Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 132/14

UZASADNIENIE

W oparciu o zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, Sąd ustalił następujący stan faktyczny:

Obywatele D., T. J. i N. H. działając pod egidą spółki (...).N. A.” Sp. z o.o. z siedzibą w O., woj. (...) (zwanej dalej (...)) dzierżawili ziemię w D., na której prowadzili działalność rolniczą. D. prowadzili także spółkę (...) z siedzibą w G. K., w N. (zwaną dalej „G.), która zajmowała się hodowlą świń. T. K. (1) był dzierżawcą gospodarstwa rolnego od A. i prowadził na terenie R. działalność rolniczą, prócz tego wraz z R. S. prowadził firmę transportową. Kiedy T. K. (1) poznał D. współpraca jawiła się jako korzystna dla obu stron – oskarżony znalazłby możliwość zbytu swoich upraw, których sprzedaż w P. stanowiła trudność, gdyż rynek był nasycony, z kolei D. mający m.in. w związku z prowadzoną tuczarnią duże zapotrzebowanie na plony, znaleźliby źródło ich dostawy. Prócz tego D. wykazywali zainteresowanie nabyciem własności dzierżawionych przez oskarżonego gruntów w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Dowody:
- częściowo zeznania T. J. – k. 331-332, 441, 452-455,
- częściowo zeznania N. H. – k. 441-447, 452-455,
- częściowo zeznania Z. B. – k. 656-660,
- częściowo zeznania R. S. – k. 838-843,
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- umowa o współpracy z dnia 15 czerwca 2009 r. – k. 473-475.

Dnia 15 czerwca 2009 r. w G., T. K. (1), działając jako Gospodarstwo Rolne (...) zawarł z firmą (...) umowę o współpracy, mocą której oskarżony, jako dzierżawca gospodarstwa rolnego na terenie R., zamierzał korzystać z fachowego doradztwa i pomocy spółki w prowadzeniu tego gospodarstwa w celu podniesienia jego rentowności, poprawy jakości upraw, zwiększania potencjału produkcyjnego, modernizacji budynków i budowli służących do prowadzenia działalności rolniczej w gospodarstwie. W treści umowy A. oświadczyła, że dysponuje niezbędną wiedzą fachową i doświadczeniem (know-how) w zakresie produkcji rolnej oraz posiada odpowiednie środki finansowe i zaplecze organizacyjne umożliwiające realizację jej postanowień. Oskarżony ze swojej strony zapewnił upoważnionym pracownikom spółki swobodny dostęp na teren gospodarstwa aby mogli zapoznać się ze stosowanymi technologiami, pobrać próbki, dokonać przeglądu budynków, budowli, urządzeń i pojazdów. Spółka oświadczyła, że wskaże propozycje działań niezbędnych dla realizacji celów umowy, które miały następnie zostać przedstawione w formie harmonogramu wraz z kosztorysem, w oparciu o które oskarżony miał zdecydować co do konkretnych działań i czynności, które należy podjąć na nieruchomości. K. zobowiązał się, w ramach harmonogramu i kosztorysu związanego z działaniami koniecznymi do realizacji założeń, do zlecania prac spółce w ramach odrębnych umów. Ponadto z treści umowy o współpracę wynikało, że wszystkie zmiany do umowy wymagają formy pisemnej pod rygorem nieważności. Umowa została zawarta w kancelarii radcy prawnego M. D. w Z. i podpisana przez T. K. (1) osobiście oraz przez N. H. i T. J. działających za A.. Prócz tego D.zakupili plony zasiane uprzednio przez oskarżonego na przedmiotowej działce za nieustaloną cenę płatną w następujący sposób: jej część wynosząca 300.000,00 zł od razu, a pozostałość po sprzedaniu plonów oskarżonego, niezależnie od uzyskanego z tytułu tej transakcji dochodu, umowa ta została zawarta tylko w formie ustnej. D. zapłacili oskarżonemu z tytułu zakupu plonów kwotę 300.000,00 zł – część ceny sprzedaży.

Dowody:
- częściowo zeznania T. J. – k. 331-332, 441, 452-455,
- częściowo zeznania N. H. – k. 441-447, 452-455,
- częściowo zeznania Z. B. – k. 656-660,
- częściowo zeznania R. S. – k. 838-843,
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- umowa o współpracy z dnia 15 czerwca 2009 r. – k. 473-475.

Niezależnie od postanowień wynikających z zawartej umowy o współpracę odnoszących się do ustalenia harmonogramu prac, ich kosztorysu, a także mimo braku odrębnych umów-zleceń, na których podstawie w świetle istniejącej umowy, D. mieli wykonywać na rzecz K. konkretne prace, strony rozpoczęły współpracę w oparciu o ustalenia ustne. Zakres tych ustaleń był bardzo szeroki, a ich charakter znacznie odbiegał od zapisów umowy zawartej w sierpniu 2009 roku. Wkrótce na teren dzierżawiony przez K. sprowadzono maszyny rolnicze, które należały do A., G. K., a także do N. P. H. i rozpoczęły się różnego rodzaju prace rolnicze wykonywane na zlecenie D. przez mieszkańców okolicy, m.in. J. L., J. i T. K. (2), L. D., T. S. czy E. M.. Pieczę nad pracą wykonywaną przez pracowników tymczasowych sprawował działający z ramienia D. zarządca, Z. B.. Strony nie dopełniły formalności i nie zastosowały się do zapisów umowy co do pisemnego ustalenia harmonogramu prac na terenie dzierżawionym przez K.. Wbrew zapisom umowy ramowej, nie sporządziły żadnych odrębnych umów, które regulowałyby szczegóły prac, które przeprowadzone miały zostać na zlecenie D.. Pracownicy A. wykonywali szeroko pojęte prace na roli pod nadzorem Z. B., nie ingerując w kwestie formalne. Strony umowy o współpracę – D. i oskarżony – również z początku nie widziały w niedotrzymywaniu formalności żadnych nieprawidłowości. D. uprawiając grunty oskarżonego korzystali z dużej swobody – to oni decydowali o kolejnych czynnościach i inicjowali je, opłacali też pracowników fizycznych, K. z początku nie miał do tego stanu rzeczy żadnych zastrzeżeń.

Dowody:
- częściowo zeznania T. J. – k. 331-332, 441, 452-455,
- częściowo zeznania N. H. – k. 441-447, 452-455,
- częściowo zeznania Z. B. – k. 656-660,
- częściowo zeznania R. S. – k. 838-843,
- częściowo zeznania J. L. – k. 368-371,
- częściowo zeznania J. K. – k. 262,
- częściowo zeznania T. K. (2) – k. 262,
- częściowo zeznania L. D. – k. 263-264,
- częściowo zeznania E. M. – k. 262,
- częściowo zeznania T. S. – k. 331,
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- umowa „kupna – sprzedaży” z dnia 12 sierpnia 2009 r. – k. 36-37 ze sprawy o sygn. akt 2 Ds. 1606/10,
- umowa o współpracy z dnia 15 czerwca 2009 r. – k. 473-475.

Dnia 12 sierpnia 2009 r. w G. strony zawarły drugą umowę na piśmie - umowę sprzedaży, mocą której T. K. (1) sprzedał A. szereg pojazdów i urządzeń (ciągnik rolniczy Z. (...), ciągnik U. (...), ciągnik U. (...), dwie przyczepy A. P-4, dwie przyczepy (...) 10 ton, przyczepa (...) 6 ton, dwie przyczepy A. 6 ton, przyczepa A. 4 tony, przyczepa A. 3,5 ton, dwa kultywatory: czeski i Unia G., P. (do czyszczenia zboża), przenośnik ślimakowy, pług (...) 6-skibowy, agregat F., pług atlas, dwa siewniki: K. i do nawozu jednotonowy, opryskiwacz P., warsztat) za cenę 20.000,00 € (dwadzieścia tysięcy E.), której zapłata miała nastąpić gotówką. Umowa została podpisana przez T. K. (1) i N. H. działającego za A. podczas spotkania, które miało miejsce w domu oskarżonego. Cenę sprzedaży miał uiścić H. i R. S. (pozostający w porozumieniu z T. K. (1)) udał się po zawarciu umowy do Danii po należne pieniądze. S. podpisał się na odrębnym egzemplarzu umowy, kwitując odbiór ustalonej w umowie kwoty od H.. Po powrocie do Polski pieniądze zostały przekazane oskarżonemu.

Dowody:
- częściowo zeznania T. J. – k. 331-332, 441, 452-455,
- częściowo zeznania N. H. – k. 441-447, 452-455,
- częściowo zeznania Z. B. – k. 656-660,
- częściowo zeznania R. S. – k. 838-843,
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- umowa „kupna – sprzedaży” z dnia 12 sierpnia 2009 r. – k. 36-37 ze sprawy o sygn. akt 2 Ds. 1606/10,
- umowa „kupna – sprzedaży” z dnia 12 sierpnia 2009 r. – k. 23 ze sprawy o sygn. akt 2 Ds. 162/13.

T. K. (1) nie był zadowolony z prac wykonywanych na zlecenie D.. Wielokrotnie zwracał uwagę na ich kiepską jakość, ingerował też w kolejność i zasadność wykonywania poszczególnych czynności, zlecił nawet wykonanie stosownej opinii, która miała zawierać wycenę strat, które poniósł w związku z ich nieudolnością. W jego mniemaniu pracownicy D. nadużywali alkoholu, zarzucał im też kradzieże. Oskarżony nie był także zadowolony ze sposobu wykonywania nadzoru przez D., którzy jego zdaniem nie interesowali się w ogóle gruntem i pracami, i samego B., do którego nie miał zaufania. Ostatecznie oskarżony zdecydował o zerwaniu współpracy i na przełomie października i listopada 2009 r., zabronił pracownikom A. wstępu na teren swojej posesji i prowadzenia dalszych prac. T. K. (1) uniemożliwił także oskarżycielom posiłkowym odebranie pozostawionych przez nich na jego posesji maszyn i urządzeń rolniczych, włączając te, które uprzednio należały do niego, a które mocą zawartej w sierpniu 2009 r. umowy sprzedał A.. D. chcąc odebrać sprzęt kilkakrotnie bezskutecznie usiłowali dostać się na teren posesji K.. Dnia 26 lutego 2010 r. A. wystawiła oskarżonemu fakturę za uprawę, materiał siewny, wapno i środki ochrony roślin na kwotę 428.330,31 zł, którą dostarczono oskarżonemu. T. K. (1) odmówił zapłaty i zwrócił fakturę. A., G. K. i N. wystosowali szereg wezwań do wydania maszyn i urządzeń znajdujących się na posesji oskarżonego, podając konkretne daty, kiedy miało dojść do ich odbioru. Oskarżony jednak nie zastosował się do żadnego z wezwań i zabronił D. wstępu na teren swojej posesji. Oświadczył, że sprzęt odda w momencie kiedy D. uiszczą pozostałą do zapłaty część ustalonej ceny za zboże wynikającą z ustnej umowy zawartej w tej materii w czerwcu 2009 roku.

Dowody:
- częściowo zeznania T. J. – k. 331-332, 441, 452-455,
- częściowo zeznania N. H. – k. 441-447, 452-455,
- częściowo zeznania Z. B. – k. 656-660,
- częściowo zeznania R. S. – k. 838-843
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- faktura VAT nr (...) z dnia 26 lutego 2010 r. – k. 476
- zeznania M. P. – k. 334-337.

D. rozpoczęli działania mające na celu odzyskanie pozostawionych na terenie dzierżawionym przez oskarżonego maszyn i urządzeń stanowiących własność A., G. K. i N. H.. W ramach podjętych kroków prawnych wywiedziono przez Sądem Okręgowym w Gorzowie Wlkp. powództwa:

1/ w sprawie o sygn. akt I C 417/11 (powód: N. H., pozwany T. K. (1)) o wydanie ruchomości pozostawionych na posesji oskarżonego, prawomocnym wyrokiem zaocznym Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. z dnia 1 lutego 2012 r. nakazano oskarżonemu wydanie agregatu G. L., ładowarki teleskopowej S. i przyczepy kempingowej;

2/ w sprawie o sygn. akt I C 211/11 (powód: A., pozwany T. K. (1)) o wydanie ruchomości pozostawionych na posesji oskarżonego, prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. z dnia 27 września 2011 r. ciągnika Z. (...), ciągnika U. (...), dwóch przyczep A., dwóch przyczep typu I. (...) - tonowych, przyczepy typuI. (...)- tonowej, przyczepy A. 3,5 – tonowej, kultywatorac., kultywatora U., pługu (...) – skibowego, agregatu F., pługu A., siewnika K., siewnika do nawozu, opryskiwacza P., warsztatu wraz z zapleczem, kombajnu F., kombajnu F., opryskiwacza 5000 – litrowego, kuchenki gazowej i lodówko-zamrażarki, w pozostałym zakresie powództwo oddalono;

3/ w sprawie o sygn. akt I C 263/12 (powód: G. K., pozwany T. K. (1)) o wydanie ruchomości pozostawionych na posesji oskarżonego, prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. z dnia 4 grudnia 2013 r. umorzono postępowanie w części dotyczącej pługu 5-skibowego N. i myjki ciśnieniowej K., w pozostałym zakresie powództwo oddalono;

4/ w sprawie o sygn. akt I C 42/11 (powód: A., pozwany T. K. (1)) o zapłatę kwoty 428.330,31 zł wynikającej z faktury (...), wyrokiem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. z dnia 6 listopada 2012 r. utrzymanym dnia 9 maja 2013 r. przez Sąd Apelacyjny w Szczecinie oddalono powództwo.

D. wystąpili na drogę postępowania egzekucyjnego, które okazało się jednak problematyczne z uwagi na niejasne w ocenie komornika, który je prowadził kwestie dotyczące własności sprzętu znajdującego się na działce oskarżonego, gdzie miały zostać dokonywane czynności.

A., G. K. i H. zdecydowali się wystąpić z subsydiarnym aktem oskarżenia z dnia 3 lutego 2014 r. oskarżając w nim T. K. (1) o czyn z art. 284 § 2 k.k. w zw. z art. 294 § 1 k.k. i wskazując, że przedmiotem przywłaszczenia, którego miał dopuścić się oskarżony były maszyny i urządzenia o wartości 624.000,00 zł. W trakcie postępowania sądowego, w piśmie z dnia 21 lipca 2015 r., oskarżyciele zweryfikowali przedstawioną pierwotnie listę sprzętu i jego wartość, którą ostatecznie wyliczyli na 578.217,17 zł. Sąd powołał biegłego rzeczoznawcę do oszacowania wartości maszyn i urządzeń zastanych na posesji oskarżonego podczas wizji lokalnej z dnia 5 maja 2015 r., a który miały by należeć do oskarżycieli posiłkowych. Biegły w opinii i opinii uzupełniającej wycenił sprzęt odpowiednio: na dzień 15 czerwca 2015 r. – 64.750,00 zł i na wrzesień 2009 r. – 98.500,00 zł.

Dowody:
- częściowo wyjaśnienia T. K. (1) – k. 257-261, 452-455,
- pismo z dnia 21 lipca 2015 r. – k. 863-865,
- pisemna opinia biegłego R. O. – k. 736-775,
- pisemna opinia uzupełniająca biegłego R. O. – k. 892-905,
- ustna opinia biegłego R. O. – k. 867, 908,
- pismo oskarżycieli subsydiarnych ze wskazaniem cen poszczególnych maszyn i urządzeń – k. 419-420,
- akta postępowania Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. w sprawie I C 417/11,
- akta postępowania Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. w sprawie I C 211/11,
- akta postępowania Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. w sprawie I C 263/12,
- akta postępowania Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. w sprawie I C 42/11.

T. K. (1) ma 66 lat, jest synem S. i K. z domu K.. Mieszka w R.. Ma wykształcenie podstawowe, jest rolnikiem, dzierżawi gospodarstwo rolne. Jest kawalerem. Miesięczny dochód oskarżonego wynosi 500 zł, nie posiada majątku o znacznej wartości, jest zadłużony, a kwota tego zadłużenia nie została ustalona.

Dowody:
- dane osobowe T. K. (1) – k. 152.

Oskarżony w toku postępowania nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu. Wyjaśnił, że A. kupiła od niego plony z obszaru 370 ha, za które nie zapłaciła – D. uiścili 210 tysięcy złotych i liczyli na to, że wszystko jest zapłacone, choć uzgodniono kwotę 1,3 miliona złotych. Oświadczył, że mając problemy z policją czy komornikiem w związku przedmiotowym sporem, wielokrotnie dopytywał się, kiedy oskarżyciele zapłacą mu pozostałą kwotę – taki postawił warunek, by mogli odebrać pozostawiony przez siebie na jego posesji sprzęt. K. stwierdził, że jeśli tylko byłaby zapłata, umożliwiłby D. wejście na swój teren, a skoro nie zapłacono ustalonej kwoty, zatrzymał maszyny u siebie. Oskarżony ustosunkował się do wyszczególnionych w akcie oskarżenia maszyn i urządzeń wskazując, które należą do niego, które wciąż znajdują się na jego posesji, a które należą do D.. W toku dalszych wyjaśnień oskarżony podał, że miał z D. zawartą umowę na kompleksową uprawę dzierżawionego przez siebie terenu, i że byli oni zainteresowani zakupem 10 tysięcy ton zboża w związku z prowadzoną na terenie N. tuczarnią. Po zawarciu tej umowy uznał, że skoro oni mają mu świadczyć taką usługę, to może sprzedać im swój sprzęt, zawarta została więc „umowa przedwstępna”. Wspólnik oskarżonego – R. S. – pojechał do D.po pieniądze, które D. mu zapłacili, których jednak nigdy nie otrzymał. T. K. (1) uściślił, że umowa na kwotę 1,3 mln była to umowa „za plony”, która była zawierana w kancelarii prawnej u M. D. w Z.; stwierdził, że podczas negocjacji była mowa o pieniądzach i nie wie, dlaczego nie zostało to wyrażone w treści umowy. Termin zapłaty zgodnie z ustaleniami miał przypadać na sierpień, D. zwrócili się z prośbą o prolongatę. Oskarżony spekulował, że zrobili to po to, by wywieźć cały sprzęt z jego działki. Oskarżony przyznał, że mimo wyroku nakazującego mu wydanie części maszyn i urządzeń D., dobrowolnie ich nie wydał i cały czas dochodziło na jego terenie do scysji z udziałem policji i komorników. Oświadczył, że nieustannie dopomina się o zapłatę. Wyjaśnił także na temat przebiegu postępowania egzekucyjnego. Dodał, że od dwóch lat nie ma kontaktu z S., i że dopiero pół roku wcześniej dowiedział się, że ten pojechał do D.po pieniądze. Przyznał, że umowę sprzedaży zawartą z A. traktował jako przedwstępną i konsekwentnie twierdził, że nigdy nie otrzymał ustalonej kwoty 20 tysięcy E.. Dodał, że oprócz tej umowy miała być jeszcze spisana „umowa właściwa”. Oświadczył, że sam zlecał firmie windykacyjnej egzekwowanie należności, która to firma prawdopodobnie jeździła do N. do D., jednakże niczego nie odzyskał. Wyjaśnił, że czuje się oszukany przez D..

Dowody:

- wyjaśnienia oskarżonego – k. 257-261, 452-455.

Wobec powyższego Sąd zważył co następuje:

Sąd wnikliwie przeanalizował zgromadzony w sprawie materiał dowodowy i na tej podstawie ustalił stan faktyczny, z którego zdaniem Sądu nie wynika, aby oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwo, które miało polegać na przywłaszczeniu powierzonych mu maszyn i urządzeń służących do prac agrotechnicznych, a wyliczonych w subsydiarnym akcie oskarżenia, o łącznej wartości 624.000,00 zł, które to rzeczy stanowiły mienie znacznej wartości, czego miał dopuścić się w okresie pomiędzy 15 września 2009 r. a 30 grudnia 2013 r. na terenie miejscowości G.. Sąd zważył w tym zakresie: wyjaśnienia oskarżonego, zeznania działających za oskarżycieli subsydiarnych: N. H. i T. J. oraz świadków: Z. B., R. S., a także (pomocniczo): J. i T. K. (2), E. M., L. D., T. S. i J. L., M. P. pominął zaś zeznania funkcjonariuszy policji asystujących komornikowi przy przeprowadzanych na posesji oskarżonego czynnościach, jako nieistotne dla przedmiotowej sprawy. Sąd wziął także pod uwagę zgromadzoną w postępowaniu obszerną i różnorodną dokumentację, w tym m.in. umowy, faktury, korespondencję stron. Sąd zważył również na wnioski wynikające z opinii biegłego rzeczoznawcy: R. O. i na wyniki przeprowadzonej wizji lokalnej.

Rozpoczynając rozważania na temat poszczególnych dowodów przeprowadzonych w niniejszej sprawie, podkreślić trzeba, że niezależnie od płaszczyzny oficjalnej, tj. dwóch umów zawartych w formie pisemnej, na których opierała się współpraca stron, i na które powoływały się strony w trakcie niniejszego postępowania, istniała także między kontrahentami bardzo rozległa sfera ustaleń nieformalnych, a nieporozumienia będące konsekwencją tychże ustaleń doprowadziły do szeregu postępowań: najpierw przed sądami cywilnymi, a ostatecznie do przedmiotowego postępowania karnego. Sąd zauważył, że ustalenie stanu faktycznego w omawianej sprawie było procesem niezwykle żmudnym: po pierwsze należało odnieść się do zdarzeń z 2009 r., a więc odległych w czasie, istniejąca dokumentacja pozostawiała wiele do życzenia - w sposób oczywisty odbiegała od rzeczywistych uzgodnień stron, a wypowiedzi oskarżonego, oskarżycieli czy świadków były bardzo niespójne, niekonsekwentne i pełne dygresji i luk, co zostanie omówione dokładnie w dalszej części uzasadnienia. Wspomnieć w tym miejscu należy, że strony postępowania mają do siebie dużo żalu i pretensji, a także są do siebie wyraźnie wrogo nastawione i celem nadrzędnym stało się wzajemne oczernianie i zaprezentowanie swoich działań w pozytywnym świetle, nierzadko na przekór logice, co tym bardziej utrudniało odtworzenie stanu faktycznego. Z kolei zeznania świadków charakteryzowała nie tylko mała dokładność, ale i zupełnie dowolna i fantazyjna interpretacja zachowań oskarżonego i oskarżycieli, bez jakiejkolwiek wiedzy o prawdziwych decyzjach stron czy istniejących umowach, w oparciu o pogłoski, plotki, zasłyszane historie, powtarzane w postępowaniu z pełnym przekonaniem, co także zostanie omówione w dalszej części uzasadnienia.

Istotą przedmiotowej sprawy było wykazanie, czy zachowanie oskarżonego wypełniło znamiona zarzucanego mu występku, a wskazane w kodeksie karnym, jednakże Sąd analizując zgromadzone w sprawie dowody w kontekście rozstrzygnięcia, czy doszło do popełnienia zarzucanego oskarżonemu czynu, miał także na względzie obszerną dokumentację dotyczącą postępowań, które toczyły się między stronami na przestrzeni ostatnich sześciu lat, czterech spraw cywilnych. Dopiero bowiem tak szeroko zakrojona analiza dała Sądowi podstawę do ustalenia, na ile zasadnie A. podniosła wobec oskarżonego zarzut przywłaszczenia, a w rezultacie asumpt do stwierdzenia, że wystąpienie z subsydiarnym aktem oskarżenia było nieuzasadnione, abstrahując od kwestii istotnych nieścisłości sformułowanego w nim zarzutu, zarówno co do przedmiotów rzekomego przywłaszczenia jak i co do ich wartości. W ocenie Sądu imputowany oskarżonemu czyn nie miał miejsca, gdyż jego działanie, jakkolwiek sprzeczne z zasadami prowadzenia profesjonalnego przedsiębiorstwa, nie wypełnia kodeksowych przesłanek zarzucanego mu przestępstwa. Rozważania w niniejszej sprawie ocierają się o kwestie cywilistyczne, czego jednak nie sposób uniknąć, i dla pełnego wyjaśnienia problemu należało zwrócić uwagę i na ten aspekt. Postępowanie było zatem wieloetapowe i skomplikowane, niemniej ostatecznie doprowadziło Sąd do jednoznacznej konkluzji, że oskarżony zarzucanego mu czynu z art. 284 § 2 k.k. w zw. z art. 294 § 1 k.k. nie popełnił. W sprawie niniejszej nie ma potrzeby opierania się o art. 5 § 2 k.p.k., Sąd bowiem jest przekonany o niewinności oskarżonego: zestawienie wszystkich dowodów w sprawie niniejszej przeprowadzonych nie budzi wątpliwości, że oskarżony nie dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa.

W sprawie niewątpliwe jest, że na początku zarówno oskarżony jak i oskarżyciele posiłkowi działający pod szyldem A. widzieli wzajemne korzyści w ewentualnej współpracy. T. K. (1) borykał się z problemami finansowymi, zaś sprzęt, którym sam dysponował nie był wystarczająco zaawansowany technologicznie by mógł być efektywnie wykorzystywany i przynosić oskarżonemu realne zyski z dzierżawionych pól. Wynika to z zeznań R. S., T. J. i Z. B.. Perspektywa współpracy z D.oznaczała dla oskarżonego także możliwości zbytu zboża, na które nie było w P.chętnych, bo lokalny rynek był nasycony. Taki stan rzeczy przyznaje sam oskarżony. Oskarżyciele z kolei byli zainteresowani zakupem każdej ilości zboża w związku z prowadzoną tuczarnią i taki był główny powód chęci kolaboracji z oskarżonym, pomijając względy techniczne - grunt K. (tj. de facto dzierżawiony przez niego) znajdował się w sąsiedztwie D., w którym z kolei oskarżyciele uprawiali już pola. Pierwotna koncepcja współpracy zakładała, że gospodarstwa uprawiane z użyciem nowocześniejszych niż dotąd sprzętu i technologii będą produktywniejsze niż uprawiane dotychczasowym sposobem. Tak zresztą zeznał także J., podając, że nie było to problemem by zająć się polem K. (w domyśle, skoro uprawiali sąsiednie pola), poza tym, że mieli odpowiedni sprzęt żeby je uprawiać, a K. go nie miał. Poza tym później pojawiła się propozycja pogłębienia współpracy - nabycia własności gruntów K. w przyszłości przez D., który to temat oskarżony w swoich wyjaśnieniach zdaje się umyślnie pomijać. Taki wariant rozwoju stosunków potwierdza również S., który zeznał wprost, że najpierw miała być współpraca, a potem przerodziło się to w „kupno-sprzedaż” gospodarstwa, a „kolejne pomysły padały w miarę rozwoju sprawy”. Plany te były dalece hipotetyczne wobec nieuregulowanych kwestii własnościowych, co zostanie omówione dalej, niemniej grunty te wciąż jawiły się jako atrakcyjne w kontekście sąsiedztwa terenu, na którym D. już pracowali. W obliczu tych korzystnych obustronnie okoliczności, strony zdecydowały o zawarciu ze sobą umowy. W spotkaniach z D., których odbyło się wiele, uczestniczyli m.in. R. S. i Z. B., pracujący dla D. w charakterze tłumacza, doradcy, a po zawarciu umowy - również zarządcy. Taki scenariusz zdarzeń wynika przede wszystkim ze słów R. S., którego zeznania w skali całego materiału dowodowego charakteryzuje duża rzeczowość, ale i częściowo z zeznań J., H., B. i wyjaśnień samego oskarżonego, którym jako spójnym ze sobą w tym zakresie, Sąd dał wiarę. Zasadniczo zarówno oskarżony jak i oskarżyciele i świadkowie prezentowali omawiane zdarzenia w innym świetle, nie ustrzegając się subiektywnych ocen, jednak mimo pozornej różnicy w treści poszczególnych zeznań i wyjaśnień, istnieją w ich obrębie elementy, które się powtarzają, których strony wzajemnie nie kwestionują, i które najbardziej wiarygodnie odzwierciedlone zostały w spójnych i dokładnych zeznaniach S..

Dla Sądu oczywisty był zatem wzajemny interes i korzyści biznesowe mogące wynikać z możliwego porozumienia i współpracy. Jednakże, dość nietypowo i nieadekwatnie do wzajemnych celów i oczekiwań, strony zdecydowały się zawrzeć umowę, która przybrała formę „umowy o współpracę” będącą w zasadzie tylko tzw. umową ramową, w obrębie której, jak przewidywała jej konstrukcja, miały funkcjonować – w zależności od potrzeb – umowy szczególne, których przedmiotem byłyby konkretne prace, które mieliby wykonać D. na rzecz oskarżonego. T. K. (1) w przedmiotowej umowie zadeklarował zamiar korzystania z fachowego doradztwa i pomocy A. w prowadzeniu gospodarstwa w celu – mówiąc ogólnie - podniesienia jego rentowności, poprawy jakości upraw, zwiększenia potencjału, szeroko rozumianej modernizacji, z kolei A. zadeklarowała, że posiada niezbędną wiedzę i doświadczenie, zaplecze organizacyjne oraz środki finansowe umożliwiające realizację umowy w takim kształcie. Strony ustaliły w umowie warunki współpracy, z których wynikało, że oskarżony po pierwsze: będzie zgłaszał A. zapotrzebowanie na jej usługi i „ewentualnie na świadczone przez spółkę usługi w zakresie wykonywania zaplanowanych przez gospodarza i uzgodnionych przez strony prac”, następnie A. przedstawi propozycje niezbędnych działań w zależności od potrzeb oskarżonego, określając terminy wykonania i kalkulację kosztów, dalej strony uzgodnią harmonogram działania i kosztorys działań, a wobec istnienia takiego harmonogramu K. podejmie decyzję co do dalszych czynności i „ewentualnego zlecenia ich wykonania spółce”, zaś finalnie, że zasady współpracy w zakresie konkretnych czynności strony określać będą w odrębnych umowach odnoszących się do poszczególnych zadań, działań. Umowa zawierała także postanowienia odnoszące się do formy – wszelkie jej zmiany miały być dokonywane pisemnie pod rygorem nieważności.

Tym samym już pobieżna analiza umowy zawartej przez strony dnia 15 czerwca 2009 r. wskazuje, że zupełnie nie odzwierciedlała ona intencji i zamierzeń stron co do dalszej współpracy, które w zupełnie odmienny sposób wysłowione zostały przed Sądem zarówno przez oskarżonego, jak i oskarżycieli czy świadków. Niezależnie od sformułowań umownych oczywiste było bowiem, że strony mają zupełnie różne wyobrażenie o współpracy i różne oczekiwania płynące z powziętych zobowiązań. Umowa ramowa nie jest wprost uregulowana w przepisach prawnych - wykreowana została przez praktykę gospodarczą. Jej istotą jest organizowanie procesu zawierania między stronami umów w przyszłości, więc poniekąd przypomina umową przedwstępną, jest jednak znacznie bardziej ogólna w swojej treści: jak sama nazwa wskazuje, ma stanowić ramę pewnych stosunków cywilnoprawnych, które będą udziałem stron. Taki właśnie charakter miała umowa, którą podpisały strony: nie stanowiła o konkretnych pracach, a o bliżej niezdefiniowanych czynnościach doradczych, zaś prace, których wykonanie strony miały ze sobą ustalić niejako w rezultacie doradztwa, miały być sprecyzowane w odrębnych umowach – zleceniach. Zawarta przez strony umowa nie kreowała wprost żadnych obowiązków dla stron (poza obowiązkiem dołożenia starań do zawarcia umów „wykonawczych”), stanowiła tylko o fakcie ich wzajemnej współpracy, która miała prowadzić do realizacji celów wyraźnie w umowie oznaczonych, porządkowała sytuację formalno-prawną między stronami o tyle, że jak sama nazwa wskazuje, stanowiła pewnego rodzaju ramę dla przyszłej współpracy, nie dawała jednak żadnych konkretnych wytycznych. Odnosząc się do regulacji prawa cywilnego - do umowy o świadczenie usług stosuje się, zgodnie z art. 750 k.c., przepisy regulujące umowę – zlecenia. Należy zaznaczyć, odnosząc się do formy umowy, że kodeks cywilny nie nakłada w tym zakresie na strony żadnych wymogów, tym samym zawarcie umowy zlecenia jest możliwe także w formie ustnej, jednakże zauważyć należy, że w przedmiotowej sprawie zastrzeżono formę pisemną do zmian umowy, tym samym niejako przez analogię – do umów, które miałyby funkcjonować w oparciu o umowę ramową. W tym miejscu Sąd zważył tak treść samej umowy z dnia 15 czerwca 2009 r., jak również nawiązał do ustaleń postępowania I C 42/11, a także wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z dnia 9 maja 2013 r., który zapadł w sprawie o sygn. akt I ACa 78/13, gdzie szeroko i wyczerpująco omówiono przedmiotową umowę i konsekwencje jej zawarcia płynące dla stron. Z perspektywy przedmiotowego postępowania fakt rozbieżności treści umowy i intencji stron, jest istotny o tyle, że poniekąd jego konsekwencją jest zarzut sformułowany przez oskarżycieli posiłkowych przeciwko T. K. (1). Uzupełniając powyższe należy zauważyć, że umowa z dnia 15 czerwca 2009r. nie zawierała także ze swej istoty zapisów regulujących sposób rozliczenia między stronami, co także ma związek z przedmiotową sprawą w zakresie twierdzeń o wzajemnych długach, a w ich następstwie przywłaszczenia, którego w ocenie D. miał się dopuścić T. K. (1). Jednakże, co interesujące, już na tym etapie niejako niezależnie od treści umowy, z zeznań oskarżycieli i wyjaśnień oskarżonego wynika, że prócz działań doradczych strony ustaliły, że D. skupią zboże, które zasadził uprzednio oskarżony. Taki wniosek płynie bezpośrednio z wyjaśnień oskarżonego, który konsekwentnie w trakcie całego postępowania powtarzał, że D. są mu z tego tytułu winni pieniądze, jak i pośrednio z zeznań samych oskarżycieli, którzy odnosili się wielokrotnie do zarzutów oskarżonego twierdząc, że są rozliczeni, a także z zeznaniami S. i B., którzy także odnoszą się do umowy sprzedaży plonów, choć nie wskazują na konkretne kwoty (B., choć wyraźnie „sympatyzujący” z D., zeznając wspomina o fakturze na 700.000,00 zł wystawionej przez oskarżonego, ale nie znajduje to oparcia w żadnych innych dowodach). Nieporozumienie stron w tym zakresie stało się w ocenie Sądu zarzewiem konfliktu.

Strona formalna relacji, która zawiązała się między stronami nie budziła zatem najmniejszych wątpliwości przynajmniej teoretycznie: na papierze jasno wskazano oczekiwania i możliwości stron, i cel gospodarczy zawartego porozumienia. Co znamienne, były to cele zupełnie inne od tych, które w rzeczywistości stawiały sobie strony zawiązując współpracę, a które wynikają z wyjaśnień oskarżonego, i zeznań oskarżycieli i świadków. Umowa bowiem w swojej treści w ocenie Sądu ewidentnie nie odzwierciedlała rzeczywistej relacji gospodarczej, którą wykreowały między sobą strony. T. K. (1) wyjaśnił, że „zawarł umowę na kompleksową uprawę całego pola i zboża i rzepaku”, że „oni” (D.) mieli to kupić, miało to „iść do N.”, mieli kupić 10 tysięcy ton zboża, bo w N. była tuczarnia etc. W innym miejscu oskarżony twierdził, że D. „kupili od niego plony z 360 ha, za które nie zapłacili, przynieśli jedynie 210 tyś. złotych”, dalej, że „zapłatę uzgodnili na 1.3 mln złotych i dlatego zatrzymał maszyny”. Milion złotych, o którym wspomina, i którego mieli nie uiścić oskarżyciele, wynikał z faktu, że oskarżony twierdził, że zapłata została ustalona podczas spotkania w kancelarii. Powtarzał, że wciąż pytał kiedy mu zapłacą i wyrażał zaskoczenie, że fakt uzgodnień co do ceny sprzedaży z terminem jej zapłaty na sierpień nie został odzwierciedlony w umowie, skoro była o nim mowa w kancelarii w trakcie podpisywania, zresztą umowę o współpracy nazywa „umową za plony”.

Wyraźnie widać zatem, że oskarżony zawiązaną współpracę identyfikuje z nieistniejącą na papierze, abstrakcyjną „umową sprzedaży plonów”, za którą należy mu się ustalona cena. Choć bezpośrednio jego słów nie odzwierciedlają zeznania złożone przez D., to jednak płynie z nich dość oczywisty wniosek, że mieli oni świadomość zobowiązania finansowego, które zostało wykreowane. H. bowiem odnosząc się do tej samej sytuacji twierdzi, że nie są nic winni K. za plony, ale i przyznaje wprost, że kupili u niego plony w roku 2009 za 300.000,00 zł i nic nie zarobili, bo zbiory były „złe”, a dalej zarzuca oskarżonemu, że dokonali prac na uprawach i nie dostali za to zapłaty. J. twierdzi, że nie zgadza się z faktem, że A. jest winna K. 300.000,00 zł, co zresztą w kontekście pozostałych dowodów nie ma sensu i pokazuje ignorancję J., ponieważ nigdzie indziej nie pada wprost taka kwota zadłużenia – przeciwnie, świadkowie podają, że jest to w istocie kwota uiszczona przez A. na rzecz K.. W zakresie rozliczeń między stronami wypowiadał się także Z. B., który w tym zakresie stwierdził, że okoliczności zawarcia umowy były takie, że gospodarstwo K. było w opłakanym stanie, a ziemia była „jako tako zasiana”, więc oskarżony zaproponował by skosili te plony, co zrobili i za co zapłacili 300.000,00 zł, dopiero później zaś zawarta została umowa o współpracy. W swoich zeznaniach jest dość chaotyczny i wyraźnie lawiruje, koncentrując się na nieistotnych okolicznościach, takich jak stan gospodarstwa czy technologia stosowana przez D., jednakże w żadnym miejscu nie przeczy, że zboże zostało zakupione, celowo stosując lakoniczne wybiegi, że „ kancelaria (...) wystawiła fakturę, ale oni (D.) byli odmiennego zdania” i że K. zgodził się na kwotę 300.000,00 zł – jednakże w żadnym miejscu nie kwestionując obowiązku uiszczenia płatności. Również S. przyznaje, że D. pojawili się na nieruchomości, zrobili żniwa, wywieźli zboże, a potem okazało się, że jest jakiś problem z rozliczeniem, choć nie był w stanie powiedzieć jaki.

Z przytoczonych zeznań i wyjaśnień wynika wyraźnie, że strony zawarły ze sobą ustalenia poza umową o współpracę, dotyczące sprzedaży plonów, które rodziły dla nich obowiązki, a przede wszystkim obowiązek zapłaty za zboże. Co najistotniejsze, żadna ze stron nie kwestionuje faktu istnienia tego obowiązku – oskarżyciele podważają jedynie wysokość ceny sprzedaży, którą podaje oskarżony i ewentualnie zasadność zapłaty kolejnej jej części. Powyższe twierdzenia nie zostały w żaden sposób udokumentowane, jednak w ocenie Sądu oświadczenia stron są na tyle koherentne, że należy bez cienia wątpliwości przyjąć, że strony zdecydowały się na umowę sprzedaży zboża, za którą ustaliły wynagrodzenie, i z tytułu której oskarżyciele uiścili na rzecz oskarżonego kwotę 300.000,00 zł. Kwota tego rozliczenia nie została sprecyzowana, jedynie oskarżony twierdzi, że był to milion złotych, co jak już wskazano, nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w pozostałych zgromadzonych dowodach: świadkowie nie kwestionują istnienia zobowiązania, ale nie odnoszą się w żadnym miejscu do konkretnej sumy.

Również okoliczności zawarcia umowy każda ze stron przedstawiła odmiennie i kładąc nacisk na inny aspekt sprawy, co w ocenie Sądu w każdym przypadku miało określony cel – zaprezentować się w jak najkorzystniejszym świetle, zrzucając odpowiedzialność za zaistniały konflikt na drugą stronę tudzież tak przedstawić przebieg zdarzeń, by nie ujawniać własnych nadużyć i manipulacji. W tym zakresie Sąd zestawił zeznania K., J. i H. i świadków B. i S. ze sobą nawzajem i z istniejącą dokumentacją. W drugiej kolejności Sąd zważył zeznania pracowników fizycznych zatrudnionych do pracy przy żniwach i na nieruchomości jednak w dość ograniczonym zakresie – jedynie co do faktu, że strony wiązało porozumienie. Świadkowie – pracownicy D. zajmujący się z ich polecenia pracami rolniczymi na ziemi K. nie mieli bowiem zupełnie wiedzy na temat zawieranych umów, a to czym dysponowali to strzępy informacji zasłyszane tylko od innych pracowników i zupełnie bezużyteczne z perspektywy przedmiotowego postępowania. Owe zeznania zostaną szerzej omówione w dalszej części uzasadnienia.

Co znamienne w przedmiotowej sprawie, i o czym już wspomniano, strony nie przywiązywały zbytniej wagi do ustaleń formalnych i współpracę zaczęły realizować w oparciu o szereg ustaleń ustnych. W ocenie Sądu taka postawa już z założenia zasługuje na dezaprobatę. Po pierwsze należy zauważyć, że T. K. (1), T. J. i N. H. nie mogli się ze sobą porozumiewać bez udziału tłumacza – oskarżony nie włada niemieckim ani angielskim. Tym samym za każdym razem, kiedy strony musiały coś ustalać, konieczne było korzystanie z pomocy pośrednika, czy to B. czy S., czy „w poważniejszych sprawach” profesjonalnego tłumacza, co wynika z zeznań B.. W ocenie Sądu taka praktyka oczywiście świadczy o braku profesjonalizmu obu stron: przede wszystkim dlatego, że jeśli strony decydowały się na zawarcie jakichś umów, z którymi związane miały być konkretne płatności, w obopólnym interesie byłoby formalizowanie swoich ustaleń, żeby uniknąć sytuacji, w której nieporozumienia językowe miałyby wpływ na zrozumienie istoty umowy i tym samym uniemożliwią jej realizację. Strony musiały mieć tego świadomość, zwłaszcza kiedy, jak wskazuje S., sam często uczestniczył w spotkaniach, bo „oskarżony nie ufał B.”, który był „etatowym” tłumaczem D.. Tym samym wydaje się oczywiste, że jeśli w grę mają wchodzić jakiekolwiek płatności, i to jeszcze na taką kwotę jaką sugeruje oskarżony - 1,3 mln złotych - strony powinny zadbać o spisanie umowy i kontakt z profesjonalnym tłumaczem, czego jednak nie zrobiły. Fakt ignorancji stron w tym zakresie jest tym bardziej jaskrawy, że gdy w sierpniu 2009 r. zawarły umowę sprzedaży maszyn i urządzeń na kwotę 20.000,00 E., czyli o wiele mniejszą niż ta, na którą miała opiewać ustna umowa na sprzedaż plonów, tutaj zachowały formę pisemną. Oskarżony twierdził wprawdzie, że podczas spotkania w kancelarii poruszany był temat płatności, jednak Sąd nie dał jego wyjaśnieniom w tym zakresie wiary – strony zawierały pisemną umowę o współpracy, nie umowę na sprzedaż plonów, niejako bazę do dalszej współpracy, której istotą nie była płatność, tym samym nawet jeśli kwestia ta została poruszona podczas negocjacji, nie było podstaw by formalizować ją w umowie, ponieważ plony K. nie stanowiły jej przedmiotu. Zresztą nawet jeśli zawarta pisemnie umowa nie odpowiadałaby treści ustaleń, które powzięły strony, oskarżony winien był podnieść tę kwestię przed podpisaniem dokumentu – oczywiste jest bowiem dla Sądu, że dorosły, doświadczony i w pełni poczytalny człowiek, jakim jest oskarżony, zdaje sobie sprawę, że należy zapoznać się z treścią dokumentu, który się podpisuje. T. K. (1) ma wykształcenie podstawowe i z pewnością nie jest biegły w języku prawniczym, jednakże zawarta umowa o współpracę jest krótka, prosta i czytelna, wyraźnie wyartykułowane są w niej cele jej zawarcia i obowiązki stron, i w ocenie Sądu jest zupełnie zrozumiała nawet dla osoby niewykształconej kierunkowo, a już na pewno jest dla takiej osoby dostrzegalna różnica między „umową o współpracę”, a umową sprzedaży plonów, zwłaszcza biorąc pod uwagę wiek i doświadczenie zawodowe oskarżonego, nie tylko w prowadzeniu gospodarstwa, gdzie musiał wcześniej również zawierać wiele zobowiązań, ale i w fakcie, że był wspólnikiem firmy transportowej, tym samym musiał umieć poruszać się przynajmniej w podstawowym zakresie w sprawach umów, a tylko taki zakres był w przedmiotowym postępowaniu od stron oczekiwany.

Co ważne, oskarżyciele nie podnosili w postępowaniu zarzutu niesłuszności płatności, kwestionowali tylko jej wysokość wskazując, że w ich rozumieniu są z oskarżonym rozliczeni. Tym samym można z ich zeznań wywieść wniosek, że obie strony zdawały sobie doskonale sprawę z obowiązku rozliczenia, które wykreowało nabycie plonów. Fakt, że i oni nie zadbali o klarowność formalną pozwala również kwestionować profesjonalizm D., co dość jaskrawo wynika z zeznań i J. i H., niekiedy zupełnie naiwnych. T. J. na przykład wypowiadając się w kwestii konfliktu z oskarżonym podaje, że „nie zwracali się pisemnie do K., bo nie mieli z nim kontaktu”, twierdząc, że nie zna treści opinii M. P., sporządzonej na zlecenie T. K. (1), a dotyczącej strat, które ten miał ponieść w związku z zaniedbaniami w pracach agrotechnicznych, których miała dopuścić się A.. N. H. zaś zeznał, że „nie może sobie przypomnieć” czy K. żądał od A. miliona złotych i przyznaje, że z K. zawarte były dwie umowy, a tym, w toku dalszej wypowiedzi, że „w czerwcu kupowali od oskarżonego plony”. W ocenie Sądu kłująca w oczy ignorancja formalna sprawiła, że strony pojmowały istniejące między nimi zobowiązanie zupełnie swobodnie. Sąd podszedł w tym zakresie ostrożnie do wyjaśnień oskarżonego i zeznań oskarżycieli: z jednej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że strony nie rozumiały co podpisują (odnosząc się do umowy z czerwca 2009 r.), z drugiej (zwłaszcza D.) wyraźnie unikały wchodzenia w szczegóły związane z faktem sprzedaży plonów. Sąd rozpytał K. i D. na okoliczność zawarcia tej umowy, jednak obie strony wypowiadały się co do tego wątku lakonicznie i tylko w kontekście istniejącego między nimi sporu.

Formalnie istniały między stronami dwie umowy: o współpracę z 15 czerwca 2009 r. i sprzedaży z 12 sierpnia 2009 r. (nazywana przez świadków „umową kupna – sprzedaży”), o której dalej. Potwierdzają to jednoznaczne w tym zakresie zeznania N. H., a także zeznania T. J. i w odniesieniu do umowy z sierpnia 2009 r. - R. S., również – choć nie wprost – wyjaśnienia oskarżonego. Ustalenie tego faktu, stanowiącego bazę do dalszych rozważań nastręczało trudności w związku z omówionym już faktem bardzo swobodnego w ocenie Sądu podejścia stron do spraw formalnych, stosowania różnego nazewnictwa w odniesieniu do zawartych umów, wreszcie nawet zupełnie abstrakcyjnej ich interpretacji (na przykład oskarżony składając wyjaśnienia nazywa umowę sprzedaży „umową przedwstępną”). Tym samym już na etapie ustaleń podstawowych klarowała się różnica ich rozumienia przez strony. Zasadniczo kluczowe znaczenie miała umowa o współpracę, a sama umowa sprzedaży sprzętu rolniczego była jedynie jej konsekwencją.

Realizując „umowę o współpracy” D. sprowadzili na działkę K. maszyny i sprzęt rolniczy należący do A., G. K. i H. N., a także zatrudnili pracowników tymczasowych do wykonywania prac. Wszystko to miało miejsce za zgodą i wiedzą oskarżonego, który umożliwił oskarżycielom i ich pracownikom swobodny dostęp do swojej posesji. W toku postępowania oskarżony miał szereg zastrzeżeń do pracowników D., których nazywa „pracownikami B. i L.”, o czym wyjaśnia i co przyznaje także S.. K. twierdzi, że swoje zastrzeżenia zgłaszał, ale nie było reakcji. O podjętych pracach rolnych mówi choćby T. J.: „zajęliśmy się więc naszym polem i polem pana K.”, po żniwach obsypaliśmy pole wapnem i obsialiśmy nowym zasiewem, również B. i S. opisują podjęte na działce prace, co zresztą również jest w ocenie Sądu interesujące z uwagi na tzw. nowoczesną technologię, którą mieli stosować D., a która, zgodnie z zeznaniami S., polegała na używaniu specyfików niedozwolonych w P.. W międzyczasie oskarżony zdecydował o sprzedaży własnego sprzętu rolniczego D. za cenę 20.000,00 E.. W ocenie Sądu koncepcja sprzedaży własnych maszyn jest zasadna o tyle, o ile nie wiąże się przyszłości zawodowej z korzystaniem z nich. K. uprawiając dzierżawione przez siebie ziemie musiał korzystać z niezbędnego do tego sprzętu. Z treści zawartej umowy o współpracę wynikało, że jego nadrzędnym celem jest zmodernizowanie stosowanej technologii, co przywodzi na myśl chęć rozwoju własnej działalności. W sprzeczności z tą umową w ocenie Sądu stoi sprzedaż należących do siebie maszyn, co uniemożliwiało oskarżonemu samodzielne funkcjonowanie. Jednakże jeśli przyjąć, że jego celem było w istocie sprzedanie ziemi po uregulowaniu kwestii formalnych z nią związanych, sprzedaż maszyn i urządzeń nabiera sensu jako krok polegający na upłynnianiu majątku i umożliwieniu D. prowadzenia działalności według swojej koncepcji. Jeżeli przyjąć, że stosunek, który zawiązał się między stronami byłby przejrzysty formalnie, prowadzenie upraw przez D. w nowocześniejszy niż dotąd sposób mogłoby przynieść K. – dzierżawcy – stały, konkretny dochód. Tym samym zrozumiała jest chęć sprzedaży własnych urządzeń, których już z definicji nie będzie się przy tego rodzaju „kompleksowej współpracy” potrzebować. Oskarżony jednak swoją postawą utrudnia wywiedzenie takich wniosków, ponieważ koncentruje się na istnieniu długu, oczernianiu kontrahentów. Kwestia umowy sprzedaży zostaje przez niego poruszona tylko w zakresie płatności, której – jak twierdzi – nie otrzymał. Wyciągnięcie jakichkolwiek logicznych wniosków oskarżony utrudnia tym bardziej, że zaprzecza jakoby chciał sprzedać ziemię. W tej kwestii wiarygodne są zdaniem Sądu zeznania D. i S. co do faktu, że K. miał problemy finansowe i zasadniczo to było powodem sprzedaży swojego sprzętu – mógł liczyć na szybki zastrzyk finansowy, pieniądze miały bowiem zostać niezwłocznie po zawarciu umowy zapłacone w gotówce.

Wracając zatem do kwestii formalnych: strony dochodzą do kolejnego porozumienia: zamierzają zawrzeć umowę sprzedaży mówiąc ogólnie, maszyn i sprzętu rolniczego, której stronami (formalnie) były A. jako nabywca i T. K. (1) jako sprzedający, a którego wartość określono w niej na 20.000,00 E.. Mimo, że sama umowa jest bardzo prosta, wręcz sztampowa w swojej treści, i składa się tylko z kilku zdań, po raz kolejny mamy do czynienia z niedbalstwem formalnym i z indywidualną interpretacją jej zapisów. Ze stanowiska oskarżonego wynika, że przedmiotowa umowa była umową „przedwstępną”, a obok niej miała zostać spisana umowa „właściwa”. K. twierdzi ponadto, że nie wie nic o istnieniu drugiego egzemplarza podpisanego przez S., czym w ocenie Sądu próbuje udowodnić, że nie otrzymał z tytułu zawarcia umowy żadnej płatności, a nawet, wręcz absurdalnie i w zupełnej sprzeczności do zeznań świadków, że nawet nie wiedział o tym, że S. ma te pieniądze odebrać, czy że nic nie wie o istnieniu „drugiej umowy z S.”, podczas gdy umowa ta jest jedynie swoistym pokwitowaniem przyjęcia pieniędzy, co potwierdzają logiczne w tym zakresie zeznania S., którym Sąd dał wiarę. Składając wyjaśnienia w trakcie postępowania K. odnosząc się do poszczególnych maszyn i sprzętów nazywa je „swoimi”, tak jakby zupełnie nie akceptował faktu, że stanowiły one przedmiot umowy, którą własnoręcznie podpisał, i że ich własność została skutecznie przeniesiona na D.. Dalej jednakże odnosząc się do sprzętu, który przetrzymuje na swojej posesji, wskazuje, że jest to sprzęt D., tak jakby rozumiejąc, że przez zawartą umowę wyzbył się jego własności. Jako uzasadnienie zawarcia tej umowy oskarżony podaje, że skoro mieli świadczyć mu usługi, to może im sprzedać maszyny, niemniej dalej sam przyznaje, że „traktował” tę umowę jako przedwstępną, bo S. pojechał po pieniądze, ale się nie rozliczyli. Sposób rozumowania oskarżonego jest w ocenie Sądu zupełnie niezrozumiały, wręcz nieprofesjonalny: wyciągał on konsekwencje od kontrahentów z powodu tego, że nie porozumiał się ze swoim wspólnikiem, czy też pełnomocnikiem. Trudno doszukiwać się sensu w takim zachowaniu prezentowanym przez oskarżonego i w stosowanej przez niego logice, jest ono jednak w ocenie Sądu kolejnym dowodem na to, jak bardzo przerastają go kwestie formalne i jak wysoki jest stopień jego niezrozumienia, czy nawet braku woli do zrozumienia sytuacji formalno-prawnej, w której się znalazł. Oskarżony jest człowiekiem dojrzałym, pracującym wiele lat w gospodarstwie, jednak w zupełnie dziecinny sposób podchodzi do zaciąganych przez siebie zobowiązań – zgodnie z jego logiką – skoro nie uiszczono opłaty za plony, czego obowiązek w ocenie K. spoczywał na D., to znaczy, że zawarta umowa sprzedaży maszyn i sprzętu go nie obowiązuje, ma prawo traktować ją jako „przedwstępną” i nie zezwolić na wydanie sprzętu będącego jej przedmiotem tak długo, jak nie otrzyma ustalonej kwoty w poczuciu swoiście interpretowanej sprawiedliwości W ocenie Sądu taka koncepcja nie ma zupełnie sensu, również w kontekście faktu, że płatność za maszyny stanowiące przedmiot umowy została uregulowana. Oskarżony zresztą jest niewiarygodny w większości twierdzeń dotyczących umowy sprzedaży.

Aby analiza dokonana przez Sąd miała charakter wszechstronny, Sąd zweryfikował stanowiska stron w aspekcie własności maszyn rolniczych, a w drugiej kolejności faktu ich posiadania przez oskarżonego na posesji w G.. Jak wskazano na wstępie, już pobieżna analiza zeznań i przedstawionej dokumentacji wskazała znaczne rozbieżności między stanowiskami stron, a nawet, w przypadku oskarżycieli subsydiarnych niekonsekwencje w obrębie ich własnego stanowiska, które doprowadziły sąd do wniosku, że oskarżyciele nie są i na żadnym etapie postępowania nie byli w stanie sformułować w sposób kompletny katalogu maszyn i urządzeń, których sprzeniewierzenie zarzucają oskarżonemu.

Wartość maszyn i urządzeń oszacowano w subsydiarnym akcie oskarżenia na 624.000,00 zł. Wśród nich wyszczególniono należące według oskarżycieli posiłkowych:

- do A.:

Ci ągnik rolniczy Z. (...) ( opinia)

Ciągnik rolniczy N. H. (...) - ***

Ciągnik rolniczy D. A. (...) - ***

Ci ągnik rolniczy U. (...) ; - ***

Ci ągnik rolniczy U. (...); (opinia)

Dwie przyczepy A. P-4: (...) i (...) ***

Dwie przyczepy I. typu wywrotka 10 - tonowe;

Przyczepa I. typu wywrotka 6 – tonowa;

Dwie przyczepy A. typu wywrotka 6 – tonowe;

Przyczepa A. 4 – tonowa; (opinia)

Przyczepa A. 3,5 – tonowa;

Kultywatorc. 9 – metrowy;

Kultywator U. 4,2;

P. do czyszczenia zbo ża

Przenośnik ślimakowy;

P ług (...)– skibowy ; (opinia)

Agregat F.; (opinia)

P ług A. 3 – skibowy; (opinia)

Siewnik K.;

Siewnik do nawozu 1 – tonowy;

Opryskiwacz P. 18 – metrowy; (opinia)

Warsztat wraz z zapleczem warsztatowym

Kombajn F.;

Kombajn F.;

Opryskiwacz 5000 – litrowy;

Kuchenka gazowa - *;

Lodówko – zamrażarka - *.

- do G. K.:

Agregat uprawno-siewny K.;

Rozsiewacz B.; (opinia)

Pług 5 - skibowy N. - ***

Dwie przyczepy wywrotki 15 – tonowe;

Przyczepa wywrotka 8 – tonowa;

Zbiornik na paliwo 2500 l;

Myjka ciśnieniowa K..

- do N. P. H.:

Agregat G. L.;

Ładowarka teleskopowa S. ;

Przyczepa kempingowa - ***.

Kursywą i pogrubieniem oznaczono maszyny i urządzenia, które były przedmiotem umowy sprzedaży zawartej między A. a T. K. (1) z dnia 12 sierpnia 2009 roku.

W toku postępowania pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych zmodyfikował w piśmie z dnia 21 lipca 2015 r. (k. 863-865) listę maszyn i urządzeń, wyszczególniając te, które „odzyskano od oskarżonego” (oznaczono je w powyższym zestawieniu symbolem „***”) i wskazując, że wartość sprzętu nadal pozostającego w jego posiadaniu wynosi 578.217,17 zł. Symbolem „*” oznaczono urządzenia nienależące według oskarżycieli do A., G. K. ani N., co także zostało wskazane w przywołanym piśmie.

Obok maszyn i urządzeń, które w czasie wizji lokalnej z dnia 5 maja 2015 r. znajdowały się na posesji T. K. (1) w G., i które stanowiły przedmiot opinii biegłego R. O. z dnia 15 czerwca 2015 r. i dnia 12 września 2015 r. w nawiasie umieszczono hasło „opinia”.

Strony zostały w toku postępowania rozpytane na okoliczność własności wskazanych wyżej maszyn i urządzeń. Złożone wyjaśnienia i zeznania wzmacniają przekonanie o chaosie, w którym funkcjonowały i funkcjonują strony, i w ocenie Sądu nie ma to związku z czasem, który upłynął od zawarcia umów. Przede wszystkim niezależnie od faktu zawartej umowy sprzedaży jest wyraźnie widoczne, że w ocenie oskarżonego sprzęt będący jej podstawą stanowi nadal jego własność: wypowiada się w ten sposób bezpośrednio w odniesieniu do wszystkich urządzeń wymienionych w umowie sprzedaży (o kultywatorze c. mówi, że został sprzedany przez komornika, niemniej w ocenie Sądu także uznaje, że stanowił jego własność), zupełnie ignorując zawartą przez siebie umowę. Jak już opisano, postawa oskarżonego związana jest z faktem, że jego rozumowanie przebiega bardzo linearnie: istnienie długu usprawiedliwia zatrzymanie przedmiotów stanowiących własność D. (sprzedanych umową, ale i przywiezionych przez nich na posesję oskarżonego).

Sąd rozpytał także na tę okoliczność T. J. i N. H., którzy z kolei twierdzą, że wszystkie przedmioty wymienione w umowie sprzedaży należą do H. i zostały zakupione od K.. Wyjątek stanowi ciągnik rolniczy U. (...)J. twierdzi, że kupił go H., ten z kolei oświadcza, że istotnie, kupił go od oskarżonego, odzyskał, a potem sprzedał innemu P.. Oskarżyciele wypowiadają się także odnośnie maszyn i urządzeń przez siebie odzyskanych i tu także istnieją niejasności i nieścisłości: J. i H. są zgodni co do odzyskania posiadania dwóch przyczep (...), pługu 5 – skibowego (opisanego w toku korespondencji stron jako pług (...) 6 – skibowy), oraz przyczepy kempingowej i części ładowarki S.. H. dodaje, że udało mu się także „odzyskać własność” ciągnika rolniczego U. (...). Taka postawa oskarżycieli, którzy nie są w stanie sprecyzować swojego zarzutu wobec oskarżonego, uciekając się do ogólnikowych stwierdzeń, że „przywłaszczył należący do nich sprzęt” w całej rozciągłości zasługuje na dezaprobatę i wskazuje na lekceważące podejście do postępowania. Zatrważające jest bowiem, że oskarżyciele posiłkowi w trakcie trwania postępowania nie byli w stanie wykazać w sposób nie pozostawiający wątpliwości, co miało stanowić przedmiot przywłaszczenia, jaka była wartość tego sprzętu i do kogo w istocie należał – mimo, że w sprawę zaangażowane są różne podmioty, niejednokrotnie w przypadku wskazywania własności pada „to H.”. Lista jest chaotyczna, przypadkowa, sporządzona bez elementarnego rozpoznania, na co wskazuje także opinia biegłego i nomenklatura w niej przyjęta, wreszcie oskarżyciele nie byli w stanie dowieść, że sprzęt, którego zwrotu się domagają jest w istocie ich, ponieważ przedłożona Sądowi dokumentacja związana z maszynami, które przywieźli na grunt K. dowodzi co najwyżej, że D. korzystali ze sprzętu i czynili na ten sprzęt nakłady. Kwestia własności była zresztą na tyle istotna, że miała zasadniczy wpływ na skuteczność postępowania egzekucyjnego prowadzonego przeciwko oskarżonemu.

Kolejno Sąd w trakcie wizji lokalnej z dnia 5 maja 2015 r. zweryfikował maszyny i urządzenia faktycznie znajdujące się na terenie posesji T. K. (1) w G., a także po raz kolejny przesłuchał oskarżycieli posiłkowych na okoliczność ich własności. I tak Sąd ustalił, że na terenie posesji oskarżonego znajdują się:

1. Ciągnik rolniczy Z. (...), co do którego oskarżyciele oświadczyli, że jest ich i nie mają co do tego faktu najmniejszych wątpliwości; jednakże uprzednio w toku postępowania nie byli pewni, co się z nim stało: czy został odzyskany czy znajduje się wciąż na posesji oskarżonego.

2. Ciągnik rolniczy U. (...), co do którego oskarżony oświadczył, że jest to ciągnik figurujący w zestawieniu przedłożonym przez oskarżycieli, oskarżyciele z kolei nie byli w stanie rozpoznać maszyny.

3. Przyczepa typu wywrotka 15 t, którą oskarżyciele rozpoznali jako swoją, jednakże taka przyczepa nie figuruje w żadnym zestawieniu: ani w umowie sprzedaży ani w wezwaniach do wydania ruchomości ani, finalnie, w subsydiarnym akcie oskarżenia.

4. Przyczepa A. 4 – tonowa, której oskarżyciele nie mogą rozpoznać jako swojej.

5. Pług (...)– skibowy, który oskarżyciele rozpoznają jako swój.

6. Agregat F., który oskarżyciele rozpoznają jako swój.

7. Opryskiwacz P. 18-metrowy, który oskarżyciele rozpoznają jako swój.

8. Rozsiewacz B. 3-tonowy, który oskarżyciele rozpoznają i oświadczają, że był jeszcze jeden, co jednakże nie wynika z żadnych innych dowodów zgromadzonych w sprawie.

9. Siewnik do nawozu 0,5 albo 1 tonowy, z którego rozpoznaniem oskarżyciele mają trudność.

10. Dwa kultywatory U. (...)+ belka – oskarżyciele oświadczyli, że trudno im rozpoznać te urządzenia; oskarżony oświadczył, że składane były one z różnych elementów i mają 25 lat.

11. Pług (...) co do którego oskarżony oświadcza, że jest należy do niego, a oskarżyciele twierdzą z kolei, że stanowi ich własność.

12. Lodówka i kuchenka, co do których własności nie przyznają się ani oskarżyciele ani oskarżony, który wspomina jednakże, że sprzęt może należeć do pracowników D..

Maszyny wymienione wyżej pod pozycjami od 1 do 11 były przedmiotem opinii biegłego rzeczoznawcy R. O. w zakresie wyceny ich wartości. Ta w ocenie biegłego wynosiła na dzień 15 czerwca 2015 r. łącznie 64.750,00 zł. Biegły w swojej opinii wyszczególnił, opisał i oszacował poszczególne urządzenia. W uzupełniającej opinii biegły oszacował wartość sprzętu na wrzesień 2009 r., czyli mniej więcej na czas, w którym strony zawiązały współpracę i zawarły tzw. umowę kupna – sprzedaży; w jego ocenie wartość rynkowa sprzętu wynosiła łącznie kwotę 98.500,00 zł. Biegły O. podtrzymał obie opinie przed Sądem, który nie znalazł powodów aby zakwestionować wycenę sporządzoną przez doświadczonego biegłego, specjalistę w swojej dziedzinie, w oparciu o fachową wiedzę z przedmiotu, dokładną i szczegółową.

Oczywiste dla Sądu jest, że upływ czasu ma wpływ na umiejętność rozpoznania sprzętu, tym bardziej, że część maszyn była pozbawiona tabliczek znamionowych, co znacząco utrudniało ich oznaczenie, niemniej w kontekście prezentowanych pism zdumiewająca była postawa oskarżycieli posiłkowych, którzy sprawiali wrażenie jakby ów sprzęt widzieli po raz pierwszy. Sąd zwrócił uwagę, że biegły R. O. sporządził listę sprzętu znajdującego się w G. (k. 739-740), a spośród 11 pozycji tylko 8 odpowiada liście sporządzonej przez oskarżycieli posiłkowych i przedkładanej Sądowi. Różnice dotyczą bowiem (uwzględnionych w wycenie):

- rozsiewacz nawozu dwutarczowy (omówiony w opinii pod poz. 2) – oskarżyciele posiłkowi mają trudność z jego rozpoznaniem,

- przyczepa wolnobieżna 3-osiowa („przyczepa typu wywrotka 15-tonowa”) (omówiona w opinii pod poz. 4), której nie można w sposób jednoznaczny utożsamić z żadnym z elementów wyszczególnionych przez oskarżycieli posiłkowych, którą jednakże oskarżyciele posiłkowi rozpoznają jako swoją,

- przyczepa wolnobieżna 2-osiowa (omówiona w opinii pod poz. 7) – oskarżyciele posiłkowi nie mogę rozpoznać jej jako swojej.

Warto też w tym miejscu zwrócić uwagę na kwestię ceny za maszyny i urządzenia, wyszczególnione w zarzucie. W pierwszej kolejności Sąd zauważył, że pierwotna wartość podana przez oskarżycieli – podana jako suma wartości wszystkich rzekomo przywłaszczonych sprzętów, została oszacowana według zupełnie niezrozumiałych kryteriów. W trakcie postępowania owa wartość została przez oskarżycieli posiłkowych „dookreślona” w sposób w dalszym ciągu pozostawiający wątpliwości (k. 419-420), abstrahując już nawet od faktu, że owa „wycena”, a w zasadzie podpisanie części wyszczególnionych pozycji kwotami, była dokonana bez wskazania, czy odnosi się do dnia rozpoczęcia współpracy z oskarżonym, dnia skierowania do sądu subsydiarnego aktu oskarżenia, dnia przedłożenia jej Sądowi czy też jakiejś innej okoliczności. Kolejno, w piśmie z dnia 21 lipca 2015 r. ponownie dookreślono wartości poszczególnych maszyn, jednakże znów bez wskazania, czasu, jaki ta „wycena” dotyczy, co więcej, podano, że dokonano jej w oparciu o wcześniejsze, wyżej przywołane, w ocenie Sądu co najmniej enigmatyczne wyliczenia, tudzież przeliczono z koron d.albo E. na złotówki w oparciu o „fakturę” i kurs z dnia 16 września 2013 r., albo wskazano, że kwoty są podane w wymiarze „około” jakiejś sumy albo w „wartości szacunkowej”. W ocenie Sądu najwyższe zastrzeżenia budzi już sam sposób zredagowania dokumentu, co poddaje w wątpliwość profesjonalizm podmiotów nim się posługujących, co jest istotne w kontekście formułowanych z całą stanowczością roszczeń i stawianych oskarżonemu zarzutów. Oskarżyciele posiłkowi gubią się wyraźnie w każdym aspekcie: nie są w stanie podać katalogu swoich maszyn, ich wartości, ani nawet dowieść w sposób nie pozostawiający wątpliwości swojej własności.

Niezależnie od wątpliwości związanych z interpretacją umowy sprzedaży przez oskarżonego, Sąd zwrócił uwagę na niejasności płynące z zeznań oskarżycieli posiłkowych w tej samej sprawie, choć w odmiennym zakresie. J. zeznając na temat maszyn podaje, że kupił je „p. H.”, choć istotnie w umowie jako nabywca figuruje spółka (...).N. A.”. Postawa oskarżyciel po raz kolejny pokazuje, jak bardzo strony lekceważył formalności: J. twierdzi bowiem, że nie wie czy maszyny były zapisywane na rachunkach firmy (...), zaś w dalszym etapie wskazuje, że to H. kupował te maszyny na rzecz A., ale nie wie jak to było księgowane ani co było ubezpieczone, podaje również – zaprzeczając sam sobie – że nie wiedzieli nic o licytacji komorniczej, by za chwilę oświadczyć, że informował komornika, że część rzeczy sprzedanych podczas licytacji należała do „innych osób”. W zasadzie cała wypowiedź J. odnosząca się do egzekucji odbywającej się na terenie K. jest dowodem niezrozumienia jej istoty, a także dużej bezmyślności.

Po kliku miesiącach współpracy dochodzi do zerwania umowy i następuje to z inicjatywy oskarżonego. Okoliczności zdarzenia prezentowane są przez wszystkich świadków odmiennie, w zasadzie elementem wspólnym jest to, że wszystko odbyło się w nerwowej atmosferze. Już w tym miejscu pojawia się kwestia rozliczenia między stronami, od którego oskarżony uzależniał wydanie znajdującego się na jego posesji sprzętu. B. podaje, że był świadkiem sytuacji, kiedy K. powiedział D., że ich współpraca się zakończyła i nie mają już wstępu na jego ziemię, a ci wtedy zażądali wydania sprzętu, który K. wcześniej sprzedał A.. Świadek podaje dalej, że K. nie zgodził się twierdząc, że A. „jest mu winna jakieś pieniądze”. Sąd dał wiarę zeznaniom zarządcy D.: mimo faktu, że w toku postępowania jest stronniczy i nie ukrywa swojej antypatii do oskarżonego, przyznaje, że mimo impulsywnego zakończenia współpracy, K. podniósł kwestię braku rozliczenia i to stanowiło podstawę jego odmowy wydania D. sprzętu. Zaprzeczają temu oczywiście J. i H., według których K. nigdy nie przekazywał im, że wyda sprzęt, kiedy „zostanie mu zapłacone”, co jest w ocenie Sądu oczywistą nieprawdą, podobnie jak słowa J., że nie zwracali się pisemnie do oskarżonego, bo nie mieli z nim kontaktu, by za chwilę oświadczyć, że myśli, że jednak zwracali się do niego pisemnie. Trudno zatem odnieść się do sprzecznych ze sobą zeznań, jak również wyprowadzać z nich jakiekolwiek wnioski, prócz jednym, że oskarżyciele posiłkowi funkcjonują w bezładzie. Wreszcie nawet Z. B. przed Sądem przyznaje, że między stronami „chyba była umowa ustna na sprzedaż plonów”.

Z zeznań B. widać wyraźnie, że relacja stron pełna była niedomówień, nieporozumień. Prawdopodobnie wynikały one także z faktu, że oskarżony i oskarżyciele nie byli w stanie porozumieć się samodzielnie (K. włada tylko językiem polskim), stąd każda, nawet najmniejsza kwestia musiała być załatwiona poprzez jakiegoś pośrednika. Wprawdzie K. w jednym miejscu twierdzi, że „pokazał im ręcznie”, że chodzi o pieniądze, jednak w ocenie Sądu dowodzi to tylko braku profesjonalnego podejścia do własnych interesów. Trudno bowiem uznać kogoś za poważnego kontrahenta, kto zawierając umowę (twierdząc, że zawiera) na kwotę przeszło milion złotych, robi to ustnie, bez udziału profesjonalnego tłumacza, bez dbałości o to, czy istotnie każda kwestia została omówiona choćby w elementarny sposób, by uchronić się przed ewentualnym nieporozumieniem, o które w takim przypadku – bariery językowej – nietrudno. W ocenie Sądu i oskarżony i oskarżyciele są poniekąd ofiarami własnego niedopatrzenia i niepoważnego podejścia do spraw, co skutkowało postępowaniami przed kolejnymi sądami i doprowadziło do kuriozalnej sytuacji, w której spory sądowe różnej maści trwają trzykroć dłużej niż sama współpraca stron. Te same zarzuty można postawić D., którzy zamiast korzystać z usług profesjonalnego zarządcy, zawierzyli B., który nie był specjalistą z zakresie czynności, które mu powierzono (z zawodu jest piekarzem), do którego fachowości zarządzania Sąd ma duże zastrzeżenia.

B. zresztą w swoich zeznaniach dużo miejsca poświęca okolicznościom zaognienia stosunków między oskarżonym i D., które w dużej części nie odnoszą się do istoty sprawy, ale sytuują konflikt między nimi w pewnym kontekście. Sytuacja, którą przywołuje B. – objazdu pól i ustalania zapłaty – abstrahując od omówionego już szeroko niedbalstwa formalnego stron – ukazuje niezrozumienie już na zupełnie elementarnym etapie: K. twierdzi, że zgodził się sprzedać plony za 300.000,00 zł i za milion potem, B., ze 300.000,00 zł miało być pełną zapłatą. Świadek wypowiada się także szeroko o swoim konflikcie z S., a także spekuluje, że K. potrzebne były środki na wykup ziemi, „ponieważ ma prawo pierwokupu, on by wyłożył, dostałby pieniądze, a końcowym właścicielem miała być A.”, i dalej, że K. „zażądał tego miliona jako zaliczkę na wykup gospodarstwa, ten milion to było niezależnie od tego miliona, który zażądał za plony”. Sąd kwestionuje logikę wywodu świadka, który z jednej strony zdaje się wiedzieć o wszystkim, interpretować różne zdarzenia, zresztą według pozostałych świadków, w większości których miał brać czynny udział działając z ramienia D., a później dodaje, że nie wie nic o spornych sprawach K. i A., bo „potem w tym nie uczestniczył”.

Aby powyższy wywód był kompletny, Sąd odwołał się także do zeznań świadków – pracowników D. zajmujących się z ich polecenia ziemią dzierżawioną przez K., które jednakże mogą stanowić tylko jego uzupełnienie - nie mieli oni zupełnie wiedzy na temat zawieranych umów, a to czym dysponowali to strzępy informacji zasłyszane tylko od innych pracowników i zupełnie nieużyteczne z perspektywy przedmiotowego procesu. Sąd dał im wiarę tylko w niewielkiej części – w zakresie w jakim wypowiadali się oni na temat faktu zawarcia umowy oskarżonego i D., faktu, że zarządcą był Z. B. jednakże mimo faktu, że w części dał im wiarę, to ich zeznania zasadniczo ocenił jako niekompletne i w dużej mierze wypełnione domysłami.

J. K. i T. K. (2), pracownicy fizyczni zatrudnieni przy żniwach, nie byli w stanie nawet powiedzieć, u kogo pracowali, utożsamiali K. z D. i na odwrót, np. J. K. zeznał, że pracował z synem u K., podczas gdy jego syn mówił, że nigdy nie pracował u K., za to pracował dla D., a obaj odnoszą się do tego samego zdarzenia. Świadkowie byli zupełnie nieświadomi wzajemnych rozliczeń i powiązań między przedsiębiorcami, a także problemów ze sprzętem i jego własnością i Sąd dał temu wiarę – byli zatrudnieni do wykonywania konkretnej pracy i nie mieli potrzeby angażowania się w szczegóły ustaleń między pracodawcą a dzierżawcą gruntu. W postępowaniu przygotowawczym prowadzonym w sprawie 3 Ds. 162/13 J. K. dodał, że w sprawach pracy za każdym razem rozmawiał z B., pracownikiem D., i że na działce widział szereg maszyn, ale nie wie do kogo należały. Niemalże identyczne zeznania złożył w postępowaniu przygotowawczym T. K. (2).

Sąd zważył również zeznania E. M., kolejnego pracownika fizycznego, który z kolei twierdzi, że w omawianym zakresie pracował dla „pana K.”, potem przez jedne żniwa pracował „dla D.”. Świadek obszerniejsze zeznania złożył w postępowaniu przygotowawczym 3 Ds. 162/13, gdzie zeznał, że nie znał warunków współpracy K. i D., ponieważ nikt z nim na ten temat nie rozmawiał, podał, że wszystkim w imieniu D. „zarządzał” B.: a on sam miał zajmować się gospodarstwem jak dotychczas – uprawiać ziemię i zbierać plony. Świadek rozpytany ówcześnie o sprzęt znajdujący się na posesji oskarżonego był w stanie wymienić maszyny należące do oskarżonego, podobnie jak maszyny, które „z tego co pamięta” przywieźli D.. Potwierdził, że w tym samym czasie prace wykonywali D. i K. z synem. Podaje, że pracowali „na wniosek K.” – przygotowali pole i wysiali zboże, które zostało zebrane przez D., ale nie wie w jaki sposób strony się rozliczyły, nie wie także jak doszło do zerwania współpracy. Przed Sądem, składając zeznania przeszło 6 lat później świadek stwierdził, że D. „z pewnością nie zapłacili za zboże K., bo gdyby tak było to nie byłoby postępowania sądowego”. Są to jednak w ocenie Sądu jedynie przypuszczenia świadka i zupełnie swobodne interpretacje pewnych zdarzeń, których istnienia świadek nie ma prawa być świadom. Ponownie, choć świadek mówi, że pracował „u K.” to w zasadzie był podwykonawcą D.. E. M. był tym, który podczas postępowania egzekucyjnego wyprowadził z posesji K. dwie przyczepy, twierdząc, że „nie wie do kogo należały” i skoro został poproszony, to po prostu to zrobił.

L. D., traktorzysta, przyznaje, że podczas prac wykonywanych u K. kierownikiem był Z. B.. Podobnie jak pozostali świadkowie, nie wiedział niczego na temat warunków umowy, zakończenia współpracy, przed Sądem twierdził, że nie wiedział także o ewentualnym konflikcie między stronami, choć w postępowaniu 3 Ds. 162/13 zeznał, że B. powiedział, że K. wygania D..

W ocenie Sądu świadkowie są wiarygodni w bardzo wąskim zakresie, a ich zeznania nie wnoszą do sprawy niczego istotnego: dowodzą jedynie faktu współpracy K. i D. i realizacji z tego tytułu prac na dzierżawionym przez niego terenie związanych z szeroko ujętymi żniwami i faktu, że w istocie wykonywane były konkretne prace na roli, co świadczyło to tym, że strony musiały mieć w tym zakresie jakieś ustalenia, faktu, że D. posługiwali się także swoim sprzętem przy tych pracach, a także konfliktu między stronami, co było informacją powszechnie znaną i lokalnie powtarzaną. Świadkowie nie mieli świadomości co do szczegółów tego konfliktu, umowy, wzajemnych rozliczeń, a także ostatecznego zaprzestania współpracy. Informacje prezentowane przez nich w tym zakresie są jedynie przypuszczeniami: „D. nie zapłacili, bo nie inaczej nie byłoby sprawy” (M.) albo „z tego co wiem K. sprzedał wszystko D.”, nie będąc w stanie wskazać, do czego się w istocie odnosi (D.). Nie dowodzi niczego również fakt, że pracownicy są w stanie – przynajmniej w swojej ocenie - wymienić maszyny, które znajdowały się na posesji K., zwłaszcza, że żadna strona nie kwestionowała w postępowaniu, że istotnie maszyny J. i H. przywieźli na nieruchomość część swoich maszyn.

Sąd przeanalizował także zeznania złożone przez T. S., które ograniczyły się do zreferowania urywków rozmów, które po pracy na roli prowadził przy piwie z L.. Zeznania te nie wniosły do sprawy absolutnie niczego, pełne są bowiem sformułowań, które nie zawierają w sobie żadnej treści. Świadek słyszał, że D. „wykończą finansowo K.”, ale nie wiedział w jaki sposób miałoby się to stać, nie dopytywał o szczegóły, poza tym „dużo nie mówił, bo on (S.) był dla niego (L.) osobą trzecią”. Jego słowa przypominają powtarzanie plotek: „pracował na magazynie, więc dość dużo wie na ten temat”, a odnoszenie się do poszczególnych faktów wprowadza tylko w wypowiedzi jeszcze większy chaos: „nic o tej sprawie nie wiedziałem i mnie to nie interesowało; słyszałem o sytuacji, że L. był przy jakiejś sytuacji, ale nie wiem kto wysadzili kierowcę i zabrali ciągnik, nie wiem kto, nie wiem czyj ciągnik.” Sam mówi, że za dużo nie wie, bo był dla L. obcą osobą, ale jednocześnie powtarza je, jakby znał dokładnie przedmiot rozmowy i szczegóły. Tym samym trudno odnieść się do jego słów jako do wiarygodnego źródła.

Sąd zestawił zeznania S. z zeznaniami J. L., który z kolei twierdzi, że „K. przyjechał do D. z ofertą na ziemię”, ale zaraz dodaje, że nie zna szczegółów, bo był tylko pracownikiem. Dalej zeznał, że jest D. wdzięczny, bo płacili mu wynagrodzenie mimo faktu, że po wyrzuceniu z działki K. nie mógł już dla nich pracować, mówić jednocześnie, że brak mu słów na oskarżonego, przez którego D. stracili dużo pieniędzy. L. potwierdził, że B. był prawą ręką D. i K. najpierw rozmawiał z nim. L. dalej stwierdził, że D. to nie pierwsi ludzie „przekręceni” przez oskarżonego. Potwierdził, że pijał z S. piwo po pracy i rozmawiali na jej temat, ale zaprzeczył jakoby mówił, że D. chcą wyrządzić oskarżonemu krzywdę, mało tego, dodaje, że S. jest „nasłany” przez K.. Twierdzi, że nie wie czy strony rozliczyły się za plony, jednakże potwierdza, że te, które były „własnością pana K.” zostały „zabrane przez D.”. W toku składanych zeznań L. wyraźnie wskazuje na swoją sympatię do D. – podaje, że zarabiał bardzo dobre pieniądze i nic go nie interesowało, jednocześnie nie ukrywając antypatii do oskarżonego, który „kazał mu opuścić podwórze”. Przyznaje, że K. zwracał mu uwagę co do jakości wykonywanej pracy, ale dodał zaraz, że odpowiedział mu, że nie pracuje dla niego tylko dla D.. Jednocześnie skonfrontowany ze swoimi zeznaniami złożonymi w toku postępowania I C 263/12 z dnia 18 października 2012 r. stwierdził, że „być może zeznawał o nierozliczonych zbiorach”, ale ze względu na upływ czasu nie pamięta tego zdarzenia. J. L. jawi się Sądowi jako świadek niewiarygodny, nierzetelny i stronniczy. Nie próbuje być obiektywny, obwiniając K. za utratę pracy, a więc i źródła wysokich, jak sam mówi, dochodów. Jego antypatia do K. i sympatia do D. kierowana jest jednie własnymi względami materialnymi, zaś w kontekście zeznań złożonych w postępowaniu cywilnym, a także zeznań złożonych przez T. S., oczywiste jest, że L. jest niekonsekwentny i charakteryzuje go mała refleksyjność i bardzo prostolinijny sposób postrzegania konfliktu: płacą – są dobrzy, nie płacą – źli. Sąd nie ma podstaw by przywiązywać większe znaczenie do słów świadka, ponieważ prócz informacji podstawowych, którym nikt w trakcie postępowania nie przeczył, nie zawierają one żadnej istotnej treści. Z drugiej strony pokazują za to nastawienie świadka do oskarżonego, który nie miał problemów, by jeszcze w trakcie realizacji zleceń D. zachowywać się wobec niego arogancko. Po raz kolejny istotną kwestią jest to, że świadkowie nie mając zasadniczo wiedzy w sprawie relacji biznesowej między Duńczykami a oskarżonym, składają zeznania, w których luki uzupełniają domysłami lub pogłoskami.

Finalnie Sąd zważył również pomocniczo zeznania funkcjonariuszy policji, S. Z. i Ł. W. jedynie na okoliczność przeprowadzania przez komornika postępowania egzekucyjnego w asyście policji, podczas którego z posesji oskarżonego wyprowadzono dwie maszyny, które mieli zabrać D. i co odbyło się na wniosek komornika. Funkcjonariusze ci nie byli w stanie odtworzyć żadnych szczegółów asysty, przyznali jedynie, że kojarzą oskarżonego.

W tym miejscu dla uzupełnienia wywodu należy zauważyć, że w ocenie Sądu pozostałe osoby wypowiadające się w sprawie zawartej umowy, nawet sprawiający wrażenie dobrze zaznajomionych ze sprawą, jak Z. B., R. S., nie wspominając o pracownikach fizycznych, są wiarygodne jedynie w części. Konfrontując ze sobą poszczególne zeznania trudno oprzeć się wrażeniu, że K., D. jak i świadkowie – B. i S. – mijają się z prawdą w miejscach dla siebie niewygodnych. K. i D. są lakoniczni w aspekcie sprzedaży plonów – K. nie odnosi się w ogóle do jakiejkolwiek umowy, koncentruje się tylko na nieuiszczonej zapłacie, wymienia sumę, która nie znajduje w niczym pokrycia, D. twierdzą zaś, że „są rozliczeni”, jednak zarówno jedna jak i druga strona nie są w stanie przywołać żadnych szczegółów przeprowadzonej transakcji. O samej umowie zdaje się wiedzieć o wiele więcej np. B., ale i ten w zeznaniach koncentruje się na bliżej niesprecyzowanym „oszustwie”, którego mieli się dopuścić „K. z S.”: „od początku mieliśmy być oszukani, wysadzeni w powietrze”. Jednakże w ocenie Sądu sam również nie jest bez zarzutu: kreuje się na zarządcę, choć nie ma żadnych odpowiednich kwalifikacji ani wykształcenia kierunkowego, tłumacza, by za chwilę stwierdzić, że języka uczył się mieszkając kilka lat w N., z drugiej jednak strony sam wykazuje lekceważenie w odniesieniu do spraw A., w której miał pełnić taką znacząc rolę – w trakcie postępowania zaprzecza jakoby miał być odpowiedzialny za dokumentację, co wynika bezpośrednio z zeznań D.. Jako jedyny dość szczegółowo odnosi się do kwestii zakupu przez D. dzierżawionych przez K. gruntów podnosząc, że milion, o którym mowa w postępowaniu miał w istocie być zaliczką na poczet zakupu gospodarstwa: ta wersja nie wytrzymuje konfrontacji z pozostałymi omówionymi już dowodami, K., który konsekwentnie twierdził, że milion należał mu się za plony, ale i nawet D., którzy do kwestii zakupu gruntów zupełnie się nie odnieśli. B. dalej koncentruje się na swoim konflikcie z S., co jednak w ocenie Sądu pozostaje zupełnie poza tematem postępowania, dowodzi jedynie zaognienia stosunków panujących między zainteresowanymi. W ocenie Sądu dość jaskrawe jest zatem, że i strony i świadkowie z premedytacją akcentują pewne zdarzenia by przemilczeć inne, mniej dla siebie korzystne, a w prezentowanej sprawie ilu świadków, tyle różnych wersji zdarzeń, które miały miejsce na nieruchomości w G.. Sąd uważa, że możnaby długo spekulowana temat intencji, które istotnie przyświecały K., D. i świadkom: każdy podmiot miał w zawartym porozumieniu (porozumieniach) jakiś własny interes. O ile współpraca układa się po myśli obu stron, mało profesjonalne podejście do formalności nie musi stanowić większego problemu, jednakże w momencie gdy zaczynają pojawiać się problemy i nieporozumienia, bardzo łatwo jest doprowadzić sytuację do punktu, w którym znalazły się strony, w którym konflikt doprowadził do zainicjowania postępowań cywilnych i ostatecznie do przedmiotowego postępowania.

Warto w tym miejscu wspomnieć o kwestii sprzedaży gruntu, do której oskarżony się nie odnosi, a która została w postępowaniu kilkakrotnie przywołana: taka transakcja, nawet jeżeli jej idea wydawała się D. atrakcyjna, realnie była nieprawdopodobna z uwagi na fakt, że K. nie był właścicielem, a dzierżawcą ziemi, którą to dzierżawę (i związaną z nią kwestią pierwokupu) regulują odrębne przepisy, jednakże zasadniczo: K. nie był właścicielem działki, tym samym nie mógł dysponować nią jak właściciel i podejmować prób jej zbycia i składać żadnych obietnic w tym zakresie. Do tego wątku nawiązują S., B. i D.. Rozważając jednak dalej, od D. teoretycznie zainteresowanych sprzedażą działki należałoby oczekiwać minimum profesjonalizmu i chociażby podstawowej weryfikacji możliwości dojścia do skutku takiej umowy. Można by przypuszczać, że pośrednikiem z załatwianiu tego rodzaju spraw byłby zaufany pracownik – Z. B. – ten jednakże tytułując się „zarządcą” w swoich zeznaniach odżegnuje się od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Fakt prowadzenia rozmów o sprzedaży gruntu podnosi także S., jednakże w przypadku tego świadka Sąd ma na względzie obecny jego konflikt z oskarżonym i dość niewielką wiarygodność ogólnikowych twierdzeń, że D. byli zainteresowani nabyciem ziemi, ale „K. oferował do sprzedaży coś, co nie należało do niego”. Podobnie pojawia się kwestia interpretacji umowy sprzedaży maszyn rolniczych: S. twierdzi, że działania te zmierzały do ubezwłasnowolnienia K., co jednak w aspekcie istniejącej umowy nie miałoby zupełnie sensu: wszak K. zdecydował o oddaniu gruntu w fachowe ręce duńskich kontrahentów, więc decyzja o sprzedaży sprzętu jawi się jako naturalna konsekwencja zawartej wcześniej umowy o współpracę.

Wszystkie te spekulacje, które można mnożyć bez końca, odbiegają zasadniczo od istoty problemu jaką było ustalenie, czy T. K. (1) dopuścił się przywłaszczenia maszyn i urządzeń, co zarzucają mu oskarżyciele. Jak już wspomniano, oczywista niezgodność dokumentacji z intencjami i zachowaniem stron postępowania w aspekcie złożonych zeznań i wyjaśnień spowodowały duże utrudnienie w odtworzeniu stanu faktycznego, jednakże finalnie doprowadziły do bezsprzecznego wnioski, że T. K. (1) zarzucanego mu czynu nie popełnił.

Przywłaszczenie następuje wówczas, gdy sprawca w sposób zewnętrznie postrzegalny podejmie wobec rzeczy dyspozycję typową dla właściciela, co może polegać np. na rozporządzeniu ( rzeczą), zamieszczeniu własnych oznaczeń, definitywnej odmowie jej zwrotu, połączeniu z własną rzeczą, zużyciu, przetworzeniu etc. (Sąd Najwyższy z dnia 3 października 2005 r., w sprawie o sygn. akt V KK 15/05) co oczywiście nie czynności, do których sprawca jest uprawniony np. prawa zatrzymania. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 15 listopada 20002 r. w sprawie o sygn. akt IV KKN 380/99, „skutek w postaci utraty przez właściciela rzeczy powstaje z chwilą rozporządzenia rzeczą przez sprawcę z wyłączeniem osoby upoważnionej, a więc gdy wola rozporządzenia rzeczą zostaje uzewnętrzniona poprzez zachowanie sprawcy”. Jednakże w literaturze podaje się, że mimo faktycznego rozporządzenia, przywłaszczenie nie wywołuje żadnych skutków cywilnoprawnych chociażby dlatego, że sprawca jest w złej wierze, tak więc mimo faktu, że uznawane jest za przestępstwo materialne, powinno być traktowane jako przestępstwo formalne.

Przywłaszczenie może być popełnione tylko umyślnie, jest przestępstwem kierunkowym, a jego celem jest włączenie rzeczy lub prawa do swojego majątku, albo, jak w orzecznictwie: animus rem sibi habendi – wola zachowania rzeczy dla siebie. Tylko z zamiarem, choć cel nie musi być równoznaczny z działaniem dla osiągnięcia korzyści majątkowej, bowiem zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 8 maja 2014 r. w sprawie o sygn. akt II AKa 60/14, dla realizacji znamienia przywłaszczenia od strony podmiotowej nie jest wystarczające stwierdzenie obiektywnego rozporządzenia przez sprawcę cudzą rzeczą, lecz konieczne jest oprócz tego wykazanie, że działaniu temu towarzyszył zamiar określony jako animus rem sibi habendi. Do istoty przywłaszczenia należy osiągnięcie celu w postaci uczynienia cudzej rzeczy swoją własnością przez jej zatrzymanie lub rozporządzenie nią. W zamiarze tym nie mieści się więc jedynie czasowe uniemożliwienie dysponowania rzeczą przez jej właściciela. Skutek przywłaszczenia, objęty zamiarem bezpośrednim stanowi utrata rzeczy przez osobę uprawnioną, wobec czego szkoda powstała w majątku tej osoby ma w zamierzeniu przywłaszczającego nieodwracalny charakter. Dalej, zgodnie z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 29 kwietnia 2014 r. w sprawie o sygn. akt IV KK 96/14, „ konstytutywne znaczenie dla przywłaszczenia ma pierwsza czynność dokonana przez sprawcę, w której przejawia się jego stosunek do rzeczy, wyrażający się w postępowaniu z tą rzeczą jak właściciel”. W literaturze podaje się, że w przypadku przywłaszczenia, obiektywne okoliczności czynu sprawcy będą potwierdzać zamiar włączenia posiadanej rzeczy do swojego majątku. Wydaje się więc, że zamiar dokonania przestępstwa przywłaszczenia nie będzie problematyczny do oceny. Jako okoliczności świadczące o zamiarze przywłaszczenia wskazać można: odmowę wydania posiadanej rzeczy, uprzednio uzyskanej w związku z zawarciem jakiejś umowy. W doktrynie podkreśla się niemniej, że każde nieuprawnione postępowanie legalnego posiadacza cudzej rzeczy nie może być zawsze traktowane jako przejaw przywłaszczenia (por. wyr. SN z 3.10.2005 r., V KK 15/05). Część z tego rodzaju zachowań może być wyłącznie przejawem nadużycia uzyskanych uprawnień (np. zawarcie umowy podnajmu wbrew ustalonemu w umowie zakazowi), czy też próbą uzyskania dodatkowych korzyści, po utracie tytułu prawnego (np. samowolne przedłużenie korzystania z rzeczy po wygaśnięciu umowy najmu).

Zamiar przywłaszczenia musi być przy tym powiązany ze świadomością sprawcy o braku tytułu prawnego ku temu, cel sprowadza się więc do nieodwracalnego, bezprawnego pozbawienia właściciela określonego składnika jego mienia i uczynienie z niego swojej własności. Przywłaszczenie jest czynem, który w stronie podmiotowej jest taki sam jak kradzież, natomiast istotne różnice występują w znamionach strony przedmiotowej. W przeciwieństwie do kradzieży, sprawca przywłaszczenia nie dokonuje zaboru tej rzeczy (czyli nie uzyskuje jej w sposób bezprawny), lecz w chwili czynu jest w jej legalnym posiadaniu. Dla bytu przywłaszczenia konieczne jest, aby sprawca posiadał jakiekolwiek prawo do władania rzeczą. Dlatego ustawodawca przewidział tu także typ kwalifikowany przywłaszczenia, wiążący się z powierzeniem danej rzeczy przez jej właściciela i jest nim tzw. sprzeniewierzenie, o którym mowa w art. 284 § 2 kodeksu karnego.

W przypadku sprzeniewierzenia, dobrem chronionym są prawa majątkowe związane z rzeczą ruchomą, oraz w tym konkretnym przypadku także stosunek zaufania związany z powierzeniem rzeczy sprawcy. Przestępstwo to jest możliwe do popełnienia tylko przez osobę, której wcześniej uprawniony powierzył władztwo nad rzeczą, więc zaliczane jest do kategorii przestępstw indywidualnych. Przedmiotem wykonawczym jest cudza rzecz ruchoma. Czynnością sprawczą – „przywłaszczenie sobie” – sformułowanie to nie zostało bliżej scharakteryzowane – jest to więc jakikolwiek czyn uzewnętrzniający zamiar włączenia rzeczy lub prawa majątkowego do swojego majątku (SN z dnia 2 grudnia 2008 r., III K 221/08). Do znamion przywłaszczenia nie należy zabór – czyn dotyczy rzeczy, którą sprawca objął wcześniej we władanie w sposób legalny (SN z dnia 4 sierpnia 1978 r., RW 285/78). W przypadku typu kwalifikowanego władztwo jest związane z posiadaniem – dotyczy powierzenia rzeczy.

Sprzeniewierzenie polega na przywłaszczeniu rzeczy ruchomej, która została wcześniej sprawcy powierzona przez uprawnionego na mocy np. umowy najmu, użyczenia, przechowania. „Powierzenie” to, zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z dnia 27 lutego 2014 r. w sprawie o sygn. akt II AKa 15/14), „przeniesienie władztwa nad rzeczą na inną niż właściciel osobę, powiązane z ustaleniem określonego postępowania z rzeczą przez osobę ją uzyskującą i połączone z zastrzeżeniem konieczności jej zwrotu w przyszłości”. W literaturze podaje się, że sprzeniewierzenie może dotyczyć jakiegokolwiek stosunku prawnego, a forma powierzenia nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest to, że sprawca wykracza poza zakres praw, na których wykonywanie zgodził się uprawniony do rzeczy. Powierzającym nie musi być właściciel (np. podnajem).

Sprzeniewierzenie jest związane z nadużyciem przez sprawcę zaufania jakim obdarzył go właściciel powierzając rzecz.

Zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 20 maja 2014 r., w sprawie o sygn. akt II AKa 90/14, przypisanie przestępstwa z art. 284 § 2 uzależnione jest pod względem przedmiotowym do ustalenia zaistnienia skutku w postaci utraty przez właściciela (posiadacza) rzeczy ruchomej powierzonej sprawcy, a pod względem podmiotowym - od ustalenia, że zachowanie sprawcy było ukierunkowane na włączenie powierzonej mu rzeczy do jego majątku, lub postąpienie z nią jak z własną w inny sposób. O zamiarze w przypadku tego typu przestępstw nie przesądza sam fakt nieuprawnionego postępowania z rzeczą, a więc wykorzystywanie jej lub postępowanie z nią w sposób inny niż uzgodniony z właścicielem, ale niezbędne jest wykazanie, że sprawca postępując z rzeczą jak własną (animus rem sibi habendi), działał w celu włączenia rzeczy lub pochodzącej z jej sprzedaży środków do swojego majątku i definitywnego pozbawienia osoby uprawnionej jej własności.

Przekładając te rozważania na okoliczności niniejszej sprawy należy przede wszystkim odnieść je do kwestii zasadniczej, a z oznaczeniem tej nie ma wątpliwości ani w orzecznictwie, ani w rozważaniach teoretyków: do zamiaru zachowania rzeczy dla siebie związanego ze świadomością braku tytułu do tej rzeczy. Analizując okoliczności niniejszej sprawy można odnieść wrażenie, że pozornie przesłanki sprzeniewierzenia zostały przez T. K. (1) wypełnione: maszyny i urządzenia stanowiące własność D. mocą zawartej umowy czy też przywiezione przez nich na teren oskarżonego jako własne, były w posiadaniu oskarżonego. W ocenie Sądu owo posiadanie można utożsamić w przedmiotowej sprawie z powierzeniem ponieważ zgodnie z ustaleniami stron, ów sprzęt znajdujący się u K. służył – w szerokim ujęciu – do realizacji zawartych przez strony ustaleń umownych. D. wykonywali prace na gruncie K., więc z oczywistych względów wygodniej było im przechowywać sprzęt do tego konieczny na jego terenie i, tak jak w cytowanym wyżej wyroku SA w Szczecinie, z góry ustalone było jak uzyskujący (K.) ma z rzeczami tymi postępować, podobnie jak oczywiste było, że po ustaniu zobowiązania, które łączyło strony, urządzenia te wróciłyby do właścicieli. Porozumienie w tej kwestii związane było tak z zaufaniem D. do K., jak i z praktycznością realizacji zawartych porozumień – trudno byłoby oczekiwać, że sprzęt konieczny do wykonywania prac rolnych byłby każdego dnia kiedy prace te mają się odbywać, sprowadzany na teren oskarżonego – ta kwestia nie wymaga nawet większej analizy jako oczywista. Z początku zatem i tylko na tej podstawie możnaby wnioskować, że K. wykroczył poza zakres powierzenia mu rzeczy ponieważ odmówił ich wydania po ustaniu stosunku zobowiązaniowego. Jednakże co w ocenie Sądu kluczowe i co ostatecznie rozstrzygnęło o uznaniu K. za niewinnego popełnienia zarzucanego mu przestępstwa, to fakt, że oskarżony nie miał w żadnym wypadku zamiaru zatrzymania rzeczy dla siebie. Od samego początku konfliktu między stronami, konsekwentnie i stanowczo oskarżony twierdził, że jeśli tylko D. rozliczą się z nim z tytułu sprzedaży plonów, to wyda im sprzęt.

Dogłębna analiza dowodów zgromadzonych w przedmiotowej sprawie dowiodła, że strony postępowania nie przywiązywały żadnej wagi do formalności, nawet w zupełnie podstawowym zakresie. W niniejszym uzasadnieniu dowiedziono już, że to podejście doprowadziło je do nieporozumień, które ewoluowały w postępowania przed sądami cywilnymi, a ostatecznie przed sądem karnym. Postawa charakteryzująca i oskarżonego i D., polegająca na lekceważeniu formalności ma tu o tyle istotne znaczenie, że stanowi punkt wyjścia do rozważań na temat zamiaru jaki przyświecał oskarżonemu przy odmowie wydania oskarżycielom maszyn i urządzeń, bowiem w przekonaniu Sądu T. K. (1) był zdania, że może zatrzymać sprzęt, jako że D. nie dotrzymali warunków wiążącej ich umowy ustnej na zakup plonów. Oczywiste jest dla Sądu uproszczenie, jakim kierował się w swoim postępowaniu oskarżony, samowolnie dokonując czegoś w rodzaju tymczasowej kompensaty. Oczywiście jest także, że z perspektywy przepisów prawa podobne działanie nie znajduje uzasadnienia, a owo uproszczenie żadną miarą nie zasługuje na aprobatę, jednakże Sąd ferując wyrok miał na względzie nie tylko to jedno zachowanie oskarżonego: stanowiło ono zaledwie wyimek ze skomplikowanych relacji między stronami, które już z definicji polegały na swoistym – specyficznym - rozumieniu własnych praw i obowiązków.

Jak już wiele razy podkreślano, i oskarżony i D., nie przywiązywali wagi do umów, formalizmów, większość spraw załatwiana była twarzą w twarz i tak dokonywano wszystkich ustaleń. Postawa ta w kontekście prowadzenia profesjonalnej działalności może się spotkać tylko i wyłącznie z krytyką, co nie zmienia faktu, że w przedmiotowej sprawie i oskarżony i D. w taki właśnie sposób prowadzili interesy, pozostając zupełnie bez świadomości, że każdy stosunek zobowiązaniowy, który między sobą kreują rodzi konkretne skutki, bo nie powstaje poza prawem, tylko w jego ramach. Tymczasem w przedmiotowej sprawie można odnieść wrażenie, że strony lekceważą prawo, zaniedbują kwestie formalne, zaś gdy sytuacja przybiera niekorzystny dla nich obrót – D. nie mogą wyegzekwować od oskarżonego maszyn – zaczynają się odwoływać do jego norm, i nawet nie ma tu znaczenia, czy są to normy prawa cywilnego, czy karnego, strony po omacku szukają możliwości korzystnego dla siebie rozwiązania niekomfortowej sytuacji. Prezentowana postawa nie ulega tu zmianie: strony dowodzą swoich racji w oparciu o niejednokrotnie wewnętrznie sprzeczne i chaotyczne zeznania, spekulacje, niedopowiedzenia, ubogą dokumentację, co może prowadzić do jednej tylko konkluzji: zgromadzony materiał dowodowy w żaden sposób nie umożliwia wyciągnięcia wniosków tożsamych do prezentowanych przez oskarżycieli posiłkowych, jest jedynie podstawą do stawiania kolejnych hipotez.

Tu właśnie znajduje się sedno sprawy: w ocenie Sądu w postawie oskarżonego znać pewnego rodzaju desperację, a zatrzymanie urządzeń i maszyn zdaje się być dla niego jedynym dostępnym rozwiązaniem w obliczu braku możliwości dochodzenia należnej mu w jego opinii zapłaty. Fakt, że oskarżony dość elastycznie podchodzi do zawarcia przez siebie umowy sprzedaży części sprzętu, nazywając ją „przedwstępną”, ma w tym kontekście znaczenie o tyle, że oskarżony próbuje w ten sposób „sprawiedliwie” uregulować zaistniałą sytuację: D. mają wobec niego dług, więc wstrzyma się z wydaniem sprzętu do czasu, kiedy się nie rozliczą, w żadnym miejscu nie twierdząc, że chce go zatrzymać – jest to wciąż w jego rozumieniu sytuacja tymczasowa, swoisty pat. T. K. (1) jest w swoim przeświadczeniu o słuszności własnego postępowania autentyczny, co zostało również dostrzeżone przez świadków: S. czy nawet B., którzy przyznają, że istotą problemu było nierozliczenie się stron, i co można wyinterpretować także z zeznań samych D., którzy, co oczywiste, na potrzeby postępowania stoją na stanowisku, że nie mają wobec oskarżonego żadnych zaległych płatności. Zatem kwestii zatrzymania przez oskarżonego na działce sprzętu nie należy interpretować jako złośliwego wybryku, incydentu, był to jedyny dostępny oskarżonemu środek perswazji, który miał skłonić jego kontrahentów do uregulowania zobowiązania. W sukurs temu stanowisku przychodzi także orzecznictwo: zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 2 lipca 2014 r. w sprawie o sygn. akt II AKa 177/14, przeświadczenie sprawcy co do prawa dysponowania będącym w jego posiadaniu mieniem wyłącza wymaganą dla przestępstwa przywłaszczenia umyślność, a w konsekwencji czyn taki może być oceniany wyłącznie na gruncie prawa cywilnego . Należy tu z całą stanowczością oświadczyć, że Sąd w żadnym wypadku nie aprobuje zachowania oskarżonego ani go w żaden sposób, nawet dorozumiany, nie sankcjonuje: sąd rozstrzyga czy zachowanie oskarżonego ustalone w oparciu o zgromadzone dowody i opisane w stanie faktycznym wypełnia przesłanki zarzucanego mu przestępstwa i w jego ocenie taka sytuacja miejsca nie miała. W tym miejscu należy ponownie zaznaczyć, że Sąd ustalił stan faktyczny umiejętnie selekcjonując zeznania i wyjaśnienia, eliminując wszelkie domysły i przeinaczenia świadków czy stron, i nie powziął cienia wątpliwości co do faktu istnienia ustaleń ustnych w zakresie sprzedaży plonów i ewidentnego braku porozumienia co do płatności z tytułu tych ustaleń, to jednak zgromadzony materiał nie pozwolił na wskazanie kwoty, na którą opiewała ta umowa, czy kwoty pozostałej do zapłaty.

W ocenie Sądu u źródeł skierowania do sądu aktu oskarżenia przeciwko T. K. (1) leży fakt, że postępowanie egzekucyjne prowadzone przez komornika wobec K. jest bezskuteczne z powodu niemożliwości dowiedzenia przez oskarżycieli własności części maszyn i urządzeń znajdujących się na posesji oskarżonego. Dywagacje na temat interpretacji zapisów poszczególnych umów, rozumienia czy nierozumienia ich treści nie mogą stanowić o odpowiedzialności karnej oskarżonego. W ocenie Sądu kwestie te powinny być ewentualnie rozstrzygane przez sąd cywilny, jako że w polskim systemie prawa to nie prawo karne jest podstawowym instrumentem regulującym stosunki społeczne a prawo cywilne. Prawo karne ma charakter pomocniczy i jako taki ingeruje wówczas, kiedy instrumenty przewidziane dla innych dziedzin prawa okazują się nieskuteczne, przy czym „nieskuteczności” nie należy rozumieć jako niespełnienia oczekiwań strony, a w ocenie Sądu to właśnie rozczarowanie brakiem oczekiwanych rezultatów postępowania egzekucyjnego sprawiło, że oskarżyciele zdecydowali o sformułowaniu wobec K. zarzutu przywłaszczenia (przy czym pamiętać należy, że problemy związane ze skuteczną egzekucją są związane z uchybieniami formalnymi D.).

Postępowanie w niniejszej sprawie było czasochłonne i wykazało, że trudności stanowiły dla oskarżycieli posiłkowych czynności, w świetle formułowanych zarzutów, wydawałoby się, zupełnie podstawowe: np. syntetyczne wykazanie, co w istocie miało być przedmiotem sprzeniewierzenia, którego miał dopuścić się oskarżony, określenia jaka była i jest wartość maszyn i urządzeń rzekomo sprzeniewierzonych – oskarżyciele posiłkowi inicjując postępowanie i domagając się uznania oskarżonego za winnego popełnienia przestępstwa nie byli w stanie sprecyzować, co było jego istotą. Co więcej, stan ten nie uległ zmianie, czego dowodzi także stanowisko zajęte przez nich w piśmie z dnia 21 lipca 2015 r. ograniczające katalog sprzętów i zmieniające ich wartość, które w dalszym ciągu jest różne od tego, które udało się ustalić Sądowi po wnikliwej lekturze dostępnej dokumentacji. Formalne niedbalstwo znacząco utrudniło analizę materiału dowodowego, który choć technicznie obszerny, nie miał wartości merytorycznej. Zatem wobec przede wszystkim: - braku możliwości ustalenia jednoznacznych porozumień handlowych i zobowiązań pomiędzy stronami, determinujących kwestie wzajemnych rozliczeń, - nie wykazanie przez oskarżycieli prawa własności większości przedmiotów wskazanych w subsydiarnym akcie oskarżenia, nie oznaczonych we wcześniejszych ustaleniach co do tożsamości, nie pozwalających tym samym na ich nie budzącą wątpliwości identyfikację, - nieprecyzyjne i chaotyczne stanowiska oskarżycieli subsydiarnych co do listy przedmiotów i maszyn , które miały być zajęte przez oskarżonego w 2009 roku, i zmiana tych stanowisk w latach następnych, - braku możliwości ustalenia własności, stanu oraz wartości maszyn i urządzeń, które na czas rozpoznawania przedmiotowej sprawy nie znajdowały się już na terenie posesji oskarżonego, - braku udokumentowania posiadania poszczególnych przedmiotów i maszyn przez oskarżycieli subsydiarnych i ich identyfikacja , tuż przed ich zatrzymaniem przez oskarżonego na swojej posesji, - i w końcu braku po stronie oskarżonego zamiaru przywłaszczenia i zatrzymania dla siebie z pozbawieniem władztwa oskarżycieli maszyn i urządzeń rolniczych znajdujących się na posesji oskarżonego w czasie eskalacji konfliktu z oskarżycielami, w obliczu powyższego Sąd uznał, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie tylko nie pozwolił na ustalenie winy i sprawstwa oskarżonego, ale dał podstawy do poczynienia jednoznacznych ustaleń, że T. K. (1) nie dopuścił się opisanego w subsydiarnym akcie oskarżenia przestępstwa.

W oparciu o art. 632 k.p.k., z uwagi na orzeczenie uniewinniające oskarżonego w całości, Sąd obciążył kosztami N. P. H. i T. J. w ½ części, mając na uwadze, iż jako oskarżyciele subsydiarni reprezentowali zarówno siebie jak i podmioty prawa handlowego wskazane w subsydiarnym akcie oskarżenia.