Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 90/15

UZASADNIENIE

Na podstawie zgromadzonego i ujawnionego materiału dowodowego ustalono następujący stan faktyczny:

W dniu 23 lutego 2014 r. R. L. udał się wraz z dziadkiem A. Z., babcią B. Z. i matką D. L. do Przychodni (...) przy ul. (...) w N.. Samochód marki S. (...) o nr rej. (...) prowadził A. Z.. Obok niego siedziała B. Z., a za nim R. L.. Na tylnej kanapie, za B. Z., znajdowała się D. L.. Parking przychodni jest niewielki i zatoczony, a przyjeżdżające tam samochody mają problemy zarówno z wjechaniem na niego, jak i wyjechaniem. Brama wjazdowa jest wąska i mieści się w niej tylko jeden pojazd, wychodząc na drogę z pierwszeństwem przejazdu. W tym dniu na parkingu i w pobliżu znajdowało się dużo samochodów. Dlatego A. Z. powoli kierował się w stronę bramy.

Kiedy prowadzony przez niego samochód znajdował się przed nią, pojawiła się taksówka marki M., kierowana przez W. P., która wjechała na parking, wymuszając pierwszeństwo i przejeżdżając obok niego. Chwilę potem pojawił się tam samochód marki A. (...) o nr rej. (...), prowadzony przez K. K., który również zachował się w taki sposób i zatrzymał się równolegle do niego. Lewe przednie drzwi, za którymi siedział K. K. znajdowały się na wysokości tylnych lewych drzwi, za którym znajdował się R. L.. Zarówno W. P., jak i K. K. mieli pretensje do A. Z., twierdząc że powinien szybciej wyjechać z parkingu, gestykulując w jego kierunku i używając wulgaryzmów. Pasażerowie pojazdu, w tym w szczególności R. L., zdenerwowali się ich zachowaniem i także gestykulowali w ich stronę. W pewnym momencie R. L. zaczął się śmiać z K. K., który widząc to wysiadł ze swojego pojazdu i skierował się w jego kierunku.

R. L. próbował zablokować drzwi, ale bezskutecznie. Kiedy K. K. je otworzył, ten przesunął się w stronę środka samochodu. Mimo to K. K. pochylił się do wnętrza samochodu, złapał go za ubranie i szarpał, wypowiadając wulgaryzmy i ciągnąc w swoim kierunku. R. L. najpierw zaczął się opierać, a potem bronić, w końcu podążając w tamtą stronę i wydostając się z pojazdu. Wówczas pomiędzy nimi doszło do szarpaniny, w trakcie której K. K. złapał go za ubranie i szyję, trzymał, szarpał i włożył palec do oka. R. L. próbował się bronić, w tym uderzyć go pięścią w głowę, jednak nie trafił. Widząc co się dzieje, z samochodu wysiadły najpierw D. L., a potem B. Z., która powstrzymała K. K.. Zareagował też G. S., który znajdował się w pojeździe stojącym za samochodem A. Z. i rozdzielił mężczyzn. R. L. był bardzo zdenerwowany zaistniałą sytuacją, próbując się stamtąd oddalić i udać w stronę centrum miasta, jednak po namowie D. L. wrócił na miejsce zdarzenia.

Wskutek zachowania K. K. oko R. L. było zaczerwienione przez około tydzień. Przez pewien czas nie wychodził też z domu, a jeśli to robił, to w towarzystwie innych osób. Obawiał się, że K. K., który na koniec tego zdarzenia zapowiedział, że jeszcze go popamięta, znajdzie go i zrobi mu krzywdę. Po tym incydencie K. K. nie kontaktował się z R. L..

Powyższy stan faktyczny ustalono na podstawie: szkicu (k.89, 100), zeznań świadka R. L. (k.3-3v, 93-95, 109, 132-133), zeznań świadka D. L. (k.102-104), zeznań świadka A. Z. (k.104-105), zeznań świadka B. Z. (k.105-106), zeznań świadka G. S. (k.106-108), częściowo zeznań świadka W. P. (k.108-109) i częściowo wyjaśnień oskarżonego K. K. (k.91-93, 95, 109, 123-124).

Oskarżony K. K. (k.91-93, 95, 109, 123-124) oświadczył, że przyznaje się, ale do innych zachowań. Nie zgadza się z przebiegiem zdarzenia przedstawionego przez pokrzywdzonego. Jak wyjaśnił, wjeżdżał na parking przed przychodnią. Przed nim wjeżdżał złoty M., który miał problemy z przejechaniem dalej, bo państwo w S. stanęli na wyjeździe i oczekiwali, że samochody wjeżdżające na parking ustąpią im pierwszeństwa. Zauważył, że siedzący za kierowcą pokrzywdzony wymachuje coś w stronę kierowcy M., ale nie potrafi dokładnie powiedzieć jak to robił. On wtedy stał za M., który czekał. Nie słyszał, żeby jego kierowca trąbił. Jak M. udało się przejechać obok S., to stanął w jego miejscu i był równolegle do niej. Nie mógł dalej jechać, bo M. stał i uniemożliwiał mu kontynuowanie jazdy. Z kolei za nim stał O., ale nie wie, do kogo należał. Zdenerwowało go zachowanie kierowcy S., bo stał na środku drogi i w jego ocenie nie potrafił wyjechać. Nie trąbił na niego. On stał i nic nie robił. Nie wykazywał żadnych przejawów agresji. Takie przejawy wykazywał pokrzywdzony, który siedział za nim i z którym rozmawiał na gesty. To nie były obraźliwe gesty, tylko machanie rękami. Podczas nich używali wulgaryzmów. W pewnym momencie pokrzywdzony zaczął się z niego śmiać. Widać było, że z niego szydzi. To był taki brak szacunku. Jak również wyjaśnił, wtedy wysiadł ze swojego samochodu, otworzył drzwi S. i schylił się do wnętrza. Nie pamięta, żeby złapał pokrzywdzonego. Osoba, która siedziała obok niego wysiadła w momencie, kiedy otworzył drzwi i podążyła w jego kierunku. Nie pamięta, kto to był. To była któraś z pań. Otworzył drzwi, ale nie miał zamiaru go bić. Chciał udzielić mu reprymendy tak, żeby go usłyszał. Był bardzo zdenerwowany i tego nie kwestionuje. W momencie, kiedy ta pani wysiadła pokrzywdzony zajął jej miejsce i pchnął nogami drzwi S., uderzając go nimi. W międzyczasie, ale nie pamięta kiedy dokładnie, te drzwi uderzyły w jego samochód i spowodowały zarysowanie, przebarwienie widoczne na dokumentacji zdjęciowej. Na pewno go nie uderzył i nie dusił. Nie pamięta, żeby go złapał za odzież. W momencie, kiedy próbował wysiąść z samochodu próbował go powstrzymać. To było po tym jak kopnął w drzwi i próbował wyjść z samochodu. Na komendzie pokrzywdzony skarżył się na ból łuku brwiowego i to mogło mieć związek z tymi drzwiami. Nie skarżył się na nic innego. Nie widział u niego żadnych obrażeń, zaczerwienień. Ponadto wskazał, że kiedy pokrzywdzony wysiadł z samochodu dwa razy go uderzył, ale nie zadał mu bólu. Uderzył go pięścią w twarz. Byli w takim zwarciu, które spowodował pokrzywdzony, wysiadając z samochodu i atakując go. Wtedy dołączyła pani siedząca obok niego i kierowca. Wydaje mu się, że w samochodzie była jeszcze jedna osoba siedząca obok kierowcy, ale nie przypomina sobie, żeby uczestniczyła w tym zdarzeniu. Nie pamięta, żeby coś mówili w trakcie szarpaniny. Pamięta, że pani siedząca obok pokrzywdzonego złapała go za rękę i pociągnęła za nią. Krzyczeli trochę na siebie, pokrzywdzony próbował go jeszcze raz zaatakować jak już siedział w samochodzie, ale otworzył drzwi i odepchnął go nimi. Następnie ta sama pani zaczęła go uspokajać, mówiąc żeby przestał i odszedł od niego. Został zwyzywany od bandytów przez panią siedzącą obok pokrzywdzonego. Nie pamięta, żeby pokrzywdzony używał wulgaryzmów. Nie było żadnego bicia, szarpania i duszenia. Od razu po otwarciu drzwi pokrzywdzony przesunął się i kopnął w nie. Stwierdził także, że S. zamierzała wyjechać z parkingu na ul. (...), a on na niego wjechał ze wskazanej ulicy. Gestykulacja zaczęła się, kiedy M. był obok S.. Cały parking był wypełniony. Za S. stał inny samochód, tak jak za nim. Przed nią nikogo nie było. Stojąc obok S. znajdował się na wysokości pokrzywdzonego. Ona stała cały czas w miejscu, odjeżdżając dopiero po szarpaninie. W chwili omijania pomiędzy S. a M. była bardzo mała odległość, może 5 cm. Szarpanina zaczęła się w momencie, kiedy otworzył drzwi S., a pokrzywdzony w nie kopnął i próbował wysiąść. Pokrzywdzony nie był zainteresowany tym, żeby zamknąć drzwi i je zablokować, tylko chciał odwzajemnić jego zachowanie. On dążył do konfrontacji, bo kopnął w drzwi, to był kontratak, odpowiedź na jego złe zachowanie. Wskazał także, że włożył głowę do samochodu w momencie, kiedy otworzył drzwi. Nachylił się, chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Nie pamięta, czy przekroczył obrys samochodu. Drzwi były wtedy po lewej stronie, a w międzyczasie znalazł się za drzwiami. Stanął za drzwiami i pchał je, żeby je zamknąć i zatrzymać pokrzywdzonego w samochodzie. Zaczął to robić, kiedy on się przesiadł i sposobił się do kopnięcia go. Nie udało mu się zamknąć tych drzwi. Była tam jakaś osoba, z którą rozmawiał pokrzywdzony i wymieniał się numerami telefonów. On podszedł, żeby ich rozdzielić, ale nie zna tego człowieka. Wydaje mu się, że to był kierowca samochodu stojącego za S. w pewnej odległości, tak 2-3 metrów. Podniósł również, że po tym zdarzeniu poszedł załatwić sprawy w przychodni i zobaczył ślad na samochodzie. Jego samochód jest koloru srebrnego, a S. bordowego. Nie pamięta, w którym dokładnie momencie powstało uszkodzenie. Mogło do tego dojść wtedy, gdy pokrzywdzony kopnął w drzwi, ale wydaje mu się, że wtedy je zatrzymał lub wtedy, gdy wysiadł kierowca, a on był zajęty obroną. Między samochodami była odległość 50-70 cm. Poszedł na policję, żeby zgłosić szkodę, ale po rozmowie z policjantem, który powiedział, że są bardzo małe szanse i zapytał, czy na pewno chce to zgłaszać, dał sobie spokój i naprawił to we własnym zakresie. Nigdy nie zrobił nic, co by mogło spowodować, żeby pokrzywdzony czuł się zagrożony. Nigdy z nim nie rozmawiał, nie dzwonił. Odstąpił od dochodzenia roszczeń za uszkodzone drzwi, nie zgłaszał, że go uderzył, bo nic go nie bolało. Dwa ciosy zadał mu w pierwszym etapie, po czym odszedł. Jedyny kontakt miał miejsce wtedy, gdy otworzył drzwi, a on próbował wysiąść. Nie może wykluczyć, że w trakcie szarpaniny mogły znaleźć się w pobliżu jego oczu. Nie tam, gdzie tego chciał. On w ogóle nie chciał go bić. Po prostu zdenerwowało go, że młody człowiek siedzi i kłóci się, a trzy dorosłe osoby nie wpływają na zmianę jego zachowania. O. swoje drzwi, które były o wiele dłuższe, ale na pewno nie uderzył w S.. Mogło tak być, że szyba w jego samochodzie była lekko uchylona, a szyba w S. była na 99 procent zamknięta. Pojechał tam, bo miał problemy z sercem i kręgosłupem. Po tym zdarzeniu wylądował w szpitalu, bo bolała go klatka piersiowa. Mógł chwycić pokrzywdzonego za odzież. On szybko zareagował na jego pobudzenie i nie pozostał mu dłużny. Dał się sprowokować i zapomniał na chwilę o dolegliwościach. Był pobudzony i jeśli tylko by mu pozwolono, to na pewno by mu jeszcze nawrzucał i naubliżał. Był bardzo zdenerwowany, ale jego zamiarem nie było bicie pokrzywdzonego. Temperatura była dodatnia, to był ładny dzień. Pokrzywdzony dwukrotnie uderzył go pięścią w lewy policzek, na samym początku tego zdarzenia, kiedy wydostał się z samochodu. On się wtedy bronił, trzymał chyba jeszcze drzwi. Te ciosy były nieskuteczne, zostały zadane w zwarciu. Trudno go pobić, bo mówią, że jest twardy, choć bić się nie umie. Pokrzywdzony, wydostając się z samochodu, napierał na niego. Nie pamięta, czy drzwi były wtedy zamknięte, czy otwarte. Myśli, że uderzył go dlatego, że otworzył drzwi i zareagował. Nie miał już możliwości mu oddać, bo jego babcia go trzymała i to był już koniec zdarzenia. Trwało to dosłownie kilkanaście sekund. Nie pamięta każdej sekundy, ale nie wyklucza, że mógł pokrzywdzonemu włożyć palce do oka. Jeśli tak się stało, to było to przypadkowe. Nie przypomina sobie złapania go za odzież. Na pewno nie złapał go za szyję. Mógł go przytrzymywać i napierać, bo go atakował. Jak otworzył drzwi, to pokrzywdzony był z prawej strony i nie sięgnąłby go. Ponadto wskazał, że ta sprawa ma jakiś prowokacyjny charakter. Pokrzywdzony powołał się na kiepską sytuację finansową i myśli, że chce uzyskać od niego jakieś pieniądze. Uważa, że nie tylko wobec niego, ale również wobec kierowcy taksówki kierowca S. zachował się nieodpowiednio. Nie wie, dlaczego podszedł do pokrzywdzonego, ale widząc jego dziadka nie chciał się z nim kłócić. Poza tym on nie gestykulował i nie prowokował. Użył słów wulgarnych, ale jego celem nie było pobicie. Nie jest dumny ze swojego zachowania, ale za nie wielokrotnie przepraszał. Ślad na drzwiach ma do tej pory. On też czuje się w pewnym stopniu pokrzywdzony. Te drzwi, stracony czas, babcia pokrzywdzonego również w pewnym stopniu naruszyła jego nietykalność cielesną. To samo pokrzywdzony.

Sąd zważył, co następuje:

W świetle całokształtu zgromadzonego i ujawnionego materiału dowodowego wina oskarżonego K. K., jak również okoliczności popełnienia zarzucanego mu czynu nie budzą żadnych wątpliwości.

W ocenie Sądu wyjaśnienia oskarżonego K. K. (k.91-93, 95, 109, 123-124) jedynie w części zasługują na obdarzenie ich walorem wiarygodności. Zgodne z prawdą jest, że świadek A. Z. wyjeżdżał z parkingu, a świadek W. P. i oskarżony K. K. uprzedzili go i na niego wjechali. Wątpliwości nie budzi również to, że zarówno oskarżony K. K., jak i świadek W. P. mieli do świadka A. Z. pretensje, twierdząc że powinien szybciej wyjechać z parkingu, gestykulując w jego kierunku i używając wulgaryzmów. To samo tyczy się okoliczności, że pasażerowie samochodu kierowanego przez świadka A. Z., w tym w szczególności świadek R. L., zdenerwowali się tym i także gestykulowali, a świadek R. L. zaczął się śmiać z oskarżonego K. K.. Prawdą jest także, że oskarżony K. K. wysiadł z pojazdu, podszedł do lewych tylnych drzwi samochodu prowadzonego przez świadka A. Z., za którymi siedział świadek R. L., otworzył je i schylił się do wnętrza, wskutek czego doszło do szarpaniny. Zdaniem Sądu zgodne z faktycznym przebiegiem wydarzeń jest również to, że oskarżony K. K. nie bił i nie dusił świadka R. L., który później skarżył się jedynie na ból w okolicach oka. Powyższe znajduje potwierdzenie w zeznaniach świadków R. L., D. L., B. Z., A. Z., G. S. i częściowo W. P.. Od tej pory ich relacje, w tym w szczególności świadków R. L., D. L., B. Z. i A. Z. oraz oskarżonego K. K., znacząco się różnią. W ocenie Sądu wersja przedstawiona przez oskarżonego K. K. była nieprawdziwa i miała na celu jedynie uniknięcie odpowiedzialności. W pierwszej kolejności zauważyć należy, że przyczyną zaistniałej sytuacji było nieprawidłowe zachowanie oskarżonego K. K., który podobnie jak świadek W. P. nie ustąpił pierwszeństwa pojazdowi kierowanemu przez świadka A. Z.. Oskarżony K. K. nie dostrzegł zarówno wtedy, jak i w toku postępowania, że należało przepuścić pojazd wyjeżdżający z parkingu. Tym bardziej, że jest on niewielki, był zapełniony i miał do czynienia ze starszym człowiekiem, który być może nie jest tak sprawnym i odważnym uczestnikiem ruchu drogowego jak on. Dlatego powinien cierpliwie poczekać, aż kierowany przez niego pojazd stamtąd wyjedzie, a dopiero potem wjechać na parking. Oskarżony K. K. nie chciał jednak czekać i nie dość, że to on postąpił w sposób nieprawidłowy, ustanawiając swoje własne zasady ruchu drogowego, to jeszcze miał pretensje do świadka A. Z., gestykulując i używając wulgaryzmów. Następnie nie potrafił zrozumieć, że pasażerowie samochodu świadka A. Z., w tym w szczególności świadek R. L., mają do niego zastrzeżenia, tracąc panowanie nad sobą w momencie, kiedy zaczął się z niego śmiać. Jeśli oskarżony K. K. miał jakieś uwagi do postępowania, dużo młodszego od siebie człowieka, choć to on doprowadził do zaistniałej sytuacji i to jemu należało by zwrócić uwagę, to mógł i powinien skierować się do świadka A. Z. lub innych pasażerów jego pojazdu, w tym w szczególności będącej jego matką świadka D. L.. On jednak wolał sam zareagować na stwierdzony przez siebie brak szacunku, którego uprzednio nie miał wobec świadka A. Z.. Wprawdzie zapewniał, że nie chciał bić świadka R. L., a jedynie „udzielić mu reprymendy tak, żeby go usłyszał”, jednak w ocenie Sądu skoro stracił panowanie nad sobą w takich okolicznościach, otwierając drzwi pojazdu i schylając się do jego wnętrza, to jego zachowanie eskalowało. Dlatego złapał go za ubranie i szarpał, wypowiadając wulgaryzmy i ciągnąc w swoim kierunku odsuwającego się od niego świadka R. L.. Gdyby oskarżony K. K. chciał jedynie powiedzieć, choćby używając wulgaryzmów, co myśli o jego zachowaniu, to nie musiałby się schylać do wnętrza pojazdu. Świadek R. L., podobnie jak inne osoby znajdujące się w pojeździe, dobrze by go słyszał. Dlatego w ocenie Sądu oskarżony K. K. dążył do konfrontacji i naruszył jego nietykalność cielesną, zarówno w samochodzie, jak i na zewnątrz, kiedy w trakcie szarpaniny chwycił go za szyję, trzymał, szarpał i włożył palec do oka. Taki przebieg wydarzeń wynika z relacji świadków R. L., D. L., B. Z., A. Z. i G. S., zostając najpełniej opisanych przez świadków R. L. i D. L.. Co istotne, oskarżony K. K. raz przyznawał, że mógł złapać świadka R. L. za ubranie i włożyć mu palec do oka, a raz wskazywał, że sobie tego nie przypomina, zaprzeczając jedynie, żeby go bił, szarpał i dusił. Tym samym nie wykluczył, żeby doszło z jego strony do naruszenia jego nietykalności cielesnej, chociażby poprzez złapanie za odzież i włożenie palca do oka. Nieprawdą jest także, że musiał bronić się przed świadkiem R. L. i że ten dwukrotnie uderzył go pięścią twarz. Agresorem w tej sytuacji był oskarżony K. K. i jedyną osobą, która musiała się bronić był świadek R. L., który go nie uderzył, a jedynie próbował to zrobić podczas zwarcia w reakcji na jego zachowanie. Powyższą okoliczność kategorycznie wykluczyli świadkowie R. L. i D. L., a świadek G. S. jej nie odnotował. Gdyby było inaczej, to oskarżony K. K. z pewnością miałby także jakieś obrażenia, choćby minimalne, a tego nie stwierdzono. W tym miejscu wskazać należy, że oskarżony K. K. sam przyznał, że „był pobudzony i jeśli tylko by mu pozwolono, to na pewno by mu jeszcze nawrzucał i naubliżał”, co wskazuje, że jest człowiekiem nie panującym nad swoimi emocjami i skłonnym do dalszej eskalacji, gdyby go nie powstrzymano. Reasumując, w ocenie Sądu tłumaczenia oskarżonego K. K. stanowiły jedynie próbę przerzucenia odpowiedzialności na świadka R. L. za zaistniałą sytuację i uniknięcia konsekwencji swojego postępowania. Dlatego jego wersja wydarzeń, w zetknięciu ze spójną, logiczną i wzajemnie uzupełniającą się relacją świadków R. L., D. L., B. Z., A. Z. i G. S., nie mogła być uznana za prawdziwą. Wszyscy oni widzieli zachowanie oskarżonego K. K., nie mając najmniejszych wątpliwości, że to on zainicjował tę sytuację i dążył do konfrontacji, której zwieńczeniem było naruszenie nietykalności cielesnej świadka R. L..

Sąd dał w całości wiarę zeznaniom świadka R. L. (k.3-3v, 93-95, 109, 132-133), będącego pokrzywdzonym zachowaniem oskarżonego K. K., uznając ją za spontaniczną, rzetelną i zgodną z prawdziwym przebiegiem wydarzeń. Nie powtarzając argumentacji przedstawionej przy ocenie wyjaśnień oskarżonego K. K., świadek R. L. możliwie pełnie, dokładnie i wyczerpująco opisał przebieg tego zdarzenia, w tym w szczególności to jak oskarżony K. K. wymusił pierwszeństwo i miał pretensje do świadka A. Z., a następnie jak po zareagowaniu na jego nieprawidłowe zachowanie otworzył drzwi i naruszył jego nietykalność cielesną, najpierw w samochodzie, a później na zewnątrz. Relację świadka R. L. należy uznać za tym bardziej wiarygodną, że przyznał, iż zanim oskarżony K. K. zachował się w taki sposób, to on „coś tam zrobił, jakąś minkę, ale nie wiedział, że on tak agresywnie zareaguje”, następnie próbując go uderzyć pięścią w głowę. Gdyby świadek R. L. fałszował rzeczywistość, to nie podawałby tych okoliczności. On jednak dążył do obiektywnego przedstawienia zaistniałej sytuacji. Ponadto wskazać należy, że początkowo nie był w ogóle zainteresowany zainicjowaniem tego postępowania. Zdanie zmienił dopiero pod wpływem świadka B. Z., która przekonała go, że oskarżony K. K. powinien ponieść odpowiedzialność za swoje zachowanie. W tym miejscu wskazać należy, że zaistniałe zdarzenie było nieoczekiwane, trwało bardzo krótko i miało bardzo dynamiczny przebieg. Z tych względów świadek R. L., który jest człowiekiem bardzo młodym i bardzo wrażliwym, mógł nie pamiętać wszystkich detali i miał prawo do pewnych rozbieżności. Tym bardziej, że pierwsze zeznania złożył w dniu 23 lutego 2014 r., a więc bezpośrednio po tym zdarzeniu, następnie czyniąc to dopiero w na rozprawie w dniu 5 października 2015 r., a więc ponad półtora roku później. Z tych względów wskazał, że uderzył oskarżonego K. K., co jednak zaraz sprostował, wskazując że jedynie próbował to zrobić. Taką też wersję podał w pierwszych zeznaniach i tę należy uznać za zgodną z rzeczywistością. Co zaś się tyczy zachowania oskarżonego K. K., to wskazywał między innymi, że go dusił, nie podając jednak, że ściskał go za gardło. Biorąc pod uwagę, że został także złapany za ubranie, będąc ciągnięty w kierunku oskarżonego K. K., a następnie chwycony za szyję, trzymany i szarpany, a jednocześnie nie skarżył się na żadne dolegliwości w zakresie szyi, Sąd uznał, że takie odczucie jak duszenie mogły przynieść inne ustalone przez Sądu zachowania, nie stanowiące ściskania za gardło. To samo tyczy się wyciągnięcia z samochodu. Skoro oskarżony K. K. złapał go za ubranie i szarpał, ciągnąc w swoim kierunku, to świadek R. L., który najpierw się opierał, a potem się bronił, wydostał się z samochodu. Został on zatem zmuszony do jego opuszczenia wskutek zachowania oskarżonego K. K., a dosłownie z niego wyciągnięty. Gdyby tak było, to z racji ułożenia ciała w samochodzie i wysokiego wzrostu zdaniem Sądu świadek R. L. nie mógłby utrzymać się na nogach, przewróciłby się i zostałoby to odnotowane przez inne osoby, w tym w szczególności świadka G. S.. Pozostałe zachowania oskarżonego K. K. nie budziły żadnych wątpliwości, znajdując potwierdzenie w szczególności w zeznaniach świadka D. L.. W ocenie Sądu świadek R. L., który jest dla oskarżonego K. K. osobą obcą i wcześniej go nie znającą, nie miał żadnego powodu, żeby składać obciążające go zeznania. Takim powodem z pewnością nie była podnoszona przez niego nie najlepsza sytuacja finansowa rodziny, co czynił tylko i wyłącznie w związku z ubieganiem się o przyznanie pełnomocnika z urzędu. Twierdzenia oskarżonego K. K., że jest to prowokacja i że świadek R. L. chce wyłudzić od niego środki finansowe są zatem całkowicie bezpodstawne. Reasumując, zeznania świadka R. L., korespondujące z zeznaniami świadków D. L., B. Z., A. Z. i G. S., jak również częściowo wyjaśnieniami oskarżonego K. K., zasługują na obdarzenie ich walorem wiarygodności i dokonanie na ich podstawie ustaleń faktycznych.

Jako obiektywne, wnikliwe i nie budzące żadnych wątpliwości należało ocenić zeznania świadków D. L. (k.102-104), A. Z. (k.104-105) i B. Z. (k.105-106), znajdujących się w samochodzie, w którym siedział świadek R. L. i mogących opisać przebieg tego incydentu. Stwierdzili oni jednoznacznie, że oskarżony K. K. wymusił pierwszeństwo, nie pozwalając wyjechać pojazdowi kierowanemu przez świadka A. Z. i mając do niego pretensje, na co zareagował między innymi świadek R. L.. Świadek D. L. przyznała, że w pewnym momencie zaczął się z niego śmiać. Ponadto świadkowie D. L., B. Z. i A. Z., którzy znajdowali się w bardzo bliskiej odległości od świadka R. L., a świadkowie D. L. i B. Z. mieli go w zasięgu wzroku, wskazali że oskarżony K. K. wysiadł z samochodu, otworzył drzwi i pochylił się do wnętrza, po czym naruszył nietykalność cielesną świadka R. L., najpierw w samochodzie, a potem na zewnątrz, łapiąc go za ubranie, chwytając za szyję, trzymając, szarpiąc i wsadzając palec do oka, które było potem zaczerwienione. Przy czym najwięcej szczegółów w tym zakresie, wskazując sposoby naruszenia nietykalności cielesnej, wskazała świadek D. L., która siedziała obok świadka R. L. i obserwowała to z najbliższej odległości. W momencie, kiedy został zaatakowany przez oskarżonego K. K. świadek B. Z. była w trakcie wychodzenia z pojazdu w celu udzielenia pomocy R. L., a następnie skupiła się na powstrzymaniu agresora. Wówczas świadek D. L. znajdowała się z boku i mogła zaobserwować, co się dzieje. Z tych względów nie miała żadnych wątpliwości, że w czasie szarpaniny świadek R. L. nie uderzył oskarżonego K. K., nie wykluczając jednak, że mogło dojść do jakiegoś kontaktu w zwarciu i w samoobronie. Dodatkowo wskazała, że oskarżony K. K. zapowiedział świadkowi R. L., że jeszcze go popamięta, czego ten potem się obawiał. Jeśli natomiast chodzi o świadka A. Z., to mimo że znajdował się w tym samochodzie, to z racji tego, że był kierowcą i siedział tyłem do świadka R. L. nie widział dokładnie zachowania oskarżonego K. K., potrafiąc jedynie ogólnie nakreślić przebieg incydentu. Relacja świadków D. L., B. Z. i A. Z. koresponduje z zeznaniami świadków R. L. i G. S., jak również częściowo wyjaśnieniami oskarżonego K. K.. Wprawdzie są rodziną świadka R. L., mając powód w niekorzystnym przedstawieniu zachowania oskarżonego K. K., a ponadto w ich zeznaniach pojawiły się pewne rozbieżności, wynikające z miejsca zajmowanego w pojeździe i widoczności, jak również nagłości, dynamizmu i krótkotrwałości tego incydentu, jednak nie znaleziono podstaw do ich zakwestionowania.

Sąd dokonał ustaleń faktycznych także na podstawie relacji świadka G. S. (k.106-108), będącego kierowcą samochodu stojącego za pojazdem prowadzonym przez świadka A. Z., który widział to zdarzenie i mógł opisać jego przebieg. Świadek G. S. nie miał żadnych wątpliwości, że oskarżony K. K. wjechał na parking przed samochodem kierowanym przez świadka A. Z. i miał do niego pretensje, a następnie wysiadł i otworzył drzwi pojazdu, będąc zdenerwowany i zachowując się impulsywnie. Wprawdzie nie był pewien, czy pochylał się do wnętrza, jednak nie wykluczył, że włożył tam ręce. Świadek G. S. nie był w stanie powiedzieć, co działo się wewnątrz samochodu i w jaki sposób wysiadł świadek R. L., albowiem tego nie widział. Wskazał jednak kategorycznie, że po chwili na zewnątrz samochodu pomiędzy oskarżonym K. K. i świadkiem R. L. doszło do krótkiej szarpaniny, w czasie której nie widział, żeby ktoś zadawał ciosy, nie wykluczając jednak, że mogło dojść do jakiegoś uderzenia w zwarciu. Powyższe koresponduje z zeznaniami świadków R. L., D. L., B. Z., A. Z. i częściowo wyjaśnieniami oskarżonego K. K.. W tym miejscu wskazać należy, że świadek G. S. jest osobą obcą dla oskarżonego K. K. i wcześniej go nie znającą, tak jak świadka R. L., nie mając żadnych powodów, żeby dążyć do niekorzystnego ukształtowania jego sytuacji procesowej. Wprawdzie w swojej relacji nie był w stanie wszystkiego opisać, jednak zdaniem Sądu było to podyktowane upływem czasu i naturalnym procesem zapominania, jak również charakterem tego incydentu, który był zaskakujący, dynamiczny i krótkotrwały. Ponadto świadek G. S. znajdował się w odległości kilku metrów i siedział w samochodzie stojącym za pojazdem kierowanym przez świadka A. Z., a co za tym idzie miał nieco ograniczoną widoczność, nie będąc w stanie zaobserwować wszystkiego i ze szczegółami. Mógł natomiast stwierdzić, kto zainicjował tę sytuację i jakie miał nastawienie.

W ocenie Sądu zeznania świadka W. P. (k.108-109) należało uznać za wiarygodne jedynie w niewielkiej części. O ile prawdą jest, że zarówno on, jak i oskarżony K. K. wjechali na parking przed samochodem kierowanym przez świadka A. Z., po czym mieli do niego pretensje, na co zareagował świadek R. L., jednak w pozostałej części są niezgodne z rzeczywistością. Z zeznań świadka W. P. wynika, że słyszał wulgaryzmy wypowiadane jedynie przez świadka R. L., podczas gdy wbrew jego twierdzeniom była wówczas zima i szyby samochodów były zamknięte, a wulgaryzmów używał wówczas oskarżony K. K.. Powyższe wynika z zeznań świadków R. L., D. L., B. Z. i A. Z., jak również wyjaśnień oskarżonego K. K.. Ponadto świadek W. P. twierdził, że to oskarżony K. K. został zaatakowany przez świadków R. L. i B. Z., co pozostaje w rażącej sprzeczności z zeznaniami świadków R. L., D. L., B. Z. i G. S., jak również częściowo wyjaśnieniami oskarżonego K. K.. Skoro świadek W. P. twierdził, że widział agresywne zachowanie świadków R. L. i B. Z., które miał obserwować po odwróceniu się do tyłu, to nieprawdopodobnym jest, żeby nie widział jak oskarżony K. K. wysiadł z samochodu, otworzył drzwi i pochylił się do wewnątrz, które w świetle pozostałego materiału dowodowego, w tym w szczególności zeznań świadków R. L., D. L., B. Z., A. Z. i G. S., jak również częściowo wyjaśnień oskarżonego K. K., bez wątpienia miały miejsce. Nieprawdą jest także, że świadek A. Z. uniemożliwiał jemu i oskarżonemu K. K. wjazd na parking, złośliwie przyspieszając. Gdyby tak było, to podniósłby to również oskarżony K. K., podczas gdy wskazywał jedynie powolny wyjazd z parkingu. Jak bowiem wynika z pozostałego materiału dowodowego, świadek A. Z. chciał stamtąd wyjechać i nie mógł tego zrobić tylko z uwagi na zachowanie oskarżonego K. K. i świadka W. P., którzy mieli do niego pretensje o powolny wyjazd z tego miejsca. Wprawdzie brak podstaw do uznania, żeby świadek W. P. miał jakikolwiek interes w zeznawaniu na korzyść oskarżonego K. K., jednak zdaniem Sądu z jego relacji ewidentnie wynika negatywny stosunek do świadka R. L., który miał wpływ na jego relację.

Ponadto Sąd oparł się na dokumentach w postaci szkiców miejsca zdarzenia, sporządzonych przez oskarżonego K. K. i G. S., które nie były kwestionowane i nie budziły żadnych wątpliwości. Tym bardziej, że Sądowi z urzędu znany jest wygląd miejsca zdarzenia i jego okolic, na co zwrócił stronom uwagę.

Dokonując analizy całokształtu zgromadzonego i ujawnionego w niniejszej sprawie materiału dowodowego, stwierdzić należy, że wina oskarżonego K. K., opis czynu - ze zmianą w zakresie doprecyzowania jego zachowania - oraz przyjęta kwalifikacja prawna nie budzą żadnych wątpliwości. Jeśli chodzi o modyfikację opisu czynu, to Sąd uznał, że oskarżony K. K. złapał pokrzywdzonego R. L. za ubranie, chwycił za szyję, szarpał, trzymał i włożył palec do oka. Tym samym Sąd wyeliminował takie zachowania jak wyciągniecie siłą z samochodu, albowiem do wydostania się z pojazdu doszło także przy udziale opierającego się i broniącego pokrzywdzonego R. L., jak również ściskanie za gardło, albowiem nie stwierdzono na nim żadnych obrażeń. W ocenie Sądu oskarżony K. K. jedynie chwycił R. L. za szyję. Ponadto szarpał go nie tylko za ubranie, jednocześnie trzymając i tym samym uniemożliwiając mu ucieczkę.

Przestępstwo z art. 217 § 1 kk polega na uderzaniu człowieka lub w inny sposób naruszaniu jego nietykalności cielesnej. Będzie nim każde bezprawne dotknięcie innej osoby czy inny krzywdzący kontakt. Wchodzą tu w grę wszelkie kontakty fizyczne, które są obraźliwe, kłopotliwe czy po prostu niepożądane. Naruszenie nietykalności cielesnej nie musi łączyć się z powstaniem obrażeń, jednakże musi mieć ono wymiar fizyczny. Będzie nim zatem kopnięcie, uderzenie czy chwycenie za włosy, jak również oplucie, oblanie płynem czy złapanie za ubranie. Jest to przestępstwo powszechne, albowiem jego sprawą może być każdy i materialne, albowiem musi dojść do powstania skutku w postaci ingerencji w czyjeś ciało. Ponadto można je popełnić jedynie umyślnie w zamiarze bezpośrednim lub ewentualnym. Oznacza to, że sprawca musi tego chcieć lub przynajmniej na to się godzić. Biorąc pod uwagę, że oskarżony K. K. otworzył drzwi samochodu, po czym złapał R. L. za ubranie, szarpał i ciągnął w swoim kierunku, a następnie chwycił za szyję, trzymał, szarpał i włożył palec do oka, z pewnością chciał naruszyć jego nietykalność cielesną. Nie zaistniały tu jakiekolwiek okoliczności wyłączające jego winę.

Wymierzając karę oskarżonemu K. K. kierowano się dyrektywami wymiaru kary wskazanymi w treści art. 53 kk, mając w szczególności na uwadze motywację i sposób zachowania się sprawy, rodzaj i rozmiar ujemnych następstw przestępstwa, stopień społecznej szkodliwości czynu, właściwości i warunki osobiste sprawcy, sposób życia przed popełnieniem przestępstwa i zachowanie się po jego popełnieniu, a zwłaszcza staranie o naprawienie szkody lub zadośćuczynienie w innej formie społecznemu poczuciu sprawiedliwości, dostosowanie dolegliwości kary do stopnia winy, cele zapobiegawcze i wychowawcze, które ma osiągnąć w stosunku do skazanego a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Dyrektywy te dzieli się na okoliczności obciążające i okoliczności łagodzące.

W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na znaczny stopień społecznej szkodliwości. W dzisiejszych czasach coraz częściej dochodzi do nieprawidłowych zachowań w różnego rodzaju relacjach międzyludzkich, w tym wśród uczestników ruchu drogowego. Wielu kierujących pojazdami mechanicznymi nie poprzestaje na użyciu sygnału dźwiękowego lub świetlnego w celu zakomunikowania swojego niezadowolenia lub niewłaściwego postępowania, ale dopuszcza się takich zachowań jak obraźliwe gesty, wulgaryzmy, uszkodzenie mienia czy wręcz przemoc. Częstokroć dochodzi do tego z błahego powodu, takiego jak zbyt wolna jazda, zajmowanie nieodpowiedniego pasa ruchu czy nieprawidłowe zaparkowanie. Tak też było w niniejszej sprawie, albowiem oskarżony K. K. uważał, że A. Z. powinien szybciej wyjechać z parkingu i nie blokować wjazdu. Wskutek tego nie tylko złamał zasady ruchu drogowego, nie ustępując pierwszeństwa pojazdowi wyjeżdżającemu, ale również naruszył zasady współżycia społecznego, mając pretensje do osoby dużo starszej od niego i zasługującej nie tylko na szacunek, ale również wyrozumiałość. Kiedy pasażerowie samochodu, w tym w szczególności pokrzywdzony R. L., zareagowali na jego nieodpowiednie zachowanie, tym samym broniąc A. Z., postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i naruszył jego nietykalność cielesną. W tym miejscu wskazać należy, że oskarżony K. K. nie przebywał w zwykłym miejscu, ale na parkingu przychodni, do której udają się ludzie chorzy, częstokroć w podeszłym wieku. Zresztą sam pojechał tam w celu uzyskania pomocy medycznej. Powinien zatem zachować spokój, zrozumienie i szacunek, a jeśli stwierdził nieprawidłowe zachowanie najpierw A. Z., a potem R. L., to mógł spokojnie podejść i zwrócić im uwagę. On jednak stracił panowanie nad sobą, w niczym nie przypominając osoby mającej problemy ze zdrowiem. Ponadto oskarżony K. K. zachował się tak w miejscu publicznym, którym jest parking przychodni, naruszając nietykalność cielesną R. L. na oczach innych osób. Na jego niekorzyść przemawia również to, że wskutek jego zachowania, polegającego na włożeniu palca do oka, było ono zaczerwienione przez około tydzień. Ponadto R. L. obawiał się, że oskarżony K. K. będzie dążył do kolejnej konfrontacji, co zapowiadał mówiąc, że mu jeszcze pokaże, wychodząc z domu tylko w towarzystwie innych osób. Okolicznością łagodzącą jest natomiast uprzednia niekaralność oskarżonego K. K. (ostatnia karta karna - k.99), która wskazuje, że zaistniałe zdarzenie było jedynie incydentem w jego dotychczasowym życiu. Ponadto jest człowiekiem mającym stałe miejsce zamieszkania, rodzinę i zatrudnienie, prowadząc ustabilizowany tryb życia, będąc cenionym pracownikiem i jedynym żywicielem rodziny (wywiad środowiskowy - k.42). Na jego korzyść wskazuje również, że chciał się pojednać z R. L., przepraszając za używanie wulgaryzmów (protokół posiedzenia pojednawczego - k.28). Za pewne usprawiedliwienie jego postępowania może być uznane również zdenerwowanie związane ze stanem zdrowia, który był powodem udania się do przychodni. Należy też wskazać, że czynnikiem wyzwalającym było to, że pokrzywdzony R. L. zaczął się z niego śmiać, czego nie można uznać za zachowanie zasługujące na pochwałę.

Mając powyższe na uwadze, Sąd doszedł do przekonania, że karą właściwą dla oskarżonego K. K., skazanego na podstawie art. 217 § 1 kk, będzie wymierzona na podstawie tego przepisu kara grzywny w wysokości 50 stawek dziennych po 10 złotych każda. Biorąc pod uwagę, że przestępstwo naruszenia nietykalności cielesnej jest zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności i pozbawienia wolności do roku, a kara grzywny, która jest najłagodniejszą z nich, mogła być orzeczona w wymiarze od 10 do 540 stawek dziennych w wysokości od 10 do 2.000 złotych każda, z pewnością nie można jej uznać za zbyt surową. Tym bardziej, że zatarcie skazania następuje już po upływie roku od jej uiszczenia. W tym miejscu wskazać należy, że w ocenie Sądu odstąpienie od wymierzenia kary, o co wnosił oskarżony K. K. i jego obrońca, byłoby orzeczeniem niewłaściwym, niewspółmiernym do stopnia winy i społecznej szkodliwości. Zdaniem Sądu jedynie wymierzenie kary spowoduje, że będzie to orzeczenie odczuwalne dla oskarżonego K. K., powodując że poniesie on konsekwencje swojego postępowania i zmieni je w przyszłości. Wprawdzie uzyskuje niewielkie dochody, mając na utrzymaniu żonę i dziecko (oświadczenie - k.90, wywiad środowiskowy - 42-42v), jednak zdaniem Sądu będzie w stanie uiścić grzywnę w kwocie 500 złotych. Jeśli nie jednorazowo, to w ratach, o co może się ubiegać.

Jednocześnie Sąd, na podstawie art. 46 § 1 kk, zasądził od oskarżonego na rzecz pokrzywdzonego R. L. kwotę 500 złotych tytułem zadośćuczynienia. Biorąc pod uwagę, że oskarżony K. K. naruszył jego nietykalność cielesną, wskutek której poniósł negatywne konsekwencje, takie jak zaczerwienienie oka, które utrzymywało się przez około tydzień i przez pewien czas nie wychodził z domu, a jeśli to robił, to w towarzystwie innych osób, obawiając się oskarżonego K. K., należało mu je zrekompensować. W tym miejscu wskazać należy, że pokrzywdzony R. L. jest człowiekiem bardzo młodym i bardzo wrażliwym. W przeciwieństwie do oskarżonego K. K., który jest osobą znacznie starszą i doświadczoną, mógł przestraszyć się zaistniałego zdarzenia i mogło mieć ono wpływ na jego psychikę. Tym bardziej, że zachowanie oskarżonego K. K. było zaskakujące i eskalujące, a na koniec zapowiedział, że jeszcze go popamięta, co mogło wskazywać na chęć doprowadzenia do kolejnej konfrontacji. Zważywszy na okoliczności tego zdarzenia, R. L. powinien mieć świadomość, że pozostaje pod ochroną prawna i oskarżony K. K. poniesie uszczerbek finansowy. Nie tylko wobec Skarbu Państwa, uiszczając grzywnę, ale również wobec niego, uiszczając zadośćuczynienie. W ocenie Sądu orzeczonego zadośćuczynienia nie można uznać za wygórowane.

Ponadto Sąd, na podstawie 618 § 1 pkt 11 kpk zasądził od Skarbu Państwa na rzecz adw. A. M. kwotę 826,56 (osiemset dwadzieścia sześć 56/100) złotych tytułem wynagrodzenia za pomoc prawną udzieloną oskarżonemu K. K. z urzędu, w tym podatek od towarów i usług oraz na rzecz adw. K. G. kwotę 826,56 (osiemset dwadzieścia sześć 56/100) złotych tytułem wynagrodzenia za pomoc prawną udzieloną oskarżycielowi prywatnemu R. L. z urzędu, w tym podatek od towarów i usług. Biorąc pod uwagę, że odbyły się cztery terminy rozprawy, kwotę 420 złotych za postępowanie zwyczajne należało powiększyć o kwotę 252 złote za trzy dodatkowe terminy, a uzyskaną w ten sposób kwotę 672 złotych podwyższyć o kwotę 154,56 złotych tytułem podatku od towarów i usług. Powyższe orzeczono na podstawie § 2 w zw. z § 14 ust. 2 pkt 3 w zw. z § 16 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu.

Na koniec Sąd, na podstawie art. 624 § 1 kpk, zwolnił oskarżonego K. K. od kosztów sądowych w całości, którymi obciążył Skarb Państwa. Wprawdzie zapadłe orzeczenie jest dla niego niekorzystne i istniała możliwość obciążenia go tymi należnościami, w tym z tytułu ustanowienia obrońcy z urzędu, którego przyznano na jego żądanie, jednak Sąd doszedł do przekonania, że byłoby to bezcelowe. Tym bardziej, że w pierwszej kolejności powinien uiścić grzywnę i zadośćuczynienie, co z pewnością będzie dla niego odczuwalne.