Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 136/15

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 13 lipca 2015 r.

Sąd Rejonowy w Goleniowie w Wydziale II Karnym w składzie:

Przewodniczący: SSR Agata Gawlicka

Protokolant: Marika Kowalczyk

przy udziale Prokuratora Izabeli Tańskiej

po rozpoznaniu na rozprawie w dniach 29.04, 9.06., 23.06., 9.07.2015 r.

sprawy

A. R., s. A. i M. zd. B., ur. (...) w G., karanego

oskarżonego o to, że:

w dniu 28 grudnia 2014r. przy ul. (...) w G. działając wspólnie i w porozumieniu z nieustalonym sprawcą dokonał napadu rabunkowego na P. G. używając przemocy w ten sposób, że zażądał wydania telefonu komórkowego a gdy pokrzywdzony odmówił uderzył go głową w twarz a następnie uderzał rękoma i kopał po całym ciele narażając na bezpośrednie niebezpieczeństwo naruszenia czynności narządów ciała na czas powyżej 7 dni i powodując obrażenia w postaci krwiaka okularowego oka prawego naruszającego czynności narządu ciała na czas powyżej 7 dni, a następnie zabrał w celu przywłaszczenia telefon komórkowy N. (...) wartości około 1200 zł, który w trakcie szamotaniny wypadł z kieszeni pokrzywdzonego i zbiegł z miejsca zdarzenia, przy czym zarzucanego mu czynu dopuścił się będąc uprzednio skazanym za podobne przestępstwo umyślne i w ciągu pięciu lat od odbycia co najmniej 1 roku kary pozbawienia wolności orzeczonej wyrokiem łącznym Sądu Rejonowego w Świnoujściu II K 81/12 z dnia 14.05.2012 r. za czyny z art. 280 § 1 kk w zw. z art. 283 kk w zb. z art. 275 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk w zw. z art. 64 § 1 kk i art. 178a § 1 kk którą odbywał od 9.01.2011 r. do 9.07.2011r. i od 15.02.2013r. do 17.04.2014r.

tj. o czyn z art. 280 § 1 k.k. w zb. z art. 158 § 1 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 2 k.k.

I.  uznaje oskarżonego za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, tj. czynu z art. 280 § 1 k.k. w zb. z art. 158 § 1 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 2 k.k., przy czym ustala, że oskarżony dopuścił się tego czynu w następujących warunkach powrotu do przestępstwa: będąc uprzednio skazanym za umyślne przestępstwo podobne w warunkach określonych w art. 64 § 1 k.k. wyrokiem Sądu Rejonowego w Kamieniu Pomorskim z dnia 6 grudnia 2010 r., sygn. akt II K 482/10 za czyn z art. 280 § 1 k.k. w zw. z art. 283 k.k. w zb. z art. 275 § 1 k.k. w zb. z art. 276 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. na karę roku pozbawienia wolności, objętą następnie wyrokiem łącznym Sądu Rejonowego w Świnoujściu z dnia 14 maja 2012 r., sygn. akt II K 81/12, którym wymierzono oskarżonemu karę łączną roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności, którą odbywał w okresie od 15 lutego 2013 r. do 17 kwietnia 2014 r. z zaliczeniem okresu od 9 stycznia 2011 r. do 9 lipca 2011 r., a zarzucanego mu czynu dopuścił się w ciągu 5 lat od odbycia tej kary i za ten czyn na podstawie art. 280 § 1 k.k. w zw. z art. 11 § 3 k.k. w zw. z art. 64 § 2 k.k. wymierza mu karę 3 (trzech) lat i 6 (sześciu) miesięcy pozbawienia wolności;

II.  na podstawie art. 63 § 1 k.k. na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności zalicza oskarżonemu okres zatrzymania i tymczasowego aresztowania od dnia 19 stycznia 2015 r.;

III.  na podstawie art. 618 § 1 pkt 11 k.p.k. w zw. z § 14 ust. 2 pkt 3, § 16 i § 2 ust 3 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (Dz. U. z 2013 r., poz. 461 j.t) przyznaje od Skarbu Państwa na rzecz obrońcy oskarżonego z urzędu adw. K. S. kwotę 826,56 zł (ośmiuset dwudziestu sześciu złotych i pięćdziesięciu sześciu groszy), w tym 154,56 zł (sto pięćdziesiąt cztery złote i pięćdziesiąt sześć groszy) podatku VAT tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielone oskarżonemu z urzędu;

III.  na podstawie art. 627 k.p.k. zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe w całości, a na podstawie art. 2 ust 1 pkt 5 ustawy z dnia 23.06.1973 r. o opłatach w sprawach karnych wymierza mu opłatę w kwocie 400 (czterystu) złotych;

Sygn. akt II K 136/15

UZASADNIENIE

W dniu 28 grudnia 2014 r. w godzinach wieczornych P. G. wraz z kolegą A. G. spożywał alkohol w postaci 0,5 l sznapsa jabłkowego. Po wypiciu tego alkoholu P. G. postanowił wrócić do domu.

Tego samego wieczora A. R. spędzał czas ze znajomymi - N. S., D. S., N. M. i S. S.. W pewnym momencie A. R. opuścił znajomych i poszedł do kolegi D. Ś., który mieszka w G. przy ul. (...) M.. W jego mieszkaniu razem spożywali alkohol, a następnie razem wyszli z mieszkania D. Ś..

Dowód: zeznania P. G. – k. 210 v. - k. 211, k. 211 v, k. 16-17, zeznania D. Ś. – k.252 v. – k. 253, zeznania S. S. – k. 212, k. 30 - 31, zeznania N. S. – k. 212 v, k. 38-39,

P. G. szedł w kierunku miejsca zamieszkania ulicą (...) w G.. Tą samą drogą, w pewnej odległości za nim szedł A. R.. W pewnym momencie P. G. zadzwonił do ojca, informując go, że już wraca do domu. Po chwili A. R. podszedł od tyłu do P. G. i uderzył go w tył głowy. Kiedy P. G. odwrócił się do niego, A. R. zażądał wydania telefonu komórkowego. P. G. odmówił wydania telefonu i wówczas A. R. uderzył go głową w twarz. P. G. zaczął się bronić i również uderzał A. R., a wówczas A. R. zaczął okładać go rękoma i nogami po całym ciele, w tym pięściami po twarzy oraz kopnął go dwukrotnie w okolice krocza i lewy bok. W tym czasie do ww. mężczyzn podszedł nieustalony mężczyzna, który uderzył P. G. w tył głowy, a kiedy ten odwrócił się, zadał mu kolejny cios z pięści w twarz. P. G. zaczął bronić się przed atakiem drugiego napastnika, szarpał się z nim. Wówczas A. R. stanął z boku i przyglądał się zdarzeniu. Na skutek szarpaniny P. G. wypadł z kieszeni telefon marki N. (...) o wartości ok. 1200 zł. Widząc to, A. R. chwycił telefon i zaczął uciekać. Zaraz za nim zaczął uciekać drugi z mężczyzn. Pobiegli w tym samym kierunku. Na skutek zdarzenia A. R. nie doznał żadnych obrażeń ciała.

Dowód: zeznania P. G. – k. 210 v. - k. 211, k. 211 v, k. 16-17, k. 35-36, k. 85 - 88, zeznania D. O. – k. 252 v., częściowo wyjaśnienia oskarżonego – k. 179-179 v., k. 46-48, k. 106-107

P. G. poszedł dalej w kierunku domu i zatrzymał nadjeżdżający samochód, którego kierującym był W. G.. Ww. odwiózł P. G. do swojej rodziny w H. i zadzwonił po policję, która z kolei po przybyciu na miejsce zawiadomiła o zdarzeniu babcię P. G.. Po chwili na miejsce przyjechał ojciec P. G. z jego babcią, a P. G. został odwieziony do szpitala.

W tym czasie A. R. zadzwonił do kolegi D. O., który przejechał po niego i odwiózł go do siostry K. G.. Na miejscu A. R. poprosił K. G., aby sprzedała telefon P. G.. Następnego dnia K. G. pojechała do lombardu prowadzonego przez M. M. (3) i sprzedała przedmiotowy telefon za kwotę 200 zł, a pieniądze oddała bratu, który z tej kwoty przekazał jej 20 zł. Telefon ten nabył następnie M. F..

Dowód: zeznania P. G. – k. 210 v. - k. 211, k. 211 v, k. 16-17, k. 35 - 36, k. 85 - 88, zeznania K. G. – k. 261 - 261 v., k. 28-29, zeznania S. G. – k.211 – 211 v., k. 7-9, zeznania M. M. (3) – k. 212, k. 23-24, umowa sprzedaży – k. 25, protokół zatrzymania rzeczy – k. 20 - 22, zeznania M. F. – k. 212 v., k. 26-27, zeznania D. O. – k. 252 v.,

Na skutek ciosów zadawanych przez A. R. i innego nieustalonego mężczyznę P. G. doznał obrażeń ciała pod postacią stłuczenia głowy ze złamaniem kości czaszki w okolicy zatoki czołowej prawej, oczodołu prawego i kości jarzmowej prawnej oraz krwiaka oczodołu prawego, co spowodowało naruszenie czynności narządów ciała jakim jest głowa na okres czasu powyżej dni siedmiu w stopniu średnim.

Obrażenia, których doznał pokrzywdzony nie mogły powstać od uderzenia głową w twarz, gdyż powierzchnia styku głowy z twarzą jest zdecydowanie mniejsza niż powierzchnia pierwszych kości śródręcza (ręką zaciśnięta w pięść).

Dowód: opinia biegłego – k. 64 - 69, opinia uzupełniająca – k. 234 – 242, ustna opinia uzupełniająca – k. 252 - 253

A. R. ma 28 lat, jest kawalerem, ma jedno dziecko w wieku 6 lat. Nie ma wyuczonego zawodu, przed tymczasowym aresztowaniem prowadził działalność gospodarczą w zakresie usług budowlanych, osiągając z tego tytułu dochody rzędu 2500 zł miesięcznie. Nie posiada żadnego majątku, jest zdrowy, nie był leczony psychiatrycznie ani odwykowo. Był natomiast wielokrotnie karany sądownie, głównie za przestępstwa przeciwko mieniu, ale także trzykrotnie za czyn z art. 178 a § 1 k.k. Był on karany min. wyrokiem Sądu Rejonowego w Kamieniu Pomorskim z dnia 6 grudnia 2010 r., sygn. akt II K 482/10 za czyn z art. 280 § 1 k.k. w zw. z art. 283 k.k. w zb. z art. 275 § 1 k.k. w zb. z art. 276 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. na karę roku pozbawienia wolności, objętą następnie wyrokiem łącznym Sądu Rejonowego w Świnoujściu z dnia 14 maja 2012 r., sygn. akt II K 81/12, którym wymierzono oskarżonemu karę łączną roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności, którą odbywał w okresie od 15 lutego 2013 r. do 17 kwietnia 2014 r. z zaliczeniem okresu od 9 stycznia 2011 r. do 9 lipca 2011 r..

Dowód: informacja z K. – k. 70 - 71, wyrok Sądu Rejonowego w Kamieniu Pomorskim z dnia 6.12.2010 r. – k. 90-91, wyrok łączny Sądu Rejonowego w Świnoujściu z dnia 14.05.2012 r. – k. 93, dane oskarżonego – k. 46 – 46v.

Oskarżony przesłuchany po raz pierwszy w toku postępowania przygotowawczego (k. 46- 48) częściowo przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i wyjaśnił, że szedł do domu, był pijany i szedł sam. Niedaleko ronda pod mostem kolejowym na ul. (...) w G. spotkał nieznanego sobie chłopaka, który również był pijany. Nieznajomy twierdził, że wraca z imprezy. Nie rozmawiał przez telefon. Na pytanie oskarżonego dokąd idzie, odparł, że do C.. Szli przez chwilę razem, jednak gdy doszli do krzyżówki nieznajomy zapytał oskarżonego, czy ten ma papierosa. Gdy usłyszał odpowiedź odmowną, wówczas odepchnął oskarżonego zarzucając mu kłamstwo, zaczęli się szarpać, a pokrzywdzony dostał pięścią w nos, ale on także uderzał oskarżonego. Gdy oskarżony odbiegł z miejsca zdarzenia zauważył, że nie ma przy sobie telefonu. Wrócił więc w to samo miejsce, gdzie zauważył leżące na chodniku dwa telefony – swój oraz pokrzywdzonego. A. R. zabrał telefony i poszedł do domu. Spotkał swoją siostrę K. G. i powiedział jej, że ma telefon chłopaka, z którym się szarpał. Siostra stwierdziła, że ów telefon należy sprzedać. Oskarżony dał go siostrze, miało to miejsce zaraz po jego przyjściu do domu, ok. 1 w nocy. K. G. sprzedała telefon w lombardzie w G. za 200zł, z czego 50 zł oddała oskarżonemu. Nie mówił siostrze, że znalazł telefon, ona widziała, że oskarżonemu leci z nosa krew, pytała co mu się stało. Krew leciała oskarżonemu po tym zdarzeniu, nie był z tym u żadnego lekarza. Nie ma żadnych obrażeń.

Przesłuchany po raz drugi w postępowaniu przygotowawczym (k.106-107) oskarżony częściowo przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i podtrzymał uprzednio złożone wyjaśnienia. Wskazał, że był sam i to on został zaczepiony o papierosa.

W postepowaniu przed sadem (k. 179 – 179 v.) oskarżony częściowo przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień. Na pytania odpowiedział, że pokrzywdzony pierwszy zadał cios, uderzył go w nos. Poszło o papierosa, poczęstował go najpierw jednym, później chciał na drogę kolejnego papierosa, ale oskarżony u odmówił. Pokrzywdzony podszedł do niego, złapał go za kurtkę i wtedy dostał w nos.

Sąd jedynie w ograniczonym zakresie przypisał wyjaśnieniom oskarżonego walor wiarygodności. W większości jego wyjaśnienia takiego waloru nie miały i niemożliwe było czynienie na ich podstawie miarodajnych dla sprawy ustaleń faktycznych. W pierwszej kolejności wskazać trzeba, że relacja oskarżonego była nie tylko niespójna i niekonsekwentna, ale także nie korelowała z zeznaniami pokrzywdzonego, które sąd uznał za wiarygodne w całości. Wreszcie wyjaśnienia oskarżonego pozostawały w istotnej mierze sprzeczne z zeznaniami świadka D. Ś., zawnioskowanego przez oskarżonego po to by wesprzeć prezentowaną przez niego wersję zdarzenia.

Oskarżony twierdził w toku całego postępowania, że był sam, że sam wyszedł już z mieszkania D. Ś., jednak wyjaśnienia jego w tym zakresie stoją w sprzeczności z zeznaniami pokrzywdzonego, a pośrednio także wersję oskarżonego podważają zeznania D. Ś.. Pokrzywdzony konsekwentnie od początku postępowania wskazywał, że sprawców było dwóch, że początkowo został zaatakowany przez jednego z nich, a po chwili przyłączył się drugi, który uderzył go w tył głowy. Pokrzywdzony wskazywał, że jest tego pewien, gdyż w chwili gdy poczuł uderzenie w tył głowy, pierwszy sprawca stał przed nim, a nadto pokrzywdzony po prostu widział dwóch sprawców, również z drugim szarpał się oraz widział, jak obaj uciekają już po tym, jak A. R. podniósł z ziemi telefon, który wypadł pokrzywdzonemu z kieszeni. W przeciwieństwie do oskarżonego pokrzywdzony nie miał żadnych powodów by nieprawdziwe zeznawać, że sprawców było dwóch, szczególnie, że nie potrafił podać ich rysopisów, żadnych znaków szczególnych i nie rozpoznał oskarżonego jako sprawcy rozboju na nim nawet pomimo tego, że widział go dokładnie w toku rozprawy, siedzącego w konwoju, na ławie oskarżonych (mógł zatem choćby zasugerować się, a tego nie uczynił, a wręcz na pytanie prokuratora zeznał, że nie rozpoznaje oskarżonego, gdyż było ciemno, a sprawcy mieli nałożone kaptury). Oskarżony natomiast miał powody, by ukrywać działanie wspólnie i porozumieniu z inną osobą. Dla sądu jest bowiem oczywiste (i zostanie to jeszcze dokładniej wyjaśnione w dalszej części uzasadnienia), że oskarżony znał współsprawcę, nie była to osoba przypadkowa, która przechodząc włączyła się do przestępstwa. Skoro zaś go znał, miał powody, by zataić fakt współdziałania (chcąc chronić znajomą osobę) szczególnie, że sam jako sprawca został bardzo szybko wykryty i przyznał się (przynajmniej częściowo) do zarzuconego czynu.

Wskazać również trzeba, że nie przyniosło zamierzonego przez oskarżonego skutku przesłuchanie D. Ś., który zgodnie z wnioskiem oskarżonego miał potwierdzić, że to z nim oskarżony spędził wieczór w mieszkaniu świadka, z którego wyszedł następnie sam. D. Ś. przesłuchany na rozprawie w dniu 23 czerwca 2015 r. spontanicznie jednak zeznał, że z mieszkania wyszedł razem z A. R., zmieniając w ten sposób, prezentowaną w początkowej fazie zeznań wersję (kiedy to twierdził, że A. R. wyszedł z jego mieszkania sam). Co prawda od razu tłumaczył, że w rzeczywistości A. R. wyszedł pierwszy, świadek zaś wychodził za nim, gdyż chciał się wyszykować przed wizytą u dziewczyny, jednak sąd temu zeznaniu nie dał już wiary (z uwagi na chwiejność relacji i wcześniejsze spontanicznie przyznanie, że jednak z mieszkania oskarżony i świadek wyszli razem).

Odnosząc się dalej do wyjaśnień oskarżonego, trzeba zwrócić uwagę także na ich niekonsekwencję oraz wewnętrzną sprzeczność. Mianowicie, w swoich pierwszych wyjaśnieniach składanych w toku postępowania przygotowawczego oskarżony twierdził, że pokrzywdzony zapytał go o papierosa, a kiedy oskarżony powiedział mu, że nie ma papierosa, pokrzywdzony go odepchnął, powiedział, że na pewno ma papierosa, poszarpali się i pokrzywdzony dostał w nos. W toku rozprawy oskarżony wyjaśnił, że poczęstował pokrzywdzonego najpierw jednym papierosem, a kiedy pokrzywdzony chciał drugiego na drogę, odmówił mu i wówczas to pokrzywdzony miał uderzyć oskarżonego w nos. Wersje te różnią się zatem diametralnie. W pierwszych wyjaśnieniach oskarżony w ogóle nie wskazywał, że miał przy sobie papierosa i że poczęstował nim pokrzywdzonego. Co więcej wyjaśnił wyraźnie, że miał powiedzieć pokrzywdzonemu, że nie ma papierosów, co byłoby oczywiście nielogiczne, gdyby uprzednio poczęstował go jednym (jak wyjaśniał przed sądem). Po drugie, w swoich pierwszych wyjaśnieniach nie wspominał nic na temat tego, aby pokrzywdzony uderzył go w nos oraz, że uderzył go pierwszy, wskazywał jedynie, że doszło do szarpaniny i pokrzywdzony także go uderzył, a wcześniej, po odmowie poczęstowania papierosem, miał go odepchnąć. Istotne jest przy tym, że pokrzywdzony nie zaprzeczał stawianiu oporu i wskazywał, że bronił się przed oprawcami, oczywiste jest zatem zdaniem sądu, że wskutek tego oskarżony mógł doznać jakichś urazów, choć nie potwierdził tego D. O., który odwoził go do domu, a co więcej sam oskarżony wskazał jedynie że leciała mu krew z nosa, a żadnych obrażeń ciała nie doznał. Tym niemniej ustalenie, że pokrzywdzony także zadawał oskarżonemu ciosy w obronie własnej nie dekryminalizuje zachowania oskarżonego, to on bowiem zaatakował pokrzywdzonego, który miał prawo odpierać atak wszelkimi dostępnymi metodami.

Należy także zauważyć, że z relacji oskarżonego wynika, że właściwie nie bił pokrzywdzonego, a jedynie uderzył go raz w nos i się poszarpali. To jednak stoi w całkowitej sprzeczności z treścią opinii biegłego, z której wynika min., że złamanie jakiego pokrzywdzony doznał powstało na skutek uderzenia pięścią w okolice oczodołu prawego i nie mogło powstać na skutek uderzenia czołem w nos czy jakąkolwiek inną część ciała. Jednocześnie, pokrzywdzony od razu po zdarzeniu został odwieziony do H. przez W. G., niezwłocznie też wezwano policję, a następnie pokrzywdzony został odwieziony do szpitala, niemożliwie zatem, by stwierdzonych obrażeń mógł doznać w jakichkolwiek innych okolicznościach.

Sąd również odmówił waloru wiarygodności wyjaśnieniom oskarżonego w zakresie, w jakim wskazywał, że odbiegł od pokrzywdzonego po tym jak ten go uderzył, zorientował się, że nie ma telefonu, wrócił na miejsce zdarzenia i tam na ziemi leżały dwa telefony, które zabrał. Wyjaśnienie to stoi w całkowitej sprzeczności z zeznaniami pokrzywdzonego, który wskazał, że sprawca – jak się następnie okazało – oskarżony, uderzył go, żądając wydania telefonu, a kiedy ten odmówił, został przez oskarżonego zaatakowany, a telefon wypadł mu z kieszeni w trakcie szarpaniny z oskarżonym (już po dołączeniu współsprawcy). Nie ma żadnych powodów, by zeznaniom pokrzywdzonego odmawiać wiarygodności, szczególnie, że nie miał on żadnego powodu by twierdzić, że widział jak sprawca podniósł z ziemi telefon, który wypadł mu z kieszeni, skoro nie obciążał sprawstwem żadnej osoby. Pokrzywdzony nie miał żadnych powodów, by twierdzić, że telefon wypadł mu w trakcie szarpaniny i sprawca go zabrał, oskarżony zaś takie powody miał, bowiem przyjęcie za wiarygodną jego wersji zdarzenia znacząco wpływałoby na kwalifikację prawną zarzuconego mu czynu. Nadto należy wskazać, że wyjaśnienia oskarżonego są nielogiczne, nie jest bowiem w ocenie sądu możliwe, by pokrzywdzony, zaatakowany przez nieznane sobie osoby, które następnie uciekły, miał nie zauważyć, że nie ma telefonu i odejść z miejsca zdarzenia. Podkreślenia wymaga, że pokrzywdzony niezwłocznie do zdarzeniu szukał pomocy, zatrzymał pierwszy jadący samochód, nie wiedząc przecież kto nim kieruje i czy uzyska pomoc. Gdyby telefon pokrzywdzonego wpadł mu i nie został od razu zabrany przez oskarżonego, pokrzywdzony z całą pewnością od razu chciałby z tego telefonu skorzystać w celu wezwania pomocy. Wówczas zorientowałby się, że telefonu nie ma i – co naturalne, rozejrzałby się w miejscu zdarzenia czy telefon ten gdzieś nie leży, szczególnie, że jak wynika z jego zeznań odnotował moment wypadnięcia mu tego telefonu z kieszeni. Innymi słowy, z zachowania pokrzywdzonego bezpośrednio po zdarzeniu wynika, że szukał pomocy, a skoro tak, to nie jest możliwe, by telefon leżał na miejscu zdarzenia jak twierdził oskarżony, gdyż wtedy pokrzywdzony znalazłby go od razu i zabrał. Co więcej należy zauważyć, że po tym, jak sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia, pokrzywdzony przez chwilę ich gonił, a następnie jak wynika z jego zeznań zawrócił się i zatrzymał jadący samochód. Gdyby zatem telefon leżał nieopodal miejsca zdarzenia, jak twierdził oskarżony, pokrzywdzony musiałby go zauważyć.

Sąd uznał za wiarygodne zeznania pokrzywdzonego P. G. w całości, były one bowiem spójne, logiczne, co do zasady konsekwentne i harmonizowały z pozostałym zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym. Sąd dostrzegł pewne rozbieżności, jakie w tych zeznaniach zachodziły, a także różnice pomiędzy zeznaniami pokrzywdzonego i jego ojca, jednak kwestie te zostały wyjaśnione w toku postępowania sądowego.

Analizując zeznania pokrzywdzonego (także w kontekście oceny wyjaśnień oskarżonego), należy wskazać po pierwsze, że konsekwentnie od początku postępowania pokrzywdzony wskazywał, że zaatakowało go dwóch sprawców, w pewnym niewielkim odstępie czasu. Oskarżony zaś wywodził, że wziął udział w zdarzeniu sam i na dowód tego, wniósł o przesłuchanie w charakterze świadka D. Ś., z którym spędzał czas jako ostatnim, bezpośrednio przed zdarzeniem i który miał poświadczyć, że oskarżony wyszedł z jego mieszkania sam.

W ocenie sądu nie ma żadnych powodów, by odmówić wiarygodności zeznaniom pokrzywdzonego, konsekwentnie wskazującego na to, że zaatakowało go dwóch napastników (choć nie jednocześnie, a w pewnym niedługim odstępie czasu). Pokrzywdzony nie zna oskarżonego, nie jest z nim skonfliktowany, a co najistotniejsze, nawet go nie rozpoznał, od początku postepowania wskazując, że sprawcy mieli na głowach kaptury i nie byłby w stanie ich rozpoznać. Jak już zaznaczono, nie wskazał na oskarżonego jako sprawcę rozboju na nim nawet na rozprawie, widząc go siedzącego na ławie oskarżonych, co dobitnie dowodzi, że zeznania pokrzywdzonego cechowała szczerość i brak chęci bezpodstawnego obciążania czy to oskarżonego czy kogokolwiek innego. W tym kontekście trudno sobie wyobrazić powód, dla którego pokrzywdzony miałby twierdzić, że sprawców było dwóch, gdyby rzeczywiście sprawca był tylko jeden. Pokrzywdzony nie miał żadnego powodu ani interesu, by zeznawać na ten temat nieprawdziwe, przede wszystkim dlatego, że żadnego ze sprawców nie rozpoznał, nie mogła zatem powodować nim chęć obciążenia którekolwiek z nich. Oskarżony natomiast miał, przynajmniej hipotetycznie powody, by twierdzić, że działał sam. Zwraca przy tym uwagę, że D. Ś., który według intencji oskarżonego miał potwierdzić, że oskarżony wyszedł z jego domu sam, ostatecznie na rozprawie zeznał, że wyszli z domu razem, co podważa wiarygodność wyjaśnień oskarżonego, który twierdził, że wyszedł z mieszkania D. Ś. sam.

Za wiarygodnością zeznań pokrzywdzonego w zakresie relacji na temat ilości napastników przemawia również i to, że zeznania te korespondują z zeznaniami S. G.. Świadek ten, przesłuchany po raz pierwszy w postępowaniu przygotowawczym wskazał, że syn początkowo miał mu powiedzieć, że nieznany mężczyzna uderzył do w głowę i krzycząc, zażądał od niego wydania telefonu komórkowego, a kiedy pokrzywdzony odmówił, otrzymał kolejne ciosy. W szpitalu syn powiedział mu, że sprawców było dwóch, przy czym ten drugi mężczyzna nie bił go. Zatem P. G. bezpośrednio po zdarzeniu powiedział ojcu, że sprawców było dwóch. Co prawda o drugim sprawcy wspominał dopiero po przyjeździe do szpitala, należy jednak zauważyć, że sytuacja ta była z pewnością dla pokrzywdzonego stresująca, stał się ofiarą przestępstwa, został pobity i okradziony, siedział w radiowozie policyjnym i oczekiwał na karetkę pogotowia. Z całą pewnością nie było wówczas dla niego (ani i dla jego ojca) najważniejsze dokładne zrelacjonowanie przebiegu zdarzania ze wszystkimi istotnymi szczegółami. Istotne jest również, że w toku konfrontacji z S. G. pokrzywdzony wskazał, że po opuszczeniu szpitala nie rozmawiał już z ojcem na temat tego zdarzenia i jego tata mógł po prostu pewne okoliczności pomylić lub o nich zapomnieć. Pokrzywdzony podtrzymał jednak, że sprawców było dwóch, a ich udział w zdarzeniu był taki jak to pokrzywdzony opisał na rozprawie - a więc taki, że drugi sprawca także bił pokrzywdzonego. Ubocznie wreszcie należy wskazać, że informacji na temat tego, że było dwóch sprawców, pokrzywdzony udzielił także interweniującym na miejscu policjantom, co wynika z treści notatki na k. 1. Skoro zaś takich informacji udzielił ww. osobom, w tym ojcu, bezpośrednio po zdarzeniu jeszcze pod wpływem emocji, a następnie podobnie opisał przebieg zdarzenia w składnych zeznaniach, to tym bardziej należy uznać, że prawdziwie relacjonował jego przebieg.

W konkluzji sąd uznał, że oskarżony nie działał sam, lecz z inną osobą, której personaliów nie udało się ustalić, wskazywały bowiem na to niezbicie zeznania pokrzywdzonego, wsparte zeznaniami S. G. i niewiarygodność wyjaśnień oskarżonego.

Odnosząc się dalej do zeznań pokrzywdzonego i zestawiając je z pozostałym materiałem dowodowym (szczególnie konfrontując je z wyjaśnieniami oskarżonego) należy zauważyć, że pokrzywdzony konsekwentnie wskazywał, że pierwszy cios otrzymał w tył głowy, a kiedy odwrócił się, sprawca (oskarżony) zażądał wydania telefonu komórkowego. Kiedy pokrzywdzony odmówił oskarżony uderzył go głową w twarz. W pierwszych zeznaniach pokrzywdzony wskazał, że po tym uderzeniu sprawca zaczął go bić rękoma i nogami po całym ciele oraz uderzył go nogą dwukrotnie w okolice krocza i bok (k. 16-17). W drugich zeznaniach, składanych przed prokuratorem również wskazał, że pierwszy cios otrzymał w tył głowy, a kiedy odwrócił się sprawca zażądał wydania telefonu. Pokrzywdzony odmówił, a wtedy oskarżony uderzył go głową w twarz. Pokrzywdzony zaczął się bronić, a wtedy sprawca podbiegł do niego, kopnął go w jądra i zaczęli uderzać się nawzajem, przy czym oskarżony uderzał pokrzywdzonego pięściami po twarzy i kopnął go kolanem w lewy bok. W drugich zeznaniach pokrzywdzony zatem wskazał dokładniej w jaki sposób był bity przez oskarżonego (że również pięściami po twarzy, o czym pokrzywdzony nie wspominał w pierwszych zeznaniach). W ocenie sądu jednak te drugie zeznania należy uznać za bardziej miarodajne dla sprawy, były one bowiem złożone w pewnym odstępie czasu od zdarzenia (niewiele ponad miesiąc po zdarzeniu), a pokrzywdzony złożył je już bez emocji, które z pewnością towarzyszyły mu kiedy składał zeznania na policji dzień do zdarzeniu. Nadto, o tym, że był bity pięściami po twarzy świadczy opinia biegłego sądowego, który stanowczo stwierdził, że złamanie jakiego doznał pokrzywdzony nie mogło powstać na skutek uderzenia głową w okolice oka czy nosa, a jedynie na skutek uderzania pięścią w okolice oka. Dowodzi to, że pokrzywdzony był bity przez oskarżonego pięściami po twarzy, tak jak to wskazywał w drugich zeznaniach oraz dowodzi niewiarygodności relacji oskarżonego, który starał się umniejszyć swój udział w zdarzeniu, wskazując, że de facto uderzył pokrzywdzonego tylko raz, a poza tym jedynie się szarpali.

Należy także zwrócić uwagę, że w drugich zeznaniach pokrzywdzony przyznał, że także uderzał oskarżonego, podczas gdy w toku pierwszych zeznań wskazał jedynie ogólnie, że nie dawał się oskarżonemu i odpierał atak. Pokrzywdzony miał oczywiście prawo bronić się wszelkimi dostępnymi sposobami, a tym również poprzez oddawanie ciosów oskarżonemu, co nie deprecjonuje jego zeznań, ani nie umniejsza winy oskarżonego. Okoliczność ta pozwala także wyjaśnić, skąd obrażenia na twarzy oskarżonego, a ściślej, dlaczego leciał mu krew z nosa (gdyż oskarżony żadnych obrażeń, jak sam wskazywał w pierwszych wyjaśnieniach nie doznał). W ocenie sądu jest oczywiste, że skoro pokrzywdzony bronił się przed atakiem i zdawał ciosy oskarżonemu, oskarżony mógł na ich skutek także doznać jakichś obrażeń, szczególnie zasinień czy rozcięć naskórka. Nie dowodzi to jednak, wbrew prezentowanej linii obrony, że to pokrzywdzony go pierwszy uderzył (czy raczej odepchnął, bo tak właśnie wskazał oskarżony w swoich pierwszych wyjaśnieniach; skoro zaś pokrzywdzony go jedynie odepchnął, to obrażenia jakie oskarżony miał na twarzy – o ile w ogóle je miał – nie mogły powstać od odepchnięcia). Nawet z pierwszych wyjaśnień oskarżonego wynika, że po owym odepchnięciu uderzył pokrzywdzonego w nos i dopiero po tym pokrzywdzony również jemu zdawał uderzania. Zatem sam oskarżony przedstawił także wersję zdarzania w swoich pierwszych wyjaśnieniach, z której wynika, że uderzania, jakie otrzymał od pokrzywdzonego, były wynikiem obrony, gdyż to on pierwszy pokrzywdzonego uderzył. Niezależnie od tego, trzeba uwypuklić, że sąd nie dał wiary oskarżonemu, jakoby pokrzywdzony miał go odepchnąć z tego powodu, że oskarżony nie chciał mu dać papierosa, gdyż relacja ta stoi w sprzeczności z wersją zdarzania prezentowaną przez pokrzywdzonego. Nadto zwraca uwagę, że okoliczność, iż pokrzywdzony przyznał, że również bił oskarżonego (określając to nawet na rozprawie potocznie słowem „bójka”), dodatkowo przemawia na rzecz tezy o wiarygodności zeznań pokrzywdzonego. Nie starał się od bowiem umniejszyć swojego udziału w zdarzeniu i przedstawić jako biernej ofiary, lecz zeznał, że również oddawał ciosy, bronił się i nawet przez chwilę gonił sprawców.

Wracając do kwestii rodzaju i ilości ciosów zadawanych przez poszczególnych sprawców w czasie zdarzenia to wskazać jeszcze należy, że przed sądem pokrzywdzony zeznawał już znacznie mniej szczegółowo niż w postępowaniu przygotowawczym, jednak mimo to nadal wskazywał, że najpierw otrzymał cios w tył głowy, następnie oskarżony zażądał od niego wydania telefonu, a gdy odmówił oskarżony uderzył go głową w nos. Przy tym na rozprawie pokrzywdzony wskazał, że drugi sprawca uderzył go dwa razy z pięści, najpierw w tył głowy, a następnie w twarz, przy czym jako to wskazał pokrzywdzony „chyba w lewy policzek”. Ostatecznie analizując zeznania pokzwrdyzoengo, sąd doszedł od wniosku, że nie jest możliwie ustalenie, który ze sprawców pobicia go zadał cios powodujący złamanie. Pokrzywdzony nie był bowiem pewien czy drugi sprawca uderzył go pięścią faktycznie w lewy policzek, natomiast co do oskarżonego, tylko w jednych zeznaniach wskazał, że oskarżony bił go pięściami po twarzy. Ustalając tę kwestię sąd oparł się na tych zeznaniach pokrzywdzonego, bowiem korespondowały one z treścią opinii biegłego, z której wynikało, że złamanie nastąpiło skutek uderzania pięścią w okolice oczodołu prawnego, a jak wcześniej wskazano obrażenia te nie mogły powstać inaczej niż na skutek ciosów zadawanych przez sprawców. Nie było jednak możliwe ustalenie, który ze sprawców zadał cios powodujący złamanie, a niewątpliwie każdy z nich uderzył pokzwrdyzoengo pięścią w twarz.

Sąd dał wiarę zeznaniom świadka S. G., jednak siłą rzeczy zeznania te miały znaczenie drugorzędne i pełniły rolę uzupełniającą i weryfikującą w stosunku do zeznań pokrzywdzonego. S. G. nie był świadkiem zdarzenia i jedynie z relacji syna znał jego przebieg. W pierwszych zeznaniach przedstawił ów przebieg nieco odmiennie niż P. G., przy czym najistotniejsze różnice dotyczyły początkowego wskazania przez pokrzywdzonego ojcu, że sprawca był tylko jeden, po drugie wskazania, że pierwszy sprawca czyli oskarżony miał wyskoczyć z krzaków i po trzecie, że drugi sprawca pokrzywdzonego nie bił. Różnice pomiędzy tymi zeznaniami zostały wyjaśnione w toku konfrontacji, podczas której po odczytaniu odpowiednich fragmentów zeznań P. G. wskazał, że ojciec jego mógł niedokładnie zapamiętać przedstawiony mu przebieg zdarzenia, jednak zaznaczył, że sprawców było dwóch, ich udział w zdarzeniu był taki jak opisany przez pokrzywdzonego na rozprawie i wreszcie, że mógł ojcu powiedzieć, że pierwszy sprawca wyskoczył z krzaków, jednak nie tyle to widział, ile się tego domyśla, gdyż wcześniej tego sprawcy nie widział.

Za wiarygodne uznano pierwsze zeznania K. G. złożone w postepowaniu przygotowawczym, a odmówiono wiary jej zeznaniom złożonym na rozprawie, w zakresie, w jakim pozostawały one w sprzeczności z pierwszą, prezentowaną przez nią wersją zdarzenia. Jedynie pierwsze zeznania świadka cechowała logika i spójność, a także harmonizowały one z pozostałym wiarygodnym materiałem dowodowym. Przymiotów takich nie miały już drugie zeznania świadka, w których wskazała, że oskarżony miał jej powiedzieć, że został zaatakowany przez pokrzywdzonego i przyszedł do niej cały zakrwawiony, że jedynie dał jej telefon i nie kazał jej nic z nim robić, a świadek kilka dni z niego korzystała i sprzedała go dopiero po świętach, bo nie miała na jedzenie.

Po pierwsze należy wskazać, że wersja o tym, iż to oskarżony został zaatakowany przez pokrzywdzonego (i jak należy wnosić z systematyki zeznań świadka) – na skutek tego oskarżony doznał takich obrażeń, że miał zakrwawioną całą koszulkę nie przystaje do relacji samego oskarżonego, który w pierwszych wyjaśnieniach wskazał co prawda, że leciała mu krew z nosa, nic jednak nie wspominał o zakrwawieniu całej koszulki, ani nawet o tym, aby te – jak to wynikało z relacji świadka K. G. – poważne obrażenia twarzy powstały po ataku pokrzywdzonego, po drugie zaś nie przystaje do relacji D. O., który wskazał, że żadnych obrażeń ciała u pokrzywdzonego nie widział. Wydaje się zaś oczywiste, że gdyby oskarżony miał mieć tak poważne obrażenia, że skutkowały zakrwawieniem całej odzieży (którą zostawił u siostry i wedle jej relacji miał wracać do domu w samych majtkach), to świadek zauważyłby to. Nie przekonuje sądu twierdzenie świadka K. G., że D. O. miał jej powiedzieć, że jest przez nich ciągany do sądu i – zamieniając tu dosłowne słowa świadka K. G. (k. 261 v.) na ich odpowiednik, nie ma zamiaru się tym przejmować. Wciąż bowiem pozostaje niezrozumiałe, dlaczego świadek miałby nie zeznać, że widział obrażenia u oskarżonego gdyby rzeczywiście oskarżony je miał. Co więcej, zwraca uwagę, że K. G. skądś znała treść zeznań D. O., kiedy zeznawała na rozprawie w dniu 9 lipca 2015 r., odniosła się bowiem do ich treści zeznając, że dziwi ją, że chłopak, który odwoził jej brata do domu samochodem nie zauważył, że brat jest zakrwawiony. D. O. nie był przesłuchiwany w postępowaniu przygotowawczym, a twierdzenie swoje świadek K. G. musiała oprzeć na posiadanej wiedzy o treści zeznań świadka D. O. złożonych na poprzedniej rozprawie, z żadnego innego źródła, nie mogła wiedzieć, że D. O. powiedział, że nie widział u oskarżonego żadnych obrażeń. Okoliczność ta nakazuje również ze znaczącą dozą ostrożności ocenić drugie zeznania K. G., która najwyraźniej do składnia tych zeznań w jakiś szczególny sposób przygotowała się i która starała się w ten sposób pomóc bratu.

Dalej należy wskazać, że zdarzenie miało miejsce 28 grudnia 2014 r. w godzinach wieczornych, zaś umowa sprzedaży telefonu do komisu została podpisana w dniu 29 grudnia 2014 r. Dowodzi to, że K. G. zeznawała niewiarygodnie przed sądem twierdząc, że kilka dni korzystała z telefonu i że sprzedała go kiedy zabrakło jej pieniędzy na jedzenie. Co więcej, okoliczność, że telefon został sprzedany bezpośrednio na drugi dzień uwiarygadnia pierwszą wersję zdarzenia, a mianowicie, że A. R. dał świadkowi telefon i prosił o pomoc w jego sprzedaży, a świadek na drugi dzień pojechała do komisu i sprzedała telefon. Okoliczność sprzedania telefonu na drugi dzień wskazuje właśnie, że taką prośbę oskarżony jednak sformułował pod adresem siostry, z pewnością dlatego, by nie znajdować się w posiadaniu telefonu, o którym wiedział, że pochodzi z przestępstwa, a także by po prostu zarobić na tym pieniądze.

Sąd uznał za wiarygodne zeznania świadka D. O., które okazały się przydatne do ustalenia, że oskarżony zadzwonił po świadka, aby zawiózł go do domu po zdarzeniu i że oskarżony nie miał żadnych obrażeń. Trzeba wskazać, że świadek jest kolegą oskarżonego, bywali u siebie w domach, oskarżony nawet pomagał świadkowi w remoncie, zatem świadek niemiałby powodów, by zeznawać nieprawdziwie. Mimo to wskazał, że nie widział u oskarżonego żadnych obrażeń.

Podkreślić w tym miejscu należy, że zeznania D. O. oczywiście nie dowodzą, że oskarżony działał sam. Wskazać trzeba, że z zeznań świadka wynika, że zawiózł oskarżonego do siostry, a więc tylko oskarżonego, bez żadnej innej osoby, to jednak nie dowodzi, że oskarżony działał sam. Świadek nie był na miejscu zdarzenia, nie widział go, a z jego relacji wynika, że oskarżony nic mu na temat zdarzania nie mówił. Od chwili zdarzenia do przyjazdu świadka upłynął pewien czas, a oskarżony w tym czasie mógł już po porostu rozejść się ze współsprawcą, choćby o po to, żeby nie zwracali na siebie uwagi, z pewnością przewidując, że pokrzywdzony zawiadomi policję, a policja dokona penetracji terenu za sprawcami.

Zeznania świadka D. Ś. były w części wiarygodne. Na ich podstawie możliwe stało się ustalenie, ze oskarżony spędzał czas ze świadkiem bezpośrednio przed zdarzeniem w jego mieszkaniu, razem spożywali alkohol i razem z tego mieszkania wyszli. Świadek co prawda początkowo twierdził, że oskarżony sam do niego przyszedł i sam od niego wyszedł, jednak dopytywany przez prokuratora wskazał, że jak oskarżony od niego wyszedł to świadek też wyszedł (a co więcej, już na początku zeznań, przedstawiając jedynie ogólnie co robił razem z oskarżonym, wskazał, że każdy z nich rozszedł się w swoją stronę, z czego należy wnosić, że byli razem po opuszczeniu mieszkania D. Ś., tylko bowiem w taki wypadku mogli „rozejść się”). W dalszej części zeznań świadek starał się co prawda udowadniać, że nie wyszedł z oskarżonym, lecz chwilę później gdyż musiał się przyszykować do dziewczyny, ale sąd temu tłumaczeniu nie dał wiary. Przedstawiając taką wersję świadek chciał jedynie nieudolnie wycofać się z oświadczenia, z którego wynikało, że opuścił mieszkanie razem z A. R..

Sąd uznał za wiarygodne zeznania świadków S. S. i N. S., albowiem były one spójne i konsekwentne, a nadto korespondowały ze sobą i częściowo z wyjaśnianiami oskarżonego. Trzeba jednak podkreślić, że okazały się one przydatne do czynienia ustaleń faktycznych jedynie w ograniczonym zakresie, osoby te bowiem nie były świadkami zdarzania i nie miały dokładniejszej wiedzy na jego temat z innych źródeł. W oparciu o te zeznania można zatem było jedynie ustalić z kim spędzał czas A. R. przed zdarzaniem oraz że opuścił te osoby, gdyż udał się do kolegi (D. Ś.).

Za wiarygodne uznano zeznania M. M. (3), który wskazał na okoliczności zakupienia telefonu, który sprzedała K. G.. Zeznania te były przydatne do czynienia istotnych dla sprawy ustaleń faktycznych jedynie w ograniczonym zakresie, nie najistotniejszym dla obrony oskarżonego.

Sąd uznał za wiarygodne zgromadzone w sprawie dowody z dokumentów, albowiem zostały one sporządzone w przepisanej formie przez uprawnione do tego osoby, a żadna ze stron nie kwestionowała ich prawdziwości ani zawartych w nich treści.

Za wiarygodną uznano opinię biegłego lekarza w zakresie rodzaju obrażeń i mechanizmu ich powstania, wraz z opiniami uzupełniającymi. W toku ostatniej rozprawy biegły dokładnie i przekonująco wyjaśnił mechanizm powstania obrażeń u pokrzywdzonego, w szczególności logicznie przedstawił przyczyny, dla których złamanie to nie mogło powstać na skutek uderzenia pokrzywdzonego głową w jakąkolwiek część twarzy. Z opinii biegłego wynika, że złamanie to mogło powstać tylko od uderzenia pięścią w okolice oczodołu prawego.

Opinia nie budziła żadnych wątpliwości, została sporządzona rzetelnie przez osobę posiadającą odpowiednią wiedzę i w oparciu o dokumentację medyczną oraz analizę akt sprawy. Każda ze stron miała możliwość zadania biegłemu pytań, co w konsekwencji doprowadziło do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości, jakie na zrodziły się na tle lektury pierwszej opinii pisemnej. Wskazać także trzeba, że z opinii nie wynika, że to nie oskarżony zadał cios powodujący złamanie, gdyż był od pokrzywdzonego dużo niższy (oskarżony twierdził, że o trzy głowy). Sad nie zaobserwował na sali rozpraw aż tak istotnej różnicy wzrostu między oskarżonym a pokrzywdzonym. Oskarżony także jest mężczyzną wysokim, ma 186 cm. Wzrostu, zaś pokrzywdzony w swoich zeznaniach ocenił oskarżonego jako osobę tylko trochę od niego niższą. Niezależnie od tego trzeba wskazać i podkreślić, że nie ma żadnych wątpliwości, o czym była już mowa, że obrażenia ciała doznane przez pokrzywdzonego powstały na skutek ciosów zdawanych przez sprawców i nie mogły powstać w innych okolicznościach. Sprawcy zaś działali wspólnie i w porozumieniu, zatem kwestia tego, który z nich zdał cios powodujący złamanie (w sytuacji gdy nie przypisuje się żadnemu z nich wywołania skutku), nie ma de facto dla odpowiedzialności za czyn z art. 158 § 1 k.k., żadnego znaczenia.

Bazując na tak ocenionym materiale dowodowym sąd doszedł do przekonania, że oskarżony stosując wobec pokrzywdzonego przemoc w celu zabrania mu telefonu komórkowego, a następnie biorąc udział w pobiciu pokrzywdzonego wspólnie i w porozumieniu z innym nieustalonym sprawcą, oraz ostatecznie zabierając mu telefon, który na skutek zachowania napastników wypadł pokrzywdzonemu z kieszeni, dopuścił się czynu z art. 280 § 1 k.k. w zb. z art. 158 § 1 k.k.

Oskarżony podejmując opisanie wyżej zachowania popełnił jedno przestępstwo pozostające w zbiegu kumulatywnym (art. 11 § 2 k.k.). Za przyjęciem powyższej konstrukcji przemawia zwartość czasowa i sytuacyjna poszczególnych zachowań wypełniających znamiona czynu zabronionego, które stanowiły jeden zwarty zespół ruchów (zachowań) oraz tożsamość motywacji oskarżonego.

Oskarżony przypisanego mu czynu dopuścił się w warunkach multirecydywy będąc uprzednio skazanym za umyślne przestępstwo podobne w warunkach określonych w art. 64 § 1 k.k. wyrokiem Sądu Rejonowego w Kamieniu Pomorskim z dnia 6 grudnia 2010 r., sygn. akt II K 482/10 za czyn z art. 280 § 1 k.k. w zw. z art. 283 k.k. w zb. z art. 275 § 1 k.k. w zb. z art. 276 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. na karę roku pozbawienia wolności, objętą następnie wyrokiem łącznym Sądu Rejonowego w Świnoujściu z dnia 14 maja 2012 r., sygn. akt II K 81/12, którym wymierzono oskarżonemu karę łączną roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności, którą odbywał w okresie od 15 lutego 2013 r. do 17 kwietnia 2014 r. z zaliczeniem okresu od 9 stycznia 2011 r. do 9 lipca 2011 r., a zarzucanego mu czynu dopuścił się w ciągu 5 lat od odbycia tej kary.

Sąd doszedł do przekonania, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy daje podstawę do przyjęcia, że oskarżony działał wspólnie i w porozumieniu z inną nieustaloną osobą.

W pierwszej kolejności wskazać należy, że nie ma w sprawie żadnych wątpliwości co do tego, że sprawców było dwóch, wynika to bowiem z wiarygodnych zeznań pokrzywdzonego (o czym była już mowa przy ocenie dowodów). Kwestią wymagającą rozstrzygnięcia pozostawało natomiast, czy osoby te rzeczywiście działały wspólnie i w porozumieniu. W ocenie sądu okoliczności sprawy, a także zeznania pokrzywdzonego i wyjaśnienia samego oskarżonego pozwalają uznać, że sprawcy działali wspólnie i w porozumieniu.

W judykaturze przyjmuje się, że ustawodawca w art. 18 § 1 k.k. nie wprowadził żadnych dodatkowych warunków dotyczących porozumienia. Może ono dojść do skutku w każdej formie, nawet w sposób dorozumiany, ważny jest zamiar współdziałania z drugą osobą w wykonaniu czynu zabronionego. Współdziałający muszą mieć świadomość wspólnego wykonywania czynu zabronionego (wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 11.10.2000 r., sygn. akt II AKa 120/00, Prok.i Pr.-wkł. 2001/5/26). Przy tym porozumienie może poprzedzać popełnienie czynu zabronionego, ale także może występować już w trakcie realizacji znamion typu, gdy do realizującego znamiona typu czynu zabronionego sprawcy dołącza inna osoba.

Przyjmuje się ponadto trafnie, że porozumienie jest łącznikiem, spoiwem, który determinuje, iż każdy współdziałający odpowiada również za to, co zrobili inni współsprawcy, a więc za całość bezprawnego działania. Tylko w jednym przypadku nie można mówić o porozumieniu, a zatem o współsprawstwie, wówczas gdy w toku wykonywania przestępstwa sprawca nie zauważył wspierającego jego czynności innego sprawcy lub w toku przestępstwa współsprawca odrzuca wspierającego czynności innego sprawcę, jest mu obojętny lub zupełnie niepotrzebny (wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 19.09.2013 r., sygn. akt II AKa 168/13, Lex nr 1386170). Wreszcie, co także istotne, współsprawstwo umożliwia przypisanie jednemu współsprawcy tego, co uczynił jego wspólnik w wykonaniu łączącego ich porozumienia, które może nastąpić chociażby w sposób dorozumiany najpóźniej w momencie realizacji działań sprawczych. Wówczas każdy ze współsprawców odpowiada, jak gdyby sam wykonał czyn zabroniony w całości, niezależnie od odpowiedzialności pozostałych współsprawców.

Odnosząc powyższe rozważania do realiów niniejszej sprawy należy wskazać, że na istnienie porozumienia między oskarżonym a drugim sprawcą wskazuje zachowanie tych osób. M. początkowo to oskarżony zaatakował pokrzywdzonego uderzając go i żądając wydania telefonu. Drugi sprawca pojawił się po chwili i od razu przyłączył się do oskarżonego uderzając pokrzywdzonego i powodując, że zaangażował się on w obronę przed nim. Z akt sprawy wynika co prawda, że oskarżony wówczas odsunął się i przyglądał szarpiącym mężczyznom, jednak w ocenie sądu nie oznacza to, że to, że sprawcy nie działali razem. Należy bowiem zauważyć, że oskarżony widząc drugiego sprawcę wcale nie okazał mu, że jest on mu niepotrzebny, nie odrzucił w żaden sposób jego pomocy, przeciwnie wręcz, wykorzystał skutki jego zachowania w ten sposób, że kiedy pokrzywdzonemu wypadł telefon, chwycił go i zaczął uciekać, a zaraz za nim zaczął uciekać drugi sprawca. Jest to kolejna okoliczność, która wskazuje niezbicie, że oskarżony działał wspólnie i w porozumieniu z drugim napastnikiem. Nie tylko bowiem nie oddalił się z miejsca zdarzenia, kiedy ów drugi napastnik zaatakował pokrzywdzonego, ale zabrał telefon, który wypadł pokrzywdzonemu na skutek szarpaniny z drugim sprawcą i razem zaczęli uciekać w jednym kierunku.

Wreszcie uwypuklić trzeba, że na rzecz tezy o działaniu oskarżonego wspólnie i w porozumieniu z innym mężczyzną przemawia paradoksalnie okoliczność kwestionowania przez oskarżonego istnienia tego drugiego sprawcy. Pokrzywdzony stanowczo i konsekwentnie wskazywał, że sprawców było dwóch, a jak wcześniej wskazano, nie miał żadnych powodów, by zeznawać nieprawdziwie w tym zakresie. Skoro więc oskarżony usilnie zatajał fakt, że znajdował się na miejscu z inną osobą, sąd uznał, że miał ku temu wyraźne powody, wynikające z pewnością z tego, że zwyczajnie tę osobę (drugiego sprawcę) znał i chciał chronić, skoro sam został niezwłocznie wykryty i stało się dla niego oczywiste, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

Nie sprzeciwia się przyjęciu działania oskarżonego wspólnie i w porozumieniu z nieustaloną osobą okoliczność, że w chwili gdy oskarżony zaatakował P. G., pokrzywdzony nie widział drugiego sprawcy. Wskazać trzeba, że pokrzywdzony nie widział drugiego sprawcy nawet w chwili gdy został przez niego zaatakowany, sprawca ten bowiem uderzył pokrzywdzonego w tył głowy i dopiero wówczas pokrzywdzony się odwrócił i zobaczył tego mężczyznę. Nie sprzeciwia się również przyjęciu współsprawstwa okoliczność, że pokrzywdzony podał, że pomiędzy atakiem przez pierwszego sprawcę a przyłączeniem się drugiego upłynęło kilka minut, gdyż zdaniem sądu pokrzywdzony nie mógł należycie ocenić tego odstępu czasu, a okoliczności sprawy, w szczególności takie jak kolejność i intensywność czynności jakie podjął oskarżony względem pokrzywdzonego wynika, że drugi sprawca z całą pewnością nadszedł szybciej niż w ciągu kilku minut od chwili zaatakowania pokrzywdzonego przez A. R.. Wskazuje na to w szczególności opisywana przez pokrzywdzonego ilość ciosów, jakie A. R. zadał mu zanim pokrzywdzony został uderzony przez drugiego sprawcę. Zadanie takiej ilości ciosów nie wymagało kilku minut, zwłaszcza, że z relacji pokrzywdzonego wynika też, że zdarzenie to miało charakter dynamiczny. W ocenie sądu, czas jaki upłynął od momentu zaatakowania pokrzywdzonego przez oskarżonego do chwili pojawienia się drugiego sprawcy mógł wynieść co najwyżej minutę.

Nie bez znaczenia pozostaje wreszcie słuszne spostrzeżenie pokrzywdzonego, że mało realne jest, by obca osoba pomogła oskarżonemu w biciu pokrzywdzonego, szczególnie, że nie odniosłaby z tego żadnej korzyści (telefon zabrał przecież oskarżony). Wszystkie te okoliczności przemawiały za tym, że oskarżony działał wspólnie i w porozumieniu z inną nieustaloną osobą.

Odnosząc się do znamienia czynu zabronionego z art. 280 § 1 k.k. w postaci dokonania kradzieży, wskazać trzeba, że pokrzywdzony utracił telefon na skutek działania sprawców, okoliczność zaś, że nie wyjęli go spod władztwa pokrzywdzonego bezpośrednio ani nie doprowadzili do wydania telefonu przez pokrzywdzonego nie wpływa na kwalifikację prawną. Nie zmienia bowiem faktu, że ukradli telefon stosując przemoc wobec pokrzywdzonego, a przemoc ta, jak wynika z zeznań pokrzywdzonego, nakierowana była właśnie na zabór telefonu. Telefon wypadł pokrzywdzonemu z kieszeni dlatego, że szarpał się z drugim sprawcą, broniąc się przed atakiem. Widząc to A. R. natychmiast podniósł telefon z ziemi i zaczął uciekać. Dokonał zatem zaboru tej rzeczy w celu przywłaszczenia, bowiem widział i miał świadomość, że pokrzywdzony nie utracił władztwa nad telefonem przypadkowo, nie zgubił go ani nie porzucił. Nie można więc w tym przypadku mówić o przywłaszczeniu rzeczy. Oskarżony nie wszedł w posiadanie telefonu legalnie, lecz na skutek stosowania wobec pokrzywdzonego przemocy przez osobę działającą wspólnie i porozumieniu z oskarżonym w celu dokonania rozboju.

Nie było podstaw do przypisania oskarżonemu skutku w postaci spowodowania u pokrzywdzonego obrażeń ciała w rozumieniu art. 157 § 1 k.k.. Wskazać należy, że biegły stanowczo uznał, że złamanie mogło powstać tylko od uderzenia pięścią w prawą stronę twarzy (oka), zaś pokrzywdzony nie był w stanie z stuprocentową pewnością stwierdzić na tego, na skutek którego z ciosów doznał złamania, ani nawet tego, czy drugi ze sprawców, który miał go uderzyć tylko dwa razy, uderzył go pięścią w lewą stronę twarzy. Wskazał on mianowicie, że ów drugi sprawca uderzył go dwa razy pięścią, z czego raz w tył głowy, a drugi raz w twarz „chyba z lewej strony”. Zdaniem sądu poczynienie na tej podstawie jednoznacznego ustalenia, że drugi ze sprawców uderzył pokrzywdzonego w lewą stronę twarzy nie było możliwe. Nie mogło być tutaj żadnych wątpliwości, gdyż miało to kardynale znaczenie dla kwalifikacji prawnej czynu zarzuconego oskarżonemu. Gdyby bowiem dało się jednoznacznie i niewątpliwie ustalić, że to oskarżony spowodował skutek, konieczne byłoby uzupełnienie kwalifikacji prawnej o czyn z art. 157 § 1 k.k., co z kolei przełożyłoby się również na wymiar kary. Skoro jednak pokrzywdzony stwierdził, że drugi sprawca uderzył go pięścią w twarz, nie miał jednak pewności w którą stronę twarzy, zaś z opinii biegłego wynikało, że złamanie mogło powstać nawet od pojedynczego ciosu pięścią, wątpliwości na tym tle - nieusuwalne za pomocą żadnego wiarygodnego dowodu - należało rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego, co oznaczało niemożność przypisania mu odpowiedzialności za skutek, wobec niemożności jednoznacznego ustalenia, że to on swoim zachowaniem ten skutek wywołał.

Stopień społecznej szkodliwości czynu popełnionego przez oskarżonego jest bardzo wysokości. Oskarżony swoim zachowaniem naruszył tak istotne dobra prawne jak zdrowie pokrzywdzonego, wywołując u niego (poprzez działanie wspólnie i w porozumieniu z inną osobą) poważne obrażenia ciała w postaci złamania oraz narażając na wystąpienie innego jeszcze uszczerbku na zdrowiu, a także naruszył dobro prawne w postaci własności. Oskarżony działał w zamiarze bezpośrednim, motywowany chęcią osiągnięcia korzyści majątkowej w postaci telefonu na szkodę pokrzywdzonego.

Oskarżony miał możliwość zachowania się zgodnie z prawem, nie zaszła żadna okoliczność wyłączjąca bezprawność jego działania lub winę. Stopień winy oskarżonego należało uznać za wysoki. Działał on z pełną świadomością popełnienia przestępstwa, zaś okoliczność, że przed zdarzaniem spożywał alkohol nie mogła wpłynąć na obniżenie stopnia winy, gdyż oskarżony zadecydował sam o spożyciu alkoholu, a jako osoba dorosła z całą pewnością mógł i powinien przewidzieć skutki jego spożycia i wpływ na jego zachowanie.

Przy wymiarze kary za przypisane oskarżonemu przestępstwo sąd wziął pod uwagę stopień społecznej szkodliwości czynu i okoliczności mające wpływ na uznanie go za wysoki, a nadto wysoki stopień winy oskarżonego.

Na niekorzyść oskarżonego sąd wziął pod uwagę, że prowadzi nieustabilizowany tryb życia, pomimo, że jest dorosłym mężczyzna i ojcem jednego dziecka, ma wykształcenie zaledwie podstawowe, nie zdołał wyuczyć się żadnego zawodu, był natomiast wielokrotnie kary sądownie. Pierwsze prawomocne wyroki zostały wydane wobec oskarżonego wkrótce po tym jak osiągnął pełnoletniość. Wydano w stosunku do niego już dwa wyroki łączne, z których suma kar sięga niemal 4 lat pozbawienia wolności. Jak na osobę, która nie ukończyła jeszcze 30 roku życia oskarżony ma już bardzo rozbudowaną przeszłość kryminalną, co także rokuje niepomyślnie na przyszłość.

Na korzyść oskarżonego sąd uwzględnił jedynie częściowe (w bardzo ograniczonym zakresie) przyznanie się do winy oraz, że jak wynika z jego oświadczenia, przed tymczasowym aresztowaniem prowadził działalność gospodarczą i osiągał z niej dochody. Innych okoliczności, które sąd mógłby wziąć pod uwagę na korzyść oskarżonego przy wymiarze kary nie było. Ani bowiem właściwości czy warunki osobiste, ani sposób życia przed popełnieniem przestępstwa czy zachowanie się oskarżonego po jego popełnieniu nie dawały podstaw do łagodzenia represji karnej.

Biorąc zatem pod uwagę powyższe przesłanki, sąd uznał, że karą adekwatną do stopnia winy i stopnia społecznej szkodliwości czynu, która nadto spełni swe cele w zakresie prewencji generalnej i indywidualnej będzie kara trzech lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Kara łagodniejsza nie odniosłaby pożądanego skutku. Oskarżony był już bowiem kilkukrotnie karany sądownie i odbywał kary pozbawienia wolności, w tym był karany za rozbój w warunkach opisanych w art. 64 § 1 k.k., a czynu obecnie przypisanego dopuścił się w warunkach multirecydywy. Świadczy to o całkowitym lekceważeniu przez oskarżonego porządku prawnego. Oskarżony nie wyciągnął żadnych wniosków z poprzednich skazań, poprzednio wymierzane, łagodniejsze kary pozbawienia wolności, również nie skłoniły go do refleksji nad własnym zachowaniem. Stało się zatem koniecznie sięgnięcie tym razem po surowszą represję, nie przekraczającą jednak stopnia winy ani stopnia społecznej szkodliwości czynu.

O zaliczeniu zatrzymania i tymczasowego aresztowania na poczet wymierzonej oskarżonemu kary orzeczono na podstawie art. 63 § 1 k.k.

Obrońca oskarżonego został ustanowiony po wniesieniu aktu oskarżenia do sądu a rozprawa odbywał się na 4 terminach, zatem na podstawie przepisów przywołanych w punkcie III wyroku orzeczono o przyznaniu mu kwoty 826,56 zł tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżonemu z urzędu.

Sąd obciążył oskarżonego kosztami sądowymi, albowiem jest on osobą stosunkowo młodą, zdrową, zdolną do pracy, przed osadzeniem w areszcie prowadził działalność gospodarczą, z której uzyskiwał dochody. Nie sposób uznać by w tej sytuacji obowiązkiem poniesienia kosztów procesu miał być obciążony Skarb Państwa, a więc wszyscy podatnicy.