Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt: IV Ka 233/17

UZASADNIENIE

Apelacja prokuratora była bezzasadna.

Zaskarżony wyrok jako sprawiedliwy, odpowiadający prawu karnemu materialnemu i nie uchybiający prawu karnemu procesowemu należało utrzymać w mocy. Zarzuty błędu w ustaleniach faktycznych oraz błędnej oceny dowodów nie zasługują na uwzględnienie. Sąd Rejonowy prawidłowo ustalił stan faktyczny w oparciu o rzetelnie i wszechstronnie oceniony materiał dowodowy. Każdy istotny dowód został poddany analizie i oceniony w kontekście innych, powiązanych z nim dowodów. Ocena materiału dowodowego dokonana przez Sąd Rejonowy jest obiektywna, prawidłowa, zgodna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego, oparta o całokształt ujawnionego na rozprawie materiału dowodowego i jako taka korzysta z ochrony jaką daje art. 7 kpk. Sąd Okręgowy nie będzie w tym miejscu tej oceny i tych ustaleń powielał, albowiem wobec doręczenia stronom odpisu uzasadnienia zaskarżonego wyroku analiza ta powinna być im znana - dość powiedzieć, że Sąd odwoławczy aprobuje dokonaną przez Sąd Rejonowy ocenę dowodów oraz oparte na niej ustalenia faktyczne.

W szczególności chybiony jest zarzut naruszenia dyspozycji art. 389 § 2 kpk w zw. z art. 391 § 3 kpk, polegający na niewyjaśnieniu rozbieżności w zeznaniach świadka E. M. złożonych w postępowaniu przygotowawczym i przed Sądem. Zacznijmy od tego, że świadek na rozprawie, po odczytaniu mu zeznań z postepowania przygotowawczego potwierdził je wskazując, że na pierwszym etapie procesu lepiej pamiętał fakty ( „ teraz mogłem nie pamiętać tego co było wcześniej” – k. 177 v). Zatem Sąd opierał się na zeznaniach tego świadka z postępowania przygotowawczego i słusznie, były one bowiem składane w stosunkowo krótkim czasie po dacie czynu ( około 3 miesięcy), zaś przed Sądem świadek zeznawał pół roku później ( około 9 miesięcy po dacie czynu). Ponadto różnice między zeznaniami E. M. z postępowania przygotowawczego i z rozprawy nie były aż tak istotne jakby chciał tego skarżący, bo zarówno z tych składanych w postepowaniu przygotowawczym, jak i z tych składanych przed Sądem jednoznacznie wynika, że oskarżeni K. J. i S. C. nie brali udziału w pobiciu pokrzywdzonego J. K.. W pierwszych zeznaniach ( składanych w dniu 27 czerwca 2016 roku) świadek powiedział, że gdy usłyszał hałas przed swoim sklepem, wyjrzał na zewnątrz i zobaczył oskarżonych K. J., S. C. oraz H. G., natomiast nie widział przed nim ani pokrzywdzonego J. K., ani oskarżonego R. G., za to słyszał krzyki J. K. z ulicy. Zgadza się to z ustalonym stanem faktycznym, zgodnie z którym J. K., po konflikcie związanym z rozlaniem przez H. G. wódki na skutek potrącenia kubka, wdał się z nim w kłótnię, został przez niego uderzony, odszedł na ulicę i stamtąd zaczął wykrzykiwać wulgaryzmu obrażając matkę braci G., co spowodowało, że ruszył na niego drugi z tych braci, R. G. ( potem bili go obaj i zostali za to w tym procesie już prawomocnie skazani). To właśnie ten moment ( ruszenia przez R. G. na pokrzywdzonego J. K. ) zaobserwował świadek E. M., dlatego nie widział ani pokrzywdzonego ani R. G. przed sklepem, słyszał jedynie głos J. K. dobiegający od strony ulicy. Z zeznań tych wynika, że ani K. J., ani S. C. nie brali udziału w pobiciu pokrzywdzonego, a nawet nie byli zaangażowani w żaden konflikt. Natomiast przed Sądem, składając zeznania w dniu 12 grudnia 2016 roku, świadek E. M. powiedział, że wychodząc przed sklep zobaczył szarpiących się J. K. i R. G., natomiast K. J. i S. C. stali pod sklepem i nie brali udziału w awanturze. Zatem i z tych zeznań wynika, że oskarżeni K. J. i S. C. nie brali udziału w pobiciu pokrzywdzonego, a konflikt rozegrał się pomiędzy J. K. a braćmi G.. Różnica w tych zeznaniach sprowadza się do tego, czy świadek widział, jak R. G. szarpie J. K., czy tylko się tego domyśla, bo akurat tych dwóch przed sklepem nie widział, a słyszał głos pokrzywdzonego z ulicy. Natomiast co do roli, sposobu zachowania i umiejscowienia przed sklepem oskarżonych K. J. i S. C. ( których dotyczy apelacja), zeznania E. M. na każdym etapie postepowania są jednobrzmiące i w pełni się pokrywają. Zmiana relacji świadka E. M. co do zaobserwowania szarpaniny między pokrzywdzonym, a R. G. jest łatwo wytłumaczalna – świadek zeznając przed Sądem, po upływie 9 miesięcy od daty czynu, dopowiedział sobie logiczny zresztą fakt, że skoro wyglądając przed sklep nie zobaczył R. G. i J. K., ale jednocześnie słyszał głos tego ostatniego i skoro doszło do pobicia J. K. przez braci G. ( o czym świadek wiedział, był to bowiem w tej małej lokalnej społeczności fakt już wówczas notoryjny, a zresztą bracia G. przyznali się do winy), to właśnie w tamtej chwili tych dwóch nieobecnych pod sklepem musiało się szarpać poza polem widzenia świadka. Dlatego słusznie oparto się na zeznaniach świadka E. M. z postępowania przygotowawczego, jako na najbardziej wiernej i pozbawionej własnych interpretacji relacji z naocznych spostrzeżeń, ale w gruncie rzeczy w analizowanej sprawie nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, a sprzeczność zeznań ma charakter pozorny. Przecież obie te relacje wykluczają możliwość przypisania przestępstwa pobicia oskarżonym K. J. i S. C., więc dla prokuratora próbującego zwalczyć wyrok uniewinniający to, czy Sąd oprze się na zeznaniach E. M. z postępowania przygotowawczego czy z postępowania sądowego nie czyni różnicy i przypomina wybór miedzy dżumą a cholerą. Dlatego w tym układzie procesowym, w którym doszło do uniewinnienia oskarżonych K. J. i S. C., a apelacja prokuratora ich tylko dotyczy, podnoszenie takiej – niedotyczącej tych akurat oskarżonych - sprzeczności w zeznaniach jako istotnej, zarzucanie, że jest niewyjaśniona (choć wyjaśnienie jest banalnie proste), argumentowanie, że miało to wpływ na treść wyroku co do uniewinnionych oskarżonych ( choć pozorna sprzeczność ich nie dotyczy) i domaganie się z tego powodu uchylenia dobrego i sprawiedliwego wyroku jest przysłowiowym szukaniem dziury w całym i nie mogło uzyskać aprobaty Sądu Okręgowego.

Zarzut błędu w ustaleniach faktycznych polegający na rzekomym przyjęciu przez Sąd Rejonowy, jakoby S. C. i K. J. biegli za pokrzywdzonym J. K. w odległości 1000 metrów opiera się na nieporozumieniu. Sąd niczego takiego nie ustalił. Uzasadnienie zaskarżonego wyroku ma konstrukcję opartą na schemacie ( powszechnie przyjętym, przynajmniej na terenie apelacji (...)), zgodnie z którym po przedstawieniu przyjętych ustaleń faktycznych a przed zreferowaniem oceny dowodów relacjonuje się, jakie były wyjaśnienia oskarżonych. Do tej części uzasadnienia różne Sądy różnie podchodzą, są takie, które po prostu ( na zasadzie kopiuj – wklej) przepisują dosłownie wszystko to, co wyjaśniał oskarżony ( czasami nawet nie dostosowując formy gramatycznej, co powoduje, że Sąd odwoławczy odnosi ważenie, że czyta pamiętnik oskarżonego napisany w pierwszej osobie liczby pojedynczej). Jednak Sąd Rejonowy w sprawie niniejszej postępował według zasad dobrej starej szkoły pisania uzasadnień ( aprobowanej przez Sąd Okręgowy) i w tej części własnymi słowami sprawozdawał to, co wyjaśniał oskarżony ( w tym miejscu akurat R. G.). Tak się złożyło, że w teks ten na s. 3 uzasadnienia wdała się oczywista omyłka pisarska i zamiast liczby 100 zapisano liczbę 1000 ( o jedną cyfrę „zero” za dużo). Tymczasem bezsporne jest, że oskarżony R. G. wyjaśniając o poruszaniu się oskarżonych K. J. i S. C. za pokrzywdzonym J. K. podał odległość 80 – 100 metrów ( k. 41). Nie są to jednak ustalenia faktyczne przyjęte w sprawie przez Sąd meriti, tylko skrót wyjaśnień jednego z oskarżonych. Doszukiwanie się w oczywistej omyłce pisarskiej nie związanej z ustaleniami faktycznymi uchybienia mającego mieć taki wpływ na wyrok, że prowadzącego do konieczności jego uchylenia jest rozpaczliwą próbą podważenia przez prokuratora słusznego rozstrzygnięcia uniewinniającego i jako takie nie mogło przekonać Sądu Okręgowego.

Jak już wyżej wykazywano ( przy okazji omawiania zarzutu związanego z zeznaniami E. M.) ustalenie, że oskarżeni K. J. i S. C. nie brali udziału w awanturze przed sklepem jest trafne, więc zarzuty apelanta z tym związane są chybione.

Sąd Rejonowy trafnie ustalił, że to pokrzywdzony J. K. uderzył oskarżonego S. C. butelką w twarz. Przecież przemawiają za tym obrażenia S. C., potwierdzone przez biegłego lekarza, który uznał za prawdopodobne doznanie takich urazów przez oskarżonego w opisywanych przez niego okolicznościach. Co więcej, gdyby uznać zeznania pokrzywdzonego J. K. za wiarygodne, to oskarżony S. C. nie powinien mieć żadnych obrażeń – a tymczasem takie odniósł i pasują one do wersji przedstawionej przez oskarżonego. Ponadto, znamienne jest, że to ojciec S. C. wezwał interwencję policji w związku z uderzeniem syna przez pokrzywdzonego – gdyby to S. C. zadawał cios butelką jego ojciec nie wzywałby policji. Wreszcie to S. C. złożył zawiadomienie o popełnieniu przez pokrzywdzonego J. K. przestępstwa z art. 157 § 2 kk polegającego na spowodowaniu u S. C. obrażeń ciała na skutek uderzenia butelką. Na zakończenie wskazać należy, że to oskarżony S. C. ( a także oskarżony K. J.) składał w tej sprawie wyjaśnienia logiczne, konsekwentne i spójne, a pokrzywdzony niestety nie, co będzie jeszcze omawiane.

Argument apelanta, że przybyli na miejsce zdarzenia policjanci nie znaleźli butelki ani śladu po niej jest o tyle chybiony, że z lektury akt ( w tym załączonych akt PR 2 Ds. 429.2016) nie wynika, aby jej w jakiś skrupulatny sposób szukali ( trudno więc oczekiwać, żeby mogli ją znaleźć). Co do odmowy wszczęcia postępowania przygotowawczego w sprawie PR 2 Ds. 429.2016 z zawiadomienia S. C. dotyczącej spowodowania u niego przez J. K. skutków z art. 157 § 2 kk, to skoro prokurator jako podstawę tej decyzji przyjął brak interesu społecznego w ściganiu przestępstwa prywatno – skargowego ( art. 60 § 1 kpk), to nie może teraz twierdzić, że uznał, iż czyn nie miał miejsca ( bo wówczas powinien odmawiać wszczęcia postepowania na podstawie art. 17 § 1 pkt 1 kpk). Jednak ten akurat argument ma charakter wtórny, pomocniczy, wręcz drugorzędny - naprawdę mniejsza o to, na jakiej podstawie prawnej prokurator odmówił wszczęcia tamtego postepowania - sedno sprawy leży w tym, że zainicjowanie go przez S. C. uwiarygadnia jego wersję ( podobnie jak to, że to jego ojciec wzywał policję i że to S. C. miał charakterystyczne obrażenia głowy mogące powstać na skutek ciosu zadanego butelką).

Nieporozumieniem jest również upieranie się przez apelanta, że oskarżeni K. J. i S. C. gonili pokrzywdzonego J. K., ruszyli za nim w pościg, itp. Zacznijmy od tego, że oskarżeni K. J. i S. C. dopiero co wrócili z ryb i byli ubrani w wodery (K. J. ) i „spodnio - buty” ( S. C.). Biegając w czymś takim raczej nie da się osiągnąć dużej szybkości ( a można się nabawić bolesnych odparzeń i to bynajmniej nie tylko na stopach), trudno więc założyć, że oskarżeni gonili kogoś, bo nie daliby rady w tym stroju normalnie ubranego pokrzywdzonego doścignąć ( nawet pomimo jego nietrzeźwości). Oskarżeni wyjaśnili to logicznie i przekonująco – bojąc się, że pokrzywdzony uszkodzi samochód S. C. ten pobiegł w swoich wędkarskich „spodnio –butach” w kierunku miejsca postoju aby go przestawić ( a K. J. poczłapał za nim w swych woderach), a że w tamtym kierunku zmierzał akurat pokrzywdzony, to S. C. siłą rzeczy podążał za nim ( jak słusznie zauważa nawet prokurator, w znacznej odległości około 100 metrów). Określanie tego prawdopodobnie komicznie wyglądającego zdarzenia szumnym słowem „pościg” jest nadużyciem. Obawa S. C. o swój samochód była uzasadniona, oskarżeni wiedzieli, że pokrzywdzony jest człowiekiem impulsywnym, widzieli, że znajduje się w stanie silnego wzburzenia oraz jest pod wpływem alkoholu, a przede wszystkim słyszeli, że tydzień wcześniej pokrzywdzony wracając do domu w miejscowości L. ze złości kopał stojący przy drodze samochód. Zakładanie przez oskarżonego, że pokrzywdzony może kopnąć jego samochód wcale nie świadczy o tym, że ten miał jakiś powód do zemsty (apelant wywodzi stąd, że S. C. miał pobić wcześniej pokrzywdzonego) – oskarżony chwilę wcześniej był świadkiem, że banalne zdarzenie polegające na przypadkowym rozlaniu przez H. G. wódki było w stanie doprowadzić pokrzywdzonego do furii, że po pobiciu przez braci G. pomstował on w kierunku wszystkich stojących przed sklepem ( w tym w kierunku nie biorących udziału w pobiciu K. J. i S. C.). Widząc to, oraz mając wiedzę o uszkodzeniu przez pokrzywdzonego tydzień wcześniej innego samochodu, oskarżony S. C. mógł rozsądnie założyć, że niekontrolujący swych emocji i nietrzeźwy pokrzywdzony z czystej złości kopnie w jego samochód, który został zaparkowany akurat na drodze wiodącej do domu pokrzywdzonego, którą tamten siłą rzeczy musiał przechodzić. To dlatego ruszył w kierunku samochodu, a jak się później okazało, jego ocena impulsywności pokrzywdzonego była zasadna, bo ten widząc S. C. przy posesji ( już po przeparkowaniu samochodu) wyszedł ze swego podwórka i uderzył go w głowę butelką.

Całkowicie chybione są zarzuty związane z oceną zeznań pokrzywdzonego. Skarżący posuwa się do twierdzenia, że są one „ co do swojej istoty spójne i logiczne, mogą się jedynie miedzy sobą różnić w pewnych zakresach, co może być spowodowane odległością czasową między ich składaniem i dynamiką samego zajścia”. Niestety, ale słowa te nie oddają rzeczywistego obrazu zeznań, jakie składał pokrzywdzony. Powiedzieć o nich, że były niekonsekwentne, niespójne i nielogiczne, to mało – pokrzywdzony plótł androny, potrafił zmieniać wersję co kilka minut ( w trakcie jednego przesłuchania – to by było tyle jeżeli chodzi o tłumaczenie tych sprzeczności odległością czasową ), przeczył sam sobie. Zaczął od tego, że zaatakować miał go bez powodu jeden z braci G., a potem wszyscy czterej oskarżeni mieli go kopać na środku ulicy, przeprowadzając krwawy lincz, wykrzykując, że go zabiją i zadając mu w sumie kilkadziesiąt kopnięć. Wersja te nie odnajduje potwierdzenia ani w obrażeniach, jakie pokrzywdzony odniósł, ani w zeznaniach E. M.. Potem zeznawał, że pod sklepem kopali go jedynie bracia G., a S. C. i K. J. stali sobie pod sklepem i pili piwo, by chwilę późnej stwierdzić, że jednak kopała go cała czwórka. Nie potrafił podać żadnego motywu czy pobudki, dla której S. C. i K. J. mieliby brać udział w pobiciu go przez braci G.. Raz twierdził, że uciekał pół kilometra do domu, schował się w krzakach, oskarżeni go szukali ale nie znaleźli ( po czym chowający się przed nimi pokrzywdzony sam do nich wyszedł), innym razem zeznawał, ze jednak uciekał nie drogą tylko w pola, w krzakach się nie chował i nie był szukany tylko oskarżeni zaczaili się na niego za drzewem i czekali w zasadzce ( a pokrzywdzony, mimo że zasadzkę przejrzał, celowo w nią wszedł – cóż za przewrotność ). Na zakończenie tych niedorzeczności pokrzywdzony stwierdził, że po tym, jak S. C. i K. J. go dwukrotnie skopali, to jeszcze pobili się między sobą ( zapewne z nudów), by dodatkowo ubarwić scenerię dorzucił jeszcze dwóch aktorów, tj. ojca oskarżonego S. C. i swoją 76 – letnią matkę, którzy też mieli brać udział w bijatyce ( ojciec oskarżonego miał skopać matkę pokrzywdzonego – oczywiście nie ma ona żadnych obrażeń ), a całość tych kabaretowych zeznań kończy niczym puenta dobrą anegdotę konkluzja świadka „ Tam było wesoło” – k. 175v. Prokurator próbuje w apelacji tłumaczyć nielogiczności wersji pokrzywdzonego tym, że był on w chwili czynu nietrzeźwy, więc podejmował nieracjonalne działania ( „ nie tyle wyjaśnienia pokrzywdzonego są nielogiczne(…)co nielogiczne może być jego zachowanie (..) nie można mieszać tych dwóch okoliczności, tj. braku logiki w zeznaniach z brakiem logiki w opisywanych zachowaniach”). Ten argument mógłby zostać uznany za trafny, gdyby pokrzywdzony spójnie, konsekwentnie i sensownie opisywał swoje wcześniejsze, nawet nieracjonalne na skutek wpływu alkoholu zachowanie. Ale tak nie jest, zeznania pokrzywdzonego są tak chaotyczne, tak niespójne, labilne, że nie można im zaufać. Pokrzywdzony nie tyle opisuje wcześniejsze nieracjonalne zachowanie, tylko snując zeznania właśnie kreuje niczym baron M. nieprawdopodobne historie ( a przecież w czasie składania zeznań był trzeźwy, a przynajmniej osoby przesłuchujące go żadnych oznak działania alkoholu nie dostrzegły). Na takim źródle dowodowym nie można się bezkrytycznie opierać.

Niewiarygodne są również zeznania matki pokrzywdzonego Z. K., która usiłując pomóc synowi i wspierać jego wersję wpadła w podobne nielogiczności, w dodatku jej wersja nie w pełni pokrywa się ze słowami syna ( zapewniała, że syn był trzeźwy, nie potrafiła wytłumaczyć, czemu nie wezwała policji ani pogotowia, opisała, że sama została brutalnie pobita, kopana, a mimo to nie miała większych obrażeń, a nieliczne siniaki wyleczyła przykładając rumianek).

Podsumowując - stanowiący kwintesencję apelacji zarzut, jakoby Sąd Rejonowy błędnie ustalił, że oskarżeni S. C. i K. J. nie dopuścili się zarzuconego im przestępstwa jest chybiony. Z wyżej przeprowadzonej analizy zarzutów wynika, że ustalenia faktyczne Sądu meriti są prawidłowe, zaprezentowana w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku ocena dowodów pełna, logiczna i zgodna z doświadczeniem życiowym, a rozstrzygnięcie zawarte w zaskarżonym wyroku jest sprawiedliwe, nie uchybiające prawu materialnemu, zaś sam wyrok zapadł bez obrazy prawa procesowego.

Na wydatki w postępowaniu odwoławczym złożył się ryczałt za doręczenia pism procesowych w kwocie 20 złotych oraz poniesione przez obu oskarżonych kosztów obrońcy z wyboru.

Ponieważ oskarżeni i ich obrońca wnieśli o zwrot kosztów obrony nie składając zestawienia wydatków, tylko wnosząc o ich zasądzenie według norm, Sąd ustalił je na minimalnym poziomie ( 840 zł.) zgodnie z § 15 ust. 1 w zw. z § 11 ust. 2 pkt 4 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie opłat za czynności adwokackie z dnia 22 października 2015 r. (Dz.U. z 2015 r. poz. 1800 ze zm).

O kosztach procesu za drugą instancję orzeczono na podstawie art. 636 § 1 kpk oraz art. 9 ustawy z dnia 23 czerwca 1973r. o opłatach w sprawach karnych (tekst jednolity: Dz. U. Nr 49, poz. 223 z 1983r. z późniejszymi zmianami).

Z powyższych względów orzeczono jak w wyroku.