Pełny tekst orzeczenia

Sygnatura akt VI Ka 513/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 24 sierpnia 2017 r.

Sąd Okręgowy w Gliwicach, Wydział VI Karny Odwoławczy w składzie:

Przewodniczący SSO Arkadiusz Łata

Protokolant Kamil Koczur

po rozpoznaniu w dniu 18 sierpnia 2017 r.

przy udziale Marka Kasieczko Prokuratora Prokuratury Rejonowej G. w G.

sprawy W. K. ur. (...) w P.

syna S. i T.

oskarżonego z art. 244 kk

na skutek apelacji wniesionej przez obrońcę oskarżonego

od wyroku Sądu Rejonowego w Gliwicach

z dnia 21 marca 2017 r. sygnatura akt IX K 117/17

na mocy art. 437 § 1 kpk, art. 636 § 1 kpk

1)  utrzymuje w mocy zaskarżony wyrok;

2)  zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa wydatki za postępowanie odwoławcze w kwocie 20 (dwadzieścia) złotych i wymierza mu opłatę za II instancję w kwocie 330 (trzysta trzydzieści) złotych.

Sygn. akt VI Ka 513/17

UZASADNIENIE

Sad Okręgowy stwierdził, co następuje.

Apelacja obrońcy nie jest zasadna i na uwzględnienie nie zasługuje. Sąd orzekający dokonał bowiem prawidłowych ustaleń faktycznych i nie naruszył w żadnym stopniu prawa procesowego i materialnego. Wątpliwości nie nasuwa rozstrzygnięcie w kwestii sprawstwa i winy oskarżonego oraz prawnej kwalifikacji przypisanego mu występku. Również wymierzone kary: pozbawienia wolności z dobrodziejstwem warunkowego zawieszenia jej wykonania i grzywny za rażąco i niewspółmiernie surowe uchodzić nie mogą.

Sąd merytoryczny starannie i w prawidłowy sposób przeprowadził postępowanie dowodowe, a zgromadzony materiał dowodowy poddał następnie wszechstronnej i wnikliwej analizie oraz ocenie, wyprowadzając trafne i logiczne wnioski końcowe. Tok rozumowania i sposób wnioskowania Sądu Rejonowego zaprezentowany w pisemnych motywach zaskarżonego wyroku jest prawidłowy i zgodny ze wskazaniami wiedzy oraz doświadczenia życiowego. Nie przekroczono przy tym ram swobodnej oceny dowodów, jak i nie popełniono uchybień tego rodzaju, że mogłyby one spowodować konieczność uchylenia wyroku i przekazania sprawy do rozpoznania ponownego.

Sąd I instancji wskazał na jakich oparł się dowodach, dlaczego dał im wiarę oraz należycie wytłumaczył z jakich przyczyn odmówił wiary oskarżonemu. Sąd Okręgowy nie doszukał się najmniejszych podstaw do odmiennej oceny zebranych w sprawie dowodów – uwzględniwszy nawet dodatkowy dowód z zeznań świadka – M. R. przesłuchanego już na rozprawie odwoławczej – ani też do podważenia ustaleń faktycznych i ocen prawnych poczynionych w postępowaniu rozpoznawczym.

Także część sprawozdawcza orzeczenia w pełni odpowiada wszelkim wymogom formalnym zakreślonym przez obowiązujące przepisy prawa, co umożliwia kontrolę instancyjną.

Sąd jurysdykcyjny w pełni zasadnie odmówił wiarygodności wersji W. K., jak i zeznaniom J. F.. Krytycznie, a zarazem prawidłowo ocenił też depozycje świadka J. K..

Wspomniane trzy relacje procesowe zawierały jednak zbyt wiele wewnętrznych oraz wzajemnych sprzeczności i odmienności – w znacznym stopniu wykluczających się wręcz wzajemnie (zwłaszcza w kontekście pozostałego materiału dowodowego – w tym zeznań policjanta S. S. i dokumentów), by zbudować na ich gruncie jednolitą i spójną wersję zdarzenia odpowiadającą tezom obrony.

Odmienności powyższe dotyczyły w kolejności pierwszej wyjaśnień oskarżonego i towarzyszyły im w toku całego w praktyce procesu karnego, co nader trafnie wypunktowano w postępowaniu pierwszoinstancyjnym. W identycznym stopniu – zeznań J. F..

Sam oskarżony początkowo utrzymywał jakoby to F. telefonował po karetkę pogotowia, lecz „nie potrafił się dodzwonić”, przed Sądem Rejonowym natomiast utrzymywał już jakoby osobiście usiłował uzyskać takowe połączenie.

Z relacji F. wynikało tymczasem, iż nikt nie wzywał telefonicznie karetki, zaś K. proponował nawet, by świadka do szpitala odwiózł jakiś inny pracownik i dopiero, gdy okazało się, że w firmie nikt dalszy nie jest obecny zgodził się pokierować samochodem.

Po wtóre, wedle oskarżonego – w wersji z dochodzenia – wybór Szpitala (...) w G. jako placówki, gdzie F. został dowieziony był podyktowany faktem, iż świadek w przeszłości leczył się już tam. Na rozprawie jednak W. K. podnosił, iżby Szpital ów „jako pierwszy przyszedł mu do głowy” i nie zadecydowały tu żadne inne względy.

J. F. twierdził natomiast, że sam „kazał się” zawieść do wskazanego Szpitala z uwagi na posiadanie najlepszego sprzętu kardiologicznego, mimo iż nie leczył się w nim uprzednio.

Na marginesie, w przedmiotowym przedziale czasowym – co wiadomo Sądowi Okręgowemu z urzędu – ówczesny Szpital (...) w G. nie dysponował oddziałem kardiologicznym.

Z kolei, w postępowaniu przygotowawczym świadek F. zeznał, że po przybyciu na miejsce do budynku Szpitala udał się sam o własnych siłach. O kolizji zaś dowiedział się po wyjściu. Wynikało z tego, iż oskarżony w budynku Szpitala mu nie towarzyszył. W sądowej fazie procesu twierdził natomiast, że do zabudowań szpitalnych weszli we dwóch, zaś kolizja z udziałem K. miała miejsce później, gdy Szpital już opuścili, zaś on sam (tj. F.) siedział jako pasażer w samochodzie.

W obu naprowadzonych wyżej wariantach J. F. musiałby zostać zauważony przez funkcjonariusza Policji przeprowadzającego interwencję w związku z kolizją drogową oskarżonego – a to przez świadka S. S..

W. K. podawał natomiast, że po kolizji wpierw był badany przez policjanta, następnie funkcjonariusz „coś spisywał”, po czym oskarżony oczekiwał na przyjazd pomocy drogowej.

S. S. zaszłości te przedstawił identycznie, jednakże wyraźnie podkreślał brak w kolizyjnym pojeździe kierowanym przez K. jakiegokolwiek pasażera. Nikt również wówczas do oskarżonego nie pochodził ani też mu nie towarzyszył. Wedle zeznań policjanta kolizja powyższa miała miejsce około godziny 11.50, zaś W. K. był poddawany badaniu o godzinie 12.24. Takiej treści zapisy figurowały przy tym w notatniku służbowym S.. Wpisy te poprzedzone zostały wcześniejszymi zapiskami. Po nich znajdowały zaś kolejne – dotyczące dalszych zdarzeń następujących w późniejszym czasie. Wspomniana chronologia wykluczała w istocie omyłkę lub manipulację.

Jak wskazano już – zgodnie z zeznaniami policjanta – oskarżony czekał na przybycie lawety, był sam i nikt nie dołączył do niego. S. S. nie widział już momentu opuszczenia przez K. miejsca kolizji (przykładowo taksówką), zaś cała interwencja i związane z nią czynności trwały około 40 minut.

W świetle relacji funkcjonariusza Policji nie było zatem możliwe, aby wizyta K. i F. w prywatnym gabinecie lekarskim świadka J. K. rozpoczęła się o godzinie 12.15 – jak wynikałoby z dokumentacji medycznej, czy nawet o godzinie 12.45 – jeśli zakładać pomyłkę w zapisie, bądź tak ów zapis odczytywać. Jeszcze o godzinie 12.24. oskarżony pozostawał nadal pod Szpitalem i poddawany był badaniom, które siłą rzeczy musiały również potrwać pewien czas, a następnie oczekiwał jeszcze na lawetę. F. natomiast w ogóle tam obecny nie był.

Na marginesie, J. F. utrzymywał, iż wizyta w placówce szpitalnej trwała 5-10 minut. Tym samym, skoro kolizja nastąpiła około godziny 11.50, świadek do budynku Szpitala musiałby wejść wcześniej – przed tą godziną. W konsekwencji – po kolizji, w czasie gdy na miejscu przebywał już policjant i badań oskarżonego, a i potem, kiedy to K. czekał na pomoc drogową F.winien już od dawna tam być. S. S. zdecydowanie natomiast podkreślał, że oskarżony był wówczas sam.

W trakcie postępowania nie ujawniły się dosłownie żadne fakty i okoliczności mogące skutecznie podważyć wiarygodność policjanta. Również i obrońca argumentacji takiej nie przytacza.

Analizując następnie zeznania M. R., dojazd spod Szpitala na ulicę (...) opodal dworca kolejowego (gdzie znajdował się gabinet J. K.) miał trwać około 10 minut. Uwzględnić jednakowoż potrzeba również wcześniejszy okres oczekiwania na lawetę, załadunku uszkodzonego pojazdu, okres oczekiwania na przyjazd taksówki i umieszczenia w niej „niedomagającego” przecież F., opuszczenia przezeń wozu w tym stanie i wejścia do gabinetu. Wizyta ta w żaden sposób nie mogła zatem nastąpić o godzinie 12.15, ani nawet o godzinie 12.45. Nie było to fizycznie możliwe.

Jeżeli w ogóle krytycznego dnia miała ona miejsce, to znacznie później, „grubo” po godzinie 13.00.

W takiej jednak sytuacji bez odpowiedzi pozostaje pytanie o powód tak drastycznej pomyłki lekarza, co do początkowej chwili owej wizyty – najmniej o jedną godzinę.

Zakładając przeto, iż wizyta w dniu 30 listopada 2012 r. rzeczywiście nastąpiła, zaś taksówkarz M. R. jest w pełni wiarygodny, to jednak tak zasadnicze różnice w określeniu momentów czasowych poszczególnych zaszłości, zróżnicowanie w sferze prezentacji faktów w relacjach W. K. i J. F. (wewnętrzne i wzajemne) – na tle zeznań S. S. kompletnie wykluczały, by przebieg wypadków przed powyższa wizytą był taki, jak lansował to oskarżony, a i F..

Należy zarazem zwrócić uwagę na sposób umieszczenia godziny wizyty w dokumentacji świadka K. – została ona nadpisana powyżej głównego tekstu, co w kontekście wszystkiego, o czym mowa wcześniej wzbudza poważne wątpliwości, co do rzetelności wskazanego zapisu. F. z kolei zaniechał tak 30 listopada 2012 r., a i w późniejszym okresie wszelkich wizyt u kardiologa.

Niewykluczone tym samym pozostawało, że R. faktycznie zawoził oskarżonego i świadka do gabinetu J. K., lecz w odmiennym czasie i okolicznościach – nie będących w związku ze zdarzeniami, jakie legły u odstaw przedmiotowej sprawy.

Rozbieżności powoływane przez Sąd orzekający były zbyt głębokie i wystąpiły one w zbyt licznym rozmiarze, by przyjmować, że stanowiły one wyłącznie następstwo zdenerwowania, pośpiechu, czy też zapomnienia. W konsekwencji zasadnie uznano za niewiarygodne relacje oskarżonego, jak i świadka J. F., a co do zasady – relacje świadka J. K.. W obliczu uznania, iż przebieg, a zwłaszcza geneza rozpatrywanych zdarzeń były odmienne aniżeli przedstawiali to wymienieni odpadły wszelkie podstawy faktyczne do rozważań, czy W. K. działał w granicach kontratypu stanu wyższej konieczności.

Sąd I instancji prawidłowo też ustalił, wskazał i ocenił wszystkie okoliczności mające wpływ na rozmiar zastosowanych kar, przyjęcie pozytywnej prognozy społeczno-kryminologicznej względem oskarżonego, dobór okresu próby. Orzeczone kary są adekwatne do stopnia zawinienia W. K., jak i do stopnia szkodliwości społecznej popełnionego przezeń występku, zaś wysokość jednej stawki dziennej grzywny nie przekracza jego finansowych oraz majątkowych możliwości.

Wymierzone kary należycie spełnią zatem swe cele zapobiegawcze i wychowawcze oraz w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.

Mając to wszystko na uwadze i uznając zapadły wyrok za trafny utrzymał go w mocy.

O wydatkach postępowania odwoławczego oraz o opłacie za II instancję rozstrzygnięto jak w pkt 2 wyroku niniejszego.