Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt: IV Ka 561/17

UZASADNIENIE

Apelacja pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego jest bezzasadna.

Zarzut błędu w ustaleniach faktycznych oraz naruszenia prawa karnego procesowego na skutek błędnej oceny dowodów i pomijania materiału dowodowego nie zasługuje na uwzględnienie. Sąd Rejonowy prawidłowo ustalił stan faktyczny w oparciu o rzetelnie i wszechstronnie oceniony materiał dowodowy. Każdy istotny dowód został poddany analizie i oceniony w kontekście innych, powiązanych z nim dowodów. Ocena materiału dowodowego dokonana przez Sąd Rejonowy jest obiektywna, prawidłowa, zgodna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego, oparta o całokształt ujawnionego na rozprawie materiału dowodowego i jako taka korzysta z ochrony jaką daje art. 7 kpk, oraz czyni zadość dyspozycji art. 410 kpk. Sąd Okręgowy nie będzie w tym miejscu tej oceny i tych ustaleń powielał, albowiem wobec doręczenia stronom odpisu uzasadnienia zaskarżonego wyroku analiza ta powinna być im znana - dość powiedzieć, że Sąd odwoławczy aprobuje dokonaną przez Sąd Rejonowy ocenę dowodów oraz oparte na niej ustalenia faktyczne.

W szczególności chybiony jest zarzut, jakoby Sąd Rejonowy pominął słowa oskarżonego, że zobaczył pieszych po lewej stronie, co zdaniem apelanta powinno prowadzić do wniosku, że pojawienie się tych pieszych nie mogło być dla niego zaskoczeniem. Tymczasem oskarżony co prawda wyjaśniał o tym, że na ułamki sekund przed uderzeniem zobaczył jakieś postacie „po lewej stronie” ( a o tym, jak wielkie było to dla niego zaskoczenie świadczy fakt, iż wydawało mu się, że to trzy postacie, podczas gdy było to dwóch pieszych, z których pierwszy prowadził rower), ale nigdy nie wyjaśniał, jakoby widział pieszych na chodniku lub poboczu zanim weszli na jezdnię. Jednocześnie z opinii biegłych wynika, że pierwszym momentem, w którym oskarżony miał fizyczną możliwość dostrzeżenia pieszych był moment, gdy znajdowali się już na jezdni na lewym jej pasie patrząc z perspektywy oskarżonego i kierowali się na drugą stronę drogi siłą rzeczy przechodząc przez pas, którym poruszał się oskarżony. Wcześniej oskarżony nie mógł zobaczyć tych pieszych, bo dopiero w tym momencie znaleźli się oni w zasięgu światła lampy ulicznej w stopniu umożliwiającym ich oświetlenie na tyle wyraźne, że dawało szansę kierującemu na ich dostrzeżenie. Znamienne jest, że w tym momencie oskarżony znajdował się w odległości jedynie 35,4 metra od toru ruchu pieszych pokonując ten dystans do momentu uderzenia w pieszego w czasie zaledwie 1,5 sekundy. Dlatego Sąd Rejonowy słusznie przyjął ustalenie o zaskoczeniu oskarżonego pojawieniem się pieszych – przecież zobaczył ich jak byli już na jezdni na lewym pasie i zaledwie kilka kroków dzieliło ich do wejścia na prawy pas, po którym poruszał się samochód oskarżonego. Piesi zachowali się w ten sposób, że pozostawili oskarżonemu marginalnie krótki czas na reakcję wynoszący półtorej sekundy. Wymuszenie na człowieku reakcji obronnej w warunkach nocnych w tak krótkim czasie zawsze będzie zaskakujące – apelant próbuje zaklinać rzeczywistość i przekonać, że oskarżony nie mógł być zaskoczony po widział po lewej stronie jakieś postacie - ale pomija, że zobaczył je już na jezdni w tak niewielkiej odległości od swojego pojazdu i w tak krótkim czasie przed wejściem pieszych na prawy pas jezdni ( a więc na tor kolizyjny z ruchem prowadzonego przez niego samochodu), że nie miał szans na podjęcie skutecznego manewru obronnego. Dlatego Sąd Rejonowy słusznie ustalił, że to piesi wtargnęli na jezdnię zaskakując kierującego pojazdem mechanicznym oskarżonego ( i to, że na tę jezdnię weszli, a nie wbiegli nie wyklucza, że na nią „wtargnęli”, albowiem wtargnięcie na jezdnię nie musi polegać na wbieganiu na nią, można przecież spacerowym krokiem wejść pod koła nadjeżdżającego pojazdu nie dając szans kierującemu na uniknięcie potrącenia pieszego).

Kolejny zarzut, jakoby Sąd Rejonowy pominął zeznania J. B. i M. R., że piesi weszli na jezdnię, a nie na nią wbiegli, co miał zdaniem apelanta błędnie ustalić Sąd Rejonowy, świadczy o niezbyt wnikliwej lekturze uzasadnienia zaskarżonego wyroku lub o jego niezrozumieniu i również jest bezzasadny. Otóż Sąd Rejonowy nie ustalił, że piesi wbiegli na jezdnię – ustalił, że idąc wzdłuż osi ulicy (...) wkroczyli na lewy pas jezdni ulicy (...) i zaczęli „przechodzić” na drugą stronę ( podkreślmy - wkroczyli a nie wbiegli i zaczęli „przechodzić” a nie biec – vide uzasadnienie wyroku Sądu Rejonowego), po czym, będąc już na jezdni ulicy (...) na lewym jej pasie i widząc nadjeżdżający samochód oskarżonego zdecydowali się na przebiegnięcie na drugą stronę jezdni, która do decyzja była katastrofalna w skutkach i przerodziła się w próbę uskoczenia przed nadjeżdżającym pojazdem przed którego półtorej sekundy wcześniej wtargnęli ( paradoksalnie, gdyby piesi widząc pojazd oskarżonego po prostu zatrzymali się na lewym pasie jezdni ulicy (...), do wypadku by nie doszło, ale oni niestety, być może mając zaburzoną ocenę sytuacji na skutek stanu nietrzeźwości, zaczęli biec) . Podsumowując – piesi zaczęli biec dopiero po wejściu na lewy pas ulicy (...) i tak to właśnie ( trafnie) ustalił Sąd Rejonowy.

Powyższe ustalenie ma oparcie w materiale dowodowym gromadzonym w sprawie i jest prawidłowe. Przecież co do pierwszej fazy ruchu pieszych, Sąd opierał się na zeznaniach J. B. i M. R., a także D. G., że piesi weszli na lewy pas jezdni ulicy (...) ( lewy z perspektywy oskarżonego). Zaś fakt, że potem zaczęli biec, wynika nie tylko z wyjaśnień oskarżonego, ale również z zeznań J. B. ( odwróciła gwałtownie głowę i zdążyła jeszcze zobaczyć kątem oka biegnącego pieszego z rowerem będącego już na prawym pasie ruchu dla kierunku jazdy oskarżonego). Oczywiście apelant podnosi, że J. B. widziała biegnącego pieszego z rowerem, a więc D. G., a nie zmarłego B. P.. Jednak zasady logiki wykluczają, aby biec zaczął jedynie D. G. – gdyby tak było, gdyby idący jako pierwszy D. G. zaczął biec ( i tak zrobił w rzeczywistości), a idący za nim pokrzywdzony B. P. stanął w miejscu, to obaj piesi by przeżyli ( bo D. G. zdołał uskoczyć, a B. P. zatrzymując się przepuściłby przed sobą samochód oskarżonego). Tak się jednak nie stało, B. P. instynktownie zaczął biec za D. G. ( choć było to nielogiczne, wszak znajdując się za nim miał większy dystans do przebiegnięcia aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu, ale ja już wyżej wspomniano był w stanie znacznej nietrzeźwości, co potwierdziły badania pośmiertne, więc nie postępował racjonalnie). Świadczą o tym zasady logiki – przecież pokrzywdzony szedł tuż za D. G., dosłownie zaraz za tylnym kołem prowadzonego przez D. G. roweru, na co wskazują zeznania J. B. i M. R., a także D. G.. Gdyby jedynie D. G. zaczął biec, a B. P. nie zmienił tempa marszu, to dystans między nimi uległby zwiększeniu. Tymczasem samochód oskarżonego uderzył prawą częścią w tylne koło roweru prowadzonego przez D. G. ( jemu samemu udało się uskoczyć), a lewą w B. P. ( który poniósł śmierć na miejscu). Oznacza to, że mimo przyspieszenia tempa przemieszczania się przez D. G. ( o tym, że w momencie wypadku biegł świadczą zeznania J. B.), dystans między oboma pieszymi nie zwiększył się – skoro tak, to B. P. musiał utrzymywać takie samo tempo przemieszczania się jak poprzedzający go D. G., a więc również w tym samym momencie zaczął biec. Co więcej, te zeznania i ta logiczna analiza faktów potwierdza wyjaśnienia oskarżonego relacjonującego, że zobaczył jakieś postacie, które nagle, już będąc na jezdni, zaczęły biec.

Sąd Rejonowy prawidłowo ustalił, że czas reakcji oskarżonego w tych okolicznościach i warunkach wynosił półtorej sekundy. Po pierwsze, wynika to z opinii biegłych. Po drugie, czas ten nie został przyjęty a priori, tylko wynika z rzetelnych i publikowanych badań naukowych, na które biegli się powołali. Po trzecie, co do prawidłowości ustalenia, że oskarżony został zaskoczony pojawieniem się pieszych ( co wpłynęło na wydłużenie czasu reakcji), to Sąd Okręgowy wypowiedział się już powyżej akceptując ustalenia Sądu Rejonowego, więc nie będzie w tym miejscu argumentacji tej powielał. Po czwarte, w tym akurat przypadku na taki czas reakcji oskarżonego wskazują konkretne fakty – przecież nie zareagował on na wchodzących pod koła jego pojazdu w żaden sposób, nawet irracjonalnie. Nie nastąpiło naciśnięcie na pedał hamulca, szarpnięcie kierownicą, naciśniecie na klakson, ani nawet reakcje spontaniczne i odruchowe jak okrzyk, zasłonięcie lub odwrócenie twarzy – po prostu nie było żadnej reakcji organizmu oskarżonego na zbliżające się zagrożenie. Tymczasem czysty instynkt samozachowawczy powinien wymusić odruchową reakcję układu współczulnego oskarżanego na pojawiające się zagrożenie, nie ma w tym mowy o żadnej kalkulacji czy złożonych procesach decyzyjnych, w takich sytuacjach sygnał do mięśni człowieka wysyłane są z najbardziej prymitywnych ( i najszybszych w reagowaniu) obszarów naszego centralnego układu nerwowego. Przecież wskazują na to zasady doświadczenia życiowego – prawie każdy kierowca doświadczył choć raz w życiu sytuacji, w której odruchowo reagował na potencjalne zagrożenie zanim tak naprawdę zrozumiał, co spowodowało tę reakcję – czyż nie zdarza się, że kierowca jadący w warunkach ograniczonej widoczności automatycznie naciska na pedał hamulca, bo widzi jakiś ruch przed sobą, po czym okazuje się, że to tylko cień rzucony przez oświetlane lampą uliczną drzewa gwałtownie poruszane wiatrem albo jakaś reklamówka przywiana na ulicę, itp. Skoro oskarżony nie zareagował na dostrzeżenie kątem oka pieszych będących już na lewym pasie jezdni, to znaczy, że nie zdążył takiej reakcji podjąć. I tak się składa, że oskarżony mógł dostrzec pieszych w odległości 35,4 metra, a dystans ten samochód poruszający się z prędkością 85 km/h ( czyli taką, z jaką poruszał się samochód oskarżonego) pokonuje właśnie w półtora sekundy. Dowodzi to, że oskarżony nie zareagował bo nie był w stanie – czas reakcji jego organizmu pokrywał się bowiem w pełni z czasem, jaki był mu dany na tę reakcję. Dlatego jest to argument, który dodatkowo ( niezależnie od zasady in dubio pro reo) nakazuje przyjąć w tej sprawie, że oskarżony miał czas reakcji na poziomie 1,5 sekundy.

Oskarżony nawet zachowując szczególną ostrożność przy zbliżaniu się do skrzyżowania nie były w stanie zapobiec wypadkowi. Nie miał wcześniej żadnych sygnałów, że w tym miejscu i czasie pojawią się na jezdni przechodnie. Nie miał powinności zakładać, że nagle zaledwie na 35,4 metra przed jego pojazdem piesi wtargną na jezdnię. Dlatego związane z tym zarzuty apelanta są chybione.

Co do prędkości, z jaką poruszał się pojazd oskarżonego ( 85 km/h), to faktycznie nie miała ona wpływu na wypadek, albowiem oskarżony poruszając się z prędkością administracyjnie dozwoloną ( 50 km/h) również nie zdołałby zatrzymać swego pojazdu przed torem ruchu pieszych i uderzyłby w B. P.. Zaś okoliczność, że samochód uderzyłby w pieszego z mniejszą prędkością kolizyjną ( 15 km/h zamiast 85 km/h) nie może rzutować na treść wyroku, albowiem w przypadku wtargnięcia pieszego przed samochód jednie zatrzymanie pojazdu przed torem ruchu pieszego daje gwarancję uniknięcia obrażeń po stronie pieszego. W każdym innym przypadku – nawet w sytuacji najechania na pieszego z marginalną prędkością kilku kilometrów na godzinę – zawsze może dojść do obrażeń a nawet śmierci potrąconego człowieka ( wszak wystarczy, żeby się przewrócił i uderzył głową o asfalt, a już mogłoby dojść do jego śmierci).

Co do czynu z pkt II aktu oskarżenia kwalifikowanego z art. 162 § 1 kk, to apelant nie podniósł żadnego zarzutu, jedynie we wnioskach końcowych domagając się uchylenia wyroku w tym zakresie. W takiej sytuacji Sąd Okręgowy nie będzie się szczegółowo odnosił do tego aspektu sprawy ( nie mając żadnego zarzutu nie ma punktu odniesienia), wskazuje jednakże, ze w pełni aprobuje zarówno ustalenia faktyczne, jak i rozważania prawne Sądu meriti. Skoro doszło do natychmiastowej śmierci pokrzywdzonego ( tzw „zgon sekundowy”), to nie mogło dojść do wyczerpania znamion z art. 162 § 1 kk., co dobitnie wykazał w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku Sąd Rejonowy powołując się na utrwalone i aktualne orzecznictwo Sądu Najwyższego ( a Sąd Okręgowy w pełni to rozumowanie podziela).

Dlatego ustalenia faktyczne Sądu meriti są prawidłowe, zaprezentowana w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku ocena dowodów pełna, logiczna i zgodna z doświadczeniem życiowym, a rozstrzygnięcie zawarte w zaskarżonym wyroku jest sprawiedliwe, nie uchybiające prawu materialnemu, zaś sam wyrok zapadł bez obrazy prawa procesowego.

Na wydatki w postępowaniu odwoławczym złożył się ryczałt za doręczenia pism procesowych w kwocie 20 złotych.

Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim na podstawie art. 624 § 1 kpk i art. 17 ust. 1 ustawy z dnia 23 czerwca 1973r. o opłatach w sprawach karnych (tekst jednolity: Dz. U. Nr 49, poz. 223 z 1983r. z późniejszymi zmianami) zwolnił oskarżyciela posiłkowego od kosztów sądowych za postępowanie odwoławcze. Sąd kierował się tu zasadą słuszności, oskarżyciel posiłkowy stracił najbliższego członka rodziny, miał poczucie straty i bólu, w tym stanie rzeczy trudno bezdusznie obciążać go kosztami sądowymi mimo wniesienia przez niego niezasadnej apelacji.

Z powyższych względów orzeczono jak w wyroku.