Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt I ACa 663/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 23 stycznia 2018 r.

Sąd Apelacyjny w Łodzi I Wydział Cywilny w składzie:

Przewodniczący: SSA Bożena Wiklak

Sędziowie: SSA Joanna Walentkiewicz - Witkowska

SO (del.) Ryszard Badio (spr.)

Protokolant: st. sekr. sąd. Katarzyna Olejniczak

po rozpoznaniu w dniu 23 stycznia 2018 r. w Łodzi na rozprawie

sprawy z powództwa M. D. (1)

przeciwko Skarbowi Państwa Wojewodzie (...)

o zapłatę

na skutek apelacji powódki

od wyroku Sądu Okręgowego w Łodzi

z dnia 24 lutego 2017 r. sygn. akt II C 997/14

1.  oddala apelację;

2.  nie obciąża powódki obowiązkiem zwrotu na rzecz strony pozwanej kosztów zastępstwa procesowego w postępowaniu apelacyjnym.

Sygn. akt. I ACa 663/17

UZASADNIENIE

Wyrokiem z dnia 24 lutego 2017 r., w sprawie II C 997/14 z powództwa M. D. (1) przeciwko Skarbowi Państwa – Wojewodzie (...) o zadośćuczynienie, odszkodowanie i rentę, Sąd Okręgowy w Łodzi oddalił powództwo, nie obciążając powódki obowiązkiem poniesienia kosztów postępowania.

Wyrok zapadł w wyniku następujących ustaleń faktycznych poczynionych przez Sąd pierwszej instancji:

Mąż powódki - W. D. (1) cierpiał na schorzenia układu krążenia. Był tęgi. Zdiagnozowano u niego nadciśnienie tętnicze, przerost mięśnia lewej komory serca, hiperlipidemię mieszaną. Podejrzewano chorobę wieńcową. Krótko przed śmiercią przebywał przez kilka dni w szpitalu w S., na Oddziale Kardiologicznym. Przyjmował leki na nadciśnienie, był zakwalifikowany od diagnostyki inwazyjnej (na 14 lipca 2011 miał wyznaczony zabieg koronarografii). Z racji takiego stanu zdrowia mąż powódki obciążony był większym ryzykiem niekorzystnych zdarzeń sercowo – naczyniowych (tj. udar mózgu, zawał mięśnia sercowego, nagły zgon sercowy).

W dniu 7 lipca 2011 r., około godziny 23:40, W. D. (1) stracił przytomność. Małżonkowie przebywali wówczas u siebie w domu, w miejscowości S. (gm. B.). Oglądali telewizję w pozycji półsiedzącej, w łóżku. W pewnym momencie powódka pomyślała, że mąż usnął, ale nie reagował na próby obudzenia. Klatka piersiowa jeszcze się poruszała, dlatego powódka, myśląc, że mąż udaje, uszczypnęła go. Nie przyniosło to już jednak efektu, a klatka piersiowa W. D. (1) przestała się już poruszać.

O godzinie 23:42 powódka zadzwoniła pod numer alarmowy 999. Połączyła się z dyspozytornią medyczną w K., mimo iż gmina B. podlegała wówczas pod Ł.. Dyspozytorka, po przeprowadzeniu wywiadu, poinformowała M. D. (1), że nie może wysłać karetki, gdyż miejsce zgłoszenia (gmina B.), nie mieści się w obszarze jej właściwości.

Dyspozytorka z K. natychmiast jednak przekazała zgłoszenie właściwej jednostce, która zaordynowała wysłanie karetki z P. do miejsca zamieszkania powódki. Zgłoszenie do właściwej jednostki nastąpiło o godzinie 23:44. O godzinie 23:45 podjęto decyzje o wyjeździe karetki, która faktycznie wyjechała już minutę później. Karetka stacjonowała w P..

Po telefonie na pogotowie, powódka zadzwoniła po syna, który przebywał poza domem, a syn o zdarzeniu poinformował mieszkająca nieopodal (przy tej samej ulicy) siostrę matki. Do domu małżonków, przed przyjazdem karetki dotarli syn powódki, jej siostra i siostrzenica oraz brat i ojciec.

Około północy, o 23:50 powódka zadzwoniła na Policję, tłumacząc, że pogotowie ratunkowe, z racji rejonizacji nie przyjęło od niej zgłoszenia. Funkcjonariusz Policji obiecał wezwać karetkę na miejsce zdarzenia.

Następnie, o 23:50 powódka ponownie wykonała telefon na pogotowie ratunkowe. Uzyskała informację, że karetka została do niej wysłana. Kolejne połączenia z numerem pogotowia ratunkowego powódka wykonała jeszcze o 23:59 i 00:02, a w międzyczasie, o godzinie 00:00 ponownie dzwoniła na Policję. Po godzinie 00:02, aż do godziny 1:06, nie wykonywała już ponaglających telefonów do Pogotowia. O godzinie 00:14, powódka telefonowała także do teściów.

Przed przyjazdem karetki powódka samodzielnie reanimowała męża. Odchyliła głowę, wykonywała 30 uciśnięć mostka naprzemiennie z dwoma wdechami.

Na miejsce zdarzenia jako pierwsza przybyła karetka pogotowia typu podstawowego „P2”. Jako czas przybycia na miejsce wezwania wskazano w karcie 00:03. U pacjenta stwierdzono brak oddechu, tętna, szerokie źrenice oraz stan asystoli (brak czynności elektrycznej serca). Podjęto resuscytację krążeniowo – oddechową.

Po 20 minutach czynności reanimacyjnych (sprawdzianie stanu pacjenta, masaż serca, intubacja, wkłucie, podanie leków, wykonanie EKG), o godzinie 00:17 zespół karetki „P2” wezwał karetkę - S, która wyruszyła o godzinie 00:18, a przybyła na miejsce zdarzenia ok. 00:45. Załoga drugiej karetki kontynuowała resuscytację krążeniowo – oddechową u męża powódki. Nie uzyskano pozytywnych efektów. Po ok. 54 minutach resuscytacji, zakończono działanie i stwierdzono zgon pacjenta.

Miejscowość S. usytuowana jest w gminie B., na jej skraju. W 2010 roku znajdowała się w rejonie operacyjnym nr 03, utworzonym z połączenia rejonu nr 38 (obejmującego gminę B. i gminę P.) z rejonem operacyjnym nr 08 (obsługującym część powiatu (...)). Rejon ten graniczył z rejonem operacyjnym nr 04 (powiat (...)) oraz rejonem operacyjnym nr 06 (powiat (...)).

Właściwy dla miejsca zamieszkania powódki rejon operacyjny dysponował trzema zespołami ratownictwa medycznego: dwoma zespołami podstawowymi P (w skład których powinny wchodzić co najmniej 2 osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych, w tym pielęgniarka lub ratownik medyczny) oraz jednym zespołem specjalistycznym S (w skład którego powinny wchodzić co najmniej 3 osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych, w tym lekarz oraz pielęgniarka systemu lub ratownik medyczny). Zespoły stacjonowały w Ł. ( zespół S i zespół (...)) i w P. ( zespół (...)). Ich dysponentem był Zespół (...) w Ł.. Do miejscowości S. najbliżej jest z P..

Odległość z P. do S. wynosi 18,2 km, a czas dotarcia – 17 minut, natomiast z Ł. do S. odległość wynosi 37,9 km, a czas dotarcia 33 minuty. Odległość z Ł. do soboty wynosi 24,1 km, a czas dotarcia 23 minuty.

W miejscowościach o skrajnym położeniu administracyjnym zdarzały się przypadki błędnego kierowania połączeń alarmowych do numeru „999” na obszarze województwa (...).

Gdy zgłaszający, dzwoniąc pod nr 999, połączył się z dyspozytornią z innego rejonu, niż ten, na którym się znajduje, stosuje się zasadę „jednego telefonu”. Polega ona na tym, że po zgłoszeniu zachorowania bądź wypadku do niewłaściwego dyspozytora, przekierowaniem zlecenia wyjazdu zajmuje się dyspozytor, z którym się połączono. W przypadku zgłoszenia stanu zagrożenia życia nie obowiązuje rejonizacja. Dyspozytor wysyła na miejsce wezwania wolny zespół, który znajduje się najbliżej zaistniałego zdarzenia.

W przypadku stwierdzenia utraty przytomności i zatrzymania krążenia u pacjenta w pierwszym etapie należy stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do zatrzymania krążenia (należy pacjenta zbadać). Następnie należy podjąć resuscytację krążeniowo-oddechową i wyeliminować tzw. odwracalne przyczyny zatrzymania krążenia. Dostęp dożylny i zapewnienie drożności dróg oddechowych są niezbędnymi elementami profesjonalnej resuscytacji. Postępowanie takie może być zweryfikowane pod wpływem zastanej sytuacji na miejscu zdarzenia.

Załoga ratunkowa udzielająca pomocy W. D. (1) podjęła właściwe czynności reanimacyjne. Chorego zaintubowano, zabezpieczono dostęp żylny, podczas resuscytacji krążeniowo – oddechowej podano odpowiednie leki.

Zespół karetki P wykonywał też u męża powódki badanie EKG. Załączony do akt wydruk EKG wskazuje na godzinę 00:18, ale nie wiadomo czy był to wydruk pierwszego, czy kolejnego zapisu badania. Zapis godzinowy może być nieadekwatny do czasu wykonania badania, ponieważ aparat często ma niewyregulowany zegar, co wymaga zmiany ustawień podstawowych.

Zatrzymanie krążenia krwi i akcji oddechowej powoduje m.in. zatrzymanie dopływu tlenu do wszystkich komórek, tkanek i narządów organizmu. Najbardziej wrażliwe na niedotlenienie są komórki układu nerwowego – nieodwracalne zmiany zaczynają pojawiać się już po ok. 3-5 minutach, w pierwszej kolejności obumierają komórki kory mózgowej. Wystąpienie zatrzymania krążenia jest stanem klinicznym bardzo trudnym do odwrócenia. Jest to de facto „wstępem” do śmierci biologicznej człowieka. Skuteczność zabiegów resuscytacji krążeniowo – oddechowej jest niewielka, przy czym nieco większa w przypadku porażenia prądem, utonięcia. W przypadku resuscytacji krążeniowo – oddechowej, nawet u pacjentów hospitalizowanych, gdzie istnieje możliwość natychmiastowej reakcji przez przeszkolony personel skuteczność ta nie przekracza 20%; potencjalna skuteczność resuscytacji krążeniowo – oddechowej w poza szpitalnym zatrzymaniu krążenia jest niższa.

Wysoce prawdopodobne jest, że do nagłego zatrzymania krążenia u W. D. (1) doszło już zanim powódka zaniepokoiła się stanem męża i wezwała karetkę pogotowia. Zaobserwowane przez powódkę poruszanie się klatki piersiowej męża, mogło już nie być spontanicznym, właściwym oddechem, a tzw. westchnieniem agonalnym, zwłaszcza, że następnie nie było już żadnej czynności oddechowej.

Jednym z najbardziej prawdopodobnych mechanizmów zatrzymania krążenia u męża powódki było wystąpienie migotania komór, które kolejno „zdegradowało” do asystoli z następczym bądź jednoczesnym do tych zdarzeń - zatrzymaniem oddechu.

Wobec niemożności ustalenia początku nagłego zatrzymania krążenia u męża powódki, wysoce prawdopodobne jest, że podejmowane już przez rodzinę przez rodzinę, a potem zespół ratunkowy, czynności resuscytacji krążeniowo – oddechowej od samego początku ich wykonywania były bezskuteczne. Podjęcia właściwej resuscytacji krążeniowo – oddechowej przez przeszklony zespół i tak nie będzie skuteczne, jeśli zostanie podjęte zbyt późno od momentu wystąpienia nagłego zatrzymania krążenia. Przywrócenia krążenia nie cofnie powstałej w tym czasie „śmierci mózgu”. W chwili przybycia pierwszej karetki, u męża powódki były już pośrednie cechy uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego w postaci „szerokich źrenic”.

Zakładając, że do degradacji komórek nerwowych w mózgu w warunkach normoterapii dochodzi po 3 do 5 minut od momentu zatrzymania krążenia, zwłoka w udzieleniu fachowej pomocy, wywołana koniecznością przekazania zgłoszenia do właściwego dyspozytora, który zaordynował wyjazd karetki, nie miała znaczenia. Tym samym przybycie zespołu ratownictwa medycznego do męża 2 minuty wcześniej, zasadniczo nie zmieniłoby sytuacji klinicznej, nie miałoby wpływu na zapobiegnięcie zgonu W. D. (1).

M. i W. D. (1) byli małżeństwem przez 22 lat. Mąż powódki utrzymywał rodzinę, zaś powódka zajmowała się domem pracując jedynie dorywczo. Małżonkowie utrzymywali dorosłego syna, zaś po śmierci córki wspólnie wychowywali wnuczkę, jako rodzina zastępcza. Małżonkowie zamieszkiwali w domu, będącym własnością przełożonego męża powódki. Nosili się z zamiarem kupna go na własność. W. D. (1) pracował w firmie budowlanej. Uzyskiwał zarobki od 3.500 do 5.000 zł, przy czym dorabiał dodatkowo do pensji. Małżonkowie posiadali zobowiązania finansowe w formie pożyczek gotówkowych. Większość spłacił syn powódki. Do spłaty pozostało ok. 4.000 zł.

Po śmierci męża powódka, wraz z wnuczką i synem przeniosła się do domu swoich rodziców. Powódka dysponuje dwoma pokojami, kuchnią i łazienką. Przez rok otrzymywała wraz z synem rentę po mężu. Obecnie utrzymuje się z prac dorywczych – sprząta, myje okna. Zarobki z tego tytułu kształtują się na poziomie od 500 do 700 zł. Z racji bycia rodziną zastępczą dla wnuczki, powódka uzyskuje po 600 zł w miesiącu. Nie otrzymuje zasiłku rodzinnego. Syn powódki pracuje za granicą. Wspiera finansowo matkę.

Pismem z dnia 21 czerwca 2014 r., doręczonym w dniu 27 czerwca 2014 r., powódka zgłosiła szkodę pozwanemu.

Dokonując ustaleń faktycznych, Sąd Okręgowy oparł się na powołanych dowodach z dokumentów, zeznań przesłuchanych w sprawie świadków, zeznań powódki oraz opinii biegłych sądowych z zakresu kardiologii oraz medycyny ratunkowej, przy czym biegły z zakresu medycyny ratunkowej, powołany zgodnie z sugestią biegłego kardiologa, potwierdził wnioski opinii kardiologicznej.

Sąd Okręgowy zwrócił uwagę, że obie opinie są spójne i logiczne. Z obu opinii wynika, że stan męża powódki, wywołany nagłym zatrzymaniem krążenia, którego momentu dokładnie nie sposób ustalić, był tego rodzaju, że już w momencie wezwania przez powódkę pogotowia, a także podjęcia przez samą powódkę udzielania pierwszej pomocy, czynności resuscytacyjne skazane były na niepowodzenie. Z racji na materię sprawy, biegli lekarze wskazali w swych wnioskach jedynie na prawdopodobieństwo, a nie pewność, jednakże jest to prawdopodobieństwo wysokie, przeważające.

Teza sformułowana dla biegłych przez Sąd Okręgowy dotyczyła znaczenia, dla szans uratowania męża powódki, dwuminutowego opóźnienia podjęcia czynności przez zespół ratownictwa medycznego, wywołanego koniecznością przekazania zgłoszenia powódki po tym, jak połączyła się z niewłaściwym rejonem. Dopuszczając dowód z opinii biegłego, Sąd Okręgowy nie wskazywał natomiast na opóźnienie w przybyciu karetki, albowiem powódka, w przekonaniu Sądu pierwszej instancji, tego opóźnienia nie wykazała w sposób, który pozwoliłby ustalić faktyczny czas przyjazdu przekraczający czas założony w planie działania systemu ratownictwa. Jak wynika z dokumentacji (karty zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa) i zeznań świadków – dyspozytora i ratowników, karetka oznaczona symbolem P2 wyjechała nie z Ł., jak twierdziła powódka, a z P., a więc miejsca najbliższego choremu, przy czym na miejsce przybyła o godzinie 00:03. Powódka przeczyła temu wskazując, że gdy telefonowała do rodziców męża, karetki jeszcze nie było, bo przyjechała najwcześniej o godzinie 00:20, na co wskazuje załączony do akt wydruk EKG. Zdaniem Sądu Okręgowego okoliczności te nie były jednak przesądzające. Jak zeznali ratownicy badań czynności serca i wydruków EKG mogło być kilka, a załączony nie musi być pierwszy. Nie ma tez pewności co do ustawienia czasu zegara aparatu, którego regulacja wymaga ręcznego wejścia w ustawienia podstawowe. Teściowa powódki zeznała z kolei, że jadąc do syna i synowej minęli się z karetką. Nieprawdopodobnie jest jednak, aby teściowie, zawiadomieni przez powódkę o godzinie 00:14 – 00:16, zastani podczas snu, dojechali do domu syna i synowej już o godzinie 00:18 - 00:20. Teściowa powódki obudziła męża, musieli się przecież ubrać, wyjść z domu i dojechać 10 km skuterem do miejsca zamieszkania syna i synowej. Nie mogło to trwać łącznie tylko kilka minut, a jak zeznała M. D. (2), karetka była już na miejscu, gdy ono nadjechali, ponadto świadek nie miała pewności, że karetka, która ich mijała była tą, która przyjechała do syna. Mogła być to natomiast jednak karetka S wezwana przez personel karetki P2, która przybyła wcześniej. Co jednak najważniejsze, jak wynika z karty zlecenia wyjazdu z Ł., ratownicy karetki P2 wezwali karetkę S o godzinie 00:17, a stało się to przecież po pewnym czasie od ich przybycia na miejsce, po tym jak weszli do domu, rozeznali sytuację, ustalili stan chorego, podjęli i prowadzili akcję ratunkową, wykonali EKG. Gdyby było tak, jak podaje powódka, że karetka P2 przybyła o godzinie 00:20, oznaczałoby to, że ratownicy wezwali karetkę S zanim przybyli do chorego. To kłóci się jednak z zeznaniami ratowników, którzy wyjaśnili jakie podejmowali czynności i dlaczego wezwali karetkę S – ponieważ podjęte rutynowe czynności nie przynosiły efektu.

Dokonując oceny, Sąd Okręgowy brał pod uwagę, że uczestnicy zdarzenia byli wówczas w sytuacji wywołującej bardzo silny stres, mogą mylić się co do czasu. Sama powódka stwierdziła, że „po jakimś czasie, gdy rozmawialiśmy, ustalaliśmy czas, w jakim wszystko się odbywało, ja go na bieżąco nie kontrolowałam, ale każdy coś pamiętał”. Zeznania świadków są zatem wynikiem pewnych wspólnych ustaleń. Być może kierowca odnotował czas przybycia na miejsce wezwania jako 00:03, a ratownicy ze sprzętem, fizycznie weszli do domu chwile później, ale mało wiarygodne jest, aby było to dopiero o godzenie 00:20. Czas wezwania pomocy z bilingu powódki koresponduje z zaznaczonym w kartach czasem przyjęcia zgłoszenia. Jeśli karetka wyjechała, tak jak zaznaczono i przyjechała o godzinie 00:03, to oznacza, że jechać musiała (przy dystansie z P. do miejsca zgłoszenia 18,2 km i czasie jego pokonania 17 minut) ze średnią prędkością 64,3 km/h. Gdyby przyjechała o godzinie 00:20 to jechać musiałaby z prędkością 32,12 km/h, co wydaje się nieprawdopodobne, o ile na drodze (a było to w nocy) nie było żadnych utrudnień.

Ostatecznie jednak, Sąd Okręgowy podkreślił, że kwestia dokładnego określenia czasu przyjazdu karetki nie miała dla rozstrzygnięcia sprawy decydującego znaczenia, a to z tego powodu, że jak wskazali biegli, z przeważającym prawdopodobieństwem, akcja ratunkowa nie miała szans powodzenia już w tym momencie, w którym powódka wezwała pogotowie ratunkowe. Biegły kardiolog wskazał, że do nagłego zatrzymania krążenia doszło u męża powódki, z dużym prawdopodobieństwem, zanim powódka to zauważyła i usiłowała obudzić męża, a ruch klatki piersiowej był tzw. tchnieniem agonalnym, po którym akcja oddechowa już nie występowała. Potwierdził to kolejny biegły. Jeśli już wówczas akcja ratunkowa zdana była na niepowodzenie, bez znaczenia jest, o której dokładnie godzinie przybyła karetka.

Sąd Okręgowy oddalił wnioski dowodowe powódki o dopuszczenie dowodów z opinii biegłych psychiatry i psychologa, uznając to za niecelowe w świetle opinii biegłych z zakresu kardiologii i ratownictwa medycznego, które przesądziła o braku podstaw odpowiedzialności pozwanego w niniejszej sprawie co do zasady.

W związku z przedstawionymi ustaleniami oraz dokonaną oceną dowodów Sąd Okręgowy uznał, że powództwo podlega oddaleniu.

Powódka dochodziła od Skarbu Państwa – Wojewody (...) roszczeń, związanych ze śmiercią jej męża, w związku z nieprawidłowościami związanymi z realizacją zadań państwa, w zakresie zapewnienia pomocy każdej osobie, znajdującej się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, tj. systemu „Państwowe Ratownictwo Medyczne”.

W pierwszej kolejności Sąd pierwszej instancji wyjaśnił, że powództwo zostało skierowane przeciwko właściwemu podmiotowi.

Stosownie do treści art. 18 ustawy z dnia 8 września 2006 r., o Państwowym Ratownictwie Medycznym (Dz. U. 2006 nr 191 poz. 1410), dalej: „u.p.r.m.”, organami administracji rządowej, właściwymi w zakresie wykonywania systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne jest minister właściwy do spraw zdrowia oraz wojewoda. Zadaniem wojewody (zgodnie z treścią art. 19 u.p.r.m.), jest planowanie, organizowanie, koordynowanie systemu oraz nadzór nad systemem na terenie województwa. Tymczasem zarzuty powódki dotyczyły właśnie nieprawidłowości zaplanowania i zorganizowania systemu, który według niej nie zapewniał choremu skutecznego udzielenia pomocy. Chodziło o zakreślenie granic rejonów, organizację systemu powiadamiania alarmowego i wysyłania zespołów z miejsca najbliższego choremu.

Realizując pierwszą z nałożonych na siebie powinności, Wojewoda sporządza wojewódzki plan działania systemu, obejmujący m.in: liczbę i rozmieszczenie na terenie województwa szpitalnych oddziałów ratunkowych oraz zespołów ratownictwa medycznego, obszary ich działania (określone w sposób zapewniający realizację określonych w ustawie parametrów czasów dotarcia, w ramach którego zespół ratownictwa medycznego będzie dysponowany na miejsce zdarzenia w pierwszej kolejności) oraz rejony operacyjne (które winny obejmować co najmniej jeden obszar działania), a także opis struktury systemu powiadamiania o stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego w celu dokonania przez przedsiębiorców telekomunikacyjnych zestawienia koniecznych łączy telekomunikacyjnych, zapewniających możliwość niezbędnych przekierowań połączeń z centrum powiadamiania ratunkowego do właściwych jednostek organizacyjnych Policji, Państwowej Straży Pożarnej i dysponenta zespołów ratownictwa medycznego.

Działanie organizacyjne wojewody (w ramach wykonywania systemu) winny zmierzać do zapewnienia parametrów czasu dotarcia na miejsce zdarzenia dla zespołu ratownictwa medycznego od chwili przyjęcia zgłoszenia przez dyspozytora medycznego (art. 24 u.p.r.m.), przy uwzględnieniu założeń, że mediana czasu dotarcia karetki - w skali każdego miesiąca - nie może być większa niż 8 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców i 15 minut poza miastem powyżej 10 tysięcy mieszkańców; trzeci kwartyl czasu dotarcia - w skali każdego miesiąca - nie może być większy niż 12 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców i 20 minut poza miastem powyżej 10 tysięcy mieszkańców; maksymalny czas dotarcia nie może być dłuższy niż 15 minut w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców i 20 minut poza miastem powyżej 10 tysięcy mieszkańców.

Koordynowanie systemu, a co za tym idzie nadzór nad jego prawidłowym działaniem, przejawia się w przeprowadzaniu przez wojewodę czynności kontrolnych, m.in. wobec zakładów opieki zdrowotnej, dysponujących zespołami ratownictwa medycznego (art. 31 ust. 1 pkt 2 u.p.r.m).

Z racji przyznanych ustawowo funkcji - wojewoda, jako terenowy organ administracji rządowej, jest podmiotem odpowiedzialnym za prawidłowe wykonywanie systemu na terenie województwa, w konsekwencji czego ponosi odpowiedzialność za ewentualne szkody powstałe na skutek: wadliwego opisu struktury powiadamiania o stanach nagłego zagrożenia zdrowia na terenie województwa, rozmieszczenia szpitalnych oddziałów ratunkowych i zespołów ratownictwa medycznego na terenie województwa w sposób nieodpowiadający prawu (w ramach wojewódzkiego planu działania systemu) oraz brak nadzoru nad dysponentami szpitalnych oddziałów ratunkowych i zespołów ratownictwa medycznego na terenie województwa.

Uwzględniając powyższe Sąd Okręgowy stwierdził, iż za szkodę powódki, powstałą na skutek zaniedbań we wskazanym zakresie, gdyby wykazano związek przyczynowy miedzy szkodą a tymi zaniedbaniami, winien ponosić odpowiedzialność Skarb Państwa – Wojewoda (...), co uzasadnia legitymację bierną strony pozwanej.

Przesłankami odpowiedzialności Skarbu Państwa, zgodnie z art. 417 k.c. są: szkoda wyrządzona przy niezgodnym z prawem wykonywaniu czynności z zakresu władzy publicznej oraz adekwatny związek przyczynowy pomiędzy niezgodnym z prawem wykonywaniem takich czynności a powstaniem szkody. Odpowiedzialność Skarbu Państwa ma miejsce wówczas, gdy wykonującemu władzę publiczną – bez względu na sposób i formę działania – można postawić zarzut działania z naruszeniem prawa. Sąd Okręgowy zauważył. że wykazanie istnienia związku przyczynowego między wadliwym działaniem lub zaniechaniem, a szkodą następuje poprzez zastosowanie testu warunku sine qua non. Zatem koniecznym jest przeprowadzenie procesu myślowego, polegającego na badaniu, czy wyeliminowanie określonego zdarzenia wyeliminowałoby szkodę. (wyrok Sądu Najwyższego z 24 maja 2005 r., V CK 654/04, Legalis nr 243412)

Zarzuty na których powódka oparła swoje roszczenia dotyczyły następujących kwestii: wadliwości systemu powiadamiania (powódka wykręcając numer alarmowy „999”, połączyła się z dyspozytornią nie obsługującą obszaru jej miejsca zamieszkania); ustalenia obszarów działania poszczególnych zespołów ratownictwa medycznego, w sposób uniemożliwiający dotarcie karetki na miejsce zdarzenia, w ustawowo nakreślonym czasie; zaniedbań, w zakresie wyboru karetki, właściwej z punktu widzenia powagi oraz charakteru zgłoszonej dolegliwości ( P, bądź S) oraz w zakresie podejmowanych czynności ratunkowych. Zdaniem powódki wskazane nieprawidłowości spowodowały, że czynności ratujące życie zostały podjęte z opóźnieniem, co w rezultacie doprowadziło do śmierci męża.

Sąd Okręgowy zauważył, że ocena odpowiedzialności pozwanego, w kontekście przytoczonych wyżej zarzutów, wymagała w pierwszej kolejności poczynienia ustaleń, czy w przypadku męża powódki, w momencie zdarzenia, istniała jakakolwiek szansa na uratowanie mu życia, a jeżeli tak – to w jakim czasie, taka fachowa pomoc musiałaby zostać udzielona.

Posiłkując się wnioskami opinii biegłego kardiologa, którą Sąd Okręgowy uznał za miarodajne oraz w pełni przydatne źródło dowodowe, Sąd ten stwierdził, że na pierwsze pytanie należy udzielić odpowiedzi negatywnej. Wysoce bowiem prawdopodobne jest, że do śmierci W. D. doszło zanim jeszcze powódka zaniepokoiła się stanem męża i wezwała karetkę. Okoliczności towarzyszące zdarzeniu, w tym pozycja, w jakiej znajdował się mąż powódki, czynią możliwość ustalenia momentu zatrzymania u niego krążenia trudną do określenia, nie mniej jednak zaobserwowane przez powódkę cechy i reakcje jego organizmu (poruszanie się klatki piersiowej, następnie brak czynności oddechowej), pozwalają na stwierdzenie, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że już w momencie zaniepokojenia się stanem męża i wezwania pogotowia (...) nie żył - zaobserwowane zaś przez powódkę poruszanie się klatki piersiowej, mogło już nie być spontanicznym, właściwym oddechem, a tzw. westchnieniem agonalnym (które – jak zauważył biegły, często bywają ze sobą mylone). A zatem podejmowane przez rodzinę i zespół ratunkowy czynności resuscytacji krążeniowo – oddechowej od samego początku ich wykonywania skazane były na niepowodzenie. Nawet jeśli wykonywano je prawidłowo, były podejmowanie na próżno. W tym aspekcie, rozważanie, czy pomoc medyczna została udzielona prawidłowo, w odpowiednim czasie, stosownie do procedur oraz czy procedury te były ustalone prawidłowo – pozostaje bez jakiegokolwiek znaczenia dla rozstrzygnięcia. Poczyniona konstatacja wyklucza bowiem powiązanie, choćby tylko z przeważającym prawdopodobieństwem, nagłej śmierci W. D. z nieprawidłowościami po stronie Skarbu Państwa, w zakresie realizacji zadań polegających na organizacji i planowaniu systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne. Pomiędzy zachowaniem pozwanego, a śmiercią męża powódki nie istnieje adekwatny związek przyczynowy, który uzasadniałby pociągnięcie pozwanego do odpowiedzialności za szkodę powódki.

Na marginesie zatem Sąd Okręgowy wskazał, że jak wynika z ustawy, struktura systemu powiadamiania o stanach nagłego zagrożenia zdrowotnego winna być opracowana w sposób zapewniający sprawne przekierowanie połączeń z centrum powiadamiania ratunkowego do właściwej miejscowo u odpowiedniej do rodzaju zagrożenia - jednostki organizacyjnej: Policji, Państwowej Straży Pożarnej, czy też dysponenta zespołów ratownictwa medycznego. Na gruncie niniejszej sprawy M. D. (1), zaniepokojona stanem męża, wykręciła numer alarmowy „999”, który powinien zainicjować połączenie z dysponentem zespołów ratownictwa medycznego, obsługującym właściwy jej rejon operacyjny. Powódka zamiast tego połączyła się z Zakładem Opieki Zdrowotnej w K., obsługującym inny rejon. Błędne przekierowanie stanowi niewątpliwe uchybienie organizacji, albo działania systemu, nie mniej jednak – na gruncie niniejszej sprawy – nie opóźniło to znacząco reakcji - dyspozytorka z ZOZ-u w K. przekazała bowiem zgłoszenie właściwej jednostce, która natychmiast zaordynowała wysłanie karetki do miejsca zamieszkania powódki. Zachowanie dyspozytorki z K., odpowiadało przyjętym w takiej sytuacji procedurom – tj. „zasadzie jednego telefonu”. Odległość czasowa, pomiędzy telefonem powódki, a przekazaniem zgłoszenia wyniosła 2 minuty. Nie lekceważąc tego opóźnienia (jak wskazał biegły znaczenie w kontekście powstania zmian nieodwracalnych ma 3-5 minut), Sąd Okręgowy stwierdził, że w przypadku męża powódki, nie miało ono znaczenia.

Obszary działania poszczególnych zespołów ratownictwa medycznego, w ramach organizacji systemu, winny być ustalone w sposób umożliwiający dotarcie karetki na miejsce zdarzenia, w ustawowo nakreślonym czasie. Stosownie do treści art. 24 ust. 1 pkt 3 maksymalny czas dotarcia na miejsce zdarzenie dla zespołu ratownictwa medycznego nie może być dłuższy niż 20 minut poza miastem powyższej 10.000 mieszkańców. Według Planu działania systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne dla województwa (...), miejscowość S., w dniu zdarzenia, znajdowała się w rejonie operacyjnym, nr 3 obejmującym obszar gminy B., gminy P. oraz część powiatu (...). Rejon ten dysponował trzema zespołami ratownictwa medycznego, które stacjonowały w Ł. (dwa zespoły) i P. (jeden zespół). Odległość z P. do miejscowości powódki wynosi 18,2 km (co daje czas dotarcia 17 minut), zaś z Ł. – 37,9 km (co daje czas dotarcia 33 minuty). Do męża powódki został wysłany zespół stacjonujący w P., a więc stacjonujący w najbliższej odległości od miejsca wezwania, którego lokalizacja odpowiada parametrom nakreślonym przez ustawodawcę. A zatem w tym zakresie także nie można zarzucić organizacji systemu uchybień.

Powódka łączyła również odpowiedzialność Skarbu Państwa z decyzją pracowników pogotowia ratunkowego, która jej zdaniem była błędna, tj. o wysłaniu do chorego karetki podstawowej P zamiast specjalistycznej S. Dla udowodnienia istnienia takiego związku powódka musiałaby wykazać, że podjęcie innej decyzji, jej zdaniem prawidłowej, zapobiegłoby, co najmniej z wysokim prawdopodobieństwem, śmierci jej męża. Oznacza to w istocie konieczność wskazania, jakie konkretnie czynności, prowadzące do uratowania życia pacjenta, mogłaby podjąć ekipa karetki specjalistycznej, których ratownicy medyczni, przybyli na miejsce zdarzenia, nie wykonali. ( wyrok Sądu Najwyższego z 24 maja 2005 r., V CK 654/04, Legalis nr 243412) Powódka operowała jedynie ogólnikami wynikającymi z jej przekonania, że interwencja wyspecjalizowanej ekipy karetki uratowałoby jej męża. Przeprowadzone dowody z opinii biegłych tego nie potwierdziły. Nadto wskazano na poprawność i celowość działań załogi przybyłej na miejsce karetki pogotowia. Jak wynika z treści opinii biegłego z zakresu medycyny ratunkowej, w sytuacji zagrożenia życia, zasadnym jest wysłanie do potrzebującego karetki znajdującej się najbliższej miejsca zdarzenia, bez względu na jej rodzaj. Jest to bowiem podyktowane koniecznością jak najszybszego podjęcia właściwych – uzasadnionych medycznie czynności ratunkowych. Priorytetem jest bowiem czas dotarcia karetki do poszkodowanego, a nie jej typ. Na gruncie niniejszej sprawy do męża powódki wysłano karetkę stacjonującą w P., tj. najbliżej miejscowości powódki. Przybyły na miejsce zespół ratowników medycznych przeprowadził właściwe czynności reanimacyjne - w sposób prawidłowy, zgodny z zasadami wiedzy medycznej. Ratownik medyczny, jest osobą właściwie przygotowana do fachowego wykonywania resuscytacji krążeniowo – oddechowej (koniecznej w sytuacji stwierdzenia zatrzymania krążenia u pacjenta), tak jak lekarz. O uchybieniu w organizacji systemu nie świadczy również okoliczność, że obecny na miejscu zdarzenia zespół karetki P po ok. 20 minutach czynności reanimacyjnych wezwał zespół specjalistyczny. Postępowanie załogi karetki „P2”, polegające na wezwaniu karetki S po ok. 20 minutach bezskutecznej reanimacji było zgodne z ustawą z dnia 8 września 2008 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym ( Dz.U. Nr 191, poz. 1410 z późn. zm.) oraz Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z dnia 29 grudnia 2006 r. w sprawie szczegółowego zakresu medycznych czynności ratunkowych, które mogą być podejmowane przez ratownika medycznego (Dz.U. z 2007 r Nr 4, poz. 33 z późn. zm.). W stanie faktycznym sprawy - obecność lekarza konieczna była także do stwierdzenia zgonu pacjenta.

Na podstawie art. 102 k.p.c. Sąd Okręgowy odstąpił od obciążania powódki obowiązkiem zwrotu kosztów procesu.

Apelację od przedstawionego wyżej wyroku wniosła powódka, zarzucając:

1.  naruszenie przepisów postępowania, które miało wpływ na treść wydanego w sprawie rozstrzygnięcia, a mianowicie art. 233 § 1 k.p.c. poprzez zaniechanie wszechstronnego rozważenia zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, a w konsekwencji:

a)  dowolne przyjęcie, że opóźnienie przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego nie ma znaczenia, gdy żaden z powołanych w sprawie biegłych nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, kiedy doszło do niewydolności krążeniowo – oddechowej u męża powódki i jednocześnie wskazali oni, iż czas od momentu początku niewydolności krążeniowo – oddechowej do chwili podjęcia czynności reanimacyjnych ma wielkie znaczenie w sytuacji przywrócenia czynności krążeniowo – oddechowej;

b)  dowolne przyjęcie, że zgłoszenie alarmowe powódki zostało niezwłocznie przekazane do właściwej stacji ratownictwa medycznego, w sytuacji gdy nie ma to potwierdzenia w zeznaniach powódki, bilingu rozmów telefonicznych, które wykonywała kolejno po sobie pod numer alarmowy 999 , także po godzinie wskazanej w kacie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina dotarcia do domu powódki;

c)  dowolne przyjęcie, że zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce zgłoszenia o godzinie 00:03, gdy nie ma to potwierdzenia w zeznaniach powódki, bilingu rozmów telefonicznych, które wykonywała kolejno po sobie na numer alarmowy 999, także po godzinie wskazanej w kacie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina dotarcia do domu powódki, zeznaniach świadków K. D., M. D. (2), C. D. oraz Ł. D., a także nie ma potwierdzenia w wydruku EKG, co do czasu jego wykonania.

d)  dowolne przyjęcie, że godzina zapisu na wydruku EKG – 00:18 wskazuje na to, że jest to jeden z kilku wydruków lub, że błędna godzina wynika ze złego wyregulowania zegara, w sytuacji gdy w dokumentacji medycznej znajdował się tylko jeden wydruk z zapisu EKG, a powódka nie może ponosić negatywnych konsekwencji braków w dokumentacji medycznej;

e)  odmowę wiary wyjaśnieniom powódki dotyczącym tego, że mąż jeszcze oddychał, a gdy powódka zobaczyła, że klatka się nie porusza niezwłocznie podjęła czynności reanimacyjne, w tym samym momencie doszło do niewydolności krążeniowo – oddechowej u męża powódki;

f)  odmowę wiary wyjaśnieniom powódki w zakresie, w jakim powódka wskazała, że dzwoniąc pod numer 999 uzyskała informację, że dodzwoniła się do stacji ratownictwa medycznego, która nie odpowiada za zabezpieczenie ratownictwa na tym terenie i tym samym nie uzyskała pomocy, co ma potwierdzenie w bilingu rozmów telefonicznych, które wykonała kolejno po sobie pod numer alarmowy 999, także po godzinie wskazanej w kacie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina dotarcia do domu powódki oraz w bilingu połączń z numerem alarmowym 997;

g)  odmowę wiary wyjaśnieniom powódki w zakresie w jakim wskazała, że zespół ratownictwa medycznego przybył o godzinie 00:16, co ma potwierdzenie w zapisie EKG oraz zeznaniach świadków;

h)  (w apelacji punkt ten także jest oznaczony literą g) odmowę wiary zeznaniom świadków K. D., M. D. (2), C. D., oraz Ł. D., w zakresie w jakim wskazali, że zespołu ratownictwa medycznego na pewno nie było o godzinie 00:03, a przybył około godziny 00:16;

i)  (w apelacji punkt ten jest oznaczony literą h) dokonanie wyjątkowo wybiórczej oceny zeznań powódki oraz zeznań świadków K. D., M. D. (2), C. D., oraz Ł. D., z uwzględnieniem tych zeznań jedynie w zakresie okoliczności niekorzystnych z punktu widzenia zasadności dochodzonych przez powódkę roszczeń;

2.  sprzeczność poczynionych przez Sąd Okręgowy istotnych ustaleń z treścią zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, polegającą na przyjęciu, że:

a)  opóźnienie przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego nie miało wpływu na prawdopodobieństwo uratowania życia męża powódki, w sytuacji gdy żaden z powołanych w sprawie biegłych nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, kiedy doszło do niewydolności krążeniowo – oddechowej u męża powódki, a jedynym świadkiem tego była powódka i jednocześnie wskazywali, że czas od momentu początku niewydolności krążeniowo – oddechowej do chwili podjęcia czynności reanimacyjnych ma wielkie znaczenie w sytuacji przywrócenia czynności krążeniowo – oddechowej;

b)  zgłoszenie alarmowe powódki zostało niezwłocznie przekazane do właściwej stacji ratownictwa medycznego, w sytuacji gdy nie ma to potwierdzenia w zeznaniach powódki, bilingu rozmów telefonicznych, które wykonywała kolejno po sobie pod numer alarmowy 999, także po godzinie wskazanej w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina przyjazdu zespołu do domu powódki;

c)  zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce zgłoszenie o godzinie 00:03, w sytuacji gdy nie ma to potwierdzenia w zeznaniach powódki, bilingu rozmów telefonicznych, które wykonywała kolejno po sobie pod numer alarmowy 999, także po godzinie wskazanej w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina przyjazdu zespołu do domu powódki, zeznaniach świadków K. D., M. D. (2), C. D., oraz Ł. D., godzinie zapisu EKG;

d)  godzina zapisu na wydruku z EKG - 00:18 wskazuje na to, że jest to jeden z kilku wydruków lub błędna godzina wynika ze złego wyregulowania zegara, w sytuacji gdy w dokumentacji medycznej znajdował się tylko jeden wydruk z zapisu EKG, natomiast powódka nie może ponosić negatywnych konsekwencji za ewentualne braki w dokumentacji medycznej;

e)  niewydolność krążeniowo – oddechowa u męża powódki wystąpiła jeszcze przed zauważeniem przez powódkę, że klatka piersiowa u jej męża przestała się poruszać, w sytuacji gdy powódka twierdzi, że mąż oddychał, a gdy ta przestała się poruszać podjęła niezwłocznie czynności reanimacyjne, zatem wówczas doszło do przedmiotowej niewydolności.

3.  naruszenie przepisów prawa materialnego:

a)  art. 445 §1 k.c. przez jego błędną interpretacje, a w konsekwencji niezastosowanie i odmowę zasądzenia od pozwanego na rzecz powódki zadośćuczynienia, a w konsekwencji oddalenie powództwa;

b)  art. 446 § 3 k.c. przez jego błędną interpretację, a w konsekwencji niezastosowanie i odmowę zasadzenia od pozwanego na rzecz powódki odszkodowania w związku z wystąpieniem znacznego pogorszenia się sytuacji życiowej powódki, a która to okoliczność pozostaje w bezpośrednim związku przyczynowym ze śmiercią męża powódki;

c)  art. 446 § 2 k.c. przez jego błędną interpretację, a w konsekwencji niezastosowanie i odmowę przyznania powódce renty, w sytuacji gdy w sprawie spełnione zostały przesłanki uzasadniające skorzystanie przez Sąd Okręgowy z dyspozycji powołanego przepisu.

Mając na uwadze przedstawione wyżej zarzuty powódka wniosła o:

1.  zmianę wyroku w punkcie 1 poprzez uwzględnienie powództwa w całości

ewentualnie;

2.  uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi pierwszej instancji;

3.  zasądzenie od pozwanego na rzecz powódki kosztów postępowania za obie instancje;

4.  w przypadku oddalenia apelacji, nie obciążanie powódki kosztami postępowania apelacyjnego na podstawie art. 102 k.p.c.

W odpowiedzi na apelację pozwany wniósł o jej oddalenie i zasądzenie od powódki kosztów postępowania apelacyjnego.

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Apelacja podlegała oddaleniu jako nieuzasadniona.

Sąd Apelacyjny w całości zaakceptował i przyjął za własne ustalenia faktyczne poczynione przez Sąd pierwszej instancji, co oznacza, że postawione w apelacji zarzuty naruszenia prawa procesowego, art. 233 § 1 k.p.c., okazały się chybione.

Ocena dowodów dokonana przez Sąd Okręgowy była wszechstronna, zgodna z zasadami logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego, wypełniała więc dyspozycję art. 233 § 1 k.p.c..

Zarzut dowolnego przyjęcia, że zgłoszenie alarmowe powódki zostało niezwłocznie przekazane do właściwej stacji ratownictwa medycznego nie bierze pod uwagę treści dokumentu zamieszczonego na karcie 102 akt sprawy, w postaci karty zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Z dokumentu tego wynika, że informacja o zdarzeniu alarmowym została przekazana do stacji ratownictwa w Ł. (zawiadującej obszarem, w którym zamieszkiwała powódka wraz z mężem) w dniu 7 lipca 2011 r. o godzinie 23:44, a osobą zgłaszającą był dyspozytor pogotowia z K.. Już minutę później podjęto decyzję o wysłaniu karetki, a karetka wyjechała z bazy o godzinie 23.46. Porównanie tego dokumentu z bilingiem rozmów telefonicznych z aparatu powódki (k. 25) prowadzi do kilku wniosków. Po pierwsze zadziałała zasada „jednego telefonu”, obowiązująca w sytuacji błędnego połączenia rozmowy telefonicznej ze stacją ratownictwa niewłaściwą terytorialnie. Myli się więc skarżąca twierdząc, w zarzucie 1.f) apelacji, że dyspozytor w K. poinformował ją tylko o tym, że dodzwoniła się do niewłaściwej stacji i odmówił dalszej pomocy. Gdyby dyspozytor z K. nie zajął się zgłoszeniem powódki, to nie zostałby odnotowany, jako osoba zgłaszająca zdarzenie w karcie zlecenia wyjazdu ratownictwa medycznego, sporządzonej w stacji ratownictwa w Ł. (k. 102). Po drugie, według rejestru rozmów telefonicznych, powódka po raz pierwszy zadzwoniła na pogotowie o godzinie 23.42 i wówczas połączyła się ze stacją ratownictwa w K.. Po raz kolejny powódka wybrała numer alarmowy 997, a po dwóch sekundach numer alarmowy 999, o godzinie 23:50. Oznacza to, że stacja ratownictwa w Ł. musiała dowiedzieć się o zdarzeniu alarmowym od dyspozytora z K.. Wysłanie karetki nastąpiło bowiem cztery minuty przed wykonaniem przez powódkę drugiego telefonu na numer 999. Po trzecie, gdyby powódka otrzymała od dyspozytora w K. tylko informację, że stacja ratownictwa z tego miasta nie jest właściwa dla miejscowości S., to pierwsza rozmowa telefoniczna powódki z pogotowiem nie trwałaby, aż 49 sekund. Czas trwania rozmowy potwierdza, że powódka była poinformowana o braku właściwości terytorialnej stacji ratownictwa medycznego w K., ale zdążyła też powiedzieć, jakie jest nazwisko, wiek oraz adres osoby wymagającej pomocy i wyjaśnić, że osoba te jest nieprzytomna. Gdyby rozmowa z dyspozytorem z K. ograniczyła się do odmowy udzielenia pomocy, to wymienione informacje o osobie chorego oraz o jego stanie zdrowia nie mogłyby się znaleźć w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Po czwarte, dyspozytor z K. mógł podjąć dalszą interwencję dopiero po zakończeniu rozmowy z powódką. Ponieważ rozmowa ta trwała 49 sekund, to mając na uwadze czas wybierania numeru, kolejny telefon mógł być przez niego wykonany najwcześniej o godzinie 23:43. Skoro więc w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego odnotowano czas przyjęcia zgłoszenia – 23:44, to znaczy, że na odcinku przekazywania informacji między stacjami ratownictwa w K. i Ł. nie było żadnej zwłoki. Po piąte, gdyby dyspozytor z K. ograniczył się do przekazania informacji o tym, że właściwa jednostka ratownictwa z innego obszaru, to niezwłocznie po zakończeniu tej rozmowy powódka wybrałaby ponownie numer 999. Tymczasem kolejny raz powódka zadzwoniła na numer 999 po upływie 5 minut.

Reasumując, stwierdzić należy, że treść dwóch dokumentów, zamieszczonych na karcie 25 i 102 akt sprawy jednoznacznie wskazuje na to, że proces przekazywania informacji o zdarzeniu dotyczącym męża powódki nie był obarczony żadną zwłoką.

Odnośnie zarzutu oznaczonego w apelacji literą 1.b) nie sposób ponadto zgodzić się z twierdzeniem, aby powódka mogła dysponować jakąkolwiek wiedzą na temat tego, w jaki sposób było przekazywane jej wezwanie o pomoc i aby w tym przedmiocie mogła być uznana za wiarygodne źródło dowodowe.

Powódka mogła natomiast zarejestrować godzinę przybycia pierwszego zespołu ratownictwa medycznego. Sąd pierwszej instancji słusznie jednak skonstatował (w oparciu o zeznania powódki), że po zakończeniu akcji ratunkowej członkowie rodziny zmarłego opisywali sobie nawzajem przebieg akcji ratunkowej i na podstawie tych opisów doszło do ustalenia, że pierwszy zespół ratownictwa medycznego dotarł do miejsca zamieszkania powódki około godziny 00:16. Określenie przez powódkę i świadków godziny 0:16 lub nawet 0:20 jako godziny przyjazdu pierwszej karetki P2 nie polegało więc na przedstawieniu faktów, ale na przedstawieniu ich oceny, co wykracza poza rolę przeznaczoną przez przepisy Kodeksu Postępowania Cywilnego dla osobowych źródeł dowodowych. Stwierdzić przy tym należy, że przy tej ocenie, zarówno powódka, jak i świadkowie mogli sugerować się godziną odnotowaną na wydruku z EKG, nie przyjmując argumentów, że urządzenie to mogło nie mieć należycie ustawionego zegara, zaś sam wydruk nie musiał pochodzić z pierwszego badania.

Jak słusznie zauważył Sąd Okręgowy odległość z P. (gdzie stacjonowała karetka P2) do miejscowości S. wynosi ok. 18 kilometrów. Gdyby więc karetka pogotowia miała dojechać do domu powódki ok. godziny 00:16 lub 00:20, to musiałaby jechać od 30 do 34 minut, co oznacza że poruszałaby się ze średnią prędkością od 31 km/h do 36 km/h. Jest to nieprawdopodobne, w sytuacji gdy większość drogi znajduje się w terenie niezabudowanym, a w porze nocnej karetka nie mogła napotkać żadnych utrudnień w ruchu.

W związku z powyższym należało przyjąć, że odnotowana przez pracowników pogotowia godzina przyjazdu karetki na miejsce akcji ratunkowej – 00:03 odpowiada faktom.

Przedstawiony wniosek wynika także z analizy rejestru rozmów telefonicznych z telefonu powódki (k. 25). Wynika z niego, że między godziną 23:42, a godziną 00:02 powódka dzwoniła 4 razy pod numer 999. Było to o godzinie: 23:42, 23:50, 23:59 i 00:02. Dzwoniła także dwa razy na policję pod numer 997: o godzinie 23:50 i o godzinie 00:00, przy czym pierwsze połącznie z policją, trwające dwie sekundy, należało uznać za błąd wybierania. W sumie, miedzy godziną 23:42, a godziną 00:02, powódka dzwoniła pięć razy na numery alarmowe. Było to całkowicie zrozumiałe, ponieważ w tego typu przypadkach, związanych z zagrożeniem życia osoby najbliższej, czas oczekiwania na przybycie karetki wydaje się wiecznością. Powtarzanie wezwania o pomoc wynika więc zarówno ze zniecierpliwienia jak i z bezradności osoby oczekującej. Wbrew twierdzeniom skarżącej, po godzinie 00:02 nie zarejestrowano już jednak wybierania numeru pogotowia z telefonu powódki. Owszem, powódka połączyła się jeszcze jeden raz z numerem 999 o godzinie 01:06, ale niewątpliwie połącznie to nie było elementem akcji ratunkowej, gdyż ta w międzyczasie, została zakończona stwierdzeniem zgonu pacjenta.

Brak telefonów ponaglających na pogotowie lub na policję między godziną 00:02, a godziną 01:06 świadczy o tym, że akcja ratunkowa z udziałem ratowników pogotowia P2 została rozpoczęta o godzinie 00:03, czyli zgodnie z treścią zapisu zamieszczonego w karcie zlecenie wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Oczywiście nie można wykluczyć, że telefony do pogotowia były także kierowane z innych aparatów telefonicznych i nie zostały zarejestrowane w załączonym do akt sprawy bilingu, ale ciężar udowodnienia tego faktu obciążał powódkę, zgodnie z zasadą wyrażoną w art. 6 k.c. i 232 k.p.c. Podnieść jednak należy, że hipoteza wykonywania połączeń na pogotowie z innych telefonów pozostaje również w opozycji do zasad współżycia społecznego, gdyż nie wyjaśnia celu wymiany telefonu w trakcie akcji ratunkowej, skoro telefon powódki był sprawny. Także powódka nie forsowała takiej hipotezy w zarzutach apelacyjnych, ograniczając się do stwierdzenia (wbrew faktom), że zgodnie z załączonym bilingiem dzwoniła na pogotowie po godzinie, wskazanej w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego jako godzina przyjazdu karetki do domu powódki.

W tej sytuacji nie ma znaczenia godzina utrwalona na wydruku z EKG - 00:18, tym bardziej, że według zeznań powódki (protokół z dnia 13 maja 2015 r. nagranie 00:32:49 – 00:37:15) nie pamiętała ona kiedy zostało wykonane badanie EKG i wskazała, że ratownicy wykonywali jakieś czynności, ale ona nie zna się na tym. Nie jest więc wykluczone, że wykonanych było kilka badań aparatem EKG, a zamieszczony do akt wydruk dotyczy badania ostatniego. Nie wykluczone też, że ratownicy po przyjeździe podjęli niecierpiące zwłoki czynności resuscytacji krążeniowo - oddechowej, a później dokonali badania aparatem EKG, a skutkiem tego między godziną przyjazdu karetki, a godziną utrwaloną na wydruku z EKG powstała różnica 15 minut.

Sąd Okręgowy prawidłowo ocenił, że świadkowie M. D. (2) i C. D., powiadomieni o zdarzeniu o godzinie 00:16 (pierwszy telefon o godzinie 00:14 nie mógł być skuteczny gdyż połącznie trwało tylko 3 sekundy), nie mieli możliwości zarejestrowania czasu przyjazdu zespołu ratownictwa podstawowego P2. Mając na uwadze fakt, że telefon od powódki zastał ich w łózkach i musieli oni przynajmniej ubrać się do drogi i zabezpieczyć mieszkanie oraz mając na uwadze konieczność przejechania przez nich dziesięciu kilometrów skuterem, co przy prędkości 40 km/h (rozwijanej przez skuter) musiało zająć co najmniej 15 minut, nie istniała jakakolwiek możliwość, aby stawili się oni w domu powódki przed godziną 00:45. Prawdopodobnie zatem teściowie powódki zauważyli przyjazd drugiej karetki – typu S. Taka godzina przyjazdu karetki S została bowiem zarejestrowana w karcie zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego złączonej na karcie 104 akt sprawy.

Reasumując, okoliczności obiektywne związane z czasem reakcji świadków M. D. (2) i C. D. na telefon od synowej oraz konicznością przebycia dziesięciu kilometrów przy użyciu nienajszybszego środka transportu, wykluczają aby osoby te stawiły się w domu powódki kilka minut po przyjechaniu pierwszej karetki (jak zeznał świadek K. D.). Nawet gdyby było tak, jak przedstawia to skarżąca w apelacji, że pierwsza karetka przyjechała o godzinie 00:15, to przybycie na miejsce jej teściów, biorąc pod uwagę tylko jazdę nie mogło nastąpić przez godziną 00:32 (licząc od momentu zakończenia rozmowy telefonicznej z powódką). Byłoby to zatem kilkanaście minut po przyjeździe pierwszej karetki, a nie kilka minut.

O tym, że świadek K. D. nie mógł stanowić wiarygodnego źródła dowodów (ze względu na silne emocje związane ze zdarzeniem), świadczy również to, że według jego zeznań (protokół z dnia 13 maja 2015, nagranie 01:57:22 – 02:00:36) ratownicy zespołu P2 w ogóle nie używali aparatu EKG. Twierdzenie to pozostaje zaś w oczywistej sprzeczności nie tyko z treścią zgromadzonej dokumentacji medycznej, ale także podważa wnioski apelacji.

Oceniając zeznania świadków dotyczące czasu przyjazdu karetek można zwrócić uwagę na zeznanie sąsiadki powódki - B. M. (protokół z dnia 13 maja 2015, nagranie 02:03:17 – 02:05:57). Zeznała ona, że nie wyglądała z okna, gdy przyjechała druga karetka (nie znała więc godziny jej przyjazdu), jeśli zaś chodzi o pierwszy zespół ratownictwa, to nie pamięta, czy najpierw przyjechała karetka, czy skuter. Skoro więc osoba niezaangażowana emocjonalnie w całe zdarzenie nie była w stanie precyzyjnie opisać przebiegu wydarzeń, to tym bardziej powódka i członkowie jej rodziny, pochłonięci akcją ratunkową i działając w stresie, mogli mieć kłopoty z rejestrowaniem faktów.

W związku z przedstawionymi wyżej wątpliwościami, ocena dowodów dokonana przez Sąd pierwszej instancji, w zakresie przyjazdu pierwszego zespołu ratownictwa medycznego – P2, nie mogła opierać się wyłącznie na zeznaniach świadków. Sąd Okręgowy słusznie oparł ją zatem na dokumentach, tym bardziej, że pochodzą one z trzech niezależnych źródeł. Po pierwsze, jest to rejestr rozmów telefonicznych, który wskazuje, że od godziny 00:02 powódka zaprzestała wybierania numeru 999 lub 997 i jak sama zeznała kolejny telefon na pogotowie, o godzinie 01:06 wykonała, aby przekazać informację, że „ona tej sprawy tak nie pozostawi” (protokół z dnia 13 maja 2015, nagranie 01:03:18). Po drugie, jest to karta zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego sporządzona w Ł., na skutek telefonu z K.. Dokument ten potwierdza godzinę przyjęcia zgłoszenia. W dalszej części dokument ten był wypełniany przez ratowników karetki P2 i potwierdza godzinę przyjazdu do domu powódki - 00:03. Po trzecie, jest to karta zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego dla zespołu S, sporządzona w Ł., na skutek wezwania przez ratowników zespołu P2. Dokument ten potwierdza godzinę przyjęcia wezwania – 00:17.
W dalszej części dokument ten był wypełniany przez pracowników zespołu S i potwierdza godzinę przyjazdu do domu powódki 00:45 oraz zawiera opis czynności wykonanych przez ratowników z zespołu podstawowego P2 i opis dalszych czynności.

Z analizy przedstawionych dokumentów jednoznacznie wynika, że wydruk z aparatu EKG z odnotowaną godziną 00:18 był wykonany, już pod wezwaniu zespołu ratownictwa specjalistycznego S, co nastąpiło o godzinie 00:17. Musiał więc to być wydruk kolejny. Obiektywnie rzecz biorąc, wykluczone jest, aby ratownicy z zespołu P2, którzy według treści apelacji mieli przyjechać do domu powódki o godzinie 00:15, zdążyli w ciągu dwóch minut stwierdzić brak oddechu i tętna u męża powódki, stwierdzić szerokie źrenice, zaintubować pacjenta, podać atropinę i adrenalinę, ustalić asystolię (a robi się to na podstawie badania EKG), prowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową i w tym samym czasie (o godzinie 00:17) wezwać zespół ratownictwa specjalistycznego -S, tym bardziej, że jak wynika z zeznań ratownika R. S. (protokół z dnia 18 listopada 2015 r., nagranie 00:46:29 - 00:50:40) karetka S jest wzywana dopiero po podjęciu czynności medycznych.

Zeznania powódki co do tego, kiedy doszło do niewydolności krążeniowo-oddechowej zostały ocenione przez dwóch biegłych specjalistów, opiniujących w przedmiotowej sprawie. Na podstawie wydanych opinii, których wartość dowodowa nie została skutecznie podważona w toku postępowania dowodowego Sąd pierwszej instancji doszedł do przekonania, że zauważony przez powódkę oddech, nie był oddechem spontanicznym, lecz tzw. tchnieniem agonalnym. Nie ma to jednak większego znaczenia dla rozpoznania sprawy. Nawet bowiem jeśli do niewydolności krążeniowo oddechowej doszło męża powódki bezpośrednio przed pierwszym telefonem na pogotowie, to i tak nie istniała możliwość podjęcia skutecznej akcji ratunkowej przez pracowników pogotowia.

Jak wskazała sama powódka odnotowanie przez nią braku oddechu u męża wiązało się z podjęciem akcji ratunkowej, polegającej na wybraniu numeru pogotowia (o godzinie 23:42) i rozpoczęciu reanimacji krążeniowo-oddechowej, przy czym nie ustalono, czy pierwszą czynnością był telefon, czy reanimacja. Skoro powódka reanimowała męża, to niewątpliwie musiała zauważyć u niego ustanie akcji oddechowej oraz akcji serca. Godzina wybrania przez powódkę telefonu alarmowego stanowiła więc wyznacznik dla przyjęcia, że najpóźniej wtedy doszło do powstania niewydolności krążeniowo – oddechowej u jej męża.

Oczywiście, czas od momentu powstania niewydolności krążeniowo – oddechowej do chwili podjęcia czynności reanimacyjnych ma najważniejsze znaczenie dla uratowania pacjenta, ale zważyć należy, że zgodnie z opinią biegłych z zakresu kardiologii i ratownictwa medycznego jest to czas ograniczony maksymalnie do 5 minut, po upływie których w mózgu człowieka rozpoczynają się nieodwracalne zmiany. Biegli wyjaśnili, że nawet w warunkach szpitalnych skuteczność akcji ratunkowych w tego typu przypadkach wynosi tylko 20%.
W tej sytuacji rację należy przyznać Sądowi pierwszej instancji, który stwierdził, że dwuminutowe opóźnienie w przyjechaniu karetki, wynikające z konieczności przekierowania telefonu alarmowego przez dyspozytora w K. do dyspozytora w Ł. nie miało znaczenia w przedmiotowej sytuacji, skoro i tak czas przyjazdu karetki z P. do miejscowości S. musiał trwać ok. 18 minut, co mieściło się w obowiązujących standardach, które określają czas dotarcia karetki w na obszarach wiejskich na 20 minut. Nawet więc gdyby pierwszy telefon powódki na pogotowie został prawidłowo połączony z jednostką ratownictwa w Ł., to i tak nie było możliwości udzielenia profesjonalnej pomocy mężowi powódki w ciągu pięciu minut. W istocie więc skuteczność akcji ratunkowej w przedmiotowym wypadku nie zależała od pogotowia, ale od reanimacji prowadzonej przez domowników.

Ponieważ zarzuty dotyczące oceny materiału dowodowego apelacji okazały się nieuzasadnione, Sąd Apelacyjny nie mógł także zgodzić się z zarzutem, że Sąd pierwszej instancji ustalił stan faktyczny wbrew treści zebranego w sprawie materiału dowodowego.

W konsekwencji nie mogły również zostać zaakceptowane zarzuty naruszenia prawa materialnego: art. 445 i 446 k.c., przy czym wbrew twierdzeniom skarżącej Sąd pierwszej instancji, nie interpretował tych przepisów, a po porostu ich nie zastosował, nie znajdując podstaw do przypisania pozwanemu odpowiedzialności na podstawie art. 417 §1 k.c.

Art. 417 k.c. stanowi o odpowiedzialności odszkodowawczej Skarbu Państwa za szkody spowodowane niezgodnym z prawem działaniem lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej. Przesłankami tej odpowiedzialności są: powstanie szkody, naruszenie prawa prze jednostki Skarbu Państwa przy wykonywaniu władzy publicznej oraz związek przyczynowy miedzy szkodą, a tymże niezgodnym z prawem działaniem lub zaniechaniem jednostek Skarbu Państwa.

Wadliwe przekierowanie telefonu alarmowego wykonanego przez powódkę było jedyną okolicznością, która mogła obciążać pozwanego w związku z nałożeniem na niego obowiązku organizacji systemu ratownictwa medycznego. Ta sytuacja, nie miała jednak wpływu na śmierć męża powódki, czyli pozostawała poza związkiem przyczynowym ze szkodą.

Inny zarzut stawiany przez powódkę, a więc spóźniony przyjazd karetki, która miała być wysłana ze zbyty oddalonego miejsca nie znalazł potwierdzenia w materiale dowodowym. Karetka P2 wysłana została z bazy najbliższej dla miejsca zamieszkania powódki, a czas jej przyjazdu (k. 18 minut) był właściwy dla odległości dzielącej P. i miejscowość S..

Także decyzja o przysłaniu w pierwszej kolejności zespołu P, zamiast zespołu specjalistycznego S nie polegała na naruszeniu obowiązujących norm i została prawidłowo oceniona przez biegłego z zakresu ratownictwa medycznego.

Mając na uwadze powyższe Sąd Apelacyjny oddalił apelację, na podstawie art. 385 k.p.c.

Na marginesie wyjaśnić także należy, że zaniechanie objęcia środkiem zaskarżenia decyzji dowodowych Sądu pierwszej instancji w przedmiocie oddalenia wniosku o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych lekarzy psychologa i psychiatry na okoliczność rozmiaru cierpień powódki oraz rozmiaru poniesionej szkody w związku ze śmiercią jej męża, znacznie utrudniłoby uwzględnienie powództwa nawet gdyby zarzuty podniesione w apelacji okazały się skuteczne.

Mając na uwadze trudną sytuację osobistą i majątkową powódki po śmierci męża, a także konieczność zapewnienia środków na utrzymanie wnuczki, której wychowaniem zajmuje się powódka, Sąd Apelacyjny uznał, że w przedmiotowej sprawie zachodzą okoliczności szczególne, o których mowa w art. 102 k.p.c., pozwalające na odstąpienie od obciążenie powódki kosztami zastępstwa procesowego strony pozwanej w postępowaniu apelacyjnym.