Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 791/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 24 kwietnia 2018 roku

Sąd Rejonowy w Legionowie w II Wydziale Karnym w składzie:

Przewodniczący SSR Anna Szeląg

Protokolant Kinga Grzywacz

w obecności

Prokuratora ----------------

po rozpoznaniu dnia 21.11.2017r., 27.02.2018r., 24.04.2018r.

sprawy P. W. , urodz. (...) w L.

syna M. i A. z d. M.

oskarżonego o to, że: w okresie od 1 marca do 2016r. do 17 marca 2017r. w L., woj. (...) we wspólnie zajmowanym lokalu mieszkalnym znęcał się psychicznie nad swoją matką A. W. w ten sposób, że wszczynał awantury domowe, podczas których wyzywał pokrzywdzoną słowami wulgarnymi i obelżywymi, wyrzucał z domu, groził uduszeniem i zatruciem; -

tj. o czyn z art.207§1kk

orzeka:

oskarżonego P. W. uniewinnia od popełnienia zarzucanego mu czynu; -

- na podstawie art.632 pkt.2kpk kosztami procesu obciąża Skarb Państwa; - zasądza od Skarbu Państwa na rzez oskarżonego kwotę 1176 zł (tysiąc sto siedemdziesiąt sześć) tytułem zwrotu kosztów ustanowenia obrońcy.

Sygn. akt II K 791/17

UZASADNIENIE

W oparciu o ujawniony w sprawie materiał dowodowy Sąd Rejonowy ustalił następujący stan faktyczny:

Na mocy aktu notarialnego z 24 sierpnia 2007 r. (Rep. (...)) oraz postanowienia Sądu Rejonowego w Legionowie z dnia 29 października 2013 r. w sprawie I Ns 174/13 P. W., nabył większość spadku po ojcu M. W. (1). Głównym elementem majątku po zmarłym ojcu był dom bliźniak położony w L. ul. (...). Oskarżony wraz z żoną D. W. i córką W. lat 12 przez szereg lat wynajmował mieszkania, jednak około roku 2015-2016 postanowił wprowadzić się do domu przy ul. (...) w L., gdzie zajął jeden pokój. Zamieszkał tam z matką A. W., która zajęła drugi pokój. Wszyscy mieli także dostęp do kuchni i łazienki. W drugiej części bliźniaka cały czas mieszkała matka zmarłego M. H. W.. Początkowo relacje pomiędzy współmieszkańcami układały się dobrze. P. W. pomagał matce, borykającej się z uzależnieniem od alkoholu. Kiedy po pewnym czasie abstynencji matka oskarżonego wróciła do nałogu woził ją do szpitali, w tym do Instytutu (...) przy ul. (...) w W.. A. W. kilkukrotnie usiłowała wyjść z nałogu wszywając sobie esperal, jednak bezskutecznie. Relacje pomiędzy P. W. a jego matką stopniowo zaczęły się pogarszać. Sytuację zaogniał także nałóg A. W. w postaci palenia papierosów. P. W. cierpi na schorzenie serca, przeszedł zawał i palenie papierosów w domu było dla niego dość uciążliwe. Zaczął więc zwracać matce uwagę by nie paliła w domu. Te uwagi jednak były ignorowane, stąd narastanie u oskarżonego irytacji. Pomiędzy P. W. a jego matką zaczęło dochodzić do coraz częstszych kłótni i sporów. Sytuacja zaostrzyła się jeszcze bardziej kiedy siostra oskarżonego – M. W. (2) urodziła bliźniaki. Zagroziła wówczas matce, że nie da jej się zbliżyć do dzieci, jeśli nie przestanie pić. Wówczas A. W. ponownie wszyła sobie esperal i od tego czasu nie pije alkoholu. Zaczęła też jeździć do córki do W. by pomagać jej w opiece nad dziećmi. Jednak relacje w związku małżeńskim córki zaczęły się pogarszać i chciała ona wrócić do domu rodzinnego. Skoro w domu rodzinnym zamieszkał brat P., a w drugim pokoju mieszkała matka, to M. W. (2) nie mogła zrealizować swojego planu. Kiedy zauważyła pogarszające się relacje oskarżonego i A. W., zamiast pomóc rodzinie w rozwiązaniu konfliktu, zaczęła instruować matkę co ma robić by skutecznie wszcząć postępowanie karne przeciwko oskarżonemu, a następnie założyć sprawę o eksmisję. Ponadto obecność syna w domu przeszkadzała samej A. W., ponieważ kiedy nadużywała alkoholu, to nie mogła spokojnie pić gdyż była przez niego kontrolowana, zabierano jej pochowane wszędzie butelki, starano się powstrzymać ją od picia. A. W. nie mogła też od czasu wprowadzenia się P. W. palić papierosów w domu tylko musiała wychodzić na zewnątrz. Obecność rodziny syna, powodowała także rosnącą u niej frustrację, ponieważ w małym mieszkaniu miała ograniczony dostęp do pozostałych pomieszczeń, oprócz zajmowanego przez nią pokoju. To także generowało licznie nieporozumienia, oskarżony wypominał matce, że to on ma większościowy udział w ich domu i tym samym uważał się za jego właściciela. Stosunki w rodzinie pogarszały się, a wręcz dochodziło do eskalacji konfliktu. Obie strony uparcie tkwiły przy swoim, rodzina się do siebie nie odzywała, a jeśli dochodziło do wzajemnych kontaktów to były to głównie awantury.

W dniu 16 marca 2017 r. kiedy A. W. wraz z B. S. rozmawiały w kuchni to zaczęły palić papierosy. Wówczas wszedł oskarżony i zobaczył, że matka mimo jego próśb pali w domu. Wieczorem, kiedy B. S. już wyszła do części domu swojej matki, P. W. zwrócił matce uwagę, że nie życzy sobie by paliła w domu ona i jej goście. A. W. stwierdziła, że jest we własnym domu i wszystko jej wolno i wówczas doszło do pyskówki, a potem do awantury, aż przyjechała policja, którą wezwała M. W. (2). Kiedy policjanci pytali czy A. W. czuje się zagrożona ze strony oskarżonego, to odparła, że nie wie. Następnego dnia poinstruowana przez córkę M., która podyktowała jej co ma mówić, A. W. złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa znęcania się nad nią przez P. W.. Ponadto na jej wniosek wdrożono procedurę Niebieskiej Karty.

W sumie do pierwszego zdarzenia i interwencji policji doszło w dniu 14 stycznia 2016 r. kiedy to P. W. zgłosił kłótnię z matką, która nadużywa alkoholu. Następne interwencje miały miejsce w dniach 3 lutego 2016 r., 26 kwietnia 2016 r. kiedy to pokrzywdzoną doprowadzono do wytrzeźwienia w KPP L., 30 kwietnia 2016 r., 4 maja 2016 r., 16 marca 2017 r., 17 marca 2017 r., 20 marca 2017 r. i ostatnia w dniu 31 sierpnia 2017 r. Najczęściej zgłaszającym był P. W. lub jego żona, zaś A. W. była nietrzeźwa. Dopiero interwencje z marca 2017 r. pochodzą albo od matki oskarżonego albo jego siostry M., które informowały o stosowaniu przemocy przez P. W. i doprowadziły do założenia rodzinie Niebieskiej Karty.

K. zebrał się zespół interdyscyplinarny, który nie stwierdził faktu przemocy domowej w rodzinie W., więc procedurę Niebieskiej Karty zamknięto w dniu 26 czerwca 2017 r.

Powyższy stan faktyczny sąd ustalił na podstawie zeznań świadków: D. W. (k.23-25, 119-120), S. W. (k.28-29, 19-20 z akt sprawy II Ko 2496/17), M. R. (k.219), D. S. (k.220-221), J. K. (k.221-222) także dowodów w postaci dokumentów: zawiadomienia o przestępstwie (k.1-2), kserokopii niebieskiej karty (k.5-8), pisma policji z załącznikami (k.12, 130-174), notatki urzędowej (k.16, 20), postanowienia (k.43-44, 51), zażalenia (k.46-49), danych osobowo-poznawczych (k.61), pisma obrońcy z załącznikami (k.68-107), notatki pokrzywdzonej (k.108-109), kserokopii postanowienia (k.177), wywiadu kuratora (k.208-212) i na podstawie wyjaśnień oskarżonego P. W. (k.58-59,112-113,193) oraz częściowo na podstawie zeznań świadków: A. W. (k.2, 114-117,123-124), B. S. (k.13-14,117-118), M. W. (2) (k.7, 120-123).

Oskarżony P. W. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i wyjaśnił, że w okresie objętym zarzutem, mieszka wspólnie ze swoją rodziną – żoną i dzieckiem oraz z matką A. W. w jednym w domu w L. przy ul. (...). On i jego żona pomagali matce wyjść z nałogu alkoholowego i wozili ją po ośrodkach leczenia uzależnień, gdy tymczasem siostra M. nie chciała w tym uczestniczyć. Początkowo rodzina cieszyła się, że zamieszkał z matką, ale później matka zaczęła pić alkohol, wpadała w ciągi i wówczas wszystko zaczęło się psuć. Oskarżony zaprzeczył jakoby groził matce, że ją otruje czy wyrzucał ją z domu. Natomiast nie zaprzeczył, że pomiędzy nim a matką dochodziło do sporów, szczególnie na tle palenia przez nią papierosów w domu. P. W. jest bowiem po przebytym zawale serca i dym z papierosów mu szkodzi. Kiedy zwracał uwagę, aby matka i odwiedzający ją goście nie palili w domu zaczynały się kłótnie. Jednocześnie P. W. potwierdził, że była założona niebieska karta, były interwencje policji, choć nie wiedział kto dokładnie niebieską kartę założył. Oskarżony napisał wniosek o zakończenie niebieskiej karty, ponieważ nie jest potrzebna. Zaprzeczył jakoby nadużywał alkoholu, ponieważ jego stan zdrowia na to nie pozwalał. Wyjaśnił także, że według niego pozostałej części rodziny chodzi o to by pozbyć się go z domu, bo za dużo odziedziczył i przeszkadza. Szczególnie zależy na tym siostrze M., która „udziela cały czas mamie instrukcji co mama ma robić ze mną, jak ma to robić, na kartce sobie notuje wszystko co M. jej powie, co mama ma robić” (k.112). Z rodzeństwem P. W. jest skłócony i ma do nich żal, że nie pomagali przy matce kiedy trzeba było się nią zająć, zrobić zakupy, pojechać do szpitala. Brat wyjechał do G., zaś siostra uciekła do W. by nie mieć styczności z chorą na alkoholizm matką. Dopiero, gdy matka wszyła esperal, a siostra urodziła dzieci, to wówczas zaczęła się interesować tym co się dzieje w domu. Oskarżony podkreślił, że nikt z rodzeństwa nie brał udziału w kłótniach i nie był ich świadkiem. Raz zdarzyło się, że gdy przyjechał patrol policji, to „siostra zadzwoniła do mamy, mama położyła telefon, żeby siostra słyszała jakie czynności policjanci wykonują, wtedy policjant kazał się rozłączyć, bo to było podsłuchiwanie” (k.113).

Sąd zważył, co następuje:

Wyjaśnienia P. W. sąd uznał za w pełni wiarygodne, albowiem w większości znajdują one potwierdzenie w pozostałych wiarygodnych dowodach ujawnionych w niniejszej sprawie, a w szczególności w dowodach z dokumentów oraz w zeznaniach pozostałych świadków, którym sąd dał wiarę. Nadto należy wskazać, że w toku całego postępowania nie zostały ujawnione jakiekolwiek dowody, które podważyłyby wiarygodność wyjaśnień oskarżonego. Nawet postawa A. W., zdaje się potwierdzać jego wersję. Nie ma również podstaw, aby podważać wyjaśnienia oskarżonego, w których twierdzi, że jeśli dochodziło do awantur czy kłótni z matką, to wzajemnie każda ze stron obrzucała się wulgarnymi i obelżywymi słowami, bowiem fakt ten wynika także pośrednio z zeznań samej A. W..

Z kolei oceniając wiarygodność zeznań A. W. i jej córki M. W. (2), syna S. W. oraz powinowatej B. S., nie uszło uwadze sądu specyficzne zaangażowanie tych osób niejako po stronie A. W. i bardzo negatywny stosunek do oskarżonego. Świadkowie ci mieli tendencje do nadmiernego obciążania P. W., dlatego też do tych zeznań sąd podszedł z pewną ostrożnością. Niewątpliwie tak sam oskarżony jak i wszyscy świadkowie potwierdzili fakt istnienia sporu pomiędzy nim a jego matką, jednak już interpretację poszczególnych wydarzeń, ich przyczyny i skutki sąd analizował biorąc pod uwagę stopień osobistego zaangażowania poszczególnych świadków w rodzinny konflikt. Z tego też powodu zeznania te nie mogły stanowić w całości podstaw do odtworzenia sanu faktycznego, ponieważ nie są obiektywne, a przez to nie są także w pełni wiarygodne.

Analizując treść zeznań A. W. to wyłania się z nich niejednoznaczny opis przedmiotowych zdarzeń, w ocenie sądu świadek sama nie wie jak je zinterpretować i jakie są jej faktycznie odczucia. Interpretacja i opis tych zdarzeń ewoluował w miarę upływu czasu. Początkowo A. W. zeznała, że choć docenia rolę oskarżonego w całym długotrwałym procesie jej leczenia odwykowego, to jednocześnie zarzucała, że jego zachowanie to „prowokacja, żebym ja zaczęła pić” (k.115). Z jednej strony nie zaprzeczała, że od około 10 lat, od kiedy mieszkała sama po śmierci męża, to nadużywała alkoholu. Próbowała się jednak leczyć, co długi czas nie dało pozytywnego efektu. Do kłótni pomiędzy nią a synem dochodziło głównie z powodu nadużywania przez nią alkoholu. Wówczas oskarżony groził jej otruciem i z tego powodu bała się, bo nie wiedziała co będzie kiedy wróci do domu, obawiała się też że zostanie z niego wyrzucona. A. W. podkreślała także, że nie może korzystać ze swoich sprzętów, np. z pralki, bo jej pralkę syn wyniósł do garażu i tam musi chodzić prać. Natomiast z drugiej strony A. W. zeznała także, że „do awantur nie dochodziło często, ostatnia większa awantura miała miejsce w ubiegłym roku, gdy zgłosiłam to na policję i w dniu wczorajszym” (k.2), czyli 17.03.2016 r. Stwierdziła również, że „syn nigdy mnie nie uderzył” (k.2), jak również przyznała, że zarówno podczas awantury w 2016 r. i jak i awantury w marcu 2017 r. ubliżała synowi, mówiła do niego „ty skurwysynu” (k.115). Natomiast w trakcie kolejnego przesłuchania świadek zeznała już, że „takie awantury były raz w miesiącu, poza tym był spokój, bo się nie odzywaliśmy” (k.116). Należy również zwrócić uwagę na fakt, że jedyne konkretne zdarzenia, jakie A. W. była w stanie opisać, to awantura z nocy 17.03.2016 r. W dniu 16.03.2016 r. około 12:30 przyszła do niej bratowa B. S.. Wówczas zapaliły razem papierosy w kuchni i otworzyły okno, na to wszedł oskarżony, który nic nie mówiąc wyszedł do pokoju. Do konfrontacji doszło wieczorem, kiedy to P. W. miał do niej pretensje, że obie kobiety paliły papierosy w jego domu. Wtedy zaczęła się awantura, oskarżony zaczął wyzywać matkę od „najgorszych”. Krzyki te słyszała przez ścianę, będąc w drugim mieszkaniu K. S. i zadzwoniła do M. W. (2), która z kolei wezwała policję. Policjanci byli zdziwieni dlaczego to córka, a nie świadek zadzwoniła na policję, co wytłumaczyła, tym że „powiedziałam, że jestem nerwowa i nie byłam w stanie zadzwonić” (k.114). Wówczas policjanci założyli niebieską kartę. Po kilku wezwaniach do OPS procedurę niebieskiej karty zamknięto.

Oceniając wiarygodność zeznań A. W., sąd uznał, że bez wątpienia odtwarza ona zdarzenia tak jak je odczuwała, że tym samym uważa się ona za pokrzywdzoną zachowaniem syna, jednakże nie jest to jednoznaczne z uznaniem, że jest to status pokrzywdzonego w rozumieniu norm karnych.

M. W. (2), nigdy nie była bezpośrednim świadkiem zdarzeń objętych rozpoznaniem w niniejszej sprawie. Zna je tylko z relacji matki, ponieważ nie rozmawiał nigdy na ten temat z oskarżonym, bo są skłóceni. Świadek zeznała, że „relacje mamy z bratem były bardzo burzliwe, mama była wielokrotnie przez mojego brata dręczona, wyzywana” (k.120). W ocenie M. W. (2) motywacją działania oskarżonego była chęć doprowadzenia do wyprowadzki ich mamy z zajmowanego przez nią pokoju. Świadek twierdziła, że oskarżony nadużywa alkoholu, że jest ze wszystkimi skonfliktowany i uprzykrza mamie życie na wszelkie sposoby, np. wynosząc pralkę do garażu, zabraniając używania sprzętów takich jak odkurzacz czy naczynia. Jednocześnie M. W. (2) potwierdziła, że brat zajmował się mamą, że także instruowała matkę, że ma wzywać policjantów, gdy dojdzie do awantury. Wprawdzie A. W. otrzymała mandat za bezpodstawne zgłoszenie interwencji, ale świadek tłumaczyła to tym, że „za każdym razem policja nie dawała wiary mamie, że coś się dzieje w tym domu” (k.121).

Z treści tych zeznań, zdaniem sądu, jawi się jednostronna ocena przedmiotowych zdarzeń gdzie, jako jedynego sprawcę konfliktowej sytuacji, świadek wskazuje wyłącznie oskarżonego. M. W. (2) umniejsza rolę matki, pomija to, że duży wpływ na tę sytuację miało uzależnienie matki od alkoholu i pozostawienie z tym problemem jedynie rodziny P. W.. Świadek przekonywała, że to funkcjonariusze policji nie dawali wiary słowom jej matki, gdy tym czasem w trakcie interwencji to A. W. bywała nietrzeźwa, nigdy takie ustalenia nie dotyczyły oskarżonego (k.16, 130). Z tego też powodu zeznania te nie stały się w całości podstawą do odtworzenia stanu faktycznego, ponieważ w zakresie opisania roli oskarżonego są one niewiarygodne.

Z kolei B. S. zeznała, że kiedy jej mama H. W. wróciła ze szpitala, to przez jakiś czas przebywała w domu w L. przy ul. (...). W dniu 16.03.2017 r. poszła do bratowej A. W., która poczęstowała ją papierosem. Wówczas wszedł oskarżony, włożył coś do lodówki i wyszedł. Około godziny 19:00 świadek usłyszała awanturę, która miała miejsce w kuchni. Usłyszała, że bratanek czyli P. W. krzyczy „ty kurwo, zdziro” (k.117). To trwało około 10 minut, ale wystarczyło, żeby świadek się wystraszyła i zadzwoniła do M. W. (2), która poprosiła by wezwać policję. Jednak B. S. odmówiła, ponieważ jak stwierdziła, to „powiedziałam, że boję się, ponieważ wiedziałam, że to spowodowałoby gorszą jak gdyby agresję po odjeździe policji” (k.117). W innych zdarzeniach świadek nie brała udziału.

Podobnie jak w odniesieniu do w/w świadków, także i B. S. nie była obiektywna, a wynikało to z faktu, że jak sama potwierdziła także była skłócona z oskarżonym, przyznała także, że „my w ogóle nie rozmawiamy ze sobą” (k.118). Świadek miała do niego pretensję, że mimo obietnicy nie pomagał jej mamie, że zakręcał wspólny dla całego domu piec OC. Należy również zwrócić uwagę, że B. S. wyraźnie wyolbrzymiała zachowanie P. W.. Z jednej strony twierdziła, że sama nie wezwała policji, ponieważ bała się reakcji oskarżonego, zwiększenia jego agresji. Ale z drugiej strony, gdy funkcjonariusze policji przyjechali na zgłoszenie M. W. (2), to świadek niejako przestała się już tego obawiać skoro nie tylko wyszła na podwórko, ale nawet weszła razem z policjantami do domu oskarżonego i wyszła z niego dopiero na ich wyraźne polecenie.

S. W. zeznał, że w domu w L. nie mieszka już od 10 lat i nie był tam od marca 2016 r. do 17 marca 2017 r. Zatem o konflikcie brata i matki wie jedynie z relacji A. W.. To od niej słyszał o zdarzeniu, kiedy matka zapaliła papierosa we wspólnej kuchni, a oskarżony zachowywał się wobec niej wulgarnie i agresywnie, wyzywał ją, groził, że wyważy drzwi, uderzał w nie, aż wreszcie przyjechała policja. Jednocześnie świadek potwierdził, że początkowo brat pomagał matce i wszystko się dobrze układało, jednak kiedy ta zaczęła znowu pić alkohol sytuacja stała się napięta i wówczas zaczęły się awantury. Zaprzeczył występowaniu przemocy fizycznej, natomiast stwierdził, że ma miejsce utrudnianie życia matce np. w postaci wyniesienia jej pralki do garażu, gdzie ma do niej utrudnione dojście. Poza tym, cała rodzina jest skonfliktowana z oskarżonym, nie odzywają się do siebie, nie utrzymują żadnego kontaktu.

Sąd dał wiarę zeznaniom S. W. co do tego, że zeznawał zgodnie ze swoją wiedzą na temat opisywanych zdarzeń. Z tym, że zeznania te nie mogą w pełni stanowić podstawy do odtworzenia stanu faktycznego, ponieważ nie odzwierciedlają faktycznej roli P. W..

Niejako po drugiej stronie w/w świadków pozostają zeznania D. W., żony oskarżonego, która potwierdziła, że w okresie objętym zarzutem miał miejsce konflikt rodzinny, szczególnie wówczas, kiedy mąż zaczął zwracać uwagę matce, żeby ta nie paliła w łazience. Jednak w ocenie świadka, to P. W. był prowokowany przez A. W., która ignorowała jego uwagi. Dochodziło wówczas do awantur w trakcie których matka wyzywała oskarżonego, nazywając go „(...)”, a świadka „(...)”, powiedziała też do niego, że „jesteś moim najgorszym dzieckiem, żałuję, że cię urodziłam” (k.120). Z kolei opisując przyczyny interwencji policyjnej w nocy 17.03.2016 r., D. W. stwierdziła, że na uwagę, że pali w kuchni, A. W. obruszyła się, zaczęła mówić, że ona tu mieszka, że jej wszystko wolno i wówczas doszło do pyskówki, a potem do awantury. Kiedy policjanci pytali się czy A. W. czuje się zagrożona ze strony oskarżonego, to ta odparła, że nie wie. W opinii świadka, teściowa zaczęła się robić złośliwa i miała pretensje, że oskarżony wraz z rodziną zamieszkał w w/w domu. D. W. zeznała, że kiedy teściowa piła czy była w szpitalu na terapii to tylko mąż i ona jeździli do niej i jej pomagali, a teraz rodzina robi z oskarżonego „najgorszego zwyrodnialca, tak go chcą określić” (k.119). Świadek zaprzeczyła jakoby oskarżony miał problem z alkoholem i zeznała, że mąż pije jedynie okolicznościowo

Sąd co do zasady dał wiarę zeznaniom D. W., choć naturalnie wziął pod uwagę bliskie relacje łączące ją z oskarżonym i nie ma wątpliwości, że jako jedyną stronę prowokującą awantury uważała A. W.. Nie zmienia to jednak faktu, że świadek nie ukrywała, że relacje w rodzinie nie są dobre i wprost stwierdziła, że „z momentem kiedy zaczęliśmy tam mieszkać, to każdy z nas zrobił się nerwowy, …, babcia też jest nerwowa” (k.120). Pośrednio potwierdziła to także A. W. zeznając, że gdy w dniu 16.03.2016 r. wróciła do domu, to „syn z awanturą, tzn. nie była to awantura, tylko powiedział”, że nie życzy sobie, żeby ciotka z którą jest skrócony przychodziła do jego domu, wówczas „ja się odezwałam nerwy mnie trochę ruszyły” i „zaczęła się awantura z interwencją policji” (k.114).

Zeznaniom świadków w osobach D. S. i J. K. sąd w całości dał wiarę, albowiem nie obciążały one ponad miarę żadnej ze stron, mimo, że w jakiś sposób były uwikłane we wzajemne relacje stron. Ponadto zeznawało one jasno, logicznie, stwierdzając, że sporą część informacji posiadają z relacji oskarżonego lub innych osób. Wreszcie podkreślić należy, że nie prezentowały w swoich zeznaniach postawy szczególnie negatywnej do żadnej ze stron i starały się w sposób w miarę obiektywny, na podstawie posiadanej przez siebie wiedzy, zdać relację z omawianych zdarzeń.

D. S., zeznała, że o tym jakie były relacje między oskarżonym a jego matką w okresie objętym zarzutem, wie tylko z relacji oskarżonego oraz z relacji swojej matki B. S.. Świadek potwierdziła, że w rodzinie W. istnieje konflikt, u którego podłoża leżą kwestie majątkowe. Sama nigdy nie słyszała, żeby oskarżony kogokolwiek uderzył, natomiast dochodziło w rodzinie do słownych potyczek, o czym świadek wie od obu stron konfliktu. D. S. potwierdziła, że A. W. nadużywała alkoholu, wówczas był przy niej oskarżony i jej pomagał, inni członkowie rodziny scedowali ten obowiązek na niego i nie pomagali matce. Wówczas P. W. był rodzinie potrzebny, bo ich wyręczał, woził matkę po szpitalach, ale kiedy A. W. wyszła z nałogu, to przestał być potrzebny i wygodny. Według świadka A. W. jest osobą podatną na sugestie i manipulacje.

Także J. K. zeznała, że w okresie objętym zarzutem na początku było wszystko w porządku i P. W. oraz jego matka dogadywali się. Przyczyną nieporozumień było palenie w mieszkaniu papierosów przez A. W.. Kiedy świadek była u D. W., to oskarżony kilkukrotnie zwracał A. W. uwagę, żeby nie paliła w domu. Wówczas matka zaczęła oskarżonego wyzywać, padały przekleństwa, oskarżony też odpowiedział przekleństwem, był zdenerwowany. Później A. W. mówiła, że „i tak was się pozbędę z tego domu i tak” (k.221). Po tym okresie A. W. znowu zaczęła pić alkohol. Wtedy zaczęły się poważniejsze problemy. Oskarżony próbował reagować, pomóc matce, ale bez pozytywnego rezultatu. A. W. potrafiła się tak upić że chodziła nago po domu, załatwiała się w kuchni, nie zważając na to, że jest małe dziecko. Zdaniem J. K., to w pełni było uzasadnione to, że P. i D. W. byli zdenerwowani, próbowali rozmawiać z A. W. ale to nic nie dało. Oskarżony dzwonił do rodzeństwa wielokrotnie, i wielokrotnie informował o sytuacji, ale nikt nie chciał mu pomóc. W opinii świadka w domu rodziny W. nie dało się żyć, ona sama też przestała tam przychodzić. J. K. zaprzeczyła także, aby oskarżony miał problem alkoholowy.

W niniejszej sprawie w charakterze świadka przesłuchano także funkcjonariusza policji, M. R., który pełniąc funkcję dzielnicowego, zajmował się także ustaleniami w ramach realizacji procedury w związku z założeniem w/w niebieskich kart. Świadek zeznał, że w czasie prowadzenia niebieskiej karty, która była założona z jednej i z drugiej strony, nie udało się stwierdzić, żeby dochodziło do przemocy. Zdaniem M. R. był to bardziej konflikt rodzinny o podłożu majątkowym. Niebieska karta była prowadzona do pewnego momentu, później strony stwierdziły, że do przemocy nie dochodzi, więc niebieskie karty zostały zakończone. Później świadek nie miał już informacji, żeby dochodziło do przemocy. M. R. nie miał także wątpliwości, że nigdy nie widział, aby oskarżony lub A. W. byli pod wpływem alkoholu, a na kontrolę do rodziny chodził bez zapowiedzi. Zdaniem świadka żadna ze stron sporu nie była dominująca, nie zauważył także, aby którakolwiek ze stron bała się drugiej strony, w jego obecności nikt z domowników nie zachowywał się agresywnie, wulgarnie, wszyscy byli spokojni.

Sąd w całości dał wiarę zeznaniom w/w świadka, gdyż są one logiczne, rzeczowe i znajdują potwierdzenie w wyjaśnieniach oskarżonego oraz w dowodach z dokumentów. Świadek jest osobą obcą dla stron, nie miał żadnego powodu, by podawać nieprawdziwe okoliczności na korzyść którejkolwiek strony, a jedynie zdał relację z podjętych czynności służbowych.

Prawdziwość, autentyczność i rzetelność sporządzenia ujawnionych w sprawie pozostałych dowodów nieosobowych nie była przedmiotem zarzutów stron, ani też nie wzbudziła wątpliwości sądu. Zostały one sporządzone poprawnie, kompleksowo i w sposób zgodny ze standardami rzetelnego postępowania, z tych też względów sąd w całości uznał te dowody za w pełni wiarygodne.

Reasumując, mając na uwadze całokształt okoliczności ustalonych w sprawie, sąd uniewinnił P. W. od popełnienia zarzucanego mu czynu wyczerpującego dyspozycje art.207§1kk. P. W. został oskarżony o to, że w okresie od 1 marca do 2016r. do 17 marca 2017r. w L. we wspólnie zajmowanym lokalu mieszkalnym znęcał się psychicznie nad swoją matką A. W. w ten sposób, że wszczynał awantury domowe, podczas których wyzywał pokrzywdzoną słowami wulgarnymi i obelżywymi, wyrzucał z domu, groził uduszeniem i zatruciem.

Jednakże sąd nie ustalił żadnych wiarygodnych dowodów, które potwierdziłyby ten zarzut. Przestępstwo znęcania się zostało w kodeksie skonstruowane, jako zachowanie z reguły wielodziałaniowe. Pojęcie znęcania się w podstawowej postaci, ze swej istoty zakłada powtarzanie przez sprawcę, w pewnym przedziale czasu, zachowań skierowanych wobec pokrzywdzonego. Zatem, poza szczególnymi przypadkami, dopiero pewna suma tych zachowań decyduje o wyczerpaniu znamion przestępstwa z art.207§1kk ( patrz IV KK 49/03 postanow. SN 2003-12-11 LEX nr 108048). Przy ustaleniu sprawstwa należałoby wykazać, że oskarżony zrealizował chociaż jedno ze znamion w/w przestępstwa. Należałoby udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że P. W. chciał, wykorzystując swoją przewagę nad A. W., wywołać u niej, poprzez swoje zachowanie, cierpienie psychiczne. Chęć, jako postać zamiaru bezpośredniego nie odnosi się do poszczególnych znamion, lecz do całości zachowania określonego znamionami typu czynu zabronionego. Wprawdzie wystarczyłoby, żeby oskarżony objął swoją świadomością fakt, że jego zachowanie znieważa matkę, jednakże zeznania przesłuchanych w sprawie świadków w tej kwestii nie są jednoznaczne i nie dają żadnych podstaw do przyjęcia ustaleń zgodnych ze stawianym zarzutem. Nie ma jedynie wątpliwości co do tego, że nie tylko oskarżony i jego matka pozostają w konflikcie, konflikt ten objął całą rodzinę, co zostało już wyżej opisane. W trakcie tych kłótni, awantur strony wzajemnie się wyzywały, wzajemnie się prowokowały. Jest to o tyle istotne, że zgodnie z przyjętą wykładnią, za znęcanie się nie może być uznane zachowanie sprawcy, które nie powoduje u pokrzywdzonego poważnego cierpienia moralnego, ani w sytuacji, gdy między osobą oskarżoną a pokrzywdzoną dochodzi do wzajemnego „znęcania się”. Jak to już wyżej podkreślono, wzajemność znieważania się obu stron konfliktu, czyli oskarżonego i pokrzywdzonej wyklucza przypisanie winy P. W.. Zgodnie bowiem z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 6 sierpnia 1996 r. (WR 102/96), „o uznaniu za "znęcanie się" zachowania sprawiającego ból fizyczny lub "dotkliwe cierpienia moralne ofiary" powinna decydować ocena obiektywna, a nie subiektywne odczucie pokrzywdzonej”. W przedmiotowej sprawie nie sposób przyjąć, że P. W. działał w zamiarze bezpośrednim znęcania się nad A. W. przez wywoływanie awantur, bo jeśli wszczynał je, to zazwyczaj z powodu powrotu matki do nałogu oraz ze względu na palenie przez nią papierosów w mieszkaniu, mimo licznych próśb by tego nie robiła. Ponadto nie zostało w sprawie wykazane by oskarżony w okresie objętym zarzutem wyrzucał pokrzywdzoną z domu, groził uduszeniem i zatruciem. Należy podkreślić, że w trakcie wzajemnych kłótni, do których dochodziło pomiędzy synem a matką padało wiele słów obraźliwych i wzajemnych przykrych stwierdzeń, jednak nie miały one charakteru działań "dotkliwych" i "ponad miarę". Zwłaszcza, że także A. W. zeznała, że „do awantur nie dochodziło często” (k.2) i wymieniła dwa zdarzenia, dopiero później stwierdziła, że awantury były co miesiąc i ich głównym powodem było to, że „syn wmawia, że dom jest jego i nikt do mnie nie może przychodzić i mnie odwiedzać” (k.114).

Z tych też powodów, w świetle poczynionych przez sąd ustaleń, sprawstwo P. W. nie zostało udowodnione, a konsekwencją domniemania niewinności jest zasada in dubio pro reo. Wprawdzie nakaz ten odnosi się jedynie do takich wątpliwości, które nie dają się usunąć, jednakże w niniejszej sprawie brak jest jakichkolwiek jednoznacznych dowodów, które podważyłyby wyjaśnienia oskarżonego, a tylko takie dowody mogą stanowić podstawę do odtworzenia stanu faktycznego. Sąd nie może się opierać na hipotezach, choćby były jak najbardziej logiczne i mogły stanowić pewne wytłumaczenie zaistniałych zdarzeń, jeśli nie znajduje to poparcia w dowodach. Nie można także pominąć faktu, że trudno ustalić w niniejszej sprawie co stało się podstawą do wniesienia aktu oskarżenia, ponieważ postanowieniem z dnia 16.08.2017 r. funkcjonariusz policji prowadzący dochodzenie umorzył je, ustalając, że brak jest danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu. Następnie uwzględniając zażalenie A. W. na w/w postanowienie prokurator podjął dochodzenie i bez dodatkowego przesłuchania choćby stron, wniósł akt oskarżenia. Jest to o tyle istotne, że w trakcie przesłuchania na rozprawie A. W. zeznała, że „kiedy piłam, to syn groził mi otruciem” (k.115), a „w lutym, w (...) syn chciał mnie dusić, wbiegł do pokoju, nałożył poduszkę, ale zainterweniowała synowa” (k.116). Z tym, że A. W. jednocześnie przyznała, że „sprawa kiedy oskarżony groził mi uduszeniem i zatruciem, to była w 2016 r, kiedy piłam, (…), szukał alkoholu i wtedy mówił, że mnie udusi” (k.116). Należy także wskazać, że nie ma również wątpliwości, że P. W. dobijał się do pokoju matki, ale tylko wówczas gdy szukał tam butelek z alkoholem, co pośrednio potwierdziła także A. W.. Zeznała, że „jak ja byłam pod wpływem alkoholu, to syn szukał w moim pokoju alkoholu pod poduszką, w szafie, wszędzie szukał” (k.117). W tych okolicznościach fakt, że P. W. czasami sam wszczynał awantury podczas, których wyzywał matkę słowami wulgarnymi i obelżywymi, czy nawet w nerwach mógł grozić wyrzuceniem z domu, czy też wypowiadał groźby, nie dowodzi, że popełnił on zarzucane mu przestępstwo. W tym zakresie sąd w całości podzielił stanowisko SA w Krakowie ( patrz II Aka 40/98, KZS 1998, z. 4-5, poz. 53), który stwierdza, że „W pojęciu znęcania się zawarte jest odczuwanie przez sprawcę, że jego zachowania są dla ofiary dolegliwe i poniżają ją przed sprawcą. Gdy taki stan pokrzywdzonego bądź jego odczucia nie zostaną przez pokrzywdzonego wyrażone w postępowaniu, a brak jest możliwości ustalenia tego inaczej, nie da się dokonać owego ustalenia, zatem i przypisać znęcania. Zdarza się wszak (...), że obelgi, naruszanie nietykalności cielesnej, szykany itp. są wzajemne, że słowa wulgarne nie są obelgami, bo należą do obyczaju środowiska, że zachowania naganne sprawcy są reakcją na prowokowanie go bądź środkiem do wymuszenia poprawnego zachowania się rzekomej ofiary itp." (zob. również A. Wąsek, Kodeks karny..., s. 978). Należy w tym miejscu także podnieść, że wobec długoletniego nadużywania alkoholu przez A. W., oskarżony miał prawo czuć się sfrustrowany, co bez wątpienia potęgowało też jego nerwowe reakcje na widok pijanej matki. Z kolei, gdy A. W. podjęła w końcu skuteczne leczenie, to jak sama stwierdziła do awantur dochodziło rzadko, bo oboje się unikali i do siebie się nie odzywali. Z drugiej strony A. W. często sama prowokowała kłótnie, nie tylko paląc papierosy w domu, czym nie liczyła się ze stanem zdrowia syna, ale także np. nazywając jego żonę brudasem.

Poza tym, istotne jest także i to, że po wydaniu postanowienia o podjęciu dochodzenia, prokurator nie zgłosił żadnych dodatkowych wniosków dowodowych. W tej sytuacji sądowi trudno jest odnieść się do stanowiska prokuratora. Nie można przecież zapominać o treści art.5kpk, stanowiącego, że oskarżonego uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem, a nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na jego korzyść.

Stosownie do dyspozycji przewidzianej w treści art.632pkt2kpk, wobec wydania wyroku uniewinniającego, kosztami procesu sąd obciążył Skarb Państwa oraz zasądzając od Skarbu Państwa na rzecz oskarżonego kwotę 1176 zł tytułem zwrotu kosztów ustanowenia obrońcy.