Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II Ca 52/18

POSTANOWIENIE

Dnia 27 czerwca 2018 roku

Sąd Okręgowy w Lublinie II Wydział Cywilny Odwoławczy w składzie:

Przewodniczący: Sędzia Sądu Okręgowego Andrzej Mikołajewski
Sędziowie: Sędzia Sądu Okręgowego Krzysztof Niezgoda

Sędzia Sądu Rejonowego Agnieszka Maliszewska (del.)
Protokolant: Wioleta Siadak

po rozpoznaniu w dniu 13 czerwca 2018 roku w Lublinie na rozprawie sprawy z wniosku B. P.

z udziałem W. O. (1), J. O., E. M. i K. B.

o stwierdzenie nabycia własności nieruchomości przez zasiedzenie na skutek apelacji wnioskodawczyni od postanowienia Sądu Rejonowego w Radzyniu Podlaskim z dnia 27 listopada 2017 roku, sygn. akt (...)

postanawia:

I. oddalić apelację;

II. zasądzić od B. P. na rzecz W. O. (1), J. O. kwoty po 300 zł (trzysta złotych) a na rzecz E. M. kwotę 317 zł (trzysta siedemnaście złotych) tytułem zwrotu kosztów postępowania odwoławczego.

Sygn. akt: II Ca 52/18

UZASADNIENIE

Postanowieniem z dnia 27 listopada 2017 roku Sąd Rejonowy w Radzyniu Podlaskim:

I.  oddalił wniosek B. P. o stwierdzenie, że wnioskodawczyni i jej mąż W. P. (1) nabył przez zasiedzenie do wspólności ustawowej, z dniem 1 stycznia 2007 roku, własność nieruchomości oznaczonych jako działki o numerach (...) o powierzchni 1,76 ha, dla której jest prowadzona księga wieczysta nr (...) oraz działkę nr (...), dla której jest prowadzona księga wieczysta nr (...), położone w P., gmina S., a także udział w 1/3 części w działce leśnej nr (...) położonej w C., gmina M., dla której jest prowadzona księga wieczysta nr (...);

II.  zasądził od wnioskodawczyni B. P. solidarnie na rzecz uczestników W. O. (1) i J. O. kwotę 1 234 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania;

III.  stwierdził, że w pozostałym zakresie zainteresowani ponoszą koszty związane ze swoim udziałem w sprawie.

Sąd Rejonowy ustalił następujący stan faktyczny:

Na podstawie decyzji Wojewódzkiej Komisji do spraw Uwłaszczenia przy Wojewodzie (...) z dnia 27 września 1976 roku W. O. (2) stała się właścicielką między innymi działek, które są obecnie objęte wnioskiem o zasiedzenie. Czynny udział w tym postępowaniu brała rodzina P. – dzieci i dalsi krewni S. i A. małżonków P.. Składali wyjaśnienia, podpisywali protokoły, byli zapoznani z treścią decyzji.

(...) objęte wnioskiem, a także ich przedłużenie po drugiej stronie drogi, działki leśne, stanowiły gospodarstwo rolne (...) małżonków P., które zostało podzielone na dzieci w różnych okresach. Każdy dostał swoją część, za wyjątkiem W. P. (1). Przeprowadzone postępowanie nie doprowadziło do ustalenia przyczyny pominięcia W. P. (1) przy tym podziale (czy było to następstwo zrzeczenia się przez niego swojej części na rzecz dalszych krewnych – chrzestnych dzieci, czy wyraz przekonania, że skoro nie ma dzieci, ta ziemia nie jest mu potrzebna). Ostatnia wola rodziców stron była wiele razy zmieniana, były różne projekty podziału. Początkowo wszyscy zainteresowani: J., W. i W. mieli dostać po 1/3 z całości gospodarstwa, w tym i to co było po drugiej stronie, ale z czasem wykorzystały ten grunt inne z dzieci S. i A., wybudowali tam swoje domy. Ostateczne ustalenia zapadły dopiero w 1976 roku.

Gospodarstwo rolne seniorów w zasadzie było użytkowane przez całą rodzinę, w tym i bezpośrednio niezainteresowanych działem. Gospodarstwem do czasu śmierci zarządzał S. P.. On wyznaczał, kto co ma zasiać, kiedy zbierać, jakie prace wykonać. Po jego śmierci funkcję tę przejął W. P. (1). (...) gospodarstwem nigdy nie wiązało się z bezpośrednim poczuciem własności. Rodzina uznała w toku postępowania uwłaszczeniowego, że to W. O. (2) nabędzie znaczną część gruntów. Zewnętrznie stan posiadania i prowadzenia gospodarstwa w tej dacie, jak i w dacie wcześniejszej, czyli na dzień 4 listopada 1971 roku, nie uległ zmianie. W. O. (2) była uważana za właścicielkę, a pozostała część rodziny uprawiała nadal gospodarstwo pod zarządem ojca S. P. a później W. P. (1). Co więcej, rodzina wspólnie uzgodniła także podział drzewa na jednej z działek leśnych. Wszyscy odróżniali fakt posiadania i zarządzania od tego, kto jest formalnym właścicielem. Nikomu nigdy to nie przeszkadzało. Podział nie był w pełni odzwierciedlony na gruncie. Z czasem W. uprawiał również część ziemi, która była oddana do użytkowania J. P. (1), wspólnie użytkowali sad, zaś lasem nikt się nie zajmował, uznając dokonany podział drewnem z tego lasu. W. P. (1) wynajmował K. B. do koszenia, ale było to zbierane wspólnie. W. P. (1) pobierał dopłaty unijne, rozliczał się z nich. Rozliczał się z rodziną również z dochodów i ze zbiorów. Najwięcej czasu spędzali tam O., którzy w związku z przejściem na emerytury przebywali tam całe lato. W. P. (1) z J. P. (1) przyjeżdżali na weekendy oraz na urlopy. W 1993 roku W. P. (1) również był na emeryturze i miał więcej czasu na zajmowanie się gospodarstwem. Dom był podzielony na trzy części dla każdego z rodzeństwa, każdy wybudował sobie na przełomie wieków garaż. Czynności te wykonywali po wspólnych ustaleniach z właścicielką. W. O. (2) cały czas uznawała, że rodzinie może użyczyć nieruchomości na bliżej nieokreślony czas bez konsekwencji prawnych.

W związku z budową domu przez A. O. (syna W.) doszło do konfliktu rodzinnego, w wyniku którego W. O. (2) jednoznacznie zasygnalizowała, że to jest jej gospodarstwo, lecz pomimo tego A. O. ostatecznie nie wybudował się na części, która mogłaby naruszać nieformalny podział do użytkowania.

W. P. (1) i J. P. (1) rozpoczęli szukanie rozwiązania prawnego, aby otrzymać ich zdaniem należną im część po rodzicach, jednakże poprzestali na przygotowaniach. Zdarzenie to miało miejsce po 2002 roku, zaś B. O. wskazywał, że około 2006 lub 2007 roku.

Ostatecznie, w związku ze stanem zdrowia i narastającym konfliktem z właścicielką, W. P. (1) utracił posiadanie i prawo do korzystania i zarządzania gospodarstwem w 2009 roku. Wówczas już nie mógł zebrać zbiorów.

Sąd Rejonowy wskazał, na podstawie jakich dowodów ustalił powyższy stan faktyczny.

Oceniając wiarygodność dowodów Sąd Rejonowy podkreślił, że przebieg postępowania uwłaszczeniowego świadczy o labilności ustaleń rodzinnych. Początkowo, w 1974 roku A. i S. małżonkowie P. zostali uwłaszczeni „na siebie”, gdyż takie było ich żądanie. Krótko po tym S. P. wniósł odwołanie podnosząc, że od 17 lat (licząc wstecz od 1974 roku) gruntów tych nie użytkują, zaś użytkują je A. i P., a ponadto jego żona jest niewidoma i niedosłysząca. Odwołanie pierwotnie dotyczyło gruntów we wsi C. a nie w P.. Z tych dokumentów wynikało również, iż W. O. (2) miała darować rodzicom dwa hektary ziemi w C., co do których była wpisana jako właścicielka. Następnie zostało wszczęte postępowanie w przedmiocie uchylenia aktów własności ziemi. Decyzja uchylająca i na nowo przyznająca grunty zapadła we wrześniu 1976 roku. W ten sposób W. O. (2) nabyła udział 2/3 części w działce leśnej oznaczonej wówczas nr (...) a obecnie nr (...), a także własność działek o numerach (...) o łącznej powierzchni 4,17 ha. J. P. (1), który również współużytkował gospodarstwo w P., dostał działki w S. o numerach (...) i (...) oraz we wsi K. działkę nr (...). Istotne jest, że w protokole postępowania administracyjnego z dnia 27 września 1976 roku W. P. (1) oświadczył, że z uwagi na wiek ojca nie dopilnował właściwego ustalenia stanu władania. Z kolei M. K. podkreśliła, że dzieci małżonków S. i A. otrzymały posagi i od dawna użytkują przedmiotowe nieruchomości. Świadkowie nie wskazali, co było źle z uwłaszczeniem, ponad to, że rodzice już nie byli posiadaczami tych gruntów. Istotne jest jednak, że w tych zeznaniach nie mowy o tym, aby W. P. (1) miał coś z tego nieformalnego podziału otrzymać. Jeszcze bardziej istotne jest stanowisko uwidocznione w odwołaniu S. P., dotyczące W. O. (1), że już wiele lat wcześniej przekazał te grunty W. O. (2) w 2/3 części a małżonkom B. w 1/3 części. Należy dodać, że W. O. (2), J. B., J. P. (1) i W. P. (1) wspólnie z rodzicami dokonali w tym czasie podziału drewna w lesie, które przypadnie każdemu z nich po wycięciu i nikt tego nie kwestionuje do dnia dzisiejszego. Dalej odwołujący wskazywał, że niesłusznie został uznany za właściciela gruntu, który od północy graniczy z łąkami mieszkańców P., od południa z drogą C.P., od wschodu z gruntami M. P., od zachodu z gruntami F. M., gdyż grunt ten wraz z budynkami oddał W. O. (2). Analizując mapy dołączone do akt uwłaszczeniowych można łatwo wywnioskować, że chodzi o działki o ówczesnych numerach (...)oraz (...), a także małą łąkę nr (...), przy czym analiza map i ich porównanie, a także analiza zeznań świadków wskazuje, że odpowiadają one obecnym działkom o numerach (...), a także łące – działce nr (...). Podobnie S. P. podał, że W. O. (2) przekazał grunt, który graniczy z działką jego, z działką W. S., zaś analizując mapy Sąd Rejonowy wskazał, że chodziło o działki o numerach (...) (obecnie (...)). Istotne jest, że pod tym dokumentem podpisuje się nie tylko S. P., ale także niemalże cała rodzina dalsza i bliższa, w tym i J. P. (1). Brak podpisu W. P. (1). Natomiast w protokole z grudnia 1975 roku W. P. (1), obecny podczas posiedzenia uwłaszczeniowego, podpisał protokół o treści zgodnej z późniejszą decyzją.

Nie można uznać za wiarygodne zeznań wnioskodawczyni, czy innych świadków, którzy wskazywali, iż W. P. (1) – jedyny prawnik w rodzinie, chociaż wykonujący czynności prokuratora, nie wiedział, co wówczas postanowiono. Trudno też uznać, że J. P. (1) nie wiedział, co podpisał i później dziwił się, że część gospodarstwa rodziców nie jest jego. Być może była jakaś rodzinna umowa, że W. O. (2) zobowiąże się do przekazania w bliżej nieoznaczonej przyszłości części gruntów na J. P. (1) i W. P. (1) w zamian za pomoc przy prowadzeniu gospodarstwa rolnego, jednakże jest to okoliczność irrelewantna z punktu widzenia sprawy o zasiedzenie. Takie roszczenie należałoby realizować, o ile jest, w odrębnym procesie. Wydaje się to częściowo uzasadnione w zakresie potencjalnego wyrębu z lasu, skoro uczestnicy – w tym J. O. (mąż W.) – przyznają, że nawet wnioskodawczyni może dokonać wyrębu drewna w lesie, które zostało przeznaczone dla jej męża. Być może to drewno było rekompensatą dla W. za pominięcie go w dziale rodzinnym. Być może rekompensatą miało zaś być dożywotnie prawo użytkowania i pobierania pożytków z 1/3 gospodarstwa.

Także zeznania świadków przesłuchanych w sprawie były niejednoznaczne.

W zasadzie bezsporne było, że S. i A. małżonkowie P. w dniu 4 listopada 1971 roku nie użytkowali rolniczo żadnych gruntów z uwagi na swój wiek i stan zdrowia a jedynie doradzali dzieciom. Bezsporne było również to, że nieruchomości W. O. (1), a przynajmniej działki, na których stoją zabudowania i do nich przyległe (o innych świadkowie nie pamiętali), były współużytkowane i współposiadanie przez J. P. (1), W. P. (1), W. O. (1) i jej rodzinę. Początkowo nawet istniał nieformalny podział na trzy części, co znalazło swój wyraz w podziale geodezyjnym, w rzeczywistości jednak ów podział nie był respektowany przez kogokolwiek.

Istotne były zeznania świadków, którzy przez znaczny czas pomagali w prowadzeniu gospodarstwa, wykonując pracę najemne. Przykładowo K. S. robił to przez kilkanaście lat począwszy od okresu po stanie wojennym. Stwierdził on, że początkowo był podział na trzy części: W. miałby mieć działkę nr (...), J. – nr (...), a W. – nr (...) (należy pamiętać, że dom stoi na wszystkich działkach i był też podzielony do użytkowania). Po wskazaniu świadkowi granic ewidencyjnych na geoportalu, świadek ten przestał być kategoryczny w swoich sądach. Wskazuje, że określony fragment, który w zasadzie pokrywa się z działką należną W., w części przed domem uprawiał W.,, natomiast za domem podział w zasadzie był na dwie części: W. uprawiał część swoją i J. a W. swoją. Jego zdaniem całym gospodarstwem zarządzał W., który zlecał prace nie tylko na „swojej” części, ale także na części J. i W.. Wykonywał też remonty dachu, które zlecał mu J. O., zaś wszyscy brali w nich czynny udział.

Podobnie ich sąsiad i dalszy członek rodziny – M. S. wskazuje, że to było rodzinne gospodarstwo: wszyscy sobie pomagali, była zgoda, nie było konfliktów. Wspólnie finansowali remonty i budowę garaży, remont i wykończenie posiadanych części domu.

Zeznania tych świadków wskazują jednoznacznie na współposiadanie gospodarstwa, wspólne wykonywanie prac polowych i wspólne finansowanie prac. Samo współposiadanie, zarządzanie, a nawet współfinansowanie, nie może jednak prowadzić do ustalenia, iż to posiadanie miało charakter prowadzący do zasiedzenia. W. P. (1) nigdy nie wskazywał postronnym osobom, a w szczególności siostrze W. O. (2), że jego posiadanie ma charakter właścicielski i nigdy tego nie zamanifestował wprost.

Z treści wyjaśnień informacyjnych wnioskodawczyni, czy z pisma z 2010 roku wynika tylko tyle, że J. z W. byli niezadowoleni z podziału rodzinnego i chcieli go naprawić. Trudno uznać, że miało być to wyrażenie woli posiadania jak właściciel.

Wnioskodawczyni w istocie domaga się zweryfikowania decyzji komisji uwłaszczeniowej podnosząc, że W. O. (2) nie użytkowała rolniczo tych gruntów w dacie uwłaszczenia, bo mieszkała wówczas daleko i nie mogła ich użytkować.

W. O. (2) nigdy, a przynajmniej do czasu konfliktu na początku lat 2000-nych (przy czym data ta raz jest wskazywana jako rok 2002, czyli rozpoczęcie budowy domu w pobliżu części nieruchomości, którą miał użyczoną J. P. (1), a wnioskodawczyni wskazuje nawet dopiero na 2006 rok), nie musiała się czuć zagrożona w swoim prawie własności. Bracia nigdy jej nie oświadczyli, że roszczą sobie większe pretensje niż prawo użytkowania części nieruchomości. Z takim żądaniem wystąpili dopiero w 2010 roku (k. 189). Z treści tego dokumentu, który na pismo komputerowe przeredagowała osobiście wnioskodawczyni, wynika jedynie, że podział gospodarstwa oparty był na fałszywych przesłankach (co raz jeszcze świadczy o tym, że w istocie żądanie opiera się nie na zasiedzeniu, a na „odwołaniu się” od niewłaściwego uwłaszczenia).

Z niekwestionowanego przez wnioskodawczynię dokumentu (k. 33), który sama złożyła do wniosku, wynika, iż W. P. (1) był dzierżawcą a nie posiadaczem samoistnym (rok 2006). Z treści tego dokumentu wynika również, że do obsiania przeznaczony był 1,05 ha ziemi w P.. Mimo konfliktu, który powinien już w tej dacie istnieć, nadal W. P. (1) nie czuje się właścicielem nieruchomości. Z innych dokumentów kontraktacji nie wynika zaś, czy W. P. (1) określał siebie jako właściciela czy dzierżawcę. W podobny sposób musiał się określić, gdy żądał pierwotnie dopłat unijnych (w tamtym stanie prawnym niezbędne było wskazanie tytułu do nieruchomości, co do których żądano wypłaty dotacji).

Zdaniem Sądu Rejonowego przedłożone przez wnioskodawczynię dokumenty i rachunkowość były prowadzone przez W. P. (1) nie dla siebie, czy też dla Urzędu Skarbowego, a po to, aby się rozliczać z pozostałymi użytkownikami. Zasadna jest więc teza, że to W. P. (1) prowadził gospodarstwo w imieniu i na rzecz W. O. (1), z którą podobnie jak i z J. P. (1) rozliczał się. Wobec tego nie jest istotne, kto wynajmował i zlecał prace najemnym pracownikom, lecz w czyim imieniu i na czyją rzecz działał. Z treści zeznań świadków jednoznacznie wynika, że działał na rzecz gospodarstwa, a w konsekwencji na rzecz właścicielki a nie przeciwko niej. Jak wskazał świadek M. S. (k.404v), uważał on, że jest to ich wspólne gospodarstwo, co więcej nie zauważył on jakichkolwiek podziałów na część użytkowaną rolniczo przez W. czy J. P. (1). Zauważył natomiast taki podział w zakresie domu po ich rodzicach, czy w zakresie garaży – każdy miał swój.

Sąd Rejonowy powtórzył, że to, iż czynności organizacyjne wykonywał faktycznie W. P. (1), wynikało z tradycyjnego podziału ról, jego cech osobowościowych, a nie było wyrazem woli, że to wszystko jest jego. Świadkowie w ogóle takiej woli nie zauważyli, natomiast wnioskodawczyni miał o tym mówić, przy czym Sąd pierwszej instancji uznał, że były to tylko wypowiedzi o tym, iż kiedyś rodzice obiecali mu część gospodarstwa. Następnie jednak zmienili oni zdanie, co jednoznacznie wynika z treści zeznań przed komisją uwłaszczeniową. Takie relacje rodzinne nie są obce i w dzisiejszych czasach. Stąd tak ważne są okoliczności, co uprawiający grunt myślał i manifestował. Nie można bowiem nabyć własności nieruchomości tylko przez sam fakt posiadania cudzej własności.

W. P. (1) w toku swojego posiadania i współposiadania gospodarstwa nigdy nikomu nie zakomunikował, że jest jego właścicielem. Potencjalne nieporozumienia, które tak mogłyby być odczytane, miały miejsce dopiero w 2002 roku lub nawet w 2006 roku, czyli do czasu utraty posiadania w 2008 lub 2009 roku trzydziestoletni termin zasiedzenia i tak nie mógł upłynąć.

Sąd Rejonowy nie dał wiary zeznaniom J. O. wyłącznie w części, w jakiej wskazuje, że aż do śmierci W. O. (3) nie było żadnego konfliktu, gdyż przeczą temu inne dowody. Niewiarygodne są co do zasady zeznania świadka A. A. (2) i to niemalże w całym zakresie. Pozostają one w ewidentnej sprzeczności z zeznaniami zainteresowanych, a nawet z twierdzeniami wnioskodawczyni. W szczególności dotyczy to wypowiedzi, że gospodarstwo miało być przepisane tylko na W. i W., że tylko W. budował garaż, naprawiał dach, użytkował całość rolniczo, a O. w ogóle tam nie przyjeżdżali, że dom rodzinny nie był podzielony na trzy części. Co innego mówią pozostali świadkowie a nawet wnioskodawczyni.

Zeznania J. P. (2) Sąd Rejonowy uznał co do zasady za wiarygodne. Świadek wskazywał na nieformalny podział, jaki miał mieć miejsce, jednakże jak sam podkreślał, nie brał udziału w ustaleniach rodzinnych, nie czuł się uprawniony, aby się wtrącać. Z jego zeznań wynika wprost, co inni świadkowie strony wnioskującej próbują negować, że W. był w pełni świadomy, kto jest właścicielem gospodarstwa (k. 297). Liczył jednak, że W. O. (2) odda część gospodarstwa jemu i jego siostrze – dzieciom J. P. (1). Istotne jest, że świadek również pamięta o tym, że nie było żadnego fizycznego podziału pola ornego.

Podobnie Sąd pierwszej instancji ocenił wiarygodność zeznań B. O., za wyjątkiem tej części, z której wynika, iż W. P. (1) i J. P. (1) mieliby nie wiedzieć o rozstrzygnięciu komisji uwłaszczeniowej. W sytuacji, gdy byli obecni na ogłoszeniu orzeczenia, podpisywali się pod protokołami, pod odwołaniem, pozostaje to w sprzeczności z zasadami logicznego rozumowania. Trudno, aby osoba sprawująca urząd prokuratora nie wiedziała o treści rozstrzygnięcia w postępowaniu, w którym brała udział. Sąd Rejonowy zwrócił też uwagę na to, dlaczego W. P. (1) miałby zajmować się całym gospodarstwem, skoro miał otrzymać tylko 1/3 ziemi.

Jeśli chodzi o zeznania H. R., twierdził on, że istniała bruzda pomiędzy działkami W., J. i W., co pozostaje w jawnej sprzeczności z zeznaniami innych świadków, którzy wprost wskazują, że tam nie było fizycznego podziału na gruncie (przykładowo K. S.). Umowną granicę, która i tak w zasadzie nie była respektowana przez nikogo, stanowiła potencjalnie dróżka polna prowadząca w jednej części do domu, a w dalszej części dzieląca trzy działki ewidencyjne niemalże na pół (w części za stodołą). Zeznania te są natomiast wiarygodne w kwestii zaistnienia konfliktu o ziemię około 2006 – 2007 roku.

Zeznania wnioskodawczyni Sąd Rejonowy uznał za co do zasady wiarygodne. Zwrócił jednak uwagę na zmienność stanowiska wnioskodawczyni. Początkowo, wyjaśniając informacyjnie, marginalizowała ona rolę W. O. (1) i jej rodziny, z czasem, obecna podczas słuchania świadków, przyznawała że również rodzina O. prowadziła tam jakieś prace, ale twierdziła, że jej mąż najwięcej i dlatego mu się więcej należy. Nie była w stanie podać, skąd się wzięła data rozpoczęcia biegu terminu zasiedzenia, skoro w tej dacie nic się nie zmieniło w relacjach rodzinnych jej męża i w posiadaniu. Nie była w stanie wyjaśnić, co się stało, że akurat kilka miesięcy wcześniej jej mąż uznawał w postępowaniu uwłaszczeniowym swoją siostrę za właścicielkę, a kilka miesięcy później to on miał posiadać jak właściciel część gruntów, także tych, które – według jej twierdzeń – były przeznaczone dla J. P. (1). J. P. (2) wskazał, że wnioskodawczyni obiecała, że się jakoś tym podzielą. Wnioskodawczyni podkreślała także zażyłe relacje zainteresowanych i to, że jej mąż liczył się ze zdaniem W. O. (1). Być może uznał, że to właśnie ona zasługuje na to gospodarstwo a nie ktoś inny. Są to wszystko przypuszczenia, których z uwagi na fakt wniesienia tej sprawy po śmierci głównego zainteresowanego, nie sposób kategorycznie rozstrzygnąć. Innymi słowy, to co podają świadkowie, że robił, mówił, czy czuł W., samo w sobie musi być obarczone pewną dozą zniekształcenia.

W tak ustalonym stanie faktycznym Sąd Rejonowy uznał wniosek za nieuzasadniony.

Zasiedzenie jest instytucją prowadzącą do nabycia prawa na skutek upływu czasu. Umożliwia ono, sankcjonując stan faktyczny, usunięcie długotrwałej niezgodności między stanem prawnym a stanem posiadania. Uregulowane zostało generalnie w art. 172 k.c.art. 176 k.c.

Zgodnie z art. 172 k.c. w brzmieniu obowiązującym od 1 października 1990 roku posiadacz nieruchomości nie będący jej właścicielem nabywa własność, jeżeli posiada nieruchomość nieprzerwanie od lat 20 jako posiadacz samoistny w dobrej wierze, a gdy uzyskał posiadanie w złej wierze, po upływie lat 30. Wcześniej ten termin był krótszy i wynosił odpowiednio 10 i 20 lat, przy czym jeśli do czasu wejścia w życie nowelizacji k.c. termin zasiedzenia nie upłynął, należy stosować obecne terminy.

Zgodnie z art. 336 k.c. posiadaczem samoistnym nieruchomości jest ten, kto nią faktycznie włada jak właściciel. Ponadto na korzyść posiadacza przemawiają domniemania prawne: samoistności posiadania i ciągłości posiadania wyrażone w art. 339 k.c. i art. 340 k.c.

Elementem wspólnym posiadania samoistnego i zależnego (art. 336 k.c.) jest faktyczne władanie rzeczą (corpus), zaś czynnikiem odróżniającym jest czynnik psychiczny (animus). Posiadacz samoistny posiada rzecz jak właściciel, z wolą posiadania rzeczy dla siebie (cum animo rem sibi habendi), podczas gdy posiadacz zależny włada rzeczą w zakresie prawa innego, niż własność.

Rzeczywistą wolę posiadacza, która decyduje o charakterze posiadania, ustala się na podstawie zamanifestowanych na zewnątrz przejawów władania rzeczą i w odniesieniu do okoliczności konkretnego przypadku. Samoistne posiadanie może istnieć także wówczas, gdy posiadacz wie, że nie jest właścicielem, ale chce posiadać rzecz i posiada ją tak, jakby był właścicielem, pomimo że przez cały ten okres jest świadomy tego, iż wykonywane prawo mu nie przysługuje.

Objęcie rzeczy w posiadanie za zgodą właściciela, nawet tylko dorozumianą i posiadanie jej w zakresie przez właściciela określonym lub tolerowanym, świadczy z reguły o posiadaniu zależnym, choćby posiadacza z właścicielem nie łączył żaden stosunek prawny. Posiadacz włada wtedy rzeczą jak osoba mająca prawo, z którym łączy się określone władztwo nad rzeczą i zgodnie z art. 336 k.c. jest posiadaczem zależnym.

Sąd Rejonowy stwierdził, że posiadanie W. P. (1) było współposiadaniem i wynikało z uzgodnień rodzinnych, które zapadły i były realizowane dużo wcześniej niż data ostatecznego uwłaszczenia. W związku z uwłaszczeniem, a w rzeczywistości w dacie wydania orzeczenia na skutek odwołania, nic nie zmieniło się na gruncie. Doszło wyłącznie do zmian w kwestiach wolicjonalnych. Rodzina uznała, że ta część gospodarstwa ma się należeć W. O. (2), bo W. inną część oddał dla dalszych kuzynów (pamiętać należy, że nie miał dzieci), podobnie J. P. (1), który dostał niewielką działkę. W. z J. przyjęli rolę posiadaczy zależnych, czego również nie zakwestionowała nigdy W. O. (2). Jej wolą właściciela nie było zrzeczenie się własności czy posiadania samoistnego na rzecz W. P. (1). Kwestia, czy była to sformalizowana umowa czy to dzierżawy, czy użyczenia, bądź użytkowanie, dla rozstrzygnięcia sprawy nie ma priorytetowego znaczenia.

W. P. (1) nie określał siebie jako właściciela. Po śmierci ojca przejął rolę organizatora, bo posiadał ku temu cechy osobowości, jednakże na zewnątrz ludzie postrzegali, że było to wspólne gospodarstwo. W. P. (1) nigdy nie odgrodził się od W. O. (1), nie przeprowadził tam samodzielnej inwestycji (garaże zostały wybudowane pod wspólnym dachem, stoi tam jeden dom z trzema odrębnymi wejściami). Część pola uprawiał wspólnie z J. P. (1), inną część uprawiała wyłącznie rodzina W. O. (1). Każde z trójki rodzeństwa miało osobne wejście do domu po rodzicach, każde we własnym zakresie wykonywało w swojej części remonty, a elementy wspólne, jak dach budynków gospodarczych, utrzymywali wspólnie. Trudno uznać, że te okoliczności mogłyby być postrzegane przez właścicielkę jako naruszenie jej prawa własności.

Nie można wykluczyć w toku posiadania zmiany jego charakteru, z zależnego na samoistne. Przypomnieć jednak należy, że zmiana charakteru posiadania musi być, w sposób nie budzący wątpliwości, zamanifestowania zarówno wobec otoczenia jak i, czy też przede wszystkim, w stosunku do właściciela. Właściciel, który wie, że wydał nieruchomość w posiadanie po tytułem niestanowiącym zagrożenia utratą prawa, musi wiedzieć, że z oznaczoną chwilą, na skutek jawnych zachowań posiadacza, jego prawo staje się zagrożone. Ponadto, jeżeli dochodzi do przekształcenia posiadania zależnego w samoistne, posiadacz nie może powołać się na domniemanie z art. 339 k.c.

Znaczenie manifestacji zmiany charakteru posiadania można przypisać konfliktowi, który najwcześniej mógł mieć miejsce w 2002 roku. Tyle tylko, że, nawet gdyby przyjąć, iż to zachowanie miało miejsce na początku lat 2000-tych, do 2009 roku, kiedy W. P. (1) utracił posiadanie nieruchomości, trzydziestoletni termin zasiedzenia nie upłynął (posiadanie to byłoby posiadaniem uzyskanym w złej wierze).

Jedynie na marginesie Sąd Rejonowy wskazał, że nieruchomości nabyte przez W. O. (1) w drodze uwłaszczenia weszły do majątku wspólnego jej i jej męża J. O..

Rozstrzygnięcie o kosztach postępowania Sąd Rejonowy uzasadnił art. 520 § 3 k.p.c., wskazując na sprzeczność interesów pomiędzy wnioskodawczynią a uczestnikami W. O. i J. O. oraz na fakt oddalenia wniosku o zasiedzenie. Sąd Rejonowy dodał, że na koszty postępowania poniesione przez uczestników złożyły się wynagrodzenie pełnomocnika – radcy prawnego w kwocie 1 200 zł zgodnie z rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 roku w sprawie opłat za czynności radców prawnych oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez radcę prawnego ustanowionego z urzędu oraz po 17 zł opłaty skarbowej od pełnomocnictw. Dodatkowo, skoro uczestniczka W. O. (2) przegrała zażalenie w kwestii zabezpieczenia roszczenia, nie można uznać, iż w tym zakresie jej koszty były celowe i poniesionych przez nią w tej części kosztów Sąd pierwszej instancji nie uwzględnił w rozstrzygnięciu o kosztach postępowania.

*

Apelację od tego postanowienia wniosła wnioskodawczyni B. P., zaskarżając postanowienie Sądu Rejonowego w całości.

Wnioskodawczyni zarzuciła zaskarżonemu postanowieniu naruszenie:

1.  art. 233 § 1 k.p.c. przez przekroczenie granic swobodnej oceny dowodów i uznanie, sprzecznie z zasadami doświadczenia życiowego i zasadami logiki, że:

a)  W. P. (1) był posiadaczem zależnym gospodarstwa rolnego należącego formalnie do W. O. (1),

b)  W. P. (1) nie zamanifestował na zewnątrz woli posiadania przedmiotowego gospodarstwa jak właściciel,

c)  zarządzanie gospodarstwem i jego prowadzenie przez W. P. (1) nigdy nie wiązało się z bezpośrednim poczuciem prawa własności,

d)  W. P. (1) prowadził gospodarstwo w imieniu i na rzecz W. O. (1),

e)  W. P. (1) uzgadniał remonty, czy inne prace z siostrą W. O., co ma dowodzić niesamoistności posiadania,

podczas gdy z zeznań świadków i uczestników wynikało, że: gospodarstwo zostało podzielone na trzy części, odpowiednio dla W. P. (1), J. P. (1) i dla W. O. (1), że W. P. (1) zlecał prace nie tylko na swojej części, ale też na części J. P. (1) i W. O. (1), że na zewnątrz ludzie postrzegali, że było to gospodarstwo prowadzone przez W. P. (1), że to on był osobą decyzyjną, że istniał podział geodezyjny gospodarstwa, na trzy części po 11 m każdy z nich, co prowadzi do wniosku, że W. P. (1) prowadził gospodarstwo w swoim imieniu i na swoją rzecz, a dodatkowo obrabiając swoje grunty, dbał także o działki które w wyniku nieformalnego podziału miała uprawiać W. O. (2), a także, że to w wyniku pracy W. P. (1) i ponoszenia przez niego ciężaru finansowego wyremontowano i rozbudowano dom mieszkalny, pobudowano garaże, wyremontowano budynek stodoły;

2.  art. 172 k.c. poprzez jego niewłaściwe zastosowanie i oddalenie wniosku o zasiedzenie.

Wnioskodawczyni wniosła o zmianę zaskarżonego postanowienia przez uwzględnienie wniosku i o zasądzenie od W. O. (1) i J. O. solidarnie na rzecz wnioskodawczyni zwrotu kosztów postępowania obie instancje według norm przepisanych.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Apelacja wnioskodawczyni nie jest zasadna.

Sąd Rejonowy poczynił w sprawie prawidłowe ustalenia faktyczne i ocenił dowody zgodnie z dyspozycją art. 233 § 1 k.p.c. Sąd Okręgowy przyjmuje te ustalenia za własne.

Zarzut naruszenia art. 233 § 1 k.p.c. podniesiony w apelacji należy uznać za chybiony. Skuteczne podniesienie zarzutu naruszenia art. 233 § 1 k.p.c. wymagałoby wykazania, że sąd uchybił zasadom logicznego rozumowania lub doświadczenia życiowego, jedynie bowiem to może być przeciwstawione uprawnieniu sądu do dokonywania swobodnej oceny dowodów. Jeżeli wnioski wyprowadzone przez sąd orzekający z zebranego materiału dowodowego są logicznie poprawne i zgodne z doświadczeniem życiowym, ocena tego sądu nie narusza przepisu art. 233 § 1 k.p.c. i musi się ostać, choćby z materiału tego dawały się wysnuć również wnioski odmienne. Tylko wówczas, gdy brakuje logiki w wiązaniu wniosków z zebranymi dowodami lub gdy wnioskowanie sądu wykracza poza schematy logiki formalnej albo, wbrew zasadom doświadczenia życiowego, nie uwzględnia jednoznacznych związków przyczynowo-skutkowych, przeprowadzona przez sąd orzekający ocena dowodów może być skutecznie podważona (por. np. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 7 października 2005 roku, sygn. IV CK 122/05, Lex nr 187124).

W niniejszej sprawie fakt, że W. P. (1) w szerokim zakresie korzystał z nieruchomości stanowiących własność siostry W. O. (1) (i jej męża J. O., gdyż weszły one do ich majątku wspólnego w drodze tzw. uwłaszczenia) należy uznać za bezsporny. Świadczy o tym szereg złożonych przez wnioskodawczynię dokumentów dotyczących zarządzania tym gospodarstwem rolnym (zapiski, umowy kontraktacji, rachunki itp.) jak również zeznania świadków. Okoliczności te zostały szeroko omówione przez Sąd Rejonowy i zbędne jest ich ponowne przytaczanie.

Kluczowym zagadnieniem w sprawie był natomiast charakter posiadania W. P. (1), w tym także to, czy wiedział on, że nie jest prawnym właścicielem przedmiotowych nieruchomości rolnych i czy w okolicznościach niniejszej sprawy był posiadaczem samoistnym nieruchomości czy też jedynie posiadaczem zależnym.

W tym zakresie przekonujące są wywody Sądu pierwszej instancji, iż W. P. (1) przez okres co najmniej od 1976 roku do początku lat dwutysięcznych był jedynie posiadaczem zależnym tych nieruchomości. Należy przyjąć, że korzystał z nich jedynie na podstawie użyczenia, tj. umowy zawartej ze swoją siostrą W. O. w sposób konkludentny.

Wbrew twierdzeniom wnioskodawczyni słusznie Sąd Rejonowy przyjął, że W. P. (1) doskonale wiedział o tym, że nie jest właścicielem nieruchomości. Sąd Rejonowy trafnie podkreślił, że był on z wykształcenia prawnikiem (choć prokuratorem, a więc zajmował się przede wszystkim problematyką prawa karnego) i brał udział w postępowaniu odwoławczym w sprawie uwłaszczeń. W szczególności brał on udział w przesłuchaniu w dniu 8 grudnia 1975 roku w Wojewódzkim Biurze Geodezji i (...), w którym, wraz z innymi wówczas obecnymi osobami, potwierdził zakres samoistnego posiadania siostry W. O. (1), jednocześnie nie wskazując na jakiekolwiek swoje uprawnienia do przedmiotowych nieruchomości. Pod protokołem tym znajduje się jego podpis.

W okolicznościach sprawy, mając na względzie fakt, że niewątpliwie W. O. (2) nie mieszkała w latach siedemdziesiątych w gospodarstwie rolnym uprawianym przez jej rodziców i pracowała poza rolnictwem, można mieć wątpliwości co do prawidłowości przebiegu postępowania uwłaszczeniowego, w tym co do zasadności uchylenia decyzji o uwłaszczeniu nieruchomościami rolnymi S. i A. małżonków P., a następnie uwłaszczenia istotną częścią tych gruntów W. O. (1). Należy uznać, że była to realizacja nieformalnych postanowień rodzinnych, w których zgodnie ustalono, kto i jakie grunty posiadane przez S. i A. małżonków P. powinien otrzymać, a postępowanie administracyjne wykorzystano, aby uzyskać odpowiadające tym ustaleniom tytuły własności bez potrzeby dokonywania czynności prawnych, niewątpliwie wiążących się z kosztami a możliwe, że i utrudnionych z uwagi na istniejące wówczas ograniczenia obrotu nieruchomościami rolnymi. Można też wnosić, że W. P. (1), z racji wykonywanego zawodu i pracy poza rolnictwem nie był wówczas zainteresowany otrzymaniem gruntów rolnych. Nie miał on dzieci i nie wiązał swojej przyszłości z tym gospodarstwem rolnym, choć niewątpliwie był z nim związany emocjonalnie i przez lata brał aktywny udział w jego prowadzeniu. Możliwe też, że nabycie przez niego gospodarstwa rolnego rodziłoby dla niego niekorzystne skutki w sferze przysługujących mu uprawnień uzależnionych od nieposiadania nieruchomości rolnych. Zarazem widoczne jest, że ustalenia rodzinne, które stały się podstawą uwłaszczeń, odbiegały od ustaleń wcześniejszych, podejmowanych chociażby na początku lat siedemdziesiątych (mających np. wyraz w testamencie z dnia 27 grudnia 1971 roku – k. 353), a dotyczących podziału nieruchomości rolnych na trzy części, do którego to podziału nawiązywała część świadków. Sąd Okręgowy dostrzega również, że zgodnie z art. 1 ustawy z dnia 26 października 1971 roku o uregulowaniu własności gospodarstw rolnych istotny był stan posiadania nieruchomości w dniu 4 listopada 1971 roku, zaś w okolicznościach niniejszej sprawy widoczne jest, że porozumienie rodzinne miało miejsce po tej dacie i było realizowane dopiero w postępowaniu administracyjnym zakończonym w 1976 roku.

Podkreślić jednak należy, że to, jaka motywacja przyświecała wówczas uczestnikom tego rodzinnego porozumienia oraz to, czy ostateczna decyzja administracyjna w przedmiocie uwłaszczenia była prawidłowa, nie może prowadzić do wzruszenia w niniejszym postępowaniu skutków nabycia przez W. O. (1) (i jej męża) nieruchomości rolnych na podstawie ustawy z dnia 26 października 1971 roku o uregulowaniu własności gospodarstw rolnych.

Zgodnie z art. 63 ustawy z dnia 19 października 1991 roku o gospodarowaniu nieruchomościami Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw (Dz. U. z 1991 roku, Nr 107, poz. 464, ze zm.) z dniem 1 stycznia 1992 roku do decyzji administracyjnych w przedmiocie uwłaszczenia nieruchomości nie stosuje się przepisów k.p.a. dotyczących wznowienia postępowania, stwierdzenia nieważności, uchylenia lub zmiany decyzji. Oznacza to, że nie jest obecnie możliwe podważenie prawidłowości nabycia przez W. O. (1) (i jej męża) nieruchomości rolnych na podstawie ustawy z dnia 26 października 1971 roku o uregulowaniu własności gospodarstw rolnych.

Okoliczności związane z tym nabyciem, szeroko omówione przez Sąd Rejonowy, mają istotne znaczenie z tego względu, że świadczą one, iż w czasie postępowania administracyjnego zakończonego decyzją Wojewódzkiej Komisji do spraw Uwłaszczenia przy Wojewodzie B. z dnia 27 września 1976 roku W. P. (1) nie manifestował posiadania samoistnego jakichkolwiek nieruchomości wcześniej posiadanych przez jego rodziców, a wręcz przeciwnie – aprobował ustalenia rodzinne, zgodnie z którymi nieruchomości te przypadły jego siostrze. Wnioskodawczyni we wniosku o zasiedzenie twierdziła, że zasiedzenie określonych działek, nabytych przez W. O. (1) i jej męża, nastąpiło na rzecz jej męża W. P. (1) z dniem 1 stycznia 2007 roku, co przy bezspornym fakcie uzyskania posiadania tych gruntów w złej wierze oznaczałoby, iż w dniu 1 stycznia 1977 roku W. P. (1) stał się ich samoistnym posiadaczem. Nie potrafiła jednak wskazać żadnego zdarzenia, które miałoby miejsce w tamtym okresie czasu, w kilka miesięcy po wydaniu ostatecznej decyzji przez Wojewódzką Komisję do spraw Uwłaszczenia przy Wojewodzie B., z którym miałaby się wiązać zmiana charakteru posiadania W. P. (1) i zamanifestowanie tej zmiany na zewnątrz. Nic nie świadczy o tym, że już w toku uwłaszczeń W. P. (1) uważał je za jedynie „pozorne” i traktował siebie jako właściciela tych nieruchomości oraz tak był traktowany przez innych. Nie miała później miejsca żadna nieformalna umowa, w której postanowiono by, że określone grunty przypadną W. P. (1) na własność. Nie można też przyjąć, że W. P. (1) nie wiedział o wyniku postępowania uwłaszczeniowego i był zaskoczony tym, że grunty „formalnie” są własnością jego siostry.

Charakterystyczne jest, że w piśmie J. P. (1) i W. P. (1) z dnia 6 kwietnia 2010 roku (k. 189), złożonym przez wnioskodawczynię, mowa jest o żądaniu „odpisania urzędowo” określonych działek, mających odpowiadać po jednej trzeciej części gruntów będących własnością W. O. (1) (i jej męża) z powołaniem się na prawo do części majątku po rodzicach jako spadku, ich wieloletnią pracę w gospodarstwie rolnym i opiekę nad rodzicami. Widoczne zatem jest, że autorzy pisma swoje roszczenia wywodzą nie z faktu długoletniego samoistnego posiadania, ale z przekonania, że – na równi z siostrą – należy im się część nieruchomości będących niegdyś gospodarstwem rolnych ich rodziców. Wprawdzie w piśmie tym znajduje się również zdanie o darowiźnie całego majątku przez rodziców w 1971 roku W. P. (1), ale pomijając już zmienność ustaleń rodzinnych, akcentowaną przez Sąd Rejonowy i mającą wyraz w późniejszym postępowaniu uwłaszczeniowym, zdanie to należy uznać za mające zniekształcony sens. Skoro bowiem z tą darowizną nie zgadzają się w imię sprawiedliwości autorzy pisma, najpewniej chodziło o nieformalną darowiznę na rzecz siostry. Także w twierdzeniach wnioskodawczyni i zeznań bliskich jej świadków widoczne jest przekonanie, że jej mężowi (którego jest spadkobiercą) powinna się należeć część gruntów po rodzicach za długoletnią pracę w gospodarstwie rolnym oraz za włożone w nie środki finansowe. Nie jest to jednak jedna z przesłanek zasiedzenia nieruchomości przewidzianych w art. 172 k.c.

Słusznie też Sąd Rejonowy zwrócił uwagę, że treść wniosku w zakresie działek, które miałby nabyć W. P. (1) przez zasiedzenie, w istotnej części nie koresponduje ani z ustaleniami, jakie miały być czynione na początku lat siedemdziesiątych, ani chociażby z żądaniami z wyżej omówionego listu z dnia 6 kwietnia 2010 roku. Przeczy to tezie, jakoby na gruncie istniał od wielu lat utrwalony stan posiadania samoistnego W. P. (1). Gdyby bowiem tak było, wnioskodawczyni we wniosku nie ubiegałaby się o stwierdzenie zasiedzenia na rzecz W. P. (1) tych gruntów, co do których żądanie przeniesienia własności zgłosił J. P. (1).

Samoistności posiadania W. P. (1) przeczy również sposób podziału gruntów do użytkowania, sposób korzystania z domu po rodzicach, czy zabudowy nieruchomości siedliskowej garażami. Niewątpliwie początkowo przyjęto, że grunty będą uprawiane pasami (część przez W. O. (1), część przez W. P. (1) i część przez J. P. (1)). Nie można jednak wiązać tego z samoistnością posiadania W. P. (1), tym bardziej, że ustalenie takie zapadło na początku lat siedemdziesiątych, zaś późniejsze nieformalne porozumienie odstąpiło od takiego ustalenia, a i same czynności na gruncie nie respektowały takiego ustalenia w sposób, który miałby wskazywać na samoistność posiadania każdej z trzech części. Tezie, że każde z trójki rodzeństwa miałoby uważać się za właściciela takiej części i zarazem nie rościć sobie pretensji do pozostałych części, przeczy zarządzanie przez S. P. a następnie przez W. P. (1) całym gospodarstwem i wspólne uprawianie przez trójkę rodzeństwa gruntów, wspólne korzystanie z garaży czy budynku mieszkalnego. Na gruncie nie wprowadzano żadnych trwałych znaków granicznych, miedz czy ogrodzeń. Przypomnieć należy, że o tym, komu przypadnie część domu decydowało losowanie, a wszystkie trzy garaże (po jednym dla J. P. (1), W. P. (1) i W. O. (1)) zostały wybudowane na części gruntów, która w podziale była użytkowana przez W. O. (1) (zeznania J. O. – k. 345v). Gdyby podział gospodarstwa rolnego był trwały i determinowałby charakter posiadania każdej z trójki rodzeństwa w ten sposób, że każde z nich uważało się za właściciela wydzielonej mu części, tego rodzaju sytuacje nie miałyby miejsca, a każde z nich ograniczałoby swoje akty władztwa do wydzielonej mu części, zarazem stanowczo sprzeciwiając się próbie naruszania jego posiadania przez innych. Tymczasem pierwszy konflikt, jaki na tym tle zaistniał, pojawił się dopiero po dwutysięcznym roku i dotyczył posadowienia domku letniskowego A. O. (syna W. O. (1)) na części użytkowanej przez J. P. (1). Wprawdzie rodzina O. ustąpiła wówczas, ale jednocześnie W. O. (2) wprost wskazała bratu, że wszystko jest jej i nie ma żadnych praw do nieruchomości (zeznania H. R. – k. 321v-322). Ustępstwo to nie może zatem być postrzegane jako wyraz samoistnego posiadania J. P. (1) i uznania tego faktu przez W. O. (1), lecz raczej jako jej chęć utrzymania dobrych relacji z bratem. Należy pamiętać o tym, że bracia W. O. (1) J. P. (1) i W. P. (1) byli z gospodarstwem rolnym rodziców emocjonalnie związani, spędzali tam dużo czasu, zajmowali się jego uprawą oraz czynili nakłady na zabudowania. Cała trójka rodzeństwa wspólnie korzystała z gospodarstwa rolnego i tak to postrzegali najbardziej wiarygodni świadkowie – osoby obce, tj. K. S., czy M. S..

Nie można też przyjąć, że podział drewnem w lesie świadczy o współposiadaniu samoistnym lasu przez W. P. (1). Należy go traktować jedynie jako realizację umowy użyczenia, w ramach której każdy miał otrzymać z tego lasu odpowiednią ilość drewna. Nie dowodzi to jednak, samo w sobie, że W. P. (1) uważał się za współwłaściciela lasu.

Sąd Rejonowy trafnie wskazał na niespójność zeznań A. A. (2), w szczególności co do rzekomych ustaleń, iż gospodarstwo rolne miałoby przypaść po połowie W. P. (1) i W. O. (2). Takich ustaleń nie potwierdzają inni świadkowie, nie utrzymywała tak nawet wnioskodawczyni, a przeczy temu przebieg postępowania uwłaszczeniowego. Podobnie należy stwierdzić, że również J. P. (2) odwoływał się do ustaleń poprzedzających postępowanie uwłaszczeniowe, które później zostały zasadniczo zmienione. Podobnie czynił świadek B. O.. Nie można oprzeć się refleksji, że świadkowie, którzy – chociażby ze względu na bliskie relacje łączące ich z W. P. (1) i jego żoną – prezentują stanowisko, iż W. P. (1) należy się istotna część gospodarstwa po rodzicach (J. P. (2), B. O., A. A. (2), H. R.), zarazem popadali w sprzeczności usiłując wytłumaczyć, dlaczego miał istnieć podział gruntów na 3 lub 2 części; dlaczego W. P. (1) decydował o uprawie wszystkich gruntów i miał uważać, że wszystko jest jego; dlaczego właścicielem wszystkich gruntów została w drodze uwłaszczenia W. O. (2) (i jej mąż).

Sąd Rejonowy słusznie w okolicznościach niniejszej sprawy bardzo dużą uwagę przywiązał do kwestii manifestacji charakteru swego posiadania przez W. P. (1). W sytuacji bowiem, gdy przez wiele lat rodzeństwo wspólnie zajmowało się tym gospodarstwem rolnym, aczkolwiek zarząd nim sprawował W. P. (1) i on wkładał w to gospodarstwo znaczną ilość pracy i środków, zaś istniejący podział gruntów do korzystania nie był traktowany przez rodzeństwo jako trwały i definitywny, kluczowym zagadnieniem jest ustalenie, na jakiej podstawie bracia W. O. (1) korzystali z nieruchomości, których właścicielami nie byli. Trafnie Sąd pierwszej instancji przyjął, że było to posiadanie zależne. W realiach niniejszej sprawy należało je zakwalifikować jako użyczenie.

Zarazem aż do lat dwutysięcznych nie ujawniły się żadne zachowania J. P. (1) czy W. P. (2), z których można by wnosić, że nie uznawali oni prawa własności swojej siostry czy też przestali jej prawa uznawać, analogicznie świadkowie nie wskazywali na zachowania W. O. (1), z których można by wywieść, że kiedykolwiek w przeszłości miał miejsce podział przedmiotowego gospodarstwa rolnego między tę trójkę rodzeństwa i nie uważała się ona za jego wyłącznego właściciela. Nawet ustępując bratu J. P. (1) w kwestii lokalizacji domu letniskowego syna podkreślała, że jest właścicielką całości. Sąd Rejonowy słusznie wywiódł, że manifestacja samoistności posiadania w przypadku, gdy korzystanie z nieruchomości odbywa się za wiedzą i zgodą właściciela, przede wszystkim powinna nastąpić wobec właściciela, który powinien uzyskać jednoznaczny przekaz, że dotychczasowy posiadacz zależny nie uznaje jego prawa własności i grozi mu utrata własności w przypadku, gdy nie podejmie odpowiedniej ochrony swojego prawa własności. W okolicznościach niniejszej sprawy widoczne jest, że takich zachowań W. P. (1) w stosunku do W. O. (1) nie było aż do lat dwutysięcznych.

Stąd też nie można podzielić zarzutu apelacji naruszenia art. 233 § 1 k.p.c., przy czym podkreślić należy, że ustalenie, czy dana osoba posiadała samoistnie nieruchomość jak właściciel balansuje na granicy ustaleń faktycznych i wniosków prawnych. Do sfery ustaleń faktycznych zaliczyć należy ustalenie, w jakich okolicznościach faktycznych doszło do rozpoczęcia przez daną osobę korzystania z nieruchomości, jakie były formy tego korzystania, przez jaki czas było ono wykonywane, jakie czynności podejmowane na zewnątrz świadczyły o zamiarach osoby władającej nieruchomością, jak była ona traktowana przez inne osoby korzystające z nieruchomości bądź osoby trzecie. Kwalifikacja określonego zachowania jako posiadania samoistnego bądź zależnego należy zaś już do sfery oceny prawnej ustalonego stanu faktycznego.

W konsekwencji Sąd Rejonowy prawidłowo zastosował w sprawie art. 172 k.c., uznając, że nie doszło do zasiedzenia przedmiotowych nieruchomości przez W. P. (1) do majątku wspólnego z wnioskodawczynią, gdyż nie została spełniona przesłanka posiadania samoistnego przez wymagany w Kodeksie cywilnym okres czasu. Zbędne jest ponowne przytaczanie tej oceny prawnej przez Sąd Odwoławczy.

Wobec oddalenia apelacji wnioskodawczyni, na podstawie art. 520 § 3 k.p.c. w zw. z art. 391 § 1 k.p.c. w zw. z art. 13 § 2 k.p.c. Sąd Okręgowy zasądził od wnioskodawczyni na rzecz uczestników zajmujących przeciwne stanowisko, w częściach równych, zwrot kosztów postępowania odwoławczego obejmujących wynagrodzenie pełnomocnika – adwokata w stawce wynikającej z § 10 ust. 1 pkt 1 w zw. z § 5 pkt 1 i § 2 pkt 5 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 roku w sprawie opłat za czynności adwokackie (Dz. U. z 2015 roku, poz. 1800, ze zm.).

Z tych względów na podstawie art. 385 k.p.c. w zw. z art. 13 § 2 k.p.c. Sąd Okręgowy orzekł jak w sentencji postanowienia.