Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt III Ca 1052/18

UZASADNIENIE

Zaskarżonym postanowieniem z dnia 31 października 2017 r., Sąd Rejonowy w Skierniewicach oddalił wniosek o zasiedzenie niezabudowanej nieruchomości o powierzchni 4.500 m 2, stanowiącej działkę nr (...), położonej w S. gm. B., złożony przez J. K. w sprawie z udziałem W. T. (1) i W. T. (2).

Powyższe postanowienie w całości zaskarżył apelacją wnioskodawca J. K., zarzucając rozstrzygnięciu:

1) nieważność postępowania na zasadzie art. 379 pkt 4 k.p.c. w zw. z art. 50 § 3 pkt 2 k.p.c., ponieważ skład Sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa, z uwagi na nierozstrzygnięty wniosek o wyłączenie sędziego przewodniczącego; mianowicie postanowienie o oddaleniu wniosku o wyłączenie sędziego przewodniczącego zostało wydane w dniu 18 października 2017 r., tj. przed datą wydania orzeczenia kończącego postępowanie w niniejszej sprawie, jednak nie uprawomocniło się na skutek skutecznie wniesionego zażalenia, skutkiem czego na podstawie art. 50 § 3 pkt 2 k.p.c. nie mogło zostać wydane orzeczenie kończące postępowanie w sprawie;

2) rażące naruszenie przepisu prawa materialnego polegające na błędnym niezastosowaniu art. 172 § 1 i 2 k.c., podczas gdy w ustalonym przez Sąd I instancji stanie faktycznym wszelkie okoliczności wskazywały na fakt samoistnego posiadania przez wnioskodawcę i jego poprzedników prawnych przedmiotowej nieruchomości przez okres uprawniający do jej zasiedzenia;

3) błąd w ustaleniach faktycznych polegający na błędnej i stronniczej ocenie materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, co skutkowało oddaleniem wniosku o zasiedzenie.

W konkluzji apelujący wniósł o uchylenie wadliwego orzeczenia i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Z kolei wniosek ewentualny sprowadzał się do zmiany zaskarżonego postanowienia poprzez uwzględnienie wniosku. Oprócz tego skarżący zgłosił wnioski dowodowe o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego z zakresu geodezji celem identyfikacji i wydzielenia na przedmiotowej nieruchomości jej fizycznej części, której dotyczy wniosek o zasiedzenie oraz o powołanie świadka M. B. na okoliczność, iż w okresie którego biegł termin zasiedzenia uczestnicy postępowania nie korzystali ze spornej nieruchomości.

Na rozprawie apelacyjnej w dniu 18 października 2018 r. oboje uczestnicy negatywnie ustosunkowali się do złożonej apelacji, żądając jej oddalenia.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Wywiedziona apelacja nie ma racji bytu, a podniesione w niej zarzuty nie mogą wywrzeć zamierzonego skutku zgodnie z intencją apelującego.

Wobec rangi zgłoszonych zarzutów w pierwszej kolejności należy się zająć sygnalizowaną przez skarżącego kwestią nieważności postępowania. Ogólnie rzecz biorąc Sąd II instancji zgodnie z art. 378 §1 k.p.c. rozpoznaje sprawę w granicach apelacji, co oznacza, że zarzuty natury formalnej bierze pod uwagę na zarzut zgłoszony przez stronę. Natomiast zawsze w granicach zaskarżenia bierze z urzędu pod uwagę nieważność postępowania. Tym samym Sąd odwoławczy sprawdza nie tylko merytoryczne i formalne aspekty rozstrzygnięcia, ale weryfikuje także w szerszym kontekście przebieg całego postępowania po kątem wystąpienia rażących uchybień lub nieprawidłowości kwalifikujących się do okoliczności objętych dyspozycją art. 379 k.p.c. Taka konstrukcja procesowa jest uwarunkowana szczególnym skutkiem jakie niesie ze sobą nieważność. Zgodnie bowiem z art. 386 § 2 k.p.c. w razie stwierdzenia nieważności sąd drugiej instancji uchyla zaskarżony wyrok oraz znosi postępowanie w zakresie dotkniętym nieważnością i przekazuje sprawę sądowi pierwszej instancji do ponownego rozpoznania. Co więcej Sąd odwoławczy wydaje takie orzeczenie choćby sąd pierwszej instancji wydał zaskarżone rozstrzygnięcie w oparciu o właściwie zastosowane przepisy prawa materialnego i procesowego. Podkreślenia wymaga, że instytucja nieważności postępowania ustanowiona została nie tyle w interesie stron, albowiem przestrzeganie podstawowych rygorów ma wydźwięk ogólny, co służy zarówno interesom stron, jak i interesowi wymiaru sprawiedliwości (zob. uzasadnienie uchwały składu siedmiu sędziów SN z dnia 8 lipca 2008 r., III CZP 154/07). Za oczywistość należy uznać to, że proces cywilny, ażby mógł wywołać zamierzony skutek, powinien być przeprowadzony zgodnie z prawem. Muszą więc zachodzić w konkretnym przypadku różnego rodzaju warunki czy wymagania określone przez prawo, zwane przesłankami procesowymi. Przesłanki te dzieli się na względne i bezwzględne. Szczególne znaczenie spełniają przesłanki bezwzględne, które muszą być spełnione w każdym przypadku, aby akt procesu cywilnego mógł być dokonany zgodnie z wymaganiami wyrażonymi przez prawo procesowe. Wśród przyczyn nieważności wymienionych w art. 379 k.p.c. wyróżnić można dwie kategorie. Pierwsza to sytuacje rozpoznania sprawy mimo braku przesłanek procesowych lub istnienia przeszkód procesowych (pkt 1 – 3). Druga grupa to istotne wadliwości postępowania przed Sądem I instancji, które są skutkiem popełnionych przez sąd uchybień (pkt 4 – 6). Nieważność postępowania tym różni się od innych uchybień procesowych, że stanowi ona samodzielną podstawę zaskarżenia. Skarżący orzeczenie nie musi więc wykazywać związku przyczynowo – skutkowego pomiędzy popełnionym uchybieniem powodującym nieważność postępowania a wynikiem sprawy. Dla stwierdzenia nieważności bez znaczenia jest kwestia wpływu tych uchybień na wynik sprawy, jak i okoliczność czy strona wiedziała o błędach Sądu i czy mogła je wytknąć przed Sądem I instancji. W efekcie ważność postępowania ma tak istotne znaczenie gwarancyjne, że jej niezachowanie zawsze skutkuje uchyleniem orzeczenia.

W okolicznościach przedmiotowej sprawy, po dokonaniu wszechstronnej analizy zgromadzonego materiału procesowego, uwzględniając wynikający z apelacji zakres zaskarżenia, Sąd Okręgowy doszedł do wniosku, że postępowanie przed Sądem I instancji nie było dotknięte nieważnością z przyczyn, o których mowa w treści art. 379 pkt 4 k.p.c. Stosownie do treści przepisu nieważność postępowania zachodzi, gdy skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa albo jeżeli w rozpoznaniu sprawy brał udział sędzia wyłączony z mocy ustawy. W judykaturze przyjmuje się, że w zakresie instytucji objętej art. 49 k.p.c. rozpoznanie sprawy z naruszeniem art. 50 § 3 k.p.c. przez sędziego, co do którego zapadło orzeczenie o jego wyłączeniu lub wniosek o wyłączenie oparty na podstawie art. 49 k.p.c. nie został w ogóle rozpoznany, należy uznać za rozpoznanie sprawy przez sędziego wyłączonego z mocy ustawy (zob. postanowienie SN z dnia 9 stycznia 2014 r., V CZ 81/13, opub. baza prawna LEX nr 1427290; postanowienie Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 29 stycznia 2004 r., I ACa 1186/03, opubl. OSA 2004/12/47). Z kolei o nieprawidłowym składzie sądu można mówić w każdym przypadku, gdy postępowanie toczyło się przed sądem orzekającym w składzie innym, niż przewidziany dla konkretnego rodzaju sprawy. Należyte obsadzenie sądu, do którego odwołuje się ten przepis, należy jednak oceniać nie tylko w kontekście przepisów o składzie ilościowym, ale także w świetle uregulowań decydujących o szeroko rozumianych kompetencjach sędziów. Pogląd taki został wyrażony w wyroku Sądu Najwyższego z dnia 29 maja 2013 r. (II PK 273/12, opubl. baza prawna LEX nr 1365652). Natomiast zgodnie z art. 51 k.p.c. sędzia powinien zawiadomić sąd o zachodzącej podstawie swego wyłączenia i wstrzymać się od udziału w sprawie. Taka regulacja ustawowa oznacza, że sędzia, którego dotyczy złożony wniosek o wyłączenie go od orzekania na podstawie art. 49 k.p.c., ma obowiązek powstrzymania się od udziału w sprawie. Nadto zaś w myśl art. 50 § 3 k.p.c. aż do rozstrzygnięcia sprawy o wyłączenie sędzia może spełniać tylko czynności niecierpiące zwłoki. W rzeczonym wyroku SN skonstatował więc, iż do chwili rozpoznania tego wniosku sędzia, którego wniosek dotyczy, nie ma kompetencji do rozpoznawania sprawy, jak również do wydawania w niej wyroku. Udział takiego sędziego w składzie orzekającym oznacza zatem, że skład sądu jest sprzeczny z przepisami prawa, nakazującymi takiemu sędziemu powstrzymanie się od udziału w sprawie. Tymczasem tego typu sytuacja nie miała miejsca w kontrolowanej sprawie. Mianowicie na ostatniej rozprawie (17 październik 2017 r.) poprzedzającej wydanie i ogłoszenie wyroku (31 październik 2017 r.) pełnomocnik wnioskodawcy złożył wniosek o wyłączenie Przewodniczącej składu orzekającego w osobie Sędzi Sądu Rejonowego Moniki Gołos. Przedmiotowy wniosek został przy tym niezwłocznie rozpoznany przez (...) sąd, czego odzwierciedleniem było postanowienie z dnia 18 października 2017 r., mocą którego wspomniany wniosek oddalono. Obrazu rzeczy nie zmienia przy tym to, iż zapadłe postanowienie nie było prawomocne. Taki walor uzyskało dopiero następczo z chwilą, gdy Sąd Okręgowy w Łodzi oddalił zażalenie wnioskodawcy na to właśnie postanowienie, co nastąpiło w dniu 23 lutego 2018 r. Zdaniem apelanta taki przebieg zdarzeń procesowych ewidentnie przemawiał za stwierdzeniem nieważności postępowania. Tego stanowiska nie sposób jednak podzielić. Odnosząc się bowiem do skutków naruszenia przepisu art. 50 § 3 k.p.c. zasadne jest uznanie, że wydanie przez sędziego objętego wnioskiem o wyłączenie orzeczenia lub zarządzenia kończącego postępowanie w sprawie przed rozstrzygnięciem tego wniosku nie spowoduje żadnych negatywnych konsekwencji prawnych w sytuacji, gdy wniosek ten zostanie zwrócony, oddalony lub odrzucony. Ponadto nie ma tu znaczenia, czy wniosek oparty był na naruszeniu hipotezy art. 48 k.p.c. czy też 49 k.p.c. Gdyby jednak sędzia został wyłączony, wówczas nieważność postępowania wystąpi jedynie wtedy, gdy wyłączenie to nastąpiło z przyczyn określonych w art. 48 k.p.c. Gdyby natomiast naruszenia dyspozycji art. 50 § 3 pkt 2 k.p.c. dokonał sędzia wyłączony z przyczyn określonych w art. 49 k.p.c., wówczas a contrario do art. 379 pkt 4 k.p.c. nie dojdzie do nieważności postępowania, lecz powstanie uchybienie procesowe stanowiące podstawę środka zaskarżenia, o ile mogło mieć wpływ na wynik sprawy. Powyższe względy nie zaistniały natomiast w niniejszej sprawie, ponieważ nie doszło do wyłączenia SSR Moniki Gołos, która tym samym mogła wydać orzeczenie kończące postępowanie w sprawie.

Chybionym okazał się też zarzut natury procesowej związany błędną i stronniczą oceną zebranego w sprawie materiału dowodowego. W myśl art. 233 § 1 k.p.c. Sąd ocenia wiarygodność i moc dowodów według własnego przekonania, na podstawie wszechstronnego rozważenia zebranego materiału. Ocena dowodów polega na ich zbadaniu i podjęciu decyzji, czy została wykazana prawdziwość faktów, z których strony wywodzą skutki prawne. Celem Sądu jest tu dokonanie określonych ustaleń faktycznych, pozytywnych bądź negatywnych i ostateczne ustalenie stanu faktycznego stanowiącego podstawę rozstrzygnięcia. Ocena wiarygodności mocy dowodów przeprowadzonych w danej sprawie wyraża istotę sądzenia w części obejmującej ustalenie faktów, ponieważ obejmuje rozstrzygnięcie o przeciwnych twierdzeniach stron na podstawie własnego przekonania sędziego powziętego w wyniku bezpośredniego zetknięcia ze świadkami, stronami, dokumentami i innymi środkami dowodowymi. Powinna odpowiadać regułom logicznego rozumowania wyrażającym formalne schematy powiązań między podstawami wnioskowania i wnioskami oraz uwzględniać zasady doświadczenia życiowego wyznaczające granice dopuszczalnych wniosków i stopień prawdopodobieństwa ich występowania w danej sytuacji. Jeżeli z określonego materiału dowodowego Sąd wyprowadza wnioski logicznie poprawne i zgodne z doświadczeniem życiowym, to ocena Sądu nie narusza reguł swobodnej oceny dowodów i musi się ostać choćby w równym stopniu, na podstawie tego materiału dowodowego, dawały się wysnuć wnioski odmienne. Na takim stanowisku stoi też ugruntowane i jednolite orzecznictwo Sądu Najwyższego, czego odzwierciedleniem jest chociażby wyrok SN z dnia 7 października 2005 r., IV CK 122/05, opubl. baza prawna LEX nr 187124. Tylko w przypadku, gdy brak jest logiki w wiązaniu wniosków z zebranymi dowodami, lub gdy wnioskowanie Sądu wykracza poza schematy logiki formalnej albo, wbrew zasadom doświadczenia życiowego, nie uwzględnia jednoznacznych praktycznych związków przyczynowo – skutkowych to przeprowadzona przez Sąd ocena dowodów może być skutecznie podważona. W judykaturze wskazuje się, że dla skuteczności zarzutu naruszenia art. 233 § 1 k.p.c. nie wystarcza stwierdzenie o wadliwości dokonanych ustaleń faktycznych, odwołujące się do stanu faktycznego, który w przekonaniu skarżącego odpowiada rzeczywistości. Konieczne jest tu wskazanie przyczyn dyskwalifikujących postępowanie Sądu w tym zakresie. W szczególności skarżący powinien wskazać, jakie kryteria oceny naruszył Sąd przy ocenie konkretnych dowodów, uznając brak ich wiarygodności i mocy dowodowej lub niesłuszne im je przyznając (zob. postanowienie SN z dnia 23 stycznia 2001 r., sygn. akt IV CKN 970/00, opubl. baza prawna LEX nr 52753). Zarzut ten nie może więc polegać jedynie na zaprezentowaniu własnych, korzystnych dla skarżącego ustaleń stanu faktycznego, dokonanych na podstawie własnej, przychylnej dla skarżącego oceny materiału dowodowego (por. postanowienie SN z dnia 10 stycznia 2002 r., sygn. akt II CKN 572/99, opubl. baza prawna LEX nr 53136). Innymi słowy subiektywne przekonanie apelującego co do wartości i siły przekonywania poszczególnych dowodów nie może być wystarczające dla skutecznego wzruszenia kwestionowanego rozstrzygnięcia i stanowi jedynie polemikę z prawidłowym wnioskowaniem Sądu Rejonowego.

W rozpoznawanej sprawie ocena dowodów dokonana przez Sąd pierwszej instancji uwzględnia dyrektywy wskazane w art. 233 § 1 k.p.c. jest swobodna, ale nie dowolna, odnosi się do całokształtu zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego. Pisemne motywy zaskarżonego wyroku zawierają wyraz własnego przekonania Sądu popartego wywodem logicznymi i wewnętrznie spójnym, dlatego w pełni pozostają pod ochroną art. 233 § 1 k.p.c. W tym miejscu z całą stanowczością trzeba podkreślić, że J. K. nie przedstawił wiarygodnego materiału dowodowego, który potwierdzał jego wersję zdarzeń. Wykazywana przez wnioskodawcę aktywność i inicjatywa dowodowa okazały się na tej płaszczyźnie nie wystarczające, ponieważ w gruncie rzeczy poprzestał on jedynie na własnych stwierdzeniach. Dokładnie rzecz biorąc polegało to na wskazaniu innego alternatywnego stanu faktycznego mającego za podstawę własną ocenę dowodów. Taki sposób skonstruowania zarzutu naruszenia zasad swobodnej oceny dowodów nie może się ostać, jako że opiera się on wyłącznie na własnym przekonaniu skarżącego o innej niż przyjął sąd wadze (doniosłości) poszczególnych dowodów i ich odmiennej ocenie niż ocena sądu. Twierdzenia wnioskodawcy były zatem mało obiektywne i w gruncie rzeczy stanowiły próbę ukazania jego osoby w zupełnie odmiennym świetle jako posiadacza samoistnego nieruchomości lub przynajmniej jej części. Na koniec podkreślenia wymaga, iż wszystkie przeprowadzone dowody zostały przez Sąd Rejonowy przywołane oraz wyjątkowo szeroko i wnikliwie omówione. Poza tym nie można też zarzucić, by Sąd I instancji na tle przeprowadzonych dowodów budował wnioski, które z nich nie wynikają. Z kolei zarzut nie wyprowadzenia wniosków konkurencyjnych, podanych przez skarżącego nie mieści się w zakresie przywołanej normy. Z pola widzenia nie może też umknąć sposób skonstruowania wniosków dowodowych przez pełnomocnika wnioskodawcy. Rzeczone wnioski były bowiem nieprecyzyjne i mało konkretne, wobec czego należało je potraktować w kategorii sygnalizacji zamiaru ich zgłoszenia. Przy takim ujęciu Sąd Rejonowy miał wiec pełne podstawy do ich oddalenia. W konkluzji Sąd Okręgowy uznał, że w niniejszej sprawie nie doszło do przekroczenia granic swobodnej oceny dowodów.

W sferze stricte merytorycznej wiedziony przez uczestników spór ogniskował się wokół kwestii istnienia przesłanek zasiedzenia. Mianowicie istota problemu sprowadzała się do tego czy po stronie wnioskodawcy wystąpiło posiadanie samoistne w odniesieniu do niezabudowanej nieruchomości w S.. Wbrew twierdzeniom apelującego odpowiedź na tak postawione pytanie jest negatywna i na tej płaszczyźnie w całej rozciągłości trzeba się zgodzić ze Sądem Rejonowym, który dokonał prawidłowej wykładni kluczowego w tym zakresie art. 172 k.c.

Posiadanie samoistne oznacza stan władztwa nad rzeczą odpowiadający posiadaniu właścicielskiemu. Posiadacz samoistny włada rzeczą "jak właściciel" oraz czyni to „dla siebie” i „we własnym interesie” (art. 336 k.c.). Inaczej mówiąc wykonuje faktycznie uprawnienia składające się na treść prawa własności (art. 140 k.c.). Do tych atrybutów należą zaś korzystanie z rzeczy, jej gospodarcze eksploatowanie i pobieranie pożytków, rozporządzanie oraz fizyczne przekształcanie, aż do całkowitego zniszczenia. Władztwo nad rzeczą musi być przy tym stanem trwałym (choć przejściowo posiadacz może nie wykonywać władztwa bez utraty posiadania), nie napotykającym skutecznego oporu osób trzecich. Posiadacz powinien więc tak jak właściciel wykonywać swoje władztwo w granicach określonych przez ustawy, zasady współżycia społecznego i zgodnie ze społeczno – gospodarczym przeznaczeniem owego władztwa faktycznego. Wola władania dla siebie (animus rem sibi habendi) przejawia się w podejmowaniu wielu czynności wskazujących na to, że posiadacz traktuje rzecz jako pozostającą w jego sferze swobodnej dyspozycji, przy czym ocena podejścia uwzględnia rzeczywistą wolę władającego, ale dokonywana jest obiektywnie, z punktu widzenia otoczenia posiadającego (tak np. wyrok SN z dnia 19 grudnia 2000 r., V CKN 164/00, opubl. baza prawna LEX nr 52668; postanowienie SN z dnia 28 lutego 2002 r., III CKN 891/00, opubl. baza prawna LEX nr 54474; postanowienie SN z dnia 30 września 2010 r., I CSK 586/09, opubl. baza prawna LEX nr 630169). Podkreślenia wymaga, iż wola posiadacza władania rzeczą dla siebie przejawia się w czynnościach faktycznych wskazujących na samodzielny, rzeczywisty i niezależny od woli innej osoby stan władztwa. Przedsiębrana w taki sposób dyspozycja posiadacza powinna odpowiadać dyspozycjom właściciela, chociażby posiadacz nie miał przekonania, że jest właścicielem. Świadomość "właścicielska" lub jej brak rzutuje wówczas na dobrą albo złą wiarę posiadania i w konsekwencji oddziałuje tylko na długość okresów zasiedzenia. Uwagę zwrócić należy także, iż posiadanie samoistne może występować nie tylko w sytuacji, gdy posiadacz jest przekonany o swoich uprawnieniach właściciela, lecz także wówczas gdy wie, że właścicielem nie jest, ale chce posiadać rzecz i posiada ją tak, jakby był właścicielem. Tak czy inaczej do zasiedzenia wymagane jest zatem to, aby podmiot, na którego rzecz biegnie termin zasiedzenia, zamanifestował wyraźnie względem otoczenia swoją wolę władania gruntem jak właściciel. Według zewnętrznych znamion zachowania posiadacza można oceniać zarówno corpus jak też animus possidendi. Istotne znaczenie ma również rozpoznanie zdarzenia stanowiącego źródło nabycia posiadania. Wespół z dalszym zachowaniem posiadacza, manifestowanym na zewnątrz, pozwala określać rodzaj posiadania. Z drugiej strony, zawarcie umowy najmu, dzierżawy, użyczenia itp., przesądza raczej o nabyciu posiadania zależnego. Niemniej jednak zawsze przydatna jest pilna obserwacja zewnętrznych znamion posiadania (por. Kodeks cywilny. Komentarz, E. Gniewek, komentarz do art. 172, System Informacji Prawnej Lex Omega 2013). Wreszcie na koniec nie można przeoczyć dobrodziejstwa płynącego z art. 339 k.c.. przepis ten wprowadza domniemanie, zgodnie z którym ten, kto rzeczą faktycznie włada, jest posiadaczem samoistnym Zawarte w art. 339 k.c. domniemanie prawne ma jednak charakter usuwalny, a więc można je obalić dowodząc, że faktyczne władanie oznaczonej osoby stanowi jej posiadanie zależne lub dzierżenie. Jak powiedział zaś Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 14 marca 2014 r., III CSK 103/2013, opubl. baza prawna Lex Polonica Nr 8483849) „władanie podporządkowane posiadaniu samoistnemu innej osoby, oparte na użytkowaniu, zastawie, najmie, dzierżawie lub innym prawie, z którym łączy się określone władztwo nad rzeczą jest posiadaniem zależnym (art. 336 in fine k.c.)”.

Odnosząc powyższe uwagi i poglądy do stanu faktycznego sprawy Sąd Okręgowy w pełni podziela konkluzję Sądu Rejonowego, że posiadania J. K. nie można postrzegać przez pryzmat jego samoistności. Jak już zostało wskazane wyżej, aby posiadanie miało cechy samoistności wnioskodawca musiałby znajdować się w sytuacji pozwalającej mu na korzystanie z rzeczy w taki sposób, w jaki mogą to czynić osoby, którym przysługuje do rzeczy określone prawo własności, a także musiałaby być uzewnętrzniona jego wola władania rzeczą dla siebie (animus rem sibi habendi), przejawiająca się w czynnościach faktycznych wskazujących na samodzielny, rzeczywisty i niezależny od woli innej osoby stan władztwa. Tymczasem w okolicznościach sprawy istnieje podstawa do podzielenia argumentacji, iż posiadanie wnioskodawcy charakteryzowało się jedynie faktycznym władztwem (element fizyczny posiadania) nad nieruchomością, której zasiedzenia dochodzi w przedmiotowym postępowaniu. Rzeczona nieruchomość od dawna należała do rodziny T., przy czym początkowo władali nią rodzice uczestniczki małżonkowie M. i W. M.. Przejście własności nastąpiło zaś w drodze darowizny dokonanej w 1995 r. Tego typu sytuacja była zgodna z obowiązującą w stosunkach wiejskich praktyką, że gospodarstwo przechodzi na dzieci. Beneficjentami tej czynności byli uczestnicy jako osoby najbliższe dla darczyńcy (odpowiednio córka i zięć). Podkreślenia wymaga, iż sama okoliczność podnoszona przez wnioskodawcę w postaci wieloletniego korzystania z działki (wcześniej również przez jego ojczyma) nie miała priorytetowego znaczenia przy merytorycznej ocenie zasadności wywodzonego przez niego żądania. Kluczowe okazało się bowiem to, że małżonkowie T. nigdy nie ustąpili ze swego prawa, choć w istocie sami korzystali z nieruchomości w bardzo ograniczonym zakresie. Jednocześnie racjonalnie i przekonująco wyjaśnili taki właśnie, a nie inny stan rzeczy, co w całej rozciągłości potwierdził w swoich zeznaniach W. M.. Mianowicie rodzinne gospodarstwo miało dużą powierzchnię, a poszczególne ziemie były rozproszone. Ponadto zróżnicowana była też kategoria gruntów, dlatego też uczestnicy, a wcześniej ich ojciec i teść skupiali swoją aktywność na najbardziej żyznych gruntach. Przedmiotowa działka częściowo porośnięta lasem była eksploatowana sporadycznie w miarę potrzeb, przy czym przeważnie odnosiło się to do jej fragmentu będącego łąką. Kolejni właściciele nieruchomości mieli świadomość, że ich działka jest wykorzystywana przez inne osoby, które wypasały tam zwierzęta, kosiły i pozyskiwały trawę oraz zbierały siano. Tolerując takie działania właściciele godzili się na ingerencję w sferę własnych uprawnień, ale wspomnianą nieruchomość przez cały czas traktowali jako integralny składnik własnego majątku. Kluczowe decyzje związane z wykonywaniem uprawnień właścicielskich należały więc do uczestników. Ponadto ponosili oni wszelkie ciężary publicznoprawne i podatkowe związane z utrzymaniem nieruchomości. Co więcej W. T. (1) i W. T. (2) byli postrzegany przez otoczenie jako właściciele nieruchomości, gdyż z nimi załatwiano wszelkie sprawy związane z tym gruntem. Identycznie zachowywał się w sumie wnioskodawca, który doskonale zdawał sobie sprawę, że nieruchomość jest własnością uczestników, przy czym bez żadnych zastrzeżeń respektował ich uprawnienia. Dobitnym tego wyrazem były rozmowy prowadzone przez zainteresowane strony co do geodezyjnego podziału działki i wyodrębnienia jej części dla wnioskodawcy lub też odnośnie przeniesienia na niego udziału we współwłasności. Oba te rozwiązania zasadniczo forsował wnioskodawca. Pierwsze z nich było jeszcze akceptowalne dla uczestników, jednakże względy obiektywne przesądziły o niemożności podziału. Z kolei drugie rozwiązanie nie satysfakcjonowało uczestników, dlatego też dali mu zdecydowany odpór. Zamiast tego uczestnicy, chcą utrzymać dobrosąsiedzkie stosunki, dalej pozwolili wnioskodawcy na korzystanie z ich działki na dotychczasowych zasadach i warunkach. W kontekście tego okazuje się więc, iż nieruchomością w niepodzielny i autorytarny sposób rządzili uczestnicy, będący jej głównymi dysponentami. Natomiast czynności i działania podejmowane przez wnioskodawcę w odniesieniu do tego gruntu, niezależnie od ich ilości, rodzaju i częstotliwości, nie były na tyle natężone, aby przekreślić władztwo uczestników. Zmierzające w przeciwnym kierunku wywody apelacji nie mogły się zatem ostać, mimo usilnych starań i zabiegów skarżącego, próbującego ukazać się jako właściciel nieruchomości. Natomiast jako wyraźny przejaw zamanifestowania posiadania można było odczytywać dopiero fakt posadzenia przez wnioskodawcę brzóz na terenie działki. Biorąc jednak pod uwagę czas dokonania tej czynności (2006 r.) tak czy inaczej nie mógł upłynąć 30 – letni termin posiadania w złej wierze.

Reasumując brak po stronie wnioskodawcy samoistnego posiadania przez wymagany ustawą okres czasu był przeszkodą do stwierdzenia zasiedzenia na jego rzecz spornej nieruchomości.

Bez wpływu na pozytywny odbiór rozstrzygnięcia pozostaje też to, że Sąd I instancji zrezygnował z przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego geodety. Zadaniem biegłego nie jest bowiem ustalenie stanu faktycznego sprawy, lecz naświetlenie i wyjaśnienie przez Sąd okoliczności z punktu widzenia posiadanych przez biegłego wiadomości specjalnych przy uwzględnieniu zebranego i udostępnionego biegłemu materiału sprawy (por. wyrok SN z dnia 11 lipca 1969 r., I CR 140/69). Biegły nie jest natomiast powołany ani uprawniony do wypowiadania opinii o tym, jak należy rozstrzygnąć konkretną sprawę, ponieważ to należy do wyłącznej kompetencji sądu orzekającego. Z kolei pełnomocnik wnioskodawcy na tej płaszczyźnie miał zupełnie inne zapatrywanie, gdyż za pomocą tego dowodu chciał wykazać po stronie swojego klienta występowanie samoistnego posiadania. Ponadto ze względu na merytoryczne rozstrzygnięcie o charakterze oddalającym podyktowane brakiem przesłanek zasiedzenia, wspomniany dowód był tak naprawdę zbyteczny. Z tych też przyczyn Sąd Okręgowy oddalił tenże wniosek ponowiony w apelacji, dostrzegając jego nieprzydatność dla rozstrzygnięcia. Na uwzględnienie nie zasługiwał też zgłoszony w apelacji wniosek dowodowy co do dopuszczenia dowodu z zeznań świadka M. B., z uwagi na prekluzję dowodową statuowaną przez art. 381 k.p.c. Zgodnie z tym unormowaniem sąd drugiej instancji może pominąć nowe fakty i dowody, jeżeli strona mogła je powołać w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji, chyba że potrzeba powołania się na nie wynikła później. Ogólnie rzecz biorąc orzeczenie wydane w postępowaniu nieprocesowym musi realizować obowiązujące w prawie proceduralne standardy systemowe, ale o tym, czy będzie zaspakajało indywidualny interes uczestnika postępowania decyduje jego postawa procesowa manifestowana przede wszystkim w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji, na którą składa się aktywność w zgłaszaniu twierdzeń i dowodów zmierzających dla ich wykazania oraz współdziałanie z sądem w wyjaśnianiu okoliczności spornych. Uregulowanie zawarte w art. 381 k.p.c. jest wyrazem dążenia do koncentracji materiału dowodowego przed sądem pierwszej instancji. Strona, która dopuszcza się zaniedbania w zakresie przysługującej jej inicjatywy dowodowej w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji, musi się liczyć z tym, że sąd drugiej instancji jej wniosku dowodowego nie uwzględni (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 17 kwietnia 2002 r., IV CKN 980/00, opubl. baza prawna LEX nr 53922). Dokładnie taki właśnie wypadek zachodzi w realiach niniejszej sprawy. Z tej też przyczyny nie do obrony jest teza, że potrzeba powołania się na ten dowód zaszła po zamknięciu rozprawy przed Sądem I instancji, ponieważ taka obiektywna możliwość istniała już wcześniej, czego wnioskodawca nie uczynił być może na skutek nieuwagi lub opieszałości bądź też błędnej oceny potrzeby jego powołania.

W tym stanie rzeczy, wobec bezzasadności zarzutów sformułowanych przez skarżącego Sąd Okręgowy oddalił apelację w oparciu o art. 385 k.p.c. w zw. z art. 13 § 2 k.p.c.

O kosztach postępowania apelacyjnego Sąd Okręgowy orzekł na podstawie art. 520 § 1 k.p.c., ponieważ nie wystąpiły jakiekolwiek przesłanki przemawiające za odstąpieniem od wyrażonej w powołanym wyżej przepisie ustawy naczelnej zasady ponoszenia przez uczestników postępowania kosztów związanych z ich udziałem sprawie. Zważyć bowiem należy, iż niniejsza sprawą jest sprawą rozpoznawaną w postępowaniu nieprocesowym, a każdy z uczestników był w równym stopniu zainteresowany w jej rozstrzygnięciu.