Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt – IX Ka 712/18

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 21. lutego 2019 r.

Sąd Okręgowy w Toruniu w składzie:

Przewodniczący – S.S.O. Rafał Sadowski (spr.)

Sędziowie: S.S.O. Piotr Szadkowski

S.S.O. Aleksandra Nowicka

Protokolant – st. sekr. sąd Katarzyna Kotarska

przy udziale Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Golubiu-Dobrzyniu Anny Raś-Gręzickiej

sprawy M. T. – oskarżonego z art. 288§1 kk,

na skutek apelacji wniesionej przez oskarżonego,

od wyroku Sądu Rejonowego w Golubiu-Dobrzyniu z dnia 6. sierpnia 2018 r., sygn. akt II K 80/18,

zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że uniewinnia oskarżonego M. T. od zarzutu popełnienia przestępstwa z art. 288§1 kk, a kosztami procesu w obydwu instancjach obciąża Skarb Państwa.

IX Ka 712/18

UZASADNIENIE

Oskarżony bronił się twierdząc, że nie jest prawdą jakoby wytrącił pokrzywdzonemu telefon z ręki, ale sąd meriti słusznie nie dał temu wiary. Biorąc pod uwagę opisany przez pokrzywdzonego przebieg zdarzenia, jawi się on jako wysoce prawdopodobny w świetle wskazań doświadczenia życiowego; oskarżony najwyraźniej był zirytowany nagrywaniem zaistniałej kłótni przez pokrzywdzonego, a w takich – naładowanych emocjami – okolicznościach bardzo prawdopodobnym jest, że pod wpływem złości uderzył w rękę pokrzywdzonego by zmusić tegoż do zaniechania nagrywania zdarzenia z jego udziałem. Przede wszystkim jednak, gdyby do takiego zdarzenia nie doszło, to pokrzywdzony nie miałby w istocie powodu, by pomawiać oskarżonego o zniszczenie telefonu. Owszem, miedzy nimi istniał spór sąsiedzki, ale zdarzenie nie było na tyle intensywne, tj. dotkliwe dla pokrzywdzonego, by skłoniło go do fałszywych zeznań i fałszywego oskarżenia. Dlatego – zdaniem sadu odwoławczego – okoliczność, że oskarżony wytracił pokrzywdzonemu z ręki przedmiotowy telefon, można uznać za udowodnioną.

Następna kwestia która w tej sytuacji wymaga rozstrzygnięcia, to charakter zamiaru jaki towarzyszył oskarżonemu w chwili popełnienia tego czynu. Tylko bowiem umyślne działanie znamionuje przestępstwo z art. 288 kk. Oskarżonemu zapewne nie zależało na tym, by uszkodzić telefon pokrzywdzonego, lecz by przeszkodzić mu w kontynuowaniu nagrywania zdarzenia. Jednak uderzając go w rękę chciał mu w tym celu właśnie ów telefon wytrącić i musiał liczyć się z tym, że telefon upadnie na twarde podłoże, czego efektem może być jego uszkodzenie. Oskarżony przewidując taki skutek niewątpliwie godził się na to, gdyż uszkodzenie telefonu na skutek upadku nie jest skutkiem niezwykłym, trudnym do przewidzenia, lecz raczej normalnym następstwem takiego działania – innymi słowy wytrącenie telefonu z ręki nie musi spowodować jego zniszczenia, lecz często je powoduje. Oskarżony ewidentnie działał więc umyślenie, w zamiarze ewentualnym i dlatego kwalifikacja prawna czynu oskarżonego również nie budzi wątpliwości sądu odwoławczego.

Mimo tego sąd odwoławczy uniewinnił oskarżonego, bowiem nabrał wątpliwości – których nie był w stanie usunąć – czy w tym wypadku upadek telefonu na skutek wytrącenia go przez oskarżonego z ręki pokrzywdzonego w ogóle doprowadził do uszkodzenia tego telefonu. Rację ma skarżący wskazując na okoliczności, które budzą takie wątpliwości – okoliczności zawiadomienia o tym przestępstwie przez pokrzywdzonego oraz niejasności jego zeznań przed sądem w zakresie powstania uszkodzenia telefonu. Niewątpliwie pokrzywdzony zawiadomił policję o uszkodzeniu telefonu późno – dwa tygodnie po zdarzeniu; policja byłą jednak wezwana na miejsce awantury domowej (z udziałem obu mężczyzn oraz ich żon) bezpośrednio po zdarzeniu, lecz wówczas pokrzywdzony nie wspomniał policjantom o uszkodzeniu telefonu. Pokrzywdzony przed sądem wyjaśnił tą sytuację, zeznając że wówczas jeszcze nie wiedział, że telefon został uszkodzony; co istotne – z jego złożonych wtedy zeznań jednoznacznie wynika, że wówczas telefon „jeszcze” działał bo po upadku i podniesieniu go pokrzywdzony nadal skutecznie rejestrował za jego pomocą dalszy ciąg zdarzenia. Dlatego też wówczas nie dostrzegł uszkodzenia, które ujawniło się – w postaci „rozlania” wyświetlacza – dopiero po dwóch tygodniach. Nasuwa się tu pierwsza wątpliwość: rozlanie wyświetlacza jest tego rodzaju uszkodzeniem, którego nie sposób nie dostrzec podczas normalnej eksploatacji telefonu, a więc nie jest prawdopodobnym, że nastąpiło ono w momencie upadku telefonu, lecz pokrzywdzony tego przez dwa tygodnie nie dostrzegł. Wynika z tego, że to uszkodzenie rzeczywiście wystąpiło później, ale nie ma pewności, że na skutek wcześniejszego urazu. Zapewne mogło tak być, ale nie jest wykluczonym, że w tym czasie (tj. w ciągu następnych dwóch tygodni) doszło do innego urazu telefonu – o czym pokrzywdzony może nawet nie wiedzieć. W każdym bądź razie, tylko natychmiastowe (po upadku telefonu) rozlanie wyświetlacza pozwalałoby stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że jest ono skutkiem tego upadku.

Słusznie apelacja podnosi też, że jeszcze później – czyli dwa miesiące po zdarzeniu – policja dokonała oględzin kryminalistycznych przedmiotowego telefonu i żadnego „rozlania” ekranu (o którym na rozprawie wyraźnie mówił pokrzywdzony) nie stwierdziła. Stwierdziła natomiast wówczas pęknięcie wyświetlacza w jego górnym prawym rogu, które nie uniemożliwiało jednak użytkowania tego telefonu. Trudno stwierdzić, czy to „pęknięcie” jest tożsame z uszkodzeniem wyświetlacza stwierdzonym przez zakład usługowy (na podstawie którego wyceniono szkodę), ale zapewne tak. Nie ma to również znaczenia dla oceny kwestii wyceny szkody bowiem nawet jeżeli na skutek pęknięcia telefon nadal nadawał się do użytkowania, to pokrzywdzony miał prawo domagać się od sprawcy uszkodzenia zwrotu kosztów jego naprawy (obojętnie czy chodziłoby o wyświetlacz „rozlany”, czy tylko „pęknięty”!), którą zakład usługowy wycenił na 1400 zł. Jednak pojawia się tu kolejna wątpliwość, czy owo pęknięcie ekranu było skutkiem działania oskarżonego. Po pierwsze: pokrzywdzony nic o takim uszkodzeniu nie mówi (tylko o rozlaniu wyświetlacza). Po drugie: pęknięcie wyświetlacza, gdyby było skutkiem upadku telefonu, byłoby przecież widoczne od razu. Wprawdzie z materiału dowodowego wynika, że pokrzywdzony przechowywał swój telefon w etui, które mogło zakrywać uszkodzenie, ale trudno zakładać, że potem nie obejrzał dokładniej telefonu i nie dostrzegł pęknięcia ekranu przez całe dwa tygodnie!. Dlatego nie ma żadnej pewności, że to pęknięcie wyświetlacza opisane w protokole oględzin dowodu rzeczowego, nastąpiło wówczas – tj. na skutek wytrącenia telefonu z ręki pokrzywdzonego przez oskarżonego. W takim wypadku nie jest możliwe, by tego rodzaju uszkodzenie ujawniło się później, ale podobnie jak w poprzednim wypadku (czyli rozlania wyświetlacza) mogło ono być spowodowane innym urazem telefonu (np. jego upadkiem), którego pokrzywdzony mógł nawet nie zauważyć. Nie można też wykluczyć, że pokrzywdzony wiedział, iż uszkodzenie nastąpiło w innych okolicznościach, ale postanowił wykorzystać fakt, że oskarżony wcześniej umyślnie wytrącił mu telefon z ręki. Oczywiście jest to tylko hipoteza na którą nie ma dowodów, ale taka ewentualność nie jest wykluczona i pogłębia zaakcentowane powyżej wątpliwości.

Od chwili zdarzenia do czasu zauważenia uszkodzenia (obojętnie jakiego rodzaju) przez pokrzywdzonego i późniejszych oględzin telefonu przez policje minęło bowiem na tyle dużo czasu, że mogło w nim dojść do innych urazów telefonu (zauważonych lub nie przez pokrzywdzonego), skoro tenże był w tym czasie normalnie eksploatowany i w związku z tym nie sposób ustalić czy to oskarżony spowodował przedmiotowe uszkodzenie telefonu. Ponieważ żadne inne potencjalnie możliwe do przeprowadzenia dowody (np. ekspertyza czy w ogóle doszło do rozlania ekranu i czy ewentualnie było to skutkiem urazu mechanicznego, a także czy pozostawało to w związku przyczynowo-skutkowym ze stwierdzonym pęknięciem rogu ekranu) wątpliwości tych by nie usunęły (bo nie sposób ustalić, czy po zdarzeniu doszło ponownie do urazu telefonu!), należało zmienić zaskarżony wyrok poprzez uniewinnienie oskarżonego od postawionego mu zarzutu.