Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt III Ca 673/21

UZASADNIENIE

Sąd Rejonowy w Nowym Sączu zaskarżonym wyrokiem oddalił powództwo
o zapłatę 839,46 złotych z tytułu świadczenia wykupu w zakresie w jakim zostało pobrane na poczet części opłaty za koszty wstępne związane z zawarciem umowy ubezpieczenia na życie z funduszem kapitałowym (...).

Apelację od tego wyroku złożył powód domagając się jego zmiany
i zasądzenia dochodzonej przez niego kwoty i kosztów procesu.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Apelacja jest zasadna.

Sąd Okręgowy podziela ustalenia poczynione przez Sąd Rejonowy. Są one prawidłowe. Zarzuty sformułowane w apelacji nie koncentrują się na wykazaniu,
że Sąd Rejonowy dokonał nieprawidłowej oceny dowodów, w wyniku czego miałoby dojść do błędnych ustaleń faktycznych. Zarzuty te zmierzają do podważenia dokonanej przez Sąd Rejonowy oceny prawnej roszczenia powoda.

Zasadniczy spór pomiędzy stronami dotyczył tego czy roszczenie powoda jest przedawnione oraz czy zasadnym było pomniejszenie przez pozwanego części świadczenia wykupu polisy na rzecz powoda o pozostałą do pobrania część opłaty za koszty wstępne związane z zawarciem umowy. Wiązało się to z oceną
art. 22 i 32 OWU, na podstawie których pozwany zatrzymał dochodzoną pozwem kwotę, przez pryzmat przepisów chroniących konsumentów, a zakazujących stosowania przez przedsiębiorców tzw. klauzul abuzywnych we wzorcach umownych, tj. art. 385 1 § 1 k.c. - art. 385 3 k.c.

Ocena obu tych zagadnień budzi kontrowersje. Orzecznictwo jest rozbieżne. Sąd Okręgowy w tym składzie skłania się do przyjęcia, że nie doszło do przedawnienia roszczenia powoda oraz, że za abuzywne należy uznać klauzule umowne, które pozwalają na zatrzymanie należnego powodowi świadczenia wykupu, w części w jakiej odpowiada ono wspomnianej opłacie za koszty wstępne, która nie została wcześniej pobrana.

Rozstrzygnięcie w niniejszej sprawie zależy w pierwszej kolejności od oceny zasadności podniesionego zarzutu przedawnienia. Zagadnieniem tym, w odniesieniu do roszczeń wynikających z tzw. polisolokat, zajmował się Sąd Najwyższy oraz Trybunał Sprawiedliwości UE, co było przedmiotem szerokich wywodów obu stron. Przywołane przez strony orzecznictwo potwierdza mieszany charakter umów ubezpieczenia na życie z funduszem kapitałowym. Niewątpliwie przeplatają się
w tego typu umowach elementy ubezpieczeniowe i kapitałowe, które przybierają
w zależności od umowy większe lub mniejsze znaczenie.

W umowie, której dotyczy sprawa, elementy ubezpieczenia na życie nie miały z pewnością charakteru symbolicznego. Wynikało to z ustalenia gwarantowanej sumy ubezpieczenia na dość wysokim poziomie.

Trzeba jednak zaznaczyć, że wzrost gwarantowanej sumy ubezpieczenia
w trakcie trwania umowy wiązał się z indeksacją składki podstawowej w trybie
art. 16 OWU, która wynikała ze wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych publikowanych przez GUS. Powołane przez Sąd Rejonowy składki należne od 2007 roku i 2009 roku na poziomie przekraczającym 300 złotych były składkami kwartalnymi (k.13 i 14) i nie odbiegały znacząco od pierwotnie ustalonej składki miesięcznej w wysokości 100 złotych. Ponadto zauważyć trzeba, że ochrona ubezpieczeniowa powoda była finansowana z pobieranej opłaty za ryzyko ubezpieczeniowe (art. 21 OWU), której modyfikacja następowała wraz z indeksacją składki podstawowej i gwarantowanej sumy ubezpieczeniowej. Opłata ta zresztą nie była duża w stosunku do uiszczanej składki, co wiązało się zapewne w pewnym stopniu z tym, że ryzyko śmierci powoda, z racji jego młodego wieku, nie było wysokie. Nie można wobec tego uznać, że element ubezpieczeniowy umowy zyskiwał na znaczeniu w trakcie jej trwania i wysuwał się na pierwszy plan.

Trudno też mówić o dominującym ubezpieczeniowym charakterze umowy, skoro większość składek była przeznaczana na cele inwestycyjne tj. powiększenie stanu należącego do powoda indywidualnego rachunku jednostek uczestnictwa stanowiących części ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego. Nie można zatem
z pewnością twierdzić, że element inwestycyjny umowy był symboliczny lub nieistotny.

Opłata za koszty wstępne wiązała się ściśle z kapitałowym charakterem umowy, jej wysokość była powiązana z wartością jednostek uczestnictwa.
O ile odnosiła się też do elementów ubezpieczeniowych, to z pewnością
nie w przeważającym stopniu. Nie pozwala to patrzeć na kwestię pobierania tych opłat wyłącznie przez pryzmat regulacji odnoszących się do umów ubezpieczenia, dotyczy to także kwestii przedawnienia.

Poza tym jednak znaczenie ma to, że powód nie domaga się zwrotu składek związanych z ubezpieczeniem. Jego roszczenie nie nawiązuje też do tego, że miało miejsce zdarzenie ubezpieczeniowe. Dochodzi on dokonania przez pozwanego wykupu pozostałych, zgromadzonych na przypisanym mu rachunku, jednostek uczestnictwa w funduszu. Zdaniem Sądu Okręgowego zatrzymanie części tych jednostek przez pozwanego z powołaniem się na art. 32 OWU, który miał upoważniać go do pomniejszenia wykupu o pozostałą do pobrania część opłaty za koszty wstępne, nie może być postrzegany jako świadczenie przez powoda na rzecz pozwanego. Jest to zaniechanie przez pozwanego spełnienia części świadczenia należnego powodowi. Przedmiotem roszczenia powoda jest świadczenie wykupu, które ma charakter kapitałowy, wiąże się przede wszystkim z inwestycyjnym aspektem umowy, a nie jej elementami ubezpieczeniowymi. Nie ma więc podstaw do sięgnięcia do rozwiązań z art. 819 k.c., lecz zasadne jest przyjęcie, że termin przedawnienia kształtują ogólne reguły z art. 118 k.c. W tym wypadku wynosi on zatem 10 lat a nie 3 lata.

Początek biegu terminu do dochodzenia tej części świadczenia, która odpowiada niepobranej dotychczas opłacie za koszty wstępne, należy wiązać
z rozwiązaniem umowy, a ściślej z wymagalnością świadczenia wykupu, którą zgodnie z art. 32 ust. 5 OWU określono najpóźniej na 30 dzień od chwili rozwiązania umowy głównej. Wówczas powód uzyskiwał pełną wiedzę o wysokości świadczenia, które nie zostało mu wypłacone z powołaniem się na klauzule regulujące opłatę
za koszty wstępne. Liczony od tego momentu 10-letni termin przedawnienia jest wystarczająco długi i z pewnością może być uznany za rozsądny termin dla zachowania praw powoda. Nie można zgodzić się z tym, że dopiero uznanie przez Sąd Okręgowy, jako przesłanki rozstrzygnięcia, abuzywności zapisów o opłacie
za koszty wstępne w kwestionowanym zakresie, rozpoczynałoby bieg terminu przedawnienia. W takim wypadku w ogóle nie mogłoby być mowy o przedawnieniu tych roszczeń. Poza tym skoro miałoby dojść do uwzględnienia roszczenia o zapłatę środków niesłusznie zatrzymanych w oparciu o niedozwolone zapisy umowy, to nie można mówić o dalszym biegu terminów na jego dochodzenie. Niesłusznie przy okazji tych zagadnień powód powołuje się na orzeczenia odnoszące się do skutków abuzywności klauzul umów, które trwają i nie zostały rozwiązane. Powód mija się ponadto z prawdą, wskazując w apelacji (str. 30), że Sąd Rejonowy liczył przedawnienie od daty zapłaty poszczególnych składek. Termin ten określił Sąd Rejonowy na dzień rozwiązania umowy.

Przyjęcie przez Sąd Okręgowy, że nie doszło do przedawnienia roszczenia, sprawia, że koniecznym jest rozstrzygnięcie, czy kwestionowane przez powoda klauzule umowne mają charakter abuzywny.

Stosownie do treści art. 385 1 § 1 k.c., postanowienia umowy zawieranej
z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne). W myśl art. 385 2 k.c., oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu
z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę jej treść. Klauzulę generalną zawartą
w art. 385 1 k.c. uzupełnia przykładowa lista niedozwolonych postanowień umownych zamieszczona w art. 385 3 k.c. Obejmuje ona najczęściej spotykane w praktyce klauzule, które uznawane są za sprzeczne z dobrymi obyczajami i zarazem rażąco naruszające interesy konsumenta. Ich wspólną cechą jest nierównomierne rozłożenie praw, obowiązków i ryzyka między stronami, prowadzące do zachwiania równowagi kontraktowej. Chodzi tu o takie klauzule, które jedną ze stron (konsumenta), z góry,
w oderwaniu od konkretnych okoliczności, stawiają w gorszym (trudniejszym) położeniu, niż stronę posługującą się wzorcem. To przedsiębiorca musi wykazać,
że wprowadzona do umowy klauzula, chociaż o niedozwolonym brzmieniu,
nie kształtuje praw (obowiązków) konsumenta w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy.

Postanowienia umowne podlegające ocenie w niniejszej sprawie, co nie było przedmiotem kontrowersji, nie dotyczyły głównych świadczeń stron. Zarzut abuzywności odnosił się do kwestii pobocznej związanej z zasadnością naliczania opłaty za koszty wstępne związane z zawarciem umowy.

Mechanizm opłaty za koszty wstępne związane z zawarciem umowy sprawiał, że jej wysokość w chwili zawierania umowy nie była znana i możliwa
do precyzyjnego określenia. Zwraca to uwagę zważywszy na to, że miała ona pokrywać koszty zawarcia umowy, które jak mogłoby się wydawać, były znane pozwanemu. W rzeczywistości była ona jednak oderwana od tego jak duże koszty poniesiono w związku z zawarciem umowy.

Wysokość tej opłaty zależała od zmiennej jaką była wartość zgromadzonych jednostek uczestnictwa. Tym samym mylące musi być powiązanie opłaty z pokryciem kosztów wstępnych umowy. Pomimo ustalenia stałego procentu jednostek uczestnictwa odpisywanych na pokrycie opłaty z rachunku uczestnictwa, wysokość tej opłaty nie była możliwa do przewidzenia w chwili jej zawierania. Mogła ona ostatecznie być zatem niższa, ale też wyższa, od kosztów jakie wiązały się
z zawarciem umowy.

Nie odbierając pozwanemu możliwości kształtowania umowy oraz przyznając mu rację, że ma prawo do pokrycia, z przychodów jakie niosła ze sobą umowa, nie tylko poniesionych przez siebie kosztów, ale też uzyskania godziwego zysku, zauważyć trzeba, że zastosowana nomenklatura opłaty była myląca. Pozwany
z pewnością nie przedstawił żadnych okoliczności, które pozwalałyby na odmienną ocenę w tym zakresie.

Opłata za koszty wstępne związane z zawarciem umowy była powiązana
z czasem trwania umowy. Było tak pomimo tego, że była ona należna niezależnie od tego jak długo trwała umowa i czy umowa nadal trwała. Pobierano ją ze świadczenia wykupu, również za część 25-letniego okresu przypadającego po rozwiązaniu umowy. Długość trwania umowy miała znaczenie dla wysokości opłaty. W trakcie trwania umowy dochodziło bowiem do indeksacji składki, która miała wpływ na wysokość opłaty. W ten sposób była ona powiązana z trwaniem umowy w czasie. Do indeksacji mogło bowiem dojść jedynie w czasie jej trwania.

Zapisy OWU wskazywały na to, że obowiązek uiszczenia opłaty powstawał
z dniem rozpoczęcia odpowiedzialności ubezpieczeniowej pozwanego z tytułu umowy głównej. Jednocześnie jednak nie była wtedy znana jej wysokość, która kształtowała się, nie tylko w ciągu pierwszego roku trwania umowy (potrącenie zgromadzonych wówczas jednostek powielało się w latach kolejnych), ale zależała od przyszłej wartości sprzedaży jednostek uczestnictwa i możliwej w dalszej przyszłości indeksacji składki, gwarantowanej sumy ubezpieczeniowej oraz pozostałych opłat wymienionych w art. 24-26 OWU.

Pamiętać bowiem trzeba, że pozwany pobierał także inne opłaty tj. za ryzyko ubezpieczeniowe (art. 21 OWU), za zarządzenie funduszem (art. 23), przeniesienie jednostek uczestnictwa (art. 24), manipulacyjną za wypłatę z rachunku (art. 25), administracyjną (art. 26). Czerpał też korzyści z różnicy pomiędzy wartością zakupu jednostek uczestnictwa i wartością ich sprzedaży.

Niewątpliwie opłata za koszty wstępne została zatem tak skonstruowana,
że pozostawała ściśle powiązana z czasem trwania umowy. Przejawiało się to także w tym, że dla konsumenta nie jest bez znaczenia to, czy ciężar poniesienia opłaty rozkłada się w czasie, czy też musi być ona pobrana od razu w całości.

Funkcją tej opłaty było zniechęcenie do rozwiązania umowy przez konsumenta. Umowa zakładała pobieranie opłaty przez 25 lat bez względu na to ile w rzeczywistości będzie trwać umowa. Dodatkowo, co budzi swoją drogą kontrowersje, powód nie był uprawniony do otrzymania zgromadzonych środków przez pierwsze dwa lata trwania umowy (art. 32 ust. 3 OWU). W istotny sposób ograniczało to możliwość wypowiedzenia przez niego umowy. Nawet jednak rozwiązanie umowy po drugim roku trwania umowy powodowało, że pozwany pobierał dwudziestopięciokrotność 6% jednostek uczestnictwa zgromadzonych pierwszego roku trwania umowy (6% razy 25). W początkowym okresie powód nie miał szans na zgromadzenie większej ilości jednostek więc znaczna ich część była przeznaczana na opłatę, co z wysokim prawdopodobieństwem czyniło w takim wypadku umowę nieopłacalną dla konsumenta.

Ponadto warto zwrócić uwagę na niejasność sfomułowań określających sposób naliczania opłat. Art. 22 OWU mówi bowiem o tym, że pobierana w każdą rocznicę polisy opłata, polega na odpisaniu z rachunku 6% stanu jednostek uczestnictwa za składki podstawowe należne w pierwszym roku polisowym oraz za kwotę, o jaką wzrosła składka podstawowa należna za okres roku licząc od dnia jej podwyższenia (też indeksacji). Możliwe rozumienie tej regulacji jest takie, że 150% składek zgromadzonych w pierwszym roku jest przeznaczana na pokrycie opłaty
(6% razy 25). Pozwany wykonywał tę część umowy inaczej, korzystniej dla powoda, pobierając za każdy rok 6% tego co pozostało po potrąceniu jednostek za poprzedni okres (po 1 roku - 6% składek za pierwszy rok, po 2 roku – 6% z pozostałych 94% składek za pierwszy rok itd.). W takim wypadku na opłatę przeznaczano łącznie około 78,70 % składek zgromadzonych w pierwszym roku

Jedynie w ramach dygresji zauważyć trzeba, że dla oceny abuzywności umowy nie ma znaczenia to jak była ona wykonywana, lecz to jaki jest pierwotny jej kształt. Oceny tej dokonuje się bowiem według stanu z chwili zawarcia umowy
(art. 385 2 k.c.). Wystarczy w tym zakresie poprzestać na powołaniu stanowiska wyrażonego w uchwale 7 sędziów Sądu Najwyższego z 20 czerwca 2018 roku
w sprawie o sygn. III CZP 29/17. Orzeczenie sądu stwierdzające abuzywność postanowienia i brak związania konsumenta może mieć charakter wyłącznie deklaratoryjny. Zastosowanie takiej sankcji zakłada, że już od chwili zawarcia umowy jest jasne, czy określone postanowienie jest dozwolone i ocena ta nie jest zmienna
w czasie. Oznacza to, że decydujące znaczenie ma obiektywna wykładania postanowień umowy, a nie to w jaki sposób interpretował ją i wykonywał przedsiębiorca.

Wracając do głównego wątku rozważań zauważyć jednak trzeba, że tak ukształtowana wysokość opłaty, w obu wersjach, jest znaczna. Szczególnie
w przypadku krótkiego okresu trwania umowy pozostaje ona w niekorzystnej relacji do całości możliwych do zgromadzenia przez konsumenta aktywów wpływających na wysokość świadczenia wykupu.

Trzeba poza tym pamiętać, że celem funduszu jest wzrost wartości jednostek. Założeniem, choć oczywiście niepewnym i tylko częściowo zależnym od sprawności osób zarządzających funduszem, jest to, że notowania jednostek będą z czasem rosnąć wraz ze wzrostem wartości aktywów funduszu. W takim razie za tę samą ilość składki w początkowym okresie można było nabyć więcej jednostek niż później, gdy ich wartość rosła (jak to było zresztą w tym wypadku). Kwotowo więc, nawet
w przypadku drugiego przywołanego wariantu opłaty (78,70%), spadek ilości potrącanych jednostek w pewnym stopniu rekompensował wzrost ich wartości.

Niewątpliwie taki sposób określenia wysokości opłaty należy uznać za zawiły
i niejednoznaczny. Ukrywa on rzeczywistą funkcję opłaty i jej skalę czyniąc niemożliwym lub przynajmniej bardzo utrudnionym rozeznanie przez konsumenta jakie koszty, związane z zawarciem i funkcjonowaniem umowy, będą go obciążać.
Z pewnością dużo większą jasność zapewniałoby choćby określenie łącznie wysokości procentu składek za pierwszy rok, które miałby być przeznaczone na tę opłatę.

Znaczenie opłaty jest takie, że ma ona zniechęcić do rozwiązania umowy przez konsumenta, bez uwzględnienia powodzenia ekonomicznego całej inwestycji. Wskazuje na to zresztą to, że w OWU przewidziano umorzenie niepobranej części opłaty w razie wystąpienia zdarzenia ubezpieczeniowego i zakończenia umowy.

W tym sensie opłata ta podobna jest do tzw. opłat likwidacyjnych.
W przypadku tych ostatnich jednak do naliczenia opłat może nie dojść w razie wytrwania przez konsumenta przy umowie przez określony od razu w umowie czas. W przypadku tej umowy nie określono jak długo umowa ma trwać. Gotowość zachowania chęci inwestowania w dłuższym okresie (określonym) nie była zresztą
w ogóle przedmiotem umowy. Konstrukcja umowy nie wskazywała na to, że jej dłuższy czas trwania może mieć wpływ na rentowność produktu. Od konsumenta nie wymagano zadeklarowania, że umowa ma mieć wieloletni wymiar, nie wskazywała wyraźnie i jednoznacznie na to, że w razie jej zakończenia konsument musi liczyć się z utratą dużej ilości zgromadzonych aktywów.

Tak skonstruowana opłata służyła przerzuceniu w znaczącym stopniu ryzyka niepowodzenia ekonomicznego umowy na konsumenta. Pozwany bowiem uprawniony był do pokrycia zaplanowanych przez siebie kosztów, a być może
i zysku, niezależnie od tego jak długo trwałaby umowa i czy w ogóle okazałaby się dochodowa. Konsument tracił zaś wszystkie zainwestowane składki w razie wypowiedzenia umowy przed upływem dwóch lat, a po tym czasie i tak tracił większość (78,70%) lub nawet wielokrotność (150%) aktywów zgromadzonych
w pierwszym roku umowy. Nie miał nawet gwarancji na odzyskanie przeznaczonych na inwestycję środków. Ryzyko fiaska inwestycji w dłuższym okresie dotykała zatem głównie konsumenta.

W pewnym stopniu, poprzez powiązanie opłaty z wartością notowań jednostki funduszu, pozwany również brał na siebie ryzyko powodzenia ekonomicznego produktu. Z drugiej jednak strony pobierana była przez niego też składka za ryzyko ubezpieczeniowe, która ustalana była jako iloczyn ułamka przyjętego przez ubezpieczyciela i różnicy pomiędzy gwarantowaną sumą ubezpieczenia (ustaloną kwotowo), a wartością zgromadzonych na rachunku powoda jednostek uczestnictwa. Oznacza to, że jeśli ta ostatnia wartość byłaby niska, to rosła opłata za ryzyko. Niska wartość jednostek uczestnictwa, mająca wpływ na obniżenie wysokości pobranej opłaty za koszty wstępne, jednocześnie powodowała to, że rosła wysokość opłaty za ryzyko ubezpieczeniowe. Przynajmniej więc do pewnego stopnia pozwany w ten sposób rekompensował niską wartość opłaty za koszty wstępne.

Nie budzi wątpliwości, że za niedozwolone należałoby uznać pozbawienie wyłącznie konsumenta uprawnienia do rozwiązania umowy, odstąpienia od niej lub jej wypowiedzenia (art. 385 3 k.c.). Do tego zaś zbliża się skutek zastosowanie wspomnianej opłaty. Jest tak tym bardziej że w umowie nie określono czasu jej trwania. Nie wskazywano na to jak długo umowa winna trwać.

Wobec tego należało przyjąć, wskutek dokonanej indywidualnej kontroli wzorca umownego, iż postanowienia OWU zastrzegające możliwość pobrania od powoda opłaty za koszty wstępne związane z zawarciem umowy w części niepobranej do chwili wypowiedzenia umowy, jako sprzeczne z dobrymi obyczajami
i rażąco naruszające interesy konsumenta, nie wiążą go. Konsekwencją takiego stwierdzenia jest upadek podstawy prawnej do zatrzymania części należnego powodowi świadczenia wykupu. Powód jest zatem uprawniony do jego wypłaty
w oparciu o art. 32 OWU z pominięciem zawartych w nim klauzul ograniczających jego wysokość.

Powód w świetle art. 481 § 1 i 2 k.p.c. był uprawniony był do żądania zasądzenia odsetek za opóźnienie w sposób określony w pozwie. Termin spełnienia świadczenia wykupu wynikał z zawartej umowy i był wcześniejszy niż ten określony w pozwie.

Z podanych wyżej względów Sąd Okręgowy na podstawie art. 386 § 1 k.p.c. zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że uwzględnił powództwo i zasądził zwrot poniesionych przez powoda kosztów procesu, na które złożyła się opłata od pozwu, koszty udzielenie pełnomocnictwa i zastępstwa.

O kosztach postępowania apelacyjnego Sąd Okręgowy orzekł na podstawie art. 98 k.p.c. kierując się zasadą odpowiedzialności za wynik procesu.

(...)