Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt: I ACa 707/12

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 10 października 2012r.

Sąd Apelacyjny w Łodzi I Wydział Cywilny

w składzie:

Przewodniczący:

SSA Małgorzata Stanek

Sędziowie:

SSA Anna Cesarz (spr.)

SSA Alicja Myszkowska

Protokolant:

st.sekr.sądowy Jolanta Chrzanowska-Ponomarenko

po rozpoznaniu w dniu 10 października 2012r. w Łodzi

na rozprawie

sprawy z powództwa A. K. (1)

przeciwko M. R. (1)

o ochronę dóbr osobistych i zapłatę

na skutek apelacji powoda

od wyroku Sądu Okręgowego w Łodzi

z dnia 29 marca 2012r. sygn. akt II C 1284/11

I.  zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że:

1.  nakazuje usunięcie skutków naruszenia czci A. K. (1) przez zobowiązanie M. R. (1) do zamieszczenia w terminie 1 miesiąca przeprosin na łamach Gazety (...) na stronie 3 w tabeli o wymiarach 10cm na 10cm o treści: „Przepraszam pana A. K. (1) za sformułowaną wobec niego sugestię, że był tajnym współpracownikiem peerelowskich służb specjalnych”;

2.  zasądza od M. R. (1) na rzecz Stowarzyszenia (...) w Ł. kwotę 5.000 (pięć tysięcy) złotych w terminie 2 miesięcy od uprawomocnienia się wyroku;

3.  oddala powództwo w pozostałej części;

4.  zasądza od M. R. (1) na rzecz powoda A. K. (1) kwotę 3.400 (trzy tysiące czterysta) złotych tytułem zwrotu kosztów procesu;

II.  oddala apelację w pozostałej części;

III.  zasądza od M. R. (1) na rzecz A. K. (1) kwotę 2.100 (dwa tysiące sto) złotych tytułem częściowego zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego.

I ACa 707//12

UZASADNIENIE

Zaskarżonym wyrokiem z dnia 29 marca 2012 r. Sąd Okręgowy w Łodzi oddalił powództwo A. K. (1) przeciwko M. R. (1) o ochronę dóbr osobistych i zapłatę.

Wyrok ten zapadł na podstawie ustaleń faktycznych, których istotne elementy przedstawiają się następująco:

Strony są pracownikami naukowymi Uniwersytetu (...). Powód jest dr.hab., kierownikiem katedry (...), zaś pozwany dr.hab., pracownikiem katedry(...)tego wydziału.

Powód znalazł się na liście W. i po przeprowadzeniu czynności przed Instytutem Pamięci Narodowej uzyskał status pokrzywdzonego. Okoliczność ta była znana członkom Rady Wydziału UŁ, bowiem powód na jej posiedzeniach szczegółowo omawiał swoją sytuację, postulował konieczność zmian w ustawie lustracyjnej.

Na posiedzeniu Rady Wydziału w dniu 16 czerwca 2011 r. Dziekan - prof. dr hab. Z. A.przedstawił wniosek dotyczący powołania komisji do przeprowadzenia postępowania w sprawie nadania tytułu naukowego profesora drowi hab. M. R. (1), prof. nadzw. UŁ. W jej trakcie Dziekan omówił całokształt pracy naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej pozwanego.

Po przedstawieniu sylwetki pozwanego, a przed zarządzeniem dyskusji i głosowania nad złożonym wnioskiem, pozwany opuścił salę, co jest obowiązującym zwyczajem.

Następnie Dziekan otworzył dyskusję nad przedstawionym wnioskiem. Głos w dyskusji zabrał dr hab. A. K. (1), prof. nadzw. UŁ, zgłaszając wniosek formalny dotyczący zmiany tego punktu porządku obrad i powołania komisji w celu ustalenia, czy nadająca ton całej pracy dr hab. M. R., zatytułowanej (...), warstwa retoryczna, pozwala tę publikację uznać za dokonanie naukowe upoważniające Radę Wydziału do wszczęcie postępowania w sprawie nadania tytułu naukowego profesora. W opinii A. K., książka ta w swojej podstawowej wersji jest szyderstwem zarówno z koncepcji H., jak też poglądów odmiennych od w niej zaprezentowanych — przedstawiających niemieckiego filozofa jako „patrona filozoficznych grafomanów”. Zdaniem A. K., publikacji pozwanego nie można postrzegać jedynie w kategoriach monografii, stanowiących podstawę do zgłoszenia wspominanego powyżej wniosku.

Wobec uwag i postulatów zgłoszonych przez A. K., Dziekan - prof. dr hab. Z. A.zaproponował, aby zrezygnować z realizacji tego punktu porządku dziennego do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości związanych z formalną oceną książki pozwanego i powierzyć to zadanie komisji, która na posiedzeniu Rady Wydziału przedstawi własne na ten temat opinie.

W dalszej kolejności głos zabrał dr hab. A. I., prof. nadzw. UŁ. Popierając propozycję powołania komisji stwierdził, że krytyka filozofii H. zawarta w książce pozwanego jest merytorycznie zasadna, natomiast dosadność zawartych w niej sformułowań stanowić może przedmiot dyskusji. W dalszej części obrad, głos w dyskusji zabrał również prof. dr hab. M. S.. Przychylając się do wniosku w sprawie powołania komisji podkreślił, iż powinna się ona składać z przedstawicieli środowiska filozofów, kompetentnych w zakresie problematyki stanowiącej przedmiot naukowych rozważań podjętych w publikacji pozwanego. Podobny pogląd wyraziła prof. dr hab. B. T.; zgłosiła nadto postulat, aby zadanie powołania komisji powierzyć Kolegium Dziekańskiemu.

Ostatecznie przegłosowano zdjęcie z porządku obrad punktu dotyczącego powołania Komisji do przeprowadzenia postępowania w sprawie nadania tytułu naukowego pozwanemu i powołania w jej miejsce komisji, która miała się zająć warstwą retoryczną jego publikacji.

Obecni na posiedzeniu, nie znali publikacji pozwanego. Przystępując do głosowania oparli się na twierdzeniach powoda. Powód zaznaczył, że nie będzie się ustosunkowywał do warstwy merytorycznej publikacji. Natomiast zwraca uwagę na kwestie wydźwięku etycznego książki. Wskazał, że w książce są zaatakowane osoby będące pracownikami naukowymi wydziału, dodatkowo że pozwany lekceważąco wyraża się o H.. Wskazał, że forma dyskusji prowadzona przez pozwanego, jest poniżej poziomu akademickiego. Wskazał, że pozwany w publikacji napisał, że żeby zrozumieć logikę H., trzeba odnieść się do logiki koziołka matołka. Powód na Radę Wydziału przyszedł z książką i dla uzasadnienia swoich wypowiedzi czytał fragmenty. Przed powołaniem nadzwyczajnej komisji nie zaproszono pozwanego, żeby odniósł się do zarzutów. Pozwany został zaproszony na salę, kiedy przystąpiono do rozpatrywania kolejnych punktów obrad. Oficjalnie po wejściu na salę pozwany nie został poinformowany o wyniku głosowania, które miało nastąpić w chwili gdy opuszczał salę.

Gdyby nie wystąpienie powoda, członkowie RW przeprowadziliby głosowanie nad powołaniem komisji.

Intencją powoda było przedstawienie szczególnych okoliczności dotyczących publikacji, obecności w tekście wypowiedzi kpiących, szyderczych, szydzących, obrażających konkretne osoby. Powód uczynił to, by prezydent RP nie był wprowadzony w błąd przez Radę Wydziału, a przynajmniej by rada musiała wziąć świadomie na siebie odpowiedzialność, że będzie nadawała najwyższą godność nauki, tytuł profesora komuś, kto nie odnosi się z szacunkiem do innych, kto okazuje pogardę i szydzi. Przed Radą Wydziału każdy mógł mieć wgląd w dokumenty publikacyjne pozwanego. Powód tego nie uczynił, bo uznał za oczywiste, że publikacja którą zakupił, to książka profesorska pozwanego, choć nie wiedział czy tylko ta książka miała być podstawą do oceny dorobku pozwanego. Uważał, że publikacja narusza dobre obyczaje w nauce, a konkretnie zasady etyczne uczonego.

Pozwany po powrocie na posiedzenie RW, dowiedział się od jednego z jej członków o sytuacji, która zaszła pod jego nieobecność. Oficjalnie o niczym nie został poinformowany. Wobec tego, pozwany zwrócił się do powoda, aby udostępnił mu w formie tekstu treść wypowiedzi. Powód wskazał, iż ma jedynie notatki, wobec czego tekst przekaże w późniejszym terminie. Mimo upływu dziesięciu dni powód nie przekazał pozwanemu treści stawianych zarzutów.

W dniu 27 czerwca 2011 r. pozwany przesłał w drodze korespondencji elektronicznej do grona około stu osób obszerne oświadczenie, w którym ustosunkował się do sytuacji, która zaszła podczas Rady Wydziału w dniu 16 czerwca 2011 r. Wskazał, m.in., że: „Przedstawiając swoje obiekcje za moimi plecami kolega nawiązał wyraźnie do obyczajów minionej epoki, kiedy to —jak mawiał tow. L. — kadry decydowały o wszystkim. Wybrał w ten sposób zamiast drogi otwartej polemiki — donos, choć wystarczyło przecież uchylić drzwi sali Rady Wydziału i wezwać mnie abym stawił czoło zarzutom. Wiadomo, że w minionej epoce P. M.należał do urzędowego kanonu moralnych wzorców i na jego naśladowców istniało spore zapotrzebowanie. Większość członków Rady Wydziału przypomina sobie zapewne wzburzenie kol. K., jakie okazywał on, gdy wyszło na jaw, że nazwisko jego znalazło się na liście W. i jak w związku z tym zanudzał Radę swoimi perorami o trudno uchwytnej treści. Trudno mi wyrokować, czy i w jakiej te fakty pozostają zależności, w przeciwieństwie bowiem do zwolenników H., którego myśl sam kolega K. tak wysoko sobie ceni, powstrzymuję się od uznania zasady wszechzwiązku zjawisk. Sądzę jednak, że taka postawa obecnego kierownika Katedry Etyki nie wzbudziłaby aprobaty jego poprzedniczki na tym stanowisku — śp. prof. L. P., która jak wiadomo, w okresie pierwszej Solidarności nakłaniała rozmaitych delatorów funkcjonujących w naszym filozoficznym środowisku do zaniechania ich niechlubnego procederu i wyrażenia skruchy”.

O tym, że pozwany rozesłał oświadczenie drogą mailową, powód dowiedział się od kilku osób, które taki mail otrzymały. Wszyscy uznawali, że była to zwykła bezczelność. Odbiór był oczywisty, było wiadomo, że pozwany chce wszelkimi środkami powoda zdewaluować. Powoda dotknęło to, że sytuacji, kiedy znalazł się na liście W. i wiadomym było, że miał status pokrzywdzonego, ktoś próbował sugerować, tak jakby o tym nie wiedział, że jest donosicielem. Inne osoby, które otrzymały wiadomość od pozwanego także odebrały to tak, jakby powód był delatorem, rodzaju Pawki M.. Intencje pozwanego były jednoznacznie odczytywane. Większa lista osób niż ta, która była objęta mailingiem pozwanego, znała sprawę. Na kolokwium habilitacyjnym, które odbyło się w W. w końcu stycznia 2012 roku była rozmowa przy kolacji, pytano powoda, jak zachowuje się pan R.. Pytano, co dzieje się w sądzie w sprawie. We W. 7-8 osób wiedziało o sprawie, były to osoby z Rady Wydziału, pracownicy Wydziału Filozofii. Podobnie w P. o sprawie wiedziało kilka osób, przy czym do tego ośrodka pracownicy przyjeżdżają z różnych stron Polski. W środowisku filozoficznym, uniwersyteckim sprawa jest powszechnie znana.

Powód uważał, że pozwany nie powinien mieć prawa odniesienia się do postawionego przez niego zarzutu, który skutkował powołaniem komisji. Dyrektor instytutu prof. G. M. (1) wyraził żal, że powód nie podniósł tej kwestii w mniejszym gronie, podczas Rady Instytutu. Powód powiedział profesorowi, że do głowy mu nie przyszło, żeby tą sprawę stawiać na Radzie Instytutu, dlatego że podmiotem, który zajmuje się przewodem profesorskim, jest Rada Wydziału a nie Rada Instytutu. Powiedział też, że skoro profesor nie zwrócił uwagi i nie uznał za niewłaściwą formę odnoszenia się do osób zamieszczonych w publikacji, to nie ma powodu, dla którego miałby rozmawiać z prof.. G. M..

Pozwany pisząc w oświadczeniu o osobie P. M., uważał że wskazywał na powszechne występowanie zjawiska donosicielstwa. Tak to opisał, bo uważał, że zachowanie powoda na Radzie Wydziału było ewidentnym donosem. Nie uważał, że to, że powód złożył na niego donos, świadczy, że ten jest permanentnym donosicielem, że zajmuje się tym zawodowo. Dlatego nie uważał, że powstaje związek logiczny czy nawet semantyczny, pomiędzy złożeniem jednego donosu, a byciem tajnym współpracownikiem SB, co jest przedmiotem zarzutów powoda. Prof. L.- P., kierując katedrą etyki w czasach komunistycznych, była wzorem etycznych zachowań dla wszystkich, natomiast w sposób łagodny nakłaniała delatorów do tego, aby zaniechali swoich niecnych praktyk. Nie odnosiły się te sformułowania do osoby powoda. Pozwany uznawał, że profesor potrafiła zawodowych donosicieli, którzy w środowisku funkcjonowali, nakłaniać do zmiany postępowania, swoim autorytetem, łagodnym usposobieniem. Pozwany powołując się na autorytet prof. P., wskazywał na kontekst. Uważał, że prof. P. potępiała zawodowych delatorów, ale także z pewnością krytycznie odniosłaby się także do wystąpienia powoda. Oświadczenie pozwanego było skierowanie do określonego kręgu wykształconych osób, znających język polski, to osoby te nie powinny były wyciągnąć nieuprawnionych wniosków z przesłanego tekstu. W ocenie pozwanego nie mogły wyciągnąć wniosku na zasadzie powiązania osoby powoda z delatorem i zP. M.. Pisząc w oświadczeniu o zachowaniu powoda w momencie, kiedy znalazł się na liście W., pozwany miał na myśli to, jednej strony powód był bardzo oburzony tym faktem, chciał przedstawić swoje stanowisko, domagał się specjalnych działań, z drugiej strony nie czuł niewłaściwości swojego postępowania wobec pozwanego, tego że w środowisku naukowym, gdzie powinno się załatwiać sprawy na zasadzie wymiany poglądów, nie dopuścił do tego i złożył donos. Pozwany uważał, że powód złożył donos na książkę jego autorstwa i zestawił te kwestie. Uważał, że zachodzi tutaj konflikt logiczny w zachowaniu powoda.

Pozwany utrzymuje się z pracy na Uniwersytecie (...). Otrzymuje średnio miesięcznie około 2500 zł. Ma na utrzymaniu syna, który studiuje, spłaca kredyt mieszkaniowy i pożyczki. Nie ma innych źródeł dochodu. Czasem otrzymuje niewielkie dodatkowe wynagrodzenie z tytułu pisanych recenzji. Nie otrzymał wynagrodzenia za napisaną książkę.

Ostatecznie powołana na skutek żądania powoda komisja nie podjęła prac, wobec wycofania się z niej wszystkich członków. Do chwili obecnej nie ukonstytuowała się też komisja do oceny dorobku naukowego pozwanego, wobec tego że nie ma wśród pracowników naukowych UŁ osób, które podjęłyby się w niej udziału.

Na podstawie tych ustaleń Sąd uznał powództwo za bezzasadne. Po wyjaśnieniu pojęcia dóbr osobistych Sąd ten wskazał, że ich ochrona może być realizowana za pomocą środków zarówno niemajątkowych jak i majątkowych, o czym stanowi art. 24 i art. 448 k.c. Powołane przepisy wymieniają, jakie przesłanki muszą być spełnione, aby doszło do udzielenia ochrony prawnej dóbr osobistych. Przesłanki te są następujące: istnienie dobra chronionego prawem, naruszenie lub przynajmniej zagrożenie naruszeniem danego dobra, bezprawność działań naruszających.

Sąd podniósł, że powód domagał się ochrony, powołując się na naruszenie czci, która jest dobrem chronionym. W świetle orzecznictwa i piśmiennictwa pojęcie czci obejmuje dwa aspekty: zewnętrzny rozumiany jako dobre imię, dobra opinia, dobra sława oraz wewnętrzny przejawiający się w godności osobistej, wyobrażeniu o własnej wartości.

Ocena naruszenia lub przynajmniej zagrożenia naruszeniem danego dobra dokonywana jest pod kątem skutków jakie wywołuje ono w świecie zewnętrznym. Ocena czy dobro osobiste w postaci czci człowieka zostało zagrożone lub naruszone wymaga zastosowania kryteriów o charakterze obiektywnym. Nie ma tu bowiem znaczenia subiektywna reakcja i odczucia pokrzywdzonego lecz istotny jest odbiór danej wypowiedzi przez osoby trzecie i reakcja opinii publicznej.

Jeśli chodzi o bezprawność, to jest sprzeczność z normami prawa lub zasadami współżycia społecznego ujmowana w kategoriach obiektywnych. Ustawodawca wprowadził w art. 24 k.c. domniemanie bezprawności naruszenia dobra osobistego, które jest domniemaniem wzruszalnym. Okolicznościami kontratypowymi wyłączającymi bezprawność są np: zgoda poszkodowanego, działanie w ramach obowiązku prawnego, wykonywanie własnego prawa podmiotowego, obrony koniecznej, czy wreszcie działanie podjęte w obronie uzasadnionego interesu społecznego łub prywatnego.

Sąd podniósł, że naruszenia swoich dóbr osobistych powód upatrywał w przesłanej przez pozwanego korespondencji mailowej do szerokiego grona osób. Powód wskazał konkretny fragment oświadczenia pozwanego, który w jego ocenie godzi w jego dobre imię. Zdaniem powoda pozwany we wskazanym fragmencie oświadczenia przypisał mu przymiot tajnego współpracownika służb PRL.

Sąd podniósł, że na posiedzeniu Rady Wydziału, która miała na celu powołanie komisji dla oceny dorobku pozwanego w celu nadania mu tytułu profesora, na skutek zarzutów postawionych przez powoda, do powołania komisji nie doszło, a utworzono komisję dla oceny warstwy retorycznej publikacji pozwanego. Nigdy wcześniej w środowisku naukowym (...) ale i ogólnokrajowym, nie była powołana tego rodzaju komisja, która oceniając stylistykę pracy, miała decydować o możliwości dopuszczenia do badania warstwy merytorycznej publikacji. Powód miał świadomość, iż członkowie Rady Wydziału, którzy wywodzą się z różnych katedr, będąc na posiedzeniu w większości, nie znają dorobku naukowego osoby, która ma być oceniana przez komisję i będą podejmować decyzję jedynie na podstawie twierdzeń powoda. Powód miał więc świadomość, iż gremium przed którym zgłosił zarzuty wobec pozwanego, nie ma możliwości merytorycznego odniesienia się do nich. Mimo specyfiki postawionego wniosku, powód nie widział także potrzeby wezwania pozwanego na posiedzenie i umożliwienia mu ustosunkowania się do postawionych zarzutów, wyjaśnienia przyczyn dla których operował takim, a nie innym językiem. Pozwany zachowanie powoda określił w oświadczeniu jako złożenie donosu. Oceniając czy było to określenie adekwatne do akcji którą podjął powód, Sąd opowiedział twierdząco. Istotnie było tak, że za plecami pozwanego, powód opierając się na własnych odczuciach co do publikacji doprowadził do przegłosowania powstania komisji, która miała oceniać „czystość formalną publikacji”, w sytuacji gdy nie do obrony wydaje się pogląd, iż komisja właściwa nie objęłaby swoją oceną wszelkich aspektów dorobku naukowego pozwanego. Tak się stało, że „kadry” w drodze głosowania, bez rzetelnego zaznajomienia się z problemem i poznania argumentów autora publikacji, wpłynęły na wyłączenie możliwości merytorycznej oceny dorobku pozwanego. Na marginesie Sąd jedynie zauważył, iż elita naukowa UŁ podjęła decyzję, iż możliwym jest dokonanie oceny formy stylistycznej publikacji w oderwaniu od zawartych w niej merytorycznych treści. Wydaje się, iż w pracach naukowych przyjęcie określonej formy przekazu nie jest celem samym w sobie, a zmierza do wyłuszczenia konkretnych merytorycznych treści. Zatem jeżeli doszłoby do rozłączenia tych dwóch, jak się wydaje nierozłączalnych aspektów, rzetelna ocena byłaby niemożliwa, czemu ostatecznie dała wyraz powołana komisja, nie przystępując do pracy.

Sąd podkreślił, że po zdarzeniu, pozwany który nawet nie został formalnie poinformowany o powołaniu komisji do spraw retoryki jego pracy, a dowiedział się o jej powstaniu od osoby siedzącej na posiedzeniu obok niego, poprosił powoda o przedstawienie na piśmie postawionych mu zarzutów tak, aby mógł się do nich odnieść. Powód mimo upływu dziesięciu dni od posiedzenia RW, nie zadośćuczynił prośbie powoda. Oświadczenie pozwanego było więc w istocie reakcją na bezczynność powoda i sytuację powstałą na skutek działań powoda na Radzie Wydziału. Było obroną pozwanego przed podjętymi przez powoda działaniami, w wyniku których utracił możliwość oceny, czy może ubiegać się o tytuł profesora zwyczajnego.

Według Sądu, język i rodzaj porównań, które znalazły się w oświadczeniu, a którymi poczuł się dotknięty powód, należy oceniać zarówno przez pryzmat kręgu adresatów do których oświadczenie było skierowane, jak i zakres ich zawodowej działalności. Osoby te to większości pracownicy naukowi, historycy, etycy, logicy, filozofowie.

Przechodząc do konkretnych treści oświadczenia Sąd stwierdził, że donos był elementem funkcjonującym w rzeczywistości czasów leninizmu i komunizmu. Niewątpliwie celem pozwanego było napiętnowanie postępowania powoda i wskazanie, iż jego zachowanie nosiło znamiona postępowania osób z tych właśnie czasów. W ocenie Sądu, wobec kontekstu sytuacyjnego zaszłej sytuacji spowodowanej działaniami powoda, reakcja powoda była dopuszczalna i mieściła się w granicach możliwej obrony. Gdyby powód umożliwił pojęcie merytorycznej obrony przed zarzutami, przesyłając pozwanemu treść postawionych zarzutów w stosunku do jego publikacji, pozwany miałby obowiązek ograniczyć się w odpowiedzi do tychże kwestii. Wobec milczenia powoda, pozwany skomentował zachowanie powoda jako takie, nie zaś treści merytoryczne które legły u jego podstaw.

Sąd wskazał, że kolejny fragment oświadczenia, zdaniem powoda zawierał elementy polegające na przypisaniu mu przymiotu tajnego współpracownika służb PRL. Zdaniem powoda świadczyć miało o tym odniesienie się pozwanego do umieszczenia jego nazwiska na tzw. liście W.. Istotnie pozwany opisał, iż powód został umieszczony na tej liście oraz że powód czując się głęboko dotknięty tą sytuacją na Radzie Wydziału szeroko relacjonował podjęte przez siebie działania w celu uzyskania statusu pokrzywdzonego, co więcej uważał, że uczelnia winna dbać o dobre imię swoich pracowników i właściwym byłoby, aby wydział postulował zmianę przepisów prawa, tak aby sytuacje podobne do tej w której on się znalazł, nie mogły mieć miejsca. Zdaniem Sądu, zawarte w tym fragmencie oświadczenia pozwanego treści są prawdą, wobec czego bezprawność działania pozwanego jest wyłączona. Nie można także z tego fragmentu wypowiedzi pozwanego wysnuć intencji zawarcia ukrytej interpretacji, której celem było wskazanie, iż powód to tajny współpracownik PRL- owskiej SB. Tego rodzaju interpretacja, przeczyłby podstawowym zasadom logiki. Wypowiedź pozwanego w istocie miała na celu wskazanie, iż w ocenie powoda, jedne kryteria należy stosować, gdy chodzi o jego osobę, a inne gdy chodzi o pozwanego. Pozwany wytknął powodowi, że gdy ten został umieszczony na liście W. domagał się i miał możliwość podjęcia szerokiej obrony i wyjaśnienia swojej sytuacji przed członkami rady, podczas gdy uznawał, iż prawo obrony przed postawionymi przez siebie zarzutami pozwanemu nie służy.

W kolejnym fragmencie oświadczenia pozwany -przywołując autorytet nieżyjącej prof. L.-P., która była i jest dla pracowników wydziału niekwestionowanym autorytetem moralnym, a pełniła w Katedrze Etyki funkcję taką jak powód – wskazał, iż nie zaaprobowałaby postępowania powoda, bo nawet z osobami które zawodowo trudniły się donosicielstwem, a funkcjonowały w obrębie wydziału i w znacznie trudniejszych politycznie czasach, starała się nawiązywać dialog, perswazją wpływać na zmianę ich postaw. Zatem także ta część wypowiedzi pozwanego nie pozwala na przyjęcie, iż celem pozwanego było przypisanie powodowi cech delatora. Pozwany odwołał się do postawy powoda jako kierownika katedry i porównał to do postępowania jego poprzedniczki. Istota przekazu sprowadzała się do wykazania, iż prof. P. nawet w odniesieniu do funkcjonujących w środowisku delatorów, stosowała metody prowadzenia dialogu i perswazji celem wpłynięcia na zmianę przez nich postępowania, zaś powód uznając, iż język użyty w publikacji przez pracownika naukowego jest niewłaściwy, nie postąpił podobnie, nie dał pozwanemu prawa do zmiany swojego postępowania czy wyjaśnienia przyczyn określonego postępowania. Pozbawił go możliwości pojęcia dialogu, uznania za słuszne postawionych zarzutów lub też przeprowadzenia skutecznej obrony.

Reasumując, wbrew twierdzeniom pozwu, oświadczenie pozwanego nie zawierało we wskazanym fragmencie, twierdzeń ani też sugestii, iż ten był on tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL. Kwestionowane fragmenty oświadczenia, odnosiły się do osoby powoda i oceny jego zachowania na posiedzeniu Rady Wydziału (...)w dniu 16 czerwca 2011 r., i były dopuszczalną obroną podjętą przez pozwanego.

Na zakończenie Sąd podniósł, że przypisanie komukolwiek donosicielstwa czy to jednorazowego, czy zawodowego, niewątpliwie może naruszać dobra osobiste danej osoby i stanowić podstawę żądania ochrony. Wyłączenie bezprawności, może nastąpić na skutek wykazania, iż takim czynem zostały naruszone interesy prywatne czy zawodowe osoby której ów donos dotyczył. W sprawie niniejszej nie zachodzi potrzeba prowadzenia bardziej pogłębionej analizy w tym kierunku, w braku sformułowanych zarzutów pozwu co do tych okoliczności, a przede wszystkim zgłoszenia w tym zakresie żądań, którymi sąd jest związany.

Z tych wszystkich względów powództwo podlegało oddaleniu.

Apelację od powyższego wyroku wniósł powód, zaskarżając go w całości, zarzucając naruszenie:

I. art. 24 § 1 zd. 1 k.c. przez jego błędną wykładnię, polegającą na przyjęciu, że:

1) nazwanie drugiej osoby donosicielem w sytuacji, gdy osoba ta stawia zarzut pod nieobecność pierwszej i bez możliwości bezpośredniego odparcia przez nią zarzutów, mieści się w zakresie działania w obronie interesu prywatnego, zasługującego na ochronę i nie przekracza granic dozwolonej krytyki;

2) naruszenie czci ma miejsce w razie złych intencji naruszyciela, nie ma zaś znaczenia powszechny odbiór sensu jego wypowiedzi;

3) o naruszeniu czci nie decyduje cały kontekst wypowiedzi i potoczne rozumienie jej sensu, lecz znaczenie jej poszczególnych fragmentów;

4) niesprawiedliwa akademicka procedura otwierania przewodu profesorskiego i niedobre - zdaniem organu orzekającego - zwyczaje środowiskowe, a polegające na niemożności ustosunkowania się do zarzutów stawianych kandydatowi do tytułu profesorskiego podczas obrad rady wydziału, egzonerują adresata zarzutów od określenia w publicznym oświadczeniu osoby stawiającej zarzuty donosicielem, delatorem, uprawiającym praktyki z minionej epoki według kanonu P. M.z jednoczesną sugestią, że była ona współpracownikiem byłej Służby Bezpieczeństwa;

II. art. 233 § 1 k.p.c. przez pominięcie treści wyciągów z protokołów z posiedzeń Rady Wydziału (...): nr (...) z dnia 24 lutego 2005 r. i nr (...) z dnia 19 maja 2005 r. oraz zaświadczenia IPN o statusie pokrzywdzonego, znajdujących się na kartach 21-23 akt sprawy, z których wynika inny przebieg posiedzeń Rady Wydziału (...)U.Ł., niż przyjął Sąd Okręgowy, co mogło mieć istotny wpływ na wynik sprawy.

W związku z treścią zarzutu opisanego w pkt II. apelacji skarżący wniósł o przeprowadzenie dowodu z wymienionych tam dokumentów na okoliczność, że powód z własnej inicjatywy poinformował Radę Wydziału o fakcie zamieszczenia jego nazwiska na tzw. Liście W., a nie że fakt ten „wyszedł na jaw” i że nie domagał się obrony i wyjaśnienia swojej sytuacji przed Radą Wydziału, lecz że zakomunikował Radzie, że wszczął z własnej inicjatywy odpowiednią procedurę w IPN.

W konkluzji skarżący wniósł o zmianę wyroku poprzez uwzględnienie powództwa, ewentualnie o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy Sądowi Okręgowemu do ponownego rozpoznania wraz z rozstrzygnięciem o kosztach postępowania apelacyjnego.

Pozwany wniósł o oddalenie apelacji powoda i orzeczenie o kosztach postępowania apelacyjnego.

Sąd Apelacyjny zważył co następuje:

Apelacja jest zasadna.

Rację ma apelujący, iż doszło do naruszenia przez Sąd Okręgowy przepisu art. 24 k.c.

Stosownie do treści art. 24 § 1 k.c. w sprawie o ochronę dóbr osobistych, Sąd powinien w pierwszym rzędzie ustalić, czy do ich naruszenia doszło. Dopiero w razie pozytywnej odpowiedzi na to pytanie oceniać, czy działanie pozwanego naruszyciela było bezprawne, mając przy tym na uwadze, że powołany przepis posługuje się konstrukcją domniemania bezprawności, a zatem, że ciężar dowodu obalenia tego domniemania spoczywa na pozwanym (tak SN w wyroku z dnia 12.07.2002 r., V CKN 1095/00 LEX nr 74494).

W uzasadnieniu Sądu I instancji w ogóle brakuje stwierdzenia, czy uznał on, czy w ogóle doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda w postaci czci i dobrego imienia, poprzez zamieszczenie przez pozwanego w oświadczeniu wysłanym mailowo do około 100 osób wskazanych przez powoda sformułowań.

Wydawać się może, że skoro Sąd skupił się na wykazywaniu braku bezprawności w działaniu pozwanego, to należy uznać, że Sąd ten przyjął bez żadnego uzasadnienia, iż pozwany w spornym „oświadczeniu” naruszył dobra osobiste powoda.

Sąd I instancji błędnie nie zajął się tym zagadnieniem, skoro pozwany zarówno w odpowiedzi na pozew jak i w swoich zeznaniach kwestionował to, że sugerował w sformułowanym przez siebie tekście współpracę A. K. (1) ze służbami bezpieczeństwa PRL, a na takim rozumieniu określonych sformułowań w „oświadczeniu” powód oparł swoje powództwo o ochronę dóbr osobistych.

Pozwany podtrzymał swoje stanowisko w tym zakresie również w odpowiedzi na apelację.

Należy zatem ocenić czy we wskazanym w pozwie fragmencie „oświadczenia” autorstwa pozwanego doszło do naruszenia czci i dobrego imienia powoda, poprzez zasugerowanie, iż był on tajnym współpracownikiem peerelowskich służb specjalnych.

Sens danej wypowiedzi nie musi wynikać z bezpośredniego rozumienia znaczeń poszczególnych słów, wyrażeń czy prostych zdań oznajmujących.

Bogactwo języka, możliwości stylistyczne, pozwalają na zawoalowanie pewnych znaczeń przy użyciu określonych figur stylistycznych, paraleli, niedomówień, złożoności zdań, a nawet zapytań czy zaprzeczeń.

Wypowiedź pozornie w warstwie zewnętrznej może wzbudzać wątpliwości co do pewnych twierdzeń czy zaprzeczać powiązaniom pomiędzy poszczególnymi jej członami, a w istocie może mieć na celu zasugerowanie określonego znaczenia i przy analizie kontekstu pozwala na odczytanie właściwego sensu.

W orzecznictwie podkreśla się, że w wypadku naruszenia dóbr osobistych polegającego na obrazie czci, uwzględniać należy nie tylko znaczenie słów, ale również kontekst sytuacyjny, w którym zostały użyte (tak SN w wyroku z 23.05.2002 r., IV CKN 1076/00, OSNC 2003/9/121).

Złożoność wypowiedzi i bogactwo języka charakteryzuje osoby o wysokim statusie wykształcenia i pozycji zawodowej – tak jak w przypadku powoda i pozwanego pracowników naukowych z tytułami profesora i doktora habilitowanego.

Z ich pozycji intelektualno – zawodowej należy ocenić znaczenie fragmentu „oświadczenia” pozwanego, zacytowanego w uzasadnieniu Sądu Okręgowego.

Pozwany analizując sytuację przedstawienia przez powoda na posiedzeniu rady Wydziału (...)Uniwersytetu (...)zastrzeżeń do poziomu jednej z prac naukowych pozwanego, stwierdził, że „kolega nawiązał wyraźnie do obyczajów minionej epoki (…) wybierając zamiast otwartej polemiki donos”. Ponownie odwołał się do minionej epoki kiedy „P. M.należał do urzędowego kanonu moralnych wzorców i na jego naśladowców istniało spore zapotrzebowanie”. W kontekście powołania się na wzorce postępowania z przeszłości w postaci donosicielstwa, pozwany nawiązał do sytuacji „gdy wyszło na jaw, że nazwisko A. K. (1) znalazło się na liście W. i jak zanudzał on wówczas Radę swoimi perorami o trudno uchwytnej treści”.

Wbrew stwierdzeniu Sądu Okręgowego, zawartego zresztą w ustaleniach, w kwestionowanym „oświadczeniu” pozwany nie wyjaśnił, mimo posiadania wiedzy na ten temat, że nazwisko powoda znalazło się na liście W. nie jako osoby współpracującej ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, ale jako osoby pokrzywdzonej, co wynikało z zaświadczenia uzyskanego przez powoda z Instytutu Pamięci Narodowej, które kilka lat wcześniej powód przedstawił członkom Rady Wydziału.

Skoro pozwany wiedział, że powód nie był tajnym współpracownikiem peerelowskich służb bezpieczeństwa (w powszechnym odbiorze „donosicielem”), a mimo to wskazał, że nazwisko powoda znalazło się na liście W., przy czym zamieścił to zdanie snując rozważania na temat historii donosicielstwa i przywołując stanowisko śp. prof. L. - P., która „w okresie pierwszej Solidarności nakłaniała rozmaitych delatorów funkcjonujących w środowisku filozoficznym do zaniechania ich niechlubnego procederu i wyrażenia skruchy”, to niedwuznacznie zasugerował, że powód postąpił wobec niego jak donosiciel, bo wcześniej również trudnił się donosicielstwem, co wynika z umieszczenia go na liście W..

Co prawda w swej wypowiedzi pozwany zastrzegł się, że „trudno mu wyrokować, czy i w jakiej te fakty (tj. stosowanie donosu na posiedzeniu Rady Wydziału i figurowanie na liście W.) pozostają zależności”, ale w istocie zastosowanie paraleli, a także ocena postawy powoda w kontekście snucia dywagacji na temat donosicielstwa w różnych okresach historycznych, wbrew pozornemu wyeksponowaniu wątpliwości co do powiązania tych zjawisk, w istocie stanowiło postawienie powodowi zarzutu w zamaskowanej formie, iż był tajnym współpracownikiem służb peerelowskich i nadal ujawnia i realizuje donosicielskie skłonności.

Pozwany nie zamieścił w oświadczeniu znanych mu informacji, iż to powód sam ujawnił, że jego nazwisko znalazło się na liście W., a następnie przedstawił zaświadczenie z IPN, że ma status osoby pokrzywdzonej, tylko zawarł takie stwierdzenia, które sugerują, że powód starał się ukryć to, że znalazł się na liście W. – w domyśle dlatego, że był tajnym współpracownikiem służb specjalnych – gdyż według pozwanego „wyszło na jaw, że nazwisko powoda znalazło się na liście W.”, że powód nie potrafił lub nie chciał wyjaśnić przyczyny umieszczenia go na tej liście, bo „zanudzał Radę swoimi perorami o trudnej uchwytnej treści”.

Rację ma Sąd Okręgowy powołując się na orzeczenia, według których przy ocenie czy doszło do naruszenia czci, godności i dobrego imienia należy odwołać się do kryteriów obiektywnych, co oznacza uwzględnienie opinii występującej w społeczeństwie, a nie tylko reakcji społeczeństwa na konkretne zachowanie pozwanego (tak m.in. SN w orz. z 29.09.2010 r., V CSK 19/10).

W powszechnej opinii polskiego społeczeństwa umieszczenie nazwiska osoby na liście W. przynajmniej czyniło te osobę podejrzaną o współpracę z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa. Mimo to, że z czasem wiadomym było, że znalazły się też tam nazwiska osób pokrzywdzonych, to jednak do wielu osób z kręgów polityki, kultury, nauki z listy W. przylgnęło piętno donosicieli.

Na ile było to rozpowszechnione przekonanie, nawet w środowiskach inteligenckich, świadczy fakt, że niewystarczało ustne stwierdzenie, że nie było się tajnym współpracownikiem, bo było to odbierane, również w gronie pracowników naukowych jako „perory o trudno uchwytnej treści”. Osoby z listy W. – tak jak w przypadku powoda – musiały dopiero zdobywać i przedstawiać w kręgach zawodowych, towarzyskich czy nawet rodzinnych pisemne zaświadczenia z Instytutu Pamięci Narodowej, iż są osobami pokrzywdzonymi. Na ile takie zaświadczenia czy nawet wyroki Sądu Lustracyjnego nie zdejmują odium społeczeństwa przekonanego o tym, że umieszczenie na liście W. czyniło podejrzanym osobę, której nazwisko się na niej znalazło, świadczy przykład Prezydenta L. W., który mimo pozytywnego dla niego wyroku Sądu Lustracyjnego, dla wielu nadal pozostanie agentem B..

Tym bardziej wskazanie, że ktoś znalazł się na liście W., bez podania, iż figurował on tam jako osoba pokrzywdzona, w kontekście snucia rozważań o donosicielstwie zarówno w aspekcie historycznym, jak i w odniesieniu do krytykowanej osoby, sugeruje wyraźnie, że osoba ta obecnie postępuje jak donosiciel, bo już w czasach peerelowskich takim donosicielem była współpracując ze służbami bezpieczeństwa.

Przy takiej ocenie wypowiedzi pozwanego trudno podzielić zapatrywanie Sądu Okręgowego, iż zawarte w kwestionowanym fragmencie oświadczenia pozwanego treści są prawdą, wobec czego bezprawność działania pozwanego jest wyłączona. Zostały tam w istocie zawarte, półprawdy, które przy użyciu paraleli, a także przedstawienia w określonym kontekście, nadały inny sens wypowiedzi, mieszczący w sobie sugestię o donosicielskiej przeszłości powoda.

W taki właśnie sposób sugestie pozwanego zawarte w „oświadczeniu” zostały odebrane przez środowisko naukowe, do którego treści te trafiły, a co jednoznacznie wynika z zeznań świadków wskazanych przez powoda i przesłuchanych w trakcie postępowania. Sąd Okręgowy poczynił ustalenia na podstawie tych zeznań i nie odmówił wiarygodności zeznającym świadkom.

Wskazywana przez pozwanego w odpowiedzi na apelację okoliczność istnienia konfliktu między pracownikami Wydziału (...)na Uniwersytecie (...), nie świadczy o braku wiarygodności zeznań świadków. Nie zmienia tej oceny dezawuowanie świadków w drodze podważania ich dorobku naukowego, insynuowania nieetycznych zachowań czy wręcz obrażania przez pozwanego.

W świetle powyższych rozważań należało uznać, że pozwany swoją wypowiedzią zawartą w „oświadczeniu” rozesłanym do około 100 osób naruszył dobra osobiste powoda w postaci czci i dobrego imienia stwierdzając, że posługuje się on donosem i sugerując, że podobnie postępował w czasach PRL, bo jego nazwisko znalazło się na liście W..

Nie wiedzieć czemu Sąd Okręgowy uznał, że przedstawienie krytycznych uwag dotyczących formy pracy naukowej autorstwa osoby ubiegającej się o nadanie tytułu profesora, na forum Rady Wydziału, nawet pod nieobecność osoby zainteresowanej, można nazwać donosem. Donos to według słownika języka polskiego pod red. E. S. (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996 r.) to „oskarżenie, zwykle tajne, denuncjacja”. Z kolei denuncjacja to „doniesienie do władzy na kogoś, potajemne oskarżenie o dokonanie wykroczenia przeciwko obowiązującemu prawu”.

Trudno działać potajemnie na posiedzeniu Rady Wydziału na Uniwersytecie, cytując fragmenty pracy wydanej w oficjalnym obiegu.

Dziwić też może ocena Sądu, iż reakcja pozwanego w postaci rozesłania oświadczenia o kwestionowanej treści, była dopuszczalna i mieściła się w granicach możliwej obrony, przy przyjęciu przez Sąd, że celem pozwanego było napiętnowanie postępowania powoda i wskazanie, iż jego zachowanie nosiło znamiona postępowania osób z czasów leninizmu i komunizmu.

Nie ma podstaw do przyjęcia, że członek Rady Wydziału z tytułem profesorskim nie jest uprawniony do zabrania głosu na posiedzeniu Rady i zwrócenia uwagi w sposób rzeczowy, cytując fragmenty pracy naukowej kandydata do przyznania tytułu naukowego profesora, na warstwę językową pracy nie odpowiadającą poziomowi naukowemu. Powód wskazał między innymi na takie fragmenty pracy pozwanego zatytułowanej (...) jak: „pisarstwo H. to alogiczna pisanina, bełkot czy słowomiędlenie przechodzące w słowną biegunkę”, „H. zapoczątkował niechlubną manierę wypisywania i wygadywania pod hasłem filozofii niestworzonych bredni”, „jest patronem filozoficznych grafomanów” itp. Powód cytując wskazane fragmenty i poddając w wątpliwość ich naukowy styl, nie powiedział nic ponadto z czego powinien zdawać sobie sprawę sam pozwany, gdyby uważnie przeczytał i przeanalizował swoją własną książkę.

Sąd bezpodstawnie wskazał, że oświadczenie pozwanego w istocie było reakcją na bezczynność powoda, który nie sformułował na piśmie zarzutów wobec pozwanego.

Pozwany nie twierdził tak ani w odpowiedzi na pozew, ani nawet w swoich zeznaniach, wbrew temu jak błędnie Sąd I instancji przyjął w ustaleniach.

Poza tym, z posiedzeń Rady Wydziału sporządza się protokoły i nie było przeszkód, aby pozwany zapoznał się z protokołem z posiedzenia z 16 czerwca 2011 r. Nawet gdyby pozwany uważał, że powód bezpodstawnie zakwestionował walory jego książki (...) i zawnioskował o powołanie komisji do oceny warstwy językowej publikacji pozwanego pod kątem możliwości uznania jej za dorobek naukowy, to nie był on uprawniony do nazywania powoda donosicielem i sugerowania, że jego donosicielstwo ma korzenie w czasach PRL. Ostatecznie zresztą o powołaniu wskazanej Komisji nie zadecydował sam powód tylko członkowie Rady Wydziału w głosowaniu.

Taki sposób obrony – wbrew wywodom Sądu Okręgowego, nie obala domniemania bezprawności działania. Bezprawność działania jest bowiem wyłączona wówczas, gdy działanie zostało podjęte w ramach istniejącego porządku prawnego, a także gdy ma na celu ochronę uzasadnionego interesu społecznego (tak SN w orzecz. z 19.05.2004 r., I CR 304/88 LEX 419643). Działanie w ramach obowiązującego porządku prawnego, by wyłączyć bezprawność, musi być dokonane w granicach określonych tym porządkiem prawnym, to jest pozostawać w zgodzie z obowiązującymi przepisami, powinno być rzeczowe, obiektywnie, podjęte z należytą ostrożnością i przez osobę uprawnioną. Nie może wykraczać poza niezbędną dla określonych prawem celów potrzebę w zakresie wyrażonych ocen (tak SN w wyroku z 13.04.2000 r., III CKN 777/98, LEX nr 51361).

Pozwany nie udowodnił (a ciężar dowodu w tym zakresie spoczywał na nim), że działał w ramach porządku prawnego, a nie stanowi takiego działania naruszanie cudzych dóbr osobistych, ani, że działał w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego. Pozwany w ogóle nie zaoferował żadnych dowodów, oprócz swoich zeznań, w których przedstawił własną wykładnię kwestionowanego przez powoda „oświadczenia”.

Wbrew wywodom Sądu Okręgowego jest to niewystarczające do obalenia domniemania bezprawności działania.

Nie wiedzieć czemu Sąd Okręgowy skupił się na krytyce zachowania powoda wobec pozwanego, nie mając ku temu żadnych podstaw, bo to powód a nie pozwany dochodził ochrony swoich dóbr osobistych.

W świetle powyższych wywodów należało uznać, że powód wykazał, że pozwany w pisemnym oświadczeniu naruszył jego cześć i dobre imię i nie obalił domniemania bezprawności.

Zasadnie powód mógł się zatem domagać na zasadzie art. 24 § 1 k.c., aby pozwany złożył oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie.

Przepis zawarty w art. 24 § 1 k.c. pozostawia ocenie sądu kwestię, czy żądana przez powoda treść i forma oświadczenia jest odpowiednia i celowa do usunięcia skutków naruszenia, co prowadzić musi do wniosku, że sąd może ingerować w żądaną treść oświadczenia przez ograniczenie jej zakresu czy uściślenie określonych sformułowań (tak SN w wyr. z 2.02.2011 r., II CSK 393/10, LEX 936486).

Z zaproponowanej w pozwie treści oświadczenia o przeproszeniu powoda należało jedynie wyeliminować zdanie, iż „w istocie pan A. K. (1) był przez Służbę Bezpieczeństwa inwigilowany”, gdyż w sprawie nie było żadnych ustaleń co do tej okoliczności.

Sąd Apelacyjny uznał ponadto za właściwe opublikowanie oświadczenia w dzienniku (...) mimo, że pozwany rozesłał oświadczenie naruszające dobra osobiste mailowo. Po pierwsze e – mail trafił do bardzo dużej liczby osób – około 100, które dyskutowały o jego treści z innymi osobami. Powód podawał w zeznaniach na ilu uczelniach rozmawiano z nim o tej kwestii, a dotyczyło to W., W., P.. Wiadomość o treści oświadczenia zatoczyła więc znacznie szersze kręgi niż krąg adresatów
e – maila. Po wtóre sugerowanie, iż pracownik naukowy wyższej uczelni, prowadzący zajęcia dydaktyczne, autorytet naukowy, współpracował z peerelowskimi służbami bezpieczeństwa, jest wyjątkowo dolegliwe, gdyż w warunkach polskich pociąga za sobą infamię, dezawuuje daną osobę w środowisku zawodowym czy towarzyskim, wpływa na obniżenie autorytetu potrzebnego do wykonywania pracy, a w szczególności pracy dydaktycznej i naukowej na wyższej uczelni. Określenie kogoś mianem donosiciela może stygmatyzować daną osobę i powodować ostracyzm w kręgu społecznym, z którym pokrzywdzony wiąże swoje życie, aktywność społeczną i zawodową.

Dlatego zasięg oświadczenia o przeproszeniu za naruszenie dóbr osobistych powoda musi być szeroki, aby trafił do licznego grona odbiorców, nie tylko w (...) środowisku naukowym, ale do odbiorców na terenie Polski, którzy mogli poznać treść oświadczenia pozwanego nie tylko z e – maila, ale również w drodze rozmów ze znajomymi czy członkami rodzin.

Zasadne było ponadto uwzględnienie roszczenia majątkowego, zasądzenia określonej sumy na wskazany przez powoda cel społeczny, choć w mniejszym rozmiarze niż określony w żądaniu.

Związek między art. 448 k.c. i art. 24 k.c. przemawia za jednolitymi przesłankami żądania zadośćuczynienia jak i zasądzenia sumy na cel społeczny, w ramach reżimu naprawienia szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym (tak SN w wyroku z 24.01.2008 r., I CSK 319/07).

Wobec powyższego należy przyjąć, że przesłanką odpowiedzialności z art. 448 k.c. jest nie tylko bezprawne, ale i zawinione działanie sprawcy naruszenia dobra osobistego (tak SN w wyroku z 12.12.2002 r., V CKN 1581/00).

Pozwany – jak zeznał – wiedział, że powód uzyskał zaświadczenie z IPN o statusie osoby pokrzywdzonej, a mimo to pominął tę informację w „oświadczeniu”, a zawarł stwierdzenie, że powód był na liście W., co w istocie nijak się miało do sytuacji krytyki publikacji pozwanego przez powoda na posiedzeniu Rady Wydziału, a miało na celu podkreślenie, że powód zarówno aktualnie jak i w przeszłości działa za pomocą składania donosów.

O woli celowego zdyskredytowania powoda w opinii innych osób świadczą też inne sformułowania pod adresem powoda użyte przez pozwanego w oświadczeniu rozesłanym e – mailem do ok. 100, a mianowicie, iż obiekcje powoda pod adresem jego książki stanowią „intelektualną żenadę”, że rzucają się w oczy oznaki „logicznych niedoborów” A. K., że trapią go również „metodologiczne niedobory”.

Pozwany jest człowiekiem wykształconym, posiadającym, tytuł naukowy doktora habilitowanego, operującym bogatym i barwnym językiem, powinien więc zdawać sobie sprawę z nośności swoich tekstów, a także możliwego sposobu ich rozumienia. O tym, że pozwany doskonale zdaje sobie sprawę, że swoimi nadmiernie impulsywnymi wypowiedziami obraża innych ludzi, świadczą jego przeprosiny skierowane do pełnomocnika powoda na rozprawie apelacyjnej za użycie w odpowiedzi na apelację określonych sformułowań deprecjonujących adwokata. W podobny sposób potraktowani też zostali przez pozwanego w odpowiedzi na apelację, wszyscy świadkowie przesłuchani w sprawie będący pracownikami naukowymi Uniwersytetu(...), a jednocześnie kolegami pozwanego z pracy.

Poziom dyskursu naukowego i wymiany poglądów pomiędzy pracownikami naukowymi powinien odpowiadać kanonowi kultury słowa. Status zawodowy i poziom wykształcenia, a także wykonywanie funkcji dydaktycznych zobowiązują do zachowania kultury wypowiedzi szczególnie w odniesieniu do innej osoby, a także dobrych obyczajów. Wysoki poziom intelektualny zobowiązuje też, a zarazem daje możliwość użycia bogactwa argumentów, a nie oparcia się na dosadności sformułowań naruszających cudze dobra osobiste.

Pozwany mając potencjał intelektualny powyższe kanony kultury i przejrzystości etycznej celowo i świadomie przekroczył.

Dlatego przyjmując, że zaistniała przesłanka winy po stronie pozwanego, Sąd Apelacyjny zmienił zaskarżony wyrok zasądzając od niego również sumę pieniężną na cel społeczny.

Biorąc pod uwagę z jednej strony wysokość zarobków pozwanego – podał on, że uzyskuje 2.500 zł netto jako samodzielny pracownik naukowy – ale jednocześnie uznając, że ma on dodatkowe dochody z publikacji czy dodatkowych zajęć dydaktycznych, a z drugiej strony oceniając, że żądana przez powoda kwota 30.000 zł byłaby nadmierna, Sąd Apelacyjny zasądził na rzecz Stowarzyszenia (...)kwotę 5.000 zł na podstawie art. 448 k.c. w związku z art. 24 § 1 k.c., zmieniając wyrok Sądu Okręgowego na zasadzie art. 386 § 1 k.p.c.

W pozostałym zakresie powództwo jako bezzasadne podlegało oddaleniu w oparciu o art. 385 k.p.c.

O kosztach procesu orzeczono na podstawie art. 100 k.p.c. uznając, że powód wygrał w około 70%, biorąc pod uwagę zakres roszczenia majątkowego i niemajątkowego.

O kosztach postępowania apelacyjnego orzeczono w oparciu o art. 100 k.p.c. w związku z art. 391 § 1 k.p.c. stosując wskazane wyżej kryterium.