Sygn. akt III K 3/16

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 12 kwietnia 2017 r.

Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze w III Wydziale Karnym w składzie :

Przewodniczący SSO Robert Bednarczyk

SSO Marek Buczek

Ławnicy Dorota Matusiak, Magdalena Karaś, Grażyna Rutkowska

Protokolant Patrycja Kulig

w obecności Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Zgorzelcu – Pawła Podhajskiego

po rozpoznaniu w dniach: 22.03.2016 r., 01.04.2016 r., 11.05.2016 r., 07.06.2016 r.,

13.06.2016 r., 12.08.2016 r., 26.08.2016 r., 14.10.2016 r., 18.11.2016 r.,21.12.2016r.,

25.01.2017 r., 01.02.2017 r., 02.03.2017r., 13.03.2017r., 12.04.2017r.

sprawy karnej:

P. G. (1) ur. (...) w B.

syna Z. i H. z domu K.

oskarżonego o to, że:

1.  w dniu 13 kwietnia 2015 r. w Z., działając ze szczególnym okrucieństwem w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia P. B. (1) i T. K., oblał ich benzyną, a następnie doprowadził do zapłonu i wybuchu powstałych oparów benzyny, a także zapalenia się ubrań pokrzywdzonych w wyniku czego doznali oni rozległych poparzeń całego ciała, które to obrażenia skutkowały ich zgonem, przy czym działał on w warunkach powrotu do przestępstwa opisanych w art. 64 § 1 k.k. będąc uprzednio m.in. skazany wyrokiem Sądu Rejonowego w Zgorzelcu z dnia 19 czerwca 2012 r. sygn. akt IIK 658/12 za czyn z art.280 § 1 k.k. w zw. z art.64 § 1 k.k. na karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, którą odbył w okresach od 21.02.2012 r. do 19.06.2012 r. i od 23.08.2012 r. do 01.10.2014 r.;

tj. o czyn z art. 148 § 2 pkt 1 k.k. w zw. z art.64 § 1 k.k.

2.  w tym samym miejscu i czasie jak w pkt 1 doprowadził do zapłonu i wybuchu powstałych oparów rozlanej przez siebie wcześniej benzyny, czym sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo pożaru i wybuchu, zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób, przy czym działał on w warunkach powrotu do przestępstwa opisanych w pkt 1,

tj. o czyn z art.164 § 1 k . k . w zw. z art. 64 § 1 k . k .

I.  uznaje oskarżonego P. G. (1) za winnego tego, że w dniu 13 kwietnia 2015 r. w Z., chcąc pozbawić P. B. (1) i T. K. życia i działając ze szczególnym okrucieństwem oblał ich benzyną a następnie poprzez przyłożenie płomienia z uruchomionej zapalniczki doprowadził do zapłonu powstałych oparów benzyny, nie powodując bezpośredniego niebezpieczeństwa pożaru i wybuchu, zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób ani mieniu w wielkich rozmiarach, a także do zapalenia się ubrań pokrzywdzonych w wyniku czego doznali oni rozległych poparzeń całego ciała, jakie skutkowały ostrą niewydolnością wielonarządową, w wyniku czego nastąpił powolny, gwałtowny zgon obu pokrzywdzonych, przy czym czynu tego dokonał będąc uprzednio skazanym wyrokiem Sądu Rejonowego w Zgorzelcu z dnia 19 czerwca 2012 r. sygn. akt II K 658/12 za czyn z art.280§1 k.k. w zw. z art.64 §1 k.k. na karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, którą odbył w okresach od 21.02.2012 r. do 19.06.2012 r. i od 23.08.2012 r. do 01.10.2014 r., to jest przestępstwa z art. 148 § 2 pkt 1 kk i art. 148 § 3 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art.64 §1 k.k. i za to na podstawie art. 148 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 3 k.k. wymierza mu karę dożywotniego pozbawienia wolności;

II.  na podstawie art. 77 § 2 k.k. określa, że oskarżony P. G. (1) z instytucji warunkowego zwolnienia będzie mógł korzystać po odbyciu co najmniej 35 lat pozbawienia wolności;

III.  na podstawie art. 63 § 1 k.k. na poczet wymierzonej kary pozbawienia wolności zalicza oskarżonemu okres tymczasowego aresztowania od dnia 13 kwietnia 2015r. do dnia 23 grudnia 2016r.;

IV.  zasądza od oskarżonego P. G. (1) na rzecz oskarżyciela posiłkowego A. K. (1) i K. K. (1) kwoty po 2280 (dwa tysiące dwieście osiemdziesiąt ) złotych tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego;

V.  zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adw. R. G. kwotę 1380 zł oraz dalsze 317,40 zł tytułem podatku VAT;

VI.  zwalnia oskarżonego od zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych i nie wymierza mu opłaty.

UZASADNIENIE

Sąd ustalił następujący stan faktyczny:

13 kwietnia 2015r. oskarżony P. G. (1) umówił się w godzinach wczesnoporannych ze swoimi kolegami M. S. i M. K. (1) na wspólne dokonanie kradzieży w jednym ze sklepów na terenie miasta Z.. Trójka mężczyzn wsiadła do samochodu P. G. (1), lecz w trakcie jazdy oskarżony oznajmił kierującemu M. S. (1), by podjechać do salonu gier, położonego w Z., przy ulicy (...). P. G. (1) żywił do pracowników owego salonu urazę za to, że nie wypłacono mu w niedalekiej przeszłości wygranej w kwocie około 150 zł i chciał w ramach odwetu podpalić ów lokal i znajdujące się w nim osoby, pozbawiając je życia.

( dowód: zeznania świadków: M. K. (1) k. 153-157; M. S. (1) k. 159-160; W. W. (1) k.161; M. P. (1) k. 243-244; I. C. k. 1108-1109; protokół oględzin pojazdu k. 63-64; częściowo wyjaśnienia oskarżonego P. G. (1) k. 124-128)

Po dotarciu na miejsce oskarżony wraz z M. K. (1) opuścili pojazd, przy czym pierwszy z wymienionych zabrał za sobą metalowy łom oraz zapalniczkę do gazu z wydłużoną końcówką, drugi natomiast kanister z benzyną, uprzednio przygotowany przez oskarżonego. Wraz z nimi wysiadł także M. S. (1), który wraz z M. K. (1) weszli do wnętrza salonu gier. P. G. (1) idąc w to samo miejsce spotkał swojego wuja, M. K. (2) z którym wdał się w sprzeczkę a w jej trakcie zagroził mu mówiąc ,,ty będziesz następny”, po czym wszedł do salonu.

( dowód: zeznania świadków: J. F. (1) k. 128-129, M. K. (2) k. 129-131; D. B. k. 157- 159; M. S. (1) k. 159-160; A. K. (2) k. 244-245; częściowo wyjaśnienia oskarżonego P. G. (1) k. 124-128)

W salonie gier, poza trójką wymienionych mężczyzn byli jeszcze pokrzywdzeni P. B. (1) i T. K. oraz D. B.. Oskarżony wszczął wówczas kłótnię, zarzucając T. K. i P. B. (1) niewypłacenie mu wygranych wcześniej pieniędzy, miał również pretensje o nieokreślone aparaty telefoniczne. W pewnym momencie P. G. (1) nakazał M. S. (1) i D. B. opuszczenie lokalu, co osoby te uczyniły.

( dowód: zeznania świadków: M. K. (1) k. 153-157; D. B. k. 157- 159; M. S. (1) k. 159-160; częściowo wyjaśnienia oskarżonego P. G. (1) k. 124-128)

Wówczas P. G. (1) zamknął na klucz drzwi wejściowe od lokalu i polał przyniesioną przez M. K. (1) benzyną obu pokrzywdzonych, kierując strumień cieczy na okolice ich pasa. Podczas tej czynności oznajmił on T. K., że obiecał mu, iż go spali. P. B. (1) chciał opuścić salon, lecz oskarżony uniemożliwił mu to przytrzymując go za odzież a jednocześnie swoim ciałem zastawił możliwą drogę wyjścia drugiemu z pokrzywdzonych. Następnie wyjął on zapalniczkę do gazu, którą uruchomił, inicjując płomień. Z uwagi na to, że stał on w odległości około 50 cm od pokrzywdzonych a dłoń z zapalniczką jeszcze bardziej do nich przybliżał, oskarżony obawiał się, że sam zostanie poparzony w sytuacji kiedy podpali T. K. i P. B. (1). Z tego powodu uruchomił on zapalniczkę na krótko po raz drugi a następnie po raz trzeci. W wyniku tego zapaliła się nasączona benzyną odzież pokrzywdzonych a jednocześnie nastąpił gwałtowny zapłon zgromadzonych w lokalu oparów benzyny. P. G. (1) jako pierwszy wyskoczył wówczas przez okno na zewnątrz lokalu i od razu skierował się do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Po chwili dotarł tam M. S. (1), który na żądanie oskarżonego odwiózł go do domu.

( dowód: zeznania świadków: D. T. k.151-153; M. K. (1) k. 153-157; M. S. (1) k. 159-160; M. P. (2) k. 245; R. M. k. 257-258; N. N. k. 415-416; M. B. (1) k.728-731; A. M. k. 928-929; Ł. M. k. 990; D. K. k. 991-992; I. C. k. 1108-1109; protokół oględzin miejsca zdarzenia k. 87-89, materiał poglądowy k. 288-317; opinia biegłego z zakresu pożarnictwa k. 251-253,521-526,200-201; dokumentacja KP Straży Pożarnej w Z. k. 737-766;

W wyniku opisanych wyżej działań oskarżonego pokrzywdzeni doznali rozległych, obejmujących 95-97% w przypadku P. B. (1) i 75%-80% u T. K. powierzchni ciała poparzeń, jakie skutkowały ostrą niewydolnością wielonarządową, w wyniku czego nastąpił powolny, gwałtowny zgon obu pokrzywdzonych. Poparzeniu uległ sam oskarżony, uszkodzony został również salon gier, jednakże nawet bez interwencji straży pożarnej nie doszłoby do pożaru, zagrażającego mieszkańcom budynku ani też konstrukcji samego budynku.

(dowód: opinie biegłego z zakresu medycyny k. 174-179, 231-234, 366-367 ; opinia biegłego z zakresu pożarnictwa k. 251-253,521-526,200-201; dokumentacja lekarska k. 396-406,546- 720, 804-827;

P. G. (1) w miejscu zamieszkania posiada negatywną opinię środowiskową. Nie wykonywał on bowiem stałej pracy zarobkowej i był postrzegany jako osoba agresywna i zdemoralizowana. W przeszłości był on wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko różnorakim dobrom prawem chronionym. W szczególności wyrokiem z dnia 19 czerwca 2012 r. sygn. akt IIK 658/12 Sąd Rejonowy w Zgorzelcu za czyn z art.280§1 kk w zw. z art.64§1 kk popełniony z groźba natychmiastowego użycia przemocy wymierzył mu karę karę 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, którą oskarżony odbył w okresach od 21.02.2012 r. do 19.06.2012 r. i od 23.08.2012 r. do 01.10.2014 r. P. G. (1) jest osobą z zaburzeniami psychotycznymi i dyssocjalną osobowością, uzależnioną od alkoholu i substancji psychoaktywnych, o w pełni zachowanej poczytalności w dacie opisanego wyżej czynu.

( dowód: wywiad środowiskowy k. 270-273; dane o karalności k. 150-152; odpisy orzeczeń sądowych k. 98-100, 381-394; opinia sądowo- psychiatryczna k. 422-424)

Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu. Przesłuchany w śledztwie po raz pierwszy wyjaśnił ( k. 105), że krytycznej nocy w przedmiotowym salonie gier wygrał kwotę 300 zł, jednak wypłacono mu tylko połowę. Przyjechał na miejsce właściciel ,,kasyna”, który groził oskarżonemu, zas w pewnej chwili ktoś otworzył drzwi, wylał niezidentyfikowany płyn po czym nastąpił wybuch. Oskarżony paląc się wybiegł wówczas na zewnątrz, przy czym nie pamiętał czy przez drzwi, czy przez okno, zdołał zarejestrować, że nie mógł otworzyć drzwi. Przesłuchany ponownie podtrzymał swoje twierdzenia jako prawdziwe ( k. 359), odmawiając złożenia dodatkowych wyjaśnień. W końcowej fazie śledztwa odmówił on składania wyjaśnień ( k.416). Przed Sądem P. G. (1) zmienił swoje twierdzenia. Wyjaśnił, że krytycznej nocy jeździł bez sprecyzowanego celu samochodem wraz z M. S. i M. K. (1) a w pewnej chwili ten ostatni zaproponował, by podjechać do salonu gier na ul. (...), gdzie chciał odebrać wygrane tam pieniądze. Na propozycję M. S. (1) zabrał on ze sobą metalowy łom w celu ewentualnego ,,postraszenia” obecnych w środku osób. Do lokalu wszedł on za dwójka kolegów, bowiem po drodze spotkał M. K. (2), który miał do niego niesprecyzowane pretensje. W pewnej chwili, jak wyjaśnił oskarżony M. K. (1) wyszedł z kasyna, skierował się do samochodu i wyjął z bagażnika plastikowy kanister z benzyną. Stojący w drzwiach M. S. (1) mrugnął do oskarżonego okiem, po czym ubliżył mu. W związku z tym P. G. (1), jak stwierdził, wulgarnie nakazał mu opuszczenie lokalu, co M. S. (1) wraz z D. B. uczynili. Wówczas M. K. (1) , odkręcił kanister, zaczął rozlewać paliwo po podłodze, co nie wzbudziło niczyjej reakcji i odpalać zapalniczkę, po czym doszło do eksplozji. Oskarżony próbował wówczas uciec na zewnątrz, lecz drzwi były zamknięte na klucz. Podbiegł on wtedy do okna, które wyważył i chwilę po M. K. (1), płonąc wyskoczył przez nie. Za nim z salonu wydostali się obaj płonący pokrzywdzeni. Oskarżony podał, że podszedł w stronę ,,kasyna”, by zobaczyć, co dzieje się z jedna z pokrzywdzonych osób, przy czym wcześniej, jak również podał, nie widział we wnętrzu salonu owej osoby. Dostrzegł ją leżącą w pobliżu salonu, przy czym obaj pokrzywdzeni, jak stwierdził P. G. (1), byli już wówczas nieprzytomni. Wówczas podjechał samochodem M. S. (1), który następnie wysiadł, otworzył na oścież drzwi od strony pasażera, a następnie wrzucił P. G. (1) do pojazdu i odwiózł go do miejsca zamieszkania. Tam oskarżony polewał się pod prysznicem zimną wodą, po czym został zabrany przez wezwane przez jego żonę pogotowie ratunkowe do szpitala. Oskarżony nie wiedział, skąd w jego samochodzie znalazła się benzyna w kanistrze , podał również, że nie znał pokrzywdzonych. Wyjaśnił, że poprzedniego dnia skradziono mu aparaty telefoniczne i dodał, że nigdy nie mówił nikomu ,,co tam się stało”, trzymał bowiem te informacje ,,dla sądu tutaj”. Dodał również, że bezpośrednio przed zdarzeniem spokojnie rozmawiał w salonie gier z P. B. (1). Pytany o przyczynę rozbieżności pomiędzy przedstawianymi w toku śledztwa i na rozprawie głównej wersjami zdarzenia oskarżony stwierdził, że nie pamięta , czy składał odczytane mu wyjaśnienia, był bowiem pod działaniem środków przeciwbólowych. Stwierdził, że podczas postępowania przygotowawczego nie podawał tej samej, szczegółowej wersji, bowiem prokurator się nie ,,pofatygował” do niego. Oznajmił również, że ów prokurator nie przesłuchiwał go w jednostce penitencjarnej a jedynie udzielił akta do wglądu dodając, że w jego ocenie w kanistrze było około 2 litrów benzyny, zaś M. K. (1) odpalał elektroniczna zapalniczkę 3 do 5 razy. W reakcji na to P. G. (1) zareagował słowami „co ty k. robisz”, zaś nikt inny zdarzenia tego prawdopodobnie nie komentował.

Rozważania w przedmiotowej sprawie rozpocząć należy od stwierdzenia, że Sąd procedował na podstawie przepisów, jakie weszły w życie z dniem 1 lipca 2015r. a co za tym idzie to na stronach ciążyła powinność inicjacji dowodowej i przeprowadzania poszczególnych dowodów.

W ocenie Sądu wyjaśnienia oskarżonego P. G. (1) nie są prawdziwe w tej ich części, w jakiej przeczył on swojemu sprawstwu co do zarzucanych mu zachowań. Już wstępna analiza tychże wyjaśnień prowadzi do wniosku, że są one wzajemnie sprzeczne i zarazem niezgodne z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. Prawdą jest- a jest to okoliczność bezsporna- że P. G. (1) skutek przedmiotowego zdarzenia sam został poparzony i był w związku z tym hospitalizowany. Trzeba jednak podkreślić, że nie powołał się on ani na ból fizyczny, ani też na domniemane uboczne skutki zaordynowanych mu leków ani podczas pierwszego, mającego miejsce dzień po zdarzeniu przesłuchania, ani też podczas kolejnych przesłuchań. Jego uprzednia wielokrotna karalność oznacza, że wielokrotnie był on przesłuchiwany w charakterze podejrzanego, znał zatem rygory procedury karnej, o jakich był zresztą w trakcie niniejszego postępowania pouczany na piśmie. Bez żadnych zatem przeszkód mógł się on powołać na fizyczną lub psychiczną niedyspozycję w dniu 14 kwietnia 2015r., czego jednak nie uczynił. Co więcej, po raz ostatni został on w śledztwie przesłuchany po upływie 3 miesięcy od zdarzenia, ale i wówczas nie ujawnił żadnej niedyspozycji, jaka miała mieć miejsce w świetle jego złożonych przed Sądem wyjaśnień. W tej sytuacji jego w tym zakresie twierdzenia są w ocenie Sądu gołosłowne a przez to nieprawdziwe. Zważyć trzeba, że P. G. (1) w toku wielomiesięcznej rozprawy nie żądał w formie wniosku dowodowego ustalenia, jaki wpływ i jak długotrwały miały na jego organizm zażywane przezeń leki. Faktem powszechnie znanym jest przy tym to, że osoba niesłusznie podejrzana ( a następnie oskarżona) o dokonanie przestępstwa, zwłaszcza o tak dużym ciężarze gatunkowym jak w realiach sprawy czyni starania, by od owych podejrzeń jak najszybciej się uwolnić. Spostrzeżenie to nabiera jeszcze większej rangi jeśli wziąć pod uwagę to, że P. G. (1) przez cały tok postępowania był tymczasowo aresztowany. Oskarżony jednak aż do dnia 22. 03 2016r., pomimo że miał ku temu nieprzerwaną możliwość nie zdecydował się na żaden w zasadzie, poza niezwykle lakonicznym z dnia 14. 04 2015r.opis przebiegu zdarzenia. W ocenie Sądu oznacza to, że nie był on zainteresowany w ustaleniu prawdy a oczekiwał na zebranie przez prokuratora materiału dowodowego, do którego zamierzał dostosować i faktycznie dopasował swoją wersję przebiegu zdarzeń. Wersja ta, podana podczas śledztwa była diametralnie różna od wersji podanej na rozprawie głównej, przy czym i te jego wyjaśnienia są wewnętrznie sprzeczne i niezgodne co do szeregu szczegółów z zasadami logiki i doświadczenia życiowego. Skoro bowiem oskarżony, jak sam wyjaśnił, nie widział w salonie gier T. K., to nie mógł on tuż po opuszczeniu tego pomieszczenia wrócić w jego pobliże z powodu zainteresowania co się z tą osobą dzieje. P. G. (1) nie mógł również, bez dokładniejszego zbadania obu pokrzywdzonych stwierdzić, czy są oni istotnie nieprzytomni. W ocenie Sądu ten ostatni element został przez oskarżonego ujęty jako reakcja na zeznania świadków D. T. i M. B. (1), o których to zeznaniach mowa jest w dalszej części uzasadnienia. Składając te wyjaśnienia P. G. (1) nie wiedział natomiast, że przesłuchani w toku rozprawy głównej ratownicy medyczni i strażacy zgodnie potwierdzą kontakt werbalny z pokrzywdzonymi bezpośrednio po zajściu. Istotne jest również to, że P. G. (1) przed Sądem początkowo twierdził, że nie było niczyjej reakcji na rozlanie przez M. K. (1) benzyny w salonie, po czym w dalszej części swoich wyjaśnień oznajmił, że on sam na to zareagował mówiąc ,,co ty k. robisz”. Nie sposób nie dostrzec także i tego, że P. G. (1) starał się doprowadzić do przedłużania postępowania, wskazując we wnioskach dowodowych na okoliczności sprzeczne ze swoimi wyjaśnieniami i powołując się od dnia 11 maja 2016r. na rzekomą niesłyszalność odbieranych od przesłuchiwanych osób relacji, przy czym tego dnia, pomimo niezmienionych warunków brał aktywny udział w konfrontacji co oznacza, że wszystkie wypowiedzi słyszał. Wyjaśnienia powyższe nie tylko są wewnętrznie niespójne, ale pozostają w jaskrawej sprzeczności ze wszystkimi pozostałymi dowodami, jakie zostały w sprawie przeprowadzone, w tym także z zeznaniami żony oskarżonego, M. G.. Przesłuchana w śledztwie w dniu 13 kwietnia 2015r. podała ona ( k.48), że oskarżony tego dnia wrócił do domu poparzony krzycząc, że go boli i wszedł pod prysznic. Dwukrotnie stwierdziła, że jej mąż o nikim nie wspominał, tylko żądał, by wezwać pogotowie ratunkowe. Przesłuchana w toku śledztwa ponownie w dniu 1 lipca 2015r. M. G. również nie powiedziała, jakoby jej mąż informował o przyczynie poparzenia( k. 355). Na rozprawie głównej zeznała ona ( k. 241-243), że gdy oskarżony przyjechał wraz z M. S. do mieszkania, to spod prysznica krzyczał, że ,,K. bawił się zapalniczką, że polał benzynę i tą benzynę podpalił”. Podnieść w tym miejscu należy, że przed Sądem P. G. (1) zaprzeczył, by komukolwiek o przebiegu zdarzenia opowiadał twierdząc, że informacje te ,,trzymał” dla sądu. Ta oczywista sprzeczność daje asumpt do odmowy przydania zeznaniom M. G., jakie złożyła ona na rozprawie waloru wiarygodności tym bardziej, że w toku śledztwa świadek ten nie podała owej jakże istotnej dla oskarżonego informacji. Co prawda M. G. przed Sądem starała się zaniechanie to usprawiedliwić, lecz jej tłumaczenie nie jest wiarygodne. Stwierdziła ona bowiem, że swoją pozyskaną od męża wiedzę pierwotnie zataiła w obawie o bezpieczeństwo swoich dzieci, lecz nie potrafiła nawet w przybliżeniu podać, jakie ewentualnie niebezpieczeństwo w tym zakresie istniało. Co więcej, z jej zeznań wynika, że obawy o bezpieczeństwo dzieci nie ustały, zaś świadek zdecydowała się ujawnić opisaną okoliczność na skutek perswazji obrońcy oskarżonego. Nie sposób postawy takiej logicznie wytłumaczyć. Wszak M. G., składając w śledztwie zeznania po raz pierwszy nie wiedziała, czy jej mąż lub inna osoba jest podejrzewana o podpalenie salonu gier i znajdujących się w nim osób, została bowiem przesłuchana zaledwie kilka godzin po zdarzeniu. Przesłuchana ponownie wiedzę taką już jednak miała i wiedziała, że P. G. (1) do tej właśnie sprawy jest tymczasowo aresztowany. Była również każdorazowo pouczana o odpowiedzialności karnej za zatajanie prawdy. Trudno zatem dociec, czego i kogo miałaby się wówczas obawiać tym bardziej, że początkowo nie mogła mieć wiedzy, jakie i wobec kogo nastąpiły skutki zdarzenia, w jakim udział brał oskarżony a po upływie 2,5 miesiąca informacje takie posiadła. W ocenie Sądu, skoro widziała, że P. G. (1) wymaga pomocy medycznej, to w jej interesie i interesie męża było powiadomienie policji, że zdarzenie spowodował – w świetle jej relacji złożonej na rozprawie nieumyślnie- bliżej nieokreślony ,,K. (...)”. Pomimo tego i pomimo niezmienionych, poza perswazją obrońcy, okoliczności i warunków zdecydowała się ona na wskazanie osoby tegoż ,,K. (...)” dopiero po upływie roku i dwóch miesięcy od daty zatrzymania oskarżonego. Nie sposób przy tym przeoczyć tego, że zmienione zeznania M. G. złożyła już po tym, jak sam P. G. (1) w sposób diametralny zmienił prezentowaną przez siebie wersję przebiegu zajścia, także wskazując M. K. (1) jako sprawcę podpalenia. Co równie istotne, oskarżony – w świetle zmodyfikowanych zeznań swojej żony- nie był przez nią pytany o powód poparzenia. Pytania takie zadawali mu natomiast dwaj ratownicy medyczni w osobach J. Ś. i J. F. (2) (k. 450-451, 459, 1110-1111)Świadkowie ci zgodnie zeznali, że zainteresowali się przyczyną poparzenia P. G. (1) po tym, jak w jego mieszkaniu, podczas udzielania mu pomocy nie stwierdzili żadnych oznak zdarzenia, jakie mogło spowodować takie skutki. P. G. (1) nie udzielił im jednak żadnej odpowiedzi, poza ogólnym stwierdzeniem o bliżej nieokreślonym podpaleniu i poza wykrzyczeniem słów ,, co on zrobił, co on mi kurwa zrobił”( k.450). Żadnych informacji o zdarzeniu nie udzieliła również obecna w mieszkaniu jego żona, choć i ona była o to pytana. W tej sytuacji za zasadny uznać należy wniosek, że M. G. przyczyny owej wówczas nie znała, gdyż oskarżony- zgodnie z tym, co wyjaśnił na rozprawie i zgodnie z tym, co M. G. zeznała podczas śledztwa - nic o przyczynie poparzenia nikomu nie powiedział. Ta jego postawa jest, jeśli wziąć pod uwagę kryminalne doświadczenia P. G. (1), zrozumiała. Oskarżony w ocenie Sądu nie wiedział wówczas, jakie dowody zostaną podczas postępowania karnego zebrane i dlatego przyjął taka postawę, jaka w jego ocenie będzie dlań najbardziej korzystna. Odosobnione a przez to niewiarygodne są przy tym zeznania M. G. w zakresie aktywności M. S. (1) i G. G. (1), o czym mowa niżej. Bez wątpienia M. G., żona oskarżonego miała interes w składaniu nieprawdziwych, korzystnych dla P. G. (1) zeznań, co jak się wydaje nie wymaga szerszego komentarza. W odróżnieniu od niej obaj wymienieni wyżej świadkowie J. Ś. i J. F. (2) jako osoby zupełnie dla oskarżonego, jego żony i M. K. (1) obce nie miały powodu, by składać nieprawdziwe i niekorzystne dla P. G. (1) relacje. Wskazać przy tym należy, że J. F. (2) podczas śledztwa stwierdził, że P. G. (1), choć nie udzielił- podobnie jak i jego żona- odpowiedzi na pytanie o powód jego poparzenia, to jednak wykrzykiwał słowa sugerujące, że sprawcą tego zdarzenia może być inna, niż oskarżony osoba co wprost potwierdza pełen obiektywizm świadka. W ocenie Sądu ta pojedyncza wypowiedź oskarżonego, zawierająca w swej treści pretensje do nieustalonej, bo niewskazanej przez P. G. (1) osoby za to, czego doznał sam oskarżony nie jest dowodem wykluczającym jego sprawstwo. Oskarżony był bowiem obecny podczas zdarzenia i w związku z tym znał jego przebieg. Nic nie stało zatem na przeszkodzie, by na zadane mu przez ratowników medycznych pytanie powiedział, kim jest ów ,,on” i czego w istocie dokonał. P. G. (1) cierpiał co prawda wówczas ból fizyczny, jednak w ocenie Sądu nie wyłączało to możliwości dokonania choćby lapidarnego, jedno- lub dwuzdaniowego opisu zajścia. Niejednoznaczna, opisywana wypowiedź ukierunkowana była zatem jedynie na uniknięcie spodziewanej przez oskarżonego odpowiedzialności karnej. Jest przy tym rzeczą zrozumiałą, że bezpośrednio po zdarzeniu P. G. (1) nie wiedział, jakie zostaną w sprawie zebrane dowody a w związku z tym nie był w stanie dostosować do nich swojej wypowiedzi. Spostrzeżenie to przystaje wszak do dokonanej wyżej oceny postawy procesowej oskarżonego a w szczególności do złożenia obszernych wyjaśnień dopiero na etapie rozprawy głównej.

Opisana postawa procesowa oskarżonego, w tym jego niewiarygodne i niekonsekwentne wyjaśnienia, nawet w połączeniu z uwidocznionym również w toku rozprawy głównej brakiem woli ustalenia prawdy i szybkiego zakończenia postępowania są jednak jedynie poszlakami wskazującymi na sprawstwo. Poszlaki owe same przez się nie są wystarczające do jednoznacznego zweryfikowania prawdziwości przedstawionych P. G. (1) zarzutów, niezbędna jest zatem analiza pozostałych przeprowadzonych w sprawie dowodów. Okolicznością bezsporną, bo przyznał to sam oskarżony jest to, że w chwili zapłonu rozlanej w salonie gier benzyny w pomieszczeniu tym przebywały tylko cztery osoby, to jest M. K. (1), P. G. (1), P. B. (1) i T. K.. Jedynie te osoby mają zatem wiedzę na temat zdarzenia, czerpaną z własnych obserwacji. Żaden z pokrzywdzonych nie został przesłuchany w charakterze świadka ze zrozumiałych powodów, przesłuchani zostali natomiast dwaj funkcjonariusze policji, obecni na miejscu bezpośrednio po zdarzeniu w osobach D. T. i M. B. (1). Pierwszy z nich zeznał ( k.151-153), że w trakcie pełnionej wraz z M. B. (1) służby około godziny 6:20 - 6:30 rano dostali polecenie od dyżurnego aby udać się na ulicę (...), gdzie według zgłoszenia mieli palić się ludzie. Po przybyciu pod salon gier policjanci zastali jedną osobę leżącą po jednej stronie ulicy przy chodniku, bez ubrania z widocznymi poparzeniami całego ciała, przy czym tą osobą nie nawiązali oni żadnego kontaktu. Druga osoba z obrażeniami ciała po poparzeniach znajdowała się w świetle zeznań świadka po drugiej stronie ulicy. D. T. podszedł do owej siedzącej osoby po to, by ustalić między innymi przebieg zdarzenia. Pokrzywdzony ten, podał swoją i drugiego z pokrzywdzonych tożsamość i stwierdził, że „miał nas podpalić G.”. D. T. potwierdził prawdziwość swoich złożonych w toku śledztwa zeznań ( k. 3-5)wywodząc, że przed Sądem dokładnie nie pamiętał już przebiegu opisywanej sytuacji. Podczas postępowania przygotowawczego, kilka godzin po zdarzeniu świadek ten zeznał, że po przybyciu na ul. (...) w pobliże nr 40 w Z. zastał leżącego na ulicy, krzyczącego z bólu mężczyznę, z którym nie zdołał nawiązać kontaktu. Drugi mężczyzna siedział nieopodal na chodniku i na pytanie świadka podał dane swoje i drugiego z pokrzywdzonych a na kolejne zapytanie stwierdził, że ,,G. nas podpalił”. Na kolejne pytanie, czy był to P. G. (1) pokrzywdzony odpowiedział twierdząco. Zbieżne zeznania złożył M. B. (1). Podał on w szczególności( k. 728-731), że po dojeździe na opisywane miejsce zobaczył na wysokości ,,kasyna” leżącego człowiek, do którego podszedł. Drugi mężczyzna, jak zeznał świadek, siedział przy drugiej krawędzi ulicy i nosił ślady poparzenia, przy czym do niego udał się D. T.. M. B. (1) podał, że został przy mężczyźnie leżącym przy prawej krawędzi ulicy, który nic nie mówił, tylko jęczał, miał jednak otwarte oczy. M. B. (1) nie widziałem na jego ciele śladów ubrań, gdyż było ono spalone. Dopiero po chwili na miejsce przybyło się pogotowie ratunkowe i straż pożarna, w salonie gier widoczne były płomienie a z wnętrza wydobywał się dym. Świadek usłyszał, jak D. T. zapytał się siedzącego mężczyzny , co się stało, kto to zrobił i wyraźnie usłyszał odpowiedź pokrzywdzonego, że zrobił to G.. Na kolejne pytanie ze strony D. T., ,,czy P.” pokrzywdzony powiedział, że P. G. (1).

Tylko dwie sytuacje pozwoliłyby skutecznie zanegować wiarygodność zeznań D. T. i M. B. (1). Pierwsza, to wprowadzenie ich w błąd przez pokrzywdzonego, druga natomiast, to uzgodnienie przez obu policjantów swoich zeznań na etapie postępowania przygotowawczego i przed Sądem po to, by doprowadzić do niesłusznego skazania P. G. (1). W ocenie Sądu żadna z tych sytuacji nie miała miejsca. Jak zostało wyżej wskazane w pomieszczeniu salonu gier przebywały cztery osoby. Gdyby wolą T. K. była celowa dezinformacja policjantów, to bez wątpienia jej motywem byłaby ochrona rzeczywistego sprawcy. Nie sposób jednak racjonalnie wywodzić, że pokrzywdzony miałby to uczynić jeśli zważyć na jego ogromne cierpienia fizyczne i krzywdę, jakiej doznał. W takiej sytuacji zrozumiałe jest, że ofiara tego rodzaju działania ujawnia rzeczywistego sprawcę, nie ma bowiem jakiegokolwiek powodu, by go ochraniać. Zważyć przy tym należy, że w toku postępowania dowodowego nie został wykazany po jego stronie żaden interes do takiej dezinformacji, zaś Sąd z urzędu także go nie stwierdza. Ponad wszelką wątpliwość zatem T. K. nie wprowadzał pytającego go o osobę sprawcy funkcjonariusza policji w błąd. Wykluczyć należy w ocenie Sądu i taką sytuację, że pokrzywdzony ów przekazał nieprawdziwą informację o osobie sprawcy nieświadomie. Wszak do jego podpalenia doszło w bardzo niewielkim przed opisaną rozmową odstępie czasowym, zaś P. B. (1) przebywał w salonie gier przez pewien czas z trójką zaledwie innych osób. Miał on zatem możliwość nie tylko dostrzeżenia, ale i zapamiętania tego, kto wzniecił ogień a także możliwość zakomunikowania swojego spostrzeżenia. Zeznania innych obecnych na miejscu osób, o czym niżej wskazują przy tym, że podczas omawianej rozmowy był on przytomny i świadomy. Skoro zatem wykluczonym jest, że pokrzywdzony świadomie bądź też nieświadomie wprowadził D. T. i M. B. (1) w błąd, to rozważeniu podlega to, czy obaj policjanci nie złożyli fałszywych w tej materii zeznań. Wskazać jednak należy, że obaj ci świadkowie są tak dla oskarżonego, jak i innych obecnych podczas zdarzenia w salonie gier mężczyzn osobami obcymi, poza sferą ich zainteresowania było zatem doprowadzanie poprzez złożenie fałszywych zeznań do niesłusznego skazania P. G. (1). Żadna ze stron nie wykazała inicjatywy dowodowej, by tej tezie zaprzeczyć. Pamiętać należy, że D. T. na podstawie rozbieżnych zeznań M. K. (1) skłaniał się do przypuszczenia- którego przed Sądem nie taił- że ów M. K. (1) może być jednym ze sprawców. Taka jego postawa wskazuje, że był on zainteresowany ujawnieniem rzeczywistego sprawcy podpalenia. Co równie istotne, zeznania obu policjantów zostały potwierdzone przez funkcjonariuszy służb medycznych i strażackich, którzy przybyli na miejsce zdarzenia. Wprawdzie ani strażacy, ani ratownicy medyczni nie pytali żadnego z pokrzywdzonych o przebieg zdarzenia i osobę sprawcy, lecz postawa ta jest zrozumiała. Wszak służby te wezwane zostały jedynie w celu udzielania pokrzywdzonym pomocy i gaszenia ognia i na tych działaniach skupione były ich wysiłki. Spostrzec przy tym należy, że rola funkcjonariuszy policji sprowadzała się również do ustalenia, czy doszło do popełnienia przestępstwa a jeśli tak, to kto jest jego sprawcą. Zupełnie w tej sytuacji jest zrozumiałe zadanie w tym zakresie przez D. T. pytań, o jakich był już mowa. Jest prawdą, że na rozprawie głównej M. B. (1) odmiennie, aniżeli D. T. w śledztwie podał nazwisko pokrzywdzonego, który ujawnił tożsamość sprawcy. Trzeba jednak pamiętać, że do przesłuchania w Sądzie doszło po upływie bardzo znacznego odstępu czasowego od zdarzenia, zrozumiałym jest zatem brak pamięci obu policjantów co do szczegółów sytuacji, jaka bez wątpienia cechowała się dynamiką i krótkotrwałością.

Dowodami pośrednimi, jakie jednak pozwoliły na pozytywną weryfikację zeznań obu wymienionych wyżej policjantów są relacje strażaków w osobach A. M., P. F., P. K., Ł. M., M. L., M. Z., G. D. i D. K.. W ocenie Sądu zbytecznym jest cytowanie ich relacji, niemniej jednak podnieść należy, że dowodzący akcją gaśniczą A. M. tak w śledztwie, jak też na rozprawie podał , że na miejscu zdarzenia jako pierwsi pojawili się policjanci, później strażacy a po krótkim czasie karetki pogotowia ratunkowego. Obaj pokrzywdzeni byli przytomni i świadomi, zaś według twierdzeń świadka z rozprawy jeden z nich mówił ,,podpalił nas” i że ,,nie chce żyć”, nie wskazując jednak osoby podpalacza. Drzwi do salonu gier były zamknięte na klucz, co zrodziło potrzebę wypchnięcia okna, by skutecznie przeprowadzić akcję gaśniczą. Wypowiedziane przez pokrzywdzonego, cytowane wyżej słowa słyszał również Ł. M., który jednak nie zapamiętał kolejności przybycia poszczególnych służb poza tym, że zgodnie z jego zeznaniami pogotowie ratunkowe przybyło po przyjeździe strażaków. Taką samą kolejność zapamiętał również M. L., który zeznał, że pokrzywdzony mówił jedynie, że ,,nie chce żyć”. Dodał, że na miejscu zdarzenia była policja. M. Z. natomiast zeznał, że na miejsce policja dotarła jako pierwsza i dodał, że jeden z pokrzywdzonych wypowiadał jakieś słowa. D. K. z kolei stwierdził, że jeden z pokrzywdzonych, któremu on udzielał pomocy powiedział słowa ,,oblał nas i podpalił”, nie usłyszał jednak żadnego nazwiska. G. D. nie pamiętał podczas przesłuchania żadnych w zasadzie szczegółów, P. F. nie podał żadnych istotnych szczegółów, bowiem podobnie jak P. K. nie zajmował się pokrzywdzonymi. Ten ostatni jednak zeznał, że drzwi do palącego się pomieszczenia były zamknięte i nie można było ich otworzyć.

W ocenie Sądu powyższe zeznania są ze sobą spójne, zaś świadkowie, o których mowa nie mieli interesu, by podawać nieprawdę. W świetle tych relacji obaj pokrzywdzeni pozostawali w słownym kontakcie i byli przytomni, przy czym obaj mówili, że zostali przez kogoś ,,podpaleni”. Co równie istotne z relacji tych wynika, że istotnie na miejscu zdarzenia jako pierwsza służba pojawiła się policja, co koresponduje z zeznaniami D. T. i M. B. (1). Twierdzenia o podpaleniu pokrzywdzonych i uprzednim ich ,,oblaniu” również z zeznaniami owych policjantów konweniują. Nie można zapominać, że pokrzywdzeni poddani byli skrajnie silnemu bólowi fizycznemu, zaś strażacy- co zrozumiałe, nie pytali, kto dokonał tegoż podpalenia, ich rolą było bowiem udzielanie pomocy pokrzywdzonym i gaszenie płonącego lokalu. Kierowane do strażaków wypowiedzi o oblaniu i podpaleniu były jednak w ocenie Sądu naturalnym następstwem tego, co T. K. powiedział D. T., zarówno o podpaleniu, jak i o osobie P. G. (1) jako sprawcy, stanowiło bowiem kontynuację wcześniejszej jego wypowiedzi na temat zdarzenia i osoby sprawcy. O tym, że obaj pokrzywdzeni pozostawali przytomni a co najmniej jeden z nich pomimo bardzo silnego bólu był w werbalnym kontakcie zeznał w toku śledztwa i na rozprawie głównej ratownik medyczny J. L.. Z jego relacji wynika, że pierwsza z karetek przybyła na miejsce już po przyjeździe policji i straży pożarnej. Analogiczne zeznania złożył drugi z ratowników medycznych, R. M.. Również i on podał, że pokrzywdzeni byli przytomni i w werbalnym kontakcie, zaś na miejscu przed przybyciem zespołu ratownictwa medycznego był już straż pożarna. Świadek nie pytał żadnej z ofiar o przebieg zajścia i nie był pewien, czy na miejscu byli funkcjonariusze policji. O tym, że pokrzywdzeni byli na miejscu zdarzenia przytomni i w słownym kontakcie zeznali również pozostali przesłuchani w sprawie ratownicy medyczni w osobach J. M. i P. B. (2) ,przy czym pierwszy z nich dodał, że na miejscu była już wcześniej straż pożarna. Żaden z nich nie pamiętał natomiast istotnych dla rozpoznania sprawy okoliczności. Podobnie jak strażacy także i ratownicy medyczni nie byli zainteresowani w uzyskaniu wiedzy na temat zdarzenia, w tym osobie sprawcy. Skupiali się oni wyłącznie na działaniach stricte ratunkowych, co jest wszakże istotą wykonywanego przez nich zawodu. Nie ma powodu, by ich zeznaniom odmawiać waloru wiarygodności , skoro żaden z nich nie miał interesu w składaniu fałszywych zeznań. Trudno przy tym nie dostrzec, że zeznania te potwierdzają przekazy, dokonane przez wymienionych wyżej policjantów i strażaków w zakresie kontaktu słownego obu pokrzywdzonych i jest to jedyna istotna okoliczność z punktu widzenia rozpoznania sprawy poza tym, że tak P. B. (1), jak i T. K. cierpieli niezwykle silny ból.

Jak już zostało wyżej wskazane w salonie gier na ul. (...) w Z. w chwili wzniecenia ognia przebywały cztery osoby. Jedną z nich był M. K. (1), typowany początkowo przez funkcjonariuszy policji jako potencjalny sprawca. Już z tego powodu świadek ten miał oczywisty interes w składaniu korzystnych dla siebie, nieprawdziwych zeznań a co za tym idzie w bezpodstawnym obciążaniu oskarżonego. Jeśli dodać, że podczas śledztwa składał on rozbieżne relacje, to oczywistym jest, że ocena jego zeznań musi cechować się daleko posuniętą ostrożnością. Świadek, o którym mowa około 2-3 godzin po zajściu zeznał, że był około godz. 6 rano w salonie gier, do którego po pewnym czasie wszedł oskarżony. W pomieszczeniu tym było dwóch innych mężczyzn. P. G. (1) miał ze sobą łom oraz kanister z benzyną a po wejściu zapytał jednego z pracowników o swoją wygraną. Po uzyskaniu odpowiedzi, że wygrana ta została oskarżonemu wypłacona P. G. (1) oznajmił, że ,,obiecał komuś, że go podpali” po czym oblał obu nieznanych świadkowi osobników cieczą z kanistra. M. K. (1), jak zeznał, próbował opuścić lokal, lecz nie udało mu się to, gdyż drzwi były zamknięte. Wówczas oskarżony ,,dwa razy pstryknął” zapalniczką a za trzecim razem ,,już zaczęli się palić”, przy czym w ocenie świadka zajęły się opary wylanego płynu. Kiedy M. K. (1) próbował uciec przez okno P. G. (1) go odepchnął i wyskoczył pierwszy. Świadek zeznał, że próbował wówczas gasić palących się mężczyzn rękami, w kasynie pojawili się inni ludzie i wszyscy zaczęli wyskakiwać na zewnątrz. Tam M. K. (1) próbował gasić jednego z pokrzywdzonych, pomagali też inni ludzie, po czym udał się do domu a następnie na pogotowie. W dalszej części zeznań świadek stwierdził, że z płonącego lokalu wyskoczył przez okno zaraz za G. a tuż potem wyskoczyli pokrzywdzeni, zaś ,,cała akcja ratunkowa była już na ulicy”( k.6-7). Zeznał także , że nie wie jak oskarżony dostał się do kasyna, sam natomiast dotarł tam pieszo. Pracownik kasyna przed oblaniem cieczą mówił do P. G. (1), że oddał mu 150 zł, oskarżony natomiast miał pretensje o aparaty telefoniczne. Przesłuchany ponownie tego samego dnia M. K. (1) zmienił swoje zeznania. Podał ( k.56-57), że krytycznego poranka udał się na zaproszenie M. S. (1) do jego mieszkania, gdzie zastał również oskarżonego. We trójkę osoby te uzgodniły zamiar dokonania kradzieży złomu, po czy wsiedli do samochodu oskarżonego. W trakcie jazdy P. G. (1), jadący jako pasażer powiedział, by podjechać pod salon gier na ul. (...) a po dotarciu tam polecił świadkowi sprawdzenie, jakie osoby przebywają w tymże salonie. Do wnętrza oskarżony wszedł za świadkiem i nawiązał rozmowę z jednym z dwóch obecnych tam mężczyzn dotyczącą telefonów. W pewnej chwili M. K. (1) chciał wyjść na zewnątrz, lecz okazało się, że drzwi są zamknięte. Oskarżony zaczął mówić ,,coś” o pieniądzach, jego rozmówca tłumaczył mu, że pieniądze oddał. Wówczas oskarżony oznajmił temuż rozmówcy, że obiecał, iż go podpali po czym oblał cieczą z kanistra obu pokrzywdzonych po kolei. Następnie, w świetle relacji świadka, oskarżony ,,zaczął się bawić taką długą zapalniczką” a za ,,trzecim pstryknięciem” zapaliły się opary wylanego płynu. Wedle słów M. K. (1) oskarżony nie przyłożył płomienia ani do żadnej z ofiar, ani do żadnego przedmiotu. Kiedy nastąpił wybuch P. G. (1) skierował się ku drzwiom a po słowach M. K. (1) że są one zamknięte i po otwarciu przez świadka okna- wyskoczył przez okno. Za nim uczynił to świadek a następnie obaj palący się pokrzywdzeni. M. K. (1) udał się następnie do domu i więcej oskarżonego nie widział. Dodał, że M. S. (1) nie wchodził do salonu, nie wiedział również skąd wziął się w tym salonie kanister z cieczą. Przesłuchany dwa dni później M. K. (1) złożył relację zbieżną ze swoimi pierwszymi zeznaniami( k.53-54), modyfikując je jednak co do niektórych szczegółów. Zeznał, że oskarżony po wejściu do lokalu wszczął awanturę o pieniądze a po oblaniu pokrzywdzonych prawdopodobnie benzyną jeden z nich próbował wyjść, lecz P. G. (1) chwycił go za kurtkę i cofnął. Następnie zaczął się on bawić dużą zapalniczką gazową i mówił o skradzionych mu telefonach. Przy trzecim odpaleniu zapalniczki ,,wszystko stanęło w płomieniach”. Po wyskoczeniu z lokalu świadek, jak zeznał, próbował gasić jednego z pokrzywdzonych a po usłyszeniu dźwięku syreny udał się do domu. Kolejne zeznania, zgodnie z treścią protokołu ( k. 126-129) złożone zostały w tej samej dacie i godzinie, co poprzednie. W toku rozprawy Sąd skierował w tym zakresie zapytanie do oskarżyciela publicznego uzyskując pisemną odpowiedź, że nastąpiła omyłka pisarska w tym zakresie. M. K. (1) przedstawił w nich wersję zbieżną z podana przezeń w dniu 13. 04 2015r. o godz. 13.45. Dodał, że kanister do salonu gier wniósł oskarżony, zaś w samochodzie nie było mowy o tym, co miało się zdarzyć na ul. (...). Przed wejściem P. G. (1) wszczął spór ze stojącym w pobliżu, nieznanym świadkowi mężczyzną, po czym wszedł do środka za M. K. (1). Za oskarżonym do salonu wszedł M. S. (1), w środku natomiast poza pokrzywdzonymi znajdował się D. B.. Świadek nie potrafił wytłumaczyć, z jakiego powodu o osobach tych nie wspominał wcześniej i dodał, że po drodze na ul. (...) oskarżony twierdził, że ,,muszą się znaleźć jego telefony i pieniądze”. We wnętrzu lokalu oskarżony wszczął awanturę o telefony i pieniądze. Używając noża zmusił interweniującego w obronie pokrzywdzonego D. B. do opuszczenia salonu, co uczynił również M. S. (1). Następnie P. G. (1) zamknął drzwi na klucz i twierdząc do jednego z pokrzywdzonych, że obiecał, iż go spali polał go cieczą z kanistra, po chwili polał również drugiego z pokrzywdzonych. Zamknął on uchylone okno po czym w odległości około 50 cm od ofiar trzykrotnie uruchomił zapalniczkę, powodując za trzecim razem zapłon. Podczas rozprawy głównej M. K. (1) powielił powyższą wersję dodając (k. 153-157), że nie wie, skąd się wzięła benzyna w rękach G., nie pamiętał również co sam miał wówczas w ręku. Dodał, że po wyglądzie i zapachu rozpoznał wylaną ciecz jako benzynę, którą oskarżony oblał T. K. od pasa w dół, P. B. (1) natomiast od szyi w dół. Użyta przez oskarżonego zapalniczka ,, to była taka długa zapalniczka z długą szyjką do zapalania gazu”, przy czym według świadka przyniósł ją ze sobą P. G. (1), bo wcześniej nigdzie w salonie jej nie było. Oskarżony dwukrotnie ją uruchamiał, wzniecając płomień, lecz wybuch nastąpił za trzecim razem. Odległość między zapalniczką, a każdym z pokrzywdzonych wynosiła około 30 cm, zaś od momentu oblania do zapalenia upłynęło około 30 sekund. M. K. (1) stwierdził, że składał podczas śledztwa wszystkie odczytywane mu a przytoczone wyżej zeznania, podtrzymał jednak jako prawdziwe jedynie te, jakie pozostają zbieżne z jego relacja złożona przed Sądem. Nie był w stanie jednoznacznie wytłumaczyć, z jakiego powodu przedstawiał w śledztwie częściowo nieprawdziwe wersje podając, że się bał. Ów strach ustąpił jednak po rozmowach ze współosadzonymi w jednostce penitencjarnej, bowiem ,, każdy w kryminale poparł to żebym mówił prawdę, jak było”. W końcowej fazie składania przed Sądem zeznań świadek stwierdził, że nie ma wiedzy o powodach, dla których P. G. (1) obiecał pokrzywdzonemu, że go spali i dlaczego nie wypuścił P. B. (1) z pomieszczenia. W jego ocenie ,,wszyscy wiedzą, że G. to psychol”. W ocenie Sądu nie jest prawdą to, że M. K. (1) bał się ujawnić prawdę, skoro każda z przedstawionych przezeń wersji obciążała jedynie oskarżonego. W przedstawionych pokrótce jego zeznaniach nader wyraźnie rysuje się tendencja do przedstawiania własnych zachowań korzystnie, co jest o tyle zrozumiałe, że M. K. (1) – co zostało wyżej wskazane- był typowany przez policjantów jako potencjalny sprawca. Podejrzenie to jest w ocenie Sądu oczywiste, skoro świadek był jedną z dwóch, poza pokrzywdzonymi, osób obecnych przy całym zdarzeniu. Jako że M. K. (1) nie jest w sprawie osobą oskarżoną, to poza sferą zainteresowania Sądu było dociekanie, czy był on współsprawcą lub pomocnikiem P. G. (1). Sedno zagadnienia tkwi jednak w tym, czy to nie M. K. (1), nie zaś P. G. (1) dokonał przedmiotowego podpalenia. W ocenie Sądu gdyby nie istniały w sprawie inne dowody, pozwalające na pozytywną weryfikację złożonych na rozprawie oraz konweniujących także w śledztwie przez M. K. (1) zeznań, to ten jeden dowód nie pozwoliłby na przypisanie oskarżonemu sprawstwa. Rozbieżne, przedstawiane przez świadka wersje, jego interes w pomawianiu oskarżonego, uchybienia związane z treścią sporządzanych podczas postępowania przygotowawczego protokołów i brak wiarygodnego wytłumaczenia stwierdzonych rozbieżności rodziłyby na tyle istotne wątpliwości, że przez pryzmat zasady domniemania niewinności przypisanie oskarżonemu sprawstwa nie byłoby możliwe. Nie sposób jednak nie dostrzec, że pomimo wyraźnych różnic wiele elementów zeznań M. K. (1) i to o najistotniejszym znaczeniu pozostaje zbieżnych. Świadek ten bowiem konsekwentnie twierdził i to od samego początku, czyli od dnia zdarzenia, że to oskarżony polał obu pokrzywdzonych benzyną ( nie ma wątpliwości, że chodzi o tę ciecz, o czym mowa również niżej) i że to on spowodował jej zapalenie przy użyciu ,,długiej zapalniczki do gazu”. Spójne w jego zeznaniach jest to, że oskarżony zapalniczkę tę uruchamiał trzykrotnie i że w jego ocenie zapaliły się opary benzyny, zaś drzwi do salonu zostały zamknięte. M. K. (1) konsekwentnie zeznawał, że oskarżony werbalizował pretensje o swoją wygraną pieniężną oraz że przed uruchomieniem zapalniczki powołał się na swoją wcześniejszą obietnicę spalenia jednego z pokrzywdzonych. Co do istotnych okoliczności niespójne było to, jak oskarżony dostał się do salonu, czy uniemożliwił pokrzywdzonemu jego opuszczenie oraz kto wniósł kanister z benzyną, jak również kwestia obecności na miejscu zdarzenia D. B. i M. S. (1). Weryfikacja tych okoliczności możliwa jest w oparciu o pozostałe dowody. Mowa tu w szczególności o zeznaniach M. K. (2)- wuja oskarżonego i J. F. (1). Pierwszy z nich zeznał( k. 129-131), że krytycznego poranka był w pobliżu salonu gier i spotkał oskarżonego oraz nieznanego mu mężczyznę, przy czym obaj wysiedli z (...). Oskarżony miał ze sobą ,,breszkę”, jego towarzysz natomiast kanister. Obaj weszli do salonu, lecz przed tym P. G. (1) podszedł do świadka oznajmiając mu, że będzie on ,,następny”. Świadek odebrał twierdzenie to jako groźbę. Po pewnym czasie nastąpił w lokalu wybuch, lecz oskarżony i jego kolega wyszli na zewnątrz jeszcze przed eksplozją. Po wybuchu przez okno wyskoczyli obaj pokrzywdzeni. M. K. (2) powołał się na to, że rodzina oskarżonego grozi mu pobiciem w związku z przedmiotowym postępowaniem. Prawdą jest, że zeznania M. K. (2) są w zakresie czasu i sposobu opuszczenia lokalu przez oskarżonego i M. K. (1) odosobnione. Nie sposób zatem wykluczyć, że świadek pomylił opuszczające lokal osoby i dokonał opisu wyjścia zeń M. S. (1) i D. B.. Świadek, jako krewny P. G. (1) nie miał interesu, by go bezzasadnie pomawiać, a w toku przewodu sądowego żadna ze stron na ten element się nie powołała. Jego zeznania są w ocenie Sądu odzwierciedleniem tego, co mężczyzna ten zapamiętał a w swej treści zawierają elementy tak korzystne, jak i niekorzystne dla oskarżonego. M. K. (2), jako jedyny zeznał, że kanister do wnętrza salonu gier wniósł M. K. (1). Relacji tej nie można zweryfikować, bo twierdzenia M. K. (1) są w tej materii rozbieżne, zaś żadna inna osoba jednoznacznie kwestii tej nie opisała. To spostrzeżenie świadka koresponduje z treścią wyjaśnień P. G. (1), złożonych na rozprawie głównej a skoro tak, to uznać je należy za prawdziwe. Z kolei zapowiedź ze strony oskarżonego, że świadek będzie następny koreluje z zeznaniami M. K. (1) o powołaniu się przez oskarżonego na obietnicę spalenia jednego z pokrzywdzonych . Wykluczone jest przy tym, by M. K. (2) co do omawianej sytuacji pomylił oskarżonego z inną osobą. Okolicznością bezsporną jest bowiem to, że P. G. (1) spierał się z M. K. (2) bezpośrednio przed wejściem do salonu gier, zaś świadek w toku owego sporu pozostawał w bardzo niewielkiej odległości od oskarżonego i wyraźnie dostrzegł, że P. G. (1) miał w ręku łom, a nie kanister. W tej sytuacji za prawdziwe uznać należy te konsekwentne zeznania M. K. (1), w jakich powołał się on na opisaną wyżej groźbę P. G. (1) wobec pokrzywdzonego. Sytuacje przed salonem gier obserwował w tym samym, co M. K. (2) czasie również J. F. (1). Zeznał on w toku śledztwa, że widział rozmowę świadka z innym mężczyzną, który trzymał w ręku przedmiot przypominający łom. Od M. K. (2) dowiedział się, że człowiek ów jest jego bratankiem. Następnie mężczyzna ten udał się pod salon gier, skąd wyszedł inny. Obaj udali się do zaparkowanego w pobliżu (...), skąd któryś z nich wziął kanister. Mężczyźni ci weszli według relacji świadka do salonu, zaś po upływie około minuty nastąpił wybuch. Z wnętrza zaczęli wyskakiwać czterej mężczyźni, przy czym J. F. (1) rozbieżnie podawał ich kolejność. W toku rozprawy głównej naprowadził on, że widziani przezeń przed wybuchem osobnicy nie udzielali pokrzywdzonym pomocy, tylko zbiegli. Relacja ta koreluje z treścią zeznań M. K. (2) poza tą jej częścią, jaka odnosi się do sposobu wyjścia oskarżonego i M. K. (1) z wnętrza lokalu. W pozostałym zakresie zeznania, o jakich mowa się uzupełniają, zaś J. F. (1) w ocenie Sądu nie miał powodu, by składać nieprawdziwe zeznania. Zważyć należy, że świadek ten widział w ręku P. G. (1)- siostrzeńca M. K. (2) łom, co w pełni koreluje z tym, co relacjonował M. K. (2). Co prawda nie dostrzegł on, kto niósł z samochodu kanister, jednak w ocenie Sądu opisane twierdzenia potwierdzają prawdziwość i trafność obserwacji wskazanego M. K. (2) i pozwalają na ustalenie, że kanister do salonu gier wniósł M. K. (1). Ani J. F. (1), ani też M. K. (2) nie dostrzegli na miejscu M. S. (1) i D. B., choć osoby te bez wątpienia się tam znajdowały. Okoliczność ta wynika nie tylko z wyjaśnień P. G. (1) i zeznań M. K. (1), ale i z relacji obu wyżej wymienionych. D. B. zeznał w szczególności, że krytycznej nocy był w towarzystwie P. B. (1), z którym udał się do salonu gier. Na miejscu był T. K.. Po krótkim czasie do wnętrza weszli oskarżony, M. S. (1) i M. K. (1) a pierwszy z wymienionych miał w ręku łom i wszczął pretensje o skradzine mu telefony ( k.85). Świadek nie pamiętał, jak w salonie znalazł się kanister z przypominającą benzynę cieczą, nie widział również zapalniczki. Po wymianie zdań z oskarżonym na temat owych telefonów D. B. wyszedł na zewnątrz, nie pamiętał w toku rozprawy czy nakazał mu to oskarżony. Przed wyjściem zauważył jednak, że oskarżony trzymał w ręku kanister z cieczą. Według jego relacji pomieszczenie opuścił również M. S. (1) a krótko po tym nastąpił wybuch. D. B. nie słyszał, by ktokolwiek groził podpaleniem, zaś po wybuchu dostrzegł biegnącego oskarżonego i M. K. (1), po czym udał się do domu. Po zdarzeniu rozmawiał z mężczyzną o nazwisku K. ps. (...) od którego dowiedział się, że w związku z jego zeznaniami grożono mu. Jest rzeczą bezsporną, bo wynika to z relacji P. G. (1) i M. K. (1), że D. B. istotnie opuścił lokal przed zapaleniem w jego wnętrzu benzyny. Co zatem zrozumiałe, D. B. nie widział i nie słyszał tego, co się w nim działo bezpośrednio przed tym zajściem. Istotne jest, że opisany przez świadka spór, jaki wszczął oskarżony w związku z telefonami opisał także M. K. (1). D. B. dostrzegł, że oskarżony trzymał w ręku kanister bezpośrednio przed zapaleniem się benzyny, co także koreluje z twierdzeniami M. K. (1) w zakresie osoby sprawcy. Świadek przeczył, by P. G. (1) groził mu nożem, zaś w zakresie przyczyny opuszczenia salonu gier powołał się na brak pamięci nie wykluczając podczas konfrontacji z M. K. (1) opisanej przez niego sytuacji. Z jego zeznań złożonych podczas śledztwa wynika, że uczynił to dobrowolnie. Ten ostatni element pozostaje w sprzeczności zarówno z relacja M. K. (1), jak i samego oskarżonego z rozprawy głównej i trudno dociec, z jakich powodów D. B. podczas śledztwa zeznał odmiennie. Skoro jednak przed Sądem powołał się on w tym zakresie na brak pamięci i nie wykluczył, że P. G. (1) wulgarnie skłonił go do opuszczenia lokalu, to w ocenie Sądu świadek o którym mowa początkowo próbował złożyć stosunkowo korzystne dla oskarżonego zeznania, jakie jednak w tym zakresie prawdzie nie odpowiadały. Wskazać przy tym należy, że podczas drugiego przesłuchania na etapie śledztwa D. B. przedstawiał domniemane i zasłyszane jakoby od M. K. (2) wersje o obecności na miejscu zdarzenia K. M., którego jednak sam nie widział. ( k. 479-480). Jak wynika z przytoczonych zeznań M. K. (2) on o osobie K. M. nie zeznawał. D. B. przytoczył również zasłyszana od nieustalonej osoby pogłoskę o rzekomym wlaniu ,,czegoś” przy użyciu strzykawki przez tegoż K. M. i snuł szereg innych domniemań, jakie jednak całkowicie nie przystają do realiów sprawy. Te odosobnione i pochodzące z niesprecyzowanych źródeł domysły świadka nie są jednak istotne. Jest rzeczą zrozumiałą, że tego rodzaju zdarzenie rodziło wśród osób w jakikolwiek sposób powiązanych z jego uczestnikami szereg pogłosek i domysłów oraz- trywialnie rzecz ujmując- plotek. Dokonując rekonstrukcji stanu faktycznego Sąd zobligowany jest jednak do oceny konkretnych wiadomości, jakie czy to z własnych obserwacji, czy też od innych, konkretnie wskazanych osób mieli świadkowie, stąd szersze dywagacje na temat domniemań i domysłów D. B. są zbyteczne. Nie bez znaczenia jest przy tym to, że owe zasłyszane przez D. B. wiadomości oraz jego domniemania w żaden sposób nie korelują ani z przeprowadzonymi w sprawie dowodami, ani też z żadna wersja przebiegu zdarzeń, podawanych przez oskarżonego. Sam świadek, przekazując w toku śledztwa te domysły nie podjął nawet próby oceny, czy mogą one odpowiadać rzeczywistości.

Zbieżne z przedstawioną przed Sądem relacją M. K. (1), negujące zarazem prawdziwość wyjaśnień P. G. (1) zeznania złożył M. S. (1). Stwierdził on( k.159-160), że krytycznego poranka planował on wraz z oskarżonym i M. K. (1) dokonanie kradzieży. Po drodze oskarżony polecił mu podjechać i stanąć obok salonu gier twierdząc, że wygrał w nim pieniądze. Na miejscu we trójkę weszli do tegoż salonu a po chwili wszedł tam i D. B.. Świadek nie dostrzegł, czy któryś z jego towarzyszy cokolwiek do środka wniósł, choć w toku śledztwa zeznał ( k. 132), że miał on jakąś bańkę. W salonie doszło do wszczętej przez oskarżonego kłótni na temat telefonów a w jej trakcie M. S. (1) i D. B. opuścili ów lokal. Po upływie około minuty nastąpiły, w świetle zeznań M. S. (1) dwa wybuchy, po czym z kasyna przez okno wyskoczył oskarżony, po nim M. K. (1) a następnie T. K. i P. B. (1). P. G. (1) udał się do samochodu, gdzie po pewnym czasie doszedł również M. S. (1). Na prośbę oskarżonego zawiózł go do jego mieszkania, pytając po drodze:,, co ty o.”. P. G. (1) nie powiedział jednak, co zaszło w salonie gier. Nakazał tylko M. S. (1) nabycie maści, lecz gdy świadek je przywiózł, oskarżonego nie było już w mieszkaniu. Odnośnie wniesionej przez oskarżonego do salonu ,,bańki” M. S. (1) powołał się na zapowiedź przesłuchującej go policjantki, że jeśli takiej informacji nie poda, to odpowie za współudział. Tej ostatniej okoliczności nie sposób zweryfikować, choć wydaje się niemal pewnym, że w początkowym etapie śledztwa M. S. (1) mógł być typowany jako współsprawca, skoro przebywał w trakcie zdarzenia w pobliżu salonu gier. Nie sposób wykluczyć, że osoba go przesłuchująca mogła mu to oznajmić choćby podczas pouczania o treści jego uprawnień procesowych. M. S. (1), co sam potwierdził, informację taką podał, lecz w ocenie Sądu nie jest ona prawdziwa, jako że pozostaje w sprzeczności z wiarygodnymi zeznaniami tak M. K. (2), jak też J. F. (1). Fakt, że świadek okoliczność tę przed Sądem negatywnie i w sposób dla oskarżonego korzystny zweryfikował przemawia- jako dodatkowy argument- za przydaniem jego pozostałym twierdzeniom waloru wiarygodności. Gdyby bowiem i pozostałe elementy jego wypowiedzi nie odpowiadały prawdzie, to M. S. (1) mógł i je zanegować, czego jednak nie uczynił. Wprawdzie, jak stwierdził, krótki czas przed zapaleniem benzyny opuścił on pomieszczenie salonu gier a co za tym idzie nie obserwował i nie słyszał tego, co zaszło wewnątrz, lecz jego zeznania w pełni korespondują – co zostało już podniesione- z adekwatnymi fragmentami zeznań tak M. K. (1), jak i D. B., wzajemnie się z nimi uzupełniając. Stanowią one w swej treści dopełnienie tego, co miarodajnie i wiarygodnie zeznali D. T. i M. B. (1) a także obecni na miejscu zdarzenia strażacy i ratownicy medyczni.

Ani M. S. (1), ani też D. B. nie słyszeli, by oskarżony komukolwiek groził, lecz groźby owe a ściśle rzecz ujmując powołanie się na uprzednio kierowane groźby miały miejsce w świetle zeznań M. K. (1) już po opuszczeniu salonu przez tychże. Groźby takie z ust oskarżonego słyszał natomiast w piątek poprzedzający zdarzenie W. W. (1). Stwierdził on podczas śledztwa ( k. 473-474) i podtrzymał na rozprawie, że tego dnia spotkał P. G. (1), który pytał go dlaczego ,,kasyno” jest zamknięte. Gdy świadek udzielił odpowiedzi przeczącej oskarżony oznajmił, że ,,są mu winni pieniądze” i że ,,spali tę budę”. Według relacji świadka P. G. (1) był agresywny, pod wpływem prawdopodobnie alkoholu i narkotyków. W. W. (1) na temat zdarzenia nie posiadał żadnej wiedzy, jednak jego przytoczone zeznania konweniują z relacjami M. K. (2) i M. K. (1) co do kierowanych gróźb i powoływania się na wcześniejsze zapowiedzi ,,spalenia”. Świadek nie krył przy tym negatywnego nastawienia do oskarżonego, lecz w świetle jego relacji wynikało ono wyłącznie z postrzegania osoby P. G. (1) jako jednostki zdemoralizowanej, terroryzującej słabsze od siebie ofiary. Nie ma powodu, by zeznaniom W. W. (1) odmówić waloru wiarygodności. Strony nie wykazały żadnej inicjatywy dowodowej, by wykazać choćby poszlakę w tej materii, zaś Sąd z urzędu nie stwierdził żadnej okoliczności, jaka mogłaby choć potencjalnie zeznania te zdyskredytować w aspekcie wiarygodności.

Na miejscu zdarzenia przebywał- obok wymienionych już świadków także A. K. (2), który około godz. 6.20 wyszedł na spacer z psem i zauważył zaparkowany w pobliżu salonu biały samochód marki F. (...) stojący w poprzek, na chodniku. W samochodzie po stronie kierowcy siedział młody mężczyzna a od strony sklepu szedł drugi ,trzymający w jednej ręce łom, a w drugiej szklaną butelkę. Osobnicy ci dobijali się chwilę później do drzwi salonu. Świadek dostrzegł również wujka oskarżonego o pseudonimie (...). Ów (...) powiedział później świadkowi, że ,,z łomem do mnie podszedł”. A. K. (2) kontynuował spacer, w pobliże kasyna przyszedł on już po tym, jak usłyszał odgłos wybuchu. Spostrzegł wówczas większą ilość osób, w tym znanego mu mężczyznę o imieniu J., który próbował udzielać pokrzywdzonym pomocy. Zeznania powyższe, a brak jest podstaw aby je w zakresie wiarygodności negować konweniują z zeznaniami M. K. (2) i J. F. (1) i stanowią poszlakę wskazującą na to, że to nie P. G. (1) wniósł do salonu kanister. Potwierdzają one również, choć pośrednio relację M. K. (2) w zakresie kierowanej doń przez P. G. (1) groźby bezpośrednio przed zdarzeniem. M. P. (2) z kolei widział tuż po wybuchu w pobliżu salonu znanego mu M. S., który próbował gasić przy użyciu wody jednego z pokrzywdzonych. Także i on widział mężczyznę o imieniu J., gaszącego drugą z ofiar, zaś po upływie kilku tygodni od M. S. (1) dowiedział się, że udział w tym zdarzeniu brał P. G. (1), który ,,chce go wrobić”. Wiarygodne w ocenie Sądu zeznania, o jakich mowa wskazują na to, że P. G. (1) wbrew temu, co wyjaśnił nie próbował nikomu udzielać pomocy, stanowią one również dopełnienie twierdzeń M. S. (1) i pozostałych obecnych na miejscu osób. Składają się z nimi w logiczną, spójną całość a przez to są kolejną istotna poszlaką wskazującą na sprawstwo oskarżonego. M. P. (2) nie pozostawał z P. G. (1) w konflikcie, nie ma zatem powodów aby jego twierdzeniom odmówić przymiotu wiarygodności. W tym miejscu spostrzec należy, że aby można było przypisać któremukolwiek z przesłuchanych świadków fałszywe pomawianie P. G. (1) należałoby pierwej ustalić istotną ku temu przyczynę. Miał ja wprawdzie M. K. (1), o czym była mowa, lecz powód taki nie istnieje w odniesieniu do pozostałych osób. Pamiętać należy, że rozpoznawany czyn jest na tyle drastyczny- ze względu na jego skutki, o czym szerzej mowa jest w dalszej części uzasadnienia- że zwykłe i powszechne spory międzyludzkie nie stanowią dostatecznego uzasadnienia co do obciążania sprawstwem osoby, która się go nie dopuściła.

Inna osoba, mieszkająca w pobliżu, świadek G. C. rozpoczął z okna swojego mieszkania obserwację zdarzenia w chwili, gdy z salonu wyskakiwał pierwszy z pokrzywdzonych. Nie widział on nigdzie oskarżonego, dostrzegł natomiast udzielającego pomocy jednemu z pokrzywdzonych M. S. i mieszkającego w pobliżu innego mężczyznę, który udzielał pomocy drugiemu. Również i ten nie posiadający interesu w składaniu nieprawdziwych zeznań świadek zanegował prawdziwość wyjaśnień oskarżonego w zakresie jego rzekomego powrotu do płonącego salonu i udzielania komukolwiek pomocy. Jednocześnie relacja ta potwierdza wiarygodność zeznań M. S. (1) a skoro tak, to pośrednio również M. K. (1).

E. Ś. natomiast, który wyjrzał przez okno swojego mieszkania po usłyszeniu huku eksplozji dostrzegł na zewnątrz leżącego, płonącego mężczyznę oraz innego, który próbował go gasić. W pobliżu widział on także stojącego białego F. (...), w którym siedzieli dwaj mężczyźni. Pojazd ten krótko wcześniej widziała jego żona, nie ma zatem wątpliwości, że chodzi o ten sam samochód, którym oskarżony i towarzyszący mu M. K. (1) i M. s.przyjechali w pobliże salonu gier. W pojeździe tym E. Ś. widział dwóch nierozpoznanych mu mężczyzn, zaś po chwili samochód odjechał. Relacja ta, co do której nie ma wątpliwości, że jest wiarygodna przeczy w swej treści tym wyjaśnieniom P. G. (1), w jakich powołał się on na wciągnięcie go do pojazdu przez M. S..

Ze względu na szczupłość materiału dowodowego w zakresie osób, które zdarzenie w salonie gier obserwowały odnieść się należy do relacji tych świadków, którzy swoją wiedzę czerpali z przekazów. Mowa tu o N. N., G. G. (1) i I. C. oraz Ż. J.. Pierwszej z wymienionych kilka dni po zdarzeniu M. K. (1) powiedział, że wraz z P. G. (1) i M. S. poszedł do kasyna po pieniądze. Gdy weszli do środka oskarżony oblał dwóch mężczyzn benzyną i doszło do wybuchu. P. G. (1) jako pierwszy wyskoczył na zewnątrz , za nim wyskoczył M. K. (1), który potem pobiegł do domu. Rozmówca przekazał świadkowi , że oskarżony najpierw oblał benzyną chłopaka stojącego za ladą, następnie drugiego i zaczął się bawić zapalniczką. N. N. pozostawała wówczas w związku z M. K. (1), który jednak bezpośrednio po zajściu, kiedy wrócił poparzony do domu powiedział tylko, że na ul. (...) z bramy wybiegł ,,palący się gostek”. Rozmawiała ona również z M. S., który przekazał jej, że oskarżony ,,podpalił chłopaków w kasynie”, zaś dzień wcześniej mówił mu, że ,,kogoś o., a później sam się zabije”. W późniejszej opowieści M. S. (1) nie mówił już, jak doszło do wybuchu. Ani M. K. (1), ani M. S. (1) nie mówili natomiast o K. M. w kontekście zdarzenia. Podobnie jak D. B. także N. N. słyszała w kontekście opisywanego zdarzenia szereg pogłosek, których jednak nie zapamiętała. W ocenie Sądu nie ma powodu, by zeznaniom świadka, o których mowa odmówić przymiotu wiarygodności. W dacie składania przytoczonych zeznań nie pozostawała już ona w związku z M. K. (1) a co za tym idzie nie miała powodu do składania korzystnych dlań a nieprawdziwych zeznań. Jej relacja jest przy tym zbieżna z tym, co w toku rozprawy zeznali tak M. S. (1), jak i M. K. (1) a relacje trójki wymienionych osób wzajemnie się uzupełniają. N. N. nie utrzymywała przy tym kontaktów z oskarżonym, choć nie miała z nim żadnego konfliktu. Żaden z przeprowadzonych dowodów nie wskazuje przy tym na istnienie takiego konfliktu a zarazem na interes w składaniu przez świadka fałszywych, niekorzystnych dla P. G. (1) zeznań. Oznacza to zatem, że opisane przez nią relacje były w istocie przez obu wymienionych mężczyzn jej składane. Wskazać przy tym należy, że M. K. (1) zeznania, uznane przez Sąd za wiarygodne złożył zaledwie kilka godzin po zdarzeniu, nie dysponował on zatem dostateczną ilością czasu na to, aby stworzyć nieprawdziwą a zarazem korelującą z niemal wszystkimi przeprowadzonymi dowodami wersję jego przebiegu i by wersję tę przekazać kilka dni później swojej ówczesnej partnerce.

I. C. z kolei na temat zajścia w salonie gier rozmawiała z M. B. (1), K. M. i M. K. (1). Pierwsza z nich wiedziała tylko tyle, że na miejscu zdarzenia był oskarżony wraz z M. S. i M. K. (1). Koreluje to z jej zeznaniami, jakie zostały złożone w toku śledztwa, M. B. (1) bowiem żadnej wiedzy o zdarzeniu nie miała, poza zasłyszanymi od mieszkańców Z. pogłoskami, jakie nie mogą stanowić dowodu w sprawie. Stwierdziła ona jednak ( k. 604-608), że zna oskarżonego , lecz nikt nie chciał z nim mieć nic wspólnego, gdyż był postacia wzbudzającą strach. K. M. przekazał I. C., że był podejrzewany początkowo o dokonanie przedmiotowego czynu, lecz twierdził , że go nie dokonał i oznajmił, że wiedział o zamiarach G. ale nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Przesłuchany w toku śledztwa K. M. nie potwierdził jednak tej okoliczności ( k.73-74). M. K. (1) z kolei opisał I. C. przebieg zdarzenia w sposób zasadniczo zgodny ze swoimi zeznaniami z rozprawy głównej. Odmiennie, niż w swoich zeznaniach powiedział jednak, że to P. G. (1) wniósł do lokalu kanister, zaś opisując podpalenie nie twierdził ,aby sprawca bawił się zapalniczką. I. C. początkowo podejrzewała go o sprawstwo, co mu w sposób emocjonalny oznajmiła. Mimo tego M. K. (1) wprost jej oznajmił, że K. M. na miejscu zdarzenia nie było. W ocenie Sądu M. K. (1) nie chciał I. C. ujawniać, że to on wniósł do salonu kanister z benzyną, nie chciał bowiem być przez nią postrzegany jako sprawca tego czynu. Taką postawę prezentował on podczas wszystkich dokonanych przesłuchań nie twierdząc jednak, że kanister ów wniósł P. G. (1). W tym miejscu spostrzec należy, że kwestia kto kanister ten przeniósł z samochodu do salonu może mieć znaczenie jedynie przy dokonywaniu prawnokarnej oceny zachowań M. K. (1). To zagadnienie znajduje się jednak poza sferą rozważań w przedmiotowej sprawie, M. K. (1) nie jest bowiem oskarżonym. O kwestii samego przyłożenia płomienia do polanych benzyną pokrzywdzonych mowa jest w dalszej części uzasadnienia. W ocenie Sądu I. C. nie miała powodu do składania fałszywych zeznań. Jest ona dla oskarżonego, jak również M. K. (1), M. S. (1) i D. B. osobą obcą, zaś obecność na miejscu zdarzenia K. M. została jednoznacznie wykluczona, w tym także przez samego oskarżonego. Jak zostało już wskazane zdarzenie, będące przedmiotem rozpoznawania było w Z. szeroko komentowane, zrozumiałym jest zatem, że na jego kanwie rodziło się szereg pogłosek i domysłów. Nie ma potrzeby dokonywania szerszej ich analizy, skoro nawet te osoby, które na owe plotki się powoływały nie potrafiły zlokalizować ich źródła, zaś pogłoski te zupełnie nie przystają do twierdzeń obecnych na miejscu osób.

G. G. (1) z kolei o zdarzeniu rozmawiała z wieloma osobami, w tym z M. G.. Bezpośrednio po nim żona oskarżonego mówiła jej, że nie wierzy, aby mógł tego dokonać jej mąż. Stwierdziła, że oskarżony przybył do domu poparzony a pogotowie zabrało go do szpitala. Wedle relacji świadka M. G. nie mówiła, kto mógł być sprawcą pożaru w żadnej z przeprowadzonych rozmów. W tym miejscu podnieść należy, że gdyby – jak to zeznała M. G. na rozprawie- jej mąż mówił jej, iż sprawca podpalenia jest M. K. (1), to bez wątpienia żona oskarżonego wiedze tę przekazałaby swojej rozmówczyni. To samo spostrzeżenie dotyczy i osoby K. Z., o którym kobiety wówczas nie rozmawiały a który przed Sądem zaprzeczył, by na temat zdarzenia posiadał jakąkolwiek wiedzę. Zeznał on natomiast, że brat oskarżonego prosił go o złożenie w sprawie zeznań. Powracając do relacji G. G. (1), to podniosła ona, że wprawdzie z K. Z. rozmawiała, lecz mężczyzna ten jedynie domniemywał, że sprawca podpalenia jest oskarżony. Świadek nie jest osobą zainteresowaną konkretnym rozstrzygnięciem sprawy i już z tego powodu nie ma ona żadnego interesu, by składać nieprawdziwe zeznania. Jej relacja, obiektywnie rzecz ujmując nie wskazuje, kto jest sprawcą, stanowi jednak istotny dowód podważający wiarygodność złożonych na rozprawie przez M. G. zeznań, obok okoliczności już wyżej wymienionych. Wskazać przy tym należy, że gdyby P. G. (1) sprawcą nie był, to jego żona nie miałaby powodu, by powoływać się na nieistniejący przekaz ze strony G. G. (1), która zresztą subiektywnie nie wierzyła w sprawstwo oskarżonego, ,,bo trzeba nie mieć serca, aby coś takiego zrobić”. W odróżnieniu od tej relacji zeznania Ż. J., która o przebiegu zdarzenia dowiedziała się od M. S. (1) nie cechują się konsekwencją. Świadek ten zeznała bowiem ( k.592-593), że ,,G. wszedł do kasynai wylał benzynę na chłopaków”. W dalszej części zeznań stwierdziła ona jednak, że M. S. (1) wywodził o dwóch spalonych osobach twierdząc, że G. był w to zamieszany. Stwierdzić przy tym należy, że Ż. J. nie pamiętała w dacie przesłuchania swojej rozmowy z M. S. a co za tym idzie jej zeznania mogą w ocenie Sądu być konglomeratem tego, co świadek faktycznie słyszała i tego, czego się domyśla. Nie bez znaczenia jest przy tym i to, że Ż. J. odbierała oskarżonego jako osobę agresywną, niebezpieczną, uzależniona od narkotyków a przy tym kłótliwą. O ile zatem jej zeznania nie stanowią bezpośredniego dowodu na sprawstwo oskarżonego, o tyle bez wątpienia są w tym zakresie kolejną poszlaką.

Istotnym znaczeniem dowodowym charakteryzują się zeznania A. K. (3), sąsiadki oskarżonego, która podobnie jak szereg innych osób także się go bała. Podała ona ( k. 39-41), że w dniu 11. 04 2015r. widziała oskarżonego wnoszącego do mieszkania kanistry wypełnione cieczą, zaś w dniu 13. 04 2015r. około godz. 4 rano usłyszała charakterystyczny gong pracy silnika samochodu oskarżonego i słyszała odgłos ich wkładania do pojazdu. Samochód ten następnie odjechał, by po około 20 minutach powrócić a następnie znowu odjechać. Około godz. 7 rano A. K. (3) dostrzegła podjeżdżający pod klatkę schodową samochód oskarżonego, z którego wysiedli P. G. (1), M. S. (1) i trzeci, poparzony mężczyzna. Oskarżony krzyczał, że go boli i miał poparzone kończyny. Nieznany A. K. (3) mężczyzna przez telefon oznajmiał komuś, że ,,wszystko będzie na niego a G. się oczyści”. Przed Sądem świadek podtrzymał jako prawdziwe swoje poprzednie zeznania dodając, że jej relacje z oskarżonym i jego żoną były normalne, sąsiedzkie. Dokonując oceny wiarygodności zeznań A. K. (3) odwołać się należy do zasad doświadczenia życiowego. W śledztwie stwierdziła ona, że oskarżony jest osobą agresywną, że groził w przeszłości podpaleniem bloku i w związku z tym świadek się go obawia. Na rozprawie głównej wypowiedź ta została przez A. K. (3) w istotny sposób stonowana, co w ocenie Sądu było wynikiem obecności oskarżonego podczas składania przez świadka zeznań. Nie jest przy tym możliwe, by A. K. (3) ze słuchu rozpoznała, że do pojazdu oskarżonego wrzucane były plastikowe przedmioty. Zapewne sugerowała się ona wcześniejszą obserwacja wnoszenia do mieszkania kanistrów i wiedzą, że w salonie gier doszło do podpalenia. Niemniej jednak na podstawie opisanych zeznań ustalić należy, że kanister lub kanistry z zawartością cieczy zostały krótko przed zdarzeniem przyniesione do mieszkania P. G. (1) a tuż przed zajściem jakieś przedmioty były umieszczane w jego pojeździe. Z kolei zasłyszana przez A. K. (3) rozmowa nieznanego jej mężczyzny wskazuje, że od samego początku obawiał się on uniknięcia przez P. G. (1) odpowiedzialności za popełniony przezeń czyn i obarczenia nią siebie. W ocenie Sądu jest to kolejna poszlaka, wskazująca na sprawstwo P. G. (1). A. K. (3) nie miała bowiem powodu do składania fałszywych zeznań tym bardziej, że bała się oskarżonego a co za tym idzie mogła obawiać się z jego strony lub za strony powiązanych z nią osób odwetu. Jej zeznania nie są wolne od domniemań, których jednak Sąd ustalając kwestie sprawstwa pod uwagę nie brał. Również M. C. zeznał na rozprawie w dniu 12. 04 2017r., że późnym wieczorem poprzedzającym zdarzenie miał miejsce incydent, polegający na tym, że do salonu gier weszło dwóch nieznanych świadkowi mężczyzn, z których jeden powołując się na domniemane dokonanie przez T. K. kradzieży zagroził, że go podpali. M. C., przesłuchany wcześniej przez funkcjonariuszy policji nie pamiętał, jakie nazwisko sprawcy tych gróźb podał mu T. K., na rozprawie głównej wskazał jednak, że było to nazwisko G.. Pytany o powód późniejszego odtworzenia owego nazwiska świadek wskazał, że przypomniał mu je już po przesłuchaniu na policji jego kolega. Świadek nie rozpoznał na Sali rozpraw oskarżonego, zaś podczas przesłuchania, prowadzonego przez policjanta również powątpiewał, czy osobę tę zdoła rozpoznać. Bez wątpienia tak M. C., jak i wymieniany wyżej W. W. (1) to osoby dla oskarżonego obce a co za tym idzie nie mające interesu w bezpodstawnym obciążaniu go. M. C. nazwisko oskarżonego poznał od T. K., trudno zatem uznawać, że sam je wymyślił wyłącznie na użytek postępowania. Zeznania tegoż świadka ocenić w tej sytuacji należy jako wiarygodne tym bardziej, że korelują one z relacjami pozostałych, wymienionych już świadków. Wiarygodne są w ocenie Sądu i te fragmenty jego zeznań, w jakich powołał się on na zasłyszane pogłoski co do przebiegu zdarzenia, jednakże brak określenia źródeł owych pogłosek wyłącza możliwość, by były one oceniane na równi z zeznaniami osób bezpośrednio w zdarzeniu uczestniczących. O walorze dowodowym pogłosek i domniemań była już mowa a rozważania te odnosić należy również i do zeznań M. C..

Inna sąsiadka oskarżonego, J. R. także słyszała, jak oskarżony groził spaleniem bloku mieszkalnego, krytycznego ranka słyszała także krzyczącego z bólu P. G. (1), jednak istotnej dla rozstrzygnięcia sprawy wiedzy nie posiadała. Przyjazd rankiem 13. 04 2015r. oskarżonego, M. S. (1) i trzeciego mężczyzny obserwowała również M. P. (1). Podobnie jak A. K. (3) widziała ona w dniu 11. 04 2015r.niosącego dwa kanistry P. G. (1), który około południa umieszczał je w bagażniku swojego samochodu. Także i ten świadek zeznała, że P. G. (1) groził w przeszłości podpaleniem. W czasie udzielania oskarżonemu pomocy medycznej od jego żony dowiedziała się, że ,,ktoś” podpalił kasyno, w którym znajdował się oskarżony ( k.42-45). W ocenie Sądu zeznania powyższe odpowiadają prawdzie, nie istnieje bowiem w sprawie żaden dowód, mogący wiarygodność twierdzeń tych podważyć. Spostrzec należy jednak, że M. G. również i temu świadkowi nie mówiła o osobie sprawcy co oznacza, że wbrew jej zeznaniom z rozprawy głównej nie miała ona od oskarżonego żadnej w tym zakresie wiedzy. Twierdzenia powyższe dowodzą także, że P. G. (1) – wbrew temu, co wyjaśnił- kanister z łatwopalna cieczą w postaci etyliny przygotował niecałe dwie doby wcześniej.

Zeznania pozostałych świadków nie wnoszą w ocenie Sądu istotnych dla rozpoznania sprawy informacji. Stanowią one zestawienie zasłyszanych pogłosek, okoliczności bezspornych i elementów dla ustalenie przebiegu zdarzenia i osoby sprawcy obojętnych. Nie zachodzi zatem potrzeba, by relacje te przytaczać i oceniać, tym bardziej, że zdarzenie wzbudziło zrozumiałe emocje wśród mieszkańców Z. i związane z tym rozmowy, częstokroć sprowadzające się do zwykłych plotek. Analiza owych pogłosek być może będzie pomocna do ustalenia, czy sprawca działał samodzielnie, czy też w ramach sprawczego lub nie sprawczego współdziałania z innymi osobami, to jednak nie znajduje się w sferze orzekania w przedmiotowej sprawie. Zeznania te wraz ze zgromadzonymi w sprawie dokumentami zostały ujawnione na rozprawie głównej w dniu 1 lutego 2017r.

Ze spełniającej wszelkie wymogi, określone w art. 200 § 2 kpk i wolnej od wskazanych w art.201 kpk , sporządzonej na piśmie i ustnie w toku rozprawy opinii biegłego z zakresu medycyny wynika rozmiar obrażeń i doznane w ich wyniku skutki, jakie dotknęły obu pokrzywdzonych. Sformułowane przez biegłego wnioski w tym zakresie przystają do dokumentacji lekarskiej, jaka została dołączona do akt sprawy w toku przewodu sądowego. Nie wynika z niej natomiast szczegółowy mechanizm ich powstania a w szczególności to, czy pokrzywdzeni zostali w istocie polani łatwopalną cieczą i umyślnie podpaleni. Biegły w toku rozprawy powołał się na szereg nieznanych mu czynników, od istnienia których takie ustalenia są uzależnione. Z kolei biegły z zakresu pożarnictwa wskazał, że zarówno rodzaj użytej cieczy, jak też użycie środka zapalającego wskazuje w jego ocenie na działanie umyślne. Wedle jego wiedzy, a brak jest podstaw by ją kwestionować użytą cieczą była etylina, przy czym zbliżenie źródła ognia do tej substancji na odległość nie większą, niż 50 cm zawsze prowadzi do jej zapłonu. W świetle tejże opinii fakt spalenia się odzieży obu pokrzywdzonych świadczy, że odzież ta była nasączona etyliną, zaś od jej wylania do wybuchu upłyną okres od 1 do 3 minut. W ocenie biegłego zaskoczeniem dla sprawcy był sam wybuch. Trudno nie dostrzec, że powyższa opinia w pełni koreluje z podanym przez M. K. (1) opisem zdarzenia wewnątrz salonu gier. Dotyczy to zarówno samego oblania pokrzywdzonych benzyną, czasu, jaki upłynął od tego momentu do chwili ich podpalenia, jak też odległości źródła płomienia z uruchomionej zapalniczki od ciał ofiar, określonej przez świadka na około 30 cm. Trafność opinii biegłego potwierdza w ocenie Sądu również dokonana przez Komendę Powiatową Straży Pożarnej w Z. analiza zdarzenia. Również i z tego dokumentu wprost wynika, że przyczyną zdarzenia było rozlanie w pomieszczeniu przy ul. (...) łatwopalnej substancji, wymieszanie jej oparów z powietrzem a następne jej podpalenie ( k. 737-766).

Konkludując stwierdzić należy, co następuje. Wewnętrznie sprzeczne, niekonsekwentne, nielogiczne i odosobnione wyjaśnienia oskarżonego P. G. (1) w zakresie przebiegu inkryminowanego zdarzenia oraz czynności doń przygotowawczych nie stanowią, bo stanowić nie mogą podstawy do dokonywania w tym zakresie pozytywnych ustaleń faktycznych. To samo spostrzeżenie dotyczy i zeznań M. G., jakie złożyła ona w toku rozprawy głównej. Na niewiarygodność wyjaśnień oskarżonego wskazuje również, opisana wyżej jego postawa procesowa, w tym także ukierunkowana na celowe przedłużanie postępowania.Z wiarygodnych zeznań pozostałych przesłuchanych w sprawie świadków, opinii biegłych oraz pozostałych dokumentów wynika, że P. G. (1) miał pretensje do pracowników salony gier, położonego w Z. przy ul. (...) o niewypłacenie mu części wygranej. Groził on spaleniem tak salonu, jak też jego pracowników, co wynika z zeznań W. W. (1), M. K. (1), M. C. oraz pośrednio z relacji M. K. (2). Na dwa dni przed zdarzeniem P. G. (1) przygotował się do realizacji tej groźby, przynosząc do swojego mieszkania i pakując do samochodu plastikowe kanistry, wypełnione cieczą, co wynika z zeznań M. P. (1) i A. K. (3). Miał on ze sobą również, o czym Zeznał M. K. (1), zapalarkę do gazu. Bezpośrednio przed podpaleniem benzyny P. G. (1) zamknął drzwi salonu na kluch, co wynika z zeznań M. K. (1) i interweniujących strażaków. Oblał on benzyną a następnie podpalił T. K. i P. B. (1), co z kolei wynika z relacji M. K. (1), D. T., M. B. (1) a pośrednio D. B., który widział w jego ręku kanister bezpośrednio przez eksplozją oraz I. C. i N. N.. Również A. M., Ł. M. i D. K. słyszeli od pokrzywdzonego, że został on oblany i podpalony. Na celowe podpalenie salonu i znajdujących się w nim osób wskazuje także opinia biegłego z zakresu pożarnictwa oraz dokumentacja, pozyskana od Straży Pożarnej w Z.. P. G. (1) jako pierwszy uciekł z miejsca zdarzenia, nie udzielając nikomu żadnej pomocy, jak wskazali to M. K. (1), J. F. (1), M. S. (1) i N. N.. Dowody te w sposób jednoznaczny pozwalają w ocenie Sądu na odtworzenie stanu faktycznego a co za tym idzie ustalenie, że to P. G. (1) oblał pokrzywdzonych benzyną i dokonał ich podpalenia. Nie sposób przy tym zasadnie wywodzić, ażeby wymienieni świadkowie oraz biegli porozumieli się ze sobą i uzgodnili swoje relacje w sposób niekorzystny dla oskarżonego. Nie tylko –poza M. K. (1)- nie mieli oni ku temu żadnego interesu, ale co równie istotne, nie mieli takich możliwości. Ich spójne ze sobą i nawzajem się uzupełniające twierdzenia są w ocenie Sądu prawdziwe i stanowią pełną podstawę do rekapitulacji stanu faktycznego.

Punktem wyjścia do subsumpcji tak ustalonego stanu faktycznego pod odpowiednie regulacje, zawarte w kodeksie karnym jest zawarte w akcie oskarżenia stanowisko oskarżyciela publicznego. W jego świetle sprawca działał umyślnie, w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia obu pokrzywdzonych. Jak słusznie stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 4 stycznia 2006 r. ( III KK 123/05, LEX nr 172208 ) dla wykazania wypełnienia podmiotowej strony zbrodni zabójstwa tak w postaci zamiaru bezpośredniego jak i ewentualnego nie jest wystarczające wskazanie na sposób działania, w tym takie jego elementy jak rodzaj użytego narzędzia, siła ciosu czy skierowanie agresywnych działań przeciwko ośrodkom ważnym dla życia pokrzywdzonego. Są to niewątpliwie bardzo istotne elementy, które jednakże nie mogą automatycznie przesądzić zarówno o spełnieniu strony podmiotowej zbrodni zabójstwa, jak i zdecydować o przypisanej sprawcy postaci zamiaru. Zazwyczaj niezbędna jest nadto analiza motywacji sprawcy, stosunków pomiędzy sprawcą a pokrzywdzonym w czasie poprzedzającym agresywne działania sprawcy, tła zajścia itp. Pogląd ten cechuje się tym większym znaczeniem w sytuacji gdy, jak w realiach sprawy- oskarżony neguje swoje sprawstwo. Bez wątpienia zagadnienie zamiaru- jako procesu zachodzącego w sferze psychiki sprawcy- rozpatrywać należy w takich przypadkach na podstawie uzewnętrznionych zachowań tegoż sprawcy, w tym jego wypowiedzi towarzyszących zdarzeniu. Wszak inaczej nie sposób odtworzyć ani strony wolicjonalnej, ani też intelektualnej a zatem elementów niezbędnych do dokonania prawnokarnej oceny popełnionego czynu. Chronologicznie rzecz ujmując powołać się należy na opisywany przez wymienionych wyżej świadków i biegłych psychiatrów charakter oskarżonego. Jest on bowiem osobnikiem agresywnym, aroganckim i nastawionym wobec otoczenia roszczeniowo, z cechami do zastraszania tych osób, które w jego ocenie nie zdołają się mu przeciwstawić. Werbalizował on wobec pracowników salonu gier pretensje o niewypłacenie mu wygranej w kwocie 150 zł, obwiniał ich również o zabór aparatów telefonicznych i z tego powodu groził na krótko przed zdarzeniem, że podpali tak ich samych, jak też salon gier. Nastawienie oskarżonego do ofiar było zatem skrajnie negatywne, nacechowane dużą dozą złych emocji, spotęgowanych dyssocjalną jego osobowością. P. G. (1) miał zatem i motyw do podjęcia tak agresywnych działań, wcześniej przez siebie zapowiadanych. Do działań tych poczynił on odpowiednie przygotowania w postaci zaopatrzenia się w kanister z etyliną oraz zapalarkę do gazu z wydłużoną końcówką. Gdyby jego wolą nie było celowe podpalenie, to w ocenie Sądu w ową zapalarkę nie zaopatrywałby się, wystarczającym bowiem dla silnego nastraszenia pokrzywdzonych było zademonstrowanie im zwykłej zapalniczki lub zapałek. Nie budzi przy tym żadnych wątpliwości a co za tym idzie nie wymaga szerszego uzasadnienia celowe oblanie pokrzywdzonych benzyną z kanistra. Takie przypadkowe rozlanie sprawiłoby, że etylina znalazłaby się na podłodze salonu, nie zaś na ciałach obu ofiar. Równie umyślne było odpalenie zapalarki. Każdy co najmniej przeciętnie rozwinięty intelektualnie, dorosły człowiek wie, że benzyna jest cieczą bardzo łatwopalną a co za tym idzie zbliżenie źródła otwartego ognia na bliską, bo około 30- centymetrową odległość spowoduje jej zapłon. P. G. (1) nie jest osobnikiem o deficycie intelektualnym, on zatem również wiedzę tę posiadał. Już tylko te rozważania wystarczają, by przypisać oskarżonemu dokonanie zabójstwa obu pokrzywdzonych w zamiarze ewentualnym. W ocenie Sądu jednak zamiar sprawcy nastawiony był na realizację celu w postaci dokonania ich zabójstwa. Obecny na miejscu zdarzenia M. K. (1) ocenił trzykrotne, skuteczne uruchamianie przez oskarżonego zapalarki jako ,,zabawę”. Gdyby opary etyliny zajęły się ogniem już po pierwszym razie, to zapewne trudno byłoby skutecznie wywodzić o tym, że oskarżony chciał, podpalając pokrzywdzonych, pozbawić ich życia. Tak jednak nie było. P. G. (1), jako osobnik bez deficytu intelektualnego zdawał sobie sprawę z tego, że podpalając pokrzywdzonych może w tych konkretnych realiach sam się poparzyć. T właśnie z tego powodu w ocenie Sądu używał nie zwykłej zapalniczki a zapalarki o wydłużonej końcówce. W ten bowiem sposób zwiększał on odległość własnej dłoni od powierzchni, jaką zamierzał podpalić. Obawą o własne zdrowie podyktowane było również krótkotrwałe, trzykrotne uruchamiania zapalarki. Stwierdzić w tym miejscu należy, że gdyby wolą sprawcy było li tylko postraszenie ofiar poprzez ich oblanie benzyną i uruchomienie zapalniczki, to nie było powodu do ponownych jej uruchomień. Jest przy tym rzeczą oczywistą, że do skutecznego wzbudzenia u pokrzywdzonych strachu wystarczało samo oblanie ich etyliną bez potrzeby uruchamiania zapalarki oraz- co równie istotne- bez zamykania drzwi salonu na klucz. To ostatnie działanie wprost wskazuje, że P. G. (1) chciał uniemożliwić pokrzywdzonym ucieczkę a zarazem uniemożliwić im uzyskanie pomocy, podobnie jak przytrzymywanie jednego z pokrzywdzonych za odzież i zastawianie drogi wyjścia drugiemu. Trzykrotne wzniecanie ognia w bezpośredniej bliskości polanych benzyną ofiar wskazuje natomiast na upór oskarżonego w osiągnięciu zamierzonego celu w postaci ich podpalenia. Z tych powodów Sąd nie podzielił oceny, dokonanej przez M. K. (1) w świetle której doszło do ,,bawienia” się przez oskarżonego zapalniczką. Pamiętać należy, że P. G. (1) w salonie dysponował metalowym łomem, jakim mógł skutecznie zastraszyć pokrzywdzonych tym bardziej, że przebywał on w obecności dwóch swoich kolegów. W ogóle zatem nie było potrzeby, by cel taki osiągnąć korzystania z benzyny i zapalarki. Faktem znanym powszechnie jest to, że czas potrzebny do podjęcia manewru obronnego przed spodziewanym zagrożeniem wymaga pewnego, choć niekiedy krótkiego czasu. Zrozumiałym jest przy tym i to, że P. G. (1) nie chciał poparzyć siebie. Z tego właśnie powodu z jednej strony zaopatrzył się on w stosowne narzędzie, z drugiej zaś nie przytrzymywał przy osobach pokrzywdzonych otwartego ognia przez czas dłuższy, gasząc ów płomień i wzniecając go na nowo aż do uzyskania zamierzonego skutku w postaci ich podpalenia z jednoczesną minimalizacją zagrożenia poparzenia siebie. Zwłoka ta spowodowała jednak większe nasycenie powietrza w lokalu palnymi oparami etyliny a w efekcie podjętych przez sprawcę działań także ich zapłonu. Jak trafnie wskazał biegły z zakresu pożarnictwa taki gwałtowny zapłon nagromadzonych oparów był dla P. G. (1) zaskoczeniem. Wszak gdyby przewidział on tę sytuację, to nie uruchamiałby i to aż trzykrotnie posiadanej zapalarki. Rodzaj użytych narzędzi i substancji, umiejscowienie łatwopalnej cieczy na ciałach pokrzywdzonych i celowe wzniecenie w bardzo bliskiej od nich odległości doprowadziło do koniecznego w tych realiach skutku w postaci ich podpalenia. Te elementy wskazują wprost na to że P. G. (1) nie tylko godził się, ale chciał śmierci tak T. K., jak i P. B. (1), spowodowanej ich podpaleniem. Za wnioskiem tym przemawia i to, że uniemożliwiając uprzednio obu pokrzywdzonym ucieczkę poprzez zaryglowanie drzwi wejściowych P. G. (1) po wznieceniu ognia jako pierwszy uciekł przez okno, zupełnie nie interesując się pokrzywdzonymi a zarazem wykazując całkowity brak zainteresowania udzieleniem im jakiejkolwiek pomocy. Stosunkowo szybko na miejscu zdarzenia pojawiła się kolejno policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe, pomimo jednak szybkiej pomocy obaj pokrzywdzeni ponieśli śmierć co oznacza, że nie było szans na uniknięcie tego skutku. W tej sytuacji uznać należy, że P. G. (1) przygotował się do popełnienia dokonanego później czynu, miał motyw nim kierujący, groził w nieodległej przeszłości podpaleniem pokrzywdzonych i lokalu, bezpośrednio przed podjęciem działań sprawczych uniemożliwił ofiarom wyjście z pomieszczenia, polał ich łatwopalną substancją w postaci etyliny i przejawiając upór w działaniu a jednocześnie dbałość o swoje bezpieczeństwo podpalił celowo obu pokrzywdzonych, natychmiast po tym uciekając z miejsca zdarzenia bez jakiegokolwiek zainteresowania w udzieleniu palącym się mężczyznom pomocy.

Opisane w części rozstrzygającej wyroku zachowania stanowiły w ocenie Sądu jeden czyn w rozumieniu kompleksu ruchów fizycznych zdeterminowanych psychicznie. O ilości czynów decyduje bowiem ilość podjętych przez sprawcę czynności wykonawczych, rozumianych fizykalnie. Nie ma przy tym wątpliwości, że jednokrotne podpalenie lokalu i znajdujących się w nim dwóch osób poprzez ich polanie benzyną i przyłożenie otwartego ognia stanowi zabójstwo więcej niż jednej osoby jednym czynem, co uzasadnia zakwalifikowanie zachowania P. G. (1) z art. 148 § 3 kk. Taka kwalifikacja nie wyczerpuje jednak pełnej zawartości kryminalnej zarzuconego czynu. Jak słusznie stwierdził Sąd Apelacyjny w Gdańsku w wyroku z dnia 15 października 2015 w sprawie II AKa 319/15( LEX nr 1993183) w wypadku art. 148 § 2 pkt 1 k.k. szczególne okrucieństwo oznacza więcej niż typowo naganny sposób pozbawienia życia innej osoby, chodzi więc o szczególnie drastyczny i brutalny sposób działania, powodowanie śmierci na raty, połączone z zadawaniem ofierze niepotrzebnych dodatkowych cierpień, torturowanie, maltretowanie, męczenie, zabicie w sposób okrutny. Sposób zabicia człowieka w myśl tego przepisu wiąże się zatem z dodatkowymi cierpieniami, zbędnymi z punktu widzenia osiągnięcia skutku w postaci śmierci. Pojęcie to oceniać należy również przez pryzmat cech podmiotowe oskarżonego, jego stosunku do pokrzywdzonego oraz do przestępnego działania postrzeganego jako środek do osiągnięcia jakiegoś celu. W przedmiotowej sprawie o elementach tych była już mowa. Zarówno opisane wyżej cechy osobowościowe sprawcy, jak też jego skrajnie negatywne nastawienie wobec ofiar oraz osiągnięcie celu w postaci odwetu na osobach pokrzywdzonych przemawia za przyjęciem, że celem działania P. G. (1) było nie tylko dokonanie zabójstwa T. K. i P. B. (1), ale również przysporzenie każdemu z nich bardzo rozległych cierpień fizycznych, zbędnych z punktu widzenia realizacji celu w postaci śmierci. Zadanie im cierpień ponad potrzebę i ponad wszelkie dające się zrozumieć odruchy to bez wątpienia realizacja znamienia ,,szczególnego okrucieństwa w rozumieniu art. 148 § 2 pkt 1 kk. W przedmiotowej sprawie potoczne rozumienie tego zwrotu pokrywa się z jego znaczeniem prawnym. Opisywane prze strażaków i ratowników medycznych cierpienia pokrzywdzonych, ich werbalizacja sprowadzająca się do braku woli przeżycia w pełni korelują z dokonaną przez świadka G. G. (1) ocenę takiego zachowania, wyrażona w stwierdzeniu ,,żeby zrobić coś takiego, trzeba nie mieć serca”. Zbyteczne jest w ocenie Sądu dalsza analiza tego zagadnienia, bo każdy co najmniej przeciętnie rozwinięty intelektualnie człowiek zdaje sobie sprawę, jak ogromne cierpienia fizyczne towarzyszą paleniu żywej osoby.

P. G. (1) był w przeszłości karany za czyn z art.280§1 kk w zw. z art.64§1 kk popełniony z groźbą natychmiastowego użycia przemocy. Zgodnie z art. 115 § 3 kk przestępstwa popełnione z zastosowaniem przemocy lub groźby jej użycia uważa się za podobne. Oskarżony przedmiotowego czynu dokonał przed upływem 5 lat od odbycia co najmniej 6 miesięcy pozbawienia wolności za przestępstwo podobne, działał zatem w warunkach recydywy podstawowej.

W ocenie Sądu działania sprawcy nie doprowadziły do powstania bezpośredniego niebezpieczeństwa powstania pożaru, o jakim mowa w art. 163§ 1 pkt 1 kk. Pojęcie "pożar" to jak słusznie stwierdził Sąd Najwyższy w zachowującym aktualność wyroku z dnia 11 grudnia 1978 r., II KR 269/78, OSNKW 1979, nr 5, poz. 55 ,,żywiołowo rozprzestrzeniający się ogień, obejmujący składniki mienia ruchomego lub nieruchomego, charakteryzujące się istotnymi rozmiarami’’ Cechą charakterystyczną tego zjawiska powinny być zatem jego wielkie rozmiary i wynikająca z nich trudność jego opanowania. Z kolei jak trafnie orzeczono w postanowieniu Sądu Najwyższego z dnia 28 listopada 2003 r., IV KK 23/03, LEX nr 82320 „bezpośrednie niebezpieczeństwo w rozumieniu art. 164 k.k. to niebezpieczeństwo grożące wprost, bez konieczności włączenia się dalszego impulsu ze strony sprawcy, bądź dodatkowej przyczyny, co oznacza tak zaawansowaną sytuację, że można w zasadzie mówić o bliskim skutku”. W przedmiotowej sprawie szybkie i skuteczne działania straży pożarnej doprowadziły do ugaszenia ognia w salonie gier i bez wątpienia nie doszło do pożaru w znaczeniu określonym przez art. 163§ 1 pkt 1 kk. To, czy ów pożar nastąpiłby bez działań gaśniczych było przedmiotem powoływanej już opinii biegłego z zakresu pożarnictwa. W pisemnej opinii na ten temat nie ma w zasadzie mowy, w toku rozprawy strony również nie wykazały co do omawianej materii istotnej aktywności. Biegły stwierdził jednak, że w jego ocenie nie da się jednoznacznie wskazać, czy doszłoby do pożaru. Podał on, że ściany w lokalu wykonane były z materiałów niepalnych i nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi, czy zająłby się drewniany strop po odpadnięciu zeń tynku. Nie sposób w tej sytuacji wykluczyć, że nawet bez interwencji straży pożarnej ów strop by się nie zapalił a co za tym idzie czy wzniecony przez oskarżonego płomień nie zgasłby samoczynnie po wypaleniu wyposażenia lokalu. Skoro tak, to skutkiem działania P. G. (1) byłoby w omawianym zakresie ewentualnie tylko zniszczenie mienia poprzez jego podpalenie. Takiego zarzutu oskarżyciel publiczny jednak nie sformułował co oznacza, że przypisanie tego występku oskarżonemu stanowiłoby wyjście poza granicę skargi. Nawet gdyby przyjąć, że zachowanie to mieści się w ramach zawartego w punkcie II aktu oskarżenia zarzutu, to brak aktywności dowodowej stron wyłącza możliwość przypisania tego czynu oskarżonemu. Oskarżyciel nie wykazał bowiem, jakie elementy wyposażenia lokalu zostały zniszczone i jaka była ich wartość a także jaka była wartość uszkodzeń samego lokalu. W ocenie Sądu, co było przedmiotem niekontestowanego postanowienia, wydanego w trybie art. 399 § 1 kpk oba opisane w akcie oskarżenia zdarzenia stanowiły w istocie jeden czyn, jako kompleks ruchów fizycznych zdeterminowanych psychicznie. Wszak przyczyną tego było rozlanie a następnie zapalenie przez P. G. (1) rozlanej benzyny. To z kolei oznacza, że w zakresie zarzutu II nie było możliwości wydania wyroku uniewinniającego, zaś rozgraniczenie aktywności sprawcy dokonane przez prokuratora ze względu na skutki nie pozwoliło na wyeliminowanie tego fragmentu zdarzenia z opisu czynu. Ażeby zapobiec zarzutowi nierozpoznania jednego z zarzuconych zachowań Sąd zawarł w części rozstrzygającej wyroku ustalenie negatywne stwierdzając, że oskarżony nie wyczerpał ustawowych znamion, opisanych w art. 164 § 1 kk. Pełna kwalifikacja prawna popełnionego przez P. G. (1) przestępstwa to w tej sytuacji art. 148 § 2 pkt 1 kk i art. 148 § 3 kk w zw. z art. 11 § 2 kk w zw. z art.64§1 kk.

Rozważania w zakresie wymiaru kary rozpocząć należy od konstatacji, że po stronie oskarżonego brak jest jakichkolwiek okoliczności łagodzących, obszerny jest natomiast katalog okoliczności, wpływających na potrzebę zaostrzenia wymiaru kary. Chronologicznie rzecz ujmując odwołać się należy do negatywnej opinii środowiskowej, jaką P. G. (1) posiada w miejscu zamieszkania. Postrzegany jest on jako osoba agresywna, arogancka i niebezpieczna. Przed aresztowaniem nie wykonywał on stałej pracy zarobkowej. Działał on w warunkach recydywy podstawowej, lecz jego uprzednia karalność znacznie wykracza poza minimalne ramy, zakreślone przez art. 64 § 1 kk. Elementy te już same przez się wskazują, że proces demoralizacji P. G. (1) stale się pogłębiał, zaś oskarżony jest osobnikiem niepoprawnym, niepodatnym na proces resocjalizacji pomimo stosowania w przeszłości wielu prawem przewidzianych środków. Rodzaj i postać zamiaru, pod wpływem którego dokonał on opisanego w wyroku przestępstwa a także to, że działania swoje uprzednio zaplanował i poczynił do nich odpowiednie z punktu widzenia realizacji wyantycypowanego celu wpływają na ocenę stopnia jego zawinienia, który już tylko z tych powodów oceniać należy jako znaczny. Od strony motywacyjnej podnieść należy, że P. G. (1) zdecydował się na podjęcie niezwykle brutalnych i agresywnych wobec ofiar działań na skutek błahego powodu, jaki niczym nie uzasadniał tego rodzaju reakcji. Nie sposób bowiem skutecznie wywodzić, że zaleganie z kwotą zaledwie 150 zł i – nawet zasadne- podejrzenia o kradzież aparatu telefonicznego mogłyby choć w minimalnym stopniu tłumaczyć działania sprawcze oskarżonego. Za tym, że zarówno stopień winy sprawcy, jak i stopień jego demoralizacji osiągnęły poziom maksymalny przemawia jednak przede wszystkim charakter popełnionego czynu. Zarówno umyślne pozbawienie życia jednym czynem dwóch osób, jak i dokonanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem rozpatrywane odrębnie stanowią podstawę do orzeczenia kary najsurowszej. Połączenie obu tych elementów tym bardziej skłania do wniosku o takiej potrzebie. Ustawodawca, kształtując granice wymiaru kary w art. 148 § 2kk i art. 148 § 3 kk dał jednoznaczny wyraz tego, że przestępstwa opisane we wskazanych przepisach cechują się najwyższym stopniem społecznej szkodliwości, co jak się wydaje nie wymaga szerszego komentarza. Wyczerpanie opisanych w nich ustawowych znamion łącznie oznacza, że szkodliwość ta kształtuje się na poziomie maksymalnym, co w połączeniu z najwyższym stopniem winy i maksymalnie zaawansowanym procesem demoralizacji sprawcy wprost wskazuje, że na jego poprawę liczyć nie można. To z kolei obliguje do wymierzenia oskarżonemu kary o charakterze eliminacyjnym, jaką jest dożywotnie pozbawienie wolności. Czynem swoim P. G. (1) zamanifestował rażące lekceważenie dla podstawowego i najważniejszego dobra prawem chronionego, jakim bez wątpienia jest życie innych osób. Nie sposób bowiem pominąć, że jego jedyną motywacją był odwet za prawdziwe lub domniemane krzywdy na mieniu o tak niewielkiej wartości, że nie uzasadniałaby ona żadnego aktu przemocy wobec pokrzywdzonych. Czynem tym oskarżony wykazał, że odniesienie przezeń subiektywnej, niezrozumiałej z obiektywnego punktu widzenia satysfakcji poprzez pozbawienie T. K. i P. B. (1) życia z zadaniem im ogromnych cierpień fizycznych było cenione wyżej, aniżeli jakiekolwiek inne wartości. Jeśli zważyć na charakter owego czynu, motywację sprawcy i sposób jego dotychczasowego życia, to w ocenie Sądu trudno w ogóle wywodzić o systemie wartości sprawcy, poza zaspokajaniem jego własnych, skrajnie egocentrycznych potrzeb. Postępujący proces jego demoralizacji, jaki osiągnął poziom maksymalny w ocenie Sądu nie daje jakichkolwiek podstaw do twierdzenia, że terminowa kara pozbawienia wolności wpłynie na oskarżonego pozytywnie i skłoni go do jakiejkolwiek pozytywnej refleksji. Wszak nawet w toku procesu P. G. (1) starał się zakłócać jego przebieg poprzez hałasowanie i śmiech, co zostało wskazane w protokołach. Fakt, że zachowań tych dopuścił się on w obecności osób dla pokrzywdzonych najbliższych wskazuje, że lekceważy on również zrozumiałe poczucie głębokiego ich smutku. Te drobne wprawdzie, acz bardzo wymowne incydenty także wskazują na to, że P. G. (1) zupełnie obce są tak podstawowe cechy, jak poczucie empatii czy choćby szacunku dla obecnych na sali rozpraw tych osób, które w wyniku działań oskarżonego utraciły najbliższych. Trzeba przy tym pamiętać, że oskarżony nie tylko uniemożliwił pokrzywdzonym uzyskanie niezwłocznej pomocy lub choćby tylko częściowego uśmierzenia bólu, zamykając drzwi do salonu gier tuż przez rozpoczęciem zaplanowanego zabójstwa pokrzywdzonych w sposób szczególnie okrutny a także fizycznie, z zastosowaniem przemocy uniemożliwił im wyjście z lokalu. Po dokonaniu tego budzącego powszechną odrazę czynu nie wykazał żadnego zainteresowania osobami pokrzywdzonych, koncentrując wszystkie swoje wysiłki na sobie, poczynając od wyskoczenia z płonącego lokalu jako pierwszy, na zadbaniu o pomoc jedynie dla siebie skończywszy. Wyrachowanie, okrucieństwo, skrajny egocentryzm, to niewątpliwie pojęcia, jakie stosowane w innych realiach nosiłyby w sobie niedopuszczalny ze strony Sądu, negatywny ładunek emocjonalny. Na gruncie przedmiotowej sprawy w sposób komplementarny i emocjonalnie indyferentny opisują one jednak osobę oskarżonego i czyn, jakiego się on dopuścił. Nie należy tracić z pola widzenia i tego, że P. G. (1) działał jawnie, okazując rażące lekceważenie dla podstawowych zasad porządku prawnego. Wprawdzie dokonał on zabójstwa obu pokrzywdzonych poprzez ich podpalenie w godzinach wczesnoporannych, kiedy to na ulicy (...) w Z. nie było zbyt wielu przechodniów, jednakże w pobliżu salonu gier znajdowały się inne osoby, o czym oskarżony wiedział. Nie skłoniło to go jednak do odstąpienia od dokonania zaplanowanych działań, co w ocenie Sądu również przemawia za uznaniem poziomu jego demoralizacji za maksymalny. W sytuacji usytuowanych na najwyższym poziomie stopnia szkodliwości społecznej czynu, stopnia winy oskarżonego i poziomu jego demoralizacji nie sposób skutecznie wywodzić, by orzeczona kara w jakimkolwiek wymiarze miała odnieść choć jeden cel w stosunku do oskarżonego. Skoro tak, to podstawowym jej celem jest wzgląd na kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa w szczególności zaś na poczucie bezpieczeństwa. Dożywotnia izolacja P. G. (1) jako jedyna kara cel taki spełni, co w ocenie Sądu obliguje do jej wymierzenia.

Jak zostało już wskazane dotychczasowy sposób życia P. G. (1), zaplanowanie jednej z najcięższych gatunkowo zbrodni, dokonanie jej z zamiarem bezpośrednim a nade wszystko rodzaj i rozmiar jej następstw w połączeniu z zachowaniem się sprawcy po popełnieniu owego czynu nie tylko uzasadnia, ale obliguje do wymierzenia oskarżonemu najsurowszej, prawem przewidzianej kary o charakterze eliminacyjnym. Okoliczności te w połączeniu z dyssocjalną osobowością sprawcy i jego mieszanym uzależnieniem a zarazem z brakiem wątpliwości co do jego w pełni zachowanej poczytalności uzasadniają w ocenie Sądu zastosowanie instytucji ograniczenia uprawnienia do skorzystania w przyszłości z warunkowego zwolnienia. Okres 25 lat resocjalizacji w warunkach penitencjarnych nie daje bowiem prognozy o na tyle radykalnym zreformowaniu przez P. G. (1) swojej postawy życiowej, by było możliwe co najmniej poprawne jego zafunkcjonowanie w społeczeństwie. Oskarżony wszak w wieku dorosłym w zasadzie nigdy w sposób społecznie akceptowalny nie funkcjonował, zaś czyn, jakiego dokonał nie daje nie tylko rękojmi, ale i nie uzasadnia nikłego nawet prawdopodobieństwa, by taka jego egzystencja na wolności była możliwa. Za konieczne zatem Sąd uznaje określenie, że dopiero po odbyciu 35 lat z orzeczonej kary pojawi się potencjalna możliwość uwolnienia P. G. (1), co jednak będzie zależne od jego postawy podczas odbywania kary. Treść art. 40 § 2 kk wyłącza natomiast możliwość orzeczenia środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych, o co wnosił oskarżyciel publiczny. Możliwość taka istniałaby tylko wówczas, gdyby przypisać oskarżonemu działania w warunkach określonych w art. 148 §2 pkt 3 kk. Ani stanowisko oskarżycieli, ani ustalony stan faktyczny nie daje jednak podstaw do ustalenia, że oskarżony działał w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, choć jego motywacja na potępienie bez wątpienia zasługuje.

Na poczet orzeczonej kary o charakterze izolacyjnym Sąd zaliczył oskarżonemu okres jego tymczasowego aresztowania z wyłączeniem okresów, w jakich odbywał on inną karę pozbawienia wolności. Z kolei zasądzenie na rzecz oskarżycieli posiłkowych należności w żądanych, minimalnych stawkach jest warunkowane treścią art. 627 kpk. P. G. (1) nie posiada majątku, ani dochodów zaś orzeczenie wobec niego kary o charakterze eliminacyjnym powoduje, że nie istnieją perspektywy pokrycia przezeń kosztów sądowych na rzecz Skarbu Państwa. Zgodnie zatem z art. 624 § 1 kpk Sąd odstąpił od obciążania go tymi należnościami.