Sygn. akt II AKa 234/18

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 24 stycznia 2019 r.

Sąd Apelacyjny w Szczecinie, II Wydział Karny w składzie:

Przewodniczący:

SSA Janusz Jaromin

Sędziowie:

SA Maciej Żelazowski (spr.)

SA Małgorzata Jankowska

Protokolant:

st. sekr. sądowy Karolina Pajewska

przy udziale prokuratora Prokuratury Rejonowej Szczecin – Zachód w Szczecinie Magdaleny Skowrońskiej

po rozpoznaniu w dniu 24 stycznia 2019 r. sprawy

W. G.

oskarżonego z art. 13 § 1 k.k. w zw. z art. 148 § 1 k.k. w zb. z art. 156 § 1 pkt 2 k.k. w zb. z art. 157 § 1 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. i inne

na skutek apelacji, wniesionej przez obrońcę oskarżonego

od wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie

z dnia 4 września 2018 r., sygn. akt III K 325/17

I.  uchyla zawarte w punkcie VI części dyspozytywnej wyroku orzeczenie w przedmiocie kary łącznej;

II.  zmienia zaskarżony wyrok w punkcie I jego części dyspozytywnej w ten sposób, że eliminuje ustalenie, iż oskarżony działając z zamiarem bezpośrednim usiłował dokonać zabójstwa G. T. (1), a czyn kwalifikuje z art. 156 § 1 pkt 2 k.k. w zw. z akt 64 § 1 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. i na podstawie art. 156 § 1 pkt 2 k.k. wymierza mu karę 6 (sześciu) lat pozbawienia wolności;

III.  na podstawie art. 91 § 2 k.k. i art. 86 § 1 k.k. łączy orzeczone kary i wymierza karę łączną 8 (ośmiu) lat pozbawienia wolności.

IV.  w pozostałym zakresie zaskarżony wyrok utrzymuje w mocy;

V.  zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adw. K. M. kwotę 738 (siedemset trzydzieści osiem) złotych z VAT, tytułem nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżonemu z urzędu w postępowaniu odwoławczym;

VI.  zwalnia oskarżonego w całości od ponoszenia kosztów sądowych związanych z postępowaniem odwoławczym, w tym od opłaty za obie instancje.

Małgorzata Jankowska Janusz Jaromin Maciej Żelazowski

Sygn. akt II AKa 234/18

UZASADNIENIE

Sąd Okręgowy w Szczecinie wyrokiem z dnia 4 września 2018 r. wydanym w sprawie III K 325/17:

- uznał W. G. za winnego tego, że w dniu 20 maja 2017 roku w S., będąc uprzednio skazany wyrokiem Sądu Rejonowego Szczecin -Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie z dnia 24 lipca 2012 roku, sygn. akt V K 272/11 za przestępstwo z art. 207 § 1 k.k. w zb. z art. 157 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. na karę 1 roku pozbawienia wolności, która została tym samym wyrokiem objęta karą łączną 1 (jednego) roku i 2 (dwóch) miesięcy pozbawienia wolności, którą to karę odbywał w okresie od 13 stycznia 2014 roku do 26 listopada 2014 roku i od 26 marca 2015 roku do 17 czerwca 2015 roku, działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia G. T. (1), zadał mu kilkanaście ciosów nożem w okolice twarzy, nad lewą małżowiną uszną, obu rąk, klatki piersiowej po stronie lewej, nadbrzusza i śródbrzusza, obu ud, czym doprowadził do trwałego istotnego zeszpecenia ciała pokrzywdzonego, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na ucieczkę i ukrycie się pokrzywdzonego, tj. popełnienia czynu - przy zastosowaniu na podstawie art. 4 § 1 k.k. przepisów kodeksu karnego w brzmieniu obowiązującym przed 13 lipca 2017 roku - z art. 13 § 1 k.k. w zw. z art. 148 § 1 k.k. w zb. z art. 156 § 1 pkt 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. i za to przestępstwo na podstawie art. 14 § 1 k.k. w zw. z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 11 § 3 k.k. wymierzył mu karę 12 (dwunastu) lat pozbawienia wolności;

- uznał W. G. za winnego tego, że w dniu 20 maja 2017 roku w S., będąc uprzednio skazany wyrokiem Sądu Rejonowego Szczecin -Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie z dnia 24 lipca 2012 roku, sygn. akt V K 272/11 za przestępstwo z art. 207 § 1 k.k. w zb. z art. 157 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. na karę 1 roku pozbawienia wolności, która została tym samym wyrokiem objęta karą łączną 1 (jednego) roku i 2 (dwóch) miesięcy pozbawienia wolności, którą to karę odbywał w okresie od 13 stycznia 2014 roku do 26 listopada 2014 roku i od 26 marca 2015 roku do 17 czerwca 2015 roku, zadał M. A. (1) kilka ciosów nożem w okolice twarzy, uda lewego i prawego, a także prawego ramienia i lewego podbrzusza, powodując powierzchowne rany cięte na ww. częściach ciała, czym spowodował u pokrzywdzonej trwałe istotne zeszpecenie ciała, tj. popełnienia czynu - przy zastosowaniu na podstawie art. 4 § 1 k.k. przepisów kodeksu karnego w brzmieniu obowiązującym przed 13 lipca 2017 roku - z art. 156 § 1 pkt 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k. i za to przestępstwo na podstawie art. 156 § 1 pkt 2 k.k., wymierzył mu karę 5 (pięciu) lat pozbawienia wolności;

- uznał W. G. za winnego tego, że w dniu 20 maja 2017 roku w S., będąc uprzednio skazany wyrokiem Sądu Rejonowego Szczecin -Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie z dnia 24 lipca 2012 roku, sygn. akt V K 272/11 za

przestępstwo z art. 207 § 1 k.k. w zb. z art. 157 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. na karę 1 roku pozbawienia wolności, która została tym samym wyrokiem objęta karą łączną 1 (jednego) roku i 2 (dwóch) miesięcy pozbawienia wolności, którą to karę odbywał w okresie od 13 stycznia 2014 roku do 26 listopada 2014 roku i od 26 marca 2015 roku do

17 czerwca 2015 roku, zadał S. S. (1) cios w okolice oka lewego, bił kulą ortopedyczną po ciele, a następnie nożem rozciął S. S. (1)

okolice lewego policzka w wyniku czego wymieniony doznał rozcięcia lewej brwi, szerokiej rany ciętej powłok skórnych lewego policzka i ust, czym spowodował u pokrzywdzonego obrażenia ciała w postaci naruszenia powłok miękkich twarzy na okres przekraczający dni 7 oraz naraził pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, tj. popełnienia czynu z art. 157 § 1 k.k. w zb. z art. 160 § 1 k.k. zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 64 § 1 k.k.;

- uznał W. G. za winnego tego, że w dniu 20 maja 2017 roku w S., będąc uprzednio skazany wyrokiem Sądu Rejonowego Szczecin -Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie z dnia 24 lipca 2012 roku, sygn. akt V K 272/11 za

przestępstwo z art. 207 § 1 k.k. w zb. z art. 157 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. na karę 1 roku pozbawienia wolności, która została tym samym wyrokiem objęta karą łączną 1 (jednego) roku i 2 (dwóch) miesięcy pozbawienia wolności, którą to karę odbywał w okresie od 13 stycznia 2014 roku do 26 listopada 2014 roku i od 26 marca 2015 roku do dnia 17 czerwca 2015 roku, rozciął nożem lewą dłoń S. K. (1), czym spowodował naruszenie funkcji lewej ręki na okres przekraczający 7 dni, tj. popełnienia czynu z art. 157 § 1 k.k. w zw. z art. 64 §1 k.k.;

- uznał, że przestępstwa opisane w punkcie III i IV części dyspozytywnej wyroku zostały popełnione w krótkich odstępach czasu, z wykorzystaniem takiej samej sposobności, tj. w warunkach ciągu przestępstw w rozumieniu art. 91 § 1 k.k. i za te przestępstwa na podstawie art. 157 § 1 k.k. w zw. z art. 91 § 1 k.k. wymierzył oskarżonemu karę 4 (czterech) lat pozbawienia wolności;

- na podstawie art. 85 § 1 i 2 k.k., art. 86 § 1 k.k. połączył orzeczone wobec oskarżonego kary pozbawienia wolności i orzekł karę łączną 15 (piętnastu) lat pozbawienia wolności; - na podstawie art. 44 § 2 k.k. orzekł przepadek noża;

- na podstawie art. 46 § 1 k.k. orzekł wobec oskarżonego zadośćuczynienie za krzywdę

wyrządzoną przestępstwem opisanym w części dyspozytywnej wyroku:

-w punkcie I poprzez zapłatę na rzecz G. T. (1) 10.000 (dziesięciu tysięcy)

złotych,

-w punkcie II poprzez zapłatę na rzecz M. A. (1) 5.000 (pięciu tysięcy) złotych, -w punkcie III poprzez zapłatę na rzecz S. S. (1) 2.000 (dwóch tysięcy) złotych,

-w punkcie IV poprzez zapłatę na rzecz S. K. (1) 1.000 (jednego tysiąca) złotych;

- na podstawie art. 624 § 1 k.p.k. zwolnił oskarżonego od zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych.

Apelację od powyższego wyroku wniósł obrońca oskarżonego, zaskarżając go na korzyść oskarżonego co do punktu I w całości, co do winy i kary, a co do punktów II do VI i VIII w całości, co do kary. Apelujący zarzucił:

„1. obrazę przepisów postępowania mając wpływ na treść orzeczenia tj. art. 7 k.p.k. i art. 410 k.p.k. poprzez całkowicie dowolną, a nie swobodną, sprzeczną z zasadami logiki i doświadczenia życiowego ocenę zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności zeznań pokrzywdzonych G. T. (1), M. A. (1), S. S. (1), S. K. (1) i uznanie ich jako wiarygodnych i korespondujących ze sobą, oraz wyjaśnień oskarżonego i uznanie ich za wiarygodnych jedynie w części dotyczącej przebiegu wydarzeń przed powrotem oskarżonego na miejsce zdarzenia podczas gdy prawidłowa ocena dowodów prowadzi w szczególności do uznania, że istotne sprzeczności w treści zeznań pokrzywdzonych nie pozwalają na uznanie ich za wiarygodne, w szczególności w części dotyczącej kierowania przez oskarżonego groźby pozbawienia życia lub zdrowia i chęci pozbawienia życia G. T. (1), w wyniku czego Sąd błędnie ustalił, że oskarżony nie znajdował się w stanie silnego usprawiedliwionego wzburzenia;

2. obrazę przepisów postępowania mając wpływ na treść orzeczenia tj. art. 7 k.p.k. i art. 410 k.p.k. w zw. z art. 200 §3 k.p.k. poprzez całkowicie dowolną, a nie swobodną, sprzeczną z zasadami logiki i doświadczenia życiowego ocenę zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego w szczególności opinii sądowo-psychiatryczno-psychologicznej, wyjaśnień oskarżonego i zeznań pokrzywdzonych prowadząca do błędnego uznania, że oskarżony nie znajdował się w stanie silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami i miał pełną zdolność rozpoznania i kierowania swoim postępowaniem, jednocześnie uznając, że przestępstwa oskarżony dopuścił się pod wpływem emocji wywołanych widokiem swojej partnerki leżącej w łóżku z innym mężczyzną, że oskarżony działał z zamiarem nagłym, nie planował popełnienia przestępstwa, a dopiero sytuacja, którą zastał na miejscu wywołała jego wzburzenie, które to ustalenie jest wewnętrznie sprzeczne, a nadto opinia sądowo-psychiatryczno-psychologiczna została wydana bez należytej staranności i faktycznego badania oskarżonego, które nie miało miejsca, a Sąd nie dopuścił z urzędu dowodu z uzupełniającej ustnej opinii biegłych;

3. orzeczenie wobec oskarżonego rażąco niewspółmiernie surowej kary w wymiarze 15 lat bezwzględnego pozbawienia wolności, która to kara nie jest adekwatna do stopnia winy oskarżonego i nie uwzględnia w należytym stopniu występujących w sprawie okoliczności łagodzących i świadczących na jego korzyść, w szczególności: wzburzenia wywołanych zastaną przez oskarżonego sytuacją, wyrażonej przez oskarżonego skruchy i żalu, zachowania oskarżonego po popełnieniu przestępstwa, w szczególności podjęcia działań mających na celu ograniczenie skutków przestępczego zachowania oskarżonego i udzielenia pierwszej pomocy pokrzywdzonym, krytycznego stosunku do popełnionych czynów, które to okoliczności przemawiają za orzeczeniem wobec oskarżonego kary znacznie łagodniejszej, w przypadku kary pozbawienia wolności - zbliżonej do dolnej granicy ustawowego zagrożenia;

4. orzeczenie wobec oskarżonego rażąco niewspółmiernie surowej kary w postaci orzeczenia obowiązku zadośćuczynienia za krzywdę wyrządzoną przestępstwem opisanym w części dyspozytywnej wyroku, w sytuacji, w której aktualna sytuacja materialna oskarżonego, który nie posiada żadnego majątku i stałych źródeł dochodu nie pozwala na wykonanie orzeczonych obowiązków w całości, a nadto przeprowadzone postępowanie dowodowe nie zawiera dowodów na okoliczność rozmiaru doznanej krzywdy, który to sąd ustalił całkowicie dowolnie”.

Jednocześnie, w przypadku braku uwzględnienia przedstawionych wyżej zarzutów, apelujący podniósł zarzut:

„5. rażącej niewspółmierności kary łącznej pozbawienia wolności orzeczonej w pkt. VI zaskarżonego wyroku i niezastosowanie zasady pełnej absorpcji, przy nieuwzględnieniu okoliczności łagodzących w należytym stopniu, w szczególności wzburzenia wywołanego zastaną przez oskarżonego sytuacją, wyrażonej przez oskarżonego skruchy i żalu, zachowania oskarżonego po popełnieniu przestępstwa, w szczególności podjęcia działań mających na celu ograniczenie skutków przestępczego zachowania oskarżonego, krytycznego stosunku do popełnionych czynów, które to okoliczności przemawiają za orzeczeniem wobec oskarżonego kary łącznej przy zastosowaniu zasady pełnej absorpcji.”

Podnosząc powyższe zarzuty, skarżący wniósł o:

„1. zmianę zaskarżonego orzeczenia i uniewinnienie oskarżonego od zarzuconego mu czynu w pkt I,

2. zmianę zaskarżonego orzeczenia w pkt. II-V poprzez wymierzenie kary za te przestępstwa w granicach dolnego zagrożenia ustawowego, a w konsekwencji wydatne obniżenie kary i wymierzenie kary łącznej przy zastosowaniu zasady pełnej absorpcji;

ewentualnie:

3. zmianę zaskarżonego orzeczenie poprzez orzeczenie kary łącznej przy zastosowaniu zasady pełnej absorpcji.”

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Apelacja obrońcy oskarżonego okazała się częściowo zasadna.

W pierwszej jednak kolejności zauważyć należy, że zaskarżając wyrok Sądu I instancji w zakresie punktu I jego części dyspozytywnej i wskazując na dopuszczenie się obrazy art. 7 k.p.k. i art. 410 k.p.k. apelujący był niekonsekwentny z jednej bowiem strony wskazywał na wadliwą ocenę dowodów, niedostrzeżenie rozbieżności występujących w zeznaniach pokrzywdzonych i związaną z tym konieczność uniewinnienia oskarżonego (taki też sformułował końcowy wniosek), a z drugiej strony wskazywał, że „przyjęta kwalifikacja prawna czynu opisanego w pkt. I wyroku nie odpowiada rzeczywistym zamiarom oskarżonego”, co sugerowało konieczność zmiany kwalifikacji prawnej czynu, a nie jego uniewinnienie. Zauważyć też należy, że niektóre sformułowania uzasadnienia apelacji faktycznie wskazywały na poczynienie błędnych ustaleń faktycznych (co do zamiaru działania oskarżonego) co jednak stało w sprzeczności z zarzutem obrazy art. 7 k.p.k. Wreszcie apelujący ewidentnie „przemieszał” argumenty mające wskazywać na wadliwą ocenę dowodów i w efekcie na konieczność uniewinnienia oskarżonego z argumentami podważającymi jedynie ustalony przez Sąd I instancji zamiar zabójstwa w jego działaniu.

Przechodząc jednak, pomimo powyższych uwag, do oceny pierwszego z podniesionych zarzutów, a to obrazy art. 7 k.p.k. i art. 410 k.p.k. zauważyć należy, że rzeczywiście stwierdzenie Sądu I instancji co do tego, iż zeznania M. A. (1), G. T. (1), S. S. (1), A. M. oraz S. K. (1) były spójne konsekwentne i korespondowały ze sobą, było pewnym nadużyciem. Występowały w nich bowiem dość liczne rozbieżności. Zauważyć jednak należy, że pomimo powyższego stwierdzenia Sąd I instancji dostrzegł najistotniejsze rozbieżności występujące w zeznaniach wymienionych wyżej świadków i je wyjaśnił. Ponadto część wskazywanych przez apelującego rozbieżności nie miała w sprawie większego znaczenia.

I tak, rzeczywiście relacje S. K. (1) oraz A. M. i S. S. (1) różniły się co do miejsca zajścia i momentu zadania ciosu nożem temu pierwszemu. S. K. (1) bowiem najpierw stwierdził, że zajście miało miejsce w baraku, dzień przed główną fazą zajścia, a oskarżony przeciął mu rękę, gdy wstawił się w obronie S. S. (1) w czasie sprzeczki z oskarżonym, a następnie podał, że do przecięcia mu ręki doszło poza terenem baraku, gdy wybiegł za oskarżonym po kłótni oskarżonego ze S. S. (1), chcąc ich pogodzić, a z kontekstu jego relacji wynikało, że zajście miało miejsce jeszcze przed zaatakowaniem G. T. (1) i M. A. (1). Z relacji S. S. (1) wynikało natomiast, że S. K. (1) zjawił się na miejscu zajścia na jego końcu, wdał się z oskarżonym w dyskusję i również został zraniony (wszystko miało się dziać na terenie baraku). Wreszcie A. M. zeznała najpierw, że kilka godzin przed główną fazą zajścia doszło do kłótni S. K. (1) z oskarżonym w czasie, której ten ostatni „drasnął” go nożem, a następnie podała, że S. K. (1) zjawił się na miejscu już po ugodzeniu nożem jej konkubenta, że pobiegł on za uciekającym oskarżonym i wtedy ten ostatni pociął mu rękę. Jak więc widać relacje powyższych świadków były rozbieżne co do momentu zranienia S. K. (1) oraz miejsca, w którym nastąpiło zajście z tym związane. Z rozbieżności owych nie sposób jednak wyciągać jakichkolwiek wniosków co do niewiarygodności relacji świadków i do tego jeszcze co do zupełnie innej fazy zajścia. Zauważyć bowiem należy, że pomimo wskazanych wyżej rozbieżności, świadkowie jednocześnie spójnie i konsekwentnie wskazywali na sprawcę zranienia S. K. (1), a to na oskarżonego, konsekwentnie wskazywali na umiejscowienie rany (ręka), cały czas wiązali zajście ze scysją słowną oraz cały czas wskazywali, że zajście owo nie miało miejsca w czasie głównej fazy zdarzenia. Faktycznie zatem co do osoby sprawcy i głównych elementów zdarzenia byli oni zgodni. Istotne jest również to, że sam S. K. (1) nie wiązał zranienia w rękę z główną fazą zajścia i faktycznie na jej temat się nie wypowiadał. Eksponowanie zatem rozbieżności co do pobocznego w realiach sprawy wątku i to dotyczącego osoby, która w istotnych wydarzeniach nie uczestniczyła, nie mogło stanowić skutecznej podstawy podnoszonego zarzutu wadliwej oceny dowodów i to co do czynu dotyczącego spowodowania obrażeń u G. T. (1). To zaś, że wskazani wyżej świadkowie co do szczegółów zeznawali odmiennie, było jak zasadnie przyjął Sąd I instancji, wynikiem dynamiki zajścia, zdenerwowania i przede wszystkim stanu nietrzeźwości. Trzeba również podkreślić, że apelujący był niekonsekwentny, albowiem nie negował oceny dowodów w zakresie czynu IV dotyczącego S. K. (1) (kwestionował jedynie wymiar kary), a jednocześnie sugerował, że rozbieżności dotyczące zajścia z jego udziałem świadczyły o wadliwej ocenie dowodów nie w zakresie tego czynu, a zupełnie innego i to tego, którego świadkiem S. K. (1) nie był. Eksponowanie zatem rozbieżności ewidentnie służyło wytworzeniu wrażenia co do zupełnej niespójności materiału dowodowego, w rzeczywistości zaś owe rozbieżności nie miały istotnego znaczenia w sprawie. Oczywiście nie sposób nie dostrzec pewnych rozbieżności w relacjach pokrzywdzonych G. T. (1), S. S. (1), M. A. (1) i A. M. co do głównej fazy zajścia i jakkolwiek nie były to rozbieżności li tylko drobne, to jednak w żaden sposób nie podważały ich relacji w takim stopniu, że winny one skutkować uniewinnieniem oskarżonego od pierwszego z zarzucanych mu przestępstw. Wszyscy bowiem ci świadkowie zgodnie wskazywali, że krytycznej nocy M. A. (1) i G. T. (1) znaleźli się wspólnie w łóżku oraz że w czasie zajścia byli oni rozebrani (różnili się jedynie co do tego, czy całkowicie, czy częściowo). Zgodnie wskazywali oni również na oskarżonego jako na sprawcę ataku nożem oraz na zazdrość jako przyczynę całego zdarzenia. Nie różnili się również co do tego, że oskarżony zaatakował nożem M. A. (1), G. T. (1) oraz S. S. (1). Różnice dotyczyły natomiast rzeczywiście kolejności zdarzeń. Najbardziej konsekwentna była M. A. (1), która cały czas wskazywała, że oskarżony jak zjawił się w pokoju to najpierw jej zadał cięcie w policzek, ona wówczas uciekła do drugiego pokoju widząc kątem oka, jak oskarżony zaczął nożem ciąć leżącego na tapczanie G. T. (1), dodając, że później przyszedł za nią do pokoju oskarżony, który zaczął ciąć ją nożem po nogach i brzuchu. G. T. (1) potwierdził podany przez M. A. (1) początek zajścia stwierdzając, że jak oskarżony przyszedł do pokoju to najpierw zaczął czymś ostrym ciąć M. A. (1). W dalszej jednak części stwierdził, że w obronie M. A. (1) stanął S. S. (1), ale otrzymał cięcia nożem w okolice ust i policzka, co spowodowało, że on stanął w obronie pokrzywdzonych i wówczas został popchnięty na łóżko i tam wielokrotnie cięty nożem przez oskarżonego. Dodał on także, że nie widział dalszych ciosów nożem zadawanych M. A. (1). Jak więc widać, poza kwestią udziału w zajściu S. S. (3), o którym M. A. (1) nic nie mówiła (w czasie jednego z zeznań podała, że oskarżony pobił chyba S. S. (1), ale tego nie pamięta), zeznania wymienionych tutaj pokrzywdzonych co do głównych elementów zajścia były zbieżne. Trzeba również zauważyć, że fakt włączenia się do wydarzeń zgodnie potwierdzili S. S. (1) i A. M. (zgodnie podali, że gdy z drugiego pokoju po przyjściu oskarżonego usłyszeli krzyki to udali się do tego pokoju). Zgodnie również wskazali, że próba interwencji S. S. (1) zakończyła się atakiem tego ostatniego, który najpierw z tzw. „główki”, a następnie kulą ortopedyczną zaczął bić S. S. (1) (ten w pewnym momencie miał wątpliwości, czy otrzymał cios z tzw. „główki”, czy pięścią, a A. M. nie pamiętała, czy używana była przez oskarżonego również kula). Co więcej zgodnie oni podali, że następnie S. S. (1) otrzymał cięcie nożem w policzek. Tą ostatnią wersję potwierdził także G. T. (1), który wprawdzie nie umiał się wypowiedzieć na temat uderzeń pięścią, kulą, czy głową, ale wyraźnie wskazał na główny element, a to zadanie przez oskarżonego ciosu nożem w okolice ust i policzka S. S. (1), gdy ten próbował stanąć w obronie pokrzywdzonych. Faktycznie zatem owe relacje w głównych elementach różniły się jedynie co do tego, czy najpierw zaatakowany został S. S. (1), czy G. T. (1), co było jednak nieistotne w sytuacji, gdy rozważane tutaj relacje na sam fakt ataku i wiele jego okoliczności wskazywały identycznie. Trzeba także zauważyć, że tak S. S. (1), jak i A. M. twierdzili, że nie widzieli zadawania ciosu nożem w policzek M. A. (1), ale zgodnie wskazywali, że ta uciekła do drugiego pokoju, a potem słyszeli jej krzyki, co było zgodne z relacją samej M. A. (1) co do tego, że w drugim pokoju do którego uciekła, oskarżony zadawał jej ciosy nożem w nogi i brzuch. Zgodnie również podawali, że gdy w pewnym momencie nie było oskarżonego w pokoju to widząc leżącego tam i zakrwawionego G. T. (1) zabrali go do swojego pokoju, gdzie ukryli go pod kołdrą i gdzie później przyszedł oskarżony szukając tego ostatniego. Te zaś wypowiedzi nie tylko były zgodne z relacjami G. T. (1), który podawał, że był cięty nożem na łóżku przez oskarżonego, ale jeszcze z wypowiedziami M. A. (1), która podała, że oskarżony przyszedł do pokoju do którego uciekła i tam zadawał jej ciosy nożem (słyszeli krzyki z tego pokoju, tłumaczyło to dlaczego nie było oskarżonego w pokoju i możliwe było zabranie stamtąd G. T. (1) i jego ukrycie). Rozbieżność dotyczyła natomiast tego, czy G. T. (1) został zaatakowany przed, czy po interwencji S. S. (1), ale faktycznie nie miało to większego znaczenia dla oceny całego zajścia.

Ostatecznie zatem oczywiste było, że jakkolwiek w relacjach świadków występowały rozbieżności co do kolejności zdarzeń, to jednak co do ich zaistnienia, osób atakowanych, osoby napastnika i innych ważnych elementów zajścia były one zgodne ze sobą. Eksponowanie zatem owych rozbieżności jako mających świadczyć o niewiarygodności zeznań pokrzywdzonych i w efekcie domaganie się z tego powodu uniewinnienia oskarżonego od pierwszego zarzucanego mu czynu było zabiegiem zupełnie nieskutecznym. Trzeba przy tym podkreślić, że świadkowie nie byli negatywnie nastawieni do oskarżonego, albowiem przykładowo, co przyznał sam apelujący, G. T. (1) bagatelizował zajście i nie żywił złości do oskarżonego, a M. A. (1) wskazywała także korzystne dla oskarżonego okoliczności (np. to, że słyszała jak po zajściu oskarżony wołał aby udzielić jej pomocy). Nie sposób zatem uznać, aby świadkowie fałszywie i bezpodstawnie obciążali oskarżonego. Występujące zaś rozbieżności w relacjach świadków wynikały z dość złożonego przebiegu wydarzeń, wielu uczestniczących w ich osób, dynamiki owych wydarzeń, wręcz oczywistego szoku po otrzymanych ciosach i niewątpliwie wypitego alkoholu. Trzeba również dodać, że wszyscy świadkowie cały czas w zasadzie przebywali w swoim towarzystwie i spożywali alkohol, co powodowało, że pewne szczegóły, np. co do momentu przybycia S. K. (1) mogły się im mylić.

Wreszcie wiarygodności relacji świadków nie podważały pewne występujące w nich rozbieżności dotyczące wypowiadanych przez oskarżonego gróźb pozbawienia życia. Sąd bowiem prawidłowo przyjął, że groźby takie padły pod adresem M. A. (1) i G. T. (1). Ta pierwsza od drugich zeznań jednoznacznie podała, że oskarżony groził, że ją zabije, a na rozprawie dodała, że takie groźby padły również pod adresem G. T. (1). Sam G. T. (1) twierdził i to od pierwszego przesłuchania, że oskarżony już przed zadaniem cisów nożem krzyczał do niego, że go zabije, dodając, że takie groźby padały tylko pod jego adresem. Świadek A. M. już w czasie swojego pierwszego przesłuchania podała, że słyszała jak oskarżony cały czas groził M. A. (1) i G. T. (1), że ich zabije (używała mniej delikatnych słów) i wersję taką ostatecznie podtrzymała również na rozprawie. Także świadek S. S. (1) podał i to już w czasie pierwszego przesłuchania, że słyszał groźby pozbawienia życia wypowiadane przez oskarżonego pod adresem G. T. (1) (nie słyszał aby oskarżony groził M. A. (1)) i wersję taką podtrzymał na rozprawie po odczytaniu mu jego wcześniejszych zeznań. Wreszcie S. K. (1) nic na temat gróźb się nie wypowiadał, ale w jego wypadku było to zrozumiałe, gdyż niezależnie od wersji dotyczącej momentu jego zranienia nożem, nie uczestniczył on w głównej fazie zajścia, a tym samym zrozumiałe jest, że gróźb mógł nie słyszeć. W świetle powyższego oczywiste jest, że wszyscy pokrzywdzeni zgodnie podali, że padły groźby pozbawienia życia wobec G. T. (1), a co za tym idzie ich relacje były w tym zakresie zgodne. Pewne natomiast rozbieżności dotyczyły wypowiadania gróźb pod adresem M. A. (1), ale uwzględniając, że o takowych mówiła sama pokrzywdzona, a jej wersję potwierdzała A. M., nie było jakichkolwiek podstaw, aby uznać ich relacje w tym zakresie za niewiarygodne. Nie ujawniły się bowiem jakiekolwiek powody, dla których świadkowie mieliby w tym zakresie kłamać, a to, że niektórzy pokrzywdzeni groźby kojarzyli tylko z G. T. (1) było ewidentnie wynikiem dynamiki zajścia i niezapamiętania pewnych jego elementów. Eksponowanie zatem rozbieżności w relacjach świadków co do kwestii tego czy i pod czyim adresem były wypowiadane groźby w żaden sposób nie mogło podważyć prawidłowości dokonanej przez Sąd I instancji oceny dowodów. Nieporozumieniem przy tym było twierdzenie apelującego, że A. M., S. S. (1) i S. K. (1) nie wskazywali na wypowiadanie przez oskarżonego gróźb pozbawienia życia pod adresem M. A. (1) i G. T. (1), albowiem przytoczone wyżej fragmenty ich wypowiedzi wskazywały na to, że pierwsi dwoje z nich o takowych mówili. Nie sposób też było zgodzić się z apelującym jakoby wypowiedzi niektórych pokrzywdzonych na temat gróźb były wynikiem sugestii ze strony przesłuchujących w toku postępowania przygotowawczego. Po pierwsze bowiem świadkowie ci potwierdzali wypowiadanie gróźb przez oskarżonego także w czasie rozprawy, gdzie na pewno jakichkolwiek sugestii nie było, po drugie analiza protokołów przesłuchania wymienionych przez apelującego osób nie wskazuje, aby ich wypowiedzi na temat gróźb były wynikiem sugestii. Apelujący bowiem przy owych przesłuchaniach nie był, a ich treść nie wskazuje na jakiekolwiek sugestie. Ponadto świadkowie nie wskazywali na zadawanie im sugerujących pytań, co wywody apelującego na temat takiej praktyki podważało.

Ostatecznie zatem nawet jeżeli stwierdzenie Sądu I instancji o jedynie drobnych rozbieżnościach w relacjach świadków było zbyt daleko idące, to jednak dokonana przez Sąd I instancji ocena dowodów i poczynione na jej podstawie ustalenia co do samego przebiegu zajścia jawiły się jako zgodne z treścią dowodów, zgodne z zasadami wiedzy, logiki i doświadczenia życiowego. Taka zatem ocena dowodów pozostawała pod ochroną przepisu art. 7 k.p.k., którego obrazę zarzucał apelujący. Trzeba przy tym podkreślić, że oskarżony nie był konsekwentny, a jego wypowiedzi na temat zaatakowania przez G. T. (1) były po prostu sprzeczne z wszystkimi zgromadzonymi dowodami, co odwołanie się do ich treści czyniło zabiegiem zupełnie chybionym.

Dalej stwierdzić należy, że apelacja w rozważanej tutaj części została tak skonstruowana, że nie do końca było wiadomo, czy niektóre podniesione w niej okoliczności zmierzały do podważenia oceny dowodów i w efekcie wykazania wadliwego przyjęcia w ogóle winy oskarżonego w zakresie pierwszego przypisanego mu przestępstwa, czy też zmierzała jedynie do zaprzeczenia ustaleniu Sądu I instancji co do działania przez oskarżonego w zamiarze zabójstwa G. T. (1). I o ile dokonana ocena dowodów jawiła się jako właściwa co do samego sprawstwa oskarżonego, to nie sposób było zgodzić z poczynionym przez Sąd I instancji ustaleniem, że oskarżony działał nawet z ewentualnym zamiarem zabójstwa G. T. (1).

Oczywiście sam rodzaj użytego narzędzia (nóż), ilość zadanych ciosów (kilkanaście) oraz umiejscowienie ran (twarz, klatka piersiowa) mogły sugerować, ale jedynie w oderwaniu od innych okoliczności zajścia, że oskarżony co najmniej przewidywał i godził się na spowodowanie zgonu pokrzywdzonego. Każdy bowiem człowiek zdaje sobie sprawę, że zadawanie takiej ilości ciosów tak niebezpiecznym przedmiotem jak nóż i to w miejsca, gdzie znajdują się ważne dla życia człowieka organy może zakończyć się zgonem. To oczywiste wydawałoby się wnioskowanie nie wytrzymywało jednak krytyki w konfrontacji z pozostałymi okolicznościami sprawy.

Po pierwsze bowiem uznając, że oskarżony działał z zamiarem i to bezpośrednim zabójstwa, a więc przyjmując, że oskarżony chciał zabić G. T. (1) i do osiągnięcia tego skutku bezpośrednio zmierzał, Sąd I instancji zupełnie pominął to, że oskarżony zadawał jedynie rany cięte. Tymczasem każdy kto chciałby zabić drugiego człowieka zadawałby rany kłute, bo te penetrują w głąb organizmu, uszkadzają organy wewnętrzne i mogą prowadzić do zgonu. Zadawanie zatem ran ciętych, które w swojej istocie mają charakter powierzchowny i jedynie w specyficznych okolicznościach mogą i to ewentualnie zakończyć się zgonem, oczywiście uwzględniając rodzaj i wielkość użytego narzędzia, zdecydowanie sprzeciwiało się możliwości uznania, że oskarżony działał z zamiarem zabójstwa, nawet ewentualnym.

Po drugie, wniosek o działaniu przez oskarżonego nawet w ewentualnym zamiarze zabójstwa wyklucza treść opinii sądowo-lekarskiej (k. 293-297) oraz dokumentacja medyczna (k. 298). Z dokumentów tych wynika bowiem, że G. T. (1) w momencie przyjazdu karetki pogotowia i przy przyjęciu do szpitala był przytomny, był wydolny krążeniowo i oddechowo. Co więcej z dokumentów tych wynika, że na skutek zadanych ciosów doznał on jedynie naruszenia powłok miękkich twarzy, klatki piersiowej, oraz obu kończyn górnych i dolnych. Nie doszło natomiast u niego do uszkodzenia jakiegokolwiek organu wewnętrznego, czy naczynia krwionośnego. Do tego dodać też należy, że obrażenia na twarzy pokrzywdzonego były zaledwie dwa i miały one minimalne rozmiary. Oczywiście najbardziej obszerne były dwa obrażenia na klatce piersiowej, ale w świetle opinii sądowo-lekarskiej wynika, że tak one, jak i pozostałe obrażenia skutkowały ostatecznie u pokrzywdzonego jedynie naruszeniem powłok miękkich twarzy, klatki piersiowej i kończyn na okres powyżej 7 dni w rozumieniu art. 157 § 1 k.k. oraz trwałym zeszpeceniem w rozumieniu art. 156 § 1 pkt 2 k.p.k. Nie sposób w tej sytuacji uznać, aby oskarżony chciał zabić pokrzywdzonego lub co najmniej taki skutek przewidywał, skoro zadał mu zaledwie powierzchowne obrażenia. Istotne jest przy tym to, że w chwili otrzymywania ciosów G. T. (1) był rozebrany, leżał na tapczanie i nie posiadał jakichkolwiek przedmiotów, którymi mógłby się zasłonić, czy obronić. Oskarżony zatem, gdyby chciał zabić pokrzywdzonego, jak przyjął to Sąd I instancji, to miał nieograniczone możliwości aby cel ten zrealizować zadając inny rodzaj ciosów, z większą siłą i powodujących zdecydowanie poważniejsze obrażenia. Pomimo zatem, na pierwszy rzut oka, makabrycznego przebiegu wydarzeń, oczywiste jest, że oskarżony po prostu chciał, jak to potocznie się określa „pociąć” pokrzywdzonego, dlatego zadał jedynie ciosy cięte, z niezbyt dużą siłą i powodujące jedynie powierzchowne rany. Przyjęcie zatem, że chciał, a nawet, że przewidywał i godził się na zgon ofiary, nie było możliwe. Należy przy tym podkreślić, że nie ustalono siły ciosu, a zatem przy braku apelacji wywiedzionej na niekorzyść oskarżonego, należało przyjąć jedynie taką jaka wynikała z zaistniałych obrażeń, a te wskazują, że nie mogła być ona duża.

Po trzecie, wbrew wywodom Sądu Instancji, cały kontekst sytuacyjny, a to działanie z chęci zemsty i odwetu oraz pod wpływem złości z powodu uwodzenia przez G. T. (1) jego narzeczonej i zastania ich w niedwuznacznej sytuacji, nie mogły wskazywać na to, że oskarżony działał z zamiarem zabójstwa. Oczywiście uczucie złości, czy zazdrości stanowią często motyw dokonania zabójstwa, ale takie twierdzenie w realiach sprawy nie wytrzymywało krytyki. Zauważyć bowiem należy, że czym innym jest podjęcie na skutej złości, czy z chęci zemsty ataku na drugiego człowieka, a czym innym działaniem z zamiarem jego zabójstwa. Realia zaś sprawy, zwłaszcza opisane wyżej okoliczności, wskazywały, że złość, czy chęć zemsty, pchnęły oskarżonego do ataku, ale polegającego na zadaniu ran ciętych skutkujących jedynie powierzchownymi obrażeniami. Jak to już powiedziano, gdyby oskarżony chciał zabić to miał po temu nieograniczone możliwości.

Po czwarte także wypowiadane groźby pozbawienia życia nie mogły wskazywać na zamiar działania sprawcy. Jak bowiem prawidłowo stwierdził apelujący, takie same groźby padły pod adresem M. A. (1), a jednak w jej przypadku nie zostały przyjęte jako element świadczący o zamiarze realizacji owych gróźb. Często zaś zdarza się tak, że ktoś w złości zapowiada wyrządzenie szkody, czy nawet zabicie drugiego człowieka, ale słowa te nie odzwierciedlają rzeczywistego jego zamiaru. Oczywiście można powiedzieć, że oskarżony żywił uczucie wobec M. A. (1), a tym samym w jej przypadku mógł nie chcieć jej zgonu, ale takie twierdzenie stałoby w sprzeczności z wskazanym wyżej sposobem ataku i wywołanymi obrażeniami, jak również z późniejszymi wydarzeniami.

Po piąte bowiem, przeciwko zamiarowi zabójstwa przemawiała fakt zaczepienia po czynie przez oskarżonego przypadkowego przechodnia i poproszenie go o telefon oraz wezwanie przy jego pomocy pogotowia ratunkowego. Wprawdzie w czasie rozmowy ze świadkiem S. P., oskarżony mówił jedynie o tym, że w baraku leży pocięta i krwawiąca żona, co mogło sugerować, że chciał udzielenia pomocy jedynie M. A. (1), a nie interesował się stanem zdrowia G. T. (1) i co mogło ewentualnie być elementem wskazującym na zamiar zabójstwa, ale takie stanowisko nie zasługiwało na uwzględnienie. Skoro bowiem uzyskał od S. S. (1) informację, że po otrzymanych ciosach G. T. (1) uciekł, to oczywistym było, że wzywał pogotowie jedynie do M. A. (1) i w rzeczywistości fakt ten nie mógł wskazywać na zamiar zabójstwa tego pierwszego. Gdyby zaś G. T. (1) nie uciekł tylko się ukrył, co w rzeczywistości miało miejsce, to oskarżony miał pełną świadomość, że wezwanie pomocy dla M. A. (1) oznaczało automatycznie udzielenie takowej także G. T. (1). Można więc wręcz stwierdzić, jak zasadnie wskazywał apelujący, że postawa oskarżonego po czynie wykluczała, aby działał on z zamiarem zabójstwa.

Po szóste wreszcie na zamiar zabójstwa nie mógł wskazywać fakt poszukiwania G. T. (1) po jego ukryciu przez S. S. (1). Zauważyć bowiem należy, że żeby można było ukryć pokrzywdzonego, oskarżony musiał zaprzestać ataku na niego i opuścić pokój. Taka też sytuacja miała miejsce. Skoro zatem oskarżony samodzielnie, przez nikogo niezmuszany zaprzestał ataku na G. T. (1) to niedorzecznością byłoby przyjęcie, że działał z zamiarem i to bezpośrednim zabójstwa. Miał przecież nieskrępowaną możliwość kontynuowania ataku, a skoro go zaprzestał, to w ten sposób wykazał, że poza spowodowaniem obrażeń ciała jego działanie nie było nastawione na osiągnięcie celu dalej idącego. W świetle tych okoliczności zupełnie innego wymiary nabiera późniejsze poszukiwanie pokrzywdzonego, a nawet wypowiadanie przy tym słów o zamiarze jego zabicia. Nie sposób bowiem, przy uwzględnieniu tego, że oskarżony mając nieograniczoną możliwość nie zabił pokrzywdzonego pomimo wypowiadania słów wskazujących na taki zamiar, nadawać faktowi jego późniejszego poszukiwania, nawet połączonego z dalszym wypowiadaniem gróźb zabicia, jakiegoś szczególnego znaczenia. Stanowiłoby to odwrócenie sytuacji i przyjmowanie, że późniejsza okoliczność, która zresztą nie wiadomo do czego by doprowadziła, stanowiła element oceny wcześniejszego zachowania, które stwarzało nieporównywalnie lepszą okazję do realizacji sugerowanego celu. Oczywiście można powiedzieć, że oskarżony gdy zorientował się, że pokrzywdzony żyje postanowił go dobić, ale takie twierdzenie w świetle wszystkich przytoczonych wyżej okoliczności byłoby czystą spekulacją, a nie rzetelną oceną faktów. Należy też w tym miejscu zauważyć, że w świetle zeznań S. S. (1) i A. M. nie sposób było przyjąć, aby poszukiwanie G. T. (1) miało miejsce po wezwaniu pomocy dla M. A. (1). Okoliczność ta jednak w świetle przytoczonych wyżej wywodów nie miała znaczenia.

Ostatecznie zatem wszystkie przedstawione wyżej okoliczności nie pozwalały na ustalenie, że oskarżony, tak jak przyjął to Sąd I instancji, działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa, tzn. chciał ten cel osiągnąć, a jedynie ucieczka G. T. (1) nie pozwoliła mu go osiągnąć. Co więcej, nie pozwoliły one nawet na przyjęcie, że oskarżony przewidywał i godził się na spowodowanie zgonu pokrzywdzonego (zamiar ewentualny zabójstwa). Nie sposób bowiem uznać, że ktoś zadając nawet kilkanaście cięć nożem, ale o powierzchownym charakterze, które nie spowodowały u pokrzywdzonego jakichkolwiek poważniejszych obrażeń, przewidywał i co istotne godził się na doprowadzenie do zgonu ofiary. Całe zatem działanie oskarżonego należało zakwalifikować jedynie na podstawie skutków, które wywołało, a więc jako zeszpecenie ciała (brak apelacji na niekorzyść oskarżonego oraz próby podważenia stanowiska Sądu I instancji co do niedopuszczalności kumulatywnej kwalifikacji prawnej czynu oskarżonego z art. 156 § 1 pkt 2 k.k. i art. 157 § 1 k.k., wykluczał możliwość czynienia nawet rozważań w zakresie ewentualnego zastosowania tego ostatniego przepisu). Oczywiście brak możliwości przypisania oskarżonemu zamiaru zabójstwa nie mógł skutkować uniewinnieniem oskarżonego, jak chciałby tego apelujący, zwłaszcza, że nawet oskarżony nie kwestionował zaatakowania G. T. (1) nożem i wywołania istniejących u niego obrażeń. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że apelacja obrońcy oskarżonego w zakresie w jakim wskazywała na błędne przyjęcie, że W. G. działał z zamiarem zabójstwa okazała się zasadna.

Nie zasługiwał natomiast na uwzględnienie zarzut obrazy art. 7 k.p.k. oraz z art. 410 k.p.k. w zw. z art. 200 § 3 k.p.k. polegający na wadliwej ocenie opinii sądowo-psychiatrycznej w zakresie w jakim wykluczała wystąpienie u oskarżonego stanu silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami oraz polegający na uwzględnieniu owej opinii pomimo jej wydania bez należytej staranności i bez badania oskarżonego, jak również braku dopuszczenia z urzędu ustnej opinii uzupełniającej.

W pierwszej bowiem kolejności zauważyć należy na wewnętrzną sprzeczność wymienionego wyżej zarzutu. Z jednej bowiem strony apelujący wskazywał na wadliwą, niezgodną z dyspozycją art. 7 k.p.k., ocenę sporządzonej opinii sądowo-psychiatrycznej, a z drugiej strony wskazywał na braki owej opinii i konieczność jej uzupełnienia. Tymczasem albo opinia jawiła się jako pełna i została jedynie źle oceniona, albo wymagała uzupełnienia i należało skorzystać z dyspozycji art. 201 k.p.k. W tym ostatnim zakresie zupełnym nieporozumieniem było zarzucenie obrazy art. 200 § 3 k.p.k., albowiem przepis ten dotyczy jedynie formy uzupełnienia opinii biegłych, a nie okoliczności, w których sąd winien skorzystać z takiej uzupełniającej opinii.

Pomijając jednak powyższe uchybienia zauważyć należy, że rozważany tutaj zarzut jawił się jako całkowicie niezasadny.

Po pierwsze bowiem wywody na temat nieuwzględnienia przez biegłych wydających opinię psychiatryczno-psychologiczną uszkodzeń w obrębie centralnego układu nerwowego oskarżonego, nieuwzględnienia jego wcześniejszego leczenia oraz nieprzeprowadzenia właściwego badania, w żaden sposób nie mogły podważyć rzetelności oraz jednoznaczności wskazanej opinii, co apelujący wyraźnie sugerował, wydaje się, że chyba na skutek stanowiska oskarżonego (vide pismo na k. 638). Takie jednak stanowisko zupełnie nie uwzględniało realiów sprawy. Zauważyć bowiem należy, że kontestowana przez apelującego opinia wydana została po miesięcznej obserwacji oskarżonego, a więc, niezależnie od przeprowadzonych badań, po najpełniejszej możliwości zapoznania się ze stanem jego zdrowia psychicznego. Niezależnie od tego zauważyć należy, że przedmiotowa opinia uwzględniała nie tylko dane z akt sprawy, nie tylko dane z wywiadu przeprowadzonego z oskarżonym, ale również dane z dokumentacji medycznej, w tym przeprowadzonej w 1996 r. obserwacji sądowo-psychiatrycznej, dane z systemu (...)dotyczące hospitalizacji w latach osiemdziesiątych, przeprowadzonej trepanacji czaszki, ambulatoryjnego leczenia psychiatrycznego, jak również dane wynikające z książeczki zdrowia oskarżonego dotyczące konsultacji psychiatrycznych i stwierdzonego zespołu zależności alkoholowej oraz zaburzonej osobowości. Jak więc widać, wbrew wywodom apelacji, sama lektura opinii psychiatryczno-psychologicznej sporządzonej w przedmiotowej sprawie wskazuje, że biegli ją wydający uwzględnili całe spektrum danych z przeszłości dotyczących stanu psychicznego oskarżonego. Wskazywanie zatem na brak uwzględnienia niektórych okoliczności jawiło się jako zabieg zupełnie nieskuteczny zwłaszcza, że poza hasłowym stwierdzeniem na temat nieuwzględnienia pewnych okoliczności, apelujący nie podjął nawet próby wskazania na konkretne dokumenty, czy miejsce ich przechowywania, które miałyby wskazywać na nieuwzględnione rzekomo przez opiniujących fakty. Trzeba również podkreślić, że przeprowadzono z oskarżonym cały szereg badań psychologicznych, psychiatrzy, tak jak psycholog, przeprowadzili wywiad z oskarżonym, wykonano jego dodatkowe badania, a następnie poddano go obserwacji. Oczywiste w tych warunkach jest, że biegli dysponowali niezwykle szeroką wiedzą pozwalającą na wydanie opinii. Co więcej przeprowadzono badania psychoorganiczne, które nie wykazały zmian organicznych w obrębie CUN, co sugerowano w treści apelacji. Trzeba również zauważyć, że to biegli decydują jakie badania i informacje są niezbędne do wydania opinii, a w tej sytuacji twierdzenia apelującego na temat tego, że biegli „nie przeprowadzili właściwego badania” (nie wiadomo jakiego) lub twierdzenia oskarżonego, że biegli badali go pobieżnie (pismo na k. 638) absolutnie nie wytrzymywało krytyki i było wręcz rozpaczliwą próbą zdyskwalifikowania bardzo dokładnej, opartej na bardzo wielu danych, opinii. Nie sposób też wyobrazić sobie, aby biegli wydali opinię bez badań, czy obserwacji oskarżonego lub nie mając pewności co do ich wyników, np. z powodu ewentualnego remontu na oddziale psychiatrii. Przecież gdyby tak było to mogli wnieść o przedłużenie okresu obserwacji, mogli przeprowadzić dodatkowe badania itd. Skoro zatem wydali w sprawie opinię to znaczy, że zgromadzony materiał pozwolił im na pewne diagnozowanie i opiniowanie. Wszelkie przeciwne poglądy nosiły charakter czysto polemiczny. Trzeba również zauważyć, że ocena stanu psychicznego i ewentualnych przesłanek wskazanych w art. 31 § 1 lub 2 k.k. nosi charakter indywidualny związany m.in. z charakterem danego czynu i okolicznościami jego popełnienia, a tym samym diagnoza w jednej sprawie absolutnie nie przekłada się na konieczność wydania takiej samej diagnozy w innej sprawie.

Wreszcie stwierdzić należy, że w toku postepowania sądowego oskarżony i jego obrońca w żadnym momencie nie wskazywali na braki opinii psychiatryczno-psychologicznej, czy na brak przeprowadzenia określonych badań. Nie zgłaszali również żadnego wniosku dowodowego w tym zakresie. Wskazuje to zatem, że i oni uważali rozważaną tutaj opinię za pełną, rzetelną i nie zawierającą jakichkolwiek niejasności. Wskazywanie zatem w apelacji na braki, czy nawet nierzetelność owej opinii było zabiegiem nie tylko nieskutecznym, ale jeszcze wskazującym na próbę znalezienia jakiegokolwiek argumentu, który mógłby podważyć prawidłowość niekorzystnego rozstrzygnięcia w sprawie. Domaganie się zatem w sytuacji, gdy obiektywnie oceniając, opinia psychologiczno-psychiatryczna sporządzona w przedmiotowej sprawie jawi się jako pełna, logiczna, nie zawierająca jakichkolwiek sprzeczności, a do tego oparta na bardzo wielu danych, w tym dotyczących okoliczności wskazywanych przez apelującego oraz w sytuacji gdy dotychczas nie dostrzegało się jakichkolwiek mankamentów opinii, podjęcia przez Sąd I instancji działań z urzędu w celu jej uzupełnienia było zabiegiem nielogicznym i nie zasługującym na uwzględnienie.

W tej zatem sytuacji rozważana tutaj opinia w pełni uprawniała nie tylko do uznania pełnej poczytalności oskarżonego w chwili czynu, ale jeszcze do wykluczenia wystąpienia u oskarżonego w chwili czynu stanu silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Zresztą, skoro zachowania oskarżonego na skutek apelacji nie zakwalifikowano jako usiłowania zabójstwa, to automatycznie straciły na znaczeniu wszelkie wywody dotyczące owego stanu silnego wzburzenia, bo ten związany jest jedynie z przestępstwem zabójstwa (art. 148 § 4 k.k.). Już zatem jedynie na marginesie stwierdzić należy, że przez stan silnego wzburzenia rozumiemy taki stan psychiczny, w którym procesy emocjonalne zyskują przewagę nad intelektem do tego stopnia, iż sprawca działa pod wpływem emocji przy ograniczonej funkcji kontrolnej rozumu. Jest to zatem taki stan emocjonalny sprawcy, który gwałtownie i z niezwykłą siłą burzy równowagę psychiczną sprawcy, sprawiając, że sfera emocjonalna zaczyna dominować nad kontrolną funkcją rozumu (por. wyrok SA w Warszawie z 28.10.2013 r., II AKa 351/13, LEX nr 1392071; wyrok SA w Lublinie z 18.02.2015 r., II AKa 8/15, LEX nr 1665817). Działanie pod wpływem silnego wzburzenia charakteryzuje się gwałtownym i wybuchowym przebiegiem zajścia, krótkotrwałym czasem trwania oraz nagłym sposobem powstania, spowodowanym okolicznościami bezpośrednio poprzedzającymi zabójstwo. Towarzyszą mu zaś określone odruchy somatyczne (np. pocenie się), zazwyczaj brak pamięci przebiegu zajścia, brak zborności w działaniu, stan wyczerpania po zajściu. Wreszcie oczywiste jest, że wyłączenie funkcji kontrolnych rozumu w sytuacji silnego wzburzenia winno być wynikiem czynników zewnętrznych oraz tych wewnętrznych, które potęgują działanie emocji, a wynikają z osobowości sprawcy, stopnia dojrzałości, a także zmęczenia, przepracowania, braku snu. Powszechnie też przyjmuje się, że stan nietrzeźwości wyklucza możliwość ustalenia, że sprawca działał w stanie silnego wzburzenia, gdyż działanie alkoholu hamuje funkcję kontrolną mózgu.

Przenosząc powyższe uwagi na grunt przedmiotowej sprawy stwierdzić należy, że jakkolwiek w pisemnych motywach zaskarżonego wyroku Sąd I instancji uznając, że w przypadku oskarżonego nie wystąpił stan silnego wzburzenia odwołał się jedynie rzeczywiście do kwestii alkoholu, jako czynnika wykluczającego możliwość przyjęcia takiego stanu, to jednak jak wynika z opinii psychiatrów i psychologa, w sytuacji oskarżonego w ogóle nie można było mówić o wystąpienia silnego wzburzenia. Oczywiście w potocznym znaczeniu zastanie narzeczonej w niedwuznacznej sytuacji musiało wzburzyć oskarżonego i tak niewątpliwie było. Wskazywali również na ten fakt biegli stwierdzając, że działanie oskarżonego z psychologicznego punktu widzenia było zrozumiałe. Rzecz jednak w tym, że jednocześnie zgodnie stwierdzili, że nasilenie emocji u oskarżonego nie osiągnęło takiego stanu, który mógłby znacząco ograniczyć jego zdolność rozumienia i kontroli własnego postępowania. Działanie oskarżonego nie nosiło po prostu wskazanych wyżej cech dezorganizacji. Oskarżony bowiem już wcześniej przed opuszczeniem baraku przed główną fazą zajścia zorientował się, że najprawdopodobniej jest zdradzany przez narzeczoną, a do baraku wrócił aby zawalczyć o narzeczoną, jak sam podał. Jego zatem zachowanie było zborne. Co więcej pamiętał on przebieg zajścia, a przynajmniej jego główną fazę, a tym samym miał zachowany kontakt z rzeczywistością. Jego działanie było rozciągnięte w czasie, a nie stanowiło nagłego i chwilowego wybuchu charakterystycznego dla stanu silnego wzburzenia. Oskarżony też swoją postawę racjonalnie oceniał (sprawa honoru), a jego zachowanie po czynie, zważywszy chociażby na relacje S. P., który wskazywał na to, że oskarżony był spokojny, opowiadał mu o tym, że jest bokserem, wskazywał na przyczyny swoich życiowych problemów, nie nosiło opisanych wyżej cech wyczerpania, senności itd. Wszystkie zatem owe okoliczności, absolutnie nie uprawniały do uznania, że oskarżony znalazł się w stanie silnego wzburzenia, a więc w sytuacji, w której natężenie emocji jest tak silne, że przesłania jakąkolwiek racjonalną refleksję i od razu uruchamia zachowania agresywne. Oczywiste jest też, że twierdzenia osób nie posiadających wiedzy specjalnej, na temat tego, że oskarżony wpadł w szał, nie mogły stanowić jakichkolwiek podstaw do czynienia ustaleń w rozważanym tutaj zakresie. Jeszcze raz zatem należy podkreślić, że wzburzenie, ale nie w sensie afektu było u oskarżonego z psychologicznego punktu widzenia w pełni zrozumiałe, ale nie świadczy o wystąpieniu samego afektu. Zasadnie też biegli wskazali na wpływ stanu upojenia alkoholowego oskarżonego, przy stanie jego uzależnienia, jako czynnika, który rozhamowująco wpłynął na jego postawę i przy jego cechach osobowości oraz pod wpływem zastanej sytuacji, był głównym czynnikiem, który spowodował tak agresywne zachowanie oskarżonego. Pomimo zatem, że zastanie narzeczonej w niedwuznacznej sytuacji w potocznym znaczeniu tego słowa wzburzyło oskarżonego, to jak wynika z opinii biegłych nie spowodowało takiego wyłączenia kontrolnej roli rozumu, że uprawniało do stwierdzenia wystąpienia stanu silnego wzburzenia w rozumieniu art. 148 § 4 k.k. Trzeba przy tym zauważyć, że oskarżony zna i rozumie obowiązujące normy społeczne, chociaż są one u niego słabo zinternalizowane, zna działanie alkoholu na swój organizm, a tym samym jego upojenie nie nosiło cech patologicznych, nie stwierdzono u niego też wykładników organicznego uszkodzenia CUN, a w chwili czynu zdolność rozpoznania przez niego znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem były zachowane. W tej zatem sytuacji nie tylko nie można było mówić o stanie silnego wzburzenia, ale także wystąpieniu okoliczności, które wyłączałyby lub ograniczały stan jego poczytalności. Nie bardzo też w tym ostatnim zakresie wiadomo co miał na myśli apelujący stwierdzając, że nawet bez wiedzy specjalistycznej można przyjąć, na podstawie zasad doświadczenia życiowego, iż oskarżony w chwili czynu miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Wydaje się, że chodziło o to, że skoro Sąd I instancji na potrzeby wymiaru kary przyjął stan silnego wzburzenia, to stan ten winien także uwzględnić przy ocenie stanu poczytalności (wydaje się, że chodziło o stan silnego wzburzenia w rozumieniu art. 148 § 4 k.k.). Należy jednak zauważyć, że silne wzburzenie w znaczeniu potocznym, to co innego niż silne wzburzenie w rozumieniu art. 148 § 4 k.k. Trzeba również podkreślić, że w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku Sąd I instancji nie wskazał jako okoliczności łagodzącej przy wymiarze kary silnego wzburzenia oskarżonego, jak twierdził apelujący, a działanie pod wpływem emocji spowodowanej zastaniem partnerki w łóżku z innym mężczyzną. Na wystąpienie takiej emocji, jako psychologicznie zrozumiałej wskazywali natomiast biegli psychiatrzy i psycholog, zaznaczając jednocześnie, że emocja owa nie stanowiła stanu silnego wzburzenia w rozumieniu art. 148 § 4 k.k.. Zresztą, skoro apelujący odwołał się do doświadczenia życiowego, to stwierdzić należy, że doświadczenie sądu wynikające z rozpoznania wielu spraw związanych z wystąpieniem stanu określonego w art. 148 § 4 k.k., nawet bez odwołania się do wiedzy biegłych, pozwalało dostrzec brak wskazanych wyżej cech postawy oskarżonego świadczących o stanie silnego wzburzenia.

Wbrew wywodom apelującego treść opinii biegłych faktycznie wskazała także dlaczego stan nietrzeźwości, a nie silnego wzburzenia był głównym czynnikiem, takiej a nie innej reakcji oskarżonego. Wprawdzie rzeczywiście wywodu takiego nie poczynił Sąd I instancji, ale niczego to nie zmieniało, bo zgromadzony materiał dowodowy udzielał jednoznacznej odpowiedzi w tym zakresie.

Ostatecznie zatem zarzut wskazujący na obrazę art. 7 k.p.k., czy art. 200 § 3 k.p.k. okazał się zupełnie niezasadny.

Wreszcie jako zupełnie bezzasadne okazały się zarzuty wskazujące na rażącą niewspółmierność kary orzeczonej za czyn opisany w punkcie I części dyspozytywnej wyroku, rażącą niewspółmierność orzeczonego środka kompensacyjnego oraz rażącą surowość orzeczonej kary łącznej pozbawienia wolności. Zresztą nie bardzo wiadomo w jakim zakresie apelujący zaskarżył w tym zakresie wyrok Sądu I instancji. Z jednej bowiem strony w części wstępnej apelacji, wskazał że zaskarża w zakresie kary punkty II do VI i VIII wyroku oraz wniósł o zmianę zaskarżonego orzeczenia w punktach II-V poprzez „wymierzenie kary za te przestępstwa w granicach dolnego zagrożenia ustawowego”, a z drugiej strony treść samych zarzutów wskazywała, że kwestionował jedynie wymiar kary orzeczonej za przestępstwo usiłowania zabójstwa (pkt I części dyspozytywnej wyroku) oraz kary łącznej tego rodzaju, jak również zasadność orzeczenia zadośćuczynienia. Wreszcie treść uzasadnienia środka odwoławczego jawiła się jako niejednoznaczna i bardziej wskazywała, że oskarżony kwestionował wysokość kary orzeczonej za przestępstwo usiłowania zabójstwa (zarzut ów stał w sprzeczności z wnioskiem o uniewinnienie oskarżonego od tego czynu), aczkolwiek niektóre podniesione okoliczności mogły być uwzględnione także przy wymiarze kar orzekanych za pozostałe przypisane oskarżonemu przestępstwa. Wobec takich niejasności kontrolą instancyjną objęto wszystkie rozstrzygnięcia w zakresie kar i środka kompensacyjnego, jak równie w zakresie kary łącznej.

Rozważając zatem apelację obrońcy oskarżonego w tak zakreślonym zakresie w pierwszej kolejności zauważy należy, że wobec zmiany kwalifikacji pierwszego czynu zaistniała konieczność uchylenia dotychczasowego rozstrzygnięcia w zakresie kary łącznej, wydania nowego rozstrzygnięcia w zakresie kary za pierwszy czyn oraz ukształtowania na nowo kary łącznej. Taka zaś sytuacja powodowała, że część podniesionych uchybień traciła na znaczeniu, aczkolwiek wskazując na przyczyny podjętych decyzji w zakresie kar, odniesiono się do podnoszonych przez apelującego kwestii.

Wymierzając zatem karę za czyn pierwszy (popełniony na szkodę G. T. (1)), poza oczywiście ustawowymi progami zagrożenia karą, uwzględniono przede wszystkim znaczny stopień społecznej szkodliwości czynu. Oskarżony zaatakował bowiem bardzo ważne dobro chronione prawem, jakim jest zdrowie człowieka, a sposób jego działania charakteryzował się bardzo dużym stopniem agresji. Oskarżony zaatakował bowiem pokrzywdzonego nożem i zadał mu kilkanaście cięć. Także skutek jego działania jawił się jako poważny, bo spowodował nieodwracalne skutki w postaci zeszpecenia ciała pokrzywdzonego. Strona podmiotowa działania oskarżonego charakteryzowała się zaś umyślnością, a oskarżony działał pod wpływem alkoholu. Wprawdzie jednocześnie oskarżony zarzucanego mu czynu dopuścił się ewidentnie pod wpływem emocji, złości spowodowanej zastaniem narzeczonej w sytuacji niedwuznacznej, ale okoliczności owej nie sposób przeceniać. Oczywiście zrozumiałe jest, że w takiej sytuacji oskarżony miał prawo się zdenerwować, ale nie sposób akceptować sytuacji, w której w celu wyładowania złości oskarżony sięga po nóż i zadaje nim cięcia. Usprawiedliwianie takiej sytuacji w zbyt daleko idącym zakresie w swojej istocie stanowiłoby bowiem akceptację samosądów i brutalnych rozliczeń. O ile zatem okoliczność owa przemawiała na korzyść oskarżonego, to jednak na pewno nie w takim stopniu, aby przemówić za łagodniejszym wymiarem kary pozbawienia wolności. Także zachowanie oskarżonego po czynie (brak ucieczki z miejsca zdarzenia, przyczynienie się do wezwania pogotowia), jak również wyrażony żal, same w sobie nie mogły nakazywać zbyt daleko idącej łagodności zwłaszcza, gdy uwzględni się dalsze, a wymienione niżej okoliczności.

Niezależnie od powyższego stwierdzić bowiem należy, że za wymierzeniem oskarżonemu surowej kary przemawiał wzgląd na cele kary, tak zapobiegawcze i wychowawcze w stosunku do oskarżonego, jak i w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Uwzględniając te pierwsze cele zauważyć należy, że oskarżony był kilkanaście (!) razy karany sądownie i to za przeróżne przestępstwa. Oczywiste zatem jest, że przejawia on wręcz skrajną skłonność do naruszania porządku prawnego, a dotychczasowe skazania niczego go nie nauczyły. Gdy do tego doda się, że oskarżony prowadzi nieustabilizowany tryb życia i nadużywa alkoholu, to jawi się on jako osoba silnie zdemoralizowana, która wymaga odpowiednio surowej represji, która z jednej strony wreszcie winna mu uświadomić nieopłacalność przestępczego procederu, a z drugiej strony pozwolić na odpowiednio długie oddziaływania penitencjarne, by wdrożyć go wreszcie do przestrzegania porządku prawnego. Nie sposób również uznać aby orzeczona kara była społecznie nieakceptowalna. Wymierzenie bowiem kary sześciu lat pozbawienia wolności sprawcy poważnego przestępstwa przeciwko zdrowiu, nawet w tak specyficznej sytuacji motywacyjnej, jak wskazana wyżej, z jednej strony świadczy o tym, że Państwo nie toleruje aktów samosądu, a z drugiej strony wskazuje, że zabezpiecza społeczeństwo przed notorycznymi sprawcami i podejmuje działania by wreszcie powstrzymać ich od naruszania porządku prawnego.

Wszystkie zatem powyższe okoliczności w pełni uprawniały do wymierzenia oskarżonemu kary 6 lat pozbawienia wolności zwłaszcza, że nie tylko był on wielokrotnie karany, ale jeszcze odpowiadał w warunkach recydywy określonej w art. 64 § 1 k.k. Nie sposób przy tym uznać, aby wiek oskarżonego (58 lat) i jego dolegliwości (apelujący nie wskazał jakie, wydaje się, że odnoszące się do stanu psychicznego) oznaczały, że wymierzona kara stanowi dożywotnią jego eliminację od społeczeństwa. Stwierdzenie owo padło bowiem w odniesieniu do kary 12 lat pozbawienia wolności, a w sytuacji, w której wymierzono oskarżonemu karę w rozmiarze o połowę mniejszym, traciło absolutnie na znaczeniu. Nie sposób również przeceniać przyznania się oskarżonego do czynu, albowiem wymowa obciążających go do dowodów była jednoznaczna. Ponadto oskarżony do końca nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu albowiem wskazywał na pewne elementy zajścia niezgodnie z rzeczywistością (np. zaatakowanie przez G. T. (1)), a w odniesieniu do niektórych czynów twierdził, że ich nie pamięta.

Ponieważ apelujący stawiając zarzut rażącej niewspółmierności kary wszelkie uchybienia w tym zakresie faktycznie odnosił do kary pozbawienia wolności orzeczonej za pierwszy czyn, należy stwierdzić, że w pełni na akceptację zasługiwały przesłanki, które przemawiały za wymierzeniem oskarżonemu za pozostałe zarzucane mu czyny kar w takich rozmiarach, w jakich orzekł je Sąd I instancji. Dodać jedynie należy, że pełną aktualność zachowywały wskazane wyżej okoliczności dotyczące kwestii przyznania się do winy, jak również postawy po czynie. Dodać zaś należy, że oskarżony nie miał powodu, aby atakować i to w jednym przypadku w sposób brutalny, postronnych faktycznie osób, gdyż z nimi w żaden sposób nie była związana wskazywana wyżej sfera motywacyjna. Oskarżony po prostu w przypadku S. S. (1) i S. K. (1), działał z chęci jedynie rozładowania złości, co na pewno zasługuje na dezaprobatę. Także stopień agresji w stosunku do M. A. (1) i S. S. (1), jawił się jako znaczny, a wyrządzone krzywdy poważne. Ostatecznie zatem orzeczone kary jawiły się jako prawidłowe i w należytym stopniu uwzględniające wszystkie przesłanki wymiaru kary określone w art. 53 k.k.

Wreszcie w związku z uchyleniem dotychczasowego rozstrzygnięcia w zakresie kary łącznej, zaistniała konieczność orzeczenia nowej kary łącznej pozbawienia wolności (w związku z odmienną kwalifikację prawną czynu popełnionego na szkodę G. T. (1) niemożliwe było zastosowanie instytucji określonej w art. 91 § 1 k.k.). Uwzględniając zatem kary orzeczone przez Sąd I instancji za czynu opisane w punktach II do IV części dyspozytywnej wyroku oraz fakt, że nie wywiedziono apelacji na niekorzyść oskarżonego, a tym samym niedopuszczalne było przyjęcie mniej korzystnej metody łączenia kar, niż ta jaką przyjął Sąd I instancji, należało orzec wobec oskarżonego karę łączną ośmiu lat pozbawienia wolności.

Po pierwsze bowiem związek podmiotowo-przedmiotowy przypisanych oskarżonemu czynów był dość bliski. Oskarżony dopuścił się zamachu na tożsame dobra prawne, w zasadzie w jednym czasie, ale na szkodę różnych pokrzywdzonych. Ponadto wskazane wyżej cele zapobiegawcze i wychowawcze nakazywały takie ukształtowanie kary łącznej, by wreszcie uświadomiła oskarżonemu nieopłacalność przestępczego procederu i powstrzymała go w przyszłości przed tego typu zachowaniami. Nie eliminuje go także na trwałe ze społeczeństwa i daje czas na wyrobienie u niego pozytywnych społecznie postaw, zabezpieczając jednocześnie to ostatnie przed dalszymi przestępczymi działaniami oskarżonego, wskazując jednoczenie na brak tolerancji dla samosądów i działań nakierowanych faktycznie jedynie na wyładowanie złości. Wszystkie zatem powyższe okoliczności nie pozwalały na zastosowanie przy orzekaniu kary łącznej pozbawienia wolności postulowanej w apelacji zasady pełnej absorpcji zwłaszcza, że zastosowanie tej metody pozostawiałoby praktycznie poza ukaraniem poważne przestępstwa.

Wreszcie wobec kwestionowania przez apelującego faktu orzeczenia na podstawie art. 46 § 1 k.k. zadośćuczynienia na rzecz poszczególnych pokrzywdzonych, w pierwszej kolejności stwierdzić należy, że wprawdzie Sąd I instancji nie przeprowadzał jakiś szczególnych dowodów związanych z wysokością doznanych krzywd, ale niczego to w sprawie nie zmienia (można jedynie z tego powodu zastanawiać się, czy w takiej sytuacji właściwe było podniesienie zarzutu rażącej niewspółmierności kary). Zadośćuczynienie orzeczone na rzecz poszczególnych pokrzywdzonych orzeczone zostało bowiem w tak niskich wysokościach, że zgromadzone w sprawie dowody były w pełni wystarczające dla stwierdzenia, że zasądzone kwoty nie były wygórowane. Sam bowiem rodzaju obrażeń i naturalnego w związku z tym rozmiaru cierpień pozwalał na ustalenie ich wysokości. Ponadto w sprawie zgromadzona została dokumentacja medyczna, która dodatkowo pozwalała na określenie skali cierpień wywołanych działaniami oskarżonego w stosunku do części pokrzywdzonych. W sytuacji zatem zadania G. T. (1) kilkunastu ran ciętych, spowodowania trwałego zeszpecenia jego ciała, konieczności przeprowadzenia zabiegu i późniejszego leczenia, okres naruszenia prawidłowego funkcjonowania narządów ciała i skala cierpień związanych tak z samym zdarzeniem (strach, ból), jak i z późniejszym leczeniem, czyniła, że zasądzona kwota 10 000 zł jawiła się wręcz jako symboliczna, a tym samym na pewno nie wygórowana. Identycznie rzecz się miała z pokrzywdzoną M. A. (1). Ta przecież również doznała wielu ran, wymagała pomocy lekarskiej, w sposób oczywisty doświadczyła bólu i strachu, a zeszpecenie jej ciała, jako dla kobiety niewątpliwie wiązało się z dodatkowymi cierpieniami. W tej sytuacji, bez konieczności odwoływania się do jakiś dodatkowych dowodów i przy uwzględnieniu elementarnych zasad doświadczenia życiowego, orzeczenie nawiązki w kwocie 5 000 zł również jawiło się jako zadośćuczynienie w symbolicznej wręcz wysokości. Wreszcie identyczna sytuacja wystąpiła w przypadku pozostałych dwóch oskarżonych. Uwzględniając zaś skalę trwałego zeszpecenia ciała S. S. (1) (twarz – zdjęcia k. 303-304), zasądzona na rzecz tego pokrzywdzonego kwota 2000 zł zadośćuczynienia jawiła się nawet jako bardziej niż symboliczna.

Nie sposób było też uznać, aby ze względu na to, że realizacja obowiązku zadośćuczynienia leżała „całkowicie poza zasięgiem oskarżonego”, brak było podstaw do wydania takiego rozstrzygnięcia, co wydaje się, ze sugerował apelujący (brak było w tym zakresie jakiegokolwiek wniosku). Wskazać bowiem należy, że wskutek nowelizacji obowiązującej od 1 lipca 2015 r. obowiązek naprawienia szkody, czy zadośćuczynienia na podstawie art. 46 § 1 k.k. k.k. stracił swój penalny charakter i stał się środkiem kompensacyjnym o charakterze cywilnoprawnym. Zarówno jednak obecna regulacja art. 46 k.k., jak i obowiązująca przed 1 lipca 2015 r., a plasująca ów obowiązek wśród środków karnych o charakterze prewencyjno - wychowawczym z elementami tylko kompensacji, nie dawała i nie daje możliwości uwzględnienia sytuacji materialnej oskarżonego przy zasądzaniu odszkodowania, czy zadośćuczynienia w oparciu o treść art. 46 k.k. Niemniej jednak, na gruncie poprzednio obowiązującej normy art. 46 § 1 k.k. oskarżony pozostawał w o tyle lepszej sytuacji, że sąd miał obowiązek, zgodnie z art. 56 k.k. orzekając środek karny brać pod uwagę odpowiednio normy art. 53, 54 § 1 i 55 k.k. Obecnie, znowelizowany art. 56 k.k. (jego zmiana nastąpiła znacznie przed datą czynu, a tym samym pomimo zastosowania dyspozycji art. 4 § 1 k.k. nie mogła skutkować uwzględnienia jego wcześniejszego korzystniejszego brzmienia) wyłączył możliwość odpowiedniego stosowania dyrektyw wymiaru kary, wynikających z tych przepisów, do obowiązku naprawienia szkody, a więc i uwzględniania sytuacji materialnej oskarżonego. Cywilnoprawny obecnie charakter obowiązku określonego w art. 46 § 1 k.k. wskazuje, że chroni on interesy pokrzywdzonego, a tym samym nie sposób uznać, aby „wartość” krzywdy była uzależniona od stopnia zamożności bądź możliwości zarobkowych sprawcy przestępstwa. Do tego zaś wydaje się, że zmierzało wskazane wyżej stwierdzenie autora apelacji. Także zatem w tym zakresie apelacja obrońcy oskarżonego nie zasługiwała na uwzględnienie.

Ostatecznie zatem apelacja obrońcy oskarżonego uwzględniona została jedynie w zakresie w jakim wskazywała na wadliwe przyjęcie zamiaru zabójstwa w działaniu oskarżonego i skutkowała zakwalifikowaniem jego zachowania na podstawie art. 156 § 1 pkt 2 k.p.k., a więc za skutek, który oskarżony rzeczywiście spowodował i który zamierzał osiągnąć, skoro zadawał duże, aczkolwiek powierzchowne rany cięte, które musiały pozostawić na ciele pokrzywdzonego blizny. Można się także zastanawiać, czy właściwe było zastosowanie w sprawie dyspozycji art. 91 § 1 k.k. skoro sformułowanie „takiej samej sposobności” odnosi się do okoliczności tworzących kontekst popełnienia każdego z przestępstw, tworzących warunki, czy też możliwość popełnienia przestępstw, lub też okoliczności jego popełnienia, które charakteryzują się tymi samymi cechami. Zwrot ten przesądza zatem, że muszą to być okoliczności tworzące taką samą co do rodzaju i gatunku sposobność popełnienia przestępstwa w odniesieniu do każdego z czynów spiętych klamrą ciągłości. Wydaje się, że warunku tego nie można dopatrzeć się w samym fakcie atakowania różnych osób, wprawdzie z powodu ogólnej złości spowodowanej zastaniem narzeczonej w niedwuznacznej sytuacji, ale z innych bezpośrednich czynników wywołujących agresję do poszczególnych osób. Kierunek apelacji uniemożliwiał jednak jakąkolwiek ewentualną korektę w tym zakresie.

Orzeczenie o kosztach sądowych za postępowanie odwoławcze, które wobec nieskuteczności apelacji w przeważającym zakresie, winien ponieść oskarżony, oparto na treści art. 624 k.p.k. i art. 17 ust. 1 ustawy z dnia 23 czerwca 1973 r. o opłatach w sprawach karnych, uznając że ze względu na dość znaczny okres izolacji, brak majątku i zasądzenie obowiązku uiszczenia zadośćuczynienia, obciążenie owymi kosztami oskarżonego byłoby dla niego nadmiernie uciążliwe.

Wreszcie orzeczenie o kosztach obrony udzielonej oskarżonemu z urzędu w postępowaniu odwoławczym oparto na treści § 2 pkt 1, § 4 ust. 3 i § 17 ust. 2 pkt 5 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 3 października 2016 r. w sprawie ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata z urzędu (Dz.U.2019.18 j.t.).

SSA Małgorzata Jankowska SSA Janusz Jaromin SSA Maciej Żelazowski