Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 245/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

15 stycznia 2018 r.

Sąd Rejonowy w Sochaczewie II Wydział Karny w składzie:

Przewodniczący: SSR Roman Ochocki

Protokolant: Edyta Kosk

bez udziału prokuratora

po rozpoznaniu na rozprawie 28 sierpnia 2017 r., 17 października 2017 r., 21 listopada 2017 r. i 15 stycznia 2018 r.

sprawy R. K., syna E. i W. z d. K., urodzonego (...) w P.

oskarżonego o to, że:

1.  w dniu 1 kwietnia 2017 r. w S., powiat (...), woj. (...), naruszył nietykalność cielesną funkcjonariusza (...) Komendy Stołecznej Policji asp. R. S. w związku z pełnieniem obowiązków służbowych poprzez kopnięcie go w podbrzusze – to jest o przestępstwo z art. 222 § 1 k.k.

2.  w dniu 1 kwietnia 2017 r. w S., powiat (...), woj. (...), znieważył słowami wulgarnymi i powszechnie uważanymi za obelżywe funkcjonariuszy policji (...) Komendy Stołecznej Policji: asp. R. S., sierżanta G. C. i st. sierż. T. M. w związku z pełnieniem obowiązków służbowych – to jest o przestępstwo z art. 226 § 1 k.k.

orzeka:

1.  oskarżonego R. K. uznaje za winnego popełnienia czynu opisanego w pkt 1 i za to na podstawie art. 222 § 1 k.k. skazuje go na karę 200 (dwustu) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych

2.  oskarżonego R. K. uznaje za winnego popełnienia czynu opisanego w pkt 2 i za to na podstawie art. 226 § 1 k.k. skazuje go na karę 100 (stu) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych

3.  na podstawie art. 85 § 1 k.k., art. 86 § 1 k.k. orzeczone wobec oskarżonego kary łączy i wymierza mu karę łączną 200 (dwustu) stawek dziennych grzywny przyjmując wysokość jednej stawki za równą kwocie 10 (dziesięciu) złotych, na podstawie art. 63 § 1 k.k. zaliczając na jej poczet okres zatrzymania oskarżonego w sprawie od 1 kwietnia 2017 r. godz. 23.40 do 3 kwietnia 2017 r. godz. 16.45, przyjmując, iż jeden dzień pozbawienia wolności jest równy dwóm stawkom grzywny

4.  zwalnia oskarżonego od obowiązku zapłaty kosztów sądowych obciążając nimi Skarb Państwa.

UZASADNIENIE

Sąd Rejonowy ustalił i rozważył, co następuje:

1 kwietnia 2017 r. funkcjonariusze Policji R. S., G. C. i T. M. pełnili służbę przy zabezpieczaniu meczu (...). Około godz. 23.11 wraz kibicami P. S. znajdował się w pociągu na trasie z dworca W.. Docelowym miejscem podróży funkcjonariuszy był Ł..

W pociągu tym znajdował się również wracający z L. R. K., który spożywał alkohol. W trakcie przejazdu zaczął zaczepiać kibiców (...), zwracał się do kobiet słowami wulgarnymi a kibicom groził pobiciem. Funkcjonariusze postanowili odseparować go od kibiców, aby uniknąć zaognienia sytuacji i eskalacji agresji z obydwu stron. Wtedy oskarżony skupił się na nich. Zaczął ich wyzywać używając wulgaryzmów „(...)”, „(...)”, „(...)”. Wzywany do uspokojenia się, nie reagował i stawał się bardziej agresywny. Zaczął odpychać ich rękami, szarpał R. S. i pozostałych pokrzywdzonych za mundury. Kiedy pociąg dojechał do S., funkcjonariusze podjęli decyzję o zatrzymaniu R. K.. Nie chciał się dobrowolnie podporządkować, więc użyli wobec niego środków przymusu bezpośredniego – chwytów obezwładniających i kajdanek. R. K. zaczął się rzucać po wagonie i kopnął R. S. w podbrzusze. Funkcjonariusze mieli trudności z opanowaniem go i zmuszeniem do poddania się ich woli, ale w końcu wyciągnęli go z pociągu, podczas gdy oskarżony nadal ich wyzywał i stawiał opór.

Powyższych ustaleń sąd dokonał w oparciu o:

1.  zeznania pokrzywdzonych: R. S. (k. 81 – 82, k. 5), G. c.(k. 83, k. 8v), T. M. (k. 83 – 84, k. 14)

2.  pozostałe dowody ujawnione w postanowieniu sądu z 15 stycznia 2018 r. (k. 102 – 103).

Oskarżony nie przyznał się do winy, Przed sądem przyjął butną postawę polegającą na dalszym obrażaniu funkcjonariuszy. W swoich wyjaśnieniach bardzo mętnie i pokrętnie tłumaczył, że nie było żadnej utarczki z żadnymi osobami. Była za to jakaś „wymiana słów”, jakichś „mocnych argumentów” i policjantom to się nie spodobało. Oskarżony nie wyjaśnił przy tym, jakie ważkie kwestie i z kim poruszał w trakcie jazdy i jakich to „mocnych argumentów” używał w trakcie tej – zapewne – bardzo istotnej i ważkiej debaty, która nie spodobała się funkcjonariuszom. Pokrętność tego tłumaczenia była dla sądu oczywista. Generalnie w swoich wyjaśnieniach skupiał się głównie na wymyślonych przez siebie krzywdach, które sprawili mu policjanci.

Wyjaśnienia oskarżonego nie zasługiwały na wiarę. Bez wątpienia wersja przedstawiona przez pokrzywdzonych pozbawiona była nieścisłości i była wiarygodna. Oskarżony unikał w swoich wyjaśnieniach odnoszenia się do swojego zachowania, oględnie tłumaczył, że wprawdzie była jakaś wymiana „mocnych argumentów”, ale nie podał z kim. W ocenie sądu wersja policjantów jest uczciwa. Przede wszystkim funkcjonariusze nie mieli żadnego powodu, aby zaczepiać w pociągu i to bez powodu obcego mężczyznę. Tylko dlatego, że im się nie spodobało to, co mówił w normalnej dyskusji z jakimś człowiekiem czy ludźmi. Do tego prowadziłoby uwzględnienie wyjaśnień, a na przyjęcie takich absurdalnych oskarżeń nie pozwala ani logika, ani doświadczenie życiowe. Wskazać należy, iż policjanci w pociągu nie znaleźli się przypadkiem, prywatnie. Pełnili służbę zabezpieczając przejazd kibiców na mecz, zapewne tzw. podwyższonego ryzyka, choć to bez większego znaczenia. Ich zadaniem było zapewnienie prawidłowego przemieszczenia się kibiców pociągiem. I wtedy pojawił się oskarżony, który swoim, delikatnie ujmując, niegrzecznym zachowaniem w stosunku do pasażerów, w tym kobiet, zaczął zagrażać spokojowi w wagonie i jego zachowanie – gdyby go nie powstrzymali – mogło eskalować aż do przemocy. I to zapewne kibiców w stosunku do niego. Zwłaszcza że, jak przyznali pokrzywdzeni, zaczepiał kobiety i był wulgarny. W ocenie sądu, w wagonie pełnym kibiców, którzy nawet nie musieli spożywać alkoholu, wystarczyło to, aby uruchomić łańcuch zdarzeń prowadzących do pobicia oskarżonego. Funkcjonariusze, aby uspokoić sytuację postanowili zareagować, co było w tej sytuacji naturalnym i pożądanym zachowaniem, którego należałoby oczekiwać w szczególności od policjantów. Wtedy agresja oskarżonego skupiła się na nich i doszło do popełnienia opisanych wcześniej przestępstw.

Zeznania pokrzywdzonych prezentują jedną, pozbawioną sprzeczności wersję. W przeciwieństwie do wyjaśnień oskarżonego nie ma w niej przemilczeń i uogólnień, którymi oskarżony maskował swoje zachowanie i kreował się na ofiarę. Tymczasem nie był żadną ofiarą – tylko wulgarnym i agresywnym pasażerem zakłócającym podróż innym. Został potraktowany tak, jak powinien być potraktowany każdy obywatel na jego miejscu. Po bezskutecznym wezwaniu go do zachowania zgodnego z prawem, policjanci zastosowali wobec niego środki przymusu bezpośredniego. Wszystko odbywało się w wąskiej, ciasnej przestrzeni wagonu, stąd nie było to łatwe. Zwłaszcza wobec zachowania oskarżonego, które było agresywne i w związku z tym nieprzewidywalne. Mimo to, w trakcie tych czynności oskarżony dalej stawiał opór i udało mu się kopnąć jednego z pokrzywdzonych w podbrzusze. Nie było to przypadkowe zachowanie – oskarżony zamierzał skutecznie stawiać opór i to był jeden z jego elementów. Chciał przez to utrudnić lub uniemożliwić funkcjonariuszom skuteczne działanie.

W zasadzie wersji oskarżonego nie potwierdza żaden dowód, ani też analiza jego niewiarygodnych wyjaśnień, w których oskarżony ukrywał de facto swoją rzeczywistą rolę w zdarzeniu. Obrona wskazywała na istnienie potencjalnego świadka – przygodnie poznanego mężczyzny, który wracał z nim z L. jako pasażer samolotu, a następnie pociągu. Sąd, mimo dającego się przewidzieć rezultatu, podjął próbę ustalenia tożsamości tego świadka, ale nie udało się to. L. A.nie udzieliły informacji mimo zwrócenia się w sposób przez nie ustalony z zapytaniem o tożsamość takiej osoby. Wobec braku środków do skutecznego wyegzekwowania tej odpowiedzi (BA nie posiadają na terenie Polski przedstawicielstwa), sąd ostatecznie wniosek dowodowy w tym zakresie oddalił. Niemniej, oskarżony o tym świadku wspomniał dopiero przed sądem. Przy tym była to osoba najwyraźniej nie zaangażowana w zdarzenie z policjantami. Żaden inny uczestnik nie pojawia się w relacji policjantów. Również z wyjaśnień oskarżonego nie wynikało, aby ta osoba brała w tym zdarzeniu czynny udział. Zatem jako jego obserwator mógł co najwyżej potwierdzić fakt zdarzenia. Ale wątpliwie jest, czy potrafiłby opisać jego początek i przyczyny zachowania oskarżonego, czy policjantów. Dlatego też nie był to również ważki dowód w sprawie.

Reasumując, w przedmiotowej sprawie sąd uwierzył policjantom, a nie oskarżonemu. Prezentowana przez nich wersja zdarzeń była logiczna i pozbawiona uogólnień i przemilczeń, w przeciwieństwie do wyjaśnień oskarżonego, który w ten sposób maskował swoje rzeczywiste zachowanie. Na rozprawie przyjął również konfrontacyjny ton, ale sąd nie pozwolił na dalsze obrażanie świadków w tej sprawie. W związku z tym oskarżony dobrowolnie opuścił salę rozpraw, a potem na nią powrócił, kiedy na sądzie jego zachowanie nie zrobiło wrażenia – choć przynajmniej jeden z jego aspektów nadawał się na ukaranie.

Sąd nie miał żadnych powodów, aby kwestionować wiarygodność zeznań przesłuchanych świadków. Nie ma w tej sprawie żadnych dowodów, które mogłyby podważyć ich relacje w zakresie przebiegu interwencji. Nie ma podstaw, aby uznawać, że zachowanie oskarżonego zostało sprowokowane przez nieprawidłowe zachowanie się funkcjonariuszy policji. Przedstawiony przez nich przebieg interwencji był prawidłowy i policjanci obchodzili się z oskarżonym zgodnie z prawem. Wskazać należy, iż gdyby rzeczywiście byli takimi spiskowcami, którzy z nieznanych bliżej powodów zdecydowaliby się przy wagonie pełnym ludzi (zapewne wyposażonych w aparaty telefoniczne) zaatakować niewinnego człowieka z powodu „mocnych argumentów” w dyskusji, w której nie brali udziału – to mieli w tym zakresie znacznie większe pole do popisu. Choćby w zakresie doznanych obrażeń – tymczasem tylko jeden z policjantów został kopnięty. A gdyby chcieli kłamać, to cóż by stało na przeszkodzie, aby dodać, że oskarżony uderzył, czy kopnął pozostałych. I tak dalej. I należałoby uznać przy tym, że są pozbawieni zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego, aby przy wagonie pełnym ludzi ryzykować bezprawnym atakiem na niewinnego człowieka. Taka wersja zdarzeń jest po prostu niewiarygodna.

Odpowiedzialności za czyn z art. 226 § 1 k.k. podlega sprawca, który znieważa funkcjonariusza publicznego albo osobę mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych.

Oczywiste jest, iż nazywanie policjantów słowami takimi jak „(...)”, jest przestępstwem. Nie może budzić wątpliwości, iż słowa te są obelżywe i znieważające, naruszają cześć i dobre imię człowieka. I jako takie są w takim kontekście powszechnie znane i używane. Pokrzywdzeni zatrzymali oskarżonego w ramach obowiązków służbowych. Nie spotkali się z nim towarzysko, prywatnie. Co więcej, oskarżony nie był celem ich interwencji i nie planowali go zatrzymywać. Dopiero kiedy zaczął zakłócać porządek i spokój w trakcie przejazdu i zagrażać przede wszystkim samemu sobie, podjęli przeciwko niemu czynności.

Umyślność w zachowaniu oskarżonego nie budziła najmniejszych wątpliwości, działania policjantów nie były skierowane wobec niego. To oskarżony je inicjował, dopiero kiedy policjanci wezwali go do uspokojenia się – skierował agresję wobec nich. Oskarżony w chwili zatrzymania był najpierw arogancki, a potem agresywny.

W trakcie interwencji, poza znieważaniem funkcjonariuszy, oskarżony kopnął jednego z pokrzywdzonych w podbrzusze. Zrobił to w celowo, w ramach stawiania oporu funkcjonariuszom, którzy próbowali go zatrzymać i zmusić do poddania się zgodnym z prawem czynnościom. Obrażenia, których doznał oskarżony były częściowo – jak wynika z opinii biegłej – efektem takiego stanu rzeczy. Ale nie było to winą policjantów, nie w sensie prawnokarnym. Każdy obywatel zachowując się w tak jawnie sprzeczny z prawem sposób naraża się na użycie wobec niego środków przymusu bezpośredniego, które mają na celu – ujmując to wprost – spacyfikować jego agresję. W związku z tym może i dojść wówczas do powstania obrażeń. Zwłaszcza że, jak podawali policjanci, oskarżony rzucał się po wagonie i uderzał o różne powierzchnie. Był to także efekt stawiania oporu policjantom.

Zaś kopnięcie R. S. wypełniło znamiona występku z art. 222 § 1 k.k., który penalizuje naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych. Tak było w tej sytuacji – kopnięcie w podbrzusze jest bez wątpienia naruszeniem nietykalności cielesnej i nie wymaga szerszego komentarza. Tak samo jak to, że pokrzywdzony wypełniał wówczas obowiązki służbowe – był na służbie i brał udział w zatrzymaniu oskarżonego. Postępował zgodnie z prawem, więc oskarżonego nic nie usprawiedliwia. Poza tym, jak wspomniano, zachowanie oskarżonego było celowe i świadome. Chciał kopnąć pokrzywdzonego, aby uniemożliwić lub utrudnić zatrzymanie.

Oskarżony nie był wcześniej karany. Jego zachowanie było poniżej krytyki, wypełniało znamiona przestępstw opisanych wcześniej, ale brak było podstaw do przyjęcia, iż jest on na tyle zdemoralizowany, aby wymierzać mu karę surowszą niż grzywny. Zapewne było to zachowanie jednorazowe – choć biorąc pod uwagę postawę oskarżonego przed sądem – można wnosić, że posiada on skłonności do takich autorytarnych zachowań. Zatem jeśli dojdzie do powtórki tego typu zachowania, oskarżony musi się liczyć z tym, że wymiar sprawiedliwości zareaguje bardziej stanowczo. Tymczasem może orzeczone kary jednostkowe, jak i łączną traktować jako danie szansy. Kary te nie są nadmiernie surowe, podobnie jak kara łączna. Oskarżony pracuje, zarabia za granicą – nie powinien mieć żadnych trudności z zapłaceniem grzywny. Zwłaszcza że można ją zapłacić w ratach, które nie są oprocentowane. Na poczet kary łącznej sąd zaliczył oskarżonemu okres zatrzymania w sprawie na podstawie art. 63 § 1 k.k.

O zwolnieniu oskarżonego z kosztów sądowych zdecydowały względy słuszności.