Pełny tekst orzeczenia

Sygn.akt II AKa 175/12

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 11 października 2012 r.

Sąd Apelacyjny w Białymstoku w II Wydziale Karnym w składzie

Przewodniczący

SSA Jacek Dunikowski

Sędziowie

SSA Tomasz Eryk Wirzman

SSA Janusz Sulima (spr.)

Protokolant

Barbara Mosiej

przy udziale Danuty Dąbrowskiej - Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, upoważnionej przez Prokuratora Apelacyjnego w Białymstoku do udziału w sprawie

po rozpoznaniu w dniu 11 października 2012 r.

sprawy F. S. s. W.

oskarżonego z art. 148§1 kk

z powodu apelacji wniesionych przez obrońców oskarżonego

od wyroku Sądu Okręgowego w Suwałkach

z dnia 15 maja 2012r. sygn.akt II K 34/11

I.  Zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że uniewinnia oskarżonego F. S. od popełnienia zarzucanego mu czynu.

II.  Kosztami procesu w sprawie obciąża Skarb Państwa.

UZASADNIENIE

F. S. został oskarżony o to, że: w dniu 28 lipca 2009 roku w O. w opuszczonym budynku (...) przy ul. (...), działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia G. F., dokonał zabójstwa wymienionego w ten sposób, że wielokrotnie ugodził pokrzywdzonego trzymanym w ręce nożem w okolice klatki piersiowej oraz ramion, powodując u niego obrażenia ciała w postaci 17 ran kłutych na przedniej powierzchni klatki piersiowej, 3 ran kłutych na barku lewym, rany ciętej na przedniej powierzchni ramienia prawego, rany ciętej na przedniej powierzchni przedramienia lewego, rany ciętej na bocznej powierzchni palca V ręki lewej w okolicy stawu międzypaliczkowego bliższego, rany ciętej na bocznej powierzchni palca IV ręki lewej w okolicy stawu śródręczno — paliczkowego, otarcia naskórka na bocznej powierzchni nadgarstka prawego, otarcia naskórka na grzbietowej powierzchni śródręcza prawego oraz w okolicy kostki przyśrodkowej lewej, nacięcia kilku żeber i międzyżebrzy, krwi w jamach opłucnych i w worku osierdziowym, 13 nacięć płata górnego płuca lewego, dwóch nacięć płata dolnego płuca, trzech nacięć serca, które to obrażenia spowodowały wstrząs urazowy i krwotoczny z pęknięciami narządów klatki piersiowej prowadzący bezpośrednio do zgonu G. F., to jest o czyn z art. 148 §1 k.k.

Sąd Okręgowy w Suwałkach wyrokiem z dnia 15 maja 2012 roku oskarżonego F. S. uznał za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu i za to skazał go na karę 15 lat pozbawienia wolności, na poczet której zaliczył oskarżonemu okres jego rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie od dnia 28 lipca 2009 roku do dnia 27 sierpnia 2012 roku i zwolnił oskarżonego od opłaty i pozostałych kosztów sądowych w sprawie.

Apelacje od tego wyroku wnieśli obrońcy oskarżonych. Zaskarżyli powyższy wyrok w całości. Apelacja prokuratora został cofnięta na rozprawie odwoławczej.

Obrońca oskarżonego – adw. A. G., powołując się na przepisy art. 427 §1 k.p.k. oraz art. 438 pkt 2 i 3 k.p.k., zarzucił temu wyrokowi:

1)  obrazę przepisów postępowania, mogąca mieć wpływ na treść wydanego wyroku, a mianowicie art. 391 §1 i 3 k.p.k. przez brak właściwej kontroli nad tym, że świadkowie zeznają odmiennie niż w trakcie postępowania przygotowawczego i przed różnymi składami Sądu Okręgowego w przedmiotowej sprawie, odnośnie tego samego stanu faktycznego, co doprowadziło do złożenia przez świadków zeznań sprzecznych z ich relacjami w kwestiach istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, nieujawnienia tych sprzeczności poprzez nieprzeprowadzenie dowodu z ich konfrontacji, co w rezultacie uniemożliwiło należytą ocenę wiarygodności ich zeznań złożonych w trakcie rozprawy: - Świadek J. N. w trakcie tego procesu składał odmienne zeznania, wzajemnie się wykluczające, jednakże Sąd Okręgowy nie analizując ich i nie wyjaśniając wzajemnie wykluczających się treści, wszelkie ich treści niepasujące do założonego przez Sąd Okręgowy przebiegu zdarzenia, usprawiedliwił stanem upojenia alkoholowego. Jednocześnie zaś stan upojenia alkoholowego i zły stan zdrowia (świadek J. N. w dniu 28.07.2009r był hospitalizowany), nie stał na przeszkodzie aby Sąd Okręgowy opierał na treści zeznań J. N. swoje rozstrzygnięcie.- Świadek E. C. w trakcie procesu składała odmienne zeznania, wzajemnie się wykluczające, podawała odmienne, wykluczające się godziny opisywanych przez siebie zdarzeń, jednakże Sąd Okręgowy nie analizując ich i nie wyjaśniając wzajemnie wykluczających się treści, wszelkie ich części, niepasujące do założonego przez Sąd Okręgowy przebiegu zdarzenia, pominął, w żaden sposób się do nich nie odnosząc np. wskazywany jako narzędzie zbrodni nóż,

2)  rażącą obrazę przepisów postępowania, a mianowicie art. 170 §3k.p.k., przez oddalenie wniosku dowodowego obrońcy oskarżonego, o dopuszczenie i przeprowadzenie dowodu z Ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych w K. (...) identyfikacji osób na podstawie cech wyglądu, utrwalonych na zapisie monitoringu kamery w budynku Komendy Powiatowej Policji w O.. Przeprowadzenie badania obejmującego analizę cech opisowych i pomiarowych twarzy, a także sylwetki osób zarejestrowanych na materiale, celem zidentyfikowania osób zarejestrowanych na nagraniu, na okoliczność ustalenia czy na zapisie z monitoringu została utrwalona osoba oskarżonego F. S.,

3)  błąd w ustaleniach faktycznych, mogący mieć wpływ na treść wydanego orzeczenia, a polegający na przyjęciu, iż na podstawie zeznań świadka E. C. i wybiórczo „dopasowanych” treści opinii uzupełniającej biegłej sądowej I. S. można uznać za zamknięty łańcuch poszlak prowadzący do wniosku, że oskarżony pozbawił życia G. F.,

4)  obrazę przepisów postępowania, mającą wpływ na treść zaskarżonego wyroku, przede wszystkim art. 4 k.p.k., 7 k.p.k., 410 k.p.k., przez uwzględnienie jedynie okoliczności przemawiających na niekorzyść oskarżonego, a pominięcie okoliczności przemawiających na jego korzyść, zaliczenie okoliczności budzących wątpliwości na niekorzyść oskarżonego, przekroczenie granic swobodnej oceny dowodów,

5)  obrazę przepisów postępowania, mającą wpływ na treść zaskarżonego wyroku, przede wszystkim art. 171 §1-5 k.p.k., i dopuszczenie dowodu a następnie wyrokowanie na podstawie (między innymi) zeznań złożonych w stanie upojenia alkoholowego przez świadka E. C. na rozprawie w dniu 29 lipca 2009 roku oraz w postępowaniu przygotowawczym, zarejestrowanych w czasie wizji lokalnej (protokoły przesłuchań zawierają dane co do badania alkomatem osób przesłuchiwanych),

6)  obrazę przepisów postępowania, mającą wpływ na treść zaskarżonego wyroku, przede wszystkim art. 201 k.p.k. poprzez wyrokowanie na podstawie opinii biegłej sądowej I. S., w której zachodzą liczne sprzeczności w treści opinii, w szczególności w części dotyczącej możliwości usunięcia z ubrania sprawcy śladów krwi G. F. z ponad 20 ran, którą to możliwość biegła wykluczała kategorycznie, a następnie hipotetycznie zakładała, co w konsekwencji winno skutkować powołaniem innych biegłych tej specjalności, zgodnie z treścią art. 9 §1 k.p.k.,

7)  błąd w ustaleniach faktycznych, mogący mieć wpływ na treść wydanego orzeczenia, a polegający na nieustaleniu daty zgonu zmarłego G. F., zwłaszcza w świetle treści zeznań świadka J. N., J. K. i H. T., którzy G. F. w dniu zdarzenia, tj. 28.07.2009r. w godzinach południowych widzieli siedzącego na ławce w parku miejskim w O.,

8)  błąd w ustaleniach faktycznych, mogący mieć wpływ na treść wydanego orzeczenia, a polegający na nieustaleniu zawartości zabezpieczonego pojemnika z wodą, w której rzekomo miała znajdować się krew pochodząca z ciała zmarłego G. F..

Obrońca oskarżonego – adw. A. G. wniósł o to, „aby Sąd Odwoławczy, działając na zasadzie art. 437 §1 i 2 k.p.k., uchylił zaskarżony wyrok i uniewinnił oskarżonego F. S. od zarzucanego mu aktem oskarżenia czynu”, ewentualnie przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi pierwszej instancji, a w wypadku „przychylenia się przez sąd odwoławczy do stanu faktycznego ustalonego przez Sąd Okręgowy” wniósł o zmianę rozstrzygnięcia w zakresie wymiaru orzeczonej kary do jej „minimalnego zagrożenia przewidzianego w kk.”

Z kolei obrońca oskarżonego – adw. J. Ś., wskazując na przepisy art. 427 k.p.k. i art. 438 pkt 3 i 4 k.p.k., zarzucił temu wyrokowi:

1)  obrazę przepisów postępowania karnego mającą wpływ na treść wydanego orzeczenia, a w szczególności:

a)  art. 5 k.p.k. poprzez rozstrzygnięcie nie dających się usunąć wątpliwości na niekorzyść oskarżonego,

b)  art. 7 k.p.k. w zw. z art. 410 k.p.k. poprzez dowolność oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, z jednoczesnym przekroczeniem granic prawidłowego rozumowania, wskazań wiedzy oraz doświadczenia życiowego, oparciu ustaleń faktycznych jedynie na dowodach obciążających oskarżonego F. S. i pominięciu dowodów świadczących o jego niewinności,

c)  art. 170 k.p.k. poprzez oddalenie wniosku dowodowego obrony w sytuacji, gdy nie zachodziły przesłanki przemawiające za jego oddaleniem, a dowód zmierzał do wyjaśnienia okoliczności mającej istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy,

d)  art. 167 k.p.k. w zw. z art. 172 k.p.k. poprzez nie przeprowadzenie konfrontacji świadków Ł. Z. i J. N. z oskarżonym,

e)  art. 424 k.p.k. poprzez nieodniesienie się w uzasadnieniu wyroku do wszystkich przeprowadzonych w sprawie dowodów oraz nie zawarcie w uzasadnieniu wyroku wszystkich prawem przepisanych elementów,

f)  art. 442 §3 k.p.k. poprzez niewykonanie zaleceń Sądu Apelacyjnego, II Wydział Karny w Białymstoku co do dalszego prowadzenia postępowania na skutek ponownego rozpoznania sprawy.

2)  błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, w sytuacji gdy miał on wpływ na treść wydanego orzeczenia, a w szczególności:

a)

a)  ustaleniu, że oskarżony F. S. dokonał zabójstwa G. F., w sytuacji gdy zebrany w sprawie materiał dowodowy nie wskazuje na jego sprawstwo,

b)  ustaleniu, że zeznania świadka E. C. są spójne, logiczne i szczegółowe, podczas gdy nie można przypisać im takiego waloru,

c)  ustaleniu, że zeznania świadka E. C. znajdują potwierdzenia w zeznaniach świadka J. N., w sytuacji gdy różnią się one w zasadniczych kwestiach,

d)  ustaleniu, że brak śladów krwi na ubraniu oskarżonego nie podważa wiarygodności zeznań świadka E. C., w sytuacji gdy świadek jest niewiarygodny ze względu na znaczne upojenie alkoholowe w dniu zdarzenia, a dowód z badań DNA jest nadzwyczaj istotny dla rozstrzygnięcia o winie,

e)  ustaleniu, że brak śladów krwi na ubraniach oskarżonego spowodowany jest tym, iż rozbryzgi krwi zostały skutecznie zatrzymane przez ubranie ofiary, podczas gdy biegła nie potwierdziła tego, a wręcz przeciwnie stwierdziła, że krwi powinno być dużo, gdyż krwawienie było obfite i sprawca musiał mieć ślady krwi na sobie,

f)  ustaleniu, że brak śladów DNA zgodnych z profilem oskarżonego na dłoniach ofiary oraz pod paznokciami nie podważa ustaleń w przedmiocie sprawstwa oskarżonego i spowodowany jest tym, iż ofiara z racji upojenia alkoholowego nie broniła się przed oskarżonym, podczas gdy pod paznokciami ofiary stwierdzono ślady DNA osoby trzeciej, niezidentyfikowanej, a zatem najprawdopodobniej prawdziwego sprawcy czynu,

Obrońca sformułował też zarzut rażącej niewspółmierności kary „w stosunku do okoliczności podmiotowo – przedmiotowych zaistniałych w sprawie”.

Wniósł on o zmianę wyroku i uniewinnienie oskarżonego od zarzucanego mu aktem oskarżenia czynu lub o uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Suwałkach, ewentualnie o zmianę wyroku i orzeczenie kary pozbawienia wolności w dolnych granicach ustawowego zagrożenia.

Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:

Pomimo że w obydwu apelacjach obrońców podniesiono szereg nietrafnych zarzutów, zasługiwały one na uwzględnienie.

Rację mają skarżący przede wszystkim co do tego, że Sąd pierwszej instancji dokonał oceny przeprowadzonych na rozprawie dowodów z pogwałceniem wyrażonej w art. 7 k.p.k. zasady swobodnej oceny dowodów. Wadliwość tej oceny wynika z tego, że nie jest ona efektem rozważenia wszystkich okoliczności przemawiających zarówno na korzyść jak i niekorzyść oskarżonego oraz brak jest jej przekonującego logicznego umotywowania, uwzględniającego wskazania wiedzy i doświadczenia życiowego.

Gdyby Sąd Okręgowy dokonał oceny zebranych dowodów zgodnie z zasadami prawidłowego rozumowania, to jej efektem na pewno nie byłoby uznanie F. S. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu.

Oskarżonemu zostało przypisane sprawstwo w zasadzie na podstawie jednego dowodu, a mianowicie zeznań E. C.. Wprawdzie Sąd Okręgowy wskazał również na zeznania J. N., ale z nich wynika coś zgoła odmiennego aniżeli z zeznań E. C.. W gruncie rzeczy żadne inne dowody, nawet w sposób pośredni, nie wskazują na sprawstwo oskarżonego.

Dowód ten dotknięty jest tak licznymi mankamentami, że zawartego w pisemnych motywach zaskarżonego wyroku stwierdzenia, że relacja E. C. jest „spójna, logiczna i szczegółowa”, nie można inaczej określić jak zupełnie gołosłownego.

Przypomnieć należy, że E. C., kiedy była przesłuchiwana w dniu zdarzenia o godzinie 21 00 (k. 41), podała, że w godzinach popołudniowych wyszła wraz z F. S. z dawnego budynku (...), gdzie pozostał pokrzywdzony. Wróciła tam z oskarżonym około godziny 16 00. Na piętrze w tym budynku spał wówczas J. N.. Nikogo tam więcej nie widziała. Wziąwszy napój udała się razem z F. S. do parku miejskiego. Piła tam z różnymi mężczyznami alkohol. O godzinie 18 15 podszedł do J. S. (1) nieznany jej mężczyzna i poinformował o znalezieniu zwłok G. F..

Po przesłuchaniu odebrano od E. C. przedmioty w postaci noża o długości ostrza 5,5 cm oraz nożyczek (protokół zatrzymania rzeczy k. 38 – 40). Następnie o godzinie 22 35 E. N. została zatrzymana (protokół zatrzymania osoby k. 42). Zwolniono ją jeszcze tego samego dnia o godzinie 22 14.

Już następnego dnia o godzinie 10 35 E. C. została kolejny raz przesłuchana (k. 61 – 63). Złożyła wówczas diametralnie inne zeznania. Podała bowiem, że do budynku (...) wróciła z oskarżonym około godziny 16 00. Przynieśli ze sobą zakupy: paczkę papierosów, denaturat i oranżadę. Poszli na piętro do pokoju, w którym na tapczanie spał J. N.. Gdy się przebierała, ktoś w okno tego pokoju rzucił kamieniem, wybijając szybę. Oskarżonego mocno to rozwścieczyło to. Oznajmił jej, że „idzie robić porządki” i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął nożyk z sześciocentymetrowym ostrzem i czerwoną rączką. Następnie, gdy tylko zbiegł on na dół, usłyszała wrzaski zarówno oskarżonego, jak i G. F.. Obaj mężczyźni wzajemnie się wyzywali. E. C. zeznała dalej, że zeszła wtedy na dół do pomieszczenia, w którym przebywał G. F.. Stojąc od nich w odległości około dwóch metrów, widziała, jak oskarżony, siedząc na jego biodrach, szarpie leżącego na tapczanie pokrzywdzonego, który cały czas krzyczał. W pewnym momencie F. S., podnosząc do góry rękę, dwukrotnie zadał pokrzywdzonemu w głowę cios nożem. Po tym, jak krzyknęła do niego, żeby się uspokoił, F. S. wstał i wyszedł na podwórko, gdzie w wiadrze z deszczówką umył twarz i ręce. E. C. podała, że poszła potem na górę do pokoju, gdzie spał J. N.. Zanim zdążyła założyć buty, poczuła zapach dymu. Obudziła J. N. i powiedziała mu, że G. F. prawdopodobnie nie żyje. Gdy oboje zeszli na dół, oskarżony biegał z miską wody i gasił ogień. Nie widziała, co się paliło. Nie chciała podchodzić do pokrzywdzonego, gdyż się bała. Podszedł do niego J. N. i sprawdził, czy oddycha oraz czy jest wyczuwalne jego tętno. Według niego, wszystko wskazywało na to, że nie żył. J. N. wyszedł z budynku i poszedł w kierunku parku. F. S. natomiast dogasiwszy palące się rzeczy, poszedł na górę i przebrał się w inną koszulę. E. C. zeznała, że w tym czasie nałożyła kurtkę, wzięła torebkę i wyszła na zewnątrz, gdzie czekała na oskarżonego. Gdy wyszedł, poszli razem do parku miejskiego. Po drodze oskarżony groził jej „zaszlachtowaniem”, jeżeli zdradzi okoliczności śmierci G. F.. Potem w parku miejskim F. S. namawiał ją oraz J. N., aby ustalić jedną wersję zdarzeń, że ich w czasie, kiedy doszło do zgonu pokrzywdzonego, w ogóle nie było w budynku (...).

Składając zeznania przed prokuratorem o godzinie 12 25 (k. 76), E. C. zeznała dodatkowo, że oskarżony po wymyciu twarzy i rąk w brązowym pojemniku z deszczową wodą schował do tylnej kieszeni spodni nóż z czerwoną rączką, którym zadał ciosy pokrzywdzonemu. Widział ten nóż w jego spodniach, kiedy szli razem do parku miejskiego. Nie była pewna, czy oskarżony miał go jeszcze, gdy byli już w parku.

Kolejne przesłuchanie E. C. odbyło się jeszcze tego samego dnia o godzinie 14 20 (k. 77 – 78). Zostało ono przeprowadzone w miejscu dokonania zbrodni, w budynku (...). W tym przesłuchaniu połączonym z wizją lokalną uczestniczyli policjanci i prokurator. E. C. dodała wówczas do swoich wcześniejszych zeznań, że słyszała, jak oskarżony domagał się od pokrzywdzonego zwrotu skarpetek i jedzenia. Stwierdziła też, odmiennie niż poprzednio, że będąc w pokoju na górze razem z J. N., słyszała dochodzące z dołu krzyki oskarżonego i pokrzywdzonego przez 10 minut. Dopiero po upływie tego czasu zeszła na dół i zobaczyła, jak F. S. dwukrotnie uderzył nożem G. F.. Odmiennie niż poprzednio zeznała też, że zaczęło się od tego, jak dwóch „małolatów” wrzuciło do pokoju na górze kamień. Podała też, że po wrzuceniu kamienia oskarżony zszedł na dół i zaczął kłócić się z G. F.. Czynność ta została zakończona o godzinie 14 45.

Po upływie niecałej godziny o 15 25 E. C., nie wiadomo dlaczego, ponownie uczestniczyła w wizji lokalnej w miejscu dokonania zbrodni. Z tej czynności nie sporządzono protokołu. W aktach sprawy znajduje się jedynie zapis video z tej czynności (płyta CD – R k. 951). Nagranie to zostało odtworzone przed Sądem pierwszej instancji na rozprawie w dniu 8 listopada 2011 roku. W tej wizji uczestniczyło dwóch prokuratorów i czynność ta została zakończona o godzinie 15 37.

W trakcie tej czynności E. C. zeznała, inaczej niż przed południem tego samego dnia, a podobnie jak w poprzednim przesłuchaniu w budynku (...), że do pokoju, w którym bezpośrednio przed zabójstwem przebywała z oskarżonym i J. N., dwóch „małolatów” wrzuciło duży kamień. Nic nie powiedziała na temat wybicia szyby. Zresztą, szyba w tym pokoju, jak się okazało podczas wizji, nawet nie była pęknięta. Zaznaczyć jednocześnie należy, że żaden kamień nie został zabezpieczony. E. C. podała, że było to o 15 30. Tę godzinę wskazała także podczas poprzedniej wizji lokalnej. Wcześniej twierdziła, że było to o godzinie 16 00. Świadek zeznała dalej, że po wrzuceniu do pokoju kamienia oskarżony wyjął nóż z kieszeni i wybiegł z budynku, a następnie po chwili wrócił na górę do pokoju, w którym ona się przebierała, i oznajmił jej, że nie dogonił „sku…”. Kiedy była przesłuchiwana tego dnia przez policjantów, E. C. zeznała, że F. S. bezpośrednio po tym, jak ktoś wybił szybę w oknie (o żadnych „małolatach” wtedy nie wspominała), zbiegł na dół do pokoju, w którym był G. F., i usłyszała od razu krzyki obu mężczyzn. Świadek w czasie wizji lokalnej zeznała, o czym wcześniej nie mówiła, że oskarżony przed zbiegnięciem na dół powiedział: „dzisiaj zrobię taki porządek, jaki będę chciał”. E. C. utrzymywała w czasie wizji, że zanim zeszła na dół oskarżony z pokrzywdzonym przez 10 minut kłócili się. Dodała do tego, że nie mogła nawet przypuszczać, że tam na dole dzieje się coś strasznego. Zeszła dopiero wtedy, gdy „były za duże krzyki”. Tak jak poprzednio E. C. stwierdziła, że widziała dwa ciosy nożem, ale nic nie powiedziała, że krzyczała do oskarżonego, żeby się uspokoił. W czasie wizji podała, że przestraszyła się zachowania oskarżonego i poszła na górę, aby się dalej przebierać. Stwierdziła też, że idąc na górę po schodach, słyszała, jak oskarżony i pokrzywdzony wciąż się kłócili. Różni się to znacząco od jej wcześniejszych zeznań, w których podała, że widziała, jak F. S. wstał z tapczanu, na którym leżał pokrzywdzony, i poszedł na dwór, żeby „się przewietrzyć”. W trakcie wizji E. C. podała, że będąc na górze w pokoju widziała, jak oskarżony nagle wyskoczył na podwórko i podbiegł do brązowego pojemnika z deszczówką i zaczął „szorować ręce i twarz”. Zeznała też, o czym wcześniej nie mówiła, że spytała wówczas oskarżonego: „a co się tobie stało?”, a gdy się do niej odwrócił, zobaczyła, że ma zakrwawioną twarz i ręce. Stwierdziła, że nie mogła widzieć krwi na ubiorze oskarżonego, ponieważ było ciemno. Z jej zeznać z wizji wynika też, że widząc krew na jego twarzy i rękach, miała do niego powiedzieć: „co ty żeś kurna człowieku zrobił”. W trakcie tej czynności podała następnie, że znowu poszła wówczas na górę, żeby się przebierać i wtedy poczuła swąd dymu. Jej zdaniem, oskarżony po to dokonał podpalenia, żeby zatrzeć ślady, z tym że sam potem gasił wzniecony przez siebie ogień. E. C. w czasie wizji dokładnie opisała nóż, którym oskarżony miał zadać dwa ciosy pokrzywdzonemu. Twierdziła, że był to nóż z czerwoną rączką, z małym ostrzem o długości 5,5 cm, który służył do obierania warzyw.

Wykazane sprzeczności pomiędzy zeznaniami E. C. nie podważałyby znacząco wiarygodności jej relacji, gdyby nie to, że zostały one złożone tego samego dnia. Podkreślić należy, że sprzeczności te bynajmniej nie dotyczą mało istotnych okoliczności. Nie do wytłumaczenia jest to, żeby ktoś odtwarzający przebieg zdarzenia z poprzedniego dnia nie pamiętał, czy szyba w oknie pokoju, w którym przebywał, została wybita, czy też okno było otwarte i został przez nie wrzucony do środka kamień. Nie mogło przecież tak być, że o godzinie 15 25, kiedy rozpoczęto wizję lokalną z jej udziałem, E. C. pamiętała lepiej przebieg zdarzenia aniżeli o godzinie 10 35. Jeżeli założyć, że rzetelnie relacjonowała to, co się wydarzyło w dniu 28 lipca 2009 roku w budynku (...) w O., to nie sposób racjonalnie objaśnić, dlaczego we wcześniejszych trzech zeznaniach nie powiedziała nic na temat „małolatów” rzucających w okno kamieniem i o nieudanej pogoni oskarżonego za nimi. Mało tego, jej poprzednie zeznania wykluczały przyjęcie takich ustaleń. Wynikało z nich przecież, że F. S. zdenerwowany wybiciem szyby całą swoją agresję skierował przeciwko pokrzywdzonemu.

Zwrócić należy uwagę, że opisywane przez nią jej zachowanie w czasie, kiedy oskarżony wyładowywał swoje zdenerwowanie na pokrzywdzonym, jest zupełnie nieadekwatne do tragedii, która faktycznie miała tam miejsce, do tego, że pokrzywdzonemu zadano aż 20 ciosów nożem. Z jej zeznań wynika, że przez co najmniej 20 minut była zajęta przebieraniem się, a było przecież wtedy lato. Niezrozumiałe są jej twierdzenia z wizji lokalnej, że widziała wszystko, co robił oskarżony na podwórku po dokonaniu zabójstwa i dokąd poszedł oraz że z nim rozmawiała, w sytuacji gdy miała znajdować się w tym czasie na górze, w pokoju, gdzie się wciąż przebierała. Wreszcie nie jest prawdą, że nie mogła widzieć, czy ubranie oskarżonego jest zakrwawione, gdyż wbrew temu, co zeznała, nie mogło być wtedy na podwórku ciemno. Był to bowiem słoneczny, letni dzień. Do zmroku brakowało kilku godzin. Z nagrania z wizji lokalnej wynika zaś, że miejsce, w którym oskarżony miał myć ręce i twarz nie było nawet zacienione drzewami. Wszystko było tam widoczne. Napomknąć warto w tym miejscu, że brązowego pojemnika z deszczówką, w którym oskarżony miał myć ręce, nikt nie zabezpieczył.

Nie można też zapominać o pierwszych zeznaniach E. C., które złożyła w dniu zabójstwa i które różnią się co do istoty od kolejnych jej zeznań. Owszem, należy zgodzić się z Sądem pierwszej instancji, że E. C. mogła złożyć takie zeznania z powodu obawy przed spełnieniem gróźb wypowiedzianych przez G. F.. Zastanawiające jest jednak, że tak szybko przestała się bać oskarżonego. Wieczorem w dniu zdarzenia o godzinie 21 00 zapewniła mu w swoich zeznaniach alibi, a już następnego dnia rano o godzinie 10 35 złożyła jednoznacznie obciążające go zeznania. Co zatem mogło się stać, że w ciągu właściwe jednej nocy przestała się go bać? Warto dodać, że w trakcie wizji lokalnej nie wyglądała na osobę przestraszoną.

Rację ma też obrońca oskarżonego, że E. C. składała w postępowaniu przygotowawczym zeznania w stanie po spożyciu alkoholu. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że podczas jej pierwszego przesłuchania była nietrzeźwa. Z jej zeznań i nie tylko wynika przecież, że w dniu zdarzenia wypiła niemałe ilości denaturatu zmieszanego z oranżadą lub innym napojem. Piła go między innymi wraz z oskarżonym i innymi mężczyznami w parku miejskim w godzinach poprzedzających jej przesłuchanie. Następnego dnia, kiedy była czterokrotnie przesłuchiwana, na pewno odczuwała skutki wcześniejszego spożycia znacznej ilości alkoholu. W czasie wizji, która nie trwała dłużej niż 12 minut, nie mogła powstrzymać się przed sięgnięciem po pokaźny szklany pojemnik, aby zaczerpnąć z niego kilka dużych łyków czerwono - brunatnego płynu.

Zastanawiające jest, że w aktach sprawy znajduje się kilka protokołów użycia urządzenia kontrolno – pomiarowego do ilościowego oznaczania alkoholu w wydychanym powietrzu, ale żaden z nich nie dotyczy E. C..

Pomimo że była ona najistotniejszym świadkiem, a przeprowadzone później dowody z opinii biegłych podważały jej wersję zdarzeń, nie była więcej razy przesłuchiwana w śledztwie. Jedynie na drugi dzień po wizji lokalnej została skonfrontowana z oskarżonym, lecz jej zeznania ograniczyły się do zaprzeczenia wyjaśnieniom F. S. i powtórzenia, że to on ugodził nożem pokrzywdzonego.

W postępowaniu sądowym E. C. była dwukrotnie przesłuchiwana. Nie składała jednakże zeznań po przekazaniu sprawy przez Sąd Apelacyjny do ponownego rozpoznania, ponieważ zmarła.

Po raz pierwszy na rozprawie złożyła zeznania w dniu 26 maja 2010 roku (k. 541 odwr. – 546). Pomimo że od zabójstwa G. F. nie upłynął nawet rok, w sposób niezwykle lakoniczny zrelacjonowała to zdarzenie. To również zmusza do pewnej refleksji dotyczącej jej wiarygodności, gdyż czymś nad wyraz oczywistym jest, że tego typu zdarzenie ma na szczęście charakter bardzo wyjątkowy i jednocześnie ze względu na swoją drastyczność każdemu przeciętnemu człowiekowi, będącemu jego bezpośrednim świadkiem, na bardzo długo zapada w pamięć. E. C. nie tylko zaś nie wiele pamiętała z okoliczności tego zdarzenia, ale również przedstawiła je w sposób odmienny niż poprzednio. Tym razem nie powiedziała niczego na temat wybicia szyby w oknie lub wrzucenia do pokoju kamienia. Stwierdziła zaś, że przyczyną agresywnego zachowania oskarżonego było posądzenie pokrzywdzonego o zabranie skarpetek i koszulki. Według jej zeznań z rozprawy, oskarżony zszedł na dół nie po to, aby dogonić „małolatów”, którzy rzucili w okno kamieniem, lecz w celu poszukiwania części swojej garderoby. Twierdziła też, że widziała trzy uderzenia nożem, a nie dwa, jak w poprzednich zeznaniach. Utrzymywała, że F. S. wzniecił ogień w pokoju, w którym leżał pokrzywdzony, aby zatrzeć ślady zbrodni. Co ciekawe, twierdziła, że oskarżony jednocześnie przygotował wodę, aby ugasić ogień. Poza wewnętrzną sprzecznością tej części jej zeznań, wskazać należy na to, że z protokołu oględzin miejsca dokonania zabójstwa wynika niedwuznacznie, że w pomieszczeniu, w którym znaleziono zwłoki G. F., nie było żadnych śladów ognia. W rzeczywistości paliło się, choć nie wiadomo, czy w dniu śmierci G. F., w zupełnie innym pomieszczeniu. Pomimo że potwierdziła swoje wcześniejsze zeznania, po okazaniu jej zabezpieczonych noży wskazała na zupełnie inny nóż, aniżeli wcześniej dokładnie przez nią opisany. W śledztwie stanowczo twierdziła, że oskarżony zadał ciosy nożem służącym do obierania warzyw z czerwoną rączką i z ostrzem o długości 5,5 cm. Na rozprawie natomiast zapewniała, że był to kuchenny nóż z czarną rękojeścią i z zakrzywionym, cienkim ostrzem o długości 20 cm. Aby wyjaśnić rozbieżności pomiędzy jej zeznaniami, stwierdziła, że F. S. prawdopodobnie używał dwóch noży, dodając do tego, o czym wcześniej w ogóle nie mówiła, że widziała, jak potem oskarżony mył dwa noże. Zaznaczyć w tym miejscu należy, że wersja o używaniu przez oskarżonego dwóch noży jest całkowicie sprzeczna z jej poprzednimi relacjami, zgodnie z którymi F. S. jedną ręką szarpał pokrzywdzonego, a drugą zadawał mu ciosy nożem. Pomimo że jej zeznania z tej rozprawy były bardzo zdawkowe, przypomniała sobie, że widziała, jak oskarżony „zapierał coś sobie tam”.

Kolejny raz E. C. zeznawała na rozprawie w dniu 27 sierpnia 2010 roku (k. 696 – 699 odwr.). Tym razem zeznała, że oskarżony po tym, jak „małolaty” rzucili kamieniem w okno, wybiegł z nożem za nimi, a potem, gdy wrócił, zaczął się kłócić z pokrzywdzonym. W przeciwieństwie do poprzednich zeznań z rozprawy twierdziła, że F. S. posługiwał się nożem do obierania warzyw. Dalej jednak utrzymywała, że oskarżony mył oba rozpoznane przez nią noże. Twierdziła też stanowczo, że widziała jak F. S. wzniecał ogień w pokoju, w którym spał pokrzywdzony. Przypomnieć należy, że w śledztwie zeznała, że będąc na górze poczuła swąd dymu i gdy zeszła na dół, zobaczyła, jak oskarżony gasił już ogień. Na rozprawie w dniu 27 sierpnia 2010 roku E. C. twierdziła, że jest pewna, że oskarżony zadawał ciosy pokrzywdzonemu dwoma nożami, że obydwa noże były zakrwawione. Twierdziła nawet, o czym wcześniej nigdy nie wspominała, że widziała, jak oskarżony „machał” dużym kuchennym nożem. Zeznała też, odmiennie niż poprzednio na rozprawie, że nie widziała, jak oskarżony zapierał ubranie, a jedynie zauważyła, że jego koszula była mokra. Odpowiadając na pytanie obrońcy, stwierdziła, że oskarżony trzymał nóż w prawej ręce. Wciąż też zapewniała, że tym nożem był mały nóż do obierania warzyw z czerwoną rączką.

Sąd pierwszej instancji, stwierdzając w swoim uzasadnieniu, że relacja E. C. jest „spójna, logiczna i szczegółowa” miał na uwadze jedynie jej zeznania z drugiej wizji lokalnej, które zostały zarejestrowane kamerą video. Dokonując oceny jej zeznań, nie można było jednakże zupełnie pominąć jej wcześniejszych i późniejszych przesłuchań. Całościowa ocena jej zeznań żadną miarą nie pozwala na wysnucie pozytywnego wniosku o ich wiarygodności. Wręcz przeciwnie. Dokładna ocena wszystkich relacji E. C. prowadzi do wniosku, że jest ona osobą całkowicie niewiarygodną. Jej zeznania są przecież pełne sprzeczności i niekonsekwencji. Brak logiki w wielu fragmentach jej zeznań jest wręcz porażający.

Na domiar tego wszystkiego jej zeznania nie znajdują jakiegokolwiek potwierdzenia w dowodach całkowicie obiektywnych, bo bezosobowych. Mało tego, dowody te podważają w najistotniejszych punktach jej relację, co zostanie przedstawione w dalszej części uzasadnienia.

Zdaniem Sądu pierwszej instancji dowodem potwierdzającym relację E. C. są zeznania J. N.. Tymczasem głębsza analiza tego dowodu wcale nie pozwala na postawienie takiej tezy, a nawet prowadzi do zgoła odmiennego wniosku.

Znowu przypomnieć należy, że będąc przesłuchiwanym po raz pierwszy w tej sprawie w dniu dokonania zabójstwa, J. N. podał (k. 22 – 23), że tego dnia wyszedł z budynku (...) o godzinie 6 00 rano i przez cały dzień spożywał alkohol w różnych postaciach aż do chwili, kiedy źle się poczuł i zabrała go karetka pogotowia.

Gdy był przesłuchiwany przez policjanta następnego dnia o godzinie 11 10, również zeznał, że przez cały dzień przebywał poza budynkiem (...) i pił w różnym towarzystwie alkohol, a o śmierci G. F. dowiedział się, kiedy wrócił ze szpitala.

Składając zeznania godzinę później, podał, że poprzedniego dnia albo dwa dni wcześniej E. C. oraz F. S. przynieśli do budynku (...) tzw. „dynks”, czyli denaturat rozrobiony z sokiem. We trójkę pili go na górze budynku. W pewnej chwili F. S. zorientował się, że z szafy zginęły jego skarpety. Jego podejrzenia padły na przebywającego na dole G. F.. Nie krył swojego zdenerwowania i wykrzykiwał pod jego adresem, że jest złodziejem. Jego zdenerwowanie zostało spotęgowane tym, że ktoś rzucił kamieniem w szybę. F. S. chwycił mały nożyk z czerwoną rączką do obierania warzyw i zbiegł na dół. Za nim pobiegła E. C.. J. N. dalej zeznał, że będąc na górze słyszał odgłosy kłótni. Po jakimś czasie wróciła na górę E. C. i powiedziała: „F. chyba zaje… G.”. J. N. stwierdził, że pomyślał wówczas, że oskarżony uderzył jedynie pokrzywdzonego w twarz. Po chwili na górę wrócił oskarżony. Miał mokre ręce. Miał ze sobą nóż, z którym wcześniej zbiegł na dół. Nożem tym kroili „zagrychę”. Świadek podał dalej, że następnego dnia rano zbudził go swąd dymu. Razem z E. C. i F. S. zbiegł na dół. Oskarżony zaczął gasić palącą się wersalkę. Wylał na nią wiadro wody. J. N. stwierdził, że paliło się obok pokoju, w którym spał pokrzywdzony G. F.. Na prośbę E. C. podszedł do pokrzywdzonego, aby sprawdzić, czy żyje. Okazało się, że tętno nie było wyczuwalne, a ręka była zimna. Zdecydował się wówczas pójść do parku. Poszli tam również E. C. i F. S., z tym że inna drogą: obok budynku Komendy Policji. W parku pili rozrobiony spirytus. W pewnej chwili podeszli do niego E. C. oraz F. S. i powiedzieli mu, aby na razie nikogo nie zawiadamiać o śmierci G. F., że zrobią to sami, kiedy będą wracać do „koczowiska”, czyli do budynku (...). Nie ustalali żadnej wersji zdarzeń.

Na rozprawie w dniu 30 kwietnia 2010 roku J. N. złożył zeznania (k. 482 – 486 odwr.), które w gruncie rzeczy nie różnią się od jego ostatnich zeznań ze śledztwa. Stwierdził jeszcze raz w sposób stanowczy, że kłótnia pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym miała miejsce w przeddzień stwierdzenia zgonu G. F.. Zaznaczył nawet, że opisywane przez niego zdarzenie z nożem nie mogło być tego samego dnia, w którym był pożar i kiedy stwierdził, że G. F. nie daje oznak życia.

Będąc ponownie przesłuchiwany na rozprawie w dniu 4 sierpnia 2010 roku (k. 665 odwr. – 667), również twierdził uparcie, że do kłótni doszło w przeddzień śmierci pokrzywdzonego.

To samo powtórzył podczas konfrontacji z E. C. na rozprawie w dniu 26 maja 2010 roku (k. 544 odwr.).

Podczas ponownego rozpoznawania sprawy przez Sąd Okręgowy w Suwałkach na rozprawie w dniu 8 listopada 2011 roku (k. 1028 odwr. – 1032) J. N. nadal utrzymywał, że scysja pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym miała miejsce w dzień poprzedzający odnalezienie zwłok G. F.. Tym razem jednak stwierdził, że pożar miał miejsce o godzinie 6 00, gdyż zbudziły go wtedy dzwony kościelne. Jest to sprzeczne z jego wcześniejszymi zeznaniami, w których twierdził, że obudził go swąd dymu. Zeznał też, że w dniu pożaru ktoś wybił szybę dużym kamieniem, który wpadł do wnętrza budynku, na wersalkę. Twierdząc jednakże jednocześnie, że było to zanim poszedł spać, zaprzeczył, że stało się to w dniu pożaru. Nie wskazał pomieszczenia, w którym została wybita kamieniem szyba w oknie.

Przedstawione zatem przez J. N. i E. C. wersje zdarzeń różnią się zatem zasadniczo. Owszem, można wyróżnić w nich pewne wspólne elementy: kłótnia pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym o skarpetki, zabranie przez F. S. małego noża z czerwoną rączką przed zbiegnięciem na dół do G. F., rzucenie kamieniem w okno, gaszenie przez oskarżonego palącej się wersalki. Pomimo tego zeznania J. N. wcale nie potwierdzają zeznań E. C.. Jest całkowicie przeciwnie. Przedstawiony przez J. N. układ zdarzeń jest zupełnie inny niż w relacji E. C..

Gdyby przyjąć za prawdziwe zeznania J. N., należałoby wykluczyć sprawstwo oskarżonego. Przede wszystkim nie mogło dojść do zabójstwa w czasie opisywanej przez niego kłótni. Z jego zeznań wynika jednoznacznie, że miała ona miejsce w przeddzień znalezienia zwłok. W świetle zaś opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej do zgonu G. F. doszło na pewno w dniu ujawnienia jego zwłok, w godzinach popołudniowych. Poza tym pokrzywdzony był widziany przez jednego ze świadków w dniu 28 lipca 2009 roku poza budynkiem (...).

Niemożliwe też jest w kontekście opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej, aby zabójstwa G. F. dokonano przy pomocy małego nożyka do obierania warzyw, z którym to nożykiem, według zeznań J. N., oskarżony zbiegł na dół, do pokoju, gdzie na wersalce leżał pokrzywdzony. Ponadto J. N. wcale nie twierdził, że oskarżony użył tego nożyka do zadawania pokrzywdzonemu ciosów. Zeznał nawet, że gdy oskarżony po kłótni wrócił na górę, używał tego nożyka do krojenia jedzenia. Poza tym, wedle jego słów, zachowanie F. S. nie odznaczało się niczym szczególnym, nie było też widocznych u niego żadnych ran czy zabrudzeń krwią.

Faktem jest, że z zeznań J. N. wynika, że gdy E. C. wróciła do niego na górę, powiedziała: „F. zaje… G.”. Nie mniej jednak J. N. był przekonany, że słowa te odnosiły się li tylko do uderzenia pokrzywdzonego w zęby, w ogóle tego nie kojarzył z zadaniem mu śmiertelnego ciosu. Ponadto za tym, że słowa te miały zupełnie inny niż dosłowny wydźwięk, świadczy to, że zaraz potem przyszedł na górę oskarżony, u którego, jak już wspomniano, nie było widocznych żadnych ran czy zabrudzeń krwią, i cała trójka dalej piła razem alkohol. Z zeznań J. N. nie wynika w każdym razie, aby w trakcie dalszej libacji którekolwiek z nich zachowywało się w sposób wskazujący na to, że przed chwilą w tym domu dokonano strasznej zbrodni. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że na sali rozpraw E. C. twierdziła, że nie może patrzeć na oskarżonego, że sama by go zamordowała za swojego kolegę. Ta jej, być może teatralna, wypowiedź nad wyraz rażąco koliduje zarówno z opisanym przez J. N., jak i przez nią samą jej zachowaniem po tym, kiedy miała zobaczyć, jak oskarżony uderzył G. F..

Oceniając zeznania J. N., nie można pominąć tego, że są one w jednym punkcie sprzeczne z ustalonym na podstawie opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej faktem, że do zgonu pokrzywdzonego mogło dojść najwcześniej w dniu 28 lipca 2009 roku po południu. Nie mogło zatem być tak, jak opisał ten świadek, że tego dnia wstał rano, obudzony dźwiękiem dzwonu kościelnego, o godzinie 6 00 i że właśnie wtedy po ugaszeniu pożaru stwierdził, że G. F. nie żyje. Należy jednakże zauważyć, że gdyby przyjąć, że świadek co do tego się pomylił (o tym, że wstał on tego dnia o tak wczesnej porze, świadek zeznał dopiero na rozprawie podczas powtórnego rozpoznania sprawy) i w rzeczywistości, mając zwłaszcza na względzie, że poprzedniego dnia do późnych godzin pił alkohol, w dniu śmierci pokrzywdzonego wstał dopiero po południu, jego zeznania w całości korespondowałyby w gruncie rzeczy z wszystkimi ustalonymi na podstawie nie budzących wątpliwości dowodów faktami i jego przekaz, w przeciwieństwie do relacji E. C., byłby całkowicie logiczny.

Oczywiste jest, że na treść zeznań J. N. miało wpływ to, że zarówno 27 lipca, jak i 28 lipca 2009 roku był on prawie przez cały czas pod wpływem alkoholu i mógł on mieć z tego powodu zaburzone poczucie czasu, ale w takim samym stanie w tych dniach znajdowała się również E. C.. Obydwoje w równym stopniu w tym czasie nadużywali alkoholu, co niewątpliwie wpływało negatywnie na ich zdrowie. Zupełnie dowolnie Sąd pierwszej instancji uznał, że nadużywanie alkoholu przez J. N. znacząco przełożyło się na treść jego zeznań, a w przypadku E. C. okoliczność ta miała jedynie wpływ na opisywanie przez nią niektórych szczegółów. Warto zaś wspomnieć, że przed śmiercią E. C. stwierdzono encefalopatię o nieustalonej etiologii i ciężkie uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego (informacja z (...) spółki z o.o., k. 929). Nie trzeba być biegłym, żeby stwierdzić, że przyczyną tego mogło być ciężkie zatrucie alkoholowe.

To zaś, że biegłe psycholożki nie stwierdziły u E. C. skłonności do konfabulacji i kłamstwa oraz istotnych zaburzeń w postrzeganiu przez nią rzeczywistości, a także w odtwarzaniu przez nią zdarzeń, wcale nie oznacza, że złożyła ona zarówno szczere, jak i prawdziwe zeznania. Przecież nawet gdyby za wszelką cenę chcieć nadać jej zeznaniom walor wiarygodności, to i tak należałoby odrzucić te fragmenty jej zeznań, które są rażąco sprzeczne z ustalonymi na podstawie opinii biegłych faktami (np. używanie przez oskarżonego podczas zabójstwa noża do obierania warzyw lub dwóch noży: do obierania warzyw i z zakrzywionym ostrzem) oraz które są zupełnie nielogiczne (np. wzniecenie przez oskarżonego ognia w celu zatarcia śladów i jednoczesne jego gaszenie). W każdym razie same opinie biegłych są dalece niewystarczające do poprawnej oceny zeznań świadka. Należy je oceniać między innymi w kontekście całokształtu materiału dowodowego i ustalonych okoliczności. Doświadczenie zawodowe wskazuje, że gdyby świadek J. N. był słuchany w obecności biegłej psycholog, to jej opinia najprawdopodobniej byłaby podobna do tych, które dotyczą E. C..

Zeznań E. C. na pewno nie potwierdzają, co wydaje się chciał wykazać oskarżyciel, zeznania małoletniego świadka Ł. Z., który twierdził na rozprawie, że kilka razy widział, jak oskarżony bił G. F.. Z tego, że oskarżony uderzał pokrzywdzonego rękoma po twarzy, nie można przecież wywodzić, że zdecydował się go zabić, zadając mu 20 ciosów nożem. Pomiędzy tym, że F. S. bił rękoma pokrzywdzonego a jego śmiercią spowodowaną wielokrotnym ugodzeniem nożem, nie ma właściwie żadnego logicznego powiązania. Można by na nawet stwierdzić, że jest całkowicie odwrotnie, albowiem to pokrzywdzony mógł mieć motyw, żeby zemścić się na oskarżonym za wcześniejsze pobicia. Zwrócić też należy uwagę, że zanim F. S. został podejrzanym o zabójstwo G. F. świadek Ł. Z. wcale nie mówił w swoich zeznaniach, że oskarżony był wrogo ustosunkowany do pokrzywdzonego, a jako najbardziej agresywnych spośród osób mieszkających w budynku, który kiedyś był siedzibą (...), wymienił J. S. (2) i (...), czyli K. M., o którym nadto powiedział, że wyrażając niezadowolenie z czyjegoś zachowania, miał w zwyczaju grozić użyciem noża. Co ciekawe, kolega Ł. Z. H. T. zeznał, że K. M. nosił zawsze ze sobą nóż. Twierdził też, że J. S. (2) mawiał, że pozabija tych, którzy mieszkają na dole budynku, bo kradną jedzenie.

Jak już wcześniej wspomniano, dowodami podważającymi w istotnych punktach zeznania E. C. są dowody całkowicie obiektywne, jakimi są niewątpliwie opinie biegłych dotyczące doznanych przez pokrzywdzonego obrażeń oraz tego, co zabezpieczono lub nie zabezpieczono w miejscu zbrodni oraz na ciele, ubraniu G. F. i oskarżonego.

Po pierwsze, o czym była już mowa, z opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej (...) w B. wynika jednoznacznie, że większość ran kłutych stwierdzonych u pokrzywdzonego podczas sekcji zwłok nie mogła powstać w wyniku użycia wskazywanych przez E. C. noży (sprawozdania sądowo – lekarskie wraz z opiniami k. 527 – 537 i 590 – 591).

Upieranie się przez E. C. podczas kilkakrotnych przesłuchań w śledztwie, w tym podczas wizji lokalnej, że oskarżony zadawał ciosy pokrzywdzonemu nożykiem z czerwoną rączka, służącym do obierania warzyw oraz wskazywanie przez nią na rozprawie na jeszcze inny nóż i jej twierdzenia z rozprawy, że F. S. zadawał ciosy dwoma nożami, które zostały jednoznacznie wykluczone przez biegłą, został skwitowane przez Sąd pierwszej instancji jednym zdaniem: „fakt upierania się przy nożu, który ktoś inny wykluczył dla (...), nie ma znaczenia”. Sąd Okręgowy, niestety, nie raczył wyjaśnić, dlaczego nie ma to znaczenia. Być może wynikało to z tego, że sąd ten nie znalazł żadnych argumentów (bo jakie mogą być?) na poparcie swojego stanowiska, które trudno określić inaczej jak zdumiewające. Przecież to, jakim narzędziem posługiwał się zabójca G. F., jest jedną z istotniejszych okoliczności. Jeżeli zaś E. C. rzeczywiście widziała, jak oskarżony zadawał ciosy pokrzywdzonemu, to musiała widzieć, stojąc od nich w odległości kilku metrów, jakiej wielkości był to nóż, jakiego koloru miał rączkę i czy F. S. posługiwał się jednym czy dwoma nożami.

Sąd pierwszej instancji nie wziął też pod uwagę, że również świadek J. N. zeznał, że gdy oskarżony zbiegał na dół, miał w ręku mały nóż z czerwoną rączką. Zbieżność w tym punkcie zeznań E. C. i J. N. w powiązaniu z opinią biegłej z zakresu medycyny sądowej może prowadzić do wniosku, że E. C., opisując w swoich zeznaniach scysję pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym z dnia poprzedzającego ujawnienie zwłok tego ostatniego, powiązała to zdarzenie podświadomie z jego śmiercią.

Odnosząc się do uzasadnienia Sądu pierwszej instancji w tej części, nie można przejść obojętnie obok określenia przez ten sąd biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej (...) w B., mianem „ktosia” (str. 6 uzasadnienia, dolny akapit). Czyżby doświadczony biegły z tytułem naukowym z ośrodka uniwersyteckiego miał dla sądu takie same znaczenie, jak mało wiarygodny świadek próbujący nieudolnie dać alibi postawionej w stan oskarżenia osobie? Takiego potraktowania rzetelnej, starannie umotywowanej i przez nikogo niekwestionowanej opinii biegłych nie sposób zrozumieć.

Następnym istotnie podważającym wiarygodność zeznań E. C. faktem jest to, że ani na ciele oskarżonego, ani też na jego ubraniu nie znaleziono żadnych śladów biologicznych pochodzących od pokrzywdzonego G. F..

Z opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej (...) w B. (k. 527 – 537) wynika jednoznacznie, że osoba, która zabiła G. F., powinna mieć na sobie jego ślady krwi. Przemawia za tym mechanizm zadanych pokrzywdzonemu ciosów, stwierdzone u niego obrażenia, ich ilość.

Faktem jest, że w kolejnej opinii ci sami biegli wyrazili pogląd, że brak śladów krwi ofiary na ubraniu oskarżonego mógł być spowodowany tym, że oskarżony mył się lub przebrał (k. 590 – 591). Również składając ustną opinię na rozprawie, biegła I. S. nie wykluczyła (k. 617), że jeżeli ktoś przebierze się i umyje się, to może nie posiadać już śladów biologicznych ofiary.

Te stwierdzenia biegłych mają jednakże przede wszystkim teoretyczny charakter i należy je odnieść do realiów niniejszej sprawy.

Z zeznań E. C. złożonych w śledztwie wcale nie wynika, aby oskarżony prał swoje ubranie. Mówiła tylko o myciu przez niego rąk i noża. Dopiero na rozprawie w dniu 26 maja 2010 roku zeznała enigmatycznie (k. 544): „Widziałam, że oskarżony zapierał sobie coś tam, ale ja nie przypuszczałam, że oskarżony coś takiego zrobił”. Zabezpieczona przez policjantów koszula w kratę, w którą, wedle słów E. C., oskarżony był ubrany w dniu zabójstwa, była jedynie częściowo mokra. Miała bowiem jedynie mokre rękawy do długości połowy ramion (notatka urzędowa k. 66, materiał poglądowy k. 163 – 164). Świadczy to o tym, że nie mogła być zamoczona w całości. Wprawdzie została ona znaleziona następnego dnia po zabójstwie o godzinie 11 50, ale jeżeli była ona prana w wodzie w całości, to niemożliwe jest, aby po kilkunastu godzinach od uprania jej przód, tył oraz kołnierzyk były całkowicie suche, a rękawy aż do długości ramion mokre. Poza tym, należy zwrócić uwagę, że z żadnych zeznań E. C. nie wynika, aby oskarżony zdjął koszulę i zanurzył ją całą w wodzie. Równie zaś dobrze F. S. mógł zamoczyć rękawy tej koszuli podczas gaszenia palącej się wersalki.

Ponadto, wbrew powszechnemu mniemaniu, plamy krwi nie można usunąć całkowicie za pomocą zimnej wody. Zresztą to, czy oskarżony mógł myć ręce w zimnej wodzie jest wątpliwe: wprawdzie miała to być tzw. deszczówka, ale znajdowała się ona w stojącym na dworze pojemniku, a temperatura powietrza wówczas, z uwagi na porę roku, była wysoka. W każdym razie śladów krwi z ubrania bez zastosowania dobrego proszka do prania nie da się usunąć. Krew co prawda może być niewidoczna, ale jej pozostałości zostaną wykryte za pomocą luminolu.

Jeżeli zaś chodzi o kwestię przebrania się, to badaniom zostały poddane dwie koszule oskarżonego i na żadnej z nich nie ujawniono jakichkolwiek śladów biologicznych pochodzących od ofiary.

Mało tego, takich śladów nie znaleziono na spodniach oskarżonego. Z zebranych zaś dowodów wynika jednoznacznie, że oskarżony cały czas zarówno 28 lipca, jak i 29 lipca chodził w tych samych spodniach. Przypomnieć należy, że z zeznań E. C. wynika, że oskarżony, zadając ciosy pokrzywdzonemu, siedział na nim.

Jeżeli zatem zeznania E. C. byłyby prawdziwe, to niemożliwe jest, aby na ubraniu oskarżonego nie było żadnych śladów krwi pokrzywdzonego.

Zawarte w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku stwierdzenie, że to ubranie pokrzywdzonego skutecznie powstrzymało ewentualne rozpryski krwi, powodując jej wysączanie się z ran, nie tylko razi swoją dowolnością, ale także świadczy o braku wyobraźni. Faktem jest, że pokrzywdzony w chwili śmierci był ubrany w bluzę zapinaną na zamek oraz trzy bawełnianie koszulki (protokół miejsca znalezienia zwłok k. 3 – 6) i znajdowały się w nich liczne przecięcia, ale zamek był zamknięty jedynie w dolnej części bluzy, a koszulki na skutek zadawania ciosów nożem były w górnej części całkowicie rozcięte. Zostało to zobrazowane na zdjęciach nr 11 – 17 znajdujących się w materiale poglądowym do protokołu oględzin z 28 lipca 2009 roku (k. 117 – 126). Przede wszystkim zaś tezie tej przeczy to, że pokrzywdzonemu, co wynika z opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej, zadano 20 ran kłutych, a także że miał on rany cięte na lewej ręce, co jednoznacznie wskazuje na to, że bronił się przed napastnikiem. Nadto wcale nie małe, świeże plamy krwi ujawniono podczas oględzin miejsca zbrodni na ścianie pokoju, w którym znaleziono zwłoki, oraz na futrynie drzwi. Są one widoczne na zdjęciach nr 7 i 8 materiału poglądowego (k. 119, 120). Z ekspertyzy kryminalistycznej z zakresu badań biologicznych (k. 303 – 309) wynika jednoznacznie, chociaż expressis verbis tego nie stwierdzono, że była to krew pokrzywdzonego. W próbkach pobranych z tych plam wyizolowano bowiem takie samo DNA, jak w zdecydowanej większości próbkach pobranych z licznych brunatnych zabrudzeń, w których ujawniono krew, znajdujących się na ubraniu pokrzywdzonego. Ta okoliczność również obala tezę o powstrzymywaniu rozprysków krwi przez ubranie pokrzywdzonego.

Jak zatem wobec tych nie budzących żadnych wątpliwości okoliczności można było twierdzić, że ubranie pokrzywdzonego skutecznie powstrzymało rozpryski krwi? Czy przy zadaniu nożem 20 ran kłutych i całkowitym rozerwaniu ubrania na klatce piersiowej, gdzie tych ran było aż 17, sprawca zabójstwa, przed którym pokrzywdzony bronił się, o czym świadczą obrażenia na ręce i co zostało stwierdzone przez biegłych, mógł nie poplamić swego ubrania krwią?

Odpowiedź na to ostatnie pytanie może być tylko negatywna, zwłaszcza że sprawca najprawdopodobniej siedział na leżącym na wersalce G. F..

Niewytłumaczalne też jest, w przypadku dania wiary zeznaniom E. C., dlaczego na ciele pokrzywdzonego, nie znaleziono żadnych śladów biologicznych pochodzących od oskarżonego. Jeżeli oskarżony na nim siedział, a G. F. bronił się przed zadawanymi mu ciosami, to na ubraniu lub na ciele pokrzywdzonego takie ślady powinny się znaleźć. Z zeznań E. C. nie wynika przecież, aby F. S. mył pokrzywdzonego czy też w inny sposób próbował zatrzeć ślady. Wprawdzie mówiła o wznieceniu w tym celu ognia, ale faktem jest, że został on zaprószony w innym pokoju niż w tym, w którym leżał pokrzywdzony.

Mało tego, w wyniku przeprowadzonej ekspertyzy kryminalistycznej z zakresu badań biologicznych wykonanych w Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Wojewódzkiej Policji w O. okazało się, że w próbkach pobranych z dwóch brunatnych zabrudzeń o wymiarach 1 x 1 cm i 1,5 x 1 cm ujawnionych na koszulce z krótkimi rękawami, w którą był ubrany pokrzywdzony w chwili śmierci, wyizolowano mieszaniny ludzkiego DNA pochodzącego od co najmniej dwóch osób, ale na pewno nie pochodzącego od oskarżonego. W obydwu tych próbkach stwierdzono ludzką krew. Również w szarej substancji zabezpieczonej spod paznokci G. F. wyizolowano mieszaniny ludzkiego DNA pochodzącego od co najmniej dwóch osób, ale na pewno nie od F. S..

Przypomnieć należy, że biegli z zakresu medycyny sądowej stwierdzili na ciele pokrzywdzonego obrażenia obronne. Biorąc jednocześnie pod uwagę, że zadano mu aż 20 ciosów nożem i że pewnie nie doszło do śmierci na skutek pierwszego uderzenia, wysoce prawdopodobne jest, że pokrzywdzony bronił się przed napastnikiem. Stąd też mogły zachować się na ubraniu G. F. oraz pod jego paznokciami ślady biologiczne sprawcy jego śmierci.

Sąd pierwszej instancji, pomimo stwierdzenia przez biegłych na ciele pokrzywdzonego obronnych obrażeń, uznał, że stan nietrzeźwości pokrzywdzonego był na tyle wysoki, że „jedynie próbował zasłaniać się przed zadawanymi ciosami”. Tymczasem taka teza wydaje się być sprzeczna z zeznaniami E. C., które ten sąd uznał za wiarygodne. Wynika z nich przecież, że G. F. kłócił się wówczas z oskarżonym, odpowiadał logicznie na jego słowne zaczepki. Trudno jest sobie wyobrazić, aby nie był on w stanie chwytać siedzącego na nim i atakującego go człowieka za rękę lub ubranie.

W gruncie rzeczy Sąd Okręgowy zignorował podważający znacząco sprawstwo oskarżonego fakt ujawnienia na ciele i ubraniu pokrzywdzonego śladów biologicznych nie pochodzących ani od oskarżonego, ani od pokrzywdzonego, stwierdzając zupełnie dowolnie, że zostały one naniesione znacznie wcześniej.

Co ciekawe, sąd ten najwyraźniej błędnie, z dużo większą korzyścią dla oskarżonego, zinterpretował wyniki ekspertyzy kryminalistycznej z zakresu badań biologicznych (str. 6 uzasadnienia, 3 akapit). Przy takiej zaś błędnej interpretacji wyników tej ekspertyzy sprawstwo F. S. należałoby całkowicie wykluczyć.

W każdym razie zebrane w sprawie dowody rodzą szereg wątpliwości co do tego, czy oskarżony jest sprawcą zabójstwa G. F.. Jednocześnie jedyny dowód wskazujący na jego winę jest dotknięty tak licznymi mankamentami, że nie sposób go uznać za przekonujący i wiarygodny. Tym samym żadną miarą nie może na nim opierać się wyrok skazujący.

Istniejących w tej sprawie wątpliwości w jakikolwiek sposób nie da się usunąć. Należy je zatem, zgodnie z art. 5 §2 k.p.k., rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.

Dlatego też nie wolno było wydać innego orzeczenia, jak o uwolnieniu oskarżonego F. S. od winy.

Ponieważ dokonana wyżej analiza materiału dowodowego, wykazująca jednocześnie uchybienia, jakich dopuścił się przy jego ocenie Sąd pierwszej instancji, pozwalała na wydanie wyroku uniewinniającego, należało uznać, stosownie do treści art. 436 k.p.k., że rozpoznanie pozostałych uchybień podniesionych w apelacjach obrońców jest bezprzedmiotowe i tym samym zbędne.

Mając powyższe na względzie, Sąd Apelacyjny na podstawie art. 437 §2 k.p.k. orzekł jak w sentencji wyroku.

O kosztach procesu orzeczono na podstawie art. 634 k.p.k. i art. 632 pkt. 2 k.p.k.