Pełny tekst orzeczenia

Sygnatura akt VI Ka 898/15

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 2 grudnia 2015 r.

Sąd Okręgowy w Gliwicach, Wydział VI Karny Odwoławczy w składzie:

Przewodniczący SSO Marcin Mierz

Sędziowie SSO Arkadiusz Łata (spr.)

SSO Agata Gawron-Sambura

Protokolant Aleksandra Studniarz

po rozpoznaniu w dniu 20 listopada 2015 r.

sprawy J. B. ur. (...) w R.

córki R. i D.

oskarżonej z art. 157§ 2 kk

na skutek apelacji wniesionej przez obrońcę oskarżonej

od wyroku Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej

z dnia 1 czerwca 2015 r. sygnatura akt II K 616/13

na mocy art. 437 kpk i art. 438 kpk

uchyla zaskarżony wyrok i przekazuje sprawę Sądowi Rejonowemu w Rudzie Śląskiej do ponownego rozpoznania.

Sygn. akt VI Ka 898/15

UZASADNIENIE

Sąd Okręgowy stwierdził, co następuje.

Wywiedziona apelacja okazała się w znacznym stopniu zasadna, a zarazem skuteczna o tyle, iż w jej następstwie należało uchylić zaskarżony wyrok, a sprawę przekazać do rozpoznania ponownego Sądowi I instancji.

Sąd ów bowiem nie wziął pod rozwagę i nie uwzględnił w należytym stopniu – pod kątem ustalenia faktycznego przebiegu zajścia, udziału w nim i roli odegranej przez jego uczestników, a w szczególności przez oskarżoną, jak również pod kątem wiarygodności wypowiedzi procesowych osób, które zostały przesłuchane – całokształtu zgromadzonego do chwili obecnej materiału dowodowego. W konsekwencji oceny i ustalenia faktyczne oraz oceny prawne zaprezentowane w części sprawozdawczej zapadłego wyroku, a nadto końcowe rozstrzygnięcie – są niepełne i wzbudzają poważne wątpliwości.

Przedmiotowe orzeczenie wydane tym samym zostało z obrazą prawa procesowego, a to art. 410 kpk, która mogła mieć wpływ na jego treść.

Wedle Sądu Rejonowego do ogrodzenia rozdzielającego posesje C. i B. podszedł (w następstwie wcześniejszej scysji na tle, czy w ognisku palonym przez J. C. spalane były tylko gałęzie, czy także trawa) J. C.. W tym momencie T. B. uderzył go pięścią w głowę, a w dalszej kolejności „złapał go i uderzał nim o betonowe ogrodzenie”.

J. C. – zgodnie z ustaleniami Sądu merytorycznego – przywołał wówczas na pomoc żonę – S. C., która zbliżyła się do płotu i giętką, wiotką częścią trzymanych w ręku grabi chciała „odepchnąć B. od męża”. Ten ostatni zawołał wtedy żonę – tj. oskarżoną J. B., która stała obok.

J. B. „podbiegła, wyszarpała grabie pokrzywdzonej, co mogło powodować obijanie pokrzywdzonej o płot i tymi grabiami – tj. drewnianą końcówką trzonka zaczęła uderzać S. C.”. Uderzała – jak przyjął Sąd orzekający – ją w klatkę piersiową, brzuch i kończyny górne. Oskarżycielka prywatna „otrzymała kilka ciosów posuwistych tąże drewnianą końcówką grabi”. „Dostawała z góry, bo jest niższa od J. B..”

Sąd Rejonowy czyniąc powyższe ustalenia zdecydowanie odmówił wiary wersji przedstawionej przez oskarżoną i jej małżonka występującego w sprawie w charakterze świadka. Jako nielogiczny i sprzeczny z zasadami doświadczenia życiowego ocenił zwłaszcza opis bicia T. B. przez J. C. – ręką i kijem od razu po podejściu do płotu. Sąd I instancji zaznaczał, iż B. jest znacznie silniejszy, młodszy, sprawniejszy od J. C., który jest osobą starszą i schorowaną. Dysponuje też większą tężyzną fizyczną. Nielogiczne dla Sądu orzekającego pozostawało nadto twierdzenie B., by mąż oskarżonej został uderzony przez J. C. ręką, potem kijem i następnie – po podejściu S. C. do ogrodzenia – jeszcze grabiami, czekając biernie na żonę, a potem odebrał napastnikowi kij.

W pisemnych motywach wyroku podkreślano także sprzeczność wersji B. z wiarygodnymi zeznaniami oskarżycielki prywatnej i świadka J. C.. Powoływano się też na treść opinii biegłego lekarza sądowego.

Sąd merytoryczny jakby nie dostrzegł natomiast, iż to właśnie relacje T. B. i J. B., co do przebiegu zajścia, a poza tym roli i działań podejmowanych przez wszystkie biorące w zdarzeniu udział osoby – były jednolite i konsekwentne oraz wzajemnie i wewnętrznie spójne zarówno na gruncie przedmiotowej sprawy, jak i wcześniej ukończonego już prawomocnie postępowania Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej – sygn. akt II K 581/13 (przeciwko T. B. o czyn z art. 157 § 1 kk, gdzie pokrzywdzonym był J. C.).

Wersja małżonków B. niezmiennie kształtowała się zatem tak, jak opisał ją Sąd I instancji w części sprawozdawczej kontrolowanego wyroku.

O podobnej wewnętrznej i wzajemnej spójności oraz konsekwencji nie można natomiast było mówić w przypadku poszczególnych wypowiedzi procesowych małżonków Czech. Słusznie zwraca na to uwagę obrońca.

J. C. w swych pierwotnych zeznaniach składanych w nieodległym czasie od zajścia, bo już 2 lipca 2013 r. (vide: k 32-34 akt o sygnaturze II K 581/13) twierdził, iż T. B. niesłusznie zarzucał mu palenie trawy w ognisku, zapowiadał zawiadomienie Straży Miejskiej, używał pod jego adresem słów wulgarnych i wręcz prowokował do podejścia do ogrodzenia.

J. C. wówczas istotnie miał zbliżyć się do płotu, trzymając „patyk” w ręce, aby B. „pogrozić”. B. wtedy „złapał go za prawy nadgarstek swoją ręką i szarpał ją za płot”. Następnie zaś „swoją ręką uderzył raz w okolice lewego oka i raz w klatkę piersiową”. Czech nie pamiętał, czy były to ciosy pięścią, czy też otwartą dłonią. Zawołał żonę, by „przyłożyła grabiami sąsiada, aby go puścił”. Swoją żonę zawołał w tym momencie również B..

J. C. – jak wówczas zeznawał – „nie wiedział dokładnie, co przy płocie robiła jego żona”. Jedynie z opowiadań S. C. usłyszał, że J. B. „złapała moją żonę i szarpała – ja tego jednak nie widziałem”. Po uderzeniach w wykonaniu B. utracił bowiem świadomość, nie utracił zaś przytomności, toteż „nie zna wszystkich szczegółów tego zajścia”.

Podczas przesłuchania przed Sądem w sprawie o sygn. akt II K 581/13 J. C. w podobny sposób opisał genezę zdarzenia, lecz tym razem przyznawał, że nie tylko chciał „pogrozić” B. „patykiem”, lecz także „pogroził” – tj. „trzymając patyk w prawej ręce podniosłem rękę do góry i moja ręka poruszała się – myślałem, że może się wystraszy i odstąpi – robiąc to przełożyłem rękę przez płot – oczywiście nie chciałem uderzyć oskarżonego tym patykiem, chodziło tylko o pogrożenie mu” (vide: k 140-141 akt II K 581/13).

J. C. tym samym potwierdził wyraźnie, iż jednak uniósł rękę trzymając „patyk” ponad ogrodzenie i w takim, czy innym stopniu wymachiwał nim, o czym nie było mowy uprzednio.

Świadek podobnie przedstawił reakcję i działania T. B. (choć zarazem bardziej szczegółowo), a nadto wezwanie żony na pomoc (i analogicznie – własnej żony przez „przeciwnika”).

Co istotne, J. C. początkowo jako osobistą obserwację opisywał zachowania J. B., która „złapała żonie za grabie, okładała jeszcze żonę tymi grabiami i powtarzała: a masz”. W. dokładniej przyznał, że „to żona mi mówiła, iż to jego żona okładała ją grabiami do siana”.

Z kolei, w przedmiotowej sprawie świadek Czech podnosił, że „w momencie kiedy byłem szarpany przez pana B. i uderzany przez płot (…) poczułem, iż już zaczynam słabnąć od tych uderzeń (…) zawołałem ją (tj. żonę), żeby przyszła mi do pomocy i w jakiś sposób uwolniła mnie od pana B.. Przyleciała wtedy z grabiami, zdążyła przełożyć je przez płot w kierunku pana B. i w międzyczasie doleciała żona pana B. do płotu i chwyciła za te grabie od żony i zaczęło się przepychanie wzdłuż płotu – nad płotem”.

W tym przypadku według J. C. „za jeden koniec grabi trzymała żona, a za drugi pani B. i w trakcie przesuwania tych grabi żona doznawała uderzeń końcówką tych grabi po rękach i po klatce piersiowej. Pani B. robiła to z taką wściekłością, zawziętością, wręcz zemstą wołając: a masz, a masz” (vide: k 124-125 akt II K 616/13).

Kiedy świadkowi przytoczono w trybie art. 391 § 1 kpk zeznania wcześniejsze utrzymywał on – wbrew ich treści, że widział starcie obu kobiet, odpowiadając pytaniem na pytanie: „To działo się obok mnie, jak mogłem nie widzieć, pomimo że byłem szarpany?”.

Sąd Rejonowy, pomimo naprowadzonych wyżej widocznych odmienności (w kwestii źródła informacji – czy był to efekt obserwacji własnych, czy też opowiadania żony, a i sposobu działania J. B.) dał „całościowo” wiarę J. C..

Dalej posunięte i głębsze wewnętrzne sprzeczności zauważalne były w relacjach oskarżycielki prywatnej – S. C..

Najwcześniejsza jej wersja pochodząca z postępowania przygotowawczego w sprawie o sygn. akt II K 581/13 (przeciwko T. B.) odbiegała dalece od późniejszych zeznań wymienionej, a i od ustaleń faktycznych Sądu I instancji.

S. C., mimo iż zeznawała w dniu następującym po dacie zdarzenia – tj. 28 maja 2013 r. (vide: k 1-3 akt II K 581/13) nie potrafiła dokładnie odtworzyć przebiegu rozmowy pomiędzy jej mężem a T. B.. Dostrzegła jedynie, iż J. C. „podszedł do płotu i zapytał sąsiada czego on chce”. Podawała następnie: „nie wiem, co się jeszcze działo, ale w pewnym momencie zauważyłam jak sąsiad szarpie męża. Ja podbiegłam do nich i widziałam jak mężowi leci krew z lewej strony twarzy. Ja nawoływałam ich, aby przestali, wtedy do płotu dobiegła zona sąsiada i złapała mojego męża za jedną rękę, a drugą trzymał wtedy sąsiad. Sąsiedzi ciągnęli męża za ręce do płotu. Ja w tym czasie trzymałam w rękach grabie, ja tymi grabiami nikogo nie uderzyłam. S. jednak wyrwała mi je i zaczęła nimi wymachiwać. Podczas tego uderzyła mnie w ręce. Mężowi wreszcie udało się wyrwać sąsiadowi. Ja nie pamiętam dokładnie całego zajścia.”

Odmienną wersję wypadków (a zarazem nader zbliżoną do relacji J. C.), o wiele bardziej szczegółową (pomimo uprzedniego częściowego braku wiedzy i pamięci) oskarżycielka prywatna zaprezentowała po dwóch miesiącach, a to 19 lipca 2013 r. (vide: k-44 akt II K 581/13). Opisywała wtedy, że gdy „mąż podszedł do płotu, nie zdążył nic B. zrobić i sam został od razu zaatakowany przez pana T. B. w głowę, uderzył go pięścią. Następnie (…) trzymał mojego męża za rękę i szarpał go. Ja widziałam to, że go uderzył pięścią. Następnie (…) trzymał mojego męża za rękę i szarpał go. Ja widziałam to, że go uderzył pięścią. Ja widziałam jeszcze jakieś uderzenia ze strony pana T.. Mój mąż nie miał szans mu nic zrobić i nic mu nie zrobił – tj. nie uderzył go.”

Na temat własnej roli S. C. podawała: „Ja trzymałam w ręku grabie z drewnianą rękojeścią. Mój mąż wołał do mnie, abym przyszła i abym ich rozdzieliła. P. do tego ogrodzenia i próbowałam odepchnąć pana T.. Próbowałam go odepchnąć kijem od tych grabi, które miałam w ręce. Nie udało mi się ponieważ przybiegła żona pana B.J.. Ja nie wiem, czy pan T. wołał swoją żonę, czy też ona sama podbiegła. Gdy była przy płocie złapała za grabie, które ja trzymałam. Ona próbowała mi je wyszarpać, natomiast ja nie chciałam ich puścić.”

Następnie: „Gdy tak szarpałyśmy te grabie, byłam uderzana drewnianym trzonem tych grabi w lewą rękę oraz w okolice klatki piersiowej. Puściłam grabie, ponieważ bałam się, aby nic mi się nie stało (…). W tym momencie widziałam, jak pan T. szarpie nadal mojego męża uderzając go o płot.”

Odmienności dotyczyły zatem przebiegu konfrontacji między obu mężczyznami, roli odegranej w tym momencie przez J. B., a konkretnie czy włączyła się ona do starcia. Dalej – jak przebiegało wyrwanie z rąk grabi oraz w jaki sposób i w jakich okolicznościach została nimi uderzona. Innymi słowy – całokształtu zdarzenia.

Tę ostatnią wersję, lecz wzbogaconą o dodatkowe szczegóły (o jakich wcześniej mowy nie było) oskarżycielka prywatna podtrzymała przed Sądem orzekającym w sprawie – sygn. akt II K 581/13, po upływie kolejnych dziesięciu miesięcy – dnia 14 maja 2014 r. (vide: k 146-147 ww. akt).

Zeznawała wtedy między innymi: „Pan B. (…) chce, żeby mąż podszedł do płotu. Mąż wiele się nie zastanawiając podchodzi do tego płotu. Pan B. go chwyta i zaczyna nim narywać i zaczyna uderzać. Bije po głowie. Narywał tak nim jak manekinem, (…) w którymś momencie zaczęła krew mu zalewać twarz. Mąż wołał mnie, żeby podejść do pomocy, żeby odgonić go. Pan B. w dalszym ciągu go bił (…) i rzucał o ten betonowy płot, tzn. trzepał nim”.

W zakresie udziału oskarżonej S. C. podnosiła: „Jak było to bicie, to żona pana B. stała i przyglądała się bez żadnej reakcji i dopiero jak ja podeszłam z tymi grabiami, którymi tam sprzątałam i próbowałam odepchnąć pana B., podleciała pani B. i zaczęła szarpać się ze mną (…), nie byłam w stanie utrzymać grabi, puściłam je i ona zaczęła tymi grabiami mnie tłuc, po prostu obijać”.

Gdy na rozprawie odczytano pokrzywdzonej uprzednie relacje na zasadzie art. 391 § 1 kpk dążyła ona do obarczenia odmiennościami funkcjonariusza Policji dokonującego pierwotnego przesłuchania, który „źle zinterpretował” jej słowa oraz „nie wpisał, że mąż został pobity”. Starała się też „pogodzić” obie sprzeczne w znacznym stopniu wersje: „Nie mówiłam dzisiaj, że sąsiedzi oboje ciągnęli męża za ręce, a ciągnęli. Mało z tej policji zostało powiedziane w tym protokole”.

S. C. nie wypowiedziała się jednoznacznie, która wersja odpowiadała rzeczywistemu przebiegowi zajścia, jakie były przyczyny różnic, zaś istniejące rozbieżności w zeznaniach jeszcze pogłębiła. J. B. nie mogła przykładowo biernie przypatrywać się biciu J. C., a jednocześnie (lub wcześniej) nie zbliżając się do płotu – ciągnąć go za ręce wspólnie ze swoim mężem.

Taką samą, co do zasady wersję oskarżycielka prywatna podała w rozpatrywanej sprawie – toczącej się przeciwko J. B. (vide: k 90-93 akt II K 616/13). Precyzowała przy tym, że: „Dostawałam od oskarżonej parę razy tym trzonkiem grabi w lewą rękę, w okolicy serca i brzucha w okolicy żołądka. Dostawałam z góry, ja jestem niższa. Pani oskarżona przy tym wypowiadała słowa: i co, i co, a masz”.

S. C. w żadnym stopniu – tym razem – nie ustosunkowała się do sygnalizowanych wyżej odmienności, zaś treść protokołu rozprawy głównej sugeruje wręcz, iż nie wypytano jej w tej materii. Uzupełniała natomiast, że uderzana trzonkiem grabi była zarówno podczas wzajemnego ich sobie wyrywania, jak i później: „podczas szarpania tych grabi przeze mnie i oskarżoną to były pierwsze momenty kiedy mnie uderzała przez takie przesuwanie trzonka w moim kierunku. Potem jak puściłam grabie to byłam uderzana łącznie z tymi krzykami – a masz”.

Przeczyła natomiast, by jej mąż wołał do niej: „chodź i przyłóż mu tymi grabiami” (sprzecznie z wersją J. C.).

Sąd Rejonowy jakby nie zauważył omówionych wyżej wewnętrznych i wzajemnych rozbieżności w poszczególnych relacjach małżonków Czech, co w szczególności dotyczyło oskarżycielki prywatnej i jej najwcześniejszej wersji pochodzącej z postępowania przygotowawczego w sprawie o sygn. akt II K 581/13, drastycznie odbiegającej od zeznań późniejszych, a i wypowiedzi J. C.. Ponadto – mało przekonujących prób wytłumaczenia owych różnic już w toku postępowania sądowego we wspomnianej wyżej sprawie.

Podobnie, gdy chodziło o zeznania J. C., a zwłaszcza w zakresie źródła informacji na temat działań podejmowanych przez oskarżoną, a mianowicie czy pochodziły z obserwacji własnych, czy też tylko z opowiadań żony (szczególnie w sytuacji, gdy już same relacje S. C. dotknięte były w tej mierze wewnętrznymi sprzecznościami). Następnie – uwzględniając faktyczny brak wytłumaczenia powyższych odmienności przez J. C. na rozprawie w postępowaniu o sygnaturze akt II K 581/13, gdy wymieniony uchylił się w istocie od ich wyjaśnienia. Odmienność wiązała się też z kwestią przyczyny wymachiwania w początkowej fazie zajścia ręką z „patykiem” – czy dla wystraszenia B. – jak było mówione w sprawie o sygn. akt II K 581/13, czy też chodziło jedynie o uniesienie ręki celem „pokazywania mu kierunku, żeby uciekał do domu” – jak świadek tłumaczył podczas konfrontacji z T. B. już w sprawie przeciwko J. B. (vide: k-127 verte akt II K 616/13).

Wątpliwości dotykały także zagadnienia jak wyglądało przywołanie żony na pomoc, a to czy łączyło się z wezwaniem do „przyłożenia mu grabiami”, co opisywał J. C., a czemu zaprzeczała S. C.. Ponadto kwestii relacjonowania przez oboje małżonków w przedmiotowej sprawie (sygn. akt II K 616/13) już jednolicie, bez zwracania jakiejkolwiek uwagi na rozliczne wcześniejsze odmienności i sprzeczności – omówione przez Sąd Okręgowy.

Nie do przyjęcia było przeto uznanie przez Sąd I instancji „całościowo” zeznań C. za wiarygodne i odmówienie – głównie na bazie takiej oceny – wiary spójnym w toku obu procesów relacjom B..

Sąd Rejonowy tymczasem – wbrew obowiązkowi – nie dążył do wyjaśnienia owych sprzeczności, przechodząc nad nimi do porządku dziennego. Nie przekonywały też przytaczane przez tenże Sąd dalsze powody uznania relacji oskarżonej i jej męża za niewiarygodne.

Jeśli bowiem hipotetycznie oprzeć się na wersji B. – w pełni możliwa i wyobrażalna jest sytuacja nagłego i w jakiejś mierze niespodziewanego zaatakowania go kijem przez J. C., a zaraz potem grabiami przez S. C.. Należało pod rozwagę wziąć także szybkość i dynamikę zdarzenia, niewątpliwy w przypadku T. B. czynnik zaskoczenia i fakt, iż wedle jego twierdzeń – w momencie zaatakowania go grabiami (co nastąpiło dopiero po chwili od ataku kijem przez J. C.) był już „zajęty” wyszarpywaniem kija mężowi oskarżycielki prywatnej. Tym można – właśnie racjonalnie – tłumaczyć bierne (jak pisze Sąd orzekający) pozostawanie przy płocie i w drugiej kolejności – odebranie kija napastnikowi. Nie ma tu sprzeczności z logiką, czy też z zasadami doświadczenia życiowego.

W obu sprawach nie ujawniły się ponadto żadne dowody wskazujące na to, aby wiek i stan zdrowia J. C. wykluczał wszelką możliwość zadawania innej osobie ciosów kijem, czy „patykiem”, zwłaszcza jeśli tych uderzeń nie było wiele i nie były one wykonywane z wielką siłą lub intensywnością, co by wymagało szczególnej kondycji i sprawności fizycznej.

W badanej sprawie istotne pozostawało kto z uczestników starcie sprowokował i rozpoczął oraz zaatakował jako pierwszy. Jak w pierwszej fazie zdarzenia (tj. starcia obu mężczyzn) przedstawiała się rola i udział oskarżycielki prywatnej, a jak oskarżonej. Sąd jurysdykcyjny natomiast w najmniejszym stopniu nie odniósł się tu do najwcześniejszej wersji S. C., ani też do przedstawionych wcześniej sprzeczności w relacjach C..

W drugim rzędzie za istotne należało uznać, czego następstwem było włączenie się do zajścia J. B. – czy bicia jej męża przez oboje C. (jak podnoszą B.), czy też stanowiło to samodzielny atak na oskarżycielkę prywatną (jak twierdzą C.).

Po trzecie – w jakim momencie i w jakich okolicznościach oraz w jaki sposób S. C. została uderzona. Czy w toku wzajemnego z oskarżoną wyszarpywania grabi, czy również później, gdy grabie już puściła. Czy też z kolei, iż uderzenia w ogóle miejsca nie miały.

Tu zwłaszcza niezbędne były jednoznaczne ustalenia faktyczne poprzedzone dogłębną i kompleksową analizą całokształtu zgromadzonego w obu sprawach materiału dowodowego, nie zaś tylko analizą powierzchowną.

Inaczej powiedziawszy – czy jeśli do uderzeń rzeczywiście doszło, to czy zadawane one były celowo, czy też zaistniały (a w ich następstwie także – obrażenia) „ubocznie” jako efekt szarpania przez uczestniczki z obu stron za grabie, a zatem z możliwością rozważenia nieumyślności działań oskarżonej.

To wszystko zaś winno było zostać uwzględnione oraz rozważone pod kątem oceny rodzaju winy, stopnia ewentualnego zawinienia i stopnia szkodliwości społecznej czynu.

Wymaganych ocen i ustaleń Sąd Rejonowy – wbrew wiążącej go w chwili orzekania zasadzie wyjaśnienia wszystkich istotnych okoliczności sprawy – nie poczynił. W konsekwencji zaskarżony wyrok ostać się nie mógł.

Przy ponownym rozpoznawaniu sprawy Sąd I instancji zobowiązany zostaje do powtórzenia postępowania dowodowego w pełnym jego dotychczasowym zakresie, o ile nie wyłoni się potrzeba przeprowadzenia dodatkowych dowodów. Wyczerpującej ocenie podda przy tym całość zebranego materiału dowodowego, nie unikając konieczności i potrzeby rozważenia i wyjaśnienia pod kątem przebiegu zajścia zawartych w nim sprzeczności. Uwzględni zarazem wszystkie dotyczące tego problemu uwagi Sądu odwoławczego. Zwróci też baczną uwagę na ewentualny wymóg ocenienia winy i szkodliwości społecznej czynu.

Nie przesądzając końcowego rozstrzygnięcia orzeczono jak w dyspozycji wyroku niniejszego.