Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt : II K 742/15

Ds 1316/15

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia: 6 września 2016r.

Sąd Rejonowy w Brzesku II Wydział Karny w składzie :

Przewodniczący : SSR Zbigniew Małysa

Protokolant : stażysta Ewelina Kołodziej

Prokurator Prokuratury Rejonowej w Brzesku: D. G.

Po rozpoznaniu dnia: 18.02.2016r.,17.03.2016r., 28.04.2016r.,31.05.2016r. 11.08.2016r. ,06.09.2016r.

sprawy oskarżonego:

S. K. (1)

s. J. i J.

ur. (...) w J.

oskarżonego o to , że :

w dniu 22 września 2015 roku w miejscowości G., pow. (...), jako operator koparki marki C. (...) przy wykonywaniu prac związanych z budową studni, nie zachował wymaganej ostrożności przy obsłudze sprzętu oraz niewłaściwe obserwował przedpole wykonywanych prac i uderzył łyżką koparki stojących w zasięgu jej ramienia na brzegu wykopu studni K. D. (1) i M. H. (1), a w konsekwencji zepchnął ich do wnętrza wykopu, przez co nieumyślnie spowodował przysypanie M. H. (1) ziemią i jego śmierć na skutek uduszenia gwałtownego poprzez unieruchomienie klatki piersiowej, a u K. D. (1) stłuczenie barku lewego i okolicy międzyłopatkowej z bolesnością tych okolic, stłuczenie z bolesnością lewej łopatki, kręgosłupa piersiowego, łokcia lewego oraz ścięgna A. po stronie prawej oraz wstrząśnienia mózgu z utratą przytomności, co naruszyło czynności narządów ciała K. D. (1) na okres powyżej dni 7,

tj. o przestępstwo z art. 155 k.k. i art. 157§1 i 3 k.k. w zw. z art. 11§2 k.k.

I.  uznaje oskarżonego S. K. (1) za winnego popełnienia czynu zarzucanego mu aktem oskarżenia przy czym przyjmuje, że do zdarzenia przyczynił się pokrzywdzony M. H. (1), który będąc inwestorem wykopu studni dopuścił do wykonania prac związanych z wykopaniem studni w sposób niezgodny z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy bez zabezpieczenia wykopywanego otworu czym spowodował, że doszło do wykonywania tych prac w sposób bezpośrednio zagrażający zdrowi i życiu osób pracujących przy wykopaniu studni, a ponadto przyjmuje, że do zdarzenia przyczynili się pokrzywdzeni M. H. (1) i K. D. (1) poprzez to, że przed zdarzeniem znajdowali się w bezpośredniej bliskości niezabezpieczonego otworu w ziemi i w bezpośredniej bliskości pracującej koparki, w której znajdował się oskarżony S. K. (1), co w odniesieniu do S. K. (1) stanowi przestępstwo z art. 155 kk i art. 157 § 1 i 3 kk w zw. z art. 11 § 2 kk i za to na mocy art. 155 kk w zw. z art. 11 § 3 kk wymierza mu karę 1 (jednego) roku pozbawienia wolności,

II.  na mocy art. 69 § 1 i 2 kk, art. 70 § 1 kk warunkowo zawiesza wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego kary pozbawienia wolności na okres próby wynoszący 3 (trzy) lata,

III.  na mocy art. 72 § 1 pkt.1 kk zobowiązuje oskarżonego w okresie próby do informowania Sądu o przebiegu okresu próby,

IV.  na mocy art. 627 kpk zasądza od oskarżonego na rzecz oskarżycielki posiłkowej S. H. (1) kwotę 840 (osiemset czterdzieści) złotych,

V.  na podst. art. 627 kpk w zw. z art. 624 § 1 kpk zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa częściowe koszty sądowe w kwocie 1500 (jeden tysiąc pięćset) złotych, zwalniając go od ich ponoszenia w pozostałej części.

Sygn. akt II K 742/15

UZASADNIENIE

Sąd ustalił następujący stan faktyczny:

Małżeństwo S. i M. H. (1) byli właścicielami nieruchomości w G. na działce (...). Postanowili na tej działce wykopać studnię. W tym celu M. H. (1) skontaktował się z K. D. (1), który prowadził firmę zajmującą się m.in. pracami ziemnymi. K. D. zaoferował pomoc w wykopaniu studni przy pomocy posiadanej koparki. W dniu 21.09.2016 r. w godzinach rannych K. D. przyjechał na działkę, gdzie M. H. pokazał mu miejsce, w którym miał kopać studnię. Było to miejsce położone bardzo blisko domu, w którym mieszkali państwo H.. Początkowo wykopywaniem studni zajmował się tylko K. D.. Wykopał za pomocą koparki otwór na głębokość kilka metrów. Początkowo grunt był bardzo stabilny. Na większej jednak głębokości grunt przestał być stabilny, a ziemia po bokach wykopu obsypywała się. K. D. wykopał dół głębokości około 8 metrów jednak na dnie wykopu woda wciąż się nie pojawiała.

( d. zezn. K. D., k. 86-87, 62-63, S. H., k. 89-90, 97-98, K. P., k. 63, 57)

Powyższe okoliczności spowodowały, że S. H. (1) w godzinach popołudniowych tego dnia zadzwoniła do K. P. (2) prowadzącego działalność gospodarczą z prośbą o dostarczenie na miejsce prac drugiej koparki do pomocy K. D.. K. P. wysłał w to miejsce swojego pracownika S. K. (1) wraz z koparką marki C. (...). S. K. pracując na swojej koparce odwoził ziemię, którą pierwszą koparką wydobywał K. D.. Koparka K. D. pracowała na wybranym wcześniej ukośnym podjeździe prowadzącym do coraz głębszego otworu w ziemi. K. D. wybierał ziemię z dołu tego otworu stale powiększając głębokość tej dziury. Następnie ziemia, która wybrał wywalana była na pryzmę na przygotowanej półce wybranej w wykopanym otworze. Z tej pryzmy z kolei ziemię wybierał swoją koparką oskarżony S. K. i przewoził na bok. W dniu 21.09.2016 r. praca trwała do godziny 17.00. S. H. umówił się z oboma pracownikami na następny dzień.

( d. część. wyj. S. K., k. 60-61, 179-178, zezn. K. P., k. 63, 35-36, K. D., k. 86-87, 62-63, S. H., k. 89-90, 97-98, materiał fotograficzny, makieta sporządzona przez oskarżonego )

W dniu 22.09.2016 r. praca trwała od godzin rannych. Pracujący swoją koparką K. D. wciąż pogłębiał otwór w ziemi, do tego stopnia, że w pewnym momencie dach jego koparki znalazł się około 2 metry pod poziomem gruntu. Z tego powodu oskarżony wykonał drugi ukośny podjazd do wykopu od bocznej strony aby mógł dosięgnąć swoją koparką do kolejnej pryzmy ziemi odkładanej przez pierwszą koparkę. Podkreślić należy, że ściany ogromnego wykopu nie były w żaden sposób zabezpieczone. Nie było też żadnego zabezpieczenia górnego skraju tego otworu. Następnie operatorzy obu koparek powiększali średnicę otworu aby zminimalizować możliwość osunięcia się ziemi i zrobić większy skos leja w ziemi.

( d. część. wyj. S. K., k. 60-61, 179-178, zezn. K. P., k. 63, 35-36, K. D., k. 86-87, 62-64, S. H., k. 89-90, 97-98, materiał fotograficzny, k. 117-119, makieta sporządzona przez oskarżonego )

O ile na głębokości kilku metrów grunt był w miarę stabilny i początkowo ziemia się nie obsypywała, to na większej głębokości ziemia się obsuwała w dół. Ziemia w tym miejscu odwarstwiała się płatami i zsuwała na dno wykopu. Inny był też kolor ziemi. O ile do głębokości kilku metrów ziemia miała kolor żółty i była w miarę stabilna, to na większej głębokości ziemia zmieniała kolor na szary przechodzący w kolor niebieski, a jej stabilność się zmniejszała. Ponieważ otwór był coraz głębszy, a nie było śladu wody K. D. zapytał M. H., co do sensu dalszej pracy. M. H. poszedł do domu po żonę. Wspólnie zastanawiali się co dalej robić. Podjęli wstępną decyzję, że skoro nie ma na tej głębokości wody, to nie będą wpuszczać do ziemi betonowych kręgów, tylko trzeba będzie zasypać dół. M. H. (1) wspólnie z K. D. i S. K. podjęli jednak decyzję, aby zanim to nastąpi, żeby się z tym wstrzymać i sprawdzić, czy po wykopaniu na szerokość łyżki koparki nie będzie wody. Taką propozycję złożył oskarżony. K. D. wjechał swoją koparkę do ukośnego podjazdu, który stał się już tunelem w ziemi i na maksymalnym zasięgu ramienia wydobywał na szerokość łyżki ziemię z dna otworu. Ponieważ jego koparka nie miała dłuższego zasięgu ramienia, a wody wciąż nie było K. D. wyjechał swoją koparką na zewnątrz i ustawił na trawniku. Na moment przy wykopie pojawiła się żona M. S. H., z którą mąż konsultował, co robić dalej. Mając na uwadze fakt, iż wykopano już otwór na głębokość 12 metrów a wody wciąż nie było widać S. H. (1) nalegała, żeby zakopać dziurę. Zaproponowała żeby przerwać pracę i iść na obiad, po czym poszła do domu. Pod jej nieobecność M. H. (1) wspólnie z K. D. postanowili jeszcze zmierzyć głębokość otworu. W tym celu K. D. poszedł pod dom po taśmę mierniczą z obciążeniem. Cała trójka stała nad brzegiem wykopu w pobliżu stojącej w drugim podjeździe-tunelu koparki, którą obsługiwał S. K.. Wspólnie zastanawiali się jak zmierzyć głębokość. Początkowo zamierzali przystawić taśmę do wysuniętej nad wykop deski. Potem ustalili, że najlepiej będzie zmierzyć wykop w ten sposób, że taśma miernicza zostanie przymocowana do łyżki koparki S. K., a on wyciągnie ramię koparki nad wykop.

( d. część. wyj. S. K., k. 60-61, 179-178, 198-199, zezn. K. D., k. 86-87, 64-66, S. H., k. 89-90, 97-98, materiał fotograficzny k. 117-119, makieta sporządzona przez oskarżonego )

Podkreślić należy, iż szwankowała wzajemna komunikacja pomiędzy pracującymi mężczyznami gdyż w pewnym momencie S. K. znalazł się w kabinie swojej koparki usytuowanej w dalszym ciągu w ukośnym podjeździe z zamiarem wyjechania z tunelu, a w tym samym czasie M. H. (1) i K. D. (1), jak gdyby nigdy nic w dalszym ciągu stali przy brzegu wykopu w bezpośredniej bliskości łyżki jego koparki. K. D. (1) krzyknął do S. K. (1), żeby wysunął ramię koparki. Celem tego działania miało być przymocowanie taśmy mierniczej do łyżki i zmierzenia głębokości wykopu. Ponieważ S. K. (1) znajdował się w środku swojej koparki, która miała włączony silnik na wolnych obrotach nie słyszał, co krzyczy do niego K. D.

( d. zezn. K. D., k. 86-87, 64-66, 198-199, część. wyj. S. K., k. 60-61, 179-178, 198-199 )

W tym czasie S. K. (1) przekonany był jednak o tym, że ma wyjechać z tego podjazdu aby wykonywać prace związane z zakopaniem dziury. W tym momencie K. D. i M. H. nie interesowali się tym, co robi oskarżony, tylko dalej stali nad brzegiem wykopu w pobliżu łyżki koparki oskarżonego w ogóle nie zwracając uwagi na to co robi S. K.. Z kolei oskarżony nie zwracał uwagi na to, gdzie znajdują się ci mężczyźni. W celu wyjechania z podjazdu S. K. podniósł do góry tylne podpory koparki na których ta się wspierała w czasie pracy. Spowodowało to osadzenie maszyny na kołach i automatycznie wahnięcie całej maszyny w tym także ramienia koparki i łyżki w dół. Łyżka koparki, która znajdowała się częściowo w powietrzu, a częściowo oparta była o pryzmę wydobytej ziemi w czasie wyżej opisanego manewru przypadkowo uderzyła obu stojących nad wykopem mężczyzn, którzy stracili równowagę i wpadli do wykopu. K. D. uderzony został łyżką w lewe ramię. W tym momencie stał on tyłem do wykopu i obracał się wokół własnej osi przez prawe ramię. Nie ustalono w jaką część ciała uderzony został łyżką M. H. (1) stojący w tym czasie w pobliżu K. D..

( część. wyj. oskarżonego, k. 60-61, 179-178, 198-199, zezn. P. M., k. 136, K. D., k. 86-88, 64-68, 198-199, materiał fotograficzny, k. 117-119 )

Obaj mężczyźni na skutek przypadkowego uderzenia łyżką koparki stoczyli się na sam dół wykopu doznając szeregu obrażeń ciała na skutek staczania się po brzegu wykopu, a następnie na skutek upadku na jego dno. Początkowo na samym dole wykopu znalazł się K. D., a na nim leżał M. H. (1), który miał wykręconą do tyłu prawą rękę. K. D. poczuł, że zaczyna się na nich obsypywać ziemia z brzegów wykopu. K. D. udało się w końcu wydostać spod M. H.. Jednocześnie próbował on podnosić M. H. chwytając go pod pachami ale nie miał na tyle siły. M. H. leżał na plecach i jęczał. Wtedy K. D. zaczął się wspinać po ścianach wykopu wołając na pomoc S. K.. Kiedy zobaczył go nad wykopem krzyknął do oskarżonego żeby szedł po linę. W tym czasie K. D. próbował utrzymywać równowagę na brzegu wykopu ale ziemia bo bokach wykopu zaczęła się płatami odwarstwiać i spadać na dno wykopu gdzie leżał M. H..

( część. wyj. oskarżonego, k. 60-61, 179-178, 198-199, zezn. K. D., k. 86-88, 64-68, 198-199, materiał fotograficzny, k. 117-119 )

Oskarżony S. K. po dłuższym czasie przybiegł z liną po czym zawiązał ją na łyżce koparki i jej końcówkę spuścił na dno wykopu. K. D. obwiązał tą liną prawą rękę. W tym czasie oskarżony zaczął podciągać ramię koparki do góry i w ten sposób wyciągnął go na powierzchnię. K. D. chcąc ratować leżącego wciąż na dnie wykopu M. H. obwiązał łańcuch do łyżki koparki, po czym oskarżony spuścił K. D. do wykopu. Okazało się, że łańcuch jest za krótki. K. D. wskoczył na dno wykopu i obwiązał liną nogi M. H.. Potem krzyknął do oskarżonego żeby podnosił ramię koparki. W trakcie wyciągania lina się zerwała. Oskarżony wyciągnął na zewnątrz tylko K. D.. Oskarżony pytał, co dalej robić. K. D. powiedział żeby dzwonić po straż. Wówczas K. D. zawiązał łańcuch do łyżki swojej koparki i wjechał nią do głębszego tunelu. K. D. chciał aby oskarżony chwycił koniec łańcucha, po czym miałby zostać spuszczony przez K. D. do wykopu. S. K. powiedział, że przeszedł zawał serca, jest mu słabo i nie da radę zejść. Wówczas K. D. wyjechał z tunelu pobiegł w stronę domu przy którym spotkał S. H. (1). Powiedział jej, że pan S. przez przypadek wepchnął ich do wykopu. K. D. zaczął coraz bardziej odczuwać ból i skutki upadku do wykopu. Pamięta później jako przebłyski fakt przyjazdu straży, rozmowę z policjantem, a potem K. D. odzyskał przytomność dopiero w szpitalu.

( część. wyj. oskarżonego, k. 60-61, 179-178, 198-199, zezn. P. M., k. 136, K. D., k. 86-88, 64-68, S. H., k. 89-90, 97-98, materiał fotograficzny, k. 117-119 )

Na miejscu S. K. przyznał się żonie M. H. (1), że zrzucił obu mężczyzn przypadkowo łyżką koparki. S. H. (1) zadzwoniła do szwagierki E. B. (1) informując o wypadku i na jej pytanie jak to się stało, S. H. (1) powiedziała „no zrzucił ich koparką i wpadli”. E. B. z kolei zadzwoniła na numer 112. Ponieważ strażacy nie orientowali się dokładnie w położeniu miejsca zdarzenia na główną drogę wyszedł S. K. aby wskazać przejeżdżającej ekipie ratowniczej gdzie należy skręcić. Gdy przyszła ku niemu sąsiadka B. W. (1) tłumaczył jej jedynie, że kopali studnię i „zawaliło się”. S. K. łapał się za serce i mówił, że bierze go drugi zawał.

( d. zezn. S. H., k. 89-90, 97-98, T. B., k. 108-109, 130 obecnie k. 99, B. W., k. 109-110, 145, obecnie k. 105 )

Na miejscu jako pierwsza znalazła się OSP z G., a niedługo potem przyjechała na miejsce zawodowa Straż Pożarna z B.. Strażacy stwierdzili, że w wykopie znajduje się przysypany mężczyzna, któremu wystawały tylko nogi. Jako pierwsi zeszli na dół strażacy G. S. (1) i S. P.. Częściowo odkopali M. H., m.in. jego głowę i nie stwierdzili oznak życia. Usiłowali go wyciągnąć za pomocą pasa przewiązanego pod pachami ale im się to nie udało. W tym czasie na strażaków sypały się z góry grudy ziemi, zachodziła obawa ich przysypania, a ponadto kończył się im tlen w butlach. Musieli więc zrezygnować. W trakcie wychodzenia strażaków obsunęła się ziemia z dolnej warstwy wykopu, która ponownie przykryła M. H.. W pewnym momencie osunął się na dno wykopu również fragment górnej warstwy ziemi znajdujący się naprzeciwko stojącej w podjeździe koparki. W efekcie dopiero po wielu godzinach akcji ratowniczej z udziałem specjalnej grupy ratowniczo-poszukiwawczej około godziny 2.00 w nocy udało się wydobyć ciało nieżyjącego M. H. (1).

( d. zezn. K. S., k. 89, 97-98, obecnie k. 70, J. R., k. 121 )

P. na miejsce zdarzenia około godziny 19.00 brat S. T. B. dowiedział się od znajdujących się na miejscu ludzi, że operator K. w czasie opuszczania „łap” koparki majdnął łyżką i w ten sposób zepchnął M. H. i K. D. do wykopu. Nie był w stanie sprecyzować od kogo usłyszał tą wersję.

( d. zezn. T. B., k. 109, 133, obecnie k. 102 )

Biegły lekarz stwierdził u K. D. obrażenia ciała w postaci stłuczenia barku lewego, okolicy międzyłopatkowej z bolesnością miejsc, stłuczenie z bolesnością lewej łopatki, kręgosłupa piersiowego, łokcia lewego oraz ścięgna A. po stronie prawej oraz wstrząśnienie mózgu z utratą przytomności, co naruszyło czynności narządów ciała na okres powyżej 7 dni. Obrażeń powyższych K. D. doznał na skutek upadku do wykopu i zjechania na jego dno.

( d. zezn. K. D., k. 86-88, dokumentacja medyczna K. D., k. 87, opinia biegłego lekarza, k. 128 )

Sekcja zwłok M. H. wykazał, że bezpośrednią przyczyną zgonu było gwałtowne uduszenie poprzez unieruchomienie klatki piersiowej. Był to skutek przysypania M. H. zwałami ziemi, które oberwały się od ścian wykopu. Podkreślić należy, iż protokół sekcji zwłok zawiera oczywistą omyłkę jeśli idzie o datę zgonu wskazaną błędnie na 22 lipca 2015.

( d. protokół sekcji zwłok, k. 127 )

Zarówno S. K., jak i K. D. w momencie zdarzenia byli trzeźwi. Z kolei koparka (...) w chwili zdarzenia była sprawna technicznie. Biegły wydający opinię odniósł się jedynie do jednego z potencjalnych w toku postępowania przygotowawczego, to jest do osunięcia ziemi wskazując nacisk podpór stabilizacyjnych na miękkie podłoże mógł teoretycznie spowodować obsuniecie ziemi.

( d. protokoły badania zawartości alkoholu, k. 95, 113, opinii o stanie technicznym koparki, k.115-126 )

S. K. (1) od 2009 r. posiadał aktualne uprawnienia do obsługi koparki. Na wspomnianej koparce pracował w firmie K. P. od 2 lat. Z kolei K. D. (1) posiadał stosowne uprawnienia do obsługi koparki od 2009 r. Posiadał również wieloletnie doświadczenie przy pracach i wykopach ziemnych. S. K. nie był wcześniej karany.

( d. wyj. oskarżonego, k. 60, 179, zezn. K. D., k. 86, 62, K. P., k. 35 obecnie k. 57, karta karna, k. 195 )

Powyższy stan faktyczny sąd ustalił na podstawie konsekwentnych i spójnych zeznań pokrzywdzonego K. D. (1) i na podstawie zgodnych z nimi lub je uzupełniających zeznań świadków S. H. (1), P. M. (2), K. P. (2) i J. R. (2), a ponadto na podstawie zawartych w aktach sprawy dokumentów i opinii, które w toku postępowania nie były kwestionowane. Do ustaleń faktycznych sąd posługiwał się także wyjaśnieniami oskarżonego, o ile nie były one sprzeczne z zeznaniami K. D..

Oskarżony w postępowaniu konsekwentnie nie przyznawał się do zarzutu, przy czym ogromna część jego obszernych wyjaśnień pokrywa się z relacją K. D.. Jedynie co do okoliczności poprzedzających wypadek i co do samego wypadku relacja oskarżonego nie pokrywa się w całości z wersją K. D.. S. K. przed sądem wyjaśnił, że przed samym wypadkiem stał wraz z M. H. i K. D. około 3 metrów od złożonej łyżki jego koparki, kiedy właściciel i K. D. postanowili zasypać otwór w ziemi gdyż wciąż pomimo dużej głębokości nie było widać śladu wody. Oskarżony jeszcze raz dla pewności zapytał „zasypujemy ?”, na co uzyskał jednoznaczną odpowiedź „zasypujemy !”.Wtedy się rozeszli. Oskarżony podszedł do swojej koparki, która szła na wolnych obrotach i wsiadł do niej. S. K. obrócił fotel w koparce, po czym włączył lewarek biegu do przodu. Miał zamiar wyjechać z tunelu w celu rozpoczęcia zasypywania dziury. Zwolnił ręczny hamulec i wyciągnął podstawy na których koparka się opierała. Kiedy dodał gazu żeby wyjechać, koparka ruszyła do przodu. Wówczas kątem oka dostrzegł obu mężczyzn spadających do dziury. ( d. wyj. osk., k. 60-61 ).

Oskarżony przed sądem zaprzeczał aby miał zamiar wspólnie z pokrzywdzonymi mierzyć głębokość otworu za pomocą wysuniętej łyżki swojej koparki. Mężczyźni znikli mu z oczu kiedy obchodził koparkę zanim do niej wsiadł. Oskarżony stwierdził, że nie ma pojęcia jaki był mechanizm, który spowodował, że oni wpadli do wykopu. Nie słyszał aby K. D. przedtem krzyczał, żeby oskarżony wysunął ramię koparki w celu podpięcia miarki. Twierdził że nie słyszał jego głosu z uwagi na dźwięki silnika koparki. Według niego mężczyźni nie mogli stać za łyżką koparki, bo tam była przepaść. Nie było też możliwości aby ktoś stał między łyżką, a koparką. Łyżka spoczywała w powietrzu, a nie na ziemi. W momencie ruszenia do przodu nie było możliwości żeby łyżka koparki drgała i się przesuwała. Przyznał, że obsypywała się ziemia tylko w dolnych partiach wykopu. Ziemia do głębokości około 8 metrów się obsypywała, a tylko obrywały się z niej kamienie. ( d. wyj. osk., k. 60-61 ). Oskarżony dołączył do akt wykonaną przez siebie makietę przedstawiającą miejsce wypadku, do której dołączył miniaturę koparki. Należy podkreślić, że K. D. kwestionował pewne elementy makiety np. miejsce usytuowania pryzmy ziemi, jej wysokość, rozmiary makiety w porównaniu z wielkością koparki. ( d. zezn. K. D., k. 87 )

Podobne wyjaśnienia S. K. złożył w postępowaniu przygotowawczym i w czasie konfrontacji z K. D.. W jego pierwszej wersji występuje jednak istotna różnica z wyjaśnieniami złożonymi w sądzie. W tych pierwszych wyjaśnieniach opisał zdarzenia przed wypadkiem. Wynikało z tego opisu, że M. H. i K. D. zamierzali jednak zmierzyć głębokość wykopu. Nie było więc mowy o natychmiastowym zasypywaniu wykopu. Podał, że zobaczył spadających mężczyzn, kiedy podniósł podstawy koparki i zaczął wyjeżdżać do przodu. Wypadli oni zza łyżki. Oświadczył, że nie potrafi powiedzieć, czy wyklucza żeby łyżka ich uderzyła. Również w toku konfrontacji podawał, że przed wypadkiem zamiarem M. H. nie był zakopanie dziury, tylko jej zmierzenie jednak już w następnym zdaniu temu zaprzeczył podając, że zapadła decyzja o zasypaniu dziury. W toku konfrontacji podał, że mógł ich zepchnąć łyżką koparki gdyż jak ruszał do przodu, to łyżka majdnęła się i jest taka możliwość. Tego ostatniego fragmentu oskarżony przed sądem nie podtrzymał utrzymując, że nie ma takiej możliwości, żeby oni stali za koparką i za łyżką gdyż tam nie dało się stanąć. ( d. wyj. osk., k. 178-180, 198-199, obecnie k. 49-50 )

W poszczególnych wersjach oskarżonego widoczna jest pewna zmienność. O ile w chronologicznie pierwszych wyjaśnieniach wspomina o zamiarach mierzenia wykopu i nic nie wspomina o zamiarze natychmiastowego zakopania dziury, to w ostatnich wyjaśnieniach nie wspomina nic o tym, żeby jego koparka miała wziąć istotny udział w pomiarze głębokości za pomocą wysuniętej łyżki, a pewien jest, że zapadła definitywna decyzja o natychmiastowym zakopaniu otworu. O ile w toku konfrontacji z K. D. nie wyklucza scenariusza według którego, to łyżka mogła zepchnąć mężczyzn do wykopu, to przed sądem już stanowczo to wyklucza. Widać wyraźnie, że poszczególne wersje ewoluowały w tym kierunku aby uniknąć odpowiedzialności karnej, kosztem wiarygodności i rzetelności jego wersji. Widać też to w końcowym oświadczeniu po wysłuchaniu niekorzystnych dla siebie zeznań P. M. oskarżony zaprzeczał aby rozmawiał z policjantem na temat przyczyn wypadku i sugeruje, że P. M. delikatnie mówiąc mija się z prawdą. Z tych względów Sąd nie uznał za wiarygodne te części wyjaśnień S. K. w których opisywał okoliczności samego wypadku i zdarzenia bezpośrednio go poprzedzające.

Najistotniejsze w sprawie były zeznania pokrzywdzonego K. D. (1), jedynego poza oskarżonym, bezpośredniego świadka wypadku, a także zeznania funkcjonariusza policji P. M. (2), który na miejscu zdarzenia „na gorąco” rozpytywał zarówno K. D. (1), jak i S. K. (1).

K. D. (1) był kilka razy bardzo szczegółowo przesłuchiwany w sprawie. Jego relacje są spójne i konsekwentne. Za każdym razem konsekwentnie utrzymywał, że został uderzony łyżką koparki, w której był S. K. i bezpośrednio to właśnie spowodowało jego oraz M. H. (1) upadek do wykopanej dziury. Konsekwentnie też twierdził, że przed wypadkiem mieli oni zamiar zmierzyć za pomocą taśmy mierniczej głębokość wykopu. Pytany wprost, stanowczo zaprzeczył aby przyczyną wpadnięcia obu mężczyzn do wykopu było obsunięcie się ziemi. Tłumaczył, że M. H. (1) przysypywała ziemia która miała szary, a nie żółty kolor, co świadczy o tym, że obrywała się tylko ziemia z głębszych, a nie z płytszych warstw wykopu. ( d. zezn. K. D., k. 87-88, 65-67 ( obecnie k. 77-79 ), k. 198-199 ( obecnie k. 49-50 ) )

Nie ma żadnych racjonalnych podstaw do kwestionowania wiarygodności świadka K. D.. Wskazać należy, iż kilkakrotnie podkreślał on, że to właśnie S. K. uratował mu życie, za co jest mu wdzięczny. W całym postępowaniu K. D. nie kierował pod adresem oskarżonego żadnych żądań finansowych, czy innych pretensji i nie był w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym. Jednocześnie konsekwentnie utrzymywał, że powodem wpadnięcia do wykopu na pewno nie było osunięcie się ziemi, a przypadkowe trącenie łyżką koparki obsługiwanej przez oskarżonego. K. D. podkreślał, że nie zna przyczyn dla których łyżka wtedy się poruszyła. Jak wynika z zeznań P. M., K. D. od samego początku jeszcze na miejscu zdarzenia prezentował tę wersję. Wersji tej nie zmienił tak w czasie konfrontacji z oskarżonym, jak i na sali rozpraw. Wykluczyć więc z całą mocą należy przypuszczenie, że K. D. mógłby w tej sprawie w sposób świadomy i z premedytacją fałszywie obciążyć zupełnie niewinnego S. K., który przecież później okazał się jego wybawcą. Nie ma żadnych racjonalnych powodów aby K. D. w tym przypadku kłamał. Gdyby istotnie przyczyną wpadnięcia do wykopu było oberwanie fragmentu ziemi przy skraju wykopu, to nie sposób dociec, z jakich to przyczyn K. D. miałby w tej sprawie podawać nieprawdziwe okoliczności i konsekwentnie temu zaprzeczać zwalając winę na zupełnie niewinnego wybawcę. Z tego powodu sąd w całości uwzględnił zeznania K. D.,

Jeśli idzie o P. M. (2), to przed sądem oświadczył, że nie pamięta już dokładnie, co mówili mu na miejscu K. D. i S. K.. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż od zdarzenia do przesłuchania w sądzie upłynął rok czasu, to takiej okoliczności w żaden sposób nie można się dziwić. P. M. (2) okazano notatkę, którą ten sporządził z rozpytania stron. Świadek potwierdził autentyczność tej notatki. Po zapoznaniu się z jej treścią oświadczył, że na miejscu wypadku K. D. powiedział mu, że przerwano pracę w celu zmierzenia głębokości wykopu. Gdy wspólnie z M. H. stał nad wykopem zostali obaj w nieznanych okolicznościach pchnięci łyżką koparki, wpadli do wykopu i na nich osunęła się ziemia. Z kolei S. K. powiedział policjantowi na miejscu zdarzenia, że dostał sygnał o zakończeniu pracy gdyż miano zmierzyć głębokość wykopu. Obrócił się na fotelu w koparce w celu podniesienia podpór na których wspierała się koparka. W czasie tej czynności zachwiała się łyżka, która mogła pchnąć K. D. i M. H. . S. K. nie wykluczył jednak i innego scenariusza według którego pod oboma mężczyznami obsunęła się ziemia i to spowodowało ich wpadnięcie do środka. S. K. z uwagi na stan psychiczny i przeżywaną traumę nie był w stanie dokładnie wskazać jak doszło do zdarzenia i kontakt z nim był utrudniony. ( d. zezn. P. M., k. 136 )

Co prawda oskarżony kwestionował prawdziwość zeznań P. M. ale jego oświadczenie w tym zakresie nie było przekonujące. Z jego wyjaśnienia wynika bowiem, że na miejscu zdarzenia do czasu jego odwiezienia do szpitala w ogóle nie było policjantów, z którymi miałby rozmawiać. Tłumaczył, że kiedy był już karetce próbował z nim rozmawiać nieznany mężczyzna w czarnym podkoszulku, który twierdził, że jest policjantem na emeryturze, przechwalał się, że wcześniej rozwiązał wiele spraw i żądał, żeby oskarżony mu opowiedział co się stało. Żądał też od oskarżonego, żeby do wszystkiego się przyznał. S. K. nie przyznał się wówczas do winy i nic temu mężczyźnie nie mówił. Oskarżony nie pamiętał, żeby na miejscu był patrol policji i nie pamiętał, żeby komukolwiek mówił rzeczy, które znajdowały się w notatce z k. 9.

Tłumaczenia oskarżonego są całkowicie nieprzekonujące. Z jednej strony tłumaczyć je należy linią obrony przez niego przyjętą, z drugiej zaś podkreślanym przez świadka P. M. stanem szoku w jakim się znajdował, jak i ogólnym stanem zdrowia w tym kłopotami z sercem, które wówczas miał. Trudno przypuszczać aby P. M. zmyślił w całości treść notatki, którą sporządził i w ogóle nie był na miejscu zdarzenia. Z treści notatki wynika, że nie rozmawiał tylko z K. D. i S. K. ale też innymi osobami, które z pewnością były na miejscu po wypadku, w tym ze S. H. (1) i G. S. (1), których również wymienił w treści notatki. Z tego powodu zeznania świadka P. M. (2) w całości zasługują na uwzględnienie.

Na wiarę w całości zasługują zeznania G. S. (1), S. H. (1), E. B. (1), T. B. (2), B. W. (1) i J. R. (2). Podkreślić jednak należy, że nie byli oni bezpośrednimi świadkami wypadku i ich zeznania nie mają decydującego, a jedynie pomocnicze znaczenie. Jedynie, co do zeznań pracodawcy oskarżonego K. P. są pewne wątpliwości. Przed sądem zeznał bowiem że dzwonił do niego oskarżony informując o wypadku i tłumacząc, że ziemia się oberwała w efekcie czego przysypało mężczyznę. ( d. zezn., k. 63 ). Tymczasem słuchany „na świeżo” w postępowaniu przygotowawczym mówił nieco inaczej, że właściciel z drugim mężczyzną wpadli do wykopu i przysypała ich ziemia. ( d. zezn. k. 35, obecnie k. 57 ). Nie ulega wątpliwości, że bardziej wiarygodna jest chronologicznie pierwsza wersja jego zeznań, kiedy K. P. nie miał jeszcze możliwości skontaktowania się ze swoim pracownikiem S. K. i usłyszenia korzystnej dla niego wersji o oberwaniu się ziemi.

Zeznania świadków E. K. i T. N. nie miały żadnego znaczenia w sprawie.

Sąd w całości uwzględnił wszystkie dowody z dokumentów i opinii zebrane w sprawie. Dowody te nie były przez żadną ze stron w toku postępowania kwestionowane.

Sąd zważył, co następuje :

Nie budzi dla sądu najmniejszych wątpliwości, że mechanizm, który spowodował, że K. D. i M. H. wpadli do wykopu, to nie było samoczynne obsunięcie się ziemi, a potrącenie ich łyżką koparki obsługiwanej przez S. K.. Przekonuje o tym przede wszystkim pewność, co tego jedynego ocalałego pokrzywdzonego - K. D., którą prezentował konsekwentnie już od samego wypadku. Znajduje to pełne potwierdzenie w relacji świadka P. M., który rozmawiał z K. D. jeszcze na miejscu wypadku. Dodać do tego należy to, co zeznał P. M. na temat rozmowy z samym oskarżonym na miejscu zdarzenia. S. K. pytany przez niego na gorąco potwierdził, że jedną z prawdopodobnych możliwości przyczyn upadku obu mężczyzn było zachwianie się łyżki jego koparki wtedy, gdy podniósł boczne podpory koparki. Oczywiście w pełni zrozumiałe jest, że S. K. nie mógł mieć, co do tego pewności, gdyż jego zasadniczy błąd polegał właśnie na tym, że przed tą czynnością nie rozejrzał się wokół, więc oczywiste, że sam nie poczuł tego, że łyżka jego koparki potrąciła pokrzywdzonych. Podkreślić należy, że S. K. tą informację przekazał „na gorąco”, kiedy jeszcze mógł nie uświadamiać sobie, że przyznanie się do takiego zachowania może narazić go na odpowiedzialność karną. Nie dziwi więc, że później, kiedy na spokojnie przemyślał swoją rolę w zdarzeniu bądź skonsultował się z kimś, to postanowił temu wszystkiemu zaprzeczyć właśnie w obawie o swoją odpowiedzialność.

To nie wszystkie poszlaki świadczące o nieumyślnej winie S. K.. Mamy do tego jeszcze zeznania S. H. (1) i E. B. (1). S. H. (1) zeznając na „gorąco” podała, że „operator koparki pan S. obwiniał siebie za wypadek. Podobno nie widział jej męża i drugiego operatora jak stoją nad wykopem i ruszył łyżką koparki w ich kierunku.” ( d. zezn. S. H., k. 98, obecnie k. 81, odczyt., k. 90 ). Z kolei E. B. (1) zeznała, że S. H. informując ją telefonicznie o wypadku powiedziała słowa ; „zrzucił ich koparką i spadli”. ( d. zezn. E. B., k. 130, obecnie k. 99, odczyt., k. 109 ). Z tych zeznań wynika jasno, że S. K. na gorąco dzielił się swoimi wątpliwościami, co do własnej odpowiedzialności nie tylko z policjantem P. M., ale powiedział to także na miejscu wypadku żonie M. H., która z kolei przekazała jego słowa E. B..

Sąd jednoznacznie wyklucza aby w tym przypadku, to samoczynne oberwanie się warstwy ziemi spowodowało ich wpadnięcie do wykopu nie tylko dlatego, że zaprzecza temu sam K. D.. Także liczne relacje bezpośrednich świadków potwierdzają, że najpierw samoczynnie obrywały się warstwy ziemi położone dużo głębiej i to one przysypały M. H. i przysypywały także pracujących w dole strażaków. K. D. bardzo plastycznie opisał wygląd i sposób odwarstwiania się tych głębszych pokładów ziemi. Potwierdził to zwłaszcza strażak G. S., który zeznał, że obsypywała się na niego dolna, a nie górna warstwa ziemi. ( d. zezn. G. S., k. 89 ). W zasadzie tylko dowódca akcji ratowniczej - J. R. zeznał, że widział obsunięcie się górnej warstwy gleby, przy czym miało to miejsce wiele godzin po samym wypadku i być może spowodowane to być musiało zaawansowaną i długotrwałą akcją ratowniczą, a po drugie było to miejsce położone naprzeciwko koparki, a więc naprzeciw miejsca gdzie nastąpił sam wypadek. ( d. zezn. J. R., k. 121 ). Niezależnie od tego, pewność K. D., co do mechanizmu który spowodował ich wpadnięcie do wykopu przesądza o tym, że zdaniem sądu to działanie łyżki koparki spowodowało tą tragedię.

Jest dla sądu też oczywiste, że tylko jeden możliwy scenariusz tłumaczy sposób, w jaki łyżka koparki pchnęła pokrzywdzonych. O tym scenariuszu mówił zresztą S. K. policjantowi P. M. jeszcze na miejscu tragedii. Koparka w trakcie prac ziemnych za pomocą łyżki nigdy nie stoi na tylnych kołach. Powodowałoby to nieustanne poruszanie się całego ciągnika i uniemożliwiało precyzyjne i bezpieczne wykonywanie prac ziemnych. W tym celu ciągnik wyposażony jest w boczne, metalowe podpory, które wyciągane są przed rozpoczęciem prac ziemnych aby ustabilizować cały pojazd. W ten sposób koparka w trakcie tych prac stoi na wspomnianych stabilizatorach, a więc jest podniesiona do góry. Tylne koła ciągnika znajdują się więc w powietrzu w trakcie obsługi łyżki koparki. Jest więc oczywiste, że S. K. podnosząc do góry te boczne podpory, spowodował gwałtowne opadnięcie ciągnika z powrotem na tylne koła i zmienił tym samym wysokość całego pojazdu i w konsekwencji położenie samej łyżki, która na skutek gwałtownej zmiany wysokości musiała się przemieścić. Nie mają więc żadnego znaczenia zapewnienia oskarżonego, że łyżka była ustabilizowana na ciągniku i w czasie jazdy nie majdała się na boki. Właśnie w tym momencie w bezpośredniej bliskości tej łyżki nieopacznie znajdowali się obaj pokrzywdzeni, czego niestety oskarżony przed tą czynnością nie zauważył. Zmiana pozycji łyżki spowodowała potrącenie obu mężczyzn, utratę przez nich równowagi i wpadnięcie do wykopu. Jest to jedyny, logiczny scenariusz tego zdarzenia odpowiadający wersji K, D., przyznany zresztą na miejscu wypadku przez oskarżonego rozmawiającemu z nim policjantowi. Takim scenariuszem nie mogło być potrącenie pokrzywdzonych łyżką w momencie gdy oskarżony rozpoczął jazdę koparką do przodu. Gdyby wówczas zostali pokrzywdzeni potrąceni tą łyżką, to prawa fizyki wskazywałyby na to, że przemieściliby się do przodu, w kierunku przeciwnym niż wykop, a więc nie wpadliby do wykopanego otworu. Oskarżony przed manewrem podniesienia stabilizatorów nie upewnił, że czy w bezpośredniej odległości od jego koparki nie znajdują się pracujący z nim pokrzywdzeni. Odpowiedzialność oskarżonego polega więc na tym, że wspomniany manewr wykonał bez wymaganej przy tego typu pracach ostrożności przy obsłudze sprzętu i poprzez niewłaściwą obserwację przedpola wykonywanych prac.

Jest oczywiste, że wina S. K. ma wyłącznie charakter nieumyślny gdyż nie chciał on spowodować żeby pokrzywdzeni wpadli do dołu i żeby skończyło się to śmiercią M. H. i obrażeniami ciała K. D.. Do nieszczęścia doprowadził jednak jego skrajna nieodpowiedzialność w trakcie rutynowych działań zmierzających do zakończenia prac ziemnych i przygotowania do wyjazdu z tunelu gdzie znajdowała się jego koparka. Jest oczywistym, że nadrzędnym jego obowiązkiem przed podniesieniem podpór było upewnienie się, czy w zasięgu ramienia jego łyżki nie było osób które z nim pracowały. Oskarżony ten obowiązek zlekceważył, co doprowadziło do nieszczęścia.

Sąd miał obowiązek odpowiedzieć na pytanie, czy za to zdarzenie odpowiada wyłącznie S. K.. Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Mamy tu do czynienia z ewidentnym przyczynieniem się obu pokrzywdzonych do tragedii.

Nie budzi najmniejszych wątpliwości, że inwestorem całej tej inwestycji był M. H. (1). To on finansował całą inwestycję, płacił za pracę świadczoną przez S. K. i K. D., był jej organizatorem, wydawał polecenia obsługującym koparki i tym samym to on odpowiadał za jej prawidłowy przebieg. Analiza zeznań świadków i wyjątkowo przekonującego materiału fotograficznego dowodzi w sposób jasny, że cała inwestycja prowadzona była w sposób urągający wszelkim możliwym zasadom bezpieczeństwa i higieny pracy i prawdę mówiąc także w sposób sprzeczny z zasadami zdrowego rozsądku. Nie chodzi nawet o to, że pracujący de facto pod powierzchnią ziemi operatorzy koparki nie byli wyposażeni w hełmy ochronne, a pracujące pod powierzchnią gruntu koparki nie były odpowiednio zabezpieczone przed możliwym w każdej chwili stoczeniem się w przepaść. Jeśli widzi się materiał fotograficzny i analizuje depozycje K. D. i S. K., co do sposobu w jaki wykonywali swoje prace, to stwierdzić należy, iż cały czas wykonywali te prace balansując na granicy życia i śmierci. Gigantyczny, kilkunastometrowy otwór w ziemi nie był w żaden sposób zabezpieczony przed obsypaniem się ścian bocznych wykopu. O tym, że wielkie obsunięcie się ziemi grozi im w każdej chwili świadczą zeznania dowódcy akcji ratowniczej, J. R., w których opisuje takie obsunięcie się górnej warstwy ziemi, co groziło przysypaniem żywcem pracującym na dole strażakom. Tymczasem K. D. zeznał, że wykonywał prace w swojej koparce znajdującej się w wąskim i ukośnie ustawionym tunelu ziemnym, w sytuacji gdy poziom gruntu znajdował się 2 metry nad dachem jego koparki (!!!). Ściany boczne tunelu nie były wtedy w żaden sposób zabezpieczone przed osunięciem się na koparkę i przysypaniem jej wraz z pracującym wewnątrz pokrzywdzonym. Przecież gdyby wówczas nastąpiło osunięcie się ziemi na K. D., to odpowiedzialność nie ponosiłby wcale S. K. tylko M. H. (1) - inwestor tego nieszczęsnego przedsięwzięcia, który dopuścił do wykonywania tych prac w tak bulwersujący sposób. Inny przykład lekceważenia tych zasad, to np. niezabezpieczona we właściwy sposób koparka ( np. za pomocą lin ), pracując w wąskim i pochyłym tunelu mogła wraz ze zwałami ziemi stoczyć się w wykopywany otwór grzebiąc żywcem K. D.. Należy zauważyć, że biegły wydający opinię techniczną dotyczącą koparki oskarżonego podkreślał, że nacisk podpór stabilizacyjnych na ziemię mógł samoczynnie doprowadzić do osunięcia ziemi.

Również górny brzeg wykopywanego otworu nie był w żaden, choćby prowizoryczny sposób zabezpieczony przed nawet przypadkowym wpadnięciem do wykopu. Analizując zeznanie dowódcy akcji ratowniczej J. R. (2) i zestawiając je z zeznaniami K. D. oraz wyjaśnieniami oskarżonego, to trzeba powiedzieć, że znajdujący się tuż nad brzegiem wykopu K. D. i M. H. zaglądając do jego wnętrza i przymierzając się np. do mierzenia jego głębokości za pomocą wysuniętej deski cały czas ryzykowali swoim życiem i zdrowiem, gdyż w każdej chwili mogło zdarzyć się osuniecie ziemi pod ich nogami. Ponieważ brzeg wykopu nie był zabezpieczony np. prowizoryczną barierą z desek, to groziło im nawet przypadkowe wpadnięcie do środka np. poprzez potknięcie się, czy skutek zawrotu głowy. Osobą odpowiedzialną za racjonalne stosowanie przy tych wykopach zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, tak by nie dopuścić do wypadku był przede wszystkim finansujący i nadzorujący te prace inwestor - M. H. (1), nie zaś operatorzy koparek wykonujący jego polecenia, to jest S. K., czy K. D.. Z tego powodu nie budzi najmniejszych wątpliwości, że M. H. (1) będąc inwestorem dopuścił do wykonywania prac związanych z wykopaniem studni, w sposób niezgodny z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy i bez jakiegokolwiek zabezpieczenia wykopywanego otworu. Tym samym stwarzając takie warunki pracy M. H. w sposób istotny przyczynił się do tego, że z winy S. K. doszło do zdarzenia, którego skutkiem była śmierć jednej osoby i obrażenia ciała u drugiej osoby.

To jednak nie wszystko jeśli idzie o ustalenie stopnia przyczynienia się innych osób do zdarzenia. Istnieje tu pewne wzajemne sprzężenie. Tak samo jak obowiązkiem oskarżonego było upewnić się przed rozpoczęciem wyjazdu koparki z tunelu, czy w zasięgu jego koparki znajdują się inne osoby, to tak samo K. D. i M. H. przebywając w bezpośrednim pobliżu łyżki koparki S. K. nad samym brzegiem wykopu mieli obowiązek upewnić się, czy nic im nie grozi, skoro jasne było, że S. K. może przebywać wewnątrz koparki. To, że szwankowała między nimi wzajemna komunikacja, to dla własnego dobra jeszcze bardziej nakładało na nich obowiązek upewnienia się, czy bezpieczne jest przebywanie w pobliżu łyżki koparki i jednocześnie nad samym brzegiem przepaści, w sytuacji gdy silnik koparki był cały czas włączony. Obaj pokrzywdzeni w takiej sytuacji mieli obowiązek upewnienia się czy wewnątrz koparki znajdował się jej operator i ustalenia, czy zamierza on coś z tą koparką robić. Tymczasem K. D. w sposób rozbrajający utrzymuje, że znajdując się przy łyżce koparki nie wiedział nawet, czy S. K. jest w jej środku. W ogóle go to nie zainteresowało. Spostrzegł niebezpieczeństwo dopiero gdy usłyszał zwiększone obroty silnika ale było już za późno na reakcję. To bulwersująca nieostrożność, która była jedną z najistotniejszych przyczyn tej tragedii. Nie sposób o tym nie wspomnieć gdy ustala się stopień winy operatora pracującej koparki. Toteż nie ulega najmniejszej wątpliwości, że do zaistnienia wypadku przyczynili się w sposób znaczny obaj pokrzywdzeni poprzez to, że zupełnie nierozważnie znajdowali się przed wypadkiem w bezpośredniej bliskości niezabezpieczonego otworu w ziemi i jednocześnie w bezpośredniej bliskości łyżki pracującej koparki ( koparka pracowała na wolnych obrotach, skoro jej silnik był włączony ), w której znajdował się S. K..

Dopiero opisane wyżej zachowania obu pokrzywdzonych sprowadzają niewątpliwą odpowiedzialność S. K. (1) do właściwego wymiaru. Chodzi o to, że pomimo ewidentnego zawinienia oskarżonego do całego zdarzenia nie doszłoby gdyby nie równie ewidentne i błędne zaniechania i działania K. D., a zwłaszcza będącego inwestorem M. H. (1). Nawiasem mówiąc jakaś forma odpowiedzialności moralnej za zdarzenie obciąża też różdżkarza, który upierał się, że w tym miejscu znajduje się woda, w efekcie czego początkowo skromna inwestycja rozrosła się do tak gigantycznych rozmiarów. Odpowiedzialność moralna nie przekłada się oczywiście na odpowiedzialność karną ale cała sprawa dogłębnie kompromituje jego kompetencje w dziedzinie poszukiwania wody, co w tej sprawie wypadało zaznaczyć, przestrzegając społeczność lokalną przed jego umiejętnościami.

Biorąc pod uwagę fakt, iż skutkiem nieuważnego zachowania S. K. była z jednej śmierć M. H., a z drugiej strony opisane w opinii biegłego obrażenia ciała u K. D. naruszające czynność narządów ciała na okres przekraczający 7 dni, to jest bezsporne, że oskarżony dopuścił się występku z art. 155 kk oraz 157 § 1 i 3 kk. Surowszą odpowiedzialność przewiduje art. 155 kk. Przepis ten penalizuje odpowiedzialność za nieumyślne spowodowanie śmierci. Z tego powodu na podstawie tego przepisu sąd wymierzył S. K. karę 1 roku pozbawienia wolności. Choć bowiem S. K. dopuścił się nieumyślnego występku, a do jego zaistnienia przyczynili się w oczywisty sposób obaj pokrzywdzeni, to skutki wypadku zwłaszcza w odniesieniu do M. H. były wyjątkowo tragiczne. Z tego względu nie sposób uznać za adekwatną karę w mniejszym rozmiarze. Jednocześnie z uwagi na dotychczasową niekaralność oskarżonego ( d. karta karna, k. 195 ) i fakt, że dopuścił się on występku nieumyślnego sąd zawiesił wykonanie tej kary na okres próby 3 lat ze zobowiązaniem wynikającym z treści nowych przepisów kodeksu karnego dodatkowo do informowania sądu o przebiegu okresu próby.

Sąd zasądził od oskarżonego częściowe koszty sądowe w kwocie 1500 złotych zwalniając go w pozostałym zakresie od ponoszenia pozostałych kosztów z uwagi na jego sytuację finansową ( dochody miesięczne wynoszą około 1800 złotych ) i podnoszoną przez obronę okoliczność, iż oskarżycielka posiłkowa zamierza w przyszłości wystąpić o odszkodowanie od oskarżonego za śmierć jej męża. Sąd zasądził w głównej mierze koszty za postępowanie przygotowawcze, które wyniosły 1418,29 złotych ( d. zestawienie kosztów, k. 212 ).

Na żądanie pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego sąd zasądził także od oskarżonego koszty pełnomocnictwa oskarżycielki posiłkowej według stawek urzędowych przy uwzględnieniu, iż w sprawie odbyło się 5 terminów rozpraw.