Pełny tekst orzeczenia

Sygn akt IV Ka 413/17

UZASADNIENIE

Apelacja prokuratora, mimo zasadności zarzutu błędu w ustaleniach faktycznych, nie zdołała doprowadzić do zmiany lub uchylenia zaskarżonego wyroku, zgodnie z jej wnioskami.

Rację ma prokurator kiedy twierdzi, że sąd rejonowy wadliwie ustalił, iż dowód osobisty znaleziony u oskarżonego P. J. (1), podczas przeszukania, z uwagi na uszkodzenie mechaniczne nie mógł stanowić przedmiotu czynności wykonawczej przestępstw z art. 275 § 1 kk i art. 276 kk. Uzasadniając swoje stanowisko sąd rejonowy powołał się na treść art. 46 ust 1 pkt 4 ustawy z dnia 6 sierpnia 2010 r. o dowodach osobistych (Dz. U. z 2017 r. poz. 1464), zgodnie z którym, powodem wydania nowego dowodu osobistego jest jego uszkodzenie w stopniu uniemożliwiającym lub utrudniającym identyfikację jego posiadacza. Zestawiając to z wyglądem zewnętrznym dokumentu znalezionego u oskarżonego, którym był dowód osobisty w formie plastikowej karty przełamany na pół (k. 47), sąd I instancji doszedł do przekonania, że to uszkodzenie „utrudniało identyfikację jego posiadacza i było przesłanką do wnioskowania wymiany dokumentu” i na tej podstawie wywiódł, że „uszkodzony dowód osobisty nie jest ważny” (…) będąc „zwykłym kawałkiem plastiku”. Rozumowanie to po pierwsze nie odpowiada ustaleniom w zakresie stanu i wyglądu dowodu osobistego M. K. i jest sprzeczne z treścią przepisów na które powołał się sąd rejonowy.

Jak słusznie zauważył prokurator i o czym wiedział sąd I instancji, bo widział na własne oczy dowód, sporny dokument był „jedynie” pęknięty na pół i to uszkodzenie ani nie utrudniało a tym bardziej nie wykluczało ustalenia tożsamości osoby na którą był wystawiony. Przecież złożenie przełamanych części tego dowodu w jedną całość w dalszym ciągu dawało i daje do dzisiaj każdej osobie, która ten dokument ogląda (np. pracownikowi urzędu czy też funkcjonariuszowi Policji, sędziemu przesłuchującemu świadka) możliwość zobaczenia zdjęcia M. K. a także odczytania jego pełnych danych personalnych to jest imienia, nazwiska, imion rodziców, miejsca urodzenia, miejsca zamieszkania i numeru ewidencyjnego. Aby poznać te dane nie trzeba czynić żadnych wysiłków ani posiłkować się szkłem powiększającym. Identyfikacja danych personalnych osoby, na którą dowód osobisty był wystawiony była więc w dalszym ciągu możliwa, a fizyczne pękniecie plastiku nie miało na to żadnego wpływu. Najlepszym na to dowodem jest to, że funkcjonariusze Policji, którzy znaleźli portfel u oskarżonego nie mieli najmniejszego problemu z trafieniem do M. K., co nie mogłoby mieć miejsca, gdyby uszkodzenie dowodu rzeczywiście nie pozwoliło na identyfikację osoby widniejącej w dokumencie. Wbrew stanowisku sądu I instancji brak było więc przesłanek do uruchomienia dyspozycji art. 46 ust 1 pkt 4 powołanej ustawy i wnioskowania przez M. K. o wydanie nowego dowodu osobistego jak również unieważnienia tego dowodu przez właściwy organ gminy (art. 50 ust 1 ustawy). Znaleziony u oskarżonego dokument, nie był więc „nieważny” i nie można było go traktować jako „zwykłego kawałka plastiku”. Błędne było więc założenie, iż nie może on stanowić przedmiotu czynności wykonawczej zarzucanych oskarżonemu przestępstw polegających na zaborze czy ukryciu „ważnych dokumentów”.

Niemniej jednak to wadliwe ustalenie faktyczne nie przekreślało słuszności decyzji sądu rejonowego o uniewinnieniu oskarżonego od zarzucanego mu czynu, albowiem nie tylko brak przedmiotu czynności wykonawczej, ale i inne argumenty z zakresu strony przedmiotowej doprowadziły go do takiego a nie innego rozstrzygnięcia. Z uzasadnienia zaskarżonego wyroku wynika, że niezależnym powodem dekompletacji znamion zarzucanych oskarżonemu czynów zabronionych, było to iż nie kierowała nim, ani chęć przywłaszczenia ani też zamiar ukrycia dokumentu opisanego w akcie oskarżenia. Twierdzenie to sąd rejonowy oparł na ustaleniu, iż niezwłocznie po odnalezieniu portfela wraz z dowodem, żona oskarżonego P. A. J. z polecenia męża, zatelefonowała do siostry M. M. K. – informując ją o znalezieniu portfela i dowodu osobistego brata w samochodzie oskarżonego, prosząc o podanie numeru telefonu do M. K. w celu przekazania mu tej wiadomości i umówienia się na odbiór dowodu portfela. Po otrzymaniu numeru telefonu A. J. skontaktowała się z M. K. i powiedziała mu o „znalezisku” i możliwości jego odbioru, a właściciel dowodu powiedział jej, że się po niego zgłosi. M. K. nie był jednak zainteresowany odbiorem swoich dokumentów, ponieważ dowód był pęknięty na pół w związku z czym i tak zamierzał go wymienić, więc z tej przyczyny nie pojawił się u oskarżonego po odbiór. Podkreślić należy, iż organ prokuratorski nie kwestionował ani tych ustaleń faktycznych, ani co zrozumiałe, oceny dowodów na podstawie których sąd rejonowy je poczynił, co nie pozwalało sądowi odwoławczemu przyjąć, że było inaczej niż wynika z uzasadnienia.

Ustalenie sposobu zachowania się oskarżonego bezpośrednio po pozostawieniu w jego samochodzie portfela i dowodu, jak słusznie zauważył sąd rejonowy, miało kluczowe znaczenie dla poznania rzeczywistych intencji P. J. (1) i pozwalało odpowiedzieć na pytanie czy oskarżony miał chęć zatrzymania znalezionego przedmiotu dla siebie i postąpienia z nim jak właściciel. Tylko pozytywna odpowiedź na to pytanie pozwalałaby uznać, że oskarżony dopuścił się przywłaszczenia dokumentu stwierdzającego tożsamość innej osoby (art. 275 § 1 kk), albowiem przestępstwa tego można dopuścić się umyślnie i to w zamiarze bezpośrednim. Żeby oskarżonemu przypisać dopuszczenie się przywłaszczenia należałoby ustalić, że po legalnym wejściu w posiadanie dokumentu chciał go zatrzymać dla siebie, postępować z nim jak właściciel i włączyć do swojego majątku pozbawiając władztwa właściciela (por. wyrok Sądu Najwyższego z 11 czerwca 1987 r. w sprawie II KR 135/87, opubl. w OSNKW 1978/11-12/108, Komentarz do Kodeksu Karnego pod. red. R. Stefańskiego, wyd. C.H. Beck, wydanie 3 z 2017 r.). Oskarżony do sprawstwa się nie przyznawał, więc ustalenie okoliczności, które nakazywałyby mu nie uwierzyć spoczywało na oskarżycielu, bo proces toczył się w trybie kontradyktoryjnym. Niewystarczające do przyjęcia działania w celu przywłaszczenia było samo ustalenie, że oskarżony posiadał cudzą rzecz i jej nie zwrócił uprawnionemu. Wymagane jest uzewnętrznienie (zamanifestowanie na zewnątrz) omawianej czynności sprawczej. Powinno ono przybrać postać zachowania uniemożliwiającego osobie uprawnionej swobodne rozporządzanie i dysponowanie rzeczą. Sprawca przywłaszczenia musi podjąć choćby jedną czynność w stosunku do rzeczy, która to czynność będzie przejawem traktowania rzeczy w ten sposób, jakby sprawca był jej właścicielem. Czynność ta będzie wyraźnie symbolizowała zerwanie przez sprawcę więzi łączącej cudzą rzecz z jej właścicielem i włączenie tej rzeczy do swego majątku albo traktowanie jej w inny sposób jak swej własności (zob. M. Dąbrowska-Kardas, P. Kardas, A. Zoll (red.), Kodeks karny. Część szczególna, t. III, 2008, s. 201–202 oraz wyr. Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z 27 września 2016 r., II AKa 237/16, Legalis). Jako okoliczności świadczące o zamiarze przywłaszczenia wskazać można: wystawienie cudzej rzeczy na sprzedaż, ujęcie danej rzeczy w ewidencji własnego majątku, odmowę wydania posiadanej rzeczy, jako jej właściciel (zob. wyrok Sądu Wojewódzkiego w Krakowie z 30 września 1998 r., w sprawie II AKa 190/98, KZS 1998, Nr 10).

Zestawiając te poglądy wyrażone w piśmiennictwie i orzecznictwie z realiami przedmiotowej sprawy, teza sądu rejonowego o tym, iż oskarżony P. J. (1) nie miał zamiaru zatrzymania dowodu osobistego dla siebie jest słuszna. Gdyby oskarżony chciał rzeczywiście zatrzymać dowód dla siebie, jak twierdził prokurator, i posługiwać się nim jak właściciel z pewnością nie czynił by zabiegów, aby poinformować M. K. o tym, że znalazł jego dowód i ten może go odebrać w konkretnym miejscu. Takie zachowanie oskarżonego umożliwiało prawowitemu właścicielowi dowodu osobistego odzyskanie jego dokumentu i w tym celu zostało podjęte. Innego wytłumaczenia takiego działania oskarżonego w świetle doświadczenia życiowego i zasad logiki sąd okręgowy nie znajduje. Z resztą sam autor apelacji nawet nie próbował polemizować z tą mocną argumentacją sądu I instancji. Oskarżony nie tylko nie chciał zerwać więzi łączącej znalezioną rzecz z jej właścicielem, ale wręcz przeciwnie, chciał tą więź podtrzymać, a jednocześnie zakończyć posiadanie cudzej rzeczy przez siebie samego. Zamanifestował chęć działania w kierunku zgoła odmiennym, niż ten, jakiego oczekuje się od sprawcy przywłaszczenia. Z drugiej strony ustalenia faktyczne nie wskazywały na żadne zachowania P. J. uzewnętrzniające chęć zatrzymania dowodu osobistego dla siebie. Oskarżony nie posługiwał się dokumentem M. K. jak własnym (np. wykorzystując do wyłudzenia kredytu, czy podczas legitymowania), nawet nie nosił go przy sobie. Nie uszkodził go, nie przerabiał, nie pozbył się go przykładowo wyrzucając. Nie ukrywał znalezionego przedmiotu umieszczając go np. w miejscu niedostępnym, specjalnie przygotowanej skrytce itp. Przechowywał go w pomieszczeniu gospodarczym na swojej posesji, co wynikało z tego, że znalazł go podczas sprzątania samochodu w pobliżu tego miejsca i tłumaczenie to wydaje się życiowo uzasadnione. Było to miejsce przechowania jak każde inne i sąd okręgowy nie widzi żadnej różnicy, gdyby oskarżony schowałby portfel w kredensie czy komodzie w części mieszkalnej domu. Z resztą w kontekście faktu poinformowania M. K. przez oskarżonego – nigdy nie kwestionowanego przez autora apelacji - o tym, że portfel się znalazł, jest do odbioru w miejscu zamieszkania oskarżonego i zapewnienia ze strony świadka K., że portfel odbierze, kwestia ta traci zupełnie na znaczeniu.

Natomiast to, że oskarżony portfela wraz z dowodem nie zwrócił finalnie M. K. nie wynikało z jego złej woli, fanaberii podyktowanej chęcią zatrzymania go dla siebie, tylko ze świadomej decyzji właściciela dowodu, który utracił zainteresowanie nim i po prostu nie zgłosił się po odbiór, tłumacząc życiowo, że z powodu pęknięcia i tak miał zamiar wyrobić nowy. Skoro sam właściciel nie był zainteresowany odbiorem i pofatygowaniem się do znalazcy, to tym bardziej znalazca nie miał obowiązku aby dostarczać rzecz do jego rąk. Żaden przepis nie zobowiązywał oskarżonego, aby na własny koszt zawoził dokumenty M. K., zwłaszcza że powodem ich zagubienia nie było zachowanie oskarżonego, tylko niefrasobliwość pasażera jego samochodu związana ze spożyciem alkoholu.

Podsumowując: w świetle poczynionych przez sąd rejonowy ustaleń faktycznych wykluczonym było przypisanie oskarżonemu znamion przywłaszczenia cudzego dowodu tożsamości (art. 275 § 1 kk), ani też jego ukrycia (art. 276 kk). Nie można przecież mówić o ukryciu czegoś przed właścicielem w sensie zatajenia miejsca przechowywania, czynienia niedostępnym dla innych, skoro wiedział on o tym (od rzekomego sprawcy ukrycia), gdzie jego rzecz się znajduje, może ją odebrać i z własnej woli tego nie czyni.

Sąd okręgowy nie podzielił również poglądu prokuratora, który zarzucał sądowi I instancji „nieodnalezienie” w zachowaniu oskarżonego znamion wykroczenia 79 pkt 2 ustawy z dnia 6 sierpnia 2010 r. o dowodach osobistych polegającego na bezprawnym zatrzymaniu cudzego dowodu osobistego (prokurator błędnie powołał tutaj art. 70 ust 2 tej ustawy). Organ prokuratorski wskazał, iż oskarżony bezprawnie zatrzymał dowód osobisty M. K., ponieważ zignorował treść art. 49 ust 1 cytowanej ustawy, nakazujący osobie która znalazła cudzy dowód osobisty niezwłocznie przekazać ten dokument organowi dowolnej gminy, Policji, innemu organowi administracji publicznej lub placówce konsularnej Rzeczypospolitej Polskiej. Sęk jednak w tym, iż apelujący z powodu niedokładnego przeczytania ustawy lub też znając całą treść przepisu celowo, licząc że sąd okręgowy nie sięgnie do tekstu aktu prawnego, pominął iż przepis art. 49 ustawy posiada kolejny ustęp, stanowiący, że: osoba, która znalazła cudzy dowód osobisty, może, bez zbędnej zwłoki, przekazać ten dokument posiadaczowi dowodu osobistego. Oskarżony nie musiał więc, jak twierdził prokurator, przekazać znalezionego dowodu do organów samorządu, ale jedynie mógł to uczynić lub - wedle wyboru - przekazać dowód osobisty „posiadaczowi” (por. W. Maciejko Ustawa o dowodach osobistych. Komentarz. wyd. Lexis Nexis 2013 r.). Oskarżony P. J. legalnie wybrał tą drugą opcję i powiadomił, za pośrednictwem swojej żony, M. K. o znalezieniu dowodu i wzywając go do obioru dokumentu a ten zapewnił że dowód odbierze; nie informował oskarżonego, że nie może dowodu odebrać prosząc o jego dowiezienie we wskazane miejsce. (vide zeznania M. K. z rozprawy – k. 17v). Zdaniem sądu okręgowego było to równoważne ze spełnieniem obowiązku przekazania dowodu osobistego posiadaczowi. Oskarżony uczynił wszystko, aby wypełnić ustawowe zobowiązanie u podstaw którego legły względy bezpiecznego obiegu dokumentów stwierdzających tożsamość, którymi z założenia powinny posługiwać się ich nominalni posiadacze a nie inne osoby. M. K., dzięki zabiegom oskarżonego, dowiedział się, że jego własność znalazła się, kto ją ma, gdzie może ją odebrać i sam swoją świadomą decyzją zaniechał odbioru swojego dokumentu. Zupełnie nieżyciowe byłoby wymaganie od oskarżonego, aby w sytuacji, kiedy posiadacz dowodu poinformowany o jego znalezieniu zapewnił, że zgłosi się pod jego odbiór a tego z własnej woli nie uczynił, mimo tego jeszcze ponaglał go do odebrania dowodu czy wręcz na własny koszt zawoził znalezioną rzecz osobie, która utraciła nią zainteresowanie. Nie sposób założyć, że racjonalny ustawodawca wymagałby od każdego znalazcy dowodu tak ponadprzeciętnej zapobiegliwości, nakładając na niego dodatkowo konieczność finansowania z „własnej kieszeni” kosztów doręczenia znalezionego dowodu osobistego właścicielowi, który w sposób dorozumiany dał sygnał, że nie jest zainteresowany szybkim odzyskaniem zguby.

Dlatego też zaskarżony wyrok jako sprawiedliwy i odpowiadający prawu należało utrzymać w mocy.

O kosztach za postępowanie odwoławcze orzeczono na podstawie powołanych w sentencji przepisów.