Pełny tekst orzeczenia

Warszawa, dnia 27 października 2017 r.

Sygn. akt VI Ka 627/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy w składzie :

Przewodniczący: SSO Beata Tymoszów (spr.)

Sędziowie: SO Aleksandra Mazurek

SO Sebastian Mazurkiewicz

Protokolant: sekr. sądowy Robert Wójcik

przy udziale prokuratora Anny Radyno-Idzik

po rozpoznaniu dnia 27 października 2017 r. w Warszawie

sprawy K. G. (1) syna K. i Z., ur. (...) w W.
oskarżonego o przestępstwo z art. 177 § 2 kk

na skutek apelacji wniesionych przez pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej, prokuratora
i obrońców oskarżonego

od wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie

z dnia 17 stycznia 2017 r. sygn. akt III K 728/16

zaskarżony wyrok zmienia w ten sposób, że w opisie czynu przypisanego oskarżonemu przyjmuje, iż poruszał się on z prędkością 97 km/h i tym samym przekroczył dopuszczalną prędkość obowiązującą na obszarze zabudowanym o 47 km/h, a wymierzoną na podstawie art. 177 § 2 kk za ten czyn karę pozbawienia wolności podwyższa do lat 6 (sześciu), a na jej poczet, na podstawie art. 63 § 1 kk zalicza oskarżonemu okres tymczasowego aresztowania od dnia 2 lipca 2016 r. do dnia 27 października 2017 r.; w pozostałym zakresie tenże wyrok utrzymuje w mocy; zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 600 zł tytułem opłaty sądowej za obie instancje i obciąża go pozostałymi kosztami sądowymi w sprawie.

SSO Aleksandra Mazurek SSO Beata Tymoszów SSO Sebastian Mazurkiewicz

Uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego Warszawa Praga w Warszawie wydanego w sprawie VI Ka 627/17

Wyrokiem z dnia 17 stycznia 2017 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie uznał K. G. (1) za winnego tego, że w dniu 1 lipca 2016 roku o godzinie 20:35 przy ul. (...) w W., umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym poprzez niezachowanie szczególnej ostrożności zbliżając się do przejścia dla pieszych oznakowanego znakami drogowymi oraz sygnalizacją świetlną, z prędkością wyższą niż dopuszczalna obowiązująca na terenie zabudowanym o co najmniej 39,3 km/h, w wyniku czego nie zdołał podjąć skutecznego działania obronnego i nieumyślnie spowodował wypadek polegający na potrąceniu pieszej K. G. (2), która przebiegała przez jezdnię na przejściu dla pieszych przy nadawanym dla nich na sygnalizatorze świetle czerwonym, na skutek czego doznała rozległych wielonarządowych obrażeń i zmarła na miejscu zdarzenia, to jest popełnienia przestępstwa z art. 177 § 2 k.k. i za to skazał go na karę czterech lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, zaś na podstawie art. 42 § 1 k.k. orzekł zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na dziesięć lat. Sąd orzekł również o kosztach procesu, zasądzając od K. G. (1) na rzecz Skarbu Państwa 400,00 zł tytułem opłaty oraz 5035,10 zł tytułem zwrotu wydatków.

Wyrok ten został zaskarżony przez prokuratora, pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej i obrońców oskarżonego.

Prokurator zaskarżył wyrok na niekorzyść oskarżonego w części dotyczącej orzeczenia o karze i podniósł zarzuty rażącej niewspółmierności orzeczonej kary pozbawienia wolności w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości przestępstwa, zawinienia oskarżonego i jego uprzedniej wielokrotnej karalności za przestępstwa i wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji oraz w relacji jakie kara powinna spełniać w zakresie prewencji ogólnej i szczególnej oraz kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, a w konkluzji apelacji domagał się zmiany wyroku i wymierzenia oskarżonemu kary sześciu lat pozbawienie wolności, przy jednoczesnym utrzymaniu orzeczenia w mocy w pozostałym zakresie.

Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej A. G. zakwestionował, na niekorzyść oskarżonego, całość orzeczenia i podniósł zarzuty:

1. błędu w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, mającego wpływ na jego treść, a polegającego na:

przyjęciu, że pokrzywdzona wbiegła na przejście dla pieszych w pogodni za piłką poruszając się prostopadle do osi jezdni;

ustaleniu na podstawie przyjętego czasu reakcji kierowcy, że w momencie wystąpienia zagrożenia samochód kierowany przez oskarżonego znajdował się w odległości 48-55 metrów od miejsca potrącenia, skutkiem czego błędnie ustalono odległość oskarżonego od miejsca wbiegnięcia pokrzywdzonej na jezdnię;

wskazaniu, że prędkość samochodu w chwili uderzenia wynosiła co najmniej 71,8 km/h;

pominięciu przy ustalaniu stanu faktycznego, iż oskarżony przebył w czasie 12 sekund 340 metrów, co wskazuje na to, że jego średnia prędkość na tym odcinku wynosiła 101,98 km/h, podczas gdy maksymalna to ok. 120 km/h;

przyjęciu na podstawie błędnego założenia uzyskania zbieżności czasowej chwili wbiegnięcia pokrzywdzonej na jezdnię i chwili stwierdzenia przez oskarżonego stanu zagrożenia, że pokrzywdzona poruszała się prędkością 4,3 m/s;

pominięciu sportowego charakteru samochodu oraz

nieuwzględnieniu, że samochód z systemem ABS nie pozostawia śladów hamowaniu przy hamowaniu na wprost, co świadczy o większej niż ustalona prędkości w momencie zdarzenia;

2. obrazy przepisów postępowania mającą wpływ na treść orzeczenia, to jest:

art. 7 k.p.k. poprzez dowolną, a nie swobodną ocenę zebranego materiału dowodowego, sprzeczną z zasadami wiedzy i doświadczenia życiowego, a w szczególności:

×

błędną ocenę zeznań bezpośredniego świadka zdarzenia – K. G. (3) oraz świadków M. O. i B. M.;

×

zignorowanie zeznań świadka M. K. (1);

×

oparcie się na zeznaniach świadka P. C.;

×

pominięcie przy ustaleniu stanu faktycznego, iż oskarżony dwu lub trzykrotnie trąbił będąc w odległości ok. 150 metrów od miejsca zdarzenia, co mogło świadczyć o tym, że widział pokrzywdzoną, lecz nie hamował, a jedynie trąbił;

×

danie wiary wyjaśnieniem oskarżonego jakoby jechał sam, mimo iż świadek M. S. (1) zeznał, że w samochodzie znajdował się także drugi mężczyzna oraz, że przejechał on na świetle zielonym, a nie żółtym;

×

pominięcie przy uwzględnieniu czasu pobytu pokrzywdzonej na jezdni faktu złapania i podniesienia piłki, co wydłużyło jej pobyt o co najmniej jedną sekundę;

×

błędną ocenę i przyjęcie, że sytuację kolizyjną wywoływało nieprawidłowe zachowanie pokrzywdzonej, które zaś nie pozostaje w bezpośrednim związku przyczynowym z zaistniałym wypadkiem;

art. 193 k.p.k. poprzez nie wezwanie do udziału w rozprawie specjalisty medycyny sądowej dr n. med. D. S. bądź powołanie innego biegłego lekarza, który mógłby ocenić na podstawie obrażeń poniesionych przez pokrzywdzoną kierunek jej poruszania się po jezdni;

art. 201 k.p.k. poprzez nie wezwanie innego biegłego lub zespołu biegłych celem rozstrzygnięcia sprzeczności między opiniami biegłych inż. A. P. (1) i mgr inż. T. D. (1);

art. 205 k.p.k. poprzez nie wezwanie specjalistów celem uzyskania lepszej jakości nagrania z monitoringu znajdującego się w tramwaju, pozwalającego na ustalanie drogi przebytej na jezdni przez pokrzywdzoną;

W konkluzji apelacji wniósł o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji.

Obrońca oskarżonego adw. R. S. zaskarżył wyrok w całości i podniósł zarzut obrazy przepisów postępowania mogących mieć wpływ na treść zaskarżonego orzeczenia, a w szczególności przepisów art. 4 k.p.k., 5 pkt 2 k.p.k. i 7 k.p.k. poprzez błędną ocenę zebranego w sprawie materiału dowodowego, co w konsekwencji doprowadziło do uznania oskarżonego za winnego w sytuacji, gdy to pokrzywdzona spowodowała zaistnienie wypadku wbiegając na jezdnię na czerwonym świetle, bez zachowania reguł szczególnej ostrożności i należytej obserwacji drogi. Ponadto, zarzucił Sądowi I instancji przyjęcie błędnych ustaleń faktycznych co do stopnia przyczynienia się pokrzywdzonej do czynu, rzekomych postaw oskarżonego w zakresie lekceważenia prawa i negatywnej względem jego osoby prognozy kryminologicznej, przy jednoczesnym nieuwzględnieniu pozytywnych okoliczności i faktów dotyczących jego postawy i zachowania, jak np. wyrażenie skruchy, chęć dobrowolnej zapłaty zadośćuczynienia rodzinie pokrzywdzonej czy też stabilna sytuacja osobista i zawodowa oskarżonego, skutkiem czego została wymierzona mu zbyt wysoka kara.

W konkluzji apelacji zaś domagał się zmiany wyroku i uniewinnienia oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu bądź ewentualnie o zmiany wysokości kary pozbawienia wolności poprzez znaczne jej obniżenie.

Dodatkowo, niezależnie od podniesionych zarzutów, obrońca oskarżonego nadmienił również, że doszło do uchybienia w zakresie nie zaliczenia oskarżonemu okresu zatrzymania i tymczasowego aresztowania na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności.

Obrońca oskarżonego adw. M. J. zaskarżył wyrok w całości (co do winy) na korzyść oskarżonego i podniósł zarzuty obrazy przepisów postępowania:

1) art. 207 k.p.k. w zw. z art. 6 k.p.k., co w konsekwencji naruszyło prawo oskarżonego do obrony, poprzez:

- niedokonanie fachowych oględzin samochodu marki H. (...) o nr rej. (...), a w szczególności elementów pojazdu przenoszących energię zderzenia, co doprowadziło do wykluczenia możliwości jednoznacznego określenia rodzaju potrącenia pokrzywdzonej,

- nieprzeprowadzenie badania podeszwy butów pokrzywdzonej oraz ich ewentualnego śladu na nawierzchni jezdni, co w konsekwencji kwestionuje ustalenia faktyczne przyjęte za podstawę wyroku w postaci odrzutu pokrzywdzonej na 35,0 metrów,

- nieprzeprowadzenie badań stanu technicznego samochodu po wypadku, tj. układu hamowania, co skutkuje niemożnością przyjęcia, że to stan techniczny pojazdu nie był przyczyną lub też nie miał ujemnego wpływu na przebieg zdarzenia,

2) art. 7 k.p.k. w zw. z art. 201 k.p.k. poprzez bezkrytyczne danie wiary opinii biegłego mgr inż. T. D. (1) i wydanie orzeczenia wyłącznie na jej podstawie, podczas gdy jest ona niepełna i została sporządzona w oparciu o błędną metodę badawczą oraz w sprzeczności z naczelną zasadą procedury karnej, w myśl której niedające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego,

3) art. 413 § 2 pkt 2 in principio k.p.k. poprzez nie zaliczenie oskarżonemu okresu rzeczywistego pozbawienia wolności na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności, podczas gdy naruszony przepis zobowiązuje sąd do takiego rozstrzygnięcia w treści wyroku,

oraz rażącej niewspółmierności orzeczonej wobec oskarżonego kary pozbawienia wolności i środka karnego w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, przy wymiarze których Sąd pominął istotne okoliczności łagodzące, jak np. zachowanie oskarżonego po wypadku, wyrażenie skruchy czy też negatywny stosunek do zarzucanego mu czynu, jak i również samo zachowanie się pokrzywdzonej, która bezpośrednio przyczyniła się do spowodowania wypadku, co nie tylko świadczy o pozytywnej prognozie kryminologiczne oskarżonego, ale i o niższym stopniu jego winy, co w efekcie skutkowało wymierzeniem kary i środka karnego w wyższym niż adekwatny wymiarze.

W konkluzji apelacji wniósł o zmianę wyroku i uniewinnienie oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu bądź ewentualnie o jego uchylenie i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji, a w przypadku nieuwzględnienia tego wniosku - o zmianę wysokości kary pozbawienia wolności poprzez znaczne jej obniżenie.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

O ile apelacjom wniesionym na niekorzyść oskarżonego nie można było odmówić słuszności, co w konsekwencji doprowadziło do zmiany zaskarżonego wyroku, o tyle apelacje wywiedzione przez jego obrońców nie zasługiwały na uwzględnienie. Ze względu na to, że kwestionowały one winę K. G. (1) - zostaną omówione w pierwszej kolejności.

Wspólnym elementem obu tych środków odwoławczych, oprócz zarzutu rażącej niewspółmierności kary, było kwestionowanie oceny materiału dowodowego dokonanej przez sąd orzekający, w tym zwłaszcza opinii biegłych z zakresu techniki jazdy i rekonstrukcji wypadków drogowych - inż. A. P. (1) i inż. T. D. (1). Ze względu na to, że obrońcy dołączyli również prywatny dokument nazwany „opinią rzeczoznawcy”, sporządzony przez inż. J. C., który kwestionował niektóre ze stwierdzeń biegłych powołanych przez organy procesowe, sąd odwoławczy uznał za celowe dodatkowe przesłuchanie obu biegłych na rozprawie apelacyjnej. Przeprowadzenie tego dowodu podyktowane było także potrzebą zapewnienia oskarżonemu realnej obrony sprawowanej przez ustanowionych obrońców, a to w kontekście zapisów protokołu rozprawy głównej z dnia 10 stycznia 2017r. ( k. 670). Wynika z nich bowiem, że choć doszło wówczas do odebrania od obu wspomnianych biegłych uzupełniających, ustnych opinii, obrońcy K. G. (1) nie byli należycie przygotowani do przeprowadzenia tej czynności procesowej z uwagi na niemożność zapoznania się z aktami sprawy i skonsultowania z innymi specjalistami pisemnych opinii przedłożonych przez biegłych.

Trzeba przy tym od razu zaznaczyć - w kontekście zarówno zarzutów podniesionych przez adw. M. J. jak i sposobu formułowania pytań do biegłych - że istotą przeprowadzenia dowodu, o jakim mowa w art. 193 k.p.k. jest uzyskanie od specjalisty odpowiedzi na pytania dotyczące kwestii istotnych dla rozstrzygnięcia danej sprawy, a więc mających w niej jakiekolwiek oparcie dowodowe. Oczywiście, uwzględniając różne możliwe wersje zdarzenia, biegły obowiązany jest także je przeanalizować i wskazać, która z nich jest wykluczona, a która najbardziej prawdopodobna. Te ewentualne wersje muszą jednak wynikać z konkretnych dowodów, informacji płynących z akt sprawy, a nie mieć charakteru czysto teoretycznego. Tak zaś należy ocenić zarzuty ( i związane z nimi pytania do biegłych) tyczące zaniechania dokonania szczegółowych, powypadkowych oględzin pojazdu, którym poruszał się oskarżony, co nie pozwala wyeliminować, jako przyczyny wypadku, złego stanu technicznego lub nagłej awarii H. (...). Teza ta, postawiona dopiero w środku odwoławczym, nie wynika z żadnego dowodu, w tym również - wyjaśnień oskarżonego ( k. 661 ). Wprawdzie są one niezwykle lakoniczne, a ich treścią jest przyznanie się K. G. (1), ale też nigdy w toku postępowania nie sugerował on, by w czasie poprzedzającym zdarzenie (to jest np. już na odcinku jazdy ul. (...) od ul. (...)) miał techniczne problemy z samochodem, zwłaszcza jego układem kierowniczym lub hamulcowym. Na rozprawie apelacyjnej K. G. (1) wprost oświadczył, że nie wie, czy auto było sprawne technicznie czy też nie i dlatego niczego nie zgłaszał (k.1175). Jest to tłumaczenie infantylne i świadczy o instrumentalnym traktowaniu tej okoliczności przez oskarżonego. Gdyby bowiem istniały jakieś objawy świadczące o zepsuciu się pojazdu, niesprawności któregoś z jego elementów, byłyby one dla kierującego łatwe do zauważenia, zwłaszcza z uwagi na styl jego jazdy (gwałtowne ruszanie i przyspieszanie, „ostre hamowanie”). Żaden ze świadków obserwujących pojazd H. (...) także nie podawał, aby sposób jazdy oskarżonego (poza oczywistą brawurą, jazdą z nadmierną prędkością) odbiegał od normalnego, a tuż przed wypadkiem - by cokolwiek wskazywało na nagłą awarię H.. Taki wniosek nie płynie również z analizy nagrań zabezpieczonych w toku postępowania, odtworzonych na rozprawie. Już tylko na marginesie trzeba dodać, że argumentacja obrońcy zmierzająca do wykluczenia czy umniejszenia winy oskarżonego ze względu na to, że w momencie zdarzenia poruszał się samochodem, który nie stanowił jego własności, nie był mu dobrze znany - jest nieporozumieniem. Podniesione przezeń okoliczności odnoszą wręcz odwrotny skutek w tym sensie, że kierowca, który jedzie nowym dla niego pojazdem; który nie jest pewien jak zadziała np. pedał hamulca, obowiązany jest tym bardziej do ostrożnej jazdy, do zostawienia swego rodzaju „zapasu” bezpieczeństwa przy wykonywaniu manewrów nieznanym dla siebie samochodem.

Przechodząc do wypowiedzi obu biegłych na rozprawie apelacyjnej (w związku z treścią apelacji obrońców oskarżonego) należy stwierdzić, że nie doprowadziły one do podzielenia argumentacji skarżących, a przeciwnie - obaj biegli podtrzymali dotychczasowe stanowisko.

Pytany wprost na tę okoliczność inż. A. P. (1) stwierdził, że na podstawie dostępnych dowodów, a także czynności wykonanych przez niego na miejscu zdarzenia (prób hamowania pojazdu), H. (...) była przed wypadkiem sprawna technicznie, gdyż w niezbędnym zakresie sprawdzono te elementy stanu technicznego, jakie mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo jazdy i były one sprawne ( k. 1171, k. 9 - 10)

Podobne stanowisko w tej mierze zajął inż. T. D. (1), dodatkowo wyjaśniając, że wbrew tezom prezentowanym w opracowaniu inż. J. C. (2), w realiach sprawy, na podstawie odrzutu pieszej i śladu jej głowy na pojeździe istniała możliwość dokonania obliczeń prędkości jazdy samochodu, w chwili uderzenia pieszej ( k. 1174). Uwzględniając więc, że ślad pochodzący od uderzenia przez K. G. (2) głową w samochód H. (...) znajdował się na spojeniu dachu z szyba, biegły tę minimalną prędkość określił na nieco powyżej 70 km/h. Starając się zakwestionować tę opinię obrońca oskarżonego - adw. M. J. pominął zupełnie treść przedłożonego przez siebie opracowania z karty 1073 akt sprawy. Otóż bowiem dokument sporządzony przez inż. J. C. (2), zaliczony w poczet materiału dowodowego jako „inny dokument prywatny”, pomimo negowania niektórych stwierdzeń zawartych w pisemnych opiniach biegłych sądowych, w gruncie rzeczy w końcowym wniosku od nich nie odbiega. Jego autor, dostrzegając wtargnięcie pieszej na jezdnię przy zapalonym dla niej czerwonym świetle stwierdził jednak wprost, że gdyby kierujący H. (...) K. G. (1) poruszał się z prędkością administracyjne dozwoloną i właściwie obserwował drogę, miałyby możliwość uniknięcia potrącenia pieszej, poprzez zatrzymanie pojazdu przed torem jej ruchu ( k. 1073). W tym więc kontekście nie ma racji skarżący stawiając zarzut obrazy art. 201 k.p.k., zaś wniosek o uniewinnienie oskarżonego ( zgłoszony również przez drugiego z obrońców) jest w sposób oczywisty bezzasadny.

Na uwzględnienie nie zasługiwał również postulat obrońców, by zmienić zaskarżony wyrok poprzez znaczne złagodzenie wymierzonej K. G. (1) kary pozbawienia wolności, co miało być podyktowane jego nieznaczną winą w spowodowaniu wypadku oraz niepomiernie większym stopniem przyczynienia się pokrzywdzonej. Obie te kwestie ściśle wiązały się z kolei z apelacjami wniesionymi na niekorzyść oskarżonego, co uzasadnia łączne odniesienie się do nich przez sąd odwoławczy.

Bez wątpienia dla wypowiadania się o stopniu zawinienia każdego z uczestników wypadku istotnym było prawidłowe ustalenie zarówno prędkości jazdy oskarżonego - przed i w chwili potrącenia pieszej, możliwości jego obserwacji jezdni i przewidywania powstania zagrożenia, a także czasu pobytu K. G. (2) na jezdni od momentu wbiegnięcia na nią do chwili zdarzenia. Im wolniej się ona poruszała albo też im dłuższy odcinek przebyła, tym dłuższy był ten czas, a tym samym - większa możliwość podjęcia właściwych reakcji obronnych przez kierującego. Nie ulega również wątpliwości, że dla wspomnianych obliczeń, poza powyższymi parametrami decydujące było także przyjęcie uśrednionego czasu reakcji kierowcy - jako jednego ze składowych wyliczenia prędkości jazdy. Uwzględniając te elementy Sąd Rejonowy przyjął, że zbliżając się do przejścia dla pieszych K. G. (1) jechał z prędkością „ nie niższą jak 89, 3 km/h i przekroczył dopuszczalną prędkość obowiązującą na obszarze zabudowanych o co najmniej 39,3 km/h” . Abstrahując w tym miejscu od sposobu wyliczenia tej prędkości nie da się nie zauważyć, że ów zapis jest nieprecyzyjny, przy czym brak jego uszczegółowienia rodzi niekorzystną dla oskarżonego wątpliwość interpretacyjną. Określenie bowiem tejże prędkości poprzez jej minimalną granicę („nie niższa niż…”) i jednocześnie brak zakreślenia prędkości maksymalnej oznacza, że mogła ona wynosić 100, 140 czy 180 kilometrów na godzinę. Już choćby z tego względu zapis ten nie mógł się ostać. Wprawdzie w pisemnych motywach wyroku Sąd zawarł stwierdzenie, iż oskarżony „poruszał się z prędkością w przedziale od 89,3 km/h do 100 km/h”, ale miarodajne dla oceny faktycznych podstaw orzeczenia jest wyłącznie to, co zawiera opis czynu przypisanego oskarżonemu zawarty w części dyspozytywnej wyroku. Korekta tego uchybienia przez sąd II instancji była konieczna i możliwa bez potrzeby ponowienia całego postępowania dowodowego.

Zdaniem sądu odwoławczego zebrany w sprawie materiał dowodowy, uzupełniony na rozprawie apelacyjnej, dawał podstawy do poczynienia nieco odmiennych ustaleń, które w konsekwencji doprowadziły do zmiany wyroku nie tylko w zakresie orzeczenia o karze, ale również faktycznych podstaw orzeczenia. W ocenie sądu nie zasługuje na aprobatę przyjęcie w zaskarżonym wyroku, tylko jednej z możliwych wersji rozważanych przez T. D. (1), to jest, że K. G. (2) wbiegła na jezdnię na wysokości przejścia dla pieszych ( a więc prostopadle do osi jezdni), a nie - na wysokości pobliskiego kantoru , zatem poruszając się pod skosem. Przed odniesieniem się do opinii należy jednak najpierw wskazać, które z innych dowodów, zostały przez sąd orzekający ocenione nie do końca prawidłowo, co w konsekwencji rzutowało na takie, a nie inne przyjęcie parametrów wyjściowych w analizie obu opinii.

Po pierwsze nie można zgodzić się z tezą, iż jako niemożliwą i nie popartą dowodami o charakterze obiektywnym wykluczyć należy wersję K. G. (3), wspartą zeznaniami kierującego F. M. K. (1). Sąd negując wypowiedź koleżanki pokrzywdzonej tłumaczył, iż samo traumatyczne przeżycie zdarzenia (co jest niewątpliwe) mogło wpłynąć na proces zapamiętania zdarzenia przez tego świadka. Teza ta jest jednak całkowicie dowolna. Gdyby tak było dziewczynka albo niczego by nie pamiętała albo za każdym razem podawała odmienne informacje. Tymczasem, przesłuchana w postępowaniu przygotowawczym oraz na rozprawie odwoławczej zeznawała identycznie wyjaśniając, że z pokrzywdzoną szły do sklepu znajdującego się przy ul. (...), a więc miały powód do minięcia przejścia dla pieszych i znalezienia się obok kantoru (k. 98v, k.1075). Pomimo dostrzegalnego dla Sądu i uczestników postępowania emocjonalnego zaangażowania przy przesłuchaniu, wyraźnie i jednoznacznie potwierdziła to, co podawała wcześniej - że K. G. (2) wbiegła na jezdnię właśnie przy kantorze, a wcześniej się rozejrzała i nie widziała w bezpośredniej bliskości żadnego samochodu. Ten, który ją potrącił był wyraźnie bliżej niż pozostałe, znajdujące się mniej więcej przy sklepie (...) na ul. (...). Tę wypowiedź świadka potwierdza zapis kamery zainstalowanej w tramwaju linii „(...)”, analizowany przez biegłego A. P. (1), wskazującego na około 10 sekundową przerwę w ruchu pojazdów( k. 348 – 355) oraz zeznania M. K. (1), który miał w pełni zachowaną możliwość obserwacji jezdni już jadąc od poprzedniego przejścia dla pieszych, znajdującego się za ul. (...) a przed ul. (...). Według świadka, który nie pamiętał dokładnie, w jakim miejscu piesza znajdowała się na chodniku, wbiegła na jezdnię „ na wysokości ul. (...) ” ( czyli właśnie w pobliżu kantoru), a nie na wysokości skrzyżowania, czy pasów przejścia, a do potrącenia doszło „ troszkę przed samym przejściem”. Świadek także dostrzegł, że dziewczynka spojrzała w lewo, ale wszystkie samochody były daleko - mniej więcej „ na wysokości banku (...)– k. 167v. ( co jest zgodne z relacją K. G. (3); znajdowały się na tyle daleko, że przy normalnej jeździe „3 razy udało by się zahamować” - k. 669). Podważając ten opis Sąd Rejonowy opiera się na nagraniu kamery z autobusu (...), na którym widać, że światła stopu w pojeździe F. kierowanym przez M. K. (1) i H. (...) kierowanej przez oskarżonego zapalają się w tym samym momencie, co dla Sądu jest chwilą, w jakiej obaj kierujący zareagowali na moment wbiegnięcia pieszej na jezdnię. Taki wniosek zdaniem sądu odwoławczego jest mylny, gdyż wynika z niepełnej analizy zeznań M. K. (1). Stwierdził on bowiem również, że oskarżony jechał bardzo szybko - dużo szybciej niż on sam, agresywnie i próbował „przeskoczyć na żółtym świetle”, które zapaliło się niemal w momencie wbiegnięcia dziewczynki na ulicę. Jeżeli więc świadek znajdując się wtedy w znacznej odległości od pokrzywdzonej oceniał, że zdążyłaby ona przemieścić się na drugą stronę jezdni, naciśnięcie hamulca nie wiązało się ze znalezieniem się pieszej na drodze. Inaczej mówiąc - świadek, jadący dużo wolniej od oskarżonego nie miał powodu, by wówczas zacząć hamować, a uczynił to w związku ze zmianą świateł na żółte i koniecznością zatrzymania się przed pasami. Naciśniecie hamulca przez oskarżonego, w świetle zeznań M. K. (1), nie musiało nastąpić w chwili wbiegnięcia dziewczynki na jezdnię. Jeżeli, widząc żółte światło ( a więc moment, gdy K. G. (2) była na jezdni) oskarżony chciał jeszcze przejechać przez przejście ( co zdaje się potwierdzać zeznanie M. S. (2), słyszącego najpierw „ryk silnika” i potem, tuż przed potrąceniem, „pisk opon” – k. 45), to naciśnięcie hamulca nastąpiło dopiero wtedy, gdy stwierdził, że może dojść do wypadku. Albo więc wcześniej w ogóle nie dostrzegł pokrzywdzonej ( skupiając się na zmianie pasa ruchu, aby wyprzedzić jadący przed nim pojazd) albo błędnie zakładał, że przebiega ona na drugą stronę ( co mogłoby uzasadniać użycie klaksonu, o którym wspomniała K. G. (3)) i dopiero moment pochylani się pokrzywdzonej nad piłką czy też tylko jej wyhamowanie, a tym samym wydłużenie jej czasu pobytu na drodze, uzmysłowiło mu stan zagrożenia. Znamienne w tym kontekście jest stwierdzenie oskarżonego: „myślałem, że ją ominę” (k. 661), które potwierdza właśnie zeznania M. K. (1). Być może tak właśnie by się stało, gdyby K. G. (2) jedynie przebiegała przez jezdnię, a nie – zatrzymała się, i podniosła ( czy zamierzała podnieść) piłkę. Wydłużyło to jej czas pobytu na jezdni względem tej wstępnej oceny oskarżonego.

Nie można też abstrahować o treści w pierwszych wyjaśnień oskarżonego, który opisywał, że dziewczynka wbiegła na pasy, gdy on „praktycznie się na nich znajdował”, a wtedy dla niego świeciło się zielone światło. Co więcej – był PRZEKONANY, ŻE OMINĄŁ PIESZĄ i dopiero widok jej leżącej na jezdni uzmysłowił mu, że doszło do potrącenia ( k. 106). Te wyjaśnienia oskarżonego zdają się przemawiać za tym, że nie tylko poruszał się on z nadmierną prędkością, ale również niewłaściwie obserwował drogę. O ile nieuświadomienie sobie, przy rozmiarze uszkodzeń pojazdu H., że doszło do uderzenia w pieszą, można tłumaczyć szokiem, o tyle podawanie kompletnie innych, nie przystających do realiów sprawy danych tyczących miejsca położenia samochodu w chwili pojawienia się na jezdni pokrzywdzonej wskazuje, że K. G. (1) w istocie nie widział jej wbiegnięcia. Oznacza to również, (co sugerował biegły A. P. (1)), że rozpoczął on hamowanie nie w momencie powstania stanu zagrożenia – pojawienia się pieszej na jezdni, lecz z pewnym opóźnieniem.

Przede wszystkim jednak analizując dowody pod kątem ustalenia miejsca wbiegnięcia pieszej na jezdnie, sąd meriti pominął niezwykle istotną okoliczność. Z zeznań K. G. (3) i M. K. (1) wynika, że w chwili, gdy pokrzywdzona zdecydowała się wbiec na jezdnię w bezpośrednim ich pobliżu nie jechał żaden samochód, zaś najbliższe pojazdy znajdowały się przed ulicą (...) - czyli około 70 metrów od skrajnej linii pasów przejścia. Zdjęcie znajdujące się na karcie 14 opinii biegłego A. P. (1), stanowiące zrzut nagrania kamery monitoringu miejskiego obrazuje, że w chwili gdy obie dziewczynki znajdowały się na wysokości przejścia dla pieszych, pokrzywdzona przechodziła dalej od krawędzi chodnika i do przejścia zwrócona była bokiem. W tym momencie tuż przed przejściem (patrząc w kierunku jazdy oskarżonego) obok poruszał się samochód w jasnym kolorze. Uwzględniając więc czas niezbędny do jego przejechania oraz fakt, że dziewczynki wówczas nie stały, ale przemieszczały się do przodu, wykluczyć należy, aby K. G. (2) wbiegła na pasy ( czy ich linię graniczną), poruszając się prostopadle do osi jezdni. W tym stanie rzeczy należało, przyjmując za wiarygodne zeznania obojga wspomnianych świadków, że tor ruchu pieszej na ulicy (...) był skośny względem tej osi, co wydłużyło czas jej pobytu, a tym samym - czas do podjęcia przez kierującego właściwych manewrów obronnych. Tego stwierdzenia nie przekreślają zeznania P. C., ocenione przez Sąd Rejonowy w sposób wybiórczy i niekompletny, co trafnie podniósł pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej. Zdaniem sądu meriti świadek miał zachowaną pełną możliwość obserwacji jezdni i mimo znacznej odległości, w jakiej znajdował się w chwili pojawienia się pokrzywdzonej na jezdni, właściwie opisał to miejsce. Tymczasem, co równie słusznie dostrzegł pełnomocnik, świadek wypowiadając się na ten temat relacjonował swoje przemyślenia czy wiedzę nabyte ex post wypadku, co wprost wynika z użytego przezeń sformułowania: „ jak się później okazało, dziewczynka wbiegła na pasy przejścia dla pieszych przy skrzyżowaniu z ul. (...)” ( k. 191v.) O słuszności tego poglądu i niemożności traktowania jego zeznań za wiarygodne świadczy również opis jazdy pojazdu H. (...) tuż przed wypadkiem - nie tylko nie przystający do relacji innych osób, ale także zapisów z kamery autobusu (...). Otóż według tego świadka, gdy on sam znajdował się przy (...) , H. była 200 metrów przed nim ( co wypadałoby już za owym skrzyżowaniem, ale co świadek sytuuje jeszcze daleko przed ulicą (...)). P. C. jechał wtedy prawym skrajnym pasem, a H. miała „ poruszać się tym samym pasem, bezpośrednio przed nim”, gdy tymczasem jechała wtedy za samochodem F., kierowanym przez M. K. (1), środkowym pasem jezdni. Gdy dodać do tego, że świadek C. nie widział zapalenia się świateł STOPu w samochodzie H. tuż przed wypadkiem ( co przecież jest niesporne, a co musiałby widzieć jadąc za tym samochodem) należy dojść do wniosku, że mimo dobrych chęci i intencji, nie relacjonował on rzeczywistego przebiegu zajścia. Wobec powyższego wbrew poglądowi sądu orzekającego przyjąć trzeba, że najbardziej miarodajne dowody osobowe w sposób zbieżny świadczą o tym, iż pokrzywdzona poruszała się po jezdni ulicy (...) nie prostopadle, lecz biegła pod skosem w kierunku linii przejścia dla pieszych.

Ta kwestia wiąże się również z kolejnym parametrem mającym wpływ na obliczenia, a mianowicie średnim czasem reakcji kierującego. Negując bowiem wartość najniższą, to jest 0,8 sekundy przyjmowaną przez biegłego A. P. (1) ( który swój wybór uzasadniał wiekiem, stanem zdrowia oskarżonego i panującymi warunkami drogowymi, atmosferycznymi), Sąd Rejonowy jednocześnie przyjął drugą ze skrajnych wartości, to jest 1,2 sekundy - nie wyjaśniając przyczyn tej decyzji. Jest oczywiste, że zawsze pewne skrajne wartości wynikają z cech osobniczych, odbiegających od cech właściwych dla ogółu kierowców, typowych zachowań i reakcji. Taki więc, maksymalnie długi czas byłby uzasadniony dla osoby starszej wiekiem, po przebytej chorobie, czy np. zmęczonej bardzo długą jazdą w padającym non – stop deszczu. Żadna z owych atypowych okoliczności nie wystąpiła, a przeciwnie - obraz jazdy oskarżonego nagrany na płytach odtworzonych na rozprawie apelacyjnej w powszechnym odbiorze może być interpretowany jako przejaw dobrego refleksu kierowcy H. (...), a więc i krótszego niż przeciętny czasu jego reakcji. Jazda agresywna, w tym gwałtowne hamowanie, przyspieszanie na krótkim odcinku, wyprzedzanie niemal „na styk”, „lawirowanie” między innymi pojazdami znajdującymi się w ruchu świadczy o pewności siebie kierującego. Jak jednak zgodnie stwierdzili obaj biegli, na tej podstawie nie można wypowiadać się o rzeczywistym czasie reakcji kierowcy na zagrożenie drogowe. Inaczej mówiąc brawury nie wolno utożsamiać z cechami czy predyspozycjami psychofizycznymi kierującego. Brak informacji o dodatkowych umiejętnościach oskarżonego, właściwych np. zawodowym kierowcom, wytrenowaniu w reakcjach na zagrożenia drogowe skutkujących swoistym „automatyzmem” działania, sprzeciwiały się zastosowaniu tego parametru w wartości minimalnej, to jest 0, 8 sekundy. Jednocześnie jednak, uwzględniając typowe warunki panujące w chwili zdarzenia oraz właściwości osobiste K. G. (1), słusznym było przyjęcie tej wartości na poziomie średnim, a nie skrajnie wysokim, to jest jako czas reakcji 1 sekundy.

Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że za niewiarygodne, złożone wyłącznie na użytek linii obrony dopasowanej do przeprowadzonych wcześniej dowodów, Sąd Okręgowy uznał oświadczenie K. G. (1) z rozprawy apelacyjnej, jakoby w momencie dostrzeżenia pieszej zaczął on kichać, co miało wpłynąć na wydłużenie czasu jego reakcji na tę sytuację drogową. Przyznał on bowiem, że „zasięgnął informacji o ewentualnym wpływie kichania na czas reakcji kierującego„ i dlatego o tym wspomniał ( k. 1175). Tymczasem nie powinno budzić wątpliwości, że gdyby sytuacja taka miała miejsce, to przecież od początku postępowania miałaby znaczenie w sprawie, a więc nielogicznym byłoby jej pomijanie przez oskarżonego. Relacjonując przebieg zdarzenia, w tym własne możliwości uniknięcia wypadku związane z momentem dostrzeżenia pieszej na jezdni nie wspominał on, by na ten obraz rzutowały przemijające zaburzenia percepcji związane z kichaniem czy gwałtownym kaszlem.

Gdy wreszcie chodzi o ustaloną przez Sąd Rejonowy minimalną prędkość z jaką poruszał się oskarżony w chwili potrącenia pieszej, co kwestionował obrońca i pełnomocnik, trzeba zauważyć, że wartość 71,8 km/h istotnie musi być uznawana za najkorzystniejszą, obliczoną przy zastosowaniu reguły z art. 5 § 2 k.p.k. Obaj biegli wskazywali ( różniąc się wprawdzie co do charakteru potrącenia – czołowego lub narożnikowego), że prędkość tę da się wyliczyć na podstawie odrzutu ciała pieszej, to jest jego powypadkowego położenia. Zgodzić się przy tym należy z uwagą inż. A. P. (1), że zaznaczone na szkicu miejsce, znajdujące się w odległości 35,8 metra nie jest do końca miarodajne, gdyż po wyrzuceniu w górę ciało dziewczynki nie spadło bezpośrednio na podłoże (jezdnię ul. (...)) lecz na karoserię pojazdu oczekującego do skrętu w lewo, w ul. (...) i dopiero po nim zsunęło się na asfalt. Inaczej mówiąc wysoce prawdopodobnym jest, że gdyby samochód ten nie stanowił takiej przeszkody – odległość tego odrzutu byłaby jeszcze większa. Skoro jednak nie ma możliwości precyzyjnego wskazania o ile ten parametr uległby zmianie, to należy postąpić tak, jak uczynił to sąd orzekający poprzestając na zastosowaniu informacji, która nie budziła wątpliwości.

Podobna uwaga dotyczy wyliczanego przez biegłych czasu pobytu K. G. (2) na ulicy (...) od momentu jej wbiegnięcia do chwili uderzenia przez samochód H.. Choć stanowisko inż. T. D. (1) jest trafne i racjonalnie uzasadnione, jest interpretacją jednostronnie korzystną dla oskarżonego. Biegły, mając na uwadze budowę ciała dziewczynki ( 170 cm. wzrostu, 70 kg. wagi), fakt, że uprawiała ona sport i biegła za toczącą się piłką przyjął, że przebiegała ona „pędem” przez jezdnię, a więc poruszała się z prędkością 4,3 metra na sekundę przez cały czas. Teza ta uwzględnia również dane z opinii sądowo – lekarskiej gdzie wskazano, że w momencie potrącenia z lewej strony pokrzywdzona znajdowała się w pozycji wyprostnej. Nie można jednak zapominać, że K. G. (2) nie zamierzała przebiec do końca przez jezdnię, a tylko w takim wypadku od razu, w chwili zejścia z chodnika, starałaby się rozwinąć maksymalnie swoją prędkość. Tymczasem goniła ona piłkę, którą zamierzała podnieść, a więc dobiegając do niej co najmniej musiała zwolnić, aby to uczynić. Uwzględniając więc te okoliczności i uznając, co do zasady, za słuszne rozumowanie inż. T. D. (1) należało wprowadzić korektę przyjętej przez niego wartości jako niższej niż 4, 3 metra na sekundę.

Reasumując powyższe rozważania wskazać trzeba, że dostrzegając mankamenty oceny dowodów dokonanej przez sąd I instancji i dysponując kompletnym materiałem dowodowym, Sąd Okręgowy uprawniony był do nieco odmiennej jego oceny i poczynienia po części innych ustaleń faktycznych – również na niekorzyść oskarżonego. Uprawniała do tego treść art. 434 § 1 k.p.k. oraz art. 437 § 2 k.p.k. , gdyż nie zachodziła konieczność ponowienia przewodu sądowego, a tym samym – nie było potrzeby uchylania wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Sąd, aprobując w tej mierze opinię biegłego A. P. (1) przyjął (rozstrzygając tę wątpliwość na korzyść oskarżonego), że przed podjęciem manewru hamowania, prędkość z jaką się poruszał się pojazd H. wynosiła 97 km/ h. Obaj biegli słuchani na rozprawie głównej i rozprawie apelacyjnej wskazali, że nawet gdyby przyjąć, iż dziewczynka poruszała się z prędkością rzędu 3,5 - 4 m/s , ale wbiegała na jezdnię z miejsca bliższego lokalowi kantoru niż pasów przejścia, to pokonała drogę nie 8 metrów lecz niemal 20 metrów. Oznacza to więc, że przebywała na jezdni ( przy najkorzystniejszym dla oskarżonego wariancie) około 5 sekund, co z kolei wskazuje, że w chwili jej pojawienia się na ulicy (...) samochód H. (...) kierowany przez oskarżonego znajdował się w odległości z pewnością wyższej niż 75 metrów. Jest to logiczne gdy zważyć, że według biegłych jeśli piesza znajdowałaby się na jezdni przez czas 2,75 sekundy, pojazd oskarżonego w chwili jej wbiegnięcia oddalony był o około 72 metry od linii pasów przejścia dla pieszych. Gdyby w tym momencie K. G. (1) rozpoczął intensywne hamowanie – miałby możliwość uniknięcia wypadku nawet poruszając się z prędkością wyższą niż administracyjnie dozwolona. Obaj biegli nie mieli wątpliwości, analizując nagrania znajdujące się w aktach sprawy, że na sygnalizatorze dla jego kierunku jazdy żółte światło zapaliło się w momencie, gdy H. znajdowała się jeszcze przed skrzyżowaniem z ul.(...), czyli właśnie w odległości około 70 metrów. Już wtedy, oceniając odległość do wspomnianego przejścia dla pieszych i hipotetycznie tylko licząc się z możliwością wkroczenia na jezdnię pieszego dostrzegającego zmianę świateł, oskarżony nie powinien był przyspieszyć, lecz od razu podjąć manewr hamowania. Jak zauważyli biegli nie czynił tego, gdyż albo błędnie zakładał, że pokrzywdzona zdoła przebiec przez jezdnię ( i dlatego jeszcze użył klaskonu) albo skupiając się na zmianie pasa ruchu – wyprzedzaniu poprzedzającego go pojazdu F., nie od razu zauważył pieszą. W obu wypadkach podnosi to stopień jego winy gdyż dowodzi nie tylko przekroczenia administracyjnie dozwolonej prędkości jazdy, ale także naruszenia jednej z podstawowych zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym – zasady zachowania szczególnej ostrożności przy zbliżaniu się do skrzyżowania i oznakowanego przejścia dla pieszych. Prawidłowa ocena zachowania oskarżonego, z uwzględnieniem szeregu okoliczności go obciążających przemawiała zaś za potrzebą ukształtowania na nowo rozstrzygnięcia o karze.

Dokonując tej oceny przypomnieć trzeba, że K. G. (1) poruszał się ul. (...) na odcinku, na którym poza przystankami autobusowymi, skrzyżowaniami znajduje się w bliskiej odległości kilka przejść dla pieszych, a tuż za miejscem wypadku - ruchliwe skrzyżowanie z ul. (...). W miejscu tym, w lecie o godzinie 20 - tej jest bardzo duży ruch, także pieszych. Tu zatem administracyjne ograniczenie prędkości do 50 km/h ma rzeczywisty sens, a jest nim zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom ruchu drogowego. Tymczasem analizując sposób jazdy oskarżonego już od ul. (...) nie sposób nazwać go inaczej jak bezmyślnym i brawurowym. Oskarżony nie sygnalizował wykonywanych przez siebie manewrów zmiany pasa ruchu czy wyprzedzania, podejmował je w ostatniej chwili. Gdy dojeżdżał do miejsca wypadku miał możliwość dostrzeżenia wysokiej dziewczynki, ubranej w jasnożółtą bluzkę, a niezależnie od tego – powinien właściwie zareagować na zmianę sygnalizacji świetlnej. Zapalenie się światła żółtego następującego po zielonym, jest bowiem sygnałem dla kierującego o potrzebie takiego zmniejszenia prędkości jazdy, w zatrzymać się przed sygnalizatorem w chwili zapalenia się światła czerwonego. Z pewnością zaś nie uprawnia do zwiększenia prędkości po to, aby pokonać odcinek drogi jeszcze przed zmianą światła na czerwone.

Opisany wyżej styl jazdy oskarżonego, świadczący o lekceważeniu przez niego zasad ruchu drogowego, nie był w jego życiu zachowaniem odosobnionym. Jak wynika z aktualnej karty karnej ( k. 1017) był on 6 – cio krotnie karany, w tym trzy razy za prowadzenie pojazdu mimo wydania prawomocnej decyzji o cofnięciu uprawnień do kierowania pojazdami mechanicznymi, a dwukrotnie – przed datą wypadku. Z kolei w ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego ( k. 1014) widnieje 16 takich naruszeń – ostatnie z 30 kwietnia 2016r. Dodać trzeba, że za przekroczenie punktów karnych ( a więc nagminne lekceważenie obowiązków kierującego) w dniu 9 lutego 2015r. K. G. (1) utracił prawdo do kierowania pojazdami i nawet konieczność ponownego zdania egzaminu, uzyskania tych uprawnień, nie wdrożyła go do poszanowania zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Nie można również przyjmować, jak uczynił to Sąd Rejonowy, że stopień przyczynienia się pokrzywdzonej do wypadku był znaczący, a jej nieprawidłowe zachowanie wpływać powinno na rozmiar kary wymierzonej oskarżonemu. Uwagi prezentowane w tej kwestii przez autorów apelacji wniesionych na niekorzyść K. G. (1) są w pełni zasadne.

Bezpodstawne jest bowiem w realiach sprawy stwierdzenie Sądu, jakoby pokrzywdzona wbiegła „w bliskiej odległości przed nadjeżdżającym pojazdem”. Z omówionych wcześniej zeznań K. G. (3) i M. K. (1) oraz opinii biegłych jasno wynika, że tak nie było. W chwili, gdy zdecydowała się ona wbiec na jezdnię nadjeżdżające od ulicy (...) pojazdy znajdowały się na przed ul. (...), czyli około 70 metrów od przejścia dla pieszych. W protokole oględzin pojazdu ( k. 10), przy sprawdzaniu układu hamulcowego pojazdu H. (...) jadącego z prędkością 65 km/h ( a więc także wyższą niż administracyjne dozwolona, ale pozostająca „w granicach rozsądku”), droga hamowania wynosiła 16 metrów. Przy najdłuższym czasie reakcji kierującego ( 1,2 sekundy) i opóźnieniu hamowania rzędu 8 metrów, pojazd jadący z prędkością około 100 km/h hamuje na odcinku około 72 – 75 metrów, zaś z prędkością 50 km/g – 30 metrów. Z tego wniosek, że gdyby K. G. (1) jechał z dozwoloną prędkością ( a tego właśnie miała prawo oczekiwać i spodziewać się pokrzywdzona), to nawet reagując na zagrożenie z pewnym opóźnieniem, miałby możliwość zatrzymania się przed miejscem jej potrącenia. Trudno zatem mówić, że dziewczynka wbiegła na jezdnię „przed nadjeżdżającym pojazdem”, skoro inny kierujący - M. K. (1) również oceniał tę odległość na bezpieczną, pozwalającą na uniknięcie wypadku. Z zeznań K. G. (3) wynika, że jej koleżanka nie zachowała się impulsywnie, że nagle - niemal bezmyślnie - wtargnęła na jezdnię. Przeciwnie, świadek konsekwentnie twierdziła, że pokrzywdzona rozejrzała się i dopiero wtedy pobiegła za piłką, bo samochody były daleko. Wymaga zauważenia, że do wypadku doszło bardzo blisko miejsca zamieszkania K. G. (2). Bez ryzyka błędu można więc przyjąć, że 14 - letnia dziewczynka, codziennie przechodząca ul.(...), zapewne niejednokrotnie przekraczająca wspomniane przejście dla pieszych, nawet gdyby nie potrafiła szczegółowo określić odległości pojazdów od tego miejsca czy ich prędkości poruszania się, umiała ocenić, czy jest to odległość na tyle bezpieczna, że zdąży przejść na drugą stronę ulicy. Pamiętać też trzeba, że według M. K. (1) wbiegnięcie jej na jezdnię nastąpiło niemal równocześnie z zapaleniem się na sygnalizatorze żółtego światła dla samochodów jadących w kierunku ul. (...). Tłumaczyłoby to logicznie postępowanie pokrzywdzonej, która będąc na chodniku już za pasami), mogła zaobserwować tę zmianę świateł, co tym bardziej skłoniło ją do takiej decyzji. Nie miała wtedy podstaw by sądzić, że kierujący dojeżdżający do przejścia i widzący zmianę świateł nie zacznie od razu hamować, a przeciwnie – najpierw zwiększy prędkość. Zatem, pomimo że formalnie wbiegła ona na jezdnię poza pasami, a także w czasie, gdy dla jej kierunku ruchu paliło się światło czerwone, to w zaistniałej sytuacji jej stopień naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruch drogowym jest nieporównywalny z winą oskarżonego. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że poruszając się w sposób uwidoczniony na nagraniach i to w bardzo ruchliwym miejscu i czasie, K. G. (1) podejmował ryzyko niemal pewnego spowodowania wypadku, choć oczywiście nie przewidywał takich jego skutków. Skoro zatem żadne stosowane wobec niego sankcje związane czy to z popełnieniem licznych wykroczeń drogowych, czy też przestępstw nie przyniosły pożądanego rezultatu, a skutek w postaci śmierci 14 - letniej dziewczynki niemal w całości go obciąża, to tylko surowa kara jest w stanie nim wstrząsnąć na tyle, by wywołać niezbędną refleksję i zmianę postawy życiowej, a przynajmniej unaocznić nieopłacalność popełniania przestępstw. Sąd Okręgowy dostrzega, że kara 6 lat pozbawienia wolności sytuuje się bliżej górnej granicy ustawowego zagrożenia, ale też w rzadko której sprawie istnieje tak wiele okoliczności obciążających oskarżonego. Oprócz celu, jaki kara ma osiągnąć wobec niego nie da się zapominać również o jej społecznym oddziaływaniu. Przedmiotem rozpoznania sprawy nie jest wypadek zaistniały na skutek wbiegnięcia małego dziecka prosto pod koła jadącego prawidłowo samochodu, lecz potrącenie dziewczynki wyglądającej jak dorosła kobieta, widocznej dla innych kierujących, przez oskarżonego zachowującego się jak niepoprawny „pirat drogowy”. W tym stanie rzeczy postulat zgłoszony w apelacji prokuratora w pełni zasługiwał na uwzględnienie.

Ze wszystkich powyższych względów, przy braku przesłanek z art. 439 § 1 k.p.k. lub art. 440 k.p.k., Sąd Okręgowy orzekł jak na wstępie.

SSO Beata Tymoszów SSO Aleksandra Mazurek SSO Sebastian Mazurkiewicz