Pełny tekst orzeczenia

Warszawa, dnia 26 kwietnia 2018 r.

Sygn. akt VI Ka 867/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy w składzie :

Przewodniczący: SSO Beata Tymoszów

protokolant: sekr. sądowy Robert Wójcik

przy udziale prokuratora Wojciecha Groszyka

po rozpoznaniu dnia 26 kwietnia 2018 r. w Warszawie

sprawy Z. K. syna R. i J., ur. (...) w W.

oskarżonego o przestępstwa z art. 190 § 1 kk, art. 157 § 2 kk

na skutek apelacji wniesionej przez obrońcę oskarżonego

od wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie

z dnia 5 kwietnia 2017 r. sygn. akt IV K 678/16

zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że Z. K. uniewinnia od obu zarzucanych mu czynów, wydatkami postępowania w sprawie obciążając Skarb Państwa; zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adw. D. K. kwotę 619,92 zł tytułem wynagrodzenia za pomoc prawną udzieloną z urzędu w postępowaniu odwoławczym na rzecz oskarżycielki posiłkowej A. K..

Uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego Warszawa – Praga w Warszawie w sprawie o sygnaturze VI Ka 867/17

Wyrokiem z dnia 5 kwietnia 2017r. Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi - Północ w Warszawie uznał Z. K. za winnego tego, że:

1)  w dniu 29 maja 2016r. w W. przy Al. (...) /(...) w Parku (...) kierował groźby karalne pozbawienia życia i zdrowia wobec A. K., przy czym wzbudziły one u pokrzywdzonej uzasadniona obawę spełnienia, to jest popełnienia występku z art. 190 § 1 k.k. i na podstawie tego przepisu skazał go na karę 3 miesięcy pozbawienia wolności;

2)  w dniu 29 maja 2016r. w W. przy Al. (...)/(...) w Parku (...) dokonał uszkodzenia ciała A. K. poprzez wykręcenie jej rąk, kopanie po całym ciele, po głowie i brzuchu, czym spowodował potłuczenie ogólne, powodując naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia na czas nie dłuższy niż 7 dni , to jest popełnienia występku z art. 157 § 2 k.k. i na tej podstawie skazał go na karę 4 miesięcy pozbawienia wolności.

Wymierzone kary jednostkowe, na podstawie art. 85 § 1 k.k., art. 86 § 1 k.k. Sąd połączył i orzekł wobec Z. K. karę łączną 4 (czterech) miesięcy pozbawienia wolności, zaś na podstawie art. 46 § 2 k.k. zasądził od oskarżonego na rzecz pokrzywdzonej kwotę 4.000 złotych tytułem nawiązki.

Wyrok ten został w całości zaskarżony przez obrońcę oskarżonego, który podnosząc zarzuty obrazy prawa procesowego oraz błędu w ustaleniach faktycznych, mające wpływ na treść orzeczenia oraz rażącej niewspółmierności kary. Domagał się orzeczenia odmiennie co do istoty sprawy poprzez uniewinnienie oskarżonego od obu zarzucanych mu czynów, względnie - uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Apelacja okazała się zasadna, zaś kompletność materiału dowodowego, uzupełnionego na rozprawie apelacyjnej, pozwalała sądowi odwoławczemu na wydanie orzeczenia o charakterze reformatoryjnym, bez potrzeby ponownego rozpoznania sprawy przez sąd meriti.

Na wstępie należy przypomnieć, że jedną z podstawowych zasad polskiego procesu karnego jest ta, wyrażona w art. 5 § 1 k.p.k., zgodnie z którą oskarżonego uważa się za niewinnego dopóki wina nie zostanie mu udowodniona. Zasada ta oznacza jednak nie tyle domniemanie niewinności aż do czasu wydania prawomocnego wyroku skazującego, ale wskazuje na ciężar dowodu jaki w zakresie winy spoczywa na oskarżycielu. To bowiem nie osoba postawiona w stan oskarżenia ma dowodzić swej niewinności, a przeciwnie - oskarżyciel zobowiązany jest udowodnić sprawstwo i winę oskarżonego, przy czym musi to uczynić tak, aby wykluczyć wszelkie inne, możliwe wersje zdarzenia mogące prowadzić do uwolnienia od odpowiedzialności karnej. Innymi słowy - ma obowiązek przedstawić takie dowody, które usuną istotne wątpliwości w rozumieniu art. 5 § 2 k.p.k. Muszą to zatem być dowody stanowcze i jednoznaczne, konsekwentne i spójne nawzajem. W doktrynie prawa karnego i judykaturze podnosi się, że skoro nie ma w procedurze karnej reguły wartościowania dowodów czy to ze względu na ich charakter (dowód z dokumentu a dowód z zeznań świadka) czy też z uwagi na źródło jego pochodzenia ( dowód z zeznań pokrzywdzonego czy też postronnego świadka), niekiedy dla przypisania popełnienia czynu zabronionego wystarczy tylko jeden dowód obciążający oskarżonego. Rzecz jednak tym, że wówczas podlegać on musi niezwykle ostrożnej ocenie, a przede wszystkim analizowany przez pryzmat kryteriów określonych w art. 7 k.p.k., powinien przekonywać o pełnej jego wiarygodności.

Poza sporem jest, że w niniejszej sprawie jedynym dowodem obciążającym Z. K. były zeznania pokrzywdzonej A. K.. Jak już było mowa, dowodu tego nie wolno deprecjonować tylko z powodu jej roli procesowej - oskarżycielki posiłkowej. Ma jednak rację skarżący, że ocena zeznań A. K. przeprowadzona przez sąd meriti nastąpiła z naruszeniem reguł określonych w art. 7 k.p.k. jak również w oderwaniu od pozostałych dowodów, w tym zwłaszcza treści opinii biegłej psycholog T. D.. Wbrew stanowisku Sądu Rejonowego relacja (relacje) pokrzywdzonej budziły zasadnicze wątpliwości ze względu na sprzeczność jej wypowiedzi zarówno z zasadami logiki i doświadczenia życiowego, jak też z innymi, obiektywnymi dowodami ( np. w postaci dokumentacji medycznej), a przede wszystkim- z powodu dalece idących ich niekonsekwencji. Dotyczyły one zarówno szczegółów samego zdarzenia, to jest pobicia, jak też okoliczności ubocznych, a skonfrontowane z zeznaniami innych świadków - rzutowały na możliwość obdarzenia wiarą depozycji A. K.. Te mankamenty rodziły tak wiele wątpliwości począwszy od tego, jakie były rzeczywiste obrażenia pokrzywdzonej, a skończywszy na opisywanym przez nią zachowaniu oskarżonego, że musiały prowadzić do zastosowania reguły in dubio pro reo, a w konsekwencji - do uniewinnienia oskarżonego. Podkreślić przecież trzeba, że dla przypisania oskarżonemu popełnienia występku z art. 157 § 2 k.k. koniecznym jest nie tylko wykazanie w procesie, że pokrzywdzona doznała uszczerbku na zdrowiu na czas poniżej siedmiu dni, ale także, że to oskarżony, działając umyślnie, ów uszczerbek spowodował. Podważenie zaś prawdziwości zeznań A. K. w zakresie drugiego z zarzutów aktu oskarżenia, stawiało pod znakiem zapytania jej wiarygodność gdy chodzi o dopuszczenie się przez Z. K. również groźby karalnej.

Zacząć więc należy od tego, że materiał dowodowy, zwłaszcza po uzupełnieniu go w postępowaniu apelacyjnym poprzez przesłuchanie P. S. - lekarza udzielającego pokrzywdzonej pomocy lekarskiej w Szpitalu (...) nie pozwalał na stanowcze ustalenie, jakich obrażeń ciała doznała ona w dniu 29 maja 2016r. Bezpośrednio po zdarzeniu A. K. opisała, że na (...) tegoż szpitala prześwietlono jej głowę, a badający lekarz zdiagnozował silne stłuczenie mięśni brzucha oraz torbiel jajnika i stwierdził, że jest ona najpewniej sutkiem tegoż pobicia. Nadto wykryto zmianę na wątrobie - lekarz poinformował, że był to najprawdopodobniej naczyniak, powstały po pobiciu. Następnego dnia na szyi wyszedł duży guz - sugerowano, że może on prowadzić do zaburzeń przepływu krwi w tętnicach szyjnych, co wymaga obserwacji szpitalu. Pokrzywdzona dodała wówczas, że na skutek stresu wywołanego tym zdarzeniem u jej mamy wystąpiło migotanie przedsionków, wobec czego odwiozła ją do szpitala w A., gdzie następnego dnia ma mieć zabieg na sercu ( k. 2v.).

Przesłuchana na rozprawie pokrzywdzona podała, że gdy dotarła do Szpitala (...) przyjęto ja poza kolejką, gdyż była w strasznym stanie „miała starty lewy bok, twarz i ręce”, zaś sukienka była ubrudzona krwią i znajdowały się na niej „naturalne rzęsy” pokrzywdzonej, co odczytała, jako dowód na to, że oskarżony „musiał porządnie trzeć”. „Na głowie miała wyczuwalnego guza”, przy czym wskazała, że lekarz ją przyjmujący nie był w stanie przeprowadzić badania, gdyż ona „wyła z bólu”, ale „pocieszał ją, że dopiero za klika dni będzie naprawdę bolało”. Pokrzywdzona wskazała też, że podczas tej wizyty stwierdzono guza na jajniku, o którym lekarz sugerował, że powstał na skutek pobicia oraz 5cm. guz wątroby ( k. 98), ale nie wykonano obrazowego zdjęcia głowy ( k. 100). Stwierdziła również, że już w czasie badania wiedziała, co znajdzie się w dokumentacji medycznej, choć nie opisano tam obrażeń głowy, gdyż nie wykonano zdjęcia ( k. 101). Lekarz musiał widzieć, że pokrzywdzona „wymiotowała w toalecie, gdy czekała na przyjęcie” i potem jeszcze mówił, że oskarżony wiedział jak bić, aby nie zostawiać śladów.

Odpowiadając na pytania, oskarżycielka posiłkowa precyzowała w tym zakresie, że na (...) lekarz stwierdził za wysokie ciśnienie, co związane było także z wynikami „mierzonego przez pielęgniarza” badania poziomu cukru (powyżej 500 mg/dl), który następnie wzrósł do poziomu 584 mg/dl.

Odnosząc te zeznania do informacji płynących z dokumentacji lekarskiej oraz wypowiedzi P. S., stwierdzić trzeba, że w niemal w każdej z kwestii są one sprzeczne z tymi, obiektywnymi, dowodami. Z wystawionej w dniu 29 maja 2016r. „Karty informacyjnej (...) ( k. 6) wynika, że rozpoznano u pokrzywdzonej „powierzchowne urazy obejmujące liczne okolice ciała - T00”, przy czym w ramach udzielonej pomocy wykonano RG czaszki oraz USG jamy brzusznej. W wyniku tych badań stwierdzono jedynie zmianę ( naczyniak?) na wątrobie oraz torbiel (prawdopodobnie lewego jajnika), nie odnotowując płynu w jamie brzusznej. Pacjentka w wywiadzie podawała stan po urazach głowy po stronie lewej oraz ściany brzucha, zgłasza ból bez „innych objawów”. Natomiast w badaniu przedmiotowym zaznaczono, iż brak widocznych otarć skóry, ran, krwiaków i znacznych obrzęków tkanek , bolesność uciskowa podbrzusza i okolicy skroniowo - jarzmowej.

Dokument ten jasno więc dowodzi zarówno tego, że podczas wizyty wykonano u pokrzywdzonej RTG głowy i nie mierzono poziomu cukru, jak i tego, że nie stwierdzono jakichkolwiek obiektywnie weryfikowalnych śladów pobicia. Nie ma bowiem mowy ani o starciu lewego boku, ręki czy twarzy, ani „wyczuwalnym guzie na głowie” (co z pewnością lekarz odnotowałby skoro badał okolicę skroniowo - jarzmową).

Dopytany na okoliczność przeprowadzonego badania i wystawionego dokumentu P. S. stwierdził, że za uraz powierzchowny rozumie otarcie, zadrapanie, stłuczenie. Tłumacząc rozbieżności zapisów w dokumencie z karty 6 pod pozycjami: ROZPOZNANIE i BADANIE PRZEDMIOTOWE wskazał, że pierwsza z nich opisuje niejako podstawową jednostkę statystyczną choroby związana z udzielona poradą, czyli procedurę medyczną. „T00” to najmniejsze obrażenia więcej niż jednej części ciała, ale ta jednostka nie odpowiada rzeczywistej obserwacji lekarskiej z udzielanej pomocy medycznej. Świadek wyraźnie zaznaczył, że własne spostrzeżenia i diagnozy wpisuje w BADANIU PRZEDMIOTOWYM i gdyby u pokrzywdzonej dostrzegł jakiekolwiek zadrapania otarcia (zwłaszcza lewego boku czy twarzy) z pewnością zostałoby to odnotowane. Wskazał także, że jeśli znajduje się tu zapis o bolesności brzucha, to znaczy, że badał pacjentkę ( a więc „nie wyła ona bólu nie pozwalając się zbadać” ) i nie dostrzegł również żadnych siniaków czy zaczerwienień na brzuchu, będących skutkiem wielokrotnego jej kopania. Zważywszy na budowę ciała pokrzywdzonej (bardzo szczupła, drobna), jej ubiór - letnia sukienka na ramiączkach i opisywany przez nią sposób działania Z. K. ( kilkukrotne kopanie w niczym nie osłonięty brzuch), nie sposób przyjąć, że ciosy te nie pozostawiłyby najmniejszych nawet śladów. Powołując się na własny sposób sporządzania dokumentacji medycznej P. S. podał niezwykle istotną okoliczność, a mianowicie to, że w jego ocenie musiała w omawianym przypadku zaistnieć rozbieżność miedzy informacjami udzielanymi przez pacjentkę a tym, co możliwe było do obiektywnego stwierdzenia podczas badania ( k. 255 - 256) . Z tych zeznań i zapisów w Karcie informacyjnej wynika więc, że nie istnieje żaden obiektywny dowód potwierdzający doznanie przez pokrzywdzoną jakichkolwiek obrażeń podczas zdarzenia. Badania USG i RTG je wykluczyły, zewnętrznych śladów uszkodzeń ciała nie dostrzegł również lekarz przeprowadzający badanie. Jedyne odnotowane objawy to te, które w wywiadzie podawała pokrzywdzona i uskarżała się podczas badania - bolesność głowy i brzucha, co jednak - wobec treści opinii sądowo - psychologicznej oraz pozostałej dokumentacji medycznej ( o czym dalej), nie przesądza, aby zdarzenie miało opisywany przez nią przebieg.

Zeznania P. S. były istotne nie tylko dla zweryfikowania obrażeń faktycznie odniesionych przez A. K., ale również prawdziwości jej relacji odnośnie do całego pobytu na (...). Po pierwsze więc - gdyby istotnie pokrzywdzona już wówczas wymiotowała i miała zawroty głowy, to z pewnością znalazłoby to swój wyraz w zapisach np. wywiadu z pacjentką. Ponadto nie sposób zaprzeczyć, że owe rozległe zadrapania w połączeniu ze zniszczoną zakrwawioną sukienką ze „śladami naturalnych rzęs” (!) musiałyby przekonać lekarza o prawdziwości jej relacji o pobiciu, nie zaś - zrodzić wątpliwość co do rzeczywiście odczuwanych przez nią dolegliwości o doznanych obrażeń. Skoro zaś P. S. powziął takie wątpliwości, to - co równie oczywiste - nie mógł konstatować, że „oskarżony wiedział jak bić, aby nie było śladów” czy też zapowiadać pokrzywdzonej, że „za 2 - 3 dni będzie bardziej bolało”.

P. S. zaprzeczył również, by standardowo (jak twierdziła pokrzywdzona) wykonywano u pacjenta (...) badanie poziomu cukru, ale zaznaczył, że gdyby osoba badana przekazała informację o leczeniu na cukrzycę - zarówno ten fakt, jak i ewentualne badanie oraz wskazanie poziomu cukru znalazłoby odzwierciedlenie w karcie informacyjnej.

Równie ważne dla ogólnej oceny wiarygodności pokrzywdzonej jest to, że wyjaśniając m.in. sposób powstania naczyniaka czy torbieli jajnika (zmiany o charakterze naturalnym, a nie pourazowym), świadek wykluczył, by informował pacjentkę, że któraś z nich powstała na skutek pobicia wymaga operacji. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na treść dołączonej do akt dokumentacji leczenia ginekologicznego A. K. ( k. 66), z której wynika, że uprzednio leczyła się ona w związku z torbielą jajnika, a następne wizyty miały miejsce ze względu na ból brzucha i nawracające stany zapalne narządów rodnych. Nie można więc wykluczyć, że bolesność brzucha, na jaką uskarżała się podczas wizyty na (...) wynikała z tego rodzaju schorzeń czy czasu menstruacji ( vide: k. 66), nie zaś z doznanych urazów. Podczas jej badania w dniu 13.07.2016r. odnotowano bolesność „po lewej stronie - pacjentka nie daje się zbadać”, co może wskazywać na przypisanie przez pokrzywdzoną sytuacji, jaka miała miejsce znacznie później badaniu przeprowadzonemu na (...). Podaje to w wątpliwość nie tylko zdolność spostrzegania przez nią wszelkich okoliczności zajścia z dnia 29 maja 2016r., ale jej faktyczne możliwości odtwarzania zdarzeń. Być może przyczyną tego stanu rzeczy było to, na co zwróciła uwagę biegła psycholog, a czemu przeczyła pokrzywdzona. Wprawdzie bowiem przed sądem negowała przyjmowanie przed zdarzeniem leków uspokajających czy przeciw lękowych ( C. - k. 183), niemniej jednak podczas wizyty u lekarza - psychiatry w dniu 23.11.2016r. podała, że lek ten przyjmuje od maja ( k. 75)

Reasumując tę część rozważań stwierdzić zatem trzeba, że zebrany materiał dowody wykluczył jakiekolwiek inne obrażenia ( w tym również „guza na szyi” ???) , a pozwalał jedynie na stwierdzenie, iż w dniu 29 maja 2016r. A. K. uskarżała się na bóle brzucha ( o nieznanej do końca przyczynie) oraz bóle głowy w okolicy lewej strony. Gdyby więc nawet zakładać, że ten ostatni podawany przez nią objaw odpowiadał rzeczywistości nie wiadomo, czy był skutkiem uderzenia przez oskarżonego czy np. jej upadku na asfaltową uliczkę w parku. W dniu 29 maja 2016r. między stronami doszło do spotkania, które nie miało do końca spokojnego przebiegu. Zeznania A. K. nasuwają jednak tak wiele zastrzeżeń, że nie da się precyzyjnie ustalić, co dokładnie się wówczas stało, a przede wszystkim - co spowodowało ów ból głowy. Jej relacja tak co do istotnych kwestii jak wątków pobocznych, a wreszcie tego co działo się po zajściu ( w tym zwłaszcza kontaktów z oskarżonym) jest całkowicie niespójna i irracjonalna.

Najpierw trzeba zauważyć, że w kolejnych wypowiedziach pokrzywdzonej postać oskarżonego i jego zachowanie w relacjach stron staje się coraz bardziej agresywne - opisuje ona fakty używania przemocy, o czym miała rzekomo powiadamiać Policje, ale powiedziano, że to „nic nie da”. Tymczasem w przywoływanej już dokumentacji wizyt u psychiatry (k. 75), pojawia się informacja przekazana podczas wizyty w listopadzie 2016r. o „agresji słownej” partnera, przed zdarzeniem z maja. Relacjonując lekarzowi powody złego stanu zdrowia, pokrzywdzona ani słowem nie wspomina o jakichkolwiek tego typu działaniach wcześniej, co np. wiązałoby się z jej złym stanem zdrowia i potrzeba przyjmowania leków. Niezalenie od tego, musi zdumiewać jej postępowanie w dniu 29 maja 2016r. w sytuacji, gdy bała się oskarżonego ( szczególnie, gdy był on nietrzeźwy - wówczas „traci całkowicie świadomość, traci panowanie nad sobą” - k. 2v), którego agresję rzekomo wcześniej poznała. Otóż takie agresywne zachowanie pijanego oskarżonego A. K. dostrzegła od razu na początku spotkania, gdy znajdowała się na ul. (...) blisko wejścia do metra. W końcu maja, o godzinie 18,00 jest to niezwykle ruchliwe miejsce, oddalone kilkaset metrów od Komendy Policji przy ul. (...). Mimo to, pokrzywdzona nie prosiła o pomoc żadnej z osób, nie starała się faktycznie odejść od oskarżonego, lecz zdecydowała się pójść z nim do pobliskiego parku, żeby „coś załagodzić”. Choć zapowiadała, że spędzi zn im tylko pół godziny, pokrzywdzona zdecydowała się pójść z oskarżonym na lody, w okolice budki przy ul. (...) - przy wejściu do Zoo, a więc znów niezwykle ruchliwego miejsca. Tam widząc rzekomo, po raz kolejny agresję oskarżonego wobec osoby postronnej, znów wróciła z nim do parku. Uczyniła tak, chociaż wypowiadał on pod jej adresem groźby ucięcia głowy, przyjazdu do B. i urządzenia „rzezi” (k. 2v.) Dopiero na skutek krzyków oskarżonego w kwestii jej pracy w B. i wyzwisk (co, nota bene, nie znalazło żadnego odzwierciedlenia w akcie oskarżenia) pokrzywdzona zaczęła ignorować jego zachowanie, oddalając się na kilkanaście metrów. Nie wiadomo zupełnie, dlaczego właśnie w dużo bardziej ustronnym miejscu, gdy zachowanie Z. K. stało się bardziej nerwowe, pokrzywdzona przestała odczuwać strach i obawę i zademonstrowała swoja wolę zakończenia spotkania. Oskarżony miał ją dogonić, wykręcić rękę i przewrócić po czym kopać w głowę - raz lub dwa, a następne kilkakrotnie w brzuch. Słuchana po raz pierwszy nie była w stanie podać ilości tych ciosów. Obcy mężczyzna, będący świadkiem zdarzenia nie zareagował w żaden sposób i odmówił zadzwonienia po Policję bojąc się oskarżonego, który wcześniej odszedł z tego miejsca.

Składając zeznania przed sądem pokrzywdzona podała, że już tydzień wcześniej, gdy spotkała przypadkowo w dzień na ulicy trzeźwego oskarżonego „nogi się pod nią ugięły”, tak była zdenerwowana. W dniu zajścia, gdy przy Cerkwi na al.(...) chciała odejść od oskarżonego wyrwał jej z ręki okulary słoneczne i odrzucił w trawę, ale mimo to zdecydowała się z nim pójść do parku, gdyż zapewnił, że będzie spokojny. Na widok zachowania, którego miało miejsce po chwili (uderzenia ręka w pobliski parkan), zaczęła się znów bać oskarżonego - „tu już stwierdziłam że nie są żarty” ( k. 96), ale wciąż nie prosiła nikogo o pomoc i poszła z nim do parku. Nie uczyniła tak również wtedy, gdy oskarżony („pod niemałym wpływem alkoholu”) ubliżał innym kobietom, był agresywny wobec sprzedawczyni lodów przy Zoo, a wreszcie wyzywał pokrzywdzoną w obecności „wielu ludzi, rodziców z dziećmi” ( k. 97). Wątpliwe jest więc jej tłumaczenie, że przebywała ze Z. K. gdyż on jej nie puszczał, obawiała się jego reakcji, starała się uspokoić. Rozmawiała z nim bowiem na temat swojej pracy w B. i dopiero wtedy stwierdziła, że „rozmowa nie ma sensu i mimo zatrzymań wstała i zaczęła odchodzić” ( k. 97) należy więc znów postawić pytanie o realność gróźb o jakich wspominała czy jej strachu przed oskarżonym skoro w tym momencie decyzja o zakończeniu spotkania była przez nią podjęta autonomicznie i wówczas nie żywiła obawy, aby odejść od oskarżonego. Z jej relacji wynika, że oskarżony miał ją dogonić i tu już - nie przewrócić na ziemię, ale najpierw szarpać i wyzywać, a gdy leżała na ziemi na lewym boku - kopać raz w głowę, a co najmniej cztery razy w brzuch bo potem nie liczyła. Po zapoznaniu się z ustną opinią biegłej psycholog co do jej niewiarygodności, A. K. wskazała, że „dokładnie pamięta, ile razy była kopana – raz w głowę i 4 razy w brzuch, bo potem to już nie bolało” ( k. 177).

Twierdziła też, że podczas kopania oskarżony nalegał, aby powiedziała, że go kocha, ale skoncentrowała się na tym, aby nie wypowiedzieć takich słów. Gdy oskarżony sam znienacka odszedł, udała się do szpitala, ale nie wie, jak tam dotarła, kto wezwał Policje - była „naprowadzana, asekurowana przez „koleżankę M.”.

Poza opisywanymi wcześniej wątpliwościami tyczącymi zachowania osób postronnych relacja ta budzi poważne zastrzeżenia. Po pierwsze - trudno uwierzyć, że osoba kopana w opisywany sposób nie myśli w pierwszej kolejności o tym, aby przemoc ustała, lecz o tym, by nie wypowiedzieć słów oczekiwanych przez oskarżonego. Po drugie - jeśli A. K. upadłaby i leżała na lewym boku, stojący na wprost niej oskarżony kopiąc ją w głowę, nie spowodowałby urazu okolicy skroniowo - jarzmowej ….lewej. Cios taki wyprowadzony byłby w czoło, twarz, okolicę ciemieniową, ale nie bok głowy przylegający do ziemi. Zgłaszana przez pokrzywdzona bolesność głowy jest właściwa bardziej uderzeniu np. pięścią czy dolną częścią otwartej dłoni. Rzecz jednak w tym, że twierdziła ona, iż „oskarżony ręki na nią nie podniósł”.

Nadmienić w tym miejscu trzeba, że zeznania policjantki - M. M. (2) nie przyczyniły się do wyjaśnienia owych wątpliwości, gdy wszelkie informację o zajściu czerpała ona wyłącznie od pokrzywdzonej, która dopiero po dniu 29 maja 2016r. zaczęła wspominać o wcześniejszych zachowanych oskarżonego ( bicie, duszenie, ubliżanie itp.) Trzeba tylko zauważyć, że w rozmiowuie ze świadkiem pokrzywdzona kładła nacisk nie na obrażenia głowy ( o których tak znacząco wypowiadała się przed sądem lecz uszkodzenia miednicy i jajników - co już uprzednio zostało wykluczone.

Sygnalizowane wątpliwości w relacji pokrzywdzonej potęguje fakt, że niespójne czy nieprawdopodobne były również jej zeznania tyczące kwestii ubocznych, takich jak:

- charakter pracy wykonywanej w weekendy za granicą – „ja pracuję w B. jako fryzjerka i kosmetyczka” ( k. 2), „jestem menegerem w barze, instruktorem fitness – akrobatyki i jeszcze zajmuje się dermokosmetologią”, przy czym pracuje „na czarno” ( k. 97),

- zachowaniem pokrzywdzonej w dniach następujących po zajściu – „przez dwa tygodnie brałam leki od psychiatry i dopiero zaczęłam normalnie funkcjonować” – czemu przeczą zdjęcia i wpisy z profilu (...) dokumentujące jej formę kontaktów ze znajomymi;

- „przez pierwsze dwa tygodnie jeździłam tylko do mamy do szpitala – brałam taksówkę i jechałam do szpitala” ( k. 183) co z kolei kłoci się z relacją o tym, że na skutek stresu ( „bo mama „:ma chore serce” -k. 2, „mama ma chorobę nowotworową – k. 97) mama wylądowała w szpitalu w A. następnego dnia ( to jest 30 maja 2016.) i zaraz miała zabieg, a wyszła po 3 dniach ( k. 99)

- stanu zdrowia – „musiałam zrobić implanty, bo miałam guzy nowotworowe w piersiach” ( k. 96) , a z dokumentacji lekarskiej wynika, że lekarzowi zgłosiła jedynie fakt „powiększania piersi” ( k. 66);

- odnośnie gróźb przyjazdu do B. i ucięcia głowy w ostatnich zeznaniach stwierdziła: „to było oznajmienie, że po prostu pojedzie, a nie że zrobi tak i tak” (k. 183)

- czy wreszcie swych kontaktów z oskarżonym już po zajściu – z jednej strony opisywała, że miał on ją niema śledzić ( słyszała jego nawoływanie gdy była u lekarza, jechał obok tramwaju, w którym przebywała), zaś z drugiej w sposób aktywny próbowała doprowadzić do kolejnego z nim spotkania i nawiązania bliskiej relacji.

Oczywiście pokrzywdzona ma prawo pracować gdzie i jak chce, utrzymywać pożądane relacje z wybranymi przez siebie osobami, decydować o swoim ciele i żadna z tych okoliczności, sama w sobie, nie mogłaby deprecjonować jej osoby jako świadka. Rzecz jednak nie w tym, czego dotyczyły zeznania A. K., ale w tym, że były one – co wyżej wykazano – niekonsekwentne czy wręcz nieprawdziwe. To zaś rodzi obowiązek rozważenia, czy opisane ich mankamenty mimo to pozwalają uznać za wiarygodną pozostałą część relacji pokrzywdzonej a więc czy stanowią one wystarczający i pewny dowód pozwalający na uznanie winy Z. K.. Rozstrzygając tę kwestię odwołać się trzeba do opinii biegłej psycholog T. D., która zarówno w opinii pisemnej jak i przesłuchana na rozprawie szczegółowo wskazała, ż jakiego powodu psychologiczna wiarygodność pokrzywdzonej jest wysoce obniżona. Ze względu na zaburzenia osobowości i zaburzenia zachowania spowodowane przyjmowaniem środków nasennych i uspokajających, które prowadziły m.in. do prób samobójczych, ma ona skłonność do postrzegania zdarzeń jako bardziej zagrażających niż w rzeczywistości, a w konsekwencji – ma obniżone zdolności postrzegania, zapamiętywania i odtwarzania zdarzeń. Biegła precyzując wnioski opinii zwróciła uwagę na to, że pokrzywdzona pojawiła się u psychiatry, który nie rozpoznawał u niej „reakcji na stres”, lecz niezależny od zdarzenia epizod depresyjny przy (...). Zaznaczyła również, że gdyby prawdą była informacją o gwałtownym podwyższeniu u pokrzywdzonej poziomu cukru we krwi miałoby to również wpływ na obniżenie zdolności postrzegania zdarzenia, za czym dodatkowo zdaje się przemawiać fakt, iż A. K. nie pamiętała, jak znalazła się w szpitalu który od miejsca zajścia oddalony jest prostą droga zaledwie kilkaset metrów.

Wszystkie powyższe okoliczności uprawniają do wniosku, iż nie da się stanowczo wykluczyć innej możliwej wersji zajścia, nie odpowiadającej zeznaniom pokrzywdzonej. Skoro bowiem pomimo opisywanej przez nią agresji oskarżonego, jego ubrania zachlapanego krwią i znacznej nietrzeźwości zdecydowała się na kontynuowanie spotkania, spacerując po braku, udając się na lody, to znaczy że nie obawiała się go, lecz chciała mieć z nim kontakt. Dopiero nieprzyjemna dla niej rozmowa o pracy w B. wywołała tsres, wzburzenie które zdecydowało o chęci zakończenia spotkania. Pamiętając, że uprzednio zjadła ona lody, po których czas jakiś jeszcze szła w okolice „żyrafy” w parku (...), rozmawiała z oskarżonym nie można wykluczyć, że w tym momencie nastąpiło zaburzenie metabolizmu cukru, co mogło rzutować na jej stan świadomości ( „przytomności nie straciłam, świadomość tak” – k. 102). Oskarżony dogonił pokrzywdzoną, próbując zatrzymać i być może żył w tym celu siły. Pokrzywdzona dużo drobniejszej postury i na szpilkach przewróciła się, prawdopodobnie mogąc uderzyć głową o chodnik alejki parkowej i wywołać przemijający, gwałtowny ból brzucha ( z powodów wyżej opisanych). Ta sytuacja w jej odbiorze, zaburzonym na skutek uwarunkowań zdrowotnych, urosła do rangi „napaści” oskarżonego, kopania po głowie i brzuchu, co jednak nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w obiektywnych dowodach. Trudno przy tym nie zgodzić się z obrońcą, który za trudny do wytłumaczenia fakt uznaje brak jakiegokolwiek udokumentowania przez A. K. doznanych obrażeń ( np. guza na szyi), gdy jednocześnie dość często utrwala ona i upublicznia znaczne bardziej błahe zdarzenia.

Wreszcie – ma też rację skarżący podnosząc, że gdyby zeznania pokrzywdzonej polegały na prawdzie, za całkowicie irracjonalne należałoby ocenić jej postępowanie w tygodniach następujących po zajściu. Dążyła ona do spotkań z oskarżonym, w wiadomościach sms – owych zapraszała go do domu, przesyłała półnagie zdjęcia. Stawia to po znakiem zapytania zarówno realność deklarowanego przez nią strachu przed oskarżonym ( w kontekściem.in. znamion art. 190 § 1 k.k.), jak też faktyczny przebieg zdarzenia. Także luźne jej uwagi np. „na szczęcie okulary się tylko porysowały”, „na szczęście nie wyjęłam telefonu, bo już kiedyś wcześniej zniszczył mi telefon” są co najmniej zastanawiające. Czy osoba, skopana tak, że wyła z bólu i niemal straciła świadomość, poraniona i obolała przywiązuje znaczenie do kwestii nienaruszalnego stanu telefonu czy okularów? Czy też, jak zaznaczyła to biegła, ta wypowiedź dowodzi chwiejności emocjonalnej pokrzywdzonej i tego, że nadinterpretuje, wyolbrzymia zachowanie oskarżonego, ale nie znajduje to odzwierciedlenia w jej późniejszych, długotrwałych emocjach. Inaczej mówiąc, emocje te nie wynikają ani ze zdarzenia ani ze strachu, ale uczucia jakim darzyła oskarżonego i z którego nie potrafi się wyzwolić.

Niezależnie od powodu tego stanu rzeczy dostępny materiał dowodowy mający obciążyć Z. K. jest tak niespójny wewnętrznie i niejednoznaczny, że podzielając argumentację zawarta w apelacji obrońcy i kierując się nakazem tłumaczenia wszelkich wątpliwości na korzyść oskarżonego, Sąd Okręgowy zmienił zaskarżony wyrok i uniewinnił oskarżonego od obu zarzucanych mu czynów, o kosztach postępowania orzekając na podstawie art. 632 pkt. 1 k.p.k.