Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt IV Ka 688 / 16

UZASADNIENIE

W pierwszej kolejności sąd odwoławczy odniesie się do tych zarzutów ujętych w apelacjach oskarżonego oraz jego obrońcy, które – niezależnie od sposobu ich formułowania – kwestionowały przeprowadzoną przez sąd I instancji ocenę dowodów w odniesieniu do czynu, jakiego M. C. dopuścić się miał na szkodę T. L.. Jej następstwem miały być błędne – ich zdaniem – ustalenia faktyczne przyjęte za podstawę orzeczenia w zakresie dotyczącym tego czynu.

Wbrew ich sugestiom – ocena ta nie jest ani dowolna, ani nielogiczna, nie pozostaje też w sprzeczności z doświadczeniem życiowym. Poprzedzona została ujawnieniem w toku rozprawy całokształtu okoliczności sprawy. Uwzględnia zarówno te przemawiające na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego. Została też właściwie – z uwzględnieniem reguł logiki i doświadczenia życiowego – argumentowana w uzasadnieniu. Przywołane i omówione w nim dowody, w szczególności w postaci zeznań pokrzywdzonego i jego konkubiny J. D. (1) – tych złożonych na etapie postępowania przygotowawczego – wskazują na winę M. C. także w kontekście czynu kwalifikowanego z art. 190 § 1 kk. Żadna z apelacji nie dostarcza powodów, by wiarygodność ich ówczesnych relacji zdyskredytować. Z góry stwierdzić należy, iż nie tworzy ich sam tylko fakt – co zdaje się eksponować w swojej apelacji oskarżony – że podczas przewodu sądowego tak T. L., jak i jego konkubina z zeznań tych się wycofywali. Odwołanie pierwszych chronologicznie zeznań nie skutkuje bowiem ich automatyczną eliminacją z materiału dowodowego. Zeznania, które zostały następnie czy to odwołane, czy zmienione, nadal stanowią dowód w sprawie i tak, jak każdy inny dowód, podlegają swobodnej ocenie sądu. Ich wiarygodności nie może też przekreślać, że składano je na etapie postępowania przygotowawczego, a na rozprawie świadkowie unikali potwierdzenia wynikających z nich faktów i okoliczności. O wartości dowodowej zeznań nie decyduje stadium postępowania, w którym zostały złożone, lecz ich treść, oceniana wedle reguł zawartych w art. 7 kpk. Sąd I instancji miał to na uwadze i zeznania pokrzywdzonego oraz jego konkubiny ocenił w sposób obszerny i wszechstronny – tak, jeśli chodzi o te złożone w postępowaniu przygotowawczym, jak i te z rozprawy. Przyjął, że tylko te pierwsze mogły zostać uznane za wiarygodne, a w konsekwencji stanowić podstawę czynienia ustaleń faktycznych. Powody tego stanu rzeczy przedstawione zostały w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku drobiazgowo i wieloaspektowo. Dlatego, nie powtarzając całości wywodów, jakie w nim zawarto ( a które sąd odwoławczy w całości i bez zastrzeżeń podziela ), przypomnieć można jedynie w sposób skrótowy powody, dla których zaskarżony wyrok także w tej części uznać należy za zasadny. Po pierwsze, zeznania T. L. i J. D. (2) z postępowania przygotowawczego były ze sobą spójne i niesprzeczne, czego nie da się już powiedzieć o tych złożonych na rozprawie. Po drugie, ani T. L., ani J. D. (2) nie mieli żadnego powodu, ani tym bardziej interesu ( czy to prawnego, czy to faktycznego ), by w postępowaniu przygotowawczym w sposób bezpodstawny, wbrew obiektywnej rzeczywistości, posądzać swojego sąsiada o czyn faktycznie przez niego nie popełniony, narażając go na odpowiedzialność karną. Po trzecie, we wskazywaniu na oskarżonego jako na osobę, która jest źródłem rozlicznych krzywd, T. L. był na tamtym etapie konsekwentny i to nie tylko przy składaniu zeznań, ale także poza procesem, na co wskazują zeznania jego konkubiny oraz zapis w dokumentacji medycznej, poczyniony w związku z obrażeniami, jakich pokrzywdzony doznał. Po czwarte, za wiarygodnością pierwszych zeznań T. L. przemawia logika następujących po sobie faktów. Podkreślić więc w ślad za sądem I instancji należy, że póki agresja oskarżonego wyrażała się jedynie w sposób werbalny, pokrzywdzony ją znosił. Gdy jednak zaczęła jej towarzyszyć przemoc fizyczna i eskalacja gróźb – w tym spalenia mieszkania, w którym pokrzywdzony mieszkał z konkubiną, połączona z dobijaniem i kopaniem w drzwi wejściowe – T. L. uznał, iż „ doszedł do ściany ” i musi uciec pod opiekę organów ścigania. Po piąte, ani T. L., ani J. D. (1) na rozprawie nie przedstawili logicznego wytłumaczenia tak diametralnych zmian w swoich zeznaniach, a przede wszystkim tego, czemu w pierwszej fazie procesu w sposób konsekwentny i spójny obciążali właśnie oskarżonego. Po szóste, zeznania pokrzywdzonego oraz J. D. (1) przed sądem cechowała bijąca w oczy niespójność, niejasność i niezborność przekazu. Popadali w sprzeczność tak między sobą, jak i w ramach własnych relacji. W konsekwencji – co dokładnie wyjaśnił sąd I instancji w swoim uzasadnieniu – tak diametralnej zmian ich zeznań nie sposób wiązać z czymkolwiek innym, aniżeli obawą przed oskarżonym oraz ostracyzmem środowiskowym, na który narazili się w związku z tym, iż zdecydowali się, aby – trzymając się terminologii J. D. (1) – „ strzelać z ucha ” na swojego sąsiada. Oskarżony liczył, że obciążający go świadkowie pod wpływem takiej presji będą chcieli odwołać kierowane pod jego adresem zarzuty i stąd zapewne te eksponowane w jego apelacji usilne próby doprowadzenia do tego, by na rozprawę pokrzywdzony się stawił. Jego obawa przed oskarżonym była realna pomimo tego, że od pewnego czasu został on pozbawiony wolności. Co prawda w związku z powyższym M. C. rzeczywiście nie mógł „ osobiście ” wpływać na to, jakiej treści zeznania pokrzywdzony będzie składał. Pamiętać jednak należy, że pokrzywdzony ma świadomość, że osadzenie oskarżonego ma charakter czasowy, w związku z czym po opuszczeniu zakładu karnego może być narażony na kolejne szykany z jego strony, podobnie jak od sprzyjającej mu części lokalnego środowiska, w którego kręgu obracają się pokrzywdzony i jego konkubina.

W kontekście próby zakwestionowania wiarygodności pierwszych relacji T. L. nie jest skutecznym powoływanie się przez oskarżonego na zachowanie prokuratora, który w związku ze sprzecznościami, jakie wyłaniały się z poszczególnych zeznań pokrzywdzonego, miał mu przypomnieć o odpowiedzialności karnej grożącej za składanie fałszywych zeznań. Takie zachowanie, wyrażające się przypomnieniem świadkowi o ciążącym na nim obowiązku mówienia prawdy i o konsekwencjach związanych z naruszeniem tego obowiązku, nie byłoby ani jego zastraszaniem, ani sugestią, by opowiedział się za wersją, na której oparty został akt oskarżenia.

Sąd I instancji nie dopuścił się także obrazy przepisu art. 192 § 2 kpk w zw. z art. 170 § 1 kpk oddalając wnioski o przesłuchanie T. L. z udziałem biegłego psychologa oraz o poddanie go badaniom psychologicznym. Tego rodzaju dowody przeprowadza się bowiem wyłącznie w sytuacji, gdy zaistnieje wątpliwość co do stanu psychicznego świadka, jego stanu rozwoju umysłowego, zdolności postrzegania lub odtwarzania przez niego postrzeżeń. Przy czym wątpliwości te muszą być istotne i rzeczywiste, a przy tym znajdować oparcie w konkretnych, należycie uprawdopodobnionych, faktach. Chodzi o zaistnienie rozsądnych w świetle doświadczenia życiowego i wskazań wiedzy wątpliwości, czy wskazane stany psychiczne świadka nie rzutują ujemnie na treść jego zeznań W żadnym natomiast przypadku taką podstawą nie może być okoliczność, że świadek zmieniał swoje zeznania. Nawet sam fakt leczenia się świadka psychiatrycznie, czy jego uzależnienie od alkoholu lub narkotyków, nie uzasadniają jeszcze obaw o treść jego zeznań i nie powodują automatyzmu w stosowaniu art. 192 § 2 kpk ( por. komentarz do art. 192 kpk w: Kodeks postępowania karnego. Komentarz., red. prof. dr hab. Jerzy Skorupka, opubl. Legalis el. i przywoływane tam orzecznictwo ). Jak wyżej już zasygnalizowano, zastosowanie tej instytucji wymaga uprawdopodobnienia, że stany psychiczne świadka rzutują ujemnie na treść jego zeznań, przy zaistnieniu realnych – w świetle doświadczenia życiowego i wskazań wiedzy – wątpliwości zachodzących w tej mierze. Takowe jednak w odniesieniu do T. L. nie zachodziły. Nie poparte żadną dokumentacją medyczną krytyczne wypowiedzi o jego stanie psychicznym ( pochodzące także od niego samego oraz od jego konkubiny ), o skłonności do używania substancji psychoaktywnych, czy patologicznej tendencji do kłamstwa, pojawiły się dopiero na rozprawie. Odwołując się jednak do wyżej przedstawionych rozważań o faktycznych powodach zmiany zeznań, sąd odwoławczy stoi na stanowisku, że kierowane pod adresem pokrzywdzonego zastrzeżenia co do jego stanu psychicznego, stanowiły wyłącznie nie mający odzwierciedlenia w rzeczywistości pretekst, by podważyć wiarygodność jego pierwszych relacji.

Co do podniesionego przez obrońcę zarzutu rażącej niewspółmierności wymierzonej M. C. kary pozbawienia wolności za czyn z art. 280 § 1 kk – także i on nie został uwzględniony. Przypomnieć należy, iż tego rodzaju niewspółmierność zachodzi tylko w tych przypadkach, gdzie na podstawie ujawnionych w sprawie okoliczności, które powinny mieć wpływ na wymiar kary, można przyjąć, iż zachodzi tak wyraźna różnica ( dysproporcja ) pomiędzy karą orzeczoną przez sąd pierwszej instancji, a karą, jaką należałoby sprawcy wymierzyć w następstwie prawidłowego zastosowania dyrektyw sądowego wymiaru kary, że nie można jej zaakceptować. Tymczasem przypomnieć należy, iż oskarżonemu przypisany został czyn, który zagrożony jest karą od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, przy czym ta górna granica wzrastała w związku z działaniem oskarżonego w warunkach recydywy z art. 64 § 1 kk. Oznacza to, że wymierzona oskarżonemu kara 4 lat pozbawienia wolności nieznacznie tylko przekraczająca dolny próg ustawowego zagrożenia. Tak ukształtowana kara nie nosi cechy nie tylko rażącej, ale i jakiejkolwiek niewspółmierności. Okoliczności eksponowane w apelacji ( w szczególności przyznanie się do winy oraz dążenie do pojednania z pokrzywdzonym ), zostały uwzględnione w stopniu należytym. Nie mogą jednak przesłaniać wielości i charakteru tych, które działają na niekorzyść oskarżonego, a które przywołuje w swoim uzasadnieniu sąd I instancji. Nie powtarzając ich wszystkich, już choćby tylko w świetle uprzedniej, wielokrotnej karalności oskarżonego, prowadzącej do odpowiedzialności w warunkach recydywy z art. 64 § 1 kk i przy zestawieniu ich z okolicznościami czynu ( działanie bez powodu, w sposób wskazujący na zadziwiającą łatwość podjęcia decyzji o popełnieniu poważnego przestępstwa i to w miejscu publicznym ) nie pozwalają na jakąkolwiek korektę kary w kierunku postulowanym przez obrońcę.

Podobnie w sposób należyty ujęte i oszacowane zostały okoliczności związane z karą wymierzoną za czyn popełniony na szkodę T. L..

Brak było także podstaw, aby doprowadzić do obniżenia wymierzonej oskarżonemu kary łącznej. Przypomnieć należy, iż jest ona swego rodzaju podsumowaniem przestępczej działalności sprawcy. Nie może być jednak wymierzana w sposób, który stanowiłby niezrozumiałą dla niego premię z tego tylko powodu, że popełnił większą ilość przestępstw. Stosowanie instytucji kary łącznej nie może automatycznie i każdorazowo prowadzić do praktycznej bezkarności sprawcy za jedno z dwóch lub więcej popełnionych przez niego przestępstw, o ile nie zachodzą ku temu szczególne, wyjątkowe okoliczności. Wchodzić to może w grę jedynie, gdy pomiędzy zbiegającymi się przestępstwami zachodzi wyjątkowo ścisły związek podmiotowo – przedmiotowy, gdy granica pomiędzy realnym, a pomijalnym zbiegiem przestępstw nie jest zarysowana zbyt wyraźnie, gdy z dwóch pozostających w zbiegu przestępstw jedno dominuje w ocenie całości zdarzenia, albo orzeczone za niektóre czyny kary są tak minimalne, że w żadnym stopniu nie mogłyby rzutować na karę łączną. Jeśli jednak takie okoliczności nie zachodzą, to sprawca nie powinien być premiowany z tego tylko powodu, że działał w sposób przestępczy więcej, aniżeli jeden raz. Przy czym w realiach niniejszej sprawy ów związek podmiotowo – przedmiotowy był wręcz odległy. Popełnione przez oskarżonego przestępstwa godziły w różne dobra prawne dwóch różnych osób. Dzielił je od siebie ponad dwumiesięczny odcinek czasu. Między przestępstwami nie było powiązania sytuacyjnego, żadne z nich nie determinowało drugiego. Mając to wszystko na uwadze, kształtowanie kary łącznej winno wręcz było odbywać się przy stosowaniu reguły kumulacji kar. Reguła absorpcji, czy bardziej korzystna dla oskarżonego zasada mieszana, w grę wchodzić nie mogły.

Mając jednocześnie na uwadze, iż wyliczenie przez sąd I instancji wynagrodzenie przysługujące obrońcy oskarżonego w związku reprezentowaniem go z urzędu odbyło się przy poszanowaniu obowiązujących w tej mierze przepisów, zaskarżony wyrok w całości został uznany za słuszny.