Pełny tekst orzeczenia

Sygnatura akt II K 363/17

UZASADNIENIE

Sąd ustalił następujący stan faktyczny

W nocy 12/13 sierpnia 2017 roku w S. przy ulicy (...) na terenie (...) doszło do bójki. A. D. bił się naprzemian z K. M. i jego ojcem Z. M. (1). Doszło między nimi do nieporozumienia podczas wspólnego grillowania i spożywania alkoholu. W pewnym momencie A. D. przewrócił K. M. i rozpoczął okładanie go pięściami. Bił go po twarzy, wkładał palce do oczu, zadał również kilkadziesiąt ciosów w brzuch polując na organy wewnętrzne tak jak został tego nauczony podczas treningów sztuk walki. A. D. nie zaprzestał bicia nawet gdy K. M. nie był w stanie już się bronić, ani wówczas gdy przyjechała policja i zaczęła siłą odciągać go od pobitego. Od czasu do czasu A. D. wstawał jedynie po to by uderzyć Z. M. (1) lub by spróbować złapać I. P.. W czasie zajścia groził im zabiciem. Narzeczona K. M. najpierw telefonicznie wezwała Policję. Do czasu jej przyjazdu zdecydowała się bronić swojego chłopaka. Kopała A. D. po całym ciele, gryzła go po plecach i uchu lewym. Doznał on powierzchownego urazu powłok głowy, uszkodzenia małżowiny usznej lewej – częściowy ubytek małżowiny, rany tłuczonej lewego łuku brwiowego, stłuczenia klatki piersiowej oraz licznych kąsanych ran na plecach. Oskarżonej nie udało się obronić swojego chłopaka, a sama musiała kilkakrotnie uciekać przed A. D.. Ostatecznie wybiegła z posesji i na zewnątrz czekała na policjantów. Gdy Policja przybyła na miejsce siłą odciągnięto A. D. od bicia K. M., który nadal był agresywny i odgrażał się K. M., Z. M. (1) i I. P.. Uczestnicy zajścia byli nietrzeźwi. K. M. doznał zasinienia i opuchnięcia oczodołów, krwawił z nosa, miał zaczerwieniona klatkę piersiową, ucho i bark, został przewieziony na pogotowie. Miał również podbiegnięcia krwawe z obu stron gałek ocznych, stłuczone żebra i głowę. Z. M. (1) doznał urazu łuku brwiowego, wargi i oczodołu. I. P. nie doznała obrażeń.

Dowody:

- częściowe wyjaśnienia oskarżonej k. 45-46, 114-116, 174

- częściowe zeznania świadka A. D. k. 20-24, 141, 175-176

- zeznania świadka K. M. k. 37-38, 112-113, 176

- częściowe zeznania świadka Z. M. (1) k. 51-52, 110-111, 177

- zeznania świadka R. H. k. 74, 176-177

- zeznania świadka J. M. k. 77, 177-178

- notatki urzędowe k. 2, 12, 18

- protokoły badania stanu trzeźwości k. 3, 4, 19

- protokół oględzin miejsca wraz ze szkicem k. 8-11

- dokumentacja medyczna k. 27-28, 87-89, 91, 97-102

- protokół oględzin osoby wraz z dokumentacją fotograficzną k. 29-32

- drugi protokół oględzin osoby k. 40-41

- trzeci protokół oględzin osoby k. 47-48

- czwarty protokół oględzin osoby k. 49-50

- protokół oględzin telefonu wraz z dokumentacja fotograficzną k. 60-69

- opinia lekarska k. 118, 124, 144

- nagranie zgłoszenia k. 131-134

I. P. jest osobą niekaraną (karta karna k. 72)

Oskarżona

I. P. nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Opisała, jak A. D. najpierw pobił Z. M. (1), a później K. M. gdy ten rzucił się na pomoc ojcu. Już w tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż ustalenie przyczyny bójki i strony jej inicjującej pozostaje bez wpływu na rozstrzygniecie. Bez wątpienia należy przyjąć, że w sprawie nie było świadków bezstronnych a uczestnicy zajścia byli nietrzeźwi i powyższe okoliczności podają w sposób rozbieżny. Agresja A. D. prezentowana przy policjantach z pewnością uwiarygodnia wersję K. M., Z. M. (1) i I. P. wskazujących, że napastnikiem był właśnie pokrzywdzony. Kolejna podawana przez oskarżoną okoliczność – o wezwaniu na pomoc policji również nie budzi wątpliwości w świetle zabezpieczonego stenogramu zgłoszenia. Gdy Policja nie nadjeżdżała to bez wątpienia oskarżona podjęła próbę obrony swojego chłopaka. Stres, wypity alkohol ale również chęć uniknięcia odpowiedzialności karnej to potencjalne czynniki powodujące przedstawienie relacji negującej opis czynu ujęty w zarzucie. Oskarżona przyznała, że kopała A. D. gdy ten okładał pięściami jej chłopaka, ale zaprzeczyła by go gryzła. W ocenie Sądu takie zachowanie można jednak uznać za udowodnione. Trudno uznać, że leżący na ziemi K. M. okładany pięściami zdołał pogryźć swojego oprawcę po plecach. Nic nie wskazuje na to by zębów użył jego ojciec. Z kolei zwisające mu z ramion długie kobiece włosy zapamiętał A. D.. Analizując całościowo materiał dowodowy Sąd przyjął, że to oskarżona pogryzła po plecach i uchu A. D.. Wyjaśnienia oskarżonej zaprzeczające temu zachowaniu okazały się niewiarygodne. Oskarżona w tym zakresie skłamała lub z powodu szoku i upojenia tego swojego zachowania nie zapamiętała.

Pozostałe dowody

Sąd w części dał wiarę zeznaniom świadka A. D. . W logiczny i przekonujący sposób opisał on swoją wersję wydarzeń. Bez wątpienia on również w chwili zdarzenia był w stanie stresu i upojenia co utrudnia percepcję i zdolność zapamiętywania. Wątpliwości budzi przede wszystkim rola ofiary w jakiej przedstawia siebie ten świadek. Miałby zostać zaatakowany z zazdrości o pieniądze czy dziewczynę. Wydaje się wątpliwe by K. M. najpierw dobrowolnie zrobił zdjęcia swojej dziewczyny siedzącej na kolanach pokrzywdzonemu, później wysłał mu je przez telefon i dopiero wówczas doznałby ataku zazdrości. Wydaje się również wątpliwe by zazdrość o zarabiane pieniądze czy drogie trampki skłoniła K. M. do ataku na współbiesiadnika. Wręcz przeciwnie to chwalenie się umiejętnościami walki, demonstrowanie umiejętności wykręcania rąk w zestawieniu z negatywna reakcją na wulgarną wypowiedź na temat kobiet w ogólności i I. P. w szczególności wydają się być bardziej przekonującym uzasadnieniem rosnącej agresji A. D.. Pokrzywdzony zapamiętał, że to on został zaatakowany, ale raczej nie jest to prawdą. Niezależnie od tego kto zainicjował bójkę należy wskazać, że nawet pełne danie wiary zeznaniom pokrzywdzonego i tak musiałoby się wiązać z koniecznością wydania wyroku uniewinniającego w niniejszej sprawie. Pokrzywdzony został przyłapany na kłamstwie. Zeznał na rozprawie „odzyskałem przewagę i już go nie biłem, nie było takiej sytuacji że K. był nieprzytomny, a ja go biłem, jest absurdem żebym bił K. przy policjantach”. Stoi to w oczywistej sprzeczności z zeznaniami J. M., który był świadkiem trzeźwym i bezstronnym.

Sad dał wiarę tej części zeznań świadka A. D., w której opisał on jak zadał K. M. kilkadziesiąt ciosów w brzuch polując na organy wewnętrzne tak jak został tego nauczony podczas treningów sztuk walki. Podobnie przekonujący był A. D. w momencie w którym przyznał, że doprowadził K. M. do takiego stanu, że ten nie był w stanie już się bronić. Z zeznań J. M. z kolei wynika, że powyższa okoliczność nie okazała się żadnym hamulcem dla A. D. – pomimo jej zaistnienia „pokrzywdzony” nadal kontynuował bicie głośno ogłaszając również swoje dalsze zamiary.

K. M. bez wątpienia wprost nie został przyłapany na kłamstwie. Trudno jednak uznać, że dokładnie zapamiętał cały przebieg wydarzeń w sytuacji gdy nie zapamiętał nawet tego, że robił zdjęcia swojej dziewczynie z pokrzywdzonym, a następnie rozsyłał je. Podczas przesłuchań przyznawał, że pewnych rzeczy nie pamięta, nie próbował zmyślać. Bez wątpienia zatem znajdował się w takim stanie, że pewnych okoliczności mógł po prostu nie zapamiętywać. Nie oznacza to jednak, że kłamał, zmyślał mówiąc o rzeczach które miał zapamiętać. Nie sposób stwierdzić, że zeznania K. M., Z. M. (1) i I. P. były między nimi uzgodnione. Nie przedstawili oni jednej zgodnej w szczegółach wersji, lecz pewne urywki do siebie nawzajem pasują. K. M. zapamiętał kłótnię ojca z pokrzywdzonym o jakąś błahostkę, która zakończyła się zadaniem kilku ciosów przez A. D.. Z. M. (1) zapamiętał wulgarna wypowiedź o kobietach, która umknęła jego bliskim, ale wpisuje się w poprzednią informację o kłótni. Oskarżona nie wie jak to się zaczęło, ale pierwsze co pamięta to również ciosy zadane Z. M. (2). Analizując materiał dowodowy całościowo Sąd doszedł do przekonania, że zeznania K. M. należy ocenić jako wiarygodne.

Z. M. (2) wprost nie został przyłapany na umyślnym zeznawaniu nieprawdy, ale z pewnością nie zapamiętał wszystkiego dokładnie. Trudno uznać, że ten świadek dokładnie zapamiętał cały przebieg wydarzeń – nie wiedział choćby o zdjęciach. Zapewniał, że broniąc syna przytrzymywał napastnika aż do przyjazdu policji. Jest to oczywista nieprawda sprzeczna z wszystkimi pozostałymi, wydaje się że świadek niejako wmówił sobie zachowanie bohaterskie by uspokoić swoje sumienie, zatrzeć wyrzut że nie był w stanie obronić syna i przyszłej synowej. On również był zdenerwowany i pod wpływem alkoholu. Jego informacja, że niewinne pytanie o samotny przyjazd wzburzyło pokrzywdzonego na tyle, że wypowiedział się wulgarnie o kobietach co rozpoczęło kłótnię brzmi jednak bardziej wiarygodnie niż atak zazdrości o dziewczynę, pieniądze czy trampki za 600zł pomimo tego, że A. D. na rozprawie zaprzeczył, aby został wcześniej porzucony i bardzo szanuje kobiety. Z tych względów zeznania tego świadka nie mogły zostać uznane za pełni wiarygodne.

Sąd dał wiarę zeznaniom świadków R. H. i J. M. . Świadkowie są funkcjonariuszami Policji, trudno uznać by gotowi byli zaryzykować swoje kariery i zeznawać fałszywie aby pomawiać jakąkolwiek niewinną osobę o dokonanie przestępstwa. Zeznania policjantów okazały się spójne, logiczne i przekonujące, aczkolwiek więcej szczegółów zapamiętał drugi z tych świadków. Pozwoliły one ustalić, że w obecności policjantów osoba agresywną był A. D., a oskarżona znajdowała się poza posesja wołając i oczekując na przyjazd pomocy. Co istotne, świadek M. zauważył że w chwili przybycia policji jeden mężczyzna siedział na drugim i zadawał mu uderzenia rękami po głowie. Świadczy to o tym, że pokrzywdzony bił nie tylko po brzuchu jak również o tym, że nie zaprzestał bicia po tym, jak zeznał gdy doprowadził K. M. do takiego stanu, że ten nie mógł już go atakować. Zeznania tego świadka potwierdzają również wypowiadanie gróźb przez A. D.. Skoro nie potrafił on się pohamować nawet w obecności policji to wydaje się, ze tym bardziej był równie agresywny przed przybyciem funkcjonariuszy.

Zebranym w sprawie dokumentom Sąd dał wiarę. Protokoły i pisma odzwierciedlają podejmowane czynności faktyczne i procesowe. Dokumentacja medyczna bez wątpliwości wykazała jakich obrażeń doznali poszczególni uczestnicy zajścia. Nie kwestionowano ich autentyczności.

Nagranie zgłoszenia i jego stenogram nie budzą wątpliwości, że oskarżona nie skupiła się na ataku na pokrzywdzonego lecz najpierw wezwała policje oczekując od niej pomocy. W tle rozmowy słychać prośby „puść go” i płacz oskarżonej. Koresponduje to z linia obrony opierającą się na wykazaniu, ze zaistniała konieczność obrony osoby bliskiej dla oskarżonej.

Za wiarygodną Sąd uznał opinię lekarską. Została ona przygotowana starannie i rzeczowo w oparciu o dokumentację medyczną – początkowo na piśmie, a późnie uzupełniona ustnie. W szczególności jak wykazał biegły obrażenia mogły powstać w sposób opisywany przez pokrzywdzonego. Nie ulega wątpliwości, że lekarze potrafią odróżniać rany kąsane od zadawanych butem. Biegły wahał się jedynie nad możliwością wystąpienia skutku w postaci trwałego oszpecenia w związku z ubytkiem części małżowiny. Ostatecznie doszedł do przekonania, że taki skutek jednak nie wystąpił.

Sąd postanowił - na podstawie art.170 § 1 pkt. 2 k.p.k. oddalić pierwszy i drugi wniosek dowodowy obrońcy albowiem okoliczność która ma być udowodniona nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Nie ma znaczenia który z funkcjonariuszy brał jeszcze udział w interwencji skoro drugi patrol przyjechał gdy trwał już załadunek do karetki, a jego jedynym zadaniem był transport do izby wytrzeźwień. Nie ma znaczenia kto z pogotowia ratunkowego udzielał pomocy K. M. skoro Sąd dysponuje jednoznaczną dokumentacją medyczną w tym zakresie.

Sąd postanowił - na podstawie art.170 § 1 pkt. 5 k.p.k. oddalić trzeci wniosek dowodowy obrońcy albowiem w oczywisty sposób zmierza do przedłużenia postępowania. Nie ulega wątpliwości, że lekarze potrafią odróżniać rany kąsane od zadawanych butem. Dodatkowe zażądanie opinii biegłego, na okoliczność ustalenia, czy owe rany kąsane mogły powstać wskutek kopnięć w płaszczyźnie poziomej, nogami i butami na obcasach to nie realna obrona lecz desperacja obrońcy obliczona najpewniej na przedłużenie postępowania.

Pozostałe zważenia Sądu

Materiał dowodowy w niniejszej sprawie sprowadza się do schematu słowo przeciwko słowu, wersja oskarżonej i jego bliskich kontra wersja pokrzywdzonego. Nie było na początkowym etapie zajścia świadków bezstronnych, niezależnych obserwatorów zdarzenia. Tak często bywa w sprawach zdarzeń nocnych, na terenie prywatnym. Rolą sądu jest rzetelnie ocenić zgromadzone dowody, a przede wszystkim wiarygodność poszczególnych przesłuchiwanych osób. Konieczna w takim przypadku jest duża ostrożność i wnikliwość. Obie strony konfliktu są zainteresowane konkretnym rozstrzygnięciem sądu, z tego powodu trudno założyć iż, ich relacje są całkowicie bezstronne i obiektywne. Zarówno percepcję jak i zapamiętywanie wszystkim uczestnikom zajścia utrudniał w tym przypadku stres i wypity alkohol.

Główna oś sporu w obu wersjach opiera się na tym, kto zaczął bójkę, kto był na początku napastnikiem a kto się bronił. Podkreślić należy, że wyrok Sądu nie zależał w niniejszej sprawie od tego ustalenia wstępnego. Przyjęcie zarówno pierwszej jak i drugiej wersji wydarzeń i tak skutkowałoby wyrokiem uniewinniającym. Dla porządku jednak wskazując na wcześniejsze rozważania Sąd wskazuje, iż bardziej wiarygodna i stanowiąca podstawę wstępnych ustaleń faktycznych okazała się wersja oskarżonej oraz K. M., Z. M. (1). Podstawę ustaleń faktycznych powinny stanowić przede wszystkim dowody nie pochodzące bezpośrednio od zainteresowanych stron - zeznania niezwiązanych z żadną ze stron świadków, dokumenty, obdukcje lekarskie, opinie biegłych. Nie zawsze można jednak znaleźć obiektywnych, bezstronnych świadków w zakresie całości analizowanego wydarzenia. Punktem wyjścia w tej sytuacji do analizy sprawy i jej rozstrzygnięcia musiało być wzięcie pod uwagę zeznań policjantów – świadków trzeźwych i bezstronnych choć występujących tylko w końcowej fazie wydarzenia. W oparciu o nie ustalono, że to A. D. był agresywny, bił K. M. gdy ten nie był w stanie nie tylko atakować ale nawet się bronić. To A. D. nie zważając na obecność policji groził pozostałym uczestnikom zajścia.

Kolejna kwestia którą należało rozstrzygnąć jest odpowiedź na pytanie kto spowodował obrażenia u pokrzywdzonego ujęte w zarzucie. Analiza materiału dowodowego wskazuje, ze pokrzywdzony był uderzany, kopany i gryziony przez K. M., Z. M. (1) i oskarżoną. Nie trwało to jednocześnie. A. D. bił ojca, później skupił się na synu, po czy wstawał i gonił znowu ojca i oskarżona. Gdy pochylał się nad K. M. aby go bić podbiegali na zmianę do niego oskarżona i ojciec bitego. W tych okolicznościach powstały niewątpliwie obrażenia pokrzywdzonego – ale kto z nich spowodował które? Należy je ująć w dwie grupy.

Analizując całościowo materiał dowodowy Sąd przyjął, że to oskarżona pogryzła po plecach i uchu A. D.. Wyjaśnienia oskarżonej zaprzeczające temu zachowaniu okazały się niewiarygodne. Oskarżona w tym zakresie skłamała lub z powodu szoku i upojenia tego swojego zachowania nie zapamiętała. To zachowanie pozwala przypisać oskarżonej sprawstwo w zakresie uszkodzenia małżowiny usznej lewej – częściowy ubytek małżowiny oraz licznych kąsanych ran na plecach.

Z kolei mechanizm powstania i sprawstwo w zakresie pozostałych obrażeń jest nieustalone. Pokrzywdzony doznał on powierzchownego urazu powłok głowy, rany tłuczonej lewego łuku brwiowego, stłuczenia klatki piersiowej. Nie ma żadnego dowodu, który pozwoliłby w sposób nie budzący wątpliwości przypisać w tym zakresie sprawstwo oskarżonej. Równie dobrze jak ona te obrażenia mógł spowodować jej chłopak lub jego ojciec. Nie można przypisać wszystkich obrażeń oskarżonej. Nie było tak przecież że tylko ona zadawała potężne ciosy A. D., a towarzyszący jej mężczyźni jedynie głaskali delikatnie pokrzywdzonego nie czyniąc mu szkody. Przypisanie w zarzucie wszystkich wymienionych obrażeń oskarżonej jest zbytnim uproszczeniem nie znajdującym jakiegokolwiek uzasadnienia w materiale dowodowym. Przecież K. M. też próbował okładać pięściami pokrzywdzonego a jego ojciec kopał go. Z zachowań zarzucanych oskarżonej należy wyeliminować spowodowanie drugiej grupy obrażeń.

Wreszcie należało ustalić, czy zachowanie oskarżonej ostatecznie jej przypisane miało charakter przestępczy. Linia obrony zasadza się bowiem na koncepcji obrony koniecznej.

Stosownie do treści art. 25 par. 1 kk nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.

Pomijając to kto rozpoczął bójkę nie ulega wątpliwości, że w pewnym jej fragmencie, który zresztą nastąpił dość szybko doszło do sytuacji w której A. D. pokonał w walce K. M.. Sam kilkakrotnie przyznał, że doprowadził K. M. do stanu w którym ten mu już nie zagrażał. Nie odstąpił jednak od dalszego bicia go. Sad dał wiarę tej części zeznań świadka A. D., w której opisał on jak zadał K. M. kilkadziesiąt ciosów w brzuch polując na organy wewnętrzne tak jak został tego nauczony podczas treningów sztuk walki. Jego agresja była tak wielka, że jeszcze w chwili przybycia policji A. D. siedział na zwyciężonym, bezradnym, wpółprzytomnym, jęczącym z bólu przeciwniku i zadawał mu uderzenia rękami po głowie. Świadczy to o tym, że pokrzywdzony bił nie tylko po brzuchu jak również o tym, że nie zaprzestał bicia po tym, jak zeznał gdy doprowadził K. M. do takiego stanu, że ten nie mógł już go atakować. Bez wątpienia doszło również do wypowiadania gróźb przez A. D.. Skoro nie potrafił on się pohamować nawet w obecności policji to wydaje się, ze tym bardziej był równie agresywny przed przybyciem funkcjonariuszy. W tych okolicznościach nie budzi wątpliwości, iż po stronie oskarżonej zaistniała konieczność obrony chłopaka, który sam nie był w stanie już się bronić.

Następnie należy podkreślić, że oskarżona nie rzuciła się po prostu na pokrzywdzonego. Wręcz przeciwnie – zadzwoniła na policje, na nagraniu słychać jak płacze i prosi „puść go”. Widząc co się dzieje nie mogła jednak bezradnie czekać na przyjazd policji. Nawet podczas przybycia policji sytuacja wyglądała groźnie. Kilkadziesiąt ciosów w brzuch, ciosy w głowę, wkładanie palców do oczu, wypowiadane wobec wszystkich groźby zabicia, doprowadzony do bezbronności chłopak – na wpół przytomny, jęczący. Bez wątpienia mogło dojść wówczas do tragedii. Te okoliczności sprawiły, że oskarżona nie mogła czekać na policję i musiała natychmiast zareagować. Nie mogła spokojnie przyglądać się jak oprawca katuje (bije i dusi) jej ukochanego mężczyznę. Kobieta nie ma wielkich szans z 90 kilogramowym, agresywnym, szkolonym w sztukach walki mężczyzną, nie wyzwie go przecież na pojedynek na pięści, nie odciągnie napastnika od ofiary. Może tylko bić, kopać i na oślep gryźć. Tak też zrobiła. Gryzła gdzie popadło – po plecach, za ucho. Walczyła o zdrowie i życie swojego ukochanego mężczyzny. Miała do tego prawo. Polki i Polacy mają prawo bronić siebie i najbliższych z użyciem dostępnych środków. Mogła chwycić nóż, kij, młotek. Pokrzywdzony powinien cieszyć się, ze skończyło się tylko na odgryzionym kawałku ucha. Trudno przy tym mówić o przekroczeniu granic obrony koniecznej. Jaka inna metoda lub środek byłaby wystarczająca skoro nawet odgryzienie kawałka ucha nie powstrzymało agresji A. D., który pod wpływem alkoholu i wzburzenia znalazł się w amoku. Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Nie popełnia przestępstwa, kto broniąc ludzkie życie i zdrowie odpiera bezpośredni zamach na nie - nawet gryząc na oślep, nawet odgryzając ucho. Dlatego należało wydać wyrok uniewinniający.