Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt VI Ka 390/16

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 10 listopada 2016 r.

Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze w VI Wydziale Karnym Odwoławczym w składzie:

Przewodniczący – Sędzia SO Klara Łukaszewska

Sędziowie SO Andrzej Tekieli

SR del. do SO Jarosław Staszkiewicz (spr.)     Protokolant Anna Potaczek

przy udziale Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu M. G.

po rozpoznaniu w dniu 28 października 2016r.

sprawy P. N.

ur. (...) w L., syna W. i R. z domu G.

oskarżonego z art. 177 § 2 kk w związku z art. 178 § 1 kk

z powodu apelacji wniesionej przez obrońcę oskarżonego

od wyroku Sądu Rejonowego w Bolesławcu

z dnia 18 kwietnia 2016 r. sygn. akt II K 178/15

I.  utrzymuje w mocy zaskarżony wyrok wobec oskarżonego P. N.,

II.  zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe za postępowanie odwoławcze, w tym 300 złotych opłaty.

Sygnatura akt VI Ka 390/16

UZASADNIENIE

P. N. został oskarżony o to, że 15 marca 2014 roku w N. na drodze numer (...), znajdując się w stanie nietrzeźwości ze stężeniem alkoholu 1,8 ‰ alkoholu we krwi oraz pod wpływem środków odurzających w postaci delta-9-tetrahydrokannabinolu ( THC ) ze stężeniem 1,2 ng/ml umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że będąc pasażerem samochodu osobowego marki P. (...) o nr rej. (...), kierowanego przez B. S. i poruszającego się z w kierunku miejscowości G., poprzez szarpnięcie koła kierownicy wskazanego pojazdu, spowodował utratę panowania przez B. S. nad prowadzonym pojazdem, który na skutek tego uderzył w przydrożne drzewo, w wyniku którego inny pasażer pojazdu M. Ś. doznał uszkodzenia ciała między innymi w postaci złamania wieloodłamowego kości czołowej ( łuski i stropów oczodołów ) trzonu kości klinowej i stoku, krwiaków nadtwardówkowych i podtwardówkowych w okolicach czołowych i na podstawie mózgu oraz dwumiejscowego złamania kręgu C1 z przemieszczeniem odłamów kostnych skutkujących jego zgonem w dniu 27 marca 2014 roku, to jest o czyn z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k.

Wyrokiem Sądu Rejonowego w Bolesławcu z 18 kwietnia 2016 roku w sprawie II K 178/15, uznano P. N. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, to jest przestępstwa z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 §1 k.k. i za to, na podstawie art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k., wymierzono mu karę 2 lat pozbawienia wolności. Na podstawie art. 47 § 3 k.k., orzeczono wobec oskarżonego nawiązkę na rzecz K. Ż. (1) w kwocie 10.000 złotych. Zasądzono od niego na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe, w tym opłatę w kwocie 200 złotych.

Od wyroku tego apelację złożył obrońca oskarżonego. Zarzucił w niej:

a)  naruszenie przepisów postępowania, mające wpływ na treść orzeczenia:

- art. 170 k.p.k. oraz art. 193 k.p.k. w wyniku oddalenia wniosku dowodowego zgłoszonego na rozprawie z dnia 12 IV 2016 roku o przeprowadzenie dowodu z połączonej opinii biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych oraz medycyny sądowej, na okoliczność ustalenia przebiegu zdarzenia z dnia 16 III 2014 roku, jego przyczyn, zachowań poszczególnych jego uczestników, miejsca ich położenia w chwili wypadku ustalonych na podstawie obrażeń, wpływu na przebieg zdarzenia przy uwzględnieniu m.in. brak zapiętych pasów bezpieczeństwa uczestników i obowiązków kierowcy w tym zakresie, nietrzeźwość i brak prawa jazdy kierowcy, prędkości poruszania pojazdu, jak również wskazanie czy możliwa jest podana przez uczestników wersja zdarzeń, podczas gdy ww. okoliczności miały istotne znaczenia dla rozstrzygnięcia istoty sprawy, na podstawie bowiem wiadomości specjalnych można ustalić rzeczywisty przebieg zdarzenia i zachowania poszczególnych uczestników, a to z kolei ma wpływ na ocenę sprawstwa, czy przyczynienia się do zdarzenia zarówno oskarżonego, jak i pozostałych uczestników;

- art. 193 k.p.k. poprzez jego pominięcie w wyniku nie przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej na okoliczność ustalenia, czy brak udzielenia natychmiastowej pomocy pokrzywdzonemu M. Ś. przyczynił się do jego śmierci, który to dowód ma istotne znaczenie dla określenia sprawstwa przestępstwa z art. 177 § 2 k.k.;

- art. 5 § 2 k.p.k. w zw. z art. 7 k.p.k. w wyniku pominięcia istotnych wątpliwości w zakresie okoliczności, gdzie oskarżony siedział w momencie zdarzenia, podczas gdy zeznania R. N., W. J. (1), świadka S. wskazują, że oskarżony siedział z tyłu, nadto ostatnia z ww. osób na rozprawie w dniu 26 XI 2015 roku wskazała, że zadzwoniła do A. S. w czasie zdarzenia, a on przekazał telefon kierującemu mężczyźnie, który był wyraźnie nietrzeźwy, a w pewnym momencie A. S. powiedział „zaraz się rozjebiemy” i wyrwał telefon B. S., jak wskazują zasady doświadczenia życiowego, że tylko siedzący obok kierującego miał swobodę w przekazaniu i nagłym odebraniu telefonu, a więc musiał być nim A. S., a nie oskarżony;

- art. 7 k.p.k., art. 410 k.p.k. w wyniku:

uznania zeznań świadka A. S. za wiarygodne, podczas gdy wymieniony w czasie zdarzenia był nietrzeźwy, zbiegł z miejsca wypadku nie udzielając nikomu pomocy, ani nie zawiadamiając żadnych służb, nie zgłosił się dobrowolnie do organów ścigania, nadto jego zeznania są zmienne i wewnętrznie sprzeczne – tak jak w postępowaniu przygotowawczym zeznawał, że: „ja się wyczołgałem z pojazdu. Nie wiem, jak. Ja nie wiem, którymi drzwiami wysiadłem z pojazdu. Ja wyszedłem sam z tego pojazdu. Reszta ludzi została”, natomiast na rozprawie z dnia 15 IX 2016 roku „Ja zacząłem płakać jak dziecko, próbowałem się wydostać z samochodu, drzwi od prawej mojej strony nie działały, były zatrzaśnięte. Zobaczyłem, że są uchylone drzwi strony kierowcy i przeczołgałem się po wszystkich i wyszedłem tymi drzwiami tuż za plecami S.”, nadto zasady doświadczenia życiowego, wiedzy i logiki prowadzą do wniosku, że wraz z biegiem czasu od zdarzenia pamięta się mniej, a nie więcej szczegółów zdarzenia, poza tym ucieka z miejsca zdarzenia – nawet będąc w szoku – osoba, która czuje się odpowiedzialna za przebieg zdarzenia;

przyjęcia, że zeznania świadka B. S. są wiarygodne, podczas gdy wymieniony w czasie zdarzenia był nietrzeźwy, zbiegł z miejsca wypadku nie udzielając nikomu pomocy, ani nie zawiadamiając żadnych służb, nadto był kierowcą pojazdu, bez uprawnień do kierowania nim, a co więcej – bezpośrednio po zdarzeniu nie informował Straży ani Policji, że oskarżony miał go pociągnąć, co było przyczyną wypadku w związku z powyższym z czym zasady doświadczenia życiowego, wiedzy i logiki prowadzą do wniosku, gdyby oskarżony szarpnął kierownicę, wymieniony zgłosiłby to służbom i wezwał pomoc, a nie uciekał z miejsca zdarzenia;

uznania, że świadkowie B. S., A. S. nie mogli w tak krótkim czasie ustalić, będąc w stanie nietrzeźwości w szoku powypadkowym wspólnej wersji zdarzenia i przez cały tok – zarówno postępowania przygotowawczego jak i sądowego – nie zmieniać jej, podczas gdy zeznania świadka W. J. (1) wskazują, że widział ich razem tuż po zdarzeniu, nadto świadkowie, którzy przybyli po zdarzeniu – K. Ż. (2), R. T., I. L., P. I., nic nie zeznali, aby na miejscu zdarzenia uczestnicy wypadku wskazywali, że spowodował go oskarżony, nadto A. S. i B. S. po zdarzeniu jechali razem karetką ( zeznania B. S. z dnia 17 III 2014 roku ) – tym samym mieli wystarczająco dużo czasu i możliwości na uzgodnienie wspólnej wersji zdarzenia;

uznania za wiarygodne zeznań D. D., G. S., J. S., przy przyjęciu, że świadkowie R. N. i R. J. zeznali nieprawdę ze względu na okoliczność, że „jako osoby bliskie dla oskarżonego, byli zainteresowani w zeznawaniu na jego korzyść”, podczas gdy D. D. – matka A. S., J. S., G. S. są osobami bliskimi dla współuczestników przedmiotowego zdarzenia, którzy uciekli z miejsca wypadku, a więc bez wątpienia byli zainteresowani wynikiem postępowania i złożeniem zeznań korzystnych dla ww. uczestników;

b)  błąd w ustaleniach faktycznych, przyjętych za podstawę orzeczenia, mający wpływ na jego treść, w wyniku:

- uznania, że oskarżony był pod wpływem środków odurzających, podczas gdy stężenie 1,2 ng/ml może być kwalifikowane jako ewentualnie stan po użyciu środków odurzających, w konsekwencji czego przepis art. 178 § 1 k.k. nie mógł być podstawą skazania oskarżonego

- brak ustaleń w jaki sposób i w jakiej kolejności B. S. i A. S. opuszczali pojazd po zderzeniu, podczas gdy okoliczność ta jest istotnym elementem stanu faktycznego – wskazuje bowiem jak zachowywali się ww. uczestnicy wypadku tuż po zdarzeniu, gdzie siedzieli bezpośrednio przed zderzeniem oraz czy wychodząc mieli możliwość przesunięcia ciała nieprzytomnego wtedy oskarżonego;

- uznanie, że świadkowie B. S. i A. S. „podkreślali, że w czasie jazdy oskarżony był agresywny, krzyczał, że ma w domu patologię i chce się zabić”, podczas gdy z zeznań B. S. z dnia 17 III 2014 roku wynika, że oskarżony rzekome słowa o patologii w domu i że chce się zabić wypowiedział kilka godzin przed zdarzeniem – gdy pili piwo na polnej drodze, a powiedział „ni z tego, ni z owego <<zginiecie razem ze mną>> i złapał za kierownicę i szarpnął w prawo”, natomiast świadek A. S. stwierdził, że oskarżony „zaczął mówić, że chce się powiesić i że ma na wszystko wyjebane. W tym momencie złapał za kierownicę i pociągnął w swoją stronę”, nadto A. S. podczas zeznań na rozprawie z dnia 15 IX 2015 roku dodał, że oskarżony „zaczął się telepać, powiedział, że ma wyrąbane na życie i że pójdzie się powiesić”, zatem wymienieni odmiennie zeznali co do istotnego momentu zdarzenia, nadto wersja świadka A. S. ewoluuje, z czasem przytacza on inne okoliczności, o których bezpośrednio po zdarzeniu nie wspomniał, ani nie mówił o nich świadek B. S., w związku z czym ww. konstatacja Sądu Rejonowego nie jest zgodna z zeznaniami wymienionych świadków i dlatego wobec czego stanowi arbitralne i dowolne przyjęcie Sądu I instancji, nie znajdujące pokrycia w materiale dowodowym;

c)  obrazę przepisów prawa materialnego, a tj. art. 178a § 1 k.k. poprzez jego zastosowanie, w sytuacji gdy nie miał on zastosowania, w wyniku licznych stwierdzeń Sądu Rejonowego jakoby oskarżony dopuścił się przestępstwa z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178a § 1 k.k., podczas gdy akt oskarżenia dotyczył czynu z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k., a Sąd I instancji nie zmienił ww. kwalifikacji czynu, wobec powyższego art. 178a § 1 k.k. nie mógł znaleźć zastosowania;

d)  nadto z daleko idącej ostrożności, podniósł zarzut rażącej niewspółmierności kary w wyniku:

- nieuwzględnienia wieku oskarżonego, który jest młodociany, a zgodnie z art. 54 § 1 k.k. wymierzając karę młodocianemu, sąd kieruje się przede wszystkim tym, aby sprawcę wychować, podczas gdy kara pozbawienia wolności w tak młodym wieku na długi okres czasu nie wpłynie pozytywnie na oskarżonego, który dopiero wkracza w dorosłość i poszukuje wzorców, tym bardziej, że jako osoba młoda, o nie do końca wykształconym charakterze, źle znosi warunki izolacji i może łatwo ulec wpływom współosadzonych;

- przyjęcia, że oskarżony działał z błahych powodów, podczas gdy Sąd I instancji nie wskazał, jakie to miały być powody;

- uznania jakoby okoliczność, iż oskarżony nie był dotychczas karany sądownie była bez znaczenia i nie ma wpływu na wymiar kary bowiem „za normę należy przyjąć brak konfliktu z prawem”, podczas gdy kwestia karalności jest istotna dla wymiaru kary, pozbawienie wolności jest karą izolacyjną, a więc winna być stosowana, gdy inne sankcje nie wypełnią swojej roli, a dla sprawcy młodocianego, wobec którego nie stosowano dotychczas kar, pozbawienie wolności jawi się jako dolegliwość nadmierna, mogąca rzutować na przyszłe działania i życie oskarżonego

- pominięcie, że pokrzywdzony M. Ś. wsiadł do auta kierowanego przez nietrzeźwego kierowcę razem z innymi nietrzeźwymi osobami, nie zapiął pasów bezpieczeństwa, sam również znajdował się pod wpływem alkoholu i środków odurzających.

Zgłaszając te zarzuty, apelujący wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku i uniewinnienie oskarżonego, ewentualnie o zmianę wyroku i orzeczenie wobec P. N. kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania.

Sąd zważył, co następuje:

Apelacja obrońcy oskarżonego nie zasługiwała na uwzględnienie. Podniesione w niej zarzuty okazały się bezzasadne, lub też nie mogły prowadzić do wzruszenia zaskarżonego wyroku.

Stanowisko apelującego, iż w toku postępowania sąd I instancji naruszył art. 170 k.p.k. oraz art. 193 k.p.k. było nietrafne. Złożony w czasie rozstrzygania sprawy przez sąd rejonowy i powtórzony przed sądem odwoławczym wniosek o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych oraz medycyny sądowej nie mógł zostać uwzględniony, a zatem jego oddalenie nie miało znaczenia dla rozstrzygnięcia w sprawie. Zgodnie z twierdzeniem autora apelacji, ekspertyza miałaby dostarczyć informacji, co do ustalenia przebiegu zdarzenia z dnia 16 III 2014 roku, jego przyczyn, zachowań poszczególnych jego uczestników, miejsca ich położenia w chwili wypadku ustalonych na podstawie obrażeń, wpływu na przebieg zdarzenia przy uwzględnieniu m.in. brak zapiętych pasów bezpieczeństwa uczestników i obowiązków kierowcy w tym zakresie, nietrzeźwość i brak prawa jazdy kierowcy, prędkości poruszania pojazdu, jak również wskazanie czy możliwa jest podana przez uczestników wersja zdarzeń. Większość z tych okoliczności nie wymaga wiadomości specjalnych – chodzi tu o to, które z osób jadących samochodem marki P. (...) o numerze rejestracyjnym (...) miały zapięte pasy bezpieczeństwa, jakie obowiązki ciążyły w tej kwestii na kierowcy, o ustalenie, co do nietrzeźwości kierującego i tego, że nie posiadał on uprawnień do prowadzenia pojazdów mechanicznych, przyczyn wypadku i zachowania poszczególnych jego uczestników. Ustalenia, co do zapięcia pasów przez jadących autem, nietrzeźwości B. S. i tego, że nie posiadał on prawa jazdy, poczyniono na podstawie niekwestionowanych w tym zakresie dowodów – relacji osób jadących w chwili zdarzenia samochodem oraz dokumentów dotyczących stanu i uprawnień kierowcy. Stwierdzenie tych faktów nie wymagało wiadomości specjalnych.

Wpływ tych okoliczności na przebieg wypadku również dało się ustalić bez sięgania do wiedzy eksperta. Za okoliczność łagodzącą, przy wymierzaniu kary P. N. uznano przecież ( k. 485v ) to, że pokrzywdzony nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa. Oceniono zatem, że M. Ś. przyczynił się do powstania skutku w postaci własnej śmierci. W sytuacji, w której sąd I instancji za jedyną przyczynę wypadku uznał nagłe pociągnięcie za kierownicę, niespodziewane dla kierowcy, powodujące zjechanie samochodu z drogi i uderzenie w drzewo, znaczenie traci nietrzeźwość prowadzącego pojazd, czy też brak jego uprawnień do kierowania. Nie sposób wskazać, w jaki sposób miałaby to stanowisko zmienić opinia biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych.

Podobnie prędkość, z jaką poruszał się pojazd, choć niewątpliwie rzutowała na skutki uderzenia samochodu w drzewo, nie miała znaczenia dla ustalenia odpowiedzialności oskarżonego. Widział on przed zdarzeniem, z jaką szybkością jedzie, musiał szacować skutki, jakie przyniesie zjechanie pojazdu z drogi i uderzenie w drzewo. Jej ustalenie – o ile byłoby możliwe - nie zmieniłoby w żadnym stopniu oceny zachowania P. N. w okolicznościach, ustalonych przez sąd I instancji.

Z pewnością wiedzy specjalnej nie wymaga ustalenie, jakie obowiązki ciążą na kierującym w zakresie upewnienia się, czy pasażerowie zapięli pasy bezpieczeństwa. Ustalanie treści powszechnie obowiązującego prawa jest obowiązkiem sądu, nie zaś biegłych. Z ustaleń sądu I instancji, zapisanych w uzasadnieniu wyroku wynika, iż za jedyną przyczynę wypadku uznano szarpnięcie przez oskarżonego za kierownicę pojazdu, prowadzonego przez B. S.. Przyjęto tak na podstawie relacji przesłuchiwanych osób, głównie B. S. i A. S.. Nie wymagało to wiadomości specjalnych, a więc i opiniowania przez biegłego lub biegłych.

W odniesieniu do kwestii tego, na jakich miejscach siedzieli mężczyźni, jadący w czasie zdarzenia samochodem marki P. (...) o numerze rejestracyjnym (...), sąd dysponował dowodami osobowymi – relacjami B. S. i A. S., ale przecież również – pośrednio – wyjaśnieniami oskarżonego. P. N., opisując wypadki z 15 marca 2014 roku podał przecież ( k. 333 ), że tego dnia w samochodzie siedział obok kierowcy – B. S., a z tyłu siedzieli A. S. i M. Ś.. Nie pamiętał, czy zmieniło się to przed wypadkiem, natomiast wcześniej, w ciągu dnia, usytuowanie mężczyzn w aucie było niezmienne. Relacje wszystkich wymienionych osób w tym zakresie uznano za wiarygodne. Nie było potrzeby zakładania, iż mylili się oni, lub celowo podawali nieprawdę, by weryfikować ich twierdzenia dowodem z opinii biegłego. Ustalenie to nie wymagało zatem wiadomości specjalnych, co trafnie przyjął sąd I instancji.

Podobnie nie jest konieczne sięganie po wiedzę eksperta dla ustalenia, czy możliwy jest przebieg zdarzenia, podany przez B. S. i A. S., a więc, czy nagłe i niespodziewane szarpnięcie za kierownicę może spowodować, że samochód zjedzie z drogi, a kierowca straci nad nim kontrolę. W tym zakresie wystarczające jest odwołanie się do zasad doświadczenia życiowego, co uczynił sąd rejonowy.

Jedynie na marginesie należy wskazać, iż zarzut dotyczy nieuwzględnienia wniosku dowodowego obrońcy oskarżonego, złożonego na rozprawie 12 kwietnia 2016 roku, który to wniosek miał inną, zauważalnie uboższą treść, niż zapisana w apelacji. Trudno zatem zarzucać sądowi rejonowemu, że błędnie oddalił wniosek o dopuszczenie dowodu w zakresie, w jakim o przeprowadzenie tego dowodu nie wnioskowano.

Za nietrafny uznano też zarzut naruszenia przez sąd I instancji art. 193 k.p.k. poprzez nieprzeprowadzenie dowodu z opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej na okoliczność ustalenia, czy brak udzielenia natychmiastowej pomocy pokrzywdzonemu M. Ś. przyczynił się do jego śmierci. W tym zakresie również wystarczające było sięgnięcie do zasad doświadczenia życiowego. Mając na uwadze rozległość i charakter urazów, doznanych przez pokrzywdzonego, gdy auto którym się poruszał, uderzyło w drzewo, nie jest konieczne sięganie do wiedzy specjalistycznej, by ocenić, że pomoc świadczona przez osoby nie dysponujące wiedzą fachową, nietrzeźwe, nie mogła być skuteczna. Obrażenia głowy, w tym mózgu, mogą być leczone wyłącznie przy użyciu specjalistycznej aparatury, po wykonaniu dokładnych badań. Pierwsza pomoc w takim przypadku musi ograniczać się do wezwania lekarza.

Pokrzywdzony, jak wynika z zeznań P. I. ( k. 37 ), oddychał jeszcze po przyjeździe na miejsce Straży Pożarnej. W takim wypadku niepotrzebne byłoby pobudzanie jego oddechu, czy akcji serca. Przemieszczanie rannego, czy też próby jego cucenia nie mogłyby poprawić jego stanu, czy też zabezpieczyć go lepiej do przyjazdu pogotowia. Z relacji P. I. wynika ponadto, iż aby wydostać pokrzywdzonego z pojazdu i móc udzielić mu pomocy, konieczne było wycięcie dachu i drzwi auta. Żadna z osób, przebywających wcześniej na miejscu zdarzenia, nie miała takich możliwości. Opis miejsca zdarzenia i tego, gdzie znajdował się M. Ś. po wypadku pozwala zatem na czynienie stanowczych ustaleń, co do tego, czy była możliwe udzielenie mu skutecznej pomocy przed przybyciem lekarza i Straży Pożarnej, wyłącznie na podstawie zasad doświadczenia życiowego.

Stawiając kolejny zarzut, obrońca łączy dwie kwestie, które pozostają ze sobą w związku jedynie z tego powodu, że mają uzasadniać wątpliwości, co do miejsca, jakie zajmował oskarżony w samochodzie przed zdarzeniem. Pierwsza z nich dotyczy ułożenia pokrzywdzonego i oskarżonego w pojeździe po wypadku – apelujący zwraca tu uwagę na zeznania R. N. i W. J. (2). Nieco przy tym nadinterpretuje twierdzenia tego ostatniego, przydając im cechę stanowczości. Tymczasem mężczyzna ten na rozprawie 26 stycznia 2016 roku podał, że oskarżony leżał „chyba też na tylnym siedzeniu”, że wydaje mu się, iż „dwie osoby były na tylnej kanapie”. Jednocześnie zeznał też jednak, że „ten drugi ( oskarżony ) był trochę oddalony i możliwe, że on był na przednim siedzeniu, a częściowo na tylnej kanapie”.

Autor apelacji wydaje się przy tym zapominać, iż w omawianej kwestii sąd I instancji dysponował jeszcze innymi dowodami, które uznał za wiarygodne i które stanowiły podstawę do czynienia ustaleń faktycznych – zeznaniami R. T., P. P., I. L. i P. I. ( k. 483v ), a nawet wyjaśnieniami oskarżonego. Skoro dokonano wartościowania uzyskanych od różnych osób informacji i oparto się na relacjach wymienionych osób, to nie istniały wątpliwości, które można byłoby rozstrzygać zgodnie z regułą wyrażoną w art. 5 § 2 k.p.k., na którym to przepisie oparto omawiany zarzut odwołania. Apelujący nie kwestionował oceny dowodów, dokonanych przez sąd I instancji, a więc zaakceptował to, że odmówiono wiary R. N., co do tego, gdzie w rozbitym samochodzie leżał jej syn, dając wiarę wspomnianym świadkom, wahania W. J. (2) interpretując w zgodzie z ich zeznaniami.

W ocenie sądu rejonowego, zeznania K. S. nie miały istotnego znaczenia dla rozstrzygnięcia, gdzie w pojeździe siedział A. S. ( k. 483 ). Innego zdania jest apelujący, nadając im sens w oparciu o zasady doświadczenia życiowego, z których miałołby wynikać, że osoba zajmująca miejsce z tyłu auta nie mogła wyrwać kierowcy telefonu komórkowego, przez który ten właśnie rozmawiał. Trudno zgodzić się z takim stanowiskiem. Sam autor apelacji wskazał przecież wcześniej, iż uczestnicy zdarzenia poruszali się samochodem bez zapiętych pasów bezpieczeństwa. W tej sytuacji swoboda poruszania się, w tym mocnego wychylania się w przód, jest większa. Samochód marki P. (...) nie jest autem dużym, a więc dystans pomiędzy przednimi, a tylnymi siedzeniami jest w nim niewielki. Sięgnięcie przez pasażera z tylnej kanapy do ręki kierowcy, rozmawiającego przez telefon komórkowy w takich warunkach jest nie tylko możliwe, ale wręcz łatwe. Odmienne przekonanie obrońcy nie znajduje więc poparcia w zasadach doświadczenia życiowego, na które powoływano się w apelacji.

Niezasadny okazał się też zarzut błędnej oceny zeznań A. S.. Oparty był on o przekonanie, że świadek ten, skoro był nietrzeźwy i uciekł z miejsca wypadku, nie zawiadamiając o nim nikogo, nie mógł być wiarygodny, dbając przede wszystkim o ochronę własnego interesu. Nadto miał składać sprzeczne zeznania, wzbogacając z upływem czasu opis zdarzenia, co – w ocenie apelującego – jest sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego. Na wstępie odnieść się godzi do przekonania autora apelacji, iż A. S. nie zawiadomił nikogo o wypadku, w którym uczestniczył. Tymczasem z zeznań tego świadka, a także z relacji jego brata i K. Ż. (2) wynika, że A. S., po wyjściu z rozbitego samochodu udał się do pobliskich zabudowań, dzwoniąc w tym czasie do kolegi i informując o zdarzeniu. Wskazał im także miejsce zajścia. Trudno w takiej sytuacji postrzegać go jako osobę, która zbiegła z miejsca wypadku i nie zamierzała ujawniać prawdy o nim nikomu. Ten argument, który miałby świadka przedstawiać w złym świetle i pozwalać na przypisywanie mu motywacji do ukrywania faktycznego przebiegu zdarzenia, okazuje się więc nietrafny.

Podobnie ocenić należy pozostałe aspekty zachowania i stanu A. S., uwypuklone w apelacji – jego nietrzeźwość i oddalenie się z miejsca zdarzenia. Trudno wskazać, dlaczego stan odurzenia alkoholem świadka powinien powodować, że jego zeznania miałyby budzić wątpliwości co do wiarygodności, ale nie z uwagi na swoją niekonkretność, czy niepełność, lecz ze względu na to, że świadek umyślnie miałby przedstawiać fałszywy przebieg wypadków. W tej sytuacji jego nietrzeźwość nie miałaby żadnego znaczenia, skoro nieprawdziwość relacji byłaby skutkiem świadomej decyzji, a nie oszałamiającego wpływu alkoholu. Świadek nie starał się ukryć swojego stanu, poddał się badaniu trzeźwości. Nie był to zatem dla niego fakt wstydliwy, czy taki, który mógłby – w ocenie A. S. - doprowadzić do jego odpowiedzialność za zdarzenie. Apelujący zresztą, powołując się na nietrzeźwość pasażera pojazdu, jako przyczynek do uznania go za nie w pełni wiarygodnego, jednocześnie przypisuje mu zdolność do precyzyjnego i szybkiego pojmowania oraz działania – uzgodnienia z B. S. fałszywej wersji zdarzenia i prezentowania jej następnie w rozmowach z kolejnymi osobami.

Jak już wspomniano wcześniej, A. S. oddalił się z miejsca zdarzenia, by niemal od razu zawiadomić o wypadku kolegę i brata. Wskazał im miejsce zajścia. Miał zatem na celu nie wyłącznie ucieczkę stamtąd, a powrót do domu i wezwanie pomocy. Jak to podkreślał sąd rejonowy – stan, w jakim świadek wówczas się znajdował – działanie alkoholu oraz szok spowodowany wypadkiem – z pewnością utrudniał podejmowanie przez niego w pełni racjonalnych decyzji. Nie można jednak ocenić tak, jak stara się forsować autor apelacji, że uciekł on z miejsca wypadku. Oznacza to, iż powoływane w środku odwoławczym okoliczności, dotyczące stanu i zachowania świadka nie mogły być postrzegane jako argumenty przemawiające jednoznacznie za jego niewiarygodnością.

Nie stanowi wystarczającego dowodu na niewiarygodność zeznań A. S. zauważona przez apelującego zmiana jego relacji w odniesieniu do tego, jak wydostawał się on z rozbitego samochodu. Trzeba bowiem umieścić ją w ramach całości relacji świadka, złożonej w czasie śledztwa i w toku rozprawy. Porównanie składanych przez niego zeznań podczas kolejnych przesłuchań prowadzi do przekonania, że wypadki z 15 marca 2014 roku opisał on w niemal identyczny sposób. Czynił to przy tym w sposób uporządkowany i logiczny, na co zwracał uwagę sąd rejonowy w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku. Jest zrozumiałe, właśnie biorąc pod uwagę zasady doświadczenia życiowego, że przesłuchania mające miejsce w odstępie półtorej roku dadzą efekt w postaci opisów zdarzenia nieco odmiennych. Istotnie, najbardziej typowe w tej sytuacji jest zacieranie się szczegółów zajścia, zapominanie o pewnych, mniej istotnych elementach. Jednak ta prawidłowość nie zawsze występuje, zwłaszcza nie dotyczy ona odtwarzania zdarzeń doniosłych, dokładnie i trwale zapisujących się w pamięci. Dokładność opisu przebiegu wypadków, podanego przez A. S. na rozprawie, w czasie spontanicznej wypowiedzi dowodzi, że w przypadku tego świadka nie doszło do znacznego uszczerbku w pamięci o całym zdarzeniu do chwili przesłuchania przez sąd. Nie ma zatem mowy o zacieraniu się detali w pamięci, na czym – odwołując się do zasad doświadczenia życiowego – opierał swój zarzut apelujący.

Opisana w środku odwoławczym zmiana relacji A. S. dotyczy w istocie tylko tego, czy pamiętał on, jakimi drzwiami wyszedł i dlaczego. Zaznaczyć należy, że po raz pierwszy świadka przesłuchano nazajutrz po zajściu, o 12:30 ( k. 28 ). Mógł on jeszcze wówczas być nieco oszołomiony tym, co się zdarzyło, w tym również wiadomością o poważnych urazach doznanych przez pokrzywdzonego. Zrozumiałe jest, że mógł on uprościć pewien fragment zdarzenia, nie przypisując mu większego znaczenia. Możliwe jest też, że dopiero po pewnym czasie przypomniał sobie ten szczegół, wcześniej skupiając się na innych aspektach zajścia. Obrońca – autor apelacji – miał przy tym możliwość zapytania świadka o przyczynę zmiany stanowiska, jednak z niej nie skorzystał. Wyciąganie następnie z tej drobnej nieścisłości – choć należy przyznać, że dotyczącej okoliczności kluczowej z punktu widzenia apelującego – wniosków o niewiarygodności świadka, wydaje się przesadą, abstrahującą od zasad doświadczenia życiowego, które uczą, że nie ma sztywnych reguł dotyczących zmienności i konsekwencji zeznań, a które nakazują branie pod uwagę warunków ich składania i stosunku przesłuchiwanego do opisywanych zdarzeń.

Za niezasadny uznano też zarzut błędnego uznania za wiarygodne zeznań i wyjaśnień B. S.. Apelujący, jak się wydaje, w tej części odwołania zawarł dwa sprzeczne sądy o relacji świadka. Podnosił bowiem, iż miał on powody do tego, by zatajać przebieg zdarzenia z uwagi na swoją nietrzeźwość i brak uprawnień do kierowania pojazdami, ale równocześnie przyjmował, że w takich warunkach, gdyby przyjąć, że za wypadek odpowiedzialny jest oskarżony, B. S. powinien natychmiast zgłosić zajście i opisać jego pełny przebieg odpowiednim służbom.

Pierwsze z założeń autora apelacji stoi w sprzeczności ze stanowiskiem świadka, uzyskanym od niego w czasie obu przesłuchań – kategorycznie i konsekwentnie podawał on, iż w czasie zdarzenia kierował samochodem po tym, jak wcześniej pił alkohol, a nadto nie mając do tego uprawnień. Informował zatem o faktach dla siebie oczywiście niekorzystnych, sprowadzając na siebie odpowiedzialność za przestępstwo. Gdyby - jak przekonuje skarżący – B. S. zainteresowany był nie w zgodnym z prawdą opisywaniu zdarzenia, lecz w takim przedstawianiu jego przebiegu, który pozwoli mu uniknąć odpowiedzialności, z pewnością podałby inną jego wersję, powołując się choćby na niepamięć lub utrzymując, że był tylko pasażerem auta. Gotowość do poniesienia odpowiedzialności za kierowanie samochodem po wypiciu alkoholu jest argumentem przemawiającym za wiarygodnością świadka.

Zupełnie sprzeczne z przeprowadzonymi dowodami jest twierdzenie apelującego, iż B. S. bezpośrednio po zdarzeniu nie informował Straży, ani Policji, co miało być przyczyną wypadku. Z zeznań R. T. ( k. 33-35 ) wynika, iż świadek na miejscu zajścia mówił, że do uderzenia samochodu w drzewo doszło z powodu szarpnięcia za kierownicę. Nie zaprzeczał, by kierował pojazdem. P. I. ( k. 36-38 ) przypominał sobie natomiast, że B. S., po indagowaniu przez policjanta przyznał, że prowadził auto, bo spośród kolegów był najmniej pijany. Jeszcze wyraźniej potwierdzenie przez mężczyznę tej okoliczności na miejscu zapamiętał K. Ż. (2) ( k. 56 ) – B. S. miał strażakom oświadczyć, że to on kierował samochodem. Ten ostatni świadek opisał też reakcję K. Ż. (1), o której ona sama zeznawała – kobieta miała mieć pretensje do B. S. o wypadek, o to, że poszkodowanym jest ojciec jej dzieci. Wynika z tego, iż już wówczas identyfikacja kierującego była pewna, informacja ta była znana wszystkim zebranym. Przyznający się do tego mężczyzna nie ukrywał owego faktu również w rozmowie z matką ( k. 303 ).

Dalsza część zarzutu dowodzi, że apelujący stara się raczej przekonać, iż B. S., gdyby faktycznie prawdziwe były jego twierdzenia, że za wypadek odpowiada oskarżony, od razu informowałby o tym obecnych na miejscu zdarzenia i sam zawiadomiłby Policję o zajściu. Wydaje się, że to stanowisko nie bierze pod uwagę stanu świadka po zdarzeniu, wywołanego zapewne szokiem, a po części być może również nietrzeźwością. Najpełniej opisała to jego matka – G. S.. Syn miał być oszołomiony, ścielić łóżko pomimo, że był wciąż zakrwawiony, twierdzić początkowo, że nic się nie stało. Gdy matka, która dowiedziała się w końcu od niego o wypadku, zaczęła dociekać, dlaczego nie wezwał pomocy, B. S. ubrał się i wyszedł. Z relacji innych świadków wiadomo, że wrócił na miejsce zdarzenia. Uznając zeznania G. S. w tym zakresie za zgodne z prawdą przyjąć należy, że jej syn po wypadku był oszołomiony, miał problemy ze zrozumieniem tego, co się dzieje i z komunikowaniem tego, co się wydarzyło. Od osoby w takim stanie trudno wymagać działania logicznego, sprawnego. Gdy uzmysłowiono świadkowi powinności związane z udziałem w wypadku, od razu ruszył w miejsce wykonywania czynności przez Straż Pożarną i Policję. Niezasadnie zatem apelujący stara się wywodzić, że jego zachowanie dowodzi, iż chciał ukryć lub zniekształcić obraz zdarzenia przed policjantami lub strażakami.

Jak już wspomniano wyżej, po powrocie na miejsce zdarzenia B. S. oświadczył, iż przyczyną wypadku było szarpnięcie za kierownicę ( zeznania R. T. ). Gdy zatem pojawił się tam, gdzie prowadzone były czynności związane z ratowaniem uczestników zdarzenia oraz ustalaniem jego przebiegu i przyczyn, od razu podał wersję zajścia, którą potem podtrzymywał w zeznaniach. Argumenty za uznaniem jego zeznań i wyjaśnień za niewiarygodne, zgłaszane w środku odwoławczym, okazały się chybione.

Zarzut dotyczący błędnego przyjęcia przez sąd rejonowy, że A. S. i B. S. po wypadku nie mieli możliwości uzgodnienia wspólnej wersji zajścia, jest spekulacją apelującego, opartą na niekwestionowanych okolicznościach, ustalonych na potrzeby wydania zaskarżonego wyroku. Obrońca podnosi bowiem, iż obaj mężczyźni oddalali się razem od rozbitego samochodu i rozmawiali, a następnie byli wiezieni jedną karetką. Ten ostatni fakt nie ma znaczenia dla rozważań o przyczynach zgodności ich relacji, skoro spójność ta wystąpiła już wcześniej – jak już wspomniano, B. S. przed zabraniem przez pogotowie informował, że przyczyną wypadku było szarpnięcie za kierownicę. A. S. natomiast, przed tym, jak zdecydował się wrócić na miejsce zdarzenia, o zachowaniu oskarżonego opowiedział matce – D. D. ( k. 291 ). Gdyby zatem zgodność podawanego przez nich przebiegu zdarzenia miała wyniknąć z porozumienia, że będą fakty podawać niezgodnie z rzeczywistością, a korzystnie dla siebie, musieliby to uzgodnić wcześniej, gdy odchodzili od rozbitego auta.

Jak słusznie wskazuje apelujący, z zeznań świadków wynika, że obaj mężczyźni mniej więcej w tym samym czasie przebyli część drogi pomiędzy miejscem wypadku, a zabudowaniami N.. Wspomniano również, że trwała wówczas między nimi wymiana zdań. Z przeprowadzonych dowodów wynika, iż ta wspólna droga uczestników zajścia trwała niezbyt długo – samochód wypadł z drogi około 150-200 metrów od budynków ( zeznania K. Ż. (2) k. 55-56 ), a do swoich domów dotarli już osobno ( ten sam świadek widział ich tuż przy budynkach, idących w odległości około 3 metrów od siebie – k. 426 ). Nadto obaj byli w stanie ograniczającym sprawną komunikację – nietrzeźwi, w szoku po wypadku. A. S. podawał, czego skutecznie nie zakwestionowano w odwołaniu, że po tym, jak wysiadł z samochodu, miał pretensje o to, co się zdarzyło do B. S. i oskarżonego ( k. 30 i k. 423 ). Nie był więc w nastroju do czynienia z kierującym pojazdem uzgodnień, ustalania fałszywej wersji wydarzenia. Od początku uważał bowiem, że odpowiedzialność za to, co się zdarzyło, obciąża właśnie B. S. i P. N.. W tej sytuacji dywagowanie o tym, że mogli zawrzeć porozumienie, co do tego, że następnie będą zgodnie pomawiać oskarżonego o spowodowanie wypadku, jest pozbawione podstaw w przeprowadzonych dowodach. Jest to tym bardziej widoczne, że mężczyźni musieliby ustalić szereg okoliczności, na które następnie się powoływali – umiejscowienie osób w samochodzie, osobę kierującego, przyczynę zjechania pojazdu z drogi. Musieliby też być w stanie zapamiętać takie uzgodnienia, by później zgodnie je prezentować przed policjantami na miejscu zdarzenia oraz w czasie przesłuchań. Jest to sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego i dlatego i ten zarzut uznano za nietrafny.

Kolejno apelujący podważał prawidłowość oceny zeznań D. D., G. S. i J. S., a także relacji R. N. i R. J., dokonanej przez sąd I instancji. Na początek należy odnieść się do tego zarzutu, co do twierdzeń R. J.. Sąd rejonowy w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku zauważył jedynie, że świadek ten jest osobą bliską dla oskarżonego i przez to zainteresowany jest w zeznawaniu na jego korzyść ( k. 483-484 ). Jednak relacja tego mężczyzny w żaden sposób nie odbiega od informacji, uzyskanych od innych, przesłuchiwanych w sprawie osób, zwłaszcza odnośnie umiejscowienia oskarżonego w samochodzie po zdarzeniu. Podał on przecież jedynie ( k. 70-71 ), że P. N. leżał z tyłu, a nogi miał między przednimi siedzeniami. W ten sam sposób opisali jego ułożenie inni świadkowie, których uznano za wiarygodnych, jak również sam oskarżony. Wątpliwości co do tego, że R. J. mógłby – z uwagi na stosunek osobisty do niego – złożyć nieprawdziwe zeznania, rozwiane zostały przez zgodność jego relacji z innymi dowodami.

Wspomniana ocena sądu I instancji dostosowana jest natomiast do wartości dowodu z zeznań R. N.. Kobieta podawała, że po wypadku jej syn leżał wyłącznie na tylnym siedzeniu samochodu. Jest to relacja odosobniona, inaczej fakt ten opisali niemal wszyscy pozostali świadkowie, którzy mieli możliwość obserwowania wnętrza pojazdu po zdarzeniu. Wcześniej poddano już analizie zeznania W. J. (2), który jako jedyny potwierdził takie ułożenie P. N. w aucie, nie czyniąc tego jednak stanowczo. Na uwadze, przy ocenie zeznań R. N., poza tym, że była zainteresowana w uwolnieniu syna od odpowiedzialności - na co słusznie wskazał sąd I instancji - trzeba mieć to, kiedy miało miejsce jej przesłuchanie – półtorej roku po zdarzeniu. Przez ten czas kobieta mogła zapomnieć niektóre szczegóły, ale przede wszystkim - przekonana o niewinności syna, czego nie kryje – tak przekształcić swoje wspomnienia, by pasowały do tezy, iż to A. S. siedział obok kierowcy przed wypadkiem. Skoro zatem jej zeznania były niezgodne z pozostałymi dowodami, a przy tym świadek jest żywo zainteresowana korzystnym dla oskarżonego rozstrzygnięciem, zasadnie uznano jej relację za niewiarygodną w części, w której zderza się z twierdzeniami innych osób.

Jasne jest przy tym, że bliscy A. S. i B. S. z tego samego powodu, by uchronić tych dwóch mężczyzn przed ewentualną odpowiedzialnością, mogliby niezgodnie z prawdą opisywać przebieg wydarzeń. Jednak w odniesieniu do ich relacji nie sposób doszukać się sprzeczności z innymi dowodami, która jest jaskrawa przy analizie twierdzeń R. N., na co zwrócono uwagę w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku. Zgodność z resztą materiału dowodowego daje się zauważyć również przy zestawianiu zeznań D. D., G. S. i J. S. z opisem zdarzenia podawanym przez osoby niezainteresowane żywo losami podróżujących samochodem marki P. (...)K. Ż. (2), funkcjonariuszy Straży Pożarnej.

Stąd zarzut, że stosunek bliskości z oskarżonym lub jego znajomymi, z którymi wspólnie w czasie zdarzenia przemieszczał się autem R. J., powinien w każdym wypadku prowadzić do uznania zeznań osób bliskich za niewiarygodne, był nietrafny. Z powodów wskazanych w uzasadnieniu orzeczenia sądu I instancji, powtórzonych i uzupełnionych powyżej, za w zasadzie prawidłową należało uznać ocenę wiarygodności D. D., G. S. i J. S. oraz R. N. i R. J., zaprezentowaną w owym uzasadnieniu.

Kolejno w apelacji zarzucono, iż błędnie ustalono na potrzeby zaskarżonego wyroku, że oskarżony był pod wpływem środków odurzających, podczas gdy stężenie 1,2 ng/ml może być kwalifikowane jako ewentualnie stan po użyciu środków odurzających. Na wstępie podnieść należy, iż brak jest definicji legalnych stanu po użyciu narkotyków i stanu pod wpływem narkotyków, podobnej do definicji zawartych w ustawie z 26 X 1982 roku o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi oraz w kodeksie karnym, odnoszących się do stanu nietrzeźwości i stanu po użyciu alkoholu. Jest to zrozumiałe, bo z uwagi na wielość środków odurzających i substancji psychotropowych, ale też ze względu na spore zróżnicowanie ich oddziaływania na organizm ludzki, zależne od warunków osobniczych, taką definicję trudno byłoby sformułować. Wynika to wprost z opinii sądowo-toksykologicznej ( k. 324 ). W tej samej ekspertyzie sformułowano też sąd, który należy w całości podzielić, iż na oskarżonego w czasie zdarzenia oddziaływały równocześnie dwie substancje – narkotyk i alkohol. Wzmacniały one swoje działanie, łącznie znacznie upośledzając jego zdolności postrzegania, reagowania, rozumienia tego, co dzieje się w otoczeniu. Znane jest sądowi odwoławczemu stanowisko doktryny, przytoczone w środku odwoławczym. Zawiera ono jednak wyłącznie ogólną wskazówkę, nie odnosi się do indywidualnej tolerancji na narkotyk, która wynika przecież z długości i częstości jego używania, ale także z wrodzonych cech organizmu. Nie uwzględnia też równoczesności działania środka odurzającego i alkoholu. Zasadnie, za opinią, przyjęto zatem na potrzeby zaskarżonego wyroku, iż oskarżony w czasie zdarzenia znajdował się w stanie pod wpływem środka odurzającego. Na marginesie wskazać należy, iż nawet usunięcie tego stwierdzenia z opisu czynu P. N. nie powodowałoby, jak domaga się apelujący, zmiany kwalifikacji tego zachowania poprzez wyeliminowanie art. 178 § 1 k.k. – niekwestionowany pozostaje bowiem stan nietrzeźwości oskarżonego.

Kolejnym zarzutem apelacji objęte jest nieczynienie przez sąd I instancji ustaleń, co do tego, jak i w jakiej kolejności samochód opuścili A. S. i B. S. oraz, czy mogli przesunąć przy okazji nieprzytomnego pokrzywdzonego. Trudno dociec, skoro również skarżący zgadza się z przyjęciem przez sąd rejonowy, że M. Ś. siedział w pojeździe za kierowcą, jakie znaczenie miałoby przemieszczenie go po wypadku przez wysiadających kolegów. Ustalenia w interesującym autora apelacji zakresie, były pomocne do dokonywania oceny dowodów, natomiast nie mają żadnego znaczenia dla ewentualnej odpowiedzialności oskarżonego. Zachowania B. S. i A. S. po zdarzeniu nie wpływają bowiem na ocenę tego, co uczynił P. N. i jakie przyniosło to skutki. Jak już wspominano wcześniej, sąd rejonowy poczynił prawidłowe ustalenia, co do tego, jak w pojeździe przed wypadkiem rozmieszczeni byli mężczyźni. Biorąc pod uwagę to, iż tylko A. S. pamiętał, jak wydostał się z auta po tym, jak uderzyło w drzewo, stanowcze twierdzenia o tym, w jaki sposób wydostał się na zewnątrz B. S. są niemożliwe. Z zeznań A. S., złożonych na rozprawie, niezakwestionowanych skutecznie przez obrońcę w odwołaniu wynika, którymi drzwiami świadek opuścił auto. Powyżej wskazano, dlaczego okoliczność ta nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia w sprawie, skoro ustalono kategorycznie, gdzie siedzieli pasażerowie samochodu przed wypadkiem.

Nie uwzględniono zarzutu apelującego, iż ewentualnie błędne ustalenie sądu rejonowego, co do tego, jak zachowywał się i co mówił oskarżony chwilę przed wypadkiem, miało znaczenie dla rozstrzygnięcia w sprawie. Sam autor apelacji takiego związku nie wykazuje, ani w zarzutach, ani w uzasadnieniu środka odwoławczego. Nie odnosi też wspomnianej okoliczności, która miałaby zostać błędnie ustalona, do reszty stanu faktycznego, przyjętego za podstawę zaskarżonego wyroku. Nie czyni również zarzutu błędnej oceny dowodów w odniesieniu do zeznań świadków, na których to ustalenie oparto. Na podstawie uzasadnienia orzeczenia sądu I instancji należy uznać, że fakt ten nie został uznany za istotny przy ferowaniu rozstrzygnięcia. Dla odpowiedzialności oskarżonego za wystarczające uznano przyjęcie, że szarpnął on za kierownicę i w ten sposób umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, przez co spowodował wypadek. Stąd ustalenia, jakie słowa wypowiadał przed tym działaniem nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia w sprawie, biorąc pod uwagę kierunek zaskarżenia orzeczenia sądu I instancji. Stąd omawiany zarzut apelującego nie mógł być podstawą do ingerencji w zaskarżony wyrok.

Nietrafny okazał się zarzut naruszenia przez sąd I instancji prawa materialnego – art. 178a § 1 k.k. Nawet dla apelującego, znającego treść wyroku, jasne musi być, że rozważania zawarte w uzasadnieniu zaskarżonego rozstrzygnięcia, puentowane stwierdzeniami o wypełnieniu znamion z art. 178a § 1 k.k. odnoszą się w rzeczywistości do art. 178 § 1 k.k. Wynika to jasno z samego orzeczenia – tak opisu czynu oskarżonego, jak i jego kwalifikacji prawnej. Podobieństwo treści art. 178 § 1 k.k. i art. 178a § 1 k.k., co do działania sprawcy w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego spowodowały zatem zauważoną przez skarżącego omyłkę w uzasadnieniu wyroku, powieloną trzykrotnie ( k. 484, k. 484v i k. 485 ). Nie doszło jednak w orzeczeniu do zastosowania tego przepisu, co sprawia, że zarzut taki należy uznać za całkowicie chybiony. Apelujący nie domagał się stwierdzenia, iż doszło do naruszenia prawa procesowego w związku z przytoczonymi nieścisłościami uzasadnienia wyroku, nie dowodził też, że mogłoby mieć ono wpływ na treść samego rozstrzygnięcia. Sąd odwoławczy nie był uprawniony do działania w tym zakresie z urzędu, stąd stwierdzone uchybienia, dotyczące wyłącznie uzasadnienia orzeczenia sądu I instancji, nie mogły przynieść skutku w postaci ingerencji w sam wyrok.

Na marginesie rozważań odnoszących się do wspomnianego zarzutu, należało skomentować jego rozwinięcie, wygłoszone ustnie na rozprawie odwoławczej. Obrońca oskarżonego dowodziła wówczas, iż owo uchybienie jest jednym z wielu, które świadczyć miały o niestaranności i powierzchowności oceny, dokonanej przez sąd I instancji. Apelująca nie wykazała istnienia innych, podobnych uchybień, które mogłyby uzasadniać taką ocenę działania sądu rejonowego. Autor apelacji, który początkowo złożył jako środek odwoławczy tylko jego część, pozbawioną podpisu i właściwie uzasadnienia, powinien ostrożniej formułować zarzuty niestaranności.

Aby dokonać oceny stanowiska skarżącego, co do współmierności kary, wymierzonej oskarżonemu, należało najpierw ustalić, czy sąd I instancji prawidłowo zakwalifikował czyn P. N. jako występek z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k. Biorąc pod uwagę wniosek apelacji o uniewinnienie oskarżonego, należało uznać, że środek odwoławczy odnosił się do jego winy, co zobowiązywało do kontroli całości wyroku, zgodnie z art. 447 § 1 k.p.k. Nie jest konieczne rozwijanie i uzupełnianie rozważań, zawartych w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku - bez wątpienia trafnych - odnoszących się do stanu nietrzeźwości i odurzenia narkotykiem, stwierdzonego u P. N., skutku uderzenia samochodu marki P. (...) w drzewo, czy też możliwości przypisania odpowiedzialności w ramach art. 177 k.k. pasażerowi pojazdu mechanicznego.

Sąd I instancji w uzasadnieniu swojego rozstrzygnięcia nie wskazał, jakie zasady ruchu drogowego swoim działaniem naruszył oskarżony, ograniczając się do stwierdzenia, iż uczynił to umyślnie oraz, że działał w warunkach z art. 178 § 1 k.k. Zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy z 20 VI 1997 roku - prawo o ruchu drogowym, uczestnik ruchu jest zobowiązany do unikania wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego lub narazić kogokolwiek na szkodę. Zachowanie przypisane oskarżonemu niewątpliwie miało taki charakter, a więc naruszało przytoczoną, ogólną regułę ostrożności. Obowiązywała go ona, jako pasażera samochodu – uczestnika ruchu, zgodnie z art. 2 pkt 17 wspomnianej ustawy.

Z uwagi na kierunek apelacji, poza zakresem rozważań sądu odwoławczego pozostaje przystawanie opisu zdarzenia, zaproponowanego przez sąd I instancji w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, do przyjętej kwalifikacji prawnej zachowania P. N., zakładającej nieumyślność spowodowanych przez niego skutków. Stoi temu na przeszkodzie art. 434 § 1 k.p.k. W tej sytuacji nie sposób wzruszyć stanowiska sądu rejonowego, iż zachowanie oskarżonego wypełniało znamiona z art. 177 § 2 k.k. w zw. z art. 178 § 1 k.k.

W tej sytuacji sąd odwoławczy zobowiązany był do zbadania zasadności zarzutów apelacji, co do współmierności kary, orzeczonej wobec oskarżonego za przypisany mu czyn. Skarżący wywodził, iż przy ferowaniu kary pominięto wiek oskarżonego oraz to, że pokrzywdzony był pod wpływem alkoholu i środków odurzających, nie zapiął pasa bezpieczeństwa i wsiadł do pojazdu z innymi nietrzeźwymi osobami. Twierdził też, że niezasadnie uznano, że sprawca działał z błahych powodów oraz, że jego wcześniejszej niekaralności nie nadano odpowiedniego znaczenia.

Na początku tej części rozważań należy odnieść się do twierdzenia apelującego, iż sąd rejonowy pominął, że pokrzywdzony był w czasie zdarzenia pod wpływem alkoholu i środków odurzających, nie zapiął pasa bezpieczeństwa i wsiadł do pojazdu z innymi nietrzeźwymi osobami. Część z tego zarzutu sprzeczna jest z literalną treścią uzasadnienia wyroku sądu I instancji ( k. 485v ) – wskazano tam, iż wzięto pod uwagę przy ustalaniu wymiar kary to, że M. Ś. nie miał zapiętych pasów i był pod wpływem alkoholu.

Nadawanie tej ostatniej okoliczności jakiegokolwiek znaczenia, czy to przez sąd rejonowy, czy to przez apelującego, wydaje się nieuzasadnione. Nie ma znaczenia dla odpowiedzialności sprawcy wypadku drogowego to, czy osoba, która odniosła obrażenia w wyniku zdarzenia była trzeźwa, czy nie. Ma znaczenie naruszenie przez nią ewentualnie zasad ostrożności – takim naruszeniem jest choćby niezapięcie pasów bezpieczeństwa. Przebywanie w poruszającym się samochodzie po spożyciu alkoholu nie jest natomiast sprzeczne z tymi zasadami, jest całkowicie dopuszczalne. Nie ma wpływu, ani na przebieg wypadku, ani na jego skutki w zakresie przewidywalnym dla sprawcy. Podobnie bez znaczenia jest, podnoszona przez apelującego okoliczność, iż pokrzywdzony miałby w czasie zdarzenia być odurzony narkotykami.

Okolicznością łagodzącą, choć o znikomym znaczeniu był fakt, pominięty przez sąd I instancji, a dostrzeżony przez autora apelacji, iż pokrzywdzony dobrowolnie zgodził się na jazdę samochodem, kierowanym przez nietrzeźwego B. S.. Istotnie M. Ś. potęgował w ten sposób stan zagrożenia dla swojego zdrowia i życia, podejmował ryzyko. Natomiast trzeba było mieć na uwadze, że odpowiedzialność za zdarzenie przypisano w całości oskarżonemu, upojenie B. S. nie miało w tym kontekście żadnego zdarzenia, skoro samochód zjechał z drogi po niespodziewanym szarpnięciu za kierownicę przez pasażera. Takiego przebiegu wypadków nie przewidywał żaden z jadących pojazdem, zanim ruszył on w stronę N.. Pokrzywdzony nie mógł się spodziewać, że podróż autem z nietrzeźwym i odurzonym narkotykiem P. N. przyniesie tak tragiczny finał. Swoją nieostrożnością, polegającą na tym, że wsiadł do samochodu z nietrzeźwymi znajomymi, nie obejmował zatem podobnego końca podróży do N., wynikającego z działania oskarżonego – pasażera auta.

Istotnie nie wskazano w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku, na co powołuje się apelujący, dlaczego uznano, że oskarżony działał z błahego powodu. Byłoby to tym trudniejsze, że P. N. przypisano czyn nieumyślny, a więc taki, którego sprawca nie chce dokonać. Przy ustaleniu braku zamiaru w spowodowaniu skutków, trudno mówić też o jakiejkolwiek motywacji w tym zakresie. Tylko zatem naruszenie przez niego zasad ruchu drogowego mogłoby mieć błahą motywację. Trudno za taką uznać chęć sprowadzenia z jezdni samochodu, którym jechały cztery osoby. Wykluczenie tego elementu, w ocenie sądu rejonowego mającego wpływ na wymiar kary, nie skutkuje jednak przyjęciem, iż należało wobec oskarżonego orzec łagodniejszą karę.

Biorąc zatem pod uwagę powoływane w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku okoliczności, zwłaszcza rozmiar negatywnych następstw czynu oskarżonego, ale także to, że działał jednocześnie pod wpływem alkoholu i środka odurzającego, nie sposób uznać wymierzonej kary 2 lat pozbawienia wolności za rażąco surową.

Skarżący, odwołując się do młodego wieku oskarżonego chciał przekonać, że niesłusznie nie zastosowano do kary mu wymierzonej instytucji warunkowego zawieszenia wykonania kary. Z uzasadnienia zaskarżonego wyroku wynika, iż na decyzję o orzeczeniu kary pozbawienia wolności w formie bezwzględnej miały wpływ: potrzeba oddziaływania na P. N. w zakresie wychowania i odstraszania, jak również względy prewencji ogólnej. Uznano sprawcę za niepoprawnego, który wymaga resocjalizacji w warunkach zakładu karnego. Taki pogląd należy w całości podzielić.

Istotnie, zgodnie z powoływanym w apelacji art. 54 § 1 k.k., wymierzając karę sprawcy młodocianego, sąd powinien kierować się przede wszystkim tym, aby sprawcę wychować. Dyrektywa ta oznacza prymat wychowawczego oddziaływania kary dla tego rodzaju osób nad innymi, przewidzianymi w art. 53 § 1 k.k. Nie oznacza natomiast, iż sprawca młodociany powinien za każdym razem podlegać oddziaływaniu środków wolnościowych, gdyż tylko takie są go w stanie wychowywać. Decyduje jedynie o tym, że wybierając spośród dostępnych kar, należy sięgnąć w większości przypadków po takie, które wychowaniu sprawcy się najbardziej przysłużą. Jak wynika z zacytowanego poglądu sądu rejonowego, za taki uznano bezwzględną karę pozbawienia wolności.

W ocenie sądu okręgowego takie stanowisko nie jest pozbawione racji. Oskarżony jednym czynem wykazał lekceważenie dla szeregu dóbr chronionych prawem – zakazu ingerowania w ruch pojazdu przez osobę nietrzeźwą i pozostającą pod działaniem narkotyku, a co najważniejsze, życia i zdrowia trzech osób. Po zdarzeniu nie okazywał skruchy, nie starał się uzyskać pojednania z bliskimi pokrzywdzonego, nie dążył do naprawienia, choćby częściowo, wyrządzonej szkody. Oznacza to, iż do chwili wydania wyroku nie pojął ogromu spowodowanych negatywnych następstw, chociaż od zdarzenia upłynęły ponad dwa lata. Pozostawanie na wolności nie sprawiło zatem, iż P. N. starał się zmienić swoją postawę i chciał zniwelować skutki swojego czynu, nie spowodowało znaczącej poprawy jego zachowania.

Dopiero biorąc pod uwagę ustalony, znaczny stopień demoralizacji oskarżonego oraz brak poprawy zachowania w czasie postępowania, można było prawidłowo ocenić znaczenie jego dotychczasowej niekaralności. Oznacza ona jedynie to, że jego skłonność do przekraczania zasad porządku prawnego nie przyniosła wcześniej skutku w postaci uznania jego winy za przestępstwo. Przyznał on przecież, iż wcześniej zażywał narkotyki ( k. 333 ), a więc posiadaniem taką substancję. Niekaralność nie może zatem w jego przypadku przesądzać o istnieniu pozytywnej prognozy, o której mowa w art. 69 k.k.

Przy ocenie okoliczności mających wpływ na wymiar kary w niniejszej sprawie, należało pamiętać o tym, że P. N. jest osobą młodą - w chwili zdarzenia nie ukończył jeszcze 20 lat. Okoliczność tę, choć w innym kontekście, przywołał apelujący. Dla osoby, która odpowiedzialności karnej w zwykłych warunkach podlegać mogła jedynie przez niespełna trzy lata, niepopełnienie przestępstwa w tym okresie nie może stanowić istotnej okoliczności łagodzącej, nie wynika z niej bowiem długotrwała skłonność do przestrzegania zasad porządku prawnego.

Zatem i zachowanie oskarżonego w czasie czynu, jak również jego późniejsza postawa wskazują, że zasadnie przyjęto wobec niego brak pozytywnej prognozy, o której mowa w art. 69 k.k. W tej sytuacji nie można było orzec wobec niego o warunkowym zawieszeniu wykonania wymierzonej kary pozbawienia wolności. Zarzut apelacji odnoszący się do rażącej surowości orzeczonej kary okazał się zatem nietrafny.

Podobnie nie można było za rażąco surowe uznać orzeczenia wobec oskarżonego nawiązki na rzecz K. Ż. (1) w wysokości 10.000 złotych. Kwota ta, mająca stanowić przybliżony ekwiwalent należnego jej odszkodowania i zadośćuczynienia związanego ze śmiercią partnera i ojca ich wspólnych dzieci, nie jest z pewnością wygórowana.

W tej sytuacji, wobec niezasadności zarzutów apelacji i braku podstaw do ingerencji w zaskarżony wyrok z urzędu, utrzymano go w mocy. Na podstawie art. 636 § 1 k.p.k., zasądzono od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe za postępowanie odwoławcze, w tym, na podstawie art. 2 ust. 1 pkt 4 ustawy z 23 VI 1973 roku o opłatach w sprawach karnych, 300 złotych opłaty.