Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt: IV Ka 4/18

UZASADNIENIE

Apelacja obwinionego jest bezzasadna.

Zarzut błędu w ustaleniach faktycznych oraz błędnej oceny dowodów nie zasługuje na uwzględnienie. Sąd Rejonowy prawidłowo ustalił stan faktyczny w oparciu o rzetelnie i wszechstronnie oceniony materiał dowodowy. Każdy istotny dowód został poddany analizie i oceniony w kontekście innych, powiązanych z nim dowodów. Ocena materiału dowodowego dokonana przez Sąd Rejonowy jest obiektywna, prawidłowa, zgodna z zasadami logiki i doświadczenia życiowego, oparta o całokształt ujawnionego na rozprawie materiału dowodowego i jako taka korzysta z ochrony jaką daje art. 8 kpw w zw. z art. 7 kpk. Sąd Okręgowy nie będzie w tym miejscu tej oceny i tych ustaleń powielał, albowiem wobec doręczenia stronom odpisu uzasadnienia zaskarżonego wyroku analiza ta powinna być im znana - dość powiedzieć, że Sąd odwoławczy aprobuje dokonaną przez Sąd Rejonowy ocenę dowodów oraz oparte na niej ustalenia faktyczne.

Ponadto w sprawie nie zachodziły nie dające się usunąć wątpliwości – to apelant usiłuje podważyć prawidłowe ustalenia faktyczne Sądu i doszukuje się wątpliwości tam, gdzie ich nie ma. To, że skarżący nie zgadza się z oceną dowodów zaprezentowaną w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku nie jest równoznaczne z występowaniem w sprawie nieusuniętych wątpliwości.

Nie doszło w tej sprawie również do żadnego naruszenia prawa materialnego, a zarzuty z tym związane nie są zasadne.

W szczególności chybiony jest zarzut związany ze wskazaniem w komparycji zaskarżonego wyroku nieistniejącego przepisu prawa o ruchu drogowym ( powołano „art. 20.1. pkt. 3a”). Skarżący dopatruje się w tym w pierwszym rzędzie bezwzględnej przyczyny odwoławczej, później zresztą powiela zarzuty z tym związane w dalszej części apelacji wywodząc stąd szereg uchybień proceduralnych, materialno – prawnych i faktycznych, jakie jego zdaniem miały wpływ na treść orzeczenia. Tymczasem w/w lapsus ma charakter omyłki pisarskiej ( jakie co prawda w wyroku nie powinny się zdarzać, ale jakie się przytrafiają w praktyce orzeczniczej ). Omyłka ta nie miała wpływu na treść wyroku w rozumieniu art. 438 kpk 1, 2 i 3 kpk w zw. z art. 109 § 2 kpw, a już na pewno nie stanowiła bezwzględnej przyczyny odwoławczej. Błąd ten, jako oczywista omyła pisarska, nie wymagał korekty wyroku w trybie instancyjnym, tylko jego sprostowania, co Sąd Okręgowy uczynił w trybie art. 105 § 1 i 2 i 3 kpk w zw. z art. 38 § 1 kpw wydając postanowienie na rozprawie apelacyjnej (gdyż zgodnie z art. 105 §2 kpk w zw. z art. 38 § 1 kpw jeżeli postępowanie toczy się przed instancją odwoławczą, może ona z urzędu sprostować orzeczenie pierwszej instancji). Tytułem przypomnienia, w części wstępnej zaskarżonego wyroku powielono oczywistą omyłkę pisarską jaka wkradła się już do wniosku o ukaranie i powołano się na numer jednostki redakcyjnej aktu prawnego, jaka w rzeczywistości nie istnieje. Chodziło oczywiście o art. 20 ust. 3 pkt 1 a Prawa o ruchu drogowym, który reguluje prędkość administracyjnie dopuszczaną dla samochodu osobowego na autostradzie, ale na skutek „czeskiego błędu” zamieniono miejscami cyfrę „3” z cyfrą „1” i powstała jednostka redakcyjna, jaka w powołanej ustawie nie występuje. Właśnie fakt, że taka jednostka redakcyjna nie istnieje, dowodzi, że mamy do czynienia z oczywistą omyłką pisarską, a nie z błędem o charakterze merytorycznym.

Jako nieporozumienie potraktować można kolejny z bezwzględnych zarzutów odwoławczych podniesiony w apelacji. Z jej uzasadnienia wynika, że skarżący dopatruje się tej przyczyny w tym, że doręczono mu odpis wyroku, pod którym nie było stosownego podpisu sędziego. Tymczasem omawiana bezwzględna przyczyna odwoławcza miałaby miejsce, gdyby nie podpisano oryginału orzeczenia, a nie dotyczy ona jego odpisów wysyłanych stronom. Oryginał wyroku znajduje się w aktach sprawy i jest podpisany przez sędziego orzekającego w sprawie. Przepisy nie wymagają podpisywania odpisów wyroków przez sędziego orzekającego w sprawie, a nawet jeżeli odpis ten nie został opatrzony stosownymi pieczęciami i adnotacjami pracowników sekretariatu Sądu, to jest to drugorzędna kwestia techniczna nie mająca żadnego wpływu na samą treść wyroku i na proces orzeczniczy, dotyczy bowiem czynności administracyjnych mających miejsce już po wydaniu wyroku.

Co do zarzutów związanych z oddaleniem wniosków dowodowych obwinionego, to również są one chybione – skarżący wnioski te powielił w skardze apelacyjnej, zostały one rozpoznane przez Sąd Okręgowy na rozprawie apelacyjnej. Co do wniosku o przesłuchanie w charakterze świadka E. W. oraz o dopuszczenie dowodu z dokumentów w postaci bilingów na okoliczność potrzeby pilnego powrotu obwinionego do brata, jego stanu zdrowia, opieki nad nim, sytuacji rodzinnej, kontaktu z nim, Sąd Okręgowy uznał te okoliczności za udowodnione zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy, więc oddalenie tego wniosku dowodowego przez Sąd Rejonowy nie miało wpływu na treść orzeczenia ( a znaczenie tych okoliczności dowodowych Sąd omówi w dalszej części uzasadnienia). Co do wniosku o dopuszczenie dowodu z dokumentu w postaci instrukcji rejestratora (...), to przecież dokument ten znajduje się w aktach sprawy i został już formalnie ujawniony na rozprawie przed Sądem Rejonowym, więc ten zarzut apelacyjny jest bezprzedmiotowy, a kwestia oceny tej instrukcji i wniosków z tego wypływających będzie omawiana w dalszej części uzasadnienia. Co do wniosku o dopuszczenie dowodu ze znajdującego się w aktach sprawy dokumentu na okoliczność parametrów technicznych samochodu obwinionego Sąd Okręgowy konwalidował rozstrzygnięcie Sądu Rejonowego ( faktycznie pomijającego ten aspekt ) i na podstawie art. 76 § 1 kpw ujawnił ten dokument z k. 120 akt bez odczytywania na rozprawie apelacyjnej (będzie on dalej omówiony). Zasadnie oddalono przed Sądem pierwszej instancji wnioski o skierowanie do policji zapytania o wymianę opon z letnich na zimowe w samochodzie policjantów i o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego metrologa – ponieważ kwestie te związane są również z innymi zarzutami apelacyjnymi, zostaną odrębnie omówione poniżej.

Co do wymiany opon z letnich na zimowe w samochodzie, w którym zainstalowane było urządzenie (...), to skoro obwinionemu okazano aktualne na dzień zdarzenia świadectwo legalizacji tego urządzenia, oczywiste jest, że w samochodzie tym dokonano wszystkich stosownych kalibracji, w tym takich, jakie byłyby wymagane w razie ewentualnej zmiany rodzaju opon. Ponadto, niezależnie od powyższego, wskazać należy, że obwiniony przekroczył prędkość dopuszczalną aż o 41 km/h, nie jest realne, że pomiar takiej prędkości wystąpiłby na skutek marginalnego błędu związanego ze zmianą opon.

Co do dowodu z opinii biegłego metrologa, to w sprawie nie zachodziły tego rodzaju okoliczności i uchybienia w przeprowadzonej przez policjantów czynności pomiaru ( naruszenia instrukcji obsługi urządzenia (...)), które nakazywałyby Sądowi poszukiwać wiadomości specjalnych. To obwiniony podnosi wątpliwości co do pomiaru, widząc je tam, gdzie zdaniem Sadu ich nie ma, a wskazywane przez niego uchybienia w rzeczywistości nie miały miejsca, są to tylko gołosłowne stwierdzenia apelanta nie poparte materiałem dowodowym. W sprawie nie można dopuszczać opinii biegłych od tak, dla wyjaśnienia jakiś abstrakcyjnych i oderwanych od realiów czynu kwestii, należy to robić tylko wtedy, gdy jakieś wiadomości specjalne niezbędne są do rozstrzygnięcia danej sprawy, tak jak ona obiektywnie wygląda, a nie tak, jak kreuje ją wbrew faktom skarżący. Sąd zna i rozumie problemy i wątpliwości związane z dokonywaniem takich pomiarów - w tej sprawie, wobec dokładnego i prawidłowo wykonanego ( zgodnie z instrukcją) nagrania z czynności rejestracji prędkości rozwijanej przez samochód prowadzony przez obwinionego one nie zachodziły. Będzie to jeszcze omawiane.

Co do argumentów związanych z możliwą do osiągnięcia przez pojazd prowadzony przez obwinionego prędkością maksymalną, to przecież sam dostarczył on dowód, że prędkość taką jak przypisana w wyroku samochód ten mógł osiągnąć. Z dokumentu złożonego przez niego do akt sprawy i ujawnionego na rozprawie apelacyjnej wynika, że producent tego pojazdu deklaruje prędkość maksymalną na poziomie 181 km/h ( vide k. 120) i właśnie taką prędkość pojazdu obwinionego stwierdzono w zaskarżonym wyroku, dlatego podnoszenie przez apelanta tego zarzutu przypomina próbę wyważania otwartych drzwi. To, że w pewnym momencie pomiar wskazał 181,1 km/h jest zupełnie pomijalne, ewentualny błąd rzędu jednej dziesiątej kilometra na godzinę nie podważa prawidłowości pomiaru, w dodatku w wyroku nie podaje się tej wartości po przecinku, a niezależnie od tego osiągnięcie przez pojazd obwinionego prędkości tak nieznacznie większej od wskazywanej jako maksymalna jest wytłumaczalne. Otóż w/w dokument ( z k. 120 akt) jest jedynie pewną deklaracją producenta, obwiniony sam rozpisuje się o tym, jak to rozmiar opon, ciśnienia powietrza, a nawet warunki atmosferyczne mogą mieć wpływ na prędkość pojazdu, więc w rzeczywistości może zdarzać się, że prędkość maksymalna osiągnięta przez pojazd w konkretnych warunkach różni się nieznacznie od tej deklarowanej mającej wymiar orientacyjny, przybliżony, a wręcz hipotetyczny ( może być mniejsza lub większa). Zresztą prędkość ta, wskazywana w specyfikacji handlowej od producenta, jest pewną średnią wyliczoną na podstawie wielu jazd testowych, zatem w czasie realnej jazdy można osiągać nieco większą ( wystarczy do tego użycie np. innych opon lub opon o innym ciśnieniu niż tych, jakie wykorzystywane były w czasie jazd testowych). Konkludując, dokument ten nie tylko nie wyklucza, że obwiniony mógł poruszać się samochodem tej marki z prędkością 181,1 km/h, a wręcz to potwierdza.

Kolejne ( liczne ) zarzuty apelacji związane są ze sposobem dokonania przez policjantów pomiaru, przestrzeganiem przez nich instrukcji użycia rejestratora prędkości marki (...), odległości, z jakiej pomiar został dokonany i na jakim odcinku, są chybione i oderwane od materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie i obiektywnie ocenionego przez Sąd Rejonowy. Apelant powiela te zarzuty, wywodząc z nich błędy w ustaleniach faktycznych i naruszenie prawa procesowego przez błędną ocenę dowodów, ale ponieważ sprowadzają się one do kwestii prawidłowości dokonania pomiaru i rzetelności jego wyniku, zostaną omówione łącznie.

Zasada użycia urządzenia (...) sprowadza się do tego, aby pojazd policji znajdował się w stałej odległości za pojazdem, którego prędkość jest mierzona na odcinku co najmniej 100 metrów tak, aby w tym czasie nie zbliżał się ani nie oddalał od niego, gdyż mierzy on tak naprawdę własną prędkość – chodzi więc o to, aby jego prędkość była taka sama, jak prędkość pojazdu poddanego pomiarowi. W tej sprawie tak było, co wynika jednoznacznie z materiału dowodowego w postaci nagrania z tego pomiaru, odtworzonego przez Sąd Rejonowy na rozprawie. Policjanci podjęli kilka prób takiego pomiaru i pierwsze z nich przerywali właśnie dlatego, że pojazd obwinionego nieznacznie zbliżył się lub oddalił od pojazdu policji ( na skutek manewrów związanych z wyprzedzaniem bądź zbliżaniem się do innych pojazdów) – by w końcu, po kilku podejściach, udało im się utrzymać na odcinku przekraczającym 100 metrów stałą odległość za pojazdem obwinionego. I właśnie wynik z tego ostatniego, prawidłowego pomiaru, jest dowodem wskazującym na osiągnięcie przez samochód obwinionego prędkości 181,1 km/h. Nagranie z tej czynności nie budzi wątpliwości, obwiniony mógł się z nim zapoznać na rozprawie i nawet nie wniósł zarzutu co do tego, aby wynikało z niego coś innego, w szczególności, aby kamera zarejestrowała zmiany odległości w trakcie dokonywania tego ostatniego, przyjętego w sprawie pomiaru. Dlatego nie może być wątpliwości co do jego rzetelności, prędkość pojazdu policji była identyczna jak prędkość pojazdu obwinionego ( bo oba pojazdy utrzymywały między sobą stały dystans) i wynosiła 181,1 km/h.

Jednocześnie nie jest prawdą, aby instrukcja użycia urządzenia (...) wymagała, żeby dla prawidłowości pomiaru konieczne było zbliżenie się do mierzonego pojazdu przez pojazd wyposażony w to urządzenie na odległość zaledwie 50 metrów i utrzymywanie tak małego dystansu na całym odcinku pomiaru. Nie ma takiego zapisu w tym dokumencie, który znajduje się w aktach sprawy i który został poddany przez Sąd Okręgowy analizie. Urządzenie to nie pozwala nawet na zweryfikowanie odległości wyposażonego w nie pojazdu od pojazdu poprzedzającego, nie ma po prostu takiej technicznej możliwości. Panel urządzenia podaje jedynie odległość całej drogi przebytej od uruchomienia nagrywania i odległość tego konkretnego odcinka tej drogi, na którym dokonywany jest pomiar ( mogą się one różnić właśnie z uwagi na konieczność uzyskania przez 100 metrów drogi tej samej odległości za poprzedzającym pojazdem, tak jak w tej sprawie, w której policjanci jechali za obwinionym wiele kilometrów, podjęli kilka prób pomiaru, aż udało im się taki odcinek uzyskać). (...) nie podaje więc odległości za mierzonym pojazdem, nie jest bowiem wyposażony w żaden instrument pozwalający to zmierzyć ( typu laserowy lub radarowy miernik odległości). Odległość za poprzedzającym pojazdem oceniana jest zawsze wzrokowo przez policjanta. Co więcej, urządzenie w opcjach wyboru ( co wynika z dokładnej analizy instrukcji) pozwala policjantowi na wybór deklarowanej odległości za poprzedzającym pojazdem i są to różne wartości, od 50 metrów do 2000 metrów – tym bardziej więc teza, jakoby dla ważności pomiaru należało uzyskać i utrzymywać odległość 50 metrów, jest oderwana od treści tego dokumentu. Również zasada użycia tego urządzenia nie powoduje, aby było to potrzebne – nie jest w gruncie rzeczy ważne, w jakiej odległości od siebie znajdują się dwa pojazdy, aby na podstawie wskazań prędkości jednego z nich ustalić prędkość drugiego. Ważne jest, aby oba te pojazdy poruszając się w tym samym kierunku utrzymały miedzy sobą ten sam dystans na odcinku pozwalającym na rzetelne obliczenie prędkości ( instrukcja wymaga minimum 100 metrów) – przecież wynika to z prostych praw fizyki. Oczywiście im odległość między pojazdami jest mniejsza, tym łatwiej za pomocą narządu wzroku ustalić, że pozostają one między sobą w stałym dystansie ( wiadomo, że gdy będą od siebie daleko, np. w odległości 2000 metrów, to oko ludzkie może nie spostrzec nieznacznych fluktuacji tej odległości ). I stąd wzięło się pewne zalecenie, sugerowane w różnych materiałach dostępnych w Internecie, aby w miarę możliwości był to dystans 50 metrów, czyli najmilejszy z odległości opcjonalnie dostępnych w ustawieniach urządzenia ( z takiej odległości łatwiej człowiekowi zauważyć, czy poprzedzający pojazd oddala się lub zbliża). Nie jest to jednak żaden wymóg, nie stawia go instrukcja urządzenia, nie ma takiego zalecenia, nikt nie nakazał takiego zachowania policjantom. Zresztą byłoby to absurdalne – niekiedy warunki drogowe i prędkość poprzedzającego pojazdu nie pozwalałyby na utrzymywanie takiego dystansu za poprzedzającym pojazdem bez narażenia innych uczestników ruchu ( nie tylko policjantów i kierowcy poddawanego pomiarowi pojazdu) na niebezpieczeństwo. Wyobraźmy sobie sytuację, w której policjanci gonią kierowcę osiągającego swoim bolidem prędkość stu kilkudziesięciu kilometrów na godzinę w niekorzystnych warunkach atmosferycznych – nie byłoby ani rozsądne, ani bezpieczne utrzymywanie za takim pojazdem odległości zaledwie 50 metrów. W tej konkretnej sprawie policjanci zbliżyli się do pojazdu obwinionego na naprawdę niewielką odległość, co wynika zarówno z nagrania, jak i z własnych słów obwinionego ( stwierdził, że policjanci siedzieli mu na zderzaku). Ten niewielki dystans pozwolił im stwierdzić, że zachowali stałą odległość za pojazdem obwinionego na odcinku pozwalającym na dokonanie rzetelnego pomiaru prędkości.

Drobne nieścisłości w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku ( jak to, że Sąd Rejonowy napisał, jakoby oskarżony deklarował prędkość 110 km/h podczas gdy wyjaśniał on o prędkości 140 – 150 km/h) nie rzutują na prawidłowość rozstrzygnięcia i nie miały wpływu na treść wyroku ( nie mogły go mieć, bo uzasadnienie jest dokumentem wtórnym do wyroku i powstaje dopiero po jego wydaniu). Nie są to również ustalenia faktyczne, tylko relacja, co wyjaśniał obwiniony, w którą to relację faktycznie wdał się błąd. Jednak niezależnie od tego, czy obwiniony deklarował, że jechał z prędkością 110 km/h, czy deklarował jazdę z prędkością 140 – 150 km/h, prawidłowo ustalono, że jechał z prędkością 181,1 km/h - i to jest istotą rozpoznawanej sprawy.

Nie doszło do naruszenia prawa materialnego poprzez niezastosowanie instytucji stanu wyższej konieczności z art. 16 § 1 kw. Sąd Okręgowy uznał za udowodnione, że obwiniony jechał do chorego członka rodziny i że przejmował się jego stanem, dlatego się spieszył. Nie ma to żadnego znaczenia z punktu widzenia materialno – prawnej normy z art. 16 § 1 kw, albowiem obwiniony jadąc do rodziny nie działał w celu uchylenia niebezpieczeństwa dla dobra chronionego prawem w sytuacji, w której niebezpieczeństwa tego nie można było inaczej uniknąć ( a tylko w takiej sytuacji można mówić o stanie wyższej konieczności). Obwiniony nie jest lekarzem, który jechał do chorego w sytuacji, w której tylko on mógłby pacjentowi pomóc ( byłoby tak np. w przypadku chirurga transplantologa jadącego do umierającego chorego w sytuacji, w której nagle pojawił się dawca organu, tylko przeszczep ratowałby życie pacjenta, a nie było w pobliżu szpitala innego specjalisty mogącego się takim przypadkiem skutecznie zająć). Obwiniony działał w emocjach, chciał się znaleźć szybko przy członku rodziny – to poniekąd zrozumiałe, ale nie zachodziły okoliczności, dla których można by mówić o stanie wyższej konieczności, są to okoliczności mogące rzutować na wymiar kary, ale nie na brak winy i całkowitą rezygnację z karalności wykroczenia.

Chybiony jest zarzut rżącej niewspółmierności kary przez jej rzekomą surowość. Za przypisane obwinionemu wykroczenie ustawodawca przewidział karę do 5000 zł. grzywny. Wymierzono mu karę 500 zł. grzywny, a więc zaledwie w wysokości jednej dziesiątej ustawowego zagrożenia. Obwiniony przekroczył dopuszczalną prędkość w sposób bardzo istotny ( o 41 km/h) prowadząc swój pojazd z prędkością aż 181,1 km/h. W tym stanie rzeczy wymierzona kara jawi się jako bardzo łagodna, zatem już oddaje fakt, że obwiniony działał z moralnie akceptowalnych pobudek, bo spieszył się do chorego członka rodziny. Obwiniony osiąga wysokie dochody ( zadeklarował, że zarabia 5 – 6 tysięcy złotych miesięcznie), jest bezdzietnym kawalerem, nie ma nikogo na utrzymaniu – grzywna w kwocie zaledwie 500 złotych nie będzie dla niego nadmiernie dolegliwa, a wręcz jest niewielka w stosunku do jego możliwości finansowych. Argument, że obwiniony został już ukarany przez to, że opuszczając z powodu choroby członka rodziny i chęci szybkiego zobaczenia się z nim ważne zebranie poniósł konsekwencje zawodowe jest oderwany od przedmiotu niniejszej sprawy . Przecież nie ma żadnego związku przyczynowo – skutkowego między tym, że obwiniony utracił jakąś pozycję w pracy na skutek opuszczenia zebrania a tym, że później, już po wyjechaniu z tego zebrania, przekroczył na autostradzie dopuszczalną administracyjnie prędkość – są to dwa różne zdarzenia i dwie różne, niepowiązane ze sobą prawnie okoliczności. Gdyby obwiniony utracił pozycję zawodową i zarobki w związku z przekroczeniem prędkości, to wówczas mógłby takie argumenty podnosić, ale w tej sprawie nie miało to miejsca.

Na wydatki w postępowaniu odwoławczym złożyły się zryczałtowane wydatki postępowania w kwocie 50 zł. ( art. 118 § 4 kpw w zw. z § 3 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie wysokości zryczałtowanych wydatków postępowania oraz wysokości opłaty za wniesienie wniosku o wznowienie postępowania w sprawach o wykroczenia z dnia 10 października 2001 r. Dz.U. Nr 118, poz. 1269).

O kosztach sądowych za drugą instancję orzeczono na podstawie art. 119 kpw w zw. z art. 636 § 1 kpk i art. 8 w zw. z art. 21 pkt 2 ustawy z dnia 23 czerwca 1973r. o opłatach w sprawach karnych (tekst jednolity: Dz. U. Nr 49, poz. 223 z 1983r. z późniejszymi zmianami). Obwiniony osiąga dochody pozwalające mu na uiszczenie tych kosztów bez uszczerbku dla niezbędnego utrzymania swojej osoby.

Mając na względzie powyższe okoliczności, Sąd drugiej instancji orzekł jak w sentencji wyroku.