Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt X GC 635/11

UZASADNIENIE

Pozwem z dnia 18 lipca 2011 r. J. S. – prowadzący działalność gospodarczą pod firmą PPHU (...) w Ł. wniósł o orzeczenie nakazem zapłaty w postępowaniu nakazowym, aby pozwana (...) Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością w W. zapłaciła powodowi kwotę 143.520 zł wraz z odsetkami ustawowymi od dnia 7 października 2010 r. do dnia zapłaty, wraz z kosztami procesu, w tym kosztami zastępstwa procesowego według norm przepisanych. Powód podał, że ww. kwoty dochodzi tytułem należności za sprzedany pozwanej kompaktor do rozdrabniania odpadów styropianowych. Powód podał, że strony w czerwcu 2009 r. zawarły umowę o przetwarzanie odpadów i z mocy tej umowy ww. kompaktor udostępniony został pozwanej nieodpłatnie do czasowego użytku i był w jej posiadaniu. Kompaktor ten uległ zniszczeniu w czasie pożaru a powód obciążył pozwaną za zniszczenie maszyny. Powód podał, iż strony ustaliły, że pozwana zapłaci za zniszczony kompaktor w ten sposób, że przejdzie on na jej własność na podstawie umowy sprzedaży potwierdzonej fakturą VAT wystawioną na kwotę równą cenie tego urządzenia, którą powód określił na 263.520 zł i na koszt własny oraz we własnym i możliwym zakresie naprawi maszynę. Powód podał dalej, że pozwana po doręczeniu faktury VAT i dalszych pism uznała roszczenie, prosząc o udzielenie dodatkowego terminu do zapłaty, dnia 11.02.2011 r. wpłaciła 120.000 zł zapewniając ustnie, że kolejna rata wpłynie w następnym miesiącu, jednak reszty należności nie wpłaciła (pozew, k.2-4).

W dniu 27 lipca 2011 r. Sąd w sprawie X GNc 600/11 wydał nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym, którym nakazał pozwanej zapłacić powodowi kwotę 143.520 zł wraz z odsetkami ustawowymi od dnia 7 października 2010 r. do dnia zapłaty oraz kwotą 5411 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania, w tym kwotę 3600 zł tytułem kosztów zastępstwa procesowego w terminie dwóch tygodni albo wnieść w tymże terminie zarzuty (nakaz zapłaty, k.20).

Od powyższego nakazu zapłaty pozwana wniosła skutecznie zarzuty. Zaskarżyła nakaz zapłaty w całości, wnosząc o oddalenie powództwa i zasądzenie zwrotu kosztów procesu według norm przepisanych. W uzasadnieniu podała, że strony łączyła ustna umowa z 2009 r. dotycząca odbioru odpadów a powód na swoje ryzyko wstawił kompaktor do zakładu pozwanej. Podała, że maszyna była cały czas w posiadaniu powoda, który kompaktował odpady styropianu u pozwanej przez swego pracownika, płacąc także za prąd niezbędny do korzystania z urządzenia. Oświadczył, że kompaktor uległ zniszczeniu wskutek pożaru. Kompaktor nie był ubezpieczony a pozwana poprosiła o doręczenie dokumentów uprawdopodobniających wartość urządzenia. Według wyceny przedstawionej przez powoda kompaktor był wart 216.000 zł. Pozwana liczyła wówczas na wypłatę odszkodowania za spalone mienie i postanowiła zgłosić również ww. kompaktor do swego ubezpieczyciela, co nie oznaczało uznania odpowiedzialności pozwanej co do zasady i wysokości. Pozwana podała, że strony nigdy nie ustalały wspólnie wartości maszyny i że nie jest prawdą, że pozwana zapłaci za kompaktor w ten sposób, że przejdzie on na jej własność na podstawie umowy sprzedaży potwierdzonej fakturą VAT. Pozwana podała, że maszyna była całkowicie zniszczona i że jej nabycie za 253.320 zł nie miałoby żadnego ekonomicznego sensu, gdyż nie nadawała się ona do naprawy. Pozwana stwierdziła, że strony nie zawierały żadnej umowy sprzedaży maszyny, a jedynie ustaliły, że po uzyskaniu wypłaty odszkodowania za zniszczony kompaktor powód otrzyma całą wypłaconą pozwanej kwotę; warunkiem rozliczenia była wypłata odszkodowania. Pozwana podała, że po otrzymaniu od powoda dokumentów dotyczących kompaktora nie weryfikowała jego wartości, kompletując ogromną ilość dokumentów do swego ubezpieczyciela. Wskazała też, że pismo podpisane przez prokurenta pozwanej I. G. nic nie mówi o wysokości należności. Pozwana podała ponadto, że zapłaciła powodowi w lutym 2011 r. kwotę 120.000 zł, gdyż w styczniu 2011 r. otrzymała od swego ubezpieczyciela decyzję o odmowie wypłaty odszkodowania, gdy było oczywiste, że pieniądze otrzyma nie wcześniej niż po wygraniu procesu przeciwko ubezpieczycielowi. Pozwana podała, że według jej wiedzy kompaktor miał na dzień 7 lipca 2010 r. wartość około 70.000-100.000 zł, a nie 263.000 zł i nawet, gdyby pozwana miała powodowi zapłacić cenę za ww. używaną maszynę, to cena byłaby znacząco niższa, jednakże umowa taka nigdy nie została zawarta (zarzuty od nakazu zapłaty, k.27-31).

Sąd ustalił następujący stan faktyczny.

Strony prowadzą działalność gospodarczą (zaświadczenie z ewidencji działalności gospodarczej powoda, k.14-15, odpis z KRS pozwanej, k.35-37).

W czerwcu 2009 r. powód zawarł z pozwaną umowę dotyczącą odbioru odpadów, dotyczącą przyjmowania odpadu E. zgodnie z obowiązkiem zagospodarowania odpadów. Strony postanowiły, że odpad będzie przekazywany do powoda – przyjmującego odpad wolny od zabrudzeń i następnie kompaktowany na maszynie powoda (przyjmującego) i przez jego pracownika. Pozwana jako przekazująca odpad zobowiązała się do pomocy w dostarczeniu odpadu do kompaktora, a następnie do załadunku skompaktowanego odpadu. Powód zobowiązał się do odebrania całości odpadu od pozwanej własnym transportem i przewiezienia go do swego głównego zakładu w Z.. Postanowiono, że odpad E. przekazywany będzie przez pozwaną bezpłatnie, a powód również będzie pobierał opłat z tego tytułu (umowa, k.13).

Po podpisaniu umowy, w 2009 r. powód umieścił własny kompaktor w siedzibie zakładu produkcyjnego pozwanej w W.. Na ww. kompaktorze były przerabiane odpady styropianu przez pracownika powoda, chociaż w siedzibie pozwanej; powód płacił za prąd zużyty przez urządzenie (niesporne). Kompaktor powyższy był wyprodukowany przez samego powoda (niesporne). Przed ustawieniem kompaktora u pozwanej kompaktor nie był używany (zezn. powoda, k.146). Na prośbę pozwanej, w maju 2010 r. powód przez swego pracownika przesłał pozwanej mailem pismo, z którego wynikało, że wartość inwentarzowa kompaktora według stanu na 2009 r. wynosiła 165.000 zł (zezn. śwd. A. K., k.106-107, pismo powoda, k.164).

W dniu 7 lipca 2010 r. w zakładzie produkcyjnym pozwanej w W. wybuchł pożar (niesporne). Zakład pozwanej spłonął doszczętnie. W wyniku pożaru kompaktor uległ całkowitemu zniszczeniu i nie nadawał się do naprawy (zezn. śwd. A. K., k.106, zezn. śwd. I. G., k.157).

W dniu 22 września 2010 r. powód wystawił na rzecz pozwanej fakturę VAT nr 1750/10 z podaną datą płatności 6 października 2010 r. – na kompaktor K 200. Jako cenę netto podano kwotę 216.000 zł, brutto zaś (z ówczesnym podatkiem VAT w stawce 22%) kwotę 263.520 zł. Faktura została przesłana pozwanej pocztą i odebrana w dniu 27 września 2010 r. (kopia faktury z kopią potwierdzenia odbioru, k.9).

Po odebraniu faktury i we wskazanym w fakturze terminie zapłaty, pozwana nie zapłaciła na rzecz powoda żadnej kwoty (niesporne). Powód skierował do pozwanej ponaglenie zapłaty, datowane na 13 października 2010 r., w którym wzywał do zapłaty kwoty 263.520 zł w terminie 5 dni po rygorem skierowania sprawy na drogę sądową bez ponownego wezwania (ponaglenie zapłaty, k.12).

Pozwana po otrzymaniu faktury skierowała do powoda pismo bez daty (w 2010 r.), podpisane przez prokurenta pozwanej I. G., w którym oświadczyła, że w związku z pożarem w lipcu tegoż roku zniszczeniu uległ również kompaktor będący własnością powoda i że pozwana uznaje swoje zobowiązania dotyczące ww. urządzenia. Pozwana oświadczyła, że opóźnienia w uregulowaniu faktury za kompaktor są spowodowane opóźnieniami w wypłacie świadczenia przez ubezpieczyciela pozwanej. Zobowiązała się najszybciej jak będzie to możliwe uregulować należności (pismo pozwanej, k.11).

W wyniku pożaru z 07.07.2010 r. zakład pozwanej w W. uległ zniszczeniu, a straty pozwana oszacowała na ponad 20 mln zł. Na skutek żądań ubezpieczyciela, z którym pozwana miała zawartą umowę ubezpieczenia obiektu, tj. (...) S.A., konieczne było zgromadzenie setek dokumentów dotyczących poniesionych w wyniku pożaru szkód. Wymagało to ogromnego nakładu pracy wszystkich służb pozwanej, w tym również jej organów. Zarząd pozwanej był jednoosobowy w osobie M. H. (narodowości niemieckiej, zamieszkałego w B.) – na skutek śmierci drugiego członka zarządu (pracującego wcześniej stale na miejscu w W.), która nastąpiła w dniu 1 lipca 2010 r., tj. na sześć dni przed pożarem. Ponadto osoby kierujące działalnością pozwanej (w tym dwaj prokurenci, obaj narodowości niemieckiej) zaangażowane są w działalność również innych spółek tej samej grupy kapitałowej, w Polsce i w Niemczech. Kompletowanie dokumentów wymaganych przez ubezpieczyciela trwało około pół roku – do stycznia 2010 r., kiedy to pozwana otrzymała decyzję (...) S.A. o odmowie wypłaty odszkodowania (zezn. śwd. I. G., k.137-138).

W dniu 11 lutego 2011 r. pozwana zapłaciła na rzecz powoda kwotę 120.000 zł, wskazując w tytule płatności fakturę (...) – częściowa zapłata (potwierdzenie wykonania przelewu, k.10). Żadnych dalszych kwot pozwana na rzecz powoda nie uiściła (niesporne).

Wartość kompaktora może być określona jedynie w sposób szacunkowy, albowiem z racji jego zniszczenia nie może on być poddany oględzinom, a tym bardziej nie jest możliwe stwierdzenie jego dokładnego stanu na dzień 7 lipca 2010 r. przed spaleniem. Należy przyjąć wartość kompaktora K 200, tj. ze zdolnością do przerobu 200 kg surowca na godzinę pracy (zależną od przerabianego surowca i stopnia zagęszczenia).

Wartość tę należy określić z uwzględnieniem faktu, że kompaktor pochodził z własnej produkcji powoda. Na rynku są dostępne urządzenia tego rodzaju pochodzące od renomowanych producentów, głównie z Niemiec. Wartość przedmiotowego kompaktora w podejściu porównawczym – zestawieniu z ww. urządzeniami produkowanymi przez zachodnioeuropejskich wytwórców seryjnie winna być obniżona – w zależności od porównywanego urządzenia – o około -20 do -30%. Porównanie należy przy tym przeprowadzić po przeliczeniu wartości urządzeń importowanych określanej w dolarach amerykańskich lub euro. Wartość przedmiotowego kompaktora podlega natomiast korekcie dodatniej z uwzględnieniem jego konkretnego wyposażenia, które było wyższe niż standardowe; korekta ta w stosunku do modeli importowanych waha się od 0% do +20%. Mając to na uwadze, wartość początkowa kompaktora określona jako średnia skorygowanych wartości netto i przy uwzględnieniu przeliczników dewizowych z 29.06.2009 r.(data przekazania kompaktora do siedziby pozwanej) wynosiła netto 137.500 zł, brutto 167.750 zł. Określenie wartości urządzenia eksploatowanego przez około rok winno nastąpić z uwzględnieniem spadku wartości w stosunku do urządzenia nowego, co obejmuje ubytek wartości z przyczyn fizyko-chemicznych (o 1/15, tj. około -6,7%) i ekonomicznych (o -15%); nie ma podstaw do obniżenia wartości z przyczyn funkcjonalnych. Biorąc to pod uwagę wartość kompaktora na dzień zdarzenia, tj. 07.07.2010 r. należy określić na kwotę 109.000 zł netto, tj. 132.980 zł brutto z uwzględnieniem podatku VAT z roku 2010 obowiązującego wówczas w stawce 22% (opinia pisemna biegłego A. W. z 29.11.2012 r., k.169-176, ustna opinia uzupełniająca, k.169-176).

Powyższy stan faktyczny, częściowo niesporny między stronami, Sąd ustalił na podstawie złożonych do sprawy dokumentów oraz zeznań świadków A. K. i I. G. oraz opinii biegłego mgr inż. A. W. (2). Sąd – poza kwestią wieku urządzenia, o czym niżej – nie znalazł podstaw, by powyższym dowodom odmówić wiarygodności i mocy dowodowej. W szczególności należy zauważyć, że opinia biegłego A. W. jest spójna, należycie uzasadniona i jednoznaczna we wnioskach końcowych – w zakresie szacunkowej wartości urządzenia, gdyż jak podano, tylko taka wartość mogła być określona w realiach tej sprawy. Biegły całkowicie przekonująco odniósł się do problemu ustalania wartości urządzenia takiego jak określone w tezie dowodowej, tj. własnej produkcji powoda, o konkretnym wyposażeniu, które było używane przez okres roku przed pożarem. Wywody biegłego co do określania wartości maszyny poprzez porównanie z oferowanymi na rynku urządzeniami renomowanych producentów europejskich są dla Sądu całkowicie wiarygodne, toteż brak było podstaw do odrzucenia opinii jako dowodu w sprawie. Sąd natomiast odmówił mocy dowodowej opinii biegłego mgr P. G. (1). Sąd nie kwestionuje kwalifikacji biegłego (będącego stałym biegłym sądowym Sądu Okręgowego w Łodzi w zakresie wyceny ruchomości) co do wyceny typowych przedmiotów i urządzeń używanych w codziennym życiu. Należy jednak stwierdzić, że same różnice pomiędzy opiniami biegłego W., będącego magistrem inżynierem mechanikiem i biegłego G., będącego z wykształcenia prawnikiem, skłaniać winny do szczególnej wnikliwości w ocenie obu opinii i zwrócenia uwagi zwłaszcza na ich uzasadnienie. Zdaniem Sądu to biegły W. w przekonywający sposób uzasadnił swą opinię, co ma znaczenie głównie w centralnym dla sprawy problemie relacji pomiędzy wartością maszyny „własnej produkcji” i maszyny renomowanego producenta urządzeń tego typu, wytwarzającego je seryjnie i oferującego serwis gwarancyjny i pogwarancyjny.

Dla Sądu nie do przyjęcia jest wniosek biegłego G., że z uwagi na fakt wytworzenia przez powoda maszyny na własny użytek (nie do sprzedaży) i mające z tego płynąć nie liczenie się z kosztami maszyna była wyższej jakości niż urządzenia importowane z seryjnej produkcji firm z Europy Zachodniej. Wywód powyższy jest sprzeczny z podstawowymi zasadami doświadczenia życiowego. Zdaniem Sądu sytuacja jest zgoła odmienna i odpowiada temu, co przedstawił biegły W.. Jeżeli nabywca (obojętne kto, również taki jak powód) może za niższą cenę nabyć urządzenie sprawdzonej na rynku firmy, o gwarantowanej jakości i z zapewnionym serwisem, w żadnym razie nie będzie produkował takiego urządzenia sam i za wyższe koszty. To ostatnie działanie byłoby sprzeczne z wszelkimi zasadami racjonalności działalności gospodarczej, nakierowanej na uzyskanie jak najlepszego wyniku finansowego, także przez minimalizację kosztów. Nie trzeba też dodawać, że powszechne doświadczenie przeczy tezie biegłego G.. W żadnym wypadku urządzenia produkowane we własnym zakresie i w pojedynczych egzemplarzach (np. pojazdy, w tym przyczepy samochodowe) nie są wyższej wartości od urządzeń produkowanych seryjnie, po odpowiednich badaniach technicznych, sprawdzaniu i optymalizacji funkcjonalności, o wypracowanym wzornictwie itd.

Dodatkowo należy zauważyć, że teza biegłego G. o wyszukanej jakości urządzeń produkowanych przez powoda na własne potrzeby nie znajduje oparcia w faktach. Należy powołać się w tym miejscu na własne obserwacje biegłego W., uwidocznione w treści jego opinii i poparte materiałem zdjęciowym. Pomimo deklarowania przez powoda wysokiej jakości (a co za tym idzie – takiejż wartości) produkowanych przez niego na własne potrzeby i przez niego eksploatowanych urządzeń, pracownicy powoda nie byli w stanie okazać biegłemu (w dwóch lokalizacjach) choćby jednej całkowicie kompletnej i sprawnej maszyny tego typu (urządzenia w Ł. były nowe, lecz niekompletne, urządzenie w Z. – także niekompletne, używane, lecz niesprawne). W tej sytuacji umotywowana opinia biegłego W. była dla Sądu całkowicie wiarygodna i to w oparciu o nią Sąd poczynił stosowne, wcześniej podane ustalenia faktyczne.

Sąd odmówił wiary zeznaniom świadków A. K. i I. G. w zakresie wieku przedmiotowego kompaktora w chwili przewiezienia go i zainstalowania na terenie zakładu pozwanej, zaś zeznaniom świadka G. dodatkowo na fakt stanu technicznego maszyny. Świadek K. podał, że urządzenie miało przynajmniej kilka lat, ale jak zeznał – było w dobrym stanie technicznym). Świadek G. podał, że jego zdaniem kompaktor ten miał 10 lat, był stary i zardzewiały. Trudno powyższe zeznania, zwłaszcza w zestawieniu, uznać za wiarygodny dowód na fakt wieku urządzenia. Jeżeli kompaktor był stary i zużyty, to nie mógł być w dobrym stanie technicznym. Jeżeli zaś nosił ślady używania, to mogły one pochodzić również z rozruchu urządzenia u powoda; jeżeli stan techniczny był dobry, to trudno wywodzić, jak długo maszyna miała być używana. Jak zaś ponadto jednocześnie zeznał świadek K. – pracownik powoda przed pożarem przesłał dokument na okoliczność wartości inwentarzowej urządzenia, która podana była (według stanu na 2009 r.) na kwotę 165.000 zł (k.164). Pozwana, jak podał świadek G. (k.136), miała dane do sprawdzenia wartości kompaktora, z uwagi na zakup używanego kompaktora przez zakłady pozwanej w B. w 2005 r. Jeżeli zatem pozwana wartości podanej przed pożarem przez powoda wówczas nie kwestionowała, to nie można dać wiary, że był to co najmniej kilkuletni używany (przez owe kilka lat) kompaktor. Należy przyjąć, że w takiej sytuacji jego wartość byłaby znacznie niższa (poza wiedzą pozwanej, wartości nowych urządzeń importowanych, dla porównania, można było ustalić za pośrednictwem Internetu w ciągu kilku minut), co z pewnością spotkałoby się z reakcją pozwanej.

Sąd pominął, tj. odmówił mocy dowodowej zeznaniom świadka R. S.. Świadek ten jest rzeczoznawcą, który w ramach prywatnej opinii na zlecenie powoda dokonywał wyceny innego kompaktora niż zniszczony, co dla powoda miało służyć określeniu wartości spalonego urządzenia. Należy zauważyć, że kwestie wartości maszyny i jej charakterystyki technicznej wymagały dopuszczenia dowodu z opinii biegłego i taki dowód w postaci opinii biegłego A. W. został dopuszczony. Biegły W. odniósł się do wszystkich tych zagadnień i to ten dowód jest dowodem miarodajnym.

Z tego samego względu Sąd pominął dowód z zeznań powoda w części dotyczącej wartości maszyny przed pożarem. Twierdzenie powoda, że jego zdaniem wartość kompaktora wyprodukowanego przez świadka nie odbiegała od wartości urządzeń produkowanych na Zachodzie może być uznana za wyraz co najwyżej własnych poglądów powoda, zwłaszcza że jak jednocześnie zeznał powód, wytwarzał on te urządzenia (w ilości 7-10 sztuk) wyłącznie na własne potrzeby i żadnego z nich nie sprzedał (k.147); trudno zatem, by powód wypowiadał się miarodajnie o wartości rynkowej ww. kompaktora. Było to przedmiotem opinii biegłego W. i biegły podał nie tylko szacunkową wartość maszyny, ale i sposób jej ustalenia.

Sąd zważył, co następuje.

Z uwagi na powstały w sprawie spór centralne znaczenie dla jej rozstrzygnięcia ma zasadnicza i pierwotna kwestia, jakiego rodzaju stosunek prawny w zakresie przedmiotowego urządzenia (kompaktora do przerabiania, tj. konkretnie zmniejszania objętości odpadów styropianowych), spalonego wskutek pożaru z dnia 7 lipca 2010 r. łączył strony i jakie przepisy winny mieć zastosowanie w sprawie. Powód zgłosił w pozwie twierdzenie, że zawarł z pozwaną umowę sprzedaży ww. kompaktora i zgłosił żądanie zasądzenia reszty ceny za sprzedany pozwanej. Twierdzeniu temu stanowczo zaprzeczyła pozwana, wywodząc że o żadnej sprzedaży mówić nie można. Stwarza to obowiązek odniesienia się do tej centralnej kwestii, tj. czy strony zawarły umowę sprzedaży kompaktora i czy należy mówić o obowiązku zapłaty ceny za kompaktor, a jeżeli nie, to jakie przepisy winny stanowić podstawę określenia skutków prawnych zaistniałej sytuacji.

Zdaniem Sądu w żadnym razie nie można mówić, że strony zawarły umowę sprzedaży kompaktora na warunkach określonych w załączonej do pozwu fakturze, tj. za cenę brutto 263.520 zł. Dowodami na powyższe miałyby być faktura, pismo pozwanej odwołujące się do ww. faktury i dowód częściowej zapłaty w kwocie 120.000 zł. Należy stwierdzić, że jakkolwiek faktura jest co do zasady dowodem księgowym dokonania sprzedaży towaru w niej określonego, o umowie sprzedaży można mówić jedynie wtedy, gdy strony złożą dwa zgodne oświadczenia woli z zamiarem wywołania skutków prawnych wymienionych w art.535 k.c. Zgodnie z cyt. przepisem, przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić sprzedawcy cenę. E. negotii umowy sprzedaży stanowią zatem przedmiot i cena. Umowa jest zawarta, jeżeli strony uzgodnią przeniesienie własności rzeczy za określoną cenę.

Zdaniem Sądu w żaden sposób nie można uznać, że strony uzgodniły we wrześniu 2010 r. (ponad dwa miesiące po spaleniu kompaktora) przeniesienie jego własności za cenę w kwocie 263.520 zł. Jak bowiem ustalono w procesie, kompaktor na skutek pożaru i spalenia uległ całkowitemu zniszczeniu i przedstawiał co najwyżej wartość złomową. Biorąc pod uwagę, że ważył 3,5 tony (por. opinia biegłego A. W., k.171), jego wartość nie przekraczała kilkuset złotych. Oczywiście nie jest niemożliwe, aby strony uzgodniły dowolnie wartość sprzedawanej rzeczy, bowiem strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego (art.353 1 k.c.). Można np. sprzedać używany samochód osobowy, wart kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych, za kilka milionów złotych, lub wręcz samochód złomowy za kilkaset tysięcy złotych. Jeżeli jednak druga strona zaprzecza, aby taka sprzedaż miała miejsce, tego typu zgoła nadzwyczajnych okoliczności nie można domniemywać, ani też ich ustalenia opierać wyłącznie na typowych dokumentach, charakterystycznych dla zwykłych i standardowych sprzedaży. Konieczny byłby dowód, że rzeczywiście zamiarem stron było dokonanie sprzedaży w takich warunkach i za tak niezwykłą cenę. Zdaniem Sądu w tej sprawie takiego dowodu nie ma, a konkretnie – są dowody przeciwne, tj. wykazujące, że faktycznie zaistniała sytuacja i związane z nią uzgodnienia stron były inne.

W procesie jest niesporne, że 7 lipca 2010 r. w zakładzie pozwanej wybuchł pożar, że w tymże zakładzie znajdował się kompaktor będący własnością powoda i że skutki pożaru dotknęły również ów kompaktor. Sąd ponadto, jak już wcześniej podano, uznał za udowodnione, że kompaktor jako całkowicie spalony nie nadawał się w ogóle do naprawy. Powód w pozwie wywiódł, jakoby strony ustaliły, iż pozwana „we własnym i możliwym zakresie naprawi maszynę”. Godzi się zauważyć, że powyższe twierdzenie jest całkowicie gołosłowne, gdyż nie przedstawiono żadnego dowodu, aby maszyna nadawała się do jakiejkolwiek naprawy, nie mówiąc już o dowodzie na fakt, aby pozwana miała w świetle uzgodnień stron takiej naprawy dokonywać. Powyższe twierdzenie powoda wydaje się jedynie swoistym retorycznym „ozdobnikiem”, mającym potwierdzić fakt wywodzonego przez powoda sprzedania maszyny po jej spaleniu. Skoro zaś urządzenie zostało całkowicie zniszczone, jedyne co można przyjąć, to obowiązek pozwanej naprawienia szkody poniesionej przez powoda. Że tylko o takim naprawieniu szkody można mówić wydają się potwierdzać wywody samego pełnomocnika powoda z odpowiedzi na zarzuty, w której (k.56) kilkakrotnie, choć w nie do końca klarowny i daleki od konsekwencji sposób podaje on, że sprzedaż maszyny miała służyć naprawieniu szkody powoda.

Odnosząc się w tym miejscu do podnoszonej przez powoda jako jego zdaniem decydującej w procesie okoliczności, że powód przyjął fakturę za urządzenie, nie zwrócił jej, deklarował oświadczeniem swego prokurenta zapłatę i częściowo tej zapłaty dokonał, to zdaniem Sądu należy mieć na uwadze nie tylko owe bezsporne fakty, ale całość okoliczności, jakie wówczas miały miejsce. Jak wynika z ustalonych w procesie faktów, skutki pożaru z 7 lipca 2010 r. były znaczne i obejmowały rozległe szkody w wielu składnikach majątkowych znajdujących się w zakładzie pozwanej (w tym budynkach i urządzeniach), wycenione przez samą pozwaną na kwotę ponad 20 mln zł. Jest całkowicie wiarygodne i tak też zostało przez Sąd przyjęte, że pozwana musiała przez okres kilku miesięcy po pożarze przygotować setki dokumentów dla ubezpieczyciela, co z pewnością angażowało czas i uwagę wielu służb pozwanej, w tym jej zarządu i prokurentów. Dodatkowo za sprawą zupełnego przypadku pożar nastąpił niespełna tydzień po śmierci jednego z członków zarządu pozwanej. W tej sytuacji również jako całkowicie wiarygodne (choć inną jest rzeczą, czy było to działanie właściwe) należy uznać, że pozwana chcąc wystąpić do swego ubezpieczyciela i zobligowana do przedstawienia dokumentu na okoliczność wartości urządzenia powoda, przyjęła fakturę powoda, w której powód wymienił kwotę stanowiącą według niego tą wartość; akceptacja tej wartości świadczy zaś o działaniu w zaufaniu do powoda, a nie o wysokości szkody (o czym bliżej w dalszej części rozważań). Za wiarygodne uznać należy również twierdzenie pozwanej, potwierdzone nie tylko zeznaniami świadka – prokurenta pozwanej I. G., ale i jego wcześniejszym pismem (opóźnienie w zapłacie kwoty z faktury za kompaktor jako spowodowane opóźnieniami w wypłacie świadczenia przez ubezpieczyciela pozwanej), że zapłata miała nastąpić w związku z pokryciem szkody przez ubezpieczyciela. Część zaś kwoty z faktury (120.000 zł) została zapłacona przez pozwaną po odmowie wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela. Tym samym biorąc pod uwagę wszystkie przeprowadzone dowody należy stwierdzić, że potwierdzają one, iż w sprawie chodzi o naprawienie szkody, a nie o sprzedaż spalonego kompaktora za kwotę wskazaną na fakturze.

Przed przejściem do rozważań dotyczących podstaw prawnych odpowiedzialności pozwanej za szkodę należy zauważyć, że przepisy Kodeksu cywilnego o odpowiedzialności odszkodowawczej ustanawiają zakres tejże odpowiedzialności. Przepis art.361 § 2 w zw. z § 1 k.c. stanowi, że w granicach normalnych następstw działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła, naprawienie szkody przez zobowiązanego obejmuje straty, które poszkodowany poniósł, oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono. C.. przepis ustanawia zatem granice odszkodowania, przy czym dopuszczalne jest określenie w ustawie lub w umowie, że odszkodowanie obejmuje jedynie część spośród wymienionych elementów. Dotyczy to w szczególności, choć nie wyłącznie, ograniczenia odszkodowania do rzeczywistej straty ( damnum emergens), z wyłączeniem utraconych korzyści ( lucrum cessans). Przypadki ograniczenia odpowiedzialności zobowiązanego – w różnych wariantach – znane są zarówno przepisom k.c. jak i unormowaniom pozakodeksowym. Przykładowo wskazać można art.440 k.c. (możliwość ograniczenia obowiązku naprawienia szkody z deliktu w stosunkach pomiędzy osobami fizycznymi), art.788 § 1 k.c. (ograniczenie odszkodowania do wartości przesyłki w umowie przewozu), art.801 § 1 k.c. (analogiczne ograniczenie odpowiedzialności spedytora) czy też art.849 § 1 k.c. (ograniczenie odpowiedzialności utrzymującego zarobkowo hotel lub podobny zakład za szkodę w rzeczach wniesionych). Spoza przepisów k.c. można wskazać art.23 Konwencji genewskiej z 19.05.1956 r. o umowie międzynarodowego przewozu drogowego towarów (CMR), obowiązującej w polskim porządku prawnym od 1962 r. (Dz. U. z r.1962, nr 49, poz.238, sprost. Dz. U. z r.1995, nr 69, poz.352).

Należy natomiast na gruncie cyt. przepisu sformułować pogląd, że nie jest znane ustawie odszkodowanie wyższe niż wskazane w wymienionych wyżej granicach, tj. nie stanowiące ani rzeczywistej straty, ani utraconych korzyści. Tym samym ani strony, ani żaden podmiot prawa nie są władne określić, że szkoda będzie wyższa. Innymi słowy, kwota wyższa niż wynikająca z zakreślonych ustawowych granic nie stanowi „szkody” w rozumieniu ustawy.

Odnosząc się do realiów tej sprawy należy stwierdzić, że w sprawie zachodzą przesłanki odpowiedzialności deliktowej pozwanej za szkodę poniesioną przez powoda. Normowana w art.415 i n. k.c. odpowiedzialność deliktowa (z tytułu czynu niedozwolonego) ma miejsce w sytuacji, w której sam fakt wyrządzenia szkody jest źródłem zobowiązania. Nie znaczy to jednak, że delikt nie może mieć miejsca w sytuacji, w której strony były związane umową. Odpowiedzialność kontraktowa (art.471 i n. k.c.) ma inne przesłanki – dotyczy szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. Otóż stwierdzić należy, że szkoda poniesiona przez powoda nie wynikała w żadnym razie z niewykonania umowy przez pozwaną. Wzajemne prawa i obowiązki stron zostały określone w pisemnej umowie bez dokładnej daty (z czerwca 2009 r.) i miały konkretnie określony przedmiot. Z umowy nie wynika nawet, gdzie dokładnie kompaktor miał być ustawiony i eksploatowany, choć w świetle treści umownych obowiązków stron było rzeczą naturalną, że miejsce to będzie w zakładzie pozwanej. Faktycznie kompaktor, należący do powoda i obsługiwany przez jego pracownika, został fizycznie umieszczony w zakładzie pozwanej w W.. Brak jest dowodu, a nawet żadna ze stron nie twierdziła, że zawarta była umowa przechowania, bądź jakakolwiek inna umowa dotycząca obowiązków pozwanej względem ww. kompaktora, poza zgodą, by powód mógł ustawić urządzenie i je eksploatować na terenie należącym do pozwanej. W tej sytuacji, wobec konieczności wykluczenia związku przyczynowego szkody w kompaktorze z wykonaniem lub niewykonaniem przez pozwaną jakichkolwiek jej umownych obowiązków, należy uznać, że odpowiedzialność za szkodę w tym zakresie może mieć jedynie charakter deliktowy.

Odpowiedzialność ta zdaniem Sądu ma ustawową podstawę w przepisie art.435 § 1 k.c. Zgodnie z jego treścią, prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzona komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności. Jest to zatem odpowiedzialność na zasadzie ryzyka z wprowadzonymi trzema alternatywnymi okolicznościami egzoneracyjnymi, które obowiązany jest udowodnić zobowiązany (siła wyższa, wyłączna wina poszkodowanego, wyłączna wina osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności). Tym samym poszkodowany musi udowodnić jedynie zaistnienie i wysokość szkody, ruch przedsiębiorstwa lub zakładu i związek przyczynowy pomiędzy ww. ruchem a szkodą. Dodatkowo należy zauważyć, że w świetle utrwalonego od kilkudziesięciu lat stanowiska Sądu Najwyższego, wyrażonego jeszcze pod rządem art.152 Kodeksu zobowiązań, wyrządzenie szkody „przez ruch przedsiębiorstwa” ma miejsce zarówno wtedy, gdy szkoda jest bezpośrednim skutkiem użycia sił przyrody i pozostaje w związku przyczynowym z niebezpieczeństwem wynikającym z zastosowania tych sił, jak i wtedy, gdy pozostaje w związku z samym tylko ruchem przedsiębiorstwa lub zakładu (jako całości), posługującego się siłami przyrody (orzeczenia Sądu Najwyższego z 12.08.1954 r., II CR 974/54, z 25.01.1961 r., IV CR 360/60 (OSPiKA 1962, poz.151) i z 11.12.1963 r., II CR 116/63 (OSPiKA 1965, poz.94) – por. Kodeks cywilny. Komentarz, op. F. Błahuta i in., tom II, Warszawa 1972, s.1072). Pogląd ten obecnie dominuje w nauce prawa cywilnego pod rządem Kodeksu cywilnego. Wskazuje się, że odpowiedzialność z art.435 k.c. obejmuje np. poślizgnięcie się pasażera zimą na peronie, mimo że pociągu nie ma na stacji (por. G. Bieniek i in., Komentarz do Kodeksu cywilnego. Księga trzecia – zobowiązania, tom I, Warszawa 1996, s.308).

Należy ponownie stwierdzić, że w sprawie za bezsporne winno być uznane, że kompaktor uległ zniszczeniu wskutek pożaru, który wybuchł w zakładzie pozwanej. Mając na uwadze całkowicie bezsporny fakt, że pozwana prowadzi na własny rachunek (w formie prawnej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością) zakład produkcyjny wywarzający materiały izolacyjne, wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (z którego odpady poprodukcyjne były przerabiane przez powoda), fakt odpowiedzialności pozwanej w trybie art.435 § 1 k.c. co do zasady nie budzi wątpliwości. Jedyną kwestią sporną, do której Sąd od strony prawnej już się odnosił, i o czym również w dalszej części rozważań, jest wysokość szkody powoda. Należy natomiast stwierdzić, że pozwana nie podniosła żadnej okoliczności, które mogłyby wyłączać jej odpowiedzialność za zaistniałą szkodę. Okoliczności te dotyczą źródła wyniknięcia szkody, w tym wypadku pożaru. Na ten temat nie zgłaszano w procesie żadnych twierdzeń ani dowodów, a jedyną pojawiającą się okolicznością jest informacja złożona do protokołu rozprawy z dnia 15.10.2012 r. (k.144-145), że przed Sądem Rejonowym w Gryfinie toczyła się wówczas sprawa przeciwko A. K., oskarżonemu o spowodowanie przedmiotowego pożaru. A. K. był w chwili zdarzenia pracownikiem pozwanej (za którego pozwana ponosiła odpowiedzialność), toteż trudno w ogóle mówić o udowodnieniu, czy choćby sformułowaniu jakiejkolwiek okoliczności egzoneracyjnej.

Należy zatem odnieść się do ostatniej, a kluczowej w procesie kwestii, jaką jest wysokość szkody powoda. Mając na uwadze fakt, że powód nie dochodził w procesie zasądzenia utraconych korzyści, za szkodę powoda (rzeczywistą stratę) winna być uznana cała wartość kompaktora w chwili zdarzenia, bowiem jak kilkakrotnie podano, kompaktor nie nadawał się do naprawy. Zgodnie z ogólną regułą wyrażoną w art.6 Kodeksu cywilnego, ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne. W ramach odpowiedzialności z art.435 § 1 k.c. to powód winien był udowodnić wysokość szkody. Powód poza fakturą i dokumentami dotyczącymi zapłaty za nią nie zaoferował w procesie innych dowodów na okoliczność wysokości ww. szkody, jedynie wobec treści opinii biegłego A. W. wniósł o dopuszczenie dowodu z opinii innego biegłego. Ten ostatni dowód (w postaci opinii biegłego P. G.) został dopuszczony, lecz po jego przeprowadzeniu pominięty przez Sąd wobec nieprzydatności dla rozstrzygnięcia. Tym niemniej w sprawie został przeprowadzony szereg dowodów na wniosek pozwanej, a brak jest przyczyn, dla których dowodom tym należałoby odmówić wiarygodności lub mocy dowodowej. Dotyczy to zeznań świadków, ale przede wszystkim dowodu z opinii biegłego A. W. oraz także dowodu z dokumentu w postaci maila pracownika powoda z 21.05.2010 r. (k.164), złożonego przez pozwaną. Skoro dowody te zostały przeprowadzone i Sąd przyjął jako udowodnione okoliczności z nich wynikające, nie ma znaczenia, że dowody te zgłosiła strona nie obciążona obowiązkiem dowodzenia w tym zakresie.

Wartość kompaktora została przez Sąd ustalona w kwocie brutto 132.980 zł. Nie zgłaszano w procesie, aby wartość ta (nie będąca kosztem naprawy dokonanej przez osobę trzecią z prawem obniżenia przez pozwaną podatku VAT o podatek jej naliczony, lecz całkowitą wartością urządzenia) miała być ustalona w kwocie netto (i dlaczego). Trudno zatem wywodzić cokolwiek dalej w tym przedmiocie. Przy ustaleniu pełnej wartości urządzenia w kwocie 132.980 zł i bezspornym zapłaceniu kwoty 120.000 zł, nie pokryta szkoda powoda wynosi 12.980 zł i taka też kwota podlegała zasądzeniu od pozwanej jako podmiotu odpowiedzialnego za szkodę na rzecz powoda jako poszkodowanego. Odsetki od tej kwoty są należne od dnia 7 października 2010 r. jako przypadającego po terminie podanym na fakturze doręczonej pozwanej. Niezależnie bowiem od faktu, że w sprawie faktycznie nie miała miejsca sprzedaż kompaktora za 263.520 zł, faktura winna być uznana za wezwanie do zapłaty; kwota z wezwania mogła być dowolna, gdyż w świetle art.455 k.c. (stanowiącego o wymagalności świadczenia po wezwaniu do wykonania) nie jest wymagane, aby była to kwota uzasadniona.

W sprawie został wydany nakaz zapłaty w postępowaniu nakazowym. Z art.496 k.p.c. wynika, że po wniesieniu zarzutów od nakazu zapłaty i przeprowadzeniu rozprawy Sąd wydaje wyrok, w którym w razie uznania zasadności powództwa nakaz zapłaty w całości lub w części utrzymuje w mocy. Mając na uwadze zakres uznania zasadności powództwa, Sąd wydany nakaz zapłaty utrzymał w mocy w kwocie 12.980 zł wraz z odsetkami od dnia 07.10.2010 r. do dnia zapłaty, a w pozostałej części nakaz zapłaty uchylił i powództwo oddalił.

O kosztach procesu Sąd orzekł na podstawie art.100 k.p.c. – w części, w której przepis ten normuje zasadę stosunkowego rozdzielenia tych kosztów. Jej zastosowanie jest zdaniem Sądu uzasadnione faktem, że żądanie powoda zostało uwzględnione częściowo. Powód żądał zasądzenia kwoty 143.520 zł, a zasądzona została kwota 12.980 zł, co stanowi w przybliżeniu 9% żądania (9,04). Tym samym powód przegrał sprawę w 91% i tyle kosztów procesu winien ponieść, zaś pozwana sprawę przegrała w 9%, co odpowiada stosunkowi obciążenia jej tymi kosztami.

Powyższa proporcja ma zastosowanie również co do sposobu orzeczenia o obowiązku zwrotu wydatków (kosztów tłumaczenia i kosztów dojazdu świadka), tymczasowo pokrytych przez Skarb Państwa. O obowiązku zwrotu tych kosztów Sąd orzeka przy odpowiednim zastosowaniu zasady za wynik procesu – art.83 ust.2 w zw. z art.113 ustawy z dnia 28.07.2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (Dz. U. z r.2010, nr 90, poz.594 ze zm.). Rozstrzygnięcie w tej ostatniej sprawie dotyczy kwoty łącznej 373,21 zł, obejmującej kwoty 47,98 zł (k.125), 117,03 zł (k.149) i 208,20 zł (k.151). Biorąc pod uwagę wymienioną zasadę odpowiedzialności za wynik procesu, powód winien tytułem zwrotu na rzecz Skarbu Państwa ponieść kwotę 339,62 zł a pozwana 33,59 zł.

Należy stwierdzić, że obie strony mają nadpłaty we wniesionych zaliczkach na koszt opinii biegłych. Powód wniósł zaliczkę na biegłego w kwocie 2000 zł, z czego wykorzystano 900 zł (k.265); pozostała zatem nie wykorzystana kwota 1100 zł. Pozwana z kolei wniosła zaliczkę na biegłego w kwocie 3500 zł, z czego wykorzystane zostały kwoty 907,60 zł (k.197), 76,83 zł (k.264) i 68,54 zł (k.316). Niewykorzystana zaliczka pozwanej wynosi zatem 2447,03 zł. Mając na uwadze treść art.84 ust.1 cyt. ustawy z 28.07.2005 r., kwoty niewykorzystane winny podlegać zwrotowi odpowiednio na rzecz powoda i pozwanej. Tym niemniej Sąd stwierdza, że jest całkowicie niezasadne jako sprzeczne z zasadami ekonomiki procesowej (czas i koszty) zwracanie stronom kwot nadpłaconych, i jednocześnie wzywanie ich do zwrotu kwot poniesionych przez Skarb Państwa. Mając to na uwadze Sąd nakazał zaliczenie z wpłaty powoda (2000 zł, z której pozostało 1100 zł) kwoty 339,62 zł na poczet stosunkowego obciążenia powoda kosztami wyłożonymi przez Skarb Państwa, oraz zaliczenie z wpłaty pozwanej (3500 zł, z której pozostało 2447,03 zł) kwoty 33,59 zł na poczet tegoż stosunkowego obciążenia pozwanej tymiż kosztami. Jednocześnie Sąd nakazał zwrócenie na rzecz pełnomocników stron jako wpłacających pozostałych po zaliczeniu kwot, tj. kwoty 760,38 zł na rzecz strony powodowej i kwoty 2413,44 zł na rzecz pozwanej.

Koszty procesu poniesione przez powoda obejmowały opłatę sądową w kwocie 1794 zł, koszty zastępstwa procesowego w kwocie 3600 zł – § 6 pkt 6 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z 28.09.2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (Dz. U. nr 163, poz. 1348 ze zm.), wydatki pełnomocnika w postaci opłaty skarbowej od pełnomocnictwa, wynoszącej 17 zł, koszty opinii biegłego w kwocie 900 zł oraz koszty podlegające zwrotowi, wynoszące 339,62 zł. Suma kosztów procesu po stronie powodowej wynosi zatem 6650,62 zł.

Koszty procesu ze strony pozwanej obejmowały opłatę sądową w kwocie 5382 zł, koszty zastępstwa procesowego w kwocie 3600 zł – § 6 pkt 6 cyt. rozporządzenia z 28.09.2002 r., wydatki pełnomocnika w postaci opłaty skarbowej od pełnomocnictwa, wynoszącej 17 zł, koszty opinii biegłych w kwocie 1052,97 zł, koszty podlegające zwrotowi, wynoszące 33,59 zł oraz koszty dojazdu pełnomocnika wynoszące 1230 zł. Suma kosztów procesu po stronie pozwanej to zatem kwota 11.315,56 zł.

Dodać przy tym należy, że brak było podstaw do uwzględnienia wniosku pełnomocnika pozwanej o koszty dojazdu wynoszące 2940 zł. Koszty te, jako część wydatków pełnomocnika będącego adwokatem, podlegają zasądzeniu z mocy art.98 § 1 k.p.c. w zw. z art.98 § 3 k.p.c. – w wysokości kosztów uzasadnionych. Pełnomocnik pozwanej nie sprecyzował, w jaki sposób ustalił tę ostatnią kwotę, co utrudnia odniesienie się do niej. Zauważyć natomiast należy, że zwrot kosztów dojazdu może obejmować dojazd na sześć terminów rozprawy; siódmy termin (z dnia 17.04.2013 r.) został odwołany, o czym pełnomocnik pozwanej nie mógł być powiadomiony bezpośrednio – z racji nie podania żadnego kontaktu (telefonicznego ani mailowego) poza adresem pocztowym, na który powiadomienie wysłano krótko przed terminem (notatka urzędowa, k.223). Niezależnie od tego należy stwierdzić, że brak jest dowodu, aby pełnomocnik powoda przybył do sądu w dniu odwołanej rozprawy. Pozostaje zatem rozliczenie kosztów za sześciokrotny dojazd. Odległość z W. (siedziba kancelarii pełnomocnika pozwanej) do centrum Ł. najkrótszą trasą wynosi 205 km, co stanowi 410 km w obie strony. Sześciokrotny dojazd to zatem 2460 km. W przypadku dojazdu samochodem osobowym koszt dojazdu stanowi iloczyn przejechanych kilometrów przez stawkę za 1 km przebiegu, która nie może być wyższa niż określona w przepisach wydanych na podstawie art.34a ust.2 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o transporcie drogowym (Dz. U. z r.2004, nr 204, poz.2088 ze zm.). Zgodnie z § 2 pkt 1b rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 25 marca 2002 r. w sprawie warunków ustalania oraz sposobu dokonywania zwrotu kosztów używania do celów służbowych samochodów osobowych, motocykli i motorowerów niebędących własnością pracodawcy (Dz. U. nr 27, poz.271 ze zm.) maksymalna wysokość stawki za 1 km przebiegu pojazdu – samochodu osobowego o pojemności skokowej silnika powyżej 900 cm 3 wynosi 0,8358 zł.

Zauważyć wszakże należy, że ww. stawka wynikająca z przepisów stanowi stawkę maksymalną. W sytuacji skorzystania z prywatnego samochodu osobowego przez pełnomocnika strony do jednej sprawy, nawet kilkakrotnie, brak jest podstaw do przyznania kosztów wg stawki maksymalnej; pełnomocnik w związku z takim dojazdem (inaczej niż przy stałym korzystaniu np. wyłącznie na potrzeby pracodawcy) nie ponosi osobno do tej sprawy kosztów ubezpieczeń, amortyzacji pojazdu, przeglądów okresowych, napraw, części zamiennych itd. Jako uzasadnioną należy uznać stawkę 0,50 zł za 1 km. Wobec łącznej ilości kilometrów do pokonania Sąd uznał jako zasadną kwotę 1230 zł (2460 km x 0,50 zł/km).

Koszty procesu z obu stron wyniosły łącznie 17.966,18 zł. Powód winien z tej kwoty ponieść 91%, tj. 16.349,22 zł, zaś pozwana 9%, tj. 1616,96 zł. Powód poniósł faktycznie 6650,62 zł, zaś pozwana 11.315,56 zł, toteż kwota 9698,60 zł podlegała zasądzeniu od powoda na rzecz pozwanej. Mając powyższe na uwadze, z mocy cyt. art.496 k.p.c. Sąd uchylił nakaz zapłaty w części dotyczącej rozstrzygnięcia o zwrocie kosztów postępowania i zasądził od powoda na rzecz pozwanej wymienioną kwotę 9698,60 zł.

Z

Odpis wyroku z uzasadnieniem doręczyć pełnomocnikom stron.

15.04.2014 r.