Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 549/14

UZASADNIENIE

Na podstawie całokształtu materiału dowodowego zgromadzonego i ujawnionego w niniejszej sprawie ustalono następujący stan faktyczny:

W dniu 9 grudnia 2011 r. (piątek) M. S. (przed zmianą nazwiska M. B.), zatrudniona jako nauczyciel w Szkole Podstawowej nr (...) znajdującej się przy ul. (...) w N., wyszła z pracy i udała się do sklepu (...), położonego w pobliżu skrzyżowania ul. (...), gdzie zrobiła zakupy. W rękach trzymała torebkę i teczkę, w której znajdowały się dokumenty i zeszyty w ilości około 24 sztuk. Tego dnia pracowała od rana, wyszła później niż zwykle z uwagi na przygotowywanie uczniów do jasełek i chciała wrócić autobusem do wynajmowanego mieszkania, znajdującego się przy ul. (...). Była szarówka i padała mżawka, a ponadto było mokro, wietrznie i chłodno. Temperatura powietrza wynosiła 4 stopnie powyżej zera. Około godz. 16.00 M. S. skierowała się w stronę oznakowanego przejścia dla pieszych, znajdującego się przy skrzyżowaniu ul. (...), które składało się z dwóch części o szerokości 4 m i długości 3,2 m (szerokość pasa ruchu) przedzielonych wysepką o szerokości 4 m i długości 3,6 m (szerokość jezdni z wyłączeniem pasów ruchu), nie posiadając sygnalizacji świetlnej. Prędkość w tym miejscu, stanowiącym teren zabudowany, była ograniczona do 50 km/h. M. S. była ubrana w ciemną kurtkę z białymi pionowymi paskami z przodu, z tyłu i na kapturze, który miała na głowie, a ponadto grantowe spodnie. Latarnie uliczne przy ul. (...), które posiadały czujnik zmroku i załączały się automatycznie nie świeciły się, a nawierzchnia jezdni po deszczu, który przestał padać była mokra, błyszcząca i śliska. Był to prosty odcinek drogi, a natężenie ruchu było średnie.

Kiedy M. S. podeszła do pierwszej części przejścia dla pieszych, z odległości około 50-100 metrów zauważył ją A. Z. (1), używający świateł mijania i nadjeżdżający z jej lewej strony, to jest od strony N. w stronę miejscowości B.. Kierowany przez niego pojazd poruszał się z prędkością około 40-50 km/h. Następnie A. Z. (1) znacznie zwolnił, ustępując jej pierwszeństwa i przed nim poruszając się z prędkością około 10-20 km/h. M. S. przeszła przez pierwszą część przejścia dla pieszych normalnym krokiem, co zajęło jej około 2,3 s, a A. Z. (1) powoli do niego dojeżdżał. Kiedy był w odległości około 10-20 metrów od niego, zauważył jadący z przeciwka samochód, znajdujący się w odległości około 20-50 metrów, który w czasie jak M. S. przechodziła przez pierwszą część przejścia dla pieszych przejechał dystans około 31,7 m. Wówczas na przystanek autobusowy, znajdujący się za przejściem dla pieszych w stronę N., wjechał duży autobus, którym M. S. zamierzała wrócić do domu. Obszar wzdłuż ul. (...) po stronie przystanku autobusowego, położony pomiędzy skrzyżowaniami z ul. (...), która znajduje się kilkaset metrów dalej, zajmują liczne garaże. Teren jest nieoświetlony, porośnięty drzewami i położony za rowem, kilka metrów poniżej poziomu jezdni. W pobliżu znajduje się las (...). Wzdłuż jezdni, oprócz fragmentu od przejścia dla pieszych do przystanku autobusowego, nie ma chodnika, a jedynie wąskie pobocze. Po drugiej stronie znajdują się liczne budynki wielorodzinne i chodnik, a teren jest oświetlony.

Kiedy M. S. weszła na wysepkę, na której obu krańcach znajdowały się znaki drogowe nakazujące jazdę z prawej strony wysepki, spojrzała w prawą stronę, właściwą dla kierunku jazdy od miejscowości B. do N.. Poruszał się tamtędy T. K., kierujący samochodem marki H. (...) o nr rej. (...), używający świateł mijania i jadący z prędkością około 50 km/h. T. K. prowadził pojazd, który wcześniej widział A. Z. (1), dojeżdżając do pierwszej części przejścia dla pieszych. M. S. myślała, że T. K. ją widzi i ustąpi jej pierwszeństwa, więc wkroczyła na drugą część przejścia dla pieszych, szybkim krokiem podążając w stronę stojącego w zatoce autobusu, a ponadto znajdując się ukośnie tyłem w lewą stronę i prawym bokiem do nadjeżdżającego pojazdu. W chwili wejścia dla jednię samochód był w odległości około 19,5 m. T. K., który nie widział jak A. Z. (2) ustąpił jej pierwszeństwa i jak przechodziła przez pierwszą część przejścia dla pieszych, zauważył ją dopiero na wysepce, gdy zmierzała w kierunku jezdni, to jest z odległości około 27,8 m. Następnie, znajdując się w odległości 25,8 m od niej, zaczął hamować. Bezskutecznie, gdyż kierowany przez niego pojazd z prędkością około 32,9 km/h uderzył M. B. - S. prawym narożnikiem pojazdu w lewą nogę. Wówczas znajdowała się ona w zakroku i miała kontakt z podłożem, a prawa noga była w wykroku i nie stykała się z jezdnią. M. S., która zdążyła przebyć dystans około 2,7 m i była w odległości około 2,4 m od wysepki, znajdowała się około 1,8-2,3 m od dalszej krawędzi drugiej części przejścia dla pieszych i tuż przed chodnikiem, na który zamierzała wejść. Wskutek potrącenia jej ciało zostało odrzucone w prawą stronę w kierunku zatoki, a ona straciła przytomność.

W chwili potrącenia A. Z. (1) był na wysokości przejścia dla pieszych. Zanim do niego doszło T. K. widział z odległości około 100-150 metrów jak inny samochód zatrzymał się i ustąpił pierwszeństwa 3 osobom, które przeszły przez przejście dla pieszych i skierowały się na przystanek autobusowy. W wyniku tego zdarzenia M. S. doznała obrażeń ciała w postaci złamania trzonu kości udowej lewej, powodujących naruszenie czynności narządów ciała i rozstrój zdrowia na okres powyżej 7 dni w rozumieniu art. 157 § 1 kk. Z kolei w samochodzie kierowanym przez T. K. stwierdzono uszkodzenie przedniego zderzaka z prawej strony, oderwanie z mocowania, pęknięcie i połamanie przedniego prawego reflektora zespolonego, wgniecenie przedniego prawego błotnika w przedniej części na krawędzi styku z reflektorem, widoczne obtarcie brudu na pokrywie silnika po prawej stronie biegnące od krawędzi styku zderzaka przedniego do szyby czołowej, oberwanie z mocowania lusterka zewnętrznego prawego, brak wkładu odblaskowego i połamanie obudowy tego lusterka. M. S. i T. K. byli trzeźwi. W chwili wkroczenia na drugą część przejścia dla pieszych samochód kierowany przez T. K. znajdował się zbyt blisko, żeby skutecznie zahamować. Gdyby M. S. szła prostopadle do krawędzi jezdni, droga i czas przebywania na terenie drugiej części przejścia dla pieszych byłyby krótsze i zdołałaby uniknąć potrącenia lub jej obrażenia byłyby mniejsze. Jeśli w chwili podjęcia hamowania T. K. jechałby z prędkością około 42,5 km/h, to zdążyłby zatrzymać samochód przed M. B. - S..

Powyższy stan faktyczny ustalono na podstawie: opinii biegłych (k.15-16, 352, 376, 404-407, 421-431), pism (k.79, 314, 319), rejestru (k.130-131), kserokopii notatników służbowych (k.132-137), dokumentacji medycznej (k.144-167v, 173-178), protokołu oględzin miejsca zdarzenia (k.184-187), opinii lekarskiej (k.231), szkiców (k.288, 289, 290, 336, 337), projektu stałej organizacji ruchu (k.315-317), zeznań świadka A. Z. (1) (k.9-10, 189-190), zeznań świadka R. P. (k.340-342), częściowo zeznań świadka M. B. - S. (k.8-9, 192-194, 295-298, 342-343) i częściowo wyjaśnień oskarżonego T. K. (k.6-8, 16, 197, 292-294, 297-299, 342).

Przesłuchiwany w postępowaniu przygotowawczym oskarżony T. K. (k.197) oświadczył, że nie przyznaje się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Jak wyjaśnił, w dniu 9 grudnia 2011 r. około godz. 16.00 jechał samochodem ul. (...) w N. od strony miejscowości B.. Było ciemno i ślisko, a on poruszał się z prędkością około 50 km/h. Tuż przed przejściem dla pieszych znajdującym się przy ul. (...) zauważył postać ubraną w ciemne ubranie i kaptur, która nagle wybiegła z lewej strony. Natychmiast zaczął hamować, lecz nie zdążył się zatrzymać i najechał na pieszą. W momencie uderzenia była ona już przy chodniku po stronie (...). Jego zdaniem biegła po skosie w kierunku przystanku autobusowego, który jest zaraz za przejściem. Jak się zatrzymał, to zadzwonił po pogotowie i policję. Ona była przytomna, lecz później zabrała ją karetka. Odwiedzał ją w szpitalu, rozmawiali i nie miała do niego żalu. Mówiła, że nic nie pamięta i możliwe, że biegła do autobusu, bo spieszyła się do domu.

Przesłuchiwany w postępowaniu sądowym oskarżony T. K. (k.6-8, 16) oświadczył, że wypadek był, tylko z jego strony wygląda to trochę inaczej. Było przed godz. 16.00. Było ciemno, ślisko i padała mżawka, a samochody jadące z naprzeciwka oślepiały go. Jechał z prędkością poniżej 50 km/h, bo niedaleko stoi fotoradar. Kiedy dojeżdżał do wysepki, wyskoczyła mu ubrana na ciemno postać, która biegła na przystanek autobusowy po skosie jezdni. Uderzenie nastąpiło w odległości 2-2,5 metra za przejściem dla pieszych w stronę przystanku, a hamowanie trwało ze 2 sekundy. Następnie zatrzymał się, wzywając pogotowie i policję. Autobus, do którego biegła odjechał. Zbiegł się tłum gapiów i dzwonili na pogotowie, bo nie przyjeżdżało. Po około 15 minutach pokrzywdzona odzyskała przytomność. W tym momencie pojawił się mężczyzna z torbami i zakupami, który powiedział, że będzie świadkiem, bo poznał tę kobietę, która uczy jego dziecko. Pokrzywdzona próbowała wstać i iść do domu, była w szoku i próbowali ją uspokoić. Potem przyjechała karetka i zabrała ją do szpitala. Jak również wyjaśnił, za pierwszym razem w szpitalu niczego się nie dowiedział, a za drugim, że ma złamaną kość udową. Kiedy rozmawiał z nią za trzecim razem, powiedziała, że nikt tego nie chciał, to był wypadek i że mogła się spieszyć do domu po wigilii klasowej. Jest zdziwiony faktem, że pobranie krwi od niej nastąpiło około godz. 22.00, a jak sama zeznała piła szampana. Gdyby przechodziła przez przejście dla pieszych, to uderzyłby ją w prawą nogę, a nastąpiło to w lewą. Wskazuje to na to, że nie szła prostopadle, tylko ukosem w stronę przystanku. Ponadto dodał, że jest to przejście oznakowane i zdawał sobie sprawę, że do niego dojeżdża. Z naprzeciwka jechało dużo samochodów, które świeciły mu po oczach. Nie widział, że pojazd z naprzeciwka zatrzymał się przed przejściem. Przed pokrzywdzoną przez przejście przechodziły inne osoby do autobusu. Potem samochód, który przepuszczał pieszych ruszył, następnie był odstęp między tym pojazdem, a następnymi i wtedy pokrzywdzona musiała wbiec na jezdnię. Ona miała kaptur na głowie, a autobus był po jej lewej stronie, więc samochody jadące z naprzeciwka mogła widzieć, a jego mogła nie zobaczyć. Przed nią przez przejście przechodziły około 3 osoby. Za samochodem, który zatrzymał się przed przejściem kolejne jechały w odległości 100-150 metrów. Przed nim jechał jego brat cioteczny, który też się zatrzymał, żeby je przepuścić. Bezpośrednio za nim jechał samochód, który nawet się nie zatrzymał. Jeden na niego nawet trąbił, że hamował na światłach awaryjnych. Świadek z zakupami pojawił się około 5-8 min. po zdarzeniu, nie mówiąc, gdzie był w chwili zdarzenia. W tym miejscu stoją latarnie i jak przyjechała policja, to się świeciły. Nie jest pewien, czy świeciły się w chwili zdarzenia. Są włączane na jakiś czujnik i możliwe, że się nie świeciły. Pokrzywdzona nie miała żadnych elementów odblaskowych, będąc ubrana w ciemną kurtkę z kapturem i ciemne spodnie. Gdyby się rozejrzała, to można było uniknąć tego zderzenia.

Przesłuchiwany w postępowaniu sądowym oskarżony T. K. (k.292-294, 297-299, 342) oświadczył, że przyznaje się, że doszło do wypadku, ale nie przyznaje się, że z jego winy. Jak wyjaśnił, zachował bezpieczną prędkość. Jest pewien, że nie przekroczył 50 km/h. Nie patrzył na licznik. Latarnia w miejscu wypadku nie świeciła się. Zobaczył pokrzywdzoną jak biegła skosem do niego i nie miał możliwości uniknięcia zdarzenia. Uderzył ją prawą częścią samochodu, około 0,5 metra od prawej krawędzi jezdni. Ona prawie zdążyła przebiec. Tam jest tylko przystanek autobusowy, kawałek chodnika i wejście do lasu. Więcej nic nie ma. Lampy przy przystanku nie świeciły się. Oskarżony nie był w stanie określić szerokości wysepki i odległości od niej do chodnika. Nie był również w stanie wskazać, ile metrów miało przejście dla pieszych i zatoka dla autobusów, jak również, jaka była odległość pomiędzy nimi. Autobus przyjechał 1-2 minuty po zdarzeniu, ale nie wie, co to był za autobus. Kilka osób się zatrzymało i podszedł świadek, który wskazał, że wszystko widział. Nie przypomina sobie, czy widział ludzi na przystanku. Przed nim, 30-50 metrów, jechały jakieś pojazdy. Z przeciwnej strony też jechały samochody. Nie wie, czy przystanek autobusowy jest oznakowany. Tam jest wiata obudowana. Przejście dla pieszych jest oznakowane. Trzymał się tej prędkości, bo wiedział, że tam jest przystanek autobusowy. Pokrzywdzona powiedziała w szpitalu, że spieszyła się na autobus. Jak również wyjaśnił, wtedy się ściemniało, było dżdżysto, była delikatna mżawka. Miał włączone wycieraczki, ale nie wie, czy działały w chwili zdarzenia. Miał też włączone światła mijania i dobrą widoczność na 50 metrów. Nie była to widoczność idealna, ale dobra. Przed nim jechał pojazd, jakieś 30-50 metrów, nie zatrzymując się przed przejściem. Nie przypomina sobie, żeby inny zatrzymywał się z naprzeciwka. Pokrzywdzona wbiegła przed jego samochód jak ten jadący przed nim przejechał. Ponadto wskazał, że nie widział żadnych elementów odblaskowych. To była ciemna kurtka z dużym kapturem, który ograniczał jej widoczność. Przed uderzeniem nie widział jej twarzy, nie patrzyła w jego stronę. Pokrzywdzona miała zeszyty w ciemnej reklamówce, to było 10-15 sztuk. Przed tym zdarzeniem miał jedną kolizję z sarną, która mu wyskoczyła. Nie używa okularów i wydaje mu się, że ma dobry wzrok, niedawno przechodząc badania do nowej pracy. Jechał wtedy do kolegi, ale nie spieszył się, miał jeszcze dużo czasu. Nawierzchnia drogi była trochę śliska, był poblask, ale jechał na zimowych oponach i przyczepność była dobra. Po tej poświacie wnioskuje, że było ślisko. Wcześniej nie miał problemów przy hamowaniu czy wchodzeniu w zakręty. W szpitalu pokrzywdzona powiedziała, że nie wie, co się działo. Nie widział, żeby jakiś inny samochód zatrzymał się w pobliżu. Oskarżony stwierdził także, że samochód jadący przed nim nie należał do jego brata. Latarnie nie świeciły się w chwili zdarzenia, a jak przyjechała policja, to się zaświeciły. Widział, że samochód z naprzeciwka zatrzymał się, przeszły 3 osoby. To było przed tymi samochodami, które jechały przed nim. Jechały pojazdy za nim, jeden na niego trąbił jak zaczął hamować. Słyszał tylko hamowanie i trąbienie. Po wypadku zatrzymał się, ale nie wie, ile metrów od miejsca zdarzenia i przystanku autobusowego. Stał tam do momentu przyjazdu policji. Ponadto nie był w stanie powiedzieć jak szybko poruszała się pokrzywdzona. Ona mu wyskoczyła. Uważa, że ona biegła, to nie był szybki krok. Na wysepce był znak „nakaz jazdy z prawej strony”. Wiedział, że tam jest przystanek, bo mieszka tam od urodzenia. Nie jechał sztywno 50 km/h, nie trzymał się samochodów jadących przed nim. Nie wie, czy był tam znak informujący o przystanku autobusowym, ale wiedział, że tam jest. Stoi tam znak informujący o przejściu dla pieszych, ale nie jest w stanie powiedzieć, z jakiej odległości je zobaczył. Droga, którą poruszała się pokrzywdzona nie była najkrótszą i najbezpieczniejszą. Widział duży autobus, taki (...). Nie widział go po zdarzeniu. Był tam jak dzwonił. Wyszli ludzie i pomagali. To mógł być ten sam autobus, o którym mówił świadek. On nie zwracał na niego uwagi. Teraz nie pamięta, czy jechał za nim, czy przed nim. Nie pamięta też koloru i marki, jak również firmy transportowej. Zatrzymał samochód w zatoczce, może był tam jeszcze samochód świadka. Teren w tym miejscu jest równy, a zaraz za przystankiem schodzi się w dół i jest jakby rów. Pokrzywdzona miała na głowie kaptur i od bioder w górę leżała na chodniku, a nogi wychodziły na przejście. Pamięta, że zdrową nogę pokrzywdzonej przyciśnięto noszami. Ona nie leżała na plecach, tylko tak jakby na łopatce, raczej prawej. Za przystankiem autobusowym jest pobocze gruntowe, jest wylany asfalt i trawa. Latarnie zapaliły się chwilę później, w momencie uderzenia się nie paliły.


Sąd zważył, co następuje:

W świetle całokształtu materiału dowodowego zgromadzonego i ujawnionego w niniejszej sprawie wina oskarżonego T. K. i okoliczności popełnienia zarzucanego mu czynu nie budzą żadnych wątpliwości.

Sąd częściowo dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego T. K. (k.6-8, 16, 197, 292-294, 297-299, 342), które w tym zakresie korespondują z pozostałym materiałem dowodowym, który obdarzono tym walorem. Nie ulega wątpliwości, że oskarżony T. K. w dniu 9 grudnia 2011 r. około godz. 16.00 poruszał się ul. (...) w N., jadąc od strony miejscowości B. w stronę N., kierując samochodem marki H. (...) o nr rej. (...), mając włączone światła mijania i rozwijając prędkość około 50 km/h. Zgodne z prawdą jest także, że była szarówka i padała mżawka, a po ustaniu deszczu jezdnia była mokra, błyszcząca i śliska, a latarnie nie świeciły się i był oślepiany przez jadące z przeciwka samochody. W tym miejscu wskazać należy, że brak podstaw do stwierdzenia, że latarnie, które posiadały czujnik zmroku i włączały się automatycznie, były zapalone. Świadkowie M. S. i A. Z. (1) nie byli w stanie jednoznacznie wypowiedzieć się w tej kwestii. Z kolei oskarżony T. K. twierdził, że latarnie nie świeciły się. Wprawdzie z oględzin miejsca zdarzenia wynika, iż stwierdzono takie oświetlenie, jednak do wypadku doszło około godz. 16.00, podczas gdy funkcjonariusze Policji pojawili się tam około godz. 16.20, a więc około 20 minut później. To samo tyczy się świadka R. P., która zjawiła się kilka minut po zdarzeniu, kiedy nie było jeszcze funkcjonariuszy Policji. Przy czym zarówno oskarżony T. K., jak i świadkowie A. Z. (1) i R. P. nie skupiali się na oświetleniu, będąc zajęci udzieleniem pomocy świadkowi M. B. - S.. Zważywszy na okoliczność, że o tej porze roku i dnia zmrok zapada bardzo szybko, a w chwili zdarzenia była szarówka, sytuacja mogła bardzo szybko się zmienić. Tym samym przyjęto wersję podaną przez oskarżonego T. K.. Ponadto nie ulega wątpliwości, że oskarżony T. K. wiedział, że zbliża się do przejścia dla pieszych i przystanku autobusowego, mając dobrą widoczność na 50 metrów, którą to odległość sam zadeklarował. Brak również podstaw do zakwestionowana jego twierdzeń, że świadek M. S., którą zobaczył tuż przed przejściem dla pieszych znajdującym się przy skrzyżowaniu z ul. (...) i która weszła na jezdnię, miała na sobie ciemne ubranie i kaptur, a ponadto przemieszczała się szybko po skosie w stronę przystanku autobusowego, gdzie w zatoczce stał duży autobus. W tym miejscu wskazać należy, że zauważenie świadka M. B. - S. przed przejściem dla pieszych, a więc na wysepce, wynika z wyjaśnień oskarżonego T. K. w postępowaniu przygotowawczym, które były składane na bieżąco i najlepiej odzwierciedlały przebieg wydarzeń. Jeśli natomiast chodzi o autobus, to wskazał na niego podczas pierwszego przesłuchania w postępowaniu sądowym, dodając że to do niego podążała świadek M. S., przyznając mu to podczas rozmowy w szpitalu. Jak również podał, był to duży autobus. Wprawdzie podczas drugiego przesłuchania w postępowaniu sądowym oskarżony T. K. nie był pewien, czy autobus pojawił się przed, czy po zdarzeniu, jednak nie miał wątpliwości, że go zarejestrował i że mógł to być ten sam autobus, który widział świadek A. Z. (1). On z kolei wskazał, że duży autobus wjechał na przystanek w momencie, kiedy świadek M. S. przeszła pierwszą część przejścia dla pieszych. To samo tyczy się okoliczności, że oskarżony T. K. podjął manewr hamowania i uderzył świadka M. B. - S. prawą przednią częścią swojego pojazdu w momencie, kiedy znajdowała się tuż przed końcem przejścia dla pieszych. Wątpliwości nie ma również co do tego, że oskarżony T. K. nie widział jak świadek A. Z. (1) zatrzymał się i ustąpił pierwszeństwa świadkowi M. B. - S., a ponadto że zarejestrował jak przed nią przez przejście dla pieszych przechodziły 3 osoby, które kierowały się do autobusu i inny samochód ustąpił im pierwszeństwa, a on widział to z odległości około 100-150 metrów. To samo tyczy się wyglądu terenu znajdującego się po stronie przystanku autobusowego, gdzie nie ma chodnika, a jedynie pobocze, natomiast droga, która miałaby poruszać się świadek M. S. nie jest najkrótszą i najbezpieczniejszą. Powyższe koresponduje z zeznaniami świadków M. B. - S. i R. P., które opisały topografię tego terenu, jak również projektem stałej organizacji ruchu, który zawiera szereg danych w tym zakresie. Przy czym świadek M. S. wprost wskazała, że oddaliła się w ten sposób od domu i przestrzeń, po której miała się poruszać nie była bezpieczna. Sąd nie dał natomiast wiary wyjaśnieniom oskarżonego T. K. w części, w której twierdził, że świadek M. S. nagle pojawiła się na drugiej części przejścia dla pieszych, biegła do autobusu i do potrącenia doszło za drugą częścią przejścia dla pieszych. Jak jednoznacznie wynika z zeznań świadków M. B. - S. i A. Z. (1), świadek M. S. podeszła do pierwszej części przejścia dla pieszych i spokojnie przez nie przeszła. Pierwszeństwa ustąpił jej świadek A. Z. (1), który mimo niesprzyjającej aury widział ją z odległości około 50-100 metrów. Skoro zarejestrował ją świadek A. Z. (1), to mógł i powinien to zrobić także oskarżony T. K., który poruszał się po tej samej drodze i w takich samych warunkach drogowych. Ponadto pokonanie pierwszej części przejścia dla pieszych zajęło świadkowi M. B. - S. około 2,3 s. W tym czasie świadek A. Z. (1), który wcześniej poruszał się z prędkością około 40-50 km/h, zwolnił i dojeżdżał do przejścia dla pieszych z prędkością około 10-20 km/h. Oskarżony T. K., który przejechał przez ten czas dystans około 31,7 m mógł i powinien zauważyć również samochód tego uczestnika ruchu drogowego. Tym bardziej, że tak jak on miał włączone światła mijania i tak radykalna, bo ponad dwukrotna, zmiana prędkości, podobnie jak postać świadka M. B. - S. przemieszczająca się w tych światłach, musiała być widoczna. Tymczasem oskarżony T. K. zobaczył ją tuż przed drugą częścią przejścia dla pieszych, a więc na wysepce, w odległości około 27,8 m. W tym miejscu wskazać należy, że już podczas pierwszego przesłuchania w postępowaniu sądowym oskarżony T. K. przyznał, że z odległości około 100-150 metrów widział jak inny samochód zatrzymał się i ustąpił pierwszeństwa 3 osobom, które przeszły przez przejście dla pieszych przed świadkiem M. B. - S. i skierowały się na przystanek autobusowy. Ponadto podczas drugiego przesłuchania w postępowaniu sądowym wskazał, że miał dobrą widoczność na 50 metrów. Mając powyższe na uwadze, nie ulega wątpliwości, że jeśli oskarżony T. K. z kilkukrotnie większej odległości widział zatrzymujący się samochód i przechodzących pieszych, to jeśli tylko należycie obserwowałby jezdnię, to zauważyłby nie tylko pojazd świadka A. Z. (1), który stwierdził, że widział go z odległości 20-50 metrów, kiedy dojeżdżał do pierwszej części przejścia dla pieszych, ale również świadka M. B. - S.. Tym bardziej, że wbrew jego twierdzeniom była ubrana w ciemną kurtkę z białymi pionowymi paskami z przodu, z tyłu i na kapturze, a co za tym idzie nie było to jednolicie ciemne ubranie. Powyższe wynika nie tylko z zeznań świadka M. B. - S., ale również świadka R. P., która pojawiła się w miejscu zdarzenia i widziała jej ubranie, nie mając co do tego żadnych wątpliwości. Ponadto w wyjaśnieniach w postępowaniu przygotowawczym oskarżony T. K. wskazał, że zauważył pieszego tuż przed przejściem dla pieszych. Natomiast do potrącenia doszło tuż przy prawej krawędzi jezdni. Gdyby świadek M. S. wkroczyła na jezdnię bezpośrednio przed nadjeżdżający samochód, to ten uderzyłby ją lewym przednim narożnikiem lub środkiem przy lewej krawędzi jezdni lub na środku drugiej części przejścia dla pieszych, kiedy pokonałaby niewielki dystans. Tak jednak nie było, bo oskarżony T. K. zauważył ją już na wysepce w odległości około 27,8 m, a następnie, w odległości około 25,8 m, podjął manewr hamowania. W chwili kroczenia na jezdnię świadek M. S. znajdowała się w odległości około 19,5 m od samochodu, a do potrącenia doszło w momencie, kiedy przeszła dystans około 2,7 m, znajdując się około 2,4 m od wysepki i około 1,8-2,3 m od dalszej krawędzi drugiej części przejścia dla pieszych, będąc tuż przed chodnikiem. Powyższe jednoznacznie wynika z opinii biegłych, którzy wskazali w sposób nie budzący wątpliwości, że w chwili potrącenia nie znajdowała się poza drugą częścią przejścia dla pieszych, ale była w jego obrębie i dochodziła do jego końca. W wyniku uderzenia jej ciało przemieściło się i stąd wynikało jego powypadkowe położenie, błędnie uznane przez oskarżonego T. K., którego pojazd także dalej się przemieszczał, za miejsce potrącenia. W tym miejscu wskazać należy, że oskarżony T. K. powinien poruszać się z mniejszą prędkością. Wprawdzie prędkość około 50 km/h, którą rozwijał była prędkością administracyjnie dopuszczalną w tym miejscu, jednak jest to prędkość maksymalna, właściwa dla optymalnych warunków drogowych. W ocenie Sądu w niniejszej sprawie zaistniało bardzo dużo okoliczności, które powinny skutkować nie tylko zwiększeniem ostrożności, ale również zmniejszeniem prędkości. Jak wynika ze zgromadzonego w niniejszej sprawie materiału dowodowego, zapadał zmrok, a ponadto było chłodno i wietrznie. Nawierzchnia jezdni po deszczu, który przestał padać była mokra, błyszcząca i śliska. Dodatkowo latarnie nie świeciły się i jadące z przeciwka samochody oślepiały oskarżonego T. K., co sam przyznał. Chwilę wcześniej widział także jak inny samochód ustąpił pierwszeństwa pieszym zmierzającym na przystanek autobusowy, do którego zbliżał się duży autobus. Mając to wszystko na uwadze, oczywistym jest, że prędkość około 50 km/h, która jest prędkością maksymalną, jaką można było się w tym miejscu poruszać, nie była w tych warunkach drogowych prędkością bezpieczną, umożliwiając natychmiastowe zatrzymanie pojazdu w sytuacji zagrożenia. Powszechnie wiadomym jest, że wiele osób przekracza przejście dla pieszych, spiesząc się do autobusu lub z niego wysiadając. Dodatkowo, jeśli przejście dla pieszych jest przedzielone wysepką, jak było w tym przypadku, wielce prawdopodobnym jest, że osoba przechodząca przez pierwszą część przejścia dla pieszych zechce wkroczyć również na drugą część przejścia dla pieszych. Zwłaszcza, jeśli uprzednio inny pojazd ustąpił jej pierwszeństwa, jak było w tym przypadku. Wobec tego oskarżony T. K., który wcześniej widział pieszych kierujących się na przystanek autobusowy i zarejestrował autobus wjeżdżający w zatokę, powinien zmniejszyć prędkość i zwiększyć ostrożność. Gdyby to zrobił, to z pewnością wcześniej zauważyłby nie tylko samochód świadka A. Z. (1), ale również przechodzącą przez pierwszą część przejścia dla pieszych świadka M. B. - S., zmniejszając prędkość i wykonując skuteczny manewr hamowania. Jak kategorycznie wynika z opinii biegłych, gdyby oskarżony T. K. poruszał się z prędkością około 42,5 km/h, a więc zmniejszając ją o około 7,5 km/h, to zdołałby zahamować i uniknąć potrącenia. Podkreślić raz jeszcze należy, że zarówno przejście dla pieszych, jak i przystanek autobusowy były odpowiednio oznakowane, a oskarżony T. K. doskonale wiedział, że znajdują się w tym miejscu, przyznając że od dziecka mieszka w tych okolicach. Jak wynika ze zgromadzonego materiału dowodowego, świadek M. S. przeszła spokojnie przez pierwszą część przejścia dla pieszych. Pojawienie się na drugiej części przejścia dla pieszych musiało być w ocenie Sądu poprzedzone spojrzeniem w stronę, z której poruszał się oskarżony T. K.. Skoro świadek M. S. weszła na jezdnię, to musiała uznać, że ten ją widzi. W ocenie Sądu opierała swoje zachowanie również na tym, że wcześniej pierwszeństwa ustąpił jej świadek A. Z. (1), który tak jak wskazano poruszał się tą samą jezdnią i miał takie same warunki drogowe. Jak kategorycznie wynika z opinii biegłych, odległość 19,5 m, jaka dzieliła ją wówczas od samochodu kierowanego przez oskarżonego T. K. była jednak zbyt mała, żeby ten mógł skutecznie zahamować, a ponadto nie szła prostopadle do krawędzi jezdni i tym samym przyczyniła się do tego zdarzenia. W tym miejscu wskazać należy, że Sąd nie przyjął wersji przedstawionej przez oskarżonego T. K., według której świadek M. S. biegła. Po pierwsze, miała ze sobą torebkę i teczkę, w której znajdowały się liczne dokumenty i zeszyty. Po drugie, z zeznań świadka A. Z. (1) wynika, że nie musiałaby tego robić, bo i tak zdążyłaby do autobusu. Po trzecie, wykonuje zawód nauczyciela i zdaniem Sądu nie zachowywałaby się w taki sposób. Wykluczyła to także świadek M. S.. Ponadto z opinii biegłych wynika, że poruszanie się szybkim krokiem, a nie biegiem, jest bardziej prawdopodobne. Niemożliwym jest również zdaniem Sądu, żeby świadek M. S. spożywała wcześniej alkohol w postaci szampana. Wbrew twierdzeniom oskarżonego T. K. nie złożyła zeznań tej treści. Jak ustalono, wykonywała tego dnia obowiązki służbowe i została dłużej po pracy z uwagi na przygotowywanie swoich uczniów do jasełek. Ponadto nikt, w tym oskarżony T. K., świadek A. Z. (1) i świadek R. P., nie wyczuli od świadka M. B. - S. alkoholu, a ta kategorycznie zaprzeczyła, żeby go spożywała. Wprawdzie ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika także, że świadek M. S. pokonała drugą część przejścia dla pieszych poruszając się skośnie, co z uwagi na wydłużenie czasu i drogi, którą pokonała należy uznać za nieprawidłowe i co stanowiło przyczynienie się to przedmiotowego wypadku, jednak nie zmienia to faktu, że nie doszłoby do niego, gdyby oskarżony T. K. zwiększył ostrożność i zmniejszył prędkość.

Sąd częściowo dał również wiarę zeznaniom świadka M. B. - S. (k.8-9, 192-194, 295-298, 342-343), uznając je w tym zakresie za obiektywne, spontaniczne i przedstawiające prawdziwy przebieg wydarzeń. W tej części znajdują one potwierdzenie w materiale dowodowym, który obdarzono tym walorem. Nie powtarzając obszernej argumentacji, którą przytoczono przy ocenie wyjaśnień oskarżonego T. K., wskazać jedynie należy, że świadek M. S. nie miała żadnych wątpliwości, że przez pierwszą część przejścia dla pieszych przeszła normalnym krokiem, a samochód kierowany przez świadka A. Z. (1) ustąpił jej pierwszeństwa. Potwierdziła również, że została tego dnia dłużej w pracy i zrobiła zakupy, mając przy sobie torebkę oraz teczkę z dokumentami i zeszytami, określając ich przybliżoną ilość na 24 sztuki. Ponadto była ubrana między innymi w ciemną kurtkę z białymi paskami z przodu, tyłu i na kapturze. Jeśli natomiast chodzi o to, co działo się później, to świadek M. S. pamiętała jedynie chwilę, kiedy znalazła się na wysepce. W ocenie Sądu, z uwagi na dynamizm sytuacji, utratę przytomności i typowy w takich sytuacjach problem z odtworzeniem przebiegu wypadku nie budzi to żadnych wątpliwości. Przy czym świadek M. S. nie wykluczyła, że przez drugą część przejścia dla pieszych poruszała się skośnie, wskazując jedynie, że nie miała powodu, żeby się spieszyć. Nie wykluczyła także, że miała na głowie kaptur. Sąd nie dał natomiast wiary zeznaniom świadka M. B. - S. co do okoliczności, że nie zamierzała tego dnia korzystać z autobusu. Jak ewidentnie wynika ze zgromadzonego materiału dowodowego, tego dnia była brzydka pogoda. Było chłodno, wiał wiatr i padał deszcz. Ponadto był piątek i świadek M. S. została dłużej w pracy, robiąc po drodze zakupy i mając ze sobą nie tylko torebkę, ale również teczkę z dokumentami i zeszytami, które z uwagi na ich dużą ilość z pewnością były ciężkie. Zważywszy na okoliczność, że świadek M. S. mieszkała wówczas przy ul. (...), a więc w odległości około 3 kilometrów od miejsca pracy, powinna pójść w kierunku skrzyżowania ul. (...) z Leśną, które znajdowało się około 500 metrów dalej, zbliżając się do domu, a nie w kierunku skrzyżowania ul. (...) z B., oddalając się od niego. Wprawdzie w pobliżu skrzyżowania ul. (...) z B. znajduje się sklep, gdzie zrobiła zakupy, jednak mogła to również uczynić w pobliżu skrzyżowania ul. (...) z Leśną. Jak sama wskazała, tam również znajdują się sklepy. Świadek M. S. twierdziła, że zamierzała iść poboczem jezdni, po czym zejść na dół i pójść na skróty. Takie postępowanie jest zdaniem Sądu nieprawdopodobne. Jak ustalono, po tej stronie znajdują się liczne garaże i drzewa. Teren jest nieoświetlony i położony za rowem, kilka metrów poniżej poziomu jezdni. W pobliżu znajduje się także las. Wzdłuż jezdni, oprócz fragmentu od przejścia dla pieszych do przystanku autobusowego, nie ma chodnika, a jedynie pobocze. Wobec tego nielogicznym jest, żeby świadek M. S., która sama przyznała, że nie była to droga najkrótsza i najbezpieczniejsza, zamierzała poruszać się w ten sposób. Tym bardziej tyłem do jadących samochodów, co byłoby rażąco sprzeczne z postawą, jaką z uwagi na wykonywany zawód nauczyciela powinna promować. Jeśli świadek M. S. twierdziła, czemu Sąd dał wiarę, że nigdy nie przebiegała przez przejście dla pieszych i zawsze się rozglądała zanim na nie weszła, to nigdy nie poruszała się również tyłem do jadących samochodów. Biorąc pod uwagę, że po drugiej stronie znajdują się liczne budynki wielorodzinne i chodnik, a teren był oświetlony, należy uznać, że jeśli świadek M. S. faktycznie chciałaby dotrzeć do domu pieszo, to nie przechodziłaby przez to przejście dla pieszych. Zrobiła to dlatego, że jako sposób dotarcia do domu, zważywszy na złą pogodę, późną porę oraz ilość i ciężar posiadanych rzeczy, zamierzała wrócić autobusem, co jak sama przyznała czasami robiła, w tym z tego przystanku. Jak jednoznacznie wynika z zeznań świadka A. Z. (1) i wyjaśnień oskarżonego T. K., duży autobus pojawił się dokładnie wtedy, kiedy świadek M. S. przechodziła przez pierwszą część przejścia dla pieszych. Ponadto jak wskazano w piśmie jednej z firm transportowych, która posiada duże autobusy, taki pojazd zatrzymał się na tym przystanku o godz. 15.55 i zdaniem Sądu mógł być tym, do którego zmierzała świadek M. S.. Powyższą okoliczność potwierdziła też w swoich zeznaniach, wskazując że czasami korzystała z dużych autobusów, jak również w rozmowie z oskarżonym T. K., który odwiedzał ją w szpitalu. Ponadto zdaniem Sądu świadek M. S. nie przeszła przez drugą część przejścia dla pieszych normalnie, ale szybkim krokiem. Gdyby poruszała się zwykłym krokiem, to doznałaby obrażeń prawej nogi. Tymczasem samochód kierowany przez oskarżonego T. K. uderzył prawym narożnikiem w jej lewą nogę. Jak kategorycznie wynika z opinii biegłych, świadek M. S. musiała się wówczas poruszać szybkim krokiem lub biegiem, uznając że szybki krok jest bardziej prawdopodobny. Wynika to z tego, że prawa noga, która nie została złamana, była wówczas w wykroku i nie miała zasadniczego kontaktu z podłożem, gdyż opór, jaki stawia kończyna prowadzi do złamań typu zderzakowego, a w tym przypadku takie nie występowały. Takie obrażenia, a dokładnie złamanie trzonu kości udowej, stwierdzono na lewej nodze, która znajdowała się w zakroku i stykała się z jezdnią. Ponadto biegli wskazali, że także sposób poruszania się świadka M. B. - S., to jest ukośnie tyłem w lewą stronę i prawym bokiem do nadjeżdżającego pojazdu, wydłużał czas i drogę przejścia. Gdyby szła prosto, przebyłaby dystans około 2,4 m, a nie 2,7 m, jak było to w tym przypadku. Idąc prawidłowo, a więc prostopadle do krawędzi jezdni i w sposób, który umożliwiłby jej najszybsze opuszczenie, jak również nie wchodząc na drugą część przejścia dla pieszych w sytuacji, gdy samochód znajdował się zbyt blisko uniknęłaby potrącenia lub jej obrażenia byłyby mniejsze. Wobec tego Sąd uznał, że przyczyniła się do tego wypadku.

Sąd dokonał ustaleń faktycznych także na podstawie zeznań świadka A. Z. (1) (k.9-10, 189-190), który znajdował się w miejscu zdarzenia, a co za tym idzie dysponował bezpośrednią wiedzę na temat jego przebiegu. Nie powtarzając obszernej argumentacji przedstawionej przy ocenie wyjaśnień oskarżonego T. K., świadek A. Z. (1) bardzo rzeczowo, skrupulatnie i wyczerpująco opisał okoliczności, w jakich doszło do wypadku. Wskazał w szczególności, że zauważył świadka M. B. - S. i ustąpił jej pierwszeństwa, wskazując że szła normalnym krokiem przez pierwszą część przejścia dla pieszych, jak również podając dokładną odległość i prędkość, zarówno pierwotną, jak i wtórną, z jaką się poruszał. Świadek A. Z. (1) nie miał również wątpliwości, że kiedy dojeżdżał do pierwszej części przejścia dla pieszych, na przystanek autobusowy wjechał duży autobus i widział z przeciwka zbliżającego się do drugiej części przejścia dla pieszych oskarżonego T. K., podając odległość, z jakiej go zarejestrował. Skoro świadek A. Z. (1) widział świadka M. B. - S. i oskarżonego T. K., zmniejszając prędkość i ustępując pierwszeństwa pieszemu, to także oskarżony T. K. powinien to zrobić, poruszając się po tej samej drodze i w takich samych warunkach drogowych. Świadek A. Z. (1) nie był w stanie powiedzieć, jaki był dalszy przebieg tego zdarzenia, widząc świadka M. B. - S. jedynie na pierwszej części przejścia dla pieszych, albowiem potem dojechał do niego i tylko kątem oka zauważył jak coś leci w powietrzu. Ponadto zanim to nastąpiło usłyszał odgłosy hamowania. Mając powyższe na uwadze, nie można stwierdzić, czy świadek M. S. zatrzymała się na wysepce. Równie dobrze mogła to zrobić na chwilę lub iść dalej. Ponadto świadek A. Z. (1) wskazał, że po uderzeniu tułów świadka M. B. - S. leżał za przejściem dla pieszych, a nogi na jezdni. Nie oznacza to jednak, że w tym miejscu doszło do potrącenia. Jak wynika z opinii biegłych, nastąpiło to wcześniej, a na skutek uderzenia jej ciało zostało odrzucone w prawą stronę w kierunku zatoki. W tym miejscu wskazać należy, że świadek A. Z. (1) jest osobą obcą zarówno dla świadka M. B. - S., jak i oskarżonego T. K., nie mając powodu, żeby dążyć do niekorzystnego ukształtowania jego sytuacji procesowej.

Brak również podstaw do zakwestionowania zeznań świadka R. P. (k.340-342), będącej pracownikiem szkoły, w która zatrudniała świadka M. B. - S. i zarazem osobą, która była w miejscu zdarzenia. Świadek R. P. w sposób rzetelny, dokładny i nie budzący żadnych zastrzeżeń przedstawiła całą swoją wiedzę w tej sprawie. Zważywszy na okoliczność, że nie widziała przebiegu zdarzenia, znajdując się tam dopiero kilka minut później, mogła jedynie stwierdzić, co zastała. W szczególności nie miała żadnych wątpliwości, że świadek M. S. leżała na plecach za przejściem dla pieszych, mając wyprostowaną prawą i zgiętą lewą nogę, które znajdowały się na krawężniku, a z rozsypanych zeszytów uzbierałaby się cała torebka. Wprawdzie świadek R. P. stwierdziła, że latarnia się świeciła i padała mżawka, jak jednak wcześniej wskazano nie była tam w chwili zdarzenia i nie mogła stwierdzić, jak wyglądało to miejsce i jakie były warunki drogowe. To samo tyczy się autobusu, którego mogła nie zauważyć, będąc zaabsorbowana pomocą świadkowi M. B. - S. lub który odjechał zanim się tam pojawiła. Mimo to nie wykluczyła, że taki pojazd znajdował się wtedy w zatoce. Świadek R. P. nie miała natomiast żadnych wątpliwości, że kurtka, którą miała na sobie świadek M. S. miała białe paski. Co zaś się tyczy kaptura, to nie była w stanie powiedzieć nic na ten temat, nie wykluczając jednak że miała go na głowie. Ponadto świadek R. P. zaprzeczyła, żeby świadek M. S. spożywała tego dnia alkohol, wskazując że w szkole nie można tego robić. Wprawdzie świadek R. P. była zatrudniona w tym samym miejscu co świadek M. S., jednak brak podstaw do przyjęcia, że miała jakikolwiek interes w zeznawaniu na niekorzyść oskarżonego T. K.. Tym bardziej, że z jej zeznań wynika, że była pracownikiem sekretariatu i nie utrzymywały pozasłużbowych relacji ze świadkiem M. B. - S.. Z tych względów nie wiedziała nawet, gdzie dokładnie mieszka i w jaki sposób wraca do domu.

Jeśli chodzi o zeznania świadka A. G. (k.339), będącego bratem ciotecznym oskarżonego T. K. to nie miały one znaczenia dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy, albowiem jechał tą drogą kilka minut przed nim, nie był na miejscu zdarzenia i nie potrafił powiedzieć nic na temat jego przebiegu, dowiadując się o tym, co się stało dopiero w domu i nie wracając tam, gdzie doszło do wypadku. Jeśli natomiast chodzi o warunki drogowe, w tym w szczególności oświetlenie latarni, to z uwagi na upływ czasu i naturalny proces zapominania nie był w stanie wypowiedzieć się na ten temat.

Ponadto Sąd dał w całości wiarę dokumentom w postaci pism (k.79, 314, 319), rejestru (k.130-131), kserokopii notatników służbowych (k.132-137), dokumentacji medycznej (k.144-167v, 173-178), protokołu oględzin miejsca zdarzenia (k.184-187), szkiców (k.288, 289, 290, 336, 337) i projektu stałej organizacji ruchu (k.315-317), których prawdziwość nie była kwestionowana i nie budzi żadnych wątpliwości. Szczególnie istotne znaczenie ma tu protokół oględzin miejsca zdarzenia, projekt stałej organizacji ruchu i szkice, z których wynika w szczególności, jak wyglądało miejsce zdarzenia i jakie panowały warunki drogowe. Ponadto z pisma jednej z firm transportowych wynika, że należący do niej duży autobus zatrzymał się wówczas na tym przystanku autobusowym, a w dokumentacji medycznej wskazano, jakie obrażenia spowodował przedmiotowy wypadek.

Sąd nie znalazł również podstaw do podważenia wniosków wynikających z opinii biegłych (k.15-16, 352, 376, 404-407, 421-431) i opinii lekarskiej (k.231), uznając je za pełne, rzetelne i odpowiadające na pytania wymagające wiedzy specjalnej. Z opinii biegłych wynika, że świadek M. S. przemieszczała się w poprzek jezdni po terenie oznakowanego przejścia dla pieszych w odległości około 1,8-2,3 m przed dalszą krawędzią, stosunkowo szybko i torem ukośnym z lewej strony na prawą, w chwili potrącenia będąc usytuowana ukośnie tyłem i prawym bokiem do nadjeżdżającego z prawej strony pojazdu w końcowej fazie przemieszczania się z lewej strony na prawą względem toru jazdy samochodu w kierunku ukośnym w lewo, zostając uderzona prawą częścią przedniej ściany pojazdu w odległości około 2,4 m od lewej krawędzi prawej części jezdni, to jest krawędzi wysepki. Przyjęto dwa warianty sposobu przemieszczania się pieszej, to jest poruszanie się szybkim krokiem i biegiem. Jej obrażenia wskazują na to, że była wówczas w wykroku i nie miała zasadniczego kontaktu z podłożem, gdyż opór, jaki stawia kończyna prowadzi do złamań typu zderzakowego, a w tym przypadku takie nie występowały. Ukośny tor przemieszczania się wydłużał odcinek, jaki pokonywała na terenie jezdni z około 2,4 m do około 2,7 m, co skutkowało zwiększeniem obrysu ciała pozostającego w obrysie pojazdu w momencie potrącenia i mogło mieć wpływ zarówno na samo zaistnienie zdarzenia, jak i rozmiar doznanych obrażeń. Potrącenie świadka M. B. - S. na terenie przejścia dla pieszych jest zdecydowanie bardziej prawdopodobne, natomiast potrącenie za przejściem dla pieszych pozostawałoby w sprzeczności z położeniem powypadkowym ciała, nawet przy uwzględnieniu stosunkowo niewielkiego odrzutu. Jak również wskazano w opinii, w trakcie sytuacji kolizyjnej wystąpiła błędna ocena sytuacji drogowej przez świadka M. B. - S., która przemieściła się na teren jezdni z wysepki szybkim krokiem lub biegiem w momencie, gdy nadjeżdżający z prawej strony samochód był w odległości około 11,1 m w przypadku poruszania się biegiem i w odległości około 19,5 m w przypadku poruszania się szybkim krokiem, to jest bezpośrednio przed jadący pojazd, co jest zabronione również na przejściu dla pieszych. Przy czym poruszanie się szybkim krokiem i znajdowanie się w odległości około 19,5 m uznano za bardziej prawdopodobne. Tym samym wskazano, że istnieje związek przyczynowy pomiędzy jej zachowaniem a powstaniem wypadku. Gdyby przyjąć, że przebiegała jezdnię, to również jej sposób zachowania byłby niezgodny z przepisami ruchu drogowego. Podobnie jak ukośne przemieszczenie się w sytuacji, gdy była zobowiązana iść najkrótszą drogą prostopadle do osi jezdni, które pozostawałoby w związku przyczynowym z powstaniem wypadku. Piesza powinna zauważyć nadjeżdżający pojazd i widząc, że nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych zrezygnować z pierwszeństwa, dla którego nie było warunków i zatrzymać się przed torem pojazdu. Ponadto dodano, że samochód w momencie sytuacji kolizyjnej poruszał się z prędkością około 50 km/h, która nie pozostaje w sprzeczności z materiałem dowodowym rzeczowym i była prędkością administracyjnie dozwoloną w tym miejscu. Przy czym do potrącenia doszło po zredukowaniu prędkości do około 32,9 km/h. Oskarżony T. K. zauważył zagrożenie, znajdując się w odległości około 27,8 m, a następnie podjął decyzję o hamowaniu, znajdując się w odległości około 25,8 m, co oznacza, że musiał zareagować jeszcze wówczas, gdy świadek M. S. przebywała na wysokości wysepki zmierzając w kierunku krawędzi prawej części jezdni. Zdaniem biegłych, jeśli uznać, że oskarżony T. K. miał możliwość zauważenia świadka M. B. - S. już na wysepce i z tego względu powinien zredukować prędkość do około 42,5 km/h, to wówczas, z uwagi na to, że w takiej sytuacji miałby potencjalną możliwość uniknięcia wypadku po zauważeniu zagrożenia z odległości około 25,8 m, należałoby uznać związek przyczynowy między jego zachowaniem a powstaniem wypadku. Kierowca ma obowiązek obserwowania jezdni i pobocza, w tym wysepki. Gdy nie ma pieszych, to nie ma potrzeby zwalniania. Przejście jest dla pieszych i zawsze istnieje możliwość pojawienia się ludzi. W świetle materiału dowodowego świadek M. S. przemieszczała się z lewej strony na wysepkę przed pojazdem, który ustąpił jej pierwszeństwa, co wskazuje na to, że mogła być zauważona w światłach tego samochodu. Zważywszy na okoliczność, że pierwsze opinie zostały wydane na podstawie materiału dowodowego zgromadzonego w pierwszym postępowaniu, a drugie opinie na podstawie materiału dowodowego zgromadzonego w drugim postępowaniu, jako ostateczne przyjęto stanowisko w drugich opiniach, odnoszących się do całokształtu materiału dowodowego, w których sprecyzowano i uzupełniono stanowisko wyrażone w pierwszych opiniach. Mając to na uwadze, Sąd doszedł do przekonania, że oskarżony T. K. nie zwiększył ostrożności i nie zmniejszył prędkości mimo zaistnienia szeregu okoliczności za tym przemawiających, co pozwoliłoby mu uniknąć potrącenia świadka M. B. - S.. Wobec tego między jego zachowaniem a wypadkiem istnieje związek przyczynowo - skutkowy. Nieprawidłowo zachowała się również świadek M. S., która weszła na drugą część przejścia dla pieszych, kiedy samochód kierowany przez oskarżonego T. K. znajdował się w zbyt małej odległości, żeby mógł skutecznie zahamować, a ponadto nie poruszała się prostopadle do krawędzi jezdni, wydłużając drogę i czas przejścia. Wobec tego Sąd uznał, że przyczyniła się do tego zdarzenia. Także w jej przypadku istnieje związek przyczynowo - skutkowy. Jeśli natomiast chodzi o opinię lekarską, to wskazano w niej, że w wyniku tego zdarzenia świadek M. S. doznała obrażeń ciała w postaci złamania trzonu kości udowej lewej, powodujących naruszenie czynności narządów ciała i rozstrój zdrowia na okres powyżej 7 dni w rozumieniu art. 157 § 1 kk. Ponadto dodano, że ich charakter i umiejscowienie wskazuje, że powstały na skutek urazów mechanicznych tępych, działających ze średnią siłą i mogły powstać w wyniku przedmiotowego zdarzenia drogowego. W ocenie Sądu brak podstaw do podważenia powyższych opinii, a argumenty podnoszone przez pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej mają jedynie związek z tym, że wnioski z nich wynikające są dla niej niekorzystne, wskazując na jej przyczynienie się do przedmiotowego wypadku.

Dokonując analizy całokształtu zgromadzonego i ujawnionego w niniejszej sprawie materiału dowodowego stwierdzić należy, że wina oskarżonego, opis czynu - ze zmianą w zakresie przyjęcia, że oskarżony T. K. nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślnie spowodował wypadek, jak również doprecyzowania okoliczności zdarzenia - oraz przyjęta kwalifikacja prawna nie budzą żadnych wątpliwości. Jeśli chodzi o uznanie, że oskarżony T. K. nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, to zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że brak prawidłowej obserwacji jezdni, która powinna spowodować zwiększenie ostrożności i zmniejszenie prędkości nie był zachowaniem celowym. Nieumyślnym był również wypadek, który spowodował. Nie zaistniały tu jakiekolwiek okoliczności wyłączające winę oskarżonego T. K..

Przestępstwo z art. 177 § 1 kk polega na naruszeniu, chociażby nieumyślnie, zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, a w konsekwencji spowodowania nieumyślnie wypadku, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1 kk. Zasady bezpieczeństwa dotyczące ruchu drogowego określone zostały w ustawie z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym. Doktryna i orzecznictwo do szczególnie ważnych zasad bezpieczeństwa w ruchu zaliczają zasadę ostrożnego i rozważnego prowadzenia pojazdów - w tym szybkości bezpiecznej - oraz zasadę ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu. Przez szybkość bezpieczną należy rozumieć taką szybkość, która pozwala na panowanie nad pojazdem i zatrzymanie go przed ewentualną przeszkodą, z którą zawsze trzeba się liczyć (należy tu uwzględniać stan drogi, warunki atmosferyczne, sprawność pojazdu, umiejętności kierowcy i szereg innych okoliczności). Natomiast gdy chodzi o zasadę ograniczonego zaufania, to wymaga ona, aby kierujący pojazdem bacznie obserwował drogę i innych uczestników ruchu, przewidując możliwość ich nieprawidłowego zachowania się i właściwą na nie reakcję. Przestępstwo spowodowania wypadku komunikacyjnego ma charakter skutkowy, konieczne więc jest ustalenie, że pomiędzy stwierdzonym naruszeniem zasad bezpieczeństwa w ruchu a zaistniałym wypadkiem zachodzi związek przyczynowy. Spowodowanie wypadku komunikacyjnego może być tylko wtedy przypisane sprawcy, gdy przestrzeganie przez niego obowiązku ostrożności zapobiegłoby nastąpieniu skutku. Naruszenie zasad bezpieczeństwa może być zarówno umyślne, jak i nieumyślne, natomiast wynikające stąd skutki dotyczące życia, zdrowia lub mienia muszą być objęte winą nieumyślną. Przesądza to o kwalifikacji wypadku komunikacyjnego jako występku nieumyślnego. Gdyby skutki te objęte były przez sprawcę winą umyślną - chociażby z zamiarem ewentualnym, odpowiadałby on za inne przestępstwo umyślne. Dopuścić się go może być jedynie uczestnik ruchu, którego dotyczy obowiązek przestrzegania tych zasad, a więc kierujący pojazdem mechanicznym, pieszy, woźnica, rowerzysta czy osoba prowadząca kolumnę pieszych. W zależności od skutków rozróżnia się zwykły i ciężki wypadek. Według art. 177 § 1 kk ze zwykłym wypadkiem mamy do czynienia, jeżeli jego skutkiem jest uszczerbek na zdrowiu osoby innej niż sprawca, polegający na naruszeniu czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia przez okres przekraczający 7 dni (skutek określony w art. 157 § 1 kk). Ciężki wypadek zachodzi, gdy jego skutkiem jest śmierć albo ciężki uszczerbek na zdrowiu innej osoby (skutek określony w art. 156 § 1 kk). W przeciwnym razie mamy do czynienia jedynie z wykroczeniem z art. 86 § 1 kw, którego sprawca ponosi odpowiedzialność za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a jeśli skutkiem wypadku komunikacyjnego jest uszczerbek na zdrowiu polegający na naruszeniu czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia przez okres nie przekraczający 7 dni dodatkowo dochodzi do popełnienia przestępstwa z art. 157 § 2 kk, które w przeciwieństwie do czynu z art. 177 § 1 kk jest ścigane z oskarżenia prywatnego.

Przechodząc na grunt niniejszej sprawy, oskarżony T. K. wyczerpał swoim zachowaniem znamiona przestępstwa z art. 177 § 1 kk, albowiem mimo zaistnienia szeregu okoliczności, takich jak zła pogoda, złe oświetlenie, ustępujący pierwszeństwa pieszemu inny pojazd czy wjeżdżający na przystanek duży autobus, nie zwiększył ostrożności i nie zmniejszył prędkości, co umożliwiłoby mu uniknięcie potrącenia pokrzywdzonej M. B. - S.. Tym samym pomiędzy jego zachowaniem, a przedmiotowym wypadkiem zaistniał związek przyczynowo - skutkowy. Jak wynika z treści art. 26 ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym, kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu. Jak natomiast wynika z dyspozycji art. 19 ust 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym, kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu. Ponadto art. 30 ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym wskazuje, że kierujący pojazdem jest obowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami. Szczególna ostrożność polega na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu się do warunków i sytuacji na drodze w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie. Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, musi być szczególnie czujny i bacznie obserwować przejście dla pieszych by, gdy zajdzie taka potrzeba, zatrzymać pojazd przed przejściem i przepuścić pieszego. Niejednokrotnie w takiej sytuacji może zajść również potrzeba zmniejszenia prędkości. Może to nastąpić wówczas, gdy jazda z dotychczasową prędkością do dojechania do przejścia zanim pieszy go opuści, a dalsza jazda z taką prędkością zmuszałaby do gwałtownego hamowania tuż przed przejściem, co powodowałoby zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub jego utrudnienie. Pojęcie prędkości bezpiecznej sprowadza się do tego, żeby kierujący w danych warunkach panował nad pojazdem i był go w stanie zatrzymać przed przeszkodą, której napotkanie na drodze można i należy przewidzieć.

Jak wskazał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 16 października 2012 r. w sprawie o sygn. akt V KK 423/11, nałożony w art. 26 ust. 1 p.r.d. w zw. z art. 2 pkt 22 p.r.d. na kierującego pojazdem, który zbliża się do przejścia dla pieszych, obowiązek zachowania szczególnej ostrożności winien być postrzegany także jako polegający na zwiększeniu uwagi nie tylko co do zachowania pieszych znajdujących się przed przejściem dla pieszych lub w jego najbliższej okolicy, ale także w odniesieniu do innych uczestników ruchu drogowego, których postąpienia mogą w sposób istotny wpłynąć na podjęcie przez pieszych zachowań sprzecznych z obowiązującymi zasadami bezpieczeństwa w ruchu drogowym. O ile bowiem kierowca takiego samochodu ma prawo założyć, że sama obecność pieszego, przestrzegającego zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, a znajdującego się przed przejściem dla pieszych, nie oznacza, iż wtargnie on nagle na przejście przed zbliżający się do przejścia samochód, o tyle założenie to przestaje istnieć, gdy możliwe do zaobserwowania zachowanie innego uczestnika ruchu wskazuje z dużym prawdopodobieństwem na niedostosowanie się pieszego do obowiązujących przepisów i zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego. Jak natomiast zauważył w wyroku z dnia 11 marca 2003 r. w sprawie o sygn. akt III KKN 202/01, ocena czy oskarżony przestrzegał zasad "prędkości bezpiecznej", wymaga rozważenia, czy zachowanie prędkości dozwolonej 50 km/h przed oznakowanym migającym sygnałem świetlnym przejściem dla pieszych w sytuacji, gdy oskarżony nie miał pełnej widoczności tego przejścia - było zachowaniem zgodnym z tą zasadą. Prędkość natomiast bezpieczna, to prędkość pozwalająca kierującemu na prawidłowe wykonanie manewrów, których potrzebę w konkretnej sytuacji kierujący ma możliwość i obowiązek przewidzieć. Oznacza to prędkość pozwalającą na zwalnianie lub unieruchomienie pojazdu w odległości limitowanej zasięgiem widoczności i ewentualnością dających się w danej sytuacji przewidzieć przeszkody, takiej jak pieszego na wyznaczonym przejściu przez jezdnię. Ponadto w wyroku z dnia 10 października 2001 r. w sprawie o sygn. akt A 31/01 podniósł, że omijając stojący na przystanku, w bezpośredniej bliskości przejścia dla pieszych autobus i mając z tego powodu utrudnioną widoczność na znaczną część tego przejścia, prowadzący pojazd, zgodnie z art. 26 ust. 1 Prawa o ruchu drogowym (Dz. U. 97.98.602- z późn.zm.), a więc zasadą zachowania szczególnej ostrożności, winien dostosować prędkość pojazdu do zaistniałych warunków tak, by w przypadku nagłego wejścia zza autobusu na przejście pieszego, móc skutecznie zareagować. Z kolei w wyroku z dnia 9 marca 2005 r. w sprawie o sygn. akt II CK 481/04 wyraził pogląd, że osoba piesza przechodząca przez jezdnię w miejscu oznaczonym powinna mieć zapewnione maksymalne bezpieczeństwo. Kierowca zawsze musi się liczyć z możliwością pojawienia się na jezdni osoby pieszej, jest więc zobowiązany zmniejszyć szybkość do granic pozwalających w razie potrzeby na natychmiastowe zatrzymanie pojazdu. W związku z tym kierowca ma obowiązek obserwowania nie tylko jezdni, ale również przylegającego do jezdni w miejscu przejścia chodnika, aby upewnić się, czy nikt nie wkracza na jezdnię, a jeżeli wkracza, to natychmiast hamować.

Mimo wyczerpania znamion przestępstwa z art. 177 § 1 kk w ocenie Sądu postępowanie karne prowadzone wobec oskarżonego T. K. powinno być warunkowo umorzone. Przemawia za tym w szczególności fakt, że do naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym doszło nieumyślnie. Oskarżony T. K. nie zachował szczególnej ostrożności, wskutek czego nie zmniejszył prędkości i nie mógł wykonać skutecznego manewru hamowania, jednak nie można się w tym dopatrywać umyślności. Ponadto prędkość bezpieczna wynosiła około 42,5 km/h, podczas gdy on poruszał się z prędkością około 50 km/h, a więc wyższą o zaledwie 7,5 km/h. Wskazać także należy, że do zaistniałego wypadku przyczyniła się pokrzywdzona M. S., która błędnie uznała, że oskarżony T. K. ustąpi jej pierwszeństwa i weszła na drugą część przejścia dla pieszych w momencie, kiedy samochód znajdował się już bardzo blisko i niemożliwym było skuteczne zahamowanie. Ponadto poruszała się w sposób nieprawidłowy, idąc po skosie i tym samym powodując wydłużenie zarówno drogi, jak i czasu pobytu na jezdni. Za zastosowaniem tej instytucji przemawia również to, że oskarżony T. K. nie był dotąd karany (k.458), co wskazuje, że zaistniałe zdarzenie było jedynie incydentem w jego życiu. Tym bardziej, że doszło do niego w dniu 9 grudnia 2011 r., a więc blisko 4 lata temu. Gdyby oskarżony T. K. nie przestrzegał porządku prawnego, to od tamtej pory dopuściłby się innego czynu zabronionego. Tak się jednak nie stało, co tym bardziej wskazuje, że zasługuje na danie mu szansy. Dodatkowo, jak wynika z wywiadu środowiskowego i opinii (k.390-392, 393, 394), oskarżony T. K. prowadzi ustabilizowane życie, zamieszkując z matką, opiekując się babcią i pozostając w stałym związku. Ponadto studiuje, pracuje i posiada pozytywne opinie, dając w ocenie Sądu gwarancję postępowania w zgodzie z porządkiem prawnym. Na uwagę wskazuje również postawa oskarżonego T. K., który po przedmiotowym wypadku kilkukrotnie odwiedził pokrzywdzoną M. B. - S., interesując się jej zdrowiem. W tym miejscu wskazać należy, że taka sytuacja może przydarzyć się każdemu kierowcy. Zwłaszcza o tej porze roku i w takich warunkach atmosferycznych. Oskarżony T. K. poruszał się z niewielką prędkością, ale - co być może wynikało z młodego wieku i niedoświadczenia - niedostatecznie obserwował jezdnię i nie zmniejszył prędkości do takiej, która umożliwiałaby mu uniknięcie potrącenia. Mając powyższe na uwadze, stopnia winy i społecznej szkodliwości nie można uznać za znaczny. Stanowisko pełnomocnika pokrzywdzonej M. B. - S., który na koniec pierwszego postępowania przychylił się do wniosku prokuratora o warunkowe umorzenie postępowania na okres 2 lat próby, a na koniec drugiego postępowania zażądał kary 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 lat próby, jest w realiach niniejszej sprawy całkowicie bezzasadne.

W tym stanie rzeczy Sąd, na podstawie art. 66 § 1 kk, art. 67 § 1 kk, warunkowo umorzył prowadzone przeciwko oskarżonemu T. K. postępowanie karne na okres 1 roku próby. Zważywszy na okoliczność, że okres próby wynosi od 1 roku do lat 3, Sąd przyjął minimalny czas jego trwania. Ponadto, na podstawie art. 67 § 3 kk, orzekł wobec oskarżonego T. K. na rzecz pokrzywdzonej M. B. - S. nawiązkę w kwocie 1.000 złotych, która zrekompensuje choć w niewielkiej części negatywne konsekwencje tego zdarzenia. W tym miejscu wskazać należy, że może ona dochodzić swoich praw na drodze cywilnej, co zresztą skutecznie czyni. Zważywszy na okoliczność, że pokrzywdzona M. S. przyczyniła się do przedmiotowego wypadku, zdaniem Sądu wskazana należność nie mogła być wyższa. Wprawdzie oskarżony T. K. uzyskuje niewielkie wynagrodzenie, jednak powinien uczynić zadość orzeczeniu w tym zakresie. Tym bardziej, że z pewnością może liczyć na pomoc najbliższych, z którymi jest blisko związany.

Dodatkowo Sąd, na podstawie art. 618 § 1 pkt 11 kpk, zasądził od Skarbu Państwa na rzecz adw. K. T. kwotę 696 złotych powiększoną o podatek od towarów i usług w kwocie 160,08 złotych tytułem wynagrodzenia za pomoc prawną udzieloną oskarżonemu T. K. z urzędu, która nie została przez niego uregulowana w jakimkolwiek zakresie. Powyższe orzeczono na podstawie § 2, § 14 ust. 2 pkt 1 i § 16 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu. Zważywszy na okoliczność, że postępowanie sądowe prowadzono w trybie uproszczonym, wynikającą stąd kwotę podstawową 360 złotych powiększono o kwotę 336 złotych za kolejne cztery terminy, już po zmianie na tryb zwyczajny. Tak ustaloną kwotę 696 złotych powiększono o podatek od towarów i usług w kwocie 160,08 złotych.

Ponadto Sąd, na podstawie art. 627 kpk, zasądził od oskarżonego T. K. na rzecz pokrzywdzonej M. B. - S. kwotę 1.524 złote tytułem kosztów ustanowienia pełnomocnika. Powyższe orzeczono na podstawie § 2 ust. 1 i 2, § 14 ust. 1 pkt 1, ust. 2 pkt 1 i 7 oraz § 16 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu. Za pierwszym razem postępowanie sądowe prowadzono w trybie uproszczonym, a zatem kwotę podstawową 360 złotych powiększono o kwotę 168 złotych za kolejne dwa terminy, już w trybie zwyczajnym. Następnie za instancję odwoławczą przyznano kwotę podstawową 420 złotych. Biorąc pod uwagę, że postępowanie sądowe za drugim razem prowadzono w trybie uproszczonym, przyznano kwotę 144 złote za kolejne dwa terminy oraz kwotę 252 złote za kolejne trzy terminy, już po zmianie na tryb zwyczajny. Dodatkowo doliczono kwotę 180 złotych za postępowanie przygotowawcze, które było prowadzone w formie dochodzenia.

Jednocześnie Sąd, na podstawie art. 624 § 1 kpk, zwolnił oskarżonego T. K. od kosztów sądowych w całości, obciążając nimi Skarb Państwa. Biorąc pod uwagę, że zgodnie z oświadczeniem uzyskuje on niewielkie dochody w kwocie 1.520 złotych netto (k.470), z czego pokrywa czesne za studia i pomaga w utrzymaniu mieszkania, z pewnością nie byłby w stanie uczynić zadość orzeczeniu w tym zakresie. W ocenie Sądu wskazane jest, żeby w pierwszej kolejności uiścił na rzecz pokrzywdzonej M. B. - S. nawiązkę i koszty ustanowienia pełnomocnika.