Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 41/15

UZASADNIENIE

Oskarżony W. S. (1) urodził się (...) w T.. Mieszkał w G. w niewielkim domu odziedziczonym po rodzicach. Ze związku konkubenckiego z H. D. (zmarłą w 2009 r.) miał sześcioro dorosłych dzieci, z czego pięcioro zostało umieszczone w rodzinach zastępczych z uwagi na niewydolność wychowawczą rodziców. Z oskarżonym pozostał jedynie najmłodszych syn B., który mieszkał wraz z nim w pomieszczeniach na parterze domu w G.. Od czerwca 2014 roku na poddaszu tego domu zamieszkał ze swoją siostrą A. kuzyn oskarżonego - Z. B. (1).

Oskarżony od wielu lat żył w skrajnej nędzy; w domu nie posiadał bieżącej wody, toalety, łazienki, ogrzewania, a z powodu zaległości w opłatach odcięty został także prąd. W. S. (1) posiada wykształcenie podstawowe i nie posiadał żadnego przyuczania do zawodu. Od wielu lat był osobą bezrobotną, ostatni raz w Powiatowym Urzędzie Pracy w C. zgłosił się w 2010 roku. Nie posiadał żadnego orzeczeniach o niepełnosprawności ograniczającej jego zdolność do wykonywania pracy zarobkowej. Wraz z synem utrzymywał się ze zbierania surowców wtórnych, co stanowiło jego jedyne źródło utrzymania. Nieregularnie korzystał również z pomocy Gminnego Ośrodka Pomocy Rodzinie w C., gdzie głównie otrzymywał pomoc żywnościową.

W miejscu zamieszkania oskarżony posiadał opinię osoby niezaradnych życiowo, mającej trudności z przystosowaniem się. Nie odnotowano żadnych skarg dotyczących niewłaściwego zachowania się oskarżonego wobec sąsiadów lub syna; nie odnotowano również żadnych interwencji Policji w jego miejscu zamieszkania. W. S. (1) był wielokrotnie widywany pod wpływem alkoholu, jednak nie powodowało to osadzenia go w Izbie Wytrzeźwień.

W. S. (1) był dwukrotnie skazanych wyrokami SR w Toruniu za popełnienie przestępstwa z art. 278 § 1 kk i art. 278 § 5 kk. W obydwu przypadkach orzeczono wobec niego karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania i w żadnym przepadku nie doszło do zarządzenia wykonania w tej kary. Skazania te nie uległy zatarciu, albowiem skazany nie wywiązał się z obowiązku probacyjnego naprawienia szkody. Sąd ustalił z urzędu, iż zatarciu uległo skazanie w sprawie SR w T. sygn. akt VIII K (...), gdyż w wyniku kontrawencjonalizacji postanowieniem z dn. 9.11.2013 r. uznano, że czyn z art. 178a § 2 kk wyczerpuje znamiona wykroczenia z art. 87 § 1a kw.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego W. S. (1) k. 212-213;

zeznania świadka Z. B. (1) k. 109;

wywiad środowiskowy k. 283-284;

karta karna k. 135;

odpisy wyroków i postanowienia k. 135-139, 141, 255-256, 259-262;

pismo z SR w T. k. 671 akt.

W dniu 20 września 2014 roku Z. B. (1) wraz ze swoją siostrą A. i B. S. (1) pojechali rowerami z G. do C.. Tam na melinie kupili 0,5 litra spirytusu. Do G. wrócili około godz. 21.00, kiedy na dworzu było już ciemno. W domu rozrobili spirytus tak, że powstał z niego 1 litr wódki. Z. B. po zjedzeniu kolacji zszedł na dół do mieszkania W. i B. S. (1), gdzie wspólnie spożywali przywieziony alkohol. Do tego momentu cała trójka mężczyzn była trzeźwa.

Rozrobiony spirytus wypili do ok. godz. 1.00, pijąc go przez cały czas po równo. Z. B. (1) zaproponował, aby pojechać do C. po kolejną butelkę spirytusu. Przystał na tą propozycję B. S. (1), ponieważ miał jeszcze 20 zł. Pierwotnie mieli pojechać po spirytus rowerami w dwójkę, ale ostateczny na swoim rowerze dołączył do nich również W. S. (1). Przed wyjazdem oskarżony przebrał się, zakładając spodnie, w których w kieszeni znajdował się składany nóż typu scyzoryk. Zabranie noża było dziełem przypadku, a nie wynikiem przemyślanej decyzji.

Mężczyźni, jadąc drogą asfaltową w kierunku C., przejeżdżali przez miejscowość K. mijając po prawej stronie posesję nr (...) należącą do J. i M. K. (1).

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 214, 216;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 109-110, 418, 634v; B. S. (1) k. 88-89 akt.

Posesja państwa K. znajdowała się u zbiegu ulic prowadzących do G., B., C. i do drogi K-91. Od skrzyżowania tych dróg, pomiędzy drogą prowadzącą do G. i drogą K-91, odchodziła dodatkowo droga gruntowa prowadząca na podwórku posesji pokrzywdzonego. Nieruchomość budynkowa należąca do państwa K. nie była ogrodzona; na przygotowaną podmurówkę i słupki nie została naciągnięta siatka ogrodzeniowa. Państwo K. posiadali dwa psy średniej wysokości, sięgające do kolan, które biegały po posesji luzem i nie były uwiązywane.

Dowód: protokół oględzin miejsca ugodzenia nożem wraz z materiałem poglądowym k. 13-20;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384;

zeznania świadków: M. K. (1) k. 75, 613; M. C. (1) k. 82; Z. B. (1) k. 418 akt.

W nocy z 20 na 21 września 2014 roku u państwa K. odbywało się spotkanie towarzyskie. Uczestniczyli w nim M. i T. M., M. C. (1), D. M. (1), B. M. (1) i K. K. (3). Spotkanie odbywało się na wolnym powietrzu, na werandzie budynku mieszkalnego, która znajdowała się po drugiej stronie budynku patrząc od drogi prowadzącej do G.. W czasie spotkania grilowano i spożywano alkohol; grała głośno muzyka. Wszyscy mężczyźni byli pod znacznym wpływem alkoholu. Alkoholu w ogóle nie piła B. M. (1), która miała rozwieść gości do domu po skończonej imprezie. Od ok. godz. 1.30 spotkanie dobiegało końca. Po godz. 2.00 koło posesji państwa K. przyjeżdżali rowerami oskarżony z synem i ze Z. B. (1). Psy państwa K. wybiegły na drogę prowadzącą do G. i zaczęły szczekać na przejeżdżające osoby. Mimo prób odgonienia psów, zarówno W. S. (1) jak i Z. B. (1) zostali ugryzieni przez psy w okolicach łydki. W związku z tym, słysząc dobiegające hałasu z podwórka posesji państwa K., mężczyźni postanowili zgłosić ten fakt właścicielom psów i zwrócić uwagę na konieczność uwiązania psów. W tym celu zsiedli z rowerów i skręcili w prawo z drogi, którą się poruszali, na drogę gruntową prowadzącą do zabudowań państwa K.. Szczekające przez dłuższy czas psy zwróciły uwagę M. K. (1), która przywołując je postanowiła wyjść na drogę prowadzącą do ich budynków, aby sprawdzić co jest powodem szczekania psów.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 214;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 110, 418, 635, 771; B. S. (1) k. 89, 416v, 638v-639, 771; M. K. (1) k. 75, 406v, 612-612v, 757v, 771; M. C. (1) k. 82, 424v, 651v-652; B. M. (1) k. 96-97, 422, 646v-647; M. M. (2) k. 25v, 411, 691v; T. M. k. 85, 694; Doroty Piontkowskiej-Musioł k. 92v413v, 649;

szkic miejsca zdarzenia k. 384;

protokoły użycia alkometru k. 60-63;

protokół oględzin osoby k. 50-54, 187-190 akt.

Wychodząc na drogę dojazdową M. K. (1) zobaczyła sylwetki trzech mężczyzn prowadzących rowery, zmierzających w jej stronę. W. S. (1) krzyczał do niej, żeby założyła siatkę ogrodzeniową, a Z. B. (1) zwrócił się do kobiety, że jej pies ugryzł go w nogę.

W tym samym czasie oskarżony odzywał się do kobiety w sposób wulgarny zwracając jej uwagę, że psy biegają luzem, zamiast być uwiązane. W odpowiedzi na te uwagi M. K. (1) opryskliwie odnosiła się do Z. B. (1) i zawołała swojego męża. Natychmiast obok żony pojawił się J. K. (1), któremu towarzyszyli dwaj jego koledzy.

Pokrzywdzony od początku wulgarnie zwracał się do nieproszonych gości wskazując im, że są na terenie prywatnym i mają stąd odejść. Od razu skierował się w stronę B. S. (1), zaczął go szarpać za kurtkę i przywrócił go na ziemię. Widząc to, z interwencję podjął Z. B., który usiłował odciągnąć napastnika od swojego kuzyna. Interwencja ta spowodowała, że J. K. (1) skierował swoją agresję w stronę Z. B. (1). Uderzał go na oślep pięściami trafiając w szczękę i w nos, łapał go rękoma za szyję oraz uderzał swoją głową w jego twarz. Pomimo agresji pokrzywdzonego Z. B. (1) nie podjął obrony polegającej na oddawaniu uderzeń napastnikowi; usiłował jedynie powstrzymywać pokrzywdzonego, odepchnąć go i załagodzić całą sytuację. Agresja J. K. (1) doprowadziła do zdjęcia ze Z. B. polarowej bluzy w kratę, którą miał na sobie i do jej rozdarcia; zadawane uderzenia spowodowały zaś u zaatakowanego mężczyzny krwawienie z okolic nosa.

W tym czasie B. S. (1) stał obok biernie przyglądając się zdarzeniu. Rowery, którymi podróżowali obaj mężczyźni, leżały na drodze prowadzącej do posesji państwa K.. Do awanturę aktywnie nie włączał się również oskarżony S.; stał on nieco z tyłu na drodze dojazdowej i trzymając przez cały czas swój rower wykrzykiwał wulgaryzmy pod adresem pokrzywdzonego. W. S. (1) nie było przez nikogo szarpany, ani uderzany.

Hałasy trwającego nieporozumienia spowodowały, iż na drodze dojazdowej pojawiały się kolejne osoby będące uczestnikiem spotkania towarzyskiego u państwa K.. Finalnie wyszli tam: M. i T. M., D. M. (1), B. M. (1) oraz K. K. (3).

Agresywnie zachowującego się J. K. (1) usiłowała odciągnąć od Z. B. (1) M. K. (1); pomagał jej w tym również T. M., a później także B. M. (1). W wyniku odciągania M. K. (1) podarła koszulkę, w którą ubrany był jej mąż.

W tym czasie pretensje o podarcie koszuli zgłaszał głośno Z. B. (1); powtarzał również, że pies ugryzł go w nogę i po podciągnięciu nogawki spodni pokazywał ślad po ugryzieniu na prawej łydce. W odpowiedzi na to żona pokrzywdzonego oświadczyła, że odkupi mu taką koszulę w lumpeksie za złotówkę. Oskarżony wykrzykiwał, że wróci tu jeszcze z ludźmi z G..

J. K. (1) odciągnięty od Z. B. zdjął rozrodczą koszulkę i w towarzystwie (...) wrócił na podwórko swojej posesji. Był bardzo mocno zdenerwowany. Na werandzie, na której wcześniej odbywało się spotkanie towarzyskie, pokrzywdzony zapalił papierosa. W pobliżu przebywała również M. K. (1), która dołączyła tam chwilę później i oczyszczała swoje buty z błota. Po chwili dotarli tam również T. (...) z K. K. (3). B. M. (1) przed powrotem na werandę razem z M. M. (2) podniosły dwa rowery leżące na trawie na drodze dojazdowej do posesji znajomych i przekazały je Z. B. (1) oraz B. S. (1), którzy przemieścili się w kierunku drogi asfaltowej. Wcześniej mężczyźni ci głośno artykułowali wobec osób, które wyszły z posesji państwa K., że zadzwonią na Policję informując o całym incydencie.

Dowód: zeznania świadków: Z. B. (1) k. 110-111, 418, 635-635v, 771v; B. S. (1) k. 89, 415v, 639, 640 – za wyjątkiem pobicia oskarżonego; M. K. (1) k. 76-77, 407v, 612v-613, 614, 758, 759, 771v, 772; M. M. (2) k. 26-27, 411, 691-693, 758v, 759v; B. M. (1) k. 96-97, 421v, 646v-648, 758v, 759v; D. M. (1) k. 92v, 413v, 649; T. M. k. 85, 694v-695;

protokół oględzin miejsca ugodzenia nożem wraz z materiałem poglądowym k. 13-20;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384;

protokół oględzin osoby Z. B. (1) k. 50-54 akt.

Po przejęciu rowerów Z. B. (1) i B. S. (1) postawili je na stópkach na poboczu drogi asfaltowej prowadzącej do C. i do końca zdarzenia nigdzie ich nie przestawiali. Po ostawieniu rowerów mężczyźni z G. oraz M. M. stali cały czas na drodze asfaltowej prowadzącej do G. w niedużej odległości od skrzyżowania dróg i stojących tam rowerów.

Podartą i pokrwawioną koszulę w kratę Z. B. włożył do koszyka zawieszonego na bagażniku swojego roweru. Przez cały czas towarzyszyła im M. M. (2), która starała się załagodzić całą sytuację i spowodować, aby cała trójka mężczyznę odjechała z K.. Po krótkiej chwili dołączył do nich T. M., który przebywając na werandzie zorientował się, że jego żona jako jedyna nie wróciła z miejsca, gdzie doszło do pierwszego nieporozumienia. Pojawienie się T. M. i żądanie, aby mężczyźni na rowerach odjechali, doprowadziło ponownie do wulgarnej wymiany słów pomiędzy nim a oskarżonym S..

Dowód: zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 418, 420, 635v, 772v, 773, 773v, 775 ; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639, 772v, 773, 773v; M. M. (2) k. 26v-27, 410v, 691v-692 – za wyjątkiem miejsc odstawienia rowerów, k. 760v; T. M. k. 85-86, 694v-695;

protokół oględzin miejsca ugodzenia nożem wraz z materiałem poglądowym k. 13-20;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384 akt.

W tym czasie B. S. (1) stojąc na drodze asfaltowej prowadzącej do G. rozmawiał ze swojego telefonu komórkowego o numerze 603-496-316 z Komisariatem Policji w C., dzwoniąc na numer alarmowy 112 i 997. Do wykonania takiego telefonu namawiał go Z. B. (1), który stał obok niego po lewej stronie w odległości około 1,5-3 metrów. W podobnej odległości, nieco z tyłu stał oskarżony.

B. S. (1) pierwsze połączenie z KP w C. uzyskał o godz. 2.22, jednak po uzyskaniu informacji, aby wysłać wiadomość po 5 sekundach rozłączył się i natychmiast wykonał próbę ponownego połączenia się z Policją. Po uzyskaniu połączenia poinformował policjanta dyżurnego, że chciałby zgłosić napaść polegającą na tym, że wybiegły na nich psy i kiedy poszli zwrócić uwagę, zostali napadnięci i pobici. Z informacji tej wynikało, że zostali napadnięci i pobici przez jednego mężczyznę.

W początkowej fazie tej rozmowy, w tle rozmowy zasadniczej słyszalne były niezrozumiałe i w większości nie dające się odtworzyć słowa wypowiadane przez co najmniej jednego mężczyznę. B. S. (1) tłumaczył w tym czasie policjantowi, gdzie doszło do tego zdarzenia i w jaki sposób tam dojechać z interwencją.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 217, 609v;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 110-111, 418, 635v, 773v; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639-641, 774; M. M. (2) k. 26-27, 692, 774 – w części dot. rozmowy z policją; R. G. k. 688v-691;

protokół odtworzenia zapisu dźwięku k. 274;

komputerowy wydruk połączeń telefonicznych do KP C. k. 276;

płyta CD z nagraniem zgłoszenia telefonicznego B. S. (1) k. 169;

pismo z KP C. wraz z płytą CD k. 685-686;

pismo z KMP T. z płytą CD k. 734-735, 839-840;

opinie fonoskopijne k. 858-869, 887, 915, 920v-924, 941-952, 967v-970v, 987v-988 akt.

W tym samym czasie pokrzywdzony przebywał w towarzystwie żonę i znajomych na werandzie po drugiej stronie domu patrząc od strony drogi prowadzącej do G., gdzie stał oskarżony z synem i kuzynem oraz M. M. (2). Na werandzie nie było słychać żadnych hałasów dobiegających sprzed domu, ani rozmów z udziałem któregoś z trzech mężczyzn przybyłych na rowerach.

W pewnym momencie J. K. (1) nagle wstał i wszedł do domu kierując się tą drogą w stronę ulicy, na której stali niepożądani dla niego goście. Przeszedł przez kuchnie, w której naczynia zmywała M. C. (1). M. C. powiedziała do niego, aby nie wychodził na zewnątrz, ponieważ słyszała, że od strony drogi dobiegały głosy jakiś osób, których jednaj nie widziała. Pokrzywdzony nie zareagował na słowa koleżanki i przez wyjście balkonowe i taras znajdujący się od strony drogi asfaltowej, wyszedł do ogrodu kierując się w stronę drogi prowadzącej do G.. Za pokrzywdzonym po kilku sekundach z werandy jako pierwsza ruszyła zaniepokojona B. M. (1); za nią po chwili poszła również żona pokrzywdzonego a później także D. M. (1).

Dowód: zeznania świadków: M. K. (1) k. 76-77, 407v, 613, 760, 776v; B. M. (1) k. 97, 421v, 647-648v, 760; M. C. (1) k. 82, 424v, 651v-652; D. M. (1) k. 92v, 413v, 649v-651, 760; Z. B. (1) k. 776; B. S. (1) k. 776v; M. M. (2) k. 776v;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384 akt.

Kiedy pokrzywdzony zbliżał się do Z. B. (1) i rozmawiającego przez telefon B. S. (1), mijała 1 min jego rozmowy z Policją. B. S. (1) po dostrzeżeniu pokrzywdzonego, poinformował o tym funkcjonariusza Policji słowami „jeszcze tutaj przyszedł koleś, jeszcze tutaj się awanturuje”. W tym samym momencie w tle rozmowy zasadniczej nieustalony głos męski wypowiadał słowa „wypierdalaj” lub „wypierdalać”. Po upływie 5 sekund głos męski wypowiedział słowa „wypierdalaj” lub „wypierdalaj stąd”; działo się to między 59 sekundą a 1 minutą i 4 sekundą rozmowy zasadniczej.

Dowód: zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 418, 635v, 774, 774v; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639-641, 774, 774v-775; M. M. (2) k. 774;

protokół odtworzenia zapisu dźwięku k. 274;

komputerowy wydruk połączeń telefonicznych do KP C. k. 276;

płyta CD z nagraniem zgłoszenia telefonicznego B. S. (1) k. 169;

pismo z KP C. wraz z płytą CD k. 685-686;

opinie fonoskopijne k. 858-869, 887, 915, 920v-924, 941-952, 967v-970v, 987v-988 akt.

J. K. (1) szedł przez ogród dynamicznym krokiem w stronę drogi asfaltowej i mówił – „ co wy kurwa na mnie na policję dzwonicie?”. Z. B. (1) widząc nadchodzącego pokrzywdzonego, który kierował się w stronę rozmawiającego przez telefon B. S. (2), zwrócił się do niego słowami, że teraz stoją na drodze asfaltowej, a nie na jego posesji oraz że za chwilę przyjedzie Policja.

Dowód: zeznania świadka Z. B. (1) k. 111, 418, 420, 635 akt.

Słowa te wychodząc przez taras domu usłyszała M. K. (1), która podążała za mężem. W tym momencie nie widziała nikogo na drodze asfaltowej, ponieważ widok ograniczały jej rosnące krzaki i ciemność. Nie widziała również sylwetki swojego męża.

Dowód: zeznania świadka M. K. (1) k. 76, 407v, 613 akt.

Słowa Z. B. (1) spowodowały, że J. K. (1) skierował się bezpośrednio w jego stronę. Podszedł do niego z opuszczonymi rękoma i niespodziewanie dla Z. B. uderzył go swoją głową w okolicę twarzy; uderzenie to następnie powtórzył. Zaatakowany mężczyzna nie zdążył podjąć żadnej obrony; zadane uderzenia spowodowały, że zaczęła mu mocno lecieć krew z nosa. Stająca obok M. M. (2) widząc agresywne zachowanie pokrzywdzonego ruszyła z interwencją, aby powstrzymać swojego znajomego; stanęła pomiędzy J. K. (1) a zaatakowanym B. i odpychała Z. B. (1) do tyłu. Było to bezpośrednio po wypowiedzenia przed B. S. (1) słów do policjanta, że koleś znowu się awanturuje. Głos kobiety wypowiadającej słowa „ Dzwoni! Proszę cię” lub „ Proszę cię” został zarejestrowany w tle prowadzonej przez niego rozmowy telefonicznej – po upływie 1 minuty i 15 sekundach od jej rozpoczęcia.

Prośby M. M. (2) nie powstrzymały pokrzywdzonego. Oskarżony W. S. (1) stał w tym czasie za Z. B. (1). Widząc agresję J. K. (1) i bierną postawę zakrwawionego Z. B. (1) postanowił zareagować w jego obronie, żeby przerwać bicie kuzyna. Wyjął nóż, który znalazł w kieszeni swoich spodni; rozłożył ostrze i zwrócił się do pokrzywdzonego słowami – „kurwo, cwaniak jesteś”.

W odpowiedzi na te słowa J. K. (1) przestał uderzać Z. B. (1) i zrobił krok w stronę stojącego obok oskarżonego. Następnie wykonał ruch w jego stronę, jakoby chciał uderzyć go głową w twarz, podobnie jak uderzał Z. B. (1). W tym samym momencie oskarżony trzymając nóż w prawem ręku z ostrzem wychodzącym spod palca V-tego tej ręki, wyprowadził cios w stronę zmierzającego do niego pokrzywdzonego. Uzbrojoną w nóż ręką wziął zamach zza swojej głowy i ugodził pokrzywdzonego z siłą średnią w okolicę nadobojczykową prawą, a następnie cofnął rękę z nożem, wyciągając go z rany.

Oskarżony w żaden sposób nie ostrzegł ani nie uprzedził pokrzywdzonego, że ma nóż w ręku. Wyprowadzony cios całkowicie zaskoczył J. K. (1).

Uraz zadany przez oskarżonego spowodował ranę kłuto-ciętą, której kanał o długości około 6 cm penetrował nieco skośnie od góry i boku ku dołowi i przyśrodkowi do jamy opłucnej uszkadzając żyłę szyjną wewnętrzną i tętnicę szyjną wspólną po prawej stronie.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 214-215, 227 - w zakresie powodów podjęcie interwencji i faktu ugodzenia nożem pokrzywdzonego;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 418-419, 420, 635v, 774v, 775-776; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639-641, 774v-776;

protokół oględzin i otwarcia zwłok k. 231-238;

opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej k. 320-323, 705v-708;

protokół oględzin osoby z materiałem foto k. 187-190;

protokół oględzin rzeczy z materiałem foto k. 197-201, 207;

protokół odtworzenia zapisu dźwięku k. 274;

opinie fonoskopijne k. 858-869, 887, 915, 920v-924, 941-952, 967v-970v, 987v-988 akt.

Bezpośrednio po doznanym urazie pokrzywdzony złapał się ręką w okolicy szyi, powiedział „co on kurwa miał w ręku” i zrobił kilka kroków w kierunku swojej posesji. W tym momencie od strony tarasu zbliżała się do niego B. M. (1). J. K. (1) kiedy ją zobaczył powiedział „ B., kurwa dziabnął mnie” i upadł na pobocze drogi twarzą do ziemi. B. M. (1) przekręciłam pokrzywdzonego na plecy i zobaczyła, że na szyi z prawej strony nad obojczykiem ma on ranę, z której wydobywa się krew. Palcami zasłoniła nacięcie na skórze tamując krwawienie i krzyknęła, aby wezwano pogotowie. Z domu od tej samej strony co pokrzywdzony wyszły D. M. (1) i M. C. (1). Pierwsza z nich podbiegła do J. K. (1) oraz B. M. (1), a ponieważ była pielęgniarką natychmiast rozpoczęła akcję reanimacyjną. Początkowo w wykonywania masażu serca pomagał jej również K. K. (3), który z uwagi na swój stan nietrzeźwości i silne rozemocjonowanie szybko został zastąpiony przez T. M..

Dowód: zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 636; D. M. (1) k. 92v, 413v, 649v-651; B. M. (1) k. 96-97, 421v, 647-648v; M. K. (1) k. 76, 407v, 613-613v; M. C. (1) k. 82, 651-652v; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639-641;

protokół oględzin miejsca ugodzenia nożem wraz z materiałem poglądowym k. 13-20;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384 akt.

W tym samym czasie oskarżony schował nóż do kieszeni, wsiadł na swój rower i bez słowa odjechał w kierunku C.. B. S. (1) skończył właśnie prowadzić rozmowę telefoniczną z policjantem; rozmowa trwała 1 min 45 sek. Była godzina 1.24. Razem ze Z. B. (1) pozostali na miejscu na drodze asfaltowej; nie podchodzili również do swoich rowerów, tylko oczekiwali na przyjazd Policji.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 216;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 636; B. S. (1) k. 89, 415-417, 639v-641; M. K. (1) k. 613-613v;

M. M. (2) k. 692v-693 akt.

M. K. (1) idąc przez ogród w kierunku drogi asfaltowej, po przejściu połowy drogi między domem a tą drogą, zobaczyła męża wracającego w stronę domu, który trzymał się za szyję i usłyszała krzyk B. M. (1), żeby dzwonić po karetkę pogotowia, bo ktoś ugodził J. nożem. Przyspieszyła kroku i wychodząc poza granice swojej posesji zobaczyła na drodze asfaltowej dwóch mężczyzn, których rowery wcześniej leżały w trawie na drodze dojazdowej oraz W. S. (1) odjeżdżającego rowerem w kierunku C.. Na środku drogi asfaltowej obok tych mężczyznom stali również M. i T. M.. M. K. krzyczała do T. M., żeby zadzwonił na pogotowie wiedząc, że ma on telefonu komórkowy przy sobie. Następnie, kiedy zobaczyła, że mąż upada na ziemię krzyknęła „zabiliście mi męża”. Sekundy później D. M. (1) podbiegła do pokrzywdzonego i koleżanki B. i widząc nieprzytomnego J. K. (1) z raną w okolicy obojczyka rozpoczęła akcję reanimacyjną. M. K. (1) cofnęła się do domu, aby ze swojego telefonu również wezwać karetkę pogotowia.

Dowód: zeznania świadka M. K. (1) k. 76, 407v-409, 613-613v;

protokół oględzin miejsca ugodzenia nożem wraz z materiałem poglądowym k. 13-20;

protokół uzupełniający oględzin miejsca z materiałem foto k. 376-383;

szkic miejsca zdarzenia k. 384 akt.

Pierwsza karetkę pogotowia telefonicznie wezwała M. C. (1) ze swojego telefonu o nr 721-268-811. Połączenie nastąpiło po godz. 2.26,58 i rozmowa trwała 1 min. 23 sek. W zgłoszeniu przekazała, że doszło do dźgnięcia nożem i że pokrzywdzony jest nieprzytomny. Kilkadziesiąt sekund później w takim samym zgłoszeniem na Pogotowie Ratunkowe dodzwonił się M. K. (1). Rozmawiała z telefonu o nr 503-793-950, a połączenie nastąpiło godz. 2.27,46. Rozmowa trwała 58 sekund, ponieważ dyspozytorka poinformowała żonę pokrzywdzonego, że przed chwilą rozmawiała z koleżanką zgłaszającą to samo zdarzenie w celu podjęcia na interwencji oraz, że karetka pogotowia została już wysłana.

Następnie o godz. 2.30 dyspozytorka Pogotowia Ratunkowego w T. połączyła się z Komisariatem Policji w C. celem zgłoszenia zdarzenia i potrzeby podjęcia interwencji przez Policję w związku z informacją o ugodzeniu mężczyzny nożem. O godz. 2.53 dyspozytorka Pogotowia Ratunkowego ponownie zadzwoniła na ten sam komisariat z zapytaniem czy podjęto interwencję, ponieważ otrzymała telefon z miejsca zdarzenia, że rodzina przeszkadzał w prowadzeniu akcji reanimacyjnej.

Dowód: zeznania świadków: M. K. (1) k. 76-77, 408, 613v; M. C. (1) k. 82, 651v-652v; R. G. k. 688-691;

pismo z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w T. oraz z płytą CD oraz wydruki połączeń telefonicznych k. 289-290, 747-748;

protokół odtworzenia nagrania k. 292-293;

wydruk komputerowy połączeń telefonicznych k 294-295;

pismo z KP C. wraz z płytą CD k. 685-686 akt.

Pokrzywdzony upadając na ziemię natychmiast stracił przytomność. Przystępująca do akcji reanimacyjnej D. M. (1) stwierdziła, że jej znajomy nie oddycha i jest niewydolny. Natychmiast podjęła sztuczne oddychanie polecając znajomym mężczyznom wykonywanie masażu serca. B. M. (1) przez cały czas uciskała ranę na ciele pokrzywdzonego. Gotowość pomocy w wykonywaniu akcji reanimacyjnej zgłosił Z. B. (1), mając przeszkolenie w tym kierunku, jednak nie został dopuszczony do pokrzywdzonego. M. C. (1) po wezwaniu karetki pogotowia pobiegła do ogrodu, gdzie trwała akcja ratunkowa. Koleżanka D. poleciła jej, aby przyniosła z domu ręczniki do uciskania rany i zatamowania krwi oraz jakieś oświetlenie.

Reanimacja prowadzona była do czasu przyjazdu karetki pogotowia, która po dotarciu do K. o godz. 2.36 przejęła akcję ratunkową. Lekarz stanowiący obsadę karetki pogotowia o godz. 3.20 stwierdził zgon pokrzywdzonego.

O godz. 2.55 na miejsce zdarzenia przybył patrol Policji skierowany tam przez Dyżurnego KP w C.. Funkcjonariusze Policji zatrzymali Z. B. (1) i B. S. (1). Badanie stanu trzeźwości zatrzymanych wykazało stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu - u Z. B. (1) na poziomie 0,38 mg/l (godz. 4.43), a u B. S. (1) na poziomie 0,43 mg/l (godz. 4.45). Obydwaj mężczyźni w zostali przewiezieni na komisariat, gdzie poddano ich oględzinom zewnętrznym. W wyniku oględzin na twarzy Z. B. (1) ujawniono zadrapanie w środkowej części i z lewej strony nosa oraz ranę-zadrapanie od wewnętrznej strony lewego ucha (zaschnięte zadrapanie). Na prawej nodze między kolanem a kostką ujawniono widoczny ślad uszkodzenia naskórka w postaci podłużnego uszkodzenie i czterech kropek. U B. S. (1) nie stwierdzono widocznych obrażeń na ciele.

Dowód: zeznania świadków: Z. B. (1) k. 111, 636; D. M. (1) k. 92v, 413v, 649v-651; B. M. (1) k. 97, 421v, 647-648v; M. K. (1) k. 76-77, 613v; M. C. (1) k. 82, 651v-652; T. M. k. 86, 695-695v; M. M. (3) k. 298-299, 615v-616; D. Ł. k. 344-34, 616-616v; R. G. k. 688-691;

protokoły badania alcometrem k. 7, 10

protokoły zatrzymania osób k. 8, 11;

protokoły oględzin osoby z materiałem foto k. 50-54, 58, 64-65, 69 akt.

Oskarżony W. S. (1) oddalając się z miejsca zdarzenia dotarł do swojego domu w G.; z domu zabrał kurtkę oraz swój telefon komórkowy i nie mówiąc nic nikomu, udał się do lasu, gdzie się ukrywał. W dn. 25 września 2014 r. postanowił wrócić do domu w G.. Po powrocie jego najbliżsi ustalili razem z nim, żeby zawiadomić o jego powrocie policję. Policjanci poinformowani o powrocie oskarżonego przyjechali do G., gdzie zatrzymali W. S. (1). W wyniku przeszukania jego domu zabezpieczono nóż w typu scyzoryk, którym oskarżony ugodził pokrzywdzonego. Oskarżonego podano oględzinom zewnętrznym ciała w toku, których na lewej łydce od zewnętrznej strony ujawniono ślad przerwania ciągłości skóry.

Dowód: wyjaśnienia oskarżonego k. 215-216;

zeznania świadków: Z. B. (1) k. 636; A. B. k. 104-105, 775v-776;

protokół zatrzymania osoby k. 180;

protokoły przeszukania k. 182-186;

protokół oględzin osoby z materiałem foto k. 187-190, 196;

protokół oględzin telefonu komórkowego k. 300-301;

protokół oględzin rzeczy z materiałem foto k. 197-201, 207;

opinia zakresu genetyki sądowej k. 451-463 akt.

W wyniku oględzin i otwarcia zwłok J. K. (1) stwierdzono m.in. ranę kłuto-ciętą okolicy nadobojczykowej prawej o długości kanału około 6 cm penetrującą nieco skośnie od góry i boku ku dołowi i przyśrodkowi, do jamy opłucnej uszkadzając żyłę szyjną wewnętrzną i tętnicę szyjną wspólną po prawej stronie. Nadto stwierdzono: otarcie naskórka okolicy nasady nosa, lewej okolicy podobojczykowej i tułowia po stronie bocznej lewej, okolicy biodra lewego oraz kończyn dolnych i kończyny górnej prawej, a także zasinienia głowy okolicy gładzizny, twarzy oraz prawego podudzia. Bezpośrednią przyczyną zgonu pokrzywdzonego był wstrząs hypowolemiczny w następstwie krwotoku po pourazowym uszkodzeniu naczyń krwionośnych po stronie prawej.

Badanie krwi pobranej od pokrzywdzonego wykazało stężenie alkoholu w jego krwi na poziomie 1,09 ‰.

Dowód: protokół oględzin i otwarcia zwłok k. 231-238;

opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej k. 320-323, 705v-708;

sprawozdanie zbadanie krwi k. 339;

protokół pobrania krwi k. 340 akt.

Oskarżony W. S. (1) został poddany jednorazowemu badaniu sądowo-psychiatrycznemu, po którym biegli doszli do zgodnych wniosków, że nie zdradza on objawów choroby psychicznej; stwierdzili natomiast u niego upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim oraz zaburzenia osobowości prawdopodobnie na podłożu w organicznym. Wskazywali też, że oskarżony jest najprawdopodobniej uzależniony od alkoholu. Mając powyższe na uwadze oraz charakter i powagę zarzutu, biegli wskazali we wnioskach, że w ich ocenie dla oceny poczytalności oskarżonego w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu, niezbędne jest przeprowadzenie pogłębionej diagnostyki organicznych zmian w OUN oraz obserwacja jego zachowania, zwłaszcza w zakresie kontroli nad reakcjami emocjonalnymi. Z tego względu biegli psychiatrzy zawnioskowali o przeprowadzenie obserwacji psychiatrycznej oskarżonego W. S. (1), która pozwoli na przeprowadzenie diagnostyki obrazowej oraz psychologicznej w celu pełnej diagnostyki osobowości oskarżonego, a zarazem jego poczytalności w zakresie postawionego mu zarzutu.

Obserwacja psychiatryczna oskarżonego przeprowadzona została na Oddziale Psychiatrii Sądowej Szpitala AŚ w S.. Po jej przeprowadzeniu biegli nie rozpoznali u W. S. (1) choroby psychicznej w sensie psychozy, ani upośledzenia umysłowego. Sprawność intelektualną oskarżonego ocenili jako mieszczącą się w granicach szeroko pojętej normy, w klasie inteligencji poniżej przeciętnej, co potwierdzone zostało w badaniu psychologicznym.

Biegli zgodnie rozpoznali u W. S. (1) uzależnienie od alkoholu; nadto rozpoznali u niego osobowość nieprawidłową uwarunkowaną wieloczynnikowo. Biegli nie stwierdzili u oskarżonego występowania zmian organicznych w ośrodkowym układzie nerwowym w takim stopniu, który wpływałby na jego poczytalności w czasie popełnienia zarzuconego mu czynu. Nadto wskazali, iż jeśli przyjąć, że tempore criminis W. S. (1) był w stanie nietrzeźwości, to w ich ocenie, znajdował się on w stanie upojenia prostego. Funkcje intelektualne oskarżonego biegli ocenili jako wystarczająco sprawne, które pozwalały mu na zapoznanie i zrozumie norm moralnych i prawnych oraz na uświadomienie sobie działania alkoholu na jego organizm. Zarzucany W. S. (1) czyn wynikał ich zdaniem właśnie ze stanu upojenia prostego i zaburzonej osobowości.

Biegli doszli do zgodnego wniosku, że W. S. (1) w czasie dokonywania zarzucanego mu czynu nie miał z przyczyn chorobowych zniesionej ani znacznie ograniczonej zdolności rozpoznawania znaczenia czynu i kierowania postępowaniem w rozumieniu art. 31 § 1 i 2 kk. Ponadto w ich ocenie oskarżony wymaga leczenia odwykowego w warunkach stacjonarnych.

Dowód: opinia sądowo-psychiatryczna po badaniu jednorazowym k. 358-360;

opinia sądowo-psychiatryczna poobserwacyjna k. 491-504, 768-769v;

opinia sądowo-psychologiczna poobserwacyjna k. 505-510, 766v-768 akt.

* * *

Oskarżony W. S. (1) przesłuchany po raz pierwszy podczas postępowania przygotowawczego w dniu 26 września 2014 r. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu oświadczając jednocześnie, że zrobił to w obronie własnej. Opisując przebieg zdarzenia wskazał, że kiedy w nocy jadąc rowerami z synem B. i siostrzeńcem Z. B. (1) na melinę do C., przyjeżdżali obok nieogrodzonej posesji, wybiegły stamtąd dwa psy. Psy te, mimo odganiania, ugryzły w łydkę zarówno jego jak i Z.. Skierowali się więc na pobliską posesje, aby zabrano psy i uwiązano je. Tam zostali jednak zaatakowani przez trzech mężczyzn i pobici. Oskarżony wskazał, że był bity, kiedy leżał na ziemi; nie widział co działo się z innymi osobami, ponieważ twarz zasłaniał rękoma. W pewnym momencie udało mu się odepchnąć napastnika, wziąć rower, który leżał na podwórku i odjechać stamtąd na ulicę. Zobaczył wtedy, że inny mężczyzna bił w tym czasie stojącego na ulicy (...). Wyjaśnił, że mówił do napastnika, żeby już przestał, że już odjadą, ale ten uderzał siostrzeńca głową i bił go tak mocno, że w życiu jeszcze takiego bicia nie widział. Stwierdził, że mówił do pokrzywdzonego, aby puścił Z., bo ma nóż, licząc, że się przestraszy i przystanie bić Z. B. (1). Wskazał jednocześnie, że nóż trzymał na wysokości swojej klatki piersiowej. Zamiast tego pokrzywdzony powiedział do niego - „ty kurwo na mnie nóż” i podbiegł do niego. Chcąc go uderzyć „z główki”, sam nadział się na trzymany przez oskarżonego nóż. Powiedział „ukułem się” i odsunął się, ale nadal stał. Wtedy oskarżonym przestraszył się, że pokrzywdzony zabije go za to, że się zranił, dlatego odjechał stamtąd rowerem, który znajdował się na ulicy. W tym czasie Z. stał na ulicy około 4 metrów dalej i miał porozrywane bluzki, natomiast jego syn B. też stał niedaleko i z kimś rozmawiał. W. S. (1) wyjaśnił, że z tego stresu wrócił do domu w G. idąc z rowerem torami. Z domu zabrał kurtkę i pojechał do lasu z zamiarem ukrywania się, przy czym dodał, że nie wiedział, że mężczyzna nie żyje; myślał, że jest tylko ranny.

W dalszej części wyjaśnień oskarżony powiedział, że nie znał tego mężczyzny, który nadział się na nóż, choć wcześniej przejeżdżał już obok tej posesji. Wskazał, że nóż, który miał tego dnia przy sobie, to był składany scyzoryk i miał go wtedy przypadkowo, ponieważ jadąc do C. przebrał spodnie, w których w kieszeni był ten scyzoryk. Powiedział, że ukrywał się przez stres, że chyba spanikował i bał się policji, bo po pijanemu jechał na rowerze, a był już wcześniej karany (k. 212-217).

Podczas ponownego przesłuchania w dn. 26 września 2014 r. w związku z posiedzeniem Sądu w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania, oskarżony złożył oświadczenie, iż zrozumiał zarzut i przyznaje się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Po odczytaniu wyjaśnień złożonych przed prokuratorem, podtrzymał je dodając, że to on został zaatakowany i wyłącznie bronił się przed atakiem. Opisał dalej, że napastnik uderzył swoją głową w głowę Z., a kiedy szedł do niego, to był przekonany, że również będzie chciał go uderzyć „z główki”. W tym czasie trzymał nóż na wysokości mostka swojej klatki piersiowej. Kiedy pokrzywdzony podszedł do oskarżonego, ten odchylił się do tyłu, nie ruszając się z miejscem, aby w ten sposób uniknąć uderzenia zadanego głową. W. S. (1) wyjaśnił, że w tym momencie podniósł do góry rękę z nożem i napastnik chcąc go uderzyć, chyba się nad nim nachylił i wtedy musiał nadziać się na jego nóż. Następnie jak pokrzywdzony powiedział, że się dziabną oskarżony odjechał. W. S. powiedział, że jest praworęczny i nóż trzymał w prawym ręku (k. 226-228).

Przesłuchany po raz trzeci na etapie postępowania przygotowawczego w czasie posiedzenia Sądu w przedmiocie zarządzenia obserwacji sądowo-psychiatrycznej oskarżony ponownie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu, odmówił składania wyjaśnień i podtrzymał swoje dotychczasowe wyjaśnienia (k. 427).

W. S. (1) przesłuchanie na rozprawie w dniu 3 czerwca 2015 r. oświadczyli iż rozumie treść zarzutów i przyznaje się do popełnienia tego czynu dodając od razu, że działał w obronie własnej. Następnie skorzystał prawo odmowy składania wyjaśnień zaznaczając, że będzie udzielał odpowiedzi jedynie na pytania swojego obrońcy. Po odczytaniu wyjaśnień z postępowania przygotowawczego oświadczył, iż podtrzymuje te wyjaśnienia i wszystko co zostało odczytane jest zgodne z tym co wyjaśnił (k. 609v-610).

* * *

Sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego W. S. (1), ale jedynie w zakresie w jakim były one zgodne z ustaleniami faktycznymi dokonanymi przez Sąd. Warto podkreślić, że przyznanie się przez oskarżonego do popełnienia zarzuconego mu czynu zawsze w jego wyjaśnieniach połączone było z oświadczeniem, iż działał on w obronie własnej. Tym samym przyznanie to pozwalało na oparcie się na tym dowodzie jedynie w zakresie przypisania W. S. (1) działania polegającego ugodzeniu J. K. (1) nożem w okolicę nadobojczykową, w wyniku czego doszło do zgonu pokrzywdzonego; nie dawało zaś podstaw do dokonania ustaleń okoliczności w jakich do tego ugodzenia doszło.

Na wstępie należy podnieść, że nawet pierwsze wyjaśnienia oskarżonego, w których najobszerniej opisał przebieg okoliczności poprzedzających krytyczne wydarzenia oraz samo zdarzenie, do którego doszło w K., były lapidarne, rwane, chaotyczne oraz opisujące zdarzenia w sposób szczątkowy, często niespójny. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy mógł być stan nietrzeźwości oskarżonego, czego nie kwestionował nawet W. S. (1). Z uwagi na jego ucieczkę z miejsca zdarzenia, nie przeprowadzono bowiem badania jego stanu trzeźwości w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu. Tym niemniej mając na uwadze, że oskarżony spożył podobną ilość alkoholu co jego syn i Z. B. (1), można przyjąć, że i w jego przypadku zbliżony byłoby też wynik badania stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu, jak w odniesieniu do dwóch pozostałych mężczyzn, a ci mieli blisko 1 promila alkoholu.

W przedmiotowej sprawie bezsporne było więc to, że oskarżony W. S. (1) wraz z synem B. i kuzynem Z. B. (1) spożyli w nocy z 20 na 21 września 2014 roku 1 litr alkoholu uzyskanego z rozrobienia 0,5 litra spirytusu niewiadomego pochodzenia. Bezspornym było również to, że po wypiciu tego alkoholu zadecydowali o wspólnym wyjeździe rowerami do C. na melinę, w celu zakupu dalszego alkoholu z uzbieranych między sobą pieniędzy. Sąd nie znalazł powodów do zakwestionowania słów oskarżonego, że składany nóż, którego użył w stosunku do pokrzywdzonego, został przez niego tej nocy zabrany niejako przypadkowo, ponieważ scyzoryk ten znajdował się spodniach, które przebrał jadąc na melinę do C.. Oskarżony powiedział wprawdzie o nożu, który zabezpieczyła przy nim Policja po zatrzymaniu, że zawsze nosi go przez sobie, to jednak w dalszej części tego samego przesłuchania W. S. wyjaśniał - „ jeśli chodzi o scyzoryk, to ja raz go biorę, raz nie”, a w dalszej części dodał – „ja specjalnie nie brałem tego scyzoryka jadąc na melinę, tylko ja ubrałem te spodnie i miałem go w spodniach. Ja się nie boję bez noża, z całą C. przejeżdżam. On był przypadkowo w tych spodniach, ja po domu inaczej chodzą i się przebrałem”. Słowa te znajdowały potwierdzenie w zeznaniach B. S. (1), którym w czasie pierwszego przesłuchania powiedział, że nie widział, aby ojciec z domu zabierał nóż i nigdy nie widział, aby ojciec chodził z nożem. Tak samo do tej kwestii odniósł się w czasie swojego przesłuchania Z. B. (1). Dowody te korelowały również z opinią biegłych psychiatrów i psychologa, którzy wskazywali na takie cechy osobowości oskarżonego jak emocjonalne wycofanie się, czy brak skłonności do zachowań agresywnych.

Zdaniem Sądu logiczne i przekonywujące były wyjaśnienia oskarżonego, w których podał, że przejeżdżając obok nieogrodzonej posesji wybiegły w ich kierunku psy, które zaczęły na nich szczekać, a kiedy je odganiali, zarówno on, jak i Z. B. (1) zostali ugryzienia w okolicę łydki. Na prawdziwość jego słów wskazywały nie tylko widoczne jeszcze podczas jego przesłuchania (5 dni później) strupy koloru czerwonego na lewej łydce, ale także zbieżne z nimi zeznania Z. B. (1) oraz protokół oględzin jego ciała, w którym odnotowano, że na nodze prawej między kolanem a kostką widoczne jest linijne i kilka punktowych uszkodzeń naskórka. O ugryzieniu przez psa od początku mówił również B. S. (1) tyle tylko, że podczas swojego pierwszego przesłuchania wskazywał, iż ugryziony został tylko Z..

Niekwestionowane przez nikogo było to, że powodem udania się przez trójkę mężczyzn na teren posesji państwa K. było właśnie zgłoszenie przez nich faktu pogryzienia przez psy. Potwierdziły to w swoich pierwszych zeznaniach M. K. (1), M. (...), które zgodnie relacjonowały, że nieznany im mężczyzna mówił, iż został pogryziony przez psa i podciągnął nawet nogawkę spodni, aby pokazać ranę po ugryzieniu. Zestawiając to z faktem, że posesja należąca do państwa K. była w tamtym okresie nieogrodzona, gdyż nie została jeszcze rozciągnięta siatka między słupkami oraz z faktem, że posiadali oni dwa psy średniej wielkości, który nie były tej nocy uwiązane, tylko biegał luzem i w pewnym momencie tuż przed pojawieniem się nieznanych mężczyzny słyszalne było ich szczekanie zza domu, nie sposób zakwestionować wiarygodności wersji podawanej przez oskarżonego i towarzyszących mu mężczyzn, co do powodu podjęcia interwencji i udania się w tym celu do najbliższej posesji od miejsca, w którym doszło do ataku przez psy. Sąd tym samym nie podzielił wątpliwości zgłaszanych w tym zakresie przez M. K. w toku przewodu sądowego, że nie wiadomo czy to właśnie jej psy ugryzły któregokolwiek z przybyłych w nocy mężczyzn, ponieważ wg niej nie było niezbitych na to dowodów. Zestawienie powyżej omówionych zdarzeń tworzyło logiczny, spójny ciąg zdarzeń i czyniło zasadną interwencję mężczyzn podróżujących rowerami właśnie u państwa K..

Warto wskazać, że M. K. (1) przesłuchana bezpośrednio po krytycznym zdarzeniu zeznała, że powodem jej odejścia z tarasu i wyjścia na drogę prowadzącą do domu było szczekanie psów, które usłyszała, mimo głośno grającej muzyki. B. M. (1) powiedziała zaś, że mimo muzyki dobiegającej z tarasu, usłyszała ujadanie psów i krzyk G., że psy mają wrócić, po czym zobaczyła jak G. odchodzi z podwórka. Również M. C. (1) powiedziałam, że nagle odbiegły od nich psy, które siedziały przy stole i poszedł za nimi do ogrody J. K. (1).

Wobec powyższych dowodów bezprzedmiotowe w ocenie Sądu było prowadzenie postępowania dowodowego w celu w ustalenie temperamentu psów należących do p. K., a na niepowodzenie skazane forsowanie tezy o braku jednoznacznych dowodów, że sprawcami nocnego ataku na rowerzystów były psy państwa K..

Niewiarygodne zdaniem Sądu były wyjaśnienia oskarżonego W. S., w których opisywał przebieg wydarzeń po wejściu przez nich na posesję państwa K.. Wg oskarżonego zaraz po wjechaniu na tą posesję zostali pobici przez trzech mężczyzn, przy czym on był bity przez jednego, grubego mężczyznę. Twierdził, że był bity rękom, kiedy leżał na ziemi i dlatego nie widział co dzieje się ze współtowarzyszami podróży, ponieważ zasłaniał twarz rękoma, aby uniknąć kolejnych ciosów. Wyjaśnił też, że jego rower leżał w tym czasie na podwórku, a kiedy udało mu się odepchnąć napastnika, zabrał rower i uciekł w stronę ulicy. Wyjaśnienia te jak i dalszy opis oskarżonego tego co działo się na ulicy, gdzie miał być bity Z. B. (1), były całkowicie odosobnione, bowiem nie znajdywały potwierdzenia w relacji któregokolwiek z uczestników omawianych wydarzeń. Wyjątkiem były jedynie zeznania B. S. (1) - w części dotyczącej pobicia oskarżonego, bowiem on również wskazywał na taki fakt w początkowej części zdarzenia, ale spójna relacja żony pokrzywdzonego, kobiet będących jej gośćmi, jak również zeznania Z. B. (1) w przekonujący sposób zadawały kłam tej wersji. Goście państwa K. oraz M. K. (1) zgodnie twierdzili, że widzieli wyłącznie nieporozumienie do jakiego doszło pomiędzy J. K. (1) i mężczyzną, który miał znaczne ubytki w uzębieniu – tj. Z. B. (1). T. M. określił go jako mężczyznę w starszym wieku (w porównaniu do drugiego znacznie młodszego B. S. (1)), co oznaczało, że nie mógł wiedzieć wtedy również oskarżonego, które był wyraźnie starszy od B. szarpiącego się z pokrzywdzonym. Kluczowym dowodem pozwalającym na precyzyjne odtworzenie przebiegu zdarzeń były - w ocenie Sądu - zeznania Z. B. (1), który obiektywnie, drobiazgowo i spójnie zaprezentował zarówno pierwszą jak i drugą część nieporozumienia, do jakiego doszło między nimi a J. K. (1). Wskazał on zbieżnie z M. K. (1), że to ona była osobą, która jako pierwsza wyszła im naprzeciw. Opisał ją jako kobietę w krótkich włosach koloru blond, podczas gdy B. S. (1) mówił o kobiecie z rudami włosami, tj. o M. M. (2), która ponad wszelką wątpliwość pojawiła się na drodze dojazdowej do posesji dopiero później i towarzyszyła przybyłym mężczyznom do końca, usiłując przekonać ich do odjechania z K., dążąc cały czas do załagodzenia nieporozumienia.

Z. B. (1) zeznał zbieżnie z B. S. (1), że to właśnie B. był pierwszą ofiarą ataku ze strony – jak się później okazało – właściciela posesji. Podobnie oboje mężczyźni wskazali, że Z. B. (1) był osobą, która przyszła na pomoc - tyle tylko, że B. twierdził, iż przerwał bicie B. S. (1), podczas gdy ten, w sposób całkowicie osamotniony utrzymywał, że po początkowym popychaniu go przez pokrzywdzonego, agresja napastnika przeniosła się na jego ojca, a dopiero w jego obronie stanął Z. B. (1). Na rozprawie kolejność zaatakowanych osób przedstawił jeszcze inaczej, ale po odczytaniu wcześniejszych zeznań, podtrzymał je jako zapamiętane lepiej. Nie sposób było dać wiary tym zeznaniom, bowiem szczegółowość relacji dokonywanej przez Z. B. (1) - już w czasie jego pierwszego przesłuchania, wykluczała możliwość przyjęcia, że przeoczył on fakty udzielania pomocy oskarżonemu. Przeoczenie takie wykluczył zresztą wprost świadek B., kiedy podczas drugiego przesłuchania na etapie postępowania przygotowawczego zeznał, że W. S. (1) był wprawdzie cały czas z nimi, ale nie został przez nikogo uderzony, tylko krzyczał; jednocześnie potwierdził, że pierwszą ofiarą ataku ze strony właściciela posesji był B., a następnie jego agresja została skierowana przeciwko niemu, kiedy zwrócił pokrzywdzonemu uwagę, aby nie był jego kolegi.

Poza wyżej omówionymi dowodami, za wiarygodnością wersji Z. B. (1) przemawiał też fakt odprowadzenia przez B. M. (1) i M. M. (2) tylko dwóch rowerów leżących na ścieżce dojazdowej do posesji, a nie trzech jak miałoby to miejsce, gdyby osobą pobitą był również oskarżony. Niezgodne z prawdą były wyjaśnienia oskarżonego jakoby którekolwiek z ich rowerów leżał na podwórku posesji państwa K., bowiem ze wszystkich źródeł osobowych wynikało zgodnie, że nie dotarli oni do podwórka tej posesji, ponieważ do całego nieporozumienia doszło wcześniej, to jest na drodze dojazdowej prowadzącej do tego podwórka.

Warto w tym miejscu zauważyć to, że atak pokrzywdzonego skierowany w pierwszej kolejności w stosunku do B. S. (1) musiała widzieć również M. K. (1), co jednak w swoich zeznaniach pominęła. Zdaniem Sądu mogło to wynikać z chęci przedstawienia męża w jak najkorzystniejszym świetle, ograniczając jego agresję wyłącznie do potyczki ze Z. B. (1), a nie jak wyglądało to w rzeczywistości - z kilkoma osobami. Nieprzypadkowo również w swoim opisie zachowania męża w konfrontacji ze Z. B. (1), unikała jednoznacznego wskazania kto był agresorem, a kto ofiarą, poprzestając na stwierdzeniu, że doszło do wzajemnej szarpaniny i wzajemnego okładania się rękoma. Z zeznań innych świadków oraz z protokołów oględzin ciała pokrzywdzonego i Z. B. wynikało czytelnie, że obrażenia wskazujące na doznanie obrażeń w wyniku zadawanych urazów miał wyłącznie ten drugi. Należy podkreślić, że to Z. B. miał także rozdartą koszulę w wyniku szarpania go przez J. K. i liczne ślady zabrudzeń krwią na ubraniu w związku z krwawieniem z nosa od doznanych urazów, zaś pokrzywdzony miał wprawdzie również rozdartą koszulkę – ale doszło do tego w wyniku odciągania go od B. przez żonę, na co wprost wskazywała M. K. (1). Także nikt z jego znajomych oraz jego żona nie widzieli na jego twarzy jakichkolwiek obrażeń, a te ujawnione w toku sekcji zwłok – w ocenie Sądu były wynikiem zadawania przez niego urazów, a nie doznanych obrażeń, poza jednym obrażeniem w postaci zasinienia w okolicy podbródkowej, które powstało w nieustalonych okolicznościach. Należy jednak od razu zauważyć, że nikt z naocznych świadków nie kwestionował prawdziwości zeznań Z. B., że szamotanina nie przerodziła się w obopólna bijatykę, albowiem świadek ten wyłącznie się bronił i nie wyprowadzał w kierunku pokrzywdzonego żadnych ciosów.

W ocenie Sądu wyjaśniania oskarżonego były niewiarygodna także dlatego, że nie potrafił on oddzielić pierwszej części zdarzenia, które toczyło się na drodze dojazdowej do posesji państwa K., od tego co wydarzyło się później, po kilkuminutowej przerwie, na drodze asfaltowej prowadzącej do G..

Sąd odmówił waloru wiarygodności wyjaśnieniom oskarżonego, w których opisywał on przebieg wydarzeń bezpośrednio poprzedzających ugodzenie J. K. (1) nożem. Zgodne z prawdą było jedynie to, że ta część zdarzenia toczyła się na drodze asfaltowej poza terenem posesji pokrzywdzonego, że impulsem dla podjęcia działania przez oskarżonego było ponowne bicie Z. B. (1) przez tego samego postawnego mężczyznę oraz to, że niedaleko całego zdarzenia stał B. S. (1), który z kimś rozmawiał. Sposób, w jaki w ocenie W. S. (1), był bity jego kuzyn Z., był niewątpliwie jego subiektywną relacją, która nie znajdywała jednak obiektywnego potwierdzenia w opisie doznanych przez Z. B. (1) obrażeń zawartych protokole oględzin ciała, jego początkowych zeznań opisujących ilość i mechanizm zadawanych mu ciosów, czy choćby w fakcie braku potrzeby podjęcia w stosunku do niego jakiejkolwiek interwencji lekarskiej. Warto też zauważyć, że skierowaniu tak wielkiej agresji o jakiej mówił oskarżony przeczyło konsekwentne, całkowicie bierne zachowanie się Z. B. (1). Jak wynikało z jego zeznań oraz wypowiedzi B. i Z. S. był on niewątpliwie najsilniejszą osobą wśród tej trójki mężczyzn i to osobą, która w przyszłości trenowała sporty siłowe i sztuki walki. Gdyby więc skala agresji była tak duża, że narażałoby to Z. B. na poważną utraty zdrowia lub utratę życia, to jak uczy doświadczenie życiowe podjąłby obronę bez oglądania się na współtowarzyszy.

Całkowicie niewiarygodny był zdaniem Sądu opis W. S. (1) jak doszło do podjęcia przez niego interwencji w obronie Z. B. (1). Oskarżony twierdził, że uprzedził J. K. (1), że ma nóż, co ten musiał usłyszeć skoro odpowiedział zacytowane przez oskarżonego słowa – „ty kurwo na mnie nóż”. Takiej wersji zdarzeń zaprzeczył jednak w pierwszych zeznaniach złożonych bezpośrednio po zdarzeniu Z. B. (1), a Sąd uznał je za w pełni wiarygodne. Świadek ten niewątpliwie nie miał interesu, aby przedstawić obraz wydarzeń w sposób niekorzystny dla oskarżonego S.. Relacja jego była spójna, logiczna i wskazywała, że w chwili konfrontacji oskarżonego z pokrzywdzonym był on w bezpośredniej bliskości pozwalającej mu zarówno na zaobserwowanie przebiegu krytycznego wydarzenia, jak i usłyszenie słów wypowiadanych przez obu mężczyzn. Świadek ten cytował zresztą słowa, którymi zwrócił się do pokrzywdzonego W. S. (1), ale nie było to uprzedzenie o tym, że jest on uzbrojony w nóż. Podał również, że padła nawet odpowiedź ze strony pokrzywdzonego, ale dopiero po utrzymaniu ciosu i były to słowa – „co on kurwa miał w ręku”.

Wzajemnie wykluczały się również relacje W. S. (1) i Z. B. (1) co do sposobu wyprowadzenia uderzenia przez oskarżonego. W. S. (1) twierdził, że pokrzywdzony chcąc uderzyć go z główki w twarz, nadział się sam na nóż, który otrzymał przed sobą na wysokości swojej klatki piersiowej; utrzymywał, że on tego noża w ogóle nie pchnął, tylko otrzymał go przed sobą. Wersję tą forsował także w czasie przesłuchania przed Sądem w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania. Opisał tam dodatkowo, że kiedy pokrzywdzony podszedł do niego, to on odchylił się do tyłu nie ruszając się przy tym z miejsca. Wtedy najpewniej podniósł obydwie ręce do góry, a pokrzywdzony chcąc go złapać za ramiona i uderzyć głową, tak jak uderzał Z. B. (1), musiał się nad nim nachylić i nadziać na trzymany przez niego nóż.

Zgoła odmiennie opisał to Z. B. (1). Zeznał, że zauważył jak W. wyprowadza uderzenie z pięści w twarz mężczyznę, który przed chwilą bił jego i według niego uderzenie trafiło go w szczękę. Dodał od razu, że nie widział dokładnie czy oskarżony miał dłoń zaciśniętą w pięścią, ani czy coś w tej dłoni trzymał. Widział jedynie energiczny ruch prawej ręki wyprowadzającej uderzenie. Wiarygodność tych słów została w dalszym etapie postępowania karnego potwierdzona opinią biegłego z zakresu medycyny sądowej. Biegły bowiem kategorycznie wykluczył, aby do powstania u pokrzywdzonego obrażenia w okolicy nadobojczykowej w postaci rany kłuto-ciętej doszło w wyniku nadziania się na nóż trzymany przez oskarżonego. Wskazał, iż przeczył temu przede wszystkim przebieg kanału rany, których jednoznacznie wykluczał możliwość nadziania się na nóż przez pokrzywdzonego w okolicznościach opisanych przez W. S. (1). Dodatkowo skośny przebieg kanału ranny względem podłużnej osi ciała oraz brak punktu podparcia noża, czyli tzw. ufiksowania ręki, będącego warunkiem niezbędnym w przypadku nadzieja się na narzędzie ostrokończyste, również wykluczały wersję zdarzeń opisywanych przez oskarżonego, kompromitując jego wyjaśnienia.

Bezsporne w sprawie były wyjaśnienia oskarżonego, w których wskazał, że bezpośrednio po doznaniu przez pokrzywdzonego obrażenia w okolicy szyi, schował nóż do kieszeni, wsiadł na swój rowerem i odjechał w kierunku C., a następnie że przez kilka dni się ukrywał, aż do 25 września 2014 roku, kiedy został zatrzymany przez policję. Dowodem potwierdzającym, że to oskarżony swoim nożem spowodował uraz pokrzywdzonego była także opinia z zakresu badań genetycznych, z której wniosków wynikało m.in., iż w zabrudzeniu koloru brunatnego na brzeszczocie noża zabezpieczonego przy oskarżonym, który wg oświadczenia W. S. (1) posiadał w dniu krytycznego zdarzenia, ujawniono krew ludzką i wyizolowano DNA pochodzenia męskiego o profilach zgodnych z DNA J. K. (1).

Zdaniem Sądu dowodem, który pozwolił na najdokładniejsze odtworzenie przebiegu krytycznych wydarzeń były zeznania złożone przez Z. B. (1) podczas pierwszego przesłuchania na etapie śledztwa. Było one bowiem nie tylko spójne, logiczne, drobiazgowe i obiektywne dzięki swojej spontaniczności, ale przede wszystkim poddawały się pozytywnej weryfikacji niezwykle wartościowemu obiektywnemu dowodowi w postaci zapisu rozmowy telefonicznej prowadzonej przez B. S. (1) z funkcjonariuszem KP w C., kiedy wzywał Policję na interwencję do K.. Sąd podjął także daleko idące starania, aby odkodować treść rozmów czy wypowiedzi, które padały w tle rozmowy zasadniczej B. S. (1) z funkcjonariuszem policji, jednak starania te nie zakończyły się znaczącymi i dowodowo wartościowymi wnioskami. Tym nie mniej już sama treść rozmowy zasadniczej B. S. (1) z Dyżurnym KP i padające pojedyncze słowa w tle tej rozmowy, w zestawieniu z czasem poszczególnych wypowiedzi i przebiegającymi w K. zdarzeniami – pozwoliły na zobiektywizowanie relacji Z. B. (1) i oparcie się - w zasadniczej części - na tych właśnie zeznaniach przy rekonstrukcji stanu faktycznego w przedmiotowej sprawie.

Zeznania Z. B. (1) w powiązaniu z zeznaniami pozostałych świadków obecnych w K. pozwoliły w sposób niebudzący wątpliwości ustalić, iż zdarzenie z krytycznej nocy można było podzielić na dwa etapy. W pierwszej części całego nieporozumienia Z. B. (1) w towarzystwie (...) zjechali z drogi asfaltowej, którą podróżowali rowerami do C. i weszli na drogę gruntową prowadzącą do posesji państwa K.. Powodem tego było pogryzienie dwójki z nich przez psy, które wybiegły z terenu nieogrodzonej posesji pokrzywdzonego. Wtedy to zgłaszając pogryzienie przez psy zostali potraktowani obcesowo, niegrzecznie i zostali w wulgarny, agresywny sposób wyrzuceni stamtąd pod pretekstem przebywania na terenie prywatnej posesji. W tej części zdarzenia poza wulgaryzmami padającymi z obu stron, doszło do agresywnego zachowania ze strony pokrzywdzonego J. K. (1) polegającego na szarpaniu najpierw B. S. (1), a następnie szarpaniu i zadawania uderzeń Z. B. (1), który stanął w jego obronie. Ocena wiarygodności tej relacji była przedmiotem analizy Sądu przy okazji omawiania wyjaśnień oskarżonego. Warto jedynie raz jeszcze pokreślić, że w toku całego postępowania sądowego żadna z osób uczestniczących w spotkaniu towarzyskim u państwa K., jak również M. K. (1), nie wskazywali na agresywne zachowania któregokolwiek z mężczyzn, którzy zgłaszali pogryzienie przez psy, potwierdzając przy tym wzburzone, agresywne zachowanie J. K. (1), którego powstrzymanie wymagało interwencji kilku bliskich mu osób. Uczestniczyła w tym głównie jego żona, ale również małżonkowie (...).

Słowa Z. B. (1) o jego biernej postawie, sprowadzającej się do obrony i odpychania uderzającego go pięściami oraz głową J. K. (1) znajdywały również potwierdzenie w zgodnych relacjach świadków tego incydentu, którzy przyznawali, że w wyniku szamotaniny między tymi dwoma mężczyznami krwawił z nosa wyłącznie Z. B. (1), zaś J. K. (1) nie miał żadnych widocznych obrażeń na twarzy. Zgodne z prawdą było również zeznanie Z. B., że agresywne zachowania właściciela posesji doprowadziło do zdjęcia z niego polarowej koszuli w kratę i jej podarcia. Zakomunikowanie przez niego zniszczenia jego koszuli potwierdziła M. K. (1), która odpowiedziała nawet nieproszonemu gościowi, że taką koszulę odkupi mu w lumpeksie. Bezspornym w sprawie było także to, że koszulkę, którą pokrzywdzony miał na sobie w tej części zdarzenia, podarła mu żona, odciągając go od Z. B. (1), a nie zaatakowany przez niego mężczyzna.

Zgodne z zeznaniami M. (...) były zeznania Z. B. (1), że po odciągnięciu od niego pokrzywdzonego, kobiety podały jemu i B. S. (1) ich rowery leżące na drodze gruntowej, po to aby opuścili teren tej posesji i odjechali stamtąd. Świadek ten konsekwentnie twierdził, że przejęte od kobiet rowery zostały wyprowadzone przez nie z drogi dojazdowej do posesji . B. S. (1) dokładniej pamiętał, że rowery wyprowadzała kobieta z rudymi włosami, a podczas drugiego przesłuchania w śledztwie wskazał nawet na załączonym do protokołu szkicu miejsce odstawienia obu rowerów. Zeznanie to pokrywało się w pełni z protokołem oględzin miejsce zdarzenia, na którym zaznaczono również miejsca ustawienie obu rowerów należących do tych mężczyzn. D. te kompromitowały natomiast zeznania M. M. (2), która wskazała na szkicu w czasie swojego drugiego przesłuchania zupełnie inne miejsce odstawienia rowerów, wskazując przy tym że cały czas obydwaj mężczyźni, do których rowery należały, pozostawali w jej zasięgu wzroku, aż do przyjazdu policji. Warto przy tej okazji dodać, że nie było żadnego innego dowodu, który pozwoliłby Sądowi zakwestionować wiarygodność słów Z. B. (1) i B. S. (1), że po odstawieniu rowerów na drogę asfaltową, nie przestawiali ich, aż do momentu ich zatrzymania przez Policję.

Świadek B. konsekwentnie i niezmiennie podawał, że jeszcze na drodze gruntowej, zaraz po powstrzymaniu agresywnego zachowania pokrzywdzonego, głośno nakazywał B. S. (1), aby ten ze swojego telefonu komórkowego zadzwonił na Policję i zgłosił pogryzienie przez psa oraz napad na nich. Fakt wykonywania rozmowy telefonicznej na Policję zaraz po wyjściu na drogę asfaltową potwierdzały zarówno konsekwentne zeznania B. S. (1), jak i składane na późniejszym etapie postępowania (na rozprawie) zeznania M. M. (2), która pomimo zażegnania nieporozumienia w pierwszej części zdarzenia, nadal im towarzyszyła, nie wracając z pozostałymi znajomymi na podwórku posesji państwa K..

Zdaniem Sąd zasługujące na walory wiarygodności były zeznania Z. B. (1) i B. S. (1), kiedy twierdzili, że po odstawieniu rowerów, aż do ponownego pojawienia się pokrzywdzonego wychodzącego od strony ogrodu, a nie drogą dojazdową do posesji, stali na drodze asfaltowej prowadzącej do G.. Obydwaj zgodnie i niezależnie od siebie wskazywali w czasie swoich ponownych przesłuchań na etapie śledztwa identyczne miejsce, gdzie stali w towarzystwie m.in. M. M. (2), zaznaczając na szkicu drogę asfaltową prowadzącą do G.. Zgodnie twierdzili również, że w bliskiej odległości od nich znajdował się też oskarżony oraz kobieta z rudymi włosami - to jest M. M. (2), do której w pewnym momencie dołączył także mężczyzna, którym był jej mąż. Pozostawało to w opozycji zwłaszcza do niezmiennych zeznań M. M. (2), która przyznając, iż towarzyszyła przez cały czas mężczyznom, którym wraz koleżanką B. przekazały rowery, twierdziła, że nie wyszli oni na drogę asfaltową, tylko cały czas stali na drodze gruntowej prowadzącej do posesji K., tyle tylko że przemieścili się kilka metrów dalej od wjazdu na podwórko i miejsca, w którym doszło do przepychanki z pokrzywdzonym. Tak samo zaznaczyła to miejsce w czasie swojego drugiego przesłuchania w toku postępowania przygotowawczego - na szkicu miejsca zdarzenia. Co więcej M. M. (2) stwierdziła, że przekazane obcym mężczyzną rowery zostały przez nich odstawione również na poboczu tej drogi gruntowej, zaprzeczając aby odstawiono je na drodze asfaltowej. Zeznania takiej treści miały kluczowe znaczenie dla dalszej relacji tego świadka odnośnie przebiegu krytycznego wydarzenia, w którym kwestionowała ona, aby widziała wchodzącego ponownie do nich J. K. (1) a tym bardziej, aby w jej obecności doszło do ponownej agresji z jego strony, skierowanej czy to w stosunku do pobitego wcześniej B., czy też do trzeciego nieznanego jej mężczyzny, którego dostrzegła chwilę wcześniej w pewnej odległości od nich, jak stał na drodze prowadzącej do C.. Oczywiście zaprzeczała także, aby interweniowała w celu powstrzymania ponownej agresji J. K. (1). W ocenie Sądu zeznania te były niewiarygodne, bowiem pozostawały w sprzeczności z protokołem oględzin miejsca zdarzenia i spójnymi zeznaniami Z. B. (1) oraz zarejestrowaną rozmową telefoniczną prowadzoną przez B. S. (1) w Dyżurnym KP C..

Z. B. (1) przekonująco zeznał, że po odstawieniu rowerów stanęli wszyscy na drodze asfaltowej, opuszczając tym samym teren prywatnej posesji należącej do pokrzywdzonego. Abstrahując na chwilę od analizy rozmowy telefonicznej prowadzonej przez B. S. (1) z policją należy wskazać, że dowodem potwierdzającym miejsce, w którym faktycznie stali trzej mężczyźni, którzy przybyli tam rowerami oraz M. M. (2), były również zeznania M. K. (1). Świadek ta zeznała wszak, że wychodząc za swoim mężem przez kuchnię do ogrodu, usłyszała słowa jakiegoś mężczyzny skierowane do jej męża, że stoją na drodze asfaltowej, a nie na jego posesji. Takie słowa rzeczywiście wypowiedział Z. B. (1), co wynikało z jego drugich zeznań składanych na etapie postępowania przygotowawczego. W czasie tego przesłuchania świadek ten, na załączonym do niego szkicu miejsca zdarzenia, zaznaczył miejsca, których stały poszczególne osoby przed ponownym atakiem pokrzywdzonego, co potwierdzało, że wszyscy stali nad drodze asfaltowej, a nie w miejscu, o którym mówiła M. M. (2). Ze zgodnych zeznań wszystkich osób stojących poza terenem posesji pokrzywdzonego wynikało, że stali oni bardzo blisko siebie, z całą pewnością znajdowali się wzajemnie w zasięgu swojego wzroku. Nieprzekonywujące dla Sądu było stwierdzenie świadka M. M. (2), która usiłowała wytłumaczyć, czemu mimo wszystko nie widziała więc tego, co obserwował stojący obok niej Z. B. (1) czy B. S. (1). Wskazywała, że musiała stać zwrócona plecami do domu swoich przyjaciół i nie widziała tego co mogli zaobserwować obydwaj mężczyźni zwróceni twarzą do tego budynku. Zeznanie to rozmijało się z prawdą, ponieważ jak konsekwentnie od początku zeznawał Z. B. (1) kobieta z rudymi włosami – a takie miała wyłącznie M. M. (2) – aktywnie uczestniczyła w drugiej części zdarzenia, które rozpoczęła się z chwilą ponownego pojawienia się J. K. (1) na drodze przez domem. Świadek ten zeznał, że kobieta z rudymi włosami widząc agresywne zachowanie swojego znajomego, który po wyjściu na drogę asfaltową ponownie zaczął uderzać Z. B. (1) głową w jego twarz, podjęła interwencję i starała się go powstrzymać. Warto podkreślić, iż z analizy zeznań wszystkich obecnym w K. osób, bezpośrednio lub pośrednio wynikało, że jedyną kobietą która mogła być w tym momencie w bezpośredniej bliskości Z. B. (1) i B. S. (1) była wyłącznie M. M. (2). Ustalenie to miało niebagatelne znaczenie, jeśli zważyć, że w tle rozmowy zasadniczej prowadzonej przez B. S. (1) z policją po jego słowa „ jeszcze tutaj przyszedł koleś i jeszcze tutaj się awanturuje”, zarejestrował się głos kobiety wypowiadającej słowa „ proszę cię” lub „ dzwoni, proszę cię”. Zestawiając to z zeznaniami Z. B. (1), należało uznać je za w pełni wiarygodnie, gdyż świadek ten nie miał najmniejszego interesu wskazywać na obecność i interwencję M. M. (2) podjętą przy ponownym agresywnym zachowaniu J. K. (1), jeśli nie odzwierciedlałoby to rzeczywistego przebiegu zdarzenia. Tym samym zeznania tego świadka w powiązaniu zarejestrowaną rozmową telefoniczną dochodziło niezbicie, że M. M. (2) składała zeznania niezgodne z prawdą i to nie tylko w czasie pierwszego przesłuchania, któremu niewątpliwie towarzyszyły ogromne emocję, ale także w toku postępowania sądowego, w szczególności również w trakcie konfrontacji m.in. ze Z. B. (1) i B. S. (1).

Zdaniem Sądu dokładna analiza treści rozmowy telefonicznej prowadzonej przez B. S. (1) z policją i jej umiejscowienie czasowe w zdarzeniach, które toczyły się w K. pozwoliło na w pełni obiektywne zweryfikowanie zeznań świadków opisujących drugą fazę nieporozumienia, do jakiego doszło pomiędzy J. K. (1) a mężczyznami z G.. Na wstępie należy uwypuklić, że zarówno Z. B. (1) jak i B. S. (1) składając zeznanie w przedmiotowej sprawie na etapie postępowania przygotowawczego, nie mieli świadomości, że będą one weryfikowane m.in. w oparciu odtworzenie nagrania tej rozmowy, o ile w ogóle mieli świadomość, że takie wezwanie Policji na interwencję jest nagrywane i archiwizowane przez Policję.

Bardzo istotną kwestią w przedmiotowej sprawie było zweryfikowanie momentu, w którym B. S. (1) wykonał skuteczne połączenie telefoniczne na Komisariat Policji w C. i co działo się przed domem państwa K. w trakcie jego rozmowy z policjantem. Znaczące w ocenie Sądu było bowiem to, czy rozmowa ta była wynikiem nalegań Z. B. (1) – jak twierdził ten świadek – i czy rzeczywiście do jej wykonania doszło bezpośrednio po zakończeniu pierwszej fazy nieporozumienia z pokrzywdzonym (na drodze gruntowej), zanim J. K. (1) pojawił się na ulicy ponownie, czy może została on wykonana już po ugodzeniu przez W. S. (1) pokrzywdzonego nożem. Wątpliwość taka zrodziła się w związku zapisem w protokole odtworzenia zapisu nagrania z rejestratora numeru alarmowego, tj. nagrania rozmowy B. S. (1) z policją. Policjant sporządzający ten protokół w oparciu o odsłuchiwane nagranie, wskazał, iż w tle rozmowy zasadniczej, po pierwszych słowach wypowiedzianych przez B. S. słyszalna była wypowiedź mężczyzny „ i zabójstwo jest”. Fiaskiem zakończyła się próba podjęta przez Sąd w celu ustalenia nie tylko autora tej wypowiedzi, ale nawet ustalenia czym wypowiedź ta padła na Komisariacie Policji czy też w K.. Podjęte działania nie potwierdziły, aby w tym czasie prowadzono, bądź na obszarze KMP T., bądź KP C. jakiekolwiek czynności związane ujawnieniem zabójstwa. Mogło bowiem dojść do nagrania się rozmowy prowadzonej przez policjantów w związku z zupełnie innym zdarzeniem i bez związku z przedmiotową sprawą. Zakładając na chwilę, iż słowa takie zostały faktycznie wypowiedziane przez policjantów (czy to Dyżurnego z KP C. lub Dyżurnego z KMP T.), to z całą pewnością nie mogły one mieć związku z wydarzeniami, do których doszło w K., bowiem ponad wszelką wątpliwość telefon B. S. (1) był dla Policji pierwszą informacją, że coś niepokojącego w tej miejscowości się dzieje. Gdyby zaś słowa te w rzeczywistości zostały wypowiedziane obok dzwoniącego, w K., to oznaczałoby to, że do połączenia telefonicznego doszło dopiero po zadaniu śmiertelnego ciosu pokrzywdzonemu, kiedy podeszła do niego B. M. (1) i dostrzegła na wysokości jego szyi krwawiącą ranę. Taką wersję zdarzenie należało jednoznacznie wykluczyć - zarówno z uwagi na treść rozmowy zasadniczej prowadzonej przez B. S. (1) z funkcjonariuszem policji, pojedyncze dźwięki słyszalne w tle tej rozmowy, czas wykonania tego połączenia w zestawieniu z czasem wezwania karetki pogotowia przez M. C. (1) i M. K. (1) oraz z uwagi na treść zeznań Z. B. (1), B. S. (1), a także M. M. (2), która zeznała również w trakcie konfrontacji, że kiedy usłyszała krzyk M. K. (1) „zabiliście mi męża” nieznany mężczyzna kończył już rozmowę telefoniczną.

Zanim Sąd przejdzie do omówienia tych kwestii należy wskazać, iż wykonane w toku postępowania sądowego dwie niezależne ekspertyzy fonoskopijne, nie dały podstaw do ustalenia, że faktycznie słowa „ i zabójstwo jest” padło. Autorka pierwszej opinii G. Ł. (1) dopiero w opinii uzupełniającej, po zapoznaniu jej z protokołem odtworzenia zapisu dźwięku dokonanego przez funkcjonariusza KMP w T. podała, iż wypowiedź taka mogła paść, jednak wskazała od razu na niewielki stopień pewności co do poprawności odsłuchania takich właśnie słów. Identycznie w tym zakresie wypowiedział się też drugi biegły z zakresu fonoskopii A. K. (1), który także dopiero w opinii uzupełniającej wydanej już nie tylko w oparciu treść dowodowego nagrania, ale także po zapoznaniu się ze wskazanym wcześniej protokołem oraz opinią biegłej G. Ł. (1), dopuścił możliwość, że słowa takie padły, podkreślając przedtem, że jest to identyfikacja wyłącznie prawdopodobna.

Sąd w pierwszej kolejności podjął próbę zsynchronizowania czasów trzech rozmów telefonicznych, które bezpośrednio wiązały się z tragicznym wydarzeniem, do jakiego doszło w K.. I tak pierwszą próbę połączenia się z policją B. S. (1) podjął o godz. 2.22; zeznał, że nie uzyskał połączenia. W rzeczywistości jak wskazywało nagranie zabezpieczone z Policji, połączenie to trwało 5 sekund i polegało na odtworzeniu nagrania komunikatu, że jego telefon nie może zostać odebrany i po sygnale ma zostawić wiadomość, dlatego zgłaszający się rozłączył. W związku z powyższym, jak wynikało z jego zeznań B. S., ponowił próbę połączenia się z policją, tym razem dzwoniąc nie na numer 112, tylko na numer 997. Ponowne połączenie nastąpiło o godz. 2.22, a rozmowa trwała 1 min 45 sek. Mając na uwadze pierwsze połączenie i upływ czasu konieczny na wybranie nowego numeru telefonu, można było przyjąć, iż rozmowa ta zakończyła się po godzinie 2.24 a przed 2.25. Jak wynikało ze zgodnych zeznań świadków, J. K. (1) po doznaniu urazu zrobił zaledwie kilka kroków, co pozwoliło B. M. (1) dojść do niego, zanim jeszcze upadł na ziemię; od razu też widząc ranę krwawiącą na szyi pokrzywdzonego, krzyczała, by wezwać pogotowie. Dalej wydarzenia toczyły się błyskawicznie; obok pokrzywdzonego i B. M. (1) pojawiła się D. M. (1), zaś M. C. (1), która nie zdążyła wyjść w domu na teren ogrodu wzięła swój telefon komórkowy i jako pierwsza wykonała połączenie na pogotowie ratunkowe. Połączenie to nastąpiło o godz. 2.26,58, a zatem po upływie około 2 minut od zakończeniu rozmowy B. S. (1) z Policją. Krótko po niej na pogotowie dodzwoniła się również M. K. (1), ponieważ dowiedziała się od dyspozytorki, że właśnie zostało odebrane zgłoszenie w związku z tym samym zdarzeniem i że karetka pogotowia została wysłana; było to godz. 2.27,46.

Zestawienie wzajemne czasów omówionych powyżej rozmów telefonicznych mogło być obarczone jedynie niewielkimi, kilkusekundowych przesunięciem, albowiem jak wynikało z informacji przekazanej przez Wojewódzki Szpital Zespolony w T. Dyspozytorka Pogotowia Ratunkowego w T. o godz. 2.30,05 wykonała połączenie telefoniczne na Komisariat Policji w C. z informacją o zgłoszeniu zdarzenia polegającego na ugodzeniu mężczyzny nożem, a połączenie to zakończyło się o godz. 2.30,59. Jednocześnie z wydruków połączeń telefonicznych nadesłanych przez KP w C. wynikało, że Dyspozytorka Pogotowia Ratunkowego w T. zadzwoniła tam o godz. 2.30, a godz. 2.31 zarejestrowane zostały już kolejne 2 połączenia.

Zdaniem Sądu już ta analiza wskazywała, że do wezwania Policji na interwencje do K. przez B. S. (1) doszło zanim J. K. (1) został ugodzony przez oskarżonego nożem. Gdyby bowiem jego telefon był reakcją na wyprowadzenie śmiertelnego ciosu, trzeba byłoby przyjąć, iż od momentu upadku J. K. (1) na ziemią i wołania B. M. (1), aby wezwać Pogotowie Ratunkowe upłynęło ok. 5 minut. Dynamika zdarzeń i powaga sytuacji, zdiagnozowana niemal natychmiast, wykluczały, aby wezwanie karetki pogotowia zajęło aż tak dużo czasu.

Mając powyższe rozważania na uwadze, ale w szczególności analizując treść rozmowy prowadzonej przez B. S. (1) z funkcjonariuszem Policji, w powiązaniu z zeznaniami Z. B. (1), można było kategorycznie stwierdzić, że rozmowa telefoniczna rozpoczęła się zanim w polu widzenia ponownie pojawił się J. K. (1), a w końcowych sekundach jej trwania zarejestrował się początek agresywnego zachowania pokrzywdzonego, który ponownie zaczął bić Z. B. (1), czemu starała się przeszkodzić interweniująca kobieta – M. M. (2).

Z wiarygodnych zeznań Z. B. (1) wynikało, że stojąc na drodze asfaltowej przed domem państwa K. wszystkie osoby stały od siebie w niewielkiej odległości, tj. takiej, że mimo pory nocnej wzajemnie się widziały. Co więcej świadek ten stwierdził, że kiedy pojawił się obok niego mężczyzna wieku około 40 lat, który prowadził wulgarną rozmowę z oskarżonym, to B. S. (1) telefonował już na Policję. Dodał, że słyszał jak B. tłumaczył dyżurnemu jak dojechać na miejsce, w którym Policja miała podjąć interwencję. Pytał bowiem jaki jest tam adres, na co świadek miał mu odpowiedzieć, że to są K. wiadukt. Zeznanie to korelowało z wersją zaprezentowaną tuż po zatrzymaniu przez B. S. (1). Powiedział on, że po uzyskaniu połączenia z dyżurnym opowiedział mu o sytuacji z psem, że w weszli na posesję, choć nie mówił z kim oraz, że wyjaśniał dyżurnemu, jak tam należy dojechać. Obydwie relację znajdowały pełne potwierdzenie w nagraniu rozmowy będącej zgłoszeniem interwencji. B. S. (1) zaczął rozmową od słów – „ chciałam zgłosić tutaj ten napaść”, a następnie „ napaść bo tutaj ten psy wybiegli od kolesia poszliśmy zwrócić uwagę napadł i nas pobił praktycznie można powiedzieć”. Dalszy przebieg rozmowy z Dyżurnym w KP w C. rzeczywiście sprowadzał się do wskazania, gdzie ma być przeprowadzona interwencja i do opisu tego miejsca dzwoniący użył określenia, aby Policja przyjechała do K. pod wiadukt. W tym momencie dobiegała końca pierwsza minuta rozmowy telefonicznej.

Z relacji Z. B. (1) wynikało, że dopiero po tych słowach ponownie podbiegł do nich mężczyzna, który awanturował się wcześniej. Świadek wskazał, że dobiegł do nich między słupkami ogrodzenia, przy czym widząc go zmierzającego w ich stronę, odezwał się, że za chwilę przyjedzie tu Policja. Podczas drugiego przesłuchania świadek ten opisał to podobnie, tzn. powiedział, że gdy stali na drodze zobaczył tego agresywnego mężczyznę jak biegnie między słupkami i krzyczy „ co wy kurwa na mnie na Policję dzwonicie”. Wtedy świadek miał mu odpowiedzieć, że nie stoją już na jego posesji, tylko na drodze i czekają na Policję. Rozbieżności te w ocenie Sądu nie deprecjonują wartości dowodowej zeznań Z. B. (1), bowiem podawane przez niego okoliczności w żadnym razie się nie wykluczały, zaś różnice w jego zeznaniach wynikały wyłącznie z dynamicznego, emocjonalnego przebiegu zdarzenia. Potwierdzeniem wiarygodności tej części zeznań Z. B. były m.in. słowa M. K. (1), która wychodząc przez ogród za mężem, usłyszała słowa obcego mężczyzny, że nie stoją już na terenie ich posesji, tylko na drodze asfaltowej. Nie mogło być więc najmniejszej wątpliwości, że w tym momencie J. K. (1) żył i nie doszło jeszcze do jego potyczki z oskarżonym. Ten sam fragment zdarzenia w swoich zeznaniach opisał również B. S. (1). Już podczas pierwszego przesłuchania powiedział, że kiedy rozmawiał przez telefon zauważył, jak ten sam mężczyzna, który wcześniej atakował jego ojca, podszedł do Z. i „uderzył go z głowy w twarz”. O dostrzeżonym agresywnym zachowaniu pokrzywdzonego świadek ten poinformował także policjanta, z którymi rozmawiał przez telefon. Były to w słowa wypowiadane między 1 min i 6 sek. a 1 min i 15 sek. rozmowy – „ jeszcze tutaj przyszedł koleś i jeszcze tutaj się awanturuje”.

Co więcej po wypowiedzeniu tych słów przez B. S. (1) w tle rozmowy zasadniczej, po raz pierwszy był słyszalny głosy kobiety. Obie opinie fonoskopijne jednoznacznie i kategorycznie identyfikowały, że był to głos kobiety, odkodowując wypowiadane słowa jako „ Dzwoni! ……..Proszę cię” lub prawdopodobnie - „ Proszę cię!”. Dowód ten potwierdzał prawdziwość słów Z. B. (1), który konsekwentnie wskazywał, że kobieta z rudymi włosami, która stała obok niego, widząc zmierzającego dynamicznie w ich stronę właściciela posesji, wołała go, ale on nie zwracał na nią uwagi, tylko szedł do przodu, po czym niespodziewanie i bez ostrzeżenia uderzył go głową prosto w nos. Również odkodowane słowa przez biegłych z zakresu fonoskopii potwierdzały, że kobieta zwracała się do osoby do, której była naprawiona pozytywnie emocjonalnie, używając formy grzecznościowej, a nie do obcych mężczyzny, którzy byli nieproszonymi gośćmi, których chciano się pozbyć i których co do zasady odrzucano wulgaryzmami.

Warto również zauważyć, że wg. Wiarygodnego zeznania M. M. (2), potwierdzanego w toku konfrontacji, B. S. (1) kończył rozmowę telefoniczną, kiedy krzyk podniosła M. K. (1), a ta, jak zeznała, krzyknęła „zabiliście mi męża”, kiedy mąż osuwał się na ziemie po doznanym obrażeniu. Z akt sprawy wynika zaś, że od zadania ciosu do upadku pokrzywdzonego po wykonaniu kilku kroków minęło zaledwie kilka sekund, a nie blisko 2 minuty, bo tyle trwała rozmowa B. S. z policją.

Reasumując omówione powyżej dowody pozwoliły nie tylko na możliwie dokładne odtworzenie przebiegu tego fragmentu zdarzenia, ale także na przyznanie waloru wiarygodności zeznaniom Z. B. (1) złożonym na etapie śledztwa, który od początku najdokładniej opisywał przebieg całego nieporozumienia, a w szczególności drugiej jego fazy. Co więcej czynił to zarówno w odniesieniu do miejsca, w których te wydarzenia się toczyły (droga asfaltowa), osób, które były w bezpośredniej bliskości agresywnie zachowującego się J. K. (1) (w tym M. M. (2)), jak i przebiegu ponownej napaści na niego oraz włączenia się w tą potyczkę przez oskarżonego, wraz z zaobserwowaniem przez niego ciosu wyprowadzonego przez W. S. (1) w kierunku pokrzywdzonego.

Sąd nie dał wiary zeznaniom Z. B. (1) składanym na etapie postępowania sądowego, kiedy usiłował wycofać się z opisu zachowania oskarżonego podejmującego interwencję w jego obronie, kiedy pokrzywdzony uderzał go swoją głową w twarz. Świadek ten twierdził, że widział jedynie jak wujek był szarpany przez właściciela posesji, ale nie widział w jaki sposób wujek się bronił. Niewiarygodna była próba podważenia przez niego treści zeznań zaprotokołowanych w toku postępowania przygotowawczego. Po odczytaniu protokołu jego pierwszego przesłuchania, odnosząc się do tego fragmentu, kiedy opisywał sposób wyprowadzenia uderzenia przez oskarżonego, stwierdził, iż mówił przysłuchującemu go policjantowi, że W. S. (1) odepchnął pokrzywdzonego, a policjant mimo to zapisał, że było to uderzenie. Twierdził także, że policjant sugerował mu podczas przesłuchania, że widział nóż w ręku oskarżonego oraz to, że zadał cios tym nożem, podczas gdy on utrzymywał, że noża nie widział i wtedy powiedział, że było to uderzenie pięścią zadane przez W. S. (1). Według niego było to jednak stwierdzenie zasugerowane przez policjanta, a nie jego relacja z przebiegu zdarzenia. Zdaniem Sądu zeznania Z. B. (1) dotyczące tego fragmentu zdarzenia składane w toku postępowania sądowego obliczone były na przedstawienie oskarżonego w jak najlepszym świetle i nie mogło się obronić w kontekście konsekwentnych zeznań tego świadka składanych w czasie dwóch pierwszych jego przesłuchań na etapie śledztwa. Przede wszystkim należy zauważyć, że opis uderzenia w twarz pokrzywdzonego przez W. S. (1) nie sprowadzał się do jednego zdania sygnalizującego wyprowadzenie ciosu przez oskarżonego. Z. B. (1) bardzo szczegółowo zrelacjonował ten fragment zdarzenia, opisując w jaki sposób oskarżony zainterweniował najpierw słownie, a następnie opisał sposób wyprowadzenia przez niego ciosu. Dodatkowo zaznaczył, że nie jest pewne czy cios ten trafił pokrzywdzonego w szczękę, ani tego czy dłoń oskarżonego była zaciśnięta w pięść, czy też coś otrzymał on w tej dłoni. Zeznania te świadek w pełni potwierdził podczas ponownego przesłuchania, kiedy powiedział, że widział jak W. uderzył pokrzywdzonego, ale nie widział, że zrobił to nożem; myślał, że uderzył go pięścią. Taki zapis przesłuchania dowodził rzetelnego protokołowania, ponieważ wynikało z niego, że nie co do wszystkich okoliczności przebiegu zdarzenia świadek miał pewność, a zgłoszone przez niego wątpliwości zostały w protokole przesłuchania odnotowane.

Niewiarygodna była również zmiana zeznań Z. B. (1) co do skali agresji i wynikającego z tego zagrożenia, odnośnie pobicia go w drugiej fazie zdarzenia. W czasie przesłuchania na etapie śledztwa świadek ten stwierdził, że nie wie dlaczego W. tak agresywnie zareagował na tą sytuację. Zdziwienie reakcją ojca na agresję pokrzywdzonego wyraził w czasie pierwszego przesłuchania również jego syn B.. Oznaczało to, zdaniem Sądu, że mimo niewątpliwego ataku ze stronu właściciela posesji, skala jego agresji nie była tak duża, aby czyniła tak radykalną reakcję oskarżonego - reakcją w pełni zrozumiałą, oczywistą, czy wręcz konieczną, aby przerwać dalsze bicie. W. S. (1) wyjaśnił, że nie znał wcześniej J. K. (1) i nie widział nigdy wcześniej, aby ten się z kimś bił, szarpał czy uderzał kogoś z główki. Na taką wiedzę nie wskazywali również w czasie pierwszego przesłuchania Z. B. (1) i B. S. (1). Podczas drugiego przesłuchania Z. B. na pytanie obrońcy przedstawiał agresję pokrzywdzonego jako zachowanie, które uzasadniało jego obawę nie tylko zdrowia, ale i o jego życie. Uzasadniał to tym, że miał mieć już wcześniej wiedzę o agresywnych zachowaniach pokrzywdzonego i o tym, że dużo ludzi się go obawiało. Odnosząc się do tej kwestii przed Sądem świadek całkowicie się pogubił, ponieważ zeznał, że o agresywnych zachowaniach pokrzywdzonego dowiedział się od ludzi dopiero po tym zdarzeniu. Natomiast odnosząc się do zwerbalizowanej wcześniej obawy o swoje życie i zdrowie podczas tego zdarzenia, wyjaśnił, że jego obawa wynikała z różnicę wzrostu i wagi między napastnikiem a nim, czy jego wujkiem. Nie kwestionując odczucia strachu i respektu wobec zdecydowanie potężniej wyglądającego napastnika, nie było zdaniem Sądu obiektywnych dowodów potwierdzających, aby agresja J. K. (1), oraz siła i ilość zadawanych przez niego ciosów uzasadniały obawy realnego zagrożenia dla życia zaatakowanych. Po pierwsze w obu fazach omawianego zdarzenia natychmiast po podjęciu agresywnego zachowania przez pokrzywdzonego reagowały osoby postronne. Zresztą pierwsza z tych interwencji zakończyła się przecież skutecznym odciągnięciem go od mężczyzn zgłaszających pogryzienie przez psa. Po drugie, gdyby skala agresji była faktycznie taka, jak przedstawiał to oskarżony, czy w toku kolejnych przesłuchań sam Z. B. (1), to oględziny jego ciała dokonane kilka godzin po zdarzeniu winny ujawnić rozległe obrażenia, albo wręcz powinna zachodzić w stosunku do niego konieczność podjęcia natychmiastowej interwencji lekarskiej. Udzielenie pomocy lekarskiej nie było jednak konieczne, a oględziny ciała Z. B. wskazywały, że na twarzy miał on zadrapanie w środkowej części i z lewej strony nosa oraz zadrapanie od wewnętrznej strony lewego ucha. Stwierdzenie świadka, że po zdarzeniu miał „pęknięcie nosa”, należało traktować wyłącznie jako subiektywne odczuwania bólu tej okolicy ciała, ponieważ w przypadku doznania takiego urazu, zostałoby ono opisane w protokole oględzin ciała lub w przypadku zgłoszenia takiej dolegliwości świadek został by poddany badaniu obrazowemu pozwalającemu zobiektywizować doznane przez niego obrażenia.

Sąd nie podzielił również słów Z. B. z rozprawy, kiedy twierdził, że po zakończeniu pierwszej szamotaniny, aż do momentu ponownego wyjścia przed dom przez J. K. (1) cały czas widział go, na terenie jego posesji. W rzeczywistości było to niemożliwe, ponieważ pokrzywdzony wychodząc ponownie do mężczyzn z G. przechodził przez swój dom, wychodząc do nich od innej strony niż za pierwszym razem. Obiektywnie nie mógł więc być widziany w tym czasie przez osoby znajdujące się na drodze asfaltowej ani na drodze gruntowej. Co więcej pokrzywdzony nie mógł być przez niego widziany również wtedy, kiedy wrócił na werandę i zapalił papierosa, ponieważ nawet stojąc u wylotu drogi gruntowej (jak wskazywała M. M.) widoczność zasłaniałby mu budynek mieszkalny, nie mówiąc już o ograniczonej mocno widoczności z uwagi na porę nocną i nieoświetlone miejsce tych wydarzeń. Okoliczność ta jednak nie mogła wpłynąć na zdeprecjonowanie wartości jego zeznań – z uwagi na rozważania poczynione powyżej.

Odnosząc się do zeznań złożonych przez B. S. (1) należało stwierdzić, że nie były tak konsekwentne i spójne jak zeznania Z. B. (1), dlatego też Sąd uznał je za wiarygodne tylko w tych fragmentach, które znajdywały wsparcie w zeznaniach innych osób. Podkreślić jednak należy, że rozbieżności te dotyczyły szczegółów nie mających zasadniczego znaczenia dla prawidłowego odtworzenia przebiegu całego zdarzenia, w sposób pozwalający ustalić kto w czasie tego zdarzenia był agresorem, a kto zaatakowanym. Niespójności w zeznaniach tego świadka mogły zaś wynikać z dynamicznego przebiegu zdarzenia oraz dokonywania obserwacji w sposób szczątkowy, np. w czasie prowadzenia przez siebie rozmowy telefonicznej z Dyżurnym KP w C..

I tak poza zeznaniami omówionymi we wcześniejszej części uzasadnienia, Sądowi nie umknęły dodatkowe rozbieżności w zeznaniach tego świadka, które nie zyskały akceptacji Sądu przy dokonywaniu ustaleń faktycznych. B. S. twierdził np., że pierwsza szamotanina na drodze dojazdowej do posesji państwa K. zakończyła się przewróceniem przez pokrzywdzonego zarówno jego, jego ojca i Z. B. (1). Fakt skierowania agresji fizycznej wobec oskarżonego w tej części zdarzenia został przez Sąd wykluczony i omówiony wcześniej, zaś przewróceniu Z. B. zaprzeczył sam B., który potwierdził, że agresywne zachowanie J. K. (1) doprowadziło do przewrócenia – ale wyłączni B. S. (1).

Świadek B. S. rozmijał się z prawdą, kiedy twierdził, że słowa o przebywaniu poza terenem prywatnej posesji, skierowane do ponownie nadchodzącego J. K. wypowiedział oskarżony, a nie Z. B. (1). W ocenie Sądu na walor wiarygodności zasługiwały natomiast zeznania Z. B., w których utrzymywał, że to on wypowiedział te słowa widząc pokrzywdzonego zmierzającego do dzwoniącego B.. W tym czasie świadek S. rozmawiał już z policjantem i mógł nie zarejestrować prawidłowo, kto zwracał się do nadchodzącego właściciela posesji, znaczące było jednak to, że zgromadzone dowody nie pozostawiały cienia wątpliwości, iż słowa takie w ogóle zostały wypowiedziane.

Sąd uznał zeznania M. K. (1) w zdecydowanej części za wiarygodne. Świadek potwierdziła, że w czasie spotkania towarzyskiego z dn. 20 na 21 września 2014 r ich posesja nie była ogrodzona, a dwa psy mniejsze nieco od owczarka niemieckiego, które wtedy z nimi mieszkały, biegały luzem i nie były uwiązane. Przyznała także, że po godz. 2.00 w nocy to właśnie szczekanie psów skłoniło ją do zostawienia gości i wyjścia na drogę prowadzą do ich domu, aby zobaczyć jaka jest przyczyna szczekania psów. Przekonująco dla Sądu było więc jej zeznanie, zbieżne z zeznaniem Z. B. (1), że to ona jako pierwsza osoba wyszła naprzeciw trzem nieznanym mężczyznom prowadzącym rowery, a nie M. M. (2) (kobieta z rudymi włosami) jak początkowo twierdził B. S. (1).

Odnośnie opisu pierwszej części zdarzenia nie sposób było nie dostrzec pewnych rozbieżności, bądź luk w opisie następujących po sobie zdarzeń. Spostrzeżenie to odnosi się nie tylko do relacji prezentowanej przez M. K. (1), ale również innych kobiet przesłuchanych w tej sprawie, tj. D. M. (1), B. M. (1) czy M. C. (1). Mogło to wynikać w dynamiki przebiegając zdarzeń, wielości uczestniczących w tych zdarzeniach osób, emocjonalności zdarzenia, jak również z niedostrzeżenia niektórych fragmentów zdarzenia z uwagi na skupieniu się na określonej sytuacji bądź osobie.

M. K. (1) konsekwentnie i zgodnie z zeznaniami pozostałych świadków wskazywała na agresywną postawę swojego męża dodając, że był on jedyną osobą, która wdała się w szamotaninę z przybyłymi mężczyznami. Nie potrafiła jednak wskazać kto jako pierwszy uciekł się do zachowania agresywnego, czy był to jej mąż, czy też opisywany przez nią mężczyzna, którym okazał się być Z. B. (1). Według jej pierwszej relacji jeden z przybyłych mężczyzn miał od razu powiedzieć, że ich pies chwycił go za nogawkę; wtedy miało dojść do szarpaniny, ale z uwagi na ciemność nie widziała kto zaatakował jako pierwszy. Świadek miała widzieć wzajemne uderzenia rękami i natychmiast podjęła interwencję odciągając męża za koszulkę, którą mu zresztą rozdarła. Zeznając po raz drugi oraz przed Sądem świadek opisała ten fragment zdarzenia nieco inaczej. Powiedziała, że po wyjściu na drogę przez męża w towarzystwie jednego z kolegów (nadal nie potrafiła wskazać, którego z kolegów), ona odwróciła się zamiarem powrotu do gości. Dopiero po przejściu 2-3 metrów usłyszała odgłos szarpaniny i gdy się odwróciła, zobaczyła dwóch szarpiących się mężczyzn, tj. męża i Z. B.. W ocenie Sądu rozbieżność w tych zeznania była nieprzypadkowa, bowiem zmierzała do tego, aby uzasadnić, dlaczego świadek nie dostrzegła ataku ze strony męża w stosunku do przybyłych mężczyzn. Ze zgodnych zeznań Z. B. (1) i B. S. (1) wynikało, że pierwszą osobą wobec, której właściciel posesji skierował swoją agresję, był B. S. (1), a dopiero w wyniku interwencji ze strony kuzyna, pokrzywdzony skierował swoją agresję w stosunku do Z. B. (1). Tym samym nawet gdyby żona pokrzywdzonego rzeczywiście miała zawrócić, kiedy na drodze pojawił się jej mąż, to musiałaby widzieć moment zaatakowania przez męża Z. B. (1), bo ten nastąpił w drugiej kolejności, a więc po upływie co najmniej kilku sekund. Abstrahując od tego, że nikt nie potwierdził, aby M. K. zawróciła do domu zanim doszło do szamotaniny, to takie zachowanie wydaje się nieprzekonywujące, mając w pamięci słowa tego świadka, że jej mąż miał bardzo wybuchowy charakter, a nadto tego dnia był pod znacznym wpływem alkoholu. W takiej sytuacji pozostawienie męża w towarzystwie pijanego kolegi (jak sama twierdziła) z trzema nieznanymi mężczyznami zgłaszającymi pretensje z powodu ataku ich psów, jawiło się jako dalece nierozsądne i nie znajdowało potwierdzenia w materiale dowodowym. Odnośnie przebiegu szamotaniny, na rozprawie świadek nie potwierdziła swoich słów o wzajemnym okładaniu się rękami przez męża i Z. B. (1), stwierdzając wprost, że nie widziała żadnych uderzeń zadawanych przez któregokolwiek z tych mężczyzn. Powiedziała jedynie, że mąż trzymał jedną ręką B. za ubranie i szarpał nim w prawo i w lewo. W odpowiedzi na pytania Sądu doprecyzowała, że w jej ocenie przewagę siły w potyczce ze Z. B. (1) miał niewątpliwie jej mąż i nie widziała, aby Z. B. choć raz uderzył jej męża, albo żeby udało mu się go złapać i nim potrząsnąć. Odnosząc się zaś do wcześniejszego stwierdzenia o wzajemnym okładanie się rękoma, powiedziała, że w miała na myśli wymachiwanie rękami przez Z. B. (1), kiedy przetrzymywał go i szarpał nimi jej mąż. Agresywna i atakująca postawa J. K. w stosunku do nieznanego mężczyzna wynikała też z zeznań D. M. (1), wskazała, że J. K. (1) musiało odciągać kilka osób, a nie widziała, aby ktokolwiek odciągał szarpiącego się z nim mężczyznę. Gdyby to ten mężczyzna był agresorem lub choćby stroną dominująca w tej potyczce, to aby przerwać szarpaninę interwencja osób postronnych musiałaby zostać skierowana w stosunku do niego, albo w stosunku do obu uczestników szarpaniny, a tak w rzeczywistości się nie stało.

Sąd nie kwestionował zeznań M. K. (1), w których opisywała powrót mężach na werandę w towarzystwie koleżanki D., swój powrót do męża i gości siedzących na werandzie, zapalenie papierosa przez męża, który cały czas pozostawał silnie poddenerwowany oraz nagłe i niespodziewane jego ponowne wejście przed dom. Świadek zeznała, że kiedy przebywali na werandzie, było słychać głosy rozmowy prowadzonej z drugiej strony domu na ulicy. Wtedy na pytanie męża, co się tam dzieje, miała mu odpowiedzieć, że to M. M. (2) rozmawia z tymi mężczyznami, aby sobie poszli. Takiej wymiany zdań nie potwierdziły obecne tam D. M. (1) ani B. M. (1), zaprzeczając wręcz, aby od strony ulicy asfaltowej dobiegały do nich jakiekolwiek hałasy. Stwierdzenie M. K. (1), rozbudowane na późniejszym etapie postępowania obawą męża o znaczonej wartości majątek, jaki posiadał na terenie swojej nieogrodzonej posesji, w postaci samochodów sprowadzonych z zagranicy, w kontekście padających gróźb ze strony nieproszonych gości, w sposób czytelny zmierzało do usprawiedliwienia jego zachowania i podjęcia przez niego kolejnej interwencji, sprowadzającej się do wyjścia przed dom na drogę prowadzącą do G.. W rzeczywistości impulsywne, a później także agresywne zachowanie pokrzywdzonego wynikało z jego porywczego temperamentu, o którym mówiła nie tylko jego żona, oraz z jego stanu nietrzeźwości. Warto wszak podkreślić, że nawet świadomość prowadzenia rozmów między przybyłymi mężczyznami a małżonkami M., które nie wiązały się z niepokojącymi hałasami czy krzykami, nie uzasadniały podejmowania interwencji przez pokrzywdzonego, zwłaszcza jeśli chwilę wcześniej jego obecność na drodze dojazdowej niczego nie rozwiązała, nie załagodziła nieporozumienia, a wręcz przeciwnie zaogniła to nieporozumienie, przeradzając je w pobicie. Warto też dodać, że z wiarygodnej relacji Z. B. (1) wynikało, że i w tym przypadku pokrzywdzony nie zamierzał niczego wyjaśniać, tłumaczyć, a jedynie kierowany złością zamierzał przepędzić nieproszonych mężczyzn, pomimo że doskonale wiedział, iż nie przebywają już na jego posesji, a nadto został poinformowany przez Z. B. (1), że wezwali oni policję.

Za wiarygodne Sąd uznał również zeznanie M. K. (1) w części opisującej ostatni fragment krytycznych wydarzeń. Po pierwsze przyznała, że nie widziała czy mąż odchodząc z werandy trzymał w dalszym ciągu papierosa. Zgodnie z racją D. M. (1) i B. M. (1) powiedziała, że po krótkim czasie od odejścia męża, zarówno ona jak i obie koleżanki udały się za nim tą samą drogą przed dom. Z całą pewnością najszybciej musiała wyjść za nim B. M. (1), gdyż to ją zobaczyła w towarzystwie męża wracającego z drogi asfaltowej do ogrodu. Znaczące dla dokonania ustaleń faktycznych były zeznania tego świadka w zakresie tego co usłyszała wychodząc przez kuchnię do ogrodu i tego co zobaczyła, kiedy doszła do miejsca pozwalającego jej na zaobserwowanie osób znajdujących się wówczas poza terenem ich posesji. Zeznała bowiem, że usłyszała męski głos i nie był to głos męża, który mówił, że nie znajdują się już na terenie prywatnej posesji, tylko stoją na drodze asfaltowej. Co więcej świadek M. K. powiedziała także, że kiedy dobiegła do granicy działki i wyszła na drogę prowadzącą do G., zobaczyła, że na środku skrzyżowania stali razem Z. B. (1), B. S. (1) oraz małżonkowie M. i T. M.. To stwierdzenie korelowało z zeznaniami Z. B. (1) i B. S. (1), którzy konsekwentnie wskazywali, że po odebraniu i odstawieniu rowerów, kiedy wzywana była Policja, stali na drodze asfaltowej, a zadawało to kłam zeznaniom M. M. (2), która niezmiennie utrzymywała, że nie widziała drugiej fazy zdarzenia, kiedy ponownie doszło do agresywnego zachowania J. K. (1), ponieważ wraz z nieznanymi mężczyznami i swoim mężem stała na drodze polnej, dojazdowej do posesji K., a nie na drodze asfaltowej.

Sąd dał wiarę zeznaniom D. M. (1), B. M. (1) i M. C. (1). Każda z tych kobiet widziała tylko fragment zdarzenia związanego z pierwszą szamotaniną do jakiej doszło na drodze dojazdowej do posesji K. i swoje obserwacje przekazywały co do zasady niezmiennie, w porównaniu do zeznań składanych na etapie śledztwa, a w przypadku pojawiających się różnic odwoływały się do swoich pierwszych relacji po zdarzeniu. Także ich opis drugiej części zdarzenia niczego istotnego nie wnosił do sprawy, ponieważ żadna z nich nie była bezpośrednim świadkiem nieporozumienia do jakiego doszło między J. K. (1) a mężczyznami z G. po wyjściu z domu przez kuchnię i ogród. Relacja tych świadków opisująca przebieg wydarzeń po doznaniu urazu przez pokrzywdzonego nie była zaś przez nikogo kwestionowana i pozostawała w zgodzie w ustaleniami poczynionymi przez Sąd.

Warte uwypuklenia było zeznanie B. M. (1), kiedy w czasie pierwszego przesłuchania opisała J. K. (1) jako osobę pewną siebie i wyrywną. Odnosząc się do tego stwierdzenia na rozprawie przed Sądem powiedział, że miała na myśli, że pokrzywdzony „był raptusem i to dosłownie”. Mówiąc o takich cechach swojego znajomego, uchylała się od oceny jego zachowania w czasie krytycznego zdarzenia, powołując się na to, że nie widziała zdarzenia od początku i nie potrafiła przez to ocenić, czy sytuacja nie wymagała takiego zachowania. Wskazała jednocześnie, że nie była świadkiem tego, aby ktoś z gospodarzy próbował wyjaśnić skargę przybyłych mężczyzn, że doszło do pogryzienia ich przez psa. Tym samym świadek potwierdziła, że mężczyźni przybyli na rowerach informowali jasno jaki jest powód wejścia przez nich na teren posesji państwa K., o czym konsekwentnie mówili nie tylko Z. B. (1) i B. S. (1), ale również oskarżony.

Na temperamentny charakter J. K. (1) wskazywała także jego żona w czasie pierwszego przesłuchania, mówiąc iż miał on bardzo wybuchowy charakter. Korelowało to z oceną B. M. (1) i zeznaniem złożonym na rozprawie przez D. M. (1), która powiedziała, iż z opowiadań M. K. (1) wie, że pokrzywdzony był osobą, która szybko się denerwowała i potrafił być wybuchowy. Dodała zaraz, że łatwo denerwowały go dzieci, albo sytuacje w pracy, czy w warsztacie i jego wybuchowość polegała na tym, że wtedy krzyczał i się denerwował. Także R. K. (1) stwierdził wprost, że jego brat nie należał do ludzi spokojnych i spolegliwym w przypadku choćby zaczepki słownej, nie mówiąc już o opisie sytuacji, kiedy dopuścił się rękoczynów w stosunku do nieakceptowanego przez siebie chłopaka swojej córki.

W ocenie Sądu opis temperamentu J. K. (1) w spontanicznych zeznaniach zacytowanych powyżej świadków, przystawał do jego zachowania w nocy 21 września 2014 r., bowiem tłumaczyło to jego nieadekwatne, impulsywne i agresywne zachowanie w stosunku do mężczyzn, którzy zgłaszając pogryzienie przez psa, zostali przez niego od samego początku zaatakowani, a Z. B. (1) dodatkowo pobity.

Wiarygodne były również zeznania M. M. (2), w części opisującej pierwszą fazę całego zdarzenia oraz odnośnie faktu towarzyszenia nieznanym mężczyznom do chwili przyjazdu policji. Niewiarygodny były natomiast jej zeznania w zakresie miejsca, w którym oczekiwali na przyjazd policji, miejsca ustawienia rowerów B. S. i Z. B. po wyprowadzeniu ich z drogi gruntowej oraz przebiegu nieporozumienia między przybyłymi mężczyznami a J. K. (1) po jego ponownym wyjściem przed dom. Zeznanie te były jednak przedmiotem drobiazgowej analizy Sądu przy okazji omawiania zeznań świadka Z. B. (1).

Sąd uznał za wiarygodne zeznania policjantów M. M. (3), D. Ł. i R. G.. Dwaj pierwsi funkcjonariusze podejmowali krytycznego dnia interwencję w K. w związku ze zgłoszeniem telefonicznym B. S. (1), jednak jadąc na miejsce interwencji ok. godz. 2.40 wiedzieli już, że doszło tam do ugodzenia mężczyzny nożem, albowiem o takim fakcie o godz. 2.30 Dyżurnego KP poinformowała Dyspozytorka Pogotowia Ratunkowego w T.. D. Ł. pamiętał, że z ustaleń na miejscu zdarzenia wynikało, iż była tam mowa o psach biegających luzem i o tym, że te psy miały kogoś zaatakować, a jeden z mężczyzn miał mieć w związku z tym jakiś ślad na nodze. Policjanci przeprowadzający interwencję zgodnie zeznali, że na twarzy zatrzymanych osób, tj. Z. B. (1) oraz B. S. (1) nie dostrzegli żadnych widocznych śladów obrażeń wskazujących, aby któryś z nich był uczestnikiem jakiegoś pobici. Zeznania te uzupełniały się wzajemnie z protokołami oględzin ciała obu w/wym. osób.

D. G. (1) krytycznej nocy był Dyżurnym w KP w C., który przyjął zgłoszenie telefoniczne od B. S. (1). Potwierdził on przebieg rozmowy ze świadkiem zgodnie z zapisem jej nagrania. Potwierdził też, że po zakończeniu rozmowy z B. S. odebrał połączenie od Dyspozytorki Pogotowia Ratunkowego w T., o ugodzeniu mężczyzny nożem w K. i od razu skojarzył, że najpewniej oba zgłoszenia dotyczą tego samego zdarzenia, o czym od razu poinformował patrol policji, który właśnie jechał na to zgłoszenie. W toku przesłuchania tego świadka przez Sądem podjął starania zmierzające do zidentyfikowania wszystkich rozmów nagranych na rejestratorze numeru alarmowego Policji z KP w C. między godz. 2.22 a 3.32. Udało się ustalić, iż w tym przedziale czasowym doszło do jednego tylko skutecznego połączenia telefonicznego wykonanego przez B. S. (1). Świadek po odsłuchaniu nagrania tej rozmowy potwierdził, iż słyszy na jej początku w tle, głos mężczyzny, ale nie potrafił odkodować jakie słowo lub słowa zostały przez niego wypowiedziane. Wyraził stanowisko, że słowa te musiały paść na miejsce, z którego telefon był wykonywany, nie uzasadniając tego jednak z żaden sposób. Dalej D. G. wskazał, które z odtworzonych rozmów były prowadzone przez niego, a które przez Dyżurnego z KMP w T.; ponadto potwierdził, iż rozmowa z Dyspozytorką Pogotowia Ratunkowego w T. miała miejsce o 3 minuty przed skierowaniem przez niego patrolu policji do K.. W pozostałym zakresie zeznania tego świadka nie wnosiły niczego istotnego dla rozstrzygnięcia sprawy.

Z dużą ostrożnością Sąd podszedł do oceny zeznań T. (...), albowiem stan znacznej nietrzeźwości, w jakim się krytycznej nocy znajdowali, nie pozwalał budować ustaleń faktycznych na ich relacjach, które nota bene w czasie pierwszego przesłuchania były szczątkowe, rwane i niespójne. Podobnie wartość dowodową tych zeznań jak się wydaje ocenił prokurator, pomijając te dwie osoby przy ponownym wezwaniu uczestników krytycznego zdarzenia, w celu ich uzupełniającego przesłuchania i wskazania istotnych dla sprawy miejsc na szkicu miejsca zdarzenia. Kolejne zeznania T. (...) składane przed Sądem - w kontekście ograniczonych alkoholem własnych zdolności percepcyjnych w dniu zdarzenia, musiały być przez Sąd oceniane przez pryzmat relacji innych uczestników tego zdarzenia, w tym sensie, że były najpewniej albo wynikiem sugestii albo uzupełniania własnych luk w pamięci, zasłyszaną relacją innej osoby.

Drugorzędne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy miały też zeznania A. B., która nie była naocznym świadkiem przedmiotowego zdarzenia. Jej zeznania pozwoliły potwierdzić - niekwestionowany zresztą przez oskarżonego – fakt spożywania wieczorem 20 września 2014 r. alkoholu w jego mieszkaniu i wyjazdu rowerami po dalszy alkohol do C. oraz bezsporny fakt ukrywania się przez oskarżonego przed policją, a także jego powrót do domu w G. w dn. 25 września 2014 r., kiedy to wezwano policję, która zatrzymała oskarżonego.

Podobnie wtórne znaczenie dla sprawy z punktu widzenia przedmiotu postępowania miały zeznania świadka R. K. (1), który nie był obecny krytycznej nocy w K. i zeznawał na okoliczności pozostające bez związku z ustaleniami okoliczności w jakich doszło do pojawienia się na terenie posesji K. trzech mężczyzna z G.. Na uwagę jedynie zasługiwało stwierdzenie świadka R. K. potwierdzające ocenę temperamentu pokrzywdzonego, wskazującą, iż był on impulsywną, zawziętą i nie stroniąca od zachowań agresywnych. Wg świadka jego brat J. „… nie należał do spokojnych ludzi, jak ktoś mu coś powiedział, to raczej nie odpuszczał”.

Niczego wartościowego nie wnosiły rozważania związane ze zgłoszoną przez pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego tezą o wyjściu przez pokrzywdzonego na ulicę w drugiej fazie zdarzenia w palącym się papierosem. Z tezy tej miałoby rzekomo wynikać, że osoba, która pali papierosa nie jest agresywna, bowiem palący się papieros albo uniemożliwiał zadawanie uderzeń ręką, w której papieros był trzymany, lub wykluczał możliwość zadawania uderzeń głową, jeśli papieros trzymany byłby w ustach. Dowodem dla oskarżyciela posiłkowego, że J. K. (1) zginął z palącym się papierosem miał być fakt zapalenie papierosa na werandzie po powrocie z pierwszej części nieporozumienia na drodze dojazdowej, a przed ponownym wyjście do nieproszonych gości oraz ujawnienie niedopałka papierosowego blisko leżących zwłok pokrzywdzonego.

Sąd ustalił, że niewątpliwie J. K. (1) zapalił papierosa, kiedy silnie poddenerwowany wrócił w towarzystwie (...) przed dom, gdzie wcześniej odbywało się spotkanie towarzyskie. Wskazywała na to M. K. (1) i jej koleżanka D.. Żadna z nich jednak nie potrafiła powiedzieć czy J. K. (1) ruszając niespodziewanie przez dom w stronę ogrodu i ulicy asfaltowej w dalszym ciągu trzymał papierosa w ręku lub w ustach, ani też wskazać ile czasu upłynęło od zapalenia przez niego papierosa do wyjścia przed dom. Tym samym już na tym etapie rozważań teza o wyjściu przez pokrzywdzonego z palącym się papierosem stawała się twierdzeniem bez pokrycia. Warto dodać, że również żadna inna osoba nie widziała, aby pokrzywdzony przemieszczał się wówczas z papierosem. Mogła to zobaczyć, lub choćby poczuć dym palącego się papierosa, M. C. (1), która zmywała naczynia w kuchni, przez które to pomieszczenie przechodził wtedy J. K.. Papierosa przy pokrzywdzonym nie dostrzegł również Z. B. (1), który widział zbliżającego się do niego mężczyznę i dostrzegł, że szedł on z opuszczonymi rękoma, dlatego nie spodziewał się, że kilka sekund później zostanie przez niego uderzony. Warto dodać, iż trudno byłoby nie dostrzec – nawet w tych emocjonalnych okolicznościach – palącego się papierosa, zważywszy, że wydarzenia te miały miejsce w nocy, a zatem żar palącego się papierosa byłby niewątpliwie bardzo widoczny. Wreszcie papierosa przy pokrzywdzonym nie zauważyła też pierwsza osoba, która pospieszyła mu z pomocą – tj. B. M. (1), a przecież wg oskarżyciela posiłkowego miał on tego papierosa trzymać do samego końca, skoro jego niedopałek miałby zostać ujawniony tuż obok ciała pokrzywdzonego. B. M. zbliżając się do pokrzywdzonego nie wiedziała przecież, że doznał on poważnego urazu i podobnie jak Z. B. (1) winna dostrzec żar palącego się papierosa, a tak się nie stało.

Również „koronny dowód”, że w miejscu ujawnienia zwłok rzekomo znajdował się niedopałek papierosa, którego tuż przed śmiercią palił J. K. (1), sam ośmieszał tezę, której miał dowieść. Można by pokusić się o refleksję, skąd w tym miejscu znalazł się niedopałek papierosa, jeśli byłoby to miejsce dokładnie wysprzątane, w którym żaden niedopałek nie miał prawa leżeć. Tak jednak nie było. Na zdjęciu dostarczonym przez oskarżyciela posiłkowego rzeczywiście widać bowiem niedopałek papierosa, a dokładniej - widać dwa niedopałki papierosa. Oznacza to, że w miejscu, gdzie upadł J. K., był już wcześniej co najmniej jeden niedopałek, a zatem ponad wszelką wątpliwość było to miejsce zabrudzone niedopałkami. Tak więc forsowanie tezy o paleniu papierosa przez pokrzywdzonego po wyjściu na ulicę – wyłącznie w oparciu o fakt, że wcześniej papierosa zapalił i że w miejscu, w którym upadł, leżały niedopałki, było niedopuszczalne, całkowicie dowolne, żeby nie powiedzieć niedorzeczne. Pokrzywdzony przede wszystkim mógł papierosa w całości spalić przed ruszeniem z werandy przed dom; był wszak bardzo zdenerwowany, a w takim stanie emocjonalnym generalnie pali się papierosa szybciej, impulsywnie. Mógł go spalić jedynie częściowo i wyrzucić podejmując decyzję o ponownym ruszeniu z interwencją – i to jeszcze przed wejściem do domu lub zaraz po wyjściu z jego drugiej strony. Po raz kolejny należy podkreślić, że nawet jedna osoba nie była w stanie powiedzieć, że pokrzywdzony odszedł z werandy z palącym się papierosem. Już tylko te okoliczności wykluczały celowość przeprowadzenia eksperymentu ile papierosa mógł spalić pokrzywdzony, kiedy został ugodzony nożem, po to aby wykazać, że był to zbyt krótki czas, aby go wypalić i dlatego do końca musiał mieć papierosa przy sobie. Dodając do tego takie zmienne, nie dające się w żaden sposób ustalić, jak czas jaki upłynął od momentu zapalenie papierosa do omdlenia, częstotliwość zaciągania się papierosem przez pokrzywdzonego czy siła z jaką zaciągał się papierosem, to przeprowadzenie eksperymentu – a raczej doświadczenia, czego domagał się oskarżyciel posiłkowy – nie pozwoliłoby na dokonanie jakichkolwiek ustaleń faktycznych istotnych z punktu widzenia zarzutu postawionego oskarżonemu.

Sąd uznał, iż bezwartościowe dla dokonania prawidłowych ustaleń faktycznych w sprawie byłoby przeprowadzenie eksperymentu procesowego polegającego na odtworzeniu przebiegu zdarzenia w K.. W postanowieniu z dn. 20 października 2015 r. Sąd wskazał, że w przedmiotowej sprawie dokonanie ustaleń faktycznych sprowadzać się będzie do oceny wiarygodności poszczególnych dowodów we wzajemnym ze sobą powiązaniu. W istocie odnosiło się to w szczególności do konieczności dokonania oceny wiarygodności zeznań poszczególnych świadków i wyjaśnień oskarżonego, w powiązaniu z protokołem oględzin miejsca zdarzenia i treścią zarejestrowanej rozmowy telefonicznej prowadzonej rzez B. S. (1) z Policją. Sąd dostrzegał rozbieżności pomiędzy relacjami poszczególnych uczestników zdarzenia będącego przedmiotem niniejszego postępowania i dlatego podjął starania w celu ich wyeliminowania poprzez przeprowadzenie bardzo obszernych i wieloosobowych przesłuchań konfrontacyjnych – czego nie uczyniono we wcześniejszej fazie postępowania karnego, choć były ku temu identyczne wskazania jak w toku postępowania sądowego. Przeprowadzone konfrontacje w zasadniczych kwestiach nie przyczyniły się do ujenolicenie relacji świadków; w dużej mierze wynikać to mogło ze znacznego upływu czasu od krytycznego zdarzenia. M.in z tego względu zdaniem Sądu przeprowadzania eksperymentu na miejscu zdarzenia były niezasadne i niecelowe. Ponadto godzi się podkreślić, że eksperyment na miejscu zdarzenia miałoby sens, gdyby zachodziła możliwość zweryfikowania zeznań świadków, w zakresie miejsca w którym się znajdowali w chwili ponownego pojawienia się na ulicy (...) i możliwości zaobserwowania tego co było przedmiotem ich zeznań. Abstrahując od faktu wycięcia krzaków, które istotnie ograniczały widoczność z domu państwa K. na drogę do G., gdzie doszło do śmiertelnej konfrontacji oskarżonego i J. K. (1), obiektywną weryfikacją tego co mogli spostrzec i spostrzegli świadkowie: Z. B. (1), B. S. (1) i M. M. (2) – był zapis rozmowy telefonicznej syna oskarżonego z Dyżurnym KP w C. i pojedyncze odkodowane słowa padające w tle tej rozmowy, o było przedmiotem drobiazgowej analizy Sądu we wcześniejszej części uzasadnienia.

Analizując bliżej opinie biegłego z zakresu medycyny sądowej P. S. (1) Sąd uznał obie opinie pisemne (opinię sądowo – lekarską oraz opinię zawartą w protokole otwarcia i oględzin zwłok) oraz opinię ustną złożoną na rozprawie za w pełni profesjonalne, obiektywne, jasne i pełne.

Oględziny denata wykazały u niego ranę kłuto-ciętą okolicy nadobojczykowej prawej o długości kanału około 6 cm penetrującą nieco skośnie od góry i boku ku dołowi i przyśrodkowi do jamy opłucnej uszkadzając żyłę szyjną wewnętrzną i tętnicę szyjną wspólną po prawej stronie, z następowym krwotokiem wewnętrznym po pourazowym uszkodzeniu naczyń krwionośnych po stronie prawej. Biegły wskazał w sposób kategoryczny, że bezpośrednią przyczyną zgonu pokrzywdzonego był wstrząs hypowolemiczny w następstwie tego krwotoku. Dodał, że mając na uwadze charakter uszkodzonych naczyń krwionośnych u pokrzywdzonego, a przez to obfitość tego krwotoku – głównie wewnętrznego - oraz okoliczności w jakich doszło do powstania tego obrażenia, to nie było realnych szans na odratowanie pokrzywdzonego. W następstwie szybkiej utraty dużej ilości krwi doszło bowiem niemal natychmiast do powstania wstrząsu krwotocznego utrwalonego, klinicznie objawiającego się utratą przytomności (potwierdzała to D. M.), dusznościami, śpiączką, a w końcu zgonem. Zdaniem biegłego obrażenie było tak poważne, że odratowanie osoby pokrzywdzonej byłoby możliwe, gdyby do powstania tego obrażenia doszło w warunkach sali operacyjnej.

Omawiając pozostałe obrażenia biegły P. S. powiedział, że otarcia naskórka i zasinienie opisane przez niego w obrębie ujawnionej rany kłuto-ciętej powstały w wyniku działania narzędzia tępokrawędzistego, a mając na uwadze charakter tej rany, najprawdopodobniej były one następstwem działania na skórę powierzchni tępej ostrza. Co do otarcia naskórka okolicy nasady nosa i zasinienia głowy okolicy gładzizny biegły podał, że były one skutkiem działania narzędzia tępego i/lub tępokrawędzistego, a zważywszy na charakter obrażeń w obrębie twarzy pokrzywdzonego wskazują one na działania czynne, czyli np. uderzeń nieuzbrojona pięścią, bądź otwarta dłonią w tą część ciała – i to co najmniej trzykrotnie.

Mając jednak na uwadze osobowe źródła dowodowe, z których wynikało, że nikt spośród osób obecnych przy agresywnie zachowującym się J. K. (1) nie widział, aby choćby raz został on przez kogokolwiek uderzony w okolicę twarzy, zasadnym było ustalenie czy obrażenia te mogły powstać w wyniku niewątpliwie zadawanych przez niego – i to co najmniej trzykrotnie – ciosów głową. Odpowiadając na to pytanie Sądu biegły stwierdził, że obrażenia te nie kwalifikują się do identyfikacji rodzaju narzędzia użytego do ich powstania, a zatem nie można było wykluczyć, że mogły one powstać w takim właśnie mechanizmie, tj. w wyniku uderzeń zadawanych przez pokrzywdzonego głową innej osobie, z tzw. „baranka” czy „z główki”. Co więcej stwierdzone zasinienie powieki górnej oka lewego mogło być skutkiem wynaczynienia krwi w obrębie tkanki wiotkiej, czyli powieki górnej oka lewego, po doznanym urazie okolicy nasady nosa przez pokrzywdzonego.

Stąd też dokonując kompleksowej, a nie wybiórczej oceny dowodów Sąd ustalił, że obrażenia te powstały w takim właśnie mechanizmie.

Sekcja zwłok ujawniła u pokrzywdzonego również zasinienie w okolicy podbródkowej prawej, które wskazywało o doznanym kolejnym urazie w tą część ciała. Charakter tego obrażenia wskazywał na jego powstanie w mechanizmie czynnym, jednak zgromadzone dowody na pozwoliły na odtworzenie bliższych okoliczności jego powstania, poza przyjęciem, że najpewniej musiało dojść do jego powstania w wyniku szamotaniny z jednym z przybyłych na rowerach mężczyzn. Obrażenie to zdaniem medyka sądowego powstało w zbliżonej jednoczasowości z pozostałymi dotychczas omówionymi obrażeniami.

Pozostałe opisane przez biegłego w protokole sekcyjnym obrażenia w postaci otarć i zasinień mogły powstać zarówno w wyniku działania czynnego jak i biernego, jednak nie dało się w żaden sposób zidentyfikować rodzaju narzędzia powodującego te obrażenia. Nie można było jednak przeoczyć, że tego typu obrażeń należało się spodziewać w związku z upadkiem pokrzywdzonego na ziemię po doznaniu obrażenia w okolice nadobojczykową.

Sąd poświęcił więcej uwagi w rozważaniach z biegłym P. S. na ustalenie mechanizmu w jakim doszło do powstania rany kłuto-ciętej u pokrzywdzonego, tj. rany, w wyniku której doszło do zgonu J. K. (1), ponieważ ustalenie to miało kardynalne znaczenie dla oceny wyjaśnień oskarżanego i zweryfikowania jego linii obrony.

Biegły stwierdził, że rana wkłucia w opisanej przez niego ranie kłuto-ciętej przemawiała za tym, że użyte narzędzie było jednosieczne, a w chwili doznanego urazu częścią sieczną zwrócone było ku górze i przyśrodkowi. Kanał tej rany drążący od góry i boku, ku dołowi i przyśrodkowi jednoznacznie wskazywał natomiast, iż w chwili zadanego urazu narzędzie to penetrowało od góry i boku prawego pokrzywdzonego, ku dołowi i przyśrodkowi.

Mając na uwadze znaczą różnice wzrostu pomiędzy pokrzywdzonym a zadającym cios oskarżonym oraz wzajemne usytuowaniem tych osób przodem do siebie, za najbardziej prawdopodobne - zdaniem biegłego - należało przyjąć, iż napastnik trzymał narzędzie jednosieczne w prawej ręce (oskarżony wskazywał na swoją praworęczność), gdzie ostrze tego narzędzia wychodziło spod palca piątego, czyli tzw. małego i uraz tymże narzędziem został zadany w taki sposób, że zadający cios wziął zamach od góry i swojego lewego boku ku dołowi i swojemu bokowi prawemu, w okolice nadobojczykową prawą pokrzywdzonego . Warto przypomnieć, że na wyprowadzenie przez W. S. (1) energicznego ciosu prawą ręką w okolice twarzy pokrzywdzonego wskazywał w swoich zeznaniach w śledztwie Z. B. (1) i zeznaniom tym Sąd w pełni dał wiarę.

Biegły w zakresu medycyny sądowej odniósł się również do wersji oskarżonego, który twierdził, że trzymał nóż na wysokości swojej klatki piersiowej i doszło do przypadkowego nadziania się przez J. K. (1) na ten nóż – najpewniej w momencie, kiedy chciał zadać mu cios swoją głową i kiedy on odchylił się do tyłu, aby tego ciosu uniknąć.

Biegły w sposób kategoryczny wykluczył, aby w przedmiotowej sprawie doszło do tzw. przypadkowego nadzianie się przez pokrzywdzonego na nóż. Za wykluczeniem takiej wersji zdarzenia przemawiał w szczególności mocno skośny w stosunku do podłużnej osi ciała przebieg kanału rany kłuto-ciętej. Biegły wskazał, iż mając na uwadze samą lokalizację tej rany na ciele pokrzywdzonego (miejsce wkłucia), to w rozważaniach czysto hipotetycznych nie można byłoby wykluczyć doznania u pokrzywdzonego obrażenia w okolicy nadobojczykowej prawej w następstwie nadziania się przez niego na trzymany przez oskarżonego nóż zablokowany na klatce piersiowej – nawet przy tak dużej różnicy wzrostu między obydwoma mężczyznami. Do powstania rany ciętej lub kłuto-ciętej w tej okolicy ciała mogłoby bowiem dojść właśnie w przypadku pochylenia się przez pokrzywdzonego w stronę oskarżonego, jednakże wtedy kanał takiej rany z pewnością nie przebiegałby tak jak w przedmiotowej sprawie. Stąd przenosząc te rozważania na okoliczności przedmiotowej sprawy, właśnie przebieg kanału rany drążący od góry i boku, ku dołowi i przyśrodkowi wykluczał wersję forsowaną przez oskarżonego o nadzianiu się pokrzywdzonego na nóż trzymany przez niego.

Biegły P. S. (1) podał też, że przyjmuje się, iż w przypadku rany powstałej w wyniku nadziania się na narzędzie ostrokończyste, kończyna trzymająca nóż musi być zablokowana w sposób uniemożliwiający jej cofnięcie się, a jeżeli dojdzie w takim mechanizmie do powstania rany kłutej, lub kłuto-ciętej, to wówczas przebieg kanału rany praktycznie będzie prostopadły do osi ciała. Literaturowo przyjmuje się, iż do odchylenie w zakresie prostopadłego przebiegu kanału rany od osi ciała może być rzędu do 10 stopni, a mocno skośny opisany przez biegłego przebieg kanału rany u pokrzywdzonego w przedmiotowej sprawie wykluczał kategorycznie mechanizm jej powstania w wyniku nadziania się na nóż.

Dalej w odpowiedzi na pytania obrońcy oskarżonego medyk sądowy zakwestionował tezę, o możliwości przyjęcia w niniejszej sprawie, aby ręka oskarżonego uzbrojona w nóż była ufiksowana o jego tułów (klatkę piersiową lub głowę) w chwili wbijania się noża w ciało pokrzywdzonego. Słusznie biegły wskazał, iż należało w niniejszej sprawie wziąć pod uwagę

różnicę wagi pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym. W związku z tym ustalenie ręki przez oskarżonego trzymającej nóż, czy to opartej na klatce piersiowej, czy na wysokości głowy, nie spełniałoby wymogów ręki jednoznacznie ustalonej, warunkującej możliwość nadziania się na nóż trzymany w takiej ręce. Przy mechanizmie nadziania ręka jednoznacznie ustalona musi być bowiem oparta o trwałe podłoże, które pod naporem siły nie pozwoli na jej cofnięcie się. W przedmiotowej sprawy, gdzie napierający na oskarżonego pokrzywdzony – zakładając nawet, że zamierzał uderzyć oskarżonego „z główki”, był osobą o większej wadze aniżeli oskarżony, to jego napór przy braku trwałego podłoża, o które opierałaby się ta ręka, dodatkowo wykluczał możliwość nadziania się na nóż. Pod naporem większej wagi pokrzywdzonego oskarżony po prostu cofnąłby się, mając samemu mniejszą masę. Od razu podkreślenia wymagało, że abstrahując od kwestii związanej z brakiem ufiksowania ręki trzymającej nóż, nadzianie się na nóż zostało w niniejszej sprawie jednoznacznie i kategorycznie wykluczone przez biegłego z uwagi na skośny przebiegiem kanału rany – zaś wywody te były, jasne, logiczne, spójne i w pełni przekonujące. Stąd kolejne pytania obrońcy oskarżonego dotyczące zagadnień przez biegłego przejrzyście i wyczerpująco wyjaśnionych, były przez Sąd uchylane, ponieważ sam fakt niezadowolenia z wniosków wyciągniętych przez biegłego, nie mógł uzasadniać ponawiania tych samych pytań, tylko nieco inaczej sformułowanych.

W pełni przekonywujące dla Sądu było stwierdzenie biegłego odnoszące się do pytania oskarżyciela publicznego, z którego wynikało, że przy założeniu ustawienia pokrzywdzonego i oskarżonego względem siebie w taki sposób, że nie stali oni dokładnie naprzeciwko siebie, tylko prawe ramie i ręka oskarżonego byłyby na wysokości prawego ramienia i prawej ręki pokrzywdzonego, to mając na uwadze przebieg kanału rany w dalszym ciągu sposób wyprowadzenia ciosu i spowodowanie urazu omówione wcześniej przez biegłego, byłoby możliwe i najbardziej prawdopodobne. Oczywistością było to, że przy założeniu, iż w chwili doznania urazu pokrzywdzony był wyprostowany, to oskarżony robiąc zamach musiałby podnieść rękę uzbrojoną w nóż na wysokość swojej głowy, lub powyżej, gdyż rana wkłucia została zlokalizowana na wysokości 168 cm od stóp pokrzywdzonego, a z wzrost oskarżonego to 168 cm.

Na koniec biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że spowodowanie urazu ciała takim narzędziem jak nóż, w tą część ciała jak w przypadku J. K. (1) i zgon w wyniku tego urazu, nie było niczym zaskakującym czy niezwykłym. Innymi słowa oznaczało to, że każda przeciętna osoba musi się liczyć, iż zadanie ciosu nożem w okolice szyi może spowodować obrażenie, które mogą zakończyć się zgonem.

W przedmiotowej sprawie zostały sporządzone dwie opinie sądowo – psychiatryczne dotyczące oskarżonego W. S. (1). Pierwsza z nich wydana została po wykonaniu jednorazowego badania przez biegłych psychiatrów W. J.-N. i M. M.. W wyniku tego badania biegli zgodnie orzekli, że nie stwierdzają u opiniowanego W. S. (1) choroby psychicznej; stwierdzili natomiast upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim. Rozpoznali również zaburzenia osobowości prawdopodobnie na podłożu organicznym i wskazywali, że oskarżony jest najprawdopodobniej uzależniony od alkoholu. Z uwagi na charakter i powagę czynu zarzucanego oskarżonemu oraz zaistniałą potrzebę dokonania pogłębionej diagnostyki jego osobowości oraz zachodzących u niego zmian organicznych w OUN, biegli zawnioskowali o przeprowadzenie obserwacji psychiatrycznej oskarżonego W. S. (1).

Obserwacja psychiatryczna oskarżonego przeprowadzona została na Oddziale Psychiatrii Sądowej Szpitala AŚ w S.. Po jej przeprowadzeniu biegli nie rozpoznali u W. S. (1) choroby psychicznej w sensie psychozy, ani upośledzenia umysłowego. Sprawność intelektualną oskarżonego ocenili jako mieszczącą się w granicach szeroko pojętej normy, w klasie inteligencji poniżej przeciętnej, co potwierdzone zostało w badaniu psychologicznym. Biegli doszli do zgodnego wniosku, że W. S. (1) w czasie dokonywania zarzucanego mu czynu nie miał z przyczyn chorobowych zniesionej ani znacznie ograniczonej zdolności rozpoznawania znaczenia czynu i kierowania postępowaniem w rozumieniu art. 31 § 1 i 2 kk. Ponadto w ich ocenie oskarżony wymaga leczenia odwykowego w warunkach stacjonarnych.

Sąd w pełni podzielił opinię poobserwacyjną i wnioski z niej wynikające. Podkreślenia wymaga, że opinia sporządzona po badaniu jednorazowym oskarżonego była niejako opinią wstępną, sygnalizującą konieczność dokonania pogłębionej diagnostyki dotyczącej stanu zdrowia psychicznego oskarżonego, przeprowadzenia badań obrazowych i badań psychologicznych, m.in. w zakresie diagnostyki zmian organicznych i struktury osobowości W. S.. Z tego względu opinia ta zarysowywała jedynie stanowisko biegłych lekarzy psychiatrów co do rozwoju intelektualnego oskarżonego i jego poczytalności, stawiając finalnie tezę, że do wydania opinii kategorycznej niezbędne jest połączenia badań oskarżonego z jego obserwacją.

Warto zauważyć, ze opinia poobserwacyjna potwierdzała trafność rozpoznania pierwszego zespołu biegłych w zakresie pełnej poczytalności oskarżonego W. S. w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu. Poszerzone badania, a w szczególności testy psychologiczne pozwoliły na ustalenie, że rozwój intelektualny oskarżonego nie wskazuje na upośledzenie umysłowe nawet w stopniu lekkim, tylko pozostaje w granicach szeroko rozumianej normy, poniżej przeciętnej. Biegli ze szpitala AŚ w S. odnieśli się do odmiennych wniosków wynikających z badania jednorazowego dotyczących rozwoju intelektualnego W. S. podkreślając, że poszerzone badanie kliniczne, a zwłaszcza testy psychologiczne pozwoliły na wykluczenie upośledzenia umysłowego u oskarżonego. Rozpoznanie w tym zakresie po badaniu jednorazowym opierało się wyłącznie na ocenie klinicznej, ponieważ biegli W. J.-N. i M. M. nie dysponowali badaniem psychologicznym, ani nie przeprowadzali badań testowych oceniających sprawność intelektualną oskarżonego.

Podobnie rzecz się miała z oceną organiki oskarżonego, ponieważ po badaniu jednorazowym biegli psychiatrzy rozpoznali u W. S. zaburzenia osobowości wskazując zarazem, że prawdopodobnie ich podłoże znajduje się w uszkodzeniach OUN. Poszerzone w trakcie obserwacji badania oskarżonego pozwoliły na ujawnienie u niego wykładników zmian organicznych w OUN, jednak stopień ich nasilenia nie miał wpływu na poczytalność oskarżonego w czasie popełnienia zarzuconego mu czynu; uzasadniał natomiast wtórny charakter obniżenia wydolności procesów poznawczych W. S. do poziomu dolnych granic normy rozwoju intelektualnego.

Biegli zgodnie rozpoznali u W. S. (1) uzależnienie od alkoholu; nadto rozpoznali u niego osobowość nieprawidłową uwarunkowaną wieloczynnikowo. Zasadnie wskazali, że dowody zgromadzone w sprawie (choćby wyjaśnienia oskarżonego) przemawiają za tym, że W. S. był w chwili czynu pod wpływem alkoholu, a jeżeli tak to należało przyjąć, że tempore criminis W. S. (1) był w stanie upojenia prostego. nie Biegli nie stwierdzili bowiem, aby u oskarżonego w chwili zdarzenia miały miejsce jakościowe zaburzenia świadomości czy zmienione jakościowo myślenie, spostrzeganie w rozumieniu psychozy, nie miał też zerwanego kontaktu z otoczeniem, nie wystąpił w końcu u niego również sen terminalny. Oskarżony od wielu lat nadużywa alkoholu, wielokrotnie upijał się, także do wystąpienia częściowej czy nawet pełnej utraty pamięci jak „urwanie filmu”. W stan nietrzeźwości wprowadził się dobrowolnie. W związku z tym działanie alkoholu na jego organizm nie było dla niego nowym pierwszorazowym doświadczeniem życiowym. Znał on działanie alkoholu na swój organizm, posiadał sprawny intelekt, mógł zatem przewidzieć swoje zachowanie pod wpływem działania alkoholu, w tym mógł przewidzieć, że alkohol może być czynnikiem spustowym dla zachowań agresywnych i impulsywnych, bo jest to typowy, normalny skutek nietrzeźwości.

Opinia poobserwacyjna zawierała również poszerzony, wyczerpujący opis osobowości oskarżonego oraz wskazywała na mechanizmy, które doprowadziły do zaistniałego zdarzenia pozwalając jednocześnie na wyciągnięcie kategorycznych wniosków co do poczytalności oskarżonego w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu.

Biegła psycholog oraz psychiatrzy zgodnie zauważyli, że całość danych dotyczących oskarżonego nie wskazywała, aby był on osobą skłonną do reagowania agresją. Przeczyły temu zeznania osób dla niego najbliższych, jak i brak danych w wywiadzie o agresywnych zachowaniach oskarżonego w przeszłości. Tłumacząc takie a nie inne zachowanie W. S. (1) krytycznej nocy, biegli wskazali na zbieg niekorzystnych czynników zewnętrznych oraz rozhamowujący wpływ alkoholu, które w ich ocenie doprowadziły do nasilonych stanów afektywnych, wyzwalając u oskarżonego uczucia przykre lęku i gniewu, a te doprowadziły u niego do wyładowania agresywnego. Biegli w sposób zbieżny ze sobą uwypuklali właśnie wpływ alkoholu na działanie podjęte przez oskarżonego, wskazując, że alkohol powoduje zmianę percepcji rzeczywistości i powoduje, że zachowania i odbieranie rzeczywistości są zgodne z aktualnie przeżywanymi emocjami i wymykają się spod kontroli intelektualnej. Innymi słowy biegli stwierdzili, że to właśnie działanie alkoholu i w wyniku tego zmieniona percepcja oskarżonego, była czynnikiem determinującym jego działanie w chwili czynu; gdyby oskarżony był w tym momencie trzeźwy, to mając na uwadze rys jego osobowości, należało się spodziewać zgoła odmiennego jego zachowania, tj. takiego, w którym dominuje tendencja raczej do unikania agresji, wycofywania się, czyli bliższe byłoby mu podjęcie ucieczki niż ataku.

Biegli w opinii pisemnej wskazywali, że oskarżony w krytycznym momencie działał pod wpływem lęku i gniewu. Sąd był zobligowany do uzyskania opinii biegłych jakie emocje determinowały działaniem oskarżonego w zależności od przyjęcia ustaleń faktycznych – a więc zgodnych z wersją prezentowaną przez W. S. (1), wg której bronił się będąc zaatakowanym przez pokrzywdzonego, który chwilę wcześniej mocno go pobił, lub rekonstruowanych w oparciu o zeznania Z. B. z których wynikało, że atakowany przez pokrzywdzonego był Z. B. (1), a nie oskarżony, natomiast do skierowania agresji przeciwko niemu doszło w wyniku wypowiedzenie przez oskarżonego słów do pokrzywdzonego „Kurwo, cwaniak jesteś”. Biegli udzielając odpowiedzi wariantowo podali, że przy wersji zaprezentowanej przez oskarżonego czynnikiem wywołującym jego zachowania był strach, zaś jeżeli zdarzenie przebiegało, tak jak opisał je Z. B., to czynnikiem wywołującym takie zachowanie oskarżonego był gniew a nie strach. W obydwu omówionych sytuacjach biegli przypominali i podkreślali, że nie można zapominać o wpływie alkoholu na podejmowane działanie przez oskarżonego, który w ich ocenie był czynnikiem determinującym działania oskarżonego – to zarówno te kierowane strachem jak i te kierowane gniewem.

Biegli jednocześnie wykluczyli działanie przez oskarżonego w stanie silnego wzburzenia jako, że stan taki jest reakcją czysto fizjologiczną w odpowiedzi na bodziec zewnętrzny, natomiast W. S. znajdował się pod wpływem alkoholu i to był czynnik determinujący jego zachowanie.

Obydwie opinie zostały sporządzona w sposób fachowy, kompetentny, a wnioski wysnute z analizy materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie i przeprowadzonych badań zostały w prawidłowy sposób uzasadnione. Skupiając się na ocenie opinii poobserwacyjnej, która była finalną opinią dotyczącą stanu zdrowia psychicznego oskarżonego, Sąd uznał, że opinie pisemne i stanowiące ich uzupełnienie opinie ustne złożone w toku przesłuchania biegłych na rozprawie, pozwalało na dokładne i wnikliwe prześledzenie rozważań biegłych psychiatrów i psychologa oraz na rzeczowe poddanie ocenie wyciągniętych przez nich wniosków. Tym samym opinia poobserwacyjna była opinią jasną i pełną.

Sąd podzielił wnioski płynące z opinii z zakresu badań biologicznych wydanej przez biegłego B. K. z Laboratorium Kryminalistyczne KWP w G., albowiem była ona wydana przez biegłego posiadającego wiedzę specjalistyczną i duże doświadczenie w zakresie opiniowania sądowego. Opinia była jasna, pełna i nie była kwestionowana przez żadną ze stron. Opinia ta potwierdziła ponad wszelką wątpliwość, iż nóż typu scyzoryk zabezpieczony w domu oskarżonego po jego zatrzymaniu, był nożem, którym zadał śmiertelny cios J. K. (1). W. S. (1) nie kwestionował zresztą tej okoliczności, podając, iż po ugodzeniu nożem pokrzywdzonego, wyjął nóż z rany, złożył ostrze i nóż schował do kieszeni, po czy odjechał rowerem. Wyjaśnił również, że noża tego później nie mył i nie wycierał, co znalazło swoje potwierdzenie w zabezpieczonym na brzeszczocie noża materiale biologicznym, w którym ujawniono krew ludzką, a badania identyfikacyjne wykazały zgodność wyizolowanego z tego materiału DNA z profilem DNA J. K. (1).

W toku postępowania sądowego Sąd dopuścił dowód z opinii fonoskopijnych w celu odkodowania wypowiedzi bądź słów padających w tle rozmowy telefonicznej B. S. (1) z Dyżurnym KP w C.. Pierwsza opinia została wydana przez biegłą G. Ł. (1), która jest biegłym z zakresu fonoskopii wpisanym na listę biegłych sądowych ustanowionych przy SO w W.. Drugim biegłym, który wydawał niezależną opinię fonoskopijną, był biegły sądowy z listy biegłych przy SO w T. A. K. (1). Analizując kompetencje obojga biegłych, ich wiedzę fachową, doświadczenie zawodowe, jak również doświadczenie w zakresie wydawania opinii fonoskopijnych, nie sposób zakwestionować stwierdzenie, że ich kompetencje w tym zakresie były bardzo wysokie. Fakt, iż Sąd nie poprzestał na opinii pierwszej biegłej, był wynikiem ogromnej determinacji, zmierzającej do uzyskania dodatkowego, całkowicie obiektywnego dowodu pozwalającego na odtworzenie przebiegu krytycznego wydarzenia i to w momencie zbieżnym czasowo z ugodzeniem pokrzywdzonego nożem. Wyniki obu opinii w zakresie odkodowania wypowiedzi osób znajdujących się w pobliżu rozmawiającego przez telefon B. S. (1), okazały się finalnie być bardzo zbliżone, podobnie jak i wnioski odnoszące się do oceny materiału dowodowego i kategoryczności w zakresie poprawności odsłuchu odkodowanych słów, fraz, czy zdań. Oboje biegli zamieścili w opinii odczytane przez siebie wypowiedzi w tle rozmowy zasadniczej, wskazując przy tym, których wypowiedzi są pewni w zakresie odsłuchu, a które jedynie są prawdopodobne – zapisując je w nawiasie ze znakiem zapytania. Wnioski obojga biegłych (co do odkodowanych słów czy fraz) nie były do końca ze sobą zbieżne, ale mając na uwadze ich stwierdzenia dotyczące przede wszystkim bardzo niskiej jakości materiału dowodowego i wynikających z tego faktu konsekwencji w zakresie możliwości odsłuchu, Sąd uznał obie opinie za przekonujące. Należy bowiem z całą mocą podkreślić, iż odsłuchane treści z żadnej z dwóch opinii – nawet te zidentyfikowane co do treści w sposób kategoryczny, nie pozwoliły na dokonanie pełniejszych ustaleń faktycznych, aniżeli było to możliwe w oparciu o osobowe źródła dowodowe.

Biegli z zakresu fonoskopii opisali metodykę prowadzonych przez siebie badań i wskazali, że jednym ze sposobów na odkodowanie wypowiedzi dowodowych było wyeliminowanie wszystkie wypowiedzi głównych rozmówców, czyli prowadzących rozmowę telefoniczną, pozostawiając wyłącznie wypowiedzi osób znajdujących się w pobliżu osoby telefonującej.

Biegła G. Ł. (1) odnosząc się do możliwości dokonania identyfikacji personalnej słyszanych głosów powiedziała, że aby takie badania mogły zostać przeprowadzone, tzn. ustalające choćby wypowiedzi ilu osób słyszane są w tle zasadniczej rozmowy, materiał dowodowy powinien spełniać kilka podstawowych warunków. Co najważniejsze powinien charakteryzować się, co najmniej zadowalającą jakością parametrów techniczno-elektroakustycznych, zaś wypowiedzi osób mających podlegać identyfikacji powinny być w miarę obszerne i również charakteryzować się przynajmniej zadowalającą, jeśli nie wysoką, jakością parametrów techniczno-elektroakustycznych. Materiał dowodowy w przedmiotowej sprawie w postaci słabo słyszalnych, lub w ogóle niesłyszalnych wypowiedzi utrwalonych w tle rozmowy zasadniczej - nie pozwalał na przeprowadzenie tego typu badań. Biegła opiniując przed Sądem stwierdziła wręcz, że tego typu nagrania słyszalne w tle, oj jakości technicznej jak w przedmiotowej sprawie, były często przez fonoskopów dyskwalifikowane jako materiał nieprzydatny do badań fonoskopijnych. Zazwyczaj tego rodzaju wypowiedzi były opisywane w opiniach fonoskopijnych jedynie sformułowaniami, że w tle słyszalne są niskiej jakości wypowiedzi nie przedstawiające wartości badawczej. Odpowiadając na pytanie czemu takich wniosków biegła nie zamieściła w swojej opinii, stwierdziła, że uznała, iż należy podjąć próbę identyfikacji chociażby niektórych słów i dlatego nie poprzestała na takim stwierdzeniu.

Podobnie materiał dowodowy ocenił biegły A. K.. Wskazał, że w jego ocenie materiał dowodowy był tak słabej jakości, że określił go na pograniczu nieprzydatności do badania.

Biegły ten stwierdził, że nie jest w stanie powiedzieć w oparciu o materiał dowodowy ilu mężczyzn prowadziło rozmowę w tle rozmowy telefonicznej. Na pewno słyszalny był więcej niż głos jednego mężczyzny, czyli co najmniej dwóch mężczyzn lub więcej. W 13-tu punktach wskazał kategorycznie czy dany głos należy do mężczyzny bądź kobiety, natomiast w punkcie 14-tym nie był nawet w stanie powiedzieć, czy odczytane przeze mnie słowa należały do mężczyzny czy kobiety (wątpliwości takich nie zgłosiła biegła G. Ł., co tylko potwierdzało trudność identyfikacyjną). Biegły dodał, że jeśli wypowiedź wskazana w pkt. 14-tym należałaby do kobiety, to dalej nie byłby w stanie powiedzieć czy był to glos tej samej kobiety, której słowo biegły odczytał w pkt. 10 i 11 opinii, czy też do innej. A. K. (1) skonkludował, że jeśli chodzi o badanie identyfikacyjne osób prowadzących rozmowy w tle rozmowy telefonicznej, to jakość zarejestrowanej wypowiedzi była tak niska, że nie można było przeprowadzić badań identyfikacyjnych zgodnie z istniejącą w tym zakresie metodyką.

Sąd dał także wiarę pozostałym dowodom pozyskanym w toku postępowania w niniejszej sprawie i ujawnionym po myśli art. 393 § 1 kpk w zw. z art. 394 § 1 i 2 kpk. Były one sporządzone w sposób przewidziany w kpk, a także przez uprawnione podmioty. Strony nie kwestionowały ich legalności, rzetelności ani wiarygodności informacji w nich zawartych.

Mając powyższe na uwadze należało uznać, iż wina w zakresie czynu przypisanego oskarżonemu została wykazana w sposób należyty.

* * *

Oskarżyciel publiczny zarzucił W. S. (1), że w nocy 21 września 2014r. w K. na terenie posesji nr (...) zmierzając bezpośrednio do zabójstwa J. K. (1) ugodził go narzędziem ostrokończystym w okolicę nadobojczykową prawą, czym spowodował krwotok i rozwinięcie się wstrząsu hypowolemicznego w konsekwencji prowadzące do zgonu pokrzywdzonego, tj. popełnienie przestępstwa z art. 148 § 1 k.k.

Sąd uznał oskarżonego W. S. (1) za winnego tego że w nocy 21 września 2014r. w K. działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia J. K. (1), w ten sposób, że ugodził go jeden raz nożem składanym (narzędziem ostrokończystym jednosiecznym) w okolicę nadobojczykową prawą, czym spowodował ranę kłuto-ciętą o kanale długości około 6 cm, penetrującą do jamy opłucnowej, która uszkodziła żyłę szyjną wewnętrzną i tętnicę szyjną wspólną, w wyniku czego doszło do krwotoku i rozwinięcia się wstrząsu hypowolemicznego, co doprowadziło do zgonu pokrzywdzonego, przy czym działanie oskarżonego było wynikiem podjęcia obrony koniecznej odpierającej bezpośredni, bezprawny zamach J. K. (1) na zdrowie Z. B. (1), której granice oskarżony przekroczył stosując sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, tj. przestępstwa z art. 148 § 1 kk w zw. z art. 25 § 2 kk.

Zamiar popełnienia czynu zabronionego polega na ukierunkowaniu zachowania na osiągnięcie określonego celu i sterowaniu tym zachowaniem. Zamiar to zatem określony proces zachodzący w psychice sprawcy, wyrażający się w świadomej woli zrealizowania przedmiotowych znamion czynu zabronionego, przy czy zamiar bezpośredni jak i ewentualny oznacza zjawisko obiektywnej rzeczywistości, realny przebieg procesów psychicznych, nie jest zaś pojęciem z dziedziny ocen, czy też wartości. Na zamiar składa się strona intelektualna oraz woluntatywna. Zamiar jest bowiem warunkowany wyobrażeniem celu (strona intelektualna) i dążeniem opartym na motywacji jego osiągnięcia (strona woluntatywna). Strona intelektualna zamiaru pozwala zatem sprawcy rozpoznać znaczenie jego czynu i w tym sensie pozwala mu na podjęcie stosownej decyzji odnośnie rozpoczęcia uzewnętrznionego zachowania. Strona woluntatywna zamiaru polega zaś na tym, że sprawca rozpoznając możliwość realizacji określonego stanu rzeczy (strona intelektualna), decyduje się go zrealizować. Artykuł 9 § 1 kk określa jedynie stronę woluntatywną zamiaru bezpośredniego, to znaczy „chęć” popełnienia czynu zabronionego. Strona intelektualna może tu wystąpić w dwojakiej postaci: jako świadomość występowania stanu rzeczy mogącego prowadzić, przy podjęciu decyzji realizacji celu, do popełnienia czynu zabronionego, albo jako świadomość występowania stanu rzeczy prowadzącego, przy podjęciu decyzji realizacji celu, do popełnienia czynu zabronionego.

W pierwszym wypadku ma miejsce świadomość możliwości popełnienia czynu zabronionego, w drugim wypadku – świadomość konieczności popełnienia takiego czynu. O ile świadomość możliwości popełnienia czynu zabronionego nie przesądza jeszcze rodzaju zamiaru (ta postać świadomości charakteryzuje bowiem także zamiar wynikowy – ewentualny), ani nawet nie przesadza samej umyślności (przy tzw. świadomej nieumyślności mamy do czynienia także z tą postacią świadomości), o tyle świadomość konieczności popełnienia czynu zabronionego, połączona z decyzją realizacji wyobrażonego celu – przesądza wystąpienie zamiaru bezpośredniego.

Zamiar bezpośredni występuje zatem wówczas, gdy sprawca jest świadomy konieczności nastąpienia określonego skutku, bądź tylko możliwości jego nastąpienia i tego chce. Istota zamiaru wynikowego – ewentualnego sprowadza się do tego, że sprawca przewiduje możliwość popełnienia czynu zabronionego, nie chce go popełnić, ale na popełnienie tego czynu się godzi. Reasumując, sprawca zbrodni zabójstwa działa z zamiarem bezpośrednim, jeżeli chce on spowodować skutek w postaci śmierci ofiary, w sytuacji gdy uświadamia sobie ten skutek jako konieczny lub tylko możliwy. Natomiast o zamiarze ewentualnym po stronie takiego sprawcy możemy mówić tylko wówczas, gdy skutek w postaci śmierci człowieka jest uświadamiany sobie przez sprawcę jedynie jako możliwy i na jego nastąpienie sprawca ten godzi się.

W formule zamiaru unormowanego w art. 9 § 1 kk mieści się także tzw. zamiar nagły (dolus repentinus). Tego rodzaju zamiar charakteryzuje się szybkością jego powzięcia i nagłością jego realizacji; podejmowany pod wpływem doraźnej pobudki, uniesienia, bez którego nie doszłoby do popełnienia przestępstwa. Istotną cechą zamiaru nagłego jest to, że sprawca jest pozbawiony warunków do namysłu nad tym do czego zmierza. Są dwa czynniki , które należy rozważać przy ustalaniu tej postaci zamiaru; pierwszy związany jest z pojawieniem się zaskakującego sprawcę bodźca, na który sprawca natychmiast reaguje, drugi wskazuje na warunki, w których został podjęty zamiar.

Odtworzenie rzeczywistych przeżyć psychicznych sprawcy nie jest rzeczą prostą, zwłaszcza w sytuacji gdy oskarżony zaprzecza, aby chciał dokonać zabójstwa swej ofiary, nie potrafi, bądź nie chce wyjawić przed sądem, jaki tak naprawdę przyświecał mu zamiar w momencie podejmowania działania. Jak wskazał Sąd Apelacyjny w Łodzi w wyroku z dn. 15.03.2001r. „ustalenia dotyczące zamiaru muszą być wnioskiem koniecznym, wynikającym z analizy całokształtu przedmiotowych i podmiotowych okoliczności zajścia, a w szczególności ze stosunku sprawcy do pokrzywdzonego, jego właściwości osobistych i dotychczasowego trybu życia, pobudek oraz motywów działania, siły ciosu, głębokości, kierunku rany i rozmiarów użytego narzędzia oraz z wszelkich innych przesłanek wskazujących na to, że sprawca, chcąc spowodować uszkodzenie ciała, a zgodą swą, stanowiącą realny proces psychiczny, obejmował tak wyjątkowo ciężki skutek, jakim jest śmierć ofiary” (II AKa 28/01, Prok. i Pr. 4/02, poz. 13; zob. też wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 14 maja 2002r., OSA 11/02. poz. 79; wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 31 maja 2000r., Prok. i Pr. 6/01 poz. 19; wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 czerwca 1997r. OSNKW 4-5/78 poz. 38).

Zdaniem Sądu w przedmiotowej sprawie W. S. (1) działał z zamiarem ewentualnym dokonania zabójstwa J. K. (1) i był to zamiar nagły, który zrodził się u niego na skutek bodźca zewnętrznego, jakim była ponowna agresja pokrzywdzonego skierowana wobec Z. B. (1). Złość i gniew wywołane postawą J. K. (1), który pomimo wcześniejszego wyładowania swoich negatywnych emocji na Z. B., pobitym przez niego na drodze dojazdowej do jego posesji w sposób powodujący u niego krwotok z nos, były dla oskarżonego impulsem do przeciwstawienia się napastnikowi. Gniew oskarżonego musiał być tym większy, że zarówno on jak i towarzyszący mu mężczyźni nie stali w momencie ponownego ataku na terenie prywatnej posesji pokrzywdzonego, a swoim zachowaniem w żaden sposób nikogo nie zaczepiali i nie prowokowali. Jak podkreślili biegli w opinii sądowo – psychiatryczno – psychologicznej determinującym czynnikiem do podjęcia działania przez oskarżonego w odpowiedzi na ponowne zadawanie uderzeń głową przez J. K., był wpływ alkoholu na jego organizm. W. S. (1) jako osoba sprawna intelektualnie, miał świadomość działania alkoholu na swój organizm, tym bardziej że w przeszłości upijał się wielokrotnie (także do „częściowej niepamięci” czy nawet „urwania filmu”), a organiczne uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego nie wskazywało na istotne odchylenie od normy, które mogłoby mieć wpływ na jego poczytalności w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że oskarżony będąc pod wpływem alkoholu, był w stanie upicia alkoholowego prostego, a zatem wiedział, iż w wyniku działania alkoholu dochodzi do upośledzenia kontroli intelektualnej nad sferą emocjonalno-popędową i może to być czynnikiem spustowym dla zachowań impulsywnych, nierozsądnych, agresywnych. Tym samym lekarze psychiatrzy w sposób przekonujący i niezakwestionowany przez strony wykazali, że W. S. (1) mógł i powinien to przewidzieć. Godzi się dodać, iż taki mechanizm działania alkoholu na organizm, jest wiedzą powszechną dla człowieka o przeciętnym rozwoju intelektualnym – tj. takiego jak oskarżony. Nie pozostawało to w sprzeczności ze stwierdzeniem biegłych, iż osobowość oskarżonego nie cechuje się skłonnością do zachowań agresywnych, a raczej ma on tendencję do emocjonalnego wycofywania się i podtrzymywania jedynie wybiórczych związków uczuciowych z innymi osobami, obliczonych na zaspokajania swoich potrzeb, nierzadko skupionych wokół alkoholu. Biegli stwierdzili bowiem na rozprawie, że gdyby oskarżony w czasie omawianego zdarzenia był trzeźwy, to mając na uwadze rys jego osobowości, należało się spodziewać zgoła odmiennego jego zachowania, tj. takiego, w którym dominuje tendencja do unikania agresji, wycofywania się.

Reasumując, osobowość oskarżonego i jego rozwój intelektualny nie wykluczały podjęcia przez niego w sposób świadomy działania agresywnego o takiej skali, która doprowadziła do zgonu pokrzywdzonego. Zbieg niekorzystnych czynników zewnętrznych oraz rozhamowujący wpływ alkoholu, doprowadziły u oskarżonego do nasilonych stanów afektywnych, wyzwalając u niego uczucie przykre gniewu, które z kolei doprowadziło u niego do wyładowania agresywnego.

Za przyjęciem, że oskarżony działał umyślnie z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia pokrzywdzonego przemawiały poniższe okoliczności strony przedmiotowej i podmiotowej:

•użycie przez W. S. (1) narzędzia w postaci noża o długości całkowitej 17,8 cm i długości ostrza 7 cm;

•sposób zadania ciosu przez oskarżonego – W. S. (1) zadał pokrzywdzonemu cios, biorąc zamach ręką uzbrojoną w nóż, z góry - powyżej linii ramion, czego dowodziło umiejscowienie rany kłuto-ciętej (miejsce wkłucia było na wysokości odpowiadającej wzrostowi oskarżonego) oraz skośny przebieg kanału tej rany - ku dołowi. Wskazywało to na przygotowanie tego uderzenia przez oskarżonego, który musiał najpierw wyciągnąć z kieszeni spodni złożony scyzoryk, następnie rozłożyć jego ostrze i dopiero wtedy zwrócił się do agresora słowami „Kurwo, cwaniak jesteś”, co przekierowało uwagę pokrzywdzonego ze Z. B. na jego osobę. Wtedy oskarżony wbrew swoim słowom nie ostrzegł J. K., że ma nóź, aby go odstraszyć i zniechęcić do dalszej agresji, tylko – jak opisał to Z. B. (1) – wyprowadził energicznym ruchem ręki cios, mierząc w okolicę szyi napastnika. Opis ten, jak i umiejscowienie rany kłuto-ciętej, a w szczególności przebieg jej kanału, wykluczały przypadkowość powstałego śmiertelnego obrażenia pokrzywdzonego. Gdyby oskarżony zamierzał jedynie odstraszyć J. K. (1) wykorzystując swoją przewagę dzięki posiadaniu noża i nie godziłby się przy tym na spowodowanie śmiertelnego obrażenia, to powinien zamiast pchnięcia nożem, wymachiwać nim przed sobą; powodując co najwyżej powstanie rany lub ran ciętych na wysokości tułowia lub kończyn górnych, których skutki byłyby niewspółmiernie mniej poważne, niż przy ranie kłuto-ciętej szyi.

Ponad wszelką wątpliwość oskarżony nie trzymał również noża przed sobą na wysokości swojej klatki piersiowej, na wysokości mostka. Gdyby tak było, należałoby się spodziewać, iż naturalny sposób trzymania noża na tej wysokości w celu obrony to taki, kiedy ostrze noża wychodzi od strony kciuka. Biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził natomiast, że mając na uwadze okoliczności przedmiotowej sprawy, a w szczególności badanie sekcyjne, za najbardziej prawdopodobne należało przyjąć, iż oskarżony i pokrzywdzony byli zwróceni do siebie twarzami w chwili zadania ciosu, zaś oskarżony trzymał narzędzie jednosieczne, ostrokończyste w prawej ręce, a jego część tnąca wychodziła spod palca małego (piątego) tej ręki. Gdyby oskarżony trzymał nóż na wysokości klatki piersiowej, nie doszłoby do powstania u pokrzywdzonego rany kłuto-ciętej w okolicy nadobojczykowej. Nie tłumaczył doznania przez J. K. obrażenie w tej okolicy ciała o przebiegu kanału rany ustalonym przez medyka sądowego, zmieniony przez oskarżonego opis okoliczności w jakich doszło do ugodzenia pokrzywdzonego nożem, zaprezentowany przez niego w toku posiedzenia w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania.

Z całą pewnością pokrzywdzony także nie nadział się na nóż trzymany przez oskarżonego, w momencie kiedy chciał uderzyć go „z główki” w twarz. We wcześniejszej części uzasadnienia Sąd szeroko prezentował argumenty wykluczające w sposób kategoryczny taki mechanizm powstania rany kłuto-ciętej okolicy nadobojczykowej u pokrzywdzonego. Skrótowo przypominając - wykluczał to mocno skośny przebieg kanału tej rany w stosunku do osi ciała oraz brak punktu podparcia ręki trzymającej nóż, tak aby nie cofnęła się pod naporem ciała J. K.. Biegły obszernie tłumaczył, że takim punktem podparcia ręki (tzw. ufiksowania ręki z nożem) nie byłby żaden fragment ciała oskarżonego – jak np. głowa czy tułów, ponieważ w przypadku naporu ciała pokrzywdzonego na oskarżonego w naturalny sposób cofałoby się całe ciało W. S., choćby z uwagi na fakt, że był on osobą zdecydowanie niższą i lżejszą niż właściciel posesji w K..

Co więcej siła użyta do zadania tego urazu – w hipotetycznej skali określona przez biegłego jako średnia - była na tyle duża, że nóż nie spowodował jedynie powierzchownej rany, ale zagłębił się w ciele pokrzywdzonego aż na ok. 6 cm, powodując uszkodzenie żyły szyjnej wewnętrznej i tętnicy szyjnej wspólnej;

•miejsce, w które oskarżony godził - cios zadany pokrzywdzonemu w okolicę szyi jak wykazano powyżej nie był przypadkowy. Godził on w bardzo ważną i wrażliwą dla życia ludzkiego część ciała. Każda przeciętna osoba wszak wie (a poziom rozwoju intelektualnego oskarżonego biegli określili jako mieszczący się w normie), że zadając innej osobie cios nożem w okolicę szyi, gdzie przebiegają główne naczynia krwionośne, może doprowadzić do pozbawienia życia tej osoby. Oczywistość znajdowania się w tej okolicy newralgicznych dla życia człowieka organów, wiąże się z powszechną wiedzą o łatwości i szybkości uśmiercenia innej osoby w wyniku uszkodzenia naczyń krwionośnych biegnących przez szyję i łączących serce, płuca i mózg;

•stan nietrzeźwości oskarżonego, czego mimo nieprzeprowadzenia badania z powodu ucieczki W. S. z miejsca zdarzenia, nie kwestionował nawet sam oskarżony. Oskarżony dobrowolnie wprowadził się w stan nietrzeźwości i miał pełną świadomość działania alkoholu na swój organizm, tj. doprowadzenie do rozhamowania emocji co stanowiło czynnik spustowy dla zachowań impulsywnych i agresywnych. Biegli psychiatrzy ocenili poziom rozwoju intelektualnego oskarżonego jako wystarczający dla uświadomienia sobie działania alkoholu na jego organizm, a charakter upojenia ocenili jako upojenia o przebiegu prostym;

•motyw działania oskarżonego – znajdował swoje wytłumaczenie w zaburzonej osobowość W. S. (1), która w powiązaniu z determinującym jego działanie w krytycznym momencie stanem nietrzeźwości, wyzwoliły u niego nieadekwatną reakcję agresywną w stosunku do zagrożenia. Biegli wskazali, że działanie alkoholu miało zasadniczy wpływ na przebieg krytycznych wydarzeń, ponieważ właśnie upośledzenie kontroli strefy intelektualno-poznawczej nad emocjonalno-popędową doprowadziło do zaburzenia jego percepcji rzeczywistości i wyzwoliło u oskarżonego zachowanie impulsywne, agresywne, do czego najpewniej by nie doszło, gdyby oskarżony był trzeźwy.

Ustalając, że oskarżony W. S. (1) dopuścił się popełnienia przestępstwa zabójstwa nie można było stracić z pola widzenia okoliczności w jakich do dokonania tego czynu doszło. Zdaniem Sądu oskarżony wyprowadzając cios nożem w stosunku do J. K. (1) zareagował na agresję fizyczną pokrzywdzonego wobec Z. B. (1), z zamiarem przerwania bicia swojego siostrzeńca. Tym samym w ocenie Sądu działał on w ramach kontratypu obrony koniecznej, jednak zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu i dlatego granice obrony koniecznej istotnie przekroczył. Sąd ustalił ponadto, iż do przekroczenia tych granic nie doszło pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami.

Okoliczność wyłączająca odpowiedzialność karną polegająca na działaniu w ramach obrony koniecznej wymaga uprzedniego ustalenia, że dotyczy to osoby zaatakowanej a nie napastnika, a następnie, że osoba zaatakowana odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem.

Przez zamach należy rozumieć zachowanie się człowieka godzące w dobro chronione prawem. Zamach musi być realny, rzeczywisty, ponieważ odpieranie urojonego zamachu nie będzie działaniem w ramach obrony koniecznej, tylko działaniem w błędzie co do okoliczności wyłączających bezprawność czynu. Błąd ten może polegać na mylnym wyobrażeniu, że pewna sytuacja, w której się sprawca znalazł, jest uznana za wyłączają bezprawność dokonanego przez niego czynu.

Nie ma żadnego wpływu na prawo do stosowania obrony koniecznej to, czy zamach skierowany jest na dobro broniącego się czy też na dobro drugiej osoby (tak np. Andrzej Zoll, Komentarz do Kodeksu karnego, LEX). Zamach uprawnia bowiem do podjęcia obrony i to nie tylko przez osoby, których dobro prawne zostało naruszone, ale także przez inne osoby, gdyż art. 25 § 1 kk mówi o odpieraniu zamachu na jakiekolwiek dobro chronione prawem.

Zamach uprawniający do obrony koniecznej musi być bezpośredni, tzn. taki gdy zachowanie napastnika zagraża dobru chronionemu prawem w czasie podejmowania działań obronnych. Przyjęcie bezpośredniości zamachu nie wymaga, aby atak na dobro chronione prawem już się rozpoczął, a tym bardziej aby doszło do uszkodzenia takiego dobra. O bezprawności zamachu świadczy natomiast to, że czyn napastnika dokonującego zamachu musi być sprzeczny z porządkiem prawnym. W wyroku z dn. 4 lutego 2002 r. SN wskazał, że „ustawodawca przy określeniu obrony koniecznej posługuje się pojęciem zamachu, a nie pojęciem niebezpieczeństwa, nie można więc tych pojęć utożsamiać ani też określać granic pojęcia zamachu za pomocą pojęcia niebezpieczeństwa. Bezpośredniość zamachu wchodzi w grę również wtedy gdy istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że zagrożone atakiem dobro zostanie zaatakowane w najbliższej chwili. Zamach taki rozpoczyna się już w chwili, gdy zachowanie sprawcy ukierunkowane na naruszenie dobra prawnego jest tak zaawansowane, że brak przeciwdziałania doprowadzi do istotnego niebezpieczeństwa dla dobra prawnego” (OSNKW 5-6/2002 poz. 38).

Odnosząc powyższe rozważania do okoliczności omawianej sprawy nie może budzić najmniejszych wątpliwości, iż zarówno W. S. (1) jak i towarzyszący mu dwaj mężczyźnie, w żadnym razie nie dążył do konfrontacji z pokrzywdzonym, nie prowokowali go i nie przyłączyli się do bijatyki, którą dwukrotnie rozpoczynał pokrzywdzony. Sąd ustalił, że mężczyźni jadąc rowerami do C. zostali zaatakowani przez psy, a kiedy poszli zgłosić ten fakt właścicielom najbliższej posesji, z której psy wybiegły, zamiast wysłuchania, zareagowania poprzez uwiązanie lub zamknięcie psów i przeproszenia, zostali wyrzuceni z terenu prywatnej posesji, w ten sposób, że B. S. (1) i Z. B. (1) byli szarpani przez J. K. (1) zachowującego się od samego początku agresywnie, a Z. B. został przez niego dodatkowo pobity, tak dotkliwie, że leciała mu krew z nosa. Tak samo druga część zdarzenia będącego przedmiotem niniejszego postępowania sprowadzała się do podjęcia przez właściciela posesji w K. ponownej interwencji wobec mężczyzn przybyłych z G., choć nic nie uzasadniało podjęcia przez niego jakiejkolwiek aktywności w stosunku do nich. Cała trójka mężczyzn opuściła bowiem teren jego posesji i stojąc na drodze asfaltowej oczekiwali na przyjazd wzywanej przez nich Policji, w związku z pogryzieniem dwójki z nich przez psy i ich pobiciem przez pokrzywdzonego na drodze dojazdowej do jego posesji. Mężczyźni ci zachowywali się spokojnie i nikogo nie prowokowali do bijatyki. Nie było więc żadnego uzasadnionego powodu dla podjęcia ponownej interwencji przez pokrzywdzonego, zaś jego wyjście przed dom, drogą przez kuchnię i ogród, nie wiązało się z chęcią wyjaśnienia zaistniałego nieprozumienia i jego załagodzenia, tylko zmierzało do użycia siły fizycznej w celu przegonienia ich w tego miejsca. Pokrzywdzony bowiem nie próbował ustalić o co chodzi nieznajomym mężczyznom, tylko bez uprzedzenia ponownie zaatakował Z. B., uderzając go kilkukrotnie głową w okolice twarzy. Tym samym doszło z jego strony po raz drugi do podjęcia bezprawnego i bezpośredniego zamachu skierowanego na zdrowie Z. B. (1).

Zarówno pierwsze jak i drugie agresywne zachowanie J. K. (1) widział oskarżony S.. W czasie szarpania Z. B. i uderzania go głową w twarz na drodze dojazdowej do posesji interwencję powstrzymująca agresję pokrzywdzonego podjęło kilka osób z jego otoczenia, które się tam pojawiły, m.in. jego żona. Przy ponownej agresji pokrzywdzonego na drodze asfaltowej przebywali jedynie małżonkowie M.. Wg słów Z. B. próbę powstrzymania J. K. (1) podjęła jedynie M. M. (2), jednak pokrzywdzony zupełnie jej interwencję zignorował. Sąd uznał, iż oskarżony włączając się w nieporozumienie między pokrzywdzonym a swoim siostrzeńcem, zamierzał przerwać przemoc stosowaną przez J. K. (1), bowiem nie sposób było twierdzić, że dołączył on do jednej ze stron tej konfrontacji, skoro Z. B. (1) przez cały czas przyjmował postawę bierną, pasywną, broniącą się przed atakiem i nie angażował się w zadawanie uderzeń wzajemnych, przeradzających atak pokrzywdzonego we wzajemną bijatykę.

Ze względu na nieskuteczność interwencji M. M. i z uwagi na dynamiczny przebieg zdarzenia należało uznać, iż zwrócenie się przez W. S. (1) do pokrzywdzonego słowami „kurwo, cwaniak jesteś”, a następnie natychmiastowe wyprowadzenie ciosu w stronę pokrzywdzonego ręką uzbrojoną w nóż, miało na celu wyłącznie obronę Z. B. (1) przed napastnikiem i przerwanie jego bicia. Zachowanie oskarżonego było więc odpowiedzią na bezpośredni i bezprawny atak J. K. (1) na nietykalność cielesna Z. B. (1), a nie atakiem na pokrzywdzonego.

Dalszą kwestią pozostawało rozważenie czy obrona podjęta przez W. S. (1) nie przekroczyła granic obrony koniecznej, rozumianej jako sięgnięcie po środki obrony współmierne do niebezpieczeństwa ataku (eksces intensywny).

Z przekroczeniem obrony koniecznej mamy do czynienia po pierwsze, gdy broniący przyjął nazbyt drastyczny sposób obrony lub użył nadmiernych środków obrony, podczas gdy w danej sytuacji można było odeprzeć zamach za pomocą równie skutecznych, chociaż mniej niebezpiecznych sposobów czy środków obrony, a po drugie, gdy broniący się rażąco naruszył dysproporcję dóbr, poświęcając dla ratowania dobra o minimalnej wartości - dobra o nieporównywalnie większej doniosłości.

Sądowi nie umknęło ugruntowane stanowisko doktryny i orzecznictwa, że podjęcie akcji obronnej dopuszczalne jest nie tylko gdy nie ma innego rozwiązania na uniknięcie zagrożenia, ale również w sytuacji gdy jest to jeden ze sposobów przeciwstawienia się zamachowi, o ile zamach ten jest bezprawny i bezpośredni. Jak wskazał SN w wyroku z dn. 4 lutego 1972 r. „osoba napadnięta nie ma obowiązku ratowania się ucieczką ani ukrywania się przed napastnikiem w zamkniętym pomieszczeniu, ani też znoszenia napaści ograniczającej jego swobodę, lecz ma prawo odpierać zamach wszelkimi dostępnymi środkami, które są konieczne do zmuszenia napastnika do odstąpienia od kontynuowania zamachu” (OSNKW 5/72 poz. 83). Teza ta jednak nie kończy rozważań na temat zasadności podejmowanej obrony koniecznej mieszczącej się w granicach art. 25 § 1 kk.

Obok ustalenia „konieczności” podjęcia obrony, równie istotne jest bowiem ustalenie wyboru sposobu owej obrony koniecznej, poprzez odniesienie jej do niebezpieczeństwa zamachu. Przepis dotyczący obrony koniecznej niewątpliwie ujmuje zasadę proporcjonalności w o wiele węższym zakresie niż czyni to przepis dotyczący stanu wyższej konieczności. Sprowadza się to do tego, iż w ramach obrony koniecznej dopuszczalne jest umyślne pozbawienie życia napastnika, ale w przypadku obrony życia lub zdrowia, jednak nie w przypadku lekkiego naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia (Kodeks Karny Komentarz A. W. i inni ,Tom I, G. 2005 str. 329).

Obrona jest niewspółmierna, gdy sprawca narusza dobro napastnika w większym stopniu niż to było konieczne, albo dobro którego naruszyć nie było konieczności. O niebezpieczeństwie zamachu decyduje cały szereg czynników, w tym dobro zaatakowanego, siła i środki zamachu oraz sposób ich użycia, właściwości napastnika, czas i miejsce zamachu, wreszcie dynamicznie rozwijający się przebieg, który może potęgować lub zmniejszając to niebezpieczeństwo. Tylko łączne we wzajemnym powiązaniu rozpatrywanie całokształtu tych okoliczności może być podstawą wniosku o stopniu niebezpieczeństwa zamachu (zob. wyrok SN z dn. 6 września1989 r., OSN Prok. Gen. 2/90 poz. 16 oraz wyrok SA we Wrocławiu z dn. 17 maja 2012 r., II AKa 124/12, LEX nr 1165160). Oznacza to, iż dokonanie nawet bezprawnego, bezpośredniego zamachu na dobro innej osoby nie uprawnia do jakiegokolwiek sposobu obrony nie bacząc na sposób tej obrony i konsekwencje podjętej obrony. Sposób obrony powinien być skuteczny, ale również umiarkowany, tzn. adekwatny, niezbędny do powstrzymania zamachu.

W tym samym duchu pozostaje wyrok 7 sędziów SN z dn. 11 lipca 1974 r., w którym Sąd wprawdzie dopuścił możliwość użycia niebezpiecznych narzędzi w ramach obrony koniecznej, nie nakładając na osobę broniącą się obowiązku doboru narzędzia do odparcia bezprawnego, bezpośredniego ataku, pod warunkiem jednak, że nie dysponowała ona wówczas mniej niebezpiecznym, ale równie skutecznym środkiem obrony. Tym samym Sąd zaznaczył, że nie można legalizować każdej obrony koniecznej podjętej z wykorzystaniem niebezpiecznego narzędzia, potwierdzając konieczność miarkowania podejmowanej obrony do niebezpieczeństwa zamachu. Tak samo SA w Gdańsku w wyroku z dn. 11 marca 2015 r. podkreślił, że „używanie narzędzia śmiercionośnego, jakim z pewnością jest nóż, przeciwko sprawcom niegroźnych zaczepek, choćby bezprawnych, nie może korzystać z przywileju obrony koniecznej jako nieproporcjonalne, więc i niekonieczne (II AKa 45/15, LEX nr 1842250).

Owo niebezpieczeństwo zamachu stało się w orzecznictwie sądów ogromnie ważnym wyznacznikiem granic obrony pozostającej pod ochroną art. 25 § 1 kk. W cytowanym wyroku 7 sędziów SN wskazał, że „użycie, zwłaszcza z umiarem, niebezpiecznego narzędzia nie może być uznane za przekroczenie granic obrony koniecznej, jeżeli odpierający zamach nie rozporządzał wówczas innym, mniej niebezpiecznym, ale równie skutecznym środkiem obrony, a z okoliczności zajścia, a zwłaszcza z przewagi po stronie atakujących i sposobu ich działania, wynika że zamach ten zagrażał życiu lub zdrowiu napadniętego” (OSNKW 11/74 poz. 198). Podobne stanowisko zaprezentował SN w wyroku z dn. 4 kwietnia 1978 r. wskazując, ze „instytucja obrony koniecznej pozwala na użycie każdego niezbędnego środka obrony w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, przy czym narzędzia i sposób obrony muszą być użyte w granicach konieczności (OSNKW 11/78 poz. 127). Jeszcze bardziej konieczność zachowania proporcji pomiędzy dobrem zaatakowanym a poświęconym podkreślił SA w Katowicach w wyroku z dn. 25 czerwca 2015 r. Sąd stwierdził wówczas, że „...zasada, stanowiąca, iż warunkiem dopuszczalności odpierania zamachu kosztem dobra napastnika nie jest brak możliwości uniknięcia zagrożenia dla zaatakowanego zamachem dobra w inny sposób niż poprzez poświęcenie dobra napastnika, doznaje wyjątku. Wynika on z unormowań ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. z 1993 r., Nr 61, poz. 284, ze zm.), która w art. 2 ust. 2 lit. a) stanowi, że pozbawienie człowieka życia nie narusza jej postanowień w sytuacji, jeżeli nastąpi w wyniku bezwzględnie koniecznego użycia siły w obronie jakiejkolwiek osoby przed bezprawną przemocą. Zgodnie z art. 91 ust. 2 Konstytucji RP, statuującym prymat ratyfikowanych umów międzynarodowych nad wewnętrznymi przepisami rangi ustawowej, kodeksowe unormowanie obrony koniecznej należy zatem uzupełnić o zastrzeżenie, że w przypadku, gdy działanie obronne polega na umyślnym pozbawieniu życia człowieka, pozostaje ono objęte ramami tego kontratypu, a przez to zachowuje swoją legalność, tylko wtedy, gdy było bezwzględnie konieczne, to jest kiedy nie była racjonalnie możliwa obrona przed bezprawną przemocą w inny sposób, niż polegający na umyślnym pozbawieniu życia napastnika” (II AKa 194/15, Biul.SAKa 2015/3/2).

Przenosząc te rozważania w realia przedmiotowej sprawy należy stwierdzić, iż z ustaleń Sądu wynikało, że zamach pokrzywdzonego, choć był zamachem ponowionym, nieustępliwym - rozumianym jako niepoprzestającym na jednym uderzeniu, zamachem osoby przewyższającej znacznie wzrostem i wagą zaatakowanego (jak również W. i B. S. (1)), to jednak nie był zamachem stanowiącym zagrożenie dla życia Z. B. (1), ani spowodowania u niego ciężkich obrażeń ciała. J. K. (1) zadając uderzenia w/wym. nie był uzbrojony w jakikolwiek przedmiot, który mógłby wykorzystać do jego pobicia. Zadawane uderzenia nie doprowadziły do upadku Z. B. na ziemię, co niewątpliwie wskazywało, że siła tych ciosów nie była aż tak duża. Ponadto niewielkie obrażenia jakich finalnie doznał siostrzeniec oskarżonego potwierdzały tezę o sile ciosów i braku stworzenia realnego zagrożenia dla jego zdrowia lub poważnego uszczerbku na zdrowiu. W istocie o tak poważnej skali zagrożenia w wyniku agresji pokrzywdzonego nie mówił w czasie pierwszego przesłuchania nawet sam Z. B. (1). Nieprzekonywujące zaś było jego stwierdzenie w czasie powtórnego przesłuchania w śledztwie, kiedy w odpowiedzi na pytanie obrońcy W. S. stwierdził, że J. K. był wobec niego tak agresywny, że bał się o swoje życie i zdrowie. Obawa ta miała znajdować swoje uzasadnienie w rzekomej wiedzy świadka B., już w dniu zdarzenia, o skłonnościach pokrzywdzonego do zachowań agresywnych w stosunku do innych osób, co jak ustalił Sąd, było stwierdzeniem nie zasługującym na walor wiarygodności. Całkowicie wiarygodny był zaś opis przebiegu bicia zaprezentowany w śledztwie przez oskarżonego, na o Sąd wskazał w części omawiającej jego wyjaśnienia.

W tych okolicznościach zadanie pokrzywdzonemu przez W. S. (1) ciosu nożem, w wyniku wyprowadzenia ciosu kierowanego w górne partie ciała powyżej linii ramion, zadanego nie na oślep przed siebie, ale w następstwie zamachu ręką z góry na dół i godząc nożem w okolicę szyi - w ocenie Sądu - nie było współmierne do intensywności zamachu, i to zarówno poprzez użycie nadmiernego środka obrony (ugodzenie z zaskoczenia nożem w newralgiczną dla życia część ciała) oraz poprzez rażące naruszenie dysproporcji dóbr – poświęconego (życie) i ratowanego (nietykalność cielesna, ewentualnie spowodowanie lekkich czy średnich obrażeń ciała). Oskarżony będąc osobą o prawidłowej, przeciętnej inteligencji, musiał być świadomy podejmowanego przez siebie działania i związanego z tym niebezpieczeństwa wywołania skutku śmiertelnego i na to się godził.

Stwierdzenie oskarżonego, iż nie widział w jakie miejsce ugodził pokrzywdzonego trzymany przez niego nóż, ani czy w ogóle go dosięgnął, należało uznać za realizowanie linii obrony lub wynik stanu nietrzeźwości, który nie ekskulpowała podejmowanych przez niego działań.

Oskarżony zastosowała zatem nadmiarowy sposób obrony polegający na tym, że jego działanie przekroczyło takie nasilenie, jakie byłoby wystarczające do odparcia zamachu. Naruszył ono dobro, którego – w celu skutecznej obrony - nie było konieczności naruszać. Innymi słowy, dla skutecznego przeciwstawienia się zamachowi , wystarczające było przeciwstawienie się agresywnemu J. K. (1), poprzez zagrożenie użycia noża i okazanie go, a w przypadku nieskuteczności takiego ostrzeżenia poprzez wymachiwanie nożem przez oskarżonego przed sobą, uniemożliwiając pokrzywdzonemu zbliżenie się do siebie. Nieprzypadkowo wszak oskarżony twierdził, że ostrzegał pokrzywdzonego, że ma nóż, choć w rzeczywistości tego nie zrobił. Gdyby mimo takiego ostrzeżenia J. K. w dalszym ciągu parł w stronę oskarżonego i doszłoby do spowodowania rany/ran ciętych, lub rany kłuto-ciętej, ale zlokalizowanej w okolicy brzucha lub kończyn górnych, to taka obrona będąca odpowiedzią na atak pokrzywdzonego, mieściłaby się granicach obrony koniecznej, tj. niezbędnej do odparcia ataku. Nawiasem mówiąc – wbrew twierdzeniom oskarżonego i jego obrońcy – zarówno Z. B. (1) jak i W. S. (1) mieli również możliwość wycofania się i ucieczki przed pokrzywdzonym, choć nie skorzystanie z takiej możliwości w żadnym razie nie może stanowić zarzutu skierowanego pod ich adresem. Sąd wskazał na tę okoliczność wyłącznie w celu krytycznego odniesienia się do słów oskarżonego, ponieważ wystarczy powiedzieć, że brak możliwości ucieczki mógłby mieć miejsce wyłącznie w przypadku otoczenia oskarżonego ze wszystkich stron przez napastników, lub zapędzenie go w miejsce, które fizycznie pozbawiałoby go szansy na wydostanie się stamtąd inną drogą niż ta, na której znajduje się napastnik.

Nie można stracić z pola widzenie i tego, że do konfrontacji między pokrzywdzonym i Z. B., a później również i oskarżonym nie doszło w odosobnionym miejscu, wykluczającym możliwość podjęcia reakcji przez inne osoby. Pierwszy atak J. K. i bicie Z. B. (1) spotkało się wszak ze skuteczną reakcją kilku osób, które były w bezpośredniej bliskości również i w czasie drugiego ataku pokrzywdzonego. Oczywiście nie chodzi o to, by wskazać, iż wystarczającym byłoby poczekać na ponowne odciągnięcie agresywnego właściciela posesji przez żonę i ich znajomych, ale obrazowało to skalę realnego zagrożenia płynącego ze strony J. K. (1), a zatem wyznaczało też granice dopuszczalnej obrony z punktu widzenie wyłączenia odpowiedzialności karnej. Zdaniem Sądu okoliczności te wykluczały, aby zasadnie twierdzić, że agresja J. K. mogłaby przybrać rozmiary katowania nieproszonych mężczyzn w sposób stanowiący realne zagrożenia dla życia któregokolwiek z nich. Tym samym nie sposób było zaakceptować, aby niespodziewane, śmiertelne ugodzenie pokrzywdzonego nożem w szyję mieściło w ramach pojęcia obrony koniecznej jako niezbędne i proporcjonalnej do niebezpieczeństwa zamachu.

Ostatnią kwestią, z którą należało się w przedmiotowej sprawie zmierzyć, było udzielenie odpowiedzi czy oskarżony godząc J. K. (1) śmiertelnie nożem w ramach podjętej obrony koniecznej i przekraczając jej granice, uczynił tak w wyniku strachu lub wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami zamachu. Utrwalony pogląd doktryny wskazuje, że brak takiego usprawiedliwienia może wynikać np. stąd, że poczucie strachu lub wzburzenia spotęgowane zostało działaniem sprawcy pod wpływem alkoholu lub środka odurzającego (Andrzej Zoll , Komentarz do Kodeksu karnego, LEX).

W przedmiotowej sprawie poza działaniem przez oskarżonego pod wpływem alkoholu, który był czynnikiem determinującym jego zachowanie, zdaniem Sądu nie sposób było uznać, iż pobudką jego działania był strach. Należy przypomnieć, że wyprowadzenie przez oskarżonego ciosu nożem wynikało nie z ataku J. K. (1) bezpośrednio na jego osobę. Gdyby bowiem W. S. (1) nie zwrócił się personalnie do pokrzywdzonego, kiedy ten bił Z. B. (1), tylko stał w dalszej odległości od niego i wykrzykiwał wulgaryzmy oraz niespersonalizowane pogróżki – jak miało to miejsce w czasie pierwszej części zdarzenia na drodze gruntowej – to J. K. (1) najpewniej w ogóle by do niego nie podszedł. Z. B. niezmiennie wskazywał, ze właściciel posesji w K., wychodząc na drogę do G., kierował się do B. S. (1), bo to on dzwonił na Policję, a fakt ten silnie wzburzył pokrzywdzonego. Atak fizyczny na Z. B. (1) wynikał z tego, że ten stanął mu na drodze, zwracając uwagę, że mogą stać w tym miejscu, ponieważ nie przebywają już na terenie jego nieruchomości. Wracając do postawy oskarżonego, zdaniem Sądu osoba, której działanie w tych okolicznościach determinowane byłoby strachem, w dalszym ciągu stałaby na uboczu i nie odważyłaby się na tak skonkretyzowane – odważne działania jakie ten w rzeczywistości podjął. Przygotowanie przez oskarżonego noża, który znalazł w kieszeni i zwrócenie się do pokrzywdzonego słowami - „Kurwo, cwaniak jesteś” wskazywało jednoznacznie, że emocje jakie pchnęły go do takiego działania, to był gniew, złość, a nie strach. Potwierdzili to w swojej opinii biegli psychiatrzy po przeprowadzeniu obserwacji, oceniając tak postawę oskarżonego w sytuacji ustaleń faktycznych poczynionych finalnie przez Sąd. Wskazali bowiem, że determinujący wpływ alkoholu oraz niekorzystne czynniki zewnętrzne doprowadziły u oskarżonego do nasilonych stanów afektywnych, wyzwalając u niego uczucia przykre gniewu, a te następnie doprowadziły do jego wyładowania agresywnego. Biegli wykluczyli również, aby W. S. (1) działał pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami, gdyż stan taki jest reakcją czysto fizjologiczną w odpowiedzi na bodziec zewnętrzny, natomiast oskarżony znajdował się pod wpływem alkoholu i to był czynnik determinujący jego zachowanie.

Uznając W. S. (1) za winnego popełnienia przypisanej mu zbrodni, Sąd, po zastosowaniu instytucji nadzwyczajnego złagodzenia kary opisanej w art. 60 § 1 kk, wymierzył mu karę 6 lat pozbawienia wolności. Zgodnie z treścią art. 60 § 1 kk Sąd w wypadkach wskazanych w ustawie może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Taką właśnie możliwość przewiduje art. 25 § 2 kk przywołany w podstawie skazania W. S..

Na zaostrzenie wymiaru kary orzeczonej wobec oskarżonego wpłynęły następujące okoliczności:

- wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu;

- rażące przekroczenie granic obrony koniecznej, podejmując sposób obrony niewspółmierny do faktycznego zagrożenia wywołanego agresywna postawą pokrzywdzonego;

- uprzednia karalność oskarżonego, choć nie można było stracić z pola widzenia, że wcześniejsze skazania nie wiązały się ze stosowaniem przez niego przemocy wobec osób;

- zaburzenie osobowości oskarżonego uwarunkowane wieloczynnikowo;

- działanie pod wpływem alkoholu oraz fakt uzależnienia oskarżonego od alkoholu.

Jako okoliczności wpływające łagodząco na wymiar kary orzeczonej W. S. (1) Sąd uznał przede wszystkim, że działał on w ramach obrony koniecznej, podejmując interwencję w obronie powtórnie zaatakowanego i bitego przez J. K. (1) – swojego siostrzeńca Z. B. (1), chociaż nie przebywali już w tym czasie na terenie posesji pokrzywdzonego, tylko oczekiwali na przyjazd Policji stojąc na drodze publicznej. Atak oskarżonego nie wynikał więc z nieporozumienia wyłącznie na tle alkoholu, czy nieporozumienia sprokurowanego przez niego, lub jego towarzyszy; okoliczności te kazały więc inaczej ocenić jego pobudki, które pchnęły go do popełnienia przypisanego mu czynu. Ponadto działanie oskarżonego było przez niego podjęte w ramach zamiaru ewentualnego, który zrodził się u niego w sposób nagły. Na złagodzenie wymiaru kary wpłynął również fakt przyznania się przez oskarżonego do ugodzenia pokrzywdzonego nożem oraz skrucha wyrażona przez niego i przeprosiny skierowane w toku rozprawy w stosunku do żony pokrzywdzonego.

Orzeczona wobec oskarżonego kara, w świetle całokształtu okoliczności łagodzących i obciążających, nie przekracza w ocenie Sądu stopnia zawinienia W. S. (1), uwzględnia stopień społecznej szkodliwości jego czynu, a także ma na uwadze cele wychowawcze i zapobiegawcze, które winna osiągnąć względem sprawcy. Tak ukształtowana kara spełnia także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Zdaniem Sądu względy prewencji generalnej nie przemawiały za wymierzeniem oskarżonemu surowszej kary; nie można bowiem zapominać, że zbiegały się tu dwie ważne z punktu widzenia oddziaływania społecznego kwestie. Z jednej strony Sąd zobligowany był dać wyraz dezaprobacie w związku z faktem dokonania zabójstwa, ale równocześnie uwzględnić, że doszło do jego popełnienia w związku ze społecznie pożądanym zachowaniem jakim jest podjęcie obrony koniecznej i to w reakcji na naruszenie dobra prawnego innej osoby. Zadaniem Sądu było też orzeczenie kary, która będzie sprawiedliwą represją - również w odczuciu oskarżonego, tj. w takim wymierzę, aby z jednej strony nie wywoła u oskarżonego poczucia bezkarności, a z drugiej aby nie zniechęciła go do pracy nad pozytywnym przebiegiem resocjalizacji, w tym do podjęcia i przeprowadzenia terapii odwykowej.

Sąd nie orzekł o zadośćuczynieniu od oskarżonego na rzecz M. K. (1), albowiem wniosek o jego zasądzenie w kwocie 100.000 zł został złożony przez pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej po terminie. Zgodnie z brzmieniem art. 36 pkt 3 ustawy z dn. 27 września 2013 r. o zmianie ustawy – Kodeks postepowania karnego oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z dn. 25.10.2013 r., poz. 1247) jeżeli przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy (tj. dniem 1 lipca 2015 r.) przesłuchano już pokrzywdzonego (tu wykonującą jego prawa - żonę M. K. (1)), przepis art. 49a kpk stosuje się w brzmieniu dotychczasowy.

M. K. (1) została przesłuchana w przedmiotowej sprawie w charakterze świadka na rozprawie w dn. 3 czerwca 2015 r.

Do dn. 30 czerwca 2015 r. przepis art. 49a kpk pozwalał pokrzywdzonemu i prokuratorowi na złożenie wniosku m.in. o zadośćuczynienie z trybie art. 46 § 1 kk, do czasu zakończenia pierwszego przesłuchania pokrzywdzonego na rozprawie głównej. Wniosek taki do zakończenia przesłuchania M. K. (1) nie padł; pełnomocnik M. K. złożył taki wniosek dopiero w dn. 6 czerwca 2016 r. w toku przemówień końcowych po zamknięciu przewodu sądowego, a więc ponad rok po upływie okresu, w którym czynności ta mogła być skutecznie dokonana. Nawiasem mówiąc nawet zmienione w dniu 1 lipca 2015 r. brzmienie art. 49a kpk nakazywałoby uznać, iż wniosek o zadośćuczynienie został złożony po upływnie zakreślonego w nim terminu.

Mając na uwadze fakt reprezentowania oskarżycielki posiłkowej przez pomiot kwalifikowany oraz możliwość dochodzenia od oskarżonego zadośćuczynienia w drodze procesu cywilnego, Sąd uznał, że niecelowe byłoby w przedmiotowej sprawie działanie z urzędu, zwłaszcza jeśli strona żądająca zadośćuczynienia nie przedstawiła żadnych argumentów uzasadniających wysokość zgłoszonego roszczenia.

Na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności Sąd zaliczył oskarżonemu okres jego tymczasowego aresztowania od dnia zatrzymania tj. od 25 września 2014 roku od godz. 7.05.

Na podstawie art. 44 § 2 kk Sąd orzekł przepadek na rzecz Skarbu Państwa dowodu rzeczowego w postaci noża składanego bez blokady – jako przedmiotu służącego do popełnienia przestępstwa.

O kosztach obrony udzielonej oskarżonemu z urzędu orzeczono na podstawie § 22 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dn. 5.11.2015 r. w sprawie ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata z urzędu (Dz.U. z 2015 r. poz. 1801) na podstawie § 14 ust 1 pkt 2, ust. 2 pkt 5 i § 16 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28.09.2002r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu (t.j. Dz. U. z 2013 r., poz. 461), albowiem nie zostały one opłacone ani w części ani w całości.

Sąd, mając na uwadze wymierzoną oskarżonemu długoletnią karę pozbawienia wolności i brak środków finansowych pozwalających mu na uiszczenie kosztów sądowych, zwolnił oskarżonego do obowiązku ich ponoszenia, obciążając wydatkami postępowania Skarb Państwa. Orzeczenie w tej części Sąd oparł na art. 626 §1 kpk, art. 624 §1 kpk, oraz art. 17 ust. 1 i 2 ustawy z 23.06.1973 r. o opłatach w sprawach karnych /Dz.U. Nr 49/83 poz. 223 ze zmianami/.