Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt III K 13/14

UZASADNIENIE

H. G. został oskarżony o to, że w dniu 16.07.2008r. w W. przy ul. (...) w W. będąc jako kierownik robót odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy nie dopełnił wynikającego stąd obowiązku nadzoru nad wykonywanymi przez pracowników robotami tynkarskimi dopuszczając ich do pracy na nieprawidłowo ustawionym rusztowaniu bez balustrady ochronnej od strony ściany budynku lub szelek bezpieczeństwa z linką asekuracyjną umocowaną do elementu stałego konstrukcji budynku czym nieumyślnie spowodował w wyniku upadku u P. O. złamanie przedniego dołu czaszkowego, krwiaka nadtwardówkowego nad prawym płatem czołowym mózgu, ukrwotocznienia ognisk stłuczenia w prawym płacie czołowym i skroniowym, krwiaka śródmózgowego prawej okolicy czołowo-skroniowej, obrzęk mózgu, krwawienie podpajęczynówkowe, rozległego krwiaka podczepcowego, napływ krwi do komory bocznej prawej, komory III i IV i zatoki czołowej oraz szczękowej prawej stanowiące ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu, tj. o przestępstwo z art. 220§1 k.k. w zb. z art. 156§2 k.k. w zw. z art. 11§2 k.k.

Sąd ustalił następujący stan faktyczny:

P. O. był zatrudniony w przedsiębiorstwie Usługi (...)-BUD D. K. w B. na podstawie umowy o pracę na stanowisku malarz.

Przeszedł odpowiednie szkolenia w zakresie BHP oraz instruktaż stanowiskowy. Przeszedł również odpowiednie badanie lekarskie. Z uwagi na swój stan zdrowia mógł wykonywać pracę malarza budowlanego z możliwością pracy na wysokości.

W dniu 16 lipca 2008r. P. O. wraz z A. G. (1) i T. B. pracował na terenie budowy przy ul. (...) w W..

Praca wykonywana była na balkonie, na którym ustawione było rusztowanie.

A. G. (1) stał na balkonie, a P. O. i T. B. nad nim - na rusztowaniu.

Z niewyjaśnionych przyczyn, a także w nieustalony dokładnie sposób P. O. spadł z rusztowania na balkon.

H. G. pełnił w tym czasie funkcję kierownika robót.

Kwestią zasadniczą dla rozstrzygnięcia w przedmiotowej sprawie było czy poszkodowany miał zapewnione bezpieczne warunki pracy, czy w chwili zdarzenia odległość rusztowania od ściany budynku nie przekraczała odległości 0,2 m.

Oskarżony zgodnie z zakresem obowiązków (na podstawie art. 100 Kodeksu pracy i art. 22 Prawa budowlanego) był zobowiązany m.in. nadzorować pracę pracowników na budowie i przestrzeganie przepisów BHP.

Zgodnie z §115 ust. 4 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy oraz dokumentacji technicznej rusztowania – maksymalne odsunięcie rusztowania od ściany budynku, bez zabezpieczenia balustradą ochronną od strony ściany budynku nie może przekroczyć 0,2 m. Jeżeli ze względów technologicznych balustrada ochronna stanowiłaby przeszkodę w wykonywaniu pracy, pracownicy powinni stosować szelki bezpieczeństwa.

Oskarżony nie przyznawał się do popełnienia zrzucanego mu czynu, wyjaśniał, że rusztowanie było ustawione prawidłowo. Wskazał również na istotną kwestię, że z uwagi na specyficzną budowę poszkodowanego, mógł on również wypaść między barierami zewnętrznymi rusztowania. Kwestionował zapis w protokole, że rusztowanie było ustawione w odległości 0,4-0,5 m od ściany. Stwierdził, że jeżeli ktoś tą odległość mierzył, to miało to miejsce po wypadku. Rusztowanie było lekkie, można je było przesunąć. Pracownicy mieli dostęp do szelek bezpieczeństwa.

Zdaniem Sądu w przedmiotowej sprawie brak jest dowodów, które jednoznacznie potwierdzałby, że rusztowanie zostało źle ustawione, tzn. w odległości od ściany przekraczającej 20 cm i że odpowiedzialność za to ponosił oskarżony H. G..

Wbrew założeniem oskarżyciela, kwestia na jakiej podstawie ustalono tą odległość, nie została precyzyjnie wskazana w protokole kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, który z kolei stał się podstawą sformułowania wobec oskarżonego zarzutu.

Jak wynika z materiału dowodowego odległość ta została ustalona nie na podstawie konkretnych pomiarów, (pomijając kwestię czy rusztowanie po wypadku stało dokładnie w tym samym miejscu, co w dniu kontroli, oraz czy w momencie zdarzenia stało dokładanie w takim samym miejscu, w jakim zostało zamontowane rano, o czym szerzej w dalszej części uzasadnienia), ale na podstawie rzekomego oświadczenia oskarżonego, (o czym dalej) oraz jak, wskazali inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy, na podstawie oceny.

Policja, która dokonywała czynności na miejscu zdarzenia odległości tej nie zmierzyła. Jednocześnie wskazać należy, że protokół oględzin został sporządzony o godz. 19:30, a do wypadku doszło ok. godz. 11:00, gdzie w między czasie trwała akcja ratunkowa.

Świadkowie nie potrafili dokładnie stwierdzić co działo się na miejscu zdarzenia po tym jak upadł pokrzywdzony P. O..

Świadek J. P. (1), kierownik budowy, w ogóle nie był obecny na miejscu w chwili zdarzenia. Przebieg znał z opisu innych osób. W swoich depozycjach przedstawił prawdopodobny jego przebieg, nie mając na to żadnych konkretnych dowodów. W postępowaniu sądowym oświadczył ponownie, że nie wie w jaki sposób przebiegało zdarzenie. Świadek oświadczył, że rusztowanie, które przechodziło cyklicznie na poszczególne budynki, było montowane prawidłowo. Gdyby zaś zamontowane był w sposób nieprawidłowy, zainterweniowałby. Brak jego interwencji w dniu zdarzenia uprawdopodabnia wyjaśnienia oskarżonego.

Depozycje D. K., pracodawcy pokrzywdzonego, niewiele wnoszą do sprawy, albowiem również nie było go na miejscu zdarzenia. Wynika z nich, że informację o wypadku przekazał mu oskarżony. Istotne w jego zeznaniach jest to, co potwierdzają jednocześnie dowody z dokumentów, że pokrzywdzony posiadał odpowiednie zaświadczenia lekarskie potwierdzające prawo do wykonywanie przez niego pracy i przeszedł szkolenie w zakresie BHP.

Z protokołu oględzin rusztowania na budowie wynika, że szerokość balkonu, na którym doszło do wypadku, wynosiła metr i 50 centymetrów. Oskarżony oświadczył, że szerokość wynosiła około 120 centymetrów. Biegły A. C. wskazywał, że balkon w budynku miał szerokość około metra.

Sąd podjął zatem próbę zweryfikowania tej okoliczności, która miała znaczenie dla rozstrzygnięcia w sprawie, przez dołączenie projektu budynku, w którym doszło do zdarzenia, albowiem w sytuacji jednoznacznego potwierdzenia okoliczności podnoszonej przez biegłego i oskarżonego w ogóle należałoby wykluczyć możliwość, że rusztowanie było oddalone od ściany budynku o 40 cm. Uwzględniając bowiem szerokość rusztowania (70 cm) i tą odległość, to w ogóle nie byłoby możliwości takiego jego usytuowania jak zakłada oskarżyciel publiczny.

Dwukrotnie dołączona do akt dokumentacja, według oświadczenia oskarżonego, nie dotyczyła budynku, na którym doszło do wypadku.

Niezależnie jednak od tego, w sprawie nie został przedstawiony żaden dowód potwierdzający jednoznacznie, że rusztowanie było oddalone od budynku na odległość większą niż 20 cm w momencie jego montowania, w momencie zdarzenia, a nawet w czasie, kiedy kontrolę przeprowadzała Państwowa Inspekcja Pracy.

Najistotniejsze jest, że okoliczność ta nie wynika z protokołu oględzin rusztowania. W protokole brak szczegółowych danych na ten temat.

Z zeznań świadków i żadnych dokumentów, w tym protokołu oględzin, nie wynika również w jaki sposób, gdzie dokładnie znajdowało się ciało pokrzywdzonego po upadku, co ewentualnie umożliwiałoby rekonstrukcję toru upadku. Co więcej nawet z protokołu oględzin rusztowania na budowie gdzie organ ścigania wskazywał na „plamę koloru ciemnobrunatnego”, a więc zapewne krew pokrzywdzonego, nie wynika w jakim miejscu się znajdowała.

Żaden ze świadków nie był w stanie również stwierdzić gdzie znajdowało się ciało pokrzywdzonego po upadku z rusztowania.

Na szkicu sytuacyjnym (k. 59), co do którego nie ustalono kiedy został wykonany, na podstawie jakich danych, przedstawiono sposób w jaki upadał pokrzywdzony. Z zeznań A. G. (1) wynika jednak coś zupełnie innego niż ze sporządzonego rysunku. Świadek zeznał, że poszkodowany po upadku znajdował się w innej pozycji, tj. nogami do ściany.

Dokumentacja fotograficzna wykonana na miejscu zdarzenia zaginęła. (k. 123)

Postępowanie zespołu powypadkowego, o czym szerzej w dalszej części uzasadnienia, również budzi wątpliwości co do jego rzetelności.

Oskarżony nie może zaś ponosić negatywnych konsekwencji niewłaściwego zabezpieczenia dowodów przez organy ścigania.

Wskazać należy, że postępowanie dowodowe nie pozwoliło nawet na ustalenie, w sposób jednoznaczny, w jaki sposób pokrzywdzony zsunął się z rusztowania i upadł na balkon.

Pokrzywdzony P. O. oświadczył, że w ogóle nie pamięta okoliczności zdarzenia, nie wie w jaki sposób upadł. Nie pamiętał również w jaki dokładnie sposób usytuowane było rusztowanie w dniu zdarzenia. Podkreślał jednak dwukrotnie podczas postępowania sądowego, że rusztowanie było blisko ściany budynku. Stwierdził, co jest istotne, że oskarżony nadzorował ich pracę, sprawdzał czy są przestrzegane zasady BHP. Pokrzywdzony oświadczył, że z uwagi na swoją posturę, wagę mógł przecisnąć się przez szczelinę między rusztowaniem a ścianą budynku.

Sąd podjął próbę ustalenia czy było to możliwe. Powołany na tę okoliczność biegły S. C. nie mógł tego stwierdzić bez przeprowadzenia szczegółowego eksperymentu. Oczywiste jest jednak, że w sprawie na tym etapie nie można było dokonać wiarygodnego eksperymentu, chociażby z uwagi na okoliczność, że nie można dokładnie określić, jakie były wymiary ciała pokrzywdzonego w dacie zdarzenia. Pokrzywdzony nadal pozostaje osobą bardzo szczupłą, twierdził, że jego wymiary nie uległy znacznej zmianie. Jednakże zaznaczyć należy, że zdarzenie miał miejsce 7 lat temu, pokrzywdzony w dniu zdarzenia, pracował dopiero od 3 dni, ponieważ wcześniej przebywał na długotrwałym zwolnieniu lekarskim, jak sam stwierdził, był w gorszej formie fizycznej, osłabiony. Nie wykluczone zatem, że w dacie zdarzenia był jeszcze szczuplejszy niż poprzednio. Miał wówczas 28 lat, więc oczywiste jest, że jego sylwetka była wówczas jeszcze mniej „ukształtowana” niż obecnie, kiedy ma lat 35.

Faktem jest, że pokrzywdzony jest nadal mężczyzną wyjątkowo szczupłym, o bardzo chłopięcej sylwetce, co Sąd mógł stwierdzić dzięki zasadzie bezpośredniości. Zdarzenie miało miejsce latem, było ciepło, co oznacza, że pokrzywdzony nie miał na sobie ubrań, które zwiększyłby w sposób znaczny jego gabaryty.

Uwzględniając powyższe nie można zdaniem Sądu wykluczyć, że pokrzywdzony mógłby, przynajmniej częściowo, zmieścić się w szczelinę 20 cm. Oskarżyciel błędnie założył, albowiem nie posiadał w tym zakresie jednoznacznych dowodów, że pokrzywdzony upadł czy zsunął się centralnie między ścianą a rusztowaniem.

Nie ustalono również, w jakiej pozycji znajdował się pokrzywdzony bezpośrednio przed upadkiem – czy się wychylił nawet poza obręb rusztowania, czy np. siedział, a część ciała była niżej, czy klęczał, leżał.

W związku z tym nie można również wykluczyć, że pokrzywdzony wykonując pracę przy ścianie, był np. nieznacznie wychylony poza barierkę boczną w drugą stronę i upadł częściowo przy ścianie, częściowo (głowa) niejako poza obrębem rusztowania. Nie można stwierdzić, że pokrzywdzony zsunął się centralnie między ścianą a rusztowaniem, mógł wypaść zupełni obok.

Świadkowie obecni podczas zdarzenia A. G. (1) i T. B. nie widzieli momentu jak pokrzywdzony spadał i w jaki dokładnie sposób upadł na podłoże. Analiza ich zeznań wskazuje, że w toku postępowania przedstawiali swoje przypuszczenia.

A. G. (1) w swoich zeznaniach w postępowaniu przygotowawczym oświadczył, że pokrzywdzony „nie spadł do tyłu tylko zmieścił się między rusztowaniem a ścianą budynku”. Jednocześnie świadek zeznał, że „najprawdopodobniej spadł on z rusztowania, na którym stał” i „jak doszło i na skutek, czego spadł, tego nie wiem, bo byłem odwrócony do ściany”.

W postępowaniu sądowym również nie twierdził, że widział jak P. O. upadał. Oświadczył, że „usłyszał huk, dopiero jak się odwrócił to zobaczył leżącego P. O.”. Nie widział momentu „jak spadał, tylko jak leżał”.

Jednocześnie świadek stwierdził, że w jego ocenie rusztowanie było dobrze ustawione, było blisko ściany, w odległości nie większej niż 20 cm.

Jednocześnie wskazać należy, że gdyby faktycznie pokrzywdzony spadł przy ścianie, przy której pracował A. G. (1) i A. G. (1) był do niej w tym momencie zwrócony, to raczej mógłby zaobserwować moment upadku, a tak się nie stało. Okoliczność ta wskazuje na kolejną poważną wątpliwość co do sposobu upadku pokrzywdzonego i podważa przyjętą przez oskarżyciela w tym zakresie tezę.

Świadek T. B. w postępowaniu sądowym zeznał, że rusztowanie znajdowało się z 20 – 25 cm od ściany, „było przy samej ścianie”. Stwierdził, że pokrzywdzony „to taki chudy człowiek, przedostał się dosłownie między ścianą, a rusztowaniem”. Natomiast z analizy jego depozycji nie wynika, że dokładnie widział moment upadku pokrzywdzonego, co dokładnie robił przed upadkiem, w jakiej pozycji się znajdował. W postępowaniu sądowym stwierdził, że P. O. spadł między rusztowanie a ścianę, ale dopytywany na tą okoliczność nie mógł tego potwierdzić – nie widział tego momentu.

Ponadto należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną nieścisłość. Świadkowie twierdzili, z jednej strony, że pokrzywdzony osunął się po ścianie, jednocześnie zeznawali, że upadł do tyłu. Ich relacje w tym zakresie są nieprecyzyjnie.

Analiza całości ich zeznań składnych na poszczególnych etapach postępowania, przy uwzględnieniu pozostałego materiału dowodowego, w tym dokumentacji „powypadkowej”, wskazuje, po pierwsze, że postępowanie w zakresie wyjaśnienia przyczyn wypadku było przeprowadzone w sposób chaotyczny, pobieżny, a ponadto wynika z nich, że nikt nie widział momentu upadku pokrzywdzonego, tylko przedstawia swoje założenia, domniemania. Oczywiste jest zatem, że nie może to obciążać oskarżonego.

Żaden ze świadków nie widział nie tylko momentu upadku pokrzywdzonego, ale również nie potrafił określić w jakim miejscu i w jakiej pozycji znajdował się przed zdarzeniem.

Należy zdaniem Sądu zwrócić uwagę na oświadczenie świadka A. G. (1), który zeznał, że pracowali w różnych pozycjach, nie tylko na stojąco, ale siedząc, klęcząc, w pozycji leżącej.

Sąd nie jest w stanie stwierdzić, w jakiej pozycji pracował wówczas pokrzywdzony. Niejasności w tym zakresie powodują, że prawdopodobna staje się również wersja wskazana powyżej, że P. O. mógł np. nieznacznie się odchylić, wychylić, że zsunął się bokiem, tuż przy ścianie. Mogło to nastąpić pomimo rusztowania, stanowiącego barierę ochronną dla pracownika oraz prawidłowego usytuowania rusztowania również wobec ściany budynku.

Przy przyjęciu takiego założenia, którego w świetle materiału dowodowego, nie można wykluczyć, bez znaczenia pozostaje kwestia czy pokrzywdzony, z uwagi na swoją posturę, mógł prześliznąć się przez szczelinę o szerokości 20 cm.

Z protokołu oględzin miejsca zdarzenia wynika, że balkon miał szerokość 5 m, (z protokołu kontroli wynika, że ok. 4 m). W związku z tym pokrzywdzony mógł upaść z każdej strony. Ponadto w tym miejscu należy zaznaczyć, że różnica w pomiarze tej samej długości, (szerokość balkonu w dwóch różnych dokumentach), wyniosła 1 metr. Już zatem ta okoliczność wskazuje na duży brak precyzji w pomiarach. Kwestia ta nie może zostać bez wpływu na ocenę przyjętej odległości rusztowania od ściany budynku, która oprócz tego, że ustalono ją bez stosownych pomiarów, to wskazano nieprecyzyjnie na 0,4 -0,5 m.

Inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy B. J. i T. M. oświadczyli, że na miejscu zdarzenia nie przeprowadzano żadnych pomiarów. Odległość została ustalona „optycznie”. Ponadto oględziny nastąpiły dopiero dwa dni po zdarzeniu. Inspektorzy oceniali, i to jak się okazało niezbyt precyzyjnie, stan faktyczny z chwili, jaki zastali. Nie byli w stanie stwierdzić, w jakiej odległości od ściany budynku i w jaki sposób rusztowanie było zamontowane w dniu zdarzenia, w chwili wypadku. Oni również nie wykluczyli możliwości i samego faktu przesunięcia rusztowania.

Postępowanie dowodowe nie wykazało również ponad wszelką wątpliwość czy rusztowanie w chwili upadku pokrzywdzonego P. O. było zakotwione do ściany. W tym zakresie w toku postępowania pojawiały się sprzeczne, czy nieprecyzyjne wersje.

Kwestia ewentualnego braku zakotwienia pozostaje bez znaczenia dla rozstrzygnięcia w przedmiotowej sprawie z uwagi na ramy aktu oskarżenia.

Nie można jednak wykluczyć, że w trakcie prac zakotwiczenie zostało odczepione od ściany. Rusztowanie było również lekkie i nie można wyłączyć założenia, że podczas wykonywania prac zostało przesunięte. Z dowodów wynika, że nieznaczne przesunięcie rusztowania było możliwe nawet pomimo zakotwienia.

W toku postępowania G., B., O. zeznawali, że odległość rusztowania od ściany budynku w chwili wypadku była niewielka, wynosiła ok. 20 cm.

Wskazać należy świadkowie nie mieli żadnego związku z oskarżonym, pracodawcą D. K., brak zatem uzasadnionej motywacji, aby chcieli przedstawić sytuację w sposób korzystny dla H. G.. P. O. ponadto po wypadku doznał bardzo poważnych obrażeń, nadal ma poważne problemy zdrowotne. Mimo to, w swoich zeznaniach nie obarczał nikogo odpowiedzialnością, co raczej wskazuje, że jego depozycje są wiarygodne.

Ponadto nawet abstrahując od wszystkich wskazanych powyżej argumentów, brak jest jakichkolwiek dowodów, które wskazywałby jednoznacznie, że w momencie rozpoczęcia pracy, co miało mieć miejsce ok. godz. 7:15, rusztowanie zostało nieprawidłowo zamontowane.

Nie można również wykluczyć, co zostało już podniesione, że pracownicy, w sposób nawet niecelowy, wykonując swoją pracę, czy robiąc przerwę, nieznacznie zmienili pozycję rusztowania, które jak wynika z zeznań mogło być odchylone nawet bez odkotwiczania o około 20 - 30 centymetrów, co już podnoszono powyżej. Okoliczność zaś ewentualnego braku zakotwienia, dzięki czemu można było łatwej przesuwać rusztowanie, nie może obciążać oskarżonego z uwagi na ramy aktu oskarżenia.

Nie można również wykluczyć, że podczas udzielania pomocy pokrzywdzonemu, rusztowanie zostało przesunięte. Jak wynika z akt, pokrzywdzony został poważnie ranny, doznał poważnych obrażeń. Zdarzenia po upadku, na co wskazywali świadkowie toczyły się dynamicznie.

Świadek A. G. (2) oświadczył, że w czasie akcji ratunkowej, jak wyciągali O., to musieli odsunąć czy odchylić rusztowanie żeby go wyciągnąć. B. nie był w stanie jednoznacznie wykluczyć czy przesuwano rusztowanie. Świadek J. P. (2) zwrócił również uwagę, że jak należy udzielić pomocy osobie poszkodowanej „to wywala się, co przeszkadza”. Oświadczył, że rusztowanie jest lekkie, można je przesunąć, „rusztowanie jest umocowane górą, natomiast dołem można je odsunąć”. Stwierdził zatem, że rusztowanie mogło być przesunięte nawet mimo zakotwiczenia.

Z materiału dowodowego wynika, że szerokość balkonu wynosiła ok. 150 cm, co oznacza, że rusztowanie mogło zostać odsunięte, odchylone i nie spaść.

J. P. (1) zwrócił również uwagę, że „nie można przypisywać stanu rusztowania po zdarzeniu, do jego stanu przed zdarzeniem ponieważ po, mogło ono być w dowolnym miejscu.”

Pracownicy Państwowej Inspekcji Pracy byli na miejscu zdarzenia dopiero dwa dni później i nie można wykluczyć, że w tym czasie nie nastąpiły jakieś zmiany.

Nawet biegły A. C. stwierdził, że nie da się ustalić w jakiej odległości rusztowanie znajdowało się od ściany budynku w momencie wypadku.

Odnosząc się w tym miejscu do opinii biegłego A. C. można podzielić wnioski w niej zawarte. Jednakże wskazać należy, że biegły sam przyznał, że wnioski oparł na podstawie dokumentacji Państwowej Inspekcji Pracy, w której przyjęto odległość 0,4 m, co jak wykazano powyżej nie może być miarodajne.

Jak wynika z analizy dokumentacji dotyczącej wypadku, w toku „rozpytania” ustalono, że odległość rusztowania od ściany budynku wynosiła 40 cm. Natomiast nie ma możliwości zweryfikować na jakiej postawie powstało to przeświadczenie i czy rusztowanie znajdowało się w takiej odległości w chwili wypadku, a nie zostało przesunięte po upadku pokrzywdzonego, czy też zostało przesunięte przed wypadkiem wbrew woli oskarżonego.

Biegły A. C. zwrócił uwagę, że jeżeli na rusztowaniu są barierki ochronne, (ich istnienie przyjęto w akcie oskarżenia) a rusztowanie nie znajduje się dalej niż 20 cm od ściany, to w takiej sytuacji pracownik nie musi korzystać z szelek bezpieczeństwa. Nawet w przypadku braku balustrady przy ścianie, pracownik nie musi cały czas mieć na sobie szelek bezpieczeństwa, a jedynie jak się wychyla.

Zakładając teoretycznie wariant, że rusztowanie zostało ustawione w sposób nieprawidłowy – w odległości większej niż 20 cm, to z dowodów wynika, że pracownicy byli wyposażeni przez pracodawcę w szelki bezpieczeństwa. Pracownicy, w tym pokrzywdzony, przeszli szkolenie w zakresie BHP. W związku z tym wiedzieli, kiedy powinni byli je założyć w trakcie wykonywania pracy. Natomiast oskarżony nie miał obowiązku przez cały czas nadzorować pracowników.

Powyższą okoliczność potwierdza również protokół kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, w którym stwierdzono, że w dniu zdarzenia w miejscu wykonywania robót pracownicy zostali wyposażeni w dwa komplety szelek bezpieczeństwa wraz z linkami asekuracyjnymi.

Materiał dowodowy nie pozwolił na przyjęcie, że oskarżony nie przestrzegał zasad określonych w art. 212 Kodeksu pracy oraz §5 ww. rozporządzenia. Nadzór w zakresie przestrzegania bhp nie polega na tym, że osoba kierująca pracownikami ma sprawować go w sposób ciągły, albowiem założenie takie jest nielogiczne i niewykonalne. Oskarżony miał zaś obowiązek zorganizować stanowiska pracy zgodnie z przepisami i zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy. Materiał dowodowy nie pozwala na ustalenie, że w momencie przystąpienia do pracy przez poszkodowanego nie miał zapewnionych bezpiecznych warunków pracy, nie może podważyć założenia, że rusztowanie było prawidłowo zamontowane i pracownicy mieli do dyspozycji szelki bezpieczeństwa. Z akt sprawy wynika, że oskarżony był obecny na terenie budowy, organizował pracę, nadzorował ją.

Pokrzywdzony był przeszkolony w zakresie BHP, miał również odpowiednie kwalifikacji i zaświadczenie lekarskie, które umożliwiało mu pracę na tym stanowisku w dniu zdarzenia.

Jedynym zasadniczym dowodem, na którym oparto cały akt oskarżenia, jest dokument (k. 55-57) w postaci odebrania wyjaśnień od świadka zdarzenia H. G., w którym pojawia się informacja o odległości 0,4 m.

Istotne jest to, że nie można ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że sposób usytuowania rusztowania opisany w dokumentach, odpowiadał jego usytuowaniu w momencie zdarzenia, a nawet w chwili ich zamontowania w momencie przystąpienia do pracy. Kwestia ta była już podnoszona.

Już z tego powodu dokument ten nie może być podstawą do dokonania jednoznacznych ustaleń faktycznych.

Abstrahując jednakże od tej kwestii, należałoby się zastanowić nad możliwością procesowego wykorzystania powyższego dokumentu oraz nad kwestią czy wynikają z niego rzeczywiście prawdziwe i jednoznaczne okoliczności.

Dokument ten nie jest protokołem przesłuchania świadka w rozumieniu przepisów k.p.k., a co za tym idzie nie może być objęty wynikającą z art. 389§1 k.p.k. gwarancją ochrony interesów oskarżonego przed wykorzystywaniem przeciwko niemu jego własnych oświadczeń złożonych w charakterze świadka. Oskarżony, przed przyjęciem oświadczenia, nie został pouczony o odpowiedzialności karnej z art. 233 k.k.

Pismo to stanowi element dokumentacji sporządzonej przez komisję powypadkową, która działała w oparciu o przepisy wówczas obowiązującego rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 28 lipca 1998 r. w sprawie ustalania okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy oraz sposobu ich dokumentowania, a także zakresu informacji zamieszczanych w rejestrze wypadków przy pracy . Zespół powypadkowy miał obowiązek, m.in. zebrać informacje dotyczące wypadku od świadków wypadku. Jest zapisem informacji uzyskanych podczas rozmowy przeprowadzonej przez inspektora BHP i przedstawicieli pracowników.

Istnieje możliwość procesowego wykorzystania pisma zawierającego wypowiedzi, oświadczenia oskarżonego, niedopuszczalne jest jedynie zastępowanie nimi protokołu przesłuchana oskarżonego (art. 174 k.p.k.).

Jednakże zdaniem Sądu należałoby zwrócić uwagę na orzecznictwo, które podkreśla, że zakaz dowodowy określony w przepisie art. 174 k.p.k. uniemożliwia Sądowi opieranie się na treści dokumentów, jeżeli są one odmienne od wyjaśnień oskarżonego, a wręcz im przeczą. Celem tego zakazu dowodowego jest nienaruszalność prawa do obrony, przejawiająca się w prawie do dowolnych w treści wyjaśnień składanych w postępowaniu karnym. Zastępowanie dowodów z art. 174 k.p.k. zachodzi wówczas, gdy Sąd pomija treść wyjaśnień, posiłkując się wyłącznie pismami, zapiskami lub notatkami urzędowymi. (por. wyrok SA w Łodzi z 22.04.2015 II AKa 13/15, wyrok SP w N. z 08.10.2013 II Ka 358/13, wyrok SA w Lublinie z 06.09.2012 II AKa 189/12, wyrok SA w Krakowie z 09.06.2011 II AKa 85/11, wyrok SA w Katowicach z 29.07.2010 II AKa 207/10, wyrok SA we Wrocławiu z 23.10.2007 II AKa 290/07)

Oskarżony złożył zupełnie odmienne wyjaśnienia niż okoliczności zawarte w tym dokumencie. Ponadto świadek A. G. (1) w ogóle nie pamiętał, żeby uczestniczył w jakiejś komisji, zaprzeczył, żeby zbierał oświadczenia od oskarżonego (oraz pokrzywdzonego), więc nie mógł potwierdzić zawartych w piśmie okoliczności.

Kwestia ta zdaniem Sądu wskazuje również na nierzetelny, nieprofesjonalny sposób prowadzonego postępowania powypadkowego.

Sąd podjął próbę przesłuchania w charakterze świadka M. L., członka komisji, jednakże okazało się to niemożliwe. Osoba o takich danych zmarła (k. 359).

Oparcie całego oskarżenia właściwie na tym jednym piśmie, bowiem jak wynika z akt, stało się ono podstawą wszelkich kolejnych ustaleń niekorzystnych dla oskarżonego, byłoby zdaniem naruszeniem podstawowych zasad rzetelnego procesu karnego.

Wskazać należy, że zespół powypadkowy sporządził protokół, który miał znaczenie prawne, w tym również w kontekście odpowiedzialności karnej. Zgodnie z art. 7 ust. 2 ww. rozporządzenia zespół powypadkowy, celem zajęcia ostatecznego stanowiska, jest obowiązany wykorzystać materiały zebrane przez organy prowadzące śledztwo lub dochodzenie, jeżeli materiały te zostaną mu udostępnione.

W przedmiotowej sprawie nie toczyło się oczywiście jeszcze postępowanie przygotowawcze, nie przedstawiono nikomu zarzutów. Jednakże zastanowić się należy czy takie rozpytanie oskarżonego w charakterze świadka, nie stanowiło naruszenia jego gwarancji procesowych, w sytuacji, kiedy w związku z toczącym się postępowaniem powypadkowym, mogłyby mu, jako osobie odpowiedzialnej za pracowników, zostać postawione zarzuty.

Przede wszystkim w ogólnym przeświadczeniu społecznym panuje przeświadczenie, że osoba, która jest świadkiem jakiegoś zdarzenia, ma obowiązek przedstawić prawdę.

Oskarżony rozpytywany na konkretne okoliczności nie został pouczony, że może odmówić odpowiedzi na pytanie jeżeli mogłoby go to narazić na odpowiedzialność karną. Oczywiście Sąd zdaje sobie sprawę, że zgodnie z procedurami członkowie komisji nie mają takie obowiązku, albowiem postępowanie to nie toczy się w oparciu o przepisy np. k.p.k. Jednakże istotne jest, że postępowanie zespołu powypadkowego toczy się w oparciu o przepisy ustawy. Czym innym są zatem wypowiedzi oskarżonego wobec innych osób, wypowiedz prywatne, które mogą być wykorzystywane w postępowaniu karnym. Natomiast rozpytanie oskarżonego toczyło się według konkretnych procedur ustawowych. W takiej sytuacji można byłoby rozważyć czy wykorzystanie takiego dokumentu nie jest obejściem prawa oskarżonego do obrony.

Pomijając wszakże powyższe rozważania prawne, wskazać przede wszystkim należy, że z dokumentu k. 56-57 nie wynika tak naprawdę wcale, że to oskarżony miał stwierdzić, że rusztowanie było zamontowane w ten sposób, że odległość od ściany budynku wynosiła około 0,4-0,5 m. Jak wynika z dowodów oskarżonego nie było na miejscu zdarzenia w chwili wypadku. Analiza tego dokumentu wskazuje, zaś, że oskarżony miał relacjonować sytuację przedstawioną przez pokrzywdzonego P. O.. Natomiast znamienne jest, że poszkodowany w tym samym postępowaniu zespołu powypadkowego, o takiej okoliczności nie wspomina. Ponadto w toku postępowania karnego konsekwentnie oświadczał, że rusztowanie było zamontowane prawidłowo - blisko ściany, zatem w swoich zeznaniach zaprzeczył okoliczności zawartej w dokumencie k. 56-57. W takiej sytuacji zastosowanie ma art. 174 k.p.k. i uwzględnienie tego dokumentu w rzeczywistości prowadziłoby do obejścia zakazu zastąpienia zeznań świadka treścią pisma.

Podsumowując, oskarżony konsekwentnie w toku całego postępowania karnego zaprzeczał stawianym zarzutom i przedstawiał również konsekwentnie tą samą linię obrony. Pozostali świadkowie oraz nieosobowy materiał dowodowy nie podważył z kolei jego wersji wydarzeń.

Zgodnie z art. 2§1 pkt 1 i §2 k.p.k. przepisy kodeksu postępowania karnego mają na celu takie ukształtowanie postępowania karnego, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba, której nie udowodniono winy, tej odpowiedzialności nie poniosła, jak również, że podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne.

Przez prawdziwe ustalenie faktyczne rozumie się ustalenie, które zostało udowodnione. Udowodnienie zaś zachodzi wówczas, gdy w świetle przeprowadzonych dowodów fakt przeciwny dowodzonemu jest niemożliwy lub wysoce nieprawdopodobny. Spełnione przy tym winny być dwa warunki. Pierwszy z nich zakłada obiektywną przekonywalność dowodów, czyli taką ich siłę, że każdy normalnie oceniający człowiek nabiera przekonania o prawdziwości danego ustalenia. Drugi to przekonywalność subiektywna wywołana u organu oceniającego, która winna być całkowita, bezwzględna.

Dopóki zatem organ ma zasadne, najmniejsze choćby wątpliwości, dopóty dany fakt nie może być uznany za udowodniony, a więc nie stanowi ustalenia faktycznego, które może być podstawą rozstrzygnięcia.

Przenosząc powyższe rozważania na stan faktyczny niniejszej sprawy należy stwierdzić, że dla przypisania oskarżonemu sprawstwa i winy w zakresie popełnienia zarzucanego mu czynu, a w rezultacie pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej, konieczne jest poczynienie ustaleń o stopniu prawdopodobieństwa co najmniej graniczącym z pewnością. W przedmiotowej sprawie, pomimo inicjatywy dowodowej podjętej przez organy wymiaru sprawiedliwości, ustaleń takich poczynić nie sposób. Zgodnie z art. 5§2 k.p.k. wszelki istniejące wątpliwości w tej sprawie, należało rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.

Żaden dowód nie jest w stanie w sposób jednoznaczny podważyć wyjaśnień oskarżonego, że rusztowanie w momencie przystąpienia pracowników do pracy zostało prawidłowo zamontowane i jednocześnie, że w momencie zdarzenia z udziałem pokrzywdzonego P. O. ustawione było prawidłowo.

Postępowania sądowe nie pozwoliły na ustalenie, że w momencie wypadku rusztowanie zostało odsunięte od ściany budynku powyżej 20 cm. Świadkowie G., B. i sam pokrzywdzony nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, że odległość ta była większa i wynosiła 0,4 m. Przeciwnie, twierdzili, że było usytuowane blisko ściany.

Na miejscu zdarzenia nie przeprowadzono żadnych odpowiednich pomiarów, oględzin, zarówno przez organy ścigania, jak i następnie przez pracowników Państwowej Inspekcji Pracy.

Z dowodów zebranych w sprawie nie wynika ponadto nie tylko jak dokładnie umiejscowione było rusztowanie tuż przez wypadkiem, ale również, z przyczyn podanych powyżej, tak naprawdę nie ustalono w sposób nie budzący żadnych wątpliwości, jak upadł pokrzywdzony i co działo się z rusztowaniem już po upadku, w szczególności czy nie zostało ono odsunięte, np. w czasie akcji ratunkowej czy w ciągu kolejnych dwóch dni, kiedy dopiero wówczas na miejscu zdarzenia pojawili się inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy.

Z uwagi na zaś brak kompletnej dokumentacji, upływ czasu, nie można było zweryfikować na jakiej podstawie zostało przyjęte ustalenia co od odległości rusztowania 40 cm od ściany.

Jeszcze raz podkreślić należy, że brak jest jednoznacznych dowodów, że miejsce zdarzenia w trakcie kontroli, czy nawet działań komisji powypadkowej, wyglądało dokładnie tak samo jak w chwili wypadku poszkodowanego.

Rzetelność prac zespołu wypadkowego budzi również wątpliwości.

Sąd ponadto przedstawił powyżej argumentację, że nie można jednoznacznie wykluczyć, że pokrzywdzony, z uwagi na swoje warunki fizyczne, upadając, przynajmniej częściowo, mógł przecisnąć się przez szczelinę nie większą niż 20 cm. Nie ustalono również w jakiej pozycji pokrzywdzony znajdował się bezpośrednio przed upadkiem.

W momencie wypadku oskarżonego nie było na miejscu. Z uwagi na pełnioną funkcję, miał oczywiście obowiązek nadzorować pracowników, ale nie był w stanie wykonywać tego w sposób stały.

Nie można również wykluczyć, że pracownicy, przy założeniu, że rusztowanie było odsunięte od ściany budynku o ok. 40 cm, samowolnie nie zastosowali się do obowiązku korzystania wówczas z szelek bezpieczeństwa, które jak wynika akt, były zapewnione. Biegły Czech zdaniem Sądu błędnie założył, że oskarżony nie wyposażył pracowników w szelki bezpieczeństwa. Z zeznań świadków, a także protokołu kontroli wynika, że mieli takie środki ochrony indywidualnej. Brak dokumentacji w tym zakresie, na co powołuje się biegły, nie może w rozumieniu norm prawa karnego przesądzić, że szelek na wyposażeniu nie było.

Pokrzywdzony był przeszkolony z zasad BHP, zatem znał zasady korzystania z szelek bezpieczeństwa.

Biorąc pod uwagę wskazane argumenty nie można zarzucić oskarżonemu zaniedbań co do przestrzegania zasad BHP opisanych w akcie oskarżenia, a tym samy przyjąć, że istniał związek między zachowaniem oskarżonego, a wypadkiem, któremu uległ P. O..

Mając na względzie powyższe, Sąd, na podstawie art. 17§1 pkt 1 k.p.k. w zw. z art. 414§1 k.p.k. w zw. z art. 5§2 k.p.k., uniewinnił oskarżonego od popełnienia zarzucanego mu czynu.

O kosztach procesu orzeczono na zasadzie art. 632 pkt 2 k.p.k.