Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 64/15

3 Ds. 210/14

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 20 kwietnia 2016 r.

Sąd Okręgowy w Gorzowie Wlkp., II Wydział Karny, w składzie:

Przewodnicząca: SSO Marek Wieczór

Sędzia: SSO Arleta Wawrzynkiewicz – spr.

Ławnicy: Bolesław Białek

Aneta Pająk-Woźny

Andrzej Serafin

Protokolant: st. sekr. sąd. Magdalena Nowicka

przy udziale Prokuratora Prokuratury Rejonowej Marioli Sienkiewicz

po rozpoznaniu w dniach 24 lipca 2015r., 23 września 2015r., 1 października 2015r., 6 listopada 2015r., 12 stycznia 2016r., 10 lutego 2016r., 17 marca 2016r., 12 kwietnia 2016r.

sprawy:

1.  W. P. s. A. i E. zd. T., ur. (...) w S.

oskarżonego o to, że:

I. w dniu 3 listopada 2014r. około godziny 20-tej w kompleksie leśnym D. przy ul. (...), działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia P. K. ugodził go narzędziem ostrokończystym w klatkę piersiową powodując ranę kłuto-ciętą drążącą na głębokość około 12 cm w okolicy podobojczykowej lewej skutkującą przecięciem pęczka naczyń krwionośnych i masywnym krwotokiem, czym spowodował zgon P. K.

tj. o czyn z art. 148 § 1 k.k.

II. w dniu 3 listopada 2014r. w D. działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wbrew przepisom ustawy wprowadził do obrotu środki odurzające w znacznej ilości w ten sposób, że w celu sprzedaży tych środków tj. suszu konopi innych niż włókniste o wadze około 20 gram i wartości nie mniejszej niż 3200zł uzgodnił z J. B. transakcję sprzedaży tej ilości środków odurzających P. K. w celu dokonania jej dalszej odsprzedaży, a następnie udał się na miejsce transakcji i wydał te środki odurzające P. K.

tj. o czynu z art. 56 ust. 1 i 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii

III. w okresie od czerwca 2014r. do września 2014r. w miejscowości S. działając wbrew przepisom ustawy oraz w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wprowadził do obrotu znaczne ilości środków psychotropowych w postaci 50g amfetaminy sprzedając ją M. K. za kwotę około 1000zł celem dalszej odsprzedaży

tj. o czynu z art. 56 ust. 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii

2.  M. S. s. R. i S. zd. Z., ur. (...) w C.

oskarżonego o to, że

IV. w okresie 3-4 listopada 2014r. w G. działając umyślnie utrudniał postępowanie karne prowadzone w sprawie zabójstwa P. K. dokonanego w dniu 3.11.2014r. na terenie D., w ten sposób, że po przewiezieniu pokrzywdzonego do Szpitala Wojewódzkiego w G. swoim samochodem osobowym marki H. (...), z którego usunął w celu uniemożliwienia identyfikacji pojazdu tablice rejestracyjne, pojazd ten noszący ślady przestępstwa ukrywał w udostępnionym mu pomieszczeniu garażowym, usunął znajdujące się w nim dowody rzeczowe oraz usunął ślady biologiczne poprzez wymycie i wyczyszczenie wnętrza pojazdu, czym zacierał ślady przestępstwa i pomagał tym samym sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej

tj. o czynu z art. 239 § 1 k.k.

3.  K. S. s. J. i B. zd. S., ur. (...) w D.

oskarżonego o to, że:

V. w dniu 3 listopada 2014r. w D. działając wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi osobami oraz w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wbrew przepisom ustawy uczestniczył w obrocie środkami odurzającymi w znacznej ilości w ten sposób, że uzgodnił z W. P. transakcje kupna takiego środka tj. suszu konopi innych niż włókniste o wadze około 200 gram i wartości nie mniejszej niż 3200zł tej ilości środka odurzającego przez P. K. w celu dokonania dalszej jej odsprzedaży, po czym udał się wraz z P. K. na miejsce transakcji

tj. o czynu z art. 56 ust. 1 i 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii

4.  J. B. s. J. i A. zd. B., ur. (...) w S.

oskarżonego o to, że:

VI. w dniu 3 listopada 2014r. w D. działając wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi osobami oraz w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wbrew przepisom ustawy uczestniczył w obrocie środkami odurzającymi w znacznej ilości w ten sposób, że uzgodnił z W. P. transakcję kupna takiego środka tj. suszu konopi innych niż włókniste o wadze około 200 gram i wartości nie mniejszej niż 3200zł tej ilości środka odurzającego przez P. K. w celu dokonania jej dalszej odsprzedaży, po czym udał się wraz z P. K. na miejsce transakcji

tj. o czynu z art. 56 ust. 1 i 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii

I.  oskarżonego W. P. uznaje za winnego tego, że w dniu 3 listopada 2014r. około godziny 20-tej w kompleksie leśnym w D. przy ul. (...), odpierając bezprawny, bezpośredni zamach na swoją osobę, używając noża, jako sposobu obrony niewspółmiernego do zamachu, przewidując możliwość spowodowania śmierci i godząc się na taki skutek, zadał P. K. jeden cios nożem w klatkę piersiową, czym spowodował u niego ranę kłuto-ciętą drążącą na głębokość około 12 cm w okolicy podobojczykowej lewej skutkującą przecięciem pęczka naczyń krwionośnych i masywnym krwotokiem, czym spowodował zgon P. K., tj. zbrodni z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. i za to na podstawie art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 60 § 1 k.k. i art. 60 § 6 pkt 2 k.k. wymierza oskarżonemu karę 5 (pięciu) lat pozbawienia wolności, a na podstawie art. 46 § 1 k.k. zasądza od oskarżonego na rzecz oskarżycielki posiłkowej L. K. kwotę 50.000 zł (pięćdziesiąt tysięcy złotych) tytułem częściowego zadośćuczynienia;

II.  oskarżonego W. P. uznaje za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów opisanych w punktach II i III części wstępnej wyroku z tą zmianą, że przyjmuje, iż działał w podobny sposób, w krótkich odstępach czasu i czyny te kwalifikuje jako występek z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii w zw. z art. 12 k.k. i za to na podstawie art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii wymierza oskarżonemu karę 3 (trzech) lat pozbawienia wolności oraz 100 (sto) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 50 zł (pięćdziesiąt złotych), a na podstawie art. 45 § 1 k.k. orzeka od oskarżonego przepadek równowartości korzyści majątkowej w wysokości 1.000 zł (jednego tysiąca złotych);

III.  na podstawie art. 85 k.k. w zw. z art. 86 § 1 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. orzeczone wobec oskarżonego W. P. kary pozbawienia wolności łączy i jako łączną wymierza mu karę 7 (siedmiu) lat pozbawienia wolności;

IV.  oskarżonego M. S. uznaje za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu opisanego w punkcie IV części wstępnej wyroku, to jest występku z art. 239 § 1 k.k. i za to na podstawie art. 239 § 1 k.k. wymierza oskarżonemu karę 8 (ośmiu) miesięcy pozbawienia wolności;

V.  na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. w zw. z art. 70 § 1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego M. S. kary pozbawienia wolności warunkowo zawiesza na okres 3 (trzech) lata próby, a na podstawie art. 71 § 1 k.k. orzeka od oskarżonego 30 (trzydziestu) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 50zł (pięćdziesiąt złotych);

VI.  oskarżonych K. S. i J. B. uznaje za winnych tego, że w dniach od 2 do 3 listopada 2014r. w D. działając wspólnie i w porozumieniu w zamiarze, aby P. K. wbrew przepisom ustawy wziął udział w obrocie znaczną ilością środka odurzającego w postaci nie mniej niż 200 g ziela konopi innych niż włókniste, zwanego marihuaną, udzielili mu pomocy w ten sposób, że nawiązali kontakt z W. P., uzgodnili z nim dokonanie zakupu marihuany i informacje o tym przekazali P. K., z którym, w towarzystwie innej osoby, udali się na miejsce transakcji i czyn ten kwalifikuje jako występek z art. 18 § 3 k.k. w zw. z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. i za to na podstawie art. 19 § 1 k.k. w zw. z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii wymierza:

- oskarżonemu K. S. karę 2 (dwóch) lat pozbawienia wolności oraz 50 (pięćdziesiąt) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 20 zł (dwadzieścia złotych),

- oskarżonemu J. B. karę 2 (dwóch) lat pozbawienia wolności, oraz 50 (pięćdziesiąt) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 15 zł (piętnaście złotych);

VII.  na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. w zw. z art. 70 § 1 pkt 1 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego K. S. kary pozbawienia wolności warunkowo zawiesza na okres 4 (czterech) lata próby;

VIII.  na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. w zw. z art. 70 § 2 k.k. w zw. z art. 73 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego J. B. kary pozbawienia wolności warunkowo zawiesza na okres 4 (czterech) lata próby, oddając go w okresie próby pod dozór kuratora;

IX.  na podstawie art. 63 § 1 k.k. okres rzeczywistego pozbawienia wolności:

- oskarżonego W. P. od dnia 12 listopada 2014r. godz. 11.40 do dnia 20 kwietnia 2016r. zalicza na poczet orzeczonej kary łącznej pozbawienia wolności;

- oskarżonego M. S. od dnia 4 listopada 2014r. godz. 17.30 do dnia 6 listopada 2014r. godz. 14.30 zalicza na poczet orzeczonej kary grzywny;

- oskarżonego K. S. od dnia 5 listopada 2014r. godz. 12.40 do dnia 7 listopada 2014r. godz. 11.50 zalicza na poczet orzeczonej kary grzywny;

- oskarżonego J. B. od dnia 7 listopada 2014r. godz. 20.00 do dnia 10 listopada 2014r. godz. 12.30 zalicza na poczet orzeczonej kary grzywny;

X.  zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adwokatów B. W. i J. Ł. kwoty po 1771,20 zł tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżonym K. S.
i J. B. z urzędu w toku postępowania przed sądem
I instancji;

XI.  zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adwokat A. K. kwotę 1845 zł tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżycielce posiłkowej z urzędu w toku postępowania przygotowawczego i postępowania przed sądem I instancji;

XII.  na podstawie art. 627 k.p.k. zasądza od oskarżonych W. P., M. S., K. S. na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe po ¼ od każdego z nich z tym, że wydatkami z tytułu wynagrodzeń za sporządzane w toku postępowania opinie, wydatki w związku z wyznaczeniem oskarżycielce posiłkowej pełnomocnika z urzędu, kosztami doprowadzenia oskarżonego na rozprawę obciąża W. P., w tym wymierza im opłaty:

- W. P. 1.600zł;

- K. S. 500 zł;

- M. S. 330 zł.

XIII.  na podstawie art. 624 § 1 k.p.k. i art. 17 ust. 1 ustawy z dnia 23.06.1973r. o opłatach w sprawach karnych zwalnia oskarżonego J. B. od obowiązku zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych w całości, zaliczając wydatki poniesione w sprawie na rachunek Skarbu Państwa.

UZASADNIENIE

W oparciu o zgromadzony materiał dowodowy sąd ustalił następujący stan faktyczny:

W. P. (pseudonim (...)), mieszkający w D., miał dostęp do narkotyków. Zajmował się ich obrotem. Wiedzę o tym posiadał mieszkaniec K. M. K., który w okresie czerwca – lipca 2014 r. postanowił zająć się dystrybucją narkotyków wśród miejscowej młodzieży.

M. K. najpierw skontaktował się telefonicznie z W. P., a następnie spotkał się z nim. Ustalił, że będzie od niego kupować amfetaminę, płacąc po 20 zł za 1 gram. M. K. zamierzał amfetaminę sprzedawać dalej za wyższą kwotę. Oskarżony W. P. zgodził się dostarczać K. tę substancję psychotropową. W okresie od czerwca do września 2014r. w miejscowości S. W. P. kilkakrotnie przekazywał K. średnio po 10 g amfetaminy. Łącznie sprzedał mu około 50 g tej substancji, uzyskując za nią łącznie około 1000 zł.

(dowody:

- zeznania świadka M. K., k. 643-644, 652-653, 647, 1104-1105;

- wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 660.)

P. K. (pseudonim (...)) mieszkał w G. wraz ze swoją dziewczyną P. G.. Był jedynakiem, utrzymującym kontakt z matką, której pomagał. Nie pracował. Źródłem jego utrzymania była sprzedaż narkotyków. W listopadzie 2014r. zamierzał on zakupić większą ilość marihuany. W tym celu skontaktował się telefonicznie z K. S., z którym już wcześniej miał kontakt, gdyż około połowy 2014r. kupił od niego 200 g marihuany. Wówczas P. K. został oszukany przez S., który do paczki narkotyków włożył około 100 g kamieni.

W dniu 2 listopada 2014r. K. S., przebywający w mieszkaniu swojej dziewczyny w towarzystwie J. B. odebrał telefon od P. K., który powiedział mu, że chce kupić większą ilość marihuany, najpierw wskazywał na 300 g, później 400 g tego środka odurzającego. K. S. stwierdził, że nie ma narkotyków, gdyż obawiał się zemsty ze strony K.. Rozmowę tę słyszał J. B., który powiedział oskarżonemu S., że zorientuje się w sprawie dostawy narkotyków. Następnie J. B. zadzwonił do W. P., którego zapytał, czy może sprzedać marihuanę w ilości 400 g. W czasie rozmowy powiadomił, że narkotyki są dla jego znajomego. W. P. zgodził się dostarczyć marihuanę, o czym J. B. powiedział K. S., a ten zadzwonił do P. K., od którego dowiedział się, że za pomoc dostanie on 500 zł. Z kolei J. B. za swoje działania miał otrzymać 200 zł.

K. S. i P. K. umówili się na spotkanie w dniu 3 listopada 2014r. w D., przy tablicy informacyjnej (...). Z kolei J. B. ustalił z W. P., że do transakcji dojdzie w D. na ul. (...), koło przejazdu kolejowego. J. B. i K. S. zamierzali dopiero na miejscu przekazać P. K. informację, że narkotyki dostarczy ktoś inny, z kim K. poznać miał B.. K. S. nie mógł bezpośrednio rozmawiać z W. P., gdyż był z nim w konflikcie.

(dowody:

- protokół przeszukania pomieszczeń, k. 75-77;

- częściowe zeznania świadka P. G., k. 84-85, 941-942;

- zeznania świadka E. N., k. 182-183, 429-430;

- wyjaśnienia oskarżonego M. S., k. 178;

- wyjaśnienia oskarżonego K. S., k. 420-421;

- wyjaśnienia oskarżonego J. B., k. 465-466;

- wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 246-247.)

Dnia 3 listopada 2014r. około godz. 16.00 P. K. zadzwonił do swojego znajomego M. S., który miał samochód i od czasu do czasu woził go w różne miejsca, za co miał płacone. P. K. prosił M. S., by podwiózł go do D., a gdy ten zgodził się, umówili się na godz. 17.10 pod blokiem pokrzywdzonego K.. Tego dnia P. K. zamierzał nabyć narkotyki, na które nie miał pieniędzy. Postanowił, że okradnie sprzedającego. Myślał, że będzie nim K. S., który wcześniej go oszukał. Pokrzywdzony nie wykluczał możliwości użycia siły, dlatego zaopatrzył się w gaz pieprzowy i umówił się z E. N. (pseudonim (...)), ustalając, że pojedzie on razem z nim jako ochroniarz. E. N. zgodził się, wiedząc, że K. jedzie po marihuanę. Za kurs E. N. miał otrzymać około 1000 zł.

P. K. i E. N. umówili się pod (...) wG.Na parking pod C. (...) podjechał P. K. wraz z M. S. trzydrzwiową H. o nr rej. (...) a E. N. dojechał swoim samochodem marki A. o nr rej. (...) 900. P. K. przesiadł się do samochodu A. i kazał M. S. jechać za nim. Jadąc w stronę D. P. K. ustalał telefonicznie z K. S. miejsce i godzinę spotkania.

W czasie drogi P. K. powiedział N., że nie ma pieniędzy na narkotyki, które chce zabrać bez płacenia. E. N. stwierdził, że K. musi pokazać sprzedawcy, że ma pieniądze oraz dodał, że ma znajomego, który może pożyczyć pieniądze na narkotyki. W tym celu pojechali na stację paliw w miejscowości K., gdzie spotkali się z J. Ż. (1), od którego N. pożyczył 1100 zł. Następnie P. K. i E. N. samochodem A., a M. S. H. pojechali do miejscowości D. i zatrzymali się na parkingu stacji paliw (...), znajdującej się przy sklepie (...).

E. N. i P. K. postanowili przesiąść się do samochodu H., tak, aby dostawca narkotyków miał trudności z ich identyfikacją na podstawie samochodu. Mężczyźni kazali M. S. opuścić jego samochód, wsiedli do H., do której przełożyli dwie nogi od stołu, przypominające kije bejsbolowe, które E. N. woził w swoim A.. Następnie E. N. jako kierowca, a P. K. jako pasażer razem pojechali na ustalone miejsce spotkania. M. S. pozostał w samochodzie A., które stało zaparkowane na stacji paliw.

(dowody:

- protokół oględzin rzeczy, k. 204-206;

- zeznania świadka E. N., k. 182-183, 429-430, 878-883;

- zeznania świadka J. Ż. (1), k. 202-203;

- wyjaśnienia oskarżonego M. S., k. 178.)

Około godz. 19.00 -19.30 P. K. i E. N. samochodem H. o nr rej. (...) dojechali pod tablicę informacyjną miejscowości, gdzie czekali na nich J. B. i K. S., którzy usiedli na tylnych miejscach w samochodzie. K. S. powiedział P. K., że nie ma narkotyków, informując, go, że za chwile dojedzie mężczyzna, który przywiezie narkotyki. Mężczyźni udali się w ustalone przez J. B. miejsce spotkania. Jadąc tam P. K. poinformował obecnych, że nie zamierza zapłacić za narkotyki, przy czym zarówno J. B., jak i K. S., a także E. N. namawiali go, by tego nie robił. Pokrzywdzony nie chciał zrezygnować ze swojego zamiaru. W czasie jazdy na miejsce spotkania, J. B. z telefonu P. K. zadzwonił do W. P., który powiedział, że niedługo dojedzie.

E. N. dojechał samochodem na parking leśny przy ulicy (...) w D.. Wjechał na jego teren, nawrócił i zaparkował samochód w ten sposób, że stał on przodem do wyjazdu, mając z tyłu szlaban odgradzający wjazd do lasu.

W tym czasie W. P. zabrał z miejsca swojego zamieszkania marihuanę ważącą około 200 g o wartości nie mniejszej niż 3200 zł, zapakowaną w jedną paczkę, którą włożył do plecaka. Plecak umieścił w samochodzie F. (...) o nr rej. (...) pod nogami swojej dziewczyny B. R., która siedziała z przodu na miejscu pasażera. W. P. i B. R. razem pojechali na parking leśny przy ul. (...) w D.. Gdy tam dojechali zobaczyli zaparkowany samochód H., wewnątrz którego znajdowały się dwie osoby, w tym ukrywający się przez W. P. K. S.. J. B. i P. K. podeszli do samochodu oskarżonego P., po czym weszli do jego wnętrza, zajmując miejsca z tyłu. Następnie W. P. odjechał kilkaset metrów z tego miejsca.

(dowody:

- zeznania świadka E. N., k. 183-184, 429-430, 878-879;

- zeznania świadka J. Ż. (1), k. 202-203, 875-878;

- częściowo zeznania świadka B. R., k. 256-258, 942-943;

- wyjaśnienia oskarżonego M. S., k. 178-179;

- wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 246-247;

- wyjaśnienia oskarżonego K. S., k. 420-421.)

W samochodzie F. (...) W. P. powiedział do B. R., aby podała mu paczkę z narkotykami, co zrobiła, wyjmując ją z plecaka. Paczkę tę W. P. przekazał P. K., który stwierdził, że pieniądze ma w samochodzie, a narkotyki musi pokazać swojemu koledze. Słysząc to W. P. powrócił na miejsce, gdzie zaparkowana była H., a gdy zatrzymał samochód, nie wyłączył silnika. Samochód zaparkował w ten sposób, że ustawił go równolegle do H., ale przed nią, przodem do wyjazdu na drogę. W tym czasie, znajdujący się w H. E. N. włączył światła. P. K. postanowił zabrać paczkę z narkotykami z sobą, W. P. nie zgodził się na to, mówiąc, że paczka ma zostać w jego samochodzie, a wspomniany przez K. kolega może podejść i zobaczyć narkotyki. P. K. nie słuchał oskarżonego, zabierając z sobą paczkę wyszedł z F. i poszedł do H., gdzie zajął miejsce pasażera z przodu. Widząc to W. P. szybko opuścił swój samochód i poszedł za K.. Z F. (...) wyszedł również J. B..

W H. znajdowali się K. S., siedzący z tyłu, E. N. zajmujący miejsce za kierownicą i P. K., który siedział z przodu. P. K. pokazał N. marihuanę, ten powiedział, że jest dobra, a gdy podszedł do nich W. P. zaczęli oni rozmawiać na temat ceny. Rozmowę tą słyszał J. B., który w tym czasie stał w pobliżu samochodu H.. W pewnym momencie doszło do kłótni pomiędzy P. K. a W. P.. Słysząc tę kłótnię i wiedząc o zamiarach K. J. B. uciekł do lasu. W. P. żądał od P. K. zwrotu narkotyków, ale mężczyzna nie reagował a paczkę z marihuaną przełożył ze swoich kolan pod nogi (położył ją po lewej stronie swoich nóg, blisko drążka skrzyni biegów). Widząc to W. P. nachylił się w stronę H., której drzwi były otwarte, w ten sposób, że jego głowa i tułów znalazły się wewnątrz pojazdu, nad P. K.. Wówczas, nie zamierzający zapłacić za narkotyki P. K., podjął decyzję o wypchnięciu P. i w tym celu użył gazu pieprzowego, którym prysnął w twarz nachylającego się nad nim mężczyzny. Doprowadziło to do tego, że W. P. odskoczył od samochodu. Natychmiast za nim z samochodu wyszedł P. K., który zaatakował rękoma W. P.. Mężczyźni zaczęli się szarpać. Szarpali się z sobą, trzymając się za ubrania, ręce, ramiona, przepychali się. Temu wszystkiemu przyglądał się E. N., który widząc, że P. K., będąc osobą wysportowaną, górującą wzrostem i postawą, ma przewagę nad W. P. nie wtrącał się, uznając, że pokrzywdzony poradzi sobie z tak „małym” przeciwnikiem. Mężczyźni szarpiąc się, przemieścili się z okolic drzwi wejściowych do samochodu H., w stronę przestrzeni pomiędzy oboma samochodami. Szarpiąc się wywracali się, podnosili i kontynuowali szarpanie.

Zachowanie mężczyzn obserwowała B. R., która widząc, że jej chłopak nie ma szans, wybiegła z samochodu, podbiegła do E. N., zaczęła do niego krzyczeć, miała pretensje, a gdy odpowiedział, że nic nie robi, jest tylko kierowcą podbiegła do szarpiących się P. K. i W. P.. Gdy kobieta podchodziła do nich, P. K. zaczął pryskać w jej stronę i w stronę W. P. gazem. Wykorzystując moment, gdy pokrzywdzony używając gazu nie stosował siły fizycznej, W. P. wyrwał się i podbiegł do swojego samochodu, silnik którego cały czas pracował. Oskarżony nie wsiadł do samochodu, by odjechać, lecz nachylił się nad drzwiami od strony kierowcy, wyciągnął stamtąd nóż o długości ostrza około 15 cm. W tym momencie P. K. zorientował się, że nie ma W. P. i widząc go przy samochodzie podbiegł do niego. Gdy W. P. po wyjściu noża stał wyprostowany, pokrzywdzony stojąc na wprost niego zamachnął się w jego stroną, w reakcji na co W. P., broniąc się przed kolejnym atakiem pokrzywdzonego, ręką zaopatrzoną w nóż zrobił wymach, zadając pokrzywdzonemu jeden cios, skierowany w klatkę piersiową – w okolice podobojczykową lewą, po czym natychmiast wsiadł do samochodu, do którego weszła również B. R. i odjechał z miejsca zdarzenia.

P. K. po tym, gdy został ugodzony nożem chwilę stał w miejscu, a gdy podszedł do niego E. N. powiedział mu, że został dźgnięty nożem i pokazał ranę. Następnie wsiadł do samochodu H., mówiąc, że źle się czuje. E. N. i K. S. zawołali J. B., który był w lesie, a gdy wrócił wsiedli do samochodu, w którym miejsce pasażera z przodu zajmował P. K., który krwawił z rany. J. B. próbował dodzwonić się do W. P., ale ten nie odbierał. Mężczyźni postanowili zawieźć pokrzywdzonego do szpitala. Najbliższy szpital od miejsca zdarzenia był oddalony około 2 km. E. N. podjął decyzję, że P. K. zostanie zawieziony do szpitala w G.

Następnie E. N. dojechał na stację L., gdzie w jego samochodzie czekał M. S.. Na stacji tej z H. uciekli K. S. i J. B.. E. N. powiedział M. S., że K. został dźgnięty nożem i trzeba go zawieźć do szpitala. N. kazał S. przesiąść się do H., co ten zrobił. Sam wsiadł do A.. W tym czasie P. K. nie dawał znaków życia, był nieprzytomny. Po drodze do miejscowości K. stan pokrzywdzonego pogarszał się, jego puls nie był wyczuwalny.

Jadąc do G. M. S. i E. N. dwukrotnie zatrzymywali się, raz w K., gdzie N. wziął od J. Ż. (1) ręcznik kuchenny i wodę do obmycia rany, a raz przed szpitalem Wojewódzkim w G., gdzie zdjęto tablice rejestracyjne z samochodu H., tak, aby nie można dokonać jego identyfikacji.

Mężczyźni dojechali do szpitala. Przed szpitalem E. N. sięgnął pod nogi P. K., skąd zabrał paczkę z marihuaną. Następnie M. S. swoim samochodem wjechał na szpitalny podjazd dla karetek SOR, a sanitariuszom powiedział, że dowiózł mężczyznę ugodzonego nożem. Po wyjęciu P. K. z samochodu M. S. odjechał spod szpitala. Z miejsca tego oddalił się również E. N..

(dowody:

- protokoły oględzin miejsca i rzeczy wraz z dokumentacją fotograficzną, k. 2-9, 127, 159-161, 320-322, 538-542, 546;

- protokół zatrzymania rzeczy, k. 16-19, 317-319, 440-445;

- karta czynności ratunkowych, k. 20;

- protokół oględzin osoby wraz z dokumentacją fotograficzna, k. 22-35;

- protokół ujawnienia śladów wraz z dokumentacją fotograficzną, k. 38-46;

- opinie z badań genetycznych Zakładu Medycyny Sądowej PUM w Szczecinie,
k. 380-389,589-601754-759;

- protokół okazania, k. 70-71;

- protokół oględzin płyty z zapisem monitoringu wraz z wydrukiem zdjęć, k. 91-103;

- protokół oględzin zwłok, k. 171;

- protokół oględzin i otwarcia zwłok wraz z dokumentacją fotograficzną i opinią, k. 272-282;

- opinia biegłego W. C., k. 507-509, 944-945;

- opinia biegłej z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji M. W., k. 1086-1093, 1142;

- zeznania świadka E. N., k. 183-185, 231, 430-431, 878-883;

-protokół eksperymentu procesowego wraz ze szkicem miejsca, k. 186-190;

- częściowo zeznania świadka K. K. (4), k. 170, 1035-1036;

- częściowo zeznania świadka B. R., k. 256-258, 942-943;

- częściowo zeznania świadka J. Ż. (1), k. 202-203, 945-946;

- częściowo wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 246-248, 261-262, 435, 870-874;

- wyjaśnienia oskarżonego K. S., k. 420-421;

- wyjaśnienia oskarżonego J. B., k. 465-466, 875-878).

Po podrzuceniu ciała P. K. do szpitala M. S. podjechał do garażu swojego kolegi M. C., z którym telefonicznie ustalił, że może skorzystać z jego garażu. Do garażu oskarżony wprowadził samochód H. i przez kilka godzin usuwał z niego ślady krwi. Pozbył się telefonu komórkowego P. K., a nadto do śmieci wyrzucił pojemnik z gazem pieprzowym, pałki drewniane i ręcznik, który wcześniej dał J. Ż. (1). Następnie, gdy powiedział o wszystkim swojej matce, zgłosił się na policję.

(dowody:

-protokół oględzin rzeczy i miejsc, k. 110-111, 156-158, 159-161;

-protokół przeszukania, k. 114-116;

-zeznania świadka M. C., k. 168-169, 1036;

- częściowo zeznania świadka J. Ż. (1), k. 202-203, 945-946;

- wyjaśnienia oskarżonego M. S., k. 178-181.)

Po odjechaniu z miejsca zdarzenia W. P. i B. R. najpierw pojechali do miejsca zamieszkania oskarżonego, po czym wyjechali z D., udali się na P., gdzie ukrywali się. W. P. wyrzucił nóż, którym zadał cios. Oskarżony ten wraz z dziewczyną sprzątnęli samochód, w którym znajdowały się ślady krwi pokrzywdzonego, pochodzące z noża i ręki oskarżonego P.. Oskarżony i B. R. za pomocą różnych środków czyszczących usuwali ślady krwi.

Dnia 12 listopada 2014r. W. P. zgłosił się na policję. Został wówczas zatrzymany (o godz. 11.40).

(dowody:

- protokół zatrzymania osoby, k. 251-252;

- zeznania świadka B. R., k. 258-259, 942-943;

- wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 248-249, 872-874)

P. K. na skutek ciosu nożem zadanego przez W. P. w klatkę piersiową doznał rany kłuto-ciętej drążącej na głębokość około 12 cm w okolicy podobojczykowej lewej, skutkującej przecięciem pęczka naczyń krwionośnych i masywnym krwotokiem, co doprowadziło do jego zgonu.

(dowody:

- protokół oględzin i otwarcia zwłok wraz z dokumentacją fotograficzną i opinią, k. 272-282;

- opinia biegłego W. C., k. 507-509, 944-945.)

W dniu 5 listopada 2014r. zatrzymano K. S., a w dniu 7 listopada 2014r. został on zwolniony.

W dniu 7 listopada 2014r. zatrzymano J. B., a w dniu 10 listopada 2014r. zwolniono go.

(dowody:

- protokół zatrzymania osoby, k. 192;

- protokół zatrzymania nieletniego, k. 236.)

W. P. ma 28 lat. Jest bezdzietnym kawalerem. Ma wykształcenie wyższe. Z zawodu jest specjalistą do spraw turystyki i rekreacji. Posiada majątek w postaci 3 samochodów osobowych. W przeszłości był raz karany za czyn z art. 62. Ust. 1 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Nie był leczony psychiatrycznie. Jest zdrowy.

Oskarżony w miejscu zamieszkania ma dobrą opinię. Znany jest jako osoba, mająca od wielu lat kontakt z narkotykami.

(dowody:

- dane o karalności, k.1136;

- dane osobopoznawcze, k. 244-245, 869;

- sprawozdanie z wywiadu środowiskowego, k. 457-458;

- odpis wyroku, k. 502.)

Oskarżony K. S. ma 38 lat. Jest rozwiedziony. Na utrzymaniu ma dziecko w wieku 15 lat. Ma wykształcenie zawodowe, z zawodu jest mechanikiem samochodowym. Nie posiada majątku. Pracuje, zarabiając 900 zł. Oskarżony nie był karany.

(dowody:

- zapytanie o karalność, k. 1133;

- dane osobopoznawcze, k.419, 869.)

J. B. ma 18 lat. W chwili czynu miał ukończone 17 lat. Oskarżony jest uczniem gimnazjum. Pozostaje na utrzymaniu dziadków. Otrzymuje 200-300 zł wynagrodzenia za praktyki. Oskarżony ten nie był karany, choć stosowano wobec niego środki wychowawcze. Był on umieszczony w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w R..

(dowody:

- zapytanie o karalność, k. 1134;

-dane osobopoznawcze, k. 464,869.)

Oskarżony W. P. zarówno w śledztwie, jak i na rozprawie przyznał się do popełnienia II i III z zarzucanych mu czynów. Odnośnie obrotu amfetaminą odmówił złożenia wyjaśnień, potwierdzając zeznania M. K., któremu przekazywał tę substancję psychotropową. Natomiast co do transakcji z dnia 3 listopada 2014r. opisał okoliczności, w jakich dowiedział się o chęci nabycia marihuany przez P. K., którego wówczas nie znał, jak również wskazał, w jaki sposób wyglądała transakcja. Oskarżony przyznał się do zadania ciosu nożem P. K., zaprzeczając zamiarowi jego zabójstwa. Opisał okoliczności zdarzenia, wskazując, że do ugodzenia nożem pokrzywdzonego doszło, gdy atakował on go w jego samochodzie (marki F.). W. P. dowodził, że biorąc nóż chciał nastraszyć atakującego go P. K.. Ponadto opisał to, co działo się po ucieczce z miejsca zdarzenia.

J. B. i K. S. w śledztwie przyznali się do udzielenia pomocy W. P. w obrocie marihuaną i opisali na czym polegało ich zachowanie. K. S. na etapie postępowania sądowego odmówił składania wyjaśnień, przyznając się do winy. J. B. na rozprawie złożył wyjaśnienia, w których podtrzymał, powtórzył i uzupełnił swoje wcześniejsze stanowisko.

(wyjaśnienia oskarżonego W. P., k. 245-250, 261-262, 328, 435, 660, 870-875;

wyjaśnienia oskarżonego K. S., k. 419-421, 875;

wyjaśnienia oskarżonego J. B., k. 465-466, 875-878).

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił na przypisanie oskarżonemu W. P. winy i sprawstwa drugiego i trzeciego z zarzucanych mu czynów, co do których sąd przyjął, iż stanowią one jeden czyn ciągły, o jakim mowa w art. 12 kk, stąd też zasadna była kwalifikacja prawna z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii. Natomiast w odniesieniu do oskarżonych J. B. i K. S. sąd uznał za zasadne przypisanie im czynu z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii popełnionego w formie zjawiskowej pomocnictwa z art. 18 § 3 k.k.

Odnosząc się do najpoważniejszego zarzutu postawionego W. P., to jest zbrodni z art. 148 § 1 k.k. sąd uznał, że oskarżony dopuścił się tego czynu, z tym, że działał w warunkach przekroczenia obrony koniecznej, broniąc się przed atakiem ze strony pokrzywdzonego P. K..

Ustalając stan faktyczny sprawy sąd zestawił wyjaśnienia oskarżonego W. P. z zeznaniami świadków zdarzenia z dnia 3 listopada 2014r., z wyjaśnieniami współoskarżonych, jak również z obiektywnymi dowodami w postaci oględzin miejsca zdarzania, samochodów, a nadto z opiniami biegłych z zakresu badania śladów krwawych i z zakresu medycyny sądowej oraz wynikami analizy DNA. Wnikliwa analiza tychże dowodów doprowadziła sąd do częściowego zakwestionowania wyjaśnień oskarżonego W. P., jak również zeznań świadka B. R., a także części wyjaśnień złożonych na rozprawie przez E. N., odnoszących się do twierdzeń, iż do ugodzenia nożem P. K. doszło w samochodzie oskarżonego P.. Nic bardziej mylnego. Oczywiste w sprawie niniejszej jest to, że oskarżony P. bronił się przed atakiem P. K., jednakże z całą pewnością do bezpośredniego starcia obu mężczyzn doszło na zewnątrz obu samochodów.

W rozpatrywanej sprawie, z uwagi na postawę ukrywającego się przed wymiarem sprawiedliwości E. N., który będąc obecnym na pierwszym terminie rozprawy rozpoczął składanie wyjaśnień, po czym uciekł z Polski, ignorując obowiązek stawienia się przed sądem, konieczne było po pierwsze zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania, a później, gdy nie zdołano go zatrzymać wyłączenie jego sprawy do odrębnego rozpoznania. Wobec wyłączenia sprawy E. N. do odrębnego rozpoznania, sąd zdecydował o przeprowadzeniu dowodu z jego wyjaśnień, które złożył na etapie postępowania przygotowawczego. Co więcej, sąd nie widział przeszkód w dopuszczeniu jako dowodu jego zeznań, które złożył przed przedstawieniem mu zarzutu. Zeznania te, w zakresie w jakim dotyczą one zarzutu z art. 148 § 1 k.k. postawionego W. P. mogą być na rozprawie odczytywane, czy też na wniosek stron ujawniane, gdyż nie dotyczą zarzutu pozostającego w związku z czynem, który zarzucony został E. N.. Zeznania, jakie E. N. złożył w toku śledztwa, jak również jego pierwsze wyjaśnienia, zasługują na miano wiarygodnych w przeważającej części. Oczywiste przy tym jest, że E. N., opisując okoliczności udania się na miejsce spotkania z W. P., swoją rolę w nabyciu narkotyków, a także ostatecznie odnosząc się do tego, co stało się z marihuaną dostarczoną przez oskarżonego P. mija się z prawdą, dążąc do uwolnienia siebie od odpowiedzialności za udział w obrocie znaczną ilością środków odurzających, co jednak nie oznacza, że kłamie on w zakresie okoliczności poprzedzających ugodzenie nożem P. K., faktu zadania ciosu temu pokrzywdzonemu, jak również w kwestii jego przewiezienia do szpitala w G. Sąd zeznania E. N. dotyczące samego przebiegu zdarzenia związanego z ugodzeniem P. K. nożem uznał za miarodajne w części, w jakiej korespondują one z całkowicie wiarygodnymi wyjaśnieniami M. S. i K. S., a także znajdują potwierdzenie w informacjach podanych przez J. B..

W świetle zeznań E. N. sąd nie ma wątpliwości, że celem wyjazdu P. K. do D. był zakup marihuany. Okolicznością bezsporną jest to, że P. K. zajmował się handlem marihuaną, na co wskazują nie tylko zeznania E. N., ale również wyjaśnienia K. S., a pośrednio i zeznania P. G.. W trakcie transakcji, jaka umówiona była na dzień 3 listopada 2014r. E. N. miał asekurować pokrzywdzonego, który po tym, gdy wcześniej nabywając narkotyki padł ofiarą oszustwa, jechał z zamiarem oszukania osoby, która miała dostarczyć mu narkotyki. P. K. nie tylko nie zamierzał zapłacić za marihuanę, ale ewidentnie przygotował się na możliwość użycia siły wobec dostawcy tego środka odurzającego. W tym celu rozmawiał z E. N., pracującym wszakże jako ochroniarz, jak również z tego powodu wspólnie z N. zaopatrzył się w nogi od stołu, przypominające kije bejsbolowe, które przełożył z samochodu E. N. do samochodu H. należącego do M. S.. Mimo że świadek E. N. nieudolnie zaprzeczył swojemu udziałowi w obrocie marihuaną, twierdząc, że jego rola sprowadzała się do ochraniania K., sąd dał wiarę jego stwierdzeniom, że jadąc na miejsce transakcji P. K. wprost powiedział, że nie ma pieniędzy na zapłacenie dostawcy narkotyków, i „chce wysadzić tego gościa, co ma mu przywieźć towar” (k. 183). Niewątpliwe jest to, że pokrzywdzony wraz z E. N. udali się do znajomego tego ostatniego - J. Ż. (2), od którego E. N. pożyczył pieniądze, które w jego przekonaniu miały być przeznaczone na częściowe pokrycie ceny zakupu marihuany. Istotne przy tym jest, że w świetle pierwszych zeznań E. N., które później w tym zakresie zmodyfikował, przystał on na udział w obrocie marihuaną, o czym świadczy to, że z jego inicjatywy doszło do pożyczenia pieniędzy od świadka J. Ż. (1), a nadto, miał on pełną świadomość tego, że dojdzie do oszustwa, gdyż zgodnie z planem P. K. ostatecznie pokrzywdzony nie zamierzał zapłacić za dostarczone narkotyki. Inicjatywą E. N. było dokonanie częściowej zapłaty z pieniędzy uzyskanych od jego znajomego. Przygotowując się do transakcji zakupu marihuany, P. K. i E. N. wykazali się dość daleko posuniętą ostrożnością, która dobitnie wskazuje na świadomy udział E. N. w obrocie marihuaną, a mianowicie chcąc utrudnić ewentualne zidentyfikowanie ich jako nabywców narkotyków, podjęli decyzje o zamianie samochodów, w ten sposób, że przesiedli się do H. należącej do M. S., który zgodnie z poleceniem wydanym mu przez P. K., przesiadł się do A. E. N. i czekał na nich na parkingu stacji L. w D.. Co więcej, nie kto inny, ale właśnie P. K., działając w tym zakresie w pełnym porozumieniu z E. N., zabrał do bagażnika H. nogi od stołu. Z dalszej relacji E. N. wynika, że po drodze ze stacji L., w umówionym przez P. K. miejscu doszło do spotkania z K. S. i J. B., którzy wsiedli do H. i kierowali P. K. w miejsce, gdzie miało dojść do transakcji. Zgodnie ze wskazówkami oskarżonych S. i B., którzy w relacji E. N. mieli być tylko pośrednikami pomiędzy dostawcą narkotyków a P. K., świadek N. dojechał na miejsce parkingowe, przy drodze wjazdowej do lasu, następnie zaparkował swój samochód, stojąc przodem do wyjazdu na drogę, mając za sobą szlaban zamykający wjazd do lasu i wraz z pasażerami czekał na przybycie handlarza marihuaną, czyli W. P., który po chwili, utrzymując kontakt telefoniczny z J. B. przyjechał na miejsce. Taki przebieg zdarzenia wynika wprost z zeznań E. N. oraz wyjaśnień K. S. i J. B., przy czym podkreślenia wymaga fakt, że jeszcze przed samym spotkaniem z oskarżonym P., P. K. również w obecności oskarżonych S. i B. wykazywał wolę oszukania W. P..

Jak powyżej wskazano osobą, która utrzymywała bezpośredni kontakt telefonicznym z W. P., był J. B.. Zarówno z jego wyjaśnień, jak i z wyjaśnień K. S. wynika, że P. K. zadzwonił w sprawie narkotyków do K. S., który uprzednio go oszukał. Pokrzywdzony chciał kupić 300, później 400 g marihuany, o czym usłyszał J. B., przebywający w towarzystwie oskarżonego S.. Nie kto inny, ale właśnie J. B. ustalił, że narkotyki można kupić od W. P., zadzwonił do niego, a następnie o treści rozmowy i zgodzie na sprzedaż marihuany powiedział S., który z kolei skontaktował się z K.. Na tym jednak nie zakończyło się działanie obu wymienionych oskarżonych, którzy najpierw ustalili termin spotkania z P. K., a potem wraz z nim i E. N. udali się na miejsce transakcji, gdzie już tylko J. B. i P. K. bezpośrednio rozmawiali z W. P.. Przedstawione w tym zakresie przez J. B., K. S. i W. P. informacje sąd uznał za wiarygodne. Oskarżeni ci w sposób rzetelny i pełny oddają charakter czynności wstępnych, dokonanych przed samą transakcją. Bez wątpienia w sprawie niniejszej było tak, że J. B. od K. S. uzyskał informację o tym, że jest kupiec na narkotyki. Następnie kwestię ilości marihuany i ceny ustalał on z oskarżonym P., o czym powiadomił K. S., a ten informacje przekazał dla P. K.. Zatem rola oskarżonych J. B. i K. S. sprowadzała się do pośredniczenia w przekazywaniu informacji co do samej transakcji, a także do bezpośredniego skontaktowania P. K. i W. P.. Przekazując te informacje oskarżeni B. i S. działali jako pomocnicy, którzy niewątpliwie mieli pełną świadomość tego, że P. K. zamierzał oszukać W. P.. Wniosek taki wynika wprost z zeznań E. N. zestawionych z wyjaśnieniami K. S. i J. B., przy czym K. S. przyznał, że jadąc na miejsce spotkania K. mówił, że zamierza „przekręcić” P. (k. 420), dodając, że zarówno kierowca samochodu H., jak też on sam mówili mu, żeby tego nie robił. Z kolei J. B. wyjaśnił, że to E. N. (określany mianem (...)) i P. K. wspólnie mówili, że nie zapłacą za narkotyki i oszukają tego, który je dostarczy, jednakże sąd, mając na względzie działania podjęte przez N., związane z uprzednim pożyczaniem pieniędzy od J. Z., twierdzenia, jakoby również on dążył do oszukania oskarżonego P. zakwestionował. W sprawie niniejszej było tak, jak twierdził K. S., iż (...), odwodził P. K. od zamiaru oszustwa i co więcej, po tym, gdy K. i B. odjechali wraz z P., E. N. dzwonił do pokrzywdzonego, „namawiał go, aby nic nie robił, dał sobie spokój i wysiadł z samochodu” (k. 420).

Relację E. N. odnośnie tego, że po chwili czekania w umówione miejsce w okolicy szlabanu podjechał samochód koloru srebrnego, do którego wsiadł P. K. i J. B., podczas, gdy K. S. ukrywał się w H., sąd uznał za wiarygodną. Niewątpliwe bowiem jest to, że pokrzywdzony wraz z najmłodszym uczestnikiem zdarzeń – J. B. poszli do auta W. P., z którym P. K. zaczął rozmawiać na temat transakcji. Przebieg tych rozmów sąd ustalił w oparciu o wyjaśnienia W. P. i J. B., a także zeznania B. R.. J. B. wyjaśnił najpierw, że w samochodzie P. K. po tym, gdy dostał jedną paczkę marihuany, stwierdził, że musi pokazać ją koledze, a gdy W. P. wrócił na miejsce spotkania i zatrzymał samochód w pobliżu zaparkowanej tam H., przodem do wyjazdu, P. K. wyszedł z auta, poszedł do H.. W tym czasie J. B. chwilę jeszcze był w samochodzie wraz z W. P. i B. R., po czym wyszedł z niego. Według relacji J. B. samochód opuścił również W. P., który podszedł do znajdujących się w H. N., S. i K. i spostrzegł, że E. N. sprawdza jakość narkotyków. Następnie W. P. nachylił się w stronę siedzącego na miejscu pasażera P. K. i odbyła się dyskusja na temat ceny marihuany. Podkreślenia w tym miejscu wymaga fakt, że według pierwszych wyjaśnień J. B., P. K. wychodząc z samochodu F. nie zabrał marihuany, choć później znalazła się ona w jego posiadaniu, zaś przebywający w swoim aucie W. P. niecierpliwić się miał z powodu pobytu K. w drugim aucie i po chwili wyszedł ze swojego i poszedł do H. przenosząc marihuanę. Zaprezentowane w tym zakresie przez J. B. w toku śledztwa stanowisko, w ocenie sądu jest nielogiczne, można by bowiem zadać pytanie, dlaczego W. P. miałby niecierpliwić się, skoro był w posiadaniu narkotyków, a K. przebywał w innym aucie. Mając na względzie zasługujące w tym zakresie na wiarę wyjaśnienia W. P., korespondujące częściowo z zeznaniami E. N., że nie kto inny ale P. K. przyniósł do H. marihuanę, sąd ustalił, że pokrzywdzony wychodząc z F. zabrał ze sobą ten środek odurzający. Zajęte przez sąd w tym względzie stanowisko jest tym bardziej uzasadnione, gdy zważy się na wyjaśnienia, jakie J. B. złożył na rozprawie, gdy wprost przyznał, że to P. K. przeniósł paczkę z samochodu W. P. oraz dodał, że „P. protestował, ale K. wziął paczkę i wsiadł od strony pasażera do H.. Pan P. poszedł zaraz za nim”. W przekonaniu sądu, relacja oskarżonego B. jako osoby, będącej w stanie sprostować nieścisłości, które pojawiły się w jego pierwszych wyjaśnieniach, podając logiczne wytłumaczenie ich pochodzenia, zasługuje na przymiot zgodności z rzeczywistością.

Wyjaśnienia złożone przez K. S. i J. B. oraz W. P., rozpatrywane w kontekście zeznań E. N. pozwalają na stwierdzenie, że P. K. na pewno zabrał do H. marihuanę, następnie po chwili podszedł do niego W. P., którego samochód stał zaparkowany opodal, przy czym, jak zgodnie podają E. N. i J. B., silnik tego samochodu pracował. Zważyć jednak należy, że pomiędzy pierwszą relacją E. N., a wyjaśnieniami oskarżonych B. i S. istnieją pewne różnice. E. N. zeznał bowiem, że W. P., J. B. i P. K. po wyjściu z samochodu stanęli przy jego tyle i nie wchodzili do H., co sąd uznał za dalekie od prawdy. Podobnie sąd zakwestionował stwierdzenie świadka N., że K. S. wyszedł z H. i poszedł w stronę lasu, gdyż nie chciał, aby W. P. go zobaczył. Okoliczności tej przeczy nie tylko J. B., ale i sam K. S. dowodzący, że w czasie całego zajścia siedział w samochodzie na tylnym siedzeniu i nie ujawniał się, gdyż nie chciał, żeby W. P. go zobaczył. Zważyć w tym miejscu trzeba, że zarówno z wyjaśnień W. P., jak też wyjaśnień K. S. oraz zeznań B. R., a nadto wyjaśnień J. B. wynika, że P. K. po wyjściu z samochodu F. podszedł do H., zajął miejsce pasażera z przodu, obok znajdującego się tam E. N.. Z kolei w świetle pierwszych zeznań E. N. wnioskować można by, że P. K. wbrew sprzeciwowi E. N. wrzucił do H. paczkę z narkotykami, zaś sam nie wsiadał do tego samochodu, gdyż został zaatakowany przez W. P., a po chwili doszło pomiędzy mężczyznami do starcia, polegającego na tym, że po tym, gdy P. zabrał z samochodu pakunek z narkotykami P. K. zaczął go szarpać. Sąd jednak, mając na względzie dalsze wywody świadka N., a także zeznania i wyjaśnienia pozostałych uczestników zajścia, zaprezentowane w tym zakresie przez E. N. stanowisko zakwestionował. Ustalając przebieg tego fragmentu zdarzenia, sąd zważył na wyjaśnienia, jakie złożył K. S., wskazujący, że po tym, gdy W. P. podjechał na miejsce spotkania, J. B. i P. K. poszli do jego samochodu, odjechali, po czym po chwili wrócili, oskarżony P. zaparkował obok H., z której jako pierwszy wysiadł P. K.. Tak przedstawione przez K. S. informacje znajdują potwierdzenie w relacji J. B., który część zdarzenia oglądał z perspektywy pasażera samochodu F., część z okolicy, gdzie zaparkowana była H., a część z lasu, do którego uciekł po tym, gdy pomiędzy będącymi w samochodzie K. i N., a nachylającym się do H. w stronę K. W. P. doszło do rozmów i kłótni na temat marihuany. W tym miejscu zauważyć trzeba, że wprawdzie E. N. twierdzi, że to P. K. przekonywał go, aby wziąć narkotyki, niewątpliwe jednak jest to, że po tym, gdy W. P. w towarzystwie K. i B. powrócił na miejsce, gdzie znajdowała się H., pokrzywdzony opuścił jego samochód, udał się do H., by pokazać N. marihuanę i o tym momencie w sposób logiczny mówi K. S., zaś jego stanowisko jest tym bardziej uzasadnione, gdy zważy się na relację J. B., podnoszącego, że po tym, gdy w F. przekazana została K. paczka z marihuaną, pokrzywdzony powiedział do W. P., że musi udać się do kolegi po pieniądze, a później dodał, że K. chciał pokazać narkotyki N.. Najistotniejsze w sprawie niniejszej jest to, że na pewno P. K. zabrał z samochodu W. P. paczkę z marihuaną, co na późniejszym etapie śledztwa przyznał E. N. i o czym w dobitny wręcz sposób na rozprawie mówił J. B.. K. S. wyjaśnił, wbrew stanowisku E. N., że był moment, gdy P. K. siedział w H., miał na kolanach paczkę z marihuaną, W. P. był pochylony w jego stronę, przy czym to on miał trzymać paczkę. Ostatnia z okoliczności, w kontekście twierdzeń J. B., że K. trzymał marihuanę, a Ł. próbował ją (k.465), a także w nawiązaniu do wyjaśnień W. P., twierdzącego konsekwentnie, że P. K. nie chciał mu oddać narkotyków, budzi wątpliwości. Zdaniem sądu, skoro wolą P. K. było wejście w posiadanie narkotyków, za które nie zamierzał zapłacić i co więcej, narkotyki przeniósł on do H. i ostatecznie pozostały one w tym samochodzie, na co dobitnie wręcz wskazują wyjaśnienia M. S. (k. 201), zasadne jest wnioskowanie, że P. K. będąc w H. miał w swojej dyspozycji paczkę z marihuaną i w sytuacji, gdy nie doszło do porozumienia co do ceny, na wyraźne żądanie W. P. nie chciał jej oddać, po czym, gdy oskarżony ten, będąc nogami na zewnątrz, głową i tułowiem pochylał się do wnętrza tego auta, P. K. zainicjował atak na niego. Mówi o tym K. S., wskazując, że „zaczęły się jakieś ruchy, szarpanina”, które, jego zdaniem miały na celu wypchanie W. P. z H. i odjechanie (k. 421). Podkreślenia wymaga przy tym fakt wynikający z wyjaśnień K. S., że w pewnym momencie, gdy P. K. był w aucie, został użyty gaz. Wprawdzie oskarżony S. mówi, że nie wie, kto go użył, ale dodaje, że chwilę później K. znalazł się poza samochodem, szarpali się, P. zrobił wymach ręką, po czym natychmiast wsiadł do swojego samochodu i odjechał a K. powiedział, że został dźgnięty nożem. Z kolei w kwestii tej J. B. w śledztwie dowodził, że już przy samochodzie H., pochylony do jego wnętrza W. P. zaczął dyskutować z P. K. i E. N., a ostatecznie doszło do kłótni, w obliczu której, wiedząc, że może dojść do kradzieży narkotyków, oskarżony B. zaczął uciekać i później dostrzegł moment, gdy K. i P. szarpali się, po czym nagle W. P. odjechał stamtąd. Z kolei na rozprawie J. B. dodał, że „P. normalnie uczciwie podszedł do H. i chciał pieniądze za narkotyki, i wtedy K. wyciągnął z kieszeni gaz i psiknął w stronę P. i od razu zaczęli się szarpać”, przy czym w zasadzie w momencie, określanym przez B. mianem kłótni, uciekł on do lasu, choć z oddali widział usytuowanie osób będących w H. i konsekwentnie twierdził, że W. P. był pochylony w stronę K., czyli był blisko tego samochodu ale nie w jego środku. Po chwili oskarżony usłyszał szmery i zobaczył, że K. i P. są na zewnątrz samochodu, szarpią się za barki, ciuchy, co trwało bardzo szybko, gdyż chwilę później J. B. został zawołany N. i S., zaś W. P. odjechał. Istotne przy tym jest, że z wyjaśnień J. B. wynika, nie tylko to, że z odległości obserwował zdarzenie, ale również i to, że sama szarpanina pomiędzy oskarżonym i pokrzywdzonym miała miejsce pomiędzy samochodami, a nie w samochodzie. Wyjaśnienia, jakie w tym zakresie złożył J. B., pozwalają sądowi na odniesienie się do linii obrony oskarżonego W. P., twierdzącego, że zadał pokrzywdzonemu cios, gdy ten był pochylony do wnętrza samochodu F.. Niezależnie od zeznań, jakie w tym zakresie w toku śledztwa złożył E. N., tylko w świetle konkretnych wypowiedzi J. B., linia obrony oskarżonego odnośnie miejsca, w którym zadany został pokrzywdzonemu cios w klatkę piersiową, wydaje się być całkowicie wyabstrahowana z rzeczywistości.

W ocenie sądu, wyjaśnienia K. S., który podczas procesu przyznawał się do przestępstwa, rozumianego jako pomocnictwo polegającego na „ustaleniu” transakcji zakupu marihuany (k. 420-421), nie umniejszając bynajmniej swojej roli w przestępstwie, zasługują na miano wiarygodnych. Oskarżony ten opisywał to co pamiętał, nie kłamał, potrafił podać okoliczności, których był pewny, odnosząc się jednocześnie do tego, czego nie pamiętał, jak również wskazując na to, co było wynikiem wnioskowania z innych faktów. Ostatnie spostrzeżenie dotyczy uwagi oskarżonego, że w samochodzie H. P. K. sprawdzał jakość narkotyków będących w paczce, którą miał rozciąć W. P., czego jednak K. S., a także wyjaśniający podobnie J. B., nie widzieli, twierdząc, że wniosek o takim postępowaniu oskarżonego P. wyciągnęli z tego, że później P. użył noża wobec P. K.. Zaprezentowane w ten sposób przez obu oskarżonych stanowisko, w którym zgodnie mówią, że nie widzieli samego mementu zadania ciosu nożem, zaś swoje uwagi o otwarciu paczki i posiadaniu noża przez W. P. opierają na tym, że P. K. właśnie nożem został zraniony, sąd uznał za uzasadnione. Sposób przedstawiania przez K. S. i J. B. zapamiętanych informacji, w ocenie sądu, wskazuje, że oskarżeni ci starają się rzetelnie odtworzyć to co zapamiętali. Ich wyjaśnienia z jednej strony wskazują wprost, że nie ma racji E. N. dowodzący, że P. K. nie wchodził z narkotykami do H. oraz zaprzeczający swojemu udziałowi w zakupie marihuany, a z drugiej uzasadniają zakwestionowanie uwag samego oskarżonego i jego dziewczyny B. R., że do zadania ciosu nożem doszło w samochodzie F., gdy pokrzywdzony zaatakował oskarżonego. Ostatniej z wymienionych okoliczności K. S. wyraźnie zaprzeczył, podkreślając, że „jest najzupełniej pewny, że do ugodzenia nożem K. doszło na zewnątrz pojazdu”. (k. 421). Wprawdzie K. S. nie opisuje dokładnie, w jaki sposób oskarżony P. i pokrzywdzony K. zadawali sobie ciosy, twierdząc, że widział szarpaninę, jak również nie wskazuje, kto użył gazu, jednakże okoliczność ta w żaden sposób nie dyskredytuje relacji tego oskarżonego, a wręcz przeciwnie pozwala na wnioskowanie o obiektywnym charakterze jego wypowiedzi, w których nie podejmuje on najmniejszej nawet próby dopowiedzenia faktów, których nie jest pewny. Podobną wymowę mają wyjaśnienia J. B., z których wynika, że w czasie, gdy W. P. był nachylony w stronę H., będący w jej wnętrzu P. K. i E. N. sprawdzali jakość marihuany, ustalając, że jest dobra, potem zaś, gdy zaczęli spierać się z W. P. o cenę, oskarżony B. w obawie, że może dojść do ewentualnego ataku celem uzyskania narkotyków bez płacenia, uciekł do lasu, co jednak nie przeszkodziło mu w zaobserwowaniu momentu, gdy P. K. psiknął w stronę nachylającego się do niego W. P. gazem, po czym już poza samochodem doszło do starcia pomiędzy mężczyznami. Ważne przy tym jest, że J. B. widział fragment zachowania pokrzywdzonego i W. P., o czym mówi w śledztwie podkreślając, że gdy z oddali przez krzaki zobaczył, że pomiędzy samochodami mężczyźni ci szarpią się, trzymają się za odzież, prowadząc się nawzajem, on sam uciekł głębiej do lasu. Okoliczność ta jest istotna z punktu widzenia oceny zeznań świadka B. R., wskazującej, tak jak J. B., że zdarzenie przebiegało bardzo szybko.

Mając na względzie powyższe uwagi, sąd przyznał rację W. P., który już w toku śledztwa powiedział, że uzgodnił z J. B. kwestię sprzedaży marihuany, wskazując, że transakcja miała dotyczyć 200 g, choć J. B. i K. S. mówią o ilości 300-400 g. Oskarżony P. przyznał, że doszło do spotkania, którego okoliczności korespondują z tymi, o jakich mówili oskarżeni S. i B., a częściowo i świadek N.. Bez wątpienia oskarżony J. B. i P. K. wsiedli do samochodu F., którym poruszał się W. P., przebywający w towarzystwie swojej dziewczyny B. R.. Jadąc samochodem oskarżony W. P. zwrócił się do B. R., która, jak zbieżnie podaje J. B., wyjęła z plecaka paczkę z marihuaną, którą oskarżony P. wręczył P. K.. Co więcej z korespondujących z sobą wyjaśnień oskarżonych P. i B. wynika, że K. oglądnął paczkę, stwierdzając, że nie ma przy sobie pieniędzy, gdyż są one w samochodzie, którym przyjechał oraz dodał, że chce ją pokazać koledze. Gdy W. P. wrócił na parking leśny, gdzie w H. oczekiwali pozostali mężczyźni, P. K., mimo braku zgody P. zabrał paczkę i wyszedł z jego samochodu. Po chwili pojazd opuścił J. B., a także zaniepokojony całą sytuacją W. P., który szedł za K.. P. K. wsiadł do H. po stronie pasażera z przodu, pozostawiając otwarte drzwi, do których zbliżył się W. P. żądający zwrotu paczki z narkotykami, na co pokrzywdzony nie reagował, rozmawiając z E. N.. Istotne przy tym jest, że nawet W. P. zauważył, że w samochodzie znajduje się jeszcze jedna osoba, której twarzy nie widział. Potwierdza to wiarygodność uwag oskarżonego K. S., który z wnętrza H. obserwował to, co się dzieje, bacząc, aby W. P. go nie rozpoznał. Dalsze uwagi W. P., że wobec braku reakcji ze strony P. K., po tym, gdy nachylił się w jego stronę w ten sposób, że górna część jego tułowia znalazła się w samochodzie (k. 247), chcąc sięgnąć paczkę, którą pokrzywdzony położył przy swojej lewej nodze, nagle poczuł na twarzy gaz, w przekonaniu sądu, odpowiadają rzeczywistości. Kwestia użycia gazu przez P. K. wobec oskarżonego P. jest niewątpliwa, gdyż wynika wprost z relacji J. B., a częściowo i K. S., twierdzącego wszakże, że P. K. chciał odepchnąć nachylającego się oskarżonego. Co więcej, właśnie w związku z treścią wyjaśnień ostatniego z wymienionych oskarżonych, sąd zgodził się ze stanowiskiem W. P., iż po użyciu wobec niego gazu odskoczył on od samochodu, pozostawiając w nim narkotyki, zaś P. K. wyszedł za nim i zaczął go atakować. Oskarżony zarówno w toku śledztwa, jak i na rozprawie podnosił, że będąc zamroczonym nie pamiętał tego momentu, ale od B. R. dowiedział się, że już za samochodem P. K. „rzucił się do niego z rękoma”, po czym pamiętał, że nastąpiła szarpanina (k. 247), o której opowiadali również pozostali obserwatorzy zajścia. Podkreślić jednocześnie należy, że samo starcie pomiędzy oskarżonym W. P. a pokrzywdzonym, bezsprzecznie zainicjowane zostało przez P. K., który użył gazu wobec oskarżonego, chcąc wypchnąć go z samochodu, następnie, gdy ten odskoczył, będąc niewątpliwie oszołomiony gazem, nie kto inny, ale pokrzywdzony zaczął atakować W. P.. Wprawdzie J. B. i K. S., potwierdzając fakt użycia gazu, nie podają szczegółów dotyczących ciosów, jakie miały być zadawane, gdyż mówią, że doszło do ataku, szarpaniny, przemieszczania się mężczyzn, co potwierdził W. P., sąd, opierając się o informacje podane przez E. N., a także częściowo i B. R. ustalił, co wydarzyło się po tym, gdy P. K. zainicjował atak na W. P.. Oczywiste przy tym jest, że oskarżony P. odpowiedział na działania P. K., co przyznaje, mówiąc, że doszło do szarpaniny oraz dodając, że nie pamięta, jak ona wyglądała, choć bez wątpienia w pewnym momencie, gdy mężczyźni znajdowali się pomiędzy samochodami, B. R. wybiegła z samochodu F., o czym mówił nie tylko K. S., ale i E. N..

Wnikliwa lektura pierwszych zeznań E. N., jak również wyjaśnień, które składał na etapie śledztwa, wskazuje wprost, że widział on całe zajście z udziałem oskarżonego P. i pokrzywdzonego K., przy czym stanowisko świadka prezentowane tak w śledztwie, jak i na rozprawie, że sam nie chciał na to patrzyć, zasłaniał się, gdyż nie chciał mieć nic wspólnego z zakupem marihuany, budzi poważne zastrzeżenia. Tak samo za całkowicie wyabstrahowane z rzeczywistości sąd uznał twierdzenia E. N., że K. nie przyniósł do H. narkotyków, zaś całe zdarzenie, w tym również użycie gazu wobec W. P. miało miejsce wyłącznie poza samochodem. Te uwagi świadka są bowiem wynikiem przyjętej przez niego linii obrony przed zarzutem związanym z obrotem narkotykami. E. N. cały czas zarzecza okolicznościom, o których w zbieżny sposób wyjaśniali zarówno K. S., J. B., jak i W. P., dążąc do wykazania, że niejako przypadkowo znalazł się na miejscu zdarzenia i robił wszystko, aby wykazać obecnym, że nie chce mieć nic wspólnego z narkotykami, za handel którymi był już karany. Powołując się na okoliczności, które miały go skutecznie ekskulować świadek pominął to, że z ze wszech miar obiektywnych wyjaśnień M. S. wynika wprost, że po tym, gdy podjechał on z pokrzywdzonym pod szpital w G., to właśnie E. N. zabrał spod nóg nieżyjącego P. K. paczkę, w której były narkotyki. Niezależnie od tego, jak bardzo absurdalna wydaje relacja świadka N. na temat jego roli w zdarzeniu, jego słowa o zachowaniu P. K. i W. P. względem siebie, w części w jakiej są zgodne z wyjaśnieniami J. B. i K. S., a pośrednio z dowodem w postaci protokołu oględzin miejsca zdarzenia, uszczegółowiając te dowody, zostały przez sąd uznane za wiarygodne. Podkreślenia wymaga fakt, że E. N. cały czas znajdował się w samochodzie H., która zaparkowana była przodem do wyjazdu z lasu, zatem, gdy na parking dojechał F. i stanął on przed H., również przodem do wyjazdu, miał on możliwość obserwowania tego, co dzieje się obok niego i przed nim. Zdaniem sądu, E. N., który tego dnia towarzyszył P. K. jako ochroniarz, co przyznał wprost wyjaśniając na rozprawie, doskonale widział, jak oskarżony i pokrzywdzony zachowują się względem siebie. Sąd zwrócił uwagę na pierwsze zeznania E. N., z których wynika, że w ramach szarpaniny, o jakiej mówił J. B., P. K. i W. P. przewracali się, przy czym to pokrzywdzony miał wyraźną przewagę nad wymienionym oskarżonym. Podobnie wypowiadał się E. N., będąc przesłuchiwanym jako podejrzany, gdy stwierdził, że pomiędzy samochodami, po tym gdy K. psiknął w W. P. gazem, oskarżony ten odskoczył i doszło do szarpaniny za odzież na wysokości klatki piersiowej, przy czym nie padały żadne ciosy, mężczyźni szarpali się nawzajem, przewracali się, zaś skoro P. K. miał przewagę, świadek uznał, że nie musi on wkraczać, gdyż „K. da sobie radę bez jego pomocy” (k. 430), zaś działania N. ograniczyły się do zawołania K., na co on nie zareagował. Z kolei w czasie przesłuchania jako świadek E. N. podkreślił, że widząc starcie mężczyzn nie widział potrzeby interweniowania, gdyż „ten koleś (W. P.) był naprawdę mały w stosunku do K.” (k. 184 v), takie też informacje, krótko po zdarzeniu, będąc bardzo zdenerwowanym przekazał świadkowie J. Ż. (1). Oczywiste w sprawie niniejszej jest to, że zdarzenie przebiegało bardzo szybko, na co wskazywali przede wszystkim J. B. i K. S., których wyjaśnienia pozwalają sądowi na odniesienie się do zachowania B. R., o której K. S. mówił, że w trakcie szarpaniny wysiadła z samochodu, podeszła do „Ł.” i „startowała do niego” (k. 421), jakby chciała go bić. Podobnie zachowanie B. R. opisał E. N., który zeznał, że podeszła do niego, miała pretensje, otworzyła drzwi samochodu, zamachnęła się, tak, jakby chciała go uderzyć, po czym, gdy dowiedziała się, że jest on tylko kierowcą wróciła w stronę swojego chłopaka dalej szarpiącego się z K.. Zatem z prezentowanych w śledztwie przez E. N. zeznań wyciągnąć trzeba wniosek, że w obecności B. R. oskarżony P. i pokrzywdzony szarpali się, a nawet, jak konsekwentnie podawał świadek N. przewrócili się, po czym W. P. wstał, „podbiegł do swojego auta otworzył drzwi i coś sięgnął z bocznej kieszeni drzwi kierowcy, wtedy już wstał K. i szedł znowu w kierunku tego kolesia” (k. 184). Dalej świadek zeznał, że P. K. zamachnął się na niego i zbliżyli się do siebie, zaś po chwili oskarżony wsiadł do swojego auta i to samo zrobiła B. R., po czym szybko odjechali. W toku kolejnego przesłuchania E. N. dodał, że po tym, gdy W. P. podbiegł do swojego samochodu, pochylił się, jakby coś „wrzucał lub brał” „K. poleciał za tym chłopakiem”, wprawdzie świadek powiedział, że nie wie, co się stało, „czy chwycił go w pół” ale po chwili P. i jego dziewczyna odjechali. (k. 431). Zestawiając obie wypowiedzi świadka N. ustalić należy, że po tym, gdy P. K. i W. P. szarpali się, przewracając, już w obecności będącej w pobliżu B. R., z uwagi na wyraźną przewagę, jaką miał P. K., W. P. uciekł od niego, podbiegł do swojego samochodu, wyjął z drzwi przednich lewych nóż, w tym czasie P. K. podbiegł do niego i zamachnął się, w reakcji na co oskarżony zadał pokrzywdzonemu cios nożem w klatkę piersiową, po czym natychmiast wsiadł do samochodu, do którego weszła również jego dziewczyna, odrzucił nóż i odjechał. W ocenie sądu, przedstawiony w tym zakresie przez E. N. opis zdarzenia, odpowiada rzeczywistości, zaś gdy zważy się na dużo mniej szczegółowe, lecz proste i logiczne wyjaśnienia K. S. nie można mieć wątpliwości, że wynikające z relacji E. N. ze śledztwa miejsce, gdzie doszło do zadania ciosu nożem, znajdowało się na zewnątrz samochodu W. P., blisko przednich drzwi od strony kierowcy, do których wszakże podążał P. K., zbliżając się do oskarżonego, po tym, gdy ten chwilę wcześniej od niego odbiegł. Zatem właśnie pierwsze zeznania świadka N., zbliżone zresztą do dużo mniej szczegółowych informacji, jakie podał w toku eksperymentu procesowego, a nadto wyjaśnienia, jakie E. N. złożył w toku śledztwa, pozwalają sądowi na zakwestionowanie stanowiska oskarżonego P., że do zadania ciosu nożem doszło we wnętrzu jego samochodu. Oczywiste jest to, że na przednim prawym fotelu F., a także na jego kokpicie od prawej strony znajdowały się ślady krwi pokrzywdzonego, jednakże okoliczność ta, w żadnej mierze nie uzasadnia stanowiska, że w tym miejscu doszło do zadania ciosu. Wręcz przeciwnie, bazując na wskazanych zeznaniach E. N., sąd uznał, że to B. R. wróciła na wcześniej zajmowane miejsce pasażera z przodu samochodu, a oskarżony P. tuż po zadaniu ciosu nożem, bardzo szybko, mając nóż w ręku, usiadł na siedzeniu kierowcy, zaś chcąc odjechać z całą pewnością musiał odrzucić nóż, na którym, gdy zważy się na zasady doświadczenia życiowego, mając na względzie miejsce zadania ciosu, na pewno pozostały ślady krwi pokrzywdzonego, co zresztą przyznaje oskarżony, mówiąc, że krew była na nożu i na jego rękach. Tłumaczy to fakt naniesienia śladów krwi na elementy wnętrza samochodu F..

Odnosząc się do zeznań E. N. nie sposób pominąć częściowej metamorfozy widocznej w jego stanowisku zaprezentowanym na rozprawie. O ile wówczas w miarę konsekwentnie podawał on okoliczności związane z samym wyjazdem z P. K., przyznając, że jechał z nim jako ochroniarz na wypadek, gdyby w czasie transakcji przeprowadzanej przez pokrzywdzonego ktoś go zaatakował oraz potwierdził fakt zabrania nóg od stołu, które miały służyć ewentualnej obronie, a także zbornie odniósł się do samego spotkania K. z W. P. i planów oszukania tego ostatniego, o tyle całkowicie odmiennie opisał końcową część zajścia, poprzedzającą użycie noża, a także sam krytyczny moment zadania ciosu. Istotne przy tym jest, że zarówno w śledztwie, jak i na rozprawie E. N., konsekwentnie twierdził, że nie było jego zamiarem branie udziału w obrocie narkotykami, co więcej, nawet gdy K. pokazywał mu marihuanę, miał mu powiedzieć, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, a także przyznał, że doszło do szarpaniny o narkotyki, wskazując, że osobą atakującą był pokrzywdzony. Poza tym na rozprawie, wbrew swoim wcześniejszym stwierdzeniom, E. N. potwierdził fakt, o jakim wyjaśniali J. B. i K. S., że po opuszczeniu F. P. K. wrócił do H., usiadł na siedzeniu pasażera i pokazał mu marihuanę, na którą rzekomo świadek nie chciał patrzeć. Nadto E. N. dodał, że gdy K. wychodził z samochodu doszło pomiędzy nim a P., żądającym zwrotu paczki do kłótni i szarpaniny. O ile okoliczności te, nie budzą większych zastrzeżeń, gdyż znajdują potwierdzenie w omówionych powyżej dowodach, o tyle dalsze wypowiedzi E. N. są absurdalne. Świadek wskazywał bowiem, że w czasie zdarzenia były dwie paczki, jedna znajdowała się w posiadaniu K., a drugą trzymał P.. Sąd jednak ostatnią z podanych okoliczności zakwestionował. Podobnie z ostrożnością sąd podszedł do uwag świadka, że do pierwszego starcia pokrzywdzonego i oskarżonego P. doszło przy samochodzie H., gdyż jeszcze wcześniej, gdy P. K. był wewnątrz tego auta użył on wobec nachylającego się do niego W. P. gazu, na skutek czego ten odskoczył, po czym już na zewnątrz H. pokrzywdzony zaatakował wymienionego oskarżonego, o czym na rozprawie E. N. nie wspomina, w oczywisty sposób mieszając fakty, o jakich opowiadał wcześniej. Poza tym z całą pewnością nie było tak, jak usiłuje wykazać E. N., że W. P. przyniósł narkotyki i trzymał jedną z paczek, gdyż to P. K., wbrew sprzeciwowi oskarżonego P. zabrał z jego samochodu marihuanę, udał się do H., gdzie narkotyki pokazał N.. W przekonaniu sądu, oczywiste jest, że jeszcze wewnątrz H. pokrzywdzony zainicjował atak na oskarżonego, polegający na użyciu gazu, a potem przy H. kontynuował go i niewątpliwe jest to, że szarpiąc się i wywracając mężczyźni znaleźli się potem pomiędzy samochodami. Odnosząc się z kolei do kwestii użycia gazu, sąd zauważa, że E. N. okoliczność tę przyznaje, jednakże podaje on, że gaz został użyty tylko na zewnątrz auta, co jednak z całą pewnością nie polega na prawdzie. P. K. bowiem będąc jeszcze w H. użył gazu, o czym w konkretny sposób mówił W. P., a także J. B.. Poza tym pośrednio okoliczność ta wynika z wyjaśnień oskarżonego S.. Jednakże, zważywszy na dalsze zeznania E. N., a częściowo i zeznania B. R., sąd nie jest w stanie zakwestionować jego uwag na temat tego, że później, gdy mężczyźni byli pomiędzy samochodami ponownie został użyty gaz. W kwestii tej zbornie i konkretnie wypowiadała się zarówno B. R., jak i W. P.. Zważyć trzeba również, że E. N. na rozprawie wyjaśnił, że dziewczyna pokrzywdzonego też brała udział w szarpaninie, o czym jednak nie wspominał w śledztwie, kiedy konsekwentnie opisywał zachowanie B. R., polegające na tym, że podbiegła najpierw do niego, chciała go bić, miała pretensje, a potem podeszła do szarpiących się. W obliczu tej wersji zdarzenia wynikającej z zeznań E. N., korespondujących zresztą z wyjaśnieniami K. S., ze wszech miar wiarygodne wydają się słowa W. P., że w pewnym momencie P. K. zaczął psikać gazem w kierunku niego i jego dziewczyny. Jest to o tyle logiczne, gdy zważy się, że tuż po tym, według pierwszej wersji prezentowanej przez E. N., W. P. miał uwolnić się od K. i podbiec do swojego auta. Fakt, że W. P., w trakcie szarpaniny wyrwał się K., pobiegł do swojego samochodu i sięgnął coś z kieszonki bocznej drzwi od strony kierowcy, nie ulega więc wątpliwości. Zastrzeżenia sądu budzi dalsza, innowacyjna część twierdzeń E. N. z dnia 24 lipca 2015r., gdy podkreślał on, że w pewnym momencie W. P. odbiegł od pokrzywdzonego, a ten, w świetle zmienionego stanowiska N. - jako pierwszy podbiegł do samochodu F. od strony pasażera i zaczął się szarpać z oskarżonym P.. Abstrahując od rozbieżności pojawiających się w zeznaniach świadka dotyczących tego właśnie zagadnienia, jego uwagi z rozprawy rażą wręcz niedorzecznością. W kontekście jego wypowiedzi powstaje pytanie, w jaki sposób K. miałby się szarpać z oskarżonym P., skoro ten był przy drzwiach kierowcy, a pokrzywdzony miał podbiec do drzwi pasażera? Wszakże, gdyby podążyć tokiem rozumowania świadka N., między mężczyznami nie mogłoby dojść wówczas do kontaktu, gdyż dzieliłaby ich szerokość samochodu. Niedorzeczność tę zdaje się dostrzegać sam N., który stwierdza, że podaje tylko swoje przypuszczenia, wynikające z tego, że miał on widzieć, jak P. K. biegnie do samochodu oskarżonego, schyla się, co jego zdaniem oznaczało, że pokrzywdzony „przypuszczalnie musiał wejść do samochodu i po chwili szarpaniny znowu ta cała szarpanina przeniosła się na tył samochodu P.”. Zatem, gdyby rzeczywiście było tak, jak mówi E. N., ustalić należałoby, że jeszcze po szarpaninie wewnątrz samochodu F., mężczyźni wybiegli z niego, przemieścili się na tył tego auta i dalej szarpali się, zaś takie zdarzenie z całą pewnością nie miało miejsca. Akcja rozgrywała się bardzo szybko i po tym, gdy został zadany cios pokrzywdzonemu W. P. i B. R. niemal natychmiast odjechali, nie mogło więc być żadnej kolejnej szarpaniny przy tyle samochodu należącego do W. P.. Dostrzegając takie niedorzeczności, sąd uznał, że zmieniona przez N. na rozprawie wersja zdarzenia nie może być uznana za wiarygodną. Wskazane sąd niekonsekwencje, sprzeczności, a także absurdalne wręcz niedorzeczności, trudno w jakiś racjonalny sposób wyjaśnić, tym bardziej, że w relacji omawianego świadka pojawia się swoista dychotomia, polegająca na tym, że logicznie powtarzając znaczną część wcześniej podnoszonych okoliczności, dokonuje on zmiany swych twierdzeń dotyczących samego kluczowego momentu zdarzenia. Co więcej, przedstawiając nowe informacje E. N. konsekwentnie kwestionuje stanowisko oskarżonego P., dowodzącego, że silnik jego samochodu nie pracował, a jednocześnie potwierdza tę część linii obrony W. P., w której oskarżony stwierdza, że po tym gdy uciekł do swojego auta pokrzywdzony wewnątrz tego samochodu atakował go, co uzasadniało użycie noża. Jednakże całościowa wymowa stanowiska E. N. dotycząca tego, że pokrzywdzony i W. P. szarpali się w samochodzie tego ostatniego, a potem jeszcze po wyjściu z niego doszło do starcia przy tyle tego pojazdu jest całkowicie niewiarygodna.

Niezależnie od pokrętnego charakteru wypowiedzi E. N. z rozprawy, sąd nie ma wątpliwości, że nie kto inny, ale właśnie P. K. zaatakował W. P.. W tym zakresie linia obrony tego oskarżonego nie budzi żadnych zastrzeżeń, jego wyjaśnienia prezentowane zarówno w toku śledztwa, jak i na rozprawie są wiarygodne, gdyż znajdują potwierdzenie w omówionych powyżej dowodach. Z całą pewnością było tak, że P. K., nie zważając na sprzeciw W. P. zabrał narkotyki, poszedł do H., oskarżony udał się za nim, i widział, że wewnątrz samochodu P. K. pokazuje narkotyki E. N.. Co więcej, jak twierdzi obserwujący ten moment zdarzenia J. B., mężczyźni rozmawiali o narkotykach, a gdy nie mogli się dogadać, W. P. zażądał ich zwrotu, pokrzywdzony to zignorował, i gdy oskarżony nachylił się do wnętrza auta użył gazu, który oszołomił oskarżonego i spowodował, że odskoczył on od auta, za nim wyskoczył P. K. i doszło do starcia pomiędzy mężczyznami. Zgodzić przy tym trzeba się z zapatrywaniami W. P., że w ramach tego szarpania, to P. K. rzucił się na niego z rękami, przy czym oskarżony nie pozostawał bierny, gdyż obaj chwytali się za ubrania, szarpali się, a także upadali i podnosili się. Niewątpliwe jest, że P. K. miał przewagę fizyczną nad W. P., którego E. N. nazywał „małym”, mówiąc, że był przekonany, że K. poradzi sobie z nim. Jest to okoliczność w zasadzie bezsporna, gdyż dysproporcja wzrostu i postury oskarżonego W. P., mającego około 170 cm oraz mierzącego około 190 cm, wysportowanego pokrzywdzonego była bardzo duża. Samo użycie gazu bez wątpienia powiększało przewagę pokrzywdzonego, przy czym zgodzić należy się z uwagami oskarżonego, że gaz był użyty zarówno w samochodzie, jak i poza nim, po tym, gdy B. R. włączyła się do zajścia, podbiegając najpierw do E. N., a potem do obu szarpiących się mężczyzn. Zdarzenie przebiegało dynamicznie, stąd też uwagi K. S., korespondujące z pierwotnym stanowiskiem E. N., że nie sposób określić konkretnych ciosów, jakie mężczyźni sobie zadawali, uznać należy za słuszne. W takiej sytuacji, zakwestionować trzeba tę część wyjaśnień W. P., w których podaje on, że był duszony przez pokrzywdzonego. Niewątpliwe jednak doszło do tego, że po szarpaninie, gdy B. R. włączyła się do akcji, oskarżony W. P. odbiegł od pokrzywdzonego, udał się do swojego samochodu po nóż i gdy pokrzywdzony przybiegł za nim, ewidentnie zamierzając kontynuować atak, o czym świadczy fakt, że wykonał zamach, o jakim mówił E. N., wówczas oskarżony zadał jeden cios, po czym odjechał. Taki przebieg zdarzenia, w ocenie sądu, jest jak najbardziej logiczny. Tożsamego wniosku, nie sposób odnieść do uwag oskarżonego P., jakoby po psiknięciu gazem w jego stronę i w stronę jego dziewczyny, to P. K. uciekł w stronę F., nachylając się do jego wnętrza od strony pasażera, za nim poszedł oskarżony, patrząc, co mężczyzna robi i wołając B. R., żeby wróciła do auta. W tym miejscu rodzą się wątpliwości, po co pokrzywdzony, nastawiony od początku na siłowe załatwienie sprawy, miałby zaglądać do samochodu oskarżonego, skoro ten był na zewnątrz, a narkotyki, będące przedmiotem transakcji znajdowały się w H.? Co więcej, po co oskarżony wołał swoją dziewczynę do samochodu, skoro miała w nim znajdować się wcześniej osoba atakująca go? Oskarżony P. mówi, iż zobaczył, że pokrzywdzony robi coś przy kluczykach, bo auto zgasło i dlatego miał on natychmiast wejść do samochodu, zabrać nóż z drzwi, trzymać go w rękach na kolanach, sprawdzając jednocześnie, że kluczyki pozostają w stacyjce, z kolei pokrzywdzony miał żądać od niego by opuścił auto, psikać ponownie gazem, co doprowadzić miało do natychmiastowej reakcji ze strony oskarżonego, który siedząc na siedzeniu kierowcy, zadał nachylającemu się do wnętrza pojazdu pokrzywdzonemu cios w jakąś część ciała, po czym K. wycofał się i poszedł w kierunku samochodu którym przyjechał. Niezależnie od opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej, w kontekście takich wyjaśnień W. P. zastanawiające jest, w jaki sposób, tuż po całym zdarzeniu pokrzywdzony miałby siłę, by z pozycji pochylonej wycofać się z samochodu i pójść do drugiego. Co więcej, zdarzenie trwało bardzo szybko, jak twierdzi sam oskarżony, od momentu jego przyjazdu na parking do wyjazdu minęło około 3-4 minut, podczas, gdy czynności, jakie oskarżony opisał rozgrywające się, zarówno w jednym samochodzie, w jego okolicach, następnie pomiędzy autami oraz drugim pojeździe z całą pewnością musiałyby trwać dłużej. Jest to kolejny powód, dla którego, sąd skłania się do wersji ustalonej w oparciu o konkretne i logiczne wyjaśnienia J. B. i K. S., a także pierwotne stanowisko E. N., odnoszących się do szybkiego przebiegu zdarzenia i twierdzących, że do zadania ciosu nożem doszło poza samochodem oskarżonego.

W sukurs wyjaśnieniom oskarżonego P. idą zeznania jego dziewczyny B. R., do których sąd podszedł z dużą dozą ostrożności. Z całą stanowczością zakwestionować należy uwagi świadka, jakoby nie wiedziała ona o celu wspólnego wyjazdu na spotkanie W. P. z J. B., z wyjaśnień którego wynika wprost, że B. R. była w samochodzie, gdy P. K. rozmawiał z P. o narkotykach. Co więcej nie kto inny, ale właśnie ona wyjmowała umieszczoną w plecaku paczkę z narkotykami, po czym paczka ta została przez W. P. przekazana dla P. K.. Z kolei jej słowa na temat tego, że P. K. stwierdził, że nie ma pieniędzy a paczkę chce pokazać koledze, znajdującemu się w samochodzie, którym przyjechali, na co nie zgodził się W. P., zakazując wynoszenia paczki, jako zgodne z wyjaśnieniami J. B. i W. P. sąd uznał za wiarygodne. Tak samo odnieść należy się do kwestii związanej z tym, że P. K., nie zważając na słowa P., zabrał paczkę i poszedł do drugiego samochodu. Sąd częściowo przyznał rację twierdzeniom świadka, że w pewnym momencie W. P. nachylił się w stronę pasażera siedzącego w drugim aucie, włożył głowę do wnętrza tego samochodu, po czym oskoczył, a tuż za nim wyskoczył mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał, i który następnie zaczął bić W. P.. Abstrahując od tego, że świadek twierdzi, odmiennie niż W. P., że widziała, jak ten ostatni wkłada głowę do samochodu przez okno zamkniętych drzwi, po czym zauważyła, że odskakuje, przedstawiona przez nią sama sekwencja początku zdarzeń jest zgodna z prawdą. Jednakże w momencie, gdy świadek opisała, jak W. P. odskoczył od samochodu H., w zasadzie kończy się korelacja prezentowanej przez nią wersji z wyjaśnieniami J. B., K. S., częściowo E. N.. Świadek twierdzi bowiem, że napastnik, który wyskoczył z samochodu zaczął bić jej chłopaka rękoma po twarzy. Okoliczność ta budzi zastrzeżenia, o ile bowiem, z relacji E. N. wynika, że P. K. wyskoczył z rękoma do oskarżonego, o tyle w świetle najbardziej miarodajnych wyjaśnień oskarżonych S. i B., starcie obu mężczyzn wyglądało tak, że szarpali się oni nawzajem, łapiąc, odzież, ramiona (barki), ręce, przemieszczając się w kierunku przestrzeni pomiędzy pojazdami, a nadto, jak konsekwentnie twierdził E. N., szarpiąc się, wywracali się i choć oczywiste było to, że P. K. miał przewagę fizyczną nad oskarżonym, nie ma żadnych dowodów uzasadniających przyjęcie, że zadawał on W. P. ciosy w twarz rękoma, czy też jak B. R. podnosi na rozprawie - pięściami. Jak powyżej wskazano początek zajścia z całą pewnością obserwował oskarżony B., który nawet z perspektywy lasu widział, co dzieje się (do pewnego momentu, gdyż obserwując szarpiących się mężczyzn w pewnej chwili uciekł dalej w głąb lasu), stąd też twierdzenia B. R., mówiącej, że widziała, choć niedokładnie, że napastnik uderzał jej chłopaka rękoma (pięściami) po twarzy, i widząc to wybiegła z samochodu, dostrzegając, że oskarżony jest duszony przez pokrzywdzonego, o czym nie wspomina żadna inna osoba, sąd uznał za zbyt daleko idącą nadinterpretację zachowania P. K.. Nasuwa się w tym zakresie spostrzeżenie, że gdyby rzeczywiście było tak, że poza samą szarpaniną pomiędzy mężczyznami, któryś z nich, w tym silniejszy i postawniejszy P. K. zadawał drugiemu ciosy, będący w H. obserwatorzy zajścia, mogliby to dostrzec, czego jednak nie zrobili, choć potrafili obiektywnie opisać całe zachowanie pokrzywdzonego i oskarżonego. B. R. stwierdziła, że był moment, gdy wybiegła z samochodu F., zaczęła krzyczeć, żądając, aby pokrzywdzony zostawił jej chłopka, w konsekwencji czego ona i W. P. dostali gazem, a oskarżony miał do niej krzyknąć, „uciekamy”, czego nie mogła zrobić, gdyż pokrzywdzony podszedł do drzwi F. od strony pasażera, nachylił się, szukając czegoś, a ona widząc, że inny mężczyzna stoi przy samochodzie z kijem (pałką), odbiegła stamtąd, podczas, gdy W. P. podszedł do samochodu, wskoczył na miejsce kierowcy i po chwili ją zawołał, zaś mężczyzna, który był w ich aucie odsunął się, odszedł od auta i szedł w jej stronę psikając gazem, po czym wskoczyła ona na tyle siedzenie samochodu, odjeżdżając stamtąd. Do tak przedstawionego przez B. R. dalszego przebiegu zdarzenia sąd podszedł krytycznie. Za udowodnione sąd uznał to, że P. K., chcąc dokonać zakupu marihuany nie zamierzał za nią zapłacić, co więcej wraz N. zaopatrzył się w narzędzia, jakimi były nogi od stołu (kije). Nie oznacza to jednak, iż kije te zostały przez kogokolwiek użyte. Wręcz przeciwnie, znajdowały się one w samochodzie H. i z całą pewnością nie było tak, jak usiłuje wykazać B. R., że J. B. stał przy samochodzie, trzymając kij. Oskarżony B. okoliczności tej przeczy, zaś jego wyjaśnienia odnośnie momentu, gdy ze strachu uciekł do lasu sąd uznał za całkowicie wiarygodne. W tym miejscu stwierdzić trzeba, że sąd nie kwestionuje tego, że B. R. wybiegła z samochodu, ale wszakże, jak mówi E. N., jeszcze w czasie, gdy mężczyźni szarpali się kobieta najpierw podbiegła w jego stronę, co oznacza, że nie było tak jak twierdzi świadek R., iż od razu po wyjściu z auta, gdy krzyczała, żądając od K., by zostawił jej chłopaka, dostała gazem. Znamienne w sprawie jest to, że opisując zdarzenie świadek B. R. umniejsza swoją rolę, o której nie ukrywając wszakże negatywnych aspektów zachowania P. K., będącego osobą agresywną, inicjującą zdarzenie, zbornie mówili pozostali obserwatorzy zajścia. Oczywiste jest, iż świadek B. R., widząc szarpiących się mężczyzn, zareagowała wybiegając z samochodu, ale, wbrew temu co mówi, pierwsze kroki skierowała ona do E. N., który konsekwentnie zeznawał, że kobieta krzyczała na niego, chcąc nawet go bić, a gdy usłyszała, że on nic nie robi, odeszła i zbliżyła się do szarpiących się W. P. i P. K.. Zdaniem sądu, w tym właśnie momencie, gdy P. K. spostrzegł kobietę, zaczął ponownie pryskać gazem, zatem musiał puścić oskarżonego, który miał możliwość dojścia do swojego samochodu. Taki przebieg zdarzenia, w przekonaniu sądu, jest jak najbardziej racjonalny. Skoro bowiem mężczyźni szarpali się, przemieszczając pomiędzy samochodami, a pokrzywdzony miał więcej siły, zatem logiczne jest to, że w momencie, gdy zobaczył zdenerwowaną, krzyczącą i chcącą bić E. N. B. R., zbliżającą się do niego i oskarżonego, zaczął psikać w jej stronę i w stronę W. P. gazem, co umożliwiło temu ostatniemu oddalenie się do swojego samochodu, po czym natychmiast udał się za nim P. K., który bynajmniej nie miał zamiaru zakończenia starcia z oskarżonym. Wręcz przeciwnie, jak twierdzi E. N., to P. K. podbiegł do W. P., który z drzwi przednich prawych swojego samochodu wyjął nóż i gdy pokrzywdzony zamachnął się na niego, zbliżając się do niego, otrzymał cios, po czym oskarżony, a tuż za nim jego dziewczyna bardzo szybko wsiedli do samochodu i odjechali. Wniosek co do takiego właśnie przebiegu zdarzenia wynika z zestawienia wyjaśnień E. N., K. S. z wyjaśnieniami W. P. i zeznaniami B. R., a pośrednio i z wyjaśnieniami J. B., który podkreślał, że samo zdarzenie, od momentu szarpania przy samochodzie H. rozgrywało się bardzo szybko, gdyż po tym, gdy wbiegł do lasu, zdołał wykonać „kilka oddechów” i już go wołano. W takiej sytuacji, sąd uznał, że nie ma żadnych obiektywnych dowodów pozwalających na ustalenie, że po użyciu gazu wobec W. P. i jego dziewczyny, nie ten oskarżony, ale pokrzywdzony uciekł do samochodu F.. Wręcz przeciwnie ze zeznań, jakie E. N. złożył w śledztwie, a także z wyjaśnień K. S., wynika, że P. K. został zraniony przez W. P. przy samochodzie F., przy czym wszystko przebiegło bardzo szybko. Zatem wbrew twierdzeniom oskarżonego P. i jego dziewczyny, nawet wzgląd na brak wystarczającej dyspozycji czasowej na dokonanie opisywanych przez nich czynności, uzasadnia zakwestionowanie prezentowanej przez nich wersji zdarzenia. Gdyby rzeczywiście tak było, jak podają oskarżony P. i jego dziewczyna, całe zdarzenie trwałoby znacznie dłużej, z całą pewnością więcej niż 3-4 minuty, o jakich mówił W. P., czy też „kilka oddechów”, o których wspominał J. B.. Niezależnie od tego, nasuwa się spostrzeżenie, czy możliwe byłoby przebywanie i prowadzenie samochodu, w którym doszło do rozpylenia gazu, działającego drażniąco na organizm, o czym wszakże zbieżnie opowiadali W. P. i B. R.. Skoro oskarżony ten był w stanie prowadzić samochód, zatem co najmniej mało prawdopodobne jest to, aby znajdował się w jego wnętrzu rozpylony gaz pieprzowy.

Dowodem, który utwierdza sąd w słuszności przekonania o tym, że W. P. zadał pokrzywdzonemu cios nożem, gdy obaj znajdowali się poza samochodem F., a nie w jego zamkniętej przestrzeni wewnętrznej, są opinie biegłego z W. C., który jako specjalista, mający bardzo dużą wiedzę i doświadczenie w dziedzinie medycyny sądowej, dokładnie i wnikliwie rozważał możliwe sposoby doprowadzenia do powstania obrażeń ciała, jakie zostały rozpoznane u pokrzywdzonego. Z pisemnych opinii doktora C. wynika wprost, że bezpośrednią przyczyną zgonu P. K. był masywny krwotok z rany kłuto-ciętej klatki piersiowej po stronie lewej z całkowitym przecięciem żyły i tętnic pachowych. Biegły opisał przebieg kanału rany, wskazując, że znajduje się on pod kątem 75  do płaszczyzny ciała, przebiega od lewej do prawej strony z góry ku dołowi, zaś jego długość wynosi około 12 cm. Obrazowo wygląd rany przedstawiony został na zdjęciach (k. 274 ) z sekcji zwłok pokrzywdzonego, gdzie za pomocą narzędzia wskazano wygląd i kształt kanału. Pełne, konkretne i rzetelne uwagi medyka sądowego na temat przebiegu kanału rany, pozwalają sądowi na odniesienie się do linii obrony oskarżonego P., który wszakże nie kwestionuje faktu zadania pokrzywdzonemu ciosu nożem, ale twierdzi, że cios zadał w samochodzie, gdy bronił się przed atakującym go P. K.. Zgodzić należy się z zapatrywaniami biegłego W. C., że w oparciu o same obrażenia ciała nie ma możliwości precyzyjnego określenia okoliczności ich powstania, co jednak nie oznacza, że nie ma możliwości ustalenia ewentualnych mechanizmów, które doprowadziły do powstania konkretnych uszkodzeń ciała. Podniesiony przez biegłego, wzgląd na budowę fizjologiczną człowieka uzasadnia, w jego opinii przyjęcie, że bardziej prawdopodobne jest powstanie opisanych obrażeń w pozycji zbliżonej do wyprostowanej, gdy sprawca i ofiara znajdowali się twarzą w twarz do siebie, przy czym możliwe było lekkie pochylenie ciała pokrzywdzonego. Przekładając uwagi biegłego na okoliczności niniejszej sprawy, sąd utwierdza się w przekonaniu, że oskarżony w krytycznym momencie najpierw podbiegł do swojego samochodu, pochylił się i wyjął nóż z drzwi kierowcy, za chwilę P. K. „poleciał” za nim (k. 430), a gdy dobiegł „zamachnął się na oskarżonego” (k. 184), i w tym momencie W. P. już stojąc, zadał cios pokrzywdzonemu, po czym natychmiast wsiadł do samochodu i odjechał. Wprawdzie E. N. nie widział samego ruchu zaopatrzonej w nóż ręki oskarżonego, lecz został on opisany przez K. S. jako „wymach ręką” (k. 420), co w kontekście kąta przebiegu kanału rany, przemawia za przyjęciem, iż w momencie, gdy cios był zadawany pokrzywdzony i oskarżony stali. Zajmując takie stanowisko, sąd w całej rozciągłości podzielił zapatrywania biegłego W. C., uznając, że stanowią one dodatkowy, całkowicie obiektywny argument, weryfikujący wyjaśnienia oskarżonego P. i uzasadniający przyjęcie ustalonego przez sąd stanu faktycznego.

W toku przesłuchania przed sądem, W. C. szczegółowo odniósł się do ewentualnego nadziania się pokrzywdzonego na nóż trzymany przez oskarżonego w samochodzie. Również taka ewentualność została przez medyka sądowego w prosty sposób wykluczona. W. C. stwierdził bowiem, że z powodu rozległości, głębokości, umiejscowienia i przebiegu kanału stwierdzonej rany klatki piersiowej, niemożliwe jest, aby pokrzywdzony nadział się na nóż trzymany przez osobę siedzącą na fotelu kierowcy. Niezależnie od tego, że sąd ustalił, iż do zadania ciosu nożem doszło poza samochodem, odnosząc się do linii obrony oskarżonego, w toku postępowania dowodowego rozważano potencjalną możliwość nadziania się pokrzywdzonego na nóż. Możliwość taka, w przekonaniu sądu, w sprawie niniejszej nie występowała, o czym dobitnie wręcz dowodzi W. C., zaś sąd jego stanowisko w całości akceptuje. Biegły twierdzi, że do nadziania dochodzi w szczególnych warunkach, to jest, gdy kończyna trzymająca narzędzie napotyka na opór, na przykład, gdy jest oparta o ścianę, podłoże, lub inne tego typu elementy, czyli ma ograniczone możliwości ruchu. Istotne zatem jest, że nadzianie się nie jest możliwe w sytuacji, gdy warunki przestrzenne i anatomiczne pozwalają na swobodny ruch kończyny. Co więcej, zdaniem biegłego C. w rozpatrywanej sprawie wzgląd na elastyczność powłok miękkich i fizjologiczny ruch cofającej się kończyny na skutek ciężaru ciała, wyklucza możliwość nadziania się pokrzywdzonego na nóż trzymany przez oskarżonego. Biegły stwierdził, że aby powstały obrażenia, takie jak te rozpoznane u P. K., musiało dojść do czynnego dynamicznego działania narzędzia, czyli musiał być zadany cios lub „co najmniej musiało dojść do czynnego napięcia mięśni ręki osoby trzymającej narzędzie, co z punktu widzenia fizjologii człowieka jest również czynem świadomym, ponieważ mięśnie poruszające kończyną górną należą do mięśni prążkowanych i podlegają woli człowieka” (k 944). Sposób przedstawienia przez biegłego C. możliwości doprowadzenia do powstania rozpoznanych u pokrzywdzonego obrażeń, zdaniem sądu, jest obrazowy i nie budzi żadnych zastrzeżeń. Oczywiste przy tym jest, że mówiąc o świadomości czynu, biegły odnośni się do pojęcia medycznego, związanego z fizjologią ruchów, niemających cech bezwolności, ale podlegających kontroli mózgu człowieka, a nie o aspekcie prawnym świadomości, czyli zamiarze popełnienia przestępstwa.

Najistotniejsze w sprawie niniejszej jest to, że biegły C. zbornie i logicznie wykluczył możliwość powstania obrażeń ciała P. K., w sytuacji opisanej przez W. P., czyli gdy oskarżony i pokrzywdzony znajdowali się w samochodzie. Biegły stwierdził, że gdyby oskarżony siedział w samochodzie i zadawał cios, to musiałby zadać cios z góry na dół, a w zamkniętej przestrzeni, jaką jest samochód, jest to trudne ze względu na małą przestrzeń, a dodatkowo także ze względu na budowę ciała pokrzywdzonego, który był postawnym, dobrze zbudowanym mężczyzną. Tożsamy wniosek dotyczy możliwości zadania ciosu, gdy oskarżony siedział w samochodzie, a pokrzywdzony pochylał się w jego stronę, gdyż i wówczas nie byłoby wystarczającej przestrzeni na dokonanie zamachu ręką i wyprowadzenie ciosu z góry do dołu, tak jak wynika to z przebiegu kanału rany. Konkludując swoją wypowiedź biegły powtórzył, że bardziej prawdopodobne było zadanie ciosu, gdy sprawca i pokrzywdzony znajdowali się w pozycji wyprostnej, lub zbliżonej do wyprostnej, twarzą w twarz w stosunku do siebie, co zdaniem sądu w sprawie niniejszej na pewno miało miejsce w momencie, gdy P. K. podbiegł do przebywającego przy samochodzie F. oskarżonego, którego ręka była zaopatrzona w chwilę wcześniej wyjęty z drzwi nóż. Nożem, którego parametry podane przez oskarżonego P. w pierwszych wyjaśnieniach, jako mającym ostrze 15 cm, z całą pewnością można był pokrzywdzonego do obrażeń, jakie zostały u niego rozpoznane.

Reasumując, sąd uznał, że w pełni wiarygodna, konkretna i rzetelna opinia biegłego C., w zestawieniu z pozostałymi dowodami, pozwala na ustalenie sposobu i okoliczności, w jakich W. P. zadał cios pokrzywdzonemu, przy czym, jak wynika z omówionych zeznań E. N., wyjaśnień J. B. i K. S., a częściowo i zeznań B. R., niewątpliwe jest to, że działanie W. P. miało charakter nagły i było konsekwencją wcześniejszego zachowania pokrzywdzonego, który bardzo krótko po tym, jak oskarżony oddalił się do niego, mając ewidentnie zamiar kontynuowania ataku, pobiegł za W. P., zamachnął się na niego, a oskarżony mając w ręce nóż, zamiast wejść do samochodu, przy wejściu do którego stał, użył go, zadając jeden cios skierowany w klatkę piersiową P. K., czym spowodował u niego ranę kłuto-ciętą drążącą na głębokość około 12 cm w okolicy podobojczykowej lewej skutkującą przecięciem pęczka naczyń krwionośnych i masywnym krwotokiem.

Weryfikując wyjaśnienia W. P., sąd dopuścił dowód z opinii biegłej z zakresu badania śladów krwawych M. W. z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji w Warszawie. Celem powołania dowodu z opinii tej biegłej było określenie miejsca, w którym oskarżony zadał pokrzywdzonemu cios. Przedstawiona przez biegłą W., zarówno pisemna, jak ustna opinia, aczkolwiek nie budzi żadnych wątpliwości, sama w sobie nie może stanowić podstawy ostatecznego rozstrzygnięcia, gdyż biegła wypowiadając się o charakterze śladów, z uwagi na to, że część z nich (ślady krwi w samochodzie F.) była słabo widoczna, a nadto częściowo zatarta, co jest logiczne, skoro oskarżony i jego dziewczyna po ucieczce z miejsca przestępstwa, usuwali pozostałości krwi, a część, to jest ślady na liściach mogła być zniekształcona nawet w sposób niezamierzony, mówiła jedynie w kategoriach prawdopodobieństwa. Odnoszenie się do śladów w kategoriach prawdopodobieństwa, w ocenie sądu, jest jak najbardziej zrozumiałe i wskazuje, że dowód z opinii tej biegłej nie może być samodzielną podstawą ustaleń, co jednak nie oznacza, że musi on być pominięty. Wręcz przeciwnie opinia biegłej badającej ślady krwi ma znaczenie posiłkowe, gdyż umożliwia wnioskowanie o innych dowodach. Podkreślić w tym miejscu trzeba, że w świetle omawianej opinii, sam fakt, iż w samochodzie oskarżonego P. znajdowały się ślady krwi pokrzywdzonego, w żadnej mierze nie determinuje przyjęcia, że cios został zadany we wnętrzu tego pojazdu. Możliwe bowiem były różne opcje naniesieniach tych śladów, a mianowicie pierwotnie mogły one być skapnięciami, mogły też mieć pochodzenie wtórne, na przykład z zakrwawionego narzędzia, czy też części ciała, w tym osoby, która wcześniej krwawiła, a nadto nie można wykluczyć i tego, o czym mówił na rozprawie biegły C., iż ślady te mogły pochodzić ze strzepnięcia krwi z ręki, albo z samego narzędzia. Odnośnie śladów na liściach, biegła zauważyła, co także koresponduje z zapatrywaniami biegłego medyka sądowego, że część z nich ma charakter typowych skapnięć, które mogły powstać na skutek oderwania się krwi od zakrwawionego narzędzia lub bezpośrednio z zakrwawionej części ciała. Z kolei w pisemnej opinii wskazała, że skapnięcia o kształcenie zbliżonym do okręgu mogą świadczyć o tym, że źródło krwi przez jakiś czas pozostawało nad powierzchnią, na której widoczne są skapnięcia (k. 1092-1093). Niezależenie więc od tego, że biegła W. wypowiada się w kategoriach prawdopodobieństwa, także jej opinia, odnosząca się do tego, że na liściach znajdowały się ślady krwi pokrzywdzonego, mające charakter skapnięć, utwierdza sąd w słuszności przekonania, iż rację ma K. S., a także E. N. (w zeznaniach ze śledztwa), iż do ugodzenia pokrzywdzonego nożem na pewno nie doszło we wnętrzu samochodu należącego do W. P..

Ustalając stan faktyczny niniejszej sprawy, sąd zważył na zeznania świadków P. G. i K. K. (4), których relacje pozwoliły z jednej strony na ustalenie charakteru znajomości P. K. i E. N., a także umożliwiły wnioskowanie o tym, co wydarzyło się dnia 3 listopada 2014r. w czasie przed spotkaniem tych mężczyzn. Co więcej, w oparciu o zeznania świadka P. G. można było odnieść się do informacji K. S., czy M. S. na temat tego, że otoczenie pokrzywdzonego, jeżeli nie wiedziało, to domyślało się, czym mężczyzna ten trudni się. Z kolei relacja K. K. (4) jest pomocna do ustalenia, co wydarzyło się krytycznym momencie, świadek bowiem od bardzo zdenerwowanego E. N. dowiedziała się, że po tym, gdy pokrzywdzony użył gazu wobec oskarżonego P., ten dźgnął go nożem. Jej zeznania w tej kwestii złożone korespondując z relacją świadka J. Ż. (2), któremu E. N. powiedział to samo na temat pochodzenia rany P. K., która świadek widział, twierdząc, że w czasie przyjazdu do K. pokrzywdzony był nieprzytomny. Aczkolwiek świadkowie Ż. i K. nie byli bezpośrednimi obserwatorami zajścia, ich zeznania, podobnie jak wyjaśnienia M. S., pozwalają sądowi na wnioskowanie o wiarygodności wyjaśnień oskarżonych S. i B., jak i składanych w śledztwie przez E. N. zeznań.

Natomiast zeznania pozostałych świadków wymienionych w akcie oskarżenia, o przesłuchanie których prokurator nie wnosił, a które zostały ujawnione, zostały pominięte przy ustaleniu stanu faktycznego, gdyż nie wnoszą one nic do niniejszej sprawy.

Czyniąc ustalenia faktyczne sąd oparł się również na dowodach w postaci oględzin miejsc, samochodów, zatrzymania rzeczy i przeszukań, a także eksperymentów procesowych. Nadto sąd miał wzgląd na dowody z zapisów monitoringu szpitala, jak również kartę czynności medycznych, które wskazują na to, co stało się z ciałem pokrzywdzonego po jego dowiezieniu do G., o czym będzie mowa poniżej. Poza tym istotnych informacji, pozwalających na odniesienie się do osobowych źródeł dowodowych dostarczyły dowody z opinii Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, który przeprowadzał analizy DNA śladów biologicznych zabezpieczonych na liściach, w samochodzie, na ręczniku użytym wobec pokrzywdzonego, a także na pojemniku z gazem pieprzowym. Wiarygodność tych dowodów nie budzi żadnych zastrzeżeń. Istotne przy tym jest, że właśnie opinii z badań genetycznych śladów pozostawionych na pojemniku z gazem utwierdza sąd w słuszności przekonania, że nie kto innym ale właśnie P. K. użył gazu. Zeznania i wyjaśnienia, jakie w tym zakresie złożyli oskarżeni oraz świadkowie R. i N. są tym bardziej wiarygodne, gdy zważy się, że na pojemniku z gazem znajdowały się pełne ślady biologiczne pochodzące właśnie od P. K.. Obiektywny dowód z opinii w zakresie badania śladów DNA pozwala więc na odniesienie się do twierdzeń w zasadzie wszystkich uczestników zajścia z dnia 3 listopada 2014r. odnośnie osoby, która gazu użyła.

Sąd zważył również na wywiad środowiskowych z miejsca zamieszkania oskarżonego P., dane o jego karalności wszystkich oskarżonych i odpis wyroku w sprawie W. P.. W przekonaniu sądu, są to wiarygodne dokumenty, sporządzone przez kompetentne osoby i organy. Żadna ze stron nie kwestionowała ich prawdziwości czy też legalności, zaś sąd dokonując ich analizy nie znalazł podstaw do podważenia ich wiarygodności i mocy dowodowej. Z kolei bez znaczenia dla wyjaśnienia okoliczności niniejszej sprawy są protokoły oględzin telefonów, jak również dane zawierające zestawienia połączeń.

Bez wątpienia zachowanie oskarżonego P., polegające na ugodzeniu pokrzywdzonego nożem w miejsce i w sposób, który każdemu rozsądnemu człowiekowi daje do myślenia w tym sensie, że rodzi wysokie prawdopodobieństwo spowodowanie skutku w postaci śmierci, winno być zakwalifikowane jako działanie z zamiarem ewentualnym pozbawienia człowieka życia, czyli jako zbrodnia z art. 148 § 1 k.k. Sąd ustalił, że zdarzenie przebiegało bardzo dynamicznie, szybkie również były decyzje oskarżonego W. P., który wykorzystując moment, gdy B. R. zbliżyła się do niego i P. K., a pokrzywdzony zaczął ponownie używać gazu, podbiegł do swojego samochodu, zaś celem jego działania było uzbrojenie się w nóż. W przekonaniu sądu, biorąc tenże nóż, a potem używając go, oskarżony zdawał sobie sprawę ze skutków, jakie swym działaniem może wyrządzić. Decyzja, jaką w tym zakresie podjął była nagła, z tym, że z całą pewnością nie było tak, że powodem, dla którego wziął on nóż była li tylko chęć nastraszenia pokrzywdzonego. Straszyć można okazując narzędzie, a nie używając go w sposób, w jaki zrobił to oskarżony, a więc wykonując zamach ręką w kierunku klatki piersiowej pokrzywdzonego, czyli w miejsce, gdzie znajdują się najważniejsze z punktu widzenia życia człowieka organy jego ciała. Odnosząc się do tej kwestii, sąd zwrócił uwagę na stan, w jakim w związku z użyciem gazu znajdował się wówczas oskarżony P.. Oskarżony twierdził, że miał problem z oddychaniem, kaszlał, a nadto nie mógł otworzyć prawego oka, a lewe miał otwarte minimalnie. Co do negatywnego samopoczucia oskarżonego wynikającego z użycia gazu sąd nie ma wątpliwości, ale nie oznacza to, że W. P. ma rację mówiąc, że prawie nic nie widział. Jego zachowanie, o którym opowiadają osoby towarzyszące krytycznego dnia P. K., a także sam W. P. (choć w innym aspekcie niż pozostali), sprowadzając się do tego, że chwilę po tym, gdy pokrzywdzony w samochodzie prysnął gazem w jego twarz był on w stanie podbiec do swojego samochodu, nachylić się do schowka w drzwiach kierowcy, wyjąć stamtąd nóż, a ostatecznie szybko wskoczyć do auta i odjechać, wskazuje wprost, że zdolność jego widzenia może była ograniczona, ale z całą pewnością nie w takim stopniu, że nie dostrzegł on sylwetki zbliżającego się do niego pokrzywdzonego, jak również nie wiedział, w jaką część jego ciała skierował nóż. Skoro bowiem oskarżony był w stanie dobiec do stosunkowo małego obiektu (względem ciała pokrzywdzonego), jakiem są drzwi samochodu, ze schowka którego był w stanie bardzo szybko wyciągnąć nóż, zatem musiał widzieć postaci mającego 190 cm, dobrze zbudowanego P. K.. Podążając tym tokiem wnioskowania, również bardzo szybka ewakuacja oskarżonego, który kierując samochodem natychmiast udał się do swojego miejsca zamieszkania, uzasadnia przyjęcie, że mimo chwilowego upośledzenia widzenia był on w stanie obserwować otoczenie. Zajęte przez sąd w tym zakresie stanowisko, pozwala na dalsze wnioskowanie, iż fakt, że właśnie w klatkę piersiową oskarżony, jako dorosły i doświadczony człowiek skierował nóż, przemawia za przyjęciem, że działał on z zamiarem ewentualnym pozbawienia pokrzywdzonego życia i zamiar swój zrealizował, gdyż ostatecznie doszło do śmierci P. K.. Natomiast w świetle opinii biegłego C., pomiędzy działaniem oskarżonego, znamiennym skutkiem w postaci opisanych powyżej obrażeń ciała pokrzywdzonego a jego śmiercią zachodzi adekwatny związek przyczynowy.

W tym miejscu pochylić należy się nad kwestią podnoszoną przez obronę, a związaną ze stanem zdrowia pokrzywdzonego po zadaniu mu ciosu. P. K. bowiem przez chwilę stał, był świadomy, rozmawiał z E. N., przekazał, że został dźgnięty nożem, następnie przeszedł do samochodu, przy pomocy kolegów wsiadł do niego, powiedział, że źle się czuje, zaś obecni podjęli decyzję o jego przewiezieniu do szpitala. Taki obraz zdarzenia wynika z zestawienia wyjaśnień K. S., J. B. z zeznaniami E. N., a także z zestawienia informacji podanych przez tego świadka z wyjaśnieniami M. S.. Sąd nie ma przy tym wątpliwości, że osoby towarzyszące P. K. były bardzo zdenerwowane, wpadły w panikę nie wiedząc co robić, a decyzję o tym, aby nie zawozić pokrzywdzonego do odległego o około 2 km od miejsca zdarzenia szpitala podjął E. N., który, w ocenie sądu w niezrozumiały sposób okoliczność tę podważa. Wymowa wyjaśnień J. B. i K. S., a także M. S. wskazuje wprost, że w tym wypadku osobą decyzyjną był właśnie N., który nie tylko zadecydował, co robić, gdy wyjeżdżał z miejsca zdarzenia, ale również później w drodze na stację paliw, gdzie oczekiwał M. S., a także dalej, gdy jechali do K., gdzie uzyskali ręcznik kuchenny od J. Ż. (1) oraz na trasie do G. i w okolicach szpitala. O roli E. N. spójnie opowiadali oskarżeni S., B. i S., a pośrednio i J. Ż. (1), zaś ich relacja jest tym bardziej wiarygodna, gdy zważy się na ostatnią czynność, jaką wykonał E. N., który pod szpitalem, widząc, że pokrzywdzony nie żyje zabrał spod jego nóg paczkę z marihuaną. W kontekście takich ustaleń, odnieść należy się do kwestii stanu zdrowia pokrzywdzonego i możliwości udzielenia mu skutecznej pomocy. Jak wynika z opinii biegłego W. C., osoby bez wiedzy medycznej nie były w stanie efektywnie pomóc pokrzywdzonemu, który wymagał natychmiastowego zabiegu operacyjnego ratującego życie. W zakresie skuteczności pomocy biegły w opinii pisemnej dobitnie wręcz wskazał, że nawet natychmiastowe przewiezienie pokrzywdzonego do szpitala nie dawało gwarancji na jego uratowanie, choć wdrożenie jak najszybszej fachowej pomocy lekarskiej zwiększało jego szanse na przeżycie. Rodzi się w tym miejscu pytanie, czy wobec stwierdzonych, bardzo poważnych obrażeń oraz działań ewidentnie spanikowanych N., S. i B., możliwe było udzielenie natychmiastowej pomocy lekarskiej, poprzez przewiezienie pokrzywdzonego od razu do pobliskiego szpitala. Odnosząc się do tej kwestii sąd zważył na wyjaśniania J. B., twierdzącego, że już w samochodzie K. był zamroczony. Z kolei E. N. zeznał, że po tym, jak szybko dojechali na stację paliw Lotos w D., K. nie reagował, tylko „charczał” (k. 184), co potwierdził M. S., twierdzący, że jeszcze na stacji paliw nieprzytomny P. K. żył. Dalej po drodze, do momentu dojazdu do K. stan pokrzywdzonego pogarszał się, o czym świadczy fakt, że osuwał się on na dźwignię biegów, a M. S. prowadząc samochód próbował uciskać mu ranę (k. 179). Zatem nie ma wątpliwości, że jeszcze w D., a potem na trasie do K. stan zdrowia pokrzywdzonego pogarszał się bardzo szybko. W tym czasie, do momentu dojazdu do J. Ż. (2), w zasadzie nikt nie tamował krwi, gdyż trudno nazwać taką czynnością uciskanie rany przez M. S. przy jednoczesnym kierowaniu samochodem. Dopiero w K., po uzyskaniu ręcznika E. N. nieudolnie próbował zatamować krwawienie, wkładając ręcznik na ranę, co było jednak już nieskuteczne, ponieważ pokrzywdzony, nie ruszał się i nie dawał żadnych znaków życia (k. 184, 431), zaś jego puls według M. S. był niewyczuwalny. Okoliczność ta koresponduje z zapatrywaniami biegłego C., że przy takich obrażeniach, jakich doznał pokrzywdzony, zgon następuje w okresie od kilkunastu do kilkudziesięciu minut od zranienia, przy czym sama czynność przyciskania rany (tamowania krwawienia) przedłużałaby czas przeżycia. Jednakże, jak dowodzi biegły na rozprawie, z powodu umiejscowienia uszkodzonych, znajdujących się stosunkowo głęboko w ciele obrażeń, udzielając pomocy medycznej trzeba byłoby przygotować pacjenta do zabiegu, a do tego to wymagany jest czasu, a tej sprawie, w ocenie sądu go nie było. Dlatego, mimo istnienia potencjalnej możliwości udzielenia pokrzywdzonemu pomocy medycznej, zgodzić należy się z medykiem sądowym, że w niniejszej sprawie możliwe jest jedynie stwierdzenie, że nie można oszacować, czy jeżeli doszłoby do szybkiego wdrożenia leczenia można byłoby go uratować. Okoliczność ta, rozpatrywana w kontekście stanu zdrowia pokrzywdzonego, o jakim mówił M. S., a także J. Ż. (1), przemawia za przyjęciem, że nawet, gdyby E. N. i pozostali zachowali się bardziej racjonalnie przewożąc pokrzywdzonego do szpitala w D., gdzie oddany byłyby pod opiekę fachowców, którzy potrzebowaliby również czasu na udzielenie pomocy, przygotowując go do zabiegu, nie ma pewności, że P. K. przeżyłby. Skoro zaś oskarżony P. zachowaniem swym doprowadził do powstania tak poważnych obrażeń, po czym natychmiast uciekł, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego zachowania, odpowiada on za skutek swojego działania, w postaci śmierci pokrzywdzonego.

Mając na względzie powyższe rozważania, sąd uznał, że pomiędzy działaniami W. P., a śmiercią pokrzywdzonego istnieje adekwatny związek przyczynowy.

W opisanych powyżej okolicznościach zdarzenia z dnia 3 listopada 2014r. konieczne, zdaniem sądu, jest rozważenie działania oskarżonego W. P. w obronie koniecznej, której istota, zgodnie z art. 25 § 1 k.k., polega na odpieraniu bezpośredniego, bezprawnego zamachu na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Celem obrony koniecznej, jako instytucji prawa karnego, jest ochrona zaatakowanych dóbr przed grożącym im ze strony napastnika naruszeniem. Każdy ma prawo odeprzeć w obronie koniecznej bezpośredni, bezprawny i realny zamach na jakiekolwiek dobro społeczne lub jednostki bez ponoszenia odpowiedzialności za skutki swego działania. W tym miejscu stwierdzić trzeba, że obrona konieczna należy do tzw. kontratypów, czyli tych okoliczności, które mimo że dane zachowanie wykazuje ustawowe znamiona czynu zabronionego, powodują, że nie jest on społecznie szkodliwy, a tym samym bezprawny. Jak wielokrotnie wypowiadał się Sąd Najwyższy oraz sądy apelacyjne, „niezbędnym elementem podmiotowym obrony koniecznej jest, aby akcja broniącego się wynikała ze świadomości, iż odpiera on zamach, i była podyktowana wolą obrony, nie zaś wolą odwetu. Ten podmiotowy element działania w obronie koniecznej ułatwia rozgraniczenie rzeczywistych działań obronnych od społecznie negatywnych aktów zemsty, samosądu lub chuligaństwa” [wyrok SN z dnia 30 grudnia 1972 r., Rw 1312/72; wyrok SN z dnia 19 lutego 1997 r., IV N 292/96; wyrok SA w Lublinie z dnia 15 stycznia 1998 r., II AKa 181/97].

Wykładnia przepisu art. 25 § 1 k.k. wskazuje wprost, że aby można było mówić o obronie koniecznej niezbędne jest jednoczesne spełnienie przesłanek, to znaczy, jak powyżej wskazano, musi zaistnieć jakiś zamach o określonych prawnie cechach, a więc musi być on bezpośredni i bezprawny oraz skierowany na dobro prawnie chronione, oraz musi zaistnieć odpieranie tego zamachu (obrona). Obrona konieczna musi być podporządkowana jednemu celowi – odparciu zamachu. Z sytuacją taką, z całą pewnością mamy do czynienia w niniejszej sprawie, w której P. K. ponownie zbliżył się do oskarżonego P. po to, aby go bezzwłocznie zaatakować. Zwrócić w tym miejscu trzeba, że za bezpośredni w doktrynie uznaje się między innymi zamach, podobny do tego, jaki występuje w niniejszej sprawie, gdy sprawca unosi rękę, aby zadać cios ofierze, jeżeli z okoliczności wynika cel działania tego sprawcy (por. Komentarz do Tadeusza Bojarskiego art. 25 Kodeksu karnego). Okoliczności rozpatrywanej sprawy powalają na przyjęcie, że od początku zachowaniem swym P. K. wykazywał wolę atakowania oskarżonego W. P., zaś w kontekście zachowania pokrzywdzonego oczywiste jest to, że oskarżony czuł się zagrożony, zaś podjęte przez niego działania skierowane były na obronę swojej osoby, atakowanej przez pokrzywdzonego, a nie w celu odzyskania narkotyków, które P. K. mu ukradł. Pokrzywdzony przyjechał na spotkanie z W. P. wraz z trzema mężczyznami, co więcej sam był osobą postawną, wysportowaną, dysponującą dużo większą siłą aniżeli sam oskarżony. Poza tym to właśnie P. K. był uzbrojony. Abstrahując od kwestii posiadania pałek, przypominających kije bejsbolowe, o których wszakże W. P. nie wiedział, najistotniejsze jest to, że pokrzywdzony miał gaz pieprzowy, od zastosowania którego rozpoczął zamach, a potem, w trakcie samego starcia obu mężczyzn, ponownie go użył, po czym zbliżył się do oskarżonego P. po to, by kontynuować atak. Sąd nie ma więc wątpliwości, że działania pokrzywdzonego, od momentu, gdy zaatakował on oskarżonego P. w samochodzie H., aż do chwili, gdy podbiegł do niego, po tym, gdy znajdował się on przy swoim aucie, chcąc dalej go atakować, były bezprawne. Poprzez bezpośredniość zamachu rozumie się stworzenie takiego niebezpieczeństwo dla dobra prawnego, które może się natychmiast zaktualizować. Zamach trwa tak długo, jak długo trwa stan niebezpieczeństwa utrzymywany zachowaniem napastnika. Jak słusznie zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 11 grudnia 1978 r. w sprawie o sygn. akt II KR 266/78 (OSNKW 1979, nr 6, poz. 65), a także w wyroku z dnia 4 lutego 2002 r. w sprawie o sygn. V KKN 507/99 ( OSNKW 2002, nr 5–6, poz. 38) bezpośredniość zagrożenia wchodzi w grę również wówczas, gdy istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że zagrożone atakiem dobro zostanie zaatakowane natychmiast, w najbliższej chwili.

Mając na względzie fakt, że oskarżony W. P. po tym, pokrzywdzony podbiegł do niego i zamachnął się na niego, co w kontekście jego poprzedniego zachowania wskazywało na nieuchronny atak, wyciągnął nóż, którym ugodził pokrzywdzonego, sąd uznał, że mamy do czynienia z odpowiedzią na zamach. Co więcej, nie ma podstaw do wnioskowania o ekscesie ekstensywnym, to jest o spóźnionej obronie koniecznej. Wręcz przeciwnie, w rozpatrywanej sprawie w momencie użycia przez oskarżonego noża, bezprawny zamach nadal istniał, miał charakter bezpośredni i stwarzał niebezpieczeństwo niezwłocznego uszczerbku dla dobra prawnego.

Jak podaje się w literaturze, w zakresie dopuszczalnych rozmiarów obrony koniecznej ustawodawca nie sformułował wprost żadnej zasady proporcjonalności dóbr, analogicznej chociażby do tych zasad, jakie pojawiają się przy stanie wyższej konieczności (art. 26 § 1 i 2 k.k.). Wynika stąd wniosek, że działając w obronie koniecznej, można poświęcić dobro napastnika o wartości wyższej niż wartość dobra chronionego. Ograniczenie dotyczy natomiast sposobu obrony - ma on być współmierny do niebezpieczeństwa zamachu. Zgodnie z utrwalonym już orzecznictwem Sądu Najwyższego, działającemu w obronie koniecznej wolno użyć takich środków, które są niezbędne do jego odparcia. Użycie, zwłaszcza z umiarem, niebezpiecznego narzędzia nie może być uznane za przekroczenie granic obrony koniecznej, jeżeli odpierający zamach nie rozporządzał wówczas innym, mniej niebezpiecznym, ale równie skutecznym środkiem obrony, a z okoliczności zajścia, zwłaszcza z przewagi po stronie atakujących i sposobu ich działania wynika, że zamach ten zagrażał życiu lub zdrowiu napadniętego (por. wyrok składu siedmiu sędziów SN z dnia 11 lipca 1974 roku w sprawie o sygn. akt II KR 34/74 opublikowany w OSNKW1974/11/198). Natomiast w innym miejscu Sąd Najwyższy stwierdził, że z możliwych przy zaatakowaniu środków i sposobów obrony pierwszeństwo mają środki najłagodniejsze spośród skutecznych. Dysproporcja więc użytych środków obrony do innych środków rokujących skuteczność będzie przekroczeniem granic obrony koniecznej (wyrok SN z dnia 21 maja 1975 roku w sprawie o sygn. akt II KR 372/74 opublikowany w OSNPG 1975/10/94). Stwierdzenie tej dysproporcji wymaga jednak uwzględnienia ekstremalnych warunków, w jakich przebiegają zazwyczaj procesy decyzyjne napadniętego. Wszak w momencie trwania bezprawnego ataku np. na jego życie lub zdrowie nie można stawiać przekraczających zdrowy rozsądek wymagań w zakresie doboru narzędzi służących do odparcia ataku. Racjonalność takich ocen musi ulec modyfikacjom wynikającym z kolei z uwzględnienia konkretnych warunków, w jakich atak ma miejsce. Sposób odpierania ataku jest bowiem zwykle zdeterminowany czasem i miejscem takiej akcji oraz jej intensywnością i gwałtownością ograniczającymi możliwość chłodnego rozumowania przy podejmowaniu decyzji co do sposobu obrony (wyrok SA w Warszawie z dnia 3 kwietnia 1997 roku w sprawie o sygn. akt II AKa 81/97). Takie same wnioski wysunąć należy z aktualnych zapatrywań judykatury, dopuszczającej w szerszym aniżeli wcześniej stosowano zakresie obronę aktywną. Z całą pewnością aktywna obrona jest nie tylko dopuszczalną, ale również typową formą zachowań, których dotyczy art. 25 k.k. W przeciwieństwie bowiem do postawy biernej, pasywnej, która też może być formą obrony (np. ucieczka) to aktywna obrona jest prawem napadniętego, jednakże prawo to nie ma charakteru bezwzględnego w kontekście pierwszeństwa stosowania. Nie można bowiem zapominać o normie prawnej wskazanej w art. 25 § 2 k.k. Oceniając, czy doszło do przekroczenia granic obrony koniecznej sąd zważył na zapatrywania prawne zawarte w postanowieniu Sądu Najwyższego z dnia 15 kwietnia 2015 r. w sprawie o sygn.. IV KK 409/14 ( OSNKW 2015/9/78), w którym podkreślono, że w myśl art. 25 § 1 k.k. obrona konieczna ma charakter samoistny, a nie "względnie samoistny i subsydiarny", przy czym unormowania konwencyjne, zawarte w art. 2 ust. 2 lit. a Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności z dnia 4 listopada 1950 r. wskazują, że prawo do skutecznej obrony musi mieć granice wynikające z aspektów aksjologicznych i humanistycznych. Skoro bowiem życie ludzkie jest dobrem najwyższej wartości, zatem ta regulacja Konwencji nie przekreśla samoistności obrony koniecznej, skoro dotyczy kwestii współmierności sposobu podjętej obrony w odniesieniu do niebezpieczeństwa konkretnego zamachu, co w art. 25 § 2 k.k. stanowi odrębny warunek instytucji obrony koniecznej, ujęty od strony negatywnej. W całej rozciągłości zgodzić należy się z wyrażonym w tym postanowieniu stanowiskiem Sądu Najwyższego, iż „z przepisu art. 2 ust. 2 lit. a Konwencji, obowiązującego bezpośrednio z mocy art. 91 ust. 2 Konstytucji RP, wypływa wniosek, że przy stosowaniu krajowej ustawy karnej pozbawienie życia tylko wtedy nie będzie uznane za sprzeczne z prawem każdego człowieka do życia, jeżeli nastąpi ono w rezultacie bezwzględnie koniecznego użycia siły w obronie jakiejkolwiek osoby przed bezprawną przemocą, przy czym ta ostatnia sytuacja "obrony jakiejkolwiek osoby przed bezprawną przemocą" dotyczy instytucji obrony koniecznej oraz stanu wyższej konieczności (vide: L. Garlicki: Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Komentarz do art. 1-18, Warszawa 2010)”. W konsekwencji, zdaniem sądu orzekającego w niniejszej sprawie, jak trafnie argumentuje Sąd Najwyższy, jeśli odpieranie zamachu polega na umyślnym godzeniu w życie napastnika, to taką obronę, zgodnie z przytoczonym standardem konwencyjnym, usprawiedliwia wyłącznie bezwzględna konieczność (vide: postanowienie SN w sprawie V KK 238/05, LEX nr 175535), tym bardziej, że w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka konsekwentnie podkreśla się, że co do zasady jakiekolwiek zastosowanie siły mogącej spowodować zgon musi być przynajmniej "bezwzględnie konieczne" dla osiągnięcia jednego lub więcej celów wskazanych w art. 2 ust. 2 Konwencji, a w konsekwencji zastosowana siła musi być ściśle proporcjonalna do osiągnięcia dozwolonych celów (vide: wyrok ETPCz z dnia 20 grudnia 2011 r., w sprawie skargi nr 18299/03 i 27311/03, LEX nr 1100229).

W realiach niniejszej sprawy sąd uznał, że W. P. miał możliwość dokonania innego, adekwatnego do sposobu działania napastnika z jednej strony, a także dostosowanego do stopnia zagrożenia z drugiej, wyboru sposobu obrony. Oskarżony znajdował się tuż przy drzwiach samochodu, którego silnik pracował, auto było ustawione wprost do wyjazdu, pokrzywdzony przez chwilę znajdował się w przestrzeni pomiędzy samochodami, a B. R. miała możliwość szybkiej ewakuacji, na co wskazuje fakt, że rzeczywiście bardzo szybko znalazła się w samochodzie. Wobec takiej możliwości oskarżony podjął nagłą, nieracjonalną decyzję o użyciu noża, który skierował w taki sposób, że ugodził pokrzywdzonego w klatkę piersiową, co skutkowało jego późniejszym zgonem. Zatem przyjąć trzeba, że zastosowany przez W. P. sposób obrony doprowadził do zbytecznego, z punktu widzenia potrzeb, odparcia zamachu, rozmiaru naruszenia dobra prawnego napastnika, co wskazuje, że mamy w sprawie niniejszej do czynienia z tzw. ekscesem intensywnym. Zajmując takie stanowisko, sąd nie kwestionuje tego, że prawo do obrony koniecznej jest prawem samoistnym, co oznacza, według przytoczonych powyżej orzeczeń, że osoba zaatakowana ma prawo odpierać zamach kosztem dobra napastnika, nawet jeśli istnieje realna możliwość uniknięcia zamachu w inny sposób, czyli bez naruszenia tego dobra (np. dzięki możliwości ucieczki). Nie oznacza to jednak, że obrona konieczna stwarza możliwość zastosowania przez odpierającego zamach sposobu obrony niewspółmiernego do niebezpieczeństwa zamachu, w niniejszej sprawie, sama ucieczka oskarżonego była najprostszym i co więcej, najłatwiejszym do zrealizowania rozwiązaniem, z którego oskarżony nie skorzystał. Skutkiem przekroczenie granic obrony koniecznej w przedmiotowej sprawie było umyślne, oczywiście w ramach zamiaru ewentualnego pozbawienie życia napastnika w sytuacji, gdy nie było to bezwzględnie konieczne.

Oskarżonemu W. P. postawiono również zarzuty popełnienia czynów z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii, do których oskarżony przyznał się, zaś fakt ich popełnienia wynika wprost z omówionych powyżej wyjaśnień J. B. i K. S., a nadto zeznań E. N., odnoszących się do samej transakcji, jaka dokonana została dnia 3 listopada 2014r. Niewątpliwe jest, że marihuana która przekazana przez W. P. P. K., a potem przez pokrzywdzonego zabrana przeznaczona była do sprzedaży dla innych osób. Natomiast w oparciu o zeznania świadka M. K., sąd nie ma wątpliwości, że oskarżony W. P. przekazując również temu mężczyźnie amfetaminę, celem jej dalszej sprzedaży wziął udział w obrocie tą substancją psychotropową. Oskarżony P. do zarzucanego mu w tym zakresie przestępstwa przyznał się i odmawiając składania wyjaśnień potwierdził treść zarzutu. Zdaniem sądu, wymowa zeznań, jakie M. K. złożył w toku śledztwa, gdy powiedział, że sam podjął decyzję o zarabianiu na sprzedaży narkotyków, po czym skontaktował się z mężczyzną o ksywie P., z którym spotkał się, ustalając to, że będzie kupował amfetaminę płacąc po 19 zł za g, po czym każdorazowo nabywał od niego po około 10 g, łącznie nie mniej niż 50, płacąc około 1000 zł jednoznacznie wskazuje na przestępcze działania W. P.. Zważyć trzeba, że na rozprawie M. K. próbował zmienić zeznania, twierdząc, że kupował od oskarżonego na własne potrzeby, jednakże okoliczność ta została przez sąd podważona, gdyż stoi w rażącej sprzeczności z pierwotnym stanowiskiem świadka. Podważając złożone przez świadka na rozprawie zeznania, sąd zważył, że nie kto inny ale właśnie M. K. w trakcie swobodnej wypowiedzi w śledztwie wskazał przede wszystkim na charakter swojej działalności jako dealera, odnosząc się przy tym do działań dostawcy narkotyków, z identyfikacją którego nie miał wątpliwości. Stąd też co najmniej niezrozumiałe są jego uwagi z rozprawy, że nie sprzedawała amfetaminy, ale kupował ją od oskarżonego na własny użytek. Ostatecznie jednak i na rozprawie M. K. podtrzymał swoje pierwotne stanowisko, które wszakże w zakresie, w jakim opisuje on działalność W. P. zgadza się z tym, o czym mówili J. B. i K. S.. Mając to na względzie, sąd uznał, że zachowanie oskarżonego P. polegające na przekazywaniu bezpośrednim dealerom narkotyków, które ci mieli sprzedawać, to nic innego, jak sankcjonowany w przepisie art. 56 ust. 1 i 3 wskazanej ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii udział w obrocie środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi.

Zgodnie z art. 56 ust. 1 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii odpowiedzialności prawnej odpowiada ten, kto wbrew przepisom art. 33-35, 37 i 40 wprowadza do obrotu środki odurzające, substancje psychotropowe lub słomę makową albo uczestniczy w takim obrocie. W przypadku znacznej ilości tychże środków, na podstawie art. 56 ust. 3 tej ustawy za czyn ten grozi im kara grzywny i kara pozbawienia wolności od lat 2 do 12. Wprowadzanie do obrotu środków odurzających, substancji psychotropowych lub słomy makowej, polega na udostępnieniu ich odpłatnie lub nieodpłatnie osobom trzecim. Warunkiem koniecznym jest również ustalenie, że osoba, której środki są udostępnianie, nie jest konsumentem. Wprowadzenie do obrotu oznacza różnego rodzaju aktywną formę obrotu, natomiast uczestnictwo w obrocie będzie stanowić bierną jego formę. Uczestniczenie w obrocie polega na przyjęciu odpłatnie bądź nieodpłatnie środków odurzających, substancji psychotropowych lub słomy makowej przez osobę niebędącą konsumentem w celu późniejszego ich przekazania innej osobie, przy czym nabywca nie jest konsumentem. Gdyby nabywcą był konsument, ocena zachowania sprawcy następuje z uwzględnieniem art. 58 lub art. 59 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W rozpatrywanej sprawie W. P. z całą pewnością nie miał uprawnień do obrotu narkotykami, przy czym zarówno amfetaminę w znacznej ilości, jak też marihuanę, której ilość także rozważać trzeba w kategoriach znacznej, każdorazowo przekazywał dla osób, które później zajmowały się dystrybucją narkotyków. Dlatego w sprawie niniejszej zasadne jest stwierdzenie, że W. P. brał udział w obrocie narkotykami, których ilość jest znaczna. Podkreślić bowiem trzeba, że jeżeli przedmiotem czynności wykonawczej przestępstw określonych w ustawie z 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii jest taka ilość środków odurzających lub substancji psychotropowych, która mogłaby jednorazowo zaspokoić potrzeby co najmniej kilkudziesięciu osób uzależnionych, to jest to "znaczna ilość" w rozumieniu tej ustawy. Waga 200 gram marihuany, jak też 50 g amfetaminy z pewnością może zaspokoić potrzeby co najmniej kilkudziesięciu osób uzależnionych. Co więcej, sąd, mając na względzie fakt, że W. P. trudnił się sprzedażą narkotyków, przekazywał je zarówno bezpośrednim odbiorcom, jak też dealerom, zatem w zakresie działań podjętych w czerwcu – lipcu 2014r., polegających na kilkukrotnym przekazaniu łącznie 50 g amfetaminy dla M. K., a potem w dniu 3 listopada 2014r. polegającym na przekazaniu 200 g marihuany dla P. K., działał w krótkich odstępcach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, co uzasadnia kwalifikację jego zachowań z art. 56 ust. 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomani w zw. z art. 12 k.k.

W rozpatrywanej sprawie zarzucono J. B. i K. S. popełnienie przestępstwa z art. 56 ust. 1 i 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Oskarżyciel wyszedł bowiem z założenia, że oskarżeni ci w ramach współsprawstwa uczestniczyli w obrocie znaczną ilością środków odurzających w postaci marihuany. Czynność sprawcze J. B. i K. S. polegać miały na tym, że wspólnie i w porozumieniu uzgodnili z W. P. transakcję kupna tego środka tj. suszu konopi innych niż włókniste o wadze około 200 gram i wartości nie mniejszej niż 3200zł przez P. K. w celu dokonania jej dalszej odsprzedaży, po czym udali się wraz z P. K. na miejsce transakcji. W świetle ustalonego w sprawie stanu faktycznego nie sposób zakwalifikować czynności, które zostały opisane w zarzutach postawionych oskarżonym S. i B., polegających na uzgodnieniu transakcji zakupu marihuany i udaniu się z P. K. na miejsce, gdzie miała być ona zrealizowana jako współsprawstwa. Wbrew zapatrywaniom prokuratora działania obu oskarżonych nie stanowiły współudziału w obrocie, ale były formą pomocnictwa do dokonania tego czynu przez W. P.. Wszakże rolą J. B. i K. S., w ustalonej w opisany powyżej sposób sekwencji zdarzeń, było nawiązanie kontaktu z W. P., uzgodnienie z nim dokonania zakupu marihuany i przekazanie tych informacji P. K., z którym, w towarzystwie innej osoby, udali się na miejsce transakcji. Istota zachowania obu oskarżonych polegała więc na pomocnictwie do dokonania przestępstwa z art. 56 ust. 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a nie na samym udziale w obrocie tym środkiem odurzającym. Nadmienić trzeba, iż pomocnictwo polega na ułatwieniu innej osobie popełnienia czynu zabronionego. Pomocnictwo jest więc każdą czynnością, która faktycznie ułatwia innej osobie popełnienie czynu. Pomocnika od współsprawcy odróżnia to, że pierwszy z nich umyślnie ułatwia popełnienie czynu zabronionego przez bezpośredniego wykonawcę, uważając ów czyn wyłącznie za cudze przedsięwzięcie, w którym nie uczestniczy. Z sytuacją taką mamy do czynienia w niniejszej sprawie, w której sprawcą czynu był W. P. (a także odbiorca narkotyków P. K.), o czym oskarżeni S. i B. doskonale wiedzieli, zaś ich rola sprowadzała się jedynie do przekazania informacji o możliwości zakupu marihuany od niego, uzgodnienia kwestii związanej z samą transakcją i skontaktowania kupującego i sprzedającego z sobą. W tym celu bowiem obaj oskarżeni towarzyszyli P. K. w podróży na miejsce spotkania z W. P., którego wszakże pokrzywdzony nie znał. Z tych powodów, sąd zachowanie oskarżonych K. S. i J. B. zakwalifikował jako występek z 18 § 3 k.k. w zw. art. 56 ust. 3 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.

Uznając W. P. za winnego zbrodni z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k., sąd na podstawie art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 60 § 1 k.k. i art. 60 § 6 pkt 2 k.k. wymierzył oskarżonemu karę 5 (pięciu) lat pozbawienia wolności. Pozostałe czyny zarzucone temu oskarżonemu zostały zakwalifikowane, jako jedno przestępstwo, popełnione w podobny sposób, w krótkich odstępach czasu, z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii w zw. z art. 12 k.k. Za przestępstwo to sąd na podstawie art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii wymierzył oskarżonemu karę 3 (trzech) lat pozbawienia wolności oraz 100 (sto) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 50 zł (pięćdziesiąt złotych).

Oskarżonych K. S. i J. B. sąd skazał za występek z art. 18 § 3 k.k. w zw. z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k., wymierzając na podstawie art. 19 § 1 k.k. w zw. z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii oskarżonemu K. S. karę 2 (dwóch) lat pozbawienia wolności oraz 50 (pięćdziesiąt) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 20 zł (dwadzieścia złotych), a oskarżonemu J. B. karę 2 (dwóch) lat pozbawienia wolności, oraz 50 (pięćdziesiąt) stawek dziennych grzywny, przyjmując, że jedna stawka dzienna wynosi 15 zł (piętnaście złotych).

W tym miejscu stwierdzić trzeba, że w zakresie kwalifikacji prawnej czynów, z uwagi na zmianę kodeksu karnego, jaka miała miejsce od dnia 1 lipca 2015r., sąd uznał, że w przypadku oskarżonych W. P., K. S. i J. B. zastosować należy przepisy obowiązujące w czasie popełnienia czynów. Za przyjęciem, w oparciu o art. 4 § 1 k.k., iż poprzednio obowiązujące przepisy są względniejsze, w przypadku W. P., co do którego złożono wniosek o zadośćuczynienie, przemawia zmiana w zakresie przepisu art. 46 § 1 i 2 k.k. W obecnym brzemieniu przepis art. 46 § 2 k.k. umożliwiający nałożenie nawiązki nie tylko na rzecz pokrzywdzonego, a w przypadku jego śmierci na rzecz osoby najbliższej, jest mniej korzystny, aniżeli wcześniejsza regulacja. Podobnie w zakresie możliwości orzeczenia kary łącznej, ze względu na art. 86 § 1 k.k. uprzednie przepisy były dla oskarżonego względniejsze. Z kolei za względniejszym charakterem wcześniejszych przepisów kodeksu karnego wobec pozostałych oskarżonych przemawia możliwość zastosowania warunkowego zawieszenia wykonania kary pozbawienia wolności w wymiarze do 2 lat. Obecnie maksymalna granica kary, jaka może być zawieszona jest niższa.

Wymierzając kary, sąd kierował się dyrektywami zawartymi w art. 53 k.k., tzn. baczył, by dolegliwość kar nie przekraczały stopnia winy, a jednocześnie uwzględniały stopień społecznej szkodliwości czynów. Sąd dążył do tego, by każda kara spełniała swe cele wychowawcze oraz zapobiegawcze względem oskarżonych, a także miał na względzie potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Wymierzając kary, sąd uwzględnił również motywację, sposób działania oskarżonych, ich właściwości i warunki osobiste, rodzaj i rozmiar ujemnych następstw popełnionych czynów zabronionych, sposób życia sprawców przed popełnieniem przestępstwa, odniósł się do karalności W. P., jego zachowania po jego popełnieniu przestępstw. Kwestie te sąd rozważał również w odniesieniu do J. B. i K. S..

Odnosząc się do przypisanych oskarżonym czynów naruszających ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii sąd zważył, że stopień ich społecznej szkodliwości jest bardzo duży. Za takim stanowiskiem przemawia w głównej mierze rodzaj i charakter dobra, w które godziły w zasadzie wszystkie, w przypadku W. P. powtarzające się, przestępcze zachowania z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Niewątpliwe jest to, że wszyscy trzej oskarżeni, mając świadomość tego, iż obrót narkotykami jest przestępstwem, zlekceważyli porządek prawny, dopuszczając się przypisanych im przestępstw. Zachowaniem swym naruszyli dobro prawnie chronione przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii w postaci zdrowia publicznego (społecznego), lekceważąc przy tym działania podejmowane przez państwo, celem zwalczania szkodliwego społecznie zjawiska narkomanii, dotykającego zarówno rzesze osób uzależnionych, w tym samych oskarżonych, a także tych, które miały dotychczas sporadyczną styczność z narkotykami, dla których między innymi dzięki osób trudniących się na różnym etapie obrotem narkotykami, w tym i dealerów narkotykowych, dostęp do wszelkiego rodzaju środków odurzających jest ułatwiony. W tym kontekście działania oskarżonych jawią się jako wyjątkowo naganne, szczególnie, gdy zważy się na zarobkowy cel, do którego zdecydowali się na dokonanie przestępstw. Zarówno W. P., jak i pozostali dwaj oskarżeni, dopuszczając się przestępstw narkotykowych, chcieli po prostu zarobić, przy czym na niekorzyść oskarżonego P. przemawia fakt, że obrotem narkotykami trudnił się on przez dłuższy czas, uzyskując i to stosunkowo łatwo, gdyż bez żadnego w zasadzie nakładu pracy, korzyść majątkową. Takie zachowanie wymaga napiętnowania, któremu służą orzeczone wobec oskarżonych kary. Jednakże, ocena niekaranych uprzednio, bardzo młodego J. B., jak również K. S., przeprowadzona w kontekście trybu życia, jakie prezentowali W. P., a także P. K., zajmujący się wszakże handlem narkotykami, wypada zdecydowanie korzystniej. Nie oznacza to oczywiście, że oskarżeni B. i S. nie są osobami zdemoralizowanymi. Wręcz przeciwnie, mimo że nie byli oni karani, naruszali wcześniej prawo, o czym obaj mówią, przyznając, że mieli kontakt z narkotykami, gdyż zdarzało im się brać udział w obrocie nimi. Podkreślić trzeba, że J. B. krótko przed przestępstwem ukończył 17 lat, jako osoba nieletnia sprawiał problemy wychowawcze, na co wskazuje fakt, że został umieszczony w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Zatem tryb życia oskarżonych B. i S. budzi zastrzeżenia, jednakże nie do tego stopnia, aby wobec nich, jako osób niekaranych orzekać kary pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia ich wykonania. Na korzyść tych oskarżonych przemawia postawa, jaką w sprawie niniejszej zaprezentowali, przyznając się do winy i opisując okoliczności popełnienia przestępstwa. Zważywszy więc na postawę obu oskarżonych, sąd za zasadne uznał wymierzenie wskazanych powyżej kar pozbawienia wolności i grzywien. Orzeczone w ten sposób kary, są w przekonaniu sądu jedynymi właściwymi i słusznymi. Dotyczy to także grzywien, które oskarżony S. pracując jest w stanie we wskazanej ilości zapłacić. Podobnie J. B., będąc młodym, zdolnym do pracy człowiekiem jest w stanie uiścić orzeczoną wobec niego grzywnę. Co więcej stwierdzić z całym przekonaniem należy, że wymierzone J. B. i K. S. kary są sprawiedliwie w odczuciu społecznym, wskazują bowiem, że sprawca przestępstwa poniósł sprawiedliwą karę, która wbrew stanowisku prokuratora, wnoszącego o orzeczenie kar bezwzględnego pozbawienia wolności nie zawsze musi mieć przybierać „drakoński” charakter.

Jak powyżej wskazano w związku ze zmianą ustawy karnej, jaka nastąpiła z dniem 1 lipca 2015r., sąd uznał, że wobec tych oskarżonych należy zastosować poprzednio obowiązującą ustawę karną, która pozwalała na zawieszenie wykonanie kary do 2 lat pozbawienia wolności. Mając więc na uwadze stopień społecznej szkodliwości czynu K. S. i J. B., ich właściwości i warunki osobiste oraz omówione we wskazany powyżej sposób okoliczności obciążające i łagodzące, sąd orzeczone wobec nich kary pozbawienia wolności należy zawiesić. Sąd na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. w zw. z art. 70 § 1 pkt 1 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego K. S. kary pozbawienia wolności warunkowo zawiesił na okres 4 (czterech) lata próby. Natomiast na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. w zw. z art. 70 § 2 k.k. w zw. z art. 73 § 2 k.k. przy zastosowaniu art. 4 § 1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego J. B. kary pozbawienia wolności warunkowo zawieszono na okres 4 (czterech) lata próby, oddając go w okresie próby pod dozór kuratora. W przekonaniu sądu, w niniejszej sprawie wobec wymienionych oskarżonych trzeba zastosować przepis art. 69 § 1 i 2 k.k. Przesłanką zastosowania warunkowego zawieszenia wykonania kary pozbawienia wolności jest istnienie pozytywnej prognozy kryminologicznej tj. przyjęcie, że kara, której wykonanie warunkowo zawieszono jest wystarczająca dla zrealizowania zapobiegawczych i wychowawczych funkcji kary. Dodatkowo, co do J. B. sąd zważył na to, że jest on sprawcą młodocianym, wobec którego należy podjąć działania wychowawcze, a takiego charakteru z całą pewnością nie ma umieszczenie go w zakładzie karnym, jako konsekwencja pierwszego przestępstwa, jakiego dopuścił się. Z tego też powodu sąd zastosował w jego przypadku obligatoryjny dozór kuratora. Zdaniem sądu, właśnie w przypadku wskazanych oskarżonych I. należy na obecnym etapie postawić pozytywną diagnozę odnośnie przestrzegania przez nich prawa w przyszłości i co za tym idzie, dać im szansę na weryfikację ich postępowania w warunkach wolnościowych i dostosowanie go do powszechnie obowiązujących norm prawnych i moralnych. W przekonaniu sądu tak orzeczone kary, a nadto ustalone grzywny, winny być dla K. S. i J. B. ostateczną przestrogą przed popełnieniem kolejnego przestępstwa.

Reasumując, sąd uznał, że wymierzenie wobec S. i B. kar pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania jest wystarczające dla skłonienia tych oskarżonych do przestrzegania porządku prawnego. Sąd jest bowiem przekonany, że oskarżeni ci pomimo niewykonania kary będą on przestrzegać porządku prawnego, a w szczególności nie popełnią ponownie przestępstwa.

Zdaniem sądu w przypadku W. P., mimo że przyznał się do popełnienia II i III z zarzucanych mu przestępstw, kara winna być bardziej surowa niż względem pozostałych. Jak wynika z ustalonego w sprawie stanu faktycznego, oskarżony P., będąc młodym, wykształconym człowiekiem, podjął się działalności przestępczej polegającej na dystrybucji narkotyków, które przekazywał dealerom, a ci mieli możliwość sprzedaży ich innym osobom, w tym bezpośrednim konsumentom. Podejmowane przez W. P. działania determinowane były chęcią zarobienia, nawet kosztem zdrowia innych osób, gdyż oczywiste jest to, że narkotyki sieją spustoszenie w organizmach ludzi, którzy je zażywają. Okoliczności te w sposób zdecydowanie negatywny rzutują na ocenę zachowania tego oskarżonego. Obok tego jednak na korzyść oskarżonego przyjąć należy, że do zarzucanych mu czynów przyznał się, żałując trybu życia, jaki prowadził. W takiej sytuacji, postawa W. P., jaką zaprezentował w niniejszej sprawie uzasadnia wymierzenie mu za czyn z art. 56 ust. 3 ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o przeciwdziałaniu narkomanii w zw. z art. 12 k.k. kary 3 lat pozbawienia wolności oraz wskazanej powyżej obligatoryjnej grzywny. Oskarżony ten, nie tylko dysponuje majątkiem, który w ostateczności można spieniężyć, aby uiścić grzywnę, ale również, jako młoda osoba może podjąć pracę, tak aby karę grzywny wykonać.

Przechodząc do kary za przypisaną oskarżonemu P. zbrodnię z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. sąd zważył na stopień społecznej szkodliwości tego czynu oraz miał na względzie okoliczności motywacyjne, które doprowadziły do jego popełnienia. Stopień społecznej szkodliwości wskazanej zbrodni jest ogromny. Nie sposób bowiem inaczej, aniżeli negatywnie, ocenić działania, jakiego oskarżony dopuścił się, które godziło w najważniejsze dobro prawnie chronione, jakim jest ludzkie życie. Jednakże pamiętać należy, że oskarżony działał z zamiarem nagłym, w trakcie zdarzenia, które miało bardzo dynamiczny przebieg. Najistotniejsze jest to, że oskarżony zadając cios pokrzywdzonemu bronił się, przy czym to nie W. P., ale P. K. zainicjował całe zajście. Są to fakty, które muszą być brane pod uwagę przy ferowaniu kary. W. P. odebrał życie pokrzywdzonemu i to, samo w sobie jest karygodne, gdyż manifestuje brak szacunku dla norm moralnych, w tym tej najważniejszej wyrażającej się w poszanowaniu wartości najwyższej, jaką jest życie człowieka. Wystąpienie przeciwko życiu innego człowieka, z całą pewnością winno spotkać się ze zdecydowaną reakcją ze strony państwa prawa. Fakt, że oskarżony użył noża i sposób, w jaki zadał cios, zamiast ratować się ucieczką, jest, w ocenie sądu, w zasadzie najistotniejszą okolicznością obciążającą. Obok niej, w realiach niniejszej sprawy negatywnie ocenić należy również ukrywanie się oskarżonego, a także usuwanie śladów przestępstwa. Obok tego jednak, istnieje szereg okoliczności przemawiających na korzyść W. P., gdyż sam zgłosił się na policję, przyznał się do zadania ciosu pokrzywdzonemu, opowiedział, jak wyglądała transakcja sprzedaży narkotyków, na gruncie której doszło do zbrodni, choć ewidentnie kłamał co do miejsca, w którym ugodził P. K.. Jednakże przyjęcie takiej, czy innej linii obrony, jest prawem oskarżonego, i nie można z faktu skorzystania z tego prawa wyciągać negatywnych konsekwencji. Podkreślenia wymaga to, że oskarżony żałuje swojego czynu, wykazując szczerą skruchę. Bezdyskusyjne jest, że W. P. nie miał prawa do wyeliminowania ze społeczeństwa osoby, która go zaatakowała, miał bowiem możliwość podjęcia całkiem innego działania. Oceniając jednak stopień społecznej szkodliwości czynu i zawinienia oskarżonego, nie można pominąć nienormalnej sytuacji motywacyjnej, w jakiej znalazł się.

Mając na uwadze stopień społecznej szkodliwości przypisanej oskarżonemu zbrodni, której dopuścił się przekraczając granice obrony koniecznej, zważywszy na jego właściwości i warunki osobiste oraz omówione we wskazany powyżej sposób okoliczności obciążające i łagodzące, a przede wszystkim fakt, że oskarżony potrafi krytycznie spojrzeć na swoje zachowanie, szczerze żałując tego co zrobił, sąd doszedł do przekonania, że w sprawie należy zastosować, możliwą na podstawie art. 25 § 2 k.k. instytucję nadzwyczajnego złagodzenia kary. W realiach niniejszej sprawy nawet najniższa kara orzeczona za przestępstwo z art. 148 § 1 k.k. w zw. z art. 25 § 2 k.k. to jest kara 8 lat pozbawienia wolności, byłaby w przypadku W. P. niewspółmiernie surowa. Zajęte przez sąd w tym zakresie stanowisko jest tym bardziej uzasadnione, gdy zważy się, że oskarżony jako tymczasowo aresztowany przez rok i 5 miesięcy przebywał w warunkach izolacji więziennej, co jest namiastką wykonania kary pozbawienia wolności i z całą pewnością umożliwiło mu realne odczucie skutków popełnionej zbrodni, która w niniejszej sprawie, mimo że oskarżony trudni się obrotem narkotykami, wydaje się być zdarzeniem incydentalnym. Bilans przypisanego oskarżonemu w punkcie I części skazującej wyroku przestępczego działania, wskazuje jednoznacznie na przewagę okoliczności łagodzących, które z kolei ocenione w kontekście dolnej granicy ustawowego zagrożenia przewidzianego za to przestępstwo, prowadzą sąd do uznania najniższej ustawowej kary za niewspółmiernie surową. Z tego powodu sąd zastosował wobec W. P., nadzwyczajne złagodzenie wymiaru kary. Biorąc pod uwagę uregulowanie prawne przewidziane w art. 60 § 1 k.k. odwołującego się między innymi do przypadku wskazanego w art. 25 § 2 k.k., zważywszy na omówione okoliczności przemawiające na korzyść oskarżonego, sąd na podstawie art. 148 § 1 k.k. przy zastosowaniu art. 60 § 2 i § 6 pkt 2 k.k. wymierzył mu karę 5 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał bowiem, że ukształtowana we wskazany powyżej sposób kara pozbawienia wolności jest właściwa dla W. P., gdyż nie ma ona na celu jego zupełnego, czy też nadmiernie długiego wyeliminowania ze społeczeństwa, a zmierza do ugruntowania w nim norm i zasad właściwego, tak pod względem jurydycznym, jak i moralnym zachowania w przyszłości.

Poza tym, w ocenie sądu, orzeczona wobec W. P. kara jest sprawiedliwa w odczuciu społecznym i jako taka winna wpłynąć prawidłowo na kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa, które odczuć powinno, iż sprawca zabójstwa, dokonanego w obronie koniecznej, ale z przekroczeniem jej granic, poniósł konsekwencje adekwatne do stopnia jego winy i społecznej szkodliwości tej zbrodni.

Na podstawie art. 85 i art. 86 k.k. w zw. z art. 4 § 1 k.k., orzeczone wobec W. P. kary pozbawienia wolności sąd połączył i jako łączną wymierzył mu karę 7 (siedmiu) lat pozbawienia wolności. Rozważając nad wymiarem kary łącznej właściwej dla oskarżonego podkreślić należy, iż zgodnie z przepisem art. 86 § 1 k.k. sąd wymierza karę łączną w granicach od najwyższej z kar wymierzonych za poszczególne przestępstwa do ich sumy. Sąd wymierzając karę łączną nie analizował już stopnia zawinienia oraz społecznej szkodliwości poszczególnych czynów, których oskarżony się dopuścił, ale miał na uwadze przede wszystkim związek podmiotowo – przedmiotowy zbiegających się realnie przestępstw. Przez związek ten należy rozumieć podobieństwo rodzajowe zbiegających się czynów, motywację i czas popełnienia każdego z nich. Im bardziej ten związek jest ścisły, tym bardziej sąd powinien stosować zasadę absorpcji orzekając w wymiarze kary łącznej (wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 07 marca 1991r. w sprawie sygn. akt II Akr 15/91 oraz wyrok Sądu Najwyższego z dnia 15 maja 1990r. w sprawie sygn. akt IV 80/90, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 23 czerwca 1987r. w sprawie sygn. akt IV KR 55/86). W niniejszej sprawie można mówić o stosunkowo bliskim związku czasowym zbiegających się przestępstw, które popełnione zostały na przestrzeni 5 miesięcy. Jednakże przedmiot ochrony, jaki oskarżony naruszał, jest w przypadku obu przestępstw jest różny, choć oba czyny skierowane są przeciwko życiu i zdrowiu, lecz rozumianym inaczej przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii, gdzie chroni się społeczeństwo przed negatywnymi dla zdrowia i życia skutkami zażywania narkotyków oraz przez kodeks karny, chroniący przy przestępstwach przeciwko życiu i zdrowiu indywidualne życie i zdrowie człowieka. Jednakże obok tego powtarzalność zachowania oskarżonego w zakresie obrotu narkotykami, którego punktem kulminacyjnym była zbrodnia, jakiej dopuścił się, uniemożliwia orzeczenie kary łącznej odpowiadającej zasadzie absorpcji. Sąd uznał zatem, że zasadne jest wymierzenie W. P. kary łącznej 7 (siedmiu) lat pozbawienia wolności. Uwzględniając zatem związek pomiędzy zbiegającymi się przestępstwami, sąd uznał, że jedyną trafną decyzją w przypadku oskarżonego, będącą nieuchronną konsekwencją popełnienia przez niego przestępstw, dającą szansę osiągnięcia wobec niego celów wychowawczych i zapobiegawczych jest orzeczenie kary łącznej w takim wymiarze. W ocenie sądu kara ta powinna w przyszłości uzmysłowić oskarżonemu nieopłacalność postępowania sprzecznego z obowiązującym porządkiem prawnym, jak również odniesie skutek w przedmiocie kształtowania prawidłowej postawy prawnej społeczeństwa, które winno odczuć to, że sprawca przestępstw poniósł dotkliwą, aczkolwiek sprawiedliwą i zasłużoną karę.

Na podstawie art. 46 § 1 k.k. sąd zasądził od oskarżonego P. na rzecz oskarżycielki posiłkowej L. K. kwotę 50.000 zł (pięćdziesiąt tysięcy złotych) tytułem częściowego zadośćuczynienia. Oczywiste w sprawie niniejszej jest to, że matka pokrzywdzonego, z powodu jego śmierci przeżyła ogromny, nie dający się opisać dramat, o czym zeznawał jego ojciec J. K., a częściowo i dziewczyna P. G.. P. K. był jedynakiem, mającym bardzo dobry kontakt z matką, dlatego wobec ogromu jej cierpień zasadne jest zasądzenie od oskarżonego na jej rzecz częściowego zadośćuczynienia. Sąd nie jest w precyzyjnie przełożyć cierpień matki pokrzywdzonego na pieniądze, jednakże fakt jej skrzywdzenia jest niewątpliwy. Ustalając wysokość zadośćuczynienia, sąd jednak nie mógł pominąć negatywnych zachowań samego pokrzywdzonego, który przyczynił się do tragicznego w skutkach zdarzenia. Niewątpliwie jednak, z uwagi na krzywdę, jakiej matka pokrzywdzonego doznała na skutek działań oskarżonego, należy zasądzić na jej rzecz wskazaną kwotę, która leży w ramach możliwości finansowych oskarżonego i co istotne, uiszczenie której stanowić będzie dla oskarżonego dodatkową, realną dolegliwość, będącą konsekwencją czynu, jakiego dopuścił się.

Na podstawie art. 45 § 1 k.k. sąd orzekł wobec W. P. obligatoryjny przepadek równowartości korzyści majątkowej w wysokości 1.000 zł. Jest to korzyść, jaką oskarżony odniósł sprzedając narkotyki dla M. K..

W oparciu o przepis art. 63 § 1 k.k. okres rzeczywistego pozbawienia wolności oskarżonego W. P. od dnia 12 listopada 2014r. godz. 11.40 do dnia 20 kwietnia 2016r. został zaliczony na poczet orzeczonej kary łącznej pozbawienia wolności. Na tej samej podstawie sąd zaliczył pozostałym oskarżonym na poczet kar grzywny okresy zatrzymania i tak co do oskarżonego K. S. od dnia 5 listopada 2014r. godz. 12.40 do dnia 7 listopada 2014r. godz. 11.50, a w odniesieniu do J. B. od dnia 7 listopada 2014r. godz. 20.00 do dnia 10 listopada 2014r. godz. 12.30.

W oparciu o przepisy art. 29 ust. 1 ustawy z dnia 26 maja 1982 r. Prawo
o adwokaturze
i § 14 ust. 2 pkt 5 oraz § 16 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 roku w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej
z urzędu
, zasądzono od Skarbu Państwa na rzecz adwokatów B. W. i J. Ł. kwoty po 1771,20 zł tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej K. S. i J. B. z urzędu przed sądem I instancji. Wysokość wynagrodzenia oparta jest o terminy rozpraw, w jakich obrońcy brali udział. Odpowiada ona charakterowi sprawy i nakładowi pracy, jaką obrońcy włożyli w jej wyjaśnienie. Na tej samej podstawie, biorąc dodatkowo pod uwagę § 14 ust. 1 pkt 2 i ust. 7 wskazanego rozporządzenia, zważywszy na nakład pracy, sąd zasądził od Skarbu Państwa na rzecz adwokat A. K. kwotę 1845 zł tytułem zwrotu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej oskarżycielce posiłkowej z urzędu w toku postępowania przygotowawczego i postępowania przed sądem I instancji.

Mając na względzie sytuację dobrą materialną oskarżonych P. i S. sąd na podstawie art. 627 k.p.k. zasądził od niech na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe po ¼ od każdego z nich z tym, że wydatkami z tytułu wynagrodzeń za sporządzane w toku postępowania opinie, wydatki w związku z wyznaczeniem oskarżycielce posiłkowej pełnomocnika z urzędu, kosztami doprowadzenia oskarżonego na rozprawę obciążono W. P.. Nadto wymierzono W. P. 1.600zł a K. S. 500 zł tytułem opłat. Z kolei na mocy art. 624 § 1 k.p.k. i art. 17 ust. 1 ustawy z dnia 23.06.1973r. o opłatach w sprawach karnych zwolniono oskarżonego J. B. od obowiązku zapłaty na rzecz Skarbu Państwa kosztów sądowych w całości, zaliczając wydatki poniesione w sprawie na rachunek Skarbu Państwa. W przypadku tego oskarżonego, będącego obecnie osobą małoletnią i uczniem, sąd uznał, że nie jest on w stanie ponieść kosztów sądowych w żadnej części.