Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt VIII GC 208/17

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 26 marca 2021 r.

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy VIII Wydział Gospodarczy

w składzie następującym:

Przewodniczący: sędzia Elżbieta Kala

po rozpoznaniu w dniu 26 marca 2021 r. w Bydgoszczy

na posiedzeniu niejawnym

sprawy z powództwa: R. B. (1)

przeciwko: (...) w W.

o zapłatę

1.  oddala powództwo;

2.  zasądza od powoda na rzecz pozwanego kwotę 12.800 zł (dwanaście tysięcy osiemset złotych) tytułem zwrotu kosztów procesu;

3.  zasądza od powoda na rzecz Skarbu Państwa – Oddziału Finansowego Sądu Okręgowego w Bydgoszczy kwotę 7.616,89 zł (siedem tysięcy sześćset szesnaście złotych osiemdziesiąt dziewięć groszy) tytułem zwrotu kosztów procesu wyłożonych tymczasowo przez Skarb Państwa.

Sygn. akt VIII GC 208/17

UZASADNIENIE

Powód R. B. (1) w złożonym pozwie domagał się zasądzenia od pozwanego (...) kwoty 301.367,05 zł z ustawowymi odsetkami od dnia 31 października 2014 r. do dnia zapłaty oraz kosztów procesu.

W uzasadnieniu pozwu wskazał, że w wyniku zdarzenia z dnia 28 września 2014 r. w miejscowości C., przy wale przeciwpowodziowym, polegającego na dotknięciu linii średniego napięcia wysięgnikiem dźwigu, spaleniu na skutek pożaru uległa maszyna stanowiąca własność powoda w postaci dźwigu (...). Operatorem dźwigu był pracownik powoda A. S. (1).

Powód miał wykupioną polisę ubezpieczeniową w pozwanym (...) z dnia 19 września 2014 r. W dniu 29 września 2014 r. powód zgłosił szkodę do pozwanego.

W związku z przeprowadzonym postępowaniem likwidacyjnym, powód otrzymał od pozwanego odszkodowanie w kwocie 633.632,95 zł. Pozwany poinformował powoda jednocześnie, że odszkodowanie zostało wyliczone zgodnie z zasadą proporcjonalności.

Powód wskazał następnie, że kwota wypłacona mu przez pozwanego nie pokryła szkody jaką poniósł w związku ze zdarzeniem z dnia 28 września 2014 r. Zgodnie bowiem z załącznikiem nr 1 do polisy, żuraw, który został zniszczony na skutek pożaru był objęty ubezpieczeniem do sumy ubezpieczenia w wysokości 935.000 zł. Zgodnie zaś z wynikiem oględzin uszkodzonego żurawia, wykonanych na wniosek powoda, całkowite, wstępnie oszacowane koszty naprawy wynoszą 1.853.726 zł.

Zdaniem powoda, doszło więc do szkody całkowitej, a wartość żurawia ubezpieczonego na krótko przed zdarzeniem nie mogła spaść o 1/3. Zdaniem powoda wartość ta odpowiada sumie ubezpieczenia.

Pismem z dnia 16 kwietnia 2015 r. pełnomocnik powoda wezwał pozwanego do zapłaty uzupełniającego odszkodowania w kwocie 301.367,05 zł, jednak pozwany kwoty tej powodowi nie zapłacił.

Ponieważ szkoda została zgłoszona ubezpieczycielowi 29 września 2014 r., powód domagał się odsetek ustawowych od dnia 31 października 2014 r.

Pozwany w odpowiedzi na pozew wniósł o oddalenie powództwa w całości i zasądzenie od powoda na rzecz pozwanego zwrotu kosztów procesu.

W pierwszej kolejności pozwany zakwestionował żądanie pozwu co do zasady, podnosząc, iż do uszkodzenia maszyny doszło wskutek okoliczności stanowiącej wyłączenie odpowiedzialności z o.w.u., tj. rażącego niedbalstwa. Pozwany stanął na stanowisku, że działania operatora, polegające przede wszystkim na wyjechaniu dźwigiem z nie w pełni opuszczonym ramieniem na drogę, w otoczeniu której na poziomie ok. 5 m znajdowały się linie energetyczne, nosiły charakter rażącego niedbalstwa, za skutki którego ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności odszkodowawczej.

Odwołując się do orzecznictwa Sądu Najwyższego pozwany wskazał dalej, że przez rażące niedbalstwo rozumie się niezachowanie minimalnych (elementarnych) zasad prawidłowego zachowania w danej sytuacji, oczywistych dla większości rozsądnie myślących ludzi. Pozwany podniósł, że o stopniu niedbalstwa świadczy stopień staranności, jakiego w danych okolicznościach można wymagać od sprawcy. W odniesieniu do osób mających szczególne kwalifikacje i wykonujących czynności, gdzie kwalifikacje takie są konieczne, nie zawsze wystarcza odwołanie się do abstrakcyjnego wzorca „dobrego fachowca” i wobec specjalisty wymagania muszą być wyższe. W tym przypadku winą profesjonalisty będzie nie tylko niedołożenie należytej staranności, ale także brak wiedzy, niezręczność, nieuwaga, jeżeli nie powinny zaistnieć.

Zdaniem pozwanego, od operatora dźwigu, jako osoby która dla wykonywania pracy ma obowiązek posiadać i posiada wysoce specjalistyczne, szczególne uprawnienia, wykonującej prace z użyciem ciężkiego sprzętu, a zatem mogącego stwarzać istotne zagrożenia dla ludzi i mienia, wymagać należało po pierwsze, bezwzględnego przestrzegania instrukcji obsługi maszyny (zaleceń producenta co do zasad korzystania z urządzenia) oraz daleko idącej zapobiegliwości i przewidywania szeregu potencjalnych niebezpieczeństw, zwłaszcza w sytuacji przemieszczania dźwigu po drodze, w otoczeniu której znajdowała się infrastruktura energetyczna i inne pojazdy. Zdaniem pozwanego, przeszkolony operator musiał mieć wiedzę zarówno co do treści instrukcji obsługi urządzenia, jak i zdawać sobie sprawę z jego wymiarów (w stanie rozłożonym), a zatem wiedzieć, że takie jego zachowanie jest bezwzględnie zabronione. W ocenie pozwanego działania operatora stanowiły naruszenie elementarnych zasad używania sprzętu (jazda po drodze z uniesionym ramieniem dźwigu) i to przy jednoczesnym braku minimalnej zapobiegliwości (upewnienia się co do tego, czy nie spowoduje to zagrożenia), a zatem nosiły znamiona niedbalstwa o rażącym charakterze.

Pozwany zakwestionował też roszczenie powoda co do wysokości. Pozwany wskazał, że strony w umowie ubezpieczenia w sposób szczegółowy określiły zasady ustalania odszkodowania, z których nie wynika, że musi ono odpowiadać sumie ubezpieczenia, która określa górną granicę odpowiedzialności ubezpieczyciela, nie zaś kwotę odszkodowania.

Zgodnie bowiem z § 5 ust. 1 pkt 1 ppkt a) oraz ust. 3 Sekcji II o.w.u suma ubezpieczenia dla poszczególnych przedmiotów ubezpieczenia może być określona w następujących wartościach:

1)  w odniesieniu do maszyn i urządzeń budowlanych :

a)  wartości odtworzeniowej, przez którą rozumie się cenę zakupu nowych maszyn tego samego rodzaju i wydajności lub o najbardziej zbliżonych parametrach technicznych, łącznie z kosztami transportu, celem, podatkami (np. Vat) i innymi opłatami (np. notarialnymi, skarbowymi)

Jeżeli suma ubezpieczenia ustalona przez ubezpieczającego dla poszczególnego przedmiotu ubezpieczenia jest niższa od sumy ubezpieczenia, która powinna być zgłoszona na początku okresu ubezpieczenia lub w trakcie jego trwania, zgodnie z ust. 1 i 2, wysokość ustalonego odszkodowania określonego zgodnie z o.u.w Sekcja I § 17 ust. 2 ulega zmniejszeniu w takiej proporcji, w jakiej ustalona przez ubezpieczającego suma ubezpieczenia pozostaje do sumy ubezpieczenia, która powinna być zgłoszona.

Jak wskazał pozwany, w niniejszej sprawie, z polisy jednoznacznie wynika, że suma ubezpieczenia została ustalona właśnie w.g tzw. wartości odtworzeniowej, w wartości netto. Sumę tę zgodnie z o.w.u deklaruje ubezpieczający. Z uwagi zaś na zaniżenie przez ubezpieczającego sumy ubezpieczenia zadeklarowanej przy zawarciu umowy, przy ustalaniu odszkodowania zastosowanie znalazła tzw. zasada proporcji (§ 5 ust. 3 Sekcji II).

W dalszej części odpowiedzi na pozew pozwany wskazał, w jaki sposób, przy zastosowaniu w/w zasady dokonał wyliczenia odszkodowania powoda, które mu wypłacił, podnosząc jednocześnie, że stosowanie zasady proporcji przy obliczaniu odszkodowania (będącej skutkiem niedoubezpieczenia mienia) jest powszechnie akceptowane w doktrynie i orzecznictwie.

Dodatkowo, na rozprawie w dniu 21 marca 2018 r. pełn. pozwanego wyjaśnił, że roszczenie powoda jest niezasadne, z uwagi na wyłączenie odpowiedzialności pozwanego zawarte w o.w.u, z którego wynika że w razie rażącego niedbalstwa odszkodowanie się nie należy. Pełnomocnik pozwanego przyznał, że co prawda w postępowaniu likwidacyjnym wypłacił powodowi odszkodowanie ale pozwany nie znał wówczas wszystkich okoliczności zdarzenia, a zwłaszcza nie posiadał wiedzy, że operator dźwigu przemieszczał się nim z wyciągniętym ramieniem przez docinek 100-200 metrów (k-428).

Sąd Okręgowy ustalił co następuje.

Dnia 19 września 2014 r. powód - R. B. (1), prowadzący działalność gospodarczą pod firmą (...) w M. zawarł z pozwanym ubezpieczycielem - (...) w W. umowę ubezpieczenia od wszystkich ryzyk maszyn i urządzeń budowlanych, sprzętu, zaplecza i wyposażenia objętego załączonym do polisy wykazem. Przedmiotem ubezpieczenia objęty był m.in. żuraw (...) z 2003 r. nr. rej.: (...) z sumą ubezpieczenia określoną na 935.000,00 zł.

W polisie strony postanowiły, że suma ubezpieczenia określona będzie według wartości odtworzeniowej (bez vat). W przypadku żurawi i dźwigów dodatkowo przewidziano franszyzę redukcyjną w wysokości 4.000 zł.

Umowa została zawarta w oparciu o aktualnie obowiązujące Ogólne warunki ubezpieczenia maszyn i urządzeń od wszystkich ryzyk, stanowiące załącznik do polisy. Powód potwierdził, że otrzymał o.w.u. i oświadczył, że są mu one znane.

Zgodnie z brzmieniem § 3 ust. 1 Ogólnych warunków ubezpieczenia, (...) ponosi odpowiedzialność za nagłe, nieprzewidziane i niezależne od woli ubezpieczającego zniszczenie, uszkodzenie lub utratę przedmiotu ubezpieczenia objętego ochroną ubezpieczeniową.

W § 4 o.w.u. przewidziano natomiast ograniczenia odpowiedzialności ubezpieczyciela, i tak w § 4 ust. 1 pkt 3 o.w.u. przewidziano, że nie ponosi on odpowiedzialności za szkody powstałe bezpośrednio lub pośrednio wskutek winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa ubezpieczającego, pracowników lub osób działających na zlecenie, w imieniu lub na rzecz ubezpieczającego.

o koliczności bezsporne; a ponadto dowód : polisa nr (...) z załącznikiem – k. 32-35 akt; o.w.u. – k. 49-50 akt.

W dniu 28 września 2014 r. na budowie w miejscowości C., przy wale przeciwpowodziowym doszło do zdarzenia - spalenia dźwigu (...) należącego do powoda.

o koliczności bezsporne; a ponadto dowód : notatka służbowa z dnia 28 września 2014 r. – k. 12-14 akt, uzasadnienie postanowienia policji o umorzeniu śledztwa – k. 29 akt,

Pracownik powoda - operator dźwigu - A. S. (1) wjechał drogą asfaltową ze złożonym ramieniem dźwigu na wał przeciwpowodziowy, tj. docelowe miejsce w którym miał wykonywać swoją pracę. By wjechać w to miejsce musiał przejechać pod liniami energetycznymi. Wcześniej był poinformowany o przebiegu linii energetycznych przez kierownika budowy M. A. (1).

Po wjechaniu na wał, operator zaczął przygotowywać dźwig do pracy i w tym celu częściowo wysunął jego ramię i zaczął rozstawiać podpory, żeby ustawić dźwig. Okazało się, że podłoże jest za miękkie i należy ustawić dodatkowe betonowe płyty pod stopy dźwigu, które miał przywieźć inny pracownik koparko-ładowarką. A. S. najpierw przestawiał dźwig na wale o 2-3 metry, by koparko-ładowarka mogła go ominąć. Po kilku nieudanych próbach, spontanicznie postanowił zjechać z wału, aby druga maszyna mogła przywieźć płyty na wał. A. S. zjechał z wału z częściowo wysuniętym ramieniem dźwigu, na około 5 metrów (ramię ma docelową długość 50 m) i przejechał tak ok. 100-200 m.

Zjechał on z wału przodem do linii energetycznych, jechał wolno. Inni obecni na budowie pracownicy, widząc, że dźwig zbliża się do napowietrznych linii energetycznych, próbowali ostrzec kierowcę sygnałami dźwiękowymi, machając rękami. Operator koparko-ładowarki D. M. zaczął trąbić, gdy to nie pomogło wybiegł z kabiny i machał rękami stojąc na drodze dojazdowej – operator A. S. nie zareagował.

Ok. godz. 11.20 A. S. (1) łyżką wysięgnika zahaczył o linię energetyczną. Dopiero wówczas usłyszał huk i spostrzegł ostrzegających go pracowników budowy. Zatrzymał dźwig po zerwaniu jednej linii, gdy inna dotykała maszyny. Już po tym jak doszło do zerwania linii energetycznej, A. S. (1) najpierw wyskoczył z kabiny, a następnie wrócił i dotknął zewnętrzną częścią dłoni dźwigu, żeby „sprawdzić czy przez dźwig przepływa prąd”. Został porażony prądem, krzyczał z bólu.

Operator widział, że „na styku linii wysokiego napięcia i dźwigu coś się dzieje, cały czas słychać było burczenie”, dźwig zaczął się powoli palić od dołu, a po paru minutach zajął się ogniem.

Pomocy udzieliło operatorowi wezwane pogotowie. Straż pożarna ugasiła płonący pojazd.

dowód: notatka służbowa z dnia 28 września 2014 r. – k. 12-14 akt, uzasadnienie postanowienia policji o umorzeniu śledztwa – k. 29 akt, zeznania świadka A. S. (1) – k. 361v-362 akt, P. G. (1) – k. 363v-364v akt, M. A. (1) – k. 398v-399 akt, D. M. – k. 531v-532 akt.

A. S. (1) w czasie zjeżdżania z wału był zaabsorbowany tym, jak się na tym miękkim gruncie rozstawić, a nie co będzie za 100 m, bo nie planował tego zjazdu. Nie zauważył linii. Przyznał przy tym, że nawet jeśli przy obsłudze dźwigu praktykowane jest poruszanie się z podniesionym masztem, to jednak odbywa się to przy rygorystycznych normach bhp. Przy tego typu dźwigu, jak będący przedmiotem sprawy, złożenie balastów zajmuje około pół godziny, a nie da się położyć masztu jak są balasty. Jak są balasty zaczepione, nie można się poruszać po drogach, bo byłoby nierówne obciążenie. Z balastami porusza się jedynie na budowie, kiedy trzeba. Ramię było podniesione po to, żeby te balasty zaczepić, gdyż musi to się odbywać przy uniesionym ramieniu.

dowód: zeznania świadka A. S. (1) – k. 362v-363 akt.

Po zerwaniu linii, dla innych obecnych na miejscu zdarzenia osób oczywistym było, że nikt nie powinien zbliżać się do tego dźwigu, gdyż cały czas przepływał tam prąd.

dowód : zeznania świadka P. G. (1) k-364, M. A. (1) k-399 akt.

A. S. (1) posiadał uprawnienia do obsługi dźwigów samojezdnych. Posiadał 8-letnie doświadczenie w ich użytkowaniu..

(dowód: zeznania świadka A. S. (1) – k. 362 v., akt)

Fakt zniszczenia dźwigu został zgłoszony pozwanemu w dniu 28 września 2018 r. Na podstawie dokumentacji zgromadzonej w toku likwidacji szkody pozwany ustalił wysokość należnego powodowi odszkodowania ostatecznie na kwotę zł 633.632,95 zł netto i taką kwotę mu wypłacił.

(okoliczności bezsporne; a ponadto: oświadczenie o zgłoszeniu szkody k-82; informacja o wysokości szkody– k.148, dowody wpłat na rzecz powoda k-160-163 akt)

Średni zasięg koparko-ładowarki wynosi 6 metrów. Bezpieczna odległość żurawia wynosiła 12 metrów. Nie było w tym wypadku potrzeby, by żuraw odjechał na 150-200 m do następnej strefy niebezpiecznej z liniami energetycznymi.

dowód: opinia biegłego sądowego z dziedziny bezpieczeństwa i higieny pracy S. B.– k. 804-810 akt.

Sąd Okręgowy dokonał następującej oceny zebranego w sprawie materiału dowodowego:

Sąd w całości dał wiarę zeznaniom świadków A. S. (1), P. G. (1), M. A. (1), D. M.. A. S. (1) był sprawcą zdarzenia, pozostali zaś bezpośrednimi świadkami zerwania linii energetycznej wysuniętym wysięgnikiem dźwigu i następnie spalenia się maszyny wskutek zajęcia od iskrzącego się z zerwanego kabla prądu. Sąd uznał te zeznania za jasne, dokładne i zgodne ze sobą i z pozostałym zebranym w sprawie materiałem dowodowym. Sąd nie znalazł żadnych podstaw, aby kwestionować ich wiarygodność.

Jedynie na marginesie zauważyć należy rozbieżności w określeniu przez świadków ile metrów przejechał dźwig zjeżdżając z wału. Z notatki A. S. (1) (k. 24 akt) wynikało, że prób mijania się z koparko-ładowarką miał tyle, że w sumie przejechał około 50 m. W zeznaniach na rozprawie zeznał jednak, że po tych nieudanych próbach mijania się, spontanicznie zdecydował zjechać z wału i odjechał na odległość 150-200 m. Fakt zjazdu większego niż o kilka metrów potwierdzili pozostali obserwujący zdarzenie świadkowie G. i M..

Sąd dał też wiarę dowodom z dokumentów dołączonych przez strony do akt sprawy, gdyż w ocenie sądu nie budziły one zastrzeżeń co do ich prawdziwości i autentyczności.

Na wiarygodność zasługiwała co do zasady opinia instytutu - (...) dotycząca wyceny maszyny oraz ustalenia zasad bezpiecznej obsługi i eksploatacji spalonego żurawia, w tym na okoliczność stwierdzenia, czy dopuszczalne jest zgodnie z instrukcją obsługi i zasadami prawidłowej i bezpiecznej eksploatacji manewrowanie dźwigiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem. Jakkolwiek należy stwierdzić, że w istotnym zakresie opinia była niewystarczająca, gdyż dołączona do akt instrukcja obsługi w języku polskim (k. 251-256 akt) nie udzielała odpowiedzi na to pytanie, nie zawierała istotnych informacji z zakresu bezpieczeństwa obsługi, pomijała potencjalne zagrożenia do wiadomości operatora/dźwigowego. Instytut wskazał jedynie, że co do zasady istnieje możliwość manewrowania żurawiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem, ale wszelkie warunki powinny wynikać właśnie z instrukcji (k. 690v akt).

Z tej przyczyny Sąd postanowił dopuścić jeszcze dodatkowo dowód z opinii biegłego z dziedziny bezpieczeństwa i higieny pracy S. B. na okoliczność ustalenia zasad bezpiecznej obsługi i eksploatacji żurawia (...), w szczególności :

• czy dopuszczalne jest zgodnie z instrukcją obsługi i zasadami prawidłowej i bezpiecznej eksploatacji manewrowanie dźwigiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem;

• czy przy uwzględnieniu okoliczności przedmiotowej sprawy, ukształtowania terenu, na którym zdarzenie wywołujące szkodę miało miejsce, przebiegu linii energetycznych oraz zasad działania i parametrów technicznych żurawia, można zachowaniu operatora żurawia w dniu 28 września 2014 roku zarzucić naruszenie zasad bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych;

• na jaką bezpieczną odległość wystarczyłby odjazd żurawia w celu umieszczenia przez inny pojazd betonowych płyt na podłoże, na którym miał on wykonywać prace.

Wydana opinia w ocenie Sądu w przekonujący i logiczny sposób udzielała odpowiedzi na zadane pytania, a jej ustne uzupełnienie na rozprawie w dniu 9 grudnia 2020 r. potwierdzało, że tezy stawiane rzez biegłego miały uzasadnienie m.in. w przepisach obowiązującego rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych (Dz. U. z 2003 r. Nr 47, poz. 401,zwanego dalej r.b.r.b). W § 55 tego rozporządzenia uregulowano konieczność zachowania bezpiecznych odległości w czasie wykonywania robót budowlanych z zastosowaniem żurawi lub urządzeń załadowczo-wyładowczych od napowietrznych linii elektroenergetycznych oraz powinność wyposażenia tych maszyn w sygnalizatory napięcia. Dodatkowo biegły wyjaśnił w sposób jasny, że przepisy nie regulują kwestii poruszania się pojazdu z wyciągniętym wysięgnikiem również na placu budowy. Zasady takiego poruszania się wynikać powinny z zasad doświadczenia zawodowego i życiowego, skoro ta akurat maszyna nie miała instrukcji obsługi regulującej te kwestie.

Sąd postanowił oddalić wniosek powoda o dopuszczenie dowodu z kolejnej opinii biegłego z zakresu bezpieczeństwa, skoro tylko z powodu wadliwości opinii i uzasadnionych co do jej treści zastrzeżeń sąd może dopuścić dowód z opinii innego biegłego tej samej specjalności. Nie ma bowiem żadnego uzasadnienia wniosek o powołanie kolejnego biegłego jedynie w sytuacji, gdy już złożona opinia jest niekorzystna dla strony (tak Sąd Najwyższy np. w wyroku z dnia 16 września 2009 r., I UK 102/09, LEX nr 537027). Sąd uznał zaś, że sporządzona w niniejszej sprawie opinia biegłego była prawidłowa i przekonująca.

Jak podkreśla się w orzecznictwie opinia biegłego podlega, tak jak inne dowody, ocenie według art. 233 § 1 k.p.c., jednakże co odróżnia ją pod tym względem, to szczególne dla tego dowodu kryteria oceny, które stanowią: poziom wiedzy biegłego, podstawy teoretyczne opinii, sposób motywowania sformułowanego w niej stanowiska oraz stopień stanowczości wyrażonych w niej ocen, a także zgodność z zasadami logiki i wiedzy powszechnej (por. postanowienie SN z dnia 7 listopada 2000 r., I CKN 1170/98, OSNC 2001, nr 4, poz. 64, a także wyrok z dnia 15 listopada 2002 r., V CKN 1354/00, LEX nr 77046). Specyfika oceny dowodu z opinii biegłego wyraża się w tym, że sfera merytoryczna opinii kontrolowana jest przez sąd, który nie posiada wiadomości specjalnych, w istocie tylko w zakresie zgodności z zasadami logicznego myślenia, doświadczenia życiowego i wiedzy powszechnej. Odwołanie się do tych kryteriów oceny stanowi więc wystarczające i należyte uzasadnienie przyczyn uznania opinii za przekonującą (zob. wyrok SN z dnia 7 kwietnia 2005 r., II CK 572/04, LEX nr 151656). Wnioski środka dowodowego w postaci opinii biegłego mają być jasne, kategoryczne i przekonujące dla Sądu, jako bezstronnego arbitra w sprawie, dlatego gdy opinia biegłego czyni zadość tym wymogom, co pozwala uznać sprawę za wyjaśnioną, to nie zachodzi potrzeba dopuszczania dowodu z dalszej opinii biegłych (wyrok SN z 21 listopada 1974 r., II CR 638/74, OSP 1975, nr 5, poz. 108). Granicę obowiązku prowadzenia przez sąd postępowania dowodowego wyznacza ocena czy dostatecznie wyjaśniono sporne (istotne) okoliczności sprawy, okoliczność zaś, że opinia biegłych nie ma treści odpowiadającej stronie, nie stanowi dostatecznego uzasadnienia dla przeprowadzenia dowodu z kolejnych opinii (por. postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 3 września 2008 r., I UK 91/08, LEX nr 785520).

W ocenie Sądu zarzuty strony powodowej w odniesieniu do opinii biegłego –– miały charakter polemiczny. Biegły wskazał racjonalne przesłanki swojego postępowania, wyjaśnił sposób działania i kryteria, jakimi się kierował przy sporządzaniu opinii. Biegły, działający jako profesjonalista w określonej dziedzinie, dopóki nie narusza obowiązujących norm, nie dopuszcza się błędów merytorycznych, sprzeczności, czy ewidentnej dowolności w formułowaniu opinii, korzysta ze swobody w dochodzeniu do swoich wniosków (zob. uzasadnienie wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 26 stycznia 2016 r., I ACa 590/15, LEX nr 2004541). W ocenie sądu biegły dodatkowo na rozprawie , w ustnej opinii w sposób rzeczowy odpowiedział na wszystkie istotne w sprawie zastrzeżenia, zgłoszone przez powoda do opinii pisemnej.

Z tych względów, Sąd uznał, że zarzuty powoda do opinii nie podważyły argumentacji biegłego. Nawet uznanie, jak podał powód w swoim piśmie z 16 lutego 2021 r., że możliwe technicznie i dopuszczalne profesjonalnie było przemieszczanie się dźwigu na krótkich odcinkach na budowie z podniesionym ramieniem dźwigu, nie odnosiło się do konkretnych okoliczności sprawy, w której operator początkowo przemieszczał się wprawdzie na krótkich odcinkach 2-3 metrów, jednak potem spontanicznie, bez zbadania występujących zagrożeń postanowił zjechać z wału i przejechać około 100-200 metrów. W ocenie Sądu uznać należało, że zbędnym byłoby powołanie kolejnego biegłego tej samej specjalności dla oceny tych samych kwestii.

Opinia instytutu - (...) dotyczyła głównie wyceny maszyny, co nie miało znaczenia dla rozstrzygnięcia wobec przyjęcia, że pozwany nie odpowiada za szkodę.

Instytut miał także opiniować na okoliczność ustalenia zasad bezpiecznej obsługi i eksploatacji spalonego żurawia, w tym na okoliczność stwierdzenia, czy dopuszczalne jest zgodnie z instrukcją obsługi i zasadami prawidłowej i bezpiecznej eksploatacji manewrowanie dźwigiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem.

W tym zakresie instytut nie mógł udzielić wiążącej odpowiedzi, gdyż dołączona do akt instrukcja obsługi w języku polskim (k. 251-256 akt) nie udzielała odpowiedzi na to pytanie, nie zawierała istotnych informacji z zakresu bezpieczeństwa obsługi, pomijała potencjalne zagrożenia do wiadomości operatora/dźwigowego.

Instytut wskazał jedynie, że co do zasady istnieje możliwość manewrowania żurawiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem, ale wszelkie warunki powinny wynikać właśnie z instrukcji (k. 690v akt). Dlatego też stwierdzono, że nie da się odpowiedzieć, jakie są uwarunkowania dopuszczające hipotetycznie w ograniczonym zakresie jazdę z ładunkiem (k. 691v akt, opinia instytutu - (...), etap II – k. 686-695 akt)

Z uwagi na oddalenie powództwa z przyczyn wskazanych poniżej, bezprzedmiotowe stało się kontynuowanie postępowania w celu ustalenia wysokości żądanego przez powoda roszczenia. Dlatego też sąd pominął wnioski dowodowe stron, w szczególności wnioski o dopuszczenie dowodu z kolejnych opinii biegłego celem zweryfikowania prawidłowości wyliczenia odszkodowania należnego powodowi. Z tych samych przyczyn Sąd pominął też w ustaleniach zeznania świadków R. B. (2), R. K., M. K., M. B., a także powoda R. B. (1) - dotyczących negocjacji przed zawarciem umowy ubezpieczenia przez strony, czy prowadzenia postępowania likwidacyjnego przez pozwanego. Nie miały one bowiem znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Osobiste opinie powoda R. B. (1) na temat zachowania przez operatora zasad bezpieczeństwa nie miały także znaczenia dla sprawy, gdyż zdaniem sądu ta sporna kwestia wymagała wiadomości specjalnych.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje.

Stan faktyczny w przedmiotowej sprawie został ustalony na podstawie opisanych wyżej dokumentów prywatnych zaoferowanych przez strony, których wiarygodności ani autentyczności nie kwestionowano, a ponadto na podstawie zeznań świadków, jak również dowodu z opinii biegłych.

Stwierdzić trzeba, że stan faktyczny sprawy w zakresie istotnym dla rozstrzygnięcia w istocie rzeczy należało uznać za bezsporny.

Bezspornym było też to, że pozwany wypłacił powodowi kwotę 633.632,95 zł tytułem odszkodowania, zatem należało przyjąć, że w tym zakresie co do zasady uznał swoją odpowiedzialność. Pozwany zaznaczył jednak, że zmienił zdanie już po wydaniu pierwszej decyzji, stwierdzając brak podstaw do wypłaty odszkodowania. Należy stwierdzić, że była to jego suwerenna decyzja o zmianie stanowiska i wcześniejsze przyznanie części odszkodowania nie mogło w żadnym wypadku świadczyć o kontynuowaniu uznawania roszczenia powoda. W razie bowiem zaistnienia sporu o inne lub dalsze roszczenia ubezpieczonego mające mu przysługiwać w związku z zaistnieniem zdarzenia objętego ochroną, ubezpieczyciel może zakwestionować zasady swojej odpowiedzialności czy wysokości zgłoszonych przeciwko niemu roszczeń (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 23 lipca 2014 r., V CSK 512/13; wyrok Sądu Najwyższego z dnia 12 lutego 2016 r., II CSK 251/15; wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 29 października 2019 r., I ACa 606/18).

Podstawę odpowiedzialności pozwanego stanowić miała zawarta między stronami umowa ubezpieczenia (art. 805 i nast. k.c). Przez taką umowę ubezpieczyciel zobowiązuje się, w zakresie działalności swojego przedsiębiorstwa, spełnić określone świadczenie w razie zajścia przewidzianego w umowie wypadku, a ubezpieczający zobowiązuje się zapłacić składkę. Świadczenie ubezpieczyciela polega w szczególności na zapłacie, przy ubezpieczeniu majątkowym, określonego odszkodowania za szkodę powstałą wskutek przewidzianego w umowie wypadku (art. 805 § 1 i 2 pkt 1 k.c.).

Nie budzi wątpliwości, że elementem składowym zawartej pomiędzy stronami umowy były postanowienia Ogólnych warunków ubezpieczenia maszyn i urządzeń od wszystkich ryzyk, stanowiące załącznik do polisy i mające charakter wzorca umownego (art. 384 § 1 k.c.).

W treści § 4 ust. 1 pkt 3 o.w.u. przewidziano, że ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności za szkody powstałe bezpośrednio lub pośrednio wskutek winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa ubezpieczającego, pracowników lub osób działających na zlecenie, w imieniu lub na rzecz ubezpieczającego.

W ocenie Sądu, w pierwszej kolejności należało zatem odnieść się do podniesionego przez pozwanego zarzutu dotyczącego rażącego niedbalstwa operatora koparki, gdyż w przypadku przesądzenia, iż szkoda powstała w wyniku winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa – odpowiedzialność pozwanego zgodnie z OUW byłaby wyłączona.

Do zdarzenia, którego skutkiem jest szkoda, której sprawa dotyczy, doszło, zdaniem Sądu, w wyniku rażącego niedbalstwa kierującego przedmiotowym dźwigiem, co w świetle treści § 4 ust. 1 pkt 3 o.w., wyłączało odpowiedzialność pozwanego.

Jak już wyżej wskazano, zgodnie z § 4 ust. 1 pkt 3 owu pozwany nie ponosi odpowiedzialności za szkody powstałe bezpośrednio lub pośrednio wskutek winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa ubezpieczającego, pracowników lub osób działających na zlecenie, w imieniu lub na rzecz ubezpieczającego.

Ogólne warunki ubezpieczenia nie zawierały przy tym odrębnej definicji winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa.

Dokonując oceny, czy zachowanie sprawcy miało cechy rażącego niedbalstwa, należy oczywiście mieć na uwadze okoliczności konkretnego stanu faktycznego, związane m.in. z osobą sprawcy, przede wszystkim jednak zdarzenia obiektywne, w wyniku których powstała szkoda. Konieczne jest „wniknięcie” w psychikę sprawcy i ustalenie, czy kierując się kryteriami właściwymi dla oceny normalnej reakcji zwykłego człowieka, można mu zarzucić rażące niedbalstwo (por. m.in. wyroki Sądu Najwyższego: z dnia 25 września 2002 r., I CKN 969/00; z dnia 19 lutego 2003 r., V CKN 1680/00, LEX nr 583917; z dnia 10 marca 2004 r., IV CK 151/03, LEX nr 151642 i z dnia 29 stycznia 2009 r., V CSK 291/08, OSNC-ZD 2009, nr 3, poz. 84).

W tym miejscu należy więc odwołać się do ogólnych zasad wynikających z przepisów kodeksu cywilnego. Zgodnie bowiem z treścią art. 827 § 1 k.c ubezpieczyciel jest wolny od odpowiedzialności, jeżeli ubezpieczający wyrządził szkodę umyślnie; w razie rażącego niedbalstwa odszkodowanie nie należy się, chyba że umowa lub ogólne warunki ubezpieczenia stanowią inaczej lub zapłata odszkodowania odpowiada w danych okolicznościach względom słuszności. W myśl art. 6 k.c., ciężar dowodu, że szkoda powstała z winy umyślnej albo rażącego niedbalstwa ubezpieczającego leży zawsze po stronie ubezpieczyciela.

Podstawową zatem i jednocześnie bezwzględną przesłanką powodującą zwolnienie ubezpieczyciela z odpowiedzialności jest to, że ubezpieczający wyrządził szkodę umyślnie – celowo (dolus directus) lub ze świadomością i akceptacją wystąpienia możliwości wyrządzenia szkody (dolus eventualis). Omawiana regulacja wyraża fundamentalną zasadę prawa cywilnego, zgodnie z którą osoba wyrządzająca z winy umyślnej szkodę drugiemu musi za nią odpowiadać, a gdy wyrządziła ją samemu sobie, nie może żądać odszkodowania (dolus semper praestatur).

Wyłączenie odpowiedzialności za szkody wyrządzone umyślnie wiąże się z przesłankami ubezpieczalności ryzyka. Jedną z przesłanek ubezpieczalności ryzyka jest nadzwyczajny albo przypadkowy charakter nastąpienia ryzyka. O nadzwyczajności czy przypadkowości nastąpienia ryzyka można mówić wówczas, gdy zrealizowanie się danego ryzyka pozostaje poza kontrolą ubezpieczonego. Wyłączenie z zakresu ryzyk ubezpieczalnych ryzyka umyślnego spowodowania szkody przez ubezpieczającego wynika stąd, że działanie umyślne takiej osoby nie ma cechy losowości, nieodzownej dla zakwalifikowania danego zdarzenia jako zdarzenia losowego.

Jeśli do wyrządzenia szkody dojdzie na skutek rażącego niedbalstwa, odszkodowanie ubezpieczającemu również się nie należy. Jednak w zakresie tej drugiej okoliczności warunkującej uwolnienie ubezpieczyciela od odpowiedzialności strony mogą w umowie lub ogólnych warunkach ubezpieczenia zawrzeć postanowienia umożliwiające wypłatę odszkodowania, nawet jeśli do wyrządzenia szkody doszło z powodu rażącego niedbalstwa ubezpieczającego. Ma więc ona – w przeciwieństwie do pierwszej – charakter względny. W razie zajścia wypadku na skutek jedynie niedbalstwa przepis art. 827 nie znajdzie zastosowania. Nie wystarczy bowiem brak zachowania należytej staranności (J.M. Kondek [w:] Kodeks cywilny..., t. 3b, red. K. Osajda, 2017, s. 1011; W. Dubis [w:] Kodeks..., red. E. Gniewek, P. Machnikowski, s. 1560).

Trzeba przy tym zaznaczyć, że w świetle art. 827 § 1 k.c. rażące niedbalstwo ubezpieczającego nie jest przesłanką zwalniającą ubezpieczyciela od odpowiedzialności, lecz pozwalającą na odmowę zapłaty odszkodowania (wyrok SN z 13.01.2016 r., II CSK 37/15, LEX nr 1974074). Dodatkowo, wynikające z postanowień ogólnych warunków ubezpieczenia ograniczenie odpowiedzialności ubezpieczyciela nie może być dalej idące, aniżeli przyznane mu normą imperatywną w odniesieniu do tego typu ubezpieczenia, a wynikającą z art. 827 § 2 k.c.

Zgodnie z konsekwentną linią orzeczniczą Sądu Najwyższego, pojęcie „rażącego niedbalstwa”, jakim ustawodawca posłużył się również w art. 827 § 1 k.c. (a które strony powtórzyły w treści o.w.u. – poszerzając krąg osób, za których umyślne lub rażąco niedbałe działania nie odpowiada ubezpieczyciel; zob. uzasadnienie wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 13 października 2016 r., sygn. akt I ACa 1685/15, LEX nr 2157780) – nie można utożsamiać z pojęciem „nienależytej staranności”, jakie zostało z kolei użyte w art. 355 k.c. „Rażące niedbalstwo” stanowi kwalifikowaną postać braku zwykłej lub podwyższonej staranności w przewidywaniu działania (tak Sąd Najwyższy m.in. w wyrokach z dnia 25 września 2002 r., I CKN 969/00, LEX nr 55508; z dnia 26 stycznia 2006 r., V CSK 90/05, LEX nr 195430 oraz z dnia 29 stycznia 2009 r , V CSK 291/08, OSNC-ZD 2009, nr 3, poz. 84) . Można przypisać rażące niedbalstwo, o którym mowa w art. 827 § 1 k.c., w wypadku nieprzewidywania szkody jako skutku działania lub zaniechania ubezpieczającego, jeżeli doszło do przekroczenia podstawowych, elementarnych zasad staranności (wyrok SN z dnia 11 maja 2005 r., III CK 522/04, LEX nr 151664). Rażące niedbalstwo to nie tylko brak należytej staranności, to kwalifikowana postać braku zwykłej staranności w przewidywaniu skutków, zachowanie bardziej naganne i niewłaściwe, graniczące z umyślnością (wyrok SN z dnia 8 grudnia 2005 r., III CK 284/05, LEX nr 371791).

W konsekwencji, jak słusznie stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 4 listopada 2010 r., IV CSK 153/10 (LEX nr 1232801) ocena, czy zachodzi wypadek rażącego niedbalstwa w rozumieniu art. 827 § 1 k.c., a także w rozumieniu postanowień ogólnych warunków umów wiążących strony stosunku ubezpieczenia, wymaga uwzględnienia obiektywnego stanu zagrożenia oraz kwalifikowanej postaci braku zwykłej staranności w przewidywaniu skutków, a więc uwzględnienia staranności wymaganej od działającej osoby, przedmiotu, którego działanie dotyczy oraz okoliczności, w których doszło do zaniechania pożądanych zachowań z jej strony. Rażące niedbalstwo, o którym stanowi art. 827 § 1 k.c. można więc przypisać w wypadku nieprzewidywania szkody jako skutku m.in. zaniechania ubezpieczającego, o ile doszło do przekroczenia podstawowych, elementarnych zasad staranności ”.

Ocena zatem działania i zachowania danego podmiotu wymaga odniesienia doń przede wszystkim modelu starannego działania, który kształtowany jest przez przepisy prawa, zasady współżycia społecznego, zwyczaje, zasady wykonywania zawodu itp., przy czym konieczna jest indywidualizacja tego modelu, kiedy sprawca podejmuje działania wymagające szczególnych kwalifikacji zawodowych. W tej ostatniej sytuacji zarzut stawiany jest sprawcy, jeśli nie zachował staranności wymaganej od podmiotu profesjonalnego, nawet wtedy, gdy podejmujący określone czynności nie posiadał takich szczególnych kwalifikacji. W odniesieniu do osób mających szczególne kwalifikacje i wykonujących czynności, gdzie kwalifikacje takie są konieczne, nie wystarcza odwołanie się do abstrakcyjnego wzorca „dobrego fachowca” „dobrego kierowcy” i wobec specjalisty wymagania muszą być wyższe. W tym przypadku winą profesjonalisty będzie nie tylko nie dołożenie należytej staranności, ale także brak wiedzy, niezręczność, nieuwaga, jeżeli nie powinny zaistnieć (M. Nesterowicz w głosie do wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 9 marca 2001 r., I ACa 124/01, Przegląd Sądowy 2002 nr 10, s. 130).

Zdaniem Sądu w niniejszej sprawie operatorowi dźwigu, jak i jego właścicielowi można przypisać nie tylko niedbalstwo, jako zarzut braku starannego działania. W ocenie Sądu, można w tym wypadku przypisać rażące niedbalstwo, zważywszy na zakres naruszenia obowiązujących reguł ostrożności biorąc pod uwagę w szczególności § 55 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych (Dz. U. z 2003 r. Nr 47, poz. 401).

Powołany przepis przewiduje, że nie jest dopuszczalne sytuowanie stanowisk pracy, składowisk wyrobów i materiałów lub maszyn i urządzeń budowlanych bezpośrednio pod napowietrznymi liniami elektroenergetycznymi lub w odległości liczonej w poziomie od skrajnych przewodów, mniejszej niż 5 m - dla linii o napięciu znamionowym powyżej 1 kV, lecz nieprzekraczającym 15 kV (pkt 2). W § 55 ust. 2 przewidziano, że w czasie wykonywania robót budowlanych z zastosowaniem żurawi lub urządzeń załadowczo-wyładowczych zachowuje się odległości, o których mowa w ust. 1, mierzone do najdalej wysuniętego punktu urządzenia wraz z ładunkiem. Zaś w ust. 4 powołanego przepisu przewidziano wprost, że żurawie samojezdne, koparki i inne urządzenia ruchome, które mogą zbliżyć się na niebezpieczną odległość do napowietrznych lub kablowych linii elektroenergetycznych, o których mowa w ust. 1, powinny być wyposażone w sygnalizatory napięcia. Zgodnie zaś z § 51 Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (Dz. U 2003.169.1650) maszyny i inne urządzenia techniczne, zwane dalej „maszynami” powinny spełniać wymagania bezpieczeństwa i higieny pracy, określone w odrębnych przepisach, przez cały okres ich użytkowania.

Zaznaczyć trzeba na marginesie, ustosunkowując się do zarzutów pełnomocnika strony powodowej, że rodzaj napowietrznych linii elektroenergetycznych uszkodzonych przez dźwig powoda nie miał w sprawie znaczenia. Bezspornym było, że w sprawie doszło do uszkodzenia linii średniego napięcia, tj. o napięciu znamionowym 15 kV. Używane przez niektórych świadków i biegłych określenie linia wysokiego napięcia, jest w tym wypadku jedynie skrótem myślowym, powszechnie używanym w społeczeństwie, dla określenia linii elektroenergetycznych o różnych napięciach.

Zauważyć należy, że na placach budowy występują warunki środowiskowe, które stwarzają zwiększone zagrożenie porażeniem prądem elektrycznym (np. wilgotność, nagromadzenie elementów przewodzących, napowietrzne linie elektryczne). Dlatego też zgodnie z § 55 ust. 1 r.b.r.b. należy zapewnić właściwe odległości lokalizowanych stanowisk pracy oraz składowisk materiałów, wyrobów, maszyn i urządzeń, od napowietrznych linii elektroenergetycznych. Nie jest dopuszczalne sytuowanie stanowisk pracy, składowisk wyrobów i materiałów lub maszyn i urządzeń budowlanych bezpośrednio pod napowietrznymi liniami elektroenergetycznymi. Połączenia przewodów elektrycznych z urządzeniami mechanicznymi muszą zostać zabezpieczone przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ponadto, na budowach eksploatowany jest zarówno sprzęt zmechanizowany (np. betoniarki, ciągniki, samochody ciężarowe, dźwigi itp.) jak i sprzęt pomocniczy (drabiny, wózki ręczne, taczki ,i.t.p). Bezpieczna eksploatacja maszyn i urządzeń budowlanych wymaga więc przestrzegania zarówno ogólnych przepisów bhp jak i przepisów branżowych obowiązujących w budownictwie. Dodatkowo, do wykonywania niektórych prac na terenie placu budowy wymagane są uprawnienia kwalifikacyjne. Operatorzy lub maszyniści żurawi, maszyn budowlanych, kierowcy wózków i innych maszyn o napędzie silnikowym powinni posiadać wymagane kwalifikacje. Zgodnie z § 61 r.b.r.b. maszyny i inne urządzenia techniczne oraz narzędzia zmechanizowane powinny być montowane, eksploatowane i obsługiwane zgodnie z instrukcją producenta oraz spełniać wymagania określone w przepisach dotyczących systemu oceny zgodności. Powinny być wyposażone w wymagane napisy i urządzenia ostrzegawcze. Maszyny i inne urządzenia techniczne, podlegające dozorowi technicznemu, mogą być używane na terenie budowy tylko wówczas, jeżeli wystawiono dokumenty uprawniające do ich eksploatacji.

Takim urządzeniem, do którego zastosowanie znajdował cytowany § 55 rozporządzenia w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych, z pewnością był spalony dźwig powoda, który w dniu zdarzenia miał pracować przy budowie przepompowni. Zatem i samemu powodowi można było przypisać niedochowanie wymaganej staranności w wyposażeniu urządzenia, wbrew postanowieniom rozporządzenia. Jak wynika z opinii biegłego Instytutu – (...) , przedmiotowy dźwig został wyprodukowany w 2003 r, (k-657), a w/w Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003 r., weszło w życie w myśl jego § 267, po upływie 6 miesięcy od dnia ogłoszenia. Przyjmując wersję korzystną dla powoda, można więc założyć, że w chwili produkcji dźwigu, w/w przepisy rozporządzenia jeszcze nie obowiązywały. Niemniej jednak, jak wynika z ustnej opinii biegłego S. B., po 2004 r., zgodnie z przepisami unijnymi, wszystkie maszyny i urządzenia, które do 2004 r. takich sygnalizatorów nie miały wbudowanych fabrycznie, miały zostać w ciągu dwóch lat dostosowane do wszystkich wymagań bezpieczeństwa, w tym m.in. być wyposażone w przedmiotowe sygnalizatory dźwięku (k-847). Pełnomocnik powoda przyznał jednocześnie w piśmie procesowym z dnia 2 października 2017 r., że do porażenia prądem średniego napięcia (15.000 V) nie jest nawet konieczne wjechanie w linię, ale wystarczy zbliżenie się do niej na kilkucentymertową odległość (w zależności od przenikalności ośrodka np. powietrza) , k-324. Tak więc powód, dopuszczając do pracy urządzenie, które takiego sygnalizatora nie posiadało, wiedząc, że będzie ono pracowało w pobliżu linii energetycznych – dopuścił się rażącego niedbalstwa w zakresie przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa w jego eksploatacji.

Ponadto kolejnym uchybieniem powoda w zakresie zasad bezpieczeństwa i higieny pracy było to, że nie dysponował instrukcją obsługi dźwigu w warunkach konieczności jego przemieszczania się na placu budowy z podniesionym wysięgnikiem. Potwierdziły to obie opinie biegłych w sprawie.

Jednak decydujące zacznie miało przychylenie się do podniesionego przez pozwanego zarzutu dotyczącego rażącego niedbalstwa operatora dźwigu, gdyż wyłączało to odpowiedzialność pozwanego.

Zadaniem Sądu było w tej sytuacji, co już wyżej przedstawiono, odniesienie do zachowania operatora modelu starannego działania wymaganego od osoby zajmującej to stanowisko, który kształtowany jest przez przepisy prawa, zasady współżycia społecznego, zwyczaje, zasady wykonywania zawodu itp. Uwzględnienia wymagało, że model ten z uwagi na wykonywanie działań wymagających szczególnych kwalifikacji zawodowych i psychofizycznych, odbiegał od modelu przeciętnego, czy zwykłego kierowcy. W tym zakresie słusznie wypowiedział się biegły B. na rozprawie w dniu 9 grudnia 2020 r. (k. 847v akt, od min. 1: 04:28 nagrania na k. 849 akt), że praca operatora dźwigu jest szczególnie niebezpieczna, wymagająca pisemnego zezwolenia bezpośredniego przełożonego, przeprowadzenia instruktarzu przed jej wykonywaniem. Sąd Najwyższy w jednym z wyroków dotyczących tej kwestii - z dnia 11 września 2001 r., sygn. akt I PKN 634/00, OSNP 2003, nr 16, poz. 381, wskazał, że rażące niedbalstwo jako ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych może polegać na ignorowaniu przewidywalnych następstw działania. Zasada jest więc następująca: jeśli skutki czyjegoś zachowania były łatwo przewidywalne, a zostały przez niego całkowicie zbagatelizowane, to jego zachowanie jest tak naganne, że można oceniać, iż jest ono rażąco niedbałe.

W oparciu o te podwyższone kryteria starannego działania, zdaniem Sądu należało przyjąć, że to, iż operator dźwigu przemieszczał się nim z wysuniętym wysięgnikiem na odległość 150-200 m od miejsca planowanych prac, nie obserwując z należytą uwagą otaczającego go terenu, pomimo pouczenia o występujących na placu budowy liniach energetycznych, trzeba było zakwalifikować jako działanie noszące znamiona rażącego niedbalstwa.

Oczywistym wydaje się, że kierujący dźwigiem, poruszając się maszyną z wyciągniętym wysięgnikiem (i to bez względu na to, jaką odległość takim dźwigiem pokonuje), powinien obserwować teren, po którym się porusza i nie dopuścić do zetknięcia dźwigu z jakąkolwiek przeszkodą. W szczególności, wydaje się że kierujący ma obowiązek uważać, aby wysuniętym wysięgnikiem nie zahaczyć o napowietrzne linie elektroenergetyczne. Obowiązek taki wynika z cytowanego § 55 rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych, a także związany jest immanentnie z charakterem pracy dźwigowego.

Świadek A. S. (1), operator dźwigu zeznał, że kiedy wjeżdżał na wał przeciwpowodziowy, tj. docelowe miejsce w którym miał wykonywać swoją pracę, ramię dźwigu było złożone. Po wjechaniu na wał, operator zaczął przygotowywać dźwig do pracy i w tym celu częściowo wysunął jego ramię i zaczął rozstawiać podpory, żeby ustawić dźwig. Okazało się, że podłoże jest za miękkie i w tym celu należy ustawić dodatkowe betonowe płyty. Aby tak się stało, A. S. musiał zjechać dźwigiem z wału, aby drugi pracownik mógł inną maszyną przywieźć płyty na wał. Kiedy A. S. zjechał z wału i przejechał ok. 100-200 m z wyciągniętym wysięgnikiem, wówczas zahaczył o linię średniego napięcia (k-362).

W ocenie sądu, o ile można by się zgodzić co do tego, że poruszanie się po placu budowy z wyciągniętym wysięgnikiem żurawia nie zawsze musi być ocenianie jako niewłaściwe użytkowanie żurawia (np. w sytuacjach niezbędnego przesunięcia maszyny o kilka metrów, czy obrócenia maszyny, co miało miejsce przed „spontaniczną” decyzją operatora o zjechaniu z wału), to jednak nic nie zwalnia operatora od dochowania należytej staranności przy poruszaniu się tą maszyną na większe odległości, zwłaszcza z wyciągniętym wysięgnikiem.

Z treści notatki służbowej z dnia 28 września 2014 r., sporządzonej przez operatora A. S. (1) wynikało, że kiedy poruszał się żurawiem, wyciągnik do końca nie był złożony, a on zapomniał o kablu wysokiego napięcia, o którym informował go kierownik M. A. (1) (k-13). Z treści tej notatki wynikało więc wprost, że operator dźwigu był informowany o tym, że w miejscu gdzie będzie pracował znajduje się linia energetyczna. Kierownik robót firmy (...) w notatce tej zaznaczył, że zapoznawał operatora dźwigu A. S. (1) z terenem budowy i istniejącą infrastrukturą (k-14). W ocenie sądu, operator, poruszając się żurawiem, z wyciągniętym wysięgnikiem, będąc dodatkowo uprzedzonym o przebiegającej w tym miejscu linii średniego napięcia, powinien więc dochować szczególnej ostrożności, aby nie doszło do zetknięcia wysięgnika z kablami energetycznymi.

Z treści tej notatki wynika też, że osoby znajdujące się na miejscu próbowały ostrzec operatora o linii energetycznej krzycząc i machając rękoma. Jedna z osób nawet stanęła przed kabiną operatora dając znak rękami do zatrzymania, ale było już za późno, gdyż w tym czasie doszło już do zerwania jednej linii (k-13).

Zdaniem sądu, operator nie tylko nie obserwował miejsca, po którym się poruszał pod kątem znajdujących się tam linii energetycznych, ale w ogóle nie obserwował, co działo się na trasie przejazdu żurawia, gdyż nie reagował na sygnały dawane mu przez znajdujące się tam osoby. Przecież przyczyną takich sygnałów mogło być nie tylko zagrożenie zetknięcia wysięgnika z linią średniego napięcia, ale także inne okoliczności, które mogły się wydarzyć na miejscu pracy żurawia. Zdaniem sądu okolicznością usprawiedliwiającą nie może być fakt, że operator „zapomniał” o kablu wysokiego napięcia, o którym był przecież wcześniej informowany przez kierownika robót właśnie po to, aby o nim przez cały czas pracy pamiętał. Taką okolicznością z pewnością nie mogło być też „zamyślenie się” na temat rozstawienia żurawia na niestabilnym gruncie, na co wskazywał świadek w zeznaniach. Świadek zeznał przy tym, że gdy wjeżdżał na wał, jeszcze ze złożonym wysięgnikiem, to przejeżdżał pod tą linią wysokiego napięcia, a zatem choćby z tego powodu powinien pamiętać, że tam przebiega. W tym przypadku winą profesjonalisty będzie nie tylko nie dołożenie należytej staranności, ale także brak wiedzy, niezręczność, nieuwaga, jeżeli nie powinny zaistnieć (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 9 marca 2001 r., I ACa 124/01). Operator dźwigu, przez cały czas jego użytkowania, tak jak każdy użytkownik jakiejkolwiek innej maszyny, czy pojazdu mechanicznego, ma obowiązek korzystać z tego pojazdu z zachowaniem zasad bezpieczeństwa i ostrożności. Tym bardziej więc, kiedy operator zdecydował się na przemieszczanie się dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem, jego czujność i ostrożność powinny być zwielokrotnione. Zwłaszcza, że pokonał tym dźwigiem ok 150-200 m, robił to wolno, a zatem miał czas aby spokojnie rozejrzeć się w otaczającej go przestrzeni. Świadek P. G. (1), operator koparki zeznał, że gdy A. S. zaczął zjeżdżać z wału wszyscy myśleli, że odjedzie „kawałek” i się zatrzyma tymczasem on jechał dalej (k-364). Świadek dodał, że operator dźwigu jechał przy tym przodem do linii wysokiego napięcia, jechał wolno, a zatem można przyjąć, że powinien ją widzieć. Również świadek D. M. zeznał, że operator dźwigu jechał bardzo wolno, ale mimo trąbienia, a potem dawania znaków rękoma – operator nic nie widział i nie słyszał (k. 531-532). Oznacza to, że operator nie obserwował tego co dzieje się w jego najbliższym otoczeniu.

Zdaniem Sądu nie zasługuje na uwzględnienie i usprawiedliwienie twierdzenie świadka, że miał prawo nie zauważyć linii wysokiego napięcia, bo zaabsorbowany był myślami, jak się rozstawić na miękkim gruncie, zwłaszcza że świadek A. S. przyznał jednocześnie, że nawet jeśli przy obsłudze dźwigu praktykowane jest poruszanie się z podniesionym masztem, to jednak odbywa się to przy rygorystycznych normach bhp (k-362).

W ocenie Sądu Okręgowego, dla usprawiedliwienia zachowania sprawcy nie było wystarczającym, że był on zamyślony, zaabsorbowany tym jak rozstawić dźwig, bądź też, że „zapomniał” o linii wysokiego nadpęcia, ponieważ reguły, które świadek naruszył stanowiły reguły podstawowe nie tylko dla każdego kierowcy, ale w szczególności dla operatorów pojazdów specjalistycznych. Sam powód zeznając, że operator dochował jego zdaniem wszelkich aktów staranności przyznał jednocześnie: „z wyjątkiem tego, że nie zauważył linii wysokiego napięcia” (k-576). Rażącym niedbalstwem było więc samo poruszanie się dźwigiem po placu budowy, nad którym przebiegała linia średniego napięcia, z wyciągniętym wysięgnikiem, kiedy jadąc pojazdem specjalistycznym, o dużych gabarytach, kierujący nie obserwował z należytą uwagą przestrzeni w jakiej się porusza. Fakt zatem, że wjechał on pod linie energetyczną z wyciągniętym wysięgnikiem oznacza, zdaniem Sądu, że po prostu nie zwracał uwagi na otoczenie wokół niego, czego w żadnym razie nie usprawiedliwiały okoliczności sprawy. Jak wynika z zeznań świadka A. S. osoby, które próbowały go ostrzec przed liniami średniego napięcia zauważył on w ostatniej chwili, właściwie już w momencie zetknięcia ramienia dźwigu z liniami energetycznymi, co spowodowało, że świadek zatrzymał dźwig. Zdaniem świadka, gdyby nie było tam tych osób, nie zatrzymałby dźwigu, jechał dalej, „po prostu zerwałby linie i prawdopodobnie nic by nie było” (k-362). Tak więc, w ocenie świadka, zerwanie linii energetycznych przez które przepływa prąd o napięciu 15.000 V byłoby jedynie niewiele znaczącym wydarzeniem. Pomijając nieuzasadnione zdaniem Sądu twierdzenie świadka, że w takim przypadku „nic by nie było” , trudno uznać taką ocenę za właściwą z punktu widzenia osoby, od której można wymagać szczególnych kwalifikacji zawodowych

O braku rozwagi ze strony operatora koparki świadczy też fakt, że już po tym jak doszło do zerwania linii energetycznej, A. S. (1) ryzykując utratę zdrowia a nawet życia, po opuszczeniu kabiny dźwigu dotknął zewnętrzną częścią dłoni dźwigu, żeby „sprawdzić czy przez dźwig przepływa prąd” (k-362). W wyniku tego został porażony prądem. Tymczasem kierownik robót M. A. (1) wydał polecenie by nie zbliżać się do miejsca zagrożenia (uzasadnienie postanowienia o umorzeniu dochodzenia k-29). Świadek A. S. zeznał przy tym, że widział, że na styku linii wysokiego napięcia i dźwigu coś się dzieje, cały czas słychać było buczenie i przepływ prądu (k-362). W ocenie sądu takie zachowanie świadka świadczyć musiało o zupełnym ignorowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa, zwłaszcza gdy dla innych obecnych tam osób np. świadka P. G. (1) czy M. A. (1) oczywistym było, że nikt nie powinien zbliżać się do tego dźwigu, gdyż cały czas był tam prąd (zeznania świadka P. G. k-364, zeznania świadka M. A. k-399).

Zdaniem sądu operator wiedząc, że ma wyciągnięty wysięgnik powinien tym bardziej zachować szczególną ostrożność podczas poruszania się żurawiem. Przede wszystkim powinien szczególnie bacznie obserwować cały teren, po którym się porusza z wyciągniętym wysięgnikiem, zwracać uwagę, czy nie ma zagrożenia, aby wysięgnik o cokolwiek zahaczył, w tym szczególnie o linie energetyczne. Ponadto, nawet pomijając linie wysokiego napięcia, operator powinien w ogóle obserwować otaczający go teren, aby przy poruszaniu się żurawiem z wysuniętym wysięgnikiem nie doszło do żadnej kolizji czy spowodowania szkód. Należy zauważyć, że w pobliżu miejsca, po którym A. S. (1) poruszał się dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem, znajdowały się też inne pojazdy i maszyny, m.in. samochód marki I., czy przewoźny agregat prądotwórczy (które również zajęły się ogniem k-351) oraz pracujący tam ludzie. W ocenie sądu, gdyby operator dochował wymaganej w tym wypadku szczególnej staranności przy poruszaniu się żurawiem z wyciągniętym wysięgnikiem, mógłby nie tylko dostrzec zbliżanie się żurawia do linii średniego napięcia, ale także osoby próbujące ostrzec go o grożącym niebezpieczeństwie. Ani z zeznań operatora, ani z zeznań świadków nie wynikało, aby istniały jakiekolwiek przyczyny, które uniemożliwiałyby mu obserwację terenu, po którym się poruszał.

Sam operator zeznał wprost, że jego decyzja o zjeździe była spontaniczna, po tym jak nie udały się wielokrotne próby wymijania z koparką na wale. Zatem potwierdził, że nie przemyślał żadnych z możliwych w zmienionym ustawieniu maszyny ryzyk. Nawet ta sama droga, która była bezpieczna podczas jazdy ze złożonym wysięgnikiem, wymagała ponownej oceny bezpieczeństwa przejazdu w sytuacji podniesienia ramienia na wysokość około 5 metrów.

Powód w piśmie procesowym z dnia 2 października 2017 r. podniósł, iż nikt rozsądny, w pobliżu linii średniego napięcia nie operuje dźwigiem nieostrożnie, jednak trudno przewidzieć zachowanie się gruntu, albo wymagać pragmatyki w postaci badań geologicznych każdego miejsca, gdzie ma stanąć dźwig na podjeździe. Trzeba jednak zauważyć, że o ile powyższe uwagi dotyczące stabilności gruntu mogą dotyczyć momentu „ustawiania” się dźwigu do pracy, o tyle nie mają żadnego znaczenia przy ocenie zachowania operatora podczas poruszania się tym dźwigiem na odległości kilkudziesięciu metrów z wyciągniętym wysięgnikiem.

Pełnomocnik powoda przyznał jednocześnie na rozprawie w dniu 21 marca 2018 r., że być może operator dokonał jakiegoś zaniedbania w tym sensie, że mógł się upewnić jak wygląda przestrzeń nad ziemią, skoro przemieszczał się z wysuniętym ramieniem nawet na niewielkiej odległości, ale zaniedbanie to w ocenie pełnomocnika powoda nie miało charakteru rażącego, gdyż na placu budowy trudno zaobserwować wszystkie obiekty, zwłaszcza jeśli nie są one na wysokości wzroku operatora (k-429). Z takim stanowiskiem w ocenie sądu nie można się zgodzić. Właśnie ze względu na to, że operator zdecydował poruszać się z wysuniętym ramieniem dźwigu, powinien dochować szczególnej ostrożności w przemieszczaniu się pojazdem i tym bardziej szczególnie uważnie obserwować przestrzeń dookoła dźwigu. Miał przecież świadomość tego, że znajduje się w kabinie dźwigu na pewnej wysokości, co powoduje, że nie wszystkie obiekty znajdują się na wysokości jego wzroku, w szczególności te, które sięgają wyciągniętego ramienia tego dźwigu. Ponadto, co zostało ustalone, na niewielkiej odległości 2-3 metrów przemieszczał się na wale, zaś do uszkodzenia doszło, gdy zjechał z tego wału na odległość 150-200 m, co jak zeznawali świadkowie, a także wskazał biegły, nie było nawet uzasadnione. Podnieść przy tym należy, że powód nie wskazywał w niniejszym postępowaniu na jakiekolwiek obiektywne okoliczności takie jak np. pora wieczorna, brak oświetlenia, brak należytej widoczności, niedyspozycja kierującego i.t.p, które mogłyby w jakikolwiek sposób w rozpoznawanej sprawie usprawiedliwiać kierującego z zachowania niedbałego w stopniu rażącym. Okoliczności takich w sprawie niniejszej powód nie podnosił, a w konsekwencji także nie wykazał (art. 6 k.c.). Naruszenie zatem przez zawodowego operatora zakazu poruszania się z wyciągniętym wysięgnikiem dźwigu, nie posiadającego wymaganego sygnalizatora dźwięku, w niewłaściwej (niebezpiecznej) odległości od napowietrznych linii elektrycznych), który to zakaz wynika pośrednio z treści art. 55 ust. 1 r..b.r.b, chociaż nieumyślne, powinno być jednak oceniane, co do zasady, jako rażące niedbalstwo (tak Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z dnia 10 sierpnia 2007 r., II CSK 170/07, LEX nr 465906).

Powód w trakcie procesu stał na stanowisku, że poruszanie się dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem na placu budowy było dopuszczalne i zgodne ze sztuką, w związku z czym nie można zarzucić operatorowi braku dochowania należytej staranności. Rzecz jednak w tym, że rażące niedbalstwo operatora polegało nie tyle na samym poruszaniu się dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem, ale na braku ostrożności i staranności przy takim sposobie poruszania się. Przecież do zerwania linii wysokiego napięcia nie doszłoby, gdyby operator złożył ramię dźwigu przed przejazdem pod linią energetyczną lub zatrzymał się w porę.

W chwili wypadku – w 2014 r., nie obowiązywało żadne rozporządzenie dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy przy pracy na żurawiach, dopiero 22 października 2018 r. Minister Przedsiębiorczości i Technologii wydał rozporządzenie w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy obsłudze żurawi wieżowych i szybkomontujących (Dz. U 2018.2147). Co prawda rozporządzenie to dotyczy pracy żurawi wieżowych i szybkomontujących, jednak dokonując oceny zachowania A. S. można posiłkowo przytoczyć zasady bezpiecznej obsługi żurawia będącego przedmiotem niniejszego postępowania, wynikające z w/w rozporządzenia. Z jego treści wynika zaś przede wszystkim to, na co zwrócił uwagę biegły S. B., a mianowicie, że podczas pracy żurawia, a co za tym idzie, podczas jego przemieszczania się, istotna jest współpraca operatora z osobami trzecimi (w rozporządzeniu określanymi mianem „specjalisty” i „hakowego”) , którzy komunikują się ze sobą w trakcie pracy żurawia, a specjalista, obserwując np. drogę przemieszczania ładunku, jaki ma żuraw przenosić, wydaje odpowiednie polecenia operatorowi (k-806). Sposób stosowania odpowiednich sygnałów ręcznych wynika też z § 22 załącznika nr 1 do cytowanego już wcześniej rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (Dz. U 2003, poz. 1650), zgodnie z którym osoba przekazująca sygnały ręczne – sygnalista lub hakowy – zwana dalej „sygnalistą”, wykonuje za pomocą rąk lub dłoni określone w tabeli gesty, przekazując w ten sposób instrukcje dotyczące określonych manewrów osobie odbierającej sygnał, zwanej dalej „operatorem”. W myśl bowiem § 39 b tego rozporządzenia, przy pracach stwarzających zagrożenia, gdy wymaga tego sytuacja, do kierowania ludźmi wykonującymi te prace powinny być stosowane sygnały bezpieczeństwa – ręczne lub komunikaty słowne, zgodnie z wymaganiami określonymi w załączniku nr 1 do rozporządzenia. Tak więc, operator dźwigu przed podjęciem decyzji o zamiarze poruszania się tym dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem po placu budowy, zwłaszcza wiedząc, że dźwig nie jest wyposażony w odpowiedni sygnalizator dźwiękowy, powinien przybrać sobie osobę, która za pomocą odpowiednich sygnałów, pomogła by mu w bezpiecznym przemieszczaniu urządzenia, sygnalizując w odpowiednim momencie ewentualne przeszkody i zagrożenia.

Należy też zauważyć, że pełn. powoda podnosząc, iż poruszanie się dźwigiem z wyciągniętym wysięgnikiem na placu budowy było dopuszczalne i zgodne ze sztuką, nie wykazał jednocześnie na czym opiera to twierdzenie. W szczególności nie przedłożył stosownej instrukcji obsługi żurawia, z której wynikałaby taka możliwość. Świadek A. S. zeznał natomiast, że o ile w przypadku obsługi tego typu dźwigów praktykowane jest poruszanie się z podniesionym masztem, to jednak dodał, że odbywa się to przy rygorystycznych normach b.h.p (k-362). Z kolei świadek M. A., który pełnił w dniu zdarzenia funkcję kierownika robót zeznał, że co prawda nie ma uprawnień do kierowania tego typu urządzeniami ale w czasie jego dotychczasowej pracy używanie tego typu dźwigów było dość powszechne i nigdy nie spotkał się z tym, żeby poruszać się dźwigiem z wysuniętym ramieniem, nawet częściowo (k-399).

Również biegły S. B., wskazał, że jazda żurawiem z wysuniętym wysięgnikiem jest niedopuszczalna. Żaden pojazd specjalny (np. straży pożarnej, czy pogotowia energetycznego) nie porusza się z wyciągniętym wysięgnikiem czy drabiną. Właśnie z powodu ryzyka zahaczenia o linie energetyczne, czy drzewa lub inne przeszkody. Prace ziemne należą do szczególnie niebezpiecznych i powinny być prowadzone z należytą starannością, na podstawie projektu określającego położenie instalacji i instalacji podziemnych. Podstawowe zasady bezpiecznej pracy powinien określić kierownik budowy. Kierownik budowy powinien też opracować i zapoznać pracowników z „instrukcją bezpiecznego wykonywania robót budowalnych” przez co należy rozumieć sposób zapobiegania zagrożeniom związanym z wykonywaniem robót budowlanych, o których mowa w art. 21a ust. 2 ustawy z dnia 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane.

W ocenie biegłego, żuraw powinien być wyposażony przez powoda w sygnalizator napięcia, wówczas operator otrzymałby sygnał dźwiękowy o zbliżaniu się do linii energetycznej. Przedmiotowy żuraw nie miał takiego sygnalizatora.

Biegły stwierdził też, że operator powinien założyć balasty dopiero przed podjęciem pracy, a skoro jej nie rozpoczął z powodu zbyt miękkiego gruntu, to powinien je zdjąć i opuścić wysięgnik i przejechać dalej, aby zrobić miejsce koparko-ładowarce, która miał przywieźć betonowe płyty do ustabilizowania żurawia. Przyczyną, dla której tego nie zrobił był czas potrzebny do tych czynności. Założenie balastów zajmuje operatorowi około pół godziny, zatem czas potrzebny na zdjęcie i ponowne postawienie żurawia wyniósłby około dwóch godzin. W ocenie biegłego, przyczyną nie opuszczenia wysięgnika były zatem pośpiech w pracy i ograniczenie wysiłku fizycznego operatora (k-846-847).

Z opinii Instytutu wynikało, że co do zasady istnieje możliwość manewrowania żurawiem z założonym balastem i wysuniętym ramieniem (przy braku wskazań instrukcji obsługi urządzenia na ten temat), jednak w ocenie sądu nie zwalnia to operatora dźwigu, a wręcz zobowiązuje go, do zachowania zwiększonej ostrożności podczas takiego przemieszczania się. Już samo wyciągnięte ramię i balast w ocenie sądu stwarzają dodatkowe utrudnienia i zagrożenie podczas poruszania się dźwigu, w związku z czym operator powinien zwiększyć czujność i ostrożność, a podejmując decyzje o przemieszczaniu się dźwigiem po placu budowy z wysuniętym wysięgnikiem, wiedząc, że dźwig nie jest wyposażony w czujnik informujący o zbliżaniu się do linii elektrycznych, powinien przybrać osobę trzecią do pomocy w obserwacji terenu, celem niezwłocznego poinformowania operatora o zbliżającym się ewentualnym zagrożeniu. W ocenie Sądu, już zwykłe doświadczenie życiowe i zawodowe pozwala na wyciągnięcie takich wniosków, do których tym bardziej powinien dojść przeszkolony, doświadczony operator tak specjalistycznego urządzenia jakim był przedmiotowy dźwig.

W niniejszej sprawie można, z pewnością, przypisać osobie kierującej dźwigiem nie tylko niedbalstwo, jako zarzut braku starannego działania. W ocenie Sądu, można mu przypisać rażące niedbalstwo, zważywszy na zakres naruszenia obowiązujących reguł ostrożności.

Reasumując, do zdarzenia, którego skutkiem była szkoda, której dotyczy niniejsza sprawa doszło zdaniem Sądu, właśnie w wyniku rażącego niedbalstwa kierującego dźwigiem samojezdnym, co w świetle treści § 4 ust. 1 pkt 3 o.w.u. uwalniało pozwanego od odpowiedzialności.

W ocenie Sądu, w realiach niniejszej sprawy nie ma podstaw aby powoływanie się przez pozwanego na rażące niedbalstwo kierowcy stanowi „nadużycie prawa”. Utrwalony jest pogląd, że ze względu na obronny charakter zarzutu nadużycia prawa podmiotowego zastosowanie art. 5 k.c. nie może prowadzić ani do zmiany treści normy prawnej, ani do nabycia, zniweczenia bądź modyfikacji prawa podmiotowego. Uwzględnienie takiego zarzutu oznacza jedynie, że w konkretnych okolicznościach przyznane normą prawo podmiotowe zostaje uznane za wykonywane bezprawnie, wskutek czego nie podlega ochronie (zob. uzasadnienie uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 20 czerwca 2013 r., III CZP 2/13, OSNC 2014, Nr 2, poz. 10). W konsekwencji nie byłoby możliwe, uwzględnienie wyłącznie na tej podstawie roszczenia o zapłatę. Natomiast powód nie podnosił i nie udowodnił również w żaden sposób, aby w okolicznościach przedmiotowej sprawy zapłata odszkodowania w kwocie dochodzonej pozwem odpowiadała względom słuszności (art. 827 § 1 k.c.). Należy przy tym zaznaczyć, że pozwany, z tytułu szkody z dnia 28 września 2014 r. wypłacił powodowi tytułem odszkodowania kwotę 633.632,95 zł.

Z powyższych względów Sąd uznał, że powództwo nie zasługiwało na uwzględnienie i oddalił je w oparciu o przepis § 4 ust. 1 pkt 3 o.w.u. w zw. z art. 827 § 1 k.c.

Z uwagi na oddalenie powództwa z przyczyn wyżej wskazanych, bezprzedmiotowe stało się kontynuowanie postępowania w celu ustalenia wysokości żądanego przez powoda roszczenia. Dlatego też sąd pominął wnioski dowodowe stron, w szczególności wnioski o dopuszczenie dowodu z kolejnych opinii biegłego celem zweryfikowania prawidłowości wyliczenia odszkodowania należnego powodowi.

O kosztach procesu Sąd orzekł na podstawie art. 98 § 1 i 3 w zw. z art. 99 k.p.c.

Na koszty należne z tego tytułu pozwanemu – jako stronie wygrywającej – złożyły się : wygrodzenie pełnomocnika w kwocie 10.800 zł (ustalone przy zastosowaniu § 2 pkt 7 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat za czynności radców prawnych, tekst jedn. Dz.U. z 2018 r., poz. 265) oraz koszty wpłaconej zaliczki na poczet wynagrodzenia biegłego w wysokości 2.000 zł. Łącznie koszty pozwanego wyniosły kwotę 12.800 zł, którą sąd zasądził na jego rzecz od powoda.

Ponadto na podstawie art. 83 ust. 1 i art. 113 ust. 1 ustawy z dnia 28 lipca 2005 r. o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, powoda należało obciążyć tymczasowo wyłożonymi przez Skarb Państwa wydatkami na koszty świadków w łącznej kwocie 718,24 zł (k-409- 134,45 zł, k-410 – 389,88 zł, k-539- 139,91 zł) oraz opinie biegłych w łącznej kwocie 12.898,65 zł (k-672 – 3.505,89 zł, k-716- 5.378,36 zł, k-819 – 2.380,42 zł, k-825- 1.195,19 zł, k-864 – 438,79 zł). Łącznie, koszty związane ze stawiennictwem świadków i opiniami biegłych wyniosły więc kwotę 13.616,89 zł (718,24 zł + 12.898,65 zł). Ponieważ strony uiściły zaliczki na poczet dowodu z opinii biegłego w łącznej kwocie 6.000 zł (powód w łącznej kwocie 4.000 zł a pozwany w kwocie 2.000 zł) – do zwrotu na rzecz Skarbu Państwa pozostała kwota 7.616,89 zł (13.616,89 zł - 6.000 zł), którą to kwotą sąd obciążył jako stronę przegrywającą powoda.

SSO Elżbieta Kala